niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 49 - "Monika"

Dziękuję Wam dziewczyny za komentarze! Nie spodziewałam się takiego odzewu. 
Jeśli nie macie nic przeciwko, póki jest wolne od szkoły będę dodawać rozdziały częściej. Dziś przedstawiona zostanie sylwetka nowej postaci i dowiecie się trochę o tym, co działo się w osiemnastkę Madzi, zanim ta wróciła z trasy.





        "Stara miłość nie rdzewieje"
         Horacy ("Leksykon złotych myśli")


         To nie był ból głowy. To było rozsadzające czaszkę ciśnienie, które przypominało uderzenia młota pneumatycznego, skierowane prosto w jej głowę. Monika uniosła ciężkie powieki i zamrugała nimi kilka razy, by zorientować się, gdzie się znajduje. Okno, które miała przed sobą zwiastowało, że spała w swoim łóżku w kamienicy. Gdyby miała siłę, odetchnęłaby z ulgą. Nie pamiętała bowiem niczego, co robiła poprzedniej nocy.
         Zamierzała się upić tego wieczoru, bo nie była pewna, czy na trzeźwo zniesie dziwaczną atmosferę, która wynikałaby z obecności Jaya i Joela pod jednym dachem. Kiedy była nauczycielka jej siostry pojawiła się z murzynkiem, od razu na ochotnika zajęła się dystrybucją ciasta, choć doskonale wiedziała, że nie jest ono zwyczajne. Sama też zjadła kilka kawałków, przez co odleciała na kilka godzin.
         Wyciągnęła przed siebie ręce. Całe umorusane były kolorowym proszkiem, podobnie jak pościel. Będą miały z dziewczynami pełne ręce roboty, kiedy wszystkie wytrzeźwieją. Nareesha była bowiem jedyną osobą, która nie tknęła ciasta, bo obawiała się, że "pójdzie jej w uda". I jeszcze Niall, ale z nim Monika nie rozmawiała.
- Trzeba było przejść na dietę - westchnęła i poczuła, że coś rusza się na posłaniu obok niej.
         Nie spała sama. Czy to możliwe, że naćpała się murzynkiem z wkładką i… Wolała o tym nie myśleć. Powoli próbowała się podnieść i zauważyć, kogo ma przy boku, ale osobnik owy objął ją swoją ręką i nie mogła się ruszyć.
- Nie ma tatuaży… - powiedziała cicho, zerkając na rękę, która leżała niewątpliwie blisko jej cycków.
         Uspokojona, że na pewno ma przy sobie kogoś mniej problematycznego niż Joel i Jay, zasnęła dalej. Nie miała pojęcia, jak długo spała, ale kiedy obudziła się po raz kolejny, ból głowy znacznie zelżał, a w łóżku zrobiło się nagle dużo miejsca. Wyciągnęła się wygodnie i przetarła zaspane oczy dłońmi. Szybko zreflektowała, że nie powinna tego robić, bo całe miała je umorusane kolorowym proszkiem. Na chwilę straciła widoczność i wtedy w drzwiach sypialni ujrzała męską nagą sylwetkę.
         Cóż, prawie nagą, co uświadomiła sobie, kiedy osobnik ten zawołał coś w stronę drugiego pokoju.
- Śpiąca Królewna się obudziła!
- Nie drzyj się tak, bo mi głowa eksploduje! - odkrzyknął głos Karoliny, a zamazany mężczyzna uśmiechnął się i zaczął suszyć sobie ciemne włosy ręcznikiem.
         Podczas gdy Monika próbowała wytężyć wzrok najbardziej jak się dało, nieznajomy beztrosko przespacerował się przez jej sypialnię i przysiadł na brzegu jej łóżka, nie zważając na fakt, że jest owinięty tylko ręcznikiem. Jakby tego było mało, przejechał kciukiem po jej policzku i zebrał nieco kolorowego proszku, któremu się przyjrzał.
- Będzie sporo sprzątania - oświadczył po polsku.
         Głos wydał jej się znajomy, a kiedy zaczęła szybciej mrugać, spojrzenie stało się czystsze i wtedy wszystko zrozumiała.
         Zamiast wypowiedzieć jego imię, krzyknęła i odsunęła się jak najdalej mogła.
- Jezu, co się znowu stało? - spytała Karolina, która zareagowała natychmiastowo i przybiegła do sypialni. Wyglądała jak sto nieszczęść, ale przynajmniej była czysta. - Po co ją straszysz? Przecież to dla niej szok.
- Chciałem się tylko przywitać - zaparł się półnagi chłopak, a Monika ukryła twarz w dłoniach.
         Nigdy nie sądziła, że ojczysty język będzie ją aż tak prześladował. Tego tylko brakowało, aby w Anglii nawiedziła ją przeszłość. A myślała, że bardziej skomplikowanie już być nie może.
- Co to za goguś? - spytał półprzytomny Jay z łóżka obok i Monika dopiero teraz zauważyła, że na posłaniu Luizy spał z Joelem, który również próbował właśnie dojść do siebie.
- Adam - rzuciła od niechcenia Karolina.
- I nie jestem gogusiem - odezwał się po raz pierwszy po angielsku brunet. - Tylko chłopakiem Moniki.
- Byłym - poprawiła szybko dziewczyna.
         Jay wstał z łóżka, mimo iż słabo trzymał się na nogach i stanął oko w oko z Adamem, żeby mu się lepiej przyjrzeć.
- A ty to… - zaczął brunet, wyczuwając postawę bojową chłopaka.
         Loczek śmiesznie wyglądał cały umorusany kolorowym proszkiem, potargany i zaspany. Nie odpowiedział, więc Monika wstała z łóżka i stanęła między tymi dwoma.
- Jay. Też były - wyjaśniła.
- A ten to obecny? - Adam wskazał na leżącego na łóżku Luizy Joela, który próbował zorientować się w sytuacji.
- Nie.
- Ja jestem Joel - odpowiedział gitarzysta Lawson.
         Loczek podrapał się po głowie i spojrzał na Joela, który tak samo jak on nie miał pojęcia, co się stało i w jaki sposób skończyli razem w łóżku. I dlaczego byli umorusani proszkiem w różnych kolorach?
         Zapanowała dziwaczna atmosfera. Na progu stała Karolina, która chciała mieć na wszystko oko, mimo iż sama wyglądała na padniętą po ostrej imprezie. Monika stała między półnagim Adamem a umorusanym równie jak ona Jayem, a Joel trzymał się z tyłu i próbował zrozumieć sytuację.
- Ktoś mi wyjaśni, co się wczoraj działo? - spytał Joel, podnosząc się z łóżka. - I skąd ten bałagan?
- Chętnie bym ci wyjaśniła, o co chodzi, ale nie wiem więcej od ciebie - westchnęła Karolina. - Mogę tylko zaproponować śniadanie.
         Szatynka wyszła z sypialni i udała się do kuchni, z której dobiegały trzaski naczyń, najwyraźniej był więc tam Max lub Luiza.
- Co twój były robi w Anglii? - spytał zdziwiony Jay Moniki.
- Lepsze pytanie brzmi, dlaczego łazi goły po moim mieszkaniu - westchnęła. - I dlaczego się koło mnie położył?
- Dlaczego mówicie o mnie, jakbym nie znał angielskiego? - zapytał rozbawiony Adam.
- A dlaczego ty łazisz półnagi? Zakryłbyś się, nie masz wstydu!
         Adam wyszczerzył zęby w uśmiechu, a wściekła i zmęczona dziewczyna wyrwała mu ręcznik, którym suszył włosy i położyła mu go na ramionach tak, że zakryła nagi tors.
         Nie mogła nie zauważyć, jak się zmienił i to na lepsze, ale nadal miała w pamięci, w jaki sposób się rozstali i nie mogła patrzeć na jego, skądinąd dość przystojną, buźkę, bo dostawała szału.
- Co za bufon - parsknął Jay.
         Monika westchnęła i wyminęła chłopaków, by zatrzasnąć się w łazience.
- Kto strzela? - spytał z kanapy Danny. - I gdzie jest moja pizza?
- Nie wiem, czyja to pizza, ale zjemy ją na śniadanie - westchnęła Karolina. - Jest tego mnóstwo, nie może się zmarnować.
- Ja nie lubię zimnej pizzy - wzdrygnął się członek McFly.
- Trudno, nie będę każdego kawałka osobno w mikrofalówce odgrzewać.
         Piętnaście minut później, Monika wykąpana i ubrana pojawiła się w salonie, by dokonać oględzin zniszczeń. Kanapa była umorusana kolorowym proszkiem, ale Danny, mimo iż dopiero wstał, nie był tak brudny jak ona i chłopcy po przebudzeniu. Poza walającymi się wszędzie pudełkami z pizzą, pokój wyglądał względnie znośnie. W sypialni natomiast przydać się miała zmiana pościeli, doszczętnie ubrudzonej różnymi kolorami tęczy.
- Gdzie jest Payne? - spytała Monika, łapiąc się za kawałek pizzy, który Karolina postawiła przed Maxem i Dannym. - On na pewno był trzeźwy, musi opowiedzieć, co się działo.
- Alkoholu nie pił, ale odleciał tak jak my - westchnęła Karolina.
- A skąd o tym wiesz?
- Twój telefon około dziesiątej dość uparcie dzwonił, więc pozwoliłam sobie odebrać, żeby się wszyscy nie obudzili. Nie wiedziałam, czy faza już im przeszła i nie chciałam, żeby rozpierzchli się po kamienicy.
- A kto dzwonił?
- Twoja siostra. Powiedziała tylko, że Nareesha i Niall nie jedli murzynka. Ona zajęła się Sivą, a on pomagał szukać tych, którzy bawili się w chowanego.
- Znaleźli się? Jezu, jestem okropną siostrą… Dlaczego pozwoliłam jeść to ciasto gościom w urodziny Madzi? - Monika odłożyła pizzę i ukryła twarz w dłoniach.
         Na oparciu kanapy tuż obok niej przysiadł Adam.
- Ja też byłem trzeźwy - obwieścił beztrosko i przejął po byłej dziewczynie pizzę, w którą się wgryzł.
         Tym razem był w pełni ubrany, ale Monika nie czuła się przez to ani trochę lepiej. Całe szczęście, że drzwi się otworzyły i stanął w nich Joel z zaspanymi Luizą i Ryanem.
- Dzień dobry - przywitał się blondyn. - Ale była biba, co? Nic nie pamiętam z poprzedniego wieczoru.
- Szkoda, że nie pamiętasz jak razem z Luizą zrobiliście pobojowisko w mojej kuchni - prychnął Joel, który wyszedł na chwilę do siebie, kiedy Monika brała prysznic.
- Na pewno nie wyglądała gorzej niż nasza łazienka. - Machnęła ręką Karolina. - Nie wiem, kto tak wczoraj naświnił tym kolorowym proszkiem, ale jak wstałam, to mimo bólu głowy godzinę ją szorowałam.
- No to sorki, bo właśnie Loczuś ją znowu umorusał - zachichotał Max, wskazując głową na Jaya, który zajął łazienkę po Monice, a teraz wyszedł, ubrany w same bokserki, które miał względnie czyste.
- On żartuje. - Jay machnął ręką.
- Ma szczęście! Kiedy dowiem się, kto zostawił taki bałagan…
- Właściwie to ty i… on. - Adam wskazał palcem na Łysego. - Wybacz zaimek, ale nie nadążam za zmianami trendów w muzyce rozrywkowej i nie znam waszych imion.
- To jest Max, mój chłopak - wyjaśniła zdawkowo Karolina. - A skoro znasz te szczegóły, to może się podzielisz opowieścią z wczorajszego dnia?
- Zaczynając od tego, co robisz w Anglii - dodała Monika.
         Adam, który właśnie wziął do ust pizzę, zrobił zdziwioną minę i wycofał kawałek z powrotem na talerz. Towarzystwo patrzyło na niego wyczekująco. Joel, Luiza i Ryan usiedli na stołkach przy blacie kuchennym, Danny, Max i Monika siedzieli na kanapie, a Jay usiadł na krześle.
- No… co tutaj robisz? - ponaglił Loczek, widząc, że nowy i niezbyt mile widziany znajomy zwleka z opowieścią.
- Przyjechałem w odwiedziny do Moni - wyjaśnił chłopak, obejmując rudowłosą ramieniem, ale ta uskoczyła w mgnieniu oka i wpadła na Danny'ego.
- Zlituj się, do najlżejszych nie należysz - westchnął członek McFly, a ona posłała mu mrożące krew w żyłach spojrzenie i przeniosła się na drugie krzesło. Koło McGuinessa, ale w tej chwili nie mogła wybrzydzać. Adam odchrząknął niezrażony i kontynuował.
- Przyleciałem z twoją mamą, bo twój tata nie mógł, a ona miała za dużo bagaży jak na jedną osobę, więc zająłem jego miejsce, żeby mogła przywieźć wszystkie rzeczy. Chyba nakupowała twojej siostrze sporo prezentów, albo targała słoiki…
- CO?! - krzyknęła Monika. - Moja mama tu jest?
- A myślałaś, że przegapi osiemnastkę Madzi? - roześmiał się Adam. - Nic z tego.
- I my mamy w to uwierzyć, że tak po prostu wsiadłeś w samolot bez bagażu, by spontanicznie pomóc matce swojej byłej? - prychnęła Karolina.
- Też się za tobą stęskniłem, Karolciu. - Adam odpowiedział wymijająco i nie były w stanie poznać jego prawdziwych intencji.
- Nie mów tak do mnie.
- Mogłabyś być trochę milsza zważywszy na fakt, że to ja się wami wczoraj zająłem.
- No to opowiadaj dalej, ile wiesz! - uniósł się Jay.
- W porządku, nie szarżuj, kowboju. Nie zabijajcie posłańca i takie tam… - Chłopak zamyślił się i zaczął opowieść od początku. - Samolot miał opóźnienie, więc ja i pani Ewa wylądowaliśmy dość późno. Zajechaliśmy pod dom Alicji, bo byliśmy przekonani, że zastaniemy tam jubilatkę. Nikogo jednak w domu nie było, a telefon do właścicielki mieszkania dał nam informację, gdzie mamy się udać. Kiedy zajechaliśmy, zastaliśmy tylko kilka osób. Jeden chłopak spał na stole przytulony do murzynka, więc zorientowaliśmy się, co się stało. W mieszkaniu nie zastaliśmy Moniki, ale okno było otwarte. Właściciel kamienicy, który tak nawiasem mówiąc załamywał ręce, że zrobiliście po remoncie taki burdel, powiedział, że widział Monikę, która uciekała schodami przeciwpożarowymi. Akurat wynosił śmieci, kiedy go zawołałem z góry. Pokazał nam, w którą stronę pobiegłaś i znaleźliśmy cię przy salonie ezoterycznym. - Adam wzruszył ramionami, jakby była to najbardziej normalna opowieść pod słońcem. - Waliłaś w szyby i wzywałaś wróżkę, cała byłaś w kolorowym proszku, a ludzie zaczynali wychodzić z domów. Potem na mój widok zemdlałaś, więc zaniosłem cię do kamienicy. A, po drodze spotkaliśmy Siksę.
- Kto to jest Siksa? - wtrąciła zaintrygowana Luiza.
- Moja siostra - wyjaśniła Monika, a do Adama zwróciła się z pytaniem. - A co było dalej?
- Połączyliśmy siły z nią i tym chłopaczkiem z grzywką, Tonym, czy jak mu tam. Ja zaniosłem cię na górę i położyłem cię spać na kanapie. W łazience byli Karolina i Max, którzy próbowali zmyć "magiczny pył", a w sypialni spali ci dwaj. - Chłopak wskazał na Joela i Jaya. - Potem musiałem przenieść cię do sypialni, bo twoja siostra przyprowadziła kolejną osobę.
- Czyli mnie. - Danny wyszczerzył zęby i wgryzł się w pizzę.
- Tak. No a Karolcię i jej chłopaka nietrudno było położyć w trzecim łóżku.
- Na razie wszystko rozumiem, ale dlaczego obudziłam się obok ciebie? - spytała poirytowana Monika.
- A więc przebudziłaś się wcześniej, ale zdecydowałaś się nie opuszczać moich ramion? Urocze. Ale ja po prostu nie chciałem spać na ziemi. Miałem zamiar się zdrzemnąć i iść na dół pomóc pilnować reszty, ale zasnąłem twardo i obudził mnie telefon, który odebrała Karolina. Oto koniec historii.
- Nadal nie wiemy, skąd ten kolorowy proszek - wtrącił milczący dotąd Joel.
- Niestety nie mogę odpowiedzieć na to pytanie.
- A więc nigdy nie dowiemy się, co takiego robiliśmy? - spytał zawiedziony Danny. - W sumie, może to i lepiej?
- Dowiemy się wszystkiego od Ree i Nialla - westchnęła Monika. - Zadzwonię najpierw do siostry i zapytam, jak sobie radzą.
         Monika wyszła do sypialni po swój telefon.
- Ja zadzwonię do Andy'ego i Adama. Trochę się o nich martwię - oświadczył Joel, ale kiedy zaczął przeszukiwać kieszenie, stwierdził, że gdzieś zgubił komórkę.
         Karolinie przypomniało się wtedy, co jeszcze mówiła jej siostra przyjaciółki przez telefon.
- Acha, Madzia przez telefon mówiła mi, że nasze telefony są w misce po ponczu na dole. Ten Moniki przyniosła tutaj, bo go rozpoznała, ale z resztą nie chciała się bawić w zgadywankę.
- Trzeba będzie się przejść i ocenić zniszczenia - westchnął Joel. - Nick nas pewnie zabije.
- Nas? Co najwyżej ciebie i dziewczyny! - roześmiał się Ryan, a milcząca Luiza uderzyła go między żebra.
- Możemy już zjeść? - spytała. - Telefonami zajmiemy się później.
         Wszyscy uznali, że to dobry pomysł i posilili się pizzą, której w nadmiarze nabył poprzedniej nocy Danny. Przez telefon Monice udało się ustalić, że siostra z pomocą mamy, swojego chłopaka i teściowej oraz przyjaciół znalazła wszystkie zguby i zajęła się ich noclegiem. Beverly wzięła do siebie Toma i Kelsey znalezionych na placu zabaw, a wcześniej odwieźli do domu Andy'ego i Adama, Madzię i jej matkę i Alicję oraz Wredne Zalotki, które skończyły swoją wartę, kiedy po kolei wszyscy się znajdowali, a Nick zajął się pilnowaniem wyjścia z kamienicy. Okazało się, że nauczycielka dziewczyn gdzieś zniknęła. Większość postulowała, by odwieźć ją za kratki, ale Madzia bała się, że narobi to kłopotów jej przyjaciołom, więc zostawili ją śpiącą na starym miejscu lamy. I tak kobieta się zmyła, bo nikt jej nie pilnował. Niall zajął się kumplami z One Direction, a Nareesha dodającym nową literę do alfabetu Sivą, który ksywkę Silvio zyskał, kiedy Tom pochwalił się wszem i wobec, jaka będzie fabuła jego filmu. Nikt jednak nic nie pamiętał, poza kilkoma wyjątkami.
- A więc podsumowując… - zaczęła dochodząca do siebie po zjedzeniu pizzy Luiza i wysłuchaniu opowieści przyjaciółki. - Piliśmy w oczekiwaniu na Madzię, zjawiła się ta walnięta nauczycielka z magicznym ciastem, które zjedliśmy i zaczęliśmy świrować. Tom próbował robić chilli con carne z marihuaną, w wyniku czego zdewastował kuchnię Nicka. Siva wymyślił nową literę i pojechał ją zarejestrować w "Urzędzie Liter", Nareesha za nim. Tom wpadł na pomysł gry w chowanego. Danny poszedł po pizzę, Louis i Liam do seks shopu, gdzieś po drodze zgarnęli lamę z zoo, swoją drogą trzeba ich zapytać, jak im się to udało. Andy i Adam przytargali dmuchany zamek do mieszkania Audrey, a… co ona robiła?
- Piekła dodatkowego murzynka, jak myślę.
- No tak, jednym tyle osób by się nie naćpało do nieprzytomności. Cholera, szalona noc. - Karolina złapała się za głowę.
- Nie wierzę, że to powiem, ale będę musiała porozmawiać z Niallem. Założę się, że wie, o co chodziło z tą farbą w proszku - westchnęła Monika.
         Do drzwi rozległo się pukanie i Lou, która była najbliżej, otworzyła. Do mieszkania wszedł Nick.
- Przepraszam, że przerywam dochodzenie do siebie - odezwał się. - Ale w siłowni został karambol, nikt tego wczoraj nie sprzątnął… Znalazłem te telefony i pomyślałem, że to wasze. - Mężczyzna podał Joelowi miskę po ponczu wypełnioną sprzętem elektronicznym. Posłał mu coś na kształt morderczego spojrzenia. - Twój pies jest u mnie w kanciapie. A, i Kathryn dzwoniła, podobno wysyłałeś jej wczoraj jakieś niejasne wiadomości, a potem nie odbierałeś, gdy dzwoniła.
         Monika nadstawiła ucha, słysząc te słowa, ale Nick najwyraźniej nie zamierzał prać brudów byłego chłopaka swojej krewniaczki, bo spojrzał na całe towarzystwo.
- Byłbym wdzięczny, gdybyście posprzątali na dole, zanim wrócicie do domów. Są tam jeszcze prezenty jubilatki, te, których Piorun nie obsikał.
- Oczywiście, że sprzątniemy! - zobowiązał się Joel, jakby czuł się winny za kłopoty, które spowodował ze swoim pupilem. - A co z Audrey?
- Właśnie się obudziła, ale długo zejdzie, zanim dojdzie do siebie.
         Przez towarzystwo przetoczyło się westchnienie, głównie dziewczyn, które zajmowały razem mieszkanie. Rozumiały, że mężczyzna, niegdyś uzależniony od alkoholu, teraz próbujący poukładać sobie życie, wolał unikać komplikacji, a one mu ich dostarczyły. Najbardziej zawiedziona wydawała się Luiza. W końcu Nick uratował ją, gdy nie miała się gdzie podziać.
         Pożegnali mężczyznę zapewnieniami, że posprzątają na dole i zajęli się wybieraniem swoich telefonów, z których mogli ułożyć brakujące elementy układanki. Półtorej godziny później, kiedy mieli pewność, że ich przyjaciołom nic się nie stało, poszli wspólnymi siłami posprzątać. Uprzątnęli prezenty, resztki jedzenia i niespodziankę zostawioną po lamię. Kolorowy proszek jednak nie puszczał i okazało się, że potrzebne będzie malowanie.
- Możecie już iść - westchnęła Monika. - Więcej nie da się na dziś zrobić. Po remoncie zostało trochę farby, ale jest jej za mało, aby pokryć te tęczowe ściany.
         Pokiwali głowami ze zrozumieniem, pożegnali się i rozjechali do swoich domów.
- Pojadę do sklepu po farbę - obwieścił nagle Adam.
- Nie musisz tego robić.
- Muszę. Nie znacie się na tym.
- Bo jesteśmy dziewczynami? - prychnęła Monika, a chłopak spojrzał na nią zdziwiony.
- Nie, bo Karolcia powiedziała "może powiem Nickowi, żeby kupił farbę, bo my kompletnie się na tym nie znamy".
         Dziewczyna zarumieniła się i spuściła głowę. Szatynka natomiast przybrała pozę bojową.
- Nie mów do mnie Karolcia!
- Jasne, Karolcia. Wrócę niebawem.
         Chłopak wyszedł, zostawiając trzy współlokatorki same. Udały się więc do mieszkania, bo w siłowni i tak niewiele mogły zrobić. Monika zaczynała wariować.
- Co on sobie wyobraża? - powtarzała, krzątając się po kuchni. - Że może tak spontanicznie przyjeżdżać w odwiedziny po trzech latach i przewracać mi poukładane życie do góry nogami? Przecież nawet nie zabrał ze sobą żadnych ciuchów!
- Poukładane? - prychnęła Luiza, ale została zignorowana.
         Wyładowanie negatywnej energii szło Monice znacznie łatwiej, kiedy siekała warzywa na sałatkę, ale Karolina za bardzo się niepokoiła, że jej przyjaciółka może sobie poucinać palce, więc zabrała jej nóż.
- Daj, kochana. Jesteś zbyt rozedrgana.
- Wcale nie!
- Jesteś. I to nic dziwnego. Nie spodziewałam się, że jeszcze kiedyś go zobaczymy, a jednak…
- A opowie mi któraś tę historię? - zagadnęła Luiza, zabierając z tacki kawałek ogórka i pakując go do ust.
- Nie ma czego opowiadać. To mój były. - Monika wzruszyła ramionami.
- Ta złość świadczy raczej o tym, że jest o czym opowiadać.
- No dobra, więc ja powiem, będę bardziej obiektywna - westchnęła Karolina. - Kiedy Monika miała dziesięć lat poznała Adama. Nie lubiła go, bo był nieco starszy, natrętny i cwany. Należał jednak do tej samej paczki, co ona, więc musiała go tolerować. I tak poznawała go coraz lepiej. Był pierwszym chłopakiem, który ją pocałował i pierwszym, który…
- To zachowaj dla siebie! - przerwała przyjaciółce Monika.
- Przecież i tak Lou się domyśli! Ale mniejsza z tym. W każdym razie, spiknęli się jakoś kiedy ona miała siedemnaście lat i byli razem przez trzy lata. Kiedy ona była na pierwszym roku studiów, on się przeprowadził do innego miasta, o czym w ogóle jej nie wspomniał. Złamał jej tym serce.
- Nic dziwnego, że go nie znosisz, ale musisz przyznać, że niezłe z niego ciacho.
- Od tej pracy w kawiarni zaczynasz wszystkich facetów określać mianem wyrobów cukierniczych - zachichotała Karolina.
- Tylko tych przystojnych.
- Adam nie zawsze był taki. Kiedyś miał na głowie pofarbowanego na blond irokeza, problemy z cerą i nosił się jak jakiś skate.
- Bo był skatem. - Monika wywróciła oczami.
- Zapomniałam. Zresztą, kim on nie był. Chłopak nie potrafił odnaleźć siebie.
- Wystarczyło, że ze mną zerwał i już odnalazł. Wygląda na to, że trzyma się dobrze.
- Właściwie to nigdy ze sobą nie zerwaliście. Jakby nie patrzeć, to był związek na odległość.
- Miłość też ma datę ważności. - Monika śladem Luizy wzięła do ust kawałek ogórka i podparła głowę ręką.
- A więc go kochałaś?
- Byłam młoda i głupia - odpowiedziała Monika wymijająco. - Złamał mi serce i długo nie mogłam nikomu innemu zaufać. A wtedy pojawił się Jay i resztę już znasz.
- No, ciekawie. Ex zjawia się w dniu urodzin twojej siostry w obcym kraju w towarzystwie twojej matki, całkowicie odmieniony, rzec można, odpicowany, bez żadnego ciucha na zmianę. Wygląda, jakby chciał cię odzyskać - zasugerowała Luiza.
- Wygląda, jakby coś kombinował. Nigdy go nie lubiłam. Byłaś dla niego za dobra, zawsze zasługiwałaś na coś więcej. Choć i tak lepszy on niż McGuiness. - Karolina wyraziła swoje zdanie.
- I dostała więcej. - Luiza pokiwała głową z uznaniem. - Wrócił jak bumerang i przyznam, że brałabym.
- "Brałabyś"? - spytała zdziwiona Monika. - Ty się lepiej zajmij Ryanem, a spławienie tego ciołka zostaw nam. Zresztą, jak długo może zabawić w obcym kraju bez ciuchów na zmianę?
         Luiza w odpowiedzi głową wskazała chłopaka, obłożonego zakupami, który właśnie wszedł do mieszkania.
- Problem ubrań rozwiązany - oświadczyła.
- Kupiłem farbę - obwieścił Adam. - I wiecie, jakie tu są tanie ubrania? Zobacz, Monia, co dla ciebie mam! Taką bluzeczkę… Zobacz, jaki głęboki dekolt.
- Jak dla prostytutki - prychnęła rudowłosa.
- No to może któraś z was dziewczyny się skusi? Byłem w tylu sklepach, że nie pamiętam, gdzie ją kupiłem i gdzie mam paragon, więc oddanie nie wchodzi w grę. - Adam wydawał się niezrażony.
- Ja ją wezmę! - podekscytowała się Lou. - W moim stylu.
- Świetnie.
- Świetnie będzie, jak się wyniesiesz. Jak długo zamierzasz okupować naszą kanapę? - spytała podenerwowana Monika.
- Jeszcze kilka dni. Wrócę z twoją mamą, spokojnie.
- To super.
         Adam przeszedł przez pokój i podszedł do dziewczyn. Położył Luizie na kolanach bluzkę, którą sobie zaklepała i podparł ręką brodę, świdrując Monikę wzrokiem.
- A może do tego czasu chciałabyś się wybrać ze mną na randkę? No wiesz, kino, pizza, może jakiś spacer?
         Było to dla Moniki tak normalne, że aż niespodziewane. Zapomniała już jak to jest być zwyczajną dziewczyną, ale mimo iż propozycja zejścia na ziemię kusiła, towarzystwo, które musiałaby przy tym znosić, skutecznie ją odstraszało.
- Nie.
- Dlaczego? Spotykasz się z kimś?
- Właśnie, Monia. Spotykasz się z kimś? - spytała Luiza, a Karolina westchnęła.
         Nietrudno było zauważyć, że blondynka swój głos w kategorii "kto powinien dostać rękę Brukselki" oddała na Adama. Karolina znała byłego chłopaka przyjaciółki i zapewne popierała opozycję, nie jego. Ale niczego nie można było być pewnym.
- Moje sprawy prywatne nie powinni cię interesować.
         Sama nie wiedziała, na czym stoi. Z Jayem skończyła, a z Joelem nie zdążyła się jeszcze rozmówić, a teraz zjawiał się duch jej przeszłości, który najwyraźniej miał wobec niej jakieś zamiary.
- Czyli nie. - Adam mrugnął w stronę Luizy oczkiem.
- Zakładaj sobie, co chcesz. Nie muszę z tobą rozmawiać. Moja naiwna matka zabrała cię tutaj ze sobą, więc nie będę robić scen i pozwolę ci zostać te kilka dni, ale to wszystko. Czułości tutaj nie zaznasz - oświadczyła twardo Monika.
- Auć. To bolało. - Adam udał, że łapie się za złamane serce, szybko jednak wrócił mu nastrój. - To może powiecie, co tu można robić w wolnym czasie? Widziałem, że urządzacie niezłe imprezy, może jakaś się kroi niebawem?
- Wieczorem idziemy na karaoke - palnęła Luiza.
         Monika omal nie udusiłaby swojej koleżanki.
- Super!
- Dla nas tak, nie dla ciebie. Ty zostajesz. Przypilnujesz mieszkania.
- Nie można go po prostu zamknąć?
- To niebezpieczna okolica.
- Więc muszę iść z wami. Dla bezpieczeństwa. No i opowiesz mi wreszcie, o co chodzi z tym całym The Wanted.
- Widzę, że moja mama była dość wylewna w samolocie.
- Co nieco opowiedziała i muszę przyznać, że jestem zaintrygowany. - Chłopak zamrugał oczami, ale nie był w stanie obłaskawić byłej dziewczyny.
- Przestań tak trzepotać rzęsami jak jakaś lalunia. Oczy szczeniaczka tu nie pomogą. I w ogóle od kiedy nie nosisz okularów?
- Miałem laserową korektę wzroku, już ich nie potrzebuję.
- Rzeczywiście trochę się zmieniłeś. - Karolina pokiwała głową z uznaniem. - Na lepsze, oczywiście.
- Dzięki. Zadziwiające, co może zdziałać wizyta u dermatologa. - Adam roześmiał się szczerze, a Monika wywróciła oczami.
- Po co tak naprawdę przyjechałeś? - spytała bez ogródek.
- Przecież wiesz. Natknąłem się na twoją mamę, miała za duży bagaż, więc poleciałem z nią, żeby mogła zabrać wszystkie rzeczy.
         Chłopak wzruszył ramionami, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- Nie widziałeś jej trzy lata i nagle taki akt dobrodziejstwa?
- Cóż, zmieniłem się - westchnął Adam i zacytował. - Chyba na lepsze.
- Ja też się zmieniłam. Nie jestem już taka naiwna jak kiedyś - obwieściła Monika i wyszła do sypialni, trzaskając drzwiami.  
- Jeśli złamiesz jej serce drugi raz, będziesz miał ze mną do czynienia - syknęła Karolina i pobiegła za przyjaciółką.
- A ja cię lubię - stwierdziła Luiza. - I dzięki za bluzkę.
         Zamachała w powietrzu elementem garderoby i wzięła się za robienie obiadu, w którym Adam zaoferował się jej pomóc.
- Ona z nim gotuje! - westchnęła Monika, która z uchem przy drzwiach, przysłuchiwała się całej rozmowie.
- No to chyba dobrze, że nie jest darmozjadem i pomaga? - podpowiedziała Karolina.
- Dobrze byłoby, gdyby nie wsiadł z moją mamą do samolotu.
- A co, boisz się, że stara miłość nie rdzewieje?
- Nie! - zaparła się Monika. - Ona uległa korozji w tak daleko posuniętym stadium, że rozsypała się w proch.
- Ale Adam wydaje się teraz innym człowiekiem. Lepszym. Myślisz, że mogłabyś dać mu szansę?
         Monika otworzyła drzwi i zobaczyła, jak jej były chłopak roześmiany żongluje ziemniakami. Nie odpowiedziała przyjaciółce.
- Trzeba wynieść dmuchany zamek z mieszkania Audrey, zeskrobać ze ścian w siłowni resztki pyłu i odmalować całość - powiedziała sucho.
         Słowa Karoliny zaległy w powietrzu. Monika nie odpowiedziała, bo sama nie wiedziała, co myśleć. Pewne było, że pojawienie się jej byłego chłopaka wywróciło jej świat do góry nogami.

sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 48 - "Osiemnastka"

Szalona osiemnastka Madzi przed nami. Powracają chłopaki z One Direction, Danny Jones i szalone pomysły celebrytów "pod wpływem". Kolejne rozdziały będą nieco dłuższe niż te dotychczas. Trochę się też pozmienia. Jeszcze dziś dodam też opis nowych postaci, a po Nowym Roku wstawię link do ostatniej czołówki "Wanted Direction", która podsumuje te ponad 148 rozdziałów.

Hit Girl - witam nową czytelniczkę! Będzie mi niezmiernie miło, jeśli zostaniesz dłużej :) 




"Najgorszy z aspektów rewolucji narkotykowej to bezmyślne stosowanie narkotyków przez całkowicie niedojrzałych osobników".
            Robert Anton Wilson ("Kosmiczny spust czyli Tajemnica Iluminatów")


         Kiedy członkowie trasy koncertowej "Trzeci wymiar zabawy", zawitali w końcu do kamienicy, odpowiednio odpicowani, przeżyli ogromny szok. Była równo północ, a w siłowni wszystko pokryte było kolorowym proszkiem w różnych odcieniach. Gdzieś w głębi na szwedzkim stole spał Zayn w samych bokserkach, przytulony do resztek murzynka. Stos prezentów na stoliku w kącie ktoś przezornie przykrył folią, w wyniku czego nie był on ubrudzony proszkiem, ale Luiza wspominała, że pies Joela zasikał część prezentów, a to nie świadczy o niczym dobrym.
- Gdzie są wszyscy? - zdziwił się Tony, podnosząc z ziemi dyskotekową kulę, którą okręcił sobie na palcu.
- I co to tu robi? - spytała zszokowana Irene, wskazując na najciemniejszy róg sali, w którym jakieś wielkie zwierzę pożywiało się resztą tortu.
- To… chyba będzie lama - stwierdziła Maja i buchnęła śmiechem.
- To nie jest zabawne! - uniosła się Madzia. - Naćpali się i teraz zniknęli. Bóg wie, gdzie.
- Obudźmy Zayna i go zapytajmy - podsunęła Kathy.
- Dobry pomysł!
         Tak jak się ożywili na słowa dziewczyny, tak szybko stwierdzili, że dobudzenie śpiącego jest niemożliwe. Spod stołu dobiegły ich jednak jakieś chichoty. Spojrzeli po sobie i z niepewnością unieśli rąbek obrusa. Ich oczom ukazał się Liam w kanarkowej sukience i kilku spinkach we włosach, który ściskał dmuchaną lalkę z seks shopu.
- Liam…? - spytała zszokowana Madzia, a Alex doskoczyła do chłopaka w oka mgnieniu, ale widząc go w babskich ciuszkach, skrzywiła się znacznie. - Dlaczego masz na sobie sukienkę?
- Ja i Louis przebraliśmy się za dziewczyny - oświadczył przytomne chłopak i wyszedł spod stołu, nie wypuszczając z rąk dmuchanej lalki.
- A gdzie on jest?
- No jak to gdzie… tutaj! - Liam zdziwiony wskazał na swoją dmuchaną towarzyszkę, a Tony uderzył się otwartą dłonią w czoło.
- Też jest naćpany.
- Co? Nie, nie, nie. Ja nie piłem.
- Ale jadłeś murzynka?
- Ze dwa kawałki…
- A jak inni? - Madzia przejęła śledztwo po Tonym, który nie miał pomysłu na dalsze pytania.
- Bawimy się w berka. Nie, nie, w to drugie. W chowanego.
- A kto szuka?
- Zayn.
- Przykro mi to mówić, ale Zayn odpłynął na stole - westchnęła Alex i wskazała głową kumpla z zespołu Liama, który smacznie chrapał.
         Madzia podeszła do przyjaciela, który wydawał się w miarę trzeźwy. Złapała jego twarz w dłonie i spojrzała mu w oczy. Zignorowała dziwaczny wygląd źrenic, chciała tylko, żeby się skupił.
- Wiesz, gdzie jest reszta?
- To tak jakby kłóci się z zasadami gry w chowanego…
- Maggie, on nam nie pomoże ich szukać - zauważyła nieśmiało Kathy, kładąc przyjaciółce rękę na ramieniu.
- Czy jest ktoś, kto nie jadł murzynka? - spytał Tony i pobiegł w stronę Malcolma, który zamierzał głaskać lamę. - Zostaw to zwierzę!
- Czy ktoś nie jadł murzynka, czy ktoś nie jadł murzynka… Louis, czy ktoś nie jadł murzynka? - Liam postanowił poradzić się dmuchanej towarzyszki, którą brał za przebranego w damskie ciuszki kumpla. - Nie odzywa się do mnie, bo schowałem się w tą samą kryjówkę, co on. Podobno pod latarnią najciemniej i pomyślałem, że Zayn…
- Liam! - krzyknęła Alex. - To nie jest Louis, tylko dmuchana lalka z seks shopu. Nie widzisz?!
- Chyba nie powinno się uświadamiać naćpanego - wtrąciła Kathy.
- Nie, nie powinno się budzić lunatyka - poprawiła ją Irene.
         Liam wyglądał, jakby doznał olśnienia.
- Rzeczywiście… Nic dziwnego, że od ostatnich dwóch godzin nie zamieniła ze mną słowa.
- Pod stołem siedzisz dwie godziny? - zdziwił się Ricky, który przerwał próby obudzenia Zayna i dołączył do towarzystwa.
- Około.
- Czyli towarzystwo się rozpierzchło.
- Powtarzam: taki jest sens zabawy w chowanego.
         Madzia złapała się za głowę. Tony przywiązywał lamę do stolika na hantle, którego nie wyniesiono, a Irene podeszła do Zayna, by spróbować go obudzić nieco delikatniej niż robił to Ricky.
- Patrzcie, co znalazłam! - zawołała w końcu, unosząc w górę misę po ponczu, w której znajdowało się kilkanaście telefonów komórkowych. - Dlatego nie odbierali. Dlaczego wrzuciliście tutaj telefony?
- Zasady gry. Żeby nikt ci nie zdradził niespodzianki. - Liam zrobił duże oczy. Wyglądał, jakby dopiero co sobie przypomniał, że jego przyjaciółka, do której długo wzdychał ma urodziny. - Sto lat, Maggie! Niech ci się spełnią wszystkie marzenia.
         Wtulił twarz w biust nastolatki, która stanowczo go od siebie odsunęła, ale jedna ze spinek, którą miał we włosach zaplątała jej się w guzik koszuli i ta została podarta.
         Tony zasłonił Malcolmowi oczy, kiedy ten próbował zerknąć na koronkowy biustonosz, a Maja ściągnęła bluzę i podała ją przyjaciółce.
- Dzięki - westchnęła Madzia i wróciła do przesłuchiwania Liama. - Nie mieliście czasem ograniczenia terytorium zabawy?
- Czego?
- No wiesz… zasady, że nie można wychodzić z kamienicy.
- Mieliśmy.
- Całe szczęście. A więc wszyscy są tutaj?
- Nie. Danny uznał, że to będzie głupie.
- Danny jest głupi - prychnęła Madzia.
         Zapanowało małe zamieszanie, bo Zayn się obudził i chciał zjeść resztę murzynka, ale Irene zareagowała szybko. Wyrwała mu ciasto i podała je Ricky'emu, który wybiegł wyrzucić je na zewnątrz.
- Musimy się rozdzielić - stwierdziła Kathy. - To jedyne wyjście z sytuacji.
- Kathy ma rację. Kręcąc się tutaj nic nie zdziałamy - dodał Tony. - Przede wszystkim trzeba coś zrobić z tą lamą. Zadzwonimy na policję, oni powiadomią odpowiednie służby, które się nią zajmą.
- Oszalałeś?! - krzyknęła Madzia. - Żadnej policji. Stamtąd już tylko krok, by prasa się o wszystkim dowiedziała. Nie dadzą im żyć. - Ręką wskazała na Liama i Zayna, który zrobił duże oczy.
- Ale ja chcę żyć! - oznajmił stanowczo.
- I będziesz, jeśli będziesz posłuszny. Kto na ochotnika zajmie się tymi dwoma?
- Ja! - Ręka Alex wystrzeliła w górę.
- Sama nie dasz rady… - zamyślił się Tony, a widząc, że wraca Ricky, klasnął w dłonie nad swoim pomysłem. - Ricky z tobą zostanie na wypadek, gdyby trzeba było użyć siły.
         Dziewczyna nie była zachwycona, ale nie protestowała. Sam fakt, że miała zajmować się pilnowaniem Liama i Zayna był wyróżnieniem.
- Ja zajmę się lamą - zaoferował się Malcolm, co zdziwiło wszystkich, więc wyjaśnił. - Jest późno, ludzie z okolicy śpią. Wezmę ją za tą dziwaczną smycz i odejdę jak najdalej się da stąd. A potem narobię rabanu, udam, że ją znalazłem błąkającą się po ulicach, kiedy wracałem z imprezy osiemnastkowej koleżanki do domu.
- Świetny pomysł! - podchwyciła Irene. - Ja mogę przeszukać kamienicę. Może ktoś zdecydował się schować tutaj.
- Musisz być ostrożna, żeby nie obudzić sąsiadów - polecił Tony. - Maya i Kathy ci pomogą.
- Możecie zajrzeć pod 44b, to mieszkanie mojej siostry - podpowiedziała Madzia, a Kathy wyciągnęła z kieszeni flamaster i zaczęła zapisywać szczegóły na ręce. - Obok jest mieszkanie Joela, sprawdźcie i u niego. Nie wiem, czy chłopaki z Lawson byli zaproszeni, ale nawet jeśli nie, pomogą szukać.
- Byli tutaj - wtrącił Liam. - Andy i Andy pojechali po dmuchany pałac przed zabawą w chowanego.
         Madzia zignorowała fakt, że Liam dwa razy wymienił to samo imię.
- A czy jedli murzynka?
- Andy i Andy po kawałku. Ale Andy był głodny, więc zjadł sporo.
- A Andy? - prychnął Tony.
         Liam wzruszył ramionami.
- Pięknie - westchnęła Madzia. - Teraz wiem wszystko.
- To dobrze, bo ja nie wiem nic - obwieścił zasapany Niall, który właśnie pojawił się w pomieszczeniu.
- Niall! - Madzia rzuciła się kumplowi na szyję. - Ty jesteś trzeźwy!
- Nie jadłem murzynka, jeśli o to chodzi. Wypiłem trochę, zanim przyszła ta baba. - Chłopak wskazał ręką panią Bennett, która cała umazana od czekolady stała tuż za nim. - To wszystko jej sprawka. Biegłem za nią przez pół miasta.
- Opowiesz, co tu się stało?
- To bardzo długa historia, nie możemy tracić czasu.
         Przyznali chłopakowi rację i postanowili się rozdzielić. Niall miał dołączyć do dziewczyn i pomóc przeszukiwać kamienicę, a Madzia z Tonym udać w miejsca, w których mogliby się schować upaleni celebryci.
- Sprawdzimy w Internecie, czy nie ma gdzieś kompromitujących zdjęć - podsunął pomysł Tony, kiedy kierowali się ulicą w stronę przeciwną do Malcolma z lamą.
- Jezu, takich szalonych urodzin się nie spodziewałam, a przeżyłam już wiele - westchnęła nastolatka.
- Spokojnie, wszystkich znajdziemy. W sieci nic nie ma, więc cokolwiek i gdziekolwiek robią, nie dali się złapać.
- Albo rzeczywiście są na posterunku policji.
         W milczeniu pokiwali głowami i ruszyli przed siebie. Ulice były opustoszałe, gdyż było to zwykłe osiedle mieszkalne. Początkowo zastanawiali się, gdzie mogą się udać, ale nic sensownego nie przychodziło im do głowy.
         Nagle naprzeciw siebie dostrzegli rozwiane rude włosy.
- To moja siostra! Biegnie do nas! - zawołała uradowana Madzia, ale kiedy biegnąca kobieca sylwetka zbliżyła się na tyle, że mogli zweryfikować jej tożsamość w świetle nocnych lamp, uśmiech znikł z twarzy nastolatki.
         Miała przed sobą matkę w płaszczu tu i ówdzie uwalanym kolorowym proszkiem  i zmęczoną. Była zszokowana, bo nie spodziewała się takiej wizyty.
- Córeczko! Całe szczęście, że jesteś! - wysapała kobieta.
         Matka nie miała czasu dojść do głosu, bo Tony uznał, że to doskonały moment, by jej się przedstawić.
- Dobry wieczór, Tony Oller, kolega pani córki. Właśnie wróciliśmy z trasy koncertowej.
- Dobry wieczór, dobry wieczór - odpowiedziała mu po angielsku kobieta i były to chyba jedyne słowa, które znała w tym języku, bo dalej mówiła już po polsku i to tylko do córki, którą zaczęła ściskać. - Wszystkiego najlepszego! Kto by pomyślał, że takie zamieszanie stanie się w twoje urodziny?
- Właściwie to ja - przyznała smętnie nastolatka. - Tu nie da się nudzić.
- I dlatego musicie wrócić do Polski. Obie! Wyobrażasz sobie, że twoja siostra najadła się naszprycowanego marihuaną murzynka?
- Wiem, mamo. To dość skomplikowane, a ona nie wiedziała, że jest z dodatkiem narkotyku.
- Wiedziała! - zaparła się kobieta. - Sama powtarzała, że mogła nie jeść ciasta.
- Widziałaś się z nią?
- Tak, znaleźliśmy ją przy salonie ezoterycznym niedaleko stąd. Pukała w szyby i pobudziła całą okolicę.
- Znaleźliście? - Madzia zmarszczyła brwi, słysząc liczbę mnogą.
         Z ciemności wyłonił się ciemnowłosy chłopak, który na rękach trzymał ubrudzoną kolorowym proszkiem dziewczynę z długimi włosami, którą Madzia z trudnością zidentyfikowała jako swoją siostrę.
- Cześć, Siksa! - przywitał się chłopak, poprawiając sobie jej siostrę na rękach, kiedy ta smacznie spała, wtulona w połacie jego kurtki. - Najlepszego! Wyładniałaś przez te lata.
- Kto to jest? - wtrącił subtelnie Tony, ale został zupełnie zignorowany przez polskich rozmówców.
- Dlaczego mówisz do mnie, jakbyśmy się znali? - zdziwiła się dziewczyna, ale po chwili zrobiła duże oczy, kiedy przypomniała sobie, kto ją nazywał w taki sposób. - To ty…?
- Tak, to Adam - westchnęła poirytowana długim bezczynnym postojem mama. - A to Tony, kolega Madzi.
         Tony wyprężył pierś dumny, że ktoś go w końcu zauważył.
- Nie zapytam, co on tu robi, bo to pewnie długa historia, a mamy ważniejsze sprawy na głowie - westchnęła Madzia i odgarnęła siostrze włosy z twarzy, żeby sprawdzić, czy ta oddycha.
         Tajemniczy Adam jakby czytał jej w myślach, wyjaśnił.
- Żyje. Zemdlała tylko na mój widok. Zawsze byłem w stanie zwalić ją z nóg.
- Szczególnie kiedy wyjechałeś bez pożegnania do Gdańska - prychnęła nastolatka. - Mam nadzieję, że masz dobry prezent, skoro już wpraszasz się na moją osiemnastkę.
         Chłopak się roześmiał, a ruch jego przepony przebudził śpiącą dziewczynę, która uniosła w górę rękę i przejechała mu nią po twarzy, zostawiając kolorową smugę. Następnie jak gdyby nigdy nic, ponownie opadła bez ruchu.
- Dobra… - westchnął Tony. - Znaleźliśmy więc Nialla, Zayna, Liama i Monicę. Jesteśmy na dobrej drodze do odzyskania wszystkich.
- Mamo, czy wiesz, co z resztą?
- Wiem tylko, że samolot miał opóźnienie. Kiedy przylecieliśmy, udaliśmy się do Alicji, ale jej nie zastaliśmy. Przez telefon Ala obwieściła, że przyjaciele urządzili ci imprezę w kamienicy, więc wsiedliśmy w taksówkę i przyjechaliśmy przed dwudziestą trzecią. Prawie nikogo nie było
         Telefon Madzi przerwał przesłuchanie. Dziewczyna odebrała i dłuższą chwilę nasłuchiwała informacji Mai, by w końcu rozłączyć się i przekazać je reszcie.
- Dobra wiadomość! Joela nie było w mieszkaniu, ale znalazły tam Luizę i Ryana. Zrobili z kuchni pobojowisko, próbując upiec murzynka, ale nie mieli głównego składnika, więc zgodzili się iść spać. Tę dwójkę mamy więc z głowy.
         Nie mogli odetchnąć z ulgą, bo nadal było tyle niewiadomych. Kac Vegas, czy też ich własny kac Londyn sprzed niedawna mogły się schować.
- Malcolm wysłał mi wiadomość, że zajął się lamą. Podrzucił ją komuś w ogródku, bo nie chciał być przesłuchiwany przez policję. Wraca do kamienicy, by pomóc dziewczynom - wtrącił Tony.
- Nie wierzę, że to powiem, ale to dobrze, że tak to załatwił. Przydadzą nam się ręce do szukania. Teraz trzeba wrócić i położyć Śpiącą Królewnę do łóżka.
- Śpiącą Królewnę? - spytała w półśnie Monika, uniosła głowę i uderzyła czubkiem głowy w brodę Adama, który pisnął cicho.
- Śpij dalej, Królewno - westchnął Adam. - Przynajmniej nikomu krzywdy nie zrobisz.
- Ale jestem głodna. Danny wrócił z pizzą?
         Dziewczyna ponownie przysnęła, ale dała wskazówkę, gdzie można znaleźć Jonesa. Jak się okazało, kiedy dotarli do kamienicy, cały czas biegał do pizzerii na rogu, znosząc po jednej pizzy i układając je w wieżyczkę tuż przy wejściu. Malcolm zatrzymał go, kiedy akurat wrócił z akcji "lama".
- Coraz więcej ludzi znajdujemy. Jakieś pojęcie, gdzie mogą być Harry i Louis? - spytała Madzia Liama, który powoli dochodził do siebie.
- Harry nie przyszedł - oświadczył. - A Louis… Ostatni raz widziałem go w seks shopie.
- A co wy tam robiliście? - zszokowała się Alex.
- Poszliśmy, bo stwierdził, że nie założy sukienki Lou i to, że mają tak samo na imię do niczego nie zobowiązuje. Chciał czegoś seksowniejszego.
- Stąd ta lalka?
- Ona była chyba po to, by mnie zmylić. Nie wiem, jak mogłem ją wziąć za niego. Jest o wiele sympatyczniejsza - zażartował Liam i towarzystwo się roześmiało, mimo iż mieli sporo osób do znalezienia.
         Telefon Madzi się odezwał i spojrzała na wyświetlacz. Była to wiadomość od jej chłopaka.
- Kto to? - zaciekawiła się jej mama.
- Nath pyta, jak się udała niespodzianka. Został w domu, kiedy mu napisałam, że się spóźnimy z trasy. Nie przyszedł, żeby głosu nie nadwyrężać! - Nastolatka wbiła numer swojego chłopaka i poprosiła go, żeby obudził mamę lub siostrę, które miały przekazywać jego odpowiedzi.
         Wyjaśniła całą sytuację i Beverly z synem zobowiązali się, że przyjadą pomóc szukać zaginionych.
- Rany, Zayn jest kiepski w szukaniu - westchnął Louis, jak gdyby nigdy nic wchodząc do siłowni. - Gdzie moja lama?
- A więc to ty sprowadziłeś lamę? - spytała zszokowana Madzia.
- Tak, bo pies Joela obsikał prezent od One Direction, a potrzebne było coś epickiego. To w końcu osiemnastka. Najlepszego!
         Louis zaczął ściskać Madzię, a Adam odchrząknął.
- Wybaczcie, ale czy mógłbym zanieść Monię na górę? Trochę mi ciąży.
- Zaprowadzę cię - zobowiązała się Madzia. - A wy zajrzyjcie do kanciapy Nicka, może on jest trzeźwy.
- Ktoś mnie wołał?
         Kiedy Madzia wyprowadzała ciemnowłosego chłopaka niosącego jej siostrę, natknęła się na właściciela kamienicy.
- Nick! - ucieszyła się. - To znaczy… proszę pana… Czy wie pan, co się tu stało?
- Armagedon - westchnął mężczyzna. Dziewczyna była przekonana, że też jest naćpany, ale on miał głowę wprawioną w używkach, więc wyjaśnił dość trzeźwo. - To pokręcone babsko przyniosło piernika z wkładką i wszyscy się tego nażarli. Ja też, w sumie. Potem ten cały Silvio wymyślił nową literę alfabetu i pojechał ją zgłosić do "Urzędu Liter", a jego dziewczyna pojechała za nim. Ona nic nie jadła, bo jest na diecie…
- … Nareesha… - zrozumiała Madzia. Już wiedziała, do kogo zadzwonić, ale nie chciała przerywać dłużej Nickowi, więc pozwoliła mu mówić.
- A wtedy ten chudy, co narobił mi w kuchni bałagan, gdy robił chilli z mięsem, stwierdził, że trzeba się bawić, póki nie ma Silvio i zarządził zabawę w chowanego.
- Myślałam, że to Danny wymyślił - westchnęła nastolatka. - Wiesz coś jeszcze?
- Wiem, że taki wysoki szatyn i niski karakan pojechali po dmuchany zamek i teraz montują go w mieszkaniu Audrey.
- Andy i Adam z Lawson - westchnęła Madzia. To akurat w miarę zgadzało się z historią Liama.
         Dziewczyna poszła na górę i wskazała drugiemu Adamowi mieszkanie siostry, które było otwarte. Znaleźli tam Maxa i Karolinę, którzy próbowali domyć z siebie kolorowy proszek. Madzia już myślała, że są trzeźwi, ale wtedy zaczęli się kłócić o to, kto teraz skołuje "magiczny pył", więc wywróciła oczami.
- Zajmiesz się moją siostrą? - spytała nastolatka Adama, który pokiwał głową i położył śpiącą dziewczynę na kanapie.
- Mogę mieć też oko na nich - zapewnił.
- W zaistniałej sytuacji się zgodzę, ale… Uważaj sobie, ok?
- Ok, łapy będę miał przy sobie. Tylko pomogę Monice w prysznicu i…
- Ani mi się waż! - krzyknęła nastolatka, ale widząc uśmiech chłopaka, zdała sobie sprawę, że ten się zgrywał.
- Na pewno dasz sobie radę?
- Mój współlokator pali trawę i często musiałem się nim potem zajmować. Dam sobie radę.
- W razie czego wołaj, na dole na pewno ktoś będzie.
         Madzia zamknęła drzwi do mieszkania i miała nadzieję, że były chłopak jej siostry da sobie radę z ogarnięciem tej trójki. Zanim zeszła na dół, zajrzała jeszcze do mieszkania Audrey, w którym na sflaczałym dmuchanym zamku smacznie spali Andy i Adam. Dziewczyna odetchnęła i zadzwoniła do Mai, żeby ta popilnowała tej dwójki przy drzwiach.
- Dzięki, że pomagacie - zwróciła się do Polki, która uścisnęła ją mocno.
- Przyjmij to jako dodatkowy prezent, Madzia.
- Byłabym też wdzięczna, gdybyś zareagowała, gdyby z 44b dobiegały jakieś odgłosy…
- Jakie odgłosy? Bójki?
- Jakiekolwiek - westchnęła jubilatka. Sama nie wiedziała, czego miała nasłuchiwać Maja, więc machnęła ręką i zbiegła na dół.
         Przez telefon rozmawiała z Nareeshą, która obwieściła, że Siva zrezygnował, nie mogąc znaleźć urzędu i udał się do domu, a ona się nim zajmie.
- Nie wiesz czasami, gdzie są Joel i Jay?
- Przykro mi, nie.
- A Ala i Audrey?
- Audrey śpi u mnie w mieszkaniu - poinformował Nick, który przysłuchiwał się rozmowie. 
- Całe szczęście! - ucieszyła się Madzia. - A więc niewiadomą pozostaje Alicja, Joel i Jay.
- I jeszcze Tom i Kelsey - podpowiedział dziewczynie Liam.
- Ja z Maggie ich poszukamy - zobowiązał się Tony, otrzepując się z kolorowego proszku i podchodząc do nastolatki.
         W drzwiach jednak stanęła Beverly i Nath, rozdmuchując jego plany. Madzia rzuciła się w ramiona swojego chłopaka i wtuliła w niego twarz.
- Wszystko będzie dobrze - zapewnił ją Nath.
- Nie powinieneś nic mówić.
- Wiem, ale… za bardzo tęskniłem, żeby teraz milczeć.
- Zostań ze swoim chłopakiem, ja z Niallem poszukamy reszty - oświadczył Tony i rzuciwszy Madzi ostateczne pożegnanie, wyszedł z kamienicy z blondynem z One Direction.
         Toma i Kelsey znaleźli szybko, na placu zabaw niedaleko, gdzie korzystali ze zjeżdżalni. Od razu przyprowadzili ich do kamienicy, a ci położyli się spać na ziemi i odpłynęli w mgnieniu oka. Alicję znalazła Beverly w piwnicy, gdzie ta się ukryła, pewna, że zabawa w chowanego trwa.
         Kiedy towarzystwo zastanawiało się, gdzie mogła udać się reszta, do pomieszczenia wszedł Adam.
- Dlaczego zostawiłeś Monikę?! - uniosła się Madzia, ale chłopak ją uspokoił.
- Cała piątka śpi jak zabita. Chciałem tylko to powiedzieć.
- Cała piątka?
- Tak, w sypialni jedno łóżko było zajęte przez dwóch delikwentów.
- Na pewno Joel i Jay! - ucieszyła się Madzia. - A więc mamy wszystkich zagubionych!
         Nastolatka się rozpromieniła.
- A więc może to czas, abyś rozpakowała prezenty? - zażartował Liam i wszyscy wybuchli śmiechem.
         Zamieszanie skończyło się szczęśliwie. Wszyscy się odnaleźli, niektórzy już nawet wytrzeźwieli. Wtedy Madzia posmutniała.
- Co się stało? - zatroskał się Nath.
- Właśnie zdałam sobie sprawę, że leci mi już dziewiętnasty rok - westchnęła nastolatka.
- I będzie jeszcze lepszy niż poprzedni - zapewnił ją chłopak, ale nie była pewna, czy może mu zaufać w tej kwestii.
- Nic już nie mów - poprosiła.
         Z pomocą przyjaciół nastolatce udało się rozwieźć towarzystwo do domów. Dziewczynom oczy się kleiły, więc zostały odwiezione w drugiej kolejności. Nie miały nawet siły podniecać się przygodą, którą właśnie przeżyły. W samochodzie przysypiały i Madzia robiła to samo, oparta o ramię Natha.
- Dobrze się czujesz? - zagadnął chłopak, kiedy on i Beverly odwieźli jej mamę i Alę do domu. Żegnali się na ganku, ale za każdym razem któreś sobie o czymś przypominało.
- Mogłem przyjść na tę imprezę, wtedy nic takiego by się nie stało - westchnął w końcu Nath. Miał taki delikatny i słaby głos.
- To nie twoja wina. Nie chciałabym imprezować, wiedząc, że nie mogę na nikogo nawrzeszczeć, żeby nie nadwyrężać gardła. Zresztą, pierwszy rzuciłbyś się na murzynka.
- Gdybyś ty tam była, na pewno bym przyszedł.
         Przez chwilę stykali się czołami i milczeli.
- Boisz się? - spytała nagle nastolatka. - Że stracisz głos?
- Kiedy jestem z tobą, niczego się nie boję. Tak jakbyś była moim zapewnieniem, że wszystko będzie dobrze. Talizmanem. - Złapał ją za rękę i spojrzał jej w oczy. Z kieszeni wyciągnął niewielkie pudełeczko.
- Nath… co to jest? - spytała zaintrygowana, ale i lekko zdenerwowana.
         Była szósta godzina, a ona słaniała się na nogach, a on zamierzał się jej oświadczyć? I to teraz, kiedy miała w głowie taki mętlik odnośnie swoich uczuć?
- Chciałem ci się oświadczyć w twoje urodziny - odezwał się nagle chłopak.
         Odruchowo wyciągnęła rękę z jego uścisku, a on spojrzał na nią zdziwiony.
- Maggie, spokojnie! - zapewnił ją. Stanowczo za głośno i załamał mu się głos. - Nie chcę się z niczym spieszyć. Chciałem tylko, żebyś wiedziała, że się ciebie nie wstydzę i postawię się Scooterowi, gdy tylko odzyskam siłę w głosie.
- Więc… co to jest?
- Otwórz.
         Uniosła atłasowe wieczko i znalazła w nim wisiorek, który po otwarciu ukazywał ich wspólne zdjęcie.
- Skąd je masz? - spytała ze śmiechem nastolatka.
- Z jednej ze starych gazet. Pamiętasz, kiedy je zrobiono?
- Tak, kiedy wychodziliśmy z restauracji tylko we dwójkę jakoś na początku naszej znajomości.
- Nasze pierwsze zdjęcie.
- Tak? Rzeczywiście. - Nastolatka się rozpromieniła.
- Wszystkiego najlepszego - szepnął Nath i przytulił ją mocno do siebie.
- Nie chcę być niegrzeczna, złotko, ale jeśli nie chcesz, żeby twoja matka zasnęła za kierownicą, lepiej wsiadaj! Jess sobie sama nie poradzi, gdyby Tom i Kelsey się obudzili! - zawołała Beverly przez otwarte okno samochodu.
- Już idę, mamo! - odkrzyknął Nath.
- I nie krzycz, na miłość boską! Chcesz stracić głos?!
         Chłopak skruszył się, cmoknął swoją dziewczynę w policzek na pożegnanie i wsiadł na siedzenie pasażera. Beverly życzyła jeszcze Madzi spełnienia marzeń i samochód odjechał, zostawiając nastolatkę na ganku.
         Zamyśliła się tak, że nie zauważyła opartego o płot Tony'ego, który jej się przyglądał.
- Jak się czujesz jako świeżo upieczona osiemnastolatka? - zagadnął chłopak.
- Tak samo jak siedemnastolatka, tylko o dzień starsza. Czy ty zawsze jesteś takim rannym ptaszkiem?
- Nie poszedłem jeszcze spać. Czytałem doniesienia w internetowych dziennikach o pewnej lamie, która zdewastowała ogródek.
- Żartujesz? Już o tym piszą?
- Co powiesz na wspólny przegląd prasy online i obiecanego mini-szampana? - zagadnął chłopak, a dziewczyna się uśmiechnęła.
- Myślę, że mogę znaleźć dla ciebie pięć minut. Potem muszę się położyć, bo zasnę na stojąco.
         Tony otworzył sobie furtkę i wszedł na posesję Ali. Na górze zgasło światło, które zwiastowało, że mama Madzi poszła spać, mieli więc chwilę dla siebie. Przysiedli na ganku i pochylili się nad telefonem chłopaka. Naszyjnik od Natha Madzia schowała do kieszeni. Nawet nie wiedziała kiedy, a zasnęła na ramieniu przyjaciela. Anglia chyba nigdy nie przestanie jej zadziwiać. 

Blog List