środa, 30 października 2013

Rozdział 32 - "Konkurs piosenki"

Dziękuję Wam bardzo za komentarze. Mam nadzieję, że mimo problemów u jednej z bohaterek podobają Wam się rozdziały. 
Lubię Knedle. - Będzie więcej Joela. W ogóle będzie więcej chłopaków z zespołów. Nath i Madzia będą mieli również swoją historię, bo w końcu są już dość długo ze sobą i wypadałoby poczynić pewne kroki w przód... :)

Charlizell - Do "Zapałki na zakręcie" mam sentyment, więc nie wykluczam, że użyję tego cytatu. Zastanawiałam się nawet już kiedyś, żeby go dać, ale wtedy zdecydowałam się na cytat z "Forresta Gumpa" :)
Dziś konkurs piosenki i kolejna przygoda. Powracają też chłopaki z One Direction.

Pozdrawiam wszystkich i życzę miłego czytania :*




"W każdym człowieku tkwi jakaś obsesja, która z czasem pogłębia się bardziej, jeśli jej na to pozwolimy. Jednych niszczy, innych rozwija - w zależności od tego, co kto zrobi ze swoimi skłonnościami."      
Ewa Bagłaj ("Dublerka")


         Ostatnie dni były szalone i pełne płaczu. Monika zasmarkała chyba z tonę chusteczek, płacząc za McGuinessem. Słuchała jak siostra i przyjaciółki próbują ją podnieść na duchu i dają upust obelgom, które jakby miały przygotowane w zanadrzu od dawna.

- Pamiętasz, co mówiłam o Adamie? - spytała Karolina, kiedy kolejnego wieczoru urządziły sobie wieczór z winem, podczas którego jej przyjaciółka mogła wylać żale. - Jezu, ten był sto stary lepszy! Idiota, owszem, ale McGuinessowi do pięt nie dorasta.

- A kto to Adam? - wtrąciła Luiza, podając Monice papier toaletowy, bo chusteczki się skończyły.

- Jej były, nieważne. - Karolina machnęła ręką. - Nie powinnaś płakać za tym bucem, bo nie był ciebie wart. Od początku to wiedziałam, ale cię wspierałam, bo jesteś moją przyjaciółką i to mój obowiązek.

- Wolałabym, żebyś następnym razem wprost mówiła, jeśli będę miała do czynienia z takim… takim… - zaczęła Monika, a Karolina klasnęła w ręce.

- No powiedz to!

- DEBILEM! - krzyknęła Monika. - Ale cieszę się, że chociaż wy jesteście szczęśliwe. I naprawdę nie musicie spędzać kolejnego wieczoru ze mną w mieszkaniu. Idźcie na randki, bawcie się, a ja odchoruję swoje i wezmę się za siebie.

- Nie zostawię cię - zobowiązała się Karolina.

- Ja też nie.

- Nie sprawia mi przyjemności fakt, że odciągam was od ukochanych - oświadczyła Monika. - Wezmę prysznic, położę się i obejrzę jakiś serial. Wcześniej pójdę spać i będę spokojniejsza, wiedząc, że chociaż wy dobrze się bawicie.

         Luiza spojrzała na Karolinę.

- Właściwie to Ryan wydzwania zaniepokojony… - przyznała, a Monika rzuciła jej pokrzepiający uśmiech, przez co dziewczyna popędziła zadzwonić do swojego lubego.

- Ty też, zadzwoń do Maxa.

- Ale on brata się z wrogiem! - zaparła się Karolina.

- Max zachęcał Jaya, żeby powiedział mi prawdę, więc masz moje błogosławieństwo.

         Szatynka popatrzyła jeszcze na swoją przyjaciółkę, ale wiedziała, że jeśli jej nie posłucha, nie będzie wcale lepiej. Monika potrzebowała teraz czasu na rozmyślanie i roztkliwianie się nad własnym losem.

         Półtorej godziny później obie, Karolina i Luiza, wychodziły, wystrojone i gotowe. Karolina w pośpiechu wkładała sobie kolczyk do ucha.

- Jesteś pewna, że dasz radę? - spytała jeszcze na wychodnym.

- Tak, na sto procent.

- Max chciał wejść na górę, ale mu zabroniłam.

- Może to i lepiej. Nie zniosę kolejnego litościwego spojrzenia. - Monika spojrzała znacząco na Ryana i Luizę, którzy niemalże mieli usta ułożone w odwrócone podkówki. Kiedy zreflektowali, że dziewczyna mówi o nich, pożegnali się i wyszli z mieszkania, zostawiając ją samą.

         Szybko przekonała się, że z ciepłego prysznica nici, bo nie było ciepłej wody i to nie za sprawą sąsiada zza ściany. Zeszła na dół, by poprosić Nicka o naprawę boilera, który najwyraźniej się zepsuł, ale mimo iż był to dzień, w którym był "względnie trzeźwy", nie zastała go w kantorku, ani w mieszkaniu. Jak się dowiedziała od jednej wścibskiej sąsiadki, przesiadywał u Audrey, z którą od parapetówki "tak jakby się spotykał", co rzekomo "miało na niego zbawienny wpływ". Podobnie jak zakończenie remontu.

- Cóż, ale mniej zbawienny dla stanu mojego mieszkania - prychnęła Monika i powlokła się na górę, by w spokoju obejrzeć kolejny sezon "Jak poznałem waszą matkę".

         I tak właśnie mijały jej dni. Jeśli dziewczyny wychodziły, zaszywała się w sypialni z butelką wina i chipsami paprykowymi i oglądała seriale. Gałki oczne ją bolały od nadmiaru promieniowania z ekranu, ale nie chciała zajmować się niczym produktywnym. Nie miała na to siły. Kiedy tylko robiła sobie krótkie przerwy, przypominało jej się, że Jay przespał się z jakąś dziewczyną w Ameryce i czuła bolesne ukłucia w okolicy serca. Kiedy śmiała się z perypetii bohaterów na ekranie, choć na chwilę zapominała o tym, co przykre, a jej zbolałe serce mogło odpocząć od użalania się nad sobą.

         Wiedziała, że nie może tak żyć wiecznie, dlatego w końcu, po dwóch tygodniach takiej wegetacji, zgodziła się wybyć z mieszkania, by obejrzeć występ swojej siostry, która miała wystąpić na zawodach nieprofesjonalnych grup wokalnych za kilka dni.

- Czy ty czasem nie zamienisz się w popiół pod wpływem słońca? - zapytała zadziornie Madzia, kiedy po lekcjach wpadła do siostry zobaczyć, jak ta się trzyma. - Jesteś bledsza niż zwykle. Można rzec, że masz przezroczystą skórę.

- Arystokracja tak już ma - odcięła się Monika.

         Od kilku minut zamiatała łyżką w talerzu z płatkami, których w ogóle nie ubywało. Madzia to zauważyła.

- Może powinnam ci czipsy mlekiem zalać?

- Mlekiem?

- No dobra, raczej colą. Widzę, że lubujesz się teraz w niezdrowej żywności.

- Zawsze się lubowałam.

- Ale kiedyś jadłaś też inne rzeczy. Uważam, że powinnaś zaprzestać ze śmieciowym żarciem i wziąć się za siebie. Kiedy mama cię zobaczy w takim stanie…

         Monika spojrzała na siostrę zszokowana.

- Mama? Dlaczego miałaby mnie zobaczyć?

         Zawsze rozmawiała z rodzicami przez Skype'a, ale od dwóch tygodni wybierała bezpieczne rozmowy telefoniczne, żeby jej domyślna mama nie zorientowała się, że coś jest z jej córką nie tak.

- Nie powiedziałam ci? Przyjeżdża w odwiedziny. Kiedy dowiedziała się, że nie przyjedziemy na majówkę, bo mam występ, stwierdziła, że wpadną z tatą na kilka dni. A że tata nie może, bo pracuje…

- O Jezu… - Monika złapała się za głowę i zaczęła szybko przetwarzać informacje.

         Uwielbiała swoją mamę, ale nie wyobrażała sobie, żeby teraz miała zwalić się jej na głowę. Była strasznie opiekuńcza, żeby nie powiedzieć, że nadopiekuńcza i odchodziła od zmysłów, że jej oczka w głowie znalazły się "na obczyźnie". Fakt, że jej starsza pociecha była w związku nieco ją uspokajał. Była przekonana, że piosenkarz (jako że w jej mniemaniu wyglądał na "sympatycznego chłopaka") dobrze się opiekuje jej starszą córką i zapewnia jej zaplecze materialne. O młodszą córkę była bardziej spokojna, bo ta z natury była bardziej ułożona. Do tego mieszkała z Alicją, która była dojrzałą i odpowiedzialną osobą.

- Gdzie mama zamierza się zatrzymać? - spytała Monika, kiedy doszła do siebie.

- U Ali. Rozmawiała z nią przez telefon i będzie tu w czwartek. Zostanie do niedzieli.

- Och.

- Mama nie wie, że między tobą a Jayem finito? - spytała Madzia, biorąc się za płatki swojej siostry. - Swoją drogą, śniadanie o tej godzinie? Weź się w garść, Monia.

- Mama nic nie wie, bo dostałaby zawału. A śniadanie będę jadła, kiedy mi się podoba.

- Może naucz się gotować? I tak siedzisz całymi dniami w domu i nic nie robisz. Od tej akcji charytatywnej zbijasz bąki, a jakieś zajęcia pomogłoby ci się ogarnąć - poradziła nastolatka.

- Nie potrzebuję tego. Już się ogarnęłam. - Rudowłosa odchrząknęła i się wyprostowała. Od tej chwili postanowiła wziąć się w garść i zamiast się nad sobą użalać, powrócić do obwiniania świata za wszystkie niepowodzenia.

         Kilka dni minęło jak z bicza strzelił. Przyjechała jej mama, której razem z Madzią pokazała Londyn. W sobotę natomiast stała zamyślona za kulisami gryząc paznokieć kciuka i obserwując, jak jej siostra słucha ostatnich rad Toma.

- … i tak wszyscy wiemy, że wygracie - zakończył podniosły monolog Tom. - Moja drużyna zawsze wygrywa.

- A Buster Sharp? - wtrąciła szeptem Kathy.

         Wredne Zalotki powinny czuć się podekscytowane faktem, że w jury zasiądą znane gwiazdy, które być może będą miały okazję poznać. Niestety stres brał górę i nie mogły się w pełni cieszyć perspektywą spotkania One Direction.

- Och, kto by głosował na kolesi, kiedy może wybrać laski… - Parker wyszczerzył zęby. - Jak wygracie, to zaproszę was na chilli con carne.

         Madzia wzdrygnęła się na wspomnienie potrawy, ale reszta dziewczyn wyglądała na zadowolone. Obok przemknęła jakaś chudziutka dziewoja w kanarkowej rozkloszowanej sukience i spojrzała na Toma jak urzeczona, przez co ten założył sobie kaptur od sportowej bluzy na głowę.

- Myślisz, że to dobry kamuflaż? - spytała rozbawiona Maja.

- Najlepszy, jaki mam. Nie mogę pozwolić, by niewiasty mdlały na mój widok.

- Niewiasty będą mdlały na widok One Direction - poprawiła go Alex. - Mam nadzieję, że Liam się pojawi…

- A ta znowu o tym - westchnęła Irene. - Minęły cztery miesiące odkąd "wpadłaś mu w ramiona". Gdyby to miała być miłość, już bylibyście parą.

- Gdyby wiedział, że przyjaźnię się z Maggie…

- To nic by między wami nie zaszło. Nie umawiamy się z byłymi przyjaciółek - wtrącił Tom, a Madzia spojrzała na niego zszokowana i nie miało to nic wspólnego z faktem, że nazwał Liama Payne'a jej byłym, ale raczej z tym, że poczuł się częścią dziewczyńskiej grupy przyjaciółek.

- Dobra, dosyć tych plotek. Musimy zrobić ostatnią próbę i omówić wszystkie szczegóły - zapowiedziała Maja, stając w centrum uwagi.

         Madzia zmarszczyła brwi.

- Czy twoja pewność siebie wynika z faktu, że poinformowałam cię o definitywnym zerwaniu mojej siostry i Jaya?

- To to było definitywne?! - spytał zszokowany Tom, ale został zupełnie zignorowany przez dziewczyny.

- Nie życzę twojej siostrze źle, ale… no wiesz.

- No nie wiem.

- Ja też nie wiem! - zirytował się Parker.

- Idź lepiej do Kelsey! - fuknęła na niego Magda. - My tu mamy babskie plotki.

- Ale Kelsey nie mogła przyjść!

- To idź do Jaya!

         Oczy Mai zaświeciły, a Madzia westchnęła ciężko i uderzyła się otwartą dłonią w czoło.

- Nie ty. I najlepiej nie zdradzaj, że moja siostra i Jay nie są już parą. Przypominam, że przyjechała moja mama, a oni udają, że wszystko między nimi w porządku.

- I Jay się na to zgodził?! - Tym razem to Maja była zszokowana.

- Musiał. Jest coś winien mojej siostrze, więc chociaż poudaje jej chłopaka przed moją mamą, bo inaczej Monika będzie musiała wrócić do Polski.

         Dziewczyny pokiwały głowami ze zrozumieniem i postanowiły wziąć się za rozgrzewkę wokalną. Do konkursu została niecała godzina czasu, miejsca zaczynały się bowiem zapełniać, a stres powoli osiągał apogeum. Konkurencję widziały już podczas prób generalnych na scenie, ale Buster Sharp się nie pojawili i ich występ pozostawał tajemnicą, co niepokoiło Wredne Zalotki, które w tej chwili marzyły o wygranej.

*

         Monika nie miała pojęcia, dlaczego, mimo rad wszystkich wokoło, nie powiedziała mamie o tym, że zerwała z Jayem, bo ten ją zdradził i nie był w stosunku do niej szczery. Była przekonana, że wtedy jej walizki zostaną z przymusem spakowane, a ona wsadzona w samolot powrotny do Polski. Może i nie byłby to taki zły pomysł, gdyby nie fakt, że nie była pewna, czy będzie potrafiła odnaleźć się w ojczyźnie po tym, co przeżyła w Anglii.

         Liczyło się to, że przyszła wspierać Madzię, i wszystkie inne sprawy starała się zepchnąć na dalszy plan. Po krótkiej wymianie zwrotów grzecznościowych, kiedy to przedstawiła Jaya mamie, stwierdziła, że nie może z nimi siedzieć na widowni, bo jest zbyt dziwnie. Udała się za kulisy, by porozmawiać z siostrą, ale ona akurat rozgrzewała się wokalnie z Wrednymi Zalotkami pod okiem nieudolnie zakamuflowanego Toma, nie chciała więc im przeszkadzać.

         Rudowłosa stała więc za kotarą, przygryzając paznokieć kciuka i rozmyślając. Jay wziął sobie do serca pokazanie przyszłej-niedoszłej teściowej wzorcowego związku i mimo iż jej mama słabo znała angielski, opowiadał jej jakieś proste dowcipy, przez co Monice zachciało się rzygać. Rzygać tęczą. Stawał stanowczo za blisko niej, dwa razy próbował objąć ją ramieniem, a na przywitanie chciał ją nawet pocałować w usta, ale tak śmiesznie odskoczyła, że mogła tylko trzymać kciuki w nadziei, że jej mama tego nie zauważyła, zaślepiona iluzorycznym szczęściem starszej córki. Monika nie rozumiała, dlaczego tak łatwo przychodzi Jayowi udawanie jej chłopaka, skoro od dwóch tygodni nim nie był.

- I na pewno już nie zostanie - powiedziała sama do siebie.

- Kim? - spytał Niall, który nagle wyrósł za nią z butelką Nestea w dłoni i wyszczerzył zęby, z których ściągnięto aparat, jakby chciał pokazać, co straciła, kiedy zrezygnowała z pocałowania go podczas gry w butelkę.

- Zapomniałam, że tu jesteście - westchnęła, zamiast zaszczycić go odpowiedzią.

- Wiesz, sędziujemy - wyjaśnił z dumą, a ona powstrzymała się, by nie uderzyć się otwartą dłonią w czoło. Nie przepadała za One Direction i z całej piątki była w stanie zrozumieć tylko Liama, no ale skoro jej siostra tak ich lubiła, coś w tym musiało być.

         Budynek teatru, w którym odbywał się konkurs był przepełniony celebrytami. Przedsięwzięcie było na wielką skalę. Nagrodą główną było nagranie duetu z One Direction, a w jury zasiadać mieli sami celebryci. Oprócz Zayna i Nialla, którzy mieli decydujący głos był Andy Brown z Lawson, Louis Walsh znany jako juror X-Factora, Frankie Sandford z The Saturdays, której nadal obie siostry nie znosiły po wydarzeniach z balu przebierańców ponad rok temu, jakaś nieznana dziennikarka oraz Danny Jones. Za tego ostatniego Monika i Madzia były szczególnie wdzięczne, bo liczyły na to, że mają wtyki w jury, a co za tym idzie, "Wredne Zalotki" mają większe szanse na zwycięstwo.

- Nie musisz czasem gdzieś iść? - spytała Monika Nialla, który był ostatnią osobą, z którą chciałaby teraz porozmawiać. - Sędziować?

- Jesteś jeszcze bardziej zgorzkniała niż pamiętam - oświadczył bezceremonialnie Niall, czym wzburzył Monikę.

- Co ty sobie wyobrażasz? Kim jesteś, żeby mnie obrażać?

- Na pewno nie osobą upoważnioną do krytyki, więc zamilknę w tej chwili, chociaż na usta ciśnie mi się kilka świetnych odpowiedzi.

         Monika zmroziła blondyna wzrokiem, a on udał, że kuli się w sobie i przytulił butelkę płynu. Nie spodziewała się po nim takiej odwagi, zawsze wydawało jej się, że w jakiś sposób go onieśmiela.

- Ta cała sprawa z Jayem jest popaprana - odezwał się nagle Niall, jakby nie zrozumiał aluzji, że rozmowa skończona. - Wiem, że nie jesteśmy przyjaciółmi i z niewiadomych przyczyn nas nie lubisz, mimo iż jesteśmy tacy uroczy… - przerwał, by po raz kolejny wyszczerzyć zęby, a po chwili odkaszlnąwszy, kontynuował. - W każdym razie wiedz, że bycie singlem to nie słabość. To odwaga, by czekać na to, na co się zasługuje.

         Nie była pewna, czy miała to być jakaś enigmatyczna wskazówka dotycząca ich wspólnej przyszłości, ale jego niebieskie i czyste spojrzenie było tak szczere, że zrozumiała, iż jest to zwykła życzliwa rada. Był na bieżąco z dziwaczną szaradą, w którą się wplątała i dał jej do zrozumienia, że nie powinna wstydzić się przed matką, że rozstała się z chłopakiem.

- Dzięki - powiedziała cicho, widząc, że Niall się oddala.

- Ciężko ci to przeszło przez gardło, ale cieszę się, że doceniłaś moją radę - odpowiedział rezolutnie.

- Choć wolałabym, żeby moja siostra na prawo i lewo nie opowiadała o moim życiu osobistym.

- Na prawo i lewo? Ona powiedziała Louisowi przez telefon. A on powiedział Harry'emu. A Hazza to już wszystkim. Stąd wiem. Swoją drogą, szkoda, że nikt nas nie zaprosił do tej zabawy.

- Będę pamiętać na przyszłość - zobowiązała się na odczepne Monika i rzuciła blondynowi coś na kształt uśmiechu. Ten oddalił się do Zayna pudrowanego przez dwie stylistki.

         Madzia dopiero teraz zauważyła siostrę, do której pomachała ręką, ale ta pokręciła głową, nie chciała bowiem przerywać w próbie. Oprócz gwiazdorskiego jury gdzieś na widowni był Jay. Oczywiście obstawiał swoją "teściową", a Karolina i Max dzielnie siedzieli obok, robiąc dobrą minę do złej gry. Dzięki Bogu, że chociaż oni przybyli i pomogą Monice przetrwać tę niezręczną atmosferę. Karolina robiła dodatkowo za tłumaczkę. Kiedy rudowłosa wyjrzała za kurtynę, ujrzała Jaya, który żywo gestykulował i rozmawiał z jej matką. Ciekawy obrazek. Dwa tygodnie wcześniej westchnęłaby nad jego urokiem, ale teraz nie wiedziała, czy się smucić, czy irytować.

         Lekarz Natha nakazał mu odpoczynek po operacji gardła, którą przechodził wcześniej podczas pobytu w Ameryce, więc chłopak Madzi został w domu, ale i tak nadmiar celebrytów pod jednym dachem dawał się we znaki.

         Monika przywołała na myśl wspomnienia z imprez i koncertów, na których One Direction i The Wanted pojawiali się obok siebie, gdyż ich losy splatały się z losami jej i jej siostry. Krajowy konkurs zespołów wydawał się powrotem do korzeni.

- Powrót do korzeni!!! - wrzasnął nad uchem dziewczyny znajomy głos, który najwyraźniej czytał jej w myślach.

- Danny Jones, kogo widzą moje oczy! - roześmiała się Monika, ściskając kumpla. Ostatni raz pracowali razem nad akcją charytatywną, którą pomógł zorganizować.

- Nie odzywasz się, więc tylko przypadkowo możemy nadrobić zaległości towarzyskie. Masz ochotę na owocową żonglerkę? Gdzieś tu widziałem mandarynki… - Danny zaczął żartować i rozglądać się w poszukiwaniu owoców, którymi rok temu żonglowali na korytarzu w hotelu, w którym zawarli znajomość.

- Ostatnie miesiące były zakręcone - wytłumaczyła się Monika.

- Bardziej niż poprzednie? - Danny z McFly spojrzał na nią spode łba.

- Bardziej.

- To ma coś wspólnego z Loczusiem?

- Aż tak oczywiste?

- Tak, zważywszy na fakt iż przed chwilą zaczepiłem rudą kocicę z publiczności, pewny, że to ty.

- Rudą kocicę? - prychnęła Monika, ale zorientowała się, że Danny mówił o jej mamie. - Mam nadzieję, że nie powiedziałeś nic głupiego…

- Głupiego? Ja? - Chłopak wydawał się dotknięty do żywego. - Coś ty! Mówię: McGuiness, po rozstaniu z Monicą skołowałeś sobie jej starszego sobowtóra, a on spalił buraka i wytłumaczył, że to twoja mama.

- A ona co na to?!

- Chyba nie zrozumiała wszystkiego. Z angielskiego nie jest orłem, jak jej córka - zachichotał Danny, a Monika uśmiechnęła się dobrodusznie. Jej tajemnica póki co była bezpieczna.

- Mama nie jest głupia, domyśli się, że zerwałaś z Jayem - wtrąciła Madzia, która dołączyła do siostry i piosenkarza, kiedy już była gotowa.

         Starsza dziewczyna zmierzyła młodszą wzrokiem.

- Wow, wyglądasz świetnie. Wszystkie wyglądacie - dodała, widząc, że reszta dziewczyn ma takie same, połyskujące na złoto sukienki.

- Jury będzie jednak oceniać talent, a nie wygląd - wtrącił Danny, ale szybko wybuchnął śmiechem. -  Żartuję!

         Madzia poczuła nagle, że ktoś zasłania jej oczy, ale nie wydobywa z siebie żadnego dźwięku, oczekując, że sama zgadnie, z kim ma do czynienia.

- Tu jest tyle jej kawalerów, że nie ma szans, aby odgadła - szepnął Monice na ucho Danny.

- Nath, miałeś odpoczywać! - Nastolatka rozpromieniła się i odwróciła się w stronę swojego chłopaka, którego poprawnie odgadła.

- Jak ona to zrobiła? - dziwił się Jones. - Czy on ma jakieś gładkie ręce? A może chropowate?

         Wszyscy zignorowali członka McFly, bo byli poruszeni niespodzianką Natha, który wręczył swojej dziewczynie kwiat.

- Lekarz kazał mi się oszczędzać, ale chodziło mu raczej o mój głos, a nie o izolację od społeczeństwa.

         Chłopak pochylił się i pocałował swoją dziewczynę, a jakaś nastolatka z innej grupy wokalnej zapiszczała, widząc swojego idola.

- No i tęskniłem za tobą jak szalony. I nie mogłem przegapić twojego debiutu na scenie. Muszę zobaczyć, jak skopiecie wszystkim dupy. Tom pewnie nieźle was wyszkolił, co?

- Wolałabym skopać rywali wokalnie, ale perspektywa skopania im tyłków też jest kusząca.

- Rozumiem, że nie panuje tu przyjazna atmosfera. Trzeba to zmienić. - Nath uśmiechnął się uroczo i przyciągnął swoją dziewczynę do siebie, by złożyć długi i namiętny pocałunek na jej ustach.

- Ktoś może zrobić zdjęcie - wyszeptała między jednym pocałunkiem a drugim nastolatka.

- I co z tego? Niech świat się dowie, nasz menedżer nie będzie mógł dłużej mnie szantażować.

         Dziewczyna uśmiechnęła się i wpiła się głęboko w usta swojego chłopaka, zapominając o całym świecie.

- Może tak poczekajcie, aż zgasną światła, co? Połowa dziewczyn tutaj dostanie zawału albo się zesika z wrażenia… - zaczął Danny, a wtedy, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, coś strzeliło i kulisy, jak i widownia pogrążyły się w zupełnych ciemnościach.

- Co się stało? - spytała zaniepokojona Monika.

         Nath przygarnął Madzię ramieniem do siebie, żeby ją uspokoić. Nagłe egipskie ciemności wywołały spore poruszenie.

         Krew w żyłach wzbużył jednak dopiero komunikat, który popłynął z głośników.

- Nikt nie rusza się z miejsc! W teatrze jest bomba i jeśli zapanuje panika, natychmiast ją zdetonuję!

         Madzia niemal od razu rozpoznała zachrypnięty głos Jessici i osunęły się pod nią nogi.

sobota, 26 października 2013

Rozdział 31 - "Sekret"

Dziękuję Wam za wszystkie komentarze i wejścia! Wiele one dla mnie znaczą, naprawdę jesteście wspaniałe, że jeszcze to czytacie, mimo tak dużej ilości rozdziałów.
Ewcia - Witam! Kopę lat! Nie uwierzysz, ale właśnie w dzień, w który wstawiałam rozdziałam, pomyślałam sobie "Po co szukam tych cytatów, przecież nikt ich nie czyta". Chciałam z nich zrezygnować, a wtedy Ty zwróciłaś na nie uwagę :) Otóż sporo czytam i kiedy spodoba mi się jakiś cytat, spisuję go. Często też szukam cytatów w Internecie, przeważnie ze znanych mi książek. Czasami bardzo ciężko jest znaleźć coś, co pasuje. Mam nadzieję, że chociaż w niewielkim stopniu udaje mi się oddać, o czym rozdział będzie.
Co do Natha i Maggie, rzeczywiście jest ich mniej, ale nie uważam, że prawie wcale. Po prostu przyjęłam takie założenie od początku WD2, że będą musieli stawić czoła faktowi, że nie mają dla siebie czasu, a jego menedżer nie akceptuje jego związku. W tym rozdziale jednakże będzie krótka scenka, a w kolejnych trochę się wydarzy między tą dwójką. Już w środę bowiem konkurs piosenki, do którego zakwalifikowały się dziewczyny. Pojawią się też niektóre chłopaki z One Direction.
Pozdrawiam serdecznie :*


"Jeśli prawdziwa miłość nie może być zdradzona, to zdradzona miłość nie może być prawdziwa."
Anthony Huso

         Domek nad jeziorem w ogóle się nie zmienił. W jednej z sypialni nadal były ślady po pamiętnej burzy, podczas której zawzięta Monika za punkt honoru obrała sobie wyciągnięcie upartego Jaya z namiotu i tym samym uratowała go przed niechybną śmiercią pod ciężarem zwalonego piorunem drzewa. Co prawda właściciel przeprowadził remont, ale sufit nadal miał pęknięcie i teraz, kiedy leżała na łóżku i wpatrywała się w tę szramę, wszystkie wspomnienia powróciły. Ktoś zwalił się jak kłoda tuż obok niej, powodując, że sprężyny materaca wyrzuciły ją na chwilę w górę. Nie miała wątpliwości, że to Jay. Spojrzała na niego z uśmiechem, kiedy znacząco poruszał brwiami i przysunęła się do niego bliżej, by delikatnie go pocałować. Wplótł palce w jej włosy, ale dość szybko przerwał pocałunek. Nie chciał powtarzać swojej nachalności, więc zaczął oglądać rudawe kosmyki, kiedy ona przyglądała się jemu.

- Coś ty taki pokorny?

- Nie chcę… się spieszyć… - powiedział przez zaciśnięte zęby, a ona się roześmiała, bo wiedziała, że zbiera wszystkie pokłady sił, by się kontrolować.

         Nagle jej twarz przybrała jednak poważny wyraz.

- Jay? - zagadnęła.

- Tak?

- Czy ty i ta… Kobieta Kot z balu PETY… Czy wy… No wiesz... Czy doszło do czegoś więcej niż pocałunek?

- Co?! Och, nie! Nic między nami nie zaszło! Całowaliśmy się, to prawda, ale ja byłem pijany… Mogłem myśleć tylko o tobie. Od zerwania z nikim nie byłem!

         Nie zamierzał mówić dziewczynie, że gdyby nie jego strój Spidermana, kto wie, jakby potoczył się tamten wieczór, kiedy przyszła go szukać. Pogrążony w smutku po zerwaniu często zaglądał do kieliszka i różnie z nim bywało.

- Nie chcę znać szczegółów, ale… Cieszę się, że nic między wami nie zaszło - odetchnęła dziewczyna.

         Jay podrapał się po lokach i postanowił skorzystać z okazji, by czegoś się dowiedzieć.

- A czy ty i Joel…?

- Przecież on ma dziewczynę, Jay. Zresztą, nie mogłam ruszyć do przodu, chociaż bardzo chciałam. Jakaś część mnie wiedziała, że wszystko sobie wyjaśnimy.

         Jay uśmiechnął się blado, a Monika przysunęła się do niego bliżej.

- Coś się stało? Wyglądasz, jakbyś robił dobrą minę do złej gry.

- Po prostu cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy.

- Ja też. - Monika uniosła się lekko i cmoknęła swojego chłopaka w usta. Nie skłoniło go to jednak do przejęcia inicjatywy. - Co jest? Nie masz ochoty na figle, gdy twoi koledzy są za ścianą? - spytała rozbawiona, a w jego oczach zalśniły iskierki. Jej słowa uznał za przyzwolenie i z impetem podniósł się na rękach, by znaleźć się nad nią. W tym samym momencie łóżko trzasnęło i stało się równią pochyłą.

         Monika wybuchła gromkim śmiechem, a Jay, po chwili zażenowania, zawtórował jej, drapiąc się po lokach.

- Jezu, przystopujcie z tym seksem, bo chatę rozwalicie - oznajmił bezceremonialnie Max, który stał w drzwiach, które nieopatrznie zostawili otwarte. - Albo z głupawką… - dodał po chwili, widząc, że źle ocenił charakter "figli".

- Nie bądź zrzęda! - Monika usiadła na łóżku i poprawiła włosy. - Lepiej przynieś narzędzia i pomóż tej łamadze naprawić połamane nogi.

- Połamałaś mu nogi?! - wrzasnął Tom, który nagle wyjrzał zza pleców Maxa.

- Nie, nogi łóżka - wyjaśnił zarumieniony Jay. - I razem je połamaliśmy.

         Monika cmoknęła swojego chłopaka w policzek i wyszła pogwizdując. Tom nie zamierzał bawić się w złotą rączkę, więc zostawił Jaya i Maxa z naprawą łóżka na głowie. Ten drugi udał się po skrzynkę z narzędziami, którą widział w piwnicy.

- Co wyście tu robili? Dałeś Brukselce niezły wycisk.

         Jay pocił się jak szczur i nie umknęło to jego przyjacielowi, który odłożył śrubokręt i spojrzał na niego spode w łba.

- Coś się stało?

         Loczek zbyt długo zwlekał z odpowiedzią, co było podejrzane. Wątpliwości rozwiał, kiedy zrzucił na kumpla bombę.

- Na ostatniej imprezie w Ameryce przespałem się z jedną babką…

- Co takiego?!

- Cicho! Przestań się wydzierać, bo Monica cię usłyszy!

- I powinna. Cały czas kombinowałeś jak koń pod górę, żebyście znowu byli parą, a kiedy ci wybaczyła, wyskakujesz z taką informacją?! - Max odłożył narzędzia na bok. W tej chwili był tak wściekły, że mógłby zrobić przyjacielowi krzywdę.

- Mówię o tym tylko tobie. To był za duży ciężar, bym trzymał to w tajemnicy.

- Jezu, Jay. Ty skończony idioto… Co ja mam teraz z tobą zrobić? - Max ukrył twarz w dłoniach, a Loczek zaczął niemal wyrywać sobie włosy z głowy, kiedy krążył po pokoju.

- Byłem pijany, przecież wiesz. Bardziej niż zwykle. Nie wiedziałem, co robię. Znaczy… pewnie wiedziałem, ale na trzeźwo bym tego nie zrobił.

- I to ma być usprawiedliwienie?

- Nie próbuję się przed tobą usprawiedliwić.

- No to po co, u licha, mówisz mi takie coś?! - Ten śmieszny krzyk szeptem może i rozbawiłby Jaya, gdyby sytuacja nie była tak poważna. - Przecież Monica też jest moją przyjaciółką. Nie mogę pozwolić, żebyś trzymał przed nią w tajemnicy taką wiadomość.

- Kto jak kto, ale ty nie powinieneś mi prawić morałów. W końcu porzuciłeś dziewczynę w ciąży po przygodzie na jedną noc - prychnął Jay.

- Nie wiedziałem, że jest w ciąży. Zresztą, zmieniłem się. Naprawdę. I ty też powinieneś. Nie możesz okłamywać Monici. Nie po tych obietnicach, że koniec z sekretami.

         W głębi serca Jay wiedział, że Max ma rację, ale nie mógł sobie pozwolić na utratę Moniki, nie teraz, gdy znowu byli razem i wszystko zmierzało w dobrym kierunku. Spytała go, czy był z kimś po zerwaniu z nią, a on skłamał. Wtedy wydawało mu się to dobrym rozwiązaniem zgodnie z zasadą, że czego oczy nie widziały, tego sercu nie żal. Zdziwiła go reakcja Maxa. Takiej spodziewał się od Natha i Sivy, dlatego im nie wspomniał o swoim wyskoku w Ameryce. Postanowił chwycić się ostatniej deski ratunku.

- Nic nie rozumiesz. Kiedy przespałem się z tą dziewczyną byłem wolny.

- Więc nie zamierzasz powiedzieć Monice, co zaszło? - zapytał Max, patrząc spode łba na swojego kumpla. - A jeśli cię zapyta?

- Eee… cóż, właściwie to przed chwilą pytała, ale…

- Skłamałeś?!

- O co ci chodzi? Dobrze się bawimy, nie chcę tego psuć.

- Bo wiesz, że gdybyś wyznał jej prawdę, pogoniłaby cię, gdzie pieprz rośnie. Zrozumiałbym, jeśli chciałbyś zachować to w tajemnicy, żeby jej nie ranić, ale takie kłamstwo prosto w twarz?

         Trudno było udzielić rady przyjacielowi, gdy panował taki konflikt interesów. Max czuł się rozdarty między lojalność do Jaya i dochowanie tajemnicy, a zobowiązanie wobec Moniki, która też była jego przyjaciółką.

- Jeśli nie powiesz jej prawdy, ja to zrobię - odezwał się w końcu. - Daję ci czas do wyjazdu.

- Stawiasz mi ultimatum?

- Zdaje się, że tak.

         Jay ukrył twarz w dłoniach. Wiedział, że powinien powiedzieć Monice prawdę, ale dawno nie był tak szczęśliwy. Chciał wydłużyć te chwile do maksimum, więc oznajmił przyjacielowi, że wyzna swojej dziewczynie prawdę dopiero w dniu wyjazdu, żeby nie psuć wycieczki.

- Idziecie nad jezioro? - zapytał Siva, zaglądając do sypialni, gdzie odbywała się poważna rozmowa.

         Jego przyjaciele momentalnie zaczęli dziwacznie chrząkać i popatrzyli po sobie.

- Monica też idzie? - spytał Jay z zaciśniętym gardłem.

- Już jest chyba w wodzie. Tom ją wrzucił, bo nie chciała się kąpać.

- Idźcie, ja skończę naprawiać łóżko i do was dołączę - polecił Max. Rzucił Loczkowi znaczące spojrzenie, ale ten wzruszył tylko ramionami i podążył w stronę wyjścia.

         Woda była niebywale orzeźwiająca dla wszystkich. Tom wyciągnął gitarę, którą zabrał ze sobą i zaczął wygrywać jakąś mniej znaną melodię, Andy mu wtórował. Siva i Ree opalali się razem z Kelsey, Madzia i Nath przynieśli mrożoną herbatę dla wszystkich, a teraz ganiali się po plaży, a chłopak wrzucał swojej dziewczynie za strój kąpielowy kostki lodu, przez co ta piszczała jak oszalała. Karolina pływała na dmuchanym materacu, a Joel, Ryan i Luiza grali w piłkę plażową.

- Nath, przysięgam, że jeśli jeszcze jedna kostka lodu dotknie mojego ciała, to cię wykastruje! - krzyknęła Madzia, uciekając przed swoim chłopakiem.

         Tom zrobił z dłoni trąbkę i krzyknął.

- Ale to będzie też kara dla ciebie! Przymusowy celibat!

         Nath omal nie potknął się, kiedy usłyszał słowa przyjaciela. Nikomu jeszcze nie mówił, że on i jego dziewczyna jeszcze ze sobą nie spali. Była to kwestia zbyt osobista i nie chciał się nią dzielić. Nie zamierzał też poganiać Magdy, niezależnie jak bardzo jej pragnął. Z każdym dniem była coraz piękniejsza, albo to jego percepcja się zmieniła. Widywali się stanowczo za rzadko i dlatego tak bardzo starał się korzystać z każdej chwili podczas tego wspólnego wyjazdu.

- Jestem już rozbrojony! - zawołał, unosząc ręce w górę.

        Madzia zatrzymała się na progu domku, w którym zamierzała się schronić i zgięła się w pół, by odsapnąć.

- Całe szczęście. Zaraz płuca wypluję.

         Nath uśmiechnął się, podbiegł do niej truchtem i przytulił. Jedną kostkę sprytnie przemycił w dłoni i już po chwili dziewczyna pisnęła, gdy poczuła ją na karku.

- Sykes, jest dopiero wiosna!

- No właśnie! A rzadko zdarza się tak wysoka temperatura! Trzeba korzystać!

- A jak przez to "korzystanie" nabawię się zapalenia płuc?

- To mnie zarazisz i spędzimy trochę czasu razem. - Nath wyszczerzył zęby w uśmiechu, a Madzia nie mogła się na niego długo gniewać.

         Pocałowała go delikatnie w usta, ale kiedy zarzuciła mu ręce na szyję, odskoczył z piskiem i zaczął uciekać.

- To tylko kostka lodu!!! - zawołała za nim dziewczyna. - Trzeba korzystać z ciepłej wiosny!

         Wszyscy roześmiali się szczerze, widząc zemstę nastolatki.

- Dlaczego Nath przed tobą ucieka? - spytał zdziwiony, wskazując głową swojego przyjaciela.

- Bo ja wiem? Facetom wolno robić wiele rzeczy, ale kiedy dziewczyna coś zrobi… od razu uciekają - odpowiedziała Magda ze śmiechem, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo jej słowa odpowiadały aktualnej sytuacji Loczka.

         Rozchichotana popędziła za Nathem nad jezioro, gdzie rozłożyli się ich przyjaciele. Jay natomiast wyszedł z domku i zaczął rozglądać się za Moniką. Zauważył swoją dziewczynę, kiedy ta ściągnęła mokre ubranie i wieszała je na lince. Miała na sobie zielony strój kąpielowy, rudawe włosy sięgały jej niemal pasa i kiedy tak stawała na palcach, wyglądała pięknie. Źle czuł się z faktem, że utrzymywał coś przed nią w tajemnicy, ale tłumaczył sobie, że to wyższa konieczność.

         Zaszedł ją od tyłu i zanim zdążyła zapiszczeć, przerzucił ją sobie przez ramię i popędził w stronę jeziora.

- Następny? - wołała. - Przypominam, że nie umiem pływać!

- Spokojnie, ze mną nie utoniesz - zapewnił, podrzucając ją lekko tak, że wylądowała mu na rękach.

- Ktoś tu przypakował? - spytała ironicznie, na co się odgryzł.

- Ktoś tu schudł?

         Zmrużył oczy i wrzucił ją z chlupotem do wody. Wszyscy się roześmiali. Tylko Max, który kilka minut później zastał zadowolone towarzystwo nie mógł oprzeć się wrażeniu, że jego przyjaciel wcale nie zamierza wyznać swojej dziewczynie prawdy. Zanim poznał Karolinę poradziłby mu trzymać gębę na kłódkę, ale zmienił się i patrzył na sprawy zupełnie inaczej. Chciał się zakochać i był na dobrej drodze ku temu. Nigdy nie zdradziłby ukochanej osoby, ani jej nie okłamał, bo też było to zdradą. Do tego Monika od dawna była jego przyjaciółką i nie wyobrażał sobie, jak poczuje się, kiedy pozna prawdę.

         Musiał porzucić te depresyjne rozmyślania, żeby nie budzić podejrzeń. Zrzucił z siebie ubranie, które zostawił na kanapie przy kominku i popędził do wody w kąpielówkach, by dołączyć do Karoliny.

- Czy nie trzeba przejechać się do lekarza? - zapytał, dotykając delikatnie nogi dziewczyny.

- Opuchlizna prawie zupełnie zeszła po okładzie. Monia zmieniła mi go w nocy i teraz prawie nie boli - wyjaśniła Karolina.

- To świetnie. Wbrew pozorom nie poturbowałem cię aż tak. - Spojrzał na nią z frywolnym uśmiechem tak, że zachichotała zawstydzona. - Chcesz wyjść z wody? - spoważniał równie szybko jak stał się rubaszny.

         Pokiwała głową i pozwoliła, żeby wziął ją na ręce i torował sobie drogę do brzegu.

- Z drogi! - wołał, krocząc pomiędzy Ryanem, Joelem i Luizą grającymi w piłkę. - Niosę ranną!

         Adam z Lawson wyskoczył jak z procy i dopadł do zwolnionego przez Karolinę materaca, na którym się usadowił. Wcześniej go nie zauważyli, bo był dość niski i kiedy siedział na ziemi za leżakiem wielkiego Sivy pozostawał niewidzialny. Teraz zamierzał skorzystać z okazji i pomoczyć się trochę bez narażenia swojej skaleczonej kamieniem dłoni na szwank.

- Mam dziwne wrażenie, że chcesz ze mną porozmawiać - oświadczyła Karolina, marszcząc brwi, kiedy Max sadzał ją na kamieniu w cieniu drzewa, a sam przysiadł obok.

- Co? - zrobił duże oczy. - Nie, nie. Nie mam ci nic do powiedzenia! - zaparł się szybko.

- Och.

- Ale… nie w tym sensie… - szybko zaczął się tłumaczyć, gdy w jej głosie usłyszał nutkę zawodu. - To znaczy…

         Słabo mu szło dotrzymywanie sekretów, więc przełknął głośno ślinę i zaczął śmiać się jak głupek.

- Co ci się stało?

- Przypomniałem sobie dowcip.

- To opowiedz.

- Eee… już zapomniałem - skłamał i zaklął w duchu, że tak kiepsko mu to szło.

- Czy twoje dziwne zachowanie ma coś wspólnego z wczorajszą deklaracją uczuć?

- Co?!

- No… powiedziałeś, że ci na mnie zależy. Teraz tego żałujesz?

- Nie, skąd! - Max nerwowo potarł kark i odchrząknął, by dodać sobie powagi. - Po prostu to spadło na mnie jak grom z jasnego nieba i zachowuję się trochę jak pijany.

- Trochę, tak? - spytała Karolina, mrużąc oczy.

- Tak na mnie działasz, nic nie poradzę!

         Odetchnął z ulgą, że udało mu się jakoś wybrnąć.

- Spójrz na nich - odezwała się nagle Karolina. Nie musiał podnosić głowy, bo wiedział, o kim mówi, ale zrobił to i ujrzał jak Jay i Monika ochlapują się nawzajem wodą i śmieją się w głos. - Są szczęśliwi.

- Yhm.

- Wszystko skończyło się dobrze.

- Tak…

- Szkoda, że już wieczorem wracamy. Ten domek mimo przyciągania szalonych i niebezpiecznych przygód ma coś w sobie.

         Max spojrzał na Karolinę. Powiew wiatru rozwiał jej lekko kręcone brązowe włosy. Cudownie kontrastowały z jej jasną karnacją, kilkoma piegami na nosie i błękitnymi oczami. Była taka piękna.

- Przygoda nie musi się skończyć z naszym powrotem - odezwał się, łapiąc ją za rękę. - Możemy tu jeszcze przyjechać. We dwoje. Jeśli masz ochotę.

         Skinęła głową z bladym uśmiechem i pozwoliła mu się pocałować w usta. Była przekonana, że ten szalony wypad zakończył się dla wszystkich happy endem. Żal jej było się pakować i wsiadać do busa, ale mimo iż chłopaki z The Wanted mieli wolne, ona i Luiza musiały stawić się następnego dnia w pracy. Ważne było jednak, że chociaż życie osobiste sobie poukładała.

- Myślisz, że ta noga przeszkodzi ci wybrać się ze mną na randkę jutro po twojej zmianie? - spytał Max, który wbił się na siedzenie obok niej, mimo iż przyjechali osobnymi samochodami.

- Myślę, że z nogą już wszystko w porządku, więc jeśli nie założę szpilek, możemy śmiało się gdzieś wybrać. Chyba, że obawiasz się fotoreporterów.

- Pójdziemy do kina. Tam jest ciemno - oświadczył zadziornie Max i cmoknął Karolinę w policzek.

         Zawtórowała mu melodyjnym śmiechem, a on niemal nie splunął sobie w brodę, że przez swoją głupotę stracił tyle wspaniałych chwil, które mogli przeżyć razem. Chwile czułości przerwał Jay.

- Ja i Monica zostajemy do jutra - obwieścił, opierając się o dach samochodu i ukazując im się w otwartych drzwiach.

- Tak, a wrócicie autostopem - prychnął Max. W rzeczywistości próbował zamaskować swoje prawdziwe uczucia. - Zamienię z tobą słówko odnośnie bezpiecznego seksu…

         Karolina spojrzała na swojego chłopaka zszokowana, a ten tylko wzruszył ramionami i mimo iż sam ostatnio obawiał się wpadki, poszedł edukować swojego narwanego przyjaciela.

- Bezpieczny seks? - spytał Jay, kiedy znaleźli się w odległości, z której nikt miał ich nie słyszeć. - Większym ekspertem w tej dziedzinie jest Tom. Przypominam, że ty o mały włos…

- Zamknij się! - warknął Łysy. - W co ty pogrywasz?

- Co masz na myśli?

- Nie udawaj durnia. Miałeś powiedzieć Monice do wyjazdu, co zaszło w Ameryce, a tymczasem na siłę przedłużasz tę chwilę…

- Nie musimy iść jutro do pracy, więc możemy sobie pozwolić na odrobinę relaksu.

- Lepiej pozwólcie sobie na odrobinę szczerości. - Max stuknął Loczka palcem w klatkę piersiową. Był to dość mocny i dosadny gest. Jay rozmasował bolące miejsce.

- Potrzebuję więcej czasu - usprawiedliwił się. - Nigdy nie było nam ze sobą tak dobrze i nie chcę tego psuć…

- Nie obchodzi mnie to. Jeśli nie powiesz Monice, co zdarzyło się w Ameryce, ja to zrobię - zagroził Max.

         Jayowi zamarło serce.

- Nie zrobisz tego.

- Chcesz się przekonać?

         Byli tak pochłonięci rozmową, że nie zauważyli, że w cieniu wielkiego dębu nie są już sami. Podeszła do nich bowiem Monika, która teraz łypała to na jednego, to na drugiego zszokowanym wzrokiem. Jej twarz przybrała nienaturalny kolor purpury. Nie słyszała wszystkiego, a jednak czuła, że sprawa jest poważna. Zabrakło jej tchu, by odezwać się od razu, więc zwlekała z tym, aż przerażony wzrok Jaya przeniósł się z Maxa na nią.

- Co się stało w Ameryce? - spytała nagle przez zaciśnięte gardło.

         Jay z szybkością błyskawicy pchnął przyjaciela na bok i znalazł się tuż koło swojej dziewczyny, której położył ręce na ramionach, ale odsunęła się o dwa kroki, a jej oczy zalśniły jeszcze bardziej niż zwykle, bo pojawiły się w nich łzy.

- To nie tak, my tylko…

- Pójdę sprawdzić, jak idą przygotowania - wtrącił Max, ale młodzi wydawali się go zupełnie ignorować.

         Miał do siebie żal, że nie był bardziej uważny. Nie chciał, by jego przyjaciółka dowiedziała się w taki sposób, ale nie było odwrotu.

- Coś się stało? - zatroskała się Karolina, wykręcając głową, by zauważyć, jak przyjaciółka po raz kolejny wyrywa się Jayowi, który najwyraźniej próbował jej coś wytłumaczyć.

- Kłótnia kochanków tak szybko? - zachichotał Tom, a Kelsey dźgnęła go łokciem między żebra, żeby się zamknął.

- Nie gapcie się! - nakazała Madzia, ze zdenerwowania zagryzając wargę. - Wiesz o co chodzi? - zwróciła się do Natha.

- Nie mam pojęcia. - Chłopak wzruszył ramionami. - Wydaje mi się, że tylko Jay wie, o co chodzi.

         Wśród tej doborowej obsady, która była świadkami jej teatru życia, niebywałej tragedii, Monika za wszelką cenę próbowała opanować atak płaczu, ale łzy same spływały jej po twarzy tak, że nie nadążała ich wycierać, więc w końcu zaprzestała to robić.

- Nic nie rozumiesz… - mówił Jay. - Technicznie rzecz biorąc, nie byliśmy wtedy razem, dlatego uznałem, że nie ma sensu cię kłopotać. Też nie pytam, co ty robiłaś przez ten czas, kiedy się dąsałaś.

- Nie wierzę, że w jakiś chory sposób ty próbujesz przerzucić winę na mnie. - Monika poczuła okropny ból w klatce piersiowej, ból złamanego serca. - I nie chodzi mi o to, że przespałeś się z kimś, kiedy nie byliśmy razem. Chodzi mi to, że mnie okłamałeś i nawet przy tym nie mrugnąłeś.

- Powiedziałem prawdę! - bronił się chłopak.

- Bo podsłuchałam, jak Max cię namawia, byś to zrobił. Wcześniej, gdy pytałam, czy byłeś z kimś, kiedy się rozstaliśmy, powiedziałeś, że nie. I w taki oto sposób złamałeś mi serce dwa razy. Raz, gdy zdradziłeś, drugi raz, gdy nie powiedziałeś prawdy.

         Dziewczyna otarła łzy i wykonała kilka głębokich wdechów, przez co nieco się uspokoiła, ale była to tylko złudna powłoka. Jay nie potrafił spojrzeć jej w oczy, wbijał wzrok w ziemię, albo w jej usta, jakby naiwnie liczył, że pocałunek wszystko załatwi.

- To był jeden z najwspanialszych dni w moim życiu - powiedział w końcu, widząc, że Monika nie zamierza kontynuować tej dyskusji. - Nie psuj tego.

- Nie zamierzam, Jay - oświadczyła spokojnie. - Ty mnie w tym ubiegłeś.

         Zanim chłopak zdążył powiedzieć cokolwiek na swoją obronę, Monika już kierowała się w stronę busa, którym przyjechała. Stojący przy nim chłopacy z Lawson szybko wskoczyli na swoje miejsca, Andy usiadł za kierownicą, Adam obok niego.

- W porządku? - spytał Joel, widząc, że Monika płakała.

- Nie - odpowiedziała lakonicznie, pakując się do wozu obok niego.

         Nic nie powiedziała, a oni o nic nie pytali. W jej stronę powędrowała paczka chusteczek higienicznych, z których skorzystała bez słowa. Pozostali pasażerowie również zajęli miejsca i pierwszy z busów odjechał z domku, który dostarczył im takich przygód, ale i takich cierpień niektórym z nich.

         Jay również smętnie powlókł się do drugiego z busów i zajął miejsce obok Toma.

- Brukselka cię rzuciła? - spytał bez ogródek Tom, który miał robić za kierowcę.

         Kaptur wciśnięty głęboko na głowę dał pomysłodawcy wypadu jasno do zrozumienia, że nie otrzyma odpowiedzi na to pytanie. Chciał dobrze, ale najwyraźniej nie na każdego czekało szczęśliwe zakończenie. I Jay, i Monika, każde na swój sposób, doskonale przekonali się, jak bardzo to boli.

Blog List