Kochane, dziękuję!
Dziękuję za to, że czytacie. Za Wasze wsparcie, komentarze, pochwały i sugestie.
Na nadchodzące święta Bożego Narodzenia pragnę z całego serca życzyć Wam spełnienia marzeń i mocy wrażeń. Aby każdy dzień był pozytywną niespodzianką, abyście uśmiechem zarażały osoby wokół Was, aby smutek omijał Was szerokim łukiem, abyście rozwijały swoje pasje lub, jeśli ich jeszcze nie macie, byście je w sobie odkryły. Wszystkiego, czego zapragniecie!
Jaycee.
"Uważaj na życzenia... Mogą się urzeczywistnić."
Jodi Picoult ("Jak z
obrazka")
Dni przepełnione tęsknotą powinny
się ciągnąć w nieskończoność, tymczasem Madzia czuła, że uciekają od niej
sprintem. Świetnie bawiła się w towarzystwie Mai, Kathy, Alex i Irene oraz
chłopaków z MKTO i Ricky'ego. Co ciekawe, ten ostatni wcale nie okazał się
takim gburem, za jakiego go brały. Potrafił wszystkich rozbawić sypanymi z
rękawa kawałami i nawet Alex, która pałała do niego największą niechęcią od
czasu zatrucia z festynu, trochę się do niego przekonała. Po tygodniu cała ósemka
stanowiła zgraną paczkę, a kiedy zbliżał się ostatni koncert w Oksfordzie, żal
było im się żegnać.
- Uwierzycie, że to już nasz ostatni
wspólny występ? - spytała Maja, wgryzając się w hamburgera na dzień przed
osiemnastymi urodzinami Madzi i powrotem do Londynu.
- Nawet mrugnąć nie zdążyłam, a już
koniec - westchnęła Alex. - Czas leci szybko i jedna z nas już jutro wchodzi w
dorosłość…
Tony
wyciągnął z ust słomkę, z której pociągał napój i spojrzał na Madzię.
- Masz osiemnastkę?
- Skąd wiesz, że ja?!
- Tak, jutro jej urodziny -
westchnęła Kathy. - Trzeba urządzić jakąś imprezę. Może dziś po koncercie?
- Brzmi fajnie. Co ty na to, Meggs?
- zagadnęła Irene, a jej przyjaciółka się zamyśliła.
Lou
poinformowała ją, że czeka ją impreza życia w domu i że może zaprosić kogo ma
ochotę, ale ona nie była przekonana, że to dobry pomysł. Tony i Nath pod jednym
dachem? Co prawda w trasie jej nowy kolega zaniechał flirtów i był naprawdę
tylko i wyłącznie przyjacielski, ale czasami przyłapywała się na tym, że tęskni
za czasami, w których ją adorował, nawet w żartach.
- Kathy, nie wiedziałem, że z ciebie
taki zwierzak imprezowy! - Tony zmienił miejsce i usiadł koło dziewczyny, która
się roześmiała.
- Nie jestem zwierzakiem, ale
urodziny trzeba w końcu oblać!
Irene
pochyliła się nad Magdą i szepnęła jej do ucha.
- Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha.
Zazdrosna?
- Co? Nie!
Była
to reakcja wyparcia i Madzia dobrze o tym wiedziała. Poczuła ukłucie zazdrości,
że Tony więcej uwagi poświęca Kathy i przeraziło ją to do tego stopnia, że
przewróciła szklankę z sokiem i wylała ją na stół.
Marcus
zareagował błyskawicznie i zaczął ciecz wycierać.
- Co, starość nie radość? - spytał.
- Dlaczego?
- Wytrąciła cię z równowagi
wiadomość o zbliżającej się osiemnastce.
- Nie, po prostu jestem łamagą.
Nie
mogła przecież powiedzieć, że to odkrycie, że jest zazdrosna o Tony'ego wyprowadziło
ją z równowagi. I to zupełnie bez podstaw. Po pierwsze, była związana z Nathem,
który był cudownym chłopakiem. Po drugie Tony nie flirtował nawet z jej
koleżanką, a jedynie poświęcał jej więcej uwagi, dzięki czemu miała pewność
siebie, żeby dać z siebie wszystko na występach.
- Wiecie, co? Pójdę zadzwonić do
Natha - oświadczyła nagle.
- I co? Będziesz prowadzić monolog?
- prychnął Tony. - Przecież on nie może mówić.
- No to zrobimy sobie konferencję
wideo i odpowie mi na migi. - Madzia wzruszyła ramionami, mimo iż tak naprawdę
miała ochotę go udusić za tą uwagę.
Zacisnęła
zęby w dziwacznej imitacji uśmiechu i wyszła do pomieszczenia sypialnego
dziewczyn. Nie potrafiła nazwać swoich uczuć. Była przekonana, że podstawą
problemów z Nathem jest jego menedżer, który zepsuł ich związek nakazując
trzymać go w tajemnicy. Wtedy nie miała nic przeciwko temu, dopiero czas pokazał, że
miłość należy nosić jak odzież wierzchnią, a nie bieliznę.
- Pięknie, zaczynam myśleć głupimi
metaforami, jest źle - westchnęła nastolatka, ukrywając twarz w dłoniach.
- W porządku? - spytał Tony,
zaglądając za kotarę.
- Tak, a dlaczego miałoby nie być?
- Gdyby nie było chyba byś mi
powiedziała, co? Jesteśmy przyjaciółmi?
- Tony, nie mogę z tobą rozmawiać,
kiedy widzę tylko twoją głowę - oświadczyła Madzia, więc chłopak wszedł do
części sypialnej.
- Lepiej? - spytał, okręcając się w
całej okazałości.
- Lepiej.
- To jesteśmy tymi przyjaciółmi?
- Chyba tak.
- Bo wiesz, zachowywałem się czasami
jak palant, ale lubię się droczyć z ludźmi, których lubię.
- Nie zachowywałeś się jak palant -
zapewniła. - Może jak mini-dupek.
- Znowu nawiązujesz do mojej
mini-manii?
Roześmiali
się i atmosfera zelżała. Byli przyjaciółmi, więc czego się obawiała? To, że
polubiła go nieco za bardzo było spowodowane zwyczajną tęsknotą za posiadaniem
normalnego chłopaka. O ile Natha można było nazwać nienormalnym.
- Powinniście wszyscy przyjść na
moją imprezę urodzinową. Jutro urządza ją przyjaciółka mojej siostry.
- Byłoby fajnie. Będą twoi sławni
znajomi?
- Podejrzewam, że większość z nich
tak. Ale to chyba nie powinno cię odstraszyć.
- Masz rację. Pozbieram autografy i
sprzedam je na e-bayu.
Kotara
otworzyła się i do sypialnej części autokaru wtargnęła Maja.
- Wyobrażasz sobie, że ojciec
Ricky'ego chce, żebyśmy zmieniły nazwę?! - krzyknęła po polsku.
- Ale on nie ma nic do gadania -
stwierdziła Madzia.
- Jest naszym tymczasowym menedżerem
i jeśli nie znajdziemy kogoś lepszego, nie będzie za nas walczył w wytwórni.
Dba chyba tylko i wyłącznie o swojego synalka - prychnęła młodsza dziewczyna. -
Odciągnijcie Alex od Ricky'ego.
Madzia
spojrzała przerażona na Tony'ego, ale ten nic nie zrozumiał ze słów Mai, która
mówiła po polsku. Podążył jednak za nastolatką, która weszła do części z
jadalnią akurat w momencie, w którym Alex trzymała Ricky'ego za połacie
koszuli.
- I zamierzałeś to z ojczulkiem
trzymać w tajemnicy, czy co? - warknęła na niego.
- Alex, daj spokój. On tak tylko
palnął, nie mogą nas zmusić do zmiany nazwy - uspokajała koleżankę Irene.
- Ale to ja ją wymyśliłam, więc
jeśli ktoś ma coś do tej nazwy, to ma coś do mnie.
- Bez obrazy, ale to dość
niesprawiedliwa walka - wtrąciła Kathy. - Ricky nawet nie może ci oddać.
- Bo dziewczyn się nie bije? -
roześmiał się Tony. - To go nie powstrzyma.
Ricky
zaczął się bronić słowami, że nigdy nie uderzyłby Alex, ale słowa kolegi
poskutkowały, bo dziewczyna puściła go i się wycofała. Madzia postanowiła
skorzystać z zawieszenia broni, by zaprosić wszystkich na swoją imprezę.
- Zupełnie zapomniałam, że nie
zaprosiłam was na moją osiemnastkę. Jeszcze nie znam szczegółów, bo to ma być
niespodzianka, ale na pewno impreza odbędzie się jutro. Wtedy będziemy mogli
oblać koniec trasy i zakopać topór wojenny. Co wy na to? - zaproponowała.
Wszyscy
zgodnie przyznali, że to dobry pomysł i wrócili do normalnego tonu i jedzenia
obiadu. Dziewczyny były podekscytowane, że więcej czasu spędzą ze sławnymi
znajomymi przyjaciółki.
- Nie miałaś czasem zadzwonić do
swojego chłopaka? - zagadnął Tony Magdę.
- A po co? To przecież nie tak, że
mi odpowie - prychnęła dziewczyna w żartach i wszyscy roześmiali się gromkim
śmiechem.
Czuła
się głupio, że tak kpiła z choroby Natha, ale musiała problemy obrócić w żart,
inaczej mogła oszaleć.
Po
obiedzie zajęła myśli skupieniem do ostatniego koncertu, który miał wypaść jak
najlepiej. Co wieczór Wredne Zalotki śpiewały na wejście piosenkę "Wake Me
Up", którą sprzedały Aviciiemu, potem "I Will Survive" Glorii
Gaynor i "We Are Young" Fun, w czym towarzyszył im Ricky (bo
pierwszego dnia Kathy była zbyt zestresowana, by zaśpiewać swoją partię, więc
ojciec chłopaka wpadł na pomysł, by z piosenki zrobić duet, co się spodobało i
było kontynuowane co wieczór). Po Wrednych Zalotkach swoje dziesięć minut
zyskiwał Ricky, który zaczynał medleyem piosenek Bruno Marsa, później "Beneath
Your Beautiful" Emeli Sande (którą zagrał na fortepianie, którym wcześniej
władała Irene) i na zakończenie "As Long As You Love Me" Biebera. MKTO zamykało całość mini-koncertów swoim "Thank You", coverem
Adele "Someone Like You" i "Live While We're Young" One
Direction. W każdym
mieście byli przyjmowani ciepło, dziewczyny piszczały na widok chłopaków, a do
piosenek Wrednych Zalotek wszyscy wydawali się dobrze bawić. W każdym mieście
trasa koncertowa "Third dimension of fun" (czyli "Trzeci wymiar
zabawy") była dobrze przyjmowana, mimo iż koncerty młodzi grali tylko w
niewielkich klubach i barach dla małej publiczności.
- Od czegoś trzeba zacząć -
roześmiał się gardłowo ojciec Ricky'ego, kiedy po ostatnim koncercie dziewczyny
wkładały kurtki i zbierały się do autokaru. Tego lipcowego wieczora panował
bowiem ziąb. - Kto się cieszy, że już jutro wyśpicie się we własnych łóżkach?
- Jutro Maggie ma osiemnastkę, więc
się nie wyśpimy - słusznie zauważyła Irene.
- Ptaszki mi ćwierkały o tych
urodzinach, dlatego załatwiłem nam nocleg w hotelu czterogwiazdkowym tu w
Oksfordzie.
- Jak to? - spytał podekscytowany
Ricky.
Madzi
szczery wydał się fakt, że chłopak o niczym nie wiedział, choć zapewne on był
ptaszkiem, który zdradził ojcu, że będzie miała osiemnastkę. Nie można było go
winić. Powinna winić co najwyżej siebie za fakt, że go zaprosiła.
- W zamian za występ jutro wieczorem
dali nam trzy pokoje do dyspozycji.
- Odpada. Jutro wieczorem musimy być
w Londynie - westchnęła Madzia.
- Szkoda, bo coś mnie w plecach
łupie - dodała Irene.
- Spokojnie, spokojnie. Występ
będzie między osiemnastą a dziewiętnastą, mielibyście zastąpić tego… nowego
Biebera, jak mu tam…
- Austina Mahone? - podsunęła Kathy.
- Tak! - Pan Marks zaklaskał. - Tego
gostka. Zachorował albo walnął focha, nie wiem. Wiem tylko, że zwolniło się
miejsce, a menedżer hotelu był dziś na waszym występie i był zachwycony. Zaproponował
nam nocleg i możliwość korzystania z hotelowych atrakcji. Po koncercie od razu
wsiądziemy w autokar i najpóźniej o dwudziestej pierwszej będziemy w Londynie
na twojej imprezie.
- Co ty na to Maggie? - spytała
podekscytowana Alex. - Piszesz się na czterogwiazdkowy hotel?
- Cóż, gwiazdy nie powinny ciągle
spać w autokarze… - zaczęła dziewczyna, a Malcolm i Tony podbiegli do niej i
zaczęli podrzucać w powietrzu, a Ricky szybko do nich dołączył.
- Tylko nic sobie nie naderwijcie!
Jutro wielki dzień! - krzyczał ojciec chłopaka, ale został zignorowany.
- To będą zakręcone urodziny -
stwierdziła Madzia, kiedy w końcu jej stopy dotknęły ziemi.
Nawet
nie spodziewała się, jaką miała rację. Kolejnego dnia rano do luksusowego
apartamentu, który dzieliła z dziewczynami z zespołu wparowali podekscytowani
Tony i Malcolm z jakimś pakunkiem, a za nimi przyczłapał się Ricky z naręczem
balonów. Wszyscy zgodnie zaczęli śpiewać "Happy Birthday" (Maja na
przekór wybrała polskie "Sto lat"), mimo iż jubilatka była nadal w
piżamie.
- Wow, ale niespodzianka - odezwała
się zaspana, gdy chłopaki podłożyli jej pod nos tort. - Choć musicie popracować
nad harmoniami.
- Miało być po polsku, ale lenie nie
chcieli się uczyć - westchnęła Maja.
- W porządku, angielski może być. O,
na torcie jest po polsku!
Madzia
uśmiechnęła się, gdy zauważyła na kremie nabazgrany drżącą ręką napis "So
lat".
- Tylko "t" zgubiliście,
geniusze - stwierdziła Irene, zakładając okulary i przyglądając się wypiekowi.
- Słownika nie było? Maja wam mówiła, że ma być "sto lat".
- Spróbuj w nocy piec coś w obcej
kuchni - bronił się Malcolm.
- Kucharka dała się przekonać, żeby
nam ją udostępnić, ale cały czas gapiła mi się na ręce - wytłumaczył się Tony.
- Upiekliście mi tort? - spytała
wzruszona nastolatka.
- Nadarzyła się okazja, to
upiekliśmy. Ale nie chwal, póki nie spróbujesz.
Zapanowała
miła atmosfera. Nawet Ricky złożył Madzi życzenia i podał jej naręcze balonów,
na których nakreślili liczby "18". Dziewczyny zarzekały się, że
prezent od nich dostanie w Londynie, ale nastolatka już była przeszczęśliwa.
Nawet nie śniła o takiej niespodziance. Cóż, właściwie śniła, że Tony kosił
trawę w ogrodzie Ali, a kiedy przez okno spytała go, co robi, odpowiedział, że
on najlepiej wie, jak zająć się jej ogródkiem. Więcej nie pamiętała, bo
obudziła się zlana potem i gdyby nie fakt, że w pomieszczeniu oprócz chłopaka
było tyle osób, zapewne spłonęłaby rumieńcem.
Pokroili
tort i zjedli po kawałku, a potem chłopaki zostali przegonieni przez Alex,
która nie chciała, by dłużej oglądali dziewczyny bez makijażu i w piżamach, bo
oślepną.
- Bez przesady, ładne z was kobitki!
- krzyczał jeszcze w ich stronę Tony, kiedy dziewczyna dosłownie wypchnęła ich
za drzwi.
- Marks! - krzyknęła jeszcze. -
Jeśli zatruję się tym tortem, ty za to bekniesz!
Drzwi
trzasnęły, a Wredne Zalotki wybuchły śmiechem.
Dzień
spędzili miło w swoim towarzystwie. Ze śniadania zrezygnowali, najedzeni
pysznym tortem, po którym nikt się nie zatruł. Udali się na basen, gdzie
zabawili aż do obiadu, korzystając z systemu zjeżdżalni wodnych i z wanien z
hydromasażem. Po obfitym lunchu poszli na bilard i zabawili tam do czasu aż
odnalazł ich ojciec Ricky'ego, który obwieścił, że pora udać się na próbę.
Wszystko
było dopięte na ostatni guzik i występ się udał. Zostali miło przyjęci jako
zastępstwo sławnego piosenkarza i każdy z nich otrzymał kosz podarunkowy z
ręcznikami z logo hotelu i zestawem mydełek.
- Miło będzie wycierać się czymś z
napisem "Czysty Raj" - zachichotał Tony. - Co nie, Meggs?
Dziewczyna
była nieobecna, bo właśnie sprawdziła telefon i zauważyła kolejną wiadomość od
Luizy. Stali przy recepcji i czekali na ojca Ricky'ego, który znikł jak kamfora
po ich występie i nie pojawiał się, mimo iż była już godzina dwudziesta.
- Co się stało? - zatroskała się
Kathy. - Już się niepokoją, że cię nie ma? Przecież napisałaś, że się spóźnisz.
- Tak, napisałam, żeby zaczęli beze
mnie - westchnęła Madzia. - Ale Luiza napisała mi, że zaprosiła panią Bennett,
naszą nauczycielkę.
- I przyszła? - zaciekawiła się
Irene.
- Lepiej. Przyszła i przyniosła dwie
blachy murzynka. I chyba wszyscy wiemy, co to znaczy.
- Ja nie wiem. - Tony wzruszył
ramionami.
- Nasza opiekunka chóru została
zwolniona z pracy, bo znaleziono u niej marihuanę - wyjaśniła zdawkowo Maja. -
A potwierdzone jest, że jara, więc i w cukierniczkę mogła się bawić z
nietypowymi ingrediencjami.
- Nie tylko mogła, ale to zrobiła.
Zaraz po występie napisałam Lou, żeby nie jedli tego ciasta, a ona długo mi nie
odpisywała aż do teraz. A to dość niepokojące…
- Przeczytaj - poleciła Alex.
Nastolatka
westchnęła i w myślach przetłumaczyła wiadomość na angielski.
- "Pierdolisz?! Zajebisty
piernik, czy tam murzynek, jeden pies. Wszyscy się nawpieprzali i chodzimy po
ścianach. PS. Nie ma u ciebie Nialla? Gdzieś nam zaginął między grecką zorbą a
striptizem Audrey. PS. 2. Piorun zasikał część prezentów dla ciebie. Mógł to
też być Harry, śledztwo trwa. Pa pa pa" - przeczytała jednym tchem Madzia.
- I w tym mnóstwo błędów i literówek. Są naćpani jak nic.
Towarzystwo
parsknęło śmiechem.
- Hej, to nie jest zabawne! -
zaparła się Madzia. - Ojciec Ricky'ego zaginął, a grupa celebrytów i
nieobliczalnych Polek mogła Bóg wie co zrobić i gdzie iść.
- Nie martw się, zaraz znajdziemy
mojego tatę i pojedziemy na twoją imprezę - zapewnił Ricky. - Sprawdzę w barze,
a wy poszukajcie w toaletach.
- A dlaczego my w toaletach?! -
oburzyła się Alex.
- To ja w toaletach, a wy w barze.
- Nie będziesz nam mówił, gdzie mamy
szukać twojego ojca!
Kłótnię
uciął sam menedżer, który pojawił się w holu w stanie wskazującym na spożycie
dużej ilości alkoholu.
- Otwarty bar - oświadczył, donośnie
bekając. - Polecam. A teraz… do boju!
Musieli
go podtrzymać w drodze do autokaru, do którego wpakowali się jednak dopiero pół
godziny później, bo nie mogli znaleźć szofera. On na szczęście nie był w barze,
ale grał w bilard. Tony i Malcolm ledwo namówili go do zaprzestania korzystania
z darmowych atrakcji hotelu i w pół do dziesiątej Madzia ruszyła na swoją
imprezę.
- Spokojnie, nie stresuj się -
uspokajała przyjaciółkę Irene. - Przebierzemy się w autokarze, jak tylko
wjedziemy do Londynu, a zaraz zadzwonisz do siostry i zapytasz, czy jest ktoś
trzeźwy.
- Kolejny problem. Nikt nie odbiera,
nawet Nath i nie wiem, czy to dlatego, że wszyscy są naćpani murzynkami pani
Bennett, czy chcą mi zrobić niespodziankę.
- Miejmy nadzieję, że to drugie -
westchnął Tony.
- Wiadomość! - podekscytowała się
nagle nastolatka, ale okazało się, że jest to tylko przypadkowo wciśnięty przez
Danny'ego jej numer, bo wiadomość zawierała literki N i F. - Cholera, na kogo
ja liczę - westchnęła. - Ale zadzwonię do niego, skoro miał telefon w dłoni, może
odruchowo odbierze.
Po
chwili w słuchawce rozległ się sygnał, a kilka sekund później nastolatka
musiała odsunąć słuchawkę od ucha, gdyż zabrzmiał w niej donośny głos członka
McFly.
- HEEEEEEEEEEEJAAAAAAAAAAAAA!!!
- Danny, na miłość boską! Co tam się
dzieje?!
- A kto mówi?
- Maggie.
- Dwie pizze pepperoni, proszę.
- Co ty gadasz?
- Jedną z podwójnym serem…
- Danny, to ja!
- Żartuję, wiem! - roześmiał się
Danny w słuchawkę i przez chwilę Maggie miała nadzieję, że nie jest naćpany,
tylko świrnięty jak zawsze, ale rozwiał jej wątpliwości. - Dwie pepperoni z
normalnym serem.
- Wy mnie do grobu wpędzicie.
Wszyscy są napruci? - wypytywała dalej dziewczyna.
- Nie, nikt nie jest. Ale jesteśmy
trochę zajęci, bo Silvio wynalazł nową literę alfabetu i trzeba ją nazwać.
- Kto?
Szumy
i głośna muzyka zagłuszały niedorzeczne słowa Danny'ego.
- Dwie pepperoni, Maggie. Migiem, bo
murzynek się kończy.
- Jeszcze go macie?
- Audrey i Alice pieką nowe. Pozdrów
pingwiny.
- Jakie pingwiny?
- Dziewczyny - poprawił się Danny. -
Naraska!
- Hej, Danny! Jones! Halo?! - krzyki
Madzi w słuchawkę nie pomagały.
Wszystko
wskazywało na to, że mimo iż nie dotarła na rozpoczęcie imprezy, jej urodziny
zapowiadały się jako najbardziej szalona impreza podczas niemal dwuletniego
pobytu w Anglii. A była dopiero dwudziesta druga…
Hahahahahahah wszyscy tam są naćpani :P
OdpowiedzUsuńTo będą niezapomniane urodziny :D
Czekam na wiecej szczegolow :*
Weny i do nn ^^
Ponieważ nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, to zrobię top tutaj:
OdpowiedzUsuńNathan chce sie oświadczyć?!?!?! Co za czary!!! Mi ten pomysł się podoba... Nath i Madzia, Alicja i ten jej narzeczony, Siva i Ner... :3 ŚLUBY!! ŚLUBY WSZĘDZIE!! ♥
A co do tego rozdziału, to normalnie masakra... Fajnie, że trasa się udała. :) I że się wszyscy kumplują. A te urodziny... To będzie dobre!! Wszyscy na haju... xD
Także życzę Ci Wesołych Świąt, dużo miłości, dalszych chęci do pisania oraz wszystkiego co sobie jeszcze wymarzysz.
Pozdrawiam.
Haha, nie moge! Pod koniec smialam sie caly czas i nie moglam przestac. Juz nie moge sie doczekac co bedzie dalej ;)
OdpowiedzUsuńDo nastepnego! A! Wesolych swiat dla ciebie rowniez i spelnienia marzen :)
Danny na końcu mnie rozwalił xd
OdpowiedzUsuńNaćpali się?! O_o OMG! Policja! Nigdy więcej nie zjem murzynka!
Magdaleno czy ty masz wątpliwości??? No chyba cię coś boli moja droga....ty i Nath, Nath i ty to jak...eee...Święta i Mikołaj! Nierozłączne! Ale porówanie szczeliłam xd a tak btw to Wesołych Świąt! ^^ I szczęśliwego Nowego Roku kochana! :*
Zaczepisty rozdział :) Uśmiałam się :) Czekam tylko na ciąg dalszy, bo już się nie mogę doczekać dalszej części imprezy :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzenia, Tobie życzę tego samego i żebyś nie przestawała pisać, a nawet żebyś osiągała o wiele więcej :)
Dopiero w święta znalazłam chwilę na nadrobienie rozdziałów. Jak zawsze są świetne i wyjątkowe. Czekam na kolejne :-). Mam nadzieję że w 2014 roku znajdę więcej czasu. Mimo że święta juz praktycznie minęły życzę wsystkiego co najlepsze, dużo radości, no i oczywiście weny. Szczęśliwego Nowego Roku :-)
OdpowiedzUsuńhahaha genialne urodziny :D
OdpowiedzUsuńHej :) Jestem nowa na bloggerze, dlatego dopiero teraz wstawiam komentarz...
OdpowiedzUsuńAle-ale! Czytałam już od lipca i twojego pierwszego bloga pochłonęłam w 3 dni!
Także dziękuję Ci, że piszesz to opowiadanie, bo robisz to świetnie i zawsze jak mam doła to idę, włączam i po przeczytaniu kilku linijek tekstu łapię głupawkę. :P
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział.
Hit Girl :)
O matko... Tego się chyba nikt nie spodziewał. Naćpani celebryci + kilka naćpanych, szalonych polek = mieszanka wybuchowa xD
OdpowiedzUsuńSzalona impreza, nie ma co. :D Trochę mnie przeraża myśl, co Maggie może zobaczyć gdy będzie na miejscu.
Świetny rozdział, uśmiałam się czytając go. :))