środa, 15 lipca 2015

Rozdział 97 - "Istny Sajgon"

Dziękuję za komentarze! Kolejny rozdział przed Wami. Zanim dobijemy do końcowej setki czeka nas jeszcze rozwiązanie kilku miłosnych zawirowań, wynik pracy Toma i kariery Wrednych Zalotek.


Pozdrawiam :)



       Zieloni szli w milczeniu przez las na miejsce swojego dzisiejszego noclegu. Zabawa w laserowy paintball zakończyła się ich przegraną, musieli więc kierować się zgodnie ze wskazówkami na mapie Toma, jeśli nie chcieli zginąć w lesie.
- Ktoś mi wyjaśni, jakim cudem przegraliśmy? Nieźle nam szło trafianie przeciwników, myślałem, że zebraliśmy sporo punktów - zagaił Jay, kiedy weszli w głębsze leśne chaszcze i kierowali się małą wydeptaną ścieżką.
- Mówią, że jesteś najbystrzejszy z The Wanted, ale chyba się mylą - westchnął ciężko Danny, wchodząc między McGuinessa i Joela, którzy szli na końcu pochodu. - To wszystko przez twoją byłą. - Danny przeniósł wzrok na członka Lawson i się poprawił. - Przez waszą byłą. Swoją drogą ta sprawa jest porypana. Czy oprócz mnie jest w tej drużynie ktoś, z kim Monica się nie spotykała?
        Harry idący przed nimi, uniósł rękę. Ich słowa niosły się po lesie i całkiem prawdopodobne, że idąca z przodu Monica, która próbowała rozgryźć mapę, również wszystko słyszała. Nie rzucała jednak żadnych kąśliwych uwag, bo zdawała sobie sprawę, że Danny ma rację. Nie tylko sytuacja była "porypana", ale i to ona była przyczyną klęski swojej drużyny. Nie chciała niczyjej pomocy i obwieściła, że sama zaprowadzi ich do domku nad jeziorem, chociaż jej orientacja w terenie nie należała do najlepszych. Adam zrezygnował więc z przekonywania swojej byłej, by dała sobie pomóc i szedł tuż za nią, żywo dyskutując z Mają o przyszłości Wrednych Zalotek.
- Wiecie w ogóle, o co im poszło? - kontynuował przesłuchiwanie kolegów Danny. - Wiem, że w Polsce się z nim spotykała, potem spotykała się z tobą, a potem z tobą, a teraz… znowu wraca do korzeni? Ta wymiana ognia na arenie wyglądała mi na przejaw frustracji. Seksualnej, oczywiście.
         Joel westchnął ciężko.
- Ktoś ci kiedyś mówił, że jesteś bardzo podobny do Toma?
- Chyba musisz się przebadać u okulisty, bo jesteśmy zupełnie różni. Ja jestem przystojniejszy. - Danny wyszczerzył zęby w uśmiechu, a Jay się roześmiał.
- Joelowi chodziło o wasze charaktery.
- Ach, to. Cóż, jeśli to prawda, to Tom jest szczęściarzem. Nie będę ukrywał, że jestem świetnym gościem.
- I skromnym - dorzucił Harry.
- Młody, ty lepiej nie nabijaj się ze starszych, tylko się pilnuj, bo jeszcze nasza rudowłosa lisica się na ciebie zaczai i…
- Dobra, dość tego! - krzyknęła Monika, idąca kilka metrów przed nimi. Cofnęła się, by stanąć twarzą w twarz z Dannym i zmroziła go wzrokiem. - Wiesz, że cię słychać w całym lesie, Jones? - warknęła. - To nie moja wina, że Tom umieścił w tej drużynie wszystkich moich byłych, ale tak, to przeze mnie przegraliśmy, więc obgadujcie mnie do woli, ale miejcie chociaż na tyle przyzwoitości, by robić to szeptem.
         Danny uniósł ręce w geście poddania. Jay chichotał, Joel zostawił kolegów, by porozmawiać z Moniką, która już szybkim marszem wyszła przed szereg. Adam wydawał się w ogóle nie być nią zainteresowany. Raz po raz zaśmiewał się ze słów Mai, a i ona dobrze bawiła się w jego towarzystwie.
- Wszystko w porządku? - zagadnął Joel swoją byłą dziewczynę, kiedy ta wszystkie zmysły skupiła na rozszyfrowaniu mapy.
- Yhm.
- Dlaczego wydaje mi się, że kłamiesz?
- Nie wiem. Naprawdę, wszystko w porządku.
- Trzymasz mapę do góry nogami…
- Och. Rzeczywiście. - Monika zreflektowała i odwróciła mapę, poprawiła potargane włosy i spojrzała na Joela. - Ale wszystko ok.
- Nie będę cię naciskał do zwierzeń. Byłoby to nawet dziwne, biorąc pod uwagę naszą przeszłość, ale… z Adamem to chyba powinnaś porozmawiać - poradził Joel.
- Nie chcę z nim rozmawiać. Najlepiej już nigdy - stwierdziła Monika i na rozwidleniu chciała skręcić w ścieżkę prowadzącą w prawo, ale Joel pociągnął ją za łokieć w lewo, a kiedy spojrzała na niego zdziwiona, wskazał mapę. Nie mylił się, przez nią mogli się zgubić. Dziewczyna stwierdziła, że jest zbyt roztrzepana, by prowadzić drużynę, więc oddała świstek papieru Joelowi, który z orientacją w terenie radził sobie znacznie lepiej niż ona.
- Wiesz, że gdybyśmy na arenie mieli prawdziwą broń, pozabijalibyście się?
- Nie tylko my. Wszyscy do siebie strzelali.
- Tak… Ale nikt nie mierzył w członka własnej drużyny - słusznie zauważył Joel.
- Gdybyś wiedział, czemu to zrobiłam, nie byłbyś taki zdziwiony.
- Może mnie oświecisz?
- Nie, nie. Nie chcę z tobą gadać na takie tematy. Powiedz lepiej, co u ciebie? - Monika zmieniła temat i uśmiechnęła się szeroko do Joela.
         Podczas gdy były chłopak streszczał jej swoje przygody od ich rozstania, ona kątek oka zerkała na chłopaka, który interesował ją w tej chwili. Nie wydawał się zazdrosny o członka Lawson, mimo iż praktycznie wisiała mu na ramieniu i chichotała z jego żartów. O co chodziło Adamowi? Najpierw z nią flirtował, zapraszał na randkę a nawet całował, a teraz całą uwagę poświęcał Mai? Cóż, jeśli do niej podbijał, to musiała mu powiedzieć, że przyjaciółka jej siostry jest niepełnoletnia.
- I tak to właśnie wygląda - zakończył Joel.
- Cieszę się, że możemy normalnie ze sobą porozmawiać. Zawsze uważałam, że dobra z nas para przyjaciół - podsumowała Monika, a Joel roześmiał się na te słowa i przyznał jej rację.
         Kilka metrów z tyłu Danny szeptem wdrażał Harry'ego w zawiłe stosunki międzyosobnicze w ich drużynie.
- Więc to Adam uświadomił jej, że kocha Joela, a potem zerwała z Joelem, bo stwierdziła, że lepiej pasują na przyjaciół, podczas gdy sama latała za tym całym Adamem, ale dzisiaj na laserowym paintballu chciała mu wydrapać oczy i najwyraźniej znowu leci na Joela? - spytał skonfundowany członek One Direction. - Siostra Maggie jest bardziej szalona niż myślałem. Opowiadałem wam, że kiedyś chciała mnie pozbawić genitaliów?
- CO?! - oczy Danny'ego zaświeciły z ekscytacji. - Jak to?
- Maggie miała mi towarzyszyć na balu, a jej siostra uraczyła mnie pogawędkę o "trzymaniu fiuta w spodniach".
- Twoja wyobraźnia cię ponosi - skwitował kolegę Jay. - Za dużo produktów do stylizacji loków wsiąknęło ci w skórę głowy.
- Kiedy to prawda! - zaparł się Harry.
- Nie wątpię, że Monica zagroziła ci kastracją, w razie gdyby coś stało się jej siostrze, ale twoje teorie odnośnie tego, że znowu leci na Joela są wyssane z palca.
- Czyżby? - spytał Danny Jones i wskazał byłą parę, idącą z przodu. Dobrze czuli się w swoim towarzystwie. - Widzisz tę zażyłość? Dotknęła jego ramienia. Wyobrażasz to sobie?! Na twoim miejscu nie traciłbym czasu.
- A teraz o co ci chodzi?
- Słyszałem to i owo o twojej Oldze, która z tobą zerwała i wyjechała z tą swoją organizacją walczyć o prawa obywatelskie dla wielorybów…
- Niezupełnie tym zajmuje się PETA - wtrącił Jay.
- Mniejsza o to! Jesteś wolny, młody, nie masz perspektyw… bierz się za swoją byłą! Teraz będzie łatwym łupem.
- Co ty mówisz, baranie? - spytał zbity z tropu Jay.
- No… The Wanted się rozpadło. Gdybyś miał dziewczynę, mogłaby ci osłodzić te chwile goryczy, które nastaną, gdy byli koledzy z zespołu będą robić kariery, a ty będziesz topić smutki w alkoholu i oglądać "Dumę i uprzedzenie"…
- Przysięgam, że coraz częściej wydaje mi się, że ty i Tom jesteście braćmi. - Jay ukrył twarz w dłoniach. -  Mówienie takich bzdur to jego domena.
- Skoro uważasz, że to bzdury, nic nie rób. I tak w wyścigu o jej serce startujesz na straconej pozycji…
- Jak to na straconej?! - uniósł się Jay.
- Zabrzmiało, jakbym trafił na twój słaby punkt. - Danny położył dłoń na ramieniu Jaya, odchrząknął i wyjaśnił. - Kiedyś ją zdradziłeś, więc musiałbyś wyjść z siebie, by choć zwróciła na ciebie uwagę. Oni mają łatwiej.
- A niby dlaczego?! - obruszył się Jay.
- Ech, naprawdę muszę mu to tłumaczyć? - Danny spojrzał na Harry'ego, a ten wzruszył ramionami, bo sam nie wiedział, o co szalonemu członkowi McFly chodzi. - Joel ma dobre serce, a Adam ładną buźkę. Ty masz…
- Ja mam jaszczurkę! - wyrwało się Jayowi, a kiedy zdał sobie sprawę, jak głupio to zabrzmiało, odchrząknął. - Gdybym nie miał nic do zaoferowania, Monica nigdy nie zwróciłaby na mnie uwagi. A jednak tak się stało.
- Proszę cię, kiedy to było? Sto lat temu? Była młoda, głupia, dopiero przyjechała do Londynu i zapewne poleciałaby nawet na Eda Sheerana.
         Harry zmarszczył brwi i spojrzał na Danny'ego. Zaczynał rozumieć, o co tu chodzi. Członek McFly chciał sprowokować Jaya i najwyraźniej mu się to udawało.
- Gdybym chciał, mógłbym zwrócić na siebie uwagę Monici - powiedział Jay robiąc minę obrażonego dzieciaka.
- Nawet kiedy oni są tuż obok? - Jones wskazał Joela i Adama, zajętych rozmową z dziewczynami.
- Nawet.
- Wiesz, nie bez powodu my idziemy tutaj w męskim gronie, a oni zagadują niewiasty… - kontynuował podpuszczanie kolegi Danny.
- Założę się, że gdy tylko podejdę do Brukselki, znaczy do Monici, uda mi się zwrócić jej uwagę.
- Cóż, ty to zaproponowałeś. - Danny wzruszył ramionami i udał, że łaskawie zgadza się na zakład. Przegrany miał wstawić na twittera swoje nagie zdjęcie, więc stawka była wysoka.
         Jay strzelił kostkami i ruszył do przodu, by przerwać konwersację Moniki z jej byłym.
- … prawie nabawiłem się przez to zapalenia płuc - zakończył opowieść Joel.
- Nie moja wina, że hydraulika w kamienicy była spartaczona. To pewnie robota Nicka, więc w sumie nic dziwnego…
         Loczek ryknął śmiechem na te słowa swojej byłej, która spojrzała na niego jak na idiotę.
- Coś się stało? - spytała.
- Jesteś taka zabawna!
- Zgadzam się, ale nie wiesz dokładnie, o co chodzi w tej historii - słusznie zauważył Joel.
- Och, bo to jeden z waszych sekrecików, tak? - spytał McGuiness, marszcząc brwi, a Monika buchnęła śmiechem i grzmotnęła go w ramię.
- Przez chwilę pomyślałam, że jesteś zazdrosny. Przypomniałam sobie nawet, jak to po osiemnastce mojej siostry malowaliśmy wspólnie ściany w kamienicy, które zniszczyliśmy. Zachowywaliście się co najmniej dziwnie - wspominała Monika.
- Ty nie zachowywałaś się lepiej. Byłaś tak roztrzęsiona, że prawie spadłaś z drabiny - przypomniał Joel. - Gdybym cię wtedy nie złapał, mogłabyś się połamać.
- A pamiętasz, jak pokazałem ci swoją jaszczurkę? - spytał Jay, a dziewczyna rozpłakała się ze śmiechu.
         Chłopacy do niej dołączyli i dopiero to wzbudziło zainteresowanie Adama, który zaczął się przypatrywać swojej byłej. Maja widząc, że jej towarzysz odpłynął gdzieś myślami, udała się szukać towarzystwa Harry'ego, który rozmawiał z Dannym. Kiedy jednak członek McFly zauważył, że Adam został sam, wystrzelił do niego jak z procy.
- Obstawiamy, który z nich ją zaliczy - powiedział bez ogródek.
- CO TAKIEGO?! - spytał zszokowany brunet, a piosenkarz go uciszył.
- Człowieku, nie unoś się tak. Stawiam na Joela, a Harry jest za Loczkiem. Dziewczyny nie zapytam, bo to… dziewczyna. No a ty? Stawka sto funtów.
         Adam nie odpowiedział, czy wchodzi w zakład, tylko przyspieszył, by dogonić Monikę w towarzystwie swoich dwóch byłych.
- Wydaje mi się, że złość ci przeszła. Możemy porozmawiać? - zapytał.
- Nie - odpowiedziała lakonicznie i uwagę skupiła na Jayu i Joelu.

*

- Kto by pomyślał, że mimo uszczuplonego składu wygramy? - rzucił w eter Louis, kiedy drużyna czerwonych dotarła do wskazanego przez Toma pensjonatu w leśnym zaciszu. - Choć było gorąco. Przysięgam, że jak Tom zaczął mi wyrywać artefakt, to trochę popuściłem.
         Czekali właśnie na zakwaterowanie. Staruszka prowadząca pensjonat była dość wiekowa i poruszała się strasznie wolno. W końcu wróciła do zebranych z kilkoma kluczami do pokoi w dłoniach.
- Dwie sypialnie małżeńskie i jedna trójka - oznajmiła kobieta, spoglądając na Kubę, który wydał jej się chyba najbardziej godny zaufania, bo to jemu wręczyła klucze.
- Ciekawe, która drużyna według Toma miała wygrać, że zarezerwował akurat takie pokoje - zastanawiał się na głos Andy.
- Tylko to było wolne, skarbeńku - oświadczyła starsza pani.
         Cóż, przynajmniej Tom nie był tak złośliwy, jak się spodziewali. Czekało ich wyjaśnienie, w jaki sposób spędzą tę noc.
- To jak śpimy? - spytał Ryan, zerkając na swoją dziewczynę. - Bierzemy małżeńską, żonko?
- To chyba najlepsze rozwiązanie - podchwycił Louis. - Pary do małżeńskich, a ja, Andy i Kuba zajmiemy pokój trzyosobowy.
- Ja i Max zerwaliśmy, więc odpada - obwieściła beznamiętnie Karolina, wywołując poruszenie.
- Więc ja wezmę z tobą sypialnię małżeńską - stwierdziła Luiza. - A wy już się podzielicie jak chcecie.
         Zanim ktoś zdążył zaoponować, blondynka wyrwała osłupiałemu Kubie klucz i podążyła za właścicielką pensjonatu na górę. Za rękę ciągnęła Karolinę, która musiała jej wszystko opowiedzieć. Przyjaciele słyszeli kłótnię Maxa i Karoliny, ale nikt nie spodziewał się, że zakończy się ona zerwaniem. Wszystko wskazywało na to, że było to zerwanie na dobre.
         Kiedy Luiza i Karolina znalazły się w sypialni małżeńskiej, blondynka musiała poznać szczegóły.
- Kochana! Tak mi przykro… A może mam ci gratulować? Jestem rozdarta… Ale jak to? Co się stało? Przesadził, wiem… Ale czy to ostateczne? A może macie ciche dni? Spodziewałam się tego… Cholera… To jak?
- Już nawet nie wiem, o co pytałaś - westchnęła ciężko Karolina, rzucając się na łóżko.
         Przyjaciółka położyła się obok niej.
- Więc… zerwałaś z nim - powiedziała powoli.
- Tak.
- Na dobre?
- Tak. Od dawna się na to zanosiło. Gdybyśmy byli razem dłużej, myślę, że moglibyśmy się znienawidzić.
- Czasem rzeczywiście lepiej rozstać się pokojowo. Jak Max to przyjął?
- Chyba z ciężkim sercem, nie jestem pewna. Podejrzewam, że nadal miał nadzieję, ale nie dałam mu złudzeń. Za kilka dni wylatuje do Stanów, nie chcę, żeby myślał, że jeszcze będziemy razem. Powinien korzystać z życia - wyznała Karolina.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? Żeby korzystał z życia? - spytała Luiza.
- Chcę, żeby był szczęśliwy, nadal mi na nim zależy. Tyle przeszliśmy… Jestem pewna, że to była miłość, ale ostatnimi czasy jego zazdrość stała się gwoździem do trumny. To, co mówił podczas dzisiejszej zabawy… Wstępuje w niego jakiś demon, gdy robi się zazdrosny.
- Na jego obronę powiem, że dla postronnego obserwatora naprawdę wyglądasz z Kubą na kogoś więcej niż tylko przyjaciół. Nawet Dotty to zauważyła.
         Karolina zamilkła na chwilę i zamyśliła się głęboko.
- Wiesz, że nigdy bym nie zdradziła Maxa. Kobiety są inne niż mężczyźni. Powinien ufać, że nie ma powodów do zazdrości.
- Z twojej strony. Ale Kuba? To już inna sytuacja. Widziałaś jego minę, kiedy powiedziałaś w holu o zerwaniu? - Luiza spojrzała na Karolinę, ale ta pokręciła głową. - Osłupiał bardziej niż ja. Myślę, że do końca się z ciebie nie wyleczył.
- Nie wiem, być może - przyznała Karolina. - Ale nie zerwałam z Maxem, by być z Kubą. Choć to świetny chłopak, jesteśmy przyjaciółmi. Wiedziałam o jego uczuciach do mnie, ale wybrałam Maxa.
- I co z tego masz? - westchnęła Luiza i przytuliła się do przyjaciółki. - Przykro mi, że tak to wyszło.
- Mnie też. Ale lepiej się stało, że już się nie krzywdzimy. Ja będę miała czas, by zająć się pracą w teatrze, a Max będzie robił karierę aktorską. W końcu jest do tego stworzony.
         Zapanowała chwila ciszy.
- Szkoda, że ty i Monia nie możecie znaleźć kogoś takiego jak Ryan. Naprawdę wam tego życzę.
- Nie każda ma tyle szczęścia co ty - zachichotała Karolina. - Ale może i na nas czeka gdzieś książę na białym rumaku.
- Na jakim rumaku? Samochód wystarczy! - roześmiała się Luiza, a Karolina do niej dołączyła.
         Drzwi otworzyły się i stanął w nich Ryan.
- Macie tu coś nazbyt wesoło. Czy dziewczyny po zerwaniu nie powinny wypłakiwać się w poduszkę?
- Nie, jeśli zerwanie było dobrą decyzją - odpowiedziała swojemu chłopakowi Luiza. - Dlaczego wchodzisz bez pukania? A gdybyśmy były nagie?
- Na to liczyłem - uśmiechnął się blondyn, ale po chwili zdał sobie sprawę z gafy. - Znaczy… liczyłem, że ty będziesz naga, a Karolina ubrana.
- Dobra, dobra, książę. Nie tłumacz się, bo się pogrążasz - westchnęła Luiza. - Wyjaśniliście sprawę z pokojami?
- Tak, ja, Andy i Max weźmiemy trójkę na końcu korytarza, a naprzeciwko was będą spali Louis i Kuba.
- Ale chyba jeszcze nie idziemy spać, co? Jeszcze dwudziestej nie ma. - Luiza spojrzała na Karolinę. - A nam by się przydał jakiś drink, no nie?
- Sama się sobie dziwię, ale… chętnie się napiję - przyznała szatynka. - Tylko gdzie tu jest jakiś bar?
- Właśnie w tej sprawie przychodzę - przyznał Ryan. - Mamy dwie opcje: idziemy pod halę z paintballem, gdzie obozują Tom i Kelsey ze swoimi drużynami albo rzucamy się na barek w pensjonacie.
- Nie jestem pewna, czy takowy tutaj mają…
- Więc sprawa rozwiązała się sama. Stąd do obozowiska "Niebieskich" i "Żółtych" mamy piętnaście minut, więc spokojnie wrócimy, nawet po ciemku.
- Ale… skąd pewność, że oni mają alkohol? - spytała Karolina. - Chyba prędzej nasza gospodyni coś znajdzie w swoich zapasach.
- Jestem pewien, że Tom wziął zaopatrzenie dla swoich, jeśli wiecie, co mam na myśli. - Ryan znacząco poruszał brwiami, a dziewczyny się roześmiały.
- W porządku, idziemy! - podekscytowała się Luiza. - Nie przeszkadza ci to? - zerknęła na Karolinę, by się upewnić.
- Nie zamierzam unikać Maxa tak jak Monica Adama, jeśli o to ci chodzi.
- Możesz być spokojna, on i tak nie idzie. Powiedział, że wcześniej się położy.
- Tym lepiej dla nas - skwitowała Luiza. - Powinniście trochę pobyć z dala od siebie, by oswoić się z zerwaniem. Wtedy będziecie mogli być przyjaciółmi i wszyscy będą szczęśliwi.
         Karolina pokiwała głową. Na razie do szczęścia było jej daleko, ale Luiza miała rację. Musiała trochę czasu spędzić bez Maxa. Kto wie, może wyjdzie jej to na dobre?

*

         Siostra Natha podejrzliwym wzrokiem spoglądała na Toma i Kelsey, którzy usadowili się na rozkładanych krzesłach przed dwoma wojskowymi namiotami.
- Coś mi się zdaje, że to było ukartowane - stwierdziła, mrużąc oczy. "Niebiescy" zajęli drugie miejsce, a "Żółci" trzecie, bo tylko w taki sposób wasza dwójka mogła być razem, bo te namioty są tuż obok siebie.
- Tak chciał los - oświadczył śmiertelnie poważnie Tom.
- Tak, tak samo jak twoje cholerne losowanie warstwowe - prychnął Nath.
- Ty akurat nie narzekaj, młody. Trafiłeś do drużyny w doborowym towarzystwie.
- Nie narzekam, ale cała sprawa od początku do końca mi śmierdzi. - Nath objął swoją dziewczynę od tyłu i cmoknął ją w szyję, a ta zachichotała, bo ją połaskotał.
- Jak ci się nie podoba, zawsze możesz złapać stopa do Londynu - podpowiedział Tom. - Sajonara!
- Nie obruszaj się tak. Po prostu o mały włos a twoja zabawa nie skończyła się jakąś bójką. Karolina i Max się pokłócili a moja siostra i Adam wystrzelali w siebie tyle laserowych wiązek, że ich drużyna spadła na ostatnie miejsce - zauważyła Madzia.
- Spadła? A wcześniej to może my byliśmy na ostatnim? - prychnął Zayn.
- Skoro musisz wiedzieć, to tak - zachichotał Liam.
- Skoro ty musisz wiedzieć, to dzięki mnie znaleźliśmy telefon, którym mogliśmy was podsłuchiwać. To był nasz klucz do zwycięstwa - oświadczył z dumą Zayn.
         Krótka kłótnia odnośnie tego, kto przegrałby, gdyby nie samobójcze strzały Moniki i jej byłego została przerwana przez pojawienie się gości.
- Ktoś nadciąga z oddali - zauważył Tony. - To chyba pensjonariusze.
- A ci czego tu szukają? - prychnął Tom. - Dostali najlepszą miejscówkę za zwycięstwo, a i tak lgną do nas jak ćmy do światła.
- Bo tutaj jest najlepsza zabawa - zauważyła Kelsey i pocałowała swojego chłopaka w usta.
- Ty nie bądź taka milutka, Kels. Nie zapomnę o naszym zakładzie. Moja drużyna zajęła wyższe miejsce, więc mogę jeść chilli, ile zechcę, a ty zagrasz w moim filmie! - Szyderczy śmiech dotarł do uszu "Czerwonych", którzy dołączyli do przyjaciół.
- Jeśli przyszliście chełpić się zwycięstwem, to lepiej tego nie róbcie - poprosił Siva. - Ubolewam, że nie mam ze sobą moich przyborów do włosów.
- Spokojnie, nikt tu nie będzie się chełpił - zapewnił Louis. - Przybywamy w pokoju!
- Przybywacie, bo myślicie, że Tom ma alkohol - westchnęła Kelsey. - Ale nie ma, zapewniam was.
- Co? - spytał zniechęcony Andy. - Ale… jak to… Tom bez alkoholu?
- Zapomniałem! Skrzynkę browarów upchnąłem do namiotu przy domku nad jeziorem.
- Więc przegrani mają alkohol? - spytał zrezygnowany Niall.
- Jeśli go znajdą. Jest dobrze zakamuflowany, więc nie wiem, czy go w ogóle znajdą.
- Proszę cię. McGuiness wszędzie wywącha procenty - zachichotał Nath.
- W sumie masz rację. A i moja siostra może potrzebować czegoś mocniejszego, by zasnąć w towarzystwie trzech swoich byłych - dodała Madzia.
- Nie bójcie się, nie pójdziecie spać o suchym pysku - zapewniła Luiza.
         Wszyscy spojrzeli na nią zaintrygowani, a ona ściągnęła plecak, z którego wyciągnęła dwie butelki whisky.
- Ta dam!
- Tym się mamy napić? - prychnął Tom. - Dwadzieścia jeden osób?
- Bo twoje piwa byłyby lepsze - odcięła się Luiza. - Zresztą, Karola ma jeszcze dwie butelki. Jakoś to będzie. W końcu nie wszyscy są pełnoletni, no nie?
         Blondynka znacząco spojrzała na Jess, Kathy i Alex.
- Hej, w sierpniu mam osiemnastkę! - zaparła się siostra Natha.
- No właśnie, młoda. A mamy marzec - zwrócił jej uwagę starszy brat.
- Skąd macie te butelki? - spytał zdziwiony Ryan.
- Od właścicielki pensjonatu. Poszłyśmy zapytać i okazało się, że mają tam barek - wyjaśniła Luiza. - No i zrobiłyśmy zrzutkę. Swoją drogą, będziemy musieli się rozliczyć.
         Wszyscy się roześmiali. Zapanowała miła atmosfera. Śmiali się, dzielili butelką, żartowali, zajadali przekąski przygotowane przez Toma, nabijali z Sivy, który opędzał się od owadów… To był naprawdę miły wieczór.
- Myślicie, że przegrani są już na miejscu? - zagadnął Kuba po dwudziestej pierwszej.
- Powinni być, jeśli Brukselka nie wzięła się za odczytywanie mapy - zachichotał Tom, który miał już wzięte, więc gadał większe głupoty niż normalnie. - Ale jak zginą, to będzie mi jej brakować. I McGuinessa trochę też.
         "Czerwoni" jakiś czas później zebrali się, by wrócić do pensjonatu przed dwudziestą drugą.
- A co to? Cisza nocna dla dzieci? - prychnął Tom.
- Nie, ale właścicielka jest tak stara, że lepiej… - zaczął Ryan, ale Luiza zasłoniła mu usta ręką, zanim powiedział o słowo za dużo.
- Tak więc musimy wracać.
- A dlaczego Max z wami nie przyszedł? - spytał Siva, a "Czerwoni" się zmieszali.
         Wszyscy spojrzeli wyczekująco na Karolinę, która ciężko westchnęła.
- Zerwaliśmy i musiał to przetrawić - oświadczyła w końcu bez owijania w bawełnę.
- O Boże… - wyrwało się Tomowi.
- Nie przejmuj się tak, wyjdzie to nam na dobre. On wyjeżdża lada dzień do USA, a ja… - zaczęła Karolina, ale Tom pokręcił żywiołowo głową.
- To nie to. Z DROGI, BĘDĘ ZWRACAŁ!
         Parker minął wszystkich i pognał za namiot, by zwymiotować. Po chwili wrócił i wyglądał znacznie lepiej, najwyraźniej mu ulżyło.
- Jezu, co to za sikacza ta babcia w pensjonacie rozprowadza. Prawie mi układ pokarmowy rozsadziło - stwierdził i usadowił się koło Kelsey. Chciał ją pocałować, ale się odsunęła.
- Temu panu już dziękujemy.
- Oto co otrzymujesz za chęć zapewnienia dobrej zabawy wszystkim. Niewdzięcznicy!
         Tom zaczynał świrować, więc Kelsey poszła go położyć w namiocie, mimo iż się opierał.
- Będzie trzeba porozmawiać o tym, gdzie nocujemy - zauważył Tony i spojrzał na Irene, która lekko z boku dyskutowała cały czas z Kathy i Alex. Czując na sobie spojrzenie chłopaka w takim kontekście, spłonęła rumieńcem i odwróciła wzrok.
- Ja na pewno nie śpię w namiocie z Tomem - stwierdził Nath.
- Przykro mi, braciszku, ale porządek musi być. Najlepiej będzie, jeśli wasza drużyna trzyma się razem do końca, a my weźmiemy ten mniej śmierdzący namiot - zauważyła Jess. Uśmiechnęła się zwycięsko. To była jej zemsta za to, że brak nie pozwolił jej pić alkoholu.
         Przez chwilę obie drużyny się spierały, gdzie spać. Czerwoni wykorzystali to, pożegnali się i ruszyli do pensjonatu. Alex i Kathy wpatrywały się w Irene wyczekująco.
- Hmm… - zamyśliła się dziewczyna. - Myślicie, że Maja daje radę z siostrą Maggie?
- Nie zmieniaj tematu! - warknęła Alex.
- Przecież chwilowo o niczym nie mówiłyśmy - zauważyła Kathy.
- Nie pomagasz!
- Ale o co chodzi? - zdziwiła się Irene.
- Zmieniasz się w buraka, ilekroć Tony na ciebie spojrzy.
- Przykro mi, ale nie panuję nad tym.
- To zapanuj, bo to dość żenujące - poradziła Alex. - A wiem coś o żenadzie. Ugania się za mną Ricky Marks.
- I to z powodzeniem - zachichotała Kathy.
- To był tylko jeden pocałunek! Czy do końca życia będziecie mi to wypominać?
- Tak, jeśli nie przestaniesz zapędzać Irene w kozi róg. Przez ciebie czuje się niezręcznie.
- Dzięki, Kathy, ale przyzwyczaiłam się do temperamentu Alex - westchnęła Irene. - Dam sobie z nim radę.
- Z czym? - spytał Tony, który dołączył do dziewczyn. - Co tak siedzicie na uboczu?
- Eee… no… po prostu… tak się zastanawiamy… - próbowała wydusić z siebie Irene.
- Nad czym się zastanawiacie?
- Jak żyć - odpowiedziała za przyjaciółkę Alex. Tony roześmiał się i odszedł na swoje miejsce. Irene spuściła głowę. - Uratowałam cię przed kolejnym ośmieszeniem, ale chyba powinnaś z nim porozmawiać - poradziła Alex.
- Nie będę o niczym z nim rozmawiać - zaparła się Irene. - Czy ty gadałaś z Liamem? Albo z Rickym Marksem? A jak w czwartej klasie podkochiwałaś się we włochatym Stevie, to czy mu o tym powiedziałaś?
- To co innego!
- Niby dlaczego? Nie mam dość śmiałości, by dawać komuś do zrozumienia, że mi się podoba. Powzdycham sobie, poczerwienię się trochę i mi przejdzie. Zawsze z czasem przechodzi. - Irene spojrzała na Tony'ego, który właśnie zaśmiewał się z jakiegoś żartu wypowiedzianego przez Natha.
- Ja cię doskonale rozumiem - przyznała Kathy.
- Nie kłam! Masz chłopaka, więc nie jesteś obiektywna - prychnęła Alex.
- Ale jestem najbardziej nieśmiała z wszystkich Wrednych Zalotek, więc wiem, co mówię. Zawsze siedziałam cicho, bo bałam się odrzucenia. Z Samem jednak czułam się tak swobodnie, że… jakoś samo wyszło.
- Nie każda z nas ma tyle szczęścia - westchnęła ciężko Irene. - Tony i Maggie mają za sobą skomplikowaną przeszłość, więc nawet gdybym chciała uczynić jakiś krok…
- Nie wykręcaj się w ten sposób - poprosiła Alex. - Tony ruszył dalej ze swoim życiem, nie czeka na Meggs.
- Skąd możesz to wiedzieć? - spytała z ciężkim sercem Irene.
- To widać. Popatrz, jak swobodnie czuje się w towarzystwie jej i Natha. Myślę, że byłby szczęśliwy, gdybyś zwróciła na niego uwagę.
- Wow, Alex. To chyba najmilsza rzecz, jaką mi kiedykolwiek powiedziałaś - roześmiała się Irene.
- Czasami mi się zdarza. Bo wiesz, cieszę się szczęściem Maggie i twoim Kathy też, ale fajnie byłoby, gdyby wszystkie Wredne Zalotki znalazły sobie jakiś chłopaków.
- Liam siedzi kawałek dalej. Zawsze możesz startować - zachichotała Irene a przyjaciółki jej zawtórowały.
         Tego wieczora nie rozmawiały już o chłopakach. Zbliżyły się do reszty rozentuzjazmowanej gromadki i rozmawiali jeszcze do późna. Chrapanie Toma z namiotu wywołało niejeden żart, przez co bawili się wyśmienicie. Około północy jednak, wymęczeni zabawą na arenie i świętowaniem, położyli się spać.
         Na zewnątrz namiotu, przy dogasającym ognisku pozostali tylko Madzia i Nath, przytuleni i zamyśleni.
- Widziałaś? - ożywił się nagle chłopak, wskazując na niebo.
- Spadająca gwiazda!
- To chyba odblask światła - roześmiała się dziewczyna.
- Możemy udawać, że jednak spadająca gwiazda?
- Pewnie. Ale dlaczego?
- Właśnie pomyślałem życzenie i bardzo chciałbym, żeby się spełniło.
- O czym sobie pomyślałeś? - Madzia spojrzała zaintrygowana na swojego chłopaka.
         Roześmiał się szczerze i cmoknął ją w policzek.
- Nie mogę powiedzieć, bo się nie spełni.
         Przez chwilę przekonywała go, by się wygadał, ale był nieugięty. Dała sobie spokój, bo dobrze wiedziała, czego mógł sobie życzyć. Było to również jej marzenie - żeby rzeczy zawsze układały się tak wspaniale jak w tej chwili, kiedy trzymał ją w ramionach pod gwiazdami w ciepłą wiosenną noc.
- Myślisz, że moja siostra bawi się choć w części tak dobrze jak ja? - spytała Madzia, spoglądając na swojego chłopaka.
- Myślę, że lepiej nie psuć tej chwili rozmową o niej. - Nath pocałował delikatnie swoją dziewczynę, ale na pocieszenie dodał. - Na pewno sobie poradzi, jak zawsze.
         Nastolatka pokiwała głową twierdząco. Wiedziała, że Nath miał rację, więc całą swoją uwagę skupiła na cieple jego ramion, które szczelnie otulały ją w uścisku. Ognisko tliło się już małym ogniem, więc w końcu dogasili je i udali się spać.
         Tom gadał przez sen coś o mutantach i przebierał nogami, jakby uciekał. Pozostali oddychali miarowo i równo, na pewno już spali.
- Myślisz o tym co ja? - spytał Nath, łapiąc Madzię w objęcia i namiętnie ją całując.
- Na to nie licz - zachichotała dziewczyna, a widząc smętną minę chłopaka, dodała. - Nie dzisiaj. Nie tutaj.
         Poprawiła mu humor tą obietnicą. Oboje zasypiali z uśmiechami na ustach. Ich łóżka były blisko siebie, więc gdy Madzia w ciemności wyciągnęła rękę w stronę posłania Natha, napotkała jego rękę i czuła jak bardzo jest szczęśliwa.

*

         Drużyna zielonych dotarła na miejsce swojego obozowiska zgodnie z obliczeniami Toma. Słońce już zaszło, pod koniec musieli świecić sobie latarkami pod nogami. Droga obfitowała dla nich w wiele wrażeń. Monika szła przodem z dwoma swoimi byłymi, z których jeden podjudzony przez Danny'ego próbował roztoczyć swój urok, by udowodnić, że mógłby zwrócić na siebie uwagę. Za trójcą podążał zamyślony Adam i trajkoczący do niego Danny, a z tyłu pochodu Maja dyskutowała z Harrym, jakby byli starymi dobrymi przyjaciółmi. W trasie Jay dwa razy podskoczył przerażony cieniem za drzewami, ale okazało się, że to Danny Jones "odcedzał kartofelki", co sam obwieścił wszem i wobec. Joel dobrze radził sobie z mapą, więc nigdzie nie zabłądzili, ale kiedy ściemniło się na tyle, że musieli wyciągnąć latarki, Adam postanowił wkroczyć do akcji.
- Zastąpię cię, stary - zwrócił się do Joela.
- Nie, nie trzeba. Znam się na mapach.
- Nie wątpię, ale cały czas chichoczesz, więc boję się, że nieumyślnie skręcisz w złą ścieżkę, a słońce prawie zaszło…
- Nie martw się brachu, trzymam rękę na pulsie - zapewnił Joel i odwrócił się do Moniki.
- Uuuu… ktoś tu jest zazdrosny - szepnął Adamowi Danny.
- Gdzie ty tu dostrzegasz zazdrość? Po prostu martwię się, że noc spędzimy w jakimś rowie.
- Tak, wmawiaj to sobie dalej. Zastanowiłeś się już, na kogo stawiasz pieniądze?
- Mówiłem ci, że nie bawię się w takie gry - westchnął Adam.
- W porządku. Zasady się trochę zmieniły, gdybyś chciał wejść do zakładu. Harry stawia jednak na Joela, a ja na Jaya. Jest bardziej zdesperowany i myślę, że w zaistniałej sytuacji może mu to pomóc…
         Adam dalej nie słuchał roztrzepanego znajomego. Dalszą drogę do domku nad jeziorem przemilczał. Kiedy po dwudziestej weszli na polanę przy posiadłości Maxa, było już zupełnie ciemno. Widać było, że domek jest w renowacji, dodatkowo cały otoczony był płotem z drutu, więc przed nim Tom rozstawił duży namiot wojskowy, w którym mieli spać przegrani.
- Nie ma zasięgu - westchnęła Maja, zerkając na swój telefon. - Chciałam dać dziewczynom znać, że żyjemy.
- W domu jest jedno miejsce, gdzie złapiemy zasięg - wyjaśniła Monika. - Pójdę z tobą.
- Czy to nie jest niebezpieczne? - spytał Adam. - Domek jest remontowany…
- No i? - spytała opryskliwie Monika.
- A jeśli coś spadnie wam na głowę?
- Nie przesadzaj z tą troską - zachichotał Jay. - Dla pewności pójdę z nimi.
         Adam spojrzał na Loczka zdziwiony.
- A… po co?
- W razie gdy by coś miało spaść im na głowę.
- Tak, poczują się o wiele bezpieczniejsze - prychnął brunet.
         Maja się podekscytowała. Jay zawsze był jej ulubionym członkiem The Wanted, więc każde dodatkowe chwile spędzone w jego towarzystwie były dla niej jak dar niebios.
- To bardzo miłe z twojej strony, Jay - oświadczyła Monika. - Miło, że ktoś się tutaj troszczy o dwie kobiety w drużynie.
- Chciałbym nadmienić, że to ja zwróciłem uwagę na niebezpieczeństwo - zauważył Adam. 
         Jay spojrzał na niego z politowaniem.
- Tak, wmawiaj to sobie dalej!
         Podczas gdy Adam próbował wszystkim przypomnieć, że to on pierwszy zwrócił uwagę na niebezpieczeństwo, Jay już towarzyszył Monice i Mai w drodze do domku Maxa.
- TO MY OBEJRZYMY, JAK SPRAWA Z NOCLEGIEM WYGLĄDA! - zawołał za nimi Danny i wbiegł do namiotu wojskowego. - Zamawiam górną pryczę!
         Joel spojrzał na Adama porozumiewawczo i oboje zaśmiali się z zachowania członka McFly. Tym bardziej, że po wejściu do namiotu okazało się, że nie ma piętrowych łóżek. Danny Jones stał jednak z uśmiechem na twarzy, a w jego nogach leżała skrzynka z piwem.
- Tom zrobił nam chyba prezent - odezwał się rozentuzjazmowany. - Znalazłem pod łóżkiem.
         Harry, Joel i Adam rzucili swoje rzeczy na pierwsze z brzegu polówki.
- Czy to oznacza imprezę? - Członek One Direction znacząco poruszał brwiami.
         Maja i Monika weszły do namiotu odeskortowane przez Jaya.
- Wszystko miałem pod kontrolę - oznajmił Loczek. - Pozostali już wiedzą, że dotarliśmy na miejsce i nikomu nic nie spadło na głowę - mówiąc to spojrzał na Adama, który pokręcił głową i odetchnął ciężko.
- Danny znalazł piwo - wyjaśnił, widząc pytające spojrzenie Moniki.
- To widzę. Ale co wy zamierzacie z tym zrobić? Wypić?
- No a jakże! - podekscytował się członek McFly.
- Halo! A co z niepełnoletnią? - Monika wskazała na Maję, która wzruszyła ramionami.
- Ja nie mam nic przeciwko piciu piwa. To dla mnie nie pierwszyzna.
         Rudowłosa ukryła twarz w dłoniach.
- Jak chcecie. Nie mam siły się z nikim spierać.
- Więc postanowione! - ucieszył się Harry. - Możemy zagrać w butelkę!
- Jesteś głupszy niż myślałem. - Jay uderzył się otwartą dłonią w czoło. - Jest nas pięciu chłopa, a ty chcesz grać w butelkę? Zresztą, Maja jest niepełnoletnia.
- To całować można się od osiemnastu lat?! - spytała obruszona nastolatka, a Jay się roześmiał.
- Nie, ale… lepiej trzymajmy się od tej gry z daleka. Jeszcze komuś wzburzy krew w żyłach, nie? - Loczek spojrzał znacząco na swoją byłą i mrugnął do niej oczkiem. Pamiętał doskonale, jak kiedyś podczas gry w butelkę na przekór losowi za każdym razem natrafiali nawzajem na siebie. To były początki ich miłości, które teraz wydały mu się tak odległe, kiedy Monika machnęła ręką.
- To było tak dawno… Ale rzeczywiście pomysł głupi. Jak wszystko, co mówi Harry.
- Hej! - bronił się chłopak.
- Lepiej się nie stawiaj - poradził Danny. - Jak pokaże pazurki to da nam popalić jak Adamowi na arenie.
- Ja też kilka razy w nią strzeliłem - zauważył brunet.
         Monika zignorowała to, że znowu stała się tematem dyskusji.
- Ja śpię w domku - oznajmiła. - Remont w środku się prawie zakończył. Maja może do mnie dołączyć, jeśli chce.
- A ja mogę? - spytał Jay zalotnie, a ona pacnęła go w ramię.
- Co ci dzisiaj jest McGuiness? Zachowujesz się, jakbyś próbował do mnie podbijać.
         Chłopak się zmieszał.
- Co? Ja? Hehe… Wydaje ci się tylko…
- Mniejsza. To jak, Maja? Śpimy w domku? - Monika spojrzała wyczekująco na przyjaciółkę swojej siostry, która przełknęła głośno ślinę.
         Nie ekscytowałaby jej noc w namiocie, ale wolała zostać z chłopakami, szczególnie w towarzystwie Jaya. Zresztą, Monika była zbyt nieobliczalna. Nastolatka jednak nie chciała urazić rudowłosej, więc wymyśliła wymówkę.
- Trochę się boję, że coś spadnie mi na głowę…
- Prędzej ten namiot wygląda mi, jakby miał wam się zawalić na głowę - oznajmiła Monika. - Jeśli Tom go rozkładał, to aż się boję. No ale dobra, nie będę nikogo zmuszać. Idę zobaczyć, czy w domku jest bieżąca woda.
         Wszyscy zajęli się sprawdzaniem rzeczy przygotowanych dla nich przez Toma. Niektóre rzeczywiście były przydatne, ale inne wydawały się znaleźć w spakowanych plecakach przypadkiem.
- Czy to żyłka wędkarska? - spytał zdziwiony Harry.
- Chyba po to, żebym się na niej powiesił, gdy doprowadzicie mnie na skraj załamania - zachichotał Danny.
- Albo po to, żebyśmy my udusili ciebie - zwrócił uwagę Jay. - A to spray na owady? - spytał, unosząc w powietrze butelkę.
- Raczej lakier do włosów - roześmiał się Joel. - Chyba Tom spodziewał się, że to Siva przegra.
- Jak my wszyscy - westchnął Jay. - Skąd mieliśmy wiedzieć, że strzały do członków własnej drużyny też się liczą.
         Loczek obejrzał się, by rzucić znaczące spojrzenie Adamowi, ale jego już nie było. Podążył za Moniką, by z nią porozmawiać. Był pewien, że kiedy zapędzi ją w kozi róg i znajdą się sam na sam, będzie musiała go wysłuchać.
         Znalazł ją w łazience na piętrze, gdzie siłowała się z kurkiem przy kabinie prysznicowej.
- No cholera, wody nie ma! - warknęła pod nosem.
- Lubię, kiedy mówisz sama do siebie. Jesteś wtedy w stu procentach sobą - wyznał chłopak, a ona podskoczyła i grzmotnęła głową w karnisz.
         Rozmasowała bolące miejsce i stanęła twarzą w twarz ze swoim byłym.
- Teraz już wiem, dlaczego to miejsce może być niebezpieczne - oznajmiła. - Możesz mnie przepuścić?
         Próbowała wyminąć Adama, ale zagradzał jej drogę i tylko odbijała się od jego klatki piersiowej. Zrezygnowała więc z wysiłków.
- Porozmawiamy?
- Chyba nie mamy o czym…
- Chyba jednak mamy - przerwał jej. - A przynajmniej ja mam. Będę wdzięczny, jeśli mnie wysłuchasz.
         Monika wzruszyła ramionami i przysiadła na zamkniętej muszli klozetowej. Ręką dała byłemu chłopakowi znać, że może zacząć.
- Mam dosyć zabawy w kotka i myszkę. Odkąd przyjechałem do Anglii robimy to w kółko, żremy się ze sobą, flirtujemy, próbujemy być przyjaciółmi i tak w kółko. Ilekroć próbuję poczynić jakiś krok, by wyjść z tej sfery przyjaźni, ty uciekasz, obrażasz się albo mnie atakujesz. O ile moje intencje są jasne, to mam wątpliwości, czy ty sama wiesz, czego chcesz - wyrzucił z siebie jednym tchem. Zaczął krążyć po łazience, ale odpowiedź ze strony Moniki nie nadchodziła. - Czego chcesz? Wrócić do Jaya? A może do Joela? Byłoby mi łatwiej, gdybyś powiedziała wprost, a nie próbowała wzbudzić moją zazdrość flirtując ze swoimi byłymi pod moim nosem po tym jak się całowaliśmy.
- Cóż, to ty mnie pocałowałeś - poprawiła go Monika.
- Znowu wymijająca odpowiedź… Ja przez ciebie oszaleję! - Adam złapał się za głowę i odwrócił tyłem do Moniki. Przez dłuższą chwilę oddychał ciężko, a w końcu opanował się i zwrócił do dziewczyny łagodniejszym tonem. - Wybacz, że zaprosiłem cię na randkę i pocałowałem. Myślałem, że tego chcesz.
- To nie zupełnie tylko twoja wina - westchnęła Monika. Wstała, bo siedzenie na muszli klozetowej wydało jej się nieodpowiednie do prowadzenia takiej konwersacji. - Na pewno nieświadomie wysyłałam zapraszające sygnały.
- Więc w czym problem? - spytał ośmielony Adam. Złapał dłonie Moniki w swoje i spojrzał jej w oczy. - Dlaczego nie możemy przestać grać w te gierki i spróbować być razem?
- Nie możemy… - Monika pokręciła głową.
- Ale dlaczego? Daj mi sensowny powód - nalegał Adam. - Przez Jaya? Joela?
- Nie, nie przez nich. Nie chcę z nimi być, przyjaźnimy się…
- Więc już naprawdę nie wiem, o co chodzi. Czasem mam wrażenie, że jesteś o mnie zazdrosna, czasem, że chcesz wzbudzić zazdrość we mnie. Kiedy cię dotykam, cała sztywniejesz, a bicie twojego serca można niemal usłyszeć, tak jest głośne. Nie wiem, co cię powstrzymuje. Jeśli czujesz chociaż połowę tego, co ja, uwierz, że mi to w zupełności wystarczy.
         Adam dotknął policzka Moniki, a ona spuściła wzrok. Odkładała tę rozmowę. Walczyła również z samą sobą, ale nadszedł dzień, w którym musiała zamknąć tę furtkę.
- Przykro mi, ale nie możemy być razem, bez względu na to, co czuję.
- To, co mówisz jest bez sensu…
- Nie jest bez sensu, Adam. To… - głos jej się załamał, więc zasłoniła usta ręką i próbowała się uspokoić. - Wiem, dlaczego wyjechałeś bez słowa. Wiem, że to przez mojego tatę, że wszystko to miało być dla mojego dobra. Wiem, że ci na mnie zależało i nadal zależy, ale ja nie mogę dać nam drugiej szansy. Nie potrafię, bo… Nigdy nie cierpiałam tak bardzo jak wtedy, kiedy wyjechałeś. Dopiero lata później, w Anglii udało mi się odżyć i nauczyć kochać na nowo. I wszystkie inne rozterki miłosne były ziarnkami piasku przy ogromie cierpienia, który przeżywałam, gdy mnie zostawiłeś.
         Teraz już płakała. Nie hamowała się. Łzy ciekły jej ciurkiem po policzkach. Był czas, że Jay złamał jej serce i był czas, że złamał je Joel, ale Adam je dosłownie roztrzaskał i zbyt długo dochodziła do siebie.
         Adam złapał jej twarz w obie dłonie, a kciukami wytarł łzy z jej policzków.
- Wiem, jak bardzo cię skrzywdziłem i nigdy nie przestanę się za to obwiniać. Ale jeśli pozwolisz mi odpokutować, resztę życia spędzę na uszczęśliwianiu ciebie i…
- Nie mogę - pokręciła głową.
- Powiedz, że po prostu nie chcesz. Tak będzie mi o wiele łatwiej. - Adam spojrzał na Monikę, ale ta pociągnęła nosem i wzruszyła ramionami. Nic nie powiedziała, więc cofnął się o krok. Sam wzbił wzrok w ziemię i przez dłuższą chwilę się nad czymś zastanawiał. - W głębi duszy wiedziałem, że nic z tego nie będzie. Łudziłem się jednak, że kiedy zobaczysz, jak się zmieniłem… że może zakochasz się we mnie od nowa. Nie będę cię już niepokoił - zakończył brunet i wyszedł z łazienki.
         Monika poczuła bolesne ukłucie w sercu, jakby zatrzasnęła furtkę, którą w rzeczywistości bardzo chciała przekroczyć, ale bała się tego, co jest po drugiej stronie, więc wybrała bezpieczny grunt. Teraz wystąpił w niej dziwny dysonans. Zanim zdążyła pomyśleć, zdała sobie sprawę, że biegnie po schodach za Adamem. Dogoniła go przy ogrodzeniu. Kawałek dalej Joel rozpalał ogień z pomocą Danny'ego, a Maja uciekała przed Jayem, który gonił ją z jakimś stworzeniem w rękach. Harry'ego Monika nie dostrzegła, ale byli na tyle daleko, że nikt nie mógł ich usłyszeć.
- Adam! - zawołała za swoim byłym chłopakiem, który obrócił się na pięcie i podszedł do płotu. Spojrzał na nią przez metalową kratkę, zamiast przejść przez furtkę. Przez chwilę w jego oczach tliła się nadzieja, ale kiedy Monika zauważyła, że dzieli ich ogrodzenie, zdała sobie sprawę, że w życiu jest zupełnie tak samo.
- Chciałaś mi coś powiedzieć? - spytał Adam, widząc, że jego była błądzi gdzieś myślami. Oparł się o ogrodzenie i miała wrażenie, że wierci ją wzrokiem.
- Ja… chciałam powiedzieć… że mam nadzieję, że nadal będziemy przyjaciółmi.
         Westchnął ciężko, ale pokiwał głową, jakby spodziewał się, że o to jej chodziło.
- Przykro mi, ale to tak nie działa. Jak sobie to wyobrażasz? Że będziemy spotykać się na plotki i wymieniać opinie na temat naszego życia miłosnego?
         Wisiał na ogrodzeniu bezwładnie, taki zrezygnowany i jakby wypompowany z życia, że Monice ścisnęło się w żołądku. Przełknęła głośno ślinę.
- Więc nie możemy się przyjaźnić? - spytała.
- Możemy być znajomymi. Jestem menedżerem zespołu twojej siostry, więc czasem będziemy na siebie wpadali. Ale nie mogę być twoim przyjacielem. Jeśli będę próbował, nigdy nie ruszę do przodu ze swoim życiem.
- Ale…
- Jeśli nie dajesz nam żadnej szansy, ja też muszę przestać próbować - oświadczył i oddalił się, zanim zdążyła coś powiedzieć.
         Sama nie wiedziała, dlaczego co chwilę otwierała usta, z których nie wyszło żadne słowo. Powiedziała, że nie ma dla nich szansy, a jednak za nim wybiegła. Toczyła bitwę sama ze sobą, a raczej ze swoimi uczuciami. Rzeczywiście prawdą było, że zakochała się w nowym Adamie, tym odmienionym, zupełnie od nowa. Ale pamięć tego, jak roztrzaskał jej serce stary Adam skutecznie odradzała jej wejście po raz drugi do tej samej rzeki. Miała szczerą nadzieję, że nie unieszczęśliwia tym ani siebie, ani jego i że w gruncie rzeczy podjęła dobrą decyzję. Ale nie była tego taka pewna.
- Co tak stoisz? - zapytał Harry, który nagle pojawił się za jej plecami, zapinając rozporek.
- Pytanie brzmi, co ty robisz - westchnęła.
- Korzystałem z łazienki. Ta na dole działa - obwieścił Harry. - A teraz chodź, zanim całe piwo nam McGuiness wyżłopie.
         Członek One Direction popędził do towarzystwa, a Monika powlokła się za nim. Tego wieczora nie zwracała już uwagi na skaczącego wokół niej Jaya, który przyznał się do zakładu, kiedy alkohol rozwiązał mu język. Moniki jednak to nie obchodziło. Mogła myśleć tylko o furtce, którą zatrzasnęła i o suchej uprzejmości, którą raczył ją Adam. Wolała już, żeby się z nią spierał albo jej unikał. On tymczasem wydawał się wyprany z emocji. Kiedy późno wieczorem weszła do namiotu, by powiedzieć wszystkim dobranoc, na chwilę tylko uniósł głowę z posłania. Nie wykazywał jej żadnego zainteresowania, a ona powoli zaczynała za tym tęsknić.
         Kiedy zasypiała sama, w domku Maxa, pogrążyła się w głębokich rozmyślaniach. Teraz zaczynała rozumieć, że rzeczywiście przez ostatnie miesiące ona i Adam prowadzili ze sobą jakąś chorą grę. Nie zmieniało to jednak faktu, że już czuła się dziwnie, kiedy zdała sobie sprawę, że to już nigdy może się nie powtórzyć.

Blog List