Dziękuję Wam dziewczyny za komentarze! Nie spodziewałam się takiego odzewu.
Jeśli nie macie nic przeciwko, póki jest wolne od szkoły będę dodawać rozdziały częściej. Dziś przedstawiona zostanie sylwetka nowej postaci i dowiecie się trochę o tym, co działo się w osiemnastkę Madzi, zanim ta wróciła z trasy.
"Stara miłość nie rdzewieje"
Horacy ("Leksykon złotych myśli")
To
nie był ból głowy. To było rozsadzające czaszkę ciśnienie, które przypominało
uderzenia młota pneumatycznego, skierowane prosto w jej głowę. Monika uniosła
ciężkie powieki i zamrugała nimi kilka razy, by zorientować się, gdzie się
znajduje. Okno, które miała przed sobą zwiastowało, że spała w swoim łóżku w
kamienicy. Gdyby miała siłę, odetchnęłaby z ulgą. Nie pamiętała bowiem niczego,
co robiła poprzedniej nocy.
Zamierzała
się upić tego wieczoru, bo nie była pewna, czy na trzeźwo zniesie dziwaczną
atmosferę, która wynikałaby z obecności Jaya i Joela pod jednym dachem. Kiedy
była nauczycielka jej siostry pojawiła się z murzynkiem, od razu na ochotnika
zajęła się dystrybucją ciasta, choć doskonale wiedziała, że nie jest ono
zwyczajne. Sama też zjadła kilka kawałków, przez co odleciała na kilka godzin.
Wyciągnęła
przed siebie ręce. Całe umorusane były kolorowym proszkiem, podobnie jak
pościel. Będą miały z dziewczynami pełne ręce roboty, kiedy wszystkie wytrzeźwieją.
Nareesha była bowiem jedyną osobą, która nie tknęła ciasta, bo obawiała się, że
"pójdzie jej w uda". I jeszcze Niall, ale z nim Monika nie
rozmawiała.
- Trzeba było przejść na dietę -
westchnęła i poczuła, że coś rusza się na posłaniu obok niej.
Nie
spała sama. Czy to możliwe, że naćpała się murzynkiem z wkładką i… Wolała o tym
nie myśleć. Powoli próbowała się podnieść i zauważyć, kogo ma przy boku, ale
osobnik owy objął ją swoją ręką i nie mogła się ruszyć.
- Nie ma tatuaży… - powiedziała
cicho, zerkając na rękę, która leżała niewątpliwie blisko jej cycków.
Uspokojona,
że na pewno ma przy sobie kogoś mniej problematycznego niż Joel i Jay, zasnęła
dalej. Nie miała pojęcia, jak długo spała, ale kiedy obudziła się po raz
kolejny, ból głowy znacznie zelżał, a w łóżku zrobiło się nagle dużo miejsca.
Wyciągnęła się wygodnie i przetarła zaspane oczy dłońmi. Szybko zreflektowała,
że nie powinna tego robić, bo całe miała je umorusane kolorowym proszkiem. Na
chwilę straciła widoczność i wtedy w drzwiach sypialni ujrzała męską nagą
sylwetkę.
Cóż,
prawie nagą, co uświadomiła sobie, kiedy osobnik ten zawołał coś w stronę
drugiego pokoju.
- Śpiąca Królewna się obudziła!
- Nie drzyj się tak, bo mi głowa
eksploduje! - odkrzyknął głos Karoliny, a zamazany mężczyzna uśmiechnął się i
zaczął suszyć sobie ciemne włosy ręcznikiem.
Podczas
gdy Monika próbowała wytężyć wzrok najbardziej jak się dało, nieznajomy
beztrosko przespacerował się przez jej sypialnię i przysiadł na brzegu jej
łóżka, nie zważając na fakt, że jest owinięty tylko ręcznikiem. Jakby tego było
mało, przejechał kciukiem po jej policzku i zebrał nieco kolorowego proszku,
któremu się przyjrzał.
- Będzie sporo sprzątania -
oświadczył po polsku.
Głos
wydał jej się znajomy, a kiedy zaczęła szybciej mrugać, spojrzenie stało się
czystsze i wtedy wszystko zrozumiała.
Zamiast
wypowiedzieć jego imię, krzyknęła i odsunęła się jak najdalej mogła.
- Jezu, co się znowu stało? -
spytała Karolina, która zareagowała natychmiastowo i przybiegła do sypialni.
Wyglądała jak sto nieszczęść, ale przynajmniej była czysta. - Po co ją
straszysz? Przecież to dla niej szok.
- Chciałem się tylko przywitać -
zaparł się półnagi chłopak, a Monika ukryła twarz w dłoniach.
Nigdy
nie sądziła, że ojczysty język będzie ją aż tak prześladował. Tego tylko
brakowało, aby w Anglii nawiedziła ją przeszłość. A myślała, że bardziej
skomplikowanie już być nie może.
- Co to za goguś? - spytał
półprzytomny Jay z łóżka obok i Monika dopiero teraz zauważyła, że na posłaniu
Luizy spał z Joelem, który również próbował właśnie dojść do siebie.
- Adam - rzuciła od niechcenia
Karolina.
- I nie jestem gogusiem - odezwał
się po raz pierwszy po angielsku brunet. - Tylko chłopakiem Moniki.
- Byłym - poprawiła szybko
dziewczyna.
Jay
wstał z łóżka, mimo iż słabo trzymał się na nogach i stanął oko w oko z Adamem,
żeby mu się lepiej przyjrzeć.
- A ty to… - zaczął brunet,
wyczuwając postawę bojową chłopaka.
Loczek
śmiesznie wyglądał cały umorusany kolorowym proszkiem, potargany i zaspany. Nie
odpowiedział, więc Monika wstała z łóżka i stanęła między tymi dwoma.
- Jay. Też były - wyjaśniła.
- A ten to obecny? - Adam wskazał na
leżącego na łóżku Luizy Joela, który próbował zorientować się w sytuacji.
- Nie.
- Ja jestem Joel - odpowiedział
gitarzysta Lawson.
Loczek
podrapał się po głowie i spojrzał na Joela, który tak samo jak on nie miał
pojęcia, co się stało i w jaki sposób skończyli razem w łóżku. I dlaczego byli
umorusani proszkiem w różnych kolorach?
Zapanowała
dziwaczna atmosfera. Na progu stała Karolina, która chciała mieć na wszystko
oko, mimo iż sama wyglądała na padniętą po ostrej imprezie. Monika stała między
półnagim Adamem a umorusanym równie jak ona Jayem, a Joel trzymał się z tyłu i
próbował zrozumieć sytuację.
- Ktoś mi wyjaśni, co się wczoraj
działo? - spytał Joel, podnosząc się z łóżka. - I skąd ten bałagan?
- Chętnie bym ci wyjaśniła, o co
chodzi, ale nie wiem więcej od ciebie - westchnęła Karolina. - Mogę tylko
zaproponować śniadanie.
Szatynka
wyszła z sypialni i udała się do kuchni, z której dobiegały trzaski naczyń,
najwyraźniej był więc tam Max lub Luiza.
- Co twój były robi w Anglii? -
spytał zdziwiony Jay Moniki.
- Lepsze pytanie brzmi, dlaczego
łazi goły po moim mieszkaniu - westchnęła. - I dlaczego się koło mnie położył?
- Dlaczego mówicie o mnie, jakbym
nie znał angielskiego? - zapytał rozbawiony Adam.
- A dlaczego ty łazisz półnagi?
Zakryłbyś się, nie masz wstydu!
Adam
wyszczerzył zęby w uśmiechu, a wściekła i zmęczona dziewczyna wyrwała mu
ręcznik, którym suszył włosy i położyła mu go na ramionach tak, że zakryła nagi
tors.
Nie
mogła nie zauważyć, jak się zmienił i to na lepsze, ale nadal miała w pamięci,
w jaki sposób się rozstali i nie mogła patrzeć na jego, skądinąd dość
przystojną, buźkę, bo dostawała szału.
- Co za bufon - parsknął Jay.
Monika
westchnęła i wyminęła chłopaków, by zatrzasnąć się w łazience.
- Kto strzela? - spytał z kanapy
Danny. - I gdzie jest moja pizza?
- Nie wiem, czyja to pizza, ale
zjemy ją na śniadanie - westchnęła Karolina. - Jest tego mnóstwo, nie może się
zmarnować.
- Ja nie lubię zimnej pizzy -
wzdrygnął się członek McFly.
- Trudno, nie będę każdego kawałka
osobno w mikrofalówce odgrzewać.
Piętnaście
minut później, Monika wykąpana i ubrana pojawiła się w salonie, by dokonać
oględzin zniszczeń. Kanapa była umorusana kolorowym proszkiem, ale Danny, mimo
iż dopiero wstał, nie był tak brudny jak ona i chłopcy po przebudzeniu. Poza
walającymi się wszędzie pudełkami z pizzą, pokój wyglądał względnie znośnie. W
sypialni natomiast przydać się miała zmiana pościeli, doszczętnie ubrudzonej
różnymi kolorami tęczy.
- Gdzie jest Payne? - spytała Monika,
łapiąc się za kawałek pizzy, który Karolina postawiła przed Maxem i Dannym. -
On na pewno był trzeźwy, musi opowiedzieć, co się działo.
- Alkoholu nie pił, ale odleciał tak
jak my - westchnęła Karolina.
- A skąd o tym wiesz?
- Twój telefon około dziesiątej dość
uparcie dzwonił, więc pozwoliłam sobie odebrać, żeby się wszyscy nie obudzili.
Nie wiedziałam, czy faza już im przeszła i nie chciałam, żeby rozpierzchli się
po kamienicy.
- A kto dzwonił?
- Twoja siostra. Powiedziała tylko,
że Nareesha i Niall nie jedli murzynka. Ona zajęła się Sivą, a on pomagał
szukać tych, którzy bawili się w chowanego.
- Znaleźli się? Jezu, jestem okropną
siostrą… Dlaczego pozwoliłam jeść to ciasto gościom w urodziny Madzi? - Monika
odłożyła pizzę i ukryła twarz w dłoniach.
Na
oparciu kanapy tuż obok niej przysiadł Adam.
- Ja też byłem trzeźwy - obwieścił
beztrosko i przejął po byłej dziewczynie pizzę, w którą się wgryzł.
Tym
razem był w pełni ubrany, ale Monika nie czuła się przez to ani trochę lepiej.
Całe szczęście, że drzwi się otworzyły i stanął w nich Joel z zaspanymi Luizą i
Ryanem.
- Dzień dobry - przywitał się
blondyn. - Ale była biba, co? Nic nie pamiętam z poprzedniego wieczoru.
- Szkoda, że nie pamiętasz jak razem
z Luizą zrobiliście pobojowisko w mojej kuchni - prychnął Joel, który wyszedł
na chwilę do siebie, kiedy Monika brała prysznic.
- Na pewno nie wyglądała gorzej niż
nasza łazienka. - Machnęła ręką Karolina. - Nie wiem, kto tak wczoraj naświnił
tym kolorowym proszkiem, ale jak wstałam, to mimo bólu głowy godzinę ją
szorowałam.
- No to sorki, bo właśnie Loczuś ją
znowu umorusał - zachichotał Max, wskazując głową na Jaya, który zajął łazienkę
po Monice, a teraz wyszedł, ubrany w same bokserki, które miał względnie
czyste.
- On żartuje. - Jay machnął ręką.
- Ma szczęście! Kiedy dowiem się,
kto zostawił taki bałagan…
- Właściwie to ty i… on. - Adam
wskazał palcem na Łysego. - Wybacz zaimek, ale nie nadążam za zmianami trendów
w muzyce rozrywkowej i nie znam waszych imion.
- To jest Max, mój chłopak -
wyjaśniła zdawkowo Karolina. - A skoro znasz te szczegóły, to może się
podzielisz opowieścią z wczorajszego dnia?
- Zaczynając od tego, co robisz w
Anglii - dodała Monika.
Adam,
który właśnie wziął do ust pizzę, zrobił zdziwioną minę i wycofał kawałek z
powrotem na talerz. Towarzystwo patrzyło na niego wyczekująco. Joel, Luiza i
Ryan usiedli na stołkach przy blacie kuchennym, Danny, Max i Monika siedzieli
na kanapie, a Jay usiadł na krześle.
- No… co tutaj robisz? - ponaglił
Loczek, widząc, że nowy i niezbyt mile widziany znajomy zwleka z opowieścią.
- Przyjechałem w odwiedziny do Moni
- wyjaśnił chłopak, obejmując rudowłosą ramieniem, ale ta uskoczyła w mgnieniu
oka i wpadła na Danny'ego.
- Zlituj się, do najlżejszych nie
należysz - westchnął członek McFly, a ona posłała mu mrożące krew w żyłach
spojrzenie i przeniosła się na drugie krzesło. Koło McGuinessa, ale w tej
chwili nie mogła wybrzydzać. Adam odchrząknął niezrażony i kontynuował.
- Przyleciałem z twoją mamą, bo twój
tata nie mógł, a ona miała za dużo bagaży jak na jedną osobę, więc zająłem jego
miejsce, żeby mogła przywieźć wszystkie rzeczy. Chyba nakupowała twojej
siostrze sporo prezentów, albo targała słoiki…
- CO?! - krzyknęła Monika. - Moja
mama tu jest?
- A myślałaś, że przegapi
osiemnastkę Madzi? - roześmiał się Adam. - Nic z tego.
- I my mamy w to uwierzyć, że tak po
prostu wsiadłeś w samolot bez bagażu, by spontanicznie pomóc matce swojej
byłej? - prychnęła Karolina.
- Też się za tobą stęskniłem,
Karolciu. - Adam odpowiedział wymijająco i nie były w stanie poznać jego
prawdziwych intencji.
- Nie mów tak do mnie.
- Mogłabyś być trochę milsza
zważywszy na fakt, że to ja się wami wczoraj zająłem.
- No to opowiadaj dalej, ile wiesz!
- uniósł się Jay.
- W porządku, nie szarżuj, kowboju.
Nie zabijajcie posłańca i takie tam… - Chłopak zamyślił się i zaczął opowieść
od początku. - Samolot miał opóźnienie, więc ja i pani Ewa wylądowaliśmy dość
późno. Zajechaliśmy pod dom Alicji, bo byliśmy przekonani, że zastaniemy tam
jubilatkę. Nikogo jednak w domu nie było, a telefon do właścicielki mieszkania
dał nam informację, gdzie mamy się udać. Kiedy zajechaliśmy, zastaliśmy tylko
kilka osób. Jeden chłopak spał na stole przytulony do murzynka, więc
zorientowaliśmy się, co się stało. W mieszkaniu nie zastaliśmy Moniki, ale okno
było otwarte. Właściciel kamienicy, który tak nawiasem mówiąc załamywał ręce,
że zrobiliście po remoncie taki burdel, powiedział, że widział Monikę, która
uciekała schodami przeciwpożarowymi. Akurat wynosił śmieci, kiedy go zawołałem
z góry. Pokazał nam, w którą stronę pobiegłaś i znaleźliśmy cię przy salonie
ezoterycznym. - Adam wzruszył ramionami, jakby była to najbardziej normalna
opowieść pod słońcem. - Waliłaś w szyby i wzywałaś wróżkę, cała byłaś w
kolorowym proszku, a ludzie zaczynali wychodzić z domów. Potem na mój widok zemdlałaś,
więc zaniosłem cię do kamienicy. A, po drodze spotkaliśmy Siksę.
- Kto to jest Siksa? - wtrąciła
zaintrygowana Luiza.
- Moja siostra - wyjaśniła Monika, a
do Adama zwróciła się z pytaniem. - A co było dalej?
- Połączyliśmy siły z nią i tym
chłopaczkiem z grzywką, Tonym, czy jak mu tam. Ja zaniosłem cię na górę i
położyłem cię spać na kanapie. W łazience byli Karolina i Max, którzy próbowali
zmyć "magiczny pył", a w sypialni spali ci dwaj. - Chłopak wskazał na
Joela i Jaya. - Potem musiałem przenieść cię do sypialni, bo twoja siostra
przyprowadziła kolejną osobę.
- Czyli mnie. - Danny wyszczerzył
zęby i wgryzł się w pizzę.
- Tak. No a Karolcię i jej chłopaka nietrudno
było położyć w trzecim łóżku.
- Na razie wszystko rozumiem, ale
dlaczego obudziłam się obok ciebie? - spytała poirytowana Monika.
- A więc przebudziłaś się wcześniej,
ale zdecydowałaś się nie opuszczać moich ramion? Urocze. Ale ja po prostu nie chciałem
spać na ziemi. Miałem zamiar się zdrzemnąć i iść na dół pomóc pilnować reszty,
ale zasnąłem twardo i obudził mnie telefon, który odebrała Karolina. Oto koniec
historii.
- Nadal nie wiemy, skąd ten kolorowy
proszek - wtrącił milczący dotąd Joel.
- Niestety nie mogę odpowiedzieć na
to pytanie.
- A więc nigdy nie dowiemy się, co
takiego robiliśmy? - spytał zawiedziony Danny. - W sumie, może to i lepiej?
- Dowiemy się wszystkiego od Ree i
Nialla - westchnęła Monika. - Zadzwonię najpierw do siostry i zapytam, jak
sobie radzą.
Monika
wyszła do sypialni po swój telefon.
- Ja zadzwonię do Andy'ego i Adama.
Trochę się o nich martwię - oświadczył Joel, ale kiedy zaczął przeszukiwać
kieszenie, stwierdził, że gdzieś zgubił komórkę.
Karolinie
przypomniało się wtedy, co jeszcze mówiła jej siostra przyjaciółki przez
telefon.
- Acha, Madzia przez telefon mówiła
mi, że nasze telefony są w misce po ponczu na dole. Ten Moniki przyniosła
tutaj, bo go rozpoznała, ale z resztą nie chciała się bawić w zgadywankę.
- Trzeba będzie się przejść i ocenić
zniszczenia - westchnął Joel. - Nick nas pewnie zabije.
- Nas? Co najwyżej ciebie i
dziewczyny! - roześmiał się Ryan, a milcząca Luiza uderzyła go między żebra.
- Możemy już zjeść? - spytała. -
Telefonami zajmiemy się później.
Wszyscy
uznali, że to dobry pomysł i posilili się pizzą, której w nadmiarze nabył
poprzedniej nocy Danny. Przez telefon Monice udało się ustalić, że siostra z
pomocą mamy, swojego chłopaka i teściowej oraz przyjaciół znalazła wszystkie
zguby i zajęła się ich noclegiem. Beverly wzięła do siebie Toma i Kelsey
znalezionych na placu zabaw, a wcześniej odwieźli do domu Andy'ego i Adama, Madzię
i jej matkę i Alicję oraz Wredne Zalotki, które skończyły swoją wartę, kiedy po
kolei wszyscy się znajdowali, a Nick zajął się pilnowaniem wyjścia z kamienicy.
Okazało się, że nauczycielka dziewczyn gdzieś zniknęła. Większość postulowała, by odwieźć ją za kratki, ale
Madzia bała się, że narobi to kłopotów jej przyjaciołom, więc zostawili ją
śpiącą na starym miejscu lamy. I tak kobieta się zmyła, bo nikt jej nie pilnował. Niall zajął się
kumplami z One Direction, a Nareesha dodającym nową literę do alfabetu Sivą,
który ksywkę Silvio zyskał, kiedy Tom pochwalił się wszem i wobec, jaka będzie
fabuła jego filmu. Nikt jednak nic nie pamiętał, poza kilkoma wyjątkami.
- A więc podsumowując… - zaczęła
dochodząca do siebie po zjedzeniu pizzy Luiza i wysłuchaniu opowieści
przyjaciółki. - Piliśmy w oczekiwaniu na Madzię, zjawiła się ta walnięta
nauczycielka z magicznym ciastem, które zjedliśmy i zaczęliśmy świrować. Tom
próbował robić chilli con carne z marihuaną, w wyniku czego zdewastował kuchnię
Nicka. Siva wymyślił nową literę i pojechał ją zarejestrować w "Urzędzie
Liter", Nareesha za nim. Tom wpadł na pomysł gry w chowanego. Danny
poszedł po pizzę, Louis i Liam do seks shopu, gdzieś po drodze zgarnęli lamę z
zoo, swoją drogą trzeba ich zapytać, jak im się to udało. Andy i Adam przytargali
dmuchany zamek do mieszkania Audrey, a… co ona robiła?
- Piekła dodatkowego murzynka, jak
myślę.
- No tak, jednym tyle osób by się
nie naćpało do nieprzytomności. Cholera, szalona noc. - Karolina złapała się za
głowę.
- Nie wierzę, że to powiem, ale będę
musiała porozmawiać z Niallem. Założę się, że wie, o co chodziło z tą farbą w
proszku - westchnęła Monika.
Do
drzwi rozległo się pukanie i Lou, która była najbliżej, otworzyła. Do
mieszkania wszedł Nick.
- Przepraszam, że przerywam
dochodzenie do siebie - odezwał się. - Ale w siłowni został karambol, nikt tego
wczoraj nie sprzątnął… Znalazłem te telefony i pomyślałem, że to wasze. -
Mężczyzna podał Joelowi miskę po ponczu wypełnioną sprzętem elektronicznym.
Posłał mu coś na kształt morderczego spojrzenia. - Twój pies jest u mnie w
kanciapie. A, i Kathryn dzwoniła, podobno wysyłałeś jej wczoraj jakieś niejasne
wiadomości, a potem nie odbierałeś, gdy dzwoniła.
Monika
nadstawiła ucha, słysząc te słowa, ale Nick najwyraźniej nie zamierzał prać
brudów byłego chłopaka swojej krewniaczki, bo spojrzał na całe towarzystwo.
- Byłbym wdzięczny, gdybyście
posprzątali na dole, zanim wrócicie do domów. Są tam jeszcze prezenty
jubilatki, te, których Piorun nie obsikał.
- Oczywiście, że sprzątniemy! -
zobowiązał się Joel, jakby czuł się winny za kłopoty, które spowodował ze swoim
pupilem. - A co z Audrey?
- Właśnie się obudziła, ale długo
zejdzie, zanim dojdzie do siebie.
Przez
towarzystwo przetoczyło się westchnienie, głównie dziewczyn, które zajmowały
razem mieszkanie. Rozumiały, że mężczyzna, niegdyś uzależniony od alkoholu,
teraz próbujący poukładać sobie życie, wolał unikać komplikacji, a one mu ich dostarczyły.
Najbardziej zawiedziona wydawała się Luiza. W końcu Nick uratował ją, gdy nie
miała się gdzie podziać.
Pożegnali
mężczyznę zapewnieniami, że posprzątają na dole i zajęli się wybieraniem swoich
telefonów, z których mogli ułożyć brakujące elementy układanki. Półtorej
godziny później, kiedy mieli pewność, że ich przyjaciołom nic się nie stało,
poszli wspólnymi siłami posprzątać. Uprzątnęli prezenty, resztki jedzenia i
niespodziankę zostawioną po lamię. Kolorowy proszek jednak nie puszczał i
okazało się, że potrzebne będzie malowanie.
- Możecie już iść - westchnęła
Monika. - Więcej nie da się na dziś zrobić. Po remoncie zostało trochę farby,
ale jest jej za mało, aby pokryć te tęczowe ściany.
Pokiwali
głowami ze zrozumieniem, pożegnali się i rozjechali do swoich domów.
- Pojadę do sklepu po farbę -
obwieścił nagle Adam.
- Nie musisz tego robić.
- Muszę. Nie znacie się na tym.
- Bo jesteśmy dziewczynami? -
prychnęła Monika, a chłopak spojrzał na nią zdziwiony.
- Nie, bo Karolcia powiedziała
"może powiem Nickowi, żeby kupił farbę, bo my kompletnie się na tym nie
znamy".
Dziewczyna
zarumieniła się i spuściła głowę. Szatynka natomiast przybrała pozę bojową.
- Nie mów do mnie Karolcia!
- Jasne, Karolcia. Wrócę niebawem.
Chłopak
wyszedł, zostawiając trzy współlokatorki same. Udały się więc do mieszkania, bo
w siłowni i tak niewiele mogły zrobić. Monika zaczynała wariować.
- Co on sobie wyobraża? -
powtarzała, krzątając się po kuchni. - Że może tak spontanicznie przyjeżdżać w
odwiedziny po trzech latach i przewracać mi poukładane życie do góry nogami?
Przecież nawet nie zabrał ze sobą żadnych ciuchów!
- Poukładane? - prychnęła Luiza, ale
została zignorowana.
Wyładowanie
negatywnej energii szło Monice znacznie łatwiej, kiedy siekała warzywa na
sałatkę, ale Karolina za bardzo się niepokoiła, że jej przyjaciółka może sobie
poucinać palce, więc zabrała jej nóż.
- Daj, kochana. Jesteś zbyt
rozedrgana.
- Wcale nie!
- Jesteś. I to nic dziwnego. Nie
spodziewałam się, że jeszcze kiedyś go zobaczymy, a jednak…
- A opowie mi któraś tę historię? -
zagadnęła Luiza, zabierając z tacki kawałek ogórka i pakując go do ust.
- Nie ma czego opowiadać. To mój
były. - Monika wzruszyła ramionami.
- Ta złość świadczy raczej o tym, że
jest o czym opowiadać.
- No dobra, więc ja powiem, będę
bardziej obiektywna - westchnęła Karolina. - Kiedy Monika miała dziesięć lat
poznała Adama. Nie lubiła go, bo był nieco starszy, natrętny i cwany. Należał
jednak do tej samej paczki, co ona, więc musiała go tolerować. I tak poznawała
go coraz lepiej. Był pierwszym chłopakiem, który ją pocałował i pierwszym,
który…
- To zachowaj dla siebie! - przerwała
przyjaciółce Monika.
- Przecież i tak Lou się domyśli!
Ale mniejsza z tym. W każdym razie, spiknęli się jakoś kiedy ona miała
siedemnaście lat i byli razem przez trzy lata. Kiedy ona była na pierwszym roku
studiów, on się przeprowadził do innego miasta, o czym w ogóle jej nie
wspomniał. Złamał jej tym serce.
- Nic dziwnego, że go nie znosisz,
ale musisz przyznać, że niezłe z niego ciacho.
- Od tej pracy w kawiarni zaczynasz
wszystkich facetów określać mianem wyrobów cukierniczych - zachichotała
Karolina.
- Tylko tych przystojnych.
- Adam nie zawsze był taki. Kiedyś
miał na głowie pofarbowanego na blond irokeza, problemy z cerą i nosił się jak
jakiś skate.
- Bo był skatem. - Monika wywróciła
oczami.
- Zapomniałam. Zresztą, kim on nie
był. Chłopak nie potrafił odnaleźć siebie.
- Wystarczyło, że ze mną zerwał i
już odnalazł. Wygląda na to, że trzyma się dobrze.
- Właściwie to nigdy ze sobą nie
zerwaliście. Jakby nie patrzeć, to był związek na odległość.
- Miłość też ma datę ważności. -
Monika śladem Luizy wzięła do ust kawałek ogórka i podparła głowę ręką.
- A więc go kochałaś?
- Byłam młoda i głupia -
odpowiedziała Monika wymijająco. - Złamał mi serce i długo nie mogłam nikomu
innemu zaufać. A wtedy pojawił się Jay i resztę już znasz.
- No, ciekawie. Ex zjawia się w dniu
urodzin twojej siostry w obcym kraju w towarzystwie twojej matki, całkowicie
odmieniony, rzec można, odpicowany, bez żadnego ciucha na zmianę. Wygląda,
jakby chciał cię odzyskać - zasugerowała Luiza.
- Wygląda, jakby coś kombinował.
Nigdy go nie lubiłam. Byłaś dla niego za dobra, zawsze zasługiwałaś na coś
więcej. Choć i tak lepszy on niż McGuiness. - Karolina wyraziła swoje zdanie.
- I dostała więcej. - Luiza pokiwała
głową z uznaniem. - Wrócił jak bumerang i przyznam, że brałabym.
- "Brałabyś"? - spytała
zdziwiona Monika. - Ty się lepiej zajmij Ryanem, a spławienie tego ciołka
zostaw nam. Zresztą, jak długo może zabawić w obcym kraju bez ciuchów na
zmianę?
Luiza
w odpowiedzi głową wskazała chłopaka, obłożonego zakupami, który właśnie wszedł
do mieszkania.
- Problem ubrań rozwiązany -
oświadczyła.
- Kupiłem farbę - obwieścił Adam. -
I wiecie, jakie tu są tanie ubrania? Zobacz, Monia, co dla ciebie mam! Taką
bluzeczkę… Zobacz, jaki głęboki dekolt.
- Jak dla prostytutki - prychnęła
rudowłosa.
- No to może któraś z was dziewczyny
się skusi? Byłem w tylu sklepach, że nie pamiętam, gdzie ją kupiłem i gdzie mam paragon, więc
oddanie nie wchodzi w grę. - Adam wydawał się niezrażony.
- Ja ją wezmę! - podekscytowała się
Lou. - W moim stylu.
- Świetnie.
- Świetnie będzie, jak się
wyniesiesz. Jak długo zamierzasz okupować naszą kanapę? - spytała podenerwowana
Monika.
- Jeszcze kilka dni. Wrócę z twoją
mamą, spokojnie.
- To super.
Adam
przeszedł przez pokój i podszedł do dziewczyn. Położył Luizie na kolanach
bluzkę, którą sobie zaklepała i podparł ręką brodę, świdrując Monikę wzrokiem.
- A może do tego czasu chciałabyś
się wybrać ze mną na randkę? No wiesz, kino, pizza, może jakiś spacer?
Było
to dla Moniki tak normalne, że aż niespodziewane. Zapomniała już jak to jest
być zwyczajną dziewczyną, ale mimo iż propozycja zejścia na ziemię kusiła,
towarzystwo, które musiałaby przy tym znosić, skutecznie ją odstraszało.
- Nie.
- Dlaczego? Spotykasz się z kimś?
- Właśnie, Monia. Spotykasz się z
kimś? - spytała Luiza, a Karolina westchnęła.
Nietrudno
było zauważyć, że blondynka swój głos w kategorii "kto powinien dostać
rękę Brukselki" oddała na Adama. Karolina znała byłego chłopaka
przyjaciółki i zapewne popierała opozycję, nie jego. Ale niczego nie można było
być pewnym.
- Moje sprawy prywatne nie powinni
cię interesować.
Sama
nie wiedziała, na czym stoi. Z Jayem skończyła, a z Joelem nie zdążyła się
jeszcze rozmówić, a teraz zjawiał się duch jej przeszłości, który najwyraźniej
miał wobec niej jakieś zamiary.
- Czyli nie. - Adam mrugnął w stronę
Luizy oczkiem.
- Zakładaj sobie, co chcesz. Nie
muszę z tobą rozmawiać. Moja naiwna matka zabrała cię tutaj ze sobą, więc nie
będę robić scen i pozwolę ci zostać te kilka dni, ale to wszystko. Czułości
tutaj nie zaznasz - oświadczyła twardo Monika.
- Auć. To bolało. - Adam udał, że
łapie się za złamane serce, szybko jednak wrócił mu nastrój. - To może
powiecie, co tu można robić w wolnym czasie? Widziałem, że urządzacie niezłe
imprezy, może jakaś się kroi niebawem?
- Wieczorem idziemy na karaoke -
palnęła Luiza.
Monika
omal nie udusiłaby swojej koleżanki.
- Super!
- Dla nas tak, nie dla ciebie. Ty
zostajesz. Przypilnujesz mieszkania.
- Nie można go po prostu zamknąć?
- To niebezpieczna okolica.
- Więc muszę iść z wami. Dla
bezpieczeństwa. No i opowiesz mi wreszcie, o co chodzi z tym całym The Wanted.
- Widzę, że moja mama była dość
wylewna w samolocie.
- Co nieco opowiedziała i muszę
przyznać, że jestem zaintrygowany. - Chłopak zamrugał oczami, ale nie był w
stanie obłaskawić byłej dziewczyny.
- Przestań tak trzepotać rzęsami jak
jakaś lalunia. Oczy szczeniaczka tu nie pomogą. I w ogóle od kiedy nie nosisz
okularów?
- Miałem laserową korektę wzroku,
już ich nie potrzebuję.
- Rzeczywiście trochę się zmieniłeś.
- Karolina pokiwała głową z uznaniem. - Na lepsze, oczywiście.
- Dzięki. Zadziwiające, co może
zdziałać wizyta u dermatologa. - Adam roześmiał się szczerze, a Monika
wywróciła oczami.
- Po co tak naprawdę przyjechałeś? -
spytała bez ogródek.
- Przecież wiesz. Natknąłem się na twoją
mamę, miała za duży bagaż, więc poleciałem z nią, żeby mogła zabrać wszystkie
rzeczy.
Chłopak
wzruszył ramionami, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- Nie widziałeś jej trzy lata i
nagle taki akt dobrodziejstwa?
- Cóż, zmieniłem się - westchnął
Adam i zacytował. - Chyba na lepsze.
- Ja też się zmieniłam. Nie jestem
już taka naiwna jak kiedyś - obwieściła Monika i wyszła do sypialni, trzaskając
drzwiami.
- Jeśli złamiesz jej serce drugi
raz, będziesz miał ze mną do czynienia - syknęła Karolina i pobiegła za
przyjaciółką.
- A ja cię lubię - stwierdziła
Luiza. - I dzięki za bluzkę.
Zamachała
w powietrzu elementem garderoby i wzięła się za robienie obiadu, w którym Adam
zaoferował się jej pomóc.
- Ona z nim gotuje! - westchnęła Monika,
która z uchem przy drzwiach, przysłuchiwała się całej rozmowie.
- No to chyba dobrze, że nie jest
darmozjadem i pomaga? - podpowiedziała Karolina.
- Dobrze byłoby, gdyby nie wsiadł z
moją mamą do samolotu.
- A co, boisz się, że stara miłość
nie rdzewieje?
- Nie! - zaparła się Monika. - Ona
uległa korozji w tak daleko posuniętym stadium, że rozsypała się w proch.
- Ale Adam wydaje się teraz innym
człowiekiem. Lepszym. Myślisz, że mogłabyś dać mu szansę?
Monika
otworzyła drzwi i zobaczyła, jak jej były chłopak roześmiany żongluje
ziemniakami. Nie odpowiedziała przyjaciółce.
- Trzeba wynieść dmuchany zamek z
mieszkania Audrey, zeskrobać ze ścian w siłowni resztki pyłu i odmalować całość
- powiedziała sucho.
Słowa
Karoliny zaległy w powietrzu. Monika nie odpowiedziała, bo sama nie wiedziała,
co myśleć. Pewne było, że pojawienie się jej byłego chłopaka wywróciło jej
świat do góry nogami.
No proszę... tyle się wydarzyło, że ledwo można nadążyć. Rozdziały świetne, szkoda, że urodziny jednak tak się potoczyły, a nie inaczej np. w obecności jubilatki. Wracają stare dobre akcje z 1D, TW, McFly i Lawson! Świetnie, nie mogę się doczekać innych takich imprez :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Hej! Jak dawno mnie tu nie było. Wszystko przez problemy techniczne z laptopem, na szczęście dzisiaj go odzyskałam od znajomego informatyka, ale mniejsza o to.
OdpowiedzUsuńPowiem tak: Tych kilka przed-, w trakcie- i po- urodzinowych rozdziałów były chyba najbardziej szalonymi i niespodziewanymi w całej serii Wanted Direction. Mój Boże, pojawiło się tyle imion, przezwisk, działań, zabawy etc., że musiałam przerzucać wzrokiem po kilka linijek wstecz, żeby na pewno wszystko zrozumieć. Nie uważam tego za wadę: fajnie, że można chwilę ruszyć szarymi komórkami nawet w czasie laby.
Osiemnastka naprawdę niecodzienna, ale osobiście chyba bym takiej nie przetrwała. Mogliby zostać kumple, piosenkarze, prezenty (byle niezaatakowane przez Pioruna) i lama. Tak, lama przede wszystkim (wzór francuskich imprezowiczów?) :)
Były Moniki wcale nie wydaje mi się taki okrutny, ale to pewnie dlatego, że miałam z nim tyle styczności, co Luiza. Mam nadzieję, że nie przeszkodzi on w relacji Monia- Joel, bo chyba wreszcie dziewczyna znalazła kogoś naprawdę dla siebie.
Niepokoi mnie lekko mama Madzi i Moniki. Chyba nie będzie chciała zabrać córek do ojczyzny- ale mamy miewają takie pomysły, więc wszystkiego można się po pani Ewie spodziewać.
Podsumowując- jak już pisałam wcześniej- najfajniejsze rozdziały WD.
A teraz, jako że Boże Narodzenie już minęło, chciałabym życzyć ci, Jaycee, twórczyni mojego ulubionego opowiadania blogowego, udanego, szalonego jak 18 Magdy sylwestra do białego rana. Najlepiej z jakimś Sylwestrem bądź innym męskim osobnikiem :)
Pozdrawiam serdecznie,
Madeleine.
PS. Dzięki za szkolne porady :) I tak, cholercia, nie mogę się zdecydować. Chyba poproszę o pomoc orła i reszkę...
Rozdział jak zwykle świetny, ale tego chyba nie muszę pisać...
OdpowiedzUsuńRozdział przeczytałam już wczoraj na komórce, ale nie dałam rady go skomentować na komputerze, bo był zajęty... :P
Nie wiem co jeszcze tutaj mogę napisać, więc powtórzę się: uwielbiam twojego bloga i czekam na następne i następne rozdziały (a może i blogi?) :P
Do napisania
Hit Girl
Ja? Wymiękłam? Pomyliłaś się złotko ;) Po prostu nie chciało mi się szarpać z moim ledwo zipiącym laptopem.
OdpowiedzUsuńSerio? Prochy? Spodziewałam się picia do nieprzytomności, ale połowa ekipy WD na haju? Zaskoczyłaś mnie xD
Adam... Nie polubiłam go... Martwi mnie fakt, że Luiza go polubiła :/ Namiesza tu, czyż nie?
No no, Madzia w mini trasie? Coś się szykuje :D
Nath i Madzia... nidługo szykuje się pewnie jakaś zmiana, nie wiem jednak czy na lepsze, czy na gorsze xD
Brukselka musi pogadać z Joelem i koniec kropka.
Wiesz, co? Kiedy czytam WD, uśmiecham się jak głupia do monitora xD chociaż... ja jestem głupia ;)
jejciu, ile powtórzeń xD
UsuńNie lubię Adama. Bardzo nie lubię Adama. Naprawdę bardzo nie lubię Adama. Ale jest nawet śmieszny. Ale ja i tak nie lubię Adama.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze zrozumiałaś przekaż. Monia ma być z Joelem. :3 Lubię Joela. Bardzo lubię Joela. Naprawdę bardzo lubię Joela. xD
Rozdział cudny, jak zawsze. Czekam na kolejny!!
Rozdział mega. :D
OdpowiedzUsuńAdam z jednej strony nie wydaję się taki zły, ale z drugiej jakoś nie przypadł mi do gustu.
Mam nadzieję, że w następnym rozdziale dowiemy się o co chodzi z tym "magicznym pyłem", bo naprawdę bardzo mnie to ciekawi. :)
Jako, że już jutro sylwester chciałabym ci życzyć udanej zabawy. Szalonej, choć może nie aż tak jak osiemnastka Madzi. Oraz, żeby ten rok przyniósł ci dużo szczęścia, radości, miłości i pomysłów na kolejne rozdziały. :D