piątek, 31 października 2014

Rozdział 84 - "Czas pielgrzymów"

Dziękuję za komentarze! 
Zapraszam do czytania i komentowania specjalnego odcinka z okazji halloween :)





       Gromki, zachrypnięty śmiech zjeżył Madzi włoski na całym ciele. Tom śmiał się do rozpuku, zgięty w pół, raz po raz próbował coś powiedzieć, ale nie mógł wydobyć z siebie głosu. Pozostali również śmiali się wniebogłosy. A wszystko za sprawą widoku, który mieli przed sobą.
- Bardzo śmieszne, bardzo śmieszne - odezwał się Nath, poprawiając koloratkę, która piła go w szyję. - Możecie przestać się śmiać i pomóc nam oswobodzić się z tych strojów?
- Lepiej zacznijcie od wyjaśnień, co ci dwaj tu robią - dopowiedziała Monika, wskazując na płaczącego już ze śmiechu Parkera i chichoczącego Kubę.
- Kiedy Max mi powiedział… co wymyśliłaś… - wydusił przez śmiech Tom. - Musiałem… musiałem…
         Monika poirytowała się, że nikt nie kwapi się, by wyjaśnić jej sytuację. Zaczęła wyginać się, by odpiąć strój zakonnicy. Kuba podszedł do niej i ją wyręczył, wyswobadzając ją z wierzchniej warstwy habitu. Pod spodem pozostawało jeszcze kilka, ale wyjaśnienia w tej chwili były ważniejsze.
- Kąpiel w jeziorze spowodowała, że większość aktorów się rozchorowała. Zdjęcia musiały zostać zawieszone, a Tomowi się nudziło. Od Maxa dowiedział się, co planujecie i uznał, że to przygoda, której nie może przegapić. Ja pojechałem z nim, bo na planie wypił kilka piwek, narzekając na swoją szmirę - opowiedział spokojnie Kuba.
- Przypominam ci, że grasz w tej szmirze główną rolę! - obruszył się Parker. - A wcześniej grałeś jakieś zwłoki czy chłopaków w barze i nakręciłeś pilot jakiegoś sitcomu o starych babciach, więc się nie wymądrzaj!
- Spokojnie, ja tylko wprowadzam ich w sytuację. - Kuba uniósł ręce w geście poddania. - Zasługują, by wiedzieć, co się stało.
         Max prychnął. Gołym okiem widać było, że nie jest zadowolony z towarzystwa Polaka.
- Chyba my powinniśmy usłyszeć historię, jakim cudem Beniaminek i Brukselka skołowali te łaszki - zauważył.
- W sumie to ciekawsze niż fakt, że to ciekawskie jajo wywęszyło przygodę i przyjechało w ślad za nią - przyznała Karolina, a Max objął ją ramieniem i pocałował, znacząco zerkając na Kubę.
         Nadal miał w pamięci, że po pijaku w Las Vegas jego dziewczyna została żoną Polaka. Co prawda małżeństwo zostało anulowane, ale niesmak pozostał, tym bardziej, że Kuba pałał kiedyś do Karoliny uczuciem i nie było pewne, czy ono już przeminęło.
- Pomoże nam ktoś?! - spytała wściekła Monika. - Założyliśmy na siebie po kilka strojów, a to strasznie uwiera.
- Z sutanną nie jest lepiej - odpowiedział Nath.
- Nie rozumieją naszego poświęcenia.
- I nigdy nie zrozumieją, chyba, że przeżyją to, co my.
- Czy ja tu widzę nić porozumienia? - zaciekawił się Jay, spoglądając na roześmianych przyjaciół.
- Zakopaliśmy topór wojenny na czas wspólnej krucjaty - odparła Monika. - Nic sobie nie wyobrażaj, Sykes. Nadal uważam, że nie jesteś idealnym materiałem na chłopaka mojej siostry.
         Zapanowała niezręczna cisza. Madzia stała cicho w towarzystwie Liama. Siva ściskał Nareeshę, bo zrobiło się nieco chłodno. Niall i Jess gdzieś zniknęli. Kiedy Nath przebiegł wzrokiem po zebranych i zauważył, że brakuje jego siostry, zbladł na twarzy.
- Gdzie Jess?!
- Co? Och, poszła z Niallem rozejrzeć się za noclegami na wypadek, gdyby plan Monici nie wypalił - wyjaśnił Siva.
- A dlaczego niby jej plan miałby nie wypalić?!
- Dziękuję za wiarę w moje możliwości organizatorskie - roześmiała się Monika. - A teraz pomoże mi ktoś zdjąć te ciuchy? Wyglądam jak zakonnica w ciąży!
- Twoja ciąża mnie nie interesuje! - uniósł się Nath. - Dlaczego puściliście moją siostrę z tym idiotą!
- To nie jest idiota. - Liam stanął w obronie kumpla.
- Brukselka jest w ciąży? - spytał skonsternowany Jay.
- Dlaczego nikt nie upilnował mojej siostry?! - ostatnie pytanie pozostawione bez odpowiedzi wywołało chwilową ciszę.
         Zapanowała napięta atmosfera. Madzia nadal się nie odzywała, Liam był obruszony, że jego przyjaciel został nazwany "idiotą", Tom nadal chichotał na widok przyjaciół w strojach duchownych, Monika wściekała się, bo nie mogła zdjąć habitów, a reszta wyglądała na skonsternowanych. Niezręczną ciszę przerwał Niall.
- Uwierzycie, że są tu dwa dobre hotele? - spytał beztrosko. - Trochę domów oferuje nocleg ze śniadaniem, są też domki do wynajęcia, które nie oferują wyżywienia. Acha no i pole biwakowe oraz hostel.
- Tak, bo nocowanie pod namiotem w grudniu to szczyt moich marzeń - prychnął Nath. - Gdzie moja siostra?!
- Spokojnie, zaraz tu będzie. Musiała skorzystać z łazienki.
         Jak na zawołanie truchtem do towarzystwa podbiegła Jess.
- O… Niech będzie pochwalony - przywitała się ze swoim bratem. - A kto zrobił dzieciaka tej siostrze zakonnej?
- To moja kurtka, nieważne - westchnęła Monika. - Pomoże mi ktoś to zdjąć?
- Chyba macie sporo do opowiadania - zauważyła siostra Natha.
- O, wy na pewno też - prychnął jej starszy brat. - Dlaczego małolaty zostały wysłane na zwiady, podczas gdy wy się tu obijacie?!
- Jezu, Nath. Wyluzuj! Przecież sami chcieli iść.
         Wszyscy spojrzeli na Madzię, która odezwała się po raz pierwszy od dawna. Nath wyglądał przekomicznie w sutannie, z wypiekami na twarzy i rozdziawioną japą. Jego była dziewczyna z amnezją wymieniła jego imię i przez chwilę wydawało mu się, że sobie wszystko przypomniała, ale stracił nadzieję, kiedy zobaczył, jak patrzy na niego z politowaniem. Westchnął ciężko i postanowił nie unosić się więcej. Nie podobało mu się, że jego siostra spędzała na ochotnika czas z członkiem konkurencyjnego zespołu, ale nie chciał zrobić na Maggie jeszcze gorszego wrażenia, więc się zamknął. Odchrząknął poważnie.
- Nie wiedziałem, że są tutaj miejsca noclegowe.
- Cóż, w sumie prawie nie ma. Turyści ze sporym wyprzedzeniem bukują sobie miejscówki - wyjaśnił Niall.
- Pojedyncze miejsca się znajdą, ale musielibyśmy się rozdzielić - dopowiedziała Jessica.
- Nie ma mowy! - uniosła się Monika. - Śpimy w klasztorze! Nie po to z Nathem się wygłupiliśmy, żeby teraz się rozdzielać i spać w jakiś szkockich chatkach. Ja nadal nie rozumiem, co ci Szkoci gadają. Ten akcent jest okropny. To już Tom mówi wyraźniej.
         Po tym postanowieniu siostra pomogła jej wyswobodzić się z nadmiaru habitów, a Jay rozebrał Natha z dodatkowych sutann. Powiało chłodem, więc Monika założyła na habit kurtkę, którą przemyciła, ale Nath ubrania zostawił w garderobie na planie reklamy. Max oddał mu wspaniałomyślnie swój szalik i wtedy usłyszeli opowieść o tym, jak dwoje zdesperowanych niezbyt za sobą przepadających osób zjednoczyło siły, podstępem weszło na plan zdjęciowy i ukradło przebrania duchownych.
- Wow. Za każdym razem wydaje mi się, że już bardziej szalonej przygody nie będzie, a jednak z każdym wspólnym wypadem… - zaczął Siva, a Nareesha za niego dokończyła.
- … przekonujemy się, że w tej grupie nie ma rzeczy niemożliwych. Dobra robota!
         Monika i Nath podziękowali i zaczęli rozdawać przyjaciołom habity. Tom był wniebowzięty, że dojechał do przyjaciół, Kuba z dystansem nastawiony do inicjatywy, a Madzia skonfundowana, w jaki sposób ta krucjata ma pomóc jej odzyskać pamięć, ale wszyscy bez marudzenia ubrali ukradzione stroje.
- Pielgrzymka jak się patrzy! - zaklaskał Tom.
         Nath wyjaśnił jeszcze przyjaciołom szczegóły. Trząsł się jak gówno w galarecie, ale przestał marudzić. Postanowił pokazać się Madzi z lepszej strony i szeroko uśmiechał się, kiedy maszerowali w stronę klasztoru.
         Wyglądali przekomicznie i wcale nie dlatego, że byli przebrani za duchownych. Mieli niedopasowane rozmiary strojów - sutanna Jaya była za krótka, a Maxa za długa. Natha i Nialla z kolei za duże w ramionach. Drobna Jessica topiła się w swojej, a rzucający sprośnymi żartami Tom mógł zepsuć całą ich misterną przykrywkę.
         Kiedy znaleźli się przed murami klasztoru, Nath spojrzał na Parkera.
- Mógłbyś nie przeklinać, kiedy wejdziemy? - spytał.
- I kiedy ktoś przyjdzie nam otworzyć - dodał Max, a Tom spuścił głowę i obiecał, że ugryzie się w język.
         Wycieczka przebierańców wyglądała, jakby uciekła ze szpitala psychiatrycznego. Kuba i Monika mieli najlepiej dopasowane stroje, więc stanęli z przodu. Tom stwierdził, że Brukselka wygląda jak dziewica orleańska, a główny aktor z jego filmu ma majestatyczną twarz, więc jest najbardziej wiarygodny jako ksiądz. Zaraz za nimi stanęli Magda i Liam, oboje ze spuszczonymi głowami. Dalej Nath i Niall w za dużych strojach schowani za wysokimi Jayem i Sivą oraz Karoliną i Maxem, a na końcu drobne Nareesha i Jessica w towarzystwie Toma, którego miały pilnować.
- Zaraz popuszczę ze strachu - szepnął Siva Loczkowi, ale wiatr na chwilę przestał dąć jak oszalały i słowa wysokiego chłopaka doszły do uszu zebranych, którzy zaczęli chichotać, mimo iż sami stresowali się swoją mistyfikacją.
         Chwile beztroski przerwał dźwięk otwieranych wrót, w których stanął brat zakonny. Spojrzał zdziwiony na towarzystwo.
- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! - przywitała się nagle, stanowczo zbyt żywiołowo, Monika. Kuba dźgnął ją palcem, by się uspokoiła, ale w mężczyźnie rozpoznała zakonnika, który przyjął ich pod dach poprzednim razem, podczas sztormu. Bała się, że rozpozna ich twarze. Poprzednio z Kubą udawała małżeństwo, a teraz duchownych. Jakie były szanse, że plan się powiedzie?
         Na szczęście zakonnik nie rozpoznał podstępu.
- Na wieki wieków! - odpowiedział z uśmiechem, choć nadal starał się rozeznać w sytuacji, której nie rozumiem. - Nie wiedziałem, że spodziewamy się gości.
- No to niespodzianka! - pisnął cieniutkim głosikiem Kuba. Przed chwilą uspokajał Monikę, ale sam spanikował.
         Z tyłu rozległ się głos Toma.
- I wy się dziwicie, że "Runo śmierci" jest szmirą? Z takim ak…
         W ostatniej chwili Jessica zatkała Parkerowi usta, więc zakonnik, który zaczął rozglądać się, by zlokalizować poirytowany głos, porzucił tę czynność i spojrzał na przybyłych.
- Z kim mam przyjemność? - zapytał.
         Zapanowała cisza. Nath odetchnął ciężko, wyszedł do przodu, nie bacząc na za dużą sutannę. Było mu strasznie zimno i chciał szybko wejść do wnętrzna.
- Ojciec Reginald, bardzo mi miło. Proszę wybaczyć ojcu Hieronimowi małomówność, jest dość nieśmiały.
- Z którego zgromadzenia jesteście, ojcze Reginaldzie?
- Eee… ech… yhm… no… - Nath wyglądał, jakby uparcie nad czymś myślał, w końcu odezwał się, bez zwykłego akcentu, nieco łamanym angielskim, wskazując na Monikę. - Siostra Anastacia i jej towarzyszki są ze Zgromadzenia Sióstr Urszulanek w Rzymie. A my to różnie…  
         Madzia niemal uderzyła się otwartą dłonią w czoło, słysząc słowa Natha. Czekała aż zakonnik zatrzaśnie im drzwi przed nosem, ale usłyszawszy Rzym, zaciekawił się.
- Włochy! Zawsze chciałem tam pojechać, oczywiście szczególnie do Watykanu. Co was sprowadza do Szkocji, ojcze Reginaldzie?
- Właściwie to jestem ojciec Reginaldo, nie Reginald. Z Watykanu.
- No proszę, prosto od papieża w nasze skromne progi! Wybaczcie, że trzymam was nie po tej stronie drzwi, po której powinienem. Wejdźcie, proszę.
         Zakonnik zamaszystym gestem wskazał wejście do klasztoru. Przyjaciele popatrzyli po sobie i niepewnie weszli do środka. Watykan zadziałał jak hasło dostępu, żaden duchowny nie odmówi kontaktu z "ludźmi papieża", a przynajmniej taką nadzieję miał Nath, kiedy w głowie ułożył bajeczkę o ojcu Reginaldzie i jego bandzie.
         Prowadzeni przez duchownego ciemnymi, chłodnymi korytarzami zaczynali żałować, że nie zatrzymali się w hotelu. Monika podeszła do młodszej siostry i złapała ją za rękę.
- Coś ci się przypomina?
- Nic. Nie kojarzę tego miejsca - przyznała nastolatka, co zasmuciło jej starszą siostrę. Wróciła na przód szeregu, żeby podsłuchiwać rozmowę Natha z bratem zakonnym.
         Najmłodszy członek The Wanted radził sobie coraz lepiej. Opowiadał właśnie o tym, że na Ionie mieli się spotkać z wycieczką brytyjskiej młodzieży, aby opowiedzieć o historii wyspy w kontekście religijnym, ale przybyli o jeden dzień za wcześnie, a nie mają ze sobą funduszy na nocleg.
- Cóż, Szkoci są gościnni, ale grupa zakonnic i księży jest dość onieśmielająca - odpowiedział zakonnik. - Cieszę się, że zajrzeliście do nas, akurat zasiadaliśmy do kolacji.
         Nath zrobił duże oczy i przełknął głośno ślinę. Zakonnik pchnął duże drzwi do, jak się okazało, jadalni, gdzie przy długim drewnianym stole zasiadało kilkunastu braci w habitach. Na widok przybyłych podnieśli oczy od podejrzanie wyglądających potrawek na talerzach. Brat Alojzy (jak się okazało miał na imię gospodarz, który towarzystwo wpuścił), wprowadził zebranych w sytuację. Okazało się, że wszyscy oprócz niego odbywają okres milczenia. Ucieszył się z powodu gości, gdyż przez dwa tygodnie nie miał z kim porozmawiać. Zaprosił towarzystwo do stołu i poczęstował ich niezbyt dobrym, ale pożywnym gulaszem z warzywami, który smakował chyba tylko i wyłącznie Jayowi.
- Ojciec Silvio nic nie tknął - zagadnął zakonnik, kiedy większość skończyła opróżniać talerze.
         Siva zrobił kwaśną minę i koślawym angielskim oznajmił, że robi sobie dzisiaj post, co zostało przyjęte ze słowami uznania. Tom chichotał cały czas, przez co obrywał od Maxa, któremu również było do śmiechu. Większość z zebranych siedziała cicho i pozwolili Nathowi wymyślać bajeczki o Watykanie, w które brat Alojzy wsłuchiwał się z urzeczeniem.
         Okazało się, że wieczorna msza ich ominęła, gdyż odbyła się przed kolacją, ale zostali zaproszeni na poranną o szóstej. Jak oznajmił gospodarz, nie było dla nich komnat do spania, więc tak, jak poprzednio, mieli zanocować na materacach w jadalni. Informację przyjęli z ulgą, bo właśnie o to im chodziło. Chcieli do późna snuć historie w nadziei, że Madzia sobie wszystko przypomni. Na nieszczęście okazało się, że nie będzie to możliwe.
         Kiedy chcieli układać się do snu, ujrzeli kilku zakonników z lampami naftowymi, który pojawili się w pomieszczeniu. Wszyscy milczeli, ale brat Alojzy w ich imieniu wyjaśnił, że odstąpili swoje cele siostrom urszulankom, a sami będą spali z księżmi w jadalni.
         Monika przerażona spojrzała na Natha, bo czuła, że tylko on ją teraz zrozumie.
- I co teraz, bracie Reginaldo? Wymyśl coś, że papież nam kazał się trzymać razem! - poleciła.
- Nie mogę! Zdradzimy naszą przykrywkę! Już i tak robimy z nich idiotów.
- To jak sobie wyobrażasz tę noc? Będziecie tu spać, a nas zamkną w jakiś lochach?!
- W celach, uspokój się. To takie ich pokoje bez luksusów. Pewnie nie mają nawet krat.
- W dupie mam kraty! Nie tego się spodziewałam, kiedy to wymyślałam! - uniosła się Monika, a widząc, że jeden z zakonników się na nią gapi, zamilkła.
         Nie było rady. Monika, Magda, Nareesha, Jessica i Karolina zostały poprowadzone przez brata Anzelma do osobnych cel, a chłopacy z The Wanted, One Direction i Kuba musieli zostać ze ślubującymi milczenie zakonnikami.
- Pieprzeni altruiści - zaklął Tom, kładąc się koło Maxa. - Dżentelmeni się znaleźli. Odstępują miejsca babom w habitach, a nawet nie mogą z nimi…
- Tom! Zamknij się. Nie mówią, ale słyszą.
- To już niech nas lepiej stąd wyrzucą. Wtedy będziemy razem. I Nath, znaczy brat Reginaldo, wreszcie będzie mógł umoczyć…
- Zamilcz na zawsze, bo stracisz zęby - syknął Beniaminek, który leżał na materacu po drugiej stronie Toma.
         Ratowało ich tylko to, że zakonnicy spali po drugiej stronie obszernej sali i mogli ich rozmów nie słyszeć.
- Cicho, cicho! - szepnął Tom i zaczął nasłuchiwać. W sali panowała zupełna ciemność, doskonale było słychać miarowe oddechy zakonników. - Oni śpią jak zabici. Całymi dniami modlą się, sprzątają i walą czołami o ziemię. Padli jak martwi, nic ich nie zbudzi.
- A jeśli jednak? - spytał jakiś głos z oddali, który Tom rozpoznał jako głos Sivy.
- To znowu popuścisz - odciął się Parker, a Jay i Niall zachichotali.
- To była stresująca sytuacja - tłumaczył się Siva. - Zresztą, nadal jest. Bóg wie, gdzie zabrali Nareeshę.
- Pewnie do lochu - prychnął Niall. - Składają z dziewczyn ofiary.
- Co?!
- On żartował - wtrącił Liam. - Nikt nikogo nie złoży w ofierze, ale jeśli nasz początkowy plan ma wypalić, nie możemy spać tutaj, podczas gdy dziewczyny są same. To musi być przerażające.
         Natha przeszedł dreszcz, kiedy wyobraził sobie Magdę samą w celi, skołowaną, w obcym miejscu, próbującą przypomnieć sobie, dlaczego to miejsce było ważne dla jej przyjaciół.
- Poczekamy jeszcze trochę i idziemy po dziewczyny - oznajmił nagle śmiertelnie poważnie Nath.
- Ty żartujesz, tak? - spytał Kuba.
         Tom prychnął.
- Ja tam idę razem z Nathem, ty możesz zostać. Dałeś dzisiaj taki aktorski popis swoich umiejętności, że lepiej będzie się nie wychylać. My sobie poradzimy.
- Idę z wami - zobowiązał się Jay.
- Ja chyba jednak zostanę… - wtrącił zawstydzony Siva.
- Dobra, Silvio i Hieronim zostają, a my idziemy po nasze panie! - uradował się Niall.
- Po jakie nasze panie?! - uniósł się Nath. - Ty nie masz tam żadnej pani!
- Eee… chyba źle mnie zrozumiałeś, koleś. Chodziło po prostu o dziewczyny. I lepiej ścisz trochę głos, bo inaczej będzie z nami źle.
         Nath zamilkł. Przez kilka minut chłopacy siedzieli w ciszy. W końcu Tom zarządził, że się zbieraj. Siva postanowił zostać i dać znać, gdy któryś z zakonników się obudzi. Liam i Kuba się wahali, ale ostatecznie uznali, że głosy rozsądku muszą prowadzić roztrzepane towarzystwo podnieconych chłopaków, którzy zwietrzyli przygodę. Tak więc już po chwili na czworakach kierowali się do wyjścia z jadalni. Po kilku nabitych siniakach wydostali się i otrzepali z brudu.
- Wszyscy są? - spytał szeptem Tom. Po kolei odzywały się głosy. - A gdzie jest Max?
- Jestem, jestem - wysapał George. - Poszedłem na zwiady, wiem, gdzie są dziewczyny.
- Gdzie?
- Po drugiej stronie klasztoru, na piętrze - odezwał się żeński głos, przez co Tom podskoczył i pisnął przerażony.
         Dopiero po chwili zorientował się, że głos należy do Karoliny. Podczas gdy chłopacy się kłócili w jadalni, Max wymknął się, zadzwonił do swojej dziewczyny i odnaleźli się w ciemnych korytarzach. Była dopiero dwudziesta druga, ale życie w klasztorze zamarło. Było chłodno, ponuro i…
- Strasznie tutaj… - wzdrygnął się Niall.
- To po co z nami idziesz? - prychnął Nath.
- Jesteś na mnie zły, bo poszedłem z twoją siostrą szukać noclegu na wyspie?
         Członek One Direction został zignorowany. Zapanowała wrzawa, bo nie wiedzieli, w którą stronę iść, ale Karolina poświeciła latarką z telefonu i ujrzeli schody.
- Hmm… Na górze nie byliśmy - odezwał się podekscytowany Jay, a Tom zmierzył kumpla wzrokiem.
- Skąd ta ekscytacja? To pewnie szczyt twoich marzeń, schadzki z fałszywymi zakonnicami po ciemku w klasztorze.
- A kto się palił, żeby tutaj przyjechać, kiedy się dowiedział, że będzie mógł włożyć sutannę?
- Mówiłem, że aktorzy mi się rozchorowali!
- Było im nie kazać wchodzić do lodowatego jeziora jesienią!
- Chłopcy, ciszej! - nakazała Karolina. - Co się z nami dzieje? Ta wyprawa przeradza się w pasmo kłótni. Zapomnieliście, po co tutaj jesteśmy?
         Tom i Jay spuścili głowy. Max objął swoją dziewczynę.
- Podoba mi się, kiedy jesteś taka władcza.
- O, proszę was. Zrezygnujcie z czułości, kiedy się skradamy po ciemku w tych fatałaszkach - odezwał się Nath.
         W ciszy dotarli do korytarza, w którym spały dziewczyny. Karolina poświeciła latarką do przodu i z mroku wyłonił się przerażający kształt. Tom pisnął jak kobieta, Kuba zaczął się śmiać, bo rozpoznał Monikę, która w habicie opierała się plecami o kamienną ścianę.
- No, nareszcie! - ucieszyła się na widok przyjaciół, a do Natha zwróciła się z wyrzutem. - Nie ma krat, tak? To jakieś pieprzone więzienie! Chcieli nas zamknąć na noc, musiałam powiedzieć, że mam chory pęcherz.
- Dali wam cele dla dwojga? - spytał Liam. - Jak miło.
- No niezbyt - westchnęła ciężko rudowłosa. - Obok są Madzia i Jessica, ale ten cały ojciec Alfonso zamknął je na klucz. Nie wiemy, gdzie jest Nareesha.
- Ojciec Alojzy - poprawił koleżankę Niall.
- Tak, bo to akurat było w tej wypowiedzi najważniejsze - prychnął po raz kolejny tego dnia Nath.
- Czy ty coś do mnie masz?
- Tak, bardzo dużo, blondyneczko - syknął najmłodszy członek The Wanted przez zęby.
- Słyszałem to.
- Taki był mój zamiar.
         Kuba wszedł między chłopaków skaczących sobie do gardeł.
- Możecie się uspokoić? - spytał. - Musimy wymyślić plan działania. Dlaczego zakonnik zamknął dziewczyny?
- Żeby nie uciekły? Bo ja wiem. Jess mówiła, że też mają problemy z pęcherzem, ale tylko się roześmiał.
- Zaczynam się bać - przyznał Jay. Jego głos drżał. Poczuł, że ktoś łapie go za rękę i odskoczył jak oparzony. - Kto mnie złapał? Kto mnie złapał?
- Spokojnie, idioto, to tylko ja - przyznała Monika. - I to było przypadkowe, żebyś sobie nic nie myślał.
- Nic sobie nie myślę poza tym, że tu zginiemy.
- To całkiem prawdopodobne. Tego zakonnika opętał demon - oznajmił śmiertelnie poważnie Tom.
         Max uderzył się otwartą dłonią w czoło.
- Zdajesz sobie sprawę, że to była tylko historia, którą snuliśmy poprzednim razem, kiedy tu byliśmy?
- To po co je zamknął, hę? I gdzie zabrał Nareeshę? Chyba ta teoria o składaniu ofiar była prawdziwa.
- Jakie składanie ofiar? - spytała zdziwiona Karolina, ale Max machnął ręką.
- Nieważne, kochanie.
- Tylko nie piszcie Sivie, że nie wiemy, gdzie jest jego dziewczyna. Gotowy posikać się ze strachu, że gdzieś ją torturują - zachichotał Kuba.
- Właściwie to już mu napisałem wiadomość… - przyznał Jay.
- CO?! - spytali wszyscy chórem.
- No co? To mój przyjaciel, powinien wiedzieć.
         Zapanowała wrzawa. Niektórzy podnosili głosy, inni starali się ich uciszyć, ale zachowywali się jeszcze głośniej. W końcu do ich uszu dobiegł znajomy, nieco zasapny, głos.
- Gdzie porwali Nareeshę?
- Siva, na litość boską! Nikogo nie porwali - zapewniła Karolina, choć sama miała wątpliwości, czy rzeczywiście dziewczyna piosenkarza jest bezpieczna.
- No to gdzie jest Ree?
- Zaraz się dowiemy. Powiedz lepiej, jak nas znalazłeś?
- To nie było trudne. Słychać was nawet na dole.
- Ciii! - ponownie zaczęli nawzajem się uciszać. Światło z telefonu Karoliny było nikłe, więc nie zauważyli, że drzwi do celi obok się otworzyły i stanęła w nich Magda.
- Pali się czy co? - spytała, a Tom wrzasnął i wskoczył w objęcia Kuby.
- Pochlebia mi pan, panie reżyserze, ale mimo tego iż zmusił mnie pan do depilacji klaty, pozostaję hetero - roześmiał się Polak.
- Bardzo śmieszne! Wcale na ciebie nie lecę, tylko…
- Przestraszyłeś się?
- Nie!
- Co to za zbiorowisko? - ponownie wtrąciła Madzia. - Już się zbieramy? Wydaje mi się, że dopiero usnęłam.
- Dlaczego… ty… nie jesteście… on was… drzwi… - zaczął się jąkać Nath, a Monika go wyręczyła.
- To zakonnik was nie zamknął?
- Zamknął. Ale w środku też mamy klucz. Myślałaś, że nas więzi?
         Wszyscy spoglądali po sobie zszokowani. Niektórzy już planowali wkradnięcie się do celi brata Alojzego, choć nie wiedzieli, gdzie ona jest i wyswobodzenie zakładniczek. Teraz odetchnęli z ulgą.
- Kto tak wrzeszczy? - spytała zaspana Jessica ze środka celi.
- Wrzeszczy? My tu tylko cichutko szepczemy - stanął w obronie towarzystwa Niall, a Nath rzucił mu mordercze spojrzenie, choć członek One Direction, ze względu na ciemności panujące wokoło, nie mógł niczego zauważyć.
- No nie wiem, trupa byście zbudzili - oświadczyła Jess, ziewając i dołączając do towarzystwa. - Co to za zebranie? Wywołujemy duchy czy jak? A może bawimy się w chowanego? Tak! Pobawmy się w chowanego!
         Siostra Natha zaklaskała. Na końcu korytarza dały się słyszeć kroki, więc towarzystwo spanikowało. Zaczęli biegać w kółko, by w ostateczności podzielić się i schować w celach. Do Magdy i Jessici weszli Nath, Niall i Liam. Do Karoliny i Moniki wbili się Max, Tom, Jay i Kuba. Najmłodszy członek The Wanted poirytował się, kiedy zdał sobie sprawę, że utknął z członkami One Direction. Cieszył się jednak, że był z Maggie.
         Na korytarzu kroki ucichły, ale nikt nie chciał odezwać się pierwszy. W celi było niemal zupełnie ciemno. Przez malutkie okienko nie wlatywało światło, gdyż noc była pochmurna. Nath nic nie widział, dodatkowo uderzył się w stopę o łóżko, którego nie zauważył. Czuł na swoim policzku czyjś oddech i chciał zweryfikować, że jest to jego była dziewczyna, więc w końcu zebrał się na odwagę.
- Chyba droga wolna - powiedział, starając się zabrzmieć męsko i seksownie, choć trząsł się na całym ciele i miał na sobie skradzioną sutannę.
         Brat Alojzy nie odszedł jednak spod drzwi i usłyszał głos w celi. Magda zareagowała momentalnie. Mimo niechęci do członka The Wanted, który kiedyś był jej chłopakiem, zatkała mu usta dłonią. Kiedy zakonnik spytał, czy wszystko w porządku, odpowiedziała najspokojniej, jak potrafiła.
- Dziękuję bardzo, wszystko w porządku. Miałam tylko zły sen, ale modlitwa na pewno pomoże.
         Niall po drugiej stronie celi zachichotał. Jess mu zawtórowała. Nath nie miał pojęcia, gdzie jest Liam, ale ani to, ani fakt, że jego siostra bratała się z wrogiem, nie było w stanie zepsuć mu teraz nastroju. Maggie zatkała mu usta i nie był to gest czułości, ale świadomość, że była tak blisko dodały mu animuszu.
- Wydawało mi się, że słyszę jakieś głosy… - kontynuował zakonnik, odbierając Nathowi przyjemność z bliskości Maggie.
- To zapewne siostra Anastacia szła do łazienki - odpowiedziała śmiertelnie poważnie nastolatka.
- Och, tak. Na pewno. W takim razie dobrej nocy, siostro Magdaleno!
- Wzajemnie! - odpowiedziała Madzia i jeszcze przez dwie długie minuty ani drgnęła w obawie, że zakonnik wparuje do celi i zobaczy coś, co zapewne sklasyfikuje jako orgię między księżmi a zakonnicami.
         Po upływie kilku minut odezwał się Liam.
- Teraz na pewno poszedł.
         Dopiero wtedy Magda puściła Natha i się odsunęła. Dziwnie się czuła, że naruszyła jego przestrzeń osobistą. Podobno był jej chłopakiem, ale tego nie pamiętała. W swojej świadomości utknęła jako nieśmiała dziewczyna, która o chłopaku, i to do tego sławnym, mogła tylko pomarzyć. W duchu dziękowała Bogu za ciemność, bo Nath nie mógł zauważyć rumieńców, które pojawiły się na jej twarzy. Odchrząknęła, żeby dodać sobie powagi i spytała.
- To co zamierzacie zrobić, geniusze? Zostać tu z nami na noc? Opowiadać straszne historie?
- Dobre pytanie. Co robimy, Nath? - spytał Liam, a członek The Wanted podrapał się w głowę.
- Nie wiem. Liczyłem, że do tej pory sobie coś przypomnisz.
- Nadal nic - przyznała ze skruchą dziewczyna.
- Więc musimy… musimy…
         Nath silił się na wymyślenie czegoś sensownego, ale nic nie przyszło mu do głowy. Drzwi skrzypnęły i do celi zajrzał Jay.
- Seev gdzieś zniknął - oznajmił.
- Tutaj jestem - ciche piśnięcie z korytarza dało znać, że zguba znalazła się szybciej niż im się to wydawało.
         Jay wyciągnął z kieszeni komórkę i poświecił wyświetlaczem w stronę, z której dobiegał głos przyjaciela. Siva stał przyciśnięty do ściany, blady, z zaciśniętymi zębami. Na ten widok towarzystwo zachichotało.
- Nie zdążyłem się schować… ale na szczęście zakonnik nie miał lampy - wytłumaczył się zmieszany Siva.
- Co jak co, ale do odważnych to ty nie należysz - chichotał Jay.
- A kto piszczał, jak go za rękę złapałam? - spytała Monika.
- No dobra, żadne z nas chojraki - przyznał Loczek, drapiąc się po głowie. - Ale pomysły mamy niezłe. Będzie co dzieciom opowiadać.
         Tym razem wszyscy się roześmiali, ale szybko zamilkli i zaczęli uciszać siebie nawzajem, żeby nie zbudzić zakonników. W końcu wpakowali się do celi Magdy i Jess i zajęli miejsca na niezbyt wygodnych pryczach.
- Cholera, tu jest naprawdę jak w więzieniu - przyznał Nath.
- Ty nie próbowałeś na tym spać! - odpowiedziała Madzia.
- Nie mogło być zbyt niewygodnie, inaczej nie zasnęłybyście tak szybko.
- Ja nie zasnęłam! Nie mogłam, twoja siostra strasznie chrapie.
- Wcale nie! - zaparła się Jessica.
- Nie wykręcaj się, siostrzyczko. Ryczysz jak smok.
         Monika uśmiechnęła się, słysząc tę wymianę zdań. Madzia po raz pierwszy rozmawiała normalnie z Nathem. Może ta wyprawa nie była do końca zdana na porażkę?
- No to co robimy? - spytał Siva, przerywając chwile beztroski. - Siedzimy tutaj i się integrujemy czy ratujemy Nareeshę?
- Jestem pewien, że nie trzeba jej ratować. Zapewne ulokowali ją w innym korytarzu. Czekanie do rana to jedyne wyjście z sytuacji. Po ciemku i w obcym miejscu nigdy jej nie znajdziemy. Musielibyśmy zaglądać do każdej celi, a pewnie są zamknięte. Trzeba by zapukać, a to może nas zdemaskować - stwierdził Kuba i przyznali mu rację.
- Więc to koniec? Już nigdy jej nie zobaczę?
- Nie nigdy. Spotkacie się na mszy, jeśli nie umrzesz do tego czasu ze strachu - parsknął Tom.
- Ty pewnie umrzesz ze mną, bo spłoniesz, kiedy tylko wejdziesz do kaplicy - odciął się Seev.
- Jakoś w klasztorze nie spłonąłem, więc jestem niezniszczalny!
- Chłopaki! Ustalmy, że się nie kłócimy, ok? - zaproponowała Karolina i wszyscy zgodnie przyznali jej rację.
         Zapanowała cisza. Zastanawiali się, w jaki sposób mogą sprowokować u Madzi przywołanie wspomnień.
- Wiem! - zaklaskał nagle Tom. - Podchody!
- W klasztorze? Po ciemku? W przebraniach? Uważając, żeby nikt nas nie zauważył? - zdziwiła się Monika.
- Masz lepszy pomysł? Ten jest idealny!
- Tak i może natchnie cię do nakręcenia kolejnego filmu: "Droga Rozpaczy 5: Zakon Śmierci".
- To jest świetny pomysł!
- Nie podniecaj się, Parker. Poczekaj na przyjęcie przez widzów i krytyków "Runa śmierci". - Max poklepał przyjaciela po ramieniu. - Choć pomysł Brukselki jest całkiem sensowny. Co jak co, ale nasze przygody są idealne do ekranizacji.
- Wyszłaby z tego niezła czarna komedia - stwierdziła Madzia. - I nie wierzę, że to powiem, ale możemy się pobawić w te podchody.
- Meggs już poczuła dreszczyk emocji! - ucieszył się Tom. - Seev, dzwoń do Nareeshy, musimy się z nią gdzieś spotkać. Podzielimy się na drużyny i… i… hmm… Jakieś pomysły?
- Nie damy się złapać? - podsunął Kuba.
- Niech będzie. Wygra drużyna, która nie da się przyłapać zakonnikom!
- A może tu zostaniemy? - zaproponował Siva. - Nie uśmiecha mi się szwendanie w ciemnościach.
- Ok, ok. Wszyscy wiemy, że się boisz. Ty znajdziesz Nareeshę i będziecie nas kryć.
- A niby jak?
- Bo ja wiem? Powiesz, że zwiedzamy, albo piszemy tajny raport dla papieża - zaproponował Nath.
         Madzia się roześmiała. Może w gruncie rzeczy ten chłopak nie był wcale taki zły? Kiedy nie wściekał się na wszystkich dokoła potrafił być nawet zabawny.
- Tajny raport dla papieża… Ok. - Siva westchnął ciężko i zaczął pisać smsa do swojej dziewczyny, by zlokalizować miejsce jej pobytu.
         Pozostali zaczęli dyskutować, by podzielić się na drużyny. Ostatecznie stanęło na kilku małych grupach, które miały zwiedzić klasztor, nie dać się złapać i zrobić sobie jak największą ilość zdjęć.
         Podział na grupy zarządził Tom. Zrobił wyliczankę, wymyślając na poczekaniu słowa. Specjalnie oszukał w ciemności, aby Maggie trafiła do drużyny z Nathem.
- Uno, due, tre, to Watykan jest. A my księży udajemy, jak nas znajdą, to umrzemy - wyliczał.
- Co to za wierszyk? - zachichotała Monika.
- Tak, wiem. Mógłbym być poetą - odpowiedział dumnie Tom i skończył wybór pierwszej grupy, na którą składali się Magda, Nath, Jess i Niall.
- A co będzie nagrodą? - spytała Jessica, szczęśliwa, że będzie mogła spędzić więcej czasu z członkiem One Direction.
- Uścisk wujcia Toma - zachichotał Max. - Albo zapas chilli con carne do końca życia.
         Tom się obruszył i w geście zemsty umieścił Maxa w drużynie z Karoliną i Kubą. Ostatnią drużynę stworzyła Monika z Tomem, Jayem i Liamem. Siva miał odnaleźć Ree i kryć przyjaciół, którzy rozpierzchli się na wszystkie strony klasztoru.
- Wszyscy pójdziemy do piekła - westchnęła ciężko Monika i podążyła za chłopakami, mając nadzieję, że ta szalona noc przywróci jej siostrze pamięć.

sobota, 18 października 2014

Rozdział 83 - "Stan uduchowiony"

Dziękuję Wam za komentarze! Ciąg dalszy z dedykacją dla wszystkich czytających :)




- Przypomnij mi jeszcze raz, po co to robimy - westchnął po raz kolejny Nath, głowę opierając o kierownicę wynajętego samochodu.
         Monika wywróciła teatralnie oczami.
- Boże, po co ja wzięłam ciebie?! To już Horan byłby lepszym kompanem. No ale ty przynajmniej nie wyglądasz jak mój syn.
- Rozumiesz chyba, że też chcę pomóc Maggie. Nie rozumiem tylko, po co ta cała szopka.
         Chłopak wyjrzał przez okno samochodu. Byli na przedmieściach Edynburga. W oddali na małym wzgórzu wznosił się drewniany biały kościółek, przed którym ustawiała się ekipa z kamerami. Niewątpliwie byli na planie zdjęciowym.
- Tłumaczyłam ci po drodze - odpowiedziała zrezygnowana rudowłosa. - Adam oprócz posady menedżera Wrednych Zalotek pracuje też w agencji reklamowej. Mają kręcić spot telewizyjny jakiejś czekolady. Pytał, czy nie chciałabym zajrzeć na plan, by zobaczyć, jak to wygląda. Mógłby załatwić mi pracę.
- Wiem, rozumiem to, ale twoje perspektywy zawodowe obchodzą mnie tyle co zeszłoroczny śnieg! - uniósł się najmłodszy członek The Wanted, a po chwili dodał nieco spokojniej. - Bez obrazy.
- Wiesz, te dwa słowa nie sprawiają, że poczuję się mniej urażona. Masz szczęście, że mam w nosie dziewięćdziesiąt procent słów, które wychodzą z twoich ust.
- To po co mnie ze sobą wzięłaś?!
- Po pierwsze: nie mam prawa jazdy. Po drugie: tylko ty jesteś na tyle zdesperowany, by zgodzić się na mój plan.
- A jaki to plan, jeśli mogę wiedzieć?
         Monika zmrużyła oczy i spojrzała na swojego towarzysza.
- Kiedy milczysz i patrzysz w ten przeszywający sposób przerażasz mnie jeszcze bardziej niż kiedy mówisz - odezwał się Nath. - Wpadasz na pomysł przebrania nas za duchownych, potem szukasz chętnych do wyprawy, resztę zostawiasz na wyspie, a mnie zmuszasz do wynajęcia wozu i wycieczkę, póki co, krajoznawczą. Powiesz mi, co ci chodzi po głowie?
- Jeśli dasz mi dojść do słowa, to tak.
- No to w takim razie czekam.
- Cóż, nie chciałam ci wcześniej opowiadać o moich perspektywach zawodowych. Nie jestem tu, by przyjąć pracę. Jestem tutaj, by zwędzić stroje.
- Skąd tutaj stroje księży i zakonnic?!
- Nie widzisz? Planem zdjęciowym jest kościół i jego okolice. "Niebiański smak czekolady"… coś tam, coś tam. Pójdziemy tam, powiem, że Adam mnie przysłał, bym poobserwowała, zakradniemy się do garderoby i…
- Razem z jednym z twoich chłopaków nie przewidziałaś faktu, w jaki sposób ukradniemy stroje dla tylu osób. - Nath uderzył głową w kierownicę, ale sam nie wiedział, czy to z powodu głupoty planu siostry Maggie czy swojej naiwności, że dał jej się naciągnąć na tę krucjatę.
- Jeden z moich chłopaków?! - spytała wściekła Monika.
- Wiem o waszych zawirowanych relacjach.
- Nie ma żadnych zawirowanych relacji. To mój były, z którym aktualnie się kumpluję. To wszystko. I nie będzie go na planie. W Londynie próbuje ratować los Wrednych Zalotek.
- Podczas gdy ty wymyślasz wycieczkę do Szkocji, która nie tylko nie pomoże Meggs odzyskać pamięci, ale zniechęci ją do wszystkich z wyjątkiem One Direction - przerwał rudowłosej Nath.
- O, Jezusie, ale z ciebie pesymista! Lepiej oszczędzaj głos, bo znowu trafisz pod nóż! - poleciła dziewczyna.
- Ok. Ale powiedz mi jedno: na pewno chcesz to zrobić?
- Nie. Ale muszę, jeśli chcę, by moja siostra sobie wszystko przypomniała. Jeśli jesteś tego samego zdania, weź się w garść i idziemy.
         Nath odetchnął kilka razy głęboko i wysiadł z samochodu. Ruszył za Moniką, w duchu przeklinając swoją naiwność. Szczerze wątpił, czy pomysł tej szalonej dziewczyny poskutkuje, ale lepszego nie miał, a gdzieś głęboko w trzewiach czuł, że perspektywa tej przygody jest emocjonująca.
         W ciszy oboje dotarli do planu zdjęciowego. Zatrzymał ich ochroniarz, Monika wyjaśniła więc sytuację.
- Och, tak. Uprzedzono nas, że pani przyjedzie. A… to kto? - Wysoki mężczyzna spojrzał na Natha, który zgarbiony trzymał się z tyłu za Moniką.
- Mój stażysta - wypaliła rudowłosa, zanim najmłodszy członek The Wanted zdążył się odezwać. - Będzie notował i obserwował. - Dziewczyna teatralnie odrzuciła włosy do tyłu i szepnęła ochroniarzowi do ucha. - Podziwia mnie chłopak, ale nigdy się do tego nie przyzna.
         Mężczyzna pokiwał głową ze zrozumieniem, podał im przepustki i wskazał, gdzie dokładnie znajdują się garderoby. Szybkim krokiem oddalili się we wskazanym kierunku.
- Podziwiam cię? - prychnął Nath, gdy znaleźli się na tyle daleko, że ochroniarz nie mógł ich słyszeć. - Niedoczekanie!
- Zachowaj swoje zdanie o mnie dla siebie. Też za tobą nie przepadam, jeśli jeszcze się nie domyśliłeś.
- Och, po tylu latach jestem tego jak najbardziej świadomy. Stokroć bardziej na chłopaka siostry wolałaś Liama, a teraz Tony'ego.
- Dziwisz się? Twoje drugie imię to kłopoty. A twoje słowa, przez które rozstałeś się z moją siostrą… Nawet nie chcę tego komentować. W życiu nie dałabym ci drugiej szansy, gdybym była nią - rzuciła twardo Monika. Doskonale pamiętała, że Nath nazwał marzenie jej siostry o śpiewaniu w zespole "zwykłą mrzonką", co zraniło ją do głębi.
- Na szczęście nią nie jesteś.
         Monika wytknęła tymczasowemu wspólnikowi język. Dalej w stronę przyczepy z garderobą dotarli w ciszy.
- I jak sobie to teraz wyobrażasz? - spytał zrezygnowany Nath, kiedy stwierdzili, że muszą pokonać zamknięte drzwi. - Wyciągniesz z włosów wsuwkę i niczym bohaterowie filmów otworzysz drzwi, byśmy mogli okraść dział kostiumowy?
- Przecież mam rozpuszczone włosy, idioto - westchnęła Monika. - I myślałam, żeby po prostu zapukać. Może ktoś tam jest.
- Tak, bo na pewno ktoś akurat się przebiera i wpuści dwoje obcych… - Nath urwał, kiedy drzwi do garderoby się otworzyły i wyjrzała przez nie pulchna kobieta około trzydziestki. Miała na sobie habit, była więc prawdopodobnie jedną z aktorek, która miała zagrać w reklamie. No, chyba że prawdziwa zakonnica zabłądziła w okolicy albo zajmowała się kostiumami.
- Anastacia? - spytała aktorka, bez ogródek zwracając się do Moniki.
- Yhm - odpowiedziała rudowłosa bez zastanowienia.
- Całe szczęście, że jesteś! Reżyser odchodził od zmysłów!
- Zabłądziliśmy po drodze - wyjaśniła Monika, wchodząc do przyczepy za pulchną kobietą. Nath za bardzo nie wiedział, co ze sobą zrobić. W ostateczności wszedł za towarzyszką, bo bał się, że ktoś go zaczepi na zewnątrz, a on nie będzie wiedział, co odpowiedzieć.
- Zabłądziliście? A to kto?
         Podejrzliwa "zakonnica" zmierzyła Natha od stóp do głów. Zmrużyła oczy, jakby wydał jej się znajomy, ale nie rozpoznała w nim członka znanego boysbandu. Albo dlatego, że był opatulony szalikiem, albo dlatego, że nie znała The Wanted. Nathan wyglądał na zszokowanego tym faktem i nie był w stanie wydusił z siebie słowa.
- Och, to Reginald. Też gra w reklamie. Ma zastąpić… no… tego… cholera, mam słabą pamięć do imion…
- Ronalda? - podpowiedziała aktorka.
- Tak! Właśnie jego! - podłapała Monika.
- A więc jednak zatrucie mu nie przeszło…
- Niestety. Nadal okupuje kibel, jeśli wiesz, o co mi chodzi.
         Pulchna kobieta skinęła głową ze zrozumieniem, a potem przeniosła wzrok na Natha.
- Trochę chuderlawy. I młody - stwierdziła. - Nie wiem, czy będzie wiarygodny jako duchowny.
         Monika objęła Natha ramieniem i poklepała go po klatce piersiowej.
- Wypcha sobie czymś tę zapadniętą klatę i będzie w sam raz!
- Pewnie masz rację. Cóż, zostawię was, żebyście mogli się przebrać. - Kobieta wskazała wieszaki na drugim końcu przyczepy. - Kostiumy są tam. Mam nadzieję, że na Reginalda będzie coś pasować. Jest kilka zapasowych, ale nie wiem, czy takich małych.
         Najmłodszy członek The Wanted poczerwieniał ze złości, ale się nie odezwał. Pożegnał skinieniem głowy pulchną aktorkę, która zostawiła konspiratorów samych.
- Nie spodziewałam się, że pójdzie tak łatwo - zachichotała Monika, ale Nathowi chodziło po głowie coś zupełnie innego.
- Reginald zastąpi Ronalda?! Czy nie mogłaś użyć mojego prawdziwego imienia? - spytał urażony.
- Mogłaby wtedy skojarzyć, że jesteś znany. Spanikowałam.
- Czy imiona Joseph lub William były zajęte?!
- Jakoś mi do ciebie nie pasowały.
- A Reginald pasuje?!
- Co za różnica, przecież to nie był twój chrzest. To nie tak, że będę się tak do ciebie zwracać. Wy mówicie na mnie Brukselka i jakoś nie narzekam.
- Narzekasz cały czas!
- Mniejsza o to, zakładaj na siebie tyle kostiumów, ile zdołasz i spadamy stąd, zanim się pokapują! - nakazała Monika i ruszyła w stronę wieszaków. Odnalazła habity zakonnic i szybko przeliczyła. Potrzebowała ich pięć, dla siebie, Madzi, Nareeshy, Karoliny i Jessici. Postanowiła nie marnować czasu. Zdjęła kurtkę i zaczęła ściągać bluzkę przez głowę.
         Nath odwrócił się zawstydzony, by dać siostrze byłej dziewczyny nieco prywatności.
- A jak niby chcesz się dostać do samochodu? - spytał.
- Normalnie. Biegiem. Nie wiem. Na razie przestań ględzić i przebieraj się, bo szkoda czasu.
         Kiedy Nath podszedł do wieszaków z sutannami księży, Monika miała już na sobie habit. Chłopak parsknął śmiechem.
- Pasuje ci - zauważył. - Może rozważysz wstąpienie do zakonu?
- A może ty rozważysz śluby milczenia, bo jeśli jeszcze raz mnie zdenerwujesz to walnę cię tak mocno, że będziesz błagał, bym cię kopnęła!
         Dalej przebierali się w ciszy. Najmniejsze rozmiary strojów założyli na siebie najpierw, następnie nieco większe, by w końcu stanąć twarzą w twarz - otyła zakonnica i napakowany ksiądz.
- Wyglądasz, jakbyś była w ciąży - podsumował wygląd koleżanki Nath.
- Wcisnęła pod spój kurtkę. Nie chcę jej tutaj zostawiać, to moja ulubiona - obruszyła się dziewczyna. Nath podrapał się po głowie i zastanowił, co zrobić ze swoimi ciuchami, ale ostatecznie stwierdził, że zostawi je w przyczepie, bo nie ma co z nimi zrobić.
         Pozostało tylko dotrzeć do samochodu i mogli wcielić w życie swój szalony plan, do którego przygotowanie było równie szalone.
- Co będzie, jak nas zatrzymają? - spytał Nath, kiedy skradali się za przyczepę, żeby nie natknąć się na nikogo z ekipy.
- W najgorszym przypadku zagramy w reklamie.
- A jak spytają o stroje?
- Powiemy, że było nam zimno i musieliśmy założyć kilka.
- Wezmą nas za wariatów.
- Nie większych niż kiedy odkryją, że kradniemy stroje z planu.
         Konwersację prowadzoną szeptem przerwał krzyk z garderoby. Głos należał do jakiegoś mężczyzny.
- Złodzieje! Ukradli wszystkie stroje! - krzyczał.
         Nath zrobił się blady jak ściana, a Monika zmrużyła oczy, by wymyślić kolejny plan.
- Mam pomysł! - oświadczyła w końcu. - Chodź! - pociągnęła piosenkarza za rękaw sutanny w stronę garderoby, z której dochodziły krzyki.
         Wydawało mu się, że to najgorsze z możliwych rozwiązań, ale już dawno zorientował się, że Monika posiada nad nim władzę. Biernie dał się wciągnąć w kolejną gierkę.
- Wołać ochronę! Co to ma znaczyć? Jak ktoś mógł wynieść wszystkie stroje niezauważony?! - powtarzał mężczyzna, załamując ręce.
         Monika weszła do przyczepy i odchrząknęła.
- Ja i Reginald widzieliśmy tych, których to zrobili.
- Jaki Reginald?
- Zastępuję Ronalda - wtrącił Nath.
- Och, tak. Jedzenie burrito to był kiepski pomysł. - Mężczyzna, który jak się zorientowali był reżyserem, przetarł oczy dłońmi i spojrzał na Monikę.
- A ty kim jesteś?
- Anastacia.
- Cóż, spóźniłaś się na plan, ale przynajmniej widziałaś złodziei. Będziesz umiała ich rozpoznać?
- Och tak. To była banda młokosów, chyba chcieli zrobić jakiś kawał. Porwali stroje i pobiegli do kościoła. Chyba zamierzają go zdemolować.
         Nath spojrzał na Monikę zszokowany jeszcze bardziej niż reżyser, który poderwał się z miejsca i wybiegł z przyczepy.
- Ochrona! Szybko! Złodzieje są w kościele! Niech ktoś dzwoni po policję! Jezu, oni zniszczą plan zdjęciowy! Szybko! Szybko! - wykrzykiwał rozgorączkowany mężczyzna, a kilku ochroniarzy razem z nim zaczęło biec w stronę kościoła.
- A teraz gazu - szepnęła Nathowi Monika i oboje biegiem rzucili się w stronę zaparkowanego kilkadziesiąt metrów dalej samochodu.
         Zasapani zajęli miejsca. Nathowi trzęsły się ręce i nie mógł sięgnąć do kieszeni, w której trzymał kluczyki, ale ostatecznie udało mu się podwinąć kilka warstw płótna i odpalić silnik. Kilka minut po okłamaniu reżysera wyjeżdżali na główną drogę, chichocząc i próbując złapać oddech.
- Nie zorientował się, że mamy stroje na sobie! - podniecał się Nath.
- Chciałabym zobaczyć ich miny, kiedy wejdą do kościoła! - dodała Monika.
- Szkoda, że nie zagramy w reklamie. Reszcie opadłyby koparki!
- I tak im opadną, kiedy nas zobaczą w tym stanie!
         Śmiali się tak beztrosko, zapominając o dzielących ich różnicach. Wspólna krucjata zrodziła w nich nić sympatii. Tak ucieszyło ich odnalezione porozumienie, że nie zauważyli wozu policyjnego, który na sygnale jechał za nimi. Zostali brutalnie sprowadzeni na ziemię, kiedy musieli zjechać na pobocze
         Policjant wysiadł z wozu i nachylił się po strony kierowcy. Nathan otworzył okno. Funkcjonariusz wyglądał na skonsternowanego na widok zakonnicy i księdza.
- Szczęść Boże! - odezwała się pogodnie Monika. Nath siedział spanikowany i nie odzywał się ani słowem.
- Szczęść… Boże… - odpowiedział nieśmiało policjant. - Przykro mi, ale przekroczył pan… pan ksiądz… wasza eminencja? - Niezbyt inteligentny mężczyzna podrapał się po głowie. Nie wiedział, w jaki sposób zwrócić się do duchownego.
         Nath odchrząknął i najwyraźniej wpadł na jakiś pomysł, bo z wyrozumiałym uśmiechem zwrócił się do policjanta.
- Proszę mi mówić ojcze Reginaldzie.
         Monika niemal uderzyła się otwartą dłonią w czoło. Gdyby policjant poprosił o prawo jazdy, zobaczyłby prawdziwe imię Natha i zorientował się, że coś tu jest nie tak. Byli w o tyle dobrej sytuacji, że zostali zatrzymani za szybkość, nie kradzież. Na razie wiadomość o wydarzeniach z planu reklamy nie dotarła na policję, mieli więc szanse się jakoś wykręcić.
- Więc gdzie się tak spieszycie, ojcze Reginaldzie? I kim jest ojca towarzyszka, jeśli wolno spytać?
- Siostra Anastacia ze Zgromadzenia Sióstr Urszulanek w Edynburgu. Spieszymy się na prom na Ionę. Mamy się tam spotkać z wycieczką brytyjskiej młodzieży, której będziemy opowiadać o historii wyspy w kontekście religijnym. Msza w Edynburgu się przedłużyła i nie zdążyliśmy na poprzedni prom. - Potok kłamstw wystrzelił z ust Natha w taki sposób, że Monika niemal przyklasnęła mu jako wyraz uznania. Sama nie wymyśliłaby lepszej historyjki. Nie była pewna, czy habit, który miała na sobie, rzeczywiście był kopią tych, które nosiły urszulanki, ale skoro policjant nie wiedział, jak zwracać się do księdza, nie było szans by miał wiedzę na temat strojów zakonnic.
- W takim razie najmocniej przepraszam, że przetrzymuję, ojcze Reginaldzie i siostro Anastacio. Ale rozumie ojciec, jak to jest z bezpieczeństwem na drodze… - Policjant zdjął czapkę i podrapał się po głowie.
         Nath z wielką gracją i szacunkiem skłonił głową, jakby składał przysięgę rycerską.
- Naturalnie, panie władzo. Nie przekroczę już prędkości, a siostra Anastacia będzie tego pilnować.
         Mile połechtany z powodu nazwania go "władzą" policjant uśmiechnął się i pożegnał fałszywego księdza i zakonnicę tylko upomnieniem i prośbą o modlitwę. Samochód wynajęty z wypożyczalni pomknął dalej, tym razem o dozwolonej prędkości.
- Siostro Anastacio… chyba nie ma dla nas rzeczy niemożliwych - odezwał się po krótkiej chwili milczenia Nath i razem z Moniką wybuchnął śmiechem.
         W tej chwili zaczęli wierzyć, że wszystko się ułoży i że wspólnymi siłami uda im się przywrócić Madzi pamięć.

Blog List