Witajcie!
Dziękuję Wam bardzo za komentarze :* Niezmiernie się cieszę, że byłam w stanie Was sprowokować do dyskusji. Jeśli ktoś Was wkurza, to znaczy, że wzbudziłam emocje, więc jest dobrze :P Piszcie dalej śmiało, kto z kim i dlaczego, na pewno wezmę to pod uwagę. Zapas rozdziałów mi się kończy, więc wszystko zależy od Was.
Rebella † - nie umiem dokładnie Ci odpowiedzieć, ale na pewno nie wcześniej niż za dziesięć rozdziałów. Do tego czasu jednak bohaterowie wyjadą do Vegas, więc mam nadzieję, że coś tam będzie się działo.
Pozdrawiam i zapraszam do czytania i komentowania :)
Telefon zaufania stał się dla Madzi czymś w
rodzaju wyroczni. Tony był jej spowiednikiem, dzwoniła do niego raz w tygodniu
i przez całą godzinę wisiała na linii, nie zawsze wylewając żale, czasami po
prostu dyskutując o muzyce, filmach, życiu… Wydawał się bardzo zainteresowany
Polską i wiele o niej wiedział, co się dziewczynie podobało. Nath nigdy nie
rozmawiał o jej korzeniach i była ciekawa, czy kojarzy jej ojczyznę z
czymkolwiek poza papieżem, choć i tego nie była pewna.
Natha
nie widziała od czasu zerwania, ale poważnie zaczęła myśleć o przeprowadzce do
mieszkania, które od The Wanted dostała. Niebawem miał się odbyć ślub Alicji, a
jej narzeczony powoli zwoził swoje rzeczy do jej domu (sam mieszkał w
mieszkaniu w centrum, ale kobieta stanowczo powiedziała mu, że woli
spokojniejsze miejsce). Dla Madzi oznaczało to konieczność poczynienia zdecydowanych
kroków. Zwlekała jednak z decyzją, bo samodzielne mieszkanie było jak całkowite
zrezygnowanie z resztek swawoli, które jej pozostały, a które były jej tak
potrzebne.
Nagrywanie
singla było bowiem ciężką pracą. Adam na zlecenie wytwórni zapisał je na lekcje
śpiewu, podczas których dowiedziały się, że wcale nie są tak dobre, jak im to
wmawiała pani Bennett i Tom Parker. Ta pierwsza najwyraźniej przez większość
czasu była naćpana, a ten drugi był najlepszym przyjacielem Madzi, więc też nie
był zbyt obiektywny.
Zasugerowana
przez wytwórnię starsza kobieta przypominająca Elę Zapendowską była jednak
zupełnie innego zdania. Nic jej się nie podobało: harmonie, zaciśnięte gardła,
za dużo ozdobników, brak oddechu z przepony… Stres nie służył dziewczynom i nawet
swoją konkursową piosenkę umoczyły, kiedy poprosiła je o wykonanie czegoś, w
czym czują się dobrze, skoro singiel im nie wychodzi.
- Bez sensu! - unosiła się Maja, gdy wyszły
z sali prób. - Co za wredne babsko! Przecież dopiero zaczynamy!
- Chciałabyś, żeby nas chwaliła, nawet
jeśli jesteśmy cienkie? - spytała koleżankę Irene.
- Chciałabym, żeby zrozumiała, jaka ciąży
na nas presja.
- No
a z tym, że dopóki nie zabrzmimy czysto, to nas nie wpuści do studia? - Alex
zacisnęła pięści ze złości. - Nie to nie, łaski bez!
- Został
nam miesiąc wakacji, a ja nie widzę postępów - dodała Kathy. - Jak tak dalej
pójdzie, to zawalimy szkołę na rzecz kariery, która i tak nie wypali. I
zostaniemy śpiewającymi w barach kelnerkami, które za napiwki od obłapiających
je facetów będą chodzić tatuować sobie na ciele teksty piosenek, które mogłyby
być ich przebojami.
- Bez przesady z tym pesymizmem. Po prostu
potrzebujemy kilku lekcji zanim się oswoimy z tą nową sytuacją - zapewniała
Madzia i dostrzegła Adama, który przysłuchiwał się całej rozmowie.
- No a z takim menedżerem na pewno nie
skończycie jako śpiewające kelnerki - dorzucił.
- Na razie nic nie robisz. Mógłbyś nas
wyciągnąć z tych lekcji. Tymczasem to już trzecia, podczas której jesteśmy
poniżane, a twoja ładna buźka leży odłogiem i zajmuje się… - Madzia urwała, by
zorientować się, co takiego chłopak robił, kiedy one przez dwie godziny
kształciły słuch pod okiem brytyjskiej Eli Zapendowskiej, której prawdziwego
nazwiska nawet nie potrafiła wymówić. - … wcinaniem pączków.
- Uważasz, że mam ładną buźkę? Urocze. A to
nie są pączki tylko eklerki. I mam po jednym dla każdej.
Madzia
wywróciła oczami, a Adam wyszczerzył zęby i podsunął swoim podopiecznym
plastikowe opakowanie wypełnione ciastkami. Poczęstowały się, ale uwadze
nastolatki nie uszedł fakt, że na opakowaniu było logo cukierni, w której
pracują Luiza i Karolina.
- Jechałeś taki kawał po ciastka? - spytała
podejrzliwie.
- Miałem dwie godziny, nudziłem się.
Zresztą, tam są najlepsze ciastka.
- Tak, bo jesteś w Anglii tak długo, że
zdążyłeś wypróbować wszystkie cukiernie - prychnęła dziewczyna.
- Hej, nie bądź taka podejrzliwa! Chciałem
sobie porozmawiać z koleżankami przy okazji.
- Mógłbyś przy okazji zrobić coś dla
Wrednych Zalotek.
- I zrobiłem! Nazwa zostaje, przekonałem
wytwórnię, że nie ma sensu jej zmieniać po trasie koncertowej, bo to strzał w
stopę.
- Strzałem w stopę jest mianowanie ciebie
naszym menedżerem.
- Auć. Nie bądź zła, Siksa. Ja po prostu
wyemigrowałem zarobkowo jak tysiące Polaków. - Chłopak wzruszył ramionami i
wgryzł się w eklerka.
- Zarobkowo?
- Yhm.
Nie
udzielił jej pełnej odpowiedzi, bo miał ciastko w ustach, a ona uznała, że
ciągnięcie go za język nie ma sensu, kiedy tuż obok stoją zdziwione dziewczyny.
Ich miny wydawały się nie zdradzać niechęci, którą Madzia obdarzyła byłego
chłopaka siostry. Wolałaby mieć w nich sprzymierzeńców, ale w zaistniałej
sytuacji została sama w tej krucjacie.
- Wypożyczyłem vana i będę mógł was
wszystkie podwozić na kształcenie słuchu - oświadczył, kiedy ruszyli do windy.
- To świetnie! - ucieszyła się Maja. -
Nigdy nie możemy obgadać strategii, bo każda z nas dojeżdża z innego końca
miasta.
- Tak, bardzo wspaniałomyślne - podłapała
Irene.
Madzia
przez chwilę miała nadzieję, że to sarkazm, ale niestety było to złudne
wrażenie. Uszczypnięta ukradkiem Irene tylko wzruszyła ramionami, bo nie
miała pojęcia, o co jej przyjaciółce chodzi. Adam może i był nowy w fachu,
który wykonywał, ale najwyraźniej się starał i był dla nich sympatyczny.
Otworzył im nawet drzwi, czym całkowicie kupił Alex i Kathy. Madzia nie mogła
pohamować irytacji.
- Co tak się dąsasz, Siksa? - spytał Adam,
uruchamiając silnik. - Złość piękności szkodzi.
- Na szczęście mi to nie grozi.
- Dobra riposta.
W
samochodzie opowiadał im jeszcze o planach wizerunkowych wytwórni, z którymi
się nie zgadza i które postara się negocjować na korzyść dziewczyn. Madzia nie
była pewna, czy się podlizuje, czy rzeczywiście jest taki miły. W jakim celu
miałby udawać sympatię do bandy nastolatek? Chyba, że jego planem było
zbliżenie się do Moniki, czego chciał dokonać przez zbliżenie się do jej
siostry, co miałoby mu zagwarantować podlizywanie się dziewczynom. Tak się
zamyśliła, że nie zauważyła, że jest w samochodzie tylko z Adamem.
- Gdzie dziewczyny? - spytała
zdekoncentrowana i spojrzała na tylne siedzenia, które były puste.
- Żartujesz, tak? - roześmiał się Adam.
- Nie.
- No to nieźle odpłynęłaś. Ale powiedziałaś
im, że wieczorem nie możesz iść z nimi do kina, więc chyba byłaś przytomna, gdy
się z nimi żegnałaś.
Dziewczyna
przetarła twarz w dłonią. Zawisła między snem a jawą. Tak pogrążyła się w
rozmyślaniach, że miała lukę w pamięci. Całe szczęście do domu Alicji zostało
jakieś pięć minut drogi, więc nie będzie musiała długo z nim rozmawiać. W sumie
nie zamierzała z nim rozmawiać w ogóle, ale niestety się odezwał.
- Czy to zamyślenie ma coś wspólnego z tym
piosenkarzem z The Wanted, z którym się spotykasz?
Spojrzała
na niego jak na idiotę, ale on był niezrażony.
- Wiem, że to nie moja sprawa, ale mogę o
coś spytać?
- Nie, ale na pewno i tak to zrobisz -
westchnęła pod nosem, a on kontynuował.
- Co wy w nich widzicie?
Musiała
przyznać, że to ją zaintrygowało.
- Słucham?
- Wiesz, o co mi chodzi. Dlaczego akurat ci
piosenkarze? No wiesz, ty i ten młody, Karolcia i Łysy, Monika i ten z
tatuażami, potem ten przypominający porcelanową laleczkę… Czy chodzi o
pieniądze? Sławę?
Gdyby
miała coś w ustach, na pewno by się zakrztusiła. W tej sytuacji spojrzała tylko
zszokowana na Adama, który wysnuł takie oskarżenie.
- Nie! - zaparła się. - Chodzi zwyczajnie o
charakter. I dla twojej wiadomości, nie spotykam się już z Nathem.
- Dlaczego?
- Sława to za duże brzemię jak na moje
barki. To nie twoja sprawa, ale naprawdę jest ciężko, wiesz, z tą całą miłością
na odległość. To rodzi frustrację, więc łatwo o kłótnię i nawet błahostki stają
się wielkimi przeszkodami nie do pokonania.
Nie
chciała mówić mu całej prawdy. Nie wspomniała o Tonym, o tym, że menedżer
zabronił Nathowi przyznawać się do związku i wreszcie do faktu, że chłopak
zarzucił jej, że jej marzenia nie są tak ważne jak jego. Adam pokiwał głową ze
zrozumieniem i zatrzymał samochód.
- Dlaczego stajemy?! - uniosła się Madzia
zirytowana, a on popatrzył na nią zdziwiony.
- Twój dom.
- Acha. Sorry.
- Nie ma sprawy, Siksa. Jesteś po prostu
sfrustrowana po zerwaniu.
- Nie jestem sfrustrowana!
- Nie mówię tego złośliwie, więc się na
mnie nie gniewaj - poprosił.
Ze
złością chwyciła swoją torbę i otworzyła drzwi, ale zapomniała odpiąć pasa i
została z powrotem przyciągnięta w siedzenie. Adam roześmiał się i rozpiął jej
pas, ale zanim wyszła, zwrócił się jeszcze do niej z pytaniem.
- Mogę ci coś poradzić?
- Po raz kolejny: nie. Ale i tak pewnie to
zrobisz.
- Może dla odmiany dałabyś szansę jakiemuś
niesławnemu chłopakowi? Myślę, że wyszłoby ci to na dobre.
Pożegnała
się i wysiadła z samochodu. Drzwi były otwarte więc weszła i przez okno
upewniła się, że Adam odjechał.
- Kto cię przywiózł? - zagadnęła Alicja,
która w objęciach trzymała wielką miskę, w której merdała trzepaczką.
- Menedżer.
- Miło z jego strony.
- Tak, miło.
- A jak było na próbie?
- Opowiem ci wszystko, jeśli dasz mi
wylizać miskę - zażartowała nastolatka i razem ze swoją gospodynią się
roześmiały.
Słowa
Adama dały jednak Madzi do myślenia. Spotykanie się z kimś spoza show biznesu
mogło wyjść jej na dobre, ale jeśli miałaby rozejrzeć się wśród kandydatów, to
jedynym sensownym wydawał się Tony, który już miał podpisany kontrakt z
wytwórnią i całkiem prawdopodobne było, że i on pójdzie śladami Natha.
Z
tego wszystkiego rozbolała ją głowa i korzystając z okazji, że Alicja zajęła
się oglądaniem ulubionego serialu, obwieściła, że idzie na spacer. Był to
dzień, w który telefonowała do rozgłośni radiowej, ale zrezygnowała z tego,
żeby oczyścić umysł. Jej nogi miały jednak inny plan i ani się obejrzała, a
stała pod dwukondygnacyjnym budynkiem opatrzonym logo radia.
- To się nazywa pójść, gdzie cię nogi
poniosą - westchnęła i uznawszy to za znak, weszła po kilku schodkach, by
znaleźć się we wnętrzu.
Tuż
przy wejściu siedział portier, który oglądał jakiś teleturniej na małym
czarno-białym telewizorze. Zdając sobie sprawę, że jej nie zauważył, chciała
zawrócić na pięcie i wyjść, ale wpadła wprost na jakiegoś chłopaka, który niósł
dwa wielkie pudła pełne listów, które rozsypały się po błyszczącym linoleum.
- Nic się nie stało, to ja… to moja wina.
Nieśmiały
blondyn w okularach chciał zająć się sprzątaniem sam, ale Madzia padła na
kolana i zaczęła zbierać rozrzucone wokoło listy. Chciała to zrobić szybko i
uciec, ale kiedy razem z niezdarnym okularnikiem uporali się z zebraniem kopert,
ten zapytał.
- Szukasz kogoś? Może ci w czymś pomóc?
- Nie, nie. Ja… - próbowała znaleźć
sensowną wymówkę, ale nic nie przyszło jej do głowy, więc się poddała. - Jestem
koleżanką Tony'ego.
- Och, Tony'ego. Za chwilę zaczyna dyżur
przy telefonie zaufania, ale mogę cię do niego zabrać.
Nadarzyła
się okazja, więc nastolatka uznała, że musi z niej skorzystać.
- Jeśli to nie kłopot…
Okularnik
się uśmiechnął i poprosił ją o potrzymanie kartonu z listami, który wcisnął jej
do rąk. Potem zniknął za drzwiami, zostawiając ją z zapatrzonym w szklany ekran
portierem, który nie zdawał sobie sprawy z istnienia bożego świata. Z chęcią
uciekłaby stąd jak najdalej, ale trzymała karton, co komplikowało sprawę. Zanim
zdążyła wymyślić plan sprytnej ewakuacji, okularnik wrócił z drugim kartonem i
prawie wywinął orła, potykając się o własne nogi. Na szczęście utrzymał
równowagę i odchrząknął.
- Za mną proszę - odezwał się niskim
głosem, chyba tylko po to, by dodać sobie powagi i ruszył w kierunku
zaciemnionego korytarza.
Madzia
westchnęła ciężko i poszła za nim, pełna obaw i niosąca karton z listami do
redakcji. Kiedy znaleźli się w małym, wyciszonym pomieszczeniu bez okien,
okularnik postawił swój karton na stole, a nastolatka poszła w jego ślady.
- Tony jest tam - oświadczył, wskazując
zamknięte drzwi po lewej. - A tutaj jest studio nagraniowe. - Blondyn
zamaszystym gestem wskazał oszkloną ścianę po prawej. - Będę tam przez jakiś
czas, gdybyś mnie potrzebowała.
- Dzięki.
Zdławione
podziękowanie zabrzmiało sztucznie, ale okularnik, który wydawał się, jakby
pierwszy raz w życiu rozmawiał z dziewczyną, wydał się zadowolony. Poprawił
oprawki spadających mu z nosa okularów i pchnął szklane drzwi, by wejść do
studia. Madzia natomiast zdała sobie sprawę, że nawet gdyby chciała teraz
uciec, jej nowy znajomy będzie wszystko widział i powie o tym Tony'emu. Była to
ostatnia rzecz, której chciała, więc zebrała się w sobie i nacisnęła na klamkę.
Jej
oczom ukazało się obszerne pomieszczenie. Tuż przy wejściu stała wygodna sofa,
stolik z gazetami i wielka butla z wodą. Na ścianach wisiało mnóstwo
oprawionych w ramy plakatów i zdjęć z autografami mniej lub bardziej znanych
gwiazd, ale to pod zasłoniętymi oknami było centrum dowodzenia - kilka biurek z
komputerami i telefonami stacjonarnymi. Jeden rudy chłopak z kozią bródką
rozmawiał przez telefon spokojnym, hipnotycznym tonem.
Przez
chwilę Madzi wydawało się, że Tony'ego nie ma i będzie mogła uciec bez wyrzutów
sumienia, ale wtedy przeniosła wzrok na biurko w rogu, na którym siedziała śliczna
blondynka ze skrzyżowanymi nogami. Zaśmiewała się właśnie do rozpuku z jakiegoś
żartu, który powiedział siedzący bokiem do wejścia chłopak, w którym Magda bez
trudu rozpoznała Tony'ego. Blondynka wyciągnęła właśnie rękę, by z niewiadomych
powodów przeczesać jego grzywkę palcami, co z jeszcze mniej wiadomych powodów
wywołało u nastolatki ukłucie zazdrości.
Była
już pewna, że chce uciec, ale blondynka ją zauważyła.
- Dzień dobry, w czymś pomóc? - zagadnęła
sympatycznym głosem, co tylko pogarszało sprawę.
Tony
obrócił się w stronę wejścia. Madzia nie mogła ocenić, czy wyraz jego twarzy
świadczy o zaskoczeniu, radości czy irytacji.
- Maggie? Co ty tutaj robisz?
Plusem
było, że nie usłyszała ani odrobiny złości, co najwyżej zaskoczenia.
- Ja… przechodziłam obok, a wiedziałam, że
dzisiaj masz dyżur, więc postanowiłam przyjść zobaczyć, jak wygląda praca w
radiu.
Blondynka
zeskoczyła z biurka i podeszła do Madzi.
- Maggie, tak? - spytała i nie czekając na
odpowiedź, wystrzeliła z ust monolog ku rozpaczy Tony'ego. - Tyle się o tobie
nasłuchałam. To ty dzwonisz do nas tak często i zajmujesz linię? Oczywiście nie
mamy ci tego za złe, bo nie dzwoni do nas dużo osób. Wierz lub nie, ale sporo z
nich woli otrzymać poradę na antenie, nawet jeśli mają wstydliwy problem. Nie
wiem, może sobie to nagrywają. Nie jestem psychologiem, a w Telefonie Zaufania
pracuję od niedawna. Słyszałam, że jesteś Polką, tak?
Tym
razem Madzia znalazła lukę w monologu, by przytaknąć głową.
- Co za zbieg okoliczności! Ja też. Co
prawda w ten napływ emigrantów można to nazwać raczej pewnym, że co druga
napotkana osoba pochodzi z Polski, ale jednak zawsze się tak samo cieszę,
szczególnie, gdy spotkam kogoś w swoim wieku. Mam na imię Olga.
- Eee… Za chwilę zaczyna się nasza godzina
- wtrącił nieśmiało Tony.
- Bzdury gadasz! Maggie jest tutaj, więc to
nie tak, że ktoś do ciebie zadzwoni.
Madzia
musiała przyznać, że blondynka była wyjątkowo sympatyczna, ale sposób w jaki
spontanicznie dotykała Tony'ego co jakiś czas zdawał się zwiastować, że oznacza
swoje terytorium. Do tego była taka ładna, że nastolatka posmutniała, a po
chwili się ożywiła, zdając sobie sprawę, że poczuła ukłucie zazdrości.
- I tak wpadłam na chwilę - tłumaczyła, by
szybko uciec. - Chciałam zobaczyć pracę w radiu od kuchni.
- Musisz kiedyś przyjść na dłużej,
oprowadzimy cię, prawda, Tony? - Olga spojrzała wyczekująco na chłopaka, który
pokiwał głową.
Madzia
pożegnała się i wyszła. Dziwacznie było zobaczyć przyjaciela po długim okresie,
podczas którego rozmawiali tylko przez telefon. Czuła pewien niedosyt i sama
nie wiedziała, czym on był spowodowany. Aby wyjaśnić te wątpliwości,
postanowiła porozmawiać z siostrą.
Luizy
i Karoliny nie było, gdyż spędzały czas ze swoimi chłopakami. Joel odwiedzał
swoją rodzinę, a Monika została w Londynie, twierdząc, że nie jest jeszcze
gotowa poznać teściów. Nastolatka dobrze więc trafiła, gdyż w mieszkaniu w
kamienicy mogły spokojnie porozmawiać.
- Współczuję wam takiego menedżera. Pewnie
za daleko z nim nie zajdziecie. Stawiam, że spakuje manatki i bez słowa wyjedzie, bo ja wiem, na przykład do Stanów, bo to będzie "jego
szansa" - unosiła się Monika, gdy młodsza siostra zdała jej sprawozdanie z
całego dnia.
- Z żalem przyznaję, że póki co radzi sobie
dobrze, a dziewczyny go lubią. Naprawdę stara się być miły. Kupił nam nawet
eklerki, zgadnij gdzie?
- U Audrey? Żartujesz? Karolina i Luiza nic
mi nie mówiły… - zamyśliła się rudowłosa. - No ale w sumie nic w tym dziwnego,
mamy teraz urwanie głowy.
- Dlaczego?
- Pamiętasz, jak Luiza mówiła, że Nick
sprzedaje kamienicę?
- Pewnie. Pamiętam nawet, że był bliski
sfinalizowania transakcji.
- Tak i nawet to zrobił. Ale to jego sprawa, więc wszystko byłoby dobrze, gdyby nadmiaru gotówki,
który uzyskał, nie chciał wydać w tak dziwaczny sposób.
Madzia
odstawiła herbatę i spojrzała na siostrę.
- W jaki?
- Audrey już wcześniej bąkała coś o
tajemniczym wieczorze panieńsko-kawalerskim, ale żadna z nas, oprócz Lou
oczywiście, nie brała tego na poważnie. Jednak dziś była u nas Audrey i
oświadczyła, że zabiera nas do Vegas na wieczór panieński i że Nick urządza tam
swój kawalerski. A że żadne z nich nie ma za dużo znajomych…
- To zaprosili was?
- Poprawka, nas. Ty też jesteś zaproszona.
Audrey przyniosła nawet zaproszenia, różowe dla dziewczynek, niebieskie dla
chłopców.
Monika
wstała z kanapy i podeszła do komody, by z jednej z szuflad wyciągnąć ozdobione
różowym puszkiem, świecące zaproszenia. Jedno z nich podała siostrze, a ta
zaczęła czytać.
- Wszystko opłacają. Lot, zakwaterowanie,
wyżywienie i atrakcje. Wylot w czwartek w nocy, przekimamy się w samolocie i w
południe będziemy na miejscu, powrót w niedzielę po śniadaniu. Dwa dni w Vegas.
Wyobrażasz to sobie?
- Szczerze? Nie za bardzo. I nie wiem, czy
twój głos świadczy o ekscytacji czy o oburzeniu.
- Cieszę się, ale i obawiam. - Monika
wzruszyła ramionami. - Ale ty lepiej mi powiedz, czy podjęłaś już decyzję
odnośnie przeprowadzki.
- Właściwie to tak i pewnie inną niż się
spodziewasz.
- Spodziewam się, że zamieszkasz na swoim.
- No to akurat dobrze się spodziewasz. Nie
wyobrażam sobie bycia piątym kołem u wozu, kiedy po ślubie mąż Alicji
mieszkałby z nami. Miejsca jest dosyć, ale gdy pojawi się dziecko… Nie
chciałabym, żeby byli zmuszeni prosić mnie o zwolnienie pokoju - wytłumaczyła
się nastolatka.
- Rozumiem cię. A samodzielne mieszkanie to
chyba dobry pomysł. Będę cię odwiedzać i sprawdzać, jak sobie radzisz. No i
będziesz miała Toma pod nosem. Choć to drugie to akurat powód do obaw -
zachichotała Monika.
- To pierwsze też. Liczyłam, że zamieszkasz
ze mną. Miejsca jest dosyć.
- Po co miałabym się wyprowadzać stąd? Pod
nosem mam Joela i jego domowe obiadki… Ty gotować nie umiesz, więc nie będziesz
mnie rozpieszczać.
- Mogę wymyślić jeszcze kilka rzeczy, które
robi Joel, a których ja robić nie zamierzam, ale przemyśl moją propozycję.
Koniec końców dobrze nam się ze sobą mieszkało w zeszłym roku.
- Rzeczywiście.
- W każdym razie nie będę cię do niczego
zmuszać, nie po to przyszłam - westchnęła Madzia. - Ale chciałabym cię prosić o
radę w innej sprawie.
Nastolatka
przybliżyła siostrze całą sprawę z Tonym. Dawno tak długo i szczerze nie
rozmawiały i choć Monika nie miała w zanadrzu złotych rad, które rozwiązałyby
problemy miłosne siostry niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, już
sama rozmowa o rozterkach wystarczyła, by Madzia poczuła się lepiej.
- Wiesz, Adam powiedział mi, że powinnam
dać szansę normalnemu chłopakowi.
- A czy on jest normalny? - parsknęła
Monika, a widząc karcące spojrzenie siostry, odchrząknęła. - Chodzi mi o
Tony'ego. No wiesz… Przecież ma kontrakt płytowy, niebawem MKTO może być tak
wielkie jak The Wanted.
- Tak. Ale Wredne Zalotki też mogą być
wielkie, a wtedy… jakie to będzie miało znaczenie?
- Wtedy będziecie na równi i będzie to
zupełnie normalne?
Madzia
pokiwała głową, a jej siostra się zadumała.
- Już dawno przestałam kalkulować, bo
kiepsko mi to wychodzi. Zdaj się na los - poradziła w końcu.
- Czyli?
- Jeśli nic go nie łączy z tą Polką, a ty
dasz mu do zrozumienia, że jesteś wolna i zainteresowana, to jeśli ma odrobinę
oleju w głowie, uczyni pierwszy krok.
- Tylko że ja nie jestem pewna, czy
chciałabym z nim być. Dopiero co rozstałam się z Nathem.
- No i? Ludzie są jak złote rybki, które
pamiętają tylko ostatnie trzy sekundy swojego życia. Każda nowa miłość wymazuje
wspomnienia poprzedniej i człowiek kocha tak, jakby nigdy wcześniej nie kochał.
- Wow, głębokie. Skąd to wzięłaś?
- No wiesz! Myślisz, że sama nie mogłabym
czegoś takiego napisać? - uniosła się Monika.
- A napisałaś?
- Akurat gdzieś usłyszałam. Ale
przetłumaczyłam moją powieść i wysłałam fragment do wydawnictwa, innego niż to,
w którym pracowałam. Odpisali mi, prosząc o całość, więc jest nadzieja, że to
mnie ktoś kiedyś będzie cytował.
- To moje gratulacje!
Madzia
uściskała siostrę. Wszystko wskazywało na to, że w Anglii obie mogą być wielkie
na swój własny sposób. To od nich jednak zależało, jak zamierzają osiągnąć
cele.
Hmmm... nadal ie lubię Adama, ale dał Madzi dobrą radę :3
OdpowiedzUsuńTak, niech zacznie od tych JESZCZE niesławnych. najlepiej to od Tony'ego :3
widzę, że Monia znów próbuje? Super :) na pewno jej się uda ^^
Hmmm... nie wiem co napisać xD ZEPSUŁAŚ MNIE!!!! :D
Do soboty i życzę weny :)
Rozdział jak zwykle mnie zaskoczył :] Nie spodziewałam się wieczoru wieczoru panieńsko-kawalerskiego w Vegas :) zobaczymy jak to będzie... :P
OdpowiedzUsuńNo i mamy kolejną Polkę :] Tym razem blondwłosą Olgę :3
Oraz jest też angielska wersja pani Eli Z.
Ciekawe co z tego wyjdzie :]
Czekam na kolejny,
Hit Girl :)
Dziękuje za odpowiedź. :3
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały! Powinnam się uczyć na biologię, ale proszę was! Przecież Twoje opowiadanie jest takie wspaniałe, ze aż nie mogłam się powstrzymać przed przeczytaniem tego rozdziału od razu gdy zobaczyłam, że dodałaś!
Tony pasuje do Madzi, ale jakoś nie widze ich razem. ;/
Nie mogę się doczekać wypadu do Las Vegas!!
Chociaż nie ukrywam, że święto duchów jakoś tak bardziej mnie interesuje. Moze dlatego, że lubię takie klimaty. ;)
Czkam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
Pozdrawiam.
Adam jest dziwny... ale to nic. Mam nadzieję, że dziewczyny jednak dadzą radę i nauczą się poprawnie śpiewać, no niestety muszą pracować. Czekam na zbliżone relacje Madzi z Tony'm bo to fajny chłopak jest :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następne i Ci weny życzę. Jakby co, to mam kilka pomysłów na zwariowane sytuacje ;)
Takie jeszcze jedno pytanie mam. Gdzie są cytaty ?
OdpowiedzUsuńNie lubię Adama i nie będę tego ukrywała. Monika w końcu jest szczęśliwa, a on zamiast wyjechać to burzy jej szczęście. Ugr, irytujący typ. Widząc spoilery ucieszyłam się z tego co tam zobaczyłam odnośnie Magdy i Tony`ego:)
OdpowiedzUsuńChociaż tutaj kamień spadł mi z serca, chociaż zdaję sobie sprawę, że jeszcze wiele komplikacji czeka głównych bohaterów xd
Teraz zastanawia mnie Las Vegas i Halloween. No i skąd oni wzięli kasę na fundowanie takiego wypadu. No milionerami chyba nie są skoro mieszkają w tej kamienicy ;D
Poza tym trzymam kciuki za Wredne Zalotki w ich lekcjach śpiewu;)
Pozdrawiam<3
Taeyeon
Hej bd fajny blog. Ja zawsze czytam twoje rozdziały, ale podpisywałam się jako ,,Anonimke,, czy ,,Anonymous,, ale teraz jestem Cookie monster. W spamie napisałam nasz blog, bd go prowadzić z przyjaciółką, i jestem nowa i nie wiem jeszcze co jak co, więc miło by było jakbyś zostawiła komentarz na naszym blogu. Bardzo mi zależy twoja opiania, na opowiadanie, które będę pisać na tamtym blogu z the wanted ale to w przyszłym czasie sie pijawi prolog. Bądz na bierząco! Notki i wszelakie posty też tam będą. Ok to na tyle. Czekam na nexta i mam nadzieję źe zobaczysz naszego bloga. Ps niedługo zamówimy szablon inny.
OdpowiedzUsuńPaaaa i dzięki :)