niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 45 - "Madzia"

Witajcie dziewczyny!
Przepraszam, że tak długo nic nie wstawiałam. Przerwa świąteczna trwa, a ja nadal zawalona robotą, tym razem przygotowaniami do świąt. Zapewne wiecie, ile jest do zrobienia przed wigilią, mam pełne ręce roboty swojej i jako pomocnik mojej mamy. 
Nadal też trwają moje problemy z komputerem. Bardzo długo zajmuje mi umieszczenie rozdziału, a nawet przeglądanie stron.
Mam nadzieję, że ten zastój Was nie zniechęcił i nadal będziecie czytać moje wypociny, mimo iż ja nie miałam czasu skomentować Waszych blogów. Postaram się jednak wstawić jakiś bonus na święta, więc nie będę Wam jeszcze składać życzeń.
Pozdrawiam :)





         "Znam dwa powody, żeby nie mówić prawdy. Pierwszy jest taki, że kłamstwem można zdobyć to, czego się pragnie, a drugi, że kłamiąc można oszczędzić komuś cierpienia."
         Jodi Picoult ("Bez mojej zgody")


         Madzia nie widziała się z Tonym od ich dziwacznej rozmowy w ogrodzie. Powrót Natha uznała za błogosławieństwo i sposób na poukładanie sobie mętliku w głowie. Kiedy przyjechał przed planowanym przyjazdem, rzuciła mu się w ramiona już w ogródku Ali, nie bacząc, że ktoś może ich zobaczyć i zrobić zdjęcie, które później wyśle do gazety.
- Hej, wracam ze Stanów, nie z wojny - odezwał się chłopak z uśmiechem, jego głos jednak był strasznie zachrypnięty.
- Ojej, a tobie co? - spytała zszokowana.
- Nie chciałem cię martwić, ale z moim gardłem jest coraz gorzej. Lekarze w Stanach wykryli małego guzka na moich strunach głosowych i konieczna jest operacja. Inaczej mogę stracić głos.
         Nastolatka zakryła sobie usta ręką, a Nath przygarnął ją ramieniem do siebie.
- Ale… jak to możliwe… przez telefon i na Skype mówiłeś normalnie… to się stało tak nagle…
- Czułem drapanie w gardle, ale to zlekceważyłem. Przeforsowałem głos i teraz muszę wypić piwo, które nawarzyłem. Za tydzień mam zabieg.
- Chodź do środka, wszystko mi opowiesz!
         Początkowa fala radości spowodowana powrotem chłopaka szybko odpłynęła. Niepokój, który ogarnął Madzię spowodował u niej atak paniki, który utrudniał jej nalanie drżącymi dłońmi soku do szklanki. Na szczęście Nath to zauważył, odebrał jej karton i odłożył go na bok.
- Nie martw się. To specjaliści, na pewno wszystko będzie dobrze. Co prawda po zabiegu przez jakiś czas nie będę mógł mówić, ale…
- Teraz też nic nie mów - poleciła mu.
- Ale chcę ci tyle opowiedzieć!
- Później.
         Dziewczyna zamknęła mu usta pocałunkiem. Ala dopiero co wyszła ze swoim narzeczonym do kina, mieli więc dom dla siebie. Instynktownie kierowali się do sypialni nastolatki, nie przerywając pocałunków. Na miejscu stopniowo pozbywali siebie nawzajem elementów garderoby.
- Słyszałaś to? - spytał nagle Nath, odrywając usta od ust swojej dziewczyny.
- Co takiego?
- Ktoś pukał w okno.
- Niemożliwe, to pierwsze piętro. - Nastolatka ponownie pocałowała swojego chłopaka, ale kolejne uderzenie i ona usłyszała.
         Było jednak tak słabiutkie, jakby jakaś zabłąkana gałązka delikatnie stuknęła w okno, bojąc się je stłuc. Tyle że żadne drzewo nie rosło po tej stronie domu.
- Może ptak? - podpowiedział Nath ochrypłym głosem, ale Madzia położyła mu palec na ustach i podeszła do okna, by zweryfikować źródło hałasu.
         Coś małego uderzyło w szybę akurat w momencie, w którym podniosła firankę. Na parapecie dostrzegła kilka małych kamyczków i w ułamku sekundy spojrzała w dół.
- Maggie! - zawołał Tony, którego dostrzegła tuż pod oknami. Pomachał do niej z szerokim uśmiechem na twarzy, a ona przygryzła wargę.
- Cholera!
- Co takiego? - zaciekawił się Nath.
- Nic, nic. To tylko cholerne ptaszysko przylatuje i uderza dziobem o szybę. Nieopatrznie je nakarmiłam i teraz mnie nawiedza - skłamała, sama nie wiedząc, dlaczego.
         Czuła, że Nath poczułby się zazdrosny i ubzdurał sobie niewiadomo co na temat jej przyjaźni z Tonym. No właśnie, a co tak naprawdę ją z nim łączyło? Między przyjaciółmi nie mogło być tak niezręcznie, jak bywało przy jej spotkaniach z chłopakiem. No i gdyby był tylko kolegą, zadzwoniłby dzwonkiem u drzwi, a nie rzucał pieprzonymi kamyczkami w okno.
- Może przywołało go moje krakanie? - spytał ze śmiechem Nath.
- Krakanie?
- No wiesz, ten ochrypły głos…
- Właśnie, głos! Nie powinieneś go nadwyrężać! Połóż się na łóżku, a ja zaraz do ciebie przyjdę! - Nastolatka zaczęła się miotać po pokoju, by znaleźć swoje buty.
- A ty gdzie się wybierasz?
- Poszukam tego ptaka.
- Teraz?
- Nie chcę, żeby zniszczył Ali kwiaty.
         Zanim Nath zdążył zadać kolejne pytanie, Madzia wybiegła z pokoju i otworzyła drzwi wejściowe. Na progu stał Tony z małą buteleczką szampana w dłoni.
- Jeśli chcesz zachować życie, nie odzywaj się! - przykazała chłopakowi nastolatka i wciągnęła go do domu Alicji.
         Osłupiały Tony posłuchał rozkazu koleżanki i dał się jej prowadzić w stronę łazienki na dole, do której został dosłownie wepchnięty.
- Co ty tutaj robisz? - spytała zasapana dziewczyna. Chłopak zamiast odpowiedzieć, dał jej do zrozumienia, że kazała mu się nie odzywać, więc wywróciła oczami. - No dobra, zakaz zniesiony. Po co przyszedłeś?
- Przyniosłem szampana. Nie mieliśmy okazji go wypić dwa tygodnie temu, to go zachowałem. A tak się składa, że dziś jest nawet lepsza okazja.
         Mieli okazję go wypić, tylko oboje zachowywali się dziwnie, a w końcu on praktycznie uciekł. Nie zamierzała mu jednak tego mówić. Rozmowa w łazience nie mogła trwać w nieskończoność, bo na górze czekał jej chłopak, którym to powinna się zająć.
- A jaka jest ta okazja?
- Zaciągnęłaś mnie do łazienki. To tylko krok od zaciągnięcia mnie do łóżka.
- Tony, przestań! - Dziewczyna zdzieliła kolegę ręcznikiem i zmroziła go wzrokiem. - Nigdy nie wiem, czy te twoje teksty to żarty, czy na serio taki jesteś.
- Ok, w porządku. Po prostu nie odzywałem się, bo razem z chłopakami byliśmy zajęci. Jak się okazało, Samowi mama zabroniła podpisać kontrakt z wytwórnią, więc zrezygnował, ale ja i Malcolm wydajemy płytę.
- Wow, to gratulację! Powinieneś iść z nim to oblać. - Madzia zamierzała wypchnąć Tony'ego za drzwi, ale ten się zaparł.
- Poczekaj. Otóż byliśmy już w studiu i nagraliśmy pierwszy singiel. Wiesz, ten z konkursu.
- "Thank You".
- Dokładnie. No i trzeba zająć się jego promocją. A więc wyruszamy w "mini trasę" po klubach w Anglii, gdzie będziemy śpiewać debiutancki singiel i kilka coverów.
- Nadal nie wiem, po co mi się chwalisz.
- A ja nadal nie wiem, po co kazałaś mi wejść z tobą do łazienki, ale nie zadaję pytań, tylko cierpliwie czekam na wyjaśnienie.
- No to wyjaśniaj - ponagliła Madzia.
- Ok, wyjaśniam. Wytwórnia chce, żeby połączyć nasze występy z występami swoich innych podopiecznych. Tak też nasz tymczasowy menedżer, ojciec Ricky'ego Marksa, załatwił synowi wyjazd.
- Więc Ricky też podpisał kontrakt?
- Tak, na solowy projekt.
- Dobra. Teraz to już na pewno nie wiem, w jakim celu rzucałeś kamykami w moje okno.
- Nie rzucałem żadnymi kamykami.
- A kto to robił? Krasnoludki?
- Nie, ptaszki - parsknął Tony, a Madzia złapała się pod boki i po raz kolejny go zmierzyła, zmuszając do powagi. - Ok, ok. No więc MKTO i Ricky Marks w trasie. Słabo, więc zaczęli poszukiwać grupy dziewczyn. No to puściłem im wasz kawałek i się podekscytowali.
- Co chcesz powiedzieć?
- Że wytwórnia chciałaby z wami popracować. Oczywiście najpierw trzeba o tym porozmawiać, potrzebny wam menedżer i pomysł na siebie. Ale miejsce w trasie macie zagwarantowane, jeśli tylko chcecie. Trzy kawałki będą należeć do was. Odbierz to jako rekompensatę za odebranie wam szansy występu na festynie charytatywnym - wyjaśnił Tony.
- Załatwiłeś nam koncert?
- Dokładniej trasę. A raczej mini trasę, bo obejmuje tylko kilka miast.
- Mini trasa, mini szampan… - Madzia ukryła twarz w dłoniach i przysiadła na wannie. - Co jeszcze będzie mini?
- Trzeba zacząć od mini sukcesów - roześmiał się Tony. - Przekażesz dziewczynom? Jutro umówiłem was w wytwórni, macie się stawić na dziesiątą.
- Jutro?
- No… tak. Trasa zaczyna się pod koniec tygodnia, więc nie ma co marnować czasu.
- Tony… - zaczęła nastolatka, ale chłopak już otwierał szampana.
- W co to wlać? - zapytał, unosząc kubek, z którego smętnie wystawała jedna szczoteczka do zębów. - Może być w to?
- Nie mogę pić alkoholu - oznajmiła dziewczyna.
- Abstynencja?
- Nie, leki.
         Ponowne kłamstwo, ale podobno cel uświęca środki. Nastolatka otworzyła drzwi i rozejrzała się, czy aby Nath nie zszedł na dół, zaniepokojony jej długą nieobecnością. Stwierdzając, że droga jest czysta, wypchnęła Tony'ego na korytarz.
- Jutro po rozmowie w wytwórni zadecyduję, czy z tobą wypijemy.
- No dobra, brzmi obiecująco.
- A pamiętasz, co mówiłam o tym milczeniu?
- Słabo.
- Przypomnę ci. Jak coś piśniesz, zabiję cię.
- Lubię twarde laski - obwieścił Tony, a zmierzony morderczym wzrokiem, udał, że zamyka usta na kluczyk, który ciska gdzieś w głąb kuchni.
         Magda wywróciła oczami.
- Dzięki za dobrą wiadomość - oświadczyła i zamknęła za chłopakiem drzwi wejściowe.
- Kto to był? - spytał Nath, który powoli schodził po schodach, zapinając koszulę, której go wcześniej pozbawiła.
- Co? Och, sąsiad. Jego też nęka ten ptak. Niszczy ogród jego matki, a ona ma najładniejszy na tej ulicy.
         Paplała dość szybko, ale jej siostra, specjalistka od kłamstw, zawsze powtarzała, że wiarygodne kłamstwo to takie, które wzbogacone jest o wiele wiarygodnych szczegółów. Nie była pewna, czy aby akcja z ptakiem była sensowna, ale Nath nie wydawał się podejrzliwy. Tylko dlaczego nie powiedziała mu prawdy? Przecież to nic takiego…
- A co zrobiłaś z ptakiem? - spytał Nath, kiedy dziewczyna złapała go za rękę i prowadziła na górę.
- Zabiłam go.
- Zabiłaś?! - zszokował się. - Jak?!
- Butem…
- Acha…
         Przytaknął i drogę do jej pokoju pokonali w milczeniu. Ochota na amory obojgu jakoś przeszła. Zabicie ptaka, nawet natrętnego czy też wyimaginowanego, skutecznie rozbiło atmosferę.
- Nawet nie wiesz, jak się za tobą stęskniłem - westchnął Nath.
- Wiem. Bo ja tęskniłam tak samo.
- Nie mam pojęcia, jak przeżyję jutrzejszą wizytę u lekarza. Może wybierzesz się ze mną? Na dziesiątą.
- Dziesiątą? Kurde, umówiłam się z dziewczynami. Znacznie wcześniej, rozumiesz. Nie lubię nic odwoływać. Dasz radę sam?
- Pewnie. Przynajmniej będę miał pretekst, żeby dać gardłu odpocząć. - Nath uśmiechnął się i przytulił swoją dziewczynę jeszcze mocniej, o ile w ogóle było to możliwe.
         Zasnęła tak w jego ramionach, ale w snach długo męczyło ją kłamstwo, które mu podała na tacy. Dlaczego nie potrafiła zdobyć się na szczerość? Czy czuła, że robi coś złego? Podświadomie na pewno tak. Nie miała czystego sumienia.
         Usprawiedliwiała się sama przed sobą, że nie chce mu robić przykrości, skoro nie ma ku temu sensownych powodów. Rano pożegnali się i on pojechał z mamą, która go odebrała do lekarza, a ona obdzwoniła wszystkie Wredne Zalotki.
- Tak na ostatnią chwilę mówisz?! - wrzasnęła w słuchawkę Alex. - Ja jestem niegotowa!
- A co, masz randkę? - zachichotała Madzia.
- Choćbym i miała, zrezygnowałabym dla takiej okazji. Gdzie się spotkamy?
- Na miejscu. Prześlę ci adres.
         Nastolatka przeprowadziła jeszcze podobne konwersacje z resztą dziewczyn i w końcu na kilka minut przed dziesiątą znalazły się w centrum Londynu w dużym biurowcu.
- To na pewno tutaj? - zagadnęła zestresowana Kathy. - Wygląda na jakąś korporację.
- Chyba o to chodzi - stwierdziła Maja. - Ale zapytaj twojego kochanka, czy aby podał dobry adres.
- To nie jest jej kochanek! - zbeształa koleżankę Irene. - To jej kolega, który był na tyle miły, że pomyślał o nas, mimo iż mógł zająć się własnym nosem.
- Maggie mu się podoba, więc nic dziwnego - zachichotała Alex. - Po nitce do kłębka… czy jakoś tak.
- Och, cisza. To na pewno tutaj i lepiej przestańcie opowiadać niestworzone rzeczy, bo nigdzie nie pojedziemy. - Madzia wygładziła ręką włosy i westchnęła ciężko. - Komu w drogę, temu kopa.
         Nie zdawała sobie sprawy, że podobne słowa niedawno wypowiedział Max. Pchnęła oszklone drzwi i pewnie ruszyła do recepcji, w której podała nazwę zespołu i została skierowana na siódme piętro.
- Trzymać windę!!! - Znajomy krzyk obudził ją z transu, w który popadła, próbując szukać usprawiedliwień dla faktu, że okłamała Natha.
         Do windy wpakował się Ricky Marks i jego ojciec z szerokimi bananami na twarzy. Próbowali zagadywać dziewczyny, ale odpowiadała im tylko Irene i to tylko z grzeczności i strachu przed urażeniem kogokolwiek. Zajechali na siódme piętro i od razu wiedzieli, gdzie się skierować. Przy oszklonych drzwiach na końcu korytarza, opatrzonych logo firmy, czekali bowiem podekscytowani Tony i Malcolm. Kiedy ten pierwszy ujrzał Magdę, rzucił się w jej stronę, podniósł ją nad ziemię i okręcił kilka razy w kółko.
- To się zaczyna, Maggie! Zaczyna się!
- To już się zaczęło - westchnęła ciężko i uciekła wzrokiem przed znaczącym spojrzeniem Irene. Brakowało tylko, żeby dziewczyna pogroziła jej palcem. Na szczęście nie oceniała jej i skupiła się na rozmowie, którą mogła uznać za kwalifikacyjną.
         Godzinę później opuszczały biuro jeszcze bardziej podekscytowane. Okazało się bowiem, że za dwa dni wyjeżdżają z MKTO i Rickym Marksem w trasę koncertową po kilku angielskich miastach i wracają dopiero w urodziny Madzi.
- Musimy to uczcić! - oświadczył Malcolm, obejmując Irene i Kathy rękoma. Ta druga wysunęła się spod jego uścisku zniesmaczona, a pierwsza wytrzymała do momentu, w którym wsiedli do windy.
- Musimy znaleźć sobie menedżera - westchnęła wtedy, poprawiając okulary i sprytnie wysuwając się spod ręki chłopaka.
- Może Lou? Świetnie sobie poradziła ze sprzedażą piosenki Aviciiemu - zaproponowała Kathy.
- A może moja siostra?
- Nie, za dużo kłopotów. - Maja machnęła ręką. Zapewne nadal miała Monice za złe, że ta rzuciła Jaya, co w jej mniemaniu było "nieprawdopodobne i co najmniej głupie".
- No to może Nath szepnie słówko swojemu menedżerowi - podsunęła Alex. - Mogłabyś z nim pogadać?
- Raczej nie. Dziś był u lekarza, będzie miał operację na gardło. Wolę go nie martwić swoimi problemami.
- Ale właśnie o to chodzi w byciu parą!
- Ty mu nie powiedziałaś, prawda? - spytała szeptem Irene, a Madzia pokręciła głową. - Niedobrze, Meggs. Bardzo niedobrze.
- Wiem - westchnęła nastolatka.
         Była przygnębiona i nawet nastrój euforii, który zapanował, kiedy udali się na obiad, by uczcić przyszłą współpracę nie był w stanie poprawić jej nastroju. Jej chłopak dopiero przyjechał do kraju, a teraz ona miała wyjechać z miasta? Wszystko coraz bardziej się komplikowało, a ona nic nie mogła na to poradzić.
         A może nie chciała?

7 komentarzy:

  1. Super
    Serio ,ptak ???
    Że też Natrh się nabrał
    Wepchnęła Tony'ego do łazienki :D
    Mam nadzieję ,że ich związek przetrwa a dziewczyny znajdą menadżera lub menadżerkę :)
    Weny i do nn :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Madzia bardzo nieładnie postępuje okłamując Natha. Wstyd! Ale ogólnie bardzo fajny rozdział. Między Tony'm, a Madzią coś jest. Może coś się rozwinie z tej relacji?

    Czekam na następny :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwsza moja myśl, kiedy Madzia odmówiła alkoholu, to czy ona jest w ciąży? W sumie nie miałabym nic przeciwko... Dopiero jak się nad tym zastanowiłam, to doszłam do wniosku, że chciała sie tylko jak najszybciej pozbyć Tonego.
    Madzia, Madzia, Madzia... staczasz się przez tego chłopaka... Od kiedy pojawił sie Tony zaczęłaś kłamać... Co będzie dalej? Uważaj, Nathan i Ty to taka wspaniała para, ale widać, ze podobasz się Tonemu i on Tobie...
    Czekam na kolejny rozdział. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Się kręci! Niedługo Wredne Zalotki staną się sławne :D
    A w sprawie Tony'ego... Lubię go, tylko niech nie spierdoli związku Nathana i Madzi, a raczej, żeby Madzia tego nie zrobiła, bo to w sumie ona kłamie... co tyż jest nie poprawne.
    Mam nadzieje, że kiedy Tony wyzna jej miłość powie, że ma Nathana, a nie rzuci mu się w ramiona, byłby przykro.
    No nic, czekam na dalszy ciąg tej jakże pogmatwanej, ale wspaniałej opowieści.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakiś romans się szykuję... czy coś...

    OdpowiedzUsuń
  6. Niepodoba mi sie to jaka Madzia sie stala. Ta dawna by nie klamala swojego chlopaka i nie robila nic za jego plecami. Uwazan ze to nie Nath jest winny temu co sie dzieje a Madzia wiedziala ze chlipak jest skawny i lata do stanow, wiedziala na ci sie pisze. Poza tym Tony jest muzykuem takze daleko nie kombinuje i klamie. Spodzuewal sie ze jesli Monia z Jayem di siebie nie pasuja to chociaz Madzia i Nathan beda ta szczesliwa para z jakimis drobnymi problemami ake bez przesady. Jest to przykre i wole zebys mnie istrzegla jesli nie szykujesz dla nicg szczesliwego zakonczenia. Zbluza sie isiemnastka Madzi jesli nue spedzi jej z Nathanem tyljo z Tony to to jest dla mnie bardzo dziwne.

    OdpowiedzUsuń
  7. Już po świętach, więc pora nadrobić czytanie. :)
    Tak bardzo nie chcę, żeby coś się popsuło między Nathem i Madzią. Wiem, że nie może być cały czas sielanka w ich życiu, no ale jednak...
    Wymówka z ptakiem, że Nathan w to uwierzył. o.O
    Rozdział fajny, zabieram się za czytanie następnych :)

    OdpowiedzUsuń

Blog List