niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 49 - "Monika"

Dziękuję Wam dziewczyny za komentarze! Nie spodziewałam się takiego odzewu. 
Jeśli nie macie nic przeciwko, póki jest wolne od szkoły będę dodawać rozdziały częściej. Dziś przedstawiona zostanie sylwetka nowej postaci i dowiecie się trochę o tym, co działo się w osiemnastkę Madzi, zanim ta wróciła z trasy.





        "Stara miłość nie rdzewieje"
         Horacy ("Leksykon złotych myśli")


         To nie był ból głowy. To było rozsadzające czaszkę ciśnienie, które przypominało uderzenia młota pneumatycznego, skierowane prosto w jej głowę. Monika uniosła ciężkie powieki i zamrugała nimi kilka razy, by zorientować się, gdzie się znajduje. Okno, które miała przed sobą zwiastowało, że spała w swoim łóżku w kamienicy. Gdyby miała siłę, odetchnęłaby z ulgą. Nie pamiętała bowiem niczego, co robiła poprzedniej nocy.
         Zamierzała się upić tego wieczoru, bo nie była pewna, czy na trzeźwo zniesie dziwaczną atmosferę, która wynikałaby z obecności Jaya i Joela pod jednym dachem. Kiedy była nauczycielka jej siostry pojawiła się z murzynkiem, od razu na ochotnika zajęła się dystrybucją ciasta, choć doskonale wiedziała, że nie jest ono zwyczajne. Sama też zjadła kilka kawałków, przez co odleciała na kilka godzin.
         Wyciągnęła przed siebie ręce. Całe umorusane były kolorowym proszkiem, podobnie jak pościel. Będą miały z dziewczynami pełne ręce roboty, kiedy wszystkie wytrzeźwieją. Nareesha była bowiem jedyną osobą, która nie tknęła ciasta, bo obawiała się, że "pójdzie jej w uda". I jeszcze Niall, ale z nim Monika nie rozmawiała.
- Trzeba było przejść na dietę - westchnęła i poczuła, że coś rusza się na posłaniu obok niej.
         Nie spała sama. Czy to możliwe, że naćpała się murzynkiem z wkładką i… Wolała o tym nie myśleć. Powoli próbowała się podnieść i zauważyć, kogo ma przy boku, ale osobnik owy objął ją swoją ręką i nie mogła się ruszyć.
- Nie ma tatuaży… - powiedziała cicho, zerkając na rękę, która leżała niewątpliwie blisko jej cycków.
         Uspokojona, że na pewno ma przy sobie kogoś mniej problematycznego niż Joel i Jay, zasnęła dalej. Nie miała pojęcia, jak długo spała, ale kiedy obudziła się po raz kolejny, ból głowy znacznie zelżał, a w łóżku zrobiło się nagle dużo miejsca. Wyciągnęła się wygodnie i przetarła zaspane oczy dłońmi. Szybko zreflektowała, że nie powinna tego robić, bo całe miała je umorusane kolorowym proszkiem. Na chwilę straciła widoczność i wtedy w drzwiach sypialni ujrzała męską nagą sylwetkę.
         Cóż, prawie nagą, co uświadomiła sobie, kiedy osobnik ten zawołał coś w stronę drugiego pokoju.
- Śpiąca Królewna się obudziła!
- Nie drzyj się tak, bo mi głowa eksploduje! - odkrzyknął głos Karoliny, a zamazany mężczyzna uśmiechnął się i zaczął suszyć sobie ciemne włosy ręcznikiem.
         Podczas gdy Monika próbowała wytężyć wzrok najbardziej jak się dało, nieznajomy beztrosko przespacerował się przez jej sypialnię i przysiadł na brzegu jej łóżka, nie zważając na fakt, że jest owinięty tylko ręcznikiem. Jakby tego było mało, przejechał kciukiem po jej policzku i zebrał nieco kolorowego proszku, któremu się przyjrzał.
- Będzie sporo sprzątania - oświadczył po polsku.
         Głos wydał jej się znajomy, a kiedy zaczęła szybciej mrugać, spojrzenie stało się czystsze i wtedy wszystko zrozumiała.
         Zamiast wypowiedzieć jego imię, krzyknęła i odsunęła się jak najdalej mogła.
- Jezu, co się znowu stało? - spytała Karolina, która zareagowała natychmiastowo i przybiegła do sypialni. Wyglądała jak sto nieszczęść, ale przynajmniej była czysta. - Po co ją straszysz? Przecież to dla niej szok.
- Chciałem się tylko przywitać - zaparł się półnagi chłopak, a Monika ukryła twarz w dłoniach.
         Nigdy nie sądziła, że ojczysty język będzie ją aż tak prześladował. Tego tylko brakowało, aby w Anglii nawiedziła ją przeszłość. A myślała, że bardziej skomplikowanie już być nie może.
- Co to za goguś? - spytał półprzytomny Jay z łóżka obok i Monika dopiero teraz zauważyła, że na posłaniu Luizy spał z Joelem, który również próbował właśnie dojść do siebie.
- Adam - rzuciła od niechcenia Karolina.
- I nie jestem gogusiem - odezwał się po raz pierwszy po angielsku brunet. - Tylko chłopakiem Moniki.
- Byłym - poprawiła szybko dziewczyna.
         Jay wstał z łóżka, mimo iż słabo trzymał się na nogach i stanął oko w oko z Adamem, żeby mu się lepiej przyjrzeć.
- A ty to… - zaczął brunet, wyczuwając postawę bojową chłopaka.
         Loczek śmiesznie wyglądał cały umorusany kolorowym proszkiem, potargany i zaspany. Nie odpowiedział, więc Monika wstała z łóżka i stanęła między tymi dwoma.
- Jay. Też były - wyjaśniła.
- A ten to obecny? - Adam wskazał na leżącego na łóżku Luizy Joela, który próbował zorientować się w sytuacji.
- Nie.
- Ja jestem Joel - odpowiedział gitarzysta Lawson.
         Loczek podrapał się po głowie i spojrzał na Joela, który tak samo jak on nie miał pojęcia, co się stało i w jaki sposób skończyli razem w łóżku. I dlaczego byli umorusani proszkiem w różnych kolorach?
         Zapanowała dziwaczna atmosfera. Na progu stała Karolina, która chciała mieć na wszystko oko, mimo iż sama wyglądała na padniętą po ostrej imprezie. Monika stała między półnagim Adamem a umorusanym równie jak ona Jayem, a Joel trzymał się z tyłu i próbował zrozumieć sytuację.
- Ktoś mi wyjaśni, co się wczoraj działo? - spytał Joel, podnosząc się z łóżka. - I skąd ten bałagan?
- Chętnie bym ci wyjaśniła, o co chodzi, ale nie wiem więcej od ciebie - westchnęła Karolina. - Mogę tylko zaproponować śniadanie.
         Szatynka wyszła z sypialni i udała się do kuchni, z której dobiegały trzaski naczyń, najwyraźniej był więc tam Max lub Luiza.
- Co twój były robi w Anglii? - spytał zdziwiony Jay Moniki.
- Lepsze pytanie brzmi, dlaczego łazi goły po moim mieszkaniu - westchnęła. - I dlaczego się koło mnie położył?
- Dlaczego mówicie o mnie, jakbym nie znał angielskiego? - zapytał rozbawiony Adam.
- A dlaczego ty łazisz półnagi? Zakryłbyś się, nie masz wstydu!
         Adam wyszczerzył zęby w uśmiechu, a wściekła i zmęczona dziewczyna wyrwała mu ręcznik, którym suszył włosy i położyła mu go na ramionach tak, że zakryła nagi tors.
         Nie mogła nie zauważyć, jak się zmienił i to na lepsze, ale nadal miała w pamięci, w jaki sposób się rozstali i nie mogła patrzeć na jego, skądinąd dość przystojną, buźkę, bo dostawała szału.
- Co za bufon - parsknął Jay.
         Monika westchnęła i wyminęła chłopaków, by zatrzasnąć się w łazience.
- Kto strzela? - spytał z kanapy Danny. - I gdzie jest moja pizza?
- Nie wiem, czyja to pizza, ale zjemy ją na śniadanie - westchnęła Karolina. - Jest tego mnóstwo, nie może się zmarnować.
- Ja nie lubię zimnej pizzy - wzdrygnął się członek McFly.
- Trudno, nie będę każdego kawałka osobno w mikrofalówce odgrzewać.
         Piętnaście minut później, Monika wykąpana i ubrana pojawiła się w salonie, by dokonać oględzin zniszczeń. Kanapa była umorusana kolorowym proszkiem, ale Danny, mimo iż dopiero wstał, nie był tak brudny jak ona i chłopcy po przebudzeniu. Poza walającymi się wszędzie pudełkami z pizzą, pokój wyglądał względnie znośnie. W sypialni natomiast przydać się miała zmiana pościeli, doszczętnie ubrudzonej różnymi kolorami tęczy.
- Gdzie jest Payne? - spytała Monika, łapiąc się za kawałek pizzy, który Karolina postawiła przed Maxem i Dannym. - On na pewno był trzeźwy, musi opowiedzieć, co się działo.
- Alkoholu nie pił, ale odleciał tak jak my - westchnęła Karolina.
- A skąd o tym wiesz?
- Twój telefon około dziesiątej dość uparcie dzwonił, więc pozwoliłam sobie odebrać, żeby się wszyscy nie obudzili. Nie wiedziałam, czy faza już im przeszła i nie chciałam, żeby rozpierzchli się po kamienicy.
- A kto dzwonił?
- Twoja siostra. Powiedziała tylko, że Nareesha i Niall nie jedli murzynka. Ona zajęła się Sivą, a on pomagał szukać tych, którzy bawili się w chowanego.
- Znaleźli się? Jezu, jestem okropną siostrą… Dlaczego pozwoliłam jeść to ciasto gościom w urodziny Madzi? - Monika odłożyła pizzę i ukryła twarz w dłoniach.
         Na oparciu kanapy tuż obok niej przysiadł Adam.
- Ja też byłem trzeźwy - obwieścił beztrosko i przejął po byłej dziewczynie pizzę, w którą się wgryzł.
         Tym razem był w pełni ubrany, ale Monika nie czuła się przez to ani trochę lepiej. Całe szczęście, że drzwi się otworzyły i stanął w nich Joel z zaspanymi Luizą i Ryanem.
- Dzień dobry - przywitał się blondyn. - Ale była biba, co? Nic nie pamiętam z poprzedniego wieczoru.
- Szkoda, że nie pamiętasz jak razem z Luizą zrobiliście pobojowisko w mojej kuchni - prychnął Joel, który wyszedł na chwilę do siebie, kiedy Monika brała prysznic.
- Na pewno nie wyglądała gorzej niż nasza łazienka. - Machnęła ręką Karolina. - Nie wiem, kto tak wczoraj naświnił tym kolorowym proszkiem, ale jak wstałam, to mimo bólu głowy godzinę ją szorowałam.
- No to sorki, bo właśnie Loczuś ją znowu umorusał - zachichotał Max, wskazując głową na Jaya, który zajął łazienkę po Monice, a teraz wyszedł, ubrany w same bokserki, które miał względnie czyste.
- On żartuje. - Jay machnął ręką.
- Ma szczęście! Kiedy dowiem się, kto zostawił taki bałagan…
- Właściwie to ty i… on. - Adam wskazał palcem na Łysego. - Wybacz zaimek, ale nie nadążam za zmianami trendów w muzyce rozrywkowej i nie znam waszych imion.
- To jest Max, mój chłopak - wyjaśniła zdawkowo Karolina. - A skoro znasz te szczegóły, to może się podzielisz opowieścią z wczorajszego dnia?
- Zaczynając od tego, co robisz w Anglii - dodała Monika.
         Adam, który właśnie wziął do ust pizzę, zrobił zdziwioną minę i wycofał kawałek z powrotem na talerz. Towarzystwo patrzyło na niego wyczekująco. Joel, Luiza i Ryan usiedli na stołkach przy blacie kuchennym, Danny, Max i Monika siedzieli na kanapie, a Jay usiadł na krześle.
- No… co tutaj robisz? - ponaglił Loczek, widząc, że nowy i niezbyt mile widziany znajomy zwleka z opowieścią.
- Przyjechałem w odwiedziny do Moni - wyjaśnił chłopak, obejmując rudowłosą ramieniem, ale ta uskoczyła w mgnieniu oka i wpadła na Danny'ego.
- Zlituj się, do najlżejszych nie należysz - westchnął członek McFly, a ona posłała mu mrożące krew w żyłach spojrzenie i przeniosła się na drugie krzesło. Koło McGuinessa, ale w tej chwili nie mogła wybrzydzać. Adam odchrząknął niezrażony i kontynuował.
- Przyleciałem z twoją mamą, bo twój tata nie mógł, a ona miała za dużo bagaży jak na jedną osobę, więc zająłem jego miejsce, żeby mogła przywieźć wszystkie rzeczy. Chyba nakupowała twojej siostrze sporo prezentów, albo targała słoiki…
- CO?! - krzyknęła Monika. - Moja mama tu jest?
- A myślałaś, że przegapi osiemnastkę Madzi? - roześmiał się Adam. - Nic z tego.
- I my mamy w to uwierzyć, że tak po prostu wsiadłeś w samolot bez bagażu, by spontanicznie pomóc matce swojej byłej? - prychnęła Karolina.
- Też się za tobą stęskniłem, Karolciu. - Adam odpowiedział wymijająco i nie były w stanie poznać jego prawdziwych intencji.
- Nie mów tak do mnie.
- Mogłabyś być trochę milsza zważywszy na fakt, że to ja się wami wczoraj zająłem.
- No to opowiadaj dalej, ile wiesz! - uniósł się Jay.
- W porządku, nie szarżuj, kowboju. Nie zabijajcie posłańca i takie tam… - Chłopak zamyślił się i zaczął opowieść od początku. - Samolot miał opóźnienie, więc ja i pani Ewa wylądowaliśmy dość późno. Zajechaliśmy pod dom Alicji, bo byliśmy przekonani, że zastaniemy tam jubilatkę. Nikogo jednak w domu nie było, a telefon do właścicielki mieszkania dał nam informację, gdzie mamy się udać. Kiedy zajechaliśmy, zastaliśmy tylko kilka osób. Jeden chłopak spał na stole przytulony do murzynka, więc zorientowaliśmy się, co się stało. W mieszkaniu nie zastaliśmy Moniki, ale okno było otwarte. Właściciel kamienicy, który tak nawiasem mówiąc załamywał ręce, że zrobiliście po remoncie taki burdel, powiedział, że widział Monikę, która uciekała schodami przeciwpożarowymi. Akurat wynosił śmieci, kiedy go zawołałem z góry. Pokazał nam, w którą stronę pobiegłaś i znaleźliśmy cię przy salonie ezoterycznym. - Adam wzruszył ramionami, jakby była to najbardziej normalna opowieść pod słońcem. - Waliłaś w szyby i wzywałaś wróżkę, cała byłaś w kolorowym proszku, a ludzie zaczynali wychodzić z domów. Potem na mój widok zemdlałaś, więc zaniosłem cię do kamienicy. A, po drodze spotkaliśmy Siksę.
- Kto to jest Siksa? - wtrąciła zaintrygowana Luiza.
- Moja siostra - wyjaśniła Monika, a do Adama zwróciła się z pytaniem. - A co było dalej?
- Połączyliśmy siły z nią i tym chłopaczkiem z grzywką, Tonym, czy jak mu tam. Ja zaniosłem cię na górę i położyłem cię spać na kanapie. W łazience byli Karolina i Max, którzy próbowali zmyć "magiczny pył", a w sypialni spali ci dwaj. - Chłopak wskazał na Joela i Jaya. - Potem musiałem przenieść cię do sypialni, bo twoja siostra przyprowadziła kolejną osobę.
- Czyli mnie. - Danny wyszczerzył zęby i wgryzł się w pizzę.
- Tak. No a Karolcię i jej chłopaka nietrudno było położyć w trzecim łóżku.
- Na razie wszystko rozumiem, ale dlaczego obudziłam się obok ciebie? - spytała poirytowana Monika.
- A więc przebudziłaś się wcześniej, ale zdecydowałaś się nie opuszczać moich ramion? Urocze. Ale ja po prostu nie chciałem spać na ziemi. Miałem zamiar się zdrzemnąć i iść na dół pomóc pilnować reszty, ale zasnąłem twardo i obudził mnie telefon, który odebrała Karolina. Oto koniec historii.
- Nadal nie wiemy, skąd ten kolorowy proszek - wtrącił milczący dotąd Joel.
- Niestety nie mogę odpowiedzieć na to pytanie.
- A więc nigdy nie dowiemy się, co takiego robiliśmy? - spytał zawiedziony Danny. - W sumie, może to i lepiej?
- Dowiemy się wszystkiego od Ree i Nialla - westchnęła Monika. - Zadzwonię najpierw do siostry i zapytam, jak sobie radzą.
         Monika wyszła do sypialni po swój telefon.
- Ja zadzwonię do Andy'ego i Adama. Trochę się o nich martwię - oświadczył Joel, ale kiedy zaczął przeszukiwać kieszenie, stwierdził, że gdzieś zgubił komórkę.
         Karolinie przypomniało się wtedy, co jeszcze mówiła jej siostra przyjaciółki przez telefon.
- Acha, Madzia przez telefon mówiła mi, że nasze telefony są w misce po ponczu na dole. Ten Moniki przyniosła tutaj, bo go rozpoznała, ale z resztą nie chciała się bawić w zgadywankę.
- Trzeba będzie się przejść i ocenić zniszczenia - westchnął Joel. - Nick nas pewnie zabije.
- Nas? Co najwyżej ciebie i dziewczyny! - roześmiał się Ryan, a milcząca Luiza uderzyła go między żebra.
- Możemy już zjeść? - spytała. - Telefonami zajmiemy się później.
         Wszyscy uznali, że to dobry pomysł i posilili się pizzą, której w nadmiarze nabył poprzedniej nocy Danny. Przez telefon Monice udało się ustalić, że siostra z pomocą mamy, swojego chłopaka i teściowej oraz przyjaciół znalazła wszystkie zguby i zajęła się ich noclegiem. Beverly wzięła do siebie Toma i Kelsey znalezionych na placu zabaw, a wcześniej odwieźli do domu Andy'ego i Adama, Madzię i jej matkę i Alicję oraz Wredne Zalotki, które skończyły swoją wartę, kiedy po kolei wszyscy się znajdowali, a Nick zajął się pilnowaniem wyjścia z kamienicy. Okazało się, że nauczycielka dziewczyn gdzieś zniknęła. Większość postulowała, by odwieźć ją za kratki, ale Madzia bała się, że narobi to kłopotów jej przyjaciołom, więc zostawili ją śpiącą na starym miejscu lamy. I tak kobieta się zmyła, bo nikt jej nie pilnował. Niall zajął się kumplami z One Direction, a Nareesha dodającym nową literę do alfabetu Sivą, który ksywkę Silvio zyskał, kiedy Tom pochwalił się wszem i wobec, jaka będzie fabuła jego filmu. Nikt jednak nic nie pamiętał, poza kilkoma wyjątkami.
- A więc podsumowując… - zaczęła dochodząca do siebie po zjedzeniu pizzy Luiza i wysłuchaniu opowieści przyjaciółki. - Piliśmy w oczekiwaniu na Madzię, zjawiła się ta walnięta nauczycielka z magicznym ciastem, które zjedliśmy i zaczęliśmy świrować. Tom próbował robić chilli con carne z marihuaną, w wyniku czego zdewastował kuchnię Nicka. Siva wymyślił nową literę i pojechał ją zarejestrować w "Urzędzie Liter", Nareesha za nim. Tom wpadł na pomysł gry w chowanego. Danny poszedł po pizzę, Louis i Liam do seks shopu, gdzieś po drodze zgarnęli lamę z zoo, swoją drogą trzeba ich zapytać, jak im się to udało. Andy i Adam przytargali dmuchany zamek do mieszkania Audrey, a… co ona robiła?
- Piekła dodatkowego murzynka, jak myślę.
- No tak, jednym tyle osób by się nie naćpało do nieprzytomności. Cholera, szalona noc. - Karolina złapała się za głowę.
- Nie wierzę, że to powiem, ale będę musiała porozmawiać z Niallem. Założę się, że wie, o co chodziło z tą farbą w proszku - westchnęła Monika.
         Do drzwi rozległo się pukanie i Lou, która była najbliżej, otworzyła. Do mieszkania wszedł Nick.
- Przepraszam, że przerywam dochodzenie do siebie - odezwał się. - Ale w siłowni został karambol, nikt tego wczoraj nie sprzątnął… Znalazłem te telefony i pomyślałem, że to wasze. - Mężczyzna podał Joelowi miskę po ponczu wypełnioną sprzętem elektronicznym. Posłał mu coś na kształt morderczego spojrzenia. - Twój pies jest u mnie w kanciapie. A, i Kathryn dzwoniła, podobno wysyłałeś jej wczoraj jakieś niejasne wiadomości, a potem nie odbierałeś, gdy dzwoniła.
         Monika nadstawiła ucha, słysząc te słowa, ale Nick najwyraźniej nie zamierzał prać brudów byłego chłopaka swojej krewniaczki, bo spojrzał na całe towarzystwo.
- Byłbym wdzięczny, gdybyście posprzątali na dole, zanim wrócicie do domów. Są tam jeszcze prezenty jubilatki, te, których Piorun nie obsikał.
- Oczywiście, że sprzątniemy! - zobowiązał się Joel, jakby czuł się winny za kłopoty, które spowodował ze swoim pupilem. - A co z Audrey?
- Właśnie się obudziła, ale długo zejdzie, zanim dojdzie do siebie.
         Przez towarzystwo przetoczyło się westchnienie, głównie dziewczyn, które zajmowały razem mieszkanie. Rozumiały, że mężczyzna, niegdyś uzależniony od alkoholu, teraz próbujący poukładać sobie życie, wolał unikać komplikacji, a one mu ich dostarczyły. Najbardziej zawiedziona wydawała się Luiza. W końcu Nick uratował ją, gdy nie miała się gdzie podziać.
         Pożegnali mężczyznę zapewnieniami, że posprzątają na dole i zajęli się wybieraniem swoich telefonów, z których mogli ułożyć brakujące elementy układanki. Półtorej godziny później, kiedy mieli pewność, że ich przyjaciołom nic się nie stało, poszli wspólnymi siłami posprzątać. Uprzątnęli prezenty, resztki jedzenia i niespodziankę zostawioną po lamię. Kolorowy proszek jednak nie puszczał i okazało się, że potrzebne będzie malowanie.
- Możecie już iść - westchnęła Monika. - Więcej nie da się na dziś zrobić. Po remoncie zostało trochę farby, ale jest jej za mało, aby pokryć te tęczowe ściany.
         Pokiwali głowami ze zrozumieniem, pożegnali się i rozjechali do swoich domów.
- Pojadę do sklepu po farbę - obwieścił nagle Adam.
- Nie musisz tego robić.
- Muszę. Nie znacie się na tym.
- Bo jesteśmy dziewczynami? - prychnęła Monika, a chłopak spojrzał na nią zdziwiony.
- Nie, bo Karolcia powiedziała "może powiem Nickowi, żeby kupił farbę, bo my kompletnie się na tym nie znamy".
         Dziewczyna zarumieniła się i spuściła głowę. Szatynka natomiast przybrała pozę bojową.
- Nie mów do mnie Karolcia!
- Jasne, Karolcia. Wrócę niebawem.
         Chłopak wyszedł, zostawiając trzy współlokatorki same. Udały się więc do mieszkania, bo w siłowni i tak niewiele mogły zrobić. Monika zaczynała wariować.
- Co on sobie wyobraża? - powtarzała, krzątając się po kuchni. - Że może tak spontanicznie przyjeżdżać w odwiedziny po trzech latach i przewracać mi poukładane życie do góry nogami? Przecież nawet nie zabrał ze sobą żadnych ciuchów!
- Poukładane? - prychnęła Luiza, ale została zignorowana.
         Wyładowanie negatywnej energii szło Monice znacznie łatwiej, kiedy siekała warzywa na sałatkę, ale Karolina za bardzo się niepokoiła, że jej przyjaciółka może sobie poucinać palce, więc zabrała jej nóż.
- Daj, kochana. Jesteś zbyt rozedrgana.
- Wcale nie!
- Jesteś. I to nic dziwnego. Nie spodziewałam się, że jeszcze kiedyś go zobaczymy, a jednak…
- A opowie mi któraś tę historię? - zagadnęła Luiza, zabierając z tacki kawałek ogórka i pakując go do ust.
- Nie ma czego opowiadać. To mój były. - Monika wzruszyła ramionami.
- Ta złość świadczy raczej o tym, że jest o czym opowiadać.
- No dobra, więc ja powiem, będę bardziej obiektywna - westchnęła Karolina. - Kiedy Monika miała dziesięć lat poznała Adama. Nie lubiła go, bo był nieco starszy, natrętny i cwany. Należał jednak do tej samej paczki, co ona, więc musiała go tolerować. I tak poznawała go coraz lepiej. Był pierwszym chłopakiem, który ją pocałował i pierwszym, który…
- To zachowaj dla siebie! - przerwała przyjaciółce Monika.
- Przecież i tak Lou się domyśli! Ale mniejsza z tym. W każdym razie, spiknęli się jakoś kiedy ona miała siedemnaście lat i byli razem przez trzy lata. Kiedy ona była na pierwszym roku studiów, on się przeprowadził do innego miasta, o czym w ogóle jej nie wspomniał. Złamał jej tym serce.
- Nic dziwnego, że go nie znosisz, ale musisz przyznać, że niezłe z niego ciacho.
- Od tej pracy w kawiarni zaczynasz wszystkich facetów określać mianem wyrobów cukierniczych - zachichotała Karolina.
- Tylko tych przystojnych.
- Adam nie zawsze był taki. Kiedyś miał na głowie pofarbowanego na blond irokeza, problemy z cerą i nosił się jak jakiś skate.
- Bo był skatem. - Monika wywróciła oczami.
- Zapomniałam. Zresztą, kim on nie był. Chłopak nie potrafił odnaleźć siebie.
- Wystarczyło, że ze mną zerwał i już odnalazł. Wygląda na to, że trzyma się dobrze.
- Właściwie to nigdy ze sobą nie zerwaliście. Jakby nie patrzeć, to był związek na odległość.
- Miłość też ma datę ważności. - Monika śladem Luizy wzięła do ust kawałek ogórka i podparła głowę ręką.
- A więc go kochałaś?
- Byłam młoda i głupia - odpowiedziała Monika wymijająco. - Złamał mi serce i długo nie mogłam nikomu innemu zaufać. A wtedy pojawił się Jay i resztę już znasz.
- No, ciekawie. Ex zjawia się w dniu urodzin twojej siostry w obcym kraju w towarzystwie twojej matki, całkowicie odmieniony, rzec można, odpicowany, bez żadnego ciucha na zmianę. Wygląda, jakby chciał cię odzyskać - zasugerowała Luiza.
- Wygląda, jakby coś kombinował. Nigdy go nie lubiłam. Byłaś dla niego za dobra, zawsze zasługiwałaś na coś więcej. Choć i tak lepszy on niż McGuiness. - Karolina wyraziła swoje zdanie.
- I dostała więcej. - Luiza pokiwała głową z uznaniem. - Wrócił jak bumerang i przyznam, że brałabym.
- "Brałabyś"? - spytała zdziwiona Monika. - Ty się lepiej zajmij Ryanem, a spławienie tego ciołka zostaw nam. Zresztą, jak długo może zabawić w obcym kraju bez ciuchów na zmianę?
         Luiza w odpowiedzi głową wskazała chłopaka, obłożonego zakupami, który właśnie wszedł do mieszkania.
- Problem ubrań rozwiązany - oświadczyła.
- Kupiłem farbę - obwieścił Adam. - I wiecie, jakie tu są tanie ubrania? Zobacz, Monia, co dla ciebie mam! Taką bluzeczkę… Zobacz, jaki głęboki dekolt.
- Jak dla prostytutki - prychnęła rudowłosa.
- No to może któraś z was dziewczyny się skusi? Byłem w tylu sklepach, że nie pamiętam, gdzie ją kupiłem i gdzie mam paragon, więc oddanie nie wchodzi w grę. - Adam wydawał się niezrażony.
- Ja ją wezmę! - podekscytowała się Lou. - W moim stylu.
- Świetnie.
- Świetnie będzie, jak się wyniesiesz. Jak długo zamierzasz okupować naszą kanapę? - spytała podenerwowana Monika.
- Jeszcze kilka dni. Wrócę z twoją mamą, spokojnie.
- To super.
         Adam przeszedł przez pokój i podszedł do dziewczyn. Położył Luizie na kolanach bluzkę, którą sobie zaklepała i podparł ręką brodę, świdrując Monikę wzrokiem.
- A może do tego czasu chciałabyś się wybrać ze mną na randkę? No wiesz, kino, pizza, może jakiś spacer?
         Było to dla Moniki tak normalne, że aż niespodziewane. Zapomniała już jak to jest być zwyczajną dziewczyną, ale mimo iż propozycja zejścia na ziemię kusiła, towarzystwo, które musiałaby przy tym znosić, skutecznie ją odstraszało.
- Nie.
- Dlaczego? Spotykasz się z kimś?
- Właśnie, Monia. Spotykasz się z kimś? - spytała Luiza, a Karolina westchnęła.
         Nietrudno było zauważyć, że blondynka swój głos w kategorii "kto powinien dostać rękę Brukselki" oddała na Adama. Karolina znała byłego chłopaka przyjaciółki i zapewne popierała opozycję, nie jego. Ale niczego nie można było być pewnym.
- Moje sprawy prywatne nie powinni cię interesować.
         Sama nie wiedziała, na czym stoi. Z Jayem skończyła, a z Joelem nie zdążyła się jeszcze rozmówić, a teraz zjawiał się duch jej przeszłości, który najwyraźniej miał wobec niej jakieś zamiary.
- Czyli nie. - Adam mrugnął w stronę Luizy oczkiem.
- Zakładaj sobie, co chcesz. Nie muszę z tobą rozmawiać. Moja naiwna matka zabrała cię tutaj ze sobą, więc nie będę robić scen i pozwolę ci zostać te kilka dni, ale to wszystko. Czułości tutaj nie zaznasz - oświadczyła twardo Monika.
- Auć. To bolało. - Adam udał, że łapie się za złamane serce, szybko jednak wrócił mu nastrój. - To może powiecie, co tu można robić w wolnym czasie? Widziałem, że urządzacie niezłe imprezy, może jakaś się kroi niebawem?
- Wieczorem idziemy na karaoke - palnęła Luiza.
         Monika omal nie udusiłaby swojej koleżanki.
- Super!
- Dla nas tak, nie dla ciebie. Ty zostajesz. Przypilnujesz mieszkania.
- Nie można go po prostu zamknąć?
- To niebezpieczna okolica.
- Więc muszę iść z wami. Dla bezpieczeństwa. No i opowiesz mi wreszcie, o co chodzi z tym całym The Wanted.
- Widzę, że moja mama była dość wylewna w samolocie.
- Co nieco opowiedziała i muszę przyznać, że jestem zaintrygowany. - Chłopak zamrugał oczami, ale nie był w stanie obłaskawić byłej dziewczyny.
- Przestań tak trzepotać rzęsami jak jakaś lalunia. Oczy szczeniaczka tu nie pomogą. I w ogóle od kiedy nie nosisz okularów?
- Miałem laserową korektę wzroku, już ich nie potrzebuję.
- Rzeczywiście trochę się zmieniłeś. - Karolina pokiwała głową z uznaniem. - Na lepsze, oczywiście.
- Dzięki. Zadziwiające, co może zdziałać wizyta u dermatologa. - Adam roześmiał się szczerze, a Monika wywróciła oczami.
- Po co tak naprawdę przyjechałeś? - spytała bez ogródek.
- Przecież wiesz. Natknąłem się na twoją mamę, miała za duży bagaż, więc poleciałem z nią, żeby mogła zabrać wszystkie rzeczy.
         Chłopak wzruszył ramionami, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- Nie widziałeś jej trzy lata i nagle taki akt dobrodziejstwa?
- Cóż, zmieniłem się - westchnął Adam i zacytował. - Chyba na lepsze.
- Ja też się zmieniłam. Nie jestem już taka naiwna jak kiedyś - obwieściła Monika i wyszła do sypialni, trzaskając drzwiami.  
- Jeśli złamiesz jej serce drugi raz, będziesz miał ze mną do czynienia - syknęła Karolina i pobiegła za przyjaciółką.
- A ja cię lubię - stwierdziła Luiza. - I dzięki za bluzkę.
         Zamachała w powietrzu elementem garderoby i wzięła się za robienie obiadu, w którym Adam zaoferował się jej pomóc.
- Ona z nim gotuje! - westchnęła Monika, która z uchem przy drzwiach, przysłuchiwała się całej rozmowie.
- No to chyba dobrze, że nie jest darmozjadem i pomaga? - podpowiedziała Karolina.
- Dobrze byłoby, gdyby nie wsiadł z moją mamą do samolotu.
- A co, boisz się, że stara miłość nie rdzewieje?
- Nie! - zaparła się Monika. - Ona uległa korozji w tak daleko posuniętym stadium, że rozsypała się w proch.
- Ale Adam wydaje się teraz innym człowiekiem. Lepszym. Myślisz, że mogłabyś dać mu szansę?
         Monika otworzyła drzwi i zobaczyła, jak jej były chłopak roześmiany żongluje ziemniakami. Nie odpowiedziała przyjaciółce.
- Trzeba wynieść dmuchany zamek z mieszkania Audrey, zeskrobać ze ścian w siłowni resztki pyłu i odmalować całość - powiedziała sucho.
         Słowa Karoliny zaległy w powietrzu. Monika nie odpowiedziała, bo sama nie wiedziała, co myśleć. Pewne było, że pojawienie się jej byłego chłopaka wywróciło jej świat do góry nogami.

7 komentarzy:

  1. No proszę... tyle się wydarzyło, że ledwo można nadążyć. Rozdziały świetne, szkoda, że urodziny jednak tak się potoczyły, a nie inaczej np. w obecności jubilatki. Wracają stare dobre akcje z 1D, TW, McFly i Lawson! Świetnie, nie mogę się doczekać innych takich imprez :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Jak dawno mnie tu nie było. Wszystko przez problemy techniczne z laptopem, na szczęście dzisiaj go odzyskałam od znajomego informatyka, ale mniejsza o to.
    Powiem tak: Tych kilka przed-, w trakcie- i po- urodzinowych rozdziałów były chyba najbardziej szalonymi i niespodziewanymi w całej serii Wanted Direction. Mój Boże, pojawiło się tyle imion, przezwisk, działań, zabawy etc., że musiałam przerzucać wzrokiem po kilka linijek wstecz, żeby na pewno wszystko zrozumieć. Nie uważam tego za wadę: fajnie, że można chwilę ruszyć szarymi komórkami nawet w czasie laby.
    Osiemnastka naprawdę niecodzienna, ale osobiście chyba bym takiej nie przetrwała. Mogliby zostać kumple, piosenkarze, prezenty (byle niezaatakowane przez Pioruna) i lama. Tak, lama przede wszystkim (wzór francuskich imprezowiczów?) :)
    Były Moniki wcale nie wydaje mi się taki okrutny, ale to pewnie dlatego, że miałam z nim tyle styczności, co Luiza. Mam nadzieję, że nie przeszkodzi on w relacji Monia- Joel, bo chyba wreszcie dziewczyna znalazła kogoś naprawdę dla siebie.
    Niepokoi mnie lekko mama Madzi i Moniki. Chyba nie będzie chciała zabrać córek do ojczyzny- ale mamy miewają takie pomysły, więc wszystkiego można się po pani Ewie spodziewać.
    Podsumowując- jak już pisałam wcześniej- najfajniejsze rozdziały WD.
    A teraz, jako że Boże Narodzenie już minęło, chciałabym życzyć ci, Jaycee, twórczyni mojego ulubionego opowiadania blogowego, udanego, szalonego jak 18 Magdy sylwestra do białego rana. Najlepiej z jakimś Sylwestrem bądź innym męskim osobnikiem :)
    Pozdrawiam serdecznie,
    Madeleine.
    PS. Dzięki za szkolne porady :) I tak, cholercia, nie mogę się zdecydować. Chyba poproszę o pomoc orła i reszkę...

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jak zwykle świetny, ale tego chyba nie muszę pisać...
    Rozdział przeczytałam już wczoraj na komórce, ale nie dałam rady go skomentować na komputerze, bo był zajęty... :P
    Nie wiem co jeszcze tutaj mogę napisać, więc powtórzę się: uwielbiam twojego bloga i czekam na następne i następne rozdziały (a może i blogi?) :P
    Do napisania
    Hit Girl

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja? Wymiękłam? Pomyliłaś się złotko ;) Po prostu nie chciało mi się szarpać z moim ledwo zipiącym laptopem.
    Serio? Prochy? Spodziewałam się picia do nieprzytomności, ale połowa ekipy WD na haju? Zaskoczyłaś mnie xD
    Adam... Nie polubiłam go... Martwi mnie fakt, że Luiza go polubiła :/ Namiesza tu, czyż nie?
    No no, Madzia w mini trasie? Coś się szykuje :D
    Nath i Madzia... nidługo szykuje się pewnie jakaś zmiana, nie wiem jednak czy na lepsze, czy na gorsze xD
    Brukselka musi pogadać z Joelem i koniec kropka.
    Wiesz, co? Kiedy czytam WD, uśmiecham się jak głupia do monitora xD chociaż... ja jestem głupia ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie lubię Adama. Bardzo nie lubię Adama. Naprawdę bardzo nie lubię Adama. Ale jest nawet śmieszny. Ale ja i tak nie lubię Adama.
    Mam nadzieje, ze zrozumiałaś przekaż. Monia ma być z Joelem. :3 Lubię Joela. Bardzo lubię Joela. Naprawdę bardzo lubię Joela. xD
    Rozdział cudny, jak zawsze. Czekam na kolejny!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział mega. :D
    Adam z jednej strony nie wydaję się taki zły, ale z drugiej jakoś nie przypadł mi do gustu.
    Mam nadzieję, że w następnym rozdziale dowiemy się o co chodzi z tym "magicznym pyłem", bo naprawdę bardzo mnie to ciekawi. :)
    Jako, że już jutro sylwester chciałabym ci życzyć udanej zabawy. Szalonej, choć może nie aż tak jak osiemnastka Madzi. Oraz, żeby ten rok przyniósł ci dużo szczęścia, radości, miłości i pomysłów na kolejne rozdziały. :D

    OdpowiedzUsuń

Blog List