środa, 8 stycznia 2014

Rozdział 53 - "Telefon zaufania"

Witajcie!

Dziękuję Wam bardzo za komentarze :* Niezmiernie się cieszę, że byłam w stanie Was sprowokować do dyskusji. Jeśli ktoś Was wkurza, to znaczy, że wzbudziłam emocje, więc jest dobrze :P Piszcie dalej śmiało, kto z kim i dlaczego, na pewno wezmę to pod uwagę. Zapas rozdziałów mi się kończy, więc wszystko zależy od Was. 

Rebella † - nie umiem dokładnie Ci odpowiedzieć, ale na pewno nie wcześniej niż za dziesięć rozdziałów. Do tego czasu jednak bohaterowie wyjadą do Vegas, więc mam nadzieję, że coś tam będzie się działo. 

Pozdrawiam i zapraszam do czytania i komentowania :)




         Telefon zaufania stał się dla Madzi czymś w rodzaju wyroczni. Tony był jej spowiednikiem, dzwoniła do niego raz w tygodniu i przez całą godzinę wisiała na linii, nie zawsze wylewając żale, czasami po prostu dyskutując o muzyce, filmach, życiu… Wydawał się bardzo zainteresowany Polską i wiele o niej wiedział, co się dziewczynie podobało. Nath nigdy nie rozmawiał o jej korzeniach i była ciekawa, czy kojarzy jej ojczyznę z czymkolwiek poza papieżem, choć i tego nie była pewna.
         Natha nie widziała od czasu zerwania, ale poważnie zaczęła myśleć o przeprowadzce do mieszkania, które od The Wanted dostała. Niebawem miał się odbyć ślub Alicji, a jej narzeczony powoli zwoził swoje rzeczy do jej domu (sam mieszkał w mieszkaniu w centrum, ale kobieta stanowczo powiedziała mu, że woli spokojniejsze miejsce). Dla Madzi oznaczało to konieczność poczynienia zdecydowanych kroków. Zwlekała jednak z decyzją, bo samodzielne mieszkanie było jak całkowite zrezygnowanie z resztek swawoli, które jej pozostały, a które były jej tak potrzebne.
         Nagrywanie singla było bowiem ciężką pracą. Adam na zlecenie wytwórni zapisał je na lekcje śpiewu, podczas których dowiedziały się, że wcale nie są tak dobre, jak im to wmawiała pani Bennett i Tom Parker. Ta pierwsza najwyraźniej przez większość czasu była naćpana, a ten drugi był najlepszym przyjacielem Madzi, więc też nie był zbyt obiektywny.
         Zasugerowana przez wytwórnię starsza kobieta przypominająca Elę Zapendowską była jednak zupełnie innego zdania. Nic jej się nie podobało: harmonie, zaciśnięte gardła, za dużo ozdobników, brak oddechu z przepony… Stres nie służył dziewczynom i nawet swoją konkursową piosenkę umoczyły, kiedy poprosiła je o wykonanie czegoś, w czym czują się dobrze, skoro singiel im nie wychodzi.
- Bez sensu! - unosiła się Maja, gdy wyszły z sali prób. - Co za wredne babsko! Przecież dopiero zaczynamy!
- Chciałabyś, żeby nas chwaliła, nawet jeśli jesteśmy cienkie? - spytała koleżankę Irene.
- Chciałabym, żeby zrozumiała, jaka ciąży na nas presja.
-  No a z tym, że dopóki nie zabrzmimy czysto, to nas nie wpuści do studia? - Alex zacisnęła pięści ze złości. - Nie to nie, łaski bez!
-  Został nam miesiąc wakacji, a ja nie widzę postępów - dodała Kathy. - Jak tak dalej pójdzie, to zawalimy szkołę na rzecz kariery, która i tak nie wypali. I zostaniemy śpiewającymi w barach kelnerkami, które za napiwki od obłapiających je facetów będą chodzić tatuować sobie na ciele teksty piosenek, które mogłyby być ich przebojami.
- Bez przesady z tym pesymizmem. Po prostu potrzebujemy kilku lekcji zanim się oswoimy z tą nową sytuacją - zapewniała Madzia i dostrzegła Adama, który przysłuchiwał się całej rozmowie.
- No a z takim menedżerem na pewno nie skończycie jako śpiewające kelnerki - dorzucił.
- Na razie nic nie robisz. Mógłbyś nas wyciągnąć z tych lekcji. Tymczasem to już trzecia, podczas której jesteśmy poniżane, a twoja ładna buźka leży odłogiem i zajmuje się… - Madzia urwała, by zorientować się, co takiego chłopak robił, kiedy one przez dwie godziny kształciły słuch pod okiem brytyjskiej Eli Zapendowskiej, której prawdziwego nazwiska nawet nie potrafiła wymówić. - … wcinaniem pączków.
- Uważasz, że mam ładną buźkę? Urocze. A to nie są pączki tylko eklerki. I mam po jednym dla każdej.
         Madzia wywróciła oczami, a Adam wyszczerzył zęby i podsunął swoim podopiecznym plastikowe opakowanie wypełnione ciastkami. Poczęstowały się, ale uwadze nastolatki nie uszedł fakt, że na opakowaniu było logo cukierni, w której pracują Luiza i Karolina.
- Jechałeś taki kawał po ciastka? - spytała podejrzliwie.
- Miałem dwie godziny, nudziłem się. Zresztą, tam są najlepsze ciastka.
- Tak, bo jesteś w Anglii tak długo, że zdążyłeś wypróbować wszystkie cukiernie - prychnęła dziewczyna.
- Hej, nie bądź taka podejrzliwa! Chciałem sobie porozmawiać z koleżankami przy okazji.
- Mógłbyś przy okazji zrobić coś dla Wrednych Zalotek.
- I zrobiłem! Nazwa zostaje, przekonałem wytwórnię, że nie ma sensu jej zmieniać po trasie koncertowej, bo to strzał w stopę.
- Strzałem w stopę jest mianowanie ciebie naszym menedżerem.
- Auć. Nie bądź zła, Siksa. Ja po prostu wyemigrowałem zarobkowo jak tysiące Polaków. - Chłopak wzruszył ramionami i wgryzł się w eklerka.
- Zarobkowo?
- Yhm.
         Nie udzielił jej pełnej odpowiedzi, bo miał ciastko w ustach, a ona uznała, że ciągnięcie go za język nie ma sensu, kiedy tuż obok stoją zdziwione dziewczyny. Ich miny wydawały się nie zdradzać niechęci, którą Madzia obdarzyła byłego chłopaka siostry. Wolałaby mieć w nich sprzymierzeńców, ale w zaistniałej sytuacji została sama w tej krucjacie.
- Wypożyczyłem vana i będę mógł was wszystkie podwozić na kształcenie słuchu - oświadczył, kiedy ruszyli do windy.
- To świetnie! - ucieszyła się Maja. - Nigdy nie możemy obgadać strategii, bo każda z nas dojeżdża z innego końca miasta.
- Tak, bardzo wspaniałomyślne - podłapała Irene.
         Madzia przez chwilę miała nadzieję, że to sarkazm, ale niestety było to złudne wrażenie. Uszczypnięta ukradkiem Irene tylko wzruszyła ramionami, bo nie miała pojęcia, o co jej przyjaciółce chodzi. Adam może i był nowy w fachu, który wykonywał, ale najwyraźniej się starał i był dla nich sympatyczny. Otworzył im nawet drzwi, czym całkowicie kupił Alex i Kathy. Madzia nie mogła pohamować irytacji.
- Co tak się dąsasz, Siksa? - spytał Adam, uruchamiając silnik. - Złość piękności szkodzi.
- Na szczęście mi to nie grozi.
- Dobra riposta.
         W samochodzie opowiadał im jeszcze o planach wizerunkowych wytwórni, z którymi się nie zgadza i które postara się negocjować na korzyść dziewczyn. Madzia nie była pewna, czy się podlizuje, czy rzeczywiście jest taki miły. W jakim celu miałby udawać sympatię do bandy nastolatek? Chyba, że jego planem było zbliżenie się do Moniki, czego chciał dokonać przez zbliżenie się do jej siostry, co miałoby mu zagwarantować podlizywanie się dziewczynom. Tak się zamyśliła, że nie zauważyła, że jest w samochodzie tylko z Adamem.
- Gdzie dziewczyny? - spytała zdekoncentrowana i spojrzała na tylne siedzenia, które były puste.
- Żartujesz, tak? - roześmiał się Adam.
- Nie.
- No to nieźle odpłynęłaś. Ale powiedziałaś im, że wieczorem nie możesz iść z nimi do kina, więc chyba byłaś przytomna, gdy się z nimi żegnałaś.
         Dziewczyna przetarła twarz w dłonią. Zawisła między snem a jawą. Tak pogrążyła się w rozmyślaniach, że miała lukę w pamięci. Całe szczęście do domu Alicji zostało jakieś pięć minut drogi, więc nie będzie musiała długo z nim rozmawiać. W sumie nie zamierzała z nim rozmawiać w ogóle, ale niestety się odezwał.
- Czy to zamyślenie ma coś wspólnego z tym piosenkarzem z The Wanted, z którym się spotykasz?
         Spojrzała na niego jak na idiotę, ale on był niezrażony.
- Wiem, że to nie moja sprawa, ale mogę o coś spytać?
- Nie, ale na pewno i tak to zrobisz - westchnęła pod nosem, a on kontynuował.
- Co wy w nich widzicie?
         Musiała przyznać, że to ją zaintrygowało.
- Słucham?
- Wiesz, o co mi chodzi. Dlaczego akurat ci piosenkarze? No wiesz, ty i ten młody, Karolcia i Łysy, Monika i ten z tatuażami, potem ten przypominający porcelanową laleczkę… Czy chodzi o pieniądze? Sławę?
         Gdyby miała coś w ustach, na pewno by się zakrztusiła. W tej sytuacji spojrzała tylko zszokowana na Adama, który wysnuł takie oskarżenie.
- Nie! - zaparła się. - Chodzi zwyczajnie o charakter. I dla twojej wiadomości, nie spotykam się już z Nathem.
- Dlaczego?
- Sława to za duże brzemię jak na moje barki. To nie twoja sprawa, ale naprawdę jest ciężko, wiesz, z tą całą miłością na odległość. To rodzi frustrację, więc łatwo o kłótnię i nawet błahostki stają się wielkimi przeszkodami nie do pokonania.
         Nie chciała mówić mu całej prawdy. Nie wspomniała o Tonym, o tym, że menedżer zabronił Nathowi przyznawać się do związku i wreszcie do faktu, że chłopak zarzucił jej, że jej marzenia nie są tak ważne jak jego. Adam pokiwał głową ze zrozumieniem i zatrzymał samochód.
- Dlaczego stajemy?! - uniosła się Madzia zirytowana, a on popatrzył na nią zdziwiony.
- Twój dom.
- Acha. Sorry.
- Nie ma sprawy, Siksa. Jesteś po prostu sfrustrowana po zerwaniu.
- Nie jestem sfrustrowana!
- Nie mówię tego złośliwie, więc się na mnie nie gniewaj - poprosił.
         Ze złością chwyciła swoją torbę i otworzyła drzwi, ale zapomniała odpiąć pasa i została z powrotem przyciągnięta w siedzenie. Adam roześmiał się i rozpiął jej pas, ale zanim wyszła, zwrócił się jeszcze do niej z pytaniem.
- Mogę ci coś poradzić?
- Po raz kolejny: nie. Ale i tak pewnie to zrobisz.
- Może dla odmiany dałabyś szansę jakiemuś niesławnemu chłopakowi? Myślę, że wyszłoby ci to na dobre.
         Pożegnała się i wysiadła z samochodu. Drzwi były otwarte więc weszła i przez okno upewniła się, że Adam odjechał.
- Kto cię przywiózł? - zagadnęła Alicja, która w objęciach trzymała wielką miskę, w której merdała trzepaczką.
- Menedżer.
- Miło z jego strony.
- Tak, miło.
- A jak było na próbie?
- Opowiem ci wszystko, jeśli dasz mi wylizać miskę - zażartowała nastolatka i razem ze swoją gospodynią się roześmiały.
         Słowa Adama dały jednak Madzi do myślenia. Spotykanie się z kimś spoza show biznesu mogło wyjść jej na dobre, ale jeśli miałaby rozejrzeć się wśród kandydatów, to jedynym sensownym wydawał się Tony, który już miał podpisany kontrakt z wytwórnią i całkiem prawdopodobne było, że i on pójdzie śladami Natha.
         Z tego wszystkiego rozbolała ją głowa i korzystając z okazji, że Alicja zajęła się oglądaniem ulubionego serialu, obwieściła, że idzie na spacer. Był to dzień, w który telefonowała do rozgłośni radiowej, ale zrezygnowała z tego, żeby oczyścić umysł. Jej nogi miały jednak inny plan i ani się obejrzała, a stała pod dwukondygnacyjnym budynkiem opatrzonym logo radia.
- To się nazywa pójść, gdzie cię nogi poniosą - westchnęła i uznawszy to za znak, weszła po kilku schodkach, by znaleźć się we wnętrzu.
         Tuż przy wejściu siedział portier, który oglądał jakiś teleturniej na małym czarno-białym telewizorze. Zdając sobie sprawę, że jej nie zauważył, chciała zawrócić na pięcie i wyjść, ale wpadła wprost na jakiegoś chłopaka, który niósł dwa wielkie pudła pełne listów, które rozsypały się po błyszczącym linoleum.
- Przepraszam bardzo! - zawołała nastolatka, mimo iż była zła, że wszedł wprost na nią. Ona nie miała oczu z tyłu głowy, on najwyraźniej widział, co ma przed sobą.
- Nic się nie stało, to ja… to moja wina.
         Nieśmiały blondyn w okularach chciał zająć się sprzątaniem sam, ale Madzia padła na kolana i zaczęła zbierać rozrzucone wokoło listy. Chciała to zrobić szybko i uciec, ale kiedy razem z niezdarnym okularnikiem uporali się z zebraniem kopert, ten zapytał.
- Szukasz kogoś? Może ci w czymś pomóc?
- Nie, nie. Ja… - próbowała znaleźć sensowną wymówkę, ale nic nie przyszło jej do głowy, więc się poddała. - Jestem koleżanką Tony'ego.
- Och, Tony'ego. Za chwilę zaczyna dyżur przy telefonie zaufania, ale mogę cię do niego zabrać.
         Nadarzyła się okazja, więc nastolatka uznała, że musi z niej skorzystać.
- Jeśli to nie kłopot…
         Okularnik się uśmiechnął i poprosił ją o potrzymanie kartonu z listami, który wcisnął jej do rąk. Potem zniknął za drzwiami, zostawiając ją z zapatrzonym w szklany ekran portierem, który nie zdawał sobie sprawy z istnienia bożego świata. Z chęcią uciekłaby stąd jak najdalej, ale trzymała karton, co komplikowało sprawę. Zanim zdążyła wymyślić plan sprytnej ewakuacji, okularnik wrócił z drugim kartonem i prawie wywinął orła, potykając się o własne nogi. Na szczęście utrzymał równowagę i odchrząknął.
- Za mną proszę - odezwał się niskim głosem, chyba tylko po to, by dodać sobie powagi i ruszył w kierunku zaciemnionego korytarza.
         Madzia westchnęła ciężko i poszła za nim, pełna obaw i niosąca karton z listami do redakcji. Kiedy znaleźli się w małym, wyciszonym pomieszczeniu bez okien, okularnik postawił swój karton na stole, a nastolatka poszła w jego ślady.
- Tony jest tam - oświadczył, wskazując zamknięte drzwi po lewej. - A tutaj jest studio nagraniowe. - Blondyn zamaszystym gestem wskazał oszkloną ścianę po prawej. - Będę tam przez jakiś czas, gdybyś mnie potrzebowała.
- Dzięki.
         Zdławione podziękowanie zabrzmiało sztucznie, ale okularnik, który wydawał się, jakby pierwszy raz w życiu rozmawiał z dziewczyną, wydał się zadowolony. Poprawił oprawki spadających mu z nosa okularów i pchnął szklane drzwi, by wejść do studia. Madzia natomiast zdała sobie sprawę, że nawet gdyby chciała teraz uciec, jej nowy znajomy będzie wszystko widział i powie o tym Tony'emu. Była to ostatnia rzecz, której chciała, więc zebrała się w sobie i nacisnęła na klamkę.
         Jej oczom ukazało się obszerne pomieszczenie. Tuż przy wejściu stała wygodna sofa, stolik z gazetami i wielka butla z wodą. Na ścianach wisiało mnóstwo oprawionych w ramy plakatów i zdjęć z autografami mniej lub bardziej znanych gwiazd, ale to pod zasłoniętymi oknami było centrum dowodzenia - kilka biurek z komputerami i telefonami stacjonarnymi. Jeden rudy chłopak z kozią bródką rozmawiał przez telefon spokojnym, hipnotycznym tonem.
         Przez chwilę Madzi wydawało się, że Tony'ego nie ma i będzie mogła uciec bez wyrzutów sumienia, ale wtedy przeniosła wzrok na biurko w rogu, na którym siedziała śliczna blondynka ze skrzyżowanymi nogami. Zaśmiewała się właśnie do rozpuku z jakiegoś żartu, który powiedział siedzący bokiem do wejścia chłopak, w którym Magda bez trudu rozpoznała Tony'ego. Blondynka wyciągnęła właśnie rękę, by z niewiadomych powodów przeczesać jego grzywkę palcami, co z jeszcze mniej wiadomych powodów wywołało u nastolatki ukłucie zazdrości.
         Była już pewna, że chce uciec, ale blondynka ją zauważyła.
- Dzień dobry, w czymś pomóc? - zagadnęła sympatycznym głosem, co tylko pogarszało sprawę.
         Tony obrócił się w stronę wejścia. Madzia nie mogła ocenić, czy wyraz jego twarzy świadczy o zaskoczeniu, radości czy irytacji.
- Maggie? Co ty tutaj robisz?
         Plusem było, że nie usłyszała ani odrobiny złości, co najwyżej zaskoczenia.
- Ja… przechodziłam obok, a wiedziałam, że dzisiaj masz dyżur, więc postanowiłam przyjść zobaczyć, jak wygląda praca w radiu.
         Blondynka zeskoczyła z biurka i podeszła do Madzi.
- Maggie, tak? - spytała i nie czekając na odpowiedź, wystrzeliła z ust monolog ku rozpaczy Tony'ego. - Tyle się o tobie nasłuchałam. To ty dzwonisz do nas tak często i zajmujesz linię? Oczywiście nie mamy ci tego za złe, bo nie dzwoni do nas dużo osób. Wierz lub nie, ale sporo z nich woli otrzymać poradę na antenie, nawet jeśli mają wstydliwy problem. Nie wiem, może sobie to nagrywają. Nie jestem psychologiem, a w Telefonie Zaufania pracuję od niedawna. Słyszałam, że jesteś Polką, tak?
         Tym razem Madzia znalazła lukę w monologu, by przytaknąć głową.
- Co za zbieg okoliczności! Ja też. Co prawda w ten napływ emigrantów można to nazwać raczej pewnym, że co druga napotkana osoba pochodzi z Polski, ale jednak zawsze się tak samo cieszę, szczególnie, gdy spotkam kogoś w swoim wieku. Mam na imię Olga.
- Eee… Za chwilę zaczyna się nasza godzina - wtrącił nieśmiało Tony.
- Bzdury gadasz! Maggie jest tutaj, więc to nie tak, że ktoś do ciebie zadzwoni.
         Madzia musiała przyznać, że blondynka była wyjątkowo sympatyczna, ale sposób w jaki spontanicznie dotykała Tony'ego co jakiś czas zdawał się zwiastować, że oznacza swoje terytorium. Do tego była taka ładna, że nastolatka posmutniała, a po chwili się ożywiła, zdając sobie sprawę, że poczuła ukłucie zazdrości.
- I tak wpadłam na chwilę - tłumaczyła, by szybko uciec. - Chciałam zobaczyć pracę w radiu od kuchni.
- Musisz kiedyś przyjść na dłużej, oprowadzimy cię, prawda, Tony? - Olga spojrzała wyczekująco na chłopaka, który pokiwał głową.
         Madzia pożegnała się i wyszła. Dziwacznie było zobaczyć przyjaciela po długim okresie, podczas którego rozmawiali tylko przez telefon. Czuła pewien niedosyt i sama nie wiedziała, czym on był spowodowany. Aby wyjaśnić te wątpliwości, postanowiła porozmawiać z siostrą.
         Luizy i Karoliny nie było, gdyż spędzały czas ze swoimi chłopakami. Joel odwiedzał swoją rodzinę, a Monika została w Londynie, twierdząc, że nie jest jeszcze gotowa poznać teściów. Nastolatka dobrze więc trafiła, gdyż w mieszkaniu w kamienicy mogły spokojnie porozmawiać.
- Współczuję wam takiego menedżera. Pewnie za daleko z nim nie zajdziecie. Stawiam, że spakuje manatki i bez słowa wyjedzie, bo ja wiem, na przykład do Stanów, bo to będzie "jego szansa" - unosiła się Monika, gdy młodsza siostra zdała jej sprawozdanie z całego dnia.
- Z żalem przyznaję, że póki co radzi sobie dobrze, a dziewczyny go lubią. Naprawdę stara się być miły. Kupił nam nawet eklerki, zgadnij gdzie?
- U Audrey? Żartujesz? Karolina i Luiza nic mi nie mówiły… - zamyśliła się rudowłosa. - No ale w sumie nic w tym dziwnego, mamy teraz urwanie głowy.
- Dlaczego?
- Pamiętasz, jak Luiza mówiła, że Nick sprzedaje kamienicę?
- Pewnie. Pamiętam nawet, że był bliski sfinalizowania transakcji.
- Tak i nawet to zrobił. Ale to jego sprawa, więc wszystko byłoby dobrze, gdyby nadmiaru gotówki, który uzyskał, nie chciał wydać w tak dziwaczny sposób.
         Madzia odstawiła herbatę i spojrzała na siostrę.
- W jaki?
- Audrey już wcześniej bąkała coś o tajemniczym wieczorze panieńsko-kawalerskim, ale żadna z nas, oprócz Lou oczywiście, nie brała tego na poważnie. Jednak dziś była u nas Audrey i oświadczyła, że zabiera nas do Vegas na wieczór panieński i że Nick urządza tam swój kawalerski. A że żadne z nich nie ma za dużo znajomych…
- To zaprosili was?
- Poprawka, nas. Ty też jesteś zaproszona. Audrey przyniosła nawet zaproszenia, różowe dla dziewczynek, niebieskie dla chłopców.
         Monika wstała z kanapy i podeszła do komody, by z jednej z szuflad wyciągnąć ozdobione różowym puszkiem, świecące zaproszenia. Jedno z nich podała siostrze, a ta zaczęła czytać.
- Wszystko opłacają. Lot, zakwaterowanie, wyżywienie i atrakcje. Wylot w czwartek w nocy, przekimamy się w samolocie i w południe będziemy na miejscu, powrót w niedzielę po śniadaniu. Dwa dni w Vegas. Wyobrażasz to sobie?
- Szczerze? Nie za bardzo. I nie wiem, czy twój głos świadczy o ekscytacji czy o oburzeniu.
- Cieszę się, ale i obawiam. - Monika wzruszyła ramionami. - Ale ty lepiej mi powiedz, czy podjęłaś już decyzję odnośnie przeprowadzki.
- Właściwie to tak i pewnie inną niż się spodziewasz.
- Spodziewam się, że zamieszkasz na swoim.
- No to akurat dobrze się spodziewasz. Nie wyobrażam sobie bycia piątym kołem u wozu, kiedy po ślubie mąż Alicji mieszkałby z nami. Miejsca jest dosyć, ale gdy pojawi się dziecko… Nie chciałabym, żeby byli zmuszeni prosić mnie o zwolnienie pokoju - wytłumaczyła się nastolatka.
- Rozumiem cię. A samodzielne mieszkanie to chyba dobry pomysł. Będę cię odwiedzać i sprawdzać, jak sobie radzisz. No i będziesz miała Toma pod nosem. Choć to drugie to akurat powód do obaw - zachichotała Monika.
- To pierwsze też. Liczyłam, że zamieszkasz ze mną. Miejsca jest dosyć.
- Po co miałabym się wyprowadzać stąd? Pod nosem mam Joela i jego domowe obiadki… Ty gotować nie umiesz, więc nie będziesz mnie rozpieszczać.
- Mogę wymyślić jeszcze kilka rzeczy, które robi Joel, a których ja robić nie zamierzam, ale przemyśl moją propozycję. Koniec końców dobrze nam się ze sobą mieszkało w zeszłym roku.
- Rzeczywiście.
- W każdym razie nie będę cię do niczego zmuszać, nie po to przyszłam - westchnęła Madzia. - Ale chciałabym cię prosić o radę w innej sprawie.
         Nastolatka przybliżyła siostrze całą sprawę z Tonym. Dawno tak długo i szczerze nie rozmawiały i choć Monika nie miała w zanadrzu złotych rad, które rozwiązałyby problemy miłosne siostry niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, już sama rozmowa o rozterkach wystarczyła, by Madzia poczuła się lepiej.
- Wiesz, Adam powiedział mi, że powinnam dać szansę normalnemu chłopakowi.
- A czy on jest normalny? - parsknęła Monika, a widząc karcące spojrzenie siostry, odchrząknęła. - Chodzi mi o Tony'ego. No wiesz… Przecież ma kontrakt płytowy, niebawem MKTO może być tak wielkie jak The Wanted.
- Tak. Ale Wredne Zalotki też mogą być wielkie, a wtedy… jakie to będzie miało znaczenie?
- Wtedy będziecie na równi i będzie to zupełnie normalne?
         Madzia pokiwała głową, a jej siostra się zadumała.
- Już dawno przestałam kalkulować, bo kiepsko mi to wychodzi. Zdaj się na los - poradziła w końcu.
- Czyli?
- Jeśli nic go nie łączy z tą Polką, a ty dasz mu do zrozumienia, że jesteś wolna i zainteresowana, to jeśli ma odrobinę oleju w głowie, uczyni pierwszy krok.
- Tylko że ja nie jestem pewna, czy chciałabym z nim być. Dopiero co rozstałam się z Nathem.
- No i? Ludzie są jak złote rybki, które pamiętają tylko ostatnie trzy sekundy swojego życia. Każda nowa miłość wymazuje wspomnienia poprzedniej i człowiek kocha tak, jakby nigdy wcześniej nie kochał.
- Wow, głębokie. Skąd to wzięłaś?
- No wiesz! Myślisz, że sama nie mogłabym czegoś takiego napisać? - uniosła się Monika.
- A napisałaś?
- Akurat gdzieś usłyszałam. Ale przetłumaczyłam moją powieść i wysłałam fragment do wydawnictwa, innego niż to, w którym pracowałam. Odpisali mi, prosząc o całość, więc jest nadzieja, że to mnie ktoś kiedyś będzie cytował.
- To moje gratulacje!

         Madzia uściskała siostrę. Wszystko wskazywało na to, że w Anglii obie mogą być wielkie na swój własny sposób. To od nich jednak zależało, jak zamierzają osiągnąć cele.

7 komentarzy:

  1. Hmmm... nadal ie lubię Adama, ale dał Madzi dobrą radę :3
    Tak, niech zacznie od tych JESZCZE niesławnych. najlepiej to od Tony'ego :3
    widzę, że Monia znów próbuje? Super :) na pewno jej się uda ^^
    Hmmm... nie wiem co napisać xD ZEPSUŁAŚ MNIE!!!! :D
    Do soboty i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zwykle mnie zaskoczył :] Nie spodziewałam się wieczoru wieczoru panieńsko-kawalerskiego w Vegas :) zobaczymy jak to będzie... :P
    No i mamy kolejną Polkę :] Tym razem blondwłosą Olgę :3
    Oraz jest też angielska wersja pani Eli Z.
    Ciekawe co z tego wyjdzie :]
    Czekam na kolejny,
    Hit Girl :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuje za odpowiedź. :3
    Rozdział wspaniały! Powinnam się uczyć na biologię, ale proszę was! Przecież Twoje opowiadanie jest takie wspaniałe, ze aż nie mogłam się powstrzymać przed przeczytaniem tego rozdziału od razu gdy zobaczyłam, że dodałaś!
    Tony pasuje do Madzi, ale jakoś nie widze ich razem. ;/
    Nie mogę się doczekać wypadu do Las Vegas!!
    Chociaż nie ukrywam, że święto duchów jakoś tak bardziej mnie interesuje. Moze dlatego, że lubię takie klimaty. ;)
    Czkam z niecierpliwością na kolejny rozdział!

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Adam jest dziwny... ale to nic. Mam nadzieję, że dziewczyny jednak dadzą radę i nauczą się poprawnie śpiewać, no niestety muszą pracować. Czekam na zbliżone relacje Madzi z Tony'm bo to fajny chłopak jest :)

    Czekam na następne i Ci weny życzę. Jakby co, to mam kilka pomysłów na zwariowane sytuacje ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Takie jeszcze jedno pytanie mam. Gdzie są cytaty ?

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie lubię Adama i nie będę tego ukrywała. Monika w końcu jest szczęśliwa, a on zamiast wyjechać to burzy jej szczęście. Ugr, irytujący typ. Widząc spoilery ucieszyłam się z tego co tam zobaczyłam odnośnie Magdy i Tony`ego:)
    Chociaż tutaj kamień spadł mi z serca, chociaż zdaję sobie sprawę, że jeszcze wiele komplikacji czeka głównych bohaterów xd
    Teraz zastanawia mnie Las Vegas i Halloween. No i skąd oni wzięli kasę na fundowanie takiego wypadu. No milionerami chyba nie są skoro mieszkają w tej kamienicy ;D
    Poza tym trzymam kciuki za Wredne Zalotki w ich lekcjach śpiewu;)

    Pozdrawiam<3
    Taeyeon

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej bd fajny blog. Ja zawsze czytam twoje rozdziały, ale podpisywałam się jako ,,Anonimke,, czy ,,Anonymous,, ale teraz jestem Cookie monster. W spamie napisałam nasz blog, bd go prowadzić z przyjaciółką, i jestem nowa i nie wiem jeszcze co jak co, więc miło by było jakbyś zostawiła komentarz na naszym blogu. Bardzo mi zależy twoja opiania, na opowiadanie, które będę pisać na tamtym blogu z the wanted ale to w przyszłym czasie sie pijawi prolog. Bądz na bierząco! Notki i wszelakie posty też tam będą. Ok to na tyle. Czekam na nexta i mam nadzieję źe zobaczysz naszego bloga. Ps niedługo zamówimy szablon inny.
    Paaaa i dzięki :)

    OdpowiedzUsuń

Blog List