niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 43 - "Karolina"

Problemy z komputerem nadal w toku - niestety dlatego właśnie nie skomentowałam Waszych opowiadań. Ciężko jest mi też umieszczać rozdziały, gdyż wszystko się "kiełbasi".
Miałam plan, żeby do świąt czas w opowiadaniu zszedł się z czasem rzeczywistym, ale to raczej niewykonalne. A szkoda, bo chciałam już zobaczyć Waszą reakcję na film Toma. Jestem na etapie opisywania procesu castingowego i niebywale mnie on bawi. W kolejnym rozdziale zalążek przedsięwzięcia, mam nadzieję, że Wam się spodoba.

Dziękuję Wam za wszystkie komentarze!

Anonimowy - niektóre rozdziały są dłuższe, inne krótsze (ale nigdy nie krótsze niż 2 strony w Wordzie). Gdybym pisała rozdziały tak długie jak w pierwszej części, zapewne liczba komentujących drastycznie by spadła, więc się ograniczam.
Neytri Glou - z Maggie i Nathem bywa różnie, ta para schodziła się i rozchodziła częściej niż Monika i Jay, więc wszystko jest możliwe, ale nadal (ku pokrzepieniu serc) podtrzymuję, że wszystkich spotka happy end.

            "Cokolwiek się wydarzy, twoje serce będzie moim domem."
            Lidia Helena Zelman ("Tożsamość anioła")


         Czas mijał szybko. Przesypywał się przez palce jak piasek i ani dziewczyny się obejrzały, a nadszedł koniec upalnego czerwca, a co za tym idzie, oba zespoły wróciły do Anglii.

         Karolina była wniebowzięta. Jej związek z Maxem był świeżą sprawą i kiedy jej chłopak pojawił się w mieszkaniu, by się przywitać dzień przed planowanym przylotem do Anglii, skakała z radości.

- Ale miałam iść do sklepu po sukienkę na urodziny Madzi! - zaparła się Karolina. - Chciałam to załatwić zanim wrócisz, żeby potem poświęcić cały wolny czas tobie. Miałeś wrócić jutro.

- A co ja ci przeszkadzam w zakupach? Mogę iść z tobą.

- Nie będziesz obiektywny.

- Będę, obiecuję. Teraz, kiedy wróciłem, nie puszczę cię nigdzie samej. A mamy trochę wolnego, bo lekarz kazał Nathowi oszczędzać głos. Czeka nas długi urlop, pierwsze od dawna długie wakacje.

- Ale zdajesz sobie sprawę, że niektórzy muszą pracować?

         Karolina nie mogła odmówić niebieskim oczętom Maxa i już godzinę później znaleźli się w sklepie z odzieżą, w którym wybrała kilka sukienek w swoim rozmiarze do mierzenia. Ku swojemu zdziwieniu stwierdziła, że Max bezceremonialnie wpakował się za nią do przymierzalni.

- Sprzedawczyni może nas zobaczyć! - oświadczyła zawstydzona dziewczyna, zdając sobie sprawę, że ma do czynienia z napalonym ogierem, który już zaczynał całować ją po szyi.

- No i? Nie widziałem cię przez miesiąc, nawet miejsce publiczne nie jest w stanie mnie odstraszyć.

- A co będzie jeśli ktoś wejdzie?

- Nikt nie wejdzie, wzięłaś z dziesięć sukienek, trochę ci zejdzie na przymierzaniu.

         Max przyciągnął do siebie Karolinę i namiętnie wpił się w jej usta. Po chwili wahania oddała mu pocałunek, a wtedy on uniósł jej sukienkę bez ostrzeżenia.

- Co ty robisz? - spytała, gdy zostawiał pocałunki na jej szyi, ale jego dłonie zajmowały się niższymi partiami jej ciała.

         Na skórze brzucha poczuła jego niecierpliwe palce. Trwało to krótką chwilę, bo przesunął się niżej i wślizgnął się między jej nogi. Jęknęła z pożądania. Mgliście miała wrażenie, że nie powinna mu na to pozwolić, a jednak odepchnęła od siebie tę rozsądną myśl. Doznawała upojenia, kiedy jego dłoń błądziła po jej udach. Przywarła do niego całym ciałem, gdy tak doprowadzał ją do szału. Szczególnie, że miała świadomość, że zaraz ktoś może ich przyłapać. Byli w końcu w damskiej przebieralni w znanej sieciówce sklepów.

- Jeśli ktoś nas zobaczy… - zaczęła dziewczyna, ale nie dokończyła, bo zza kotary usłyszała głos.

- Jak leżą sukienki? - spytała sprzedawczyni.

         Max zachichotał, a Karolina zatkała mu usta ręką.

- W porządku - zawołała nieco zdławionym głosem, więc szybko odkaszlnęła.

- Pomóc z zamkami?

- Nie trzeba, mój chłopak mi pomoże.

- W razie potrzeby proszę mnie wołać.

         Max zdjął rękę swojej dziewczyny z ust i odpowiedział za nią.

- Oczywiście, nie będziemy się krępować.

         Karolina rzuciła chłopakowi mordercze spojrzenie, ale w gruncie rzeczy była rozbawiona tą całą sytuacją. Zapowiedziała jednak Maxowi, że od tej pory może tylko zapinać jej zamki od sukienek i oceniać.

- Ale szczerze - przykazała mu.

- Daj spokój. Kiedyś byłem z Brukselką na zakupach w podobnym butiku, kiedy wybieraliśmy dla niej sukienkę na ślub kuzynki Jaya. Mam wprawę.

- Mam tylko nadzieję, że nie było wtedy podobnej akcji w przymierzalni.

- Co? - zawstydził się Max. - Och, nie! Nigdy w życiu.

         Max wzdrygnął się, a Karolina się roześmiała. Chłopak podszedł do niej, odgarnął jej włosy z karku i zaczął miętosić jej ucho.

- Ach, twój dziwaczny zwyczaj. Myślałam, że o nim zapomniałeś.

- Jak mógłbym o nim zapomnieć teraz, kiedy znalazłem moje ulubione ucho na świecie.

- Ulubione ucho? To najdziwniejszy komplement, jaki w życiu słyszałam. - Karolina parsknęła śmiechem i pocałowała swojego chłopaka w usta. - Ale i najbardziej uroczy.

- Tak jak ty w tej sukience.

- Serio? Podoba ci się?

- Tak, ale wolałbym cię w czerwieni. Seksowną i drapieżną.

- Ale nie jestem ani seksowna ani drapieżna - zaparła się dziewczyna, a chłopak uśmiechnął się lubieżnie.

- Ależ jesteś, tylko nie zdajesz sobie z tego sprawy. Przymierz tę czerwoną - poradził, podając Karolinie jeden z wieszaków, a ta zmierzyła króciutką mini, ale w końcu wzruszyła ramionami i przywdziała element garderoby, który tak przypadł Maxowi do gustu, że o mierzeniu reszty sukienek mogła pomarzyć.

         Chwilę później zapłacił za ubranie w kasie i w pośpiechu wpakowali się do taksówki, by nie tracić ani chwili.

- Gdzie teraz jedziemy? Mieszkanie okupowane jest przez dziewczyny, a ty mieszkasz z mamą, więc… - zaczęła Karolina, a Max uśmiechnął się tajemniczo.

         Wysiedli przed kamienicą, gdzie zastali siedzącą na schodach Monikę z bagażem.

- Czy ty wracasz do Polski?! - spytała zszokowana Karolina, wysiadając z taksówki i dopadając do zamyślonej przyjaciółki.

- Co? Nie, skąd ten pomysł? - zdziwiła się Monika.

- Cóż, siedzisz na schodach, czekasz na taksówkę i masz ze sobą bagaż. To o czymś świadczy, prawda?

- O tym, że spakowałam ciuchy dla ciebie. Max mnie o to prosił, bo ma dla ciebie niespodziankę. A jeśli mnie pytasz, obstawiam, że zabiera cię do domku nad jeziorem na romantyczny weekend - wyjaśniła rudowłosa.

         Karolina kiwnęła głową w stronę Łysego, który właśnie jej pomachał. Zapłacił taksówkarzowi i ruszył kawałek dalej do swojego samochodu, który wcześniej tutaj zaparkował. Wszystko wydawało się jedną wielką konspiracją, ale niewątpliwie pochlebiało Karolinie. Kiedy jej chłopak oddalił się na tyle, że nie mógł już słyszeć ich rozmowy, pochyliła się w stronę przyjaciółki.

- A spakowałaś mój czerwony komplet z bielizną?

- Tak. Pejcz też - zażartowała Monika i razem wybuchły śmiechem.

- HEJ! - Głośny krzyk przerwał chwilę beztroski.

         Karolina odwróciła się w stronę, z której dobiegał i zdała sobie sprawę, że taksówkarz, który powinien odjechać, wysiadł z auta i pokazywał palcem w jej stronę.

- O co chodzi? Przecież mój chłopak panu zapłacił - oświadczyła zbita z tropu dziewczyna, a jej rudowłosa przyjaciółka wcisnęła jej spakowaną przez siebie torbę w rękę.

- Cholera… - powiedziała pod nosem.

- Co cholera? Przecież Max zapłacił.

- Nie o to chodzi - szepnęła Monika. - Znam tego gościa.

- Brukselkowa bluzka! Złodziejka! - zawołał taksówkarz z twarzą tak zarumienioną, jakby ktoś właśnie podsmażał go na patelni.

         Ominął swój samochód i ruszył w stronę dziewczyn, mimo iż dawno powinien odjechać. Karolina oglądała się z wściekłego mężczyzny na przyjaciółkę, ale ta już pchnęła drzwi od kamienicy i znalazła się w środku, wpadając akurat na Joela, który wychodził z Piorunem.

         Gitarzysta Lawson nie został zaszczycony nawet jednym spojrzeniem, kiedy rude włosy Moniki zafalowały pod wpływem sprintu i dziewczyna znikła na piętrze.

- Co się jej stało? - zagadnął Karolinę Joel, a ta spojrzała na niego zdziwiona.

         Dobrze wiedziała, że jej przyjaciółka i sąsiad nie rozmawiali od czasu jego powrotu. Chłopak zaszył się u siebie i najwyraźniej odpoczywał, widziały go dopiero pierwszy raz, mimo iż członkowie Lawson wrócili kilka dni wcześniej. Luiza bowiem cały czas przebywała u Ryana, były więc dobrze poinformowane.

         Karolina nie zdążyła udzielić chłopakowi odpowiedzi, bo taksówkarz niezgrabnie ominął maskę swojego samochodu, minął ją i wbiegł po schodach.

- Hola, hola, a pan gdzie? - spytał Joel, ręką blokując mu wejście na klatkę.

- Ta dziewczyna… - wysapał taksówkarz. - Złodziejka… Trzeba ją złapać…

- Kto? Monica? - Joel spojrzał zdziwiony na Karoliną, a ta machnęła ręką.

- Długa historia.

- Przykro mi, ale nie może pan wejść do kamienicy, chyba że pan w niej mieszka lub pan kogoś odwiedza - obwieścił chłopak, a taksówkarz nie przestraszony jego wątłą sylwetką (sam bowiem ważył dobre sto kilo) chciał go wyminąć, ale Piorun zawarczał tak przeraźliwie, że mężczyzna cofnął się przestraszony i omal nie runął po schodkach na ziemię.

- W takim razie zaczekam tutaj - obwieścił. - Jest mi winna sporo pieniędzy, a kiedyś będzie musiała wyjść.

         Karolina wywróciła oczami. Dobrze znała Monikę i była przekonana, że ta prędzej będzie codziennie przemykać po schodach przeciwpożarowych niż da się złapać temu mężczyźnie i spłaci dług.

- Pan zaczeka - westchnęła. - Wejdę na górę po pieniądze. Ile to dokładnie było?

- Z odsetkami dwa tysiące osiemset funtów.

- Pan chyba oszalał!

- Przecież to prawie dwa lata! - zaparł się mężczyzna. - Mogę się zgodzić na dwa tysiące. Albo idę na policję.

- Ja zaraz zadzwonię na policję, bo mnie okradają w biały dzień! - krzyknęła Karolina po polsku.

- Spokojnie, ja zapłacę - zaoferował się Joel.

- Co się dzieje? - zainteresował się Max, który podjechał swoim samochodem pod kamienicę i właśnie dołączył do towarzystwa.

         Joel trzymał Pioruna ciasno na swojej smyczy i podszedł do taksówkarza, który niemalże poszczuty psem, obwieszał właśnie, że osiemset funtów pokryje dług i jego straty moralne i że oczywiście można płacić kartą.

- To ten taksiarz, któremu Monika uciekła bez płacenia w dzień, w którym zjawiła się w Anglii.

- Ach, ten, co wymyślił jej ksywę, której używamy do dziś. Piąteczka, brachu! - Max uniósł rękę i chciał przybić mężczyźnie, ale ten był zajęty.

- Nie przybijaj mu! - naburmuszyła się Karolina. - Zażądał spłaty długu.

- A Brukselka uciekła, zgadłem? - zachichotał Max.

- Tak, zgadza się.

- No a co robi Joel?

- Płaci za nią dług.

- A po cholerę za nią płaci?

- A chcesz, żeby do końca życia była uciekinierką?

- Byłoby ciekawie. Ale ja się pytam, dlaczego akurat ON płaci?

- Mnie nie pytaj.

         Karolina nie chciała mu jednak mówić o tym, co wyznała jej przyjaciółka, a co mogło wyjaśniać altruistyczne zachowanie członka Lawson, który właśnie klepnął w maskę samochodu taksówkarza, co było sygnałem do jego odjazdu.

         Szatynka została więc przed kamienicą sama z dwoma członkami sławnych zespołów.

- To co, kotku? Lecisz za Brukselką czy jedziemy? Szczerze to szkoda mi każdej chwili, a właśnie dzwonił Tom i obwieścił, że ma z nią do pogadania i zaraz tu będzie, więc zostawiamy ją w dobrych rękach. - Max objął Karolinę ramieniem.

- Tom to dobre ręce? Od kiedy?

- Od kiedy chcę spędzić trochę czasu ze swoją dziewczyną.

- Ja pójdę sprawdzić, co z Monicą - zobowiązał się Joel. - Nie mieliśmy jeszcze okazji porozmawiać po moim powrocie.

- Widzisz? Wszystko ustalone. Jedziemy?

         Normalnie Karolina popędziłaby do przyjaciółki na górę, ale w zaistniałej sytuacji to z Joelem rudowłosa powinna porozmawiać.

- Dobrze, jedziemy - westchnęła i rzuciła pożegnalne spojrzenie w stronę Joela.

- Komu w drogę temu kopa! - zachichotał Max, cytując niegdyś wypowiedziane słowa Madzi. - Wiesz, gdzie cię zabieram?

- Mam pewne podejrzenia…

- Ale jednej rzeczy na pewno się nie spodziewasz. - Chłopak uśmiechnął się tajemniczo i odpalił silnik samochodu.

         Karolina wyjrzała jeszcze przez okno, ale mury kamienicy nie były w stanie jej zdradzić, jakiego rodzaju rozmowę przeprowadzi jej przyjaciółka z Joelem, dokąd to ich zaprowadzi i jak się wszystko potoczy.

- To wszystko jest teraz moje - oświadczył zwycięsko Max, kiedy znaleźli się w domku nad jeziorem, a na jego twarzy wykwitł uśmiech dumy.

- Masz na myśli mnie i tę chwilę, której jesteś panem?

- Nie. Mam na myśli tę posesję. Kupiłem domek nad jeziorem i nie mogłem się doczekać, żeby ci o tym powiedzieć. Będziemy mieli swoje miejsce, będziemy mogli tu przyjeżdżać, by odpocząć od moich zwariowanych przyjaciół i twoich jeszcze bardziej zwariowanych przyjaciółek. A kiedyś, może, będziemy tu przyjeżdżać na wakacje z gromadką dzieciaków.

- Panie George, bardzo z pana rodzinny typ jak na kogoś, kto nie wiedział, że zostanie ojcem - roześmiała się Karolina.

- Cóż, to był fałszywy alarm, a ja o niczym nie wiedziałem, jak sama zauważyłaś. W przeciwnym razie zrobiłbym to, co do mnie należy.

- Jestem o tym przekonana. - Karolina uśmiechnęła się, zarzuciła mu ręce na szyję i złożyła na jego ustach pocałunek. - Więc to wszystko jest teraz twoje… - zamyśliła się.

- Właściwie nasze - poprawił ją.

- Nasze… Jak to wspaniale brzmi.

         Obsypał ją pełnymi pożądania pocałunkami i zanim zdążyła się zorientować, leżeli w łóżku. Jego oddech z każdym pocałunkiem stawał się coraz płytszy. Jego wargi coraz gwałtowniej odciskały na niej palące ślady. Czuła pożądanie i rozpierającą miłość. Kiedy nadszedł najważniejszy moment, przywarła do niego mocniej, krzycząc z rozkoszy. Potem długo leżeli jeszcze wpatrzeni w siebie z zachwytem.

- To się nazywa doskonały sposób na ujście tęsknoty - westchnął Max, całując swoją dziewczynę w czoło.

- Tak, czasami z rozłąki może przyjść coś dobrego.

- Nie, coś dobrego wynikło dopiero, gdy wreszcie się spotkaliśmy. Miłość na odległość jest straszna.

- Dlatego ja się nigdzie nie wybieram - zapewniła go Karolina i ponownie przycisnęła swoje wargi do jego warg.

6 komentarzy:

  1. Mam sie uczyć na muzykę i robić jakąś badziewną krzyżówkę na WOS, no ale błagam was!!! NOWY ROZDZIAŁ NA WD!! TO JEST DUŻO BARDZIEJ WAŻNIEJSZE!! I w dodatku bardziej ciekawe. ;)
    Max i Karolina, taka słodka para. :3 Omomomom... Uwielbiam ich! Ogólnie uwielbiam całe Twoje opowiadanie. ;)
    Ta akcja w przebieralni. *_________________________*
    I ta końcówka. *_________________________*
    Normalnie dajcie wody, bo płonę!! x3 To był taki gorący rozdział. xD
    Fajnie, ze w końcu ten domek nad jeziorem jest ich. Nie spodziewałam się tego, no ale ile wspomnień jest z nim związanych!! Łochocho, aż głowa mała. ;D
    Niech ten Twój komputer weźmie jakiś antybiotyk i wraca do zdrowia!
    A co do tego, że chciałaś do świąt już być na bieżąco... Wiesz nikt nie będzie protestował jeśli będziesz częściej wstawiać rozdziały. :D
    I mogłaś nie pisać o castingu do filmu... TO OKROPNE!! TERAZ BĘDĘ TYLKO NA TO CZEKAĆ!! ;( ;( ;(


    Pozdrawiam, Lubię Knedle.

    OdpowiedzUsuń
  2. Już myślałam, że nie dam rady przeczytać rozdziału. Nie dość, że popsuł mi się dysk i laptop jest aktualnie w naprawie, to jeszcze przez tę beznadziejną pogodę nie mam jednej fazy prądu. No i jak to bywa z moim szczęściem akurat tej, na której jest Internet. Po prostu masakra. :/
    Rozdział super, jak zwykle :P
    Max i Karolina to na prawdę świetna para. Z resztą chyba każda para w opowiadaniu jest słodka po prostu.
    Jestem mega ciekawa co będzie między Moniką a Joelem. Nie mogę się doczekać ich rozmowy. :D
    Pozdrawiam, życzę weny i żeby skończyły Ci się problemy z komputerem. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś czuję, że niedługo będzie się szykowała rozmowa Moniki z Joelem, która rozstrzygnie co ich łączy xd
    Ale to tylko moje przypuszczenia, więc nie warto ich nawet brać pod uwagę;D
    No i Karolina i Max. W tej przymierzalni zrobiło się tak so hot;p
    Czekam na więcej :)

    Pozdrawiam<3
    Taeyeon

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział :P
    Max- rodzinny ?
    Czego to los nie przyniesie :P
    Monika ma przed sobą ważną rozmowę hmm ;3
    Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej!
    Na początku znów chciałabym Cię serdecznie przeprosić za brak komentarzy pod poprzednimi rozdziałami. Naprawdę, trzecia klasa to nie przelewki, a jeśli piszesz przez dwa tygodnie różne konkursy, a potem jeszcze jeździsz na zawody praktycznie dwa razy w tygodniu (uduszę tego, kto wymyślił, że w piłce ręcznej i unihokeju musi być bramkarz grr...), a i jeszcze nadrabiasz materiał, bo jesteś 100 lat za Murzynami, no i jako wisienkę na torcie masz próbne egzaminy, to masz naprawdę niewiele czasu na cokolwiek.
    Ale skupmy się na rozdziale z perspektywy Karoliny.
    Po prostu: był wspaniały jak wszystkie.
    Zdziwiłam się, kiedy Max napomknął o dzieciach. Do tej pory myślałam, że jest całkowicie na NIE w takich tematach. I dodatkowo jeszcze ten poryw namiętności w przebieralni... Ciekawe, bardzo ciekawe... Zastanawiam się, co on tam jeszcze kombinuje w tej swojej makówce... Kiedyś dawno dawno temu pisałaś, że będą dwa wieczory panieńskie i osiemnastka. Osiemnastka Madzi- to logiczne. Jeden wieczór panieński należy do Alicji- to też logiczne. Jest jeszcze zatem trzecia taka impreza... Czyżby nasz Maxio?
    Muszę jeszcze napisać, że po prostu rozwaliłaś mnie taksówkarzem. Padłam przy słowach "Brukselkowa bluzka!". Aż mi się czasy WantedDirection 1 przypomniały...
    OK, muszę kończyć,
    Madeleine
    PS. Powinnam teraz powtarzać polski, historię i wos. I wiesz, że napisałabym więcej, ale mam niesprzyjające okoliczności.
    PS2. Życzę weny i wytrwałości w tym, co robisz (tego, czego zabrakło u mnie)

    OdpowiedzUsuń
  6. Gorące sceny... Nooo, aż mi samej zrobiło się gorąco.
    Scena przed kamienicą wyciągnie swoje konsekwencje w mieszkaniu dziewcząt. Tam chyba, mam nadzieję, też będzie gorąco :)

    Czekam na następny jeszcze dzisiaj, mam nadzieję :)

    OdpowiedzUsuń

Blog List