środa, 1 stycznia 2014

Rozdział 50 - "Madzia i Monika"

Dziękuję Wam za komentarze!
Na Nowy Rok życzę Wam samych wspaniałości, spełnienia marzeń i pomyślnych zdarzeń! 
Dziś obszerny rozdział, w którym sporo się zadzieje, ale mam nadzieję, że przebrniecie i dacie znać, co sądzicie, bym wiedziała, jak dalej kierować historię.
Jaycee.





         "Dziura w moim sercu ma twój kształt i nikt inny do niej nie pasuje." 
            Jeanette Winterson ("Zapisane na ciele")

            Tęskniła za domem i rodzicami, ale kiedy jej mama zjawiła się z nieprzewidzianą wizytą i ponownie zatrzymała się u Alicji, bo w kamienicy nie było dla niej miejsca, Madzia powoli dostawała szału. Kolejny dzień po imprezie odsypiała i próbowała nie myśleć o fakcie, że zasnęła na ramieniu Tony'ego.
- Nie wierzę, że to powiem, ale chwała Bogu, że mój narzeczony jest w delegacji i nie widział mnie w takim stanie - westchnęła gospodyni, nalewając sobie oraz nastolatce i jej matce kawy z ekspresu. - To postawi nas na nogi. Która jest godzina? Dwunasta?
- Szesnasta - poprawiła ją mama Madzi.
- Co?! Spałam do szesnastej?!
- To i jak krótko, zważywszy na fakt, że położyłyśmy cię o szóstej - zachichotała Madzia.
- Nie wierzę… Zapomniałam już, jakie osiemnastki potrafią być szalone. Pochwalisz się, co dostałaś?
- Właściwie to nie wiem. Prezenty są w kamienicy i muszę po nie pojechać. Wczoraj Nath podarował mi jednak wisiorek.
         Dziewczyna wstała i przemaszerowała przez kuchnię do korytarza, gdzie na wieszaku ktoś powiesił bluzę Mai, którą poprzedniego dnia była okryta. Do kieszeni schowała prezent od swojego chłopaka, ale teraz go nie było.
- Dziwne. Wydaje mi się, że go tutaj włożyłam… - zamyśliła się.
- Wczoraj byłaś tak nieprzytomna, że na pewno ci się wydawało, że włożyłaś go do kieszeni - zapewniła nastolatkę matka. - W ogóle bardzo miły ten twój kolega.
- Jak to bardzo miły?
- Wczoraj zasnęłaś mu na ramieniu na ganku, więc przeniósł cię do środka. Położył cię na kanapie. Nie chciał wchodzić na górę, żeby mnie nie wystraszyć.
- I to wszystko ci sam powiedział? - zdziwiła się Madzia pod wpływem opowieści mamy.
- Tak.
- Po angielsku?
- Nie, po polsku. Użył translatora i jakoś go zrozumiałam. Myślę, że coś z niego będzie, jeśli przysiądzie nad naszym językiem.
         Madzię ciekawiło, jakie zdanie ma jej mama o jej chłopaku, ale o nic nie pytała. Pamiętała, że poprzedniego dnia żegnała się z Tonym, wypili po kilka łyków szampana, którego miał najwyraźniej w nadmiarze i czytali doniesienia w prasie online. Mówiły one między innymi o skradzionej z zoo lamie (co umożliwił przekupiony strażnik) i wizycie dwóch członków One Direction w seks shopie. Ten ostatni artykuł na szczęście nie miał zdjęcia, więc Liam i Louis mogli czuć się bezpieczni, przynajmniej na razie. Kto wie, ile osób mogło ich widzieć, nadchodzący czas pokaże.
- Będę musiała cię dziś zostawić z Alicją, mamo - obwieściła nastolatka. - Muszę jechać do kamienicy, zobaczyć, czy im nie pomóc w sprzątaniu i podzwonić po wszystkich, czy żyją.
- Po co chcesz im pomóc? Przecież to oni narobili bałaganu! - stwierdziła beztrosko mama Magdy.
- Masz rację, ale są tam moje prezenty, które muszę odzyskać.
         Madzia musiała skłamać, bo powiedzenie matce prosto w oczy, że od momentu, w którym się obudziła, czyli około dziesiątej, miała już dość rozmów o Adamie, o tym, jak to spadł jej z nieba, o tym, że go nie poznała, o tym, że dobrze wygląda i o tym, że może Monika wróci do Polski. Rozumiała, że matka tęskni za córkami. Zawsze była nadopiekuńcza, a taka długa rozłąka musiała być dla niej bolesna, ale musiała się pogodzić z faktem, że nie wracają do ojczyzny.
         Alicja zobowiązała się dotrzymać Ewie towarzystwa i Madzia mogła wreszcie rozeznać się w terenie. Rzeczywiście nie jej obowiązkiem była pomoc w sprzątaniu, więc postanowiła najpierw odwiedzić Alex i zapytać, jak ta się trzyma. Wszystkie dziewczyny bowiem wysłały jej smsy, ale ona jedna milczała, co było dość niepokojące. Okazało się, że z dziewczyną było wszystko w porządku, ale była nadąsana, bo przez Ricky'ego nie miała okazji porozmawiać z Liamem.
- Przyczepił się do mnie jak rzep do psiego ogona! - tłumaczyła przyjaciółce już na progu.
- Mieliście działać w duecie, więc to się rozumie…
- Ale to buc! Nabijał się z sukienki Liama, w której ten, nawiasem mówiąc, ten wyglądał uroczo. A raz nawet próbował mnie pocałować!
- Liam?!
- Nie, Ricky! Nie chcę, żeby ktoś sobie pomyślał, że coś między nami jest. Wolałabym pocałować lamę.
- Tak, nie wątpię. Ale nie było większych problemów?
- No przecież i Liam, i Zayn, i ku mojej rozpaczy Ricky byli żywi, kiedy przyszłaś, więc to chyba dobrze.
         Osiemnastolatka się pożegnała i już zamierzała wyjść, ale Alex uścisnęła ją mocno.
- Ale i tak nie żałuję, że brałam udział w tej akcji ratunkowej. Musisz tylko obiecać, że zaaranżujesz jakieś spotkanie ze mną i Liamem, w którym to ja będę miała na sobie sukienkę.
- Ty w sukience? - chichotała Madzia.
- Lepiej ja niż on.
         Pożegnały się i nastolatka ruszyła dalej. Zarówno Maja, której dziewczyna oddała bluzę, jak i Irene i Kathy wydawały się nie mniej zadowolone.
- Żartujesz? - spytała ta ostatnia, kiedy Madzia przepraszała ją za zamieszanie. - Przynajmniej będzie co dzieciom opowiadać! To najbardziej zakręcona historia i chyba nikt nigdy do końca nie dowie się, co tak naprawdę się działo.
- I właśnie to mnie martwi. Żeby za dziewięć miesięcy żadnych dzieci nie było.
         Roześmiały się szczerze i Madzia ruszyła dalej. Tony zadzwonił z wiadomością, że on i Malcolm dobrze się trzymają, a Ricky dostał szlaban za wrócenie tak późno do domu i to w stanie odurzenia alkoholowego.
- Żartujesz? On coś pił?
- Wydaje mi się, że nie, ale chyba czuje miętę do Alex. Miłość potrafi działać jak narkotyk.
- Dla niej prędzej jak środek wymiotny, bo go nie cierpi. I to nie w taki uroczy sposób, kto się czubi, ten się lubi.
- No to ma chłopak przekichane - roześmiał się Tony, ale szybko przybrał normalny ton. - Jutro musimy się wszyscy stawić w wytwórni, żeby porozmawiać o rezultatach trasy. Nie zaszkodzi, jeśli zabierzecie ze sobą menedżera, jeśli nie chcecie, by ojciec Ricky'ego się wami zajął.
- Kogoś znajdziemy. I… Tony?
- Tak?
- Dzięki, że wczoraj pomogłeś, a potem się mną zająłeś. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.
- Nie ma sprawy. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że na komodzie zostawiłem prezent dla ciebie. Chciałem ci go dać osobiście, ale przysnęłaś.
- Nie musiałeś mi nic kupować. Upiekliście mi w końcu tort!
- To w końcu osiemnastka! Chciałem, żebyś miała jakąś pamiątkę.
- A skoro o tym mowa, kiedy mnie wczoraj kładłeś, nie widziałeś może gdzieś wisiorka?
- Wisiorka?
- Takiego otwieranego. W pudełeczku.
- Co? Ja… Eee…- nagle język chłopaka zaczął się plątać, a nastolatka przystanęła tuż przy kamienicy, do której miała właśnie wejść i zmarszczyła brwi.
- Dostałam od Natha otwierany wisiorek z naszym zdjęciem i go zgubiłam. Wziąłeś go?
- Eee… Co? Dlaczego miałbym to zrobić?  
- No nie wiem, bo go nie lubisz? Zazdrościsz mu? Tony, powiedz, nie będę zła, jeśli to był kawał. Wziąłeś ten wisiorek, czy nie?
- Nie, Maggie. Nie zabrałem prezentu, który podarował ci twój chłopak. Najwyraźniej po prostu go zgubiłaś, kiedy byłaś zbyt zajęta zasypianiem w moich ramionach, gdy on cię zostawił - oznajmił zezłoszczony chłopak i nastolatka usłyszała w słuchawce sygnał rozłączenia.
         Nie powinna tak na niego naciskać. Powód, który ubzdurała sobie w głowie, a który mógł wyjaśniać jego rzekomą kradzież był taki niepotwierdzony, że równie dobrze mógł być czystą fikcją. Wydawało jej się po prostu, że nie jest dla Tony'ego tylko koleżanką i wysnuła wniosek, że może z zazdrości zabrał prezent od jej chłopaka. W końcu na pewno włożyła go do kieszeni bluzy Mai, była tego pewna, mimo zmęczenia.
         Zatrzymała się niepewnie przed wejściem do kamienicy i spojrzała na wyświetlacz komórki. Drzwi się otworzyły, a po schodach zaczął zbiegać Tom.
- Pewnie, nie chcesz pomagać, to nie pomagaj! - krzyczała za nim najprawdopodobniej Monika, ale głos niósł się z klatki schodowej, więc równie dobrze mógł należeć do kogoś innego.
- Maggie! - wysapał Tom. - Nie wchodź tam, jeśli ci życie miłe. Twoja siostra wzięła się remont i zamieniła się w Brukseldzillę.
- W kogo? - spytała ze śmiechem nastolatka.
- No w potwora. Przyszedłem po scenariusz, bo pamiętam, że zanim wczoraj spróbowaliśmy murzynka o nim rozmawialiśmy i dlatego Jay się wściekł, że nie umieściłem go w filmie, a Siva i Nareesha obrazili za to, w jaki sposób wykorzystałem ich wizerunek. Ale mniejsza z tym, chciałem tylko początkowe sceny przeczytać, bo naprawdę się napaliłem, a twoja siostra wcisnęła mi pędzel.
- Film?
- No, "Droga Rozpaczy 4: Runo śmierci". Długa historia, tak jakby oparta na naszych przygodach z domku nad jeziorem.
- Czuję, że z chęcią posłuchałabym o tym filmie. Na przykład teraz.
- Haha, tak trzymaj! Nie ty nabrudziłaś, więc nie ty będziesz sprzątać. - Tom wystawił w górę rękę, a nastolatka mu przybiła.
         Po drugiej stronie ulicy zatrzymały się jakieś nastolatki, które wskazywały na chłopaka rękoma.
- Zabierzesz się ze mną? - zaproponował. - Mam tu samochód, możemy skoczyć do mnie i przedstawię ci moją reżyserską wizję.
- A więc będziesz reżyserem!
- Taki jest plan. A teraz wsiadaj, zanim młode skojarzą fakty. Tak mnie głowa boli po wczorajszej libacji, że nie mam siły się uśmiechać do zdjęć.
         Nastolatka rzuciła okiem w stronę drzwi do kamienicy, ale uznała, że najlepszym rozwiązaniem będzie dla niej udanie się z Tomem do niego. Wbrew temu, jak szalenie czasem się zachowywał, potrafił udzielać dobrych rad i sprawić, że zapomni o problemach. A tak się składało, że narastający w jej głowie mętlik wymagał odpoczynku.
         Tom otworzył przed nią drzwi do swojego samochodu i wskoczyła na siedzenie pasażera, trzaskając drzwiami.
- Z Kelsey wszystko w porządku?
- Tak, jesteśmy przyzwyczajeni do imprezowania, więc oprócz bólu głowy jest ok. Beverly na nas nawrzeszczała, że zepsuliśmy ci urodziny, to około drugiej zmyliśmy się do siebie. Kels poszła spać, a ja postanowiłem popracować, bo na kacu mam wenę… - Tom ruszył sprzed kamienicy i uśmiechnął się do nastolatki. - Przepraszam, że tak wyszło w twoje urodziny.
- Nie ma sprawy. Cały dzień spędziłam w czterogwiazdkowym hotelu, więc zasłużone świętowanie miałam.
- Tak, ale przyjechałaś tutaj i musiałaś nas szukać po okolicy… Przepraszam.
- Nie gniewam się, Tom. Ale będziecie musieli mi to wynagrodzić.
- Tym akurat zajmie się Nath.
         Kiedy padło imię jej chłopaka, posmutniała i nie uszło to uwadze Toma.
- Czy coś nie tak?
- Zgubiłam prezent od niego. Wisiorek ze zdjęciem. Byłam taka zmęczona, że nie pamiętam, gdzie go włożyłam. Wydawało mi się, że do kieszeni bluzy, ale go tam nie było.
- Spokojnie, w przyrodzie nic nie ginie.
- Mam nadzieję.
- A nawet gdyby ten szmelc przepadł na dobre, prezent od całego The Wanted powinien ci przypaść do gustu.
- Kupiliście mi prezent? - spytała zaintrygowana nastolatka. - Co to? Oby pies Joela na to nie nasikał…
- Piorun olał tylko prezent od 1D, dobry piesek. Nasz był za duży, żeby zmieścić się pod choinką. Jeśli wiesz, co mam na myśli.
- Za duży? Co to? Kupiliście mi samochód?
         Przez chwilę Tom stracił panowanie nad pojazdem, kiedy nastolatka z zarumienionymi policzkami wypytywała go o szczegóły.
- Czyś ty zgłupiała?! Moja mała Meggs za kółkiem?! Nigdy! Chcesz się zabić?! Zresztą, nie masz nawet prawa jazdy.
         Zabawnie było słyszeć jego głos z charakterystyczną chrypką, który tak się o nią troszczył. Zawsze była z nim blisko i miło jej było, że o nią dba. Ucieszyłaby się jednak, gdyby dostała samochód. Znacznie ułatwiłoby to jej kontakty z Nathem. Zrobiłaby prawo jazdy i…
- Czy ty słyszysz co ja do ciebie mówię? - Tom wyrwał ją z rozmyślań. - Nie, nie i jeszcze raz nie. Żadnego samochodu.
- W porządku, w porządku - westchnęła.
         Zaparkowali przed mieszkaniem chłopaka i weszli na górę. Kelsey spała twardo w sypialni i nawet głośno pochrapywała, więc Tom zamknął drzwi, żeby im nie przeszkadzała.
- To opowiedz o tym filmie - poprosiła nastolatka.
- Miałem poprosić, żebyś opowiedziała o trasie koncertowej - roześmiał się Tom. - Ale w porządku, mogę zacząć.
         Przybliżył nastolatce szczegóły fabuły. Kiedy skończył, parsknęła gromkim śmiechem.
- Silvio… I  Natasha… I Rex… W ogóle wszyscy. A ten Dominic to ty, zapewne? Dzielny i przystojny?
- Zastanawiam się nad zmianą imienia, ale żadne inne nie rymuje się z Tom.
- Ach! Tom… Dom - załapała nastolatka.
- Jesteś bystrzejsza niż siostra.
- Nie ty pierwszy i nie ostatni to stwierdzasz.
         Dziewczyna zadumała się. Szła do kamienicy nie tylko pomóc w sprzątaniu, ale i dowiedzieć się, jak sobie radzi jej siostra po spotkaniu z przeszłością. Postanowiła zapytać Toma o to, czy nie widział przy Monice jakiegoś ciemnowłosego chłopaka.
- Kiedy poszedłeś porozmawiać z moją siostrą… Co robiła? - zagadnęła, kiedy właściciel mieszkania poszedł po piwo.
- Wrzeszczała.
- Ale mi chodzi tak całościowo.
- Cóż… Składali dmuchany zamek z jednego z mieszkania.
- Kto?
- Brukselka, ten cały Nick i jeszcze jeden koleś. Wiesz, jaki kłopot z tym cholerstwem? To taki mega gigantyczny śpiwór, który ciężko zmieścić do torby.
- Znam ten ból - westchnęła nastolatka. - A Karolina i Luiza?
- Robiły pranie. Cała pościel była ubabrana kolorowym proszkiem. Ciekawe, co my z nim robiliśmy i kto zaczął… - Tom zamyślił się przez chwilę, a potem wzruszył ramionami i podał przyjaciółce butelkę piwa. - Teraz możesz pić legalnie i nikt nie spojrzy na mnie krzywo, że cię poczęstowałem. Wszystkiego najlepszego!
- A kiedy będę mogła zobaczyć ten prezent od was? Czy to czasami nie jest lama?
- A skąd taki głupi pomysł?!
- W kamienicy wczoraj była lama. Louis najprawdopodobniej wykradł ją z zoo, żeby mi ją podarować. Przekupił strażnika, sama nie wiem. On nie pamięta, wiem tyle, ile wyczytałam w prasie.
- Takiej luki w życiorysie jeszcze nie miałem. Zawsze był ktoś trzeźwy, kto potrafił opowiedzieć historię.
- Cóż, nie tym razem.
- A to tak boli… Na pewno było czadowo. Tak jak na twojej trasie koncertowej! Opowiadaj, dziewczyno!
         Tom wyszczerzył zęby i z uwagą słuchał opowieści z minionych dwóch tygodni, kiedy to jego podopieczne jeździły po kraju.
- Wow, to świetnie. Szkoda, że nie miałem okazji was posłuchać.
- Może jeszcze będziesz miał. Musimy się stawić z menedżerem w wytwórni. Kto wie, może mimo wszystko nagramy jakąś płytę?
- Byłoby super! Może Scooter zgodzi się wami zająć?
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł - westchnęła nastolatka.
- No tak, zapomniałem, że macie na pieńku. Ale w końcu jest dobry w swoim fachu. Załatwił Beniaminkowi duet z Arianą Grande, mający promować "Miasto Kości", wiesz, ten film na podstawie bestsellera. Może i dla was by coś zdziałał.
         Ariana Grande? Kolejna ładna i utalentowana dziewczyna, która miałaby się kręcić koło jej chłopaka?
- Kiedy Nath będzie z nią nagrywał? - spytała nastolatka.
- Już nagrywał. Piosenkę, a nawet klip. "Almost Is Never Enough", nastrojowa ballada, choć nie moje klimaty. A co, nie powiedział ci?
- Jakoś… nie miał jak. Wiesz, ta sprawa z głosem.
- Tak, to na pewno to, a nie fakt, że ostatnio rozmawiacie coraz mniej. Ciche dni, czy co? - prychnął Tom, a Madzia rzuciła mu mordercze spojrzenie. - No co? Tak jest!
- To wszystko przez to, że musimy utrzymywać związek w tajemnicy! Czuję się sfrustrowana, myślałam, że będzie ok, że zachowam anonimowość, ale wcale nie jest ok. Jest coraz gorzej. Czuję się spychana na drugi plan. Już nie rozmawiamy tak, jak kiedyś. Kiedy on ma czas, ja wyjeżdżam w trasę, a teraz… - urwała, żeby nie palnąć czegoś głupiego o nieokreślonych uczuciach do Tony'ego.
- A teraz i on i ty macie chwilę wolnego. Teraz wszystko będzie dobrze. Szczególnie kiedy zobaczysz nasz prezent na osiemnastkę.
         Przyjaciel zawsze wiedział, jak ją pocieszyć. Wypili po dwa piwa i przeszli do wspominków, kiedy obudziła się Kelsey.
- TOM! Jay dzwoni na twój telefon, mógłbyś go odrzucić albo odebrać i zobaczyć, gdzie się pali?!
         Chłopak odebrał swój telefon i nasłuchiwał w ciszy. W końcu zasłonił słuchawkę dłonią i zwrócił się do Madzi.
- Chodzi o twoją siostrę.
- Tak jakby się domyśliłam.
- Czekaj, dam na głośnik. Pośmiejemy się razem - parsknął Parker i wcisnął coś w swoim telefonie, w wyniku czego głos Jaya zabrzmiał w całym pokoju.
- … i nic nie pamiętam z wczorajszej nocy. Ale kto wie, może się pogodziliśmy i ten cały goguś z polski nie stanowi żadnego zagrożenia…
- Goguś? - zdziwił się Tom.
- No tak, ty nic nie wiesz. Jej były, Adam! - unosił się dalej Loczek. - Wkroczył z samego rana w samym ręczniku jak pan i władca i bezczelnie z nią flirtował. Spał też z nią na jednym łóżku, a ja ocknąłem się obok Joela i…
         Maggie parsknęła i zakryła usta ręką. Tom chichotał bez oporów.
- Stary, raczej nie wróciliście do siebie, skoro ona spała z innym i ty… też z innym. W ogóle zadzwoń do Sivy albo Natha, oni są od tych delikatnych gadek. Ja co najwyżej mogę się z ciebie nabijać. Użalasz się nad sobą, podczas gdy ten goguś, o którym wspominasz, pomaga Brukselce wysprzątać kamienicę.
- Co?
- Ty narobiłeś bałaganu, a on go sprzątnie. Jak myślisz, na kogo poleci Brukselka? - prychnął Tom i spojrzał w stronę przebudzonej Kelsey, która przemknęła przez pokój w bieliźnie.
- Cześć, Jay - przywitała się. - Jesteś na głośniku, złóż Maggie zaległe życzenia.
         Sama podeszła do nastolatki i ją uścisnęła, a potem znikła w czeluściach łazienki. Jay bąkał coś jeszcze, że musi jechać do kamienicy i się rozłączył. Tom wybuchł gromkim śmiechem.
- Czy to nie podłe tak nabijać się z kumpla? - spytała Madzia, mierząc przyjaciela wzrokiem.
- Skoro jest idiotą to jak najbardziej. Nie pamięta początku imprezy, kiedy to przyszło jego niezręczne powitanie z Brukselką. Była dość otwarta i uprzejma, ale on wypił kilka piw już przed przyjazdem, więc ignorował jej próby rozmowy. Stąd wiem, że na pewno się nie pogodzili. Nie ma tylu narkotyków na tym globie, żeby Brukselka była odpowiednio naszprycowana do dania mu drugiej szansy. Nawet ze scenariusza go wycięła.
- Ona go wycięła?
- No dobra, ja to zrobiłem. Nie miałem na niego pomysłu i on też nie ma na siebie pomysłu. Może teraz jak pojedzie do kamienicy to choć w niewielkim stopniu się zrehabilituje.
         Madzia westchnęła. Tęskniła za czasami, w których zajmowała z siostrą jedno mieszkanie. Stały się wtedy sobie bliskie, a teraz tak naprawdę nie miały czasu szczerze porozmawiać tylko we dwie. Zawsze któraś miała coś do roboty, albo kłopoty sercowe zakłócały siostrzaną komunikację.
- Wiesz, Tom. Chyba wrócę do mieszkania i poszukam prezentu od Natha. Muszę z nim porozmawiać, ale nie mogę spojrzeć mu w oczy, dopóki nie znajdę wisiorka - westchnęła dziewczyna i wygładziła bluzkę dłońmi.
- Tylko dwa piwa? - zasępił się chłopak.
- Wypiję z tobą trzecie, gdy już wręczysz mi ten obiecany prezent.
- Wtedy, moja droga, wypijesz ze mną całą zgrzewkę.
- Niech będzie. Byle nie było murzynka z wkładką - roześmiała się i pożegnała.
         W domu zastała mamę i Alicję drzemiące w salonie, miała więc czas dla siebie. Zamierzała prześledzić swoje kroki poprzedniego dnia, by znaleźć zagubiony wisiorek. Wtedy jej wzrok padł na komodę, gdzie leżało mało pudełeczko.
- Cały czas tu było? - zdziwiła się i chwyciła je w dłonie.
         Kiedy je otworzyła, ujrzała zgubę i odetchnęła z ulgą. Co prawda nad ranem wydawało jej się, że pudełko miało inny kolor, ale najwyraźniej była bardziej zmęczona niż jej się wydawało. Otworzyła naszyjnik, ale zamarła, widząc w środku malutkie zdjęcie Wrednych Zalotek i MKTO zrobione przez Ricky'ego po jednym z najbardziej udanych koncertów. Przypomniała sobie, że Tony miał zostawić dla niej prezent właśnie na komodzie. Zakryła sobie usta dłonią. Zarzuciła mu, że zabrał jej prezent od Natha, bo był zazdrosny, a tymczasem jego dziwne zachowanie wynikało z tego, że kupił jej dokładnie taki sam prezent.
         Postanowiła bez wahania udać się do domu chłopaka i go przeprosić. Zapukała do drzwi, ale nikt jej nie otworzył. Nie próbowała dzwonić do Tony'ego, na pewno bowiem potrzebował czasu, żeby przyjąć jej przeprosiny. Nie miała pojęcia, co się z nią ostatnio działo.
         Telefon zawibrował jej w dłoni, więc odruchowo odebrała.
- Tony? - spytała w słuchawkę.
- Nie, Nath - odezwał się zachrypnięty głos.
- Nie powinieneś nadwyrężać gardła.
- A ty nie powinnaś wyczekiwać na telefony od chłopaków, z którymi się nie spotykasz.
         Zabrzmiało sucho i niezbyt sympatycznie. Już miała na końcu języka uwagę, że on nie powinien ukrywać przed nią znaczącego faktu, że nagrał piosenkę z atrakcyjną amerykańską piosenkarką, ale przerwało jej przeciągłe westchnienie po drugiej stronie słuchawki.
- Przepraszam, Meggs. To przez to gardło - usprawiedliwił się Nath. - Wiem, że to tylko twój kolega.
- To dobrze. Bo to tylko kolega.
         Nie była pewna, czy przekonuje swojego chłopaka o tym, że jest mu oddana, czy próbuje przekonać samą siebie. Poczuła jak mięśnie dziwnie jej się kurczą, a oczy zapiekły od zbliżających się łez.
- To były szalone dni. Spotkamy się? Nie musimy rozmawiać, tylko… pobędziemy ze sobą.
         Przytaknęła i chwilę później siedziała w autobusie, który kierował się na przedmieścia. Monika dzwoniła do niej kilka razy, ale była przekonana, że siostrze chodzi o nagłe pojawienie się Jaya w kamienicy, więc nie odbierała. Musiała najpierw poukładać swoje sprawy.
         Otworzył jej chłopak we własnej osobie.
- Mama pojechała na zakupy, a Jess jest u koleżanki. Mamy czas dla siebie - obwieścił zachrypniętym głosem. Widać było, ile trudu sprawia mu mówienie, więc Madzia położyła mu palec na ustach, żeby się nie odzywał.
         Przysiedli na kanapie w salonie i włączyli telewizję. Madzia nie potrzebowała teraz rozmowy tylko bliskości. Oparła głowę na ramieniu swojego chłopaka, a wtedy on zmienił kanał z jakiegoś filmu o słodkich fokach (który ją zaciekawił, ale nie chciała zwracać mu na to uwagi) na wiadomości w jednej z muzycznych stacji. Prezenterka, seksowna blondyna o wydatnych ustach, właśnie komentowała wyświetlany w ramce obok jej zgrabnej sylwetki sneak peek teledysku Nathana i Ariany.
         Madzia zerknęła na swojego chłopaka, a ten podrapał się nerwowo po karku i spojrzał na nią niewinnie, jakby chciał powiedzieć "tyle się działo, że zapomniałem o tym wspomnieć, ale liczysz się tylko ty".
- Masz szczęście, że kazałam ci oszczędzać głos. Unikniesz tłumaczenia się, panie Sykes.
         Chłopak przytulił mocniej swoją dziewczynę i cmoknął ją w policzek. Jedną ręką sięgnął na jej szyję i wyciągnął spod bluzki wisiorek, który miała na szyi. Znacząco popukał w przedmiot, a potem w swoje serce. Uśmiechnęła się do niego, ale kiedy sprawnym ruchem otworzył podarunek, zrobiła duże oczy. W środku bowiem nie było przecież jej zdjęcia z Nathem, bo jej chłopak trzymał prezent od Tony'ego.
- Co… to jest? - spytał z okropną chrypą Nathan i spojrzał wyczekująco na nastolatkę.
- Wiesz, głupia historia. Kolega podarował mi ten wisiorek, a tamten od ciebie gdzieś mi się zapodział i…
- … dlatego włożyłaś ten? Chciałaś udawać, że wszystko jest w porządku? - Głos chłopaka się załamał.
         Wypuścił Magdę z objęć i wstał z kanapy. Dłonią chwycił się za gardło.
- Nie chciałam kłamać. Założyłam wisiorek na szyję i zapomniałam go ściągnąć. Przez chwilę byłam przekonana, że to ten od ciebie.
- Ale nie jest ode mnie i ten ci się nie zgubił.
- Brzmisz, jakbyś był zazdrosny, a naprawdę nie masz o co. To tylko głupi wisiorek ze zdjęciem! - uniosła się.
- Ten jest głupi, czy ten ode mnie? - spytał zszokowany Nath. - Zresztą, nieważne. I tak chciałem ci powiedzieć, że lepiej będzie, jeśli zrobimy sobie przerwę.
- Co sobie zrobimy?!
- Przerwę… od nas.  Tak będzie lepiej.
- Lepiej dla kogo?
- Dla nas obojga.
         Spojrzała na niego zszokowana. Czekała, aż roześmieje się w głos i powie, że był to tylko żart, którego nie załapała, bo zajęta była rozmyślaniem nad swoimi problemami. Zapewne Nath dostrzegał, że mimo iż z pozoru wszystko w ich związku jest idealne, jakieś ciemne chmury zawisły nad nimi w chwili, gdy zawarli pakt z diabłem - zdecydowali się ukrywać, że są w związku. Był to ich największy błąd, przez który teraz wszystko mogło się posypać.
         Nastolatka spuściła głowę, by jej chłopak nie zauważył łez, które nabiegły do oczu. Wyszła, trzaskając drzwiami i wpadając wprost na Jessicę.
- Maggie? Wszystko w porządku?
- Nie teraz, Jess.
- Pokłóciliście się? - zatroskała się młodsza siostra Natha, a Madzia wzruszyła ramionami.
- Nie mam pojęcia. Spytaj swojego brata, co to było.
         Zanim Jessica zdążyła zapytać o coś jeszcze, Magda przyspieszyła kroku i skierowała się na przystanek autobusowy. Miała szczęście, autobus podjechał szybko i nawet jeśli Nath przyszedł skruszony, by przyznać się do błędu, nie zastał już smutnej dziewczyny, która wróciła do domu Alicji.
       Był wczesny ciepły wieczór, ale wszystko, co Magda chciała w tej chwili zrobić, to wskoczyć pod kołdrę i już nigdy z niej nie wypełznąć. Na stole w kuchni znalazła liścik od mamy, która obwieszczała, że pojechała z Alicją do opery. Zdziwiła się, że jej gospodyni po wydarzeniach z poprzedniego dnia była skłonna do takiej rozrywki, ale okazało się, że przyjechał jej narzeczony, zapewne udawała więc, że świetnie się trzyma.
      Pusty dom pozwalał nastolatce pogrążyć się w rozmyślaniach i zasłużonym smutku. Tego dnia zraziła do siebie dwóch chłopaków, na których jej zależało, zupełnie w inny sposób. Może to ona była źródłem wszystkich problemów? Może wszyscy inni zasługują na happy end, a ona może tylko cierpieć w samotności?


*

         Sąsiedzi z kamienicy krzywo patrzyli na Monikę, która stała przy schodach do siłowni i próbowała uspokoić kołaczące serce. Miała na sobie stare ogrodniczki od Audrey z za krótkimi nogawkami i koszulkę z kotem, który oblizywał swoje wąsy. Wyglądała dość śmiesznie przy Adamie, który miał na sobie zwyczajne ubrania, w których przyjechał do Anglii.
         Dziewczyna przeklinała swój los. Karolina pojechała do Maxa, bo nadszedł czas, w którym miała poznać przyszłą teściową, a przyjaciółka namówiła ją, że nie musi zostawać i jej pilnować, bo jakoś sobie poradzi. Ale teraz w to wątpiła i wątpiła, czy dobrym pomysłem jest poznawanie matki swojego chłopaka, kiedy poprzedniego dnia najadło się naszprycowanego narkotykami murzynka i miało się dziurę w życiorysie.
         Luiza gdzieś znikła i nie odbierała telefonów, Madzia tak samo, a Monika czuła, że jest zdana tylko na siebie. Razem z Adamem miała odmalować siłownię. Chciała to zrobić sama, ale w gruncie rzeczy nie do końca wiedziała, jak się za wszystko zabrać. Liczyła, że pomogą jej dziewczyny lub chociażby Nick, ale ten nie mógł pomóc w malowaniu, bo wychodził. Adam, który przez cały dzień bardzo pracował na odbudowanie nadwątlonej więzi, zgłosił się na ochotnika i tak Monika została przyparta do muru. Nick obiecał przynieść dla ciemnowłosego chłopaka jakąś koszulę roboczą.
- Trzymaj, pięknisiu - oświadczył, wciskając chłopakowi niebieską koszulę w kratę.
         Sam był pod krawatem i w wytartej marynarce ze sztruksu, niebywale eleganckiej jak na niego.
- Pięknisiu? - spytał zdziwiony Adam, wciągając na siebie koszulę.
         Pięknie teraz przyszedł etap fałszywej skromności. Monika wywróciła oczami i zwróciła się do Nicka.
- Gdzie się wybierasz, taki wystrojony?
- Cóż, miałem o tym nie wspominać, bo to jeszcze nic pewnego, ale… to wszystko mnie przerasta. Zamierzam sprzedać kamienicę.
- Sprzedać?
- Tak. Ale jestem przekonany, że po remoncie nowy nabywca nie będzie chciał zmienić jej przeznaczenia i zachowacie mieszkania, tylko odnowicie umowy. Może i dla ciebie coś się znajdzie. Mieszkanie po Audrey już od jakiegoś czasu stoi w końcu puste… -  Nick spojrzał na Adama, którego twarz nic nie zdradzała.
- Nie, nie, on wraca do Polski - zapewniła w imieniu chłopaka.
- Byle tylko najpierw odmalował moją siłownię. A teraz wybaczcie, ale sajonara.
         Mężczyzna ukłonił się i wyszedł z kamienicy. Zadziwiające, jak się zmienił przez te ponad pięć miesięcy, kiedy Monika wprowadziła się do kamienicy. Miłość potrafiła uskrzydlić, nawrócić, podbudować… Nick był zupełnie innym, choć nadal nieco ekscentrycznym facetem.
         A w jaki sposób miłość odmieniła ją? Czuła, że stała się jak żołnierz na wojnie - czujna, bardziej nieufna, upatrująca w każdym wrogów. Sparzyła się na Adamie, sparzyła się na Jayu i wszystko wskazywało na to, że i Joel zamierzał wrócić do Kathryn, skoro poprzedniej nocy wysyłał do niej wiadomości. Teraz zapewne pakował się i ruszał do Stanów, by się z nią godzić. Wiele razy.
- Sam sobie poradzę, jeśli jesteś zmęczona - odezwał się tuż nad jej uchem Adam, brutalnie przypominając o swojej obecności.
- Nie, to nie ty zrobiłeś bałagan. Zresztą, co jest trudnego w machaniu pędzlem w górę i w dół? Poradzę sobie sama. Luiza za chwilę przyjdzie i mi pomoże.
- Twoja koleżanka jakoś nie kwapi się do pracy. I to naprawdę żaden kłopot. Nie muszę się do ciebie odzywać, jeśli ci to przeszkadza, ale pozwól chociaż pomóc. W podzięce… za gościnę.
         Monika wzruszyła ramionami, ale Adam nie był w stanie tego zauważyć, bo wziął dwa wiaderka, jedno z farbą, drugie z przyrządami do malowania, które wypożyczył im Nick i zszedł na dół. Dziewczyna pochwyciła więc wałek na długim kiju do malowania sufitu, który również umorusany był kolorowym proszkiem i drugie wiaderko z farbą i zeszła na dół.
         Stoły i jedzenie zostały już dawno uprzątnięte, a prezenty Madzi zaniesione na górę. Pozostawała tylko obszerna, bardzo kolorowa sala, dwa wiadra niebieskiej farby i pracowity wieczór przed nimi.
         Adam odebrał od byłej dziewczyny dość ciężkie wiadro i postawił je przy drabinie, którą Nick musiał znieść tu wcześniej.
- Wygląda, jakby eksplodowała tu tęcza - stwierdziła Monika, a Adam się uśmiechnął.
- Zobaczymy, czy uda nam się gdzieś tu znaleźć garniec złota.
         Bez zbędnych uprzejmości wcisnął rudowłosej do rąk pędzel i wskazał na farbę. Zaskoczyło ją to, spodziewała się raczej flirtów, cwaniackich odzywek i napinania mięśni. Wyglądało jednak na to, że Adam zmienił taktykę i zamierzał sprowokować ją do odezwania się pierwsza.
         Zaczęli malowanie w milczeniu.
- W takim razie opowiedz, co tam u ciebie, gwiazdo reklamy - zagadnął, szturchając ją lekko biodrem.
- Gwiazdo reklamy?
- Myślałaś, że do Polski nagranie nie dotrze? Internet nie ma granic. W te święta Bożego Narodzenia przypadkowo trafiłem na filmik na youtube i byłem przekonany, że jednego elfa dobrze znam.
- Nie znasz mnie aż tak dobrze - poprawiła go. - Jestem teraz inną osobą.
- Skoro i ja jestem inną osobą, może moglibyśmy…
         Słowa Adama zostały zagłuszone przez krzyk Luizy z góry.
- Nie trzeba, naprawdę! Po co tyle osób do malowania, nie ma nawet tylu pędzli!
         Rozmówca dziewczyny wydawał się mniej rozentuzjazmowany, oględnie mówiąc. Odpowiadał spokojnie i z dołu Monika nie mogła rozpoznać jego głosu. Nie musiała jednak długo czekać, bo po schodach do siłowni zszedł Joel w spodniach od dresu i zwykłej koszulce.
- Mimo zapewnień Luizy, że nie trzeba wam pomocy… - zaczął i spojrzał znacząco na zasapaną blondynkę, która znalazła się tuż obok niego w ułamku sekundy. - … uznałem, że się przydam.
- Tak, dodatkowe ręce się przydadzą. Inaczej będziemy malować do nocy. - Monika odetchnęła z ulgą, widząc wybawienie. - Konkretniej cztery ręce.
         Luiza, która najwyraźniej za punkt honoru obrała sobie wyswatanie kumpeli z byłym chłopakiem, zmrużyła oczy w małe szparki.
- Ale ja jestem strasznie zmęczona - stwierdziła. - Jeszcze bym coś zepsuła… Lepiej pójdę się położyć.
- Co tu można zepsuć?
- No to nie wiem, nawdycham się farby i zemdleję. Nie czuję się najlepiej.
- Przecież codziennie malujesz paznokcie, ostre zapachy to dla ciebie nie problem! - zaparła się Monika, ale blondynka najwyraźniej podjęła decyzję.
         Wyglądało na to, że w geście zemsty, że jej starania swatania spaliły na panewce, zdecydowała się zostawić przyjaciółkę na lodzie.
- Jadę do Ryana - obwieściła.
- Mówiłaś, że idziesz się położyć.
- Tak. U niego. Zresztą, u nas nie ma pościeli, wszystko uprane. Dajcie znać, gdybyście mnie potrzebowali.
         Luiza obróciła się na pięcie i ruszyła po schodach na górę.
- Potrzebujemy! - zawołała za nią zdesperowana Monika, ale stukot obcasów obwieścił, że blondynka jest już daleko.
- Trzy osoby wystarczą - zapewnił ją Joel. - Uwiniemy się do północy. Zresztą, jestem przekonany, że w tych obcasach Lou i tak odpadłaby po piętnastu minutach. Nie wiem, czy da radę dotrzeć do taksówki.
         Monika się roześmiała, a kątem oka zauważyła, jakim zdziwionym wzrokiem przygląda jej się Adam i odchrząknęła.
- Bierzmy się do pracy, szkoda czasu - zapowiedziała i spięła się w sobie, by jak najszybciej skończyć pracę.
         Po półtorej godziny dalej jeździła pędzlem w jakimś hipnotycznym transie, pogrążona w myśleniu o niczym.
- Zrób sobie przerwę - poradził Adam.
- Nie trzeba. Wy sobie zróbcie, ja dokończę tę ścianę - westchnęła i dmuchnęła, by zabłąkane pasmo włosów odfrunęło jej z oczu. Nie udało się, więc jej były chłopak założył jej je za ucho.
- Zrób sobie przerwę - ponowił swoje słowa i wyciągnął dziewczynie z rąk pędzel.
         Westchnęła ciężko i wzruszyła ramionami. Bolały ją plecy od nieustannego ruszania wałkiem w dół i w górę, ale przerwa oznaczała rozmowę, a tego wolała uniknąć. Szczególnie, kiedy w drzwiach ujrzała McGuinessa.
         Na głowie miał śmieszną kitkę, która zbierała jego lokowane włosy na czubku.
- Widzę, że przybywam w samą porę - oświadczył dość dziwacznym tonem, który zawierał w sobie ziarno zazdrości.
- Przybywasz na przerwę - westchnęła Monika i wyminęła sprawnie Adama. - Pójdę po coś do picia.
         Z remontu robił się powoli kwadrat, o którym wolała nie myśleć. Adam okazywał jej za dużo zainteresowania, Jay za dużo zazdrości, a Joel… on nie zdradzał zupełnie nic, co doprowadzało ją do szału. Czy tak czuła się jej siostra, kiedy uwikłała się w dziwaczny wielokąt z Nathem, Liamem i Harrym? Ponownie spróbowała zadzwonić do nastolatki, ale ta nie odebrała. Zajęła się więc przygotowaniem kanapek z serem i szynką, które dość długo układała na talerzu. Grała na zwłokę i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Nie miała jak wziąć butelek z wodą i plastikowych kubeczków, więc odetchnęła z ulgą. Przyjdzie na górę drugi raz i nie będzie musiała z nimi rozmawiać.
         Kiedy jednak wychodziła z talerzem pełnym kanapek z pszennego chleba, trafiła na Joela.
- Pomogę ci - zaoferował się.
- Nie trzeba, zejdę dwa razy.
- Próbujesz mi zasugerować, że nie powinienem zostawiać Jaya i Adama samych?
         Próbuję ci zasugerować, że chcę być sama, pomyślała Monika, ale Joelowi nic nie powiedziała, tylko wskazała zgrzewkę wody i plastikowe kubeczki. Skinął głową i wziął brakujące rzeczy, Monika natomiast zamknęła mieszkanie. Po schodach szli w zupełnym milczeniu.
         W czasie ich nieobecności na dole zawiązała się dziwaczna rozmowa między dwoma byłymi chłopakami Moniki.  
- Więc… Jay - zagadnął Adam. - Śpiewasz w The Wanted, tak?
- Tak - odpowiedział zbity z tropu Loczek.
- Jak to jest być w boysbandzie? Wiesz, te wszystkie koncerty, imprezy do białego rana, podróże… Napalone fanki.
- Bywa ciężko, ale robię to, co lubię.
- Myślałem, że to raczej zabawa.
- Nie, to praca - poprawił Adama poirytowany Jay i uznał, że najlepiej będzie w rewanżu odwrócić dochodzenie. - A ty czym się zajmujesz? Wieczny student?
- Właśnie skończyłem zarządzanie, specjalność marketing. Od dwóch lat pracuję też w agencji reklamowej.
         Monika nie mogła się powstrzymać i mimo iż zajmowała się nalewaniem wody do kubków, przysłuchiwała się.
- Opłacalna praca?
- Nie narzekam, choć mało podróżuję. I nie mam grona wiernych fanek.
- Na studiach na pewno znajdą się jakieś napalone dziewczyny…
- Może, ale jakoś żadna mnie nie zainteresowała.
- Dlatego przyjechałeś tutaj?
- Co to za przesłuchanie? - przerwała Monika. - Napijcie się wody, zjedzcie kanapki i bierzemy się do pracy, bo do jutra nie skończymy.
         Jay sięgnął do talerza, który dziewczyna podstawiła mu pod nos i poczęstował się kanapką, mimo iż dopiero przyszedł. Adam spojrzał na niego krzywo. Podczas gdy Joel nalewał sobie i członkowi The Wanted wody, Polak podszedł do byłej dziewczyny.
- Dziwny ten twój były chłopak. A przynajmniej dziwnie się zachowuje.
- On na pewno myśli o tobie to samo - westchnęła. - Oboje zjawiacie się tu jak gromy z jasnego nieba, bez zaproszenia i stosujecie na sobie bezsensowne śledztwo.
- Jeśli o to chodzi, dzisiejszą noc spędzę w hostelu niedaleko salonu ezoterycznego, przy którym cię wczoraj znaleźliśmy. - Adam zmarszczył brwi, widząc, że rudowłosa bardziej zajęta jest obserwowaniem najwyraźniej konspiracyjnej rozmowy Jaya i Joela. - Wyniosę się już dziś, by nie robić ci kłopotów.
         Ostatnich słów chłopaka w ogóle nie słyszała, bo wytężyła słuch w stronę dwóch pozostałych pomocników w remoncie.
- Jestem w stanie zawrzeć z tobą dżentelmeńską umowę, bo jesteśmy kumplami - odezwał się z ciężkim sercem Jay.
- Co masz na myśli?
- Nie wiem, czy coś jest między tobą, a Monicą, ale wolałbym, żebyś po rozstaniu z Kathryn to ty został jej chłopakiem. Ten cały Adam mi się nie podoba, jeszcze wywiezie ją do Polski i nigdy jej nie zobaczymy. Jest brunetem, ale my mu się nie damy.
- Ty chyba jeszcze do końca nie wytrzeźwiałeś. - Joel opróżnił kubek z wodą i spojrzał na kumpla z politowaniem. - Ona nie jest twoją własnością i nie możesz mi jej tak po prostu wręczyć. Jeśli będzie chciała zejść się z byłym, to zrobi to i już.
- Dobra, zignoruję fakt, że nie zaprzeczyłeś jakoby coś było między wami. Albo nie zignoruję. Jest coś między wami? - Jay zamienił oczy w małe szparki i przyjrzał się podejrzliwie przyjacielowi.
         Joel wzruszył ramionami.
- Pocałowałem ją, zanim wyjechałem z zespołem do Stanów.
- CO ZROBIŁEŚ?! - uniósł się McGuiness, czym na dobre zwrócił uwagę Moniki i Adama, którzy dołączyli do towarzystwa.
- Coś się stało? - zaintrygowała się Monika. Przekonana była, że rozmawiali o niej. Jay wyglądał, jakby właśnie dowiedział się, że Święty Mikołaj nie istnieje, a Joel był zawstydzony. - Co takiego zrobił Joel?
- Zjadł kanapkę - skłamał Loczek.
         Dobrze wiedziała, że nie była to prawda, bo z talerza znikła tylko jedna, którą pochłonął sam McGuiness.
- Acha - westchnęła zdawkowo.
         Nie chciała siedzieć z nimi, więc wzięła wałek do malowania sufitu, wiaderko z białą farbą i weszła na drabinę. Patrząc w górę przynajmniej nie będzie musiała obserwować tej świętej trójcy, która doprowadzała ją do szału.
         Adam przysiadł na ziemi koło Jaya i Joela i chwycił kolejną kanapkę.
- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko - zwrócił się do Loczka, ale ton jego głosu zdradzał, że się nabija.
- Proszę, nie krępuj się. Nie pierwszy raz próbujemy tego samego.
         Adam zakrztusił się, a Monika straciła równowagę, słysząc te słowa. Całe życie w ułamku sekundy stanęło jej przed oczami, kiedy wałek wypadł jej z ręki, a ona poczuła, jak leci w dół. Nie zdążyła nawet krzyknąć, kiedy poczuła jak miękko ląduje w czyichś ramionach. Zacisnęła powieki i długo próbowała unormować oddech, zanim zorientowała się, kto jest jej wybawcą.
         Przez myśl przeszło jej głupie założenie, że może to przeznaczenie doprowadziło ją do tej sytuacji.
- Nic ci nie jest? - usłyszała znajomy głos i poczuła się niewyobrażalnie szczęśliwa, że słyszy akurat jego, co wstrząsnęło ją jeszcze bardziej niż cudem ominięty upadek.
         Adam nadal się krztusił, Jay wzdychał gdzieś z boku, a ona wreszcie mogła spojrzeć na Joela.
- Postaw mnie, bo zaraz tobie coś się stanie - poradziła, a on z kamienną twarzą pochylił się i posadził ją na ziemi.
- Na dziś masz dość remontowania - oświadczył. - Poradzimy sobie sami.
- Nic mi nie jest, złapałeś mnie.
- Joel ma rację. Najwyraźniej jesteś zmęczona - wtrącił Adam.
         Przystała na tę propozycję, ale kiedy chcieli ją odprowadzić, pokręciła głową. Miała szczerą nadzieję, że się nie pozabijają. Weszła na górę i rozdygotaną ręką chwyciła telefon, który został na blacie w kuchni, kiedy przyszła zrobić kanapki.
         Nieodebrane połączenie od Madzi w dziwny sposób ją zaniepokoiło, a kiedy odebrała, zrobiło jej się przykro, że myślała tylko i wyłącznie o swoich problemach, kiedy jej siostra zmagała się z czymś, co mogło zakończyć jej związek z Nathem.
- Nie martw się, jakoś się ułoży - zapewniła, choć nie miała pojęcia, czy rzeczywiście tak będzie. - W końcu wisiorek od Natha się znalazł, tak?
- Tak, Maja do mnie dzwoniła, że był w kieszeni bluzy, źle sprawdziłam. - Nastolatka pociągnęła nosem. - Ale on powiedział, że chce sobie zrobić przerwę. A najgorsze jest to…
- Co?
- Nie, nic. Przepraszam, masz swoje zmartwienia. Jak sobie radzisz?
- Nie jest lepiej niż u ciebie. Tylko ty masz przynajmniej muzykę.
- A ty scenariusz.
         Pożegnały się, bo żadna telefoniczna rozmowa nie była w stanie rozwiązać ich problemów.

*

         Zgodnie ze swoimi zapewnieniami Adam, gdy tylko skończył z chłopakami malować siłownię, spakował rzeczy i udał się do hostelu. Kilka dni do odlotu samolotu, którym niespodziewani goście mieli wrócić do Polski minęło dość szybko. Monika, aby nie odprowadzać mamy na lotnisko, pojechała do domu Alicji wieczór przed jej odjazdem. Zjadły wspólną kolację i obie dziewczyny otrzymały zestaw przykazań. W obszernym bagażu Anety dla córek znalazły się liczne polskie przysmaki. Plusem był fakt, że przynajmniej nie zginą z głodu.
         Monika wróciła do mieszkania w kamienicy z ulgą, że nie będzie musiała oglądać swojego ex, który zawisł nad jej życiem jak widmo przeszłości, o której wolałaby zapomnieć. Od czasu, gdy przeniósł się do hostelu niedaleko w ogóle go nie widywała. Nie miała pojęcia, co też robi w Anglii, ale cieszyło ją, że robi to z dala od niej.
         Następnego ranka jednak, kiedy Luiza i Karolina wyszły do pracy, a Monika zamierzała spędzić cały dzień w piżamie na obmyślaniu zakończenia losów bohaterów swojej powieści, do drzwi rozległo się pukanie. Dziewczyna niechętnie zarzuciła na siebie szlafrok i udała się je otworzyć.
- Jakoś mnie nie dziwi, że widzę tutaj ciebie - westchnęła, widząc na progu Adama.
- Przyszedłem się pożegnać. Po południu odlatuje mój samolot do Polski - obwieścił, zdejmując kurtkę i rzucając ją na oparcie krzesła.
         Z tacy na blacie kuchennym podniósł jedno jabłko, podrzucił i wbił w nie wzrok. Monika nie miała pojęcia, co mu na to odpowiedzieć "krzyż na drogę" nie wydawał się zbyt sympatyczny zważywszy na fakt, że w końcu to on sprowadził ją do domu, kiedy była odurzona marihuaną.
- No to… pa - wydusiła z siebie.
- Już mnie wyganiasz? Myślałem, że porozmawiamy.
- Nie mam pojęcia, o czym moglibyśmy jeszcze rozmawiać.
- O nas.
- Przecież nie ma żadnych nas. - Roześmiała się dość sztucznie, na pewno to zauważył, ale nie dał tego po sobie poznać.
- Myślałem, że uznasz za romantyczny mój gest spontanicznego przyjazdu za tobą do Anglii.
- Wiedziałam! - Dziewczyna uderzyła w blat kuchenny. Była wdzięczna, że dzieli on ją od byłego chłopaka, bo inaczej dobrałaby mu się do skóry. - Nikt bez ukrytych zamiarów nie robi czegoś takiego.
- To nie były ukryte zamiary, Monia. Zaprosiłem cię przecież na randkę, z której zrezygnowałaś.
- Teraz czeka mnie ta gadka w stylu "żałuję, że cię zostawiłem"?
- Starasz się brzmieć jak twarda laska, a ja słyszę tylko dźwięk mięknących kolan. - Adam uśmiechnął się zalotnie i odłożył jabłko na tacę.
         Przeszedł kilka kroków i znalazł się koło swojej byłej dziewczyny, która szczelniej otuliła się szlafrokiem i praktycznie zaczęła od niego uciekać. Zaszedł jej drogę, gdy znalazła się przy drzwiach wejściowych.
- Wiesz, czego bym teraz chciał? - zapytał.
- Nie, ale pewnie zaraz mi powiesz, choć mam to w nosie.
- Chciałbym, żebyś wróciła ze mną.
- Niedoczekanie! - parsknęła śmiechem. - Nigdzie się stąd nie ruszam, a już na pewno nie z tobą.
- Kto cię tu trzyma? Ci piosenkarze? Oni cię nie znają, ani nie rozumieją. Codziennie łamią serca tysiącom dziewczyn.
- Ty złamałeś za to jedno, ale znaczące - obwieściła.
         W duchu zaklęła, bo głos jej się załamał, kiedy przypomniała sobie, jak jego przyjaciel oznajmił jej, że jej długoletni chłopak przeprowadził się na drugi koniec kraju i nie pisnął jej o tym nawet słowa.
- Postaw się w mojej sytuacji. Powiedziałem, że cię kocham, a ty nie odpowiedziałaś. Myślałem, że ci nie zależy. Wtedy pojawiła się szansa studiowania w Gdańsku, więc spakowałem się i wsiadłem do pociągu - tłumaczył się.
- Dobrze że nie byle jakiego - prychnęła.
- To już teraz nieistotne. Zmieniłem się, Monia. Nie jestem tym młodym gniewnym, który opuszczał zajęcia w szkole i wściekał się na niesprawiedliwy świat. Nie patrzę już na wszystko tak jednowymiarowo. Dobrze wiem, że mnie wtedy kochałaś, tylko że zawsze zgrywałaś twardą i nie chciałaś uzewnętrzniać uczuć. Tak jak teraz.
- Tak jak teraz co? - zdziwiła się.
- Stęskniłaś się za mną - powiedział beztrosko. Podszedł do niej stanowczo za blisko i spojrzał jej głęboko w oczy. - Widzę to w twoim spojrzeniu. Tak jak to, że od kilku dni desperacko chcesz mnie pocałować i sprawdzić, czy wprawiłem się w fachu.
- Wcale nie! - zaparła się ostro, ale straciła rezon, kiedy położył jej ręce na talii.  
- Puść mnie - poprosiła spokojnie, ale zdecydowanie.
         Nie puścił. Wręcz przeciwnie, przycisnął swoje usta do jej warg aż zakręciło jej się w głowie. Czy pocałunek można było czuć całym ciałem? Gdyby ktoś zapytał ją o to w tej chwili, bez wahania by potwierdziła. Od kiedy byli ze sobą minęły cztery lata, a on zmienił się nie tylko z wyglądu. Łapczywe i niedbałe pocałunki poszły w zapomnienie, bym namiętny i czuły jednocześnie.
- Nie, przestań, nie mogę - powiedziała w końcu, odzyskując zdrowy rozsądek, odrywając się od niego i wycierając usta wierzchem dłoni.
- Dlaczego? - spytał łapiąc dech. - Masz kogoś?
         Przygwoździł ją w rogu pokoju. Jedyną wolną drogę ucieczki zagradzał jej wyciągniętą ręką w taki sposób, że musiałaby się schylić, by uciec. Nie mogła jednak tego uczynić, bo jedną nogą dotykał jej uda i nie tylko blokował przejście, ale i uniemożliwiał jakikolwiek ruch.
- Masz kogoś? - powtórzył pytanie, patrząc jej głęboko w oczy. - Dobrze wiem, że nie.
- To nie ma znaczenia.
- Skoro ja jestem wolny i ty jesteś wolna i najwyraźniej nadal się sobie podobamy, nie widzę przeciwwskazań.
- Ale ja widzę. Raz nie wypaliło, to i drugi raz nie wypali. - Chłopak zachowywał się, jakby w ogóle nie słyszał wypowiadanych przez nią słów. Zaczął całować ją po szyi, natrafiając na jej słaby punkt. Z trudem zebrała w sobie siłę, by odrzucić jego zaloty. - Adam, przestań. - Oderwał wargi od zagłębienia pod jej uchem i spojrzał jej głęboko w oczy. - Puść - poleciła i tym razem usłuchał.
         Wygładziła ręką bluzkę i poprawiła włosy. Wyminęła go, co było dosyć karkołomnym wyczynem, bo mimo iż rzeczywiście przestał ją dotykać, nadal był niepokojąco blisko, a jego zapach ją oszołamiał.
- Mogę przejść? - zapytała z zaciśniętym gardłem.
- Och, przepraszam. Myślałem, że musisz tylko złapać dech i kontynuujemy - zażartował chłopak i zamaszystym gestem ją przepuścił.
         Nie zdawała sobie sprawy, że cała drży, dopóki nie spojrzała na swoje dygoczące kolana. Aby ukryć to przed nim, przysiadła na kanapie i założyła nogę na nogę. Złapała niesforny kosmyk włosów i zaczęła bezwiednie okręcać go sobie wokół palca.
- Denerwujesz się - zauważył z rozbawieniem chłopak.
- Nie! - zaparła się. Zbyt żywiołowo.
- Mnie nie oszukasz, znam cię zbyt dobrze. Zawsze okręcałaś tak włosy wokół palca, gdy się denerwowałaś, albo byłaś znudzona.
- Albo chciało mi się spać - dodała wyniośle.
         Adam uśmiechnął się pod nosem, a ona zdała sobie sprawę, że zmierza w jej kierunku. Jakby w pokoju nie było dość miejsc siedzących, wybrał oparcie kanapy tuż obok niej.
- Chce ci się spać?
- Nie.
- A więc jesteś zdenerwowana.
- Albo się nudzę - poprawiła go, ale cały rezon uleciał z niej jak powietrze z przebitego balonu. Zabrzmiała tak nieszczerze, że sama by sobie nie uwierzyła.
- Możesz mówić o mnie co chcesz, ale nigdy nie było nam nudno.
         To była prawda. Często doprowadzał ją do szału, ale był też dobrym przyjacielem, który zawsze potrafił poprawić jej humor. Gdyby nie wyjechał bez pożegnania, być może nadal byliby razem? Nie mogła wykluczyć tej ewentualności.
- Wiesz, technicznie rzecz biorąc, nadal jesteśmy parą - odezwał się nagle tuż przy jej twarzy.
- Co?
- Nigdy nie zerwaliśmy. Oficjalnie.
- Skreśliłam cię w chwili, gdy zupełnie mnie olałeś i wyjechałeś. Dowiedziałam się o tym od twojego najlepszego przyjaciela.
- Nigdy nie lubiłem pożegnań. - Machnął ręką.
- A ja nie lubię takich powitań.
         Wstała i przespacerowała się po pokoju, by zająć bezpieczne jej zdaniem miejsce przy kuchennym blacie. Kiedy się o niego oparła, przypomniała sobie jednak, jakie pomysły na wykorzystanie go miał Jay, więc ponownie zmieniła miejsce i oparła się o futrynę.
- Fakt, że jeszcze mnie nie wyrzuciłaś, daje mi nadzieję - odezwał się Adam.
- Dzięki za poddanie pomysłu. - Dziewczyna otworzyła drzwi na oścież i wskazała nieproszonemu gościowi drogę do wyjścia.
         Podniósł swoją kurtkę z oparcia krzesła, ukłonił się i wyszedł bez słowa, zostawiając ją osłupiałą. Nie tego się spodziewała, więc przez kilkanaście sekund nie zamknęła za nim drzwi, tylko wpatrywała się w ścianę z półotwartymi ustami i nasłuchując oddalających się kroków. W pewnej chwili odgłos przestał brzmieć jej w uszach, a po chwili usłyszała przyspieszone kroki. Adam pojawił się w mieszkaniu tak samo szybko, jak z niego zniknął.
- Zapomniałem o pocałunku na pożegnanie - oświadczył beztrosko i cmoknął Monikę w usta. - To było za dziś.
         Delikatnie przejechał dłonią po jej policzku i założył kosmyk jej rudych włosów za ucho. Zbliżył się do jej warg na dziesięć centymetrów i odezwał się szeptem.
- A to zaległy pocałunek na pożegnanie.
         Tym razem pocałował ją mocniej i bardziej namiętnie, a ona zdała sobie sprawę, że te pocałunki, mimo iż przyjemne, nie burzą jej krwi tak jak te, które wymieniła z Joelem, zanim on wyjechał do Stanów z zespołem. Zdecydowanie odepchnęła ciemnowłosego chłopaka.
- Adam, nie. Nic z tego nie będzie - powiedziała.
         Pierwszy raz mogła trzeźwo myśleć. Pierwszej miłości się nie zapominało, ale nie sposób było też zapomnieć, w jaki sposób rozstali się te kilka lat temu. Jego tłumaczenie miało podstawy, ale jeśli ktoś krzywdzi w taki sposób ukochaną osobę, nie zasługuje na drugą szansę.
         Smutny uśmiech zagościł na jego twarzy, kiedy pocałował ją w czoło.
- Chciałbym, żebyś wiedziała, jak bardzo jest mi przykro. I mimo iż możesz nie wierzyć w moje intencje, naprawdę się zmieniłem i mam szczerą nadzieję, że będziesz z Joelem szczęśliwa.
- Z Joelem? - spytała, mrugając zszokowana.
- Nie sposób nie zauważyć, jak przekonana, że nikt cię nie widzi, zerkasz na niego ukradkowo, a potem odwracasz wzrok i wbijasz go gdzie indziej, by się nie zorientował. Tak samo kiedyś patrzyłaś na mnie, zanim zostaliśmy parą.
         Dopiero pocałunek byłego i jego uwaga była w stanie uświadomić ją, jak bardzo jej uczucia do Joela rozwinęły się od czasu ich namiętnych pocałunków przed jego wyjazdem.
- Gdybyś kiedyś wróciła do Polski i była w Gdańsku, oferuję nocleg. Na kanapie, oczywiście. Drzwi i serce mam zawsze otwarte dla pierwszej miłości.
- Naprawdę się zmieniłeś, co? - spytała melancholijnie dziewczyna, czochrając jego włosy. - Ja też mam nadzieję, że znajdziesz szczęście, ale wyświadcz mi przysługę, dobrze?
- Jasne.
- Nie czekaj na mnie.
         Adam pokiwał głową ze zrozumieniem i wyszedł z mieszkania, tym razem na dobre. Jego kroki ucichły na klatce schodowej, a Monika pogrążyła się w rozmyślaniach.
         Nie potrzebowała wizyty u wróżki, żeby ta dała jej jakieś niejasne przesłanki. Kobieta w gruncie rzeczy była dobrym psychologiem i odkryła, że harda i butna dziewczyna potrzebuje kogoś, z kim mogłaby się kłócić i godzić, kogoś, kogo jedną twarz znienawidzi, a drugą pokocha. Jay stracił swoją szansę, podobnie jak Adam. Serce oddała Joelowi i nic nie mogła poradzić na to, że myśl iż mógł wrócić do Kathryn zapędzała ją na skraj rozpaczy.
         Usiadła do komputera i zaczęła pisać powieść. Zostało jej tylko kilka stron, zamknięcie ostatniego rozdziału. Czuła się jednak przepełniona mocą twórczą, skończyła więc szybko i odetchnęła z ulgą. Dziewczyny nadal nie wracały, napisały jej wiadomość, że poszły ze swoimi chłopakami do kina po pracy.
         Monika czuła, że musi oblać ostatni znak postawiony na ponad trzystustronicowej powieści, wyciągnęła więc z szafki wino i wyszła na schody przeciwpożarowe.
         Z okien nie mieli oszałamiającego widoku. Na dole znajdowały się kontenery na śmieci, a dwadzieścia metrów przed sobą mieli bliźniaczą kamienicę. Na szczęście budynek tamten był niższy, więc Monika z czwartego piętra mogła obserwować zachodzące słońce, które blaskiem przyjemnie ją otuliło.
- Za co pijemy? - zapytał Joel.
         Właśnie wyszedł na schody przeciwpożarowe i przysiadł koło niej. Nie zraziła się, że była w samej piżamie.
- Za skończony remont. Za powrót do Polski mojej mamy i Adama. Za rozkręcającą się karierę mojej siostry. Za to, że skończyłam powieść.
- W takim razie gratuluję.
         Joel posłał w jej stronę krótki uśmiech, a potem wbił wzrok w zachodzące słońce. Bez słowa podała mu butelkę po winie, a on upił łyk prosto z gwinta. Wiedziała, że chce z nią porozmawiać, nie miała tylko pojęcia, czy zaraz usłyszy, że zszedł się z Kathryn, czy coś bardziej optymistycznego.
- Pogodziłeś się z Kathryn? - spytała nagle bez ogródek.
- Co? - szczerze się zdziwił. - Nie. I jeśli chodzi ci o dzisiejsze słowa Nicka, to wynikały raczej z faktu, że wypisywałem do niej w nocy naprawdę dość okropne rzeczy, z czego nie jestem dumny. 
         Pokiwała głową ze zrozumieniem i miała nadzieję, że nie zauważył cienia uśmiechu zadowolenia, który przemknął jej po twarzy. Joel jednak wbił wzrok gdzieś w stronę zachodzącego na horyzoncie słońca, więc mogła być spokojna.
- Właściwie to od dawna chciałem z tobą porozmawiać - odezwał się, nadal nie patrząc jej w oczy. - Tylko nie wiem, od czego zacząć.
- Przypomnę ci, na czym stanęło. Powiedziałeś, że nie przeszkadza ci fakt, że jestem łamagą i że jestem…
- Kim? - spytał zdziwiony.
- Ty mi powiedz. Nie dane ci było dokończyć, bo zjawił się przeklęty Tom Parker, a potem znowu się nie odzywałeś, a wtedy pojawił się mój były i wszystko po raz kolejny się pokomplikowało i…
         Przerwał jej słowotok pocałunkiem. Spojrzała na niego zdziwiona.
- A to co było?
- Przypomniało mi się, kim jesteś.
- Kim?
- Sobą. Nigdy nikogo nie udajesz i dlatego tak bardzo mi się podobasz.
         Widząc, że nie protestuje i nie odzywa się ani słowem, ponownie złożył na jej ustach pocałunek. Powoli i na początku niepewnie zaczęła oddawać mu każde muśnięcie warg. Nie mogła się powstrzymać i zapanować nad sobą. Nagle musiała po raz kolejny poczuć smak jego ust i żar języka. Złapał ją za rękę i poprowadził w kierunku okna do swojego mieszkania. Z niewielkim trudem weszli do środka i ponownie ją pocałował. Ogarnęło ją niewiarygodne uczucie niemocy, czuła, że w tej chwili pozwoliłaby mu zrobić ze sobą wszystko. Była cała jego, a im więcej pocałunków otrzymywała, tym więcej łaknęła. To błędne koło zamykało się nad nią, doprowadzając ją na skraj szaleństwa. Poczuła jak podnosi ją na ręce, ale nie przerywała pocałunków. Ruszył w stronę sypialni, gdzie delikatnie posadził ją na łóżku. Powoli ściągnął jej z ramion szlafrok. Siedziała oparta plecami o poduszki, na sobie miała tylko zwiewną tiulową koszulkę nocną, która niewiele zakrywała. Ściągnął z siebie koszulkę i odpiął spodnie. Monika zarzuciła mu ręce na szyję, a on zdecydowanie i bez wahania przyciągnął do siebie jej niemal nagie i drżące ciało w taki sposób, że ani się obejrzała, a już siedziała na jego kolanach. Ta nagła bliskość jego skóry spowodowała, że wstrząsnął nią dreszcz. Jego ciało reagowało podobnie, zachłannie pogłębiali pocałunek za pocałunkiem, aż poczuła, że on jest gotowy tak samo jak ona.
         Kiedy językiem pieścił jej ucho i zagłębienie za nim, poczuła jak dreszcz przebiega jej wzdłuż kręgosłupa, a mięśnie niemal sztywnieją. Wygięła się w łuk. Opuściły ją resztki zdrowego rozsądku, pozostały tylko zmysłowe doznania i pożądanie, które niemal rozsadzało ją od środka, kiedy domagała się, by znalazł się w niej, gdyż jeśli nie uczyni tego tu i teraz, może oszaleć. Jego płomienne pocałunki były bowiem nie do zniesienia. Zataczał koła językiem w jej ustach, jakby, u licha, nie mógł pocałować jej zwyczajnie, tylko za punkt honoru obrał sobie doprowadzenie jej do utraty zmysłów, gdy marzyła tylko o spełnieniu.
         Łapczywe pieszczoty mogły trwać krótko, ale dłużyły jej się w nieskończoność, mimo iż powodowały cudowne doznania, które raz po raz doprowadzały ją do jęków rozkoszy, kiedy odrywała od niego wargi, by zaczerpnąć powietrza.
         W pewnym momencie podjął zdecydowane kroki, kiedy złapał rąbki jej krótkiej koszulki nocnej i zaczął zwijać ją ku górze tak, że siedziała już przy nim zupełnie naga. Zaczął masować jej pierś, podczas gdy odchyliła głowę i prosiła o więcej. Wtedy zaczął ją całować, delikatnie zataczać językiem koła wokół stwardniałej brodawki, a drugą ręką zjechał po udzie, by spocząć na pośladku, który zaczął delikatnie gładzić. Widząc, że dziewczyna się niecierpliwi, uniósł ją delikatnie i upuścił na poduszki, w które zatopiły się jej rude włosy i zarumieniona z podniecenia twarz. W przeciągu sekund chłopak pozbawił się resztek krępującej go odzieży i znalazł się między jej udami. Jednym sprawnym ruchem wszedł w nią powodując głośny jęk rozkoszy. Nie zamierzała siedzieć cicho, z każdym jego cudownym pchnięciem jęczała i przerywała tylko wtedy, gdy obdarzała go namiętnymi pocałunkami, które pogłębiała raz za razem.
         Doprowadzał ją do białej gorączki. Za każdym razem kiedy już czuła nadchodzącą falę rozkoszy on wycofywał się lub zwalniał. Miarowo dopasowała się do ruchów jego bioder i wychodziła mu na spotkanie za każdym razem. Ogarnął ją nieziemski żar, który palił skórę. Wtedy napłynęła oczekiwana fala rozkoszy i poczuła jak ciało wygina jej się w łuk, wszystkie mięśnie jej sztywnieją, a następnie wije się w spazmach, kiedy fala powtórzyła się kilka razy. Krzyknęła za pierwszym razem, potem wydawała z siebie tylko zdławiony jęk. Wtedy i on opadł na nią, wycieńczony i spełniony. Położył twarz na jej piersiach, przez chwilę słuchał w skupieniu jej bicia serca, a potem wysunął się z niej i opadł obok na poduszki.
         Leżeli tak w ciszy przez kilka minut aż bicia ich serc się uspokoiły. Monikę drażniło to nieoczekiwane milczenie. Dlaczego nic nie mówił? Było źle? Niemożliwe, że tylko ona czuła się tak cudownie. Odwróciła głowę w jego stronę, a on spojrzał na nią i się roześmiał.
- No wiesz! - uniosła się. - A to co niby znaczy?
- Jesteś szalona - odpowiedział zdawkowo, a kiedy siliła się na jakąś mocną ripostę, poczuła jak jego dłoń zamyka się na jej dłoni. - Ale tym razem nigdzie nie uciekam - zapewnił. - Kocham twoje szaleństwo.
         Nigdzie nie uciekał… Na jej twarz powrócił normalny wyraz i szczery uśmiech. Dawno nie była tak szczęśliwa jak w tej chwili. Jeśli komedia romantyczna z jej udziałem miałaby się zakończyć, to stałoby się to dokładnie w tym momencie.
         Życie jednak było pełne niespodzianek i zarówno przed jej nowonarodzonym uczuciem do Joela, świeżymi związkami Karoliny i Maxa, Luizy i Ryana, czy przechodzącymi kryzys Madzią i Nathem otworem stało jeszcze wiele przygód.
         Ale to już zupełnie inna historia...

9 komentarzy:

  1. Pełen smutku i namiętności genialny rozdział <333 od początku wiedziałam że Monia bedzie z Joelem xDD troche smutne jest to ze Nath tak potraktował Madzie i mam wrażenie że teraz kiedy Maggie pogodzi sie z Tonym nie wróci juz do Natha bo ten bedzie z Arianną a ona bedzie z Tonym ale to tylko moją wybujala wyobraźnia XDD rozdział genialny, życzę weny ;* /Y.O.L.O.

    OdpowiedzUsuń
  2. O luuudzie... :) Nie spodziewałam się tego po Nathanie... Serio...
    Ale coś mi się wydaje, że to sprawa Scootera, który chce, aby chodził z Arianą :(
    Normalnie w środku skręca mnie z ciekawości co będzie w następnym rozdziale, który mam nadzieję, że szybko dodasz :P
    Pozdrawiam,
    Hit Girl :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale mi smutno jak przeczytałam że Nath chciał przerwy :(
    Żal mi Madzi
    Ale przynajmniej Monia się dobrze bawi
    Nie jestem pewna ale coś mi się wydaje że do opowiadania wkroczy Ariana
    Mam nadzieję że wszystko szybko się wyjaśni :D
    Weny i do nn :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow no takiego czegoś się nie spodziewałam. Nathan znowu jest dupkiem... Jay kretynem, a Adam... nie wiem sama. Wiem tyle, że Monika nie pasuje do Joela, on jest poważny i w ogóle poukładany, a ona dalej roztrzepana i niepoważna, za dziecinna jak dla niego. Jay do niej pasował, ale może właśnie o to chodzi w tym związku, że ktoś Moniką musi się zająć. Ona jak widać nawet sama sobą nie potrafi. Mam nadzieję, że wszystko się pięknie poukłada.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. To chyba najdłuższy rozdział jaki przyszło mi czytać u ciebie na tym blogu, chociaż na poprzednim też nie były króciutkie;p
    Nathan miał prawo do powiedzenia Magdzie o tej przerwie. Może ona tego nie zauważyła, ale coraz bardziej się od siebie oddalają i nie chodzi tu tylko o Tony`ego, który jawnie coś do niej ma. On również może być zmęczony ukrywaniem ich związku. Poza tym ta akcja z naszyjnikiem... no nie ładnie xd
    Wiem, że powinnam im kibicować, w końcu to moja imienniczka, ale strasznie mnie denerwuje swoim ostatnim zachowaniem;p
    Myślę, że Ariana sporo tu namiesza. Scooter ma zapewne plany, żeby była z Nath`em parą chociaż pod publikę, a to Maggie zaboli z pewnością.
    Koniec o złym. Czas na Brukselkę i jej bujne życie miłosne;D
    Dobrze, że Adam sobie wyjechał. Myślał, że ma prawo ingerować w jej życie, kiedy nareszcie je sobie względnie ułożyła? Jaki bezczelny typ ;p
    No, ale Jay i Joel rządzą. No może nie tak Jaybird jak Jo, ale zawsze;) No i akcja między członkiem Lawson i Monią ... gorąco się zrobiło, czas przykręcić kaloryfer:D
    Czekam na dalsze rozdziały:)

    Pozdrawiam<3
    Taeyeon

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG ale sie porobiło :)
    Ale sie cieszę z Moni i Joela :D
    Szkoda mi Madzi :/ pewnie teraz Tony zacznie sie do niej dobierać :( mogłaby byc z Harry'm :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Nominowałam cię do Liebster Award na :
    http://nathan-invented-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Końcówka mnie zaskoczyła :o Monia i Joel idealnie do siebie pasują! :D
    A Nathan to dostanie kopnika w tyłek jak go spotkam. Jak on tak mógł?! Pacan ;_; Jestem pewna, że Tony teraz będzie ją pocieszał. A może Madzia zemści się na Sykesie będąc z Tonym :o Nieee, ona taka nie jest xD No cóż, czekam na następny :) Weny x

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepraszam, że dopiero teraz, ale tak jakoś wyszło.
    Madzia nabroiła :/ Choć z drugiej strony Nath też nie jest do końca bez winy, przez tę sprawę z Arianą. Jednak ta ich przerwa w związku spowodowana jest przede wszystkim tą nieszczęsną znajomością Madzi i Tony'ego. Mam nadzieję, że między Megs i Nathem wszystko się ułoży.
    A co do Moniki i Joela to świetnie po prostu. *.* Tworzą super parę i jak do tej pory cały czas byłam za Jayem, to teraz zdecydowanie stwierdzam, że Joel teraz prowadzi. :D Mam tylko nadzieję, że nie popełni takich błędów jak Adam, czy Jay i nie zmarnuje swojej szansy. :)

    OdpowiedzUsuń

Blog List