czwartek, 16 stycznia 2014

Rozdział 55 - "Wieczór panieńsko-kawalerski"

Dziękuję Wam za tyle komentarzy!
Pozdrawiam i zachęcam do czytania i komentowania :*

PS. Tak do posłuchania :)




       Minuty mijały, a oni nadal stali pod figurką wielkiego kowboja i czekali dość poirytowani. Kiedy Monika już miała na głos wyrazić swoje niezadowolenie, na horyzoncie zamajaczyła zgrabna blondynka z rozwianymi długimi włosami. Miała na sobie krótką spódniczkę, która uwydatniała jej zgrabne i opalone nogi oraz dopasowaną wydekoltowaną bluzkę w panterkę. Tom dźgnął Madzię łokciem i oboje zachichotali po cichu, przypominając sobie swoją przygodę. Monika natomiast zmarszczyła brwi i przysunęła się do Joela najbardziej jak było to możliwe.
- Przepraszam za spóźnienie, ale zasiedziałam się z przyjaciółmi - obwieściła Kathryn.
         Nick w samolocie tłumaczył Audrey, że Kathryn będzie w Vegas o dzień wcześniej i dołączy do nich wieczorem. Monice nie robiło się jednak przez to lepiej. Cały czas obserwowała byłą dziewczyną Joela i dostrzegała nawet najmniejsze szczegóły. Blondynka miała stanowczo zbyt mocny makijaż oczu prosto z teledysku oraz wielkie kolczyki koła. Na nadgarstku grzechotały jej bransoletki, które przy każdym geście doprowadzały rudowłosą do szewskiej pasji, podobnie jak wielki pierścionek ze świecącymi kryształkami, który w razie bójki mógł dostarczyć byłej dziewczynie Joela przewagi.
         Audrey poinformowała wszystkich, że ten wieczór spędzą na koedukacyjnej imprezie, by lepiej się poznać, a dopiero dnia następnego odbędą się wieczory panieński i kawalerski.
- Ale samolot mamy z samego rana, czy to nie dość lekkomyślne? - zauważyła Karolina.
- Och, kochanie! - zachichotała Audrey. - Nie będziemy przecież jedli ciastek z haszem. To będzie kulturalny wypad.
- Ta, jasne.
- A gdzie moja siostra?
         Nastolatka zakasłała na te słowa Audrey i wytłumaczyła, że April wolała zostać w pokoju hotelowym na balkonie.
- Ma agorafobię - wytłumaczyła ją Audrey. - Lęk przed przestrzenią.
- A więc jednak istnieje choroba grawitacyjna! - zawołał Tom i tylko Madzia i Jay buchnęli śmiechem z tej uwagi.
         Monice jednak nie było do śmiechu, szczególnie, kiedy Nick wyciągnął mapę i razem z Maxem zaczęli wybierać odpowiedni lokal i rozważać zapytanie kogoś o polecenie. Wtedy bowiem Kathryn przespacerowała się w swoich wysokich, zdobionych cekinami platformach i stanęła tuż przed swoim byłym chłopakiem.
- Cześć, Joel - przywitała się.
- Cześć, Kathryn - odpowiedział sucho.
- Miło cię widzieć, dobrze wyglądasz.
- Dzięki. Poznałaś już moją dziewczynę, Monicę?
         Na twarz rudowłosej przyfrunął uśmiech, kiedy Joel przedstawił ją swojej byłej, która była ewidentnie zbita z tropu. Aby ukryć rumieńce, zaczęła przedstawiać się każdemu po kolei. Jayowi oczy świeciły na widok pięknej dziewczyny, która nie była już w związku z jego kumplem, ale ona nie była nim zainteresowana. Monika starała się nie wiercić jej dziury w plecach wzrokiem, ale było to trudne, gdyż szła tuż przed nią i Joelem.
- W porządku? - spytał chłopak, a ona smętnie skinęła głową.
         Jak się okazało makijaż Madzi zaaranżowany przez Toma był strzałem w dziesiątkę. Dzięki temu nikt nie sprawdził jej dokumentów przy wejściu, za to Monika, Karolina i Luiza musiały je pokazać ku swojemu niezadowoleniu. Żadna z nich nie była jednak zbyt mocno pomalowana.
         Kiedy już znaleźli się we wnętrzu baru znalezionego na mapie, wypili po kilka drinków i atmosfera się rozluźniła. Co prawda Monika nadal denerwowała się obecnością Kathryn, ale Joel rozmawiał z Jayem w najlepsze, co ją denerwowało.
- Dobrze się czujesz? - spytała Karolina przyjaciółkę, kiedy zobaczyła jej grobową minę.
- Szczerze? Nie. Joel rozmawia z Jayem jak gdyby nigdy nic, Kathryn cały czas się na niego gapi, a ja siedzę tutaj kompletnie zignorowana i rozdygotana.
- Tak myślałam. Ale jest coś, co poprawi ci humor. A raczej ktoś.
- Tom i jego żarty o kasynie?
- Nie. Kuba.
- Kuba?
- Napisałam do niego kilka dni temu, czy nie pasowałoby mu wsiąść w samolot w Los Angeles i przylecieć do Las Vegas. To daleko, ale jak na Stany to praktycznie o rzut kamieniem. I zgodził się - wyjaśniła Karolina.
- Przyleci?
- Już tu jest od wczoraj. Zakwaterował się w jakimś tańszym motelu. Właśnie do nas jedzie taksówką.
- A raczej już tu jest! - ucieszyła się Monika, widząc przyjaciela, który stanął nad ich stolikiem roześmiany od ucha do ucha. Jego oczy zmieniły się w małe szparki, właśnie tak obie go zapamiętały.
         Monika przekroczyła nogi Joela i poszła wyściskać kumpla, a Karolina podążyła jej śladem.
- A już myślałem, że o mnie zapomniałyście!
- To ty o nas zapomniałeś. Robienie kariery w Mieście Aniołów pochłonęło cię do reszty i dawno nie zdzwoniłeś - westchnęła Karolina.
         Polak po kolei przywitał się z wszystkimi, których znał, a tym, których nie znał się przedstawił. Kathryn zaczęła coraz częściej poprawiać włosy, co zwiastowało, że nowy znajomy przypadł jej do gustu. Nie miała jednak okazji usiąść koło niego, bo po dwóch jego stronach zasiadły Karolina i Monika, a naprzeciwko Madzia i Tom.
- Tom właśnie opowiadał mi o przygotowaniach do castingu "Drogi Rozpaczy 4". Pochwal się, że napisałaś mu cały scenariusz - zauważyła z wyrzutem Madzia.
- Nie ma czym. - Monika machnęła ręką, a Tom się oburzył.
- Kiedy już film okaże się hitem, będziesz inaczej mówiła. Potrzebuję tylko dobrze obsadzić rolę Doma i jestem dobrej myśli. Pomysł jest genialny, a scenariusz ujdzie w tłoku.
- Ujdzie w tłoku? - spytała urażona Monika.
- Och, Hugh Grant coś z niego wyciśnie.
- A więc marzy ci się Hugh Grant?
- Nie, nie. Szukam mniej znanego aktora, przystojnego i z "tym czymś". Ale gdzie ja takiego znajdę? Czekają mnie żmudne miesiące castingu. Muszę zapytać Jayne, w jaki sposób się do tego zabrać. W końcu ona znalazła mnie, więc zna się na rzeczy. - Tom wyszczerzył zęby w uśmiechu, a Karolina klasnęła w dłonie.
- Halo! Po co ty chcesz urządzać casting, skoro masz aktora tuż pod nosem? - spytała.
- Doceniam twoje wysokie mniemanie o swoim talencie aktorskim, ale wolałbym mężczyznę do tej roli.
- Kiedy ja mówię o Kubie!
- O Kubie?
         Tom zdziwił się, a Karolina wskazała na swojego przyjaciela, który się roześmiał.
- To nie jest głupi pomysł! No, chyba że nie chcesz zagrać w gniocie Toma - westchnęła Madzia.
- To jest arcydzieło, a nie gniot! - warknął Parker. - I mógłbym rozważyć twoją kandydaturę po rozmowie kwalifikacyjnej.
- Dzięki, ale chyba spasuję.
- Żartujesz? Gniot czy nie to będzie twoja pierwsza główna rola! - zachęcała Karolina.
- A gdzie wcześniej grałeś? - zainteresował się reżyser.
- Małe epizody. Zagrałem "chłopaka w barze" w CSI: Miami i "chłopaka na imprezie" w "Pretty Little Liars" - odpowiedział ze śmiechem Kuba. - Ale nakręciłem pilot serialu komediowego, w którym miałbym zagrać główną rolę.
- Tak? O czym jest? - zaciekawiła się Madzia.
- To historia byłego lekkoatlety, który po kontuzji zostaje trenerem fitness w klubie seniora.
- I pewnie zakochuje się w podopiecznej. Jezu, tego gówna żadna stacja nie kupi, więc lepiej szykuj sobie termin na "Drogę Rozpaczy 4: Runo Śmierci" - odezwał się śmiertelnie poważnie Tom.
         Kuba spojrzał z politowaniem na Monikę, ale ta uniosła ręce w geście poddania i wyjaśniła, że tytuł to sprawka Toma.
- W sumie… - zamyślił się Polak. - Na razie i tak tylko kelneruję i chodzę na castingi, więc równie dobrze mogę przyjechać na trochę do Anglii. Mój kuzyn ostatnio zaczął tam pracę.
- Kuzyn? - zaintrygowała się Madzia.
- Tak, przyjechał z Polski i zaczął pracę w agencji reklamowej i jest menedżerem jakiegoś zespołu.
- Czy czasami nie ma na imię Adam?
- Zgadza się, skąd wiesz? - zaintrygował się Kuba.
         Już dawno dziewczyny przekonały się, że wraz z wyruszeniem w świat, zobaczyły, jaki tak naprawdę jest mały. Coraz mniej rzeczy było w stanie je zadziwić.
- Tak się składa, że to były chłopak Moniki i obecny menedżer mojego zespołu.
- Wow. Mamy chyba sporo do nadrobienia, co?
- Rzeczywiście. - Monika pokiwała głową. - Dobrze ci zrobi powrót na stare śmieci. Może nawet zagrasz w jakiejś reklamie.
         Chłopak się roześmiał, a ona się rozejrzała. Z niepokojem stwierdziła, że przy stoliku nie ma ani Joela ani Kathryn. Jay wydawał się odgadnąć jej niewypowiedziane pytanie.
- Poszli porozmawiać.
- Poro… porozmawiać?
- Oficjalnie. Ale kto wie, co rzeczywiście będą robić, bo rozmawiać to mogli tutaj… - słowa Jaya przerwało głośne piśnięcie, kiedy Max nadepnął mu pod stołem na stopę. - A to za co?
- Za paplanie!
- Coś mnie ominęło? - wtrącił Kuba.
- Komu jeszcze piwa? - zapytał Nick, który właśnie zszedł z parkietu razem z nieźle już wstawioną Audrey.
         Chaotyczna rozmowa trwała dalej, podczas gdy Max pociągnął Loczka za ramię, obwieszczając, że pomogą panu młodemu przynieść alkohol.
- Co ty wyprawiasz? - syknął, gdy tylko odeszli na taką odległość od stolika, że pozostali nie mogli ich usłyszeć.
- O co ci chodzi?
- Przychodzisz z Tomem i Meggs już lekko wstawiony, potem zagadujesz Joela jak gdyby nigdy nic, a potem, gdy on wychodzi do łazienki, wciskasz kit Monice?
- Wyszedł, a ona za nim. Uznałem…
- To nie uznawaj za dużo! Przecież to twój kumpel, dobrze go znasz.
- Może nie aż tak bardzo. Nikt nie pozostałby obojętny wobec wdzięków Kathryn
- To, że masz taką teorię nie oznacza, że powinieneś sabotować związek Brukselki.
- Powinieneś zająć się lepiej swoją dziewczyną. Ślini się na widok Kuby, a ty nic nie robisz.
- Bo mi zależy na moim związku i nie zamierzam sabotować jej przyjaźni.
- Masz rację - westchnął Jay. - Idź z Nickiem po piwo, a ja pójdę do łazienki.
- Jak chcesz.
         Max poszedł w kierunku baru, a Jay skierował kroki do łazienki, z której właśnie wychodziła Kathryn.
- I jak tam? - zapytał Jay, mrużąc oczy podejrzliwie.
- Co masz na myśli?
- Jak było? Joel uwinął się tak szybko?
- Z czym się uwinął?
- No wiesz… - Loczek próbował niezgrabnie dać dziewczynie do zrozumienia, o co mu chodzi.
- Jay, jesteś pijany. Powinieneś wsiadać w taksówkę i wracać, zanim się pogrążysz całkowicie. - Kathryn poklepała znajomego po ramieniu i ruszyła w stronę stolika.    
         Członek The Wanted wzruszył tylko ramionami i pchnął drzwi do męskiej łazienki.
- Joel! - przywitał się z kumplem, który właśnie zapinał rozporek przy pisuarze. - Coś długo ci zeszło w tej łazience.
- To wszystko przez Kathryn, chciała ze mną porozmawiać - wytłumaczył się gitarzysta Lawson i poszedł umyć ręce.
- Chciała porozmawiać, ale robiliście coś innego?
         Joel spojrzał na Jaya jak na idiotę.
- Chciała porozmawiać, ale nie mieliśmy o czym - poprawił przyjaciela. - A o co dokładnie tobie chodzi?
- Hmm? - spytał zbity z tropu McGuiness.
- Skąd te dziwne pytania o moją byłą?
- Tak po prostu upewniam się, że jesteś w porządku wobec Monici.
- Więc zapewniam cię, że jestem. Między mną a Kathryn już koniec. Zdradziła mnie, a to przekreśliło wszystko, co nas łączyło. - Joel wytarł ręce w papierowy ręcznik i cisnął go do kosza na śmieci. Zauważył, że Jay nadal mu się przygląda. - Coś jeszcze?
- Więc ona nie ma czego się obawiać z twojej strony, ale co z tobą, brachu?
- Jay, jesteś pijany. Nie chcę o tym rozmawiać.
- Kiedy powinieneś! Oczywiście nie mnie, bo jesteśmy kumplami, ale ten cały Kuba…
- Co z nim?
- Kiedyś się spotykali. Znaczy… Byli na jednej randce i się nawet… - Jay ściszył głos i wyszeptał Joelowi do ucha. - Całowali!
- No i?
- Jak to… skrzyżowali języki, to chyba coś znaczy!
- Dopóki nie zrobią tego dzisiaj, nie przeszkadza mi to. Ufam jej, za to przestaję ufać tobie.
- Słucham?! - Jay udał obrażonego, Joel wyminął go i ruszył do wyjścia.
- Najwyraźniej starasz się nas… skłócić. I przysięgam, że jeśli jeszcze kiedyś Monica będzie przez ciebie cierpieć tak jak kiedyś, zapomnę, że jesteśmy przyjaciółmi.
         Drzwi trzasnęły, co przywróciło Jayowi nieco trzeźwości umysłu. Smętnie powlókł się do stolika. Joel zmienił miejsce na siedzenie tuż koło swojej dziewczyny i żywo dyskutował z Kubą na temat świątecznej reklamy, którą kiedyś ten nakręcił z Moniką. Audrey i Nick nadal wirowali na parkiecie, tym razem z Luizą i Ryanem. Max i Karolina szeptali sobie coś do uszu, a Madzia i Tom zaśmiewali się do rozpuku z sobie tylko znanych rzeczy. Jedyną osobą, która siedziała na uboczu była Kathryn, Jay przysiadł więc koło niej.
- Boli, co? - spytał, wyrywając ją z transu.
- Co niby?
- Ten widok. - Chłopak głową wskazał na Monicę i Joela, którzy siedzieli ramię w ramię.
- Nie boli, ale nie chcę go dłużej oglądać. Wyjdziemy na chwilę?
         Jay wypluł piwo, które wziął do ust, ale nikt tego nie zauważył, gdyż wszyscy byli zajęci sobą.
- Chcesz… pogadać?
- Nie, baranie. Rozmawiać to możemy tutaj.
         Kathryn poprawiła biust i wstała do wyjścia, a Jay podążył za nią. Nie wierzył, że tak mu się poszczęściło.
         Towarzystwo świetnie bawiło się do pierwszej. Krótkie zniknięcie dwójki z gości imprezy przeszło niezauważone i wrócili do hotelu w szampańskich nastrojach.
- Jutro zasz…zasz…zaszalejemy - powtarzała pijana Audrey, holowana przez Nicka. - Laseczki! Nacieszcie się swoimi panami, póki możecie.
         Wszyscy rozeszli się po swoich pokojach hotelowych. Monika od razu po zamknięciu drzwi udała się do łazienki, by wziąć prysznic. Po pięciu minutach wyszła już w piżamie i od razu władowała się pod kołdrę.
- Jesteś na mnie zła? - spytał Joel, przysiadając obok niej na posłaniu.
- Nie, nie jestem. Raczej zazdrosna.
- O Kathryn?
- Tak, a o kogo innego? W końcu wyszedłeś z nią porozmawiać, kiedy byliśmy w barze.
- Nic z tych rzeczy. Poszedłem do łazienki, a ona mnie dogoniła i chciała rozmawiać, ale ją odprawiłem. Nic już nas nie łączy.
         Monika spuściła wzrok, a Joel złapał jej podbródek i zmusił, żeby spojrzała mu w oczy.
- Ja widziałem tylko ciebie. I też byłem zazdrosny o dwóch twoich byłych.
- Wiesz, z Kubą nigdy nie byłam parą - wyjawiła ze śmiechem Monika. - A który szpieg ci o tym doniósł?
- To ma znaczenie?
- Nie bardzo.
- No właśnie. - Joel pochylił się i pocałował swoją dziewczynę w usta. - Nie masz się o co martwić. Kathryn obchodzi mnie tyle co zeszłoroczny śnieg.
         Dziewczyna rozpromieniła się i odprowadziła wzrokiem swojego chłopaka, który znikł w łazience. Zamierzała na niego zaczekać, ale była tak zmęczona, że niemal od razu zasnęła. Kolejnego dnia czekał ją bowiem szalony wieczór panieński.
         Nie pomyliła się co do jednego. Szalony było to odpowiednie słowo, które mogło opisać ich wyjazd.
         Następnego dnia wszyscy wspólnie udali się na śniadanie, by omówić plan na dzień. Ustalili, że wybiorą się na zwiedzanie, spotkają się na obiedzie, potem wyruszą do kasyna, a około dwudziestej rozdzielą się zgodnie z płcią. Monika nie była zadowolona z faktu, że muszą przebywać razem. Nick i Audrey zachowywali się dość dziwnie, nie jak para, która niebawem ma wstąpić w związek małżeński, a raczej jak przewodnicy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w Las Vegas byli pierwszy raz. Kiedy Max z Tomem zaproponowali, że pokażą kilka fajnych miejsc, Nick stanowczo odmówił. Z trudem doprowadził grupę do Muzeum Historii Naturalnej i do Las Vegas ZOO.
- Może to i lepiej? - spytała Monikę Karolina, kiedy zostały na chwilę w tyle, bo ta pierwsza musiała związać buty. - Max i Tom pewnie ciągnęliby nas po kasynach, a tak chociaż coś zobaczymy.
- Wolałabym już siedzieć w kasynie. Jest taki upał, że nie wyrabiam.
- Poproś Joela niech cię weźmie na barana.
- Bardzo śmieszne.
- Trzeba było nie zakładać długich spodni.
- A co, miałam nie założyć żadnych, tak jak Kathryn? - prychnęła Monika i wskazała głową byłą dziewczynę Joela, która właśnie wypinała się przy klatce z małpą, a jej krótkie szorty ukazywały kilka centymetrów pośladków.
- Daj jej spokój, jest przecież u siebie w domu, z krewniakami.
         Obie przyjaciółki się roześmiały z tego żartu i dołączyły do towarzystwa. Joel chciał objąć swoją dziewczynę, ale ta wymówiła się upałem i dalszą drogę po zawiłych uliczkach ZOO przebyła w odległości metra od niego.
         Po powrocie do hotelu od razu wskoczyła pod prysznic i poczuła się lepiej. Była zdenerwowana obecnością Kathryn, ale kiedy w hotelu zjawił się też Kuba, którego Nick zaprosił do stołu, poczuła się jakby swobodniej. Do czasu kiedy Joel nie zapytał jej szeptem.
- Czy mi się wydaje, czy Jay robi maślane oczy do Kathryn?
- Hmm?
- No… spójrz na niego.
         Monika podążyła za spojrzeniem swojego chłopaka. Loczek, który wbrew prawom natury mimo upału na głowę wcisnął wełnianą czapkę, wgapiał się w Kathryn jak ciele w malowane wrota, a ona zupełnie go ignorowała i wypytywała właśnie Kubę, dlaczego chce "zaprzepaścić karierę w Los Angeles i wrócić do Londynu".
- Jest atrakcyjna, nic dziwnego, że wpadła mu w oko - westchnęła.
- Nie przeszkadza ci to?
- Że jest atrakcyjna?! - uniosła się Monika, a kilka osób przy stole spojrzało w jej stronę, więc skuliła się w sobie i spytała cicho. - Co mi nie przeszkadza?
- Że Jay jest kimś zainteresowany?
- A dlaczego miałoby mi to przeszkadzać? Czy tobie przeszkadza, że twoja była ślini się do Kuby?
- Uuu… pierwsza kłótnia - szepnął Tom do Madzi, a ta dźgnęła go łokciem, nakazując milczenie.
         Na szczęście Nick opowiadał właśnie, w jaki sposób się oświadczył, więc zarówno słowa Toma jak i Moniki zostały zignorowane i towarzystwo słuchało słów byłego właściciela kamienicy.
- Wiecie co… nie najlepiej się czuję. Idźcie do kasyna beze mnie. Spotkamy się wieczorem. - Monika położyła serwetkę z kolan na stole i wyszła.
         Wszyscy popatrzyli po sobie zdziwieni.
- To ona jest w tej ciąży czy nie? - palnął Tom, przez co oberwał w potylicę od Madzi.
         Joel również przeprosił i udał się za swoją dziewczyną, którą udało mu się dogonić w windzie.
- Nie chciałem, żebyś tak to odebrała - zagadnął. - Przepraszam.
- Wiem, że nie chciałeś. Ale taka już jestem… powiedzmy, że nadwrażliwa.
- Z tym mogę żyć. - Roześmiał się chłopak i przytulił dziewczynę do siebie. - Co powiesz na to, żebyśmy olali zwiedzanie z nimi i spędzili ten dzień tylko we dwoje?
- Myślę, że to doskonały sposób, by poprawić mi nastrój.
- I nie będzie Pioruna, który będzie pchał się nam do łóżka.
         Oboje się roześmiali i wysiedli z windy na swoim piętrze. Wbrew pozorom wypad do Las Vegas nie był wcale taki zły, a przynajmniej część przed wieczorem panieńskim.
- Może zrezygnujemy z wieczoru panieńskiego i kawalerskiego? - spytała z nadzieją Monika, kiedy przed dwudziestą zakładała buty na obcasie. Bardzo chciała być tego wieczora wyższa od Kathryn, nawet za cenę wygody. No i do tego nogi w takich butach wyglądały o wiele lepiej.
- Nie możemy. Nick płaci za wszystko, nie w porządku byłoby, gdybyśmy tak zawiedli jego i Audrey - westchnął Joel. Stanął przed swoją dziewczyną w ciemnych spodniach i dżinsowej koszuli. - I jak?
- A to nie dziewczyna powinna o to pytać? - zachichotała Monika.
- Po prostu nie chcę przynieść ci wstydu.
- Możesz być spokojny, wyglądasz wystarczająco przystojnie, by pokazać się ludziom.
         Joel uśmiechnął się i cmoknął swoją dziewczynę w usta.
- A ty wyglądasz bardzo pięknie.
         Miała nadzieję, że mówił to szczerze, bo nie chciała czuć się mniej atrakcyjna niż jego była dziewczyna. To pomoże jej jakoś przetrwać ten wieczór.
- Nie martw się - odezwał się jej chłopak, jakby czytał jej w myślach. - Będzie tam twoja siostra i przyjaciółki. Co złego może się stać?
- Masz rację. Nie zamierzam pić ani jeść żadnych podejrzanych murzynków.
- Ja też nie. Do teraz męczy mnie, co takiego robiłem z McGuinessem w jednym łóżku po osiemnastce Maggie.
         Pożegnali się z uśmiechami i każde ruszyło w swoją stronę. On umówił się z resztą chłopaków przy kasynie, ona i dziewczyny miały stawić się w pokoju Audrey. Kiedy Monika kierowała swoje kroki w miejsce zbiórki, do ostatniej chwili miała nadzieję, że Kathryn jednak nie przyjdzie. Ale przyszła. Miała na sobie krótką i wydekoltowaną sukienkę, jakby jej priorytetem było pokazanie Joelowi, co stracił, zrywając z nią. Tyle że Joela nie było i czekał je wieczór panieński w babskim gronie.
- No jesteś wreszcie! - ucieszyła się Luiza, kiedy jej przyjaciółka wkroczyła do pokoju hotelowego przyszłej panny młodej. - Mam nadzieję, że Joel cię za bardzo nie wymęczył. Jeśli wiesz, o co mi chodzi.
         Blondynka mrugnęła w stronę rudowłosej, która doskonale zdawała sobie sprawę, po co ten głośny komentarz. Wzruszyła ramionami niby niewinnie i zachichotała jak trzpiotka, co zupełnie do niej nie pasowało, ale Kathryn jej nie znała i nie mogła mieć o niczym pojęcia.
- Moje drogie, muszę was prosić, żebyście na dzisiejszy wieczór zostawiły telefony tutaj - odezwała się gromkim głosem Audrey, której początkowo Monika nie zauważyła, gdyż nie miała krzykliwego stroju i masy spinek motylków we włosach.
- Co? Nie ma mowy. - Luiza założyła ręce na piersiach. - No co? Muszę wiedzieć, co robi Ryan.
- Luiza ma rację - westchnęła Monika, przez co Madzia i Karolina spojrzały na nią zdziwione. - Nie z kontrolowaniem Ryana, ale z faktem, że nie możemy być zupełnie odcięte od świata. Takie wieczory zawsze kończą się dość szalenie, więc dla własnego dobra, chociaż jedna z nas powinna mieć łączność ze światem.
- I pewnie powinnaś to być ty? - spytała dość złośliwym tonem Kathryn.
- Nie będę dziś piła, więc to dość rozsądna sugestia. Audrey, zgadzasz się z propozycją Kath? - Monika celowo zdrobniła imię dziewczyny i obróciła wszystko w taki sposób, by zabrzmiało jak propozycja byłej dziewczyny Joela, którą Audrey podchwyciła.
- Macie rację, dziewczyny. Po naszej ostatniej wspólnej imprezie, lepiej będzie, jeśli ktoś będzie trzymał rękę na pulsie.
         Wszystkie dziewczyny z niechęcią wrzuciły swoje telefony do koszyczka, w którym wcześniej były owoce. Tylko Monika miała "trzymać rękę na pulsie", więc swój telefon schowała do małej torebki. Miała nadzieję, że Nick nie wpadnie na równie głupi pomysł i nie odbierze chłopakom drogi kontaktu w razie jakichkolwiek problemów.
- Nie martw się - szepnęła starszej siostrze Madzia. - Z rachunku prawdopodobieństwa wynika, że niemożliwe jest, by każde wspólne wyjście kończyło się jakąś katastrofą.
- Madzia… Odkąd jesteśmy w Anglii, rachunek prawdopodobieństwa nie istnieje. To raczej…
- Rachunek nieprawdopodobieństwa? - dokończyła osiemnastolatka.
- Tak, dokładnie.
- W takim razie aż strach pomyśleć, co nieprawdopodobnego stanie się dzisiejszej nocy.
         Dziewczyny westchnęły ciężko, a Karolina weszła pomiędzy nie i objęła je rękoma.
- Nie kraczcie - poleciła, a one się roześmiały.
         Nie miały jednak pojęcia, że rzeczywiście wywołały wilka z lasu, bo noc, którą przyszło im przeżyć do normalnych na pewno nie należała.

sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 54 - "Viva Las Vegas!"

Dziewczęta!
Dziękuję Wam za komentarze. Przypominam, że wydarzenia, których jesteśmy świadkami mają miejsce na przełomie lipca i sierpnia 2013. Dzisiaj kolejna szalona wyprawa. Nasi bohaterowie m.in. odwiedzą kasyno w Vegas. Bardzo liczę na Wasze opinie. Wybaczcie jednak, że nie zajrzałam do Was - zupełny brak czasu. 
Pozdrawiam :*
PS. Zrezygnowałam z cytatów, bo czasochłonne było ich dopasowanie. 




     Kształcenie słuchu przyniosło rezultaty i już po kilku kolejnych spotkaniach z "Elą Zapendowską" z Wysp dziewczyny brzmiały o niebo lepiej. Irene wydawało się jednak, że pochwały z ust nauczycielki śpiewu mogły wynikać z rozmowy, którą przeprowadził z nią Adam dzień po rozmowie z młodszą siostrą swojej dziewczyny. Kobieta wydawała się bardziej rozluźniona i Madzia wolała nie zastawiać się nad faktem, w jaki sposób ich nowy menedżer tego dokonał. Pewne było, że zajęta pierwszymi nagraniami w studio nie miała czasu myśleć ani o Nathanie, ani o Tonym i to dawało jej poczucie ulgi, gdyż w głowie nadal miała niepoukładane sprawy.
         Wszystkie swoje rzeczy spakowała do pudeł i czekała tylko na chwilę najbardziej sensowną na przeprowadzkę. Nie miała żadnych mebli i to trochę opóźniało jej przejście do czynów, ale w głowie już podjęła decyzję, że chce zamieszkać sama.
         Praca w studiu niewątpliwie przypadła Wrednym Zalotkom do gustu. Co prawda Alex irytowało, że były zmuszane do nieustannego powtarzania, ale jeśli chciały brzmieć naprawdę dobrze, było to konieczne. W niedalekim czasie mogły więc przesłuchać swoje oficjalne demo i były niewyobrażalnie dumne. Zanim jednak w rozgłośniach puszczą ich pierwszą piosenkę, należało się zająć promocją i kreowaniem wizerunku.
         Styliści w porozumieniu z wytwórnią już chcieli farbować każdej z nich włosy na inny kolor, ale po interwencji Adama wszystko zostało po staremu. Przekonał nawet prezesa, że okulary Irene dodają dziewczynie uroku i uczłowieczają cały zespół. To Little Mix miały być bowiem dziewczynami z sąsiedztwa, a jednak wszystkie dały się przebierać w stroje rodem z klownady, farbować włosy i nakładać tak mocny makijaż, że bez niego trudno którąkolwiek poznać.
- Naprawdę tak im powiedziałeś? - pytała zafascynowana Irene, kiedy po oficjalnym odsłuchaniu singla Adam zabrał wszystkie swoje podopieczne na obiad.
- Broniłem was jak lew. - Chłopak dumnie wypiął pierś.
- No to dzięki! Choć z dziewczynami z Little Mix nieco przegiąłeś - westchnęła Kathy.
- Nie wydaje mi się.
- Kiedyś Tom Parker wziął Perrie za matkę Zayna. To pewnie przez ten okropny kolor włosów - wyrwało się Madzi i wszyscy buchnęli śmiechem.
- Cóż, wy, moje szatynki, zostaniecie sobą. Chyba że zadecydujecie inaczej - zakończył szampański nastrój Adam. - Bo już niebawem będziecie mogły być, kim tylko chcecie.
- Czy nasze nudne wizerunki się sprzedadzą? - spytała z niepokojem Maja. - Nigdy nie widziałam dziewczyny w bluzie z kapturem w girsbandzie.
- Na pewno takie były, tylko na dupie miały stringi, żeby zrównoważyć zakryte rejony ciała - roześmiała się Alex, a oni jej zawtórowali.
         Do towarzystwa podeszła jakaś dziewczyna ze spuszczoną głową. Adam spojrzał na nią zaintrygowany.
- Przepraszam… - odezwała się. - Czy mogłabym was prosić o autograf?
         Dziewczyny popatrzyły po sobie zaskoczone.
- To, że słyszałaś nazwę Little Mix nie oznacza, że nimi jesteśmy - wytłumaczyła Madzia.
- Wiem, kim jesteście. Byłam na waszym koncercie w Oksfordzie. Naprawdę świetny z was zespół i wolę waszą wersję "Wake Me Up" od Aviciiego. Będziecie wielkie.
         Wredne Zalotki rozpromieniły się i zaczęły podpisywać się nastolatce w zeszycie. Chwilę to trwało, bo Maja nie mogła się zdecydować na jakiś podpis, ale ostatecznie rozdały pierwsze autografy. Jakieś małe dzieci zostały przyprowadzone do ich stolika przez rodziców, którzy najprawdopodobniej nie mieli pojęcia, z kim mieli do czynienia, ale zdjęcie z kimś, kto może niebawem być sławny na pewno dobrze będzie wyglądało nad kominkiem.
- No dziewczyny, zaliczyłyście pierwsze autografy! - oświadczył zwycięsko Adam, kiedy odwoził je do swoich mieszkań. - Chyba musicie to oblać w wolny weekend. Jakieś plany? Madzia?
- Właściwie to lecę do Vegas - przyznała się.
- Gdzie lecisz?!
- Do Stanów. Las Vegas. Sąsiadka Moniki urządza tam wieczór panieński i jestem zaproszona.
- A kto będzie tam trzeźwy, żeby was uratować w razie potrzeby?
- Mam nadzieję, że ktoś się znajdzie.
- Może zadzwonię do kuzyna, żeby się wami zaopiekował? Nie chcecie chyba powtórki z rozrywki z twojej osiemnastki, co?
- O, wierz mi. Ja nie będę pić i na pewno nie zjem żadnego murzynka jeszcze przez długi czas.
- Pić nie będziesz, bo nie masz dwudziestu jeden lat, Siksa. W USA nie jesteś pełnoletnia.
         Madzia próbowała się nie uśmiechnąć, ale nie mogła. Zaczęła myśleć, że Adam rzeczywiście się zmienił, więc może i ona może to zrobić? Zapomnieć o niepowodzeniach i zacząć od nowa z czystą kartą? Postanowiła dać sobie szansę na odprężenie i zabawę, mimo iż wiedziała, że nie będzie mogła pić alkoholu (przynajmniej legalnie, ale liczyła na Toma).
         Była jednak pełna obaw, czy aby Nath nie wybierze się z nimi, czym pokrzyżuje jej plany na zapomnienie o problemach. Spakowała się w małą torbę i wyszukała swój paszport. Wszyscy wyjeżdżający załatwili sobie w ambasadzie amerykańskiej wizy turystyczne i byli gotowi do podróży. Dni do wyjazdu zleciały szybko i przygoda stanęła przed nastolatką otworem.
         Skład osobowy wieczoru panieńskiego nie prezentował się zbyt okazale. Kobieta nie miała koleżanek, więc zaprosiła trzy lokatorki kamienicy i Madzię oraz swoją siostrę. W Stanach miała dołączyć do nich jeszcze krewniaczka Nicka. Na kawalerski wieczór Nicka również ciężko było skołować uczestników, gdyż mężczyzna był zupełnym samotnikiem. Audrey poprosiła więc dziewczyny, by zaprosiły swoich chłopaków, których Nick poznał na osiemnastce Madzi. Tak więc do Vegas wybierali się też Joel i Ryan (Nick stanowczo zaznaczył, że Andy i Adam lepiej powinni zostać w Londynie, podobnie jak Siva, którego uznał za dziwaka, nudziarza i pantoflarza), Max, Jay oraz Tom. Natha nie było na urodzinach nastolatki, więc musiał obejść się smakiem. Danny również otrzymał zaproszenie, ale miał zobowiązania wobec McFly, musiał więc zrezygnować. Zebrane grono zapowiadało jednak ciekawy i szalony weekend.
         Monika, Luiza i Karolina zabrały się samochodem Joela razem z Ryanem. Gitarzysta Lawson narzekał na nadmiar dziewczyn, ale te uświadomiły go, że najwięcej rzeczy zabrał jego kolega z zespołu, więc nic więcej nie mówił. Nick i Audrey dojechali taksówką razem z młodszą siostrą kobiety i pozostało tylko czekać na Madzię i resztę chłopaków.
         Nick wydawał się zawstydzony faktem, że nie miał żadnych kolegów, więc bąkał coś do Joela o tym, że nikt nie miał czasu i przeprasza za ten spontaniczny wyjazd. Bawiło to dziewczyny, ale nic nie mówiły, bo w końcu przyszła para młoda płaciła za cały wyjazd z pieniędzy, które uzyskali za sprzedaż kamienicy.
         Madzia pojawiła się spóźniona i nieco zasapana.
- Najmocniej przepraszam - wydyszała zgięta w pół. - Pojechałam obejrzeć mieszkanie od chłopaków, a Tom zaoferował się, że mnie zawiezie na lotnisko. Więc pojechaliśmy do mnie po bagaż, a potem po Maxa i Jaya.
- Tak, bo gwiazdy się nie spóźniają tylko wszyscy inni przychodzą wcześniej. - Karolina wywróciła oczami i poszła się przywitać z Maxem, który taszczył za sobą dużą walizkę. - Jezu, co ty tam wieziesz? Jeśli powiesz, że Natha…
- Nie, nie Natha - zapewnił Łysy, a Madzia nadstawiła uszu, słysząc imię swojego byłego chłopaka. - Powiedział, że "i tak by nie chciał jechać, bo niedawno tam był".
- Czyli nadal przeżywa rozstanie z naszą Maggie?
- Nie wiem, nie chciał o tym gadać. - Max przywitał się ze wszystkimi i zwrócił się do Madzi, jakby to ona była zainteresowana tą wiadomością. - Musiałabyś porozmawiać z jego siostrzyczką, bo ostatnio sporo czasu spędzał w rodzinnym gniazdku.
- A gdzie Tom i Jay? - nastolatka zdecydowała się zmienić temat.
- Fanki ich dopadły. Wiesz, jacy są. Tom musi każdą pocałować, Jay objąć i będą tak stać do wieczora.
- Całe szczęście, że mój chłopak jest nieczuły - zachichotała Karolina i wtuliła się w Maxa.
         Monika spojrzała na Joela.
- Czy nie będzie dziwnie? No wiesz, ty, ja i Jay w jednym samolocie, a potem wy dwaj na jednej imprezie? - spytała po cichu.
- Jesteśmy kumplami, a po wspólnym odmalowaniu siłowni Jay dał mi jasno do zrozumienia, że z dwojga złego między Adamem i mną wybiera mnie i daje nam błogosławieństwo - roześmiał się chłopak, a dziewczyna dźgnęła go łokciem między żebra.
- Ja nie żartuję!
- Nie będzie dziwnie. Nie zamierzam mieć powtórki z rozrywki z urodzin twojej siostry. Wypad do Vegas zapamiętam w całości.
- I nie będzie ci przeszkadzać, że będzie z nami mój były chłopak?
- Jeden lepszy niż dwóch - roześmiał się Joel, a Monika się naburmuszyła. - Zaraz, to ty chcesz, żeby mi przeszkadzało?
- Mógłbyś być choć trochę zazdrosny, ty nieczuły draniu.
- Kiedy jestem! Ale ufam ci i wiem, że tak naprawdę nie mam o co. Tak jak ty ufasz, że moje spotkanie z Kathryn nie będzie nic znaczyło, bo teraz my jesteśmy razem.
         Słowa Joela spowodowały, że Monika na chwilę się zapowietrzyła. Nawet przez chwilę nie przeszło jej przez myśl, że krewna Nicka, z którą mają się spotkać w Stanach to Kathryn. Teraz wszystko się układało w całość, która wcale nie była kusząca.
- Pierwsze problemy? - spytała ze śmiechem Luiza, widząc, jak Joel z niepokojem spogląda na białą jak ściana Monikę.
- Wszystko w porządku - odezwała się dziewczyna. - Tylko trochę źle się poczułam.
- Chyba nie jesteś w ciąży, co? - spytał Tom, który razem z Jayem właśnie dołączyli do towarzystwa.
         Ten drugi, który nieopatrznie kupił sobie bajgla w kiosku zakrztusił się i Max musiał udzielić mu pierwszej pomocy mocno walić w plecy. Joel natomiast zaczerwienił się po koniuszki uszu i nerwowo podrapał się po karku.
- Mam nadzieję, że nie zepsułem niespodzianki. - Tom wzruszył ramionami.
- Nie jestem w ciąży, idioto! - warknęła Monika. - I skoro jesteśmy w komplecie, to możemy już przejść przez odprawę, zanim przyjdzie kolejna porcja chętnych do zdjęć i autografów?
- Dobra, już dobra. Ta ciąża uwydatnia tylko twoją złośliwość - westchnął Tom.
- Po raz ostatni ci mówię, że nie jestem w ciąży!
         Zła na cały świat Monika ruszyła ze swoją torbą w stronę odprawy, a Joel podążył za nią, by jej pomóc nieść.
- Nie wiedziałaś, że Kathryn jest spokrewniona z Nickiem? - spytał swojej dziewczyny. - Przysięgam, że nawet jej nie zauważę.
         Cmoknięcie w policzek nie było w stanie poprawić Monice nastroju. Może i Joel nie będzie miał okazji przebywać z byłą dziewczyną, ale ona będzie na nią skazana na wieczorze panieńskim.
- Ale będzie czadowo! - pisnęła gdzieś z tyłu Audrey. - Bardzo się cieszę, że zgodziliście się lecieć z nami.
- A ja się cieszę, że stawiacie - zachichotała Lou i wszyscy jej zawtórowali.
         Nawet fakt, że pieniądze na ufundowanie drogiego wyjazdu uzyskali sprzedając kamienicę, a ich losy jako lokatorek były niejasne nie był w stanie zepsuć wycieczki. Kilka godzin później z okien samolotu oglądali światła miasta, do którego zmierzali.
- Viva Las Vegas! - zawołał uradowany Tom i szalony weekend oficjalnie się zaczął.
         Miejscem noclegu był hotel Bellagio, w którym znajdowało się też kasyno. Było to miejsce słynne ze względu na efektowne fontanny przed wejściem, które tworzyły wielką ścianę wodną o wyznaczonych godzinach. Całość robiła wrażenie.
- I my będziemy tu spać? - spytała Monika, szeroko otwierając oczy na widok pokazu fontann, na który właśnie trafili. - To jest piękne!
- Witam w Bellagio - powiedział Nick z uśmiechem, jakby był tu stałym bywalcem, mimo iż wszystko, co wiedział o hotelu, pochodziło z internetu.
         Całe towarzystwo trzymało się jeszcze razem. Nick i Audrey zaprowadzili swoich gości do lobby, gdzie każdy otrzymał kartę magnetyczną do swoich pokoi.
         Monika i Joel zajęli jeden, Luiza i Ryan drugi, Karolina i Max trzeci, a Audrey i Nick czwarty apartament dla par. Madzia, ku swojej rozpaczy, utknęła z siostrą Audrey, równie zakręconą jak ona April. Niestety były jedynymi niezwiązanymi dziewczynami w grupie, więc zadowoliły się mniej ekskluzywną "dwójką". Tom również nie był zadowolony z faktu, że będzie dzielił pokój z Loczkiem, ale przynajmniej jego pokój sąsiadował z pokojem nastolatki, zawsze więc mogli sobie porozmawiać.
- Już się wymykasz? - zapytał godzinę później przyjaciółkę, kiedy zauważył jak ta wychodzi z pokoju.
         Póki co dali sobie czas na rozpakowanie, a potem na zwiedzanie okolicy. Każdy chciał zobaczyć co innego, więc podzielili się na grupki i umówili wieczorem. Niektórzy już wyszli z hotelu, Madzia wiedziała o tym, bo Monika przyszła ją poinformować o planach i zapytać, czy się nie przyłączy. Odmówiła, żeby nie być piątym kołem u wozu. Chciała, żeby jej siostra nacieszyła się chłopakiem, zanim spotkają Kathryn, byłą dziewczynę Joela.
- April zapytała, czy nie wolałabym zostać w pokoju hotelowym i posiedzieć z nią na balkonie. Jest chyba nudniejsza niż Audrey, więc skłamałam, że idę z siostrą i jej chłopakiem zwiedzać - wyjaśniła.
- Ale Brukselka z Joelem, Lou z Ryanem i Caroline z Maxem wyszli niemal od razu - słusznie zauważył Tom.
- Ale ona o tym nie wie. A ty dlaczego zostawiłeś Jaya?
- Mieliśmy iść do kasyna, ale stwierdził, że nie ma nastroju i muzy, dzięki której miałby szczęście.
- To może posiedzi z siostrą Audrey na balkonie?
- Nie wiem, może. - Tom wzruszył ramionami. - Zarzekał się, że nie przeszkadza mu, że Brukselka spiknęła się z Joelem i że na sercu leży mu jej szczęście, ale myślę, że ich widok w samolocie trochę go zabolał.
         Madzia pokiwała głową ze zrozumieniem. Sama siedziała między Tomem, który co chwilę pokazywał jej coś za oknem a Jayem, który siedział przy przejściu i miał doskonały widok na swoją byłą dziewczynę jak w obrazek wpatrzoną w innego.
- To co, idziemy do kasyna? - Tom pojaśniał na twarzy i zatarł ręce z uciechy.
- Nie mam dwudziestu jeden lat, geniuszu.
- No i? Myślisz, że będą sprawdzać dowód?
- Myślę, że tak. To kasyno, a nie jakiś bar.
- Masz rację. A z tą niewinną buźką ledwo możesz uchodzić za nastolatkę - westchnął Parker.
- A co miało znaczyć?
- Nieważne. Musisz iść się mocniej pomalować. Ja ci pomogę.
- Nie wrócę do mojego pokoju, więc odpada.
- Może Audrey jeszcze nie wyszła?
- Można to sprawdzić, ale nie jestem pewna, czy chcę się w to bawić. I co jej zresztą powiem? Mogłabyś pożyczyć mi kosmetyki, bo chcę się optycznie postarzyć, by wejść do kasyna? A do swojego pokoju nie wejdę, bo April każe mi siedzieć na balkonie - wydusiła z siebie jednym tchem nastolatka.
- Proste. - Tom nie widział problemu w tej krucjacie.
- Nie, nic z tego. Nie powinieneś zostawiać Jaya samego.
- Nawet jeśli pójdzie spać albo się upije?
- To twój przyjaciel. I chyba po twoim tekście odnośnie ciąży mojej siostry przyda mu się rozmowa.
- Przyda mu się zabawa - poprawił przyjaciółkę Tom. - I właśnie to dostanie. Wyciągniemy go do kasyna.
- Przecież powiedział, że nie ma nastroju.
- To było zanim znalazłem mu muzę.
         Madzia spojrzała na Toma zdziwiona, a ten znacząco poruszał brwiami. Była godzina piętnasta, a ona nie wierzyła, że pozwoliła Tomowi pożyczyć od Audrey kosmetyczkę, a sama została niemal wepchnięta do pokoju hotelowego Jaya, żeby dotrzymać mu towarzystwa.
- Maggie, to ty - odezwał się smętnie chłopak, który siedział na ziemi, opróżniał barek i przerzucał kanały na gigantycznej plazmie. - Myślałem, że twoja siostra.
- A po co miałaby tu przychodzić?! - spytała zszokowana nastolatka, ale szybko odchrząknęła, zdając sobie sprawę, że jej słowa mogły chłopaka zaboleć.
         Nie spodziewała się jednak takiej reakcji, jaką ujrzała. Jay bowiem rzewnie się rozpłakał. Miał już trochę wypite, a do tego emocjonalna podatność, w którą popadł i już nastrój nostalgiczny gotowy. Tylko dlaczego akurat wtedy, kiedy ona miała mu dotrzymać towarzystwa?
- Hej, przepraszam. Tak palnęłam… - Przykucnęła koło Loczka i wyciągnęła mu z dłoni buteleczkę.
- Kiedy masz rację… Po co niby miałaby tu przyjść? Ponabijać się, że ze mnie taki nieudacznik, podczas gdy Joel to książę z bajki?
         Nastolatka nie miała pojęcia, co takiego może powiedzieć przyjacielowi. Prawda była taka, że dawno nie rozmawiali, gdyż Jay nagrabił sobie, pogrywając z jej siostrą. Widać jednak było, że mimo iż definitywnie rozstali się kilka miesięcy wcześniej, nadal ją kochał.
- Jay, spróbujemy szczęścia w kasynie - oświadczyła nagle. - I mi i tobie się to przyda. Kto wie, może wygramy sporo kasy?
         Loczek pociągnął nosem, a Madzia przewróciła oczami i z torebki wyciągnęła paczkę chusteczek, którą mu podała. Smarknął dość obficie, ale nie zdążył wyrazić swojego zdania na ten temat, bo do pokoju wrócił Tom.
- Audrey dała mi swój magiczny kuferek - obwieścił zadowolony. - Ale nie powiedziałem, że to dla ciebie. Pewnie ma mnie i Jaya za transów, ale nie kazała nam spieprzać, gdzie pieprz rośnie, więc nie jest źle. - Parker spojrzał na zapłakanego Jaya i podrapał się po głowie. - Ciebie też przypudrujemy - uznał i położył na łóżku kuferek przyszłej panny młodej. - No dalej, bo wieczorem musimy się stawić na wspólną zbiórkę. Do tego czasu chcę być albo milionerem albo zalanym bankrutem.
         Nastolatka spojrzała podejrzliwie na przyjaciela, ale uznała, że lepsza zabawa z Tomem niż siedzenie z siostrą Audrey w pokoju hotelowym. Wzięła więc kuferek do łazienki i się podmalowała.
- Źle, źle, źle! - podsumował jej wyczyn Tom. - Musisz wyglądać na trzydzieści lat, inaczej będą chcieli dowód, którego nie masz.
- To co mam zrobić?
- Więcej podkładu. Jeśli będziesz ciemniejsza, pomyślą, że masz zmarszczki do ukrycia. Więcej cienia i tuszu, musisz wyglądać jak stara lampucera. I mocno pomalowane usta. Najlepiej trochę krzywo.
- Coś jeszcze, panie stylisto? - parsknęła Madzia.
- Tak, przydałyby ci się inne ciuchy, ale to już zostaw mnie. - Tom przeniósł wzrok na Jaya, który próbował wytrzeźwieć. - Dla Jaybirda też się coś przyda, może doklejany wąs? Z tą japą dzieciaka będą chcieli cię sprawdzić przy wejściu i nici z misternego kamuflażu Meggs.
         Dziewczyna pokręciła głową z dezaprobatą i wróciła do łazienki, robić z siebie lampucerę. Tom w tym czasie wybiegł do sklepiku na dole, skąd przyniósł wydekoltowaną bluzkę w panterkę, obwieszczając, że tylko stara baba włoży coś takiego.
- Czasami Kelsey nie ma podobnej? - spytała zdziwiona nastolatka, a Tom tylko machnął ręką i nakazał jej włożyć bluzkę i mnóstwo bransoletek, które również kupił na dole.
         Z całego efektu był dość zadowolony, ale ku rozpaczy dziewczyny urwał jej pasek od torebki, twierdząc, że z kopertówką wygląda na starszą i natapirował jej włosy, wyrywając pokaźną kępkę. Następnie dźgał ją w głowę wsuwkami, próbując uformować koka, ale wyręczyła go w tym i była gotowa do wyjścia.
- Ile lat mi dajecie? - spytała, okręcając się wkoło w całej okazałości.
- Gdyby nie płaskie buty trzydzieści osiem - palnął Tom, a ona zrobiła duże oczy.
- Aż tak staro wyglądam?!
- Dojrzale - poprawił ją ze śmiechem. - Na pewno dojrzalej niż nasz zapłakany Ptaszek. Może uliżesz te loki żelem? Wtedy się nabiorą, że jesteś pełnoletni.
         Jay spojrzał na Toma jak na idiotę.
- Ale ja jestem pełnoletni, pamiętasz?
- Och, niech ci będzie. Idź jako nudny ty. Tak żadnej dziewczyny nie poderwiesz.
- A kto powiedział, że chcę kogoś poderwać?
- Bo to jest Las Vegas, a ty jesteś zdesperowany i lekko podpity McGuiness. A twoja była już poszła w tango z innym, więc nie masz co marzyć, że Brukselka odpowiednio zmięknie.
- Tom, przestań, bo znowu się rozpłacze - szepnęła przyjacielowi na ucho Madzia, więc ten tylko odchrząknął.
- Dobra, możemy iść. Ja i Maggie wejdziemy jako para, pewnie i z podniesionymi czołami. Ty podążysz za nami, a gdyby cię nie chcieli wpuścić… To już my coś wymyślimy.
         Jay, choć niechętnie, dał się wyciągnąć przyjacielowi z zespołu i siostrze byłej dziewczyny do kasyna. W windzie Tom co chwilę powtarzał, że "przecież to jest Vegas" i trzeba "zagrać w ruletkę życia, póki jest się młodym".
         Przy wejściu do kasyna Madzię przeszedł dreszcz, szczególnie kiedy Tom złapał ją bezceremonialnie za tyłek. Na szczęście nikt nie chciał od nich dowodu tożsamości, zostali tylko uroczyście powitani. Jay za to został zatrzymany, ale nie ze względu na młody wygląd, ale ze względu na dość oczywisty stan nietrzeźwości. Nastolatka była bliska paniki, ale Tom ją uspokoił.
- Ja się tym zajmę - szepnął, po czym donośnym głosem zwrócił się do pracownika hotelu. - Pan wybaczy, czy jest jakiś problem?
- Tak, ten pan jest nietrzeźwy i niestety nie mogę go wpuścić do kasyna.
- Och, klasyczny błąd. Ten pan nie jest nietrzeźwy, tylko upośledzony. Opóźniony w rozwoju, konkretniej. I to bardzo, bardzo opóźniony. Szczerze? Wolny jak żółw. - Jay zmienił obojętną minę na zszokowaną, kiedy Tom objął go ramieniem. - To mój kuzyn… Dupree… Oczko w głowie całej rodziny, ale butów sam nie zawiąże.
- Jak pan w takim razie wyjaśni odór alkoholu? - wypytywał podejrzliwy mężczyzna, a Tom zacisnął pięść.
         Madzia, pewna, że zaraz nastąpi słynny atak wściekłości, weszła między pracownika hotelu, a Toma.
- To syrop! - zawołała.
- Syrop?
- Tak, dokładnie. Bo… widzi pan… - Nastolatka zniżyła głos i zwróciła się do mężczyzny tak, żeby Jay nie słyszał. - Wydaje mu się, że ma chorobę grawitacyjną. Syrop na kaszel to placebo, które pomaga mu myśleć, że nie oderwie się od ziemi.
- Chorobę grawitacyjną?
- Tylko tyle pan wyłapał?! - poirytowała się dziewczyna. - Chodzi o to, że nie jest pijany, tylko opił się syropu na kaszel, który pomaga mu w radzeniu sobie z wyimaginowanym schorzeniem. Chyba nie dyskryminujecie tutaj niepełnosprawnych?
         Podparte na biodrach dłonie, czyli waleczna postawa Madzi skutecznie wyperswadowała mężczyźnie wołanie ochrony. Wpuścił całą trójkę na salę, ale przestrzegł, żeby Jay nie pił ani kropli więcej swojego syropu.
- Dziękujemy bardzo! - Tom odetchnął z ulgą i pociągnął Madzię przed siebie.
         Kiedy Jay chciał minąć pracownika hotelu, ten położył mu rękę na ramieniu i spojrzał mu w oczy.
- Proszę się nie obawiać, chłopcze. Grawitacja w kasynie jest idealnie zbalansowana i nie grozi ci odlot w przestworza.
         Jay zmrużył oczy i przełknął głośno ślinę, ale mimo iż czuł się upokorzony, nic nie powiedział, tylko dołączył do Toma i Madzi. Kiedy zniknęli za automatami, Parker buchnął gromkim śmiechem.
- Meggs, to było świetne!
- Nie, to nie było świetne, Tom - warknął Jay. - Opóźniony kuzyn, tak? Ciebie i tego bramkarza powinienem kopnąć w dupy tak mocno, że i zbalansowana grawitacja nie pomoże.
- Och, nie dąsaj się. Dzięki nam masz szansę się zabawić, a nie smęcić w pokoju o tym jak to Brukselka z Joelem…
- Tom! - krzyknęła Madzia.
- Ok, ok. Już nic nie powiem o Brukselce. Znajdziemy ci tutaj jakieś mięsko. - Parker zatarł ręce i wskazał głową stół do gry w ruletkę. - Idźcie zająć miejsca przy stole, a ja wymienię pieniądze na żetony.
         Madzia i Jay powlekli się na siedzenia, by poobserwować, na czym dokładnie gra polega. Tom wrócił z kupą żetonów i wysypał je wszystkie na blat.
- Czyś ty zgłupiał? - spytała Madzia. - Ile tu jest pieniędzy?
- Spokojnie, tylko pięć tysięcy dolców. Wziąłem mniejsze nominały żetonów, żeby z daleka bardziej szpanować.
         Chłopak zebrał dwie garstki żetonów i wcisnął je nastolatce w ręce, to samo zrobił z Jayem. Krupier spojrzał na niego jak na idiotę, więc odchrząknął.
- Wszystko na czerwoną 12! - zawołał.
- Tom, a może lepiej obstawisz tylko na kolor? - spytała Madzia, ciągnąc przyjaciela za połacie marynarki. - Wiesz, jak małe są szanse, że z tylu numerów kulka zatrzyma się akurat na twoim?
- Interesuje mnie prawdziwy hazard, a nie jakieś pitu pitu. Wszystko na czerwoną 12!
- Jest pan pewien? - upewnił się krupier, ale Tom skinął głową niczym dystyngowany dżentelmen, by dwie minuty później odejść ze stołu z niczym.
- Bo kto tak kręci ruletką?! - unosił się. - Ten gość był podstawiony, ja wam to mówię! Musimy się odegrać przy stole do pokera, jestem w tym świetny.
- Złej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy - westchnęła Madzia. - Miałeś nas zabawiać, a tymczasem popadasz w szał hazardu.
- Nie mam żadnego problemu z hazardem! - zaparł się Tom.
- Tak, a Jay napił się syropu na kaszel, a nie opróżnił cały hotelowy barek… Bez obrazy, Jay.
         Loczek uniósł ręce w geście poddania. Tom, choć niechętnie, zgodził się, że nie powinien lekkomyślnie stawiać niemal całej kwoty na jedną liczbę. Przez kolejne godziny obserwował jak Maggie i Jay dysponują resztką jego żetonów, by ostatecznie skończyć na automatach, w których udało im się nawet coś wygrać.
- Podwoiliśmy twoje żetony - zachichotała Madzia, licząc wygraną. - Teraz mamy osiemset dolarów.
- Pozwólcie mi jeszcze raz spróbować w ruletce!
- Nie ma mowy, jesteś zbyt lekkomyślny!
- No to wy obstawicie!
         Madzia i Jay spojrzeli po sobie i wzruszyli ramionami. Chwilę później siedzieli już przy stole, przy którym krupier dziwacznie popatrzył na Toma.
- Widzę, że Pan Odważny wrócił. Na co teraz obstawiamy?
         Tom założył ręce na piersiach i "walnął focha", a Madzia po namyśle obstawiła połowę żetonów na czarne pole, przez co wygrała i podwoiła nagrodę. Kilka razy razem z Jayem dokonywali takich zakładów, by w końcu niemalże wyjść na zero.
- Tak! Cztery i pół tysiąca! - krzyknął Tom. - Jeszcze raz czerwone i będziemy mieli… jedynkę spuszczam w pamięci… - Chłopak zaczął w myślach mnożyć, by w końcu dojść do ekstatycznego odkrycia. - Dziewięć tysięcy!
- Nie, Tom. Już dosyć - oświadczyła twardo Madzia. - Wygraliśmy kilka razy z rzędu. Niemal niemożliwe jest, byśmy wygrali po raz kolejny.
- Ale o to chodzi w hazardzie! - unosił się Parker. - Kto nie ryzykuje, ten…
- Obstawiają państwo? - zapytał krupier.
         Tom popatrzył błagalnie na Madzię, a ta niemal zmiękła. Ciężko zastanawiała się, czy go posłuchać, były to w końcu jego pieniądze.
- Musicie to zobaczyć! Jakiś upośledzony koleś wygrywa przy stole z ruletką! - zawołał ktoś za plecami Jaya, w wyniku czego Loczek prawie zwalił się ze stołka, na którym siedział.
         Madzia uznała to za znak, że ich łut szczęścia się wyczerpał.
- Dobra, dosyć na dzisiaj. Idziemy!
- Obstawiamy! - zaparł się Jay. - Zaczynam mieć szczęście, nie możemy tego zaprzepaścić.
- Dupree, jeśli nie chcesz, żebym opowiedziała wszystkim dzisiejszą historię ze szczegółami, lepiej rusz dupę i choć do wyjścia - syknęła nastolatka, a Jay zasępił się i ruszył za nią przy sprzeciwach Toma.
         Spieniężyli żetony i wyszli na zewnątrz.
- Ale jutro też przyjdziemy, co? - zapytał podekscytowany Tom.
- Tak, ale jutro ty robisz za upośledzonego kuzyna - obwieścił śmiertelnie poważnie Jay i wszyscy się roześmiali.
         Poszli do restauracji na suty posiłek, a o dwudziestej spotkali się z pozostałymi przy Fremont Street, zadaszonej ulicy, na której kopule wyświetlane są nocą iluminacje. Na tej ulicy mieszczą się sklepy, kasyna i wielki kowboj - wizytówka Vegas.
- I jak się bawiliście? - zagadnęła Monika siostrę, widząc, że ta ma dobry humor i dość ekscentryczny makijaż.
- Dość… szalenie. Ale mam przeczucie, że była to najnormalniejsza z rzeczy, które mnie tu spotkają.

         Nawet nie miała pojęcia, jak bardzo prorocze miały okazać się jej słowa. 

Blog List