Wklejam na szybko kolejny rozdział. Oby Wam się spodobało.
Liczę na Wasze komentarze.
Pozdrawiam :*
„[…] Gdy kobieta odchodzi od mężczyzny, jakakolwiek
próba kontaktu z jej strony może być odczytana jako zachęta. Nawet gdyby
podeszła do niego na ulicy i kopnęła go w jaja.”
Anne Lamott ("Joe Jones")
Puścił
się pędem w zarośla lasku, który otaczał polanę. Za nic nie chciał zgubić Karoliny, bo to pokrzyżowałoby mu plany. Siva z Nareeshą i Adamem z Lawson już odjechali, reszta
ruszyła w trasę, więc miał mało czasu, zanim zorientują się, że kogoś brakuje w
ich drużynach. Musiał działać teraz. Był tak podekscytowany perspektywą rozmowy
w cztery oczy, że nie pomyślał, w jakim celu Karolina mogła oddalić się od swojej
grupy i zniknąć w lesie. Na szczęście dotarł do niej w momencie w którym
dziewczyna zapinała swoje krótkie dżinsy rybaczki. Kiedy
zorientowała się, że nie jest w lesie sama, zrobiła duże oczy.
- Czy ty… Cały czas
tu byłeś? - spytała zszokowana, a do Maxa dopiero w tym momencie doszło, co
robiła w lesie.
- Nie, nie… ja…
dopiero przyszedłem… - zaczął się tłumaczyć.
- Nie wierzę!
Zboczeniec!
Dziewczyna czerwona z wściekłości
zapięła spodnie i ruszyła jak najdalej z miejsca, w którym została tak
upokorzona. Max natomiast cały czerwony ze wstydu, pobiegł za nią, by się
kajać.
- Przepraszam!
Naprawdę nic nie widziałem, przysięgam.
- Gdybyś widział i
tak byś się nie przyznał, więc nie mam podstaw, by ci wierzyć.
Karolina wyszła z leśnych gąszczy na
polanę. Przy jeziorze, gdzie niedawno obozowali znalazła przygniecioną kamykiem
swoją niebieską bandankę, podniosła ją z ziemi i zaczęła zawiązywać ją na
nadgarstku. Szło jej jednak opornie. Ręce trzęsły jej się ze zdenerwowania i za
każdym razem gubiła koniec.
- Daj, pomogę! -
zaoferował się Max, ale zmroziła go spojrzeniem i sama z pomocą zębów
przeciągnęła pętelkę.
- Już - oświadczyła
zwycięsko, machając w powietrzu ręką. - Radzę tobie założyć swoją, ułatwi
identyfikację zwłok.
Dziewczyna ruszyła brzegiem jeziora,
kierując się do lasu, w którym zniknęła jej drużyna pod wodzą Toma. Wiedziała,
że tak naprawdę Max nie widział, co robiła w lesie. Był zawstydzony, ale nie
samym faktem, że coś widział, ale tym, że ona była o tym przekonana. Nie
zmieniało to faktu, że nie chciała mieć z nim nic wspólnego. Ze zdumieniem
spostrzegła, że idzie za nią.
- Twoja drużyna
poszła tam - zapowiedziała, wskazując przeciwległy brzeg jeziora.
- Wiem. Ale nie
mogę zostawić cię samej. Co jeśli ich nie dogonisz?
- Szlachetne, ale
jestem pewna, że na mnie zaczekają. Powiedziałam, że wrócę po bandankę i coś
załatwię i ich dogonię. - Karolina wzruszyła ramionami i uchyliła się przed
konarem, który prawie uderzył ją w twarz.
Max wysunął się na prowadzenie i zaczął
odganiać gałęzie sprzed jej twarzy.
- Nie potrzebuję
twojej pomocy. Kiedy byłam w ciąży sobie radziłam, więc i teraz poradzę.
- Nigdy nie byłaś w
ciąży.
- Wow, bardzo
delikatne. Myślałam, że jestem, więc to tak jakbym była.
Napięcie sięgnęło jeszcze wyżej, o ile
w ogóle było to możliwe. Szli w milczeniu, kierując się w głąb lasu i z
przerażeniem stwierdzając, że mimo iż zagłębiają się coraz dalej, nikt nie
czeka na Karolinę.
- Co do… - zaczęła
dziewczyna, a Max westchnął.
- Chciałem z tobą
porozmawiać na osobności i tak jakby… Jay zaoferował się, że to załatwi -
przyznał się skruszony.
- Myślisz, że to
robota tego głąba? Jezu, Monika jest z nim w drużynie. Mam nadzieję, że nie
zrobi nic jeszcze głupszego niż to zostawienie nas na pastwę losu. I… siebie -
dodała, mierząc towarzysza.
Ze wszystkich członków grupy musiała
utknąć akurat z nim. Zapewne Jay porozmawiał z Tomem i powiedział, żeby na nią nie
czekał, bo Max chce z nią porozmawiać. Ta konspiracyjna akcja mogła się
skończyć źle albo jeszcze gorzej. Innej opcji Karolina nie przewidywała.
- Uważam, że
powinniśmy współpracować - odezwał się nagle Max, wyrywając ją z rozmyślań.
- Mówisz, jakbyśmy
byli w sytuacji bez wyjścia, a tymczasem wystarczy, że przyspieszymy i ich
dogonimy.
Chłopak zatrzymał się i założył ręce na
piersiach.
- Dobra, pani
mądralo. A w którą stronę musimy iść?
Przed sobą dostrzegli bowiem drogę,
która rozchodzi się na trzy leśne ścieżki. Karolina przez chwilę była
zmieszana, ale szybko opanowała emocje.
- Na pewno poszli
wzdłuż jeziora - oznajmiła pewna siebie.
- Skąd taki pomysł?
- Malownicza
ścieżka.
- Może być
niebezpieczna, śliska i pełna komarów.
- W lesie też są
komary.
- Ale nie istnieje
ryzyko, że ktoś wpadnie do jeziora w te pałki wodne i trzciny - roześmiał się
Max. Szybko pohamował rozbawienie, widząc, że irytuje towarzyszkę, z którą
przecież miał współpracować.
- Rozumiem, że
znasz Toma lepiej niż ja i wydaje mi się, że…
- … droga nad wodą
to najgłupsza z możliwych wyjść?
- Nie!
- Eeee…
przepraszam. - Max spuścił głowę. - Chodźmy nad jeziorem, może zobaczymy po
drugiej stronie drużynę Kelsey. Tom mówił, że trasy są podobne.
- To nie jest taki
głupi pomysł.
Karolina pokiwała głową i dała się
przepuścić towarzyszowi, by znaleźć się na ścieżce, którą na początku uważała
za słuszną, ale teraz już nie była tego taka pewna. Szczególnie kiedy już po
kilku metrach poślizgnęła się i prawie wpadła do zamulonej wody. Na szczęście
Max złapał ją w ostatniej chwili.
- O mały włos -
odetchnął z ulgą, stawiając ją do pionu.
Był tak zaaferowany faktem, że udało mu
się wyjść na bohatera, że trzymał swoją lubą w objęciach nieco zbyt długo,
przez co musiała mu się wyrwać. Cała zarumieniła się na twarzy, a żeby to
ukryć, zawróciła na pięcie i skierowała się do rozwidlenia, by wybrać inną
trasę.
- Nie szli tędy,
nie ma żadnych śladów - oznajmiła, odchrząkując.
Nic nie mogła poradzić na to, że mimo
iż postanowiła dać sobie z Maxem spokój nadal tak na nią działał jego dotyk.
Nie mogła się wyzbyć wrażenia, że nagle i on był nią zainteresowany, więc
cokolwiek zrobiła, albo cokolwiek zrobiła Monika, by ich wyswatać, skutkowało.
Tylko że teraz wcale nie była pewna, czy chce być z Maxem. Zainteresował się
nią dopiero, kiedy okazało się, że nie jest w ciąży. Jego przywiązanie,
fascynacja czy uczucie było chwilowe. Nie mogła sobie pozwolić na bycie jego
zabawką, więc postanowiła, że mu nie ulegnie, niezależnie od tego jak wielka
będzie pokusa.
- No to… Cofamy
się, tak?
- Tak.
- A może od razu
udamy się do domku w lesie?
- A po co, baranie?
- prychnęła Karolina, ale widząc, że zamienia się w swoją najlepszą
przyjaciółkę, odchrząknęła. - To znaczy… w jakim celu, Max?
- Powiedziałbym, że
rozmowy, bo to jest mój cel, ale w tej chwili chyba bardziej adekwatną
odpowiedzią będzie przeżycie.
- Jest dopiero po
trzeciej. Pójdziemy drugą ścieżką i zobaczymy, czy są jakieś ślady po
wykonywanych zadaniach. Jeśli nie będzie, wrócimy na polanę i będziesz mógł
robić za przewodnika do domku nad jeziorem. Może być?
- Tak - przyznał
dość ochoczo. Nie był to szczyt jego marzeń, ale najwyraźniej wynegocjował
najbardziej korzystną z możliwych dróg porozumienia.
W ciszy i oczekiwaniu kierował się za
Karoliną drugą ścieżką od rozwidlenia, ale i ona nie wydawała się mieć na sobie
żadnych znamion zabawy w podchody, więc zrezygnowani zdecydowali się wrócić na
polanę.
- Przynajmniej
sobie porozmawiamy - oznajmił Max, zacierając ręce i unosząc ciężki konar
drzewa, by ukazać Karolinie jakąś leśną ścieżkę.
- Serio? Kolejna
droga w lesie? - spytała dziewczyna, łapiąc się pod boki.
Chłopak stracił rezon, wypuścił konar z
rąk, a ten złośliwie uderzył go prosto w twarz, zostawiając czerwony ślad,
jakby oberwał od kogoś "z liścia". Karolina początkowo się
zatroskała, ale widząc, że żadne oko nie zostało wybite, a jej towarzyszowi
podoba się ta chwila adoracji, odstąpiła
od oględzin szkód.
- Uważam, że
powinniśmy iść wzdłuż szosy, żeby trafić na zjazd do domku - oświadczyła.
- Cóż, ja znam tę
okolicę. Doszlibyśmy twoim sposobem, ale zajęłoby to nam znacznie więcej czasu.
Ta dróżka w lesie to dobry i wygodny skrót. I nikt nie będzie nam przeszkadzał
w rozmowie. - Max wyszczerzył zęby, a Karolina wywróciła teatralnie oczami.
- A może na szosie
złapiemy stopa?
- Nie ma mowy! Ty
oglądałaś kiedyś "Drogę Rozpaczy"?! - zapytał chłopak z paniką w
głosie, a widząc rozbawienie dziewczyny, jeszcze raz wskazał ścieżkę. - Co ci
szkodzi ze mną porozmawiać?
- W porządku, ale
robię to tylko dlatego, że zależy mi na czasie. A ty lepiej skupiaj się na
drodze, zamiast mnie zagadywać.
Max skinął głową twierdząco i ruszył
pierwszy, wydeptaną leśną drogą, która coraz bardziej oddalała ich od jeziora.
Wbrew własnemu zdrowemu rozsądkowi chłopak nie chciał przyznać się, że nie wie
dokładnie, jak wygląda skrót do domku. Mogło mieć to poważne konsekwencje, ale
wolał się do tego nie przyznawać. Był z Karoliną sam na sam i w tej chwili
tylko to się dla niego liczyło.
***
Kiedy zaniepokojone Luiza i Madzia
zauważyły, że Karolina mimo zapewnień nie dołączyła do nich, Tom wyjaśnił
towarzystwu, że nie mają się czego bać.
-
Miłość, moi drodzy, tak już działa - oświadczył enigmatycznie.
-
Co ty chrzanisz? - westchnął Nath, odganiając od siebie jakąś upartą muchę,
która za punkt honoru obrała sobie krążenie wokół jego głowy.
-
Miała to być tajemnica, ale wam powiem. Caroline jest teraz z Maxem. I albo trzymają
się za rączki i robią mniej odpowiednie dla dzieci rzeczy, albo dołączyli do
drugiej grupy, żeby rozżalona dziewczyna mogła się wyżalić Monice, a ten łysy
idiota za nią pobiegł.
-
Czyli to było ukartowane w porozumieniu z tobą? - zapytała Madzia, zakładając
ręce na piersiach i spoglądając podejrzliwie na przyjaciela.
-
Zaraz ukartowane. Ci idioci wpadli na to spontanicznie, żeby nie rozdzielać się
ze swoimi lubymi.
-
Dlatego Jay trafił do grupy z Monicą? - Luiza zaczynała rozumieć podstęp. - A
Max i Karolina wylosowali przeciwne drużyny, dlatego powiedział, że musi
"się odlać".
-
I dlatego my musimy się cofnąć - oświadczyła twardo nastolatka.
-
Co? Nie ma mowy! Prowadzimy, nie możemy się teraz wycofać! - uniósł się Tom.
Ryan wydawał się skonfundowany.
-
Skąd wiesz, że prowadzimy?
-
Śledzę telefon Kelsey.
-
Ta wyprawa miała nas zintegrować, a tymczasem dzieli od samego początku. - Nath
przysiadł zrezygnowany na jakimś kamieniu. Szli dopiero od pół godziny i nie
czuł się zmęczony, ale nie mógł prowadzić tak poważnej konwersacji w drodze. -
Czekamy na nich - oświadczył.
-
Na Kelsey?! Po co?! - wrzasnął Tom.
-
Nie na Kelsey, idioto. Na Karolinę i Maxa - wyjaśniła Luiza, spoglądając na
Ryana, żeby ten ją poparł.
-
Dziewczyny mają rację - odezwał się blondyn. - Nie możemy tak po prostu mieć
nadziei, że dołączyli do drugiej grupy albo zażywają rozkoszy na łące.
Luiza spojrzał na swojego chłopaka z
rozbawieniem, a ten rozłożył bezradnie ręce. W gruncie rzeczy miał rację.
-
Ale… no… przecież… - zaczął tłumaczyć się Tom. - No dobra, sami tego
chcieliście - westchnął. - Zadzwonię do Maxa i się dowiem.
-
Przecież tu nie ma zasięgu - zauważył Nath.
-
Mogę śledzić Kelsey przez GPS, więc spokojna twoja śliczna główka. - Tom zaczął
się gimnastykować, by trafić na dwie kreski zasięgu, by zatelefonować do
przyjaciela.
Skończyło się na tym, że musiał
dosłownie zawisnąć na gałęzi, ale udało mu się połączyć z Maxem, który
zapewniał, że nic im nie jest i idą do domku nad jeziorem, gdzie spotkają się
wieczorem.
-
Uważajcie na mutanty - szepnął Tom w słuchawkę, a Madzia i Nath spojrzeli na
siebie i wybuchli gromkim śmiechem.
Kiedy Tom żegnał się z przyjacielem
przez telefon i zeskakiwał na ziemię, młodzi tłumaczyli drugiej parze, jak
wszystkim wzburzyła krew w żyłach historia o mutantach z lasu, którzy zabili
wszystkich z domku nad jeziorem.
-
No ale my się uratowaliśmy - oznajmił Nath na koniec.
-
Jak zawsze - uśmiechnęła się Magda i pocałowali się przy dźwięku chrząkania,
wydobywającego się z gardła Toma, który próbował zaznaczyć swoją obecność.
-
No więc jakkolwiek uroczy jest ten widok, muszę wam przerwać czułości, by
obwieścić wszem i wobec, że wasza koleżanka i Max są cali, zdrowi, nieskłonni do
morderstw w obrębie własnego duetu i kierują się na skróty w stronę domku nad
jeziorem - wyrzucił z siebie jednym tchem. - Możemy już iść?!
-
Max idący na skróty? On w ogóle zna te tereny? - spytał podejrzliwie Nath.
-
Przyjechał ze mną i Kelsey na polanę, gdy wybieraliśmy ścieżki. Ale nie chciał
łazić, tylko puszczał te głupie kaczki…
-
Pocieszające. - Madzia wywróciła oczami.
-
Ale widział, gdzie jest droga na skróty. Stamtąd droga idzie po łuku i nie ma
żadnych rozwidleń, jak tutaj.
-
W takim razie w porządku - przyznała Luiza. - Zresztą, gdyby ktoś miał kogoś
zabić, martwiłabym się raczej o losy Jaya.
-
Masz rację - zachichotała Madzia.
-
To może ruszajmy? Nie ukrywam, że też marzy mi się wygrana - wtrącił Ryan i
wszyscy podłapali, że to dobry pomysł.
Szli niecałą godzinę, a jeszcze nie
dotarli do pierwszego punktu strategicznego, w którym trzeba było wykonać
zadanie. Zgodnie uznali, że zwycięstwo jest dla nich ważne, więc zdecydowali
się ruszyć z postoju, by pokonać konkurencyjną drużynę, która wysuwała się na
prowadzenie.
-
Przeklęta Kelsey! - zaklął Tom, kiedy spojrzał na ekran swojej komórki, na
której tajemniczo migotała czerwona strzałka.
-
Co ty gadasz, wariacie? - chichotała Madzia.
-
Pęd do zwycięstwa uderzył mu do głowy - wyjaśnił Nath. - Ale ma rację,
przydepnijmy trochę, bo nie lubię przegrywać.
-
No to przyspieszamy - westchnęła Luiza.
Żałowała, że wybrała buty baleriny,
które całe ubrudzone były błotem, bo weszli właśnie na mokrą powierzchnię. Ryan
zorientował się, co jest na rzeczy, bez ostrzeżenia pochylił się i podniósł
swoją dziewczynę na ręce. Zaczęła chichotać jak oszalała, kiedy przenosił ją
przez kałużę. Nath również próbował być bohaterem, ale Madzia zabroniła mu brać
się na ręce w obawie, że coś sobie naciągnie (choć twardo obstawał przy fakcie,
że wcale nie jest wątły i da radę).
-
Tyle słodkości, że pozbycie się kogoś z was będzie jak bułka z masłem -
powiedział pod nosem Tom.
-
Co takiego? - zaintrygowała się Madzia.
Wszyscy zatrzymali się i orientowali w
sytuacji. Ścieżka zbliżyła się do brzegu jeziora, łącząc się z tą, która cały
czas biegła tuż przy linii wody.
-
To drugie zadanie - wyjaśnił przewodnik. - Pierwszym było rozwikłanie zagadki w
celu wybrania ścieżki. Wybraliście słusznie środkową, która nie zawierała
trudnego zadania jak trzecia i nie była śliska i niebezpieczna jak ta przy
wodzie. Teraz jednak czeka nas kolejna próba.
Tom wskazał miejsce, w którym ukryta była
koperta z zadaniem. Pary jak na komendę rzuciły się w zarośla, by znaleźć wskazówki
co do następnego zadania.
-
Mam! - zakrzyknęła w końcu Luiza, wychodząc z wysokiej trawy. Jej źdźbła
przyczepiły się do jej obłoconych butów, przez co wyglądała komicznie.
-
Słoma ci z butów wystaje - roześmiał się Ryan.
-
Cicho, bo zaraz wylądujesz w jeziorze - syknęła w odpowiedzi, ale uczyniła to z
uśmiechem.
Szybko okazało się, że jej słowa mogą
być prorocze. Na kartce wydrukowane bowiem były dość dziwaczne wskazówki.
-
Czytaj na głos - poleciła Madzia.
-
To konieczne? - westchnęła Luiza. - Moim zdaniem to zadanie jest głupie.
Nastolatka wyrwała jej kartkę i szybko
zorientowała się, o co chodzi. Mieli szczęście, że nie zostali rozdzieleni ze
swoimi drugimi połówkami, ale teraz miało się to zmienić. Kartka głosiła
bowiem, że mają wybrać spośród siebie jedną osobę, którą wymienią na członka
drużyny przeciwnej. Zadanie zostało przeczytane na głos.
-
To chyba żart. Albo jakiś test, tak? - spytał Nath, przytulając swoją
dziewczynę.
-
Przykro mi, zakochańce, ale to święta prawda. - Tom rozwiał wątpliwości.
-
A co jeśli czerwoni wybrali inną ścieżkę niż my? Nie będzie ich na brzegu i nie
odnajdą tej koperty z zadaniem - zauważył Ryan.
-
Wszystkie ścieżki kończą się w tym samym punkcie. Więc proponuję ciągnąć losy.
-
Ale… na czym to ma polegać? Ta osoba zostanie członkiem ich drużyny, a do nas
dołączy ktoś inny? To będzie sabotażysta czy pełnoprawny członek? - panikowała
Madzia.
-
Wiemy już, kto nie popłynie. - Tom wywrócił oczami, widząc panikę nastolatki. -
Zadanie nie jest konkretne, interpretacja zależy od was.
-
Więc ciągniemy losy? - spytał Ryan. - Muszę przyznać, że chętnie
rozprostowałbym kości w wodzie. Jest gorąco, a ja uwielbiam pływać.
-
Ryan! - Luiza skarciła swojego chłopaka.
-
No co? Maggie jest zbyt zdenerwowana, a Nath za słaby, więc…
-
Za słaby? - zakrztusił się wspomniany chłopak. - Ja popłynę.
Tym razem to Madzia była w szoku.
-
Oszalałeś?!
-
Nie, nie oszalałem. Umiem pływać. Żaden ze mnie olimpijczyk, ale te dwieście
metrów dam radę.
Zapanowało zamieszanie. Ryan i Nath
przerzucali się argumentami, dlaczego to oni byliby lepszymi kandydatami. Luiza
i Madzia popatrzyły na siebie znacząco.
-
A może Tom? - zaproponowała w końcu nastolatka.
Pomysłodawca wyprawy zrobił duże oczy.
-
C-c-co? - wydusił.
-
Nie możemy tego zrobić. Jeśli czerwoni nie zdecydują, żeby wysłać nam Kelsey,
będą mieli dwóch przewodników, a my żadnego - oświadczył Ryan, całując swoją
dziewczynę. - Popłynę.
Nath jeszcze trochę protestował, ale w
ostateczności zgodził się, że blondyn jest silniejszy i ma lepsze szansę na
wyście z tego cało. W gruncie rzeczy nie chciał też rozstawać się z Maggie.
Luiza była za to niepocieszona.
-
A niech cię, Fletcher! - powiedziała ze złością.
Tom uśmiechnął się, wyciągnął zza
krzaka worek na śmieci i podał go blondynowi.
-
Wsadź tu swoje buty i rzeczy, które nie mogą być zamoczone. Potem zablokuj o
tak - zademonstrował mechanizm zamykający. - A my ruszamy dalej.
-
Już?!
-
Tak, nie możemy czekać aż nas wyprzedzą. Prowadzimy, nie widać ich na drugim
brzegu, więc mamy szansę to wygrać.
-
A jak Ryan zacznie się topić? Musimy poczekać aż przepłynie! - zapiszczała Lou.
-
Nie widziałaś mnie w wodzie. Jestem jak ryba - roześmiał się Ryan. - Ruszajcie
bez obaw, a jak wygracie, ktoś tu będzie moim dłużnikiem.
Chłopak spojrzał znacząco na Toma, a
ten uniósł ręce w geście poddania.
-
Nagrodę zafunduje ci twoja dziewczyna - wzdrygnął się Parker. - A teraz
sajonara!
-
Zaraz… - Madzia złapała kumpla za ramię i pociągnęła go do tyłu. - O co tutaj
chodzi? Skoro drużyna Kelsey jest w tyle, to oznacza, że powinniśmy poczekać na
wymianę tutaj. Inaczej osoba, która do nas dołączy będzie musiała nas gonić,
albo… zostaniemy zdyskwalifikowani za rozdzielenie się.
-
Maggie ma rację. - Nath podchwycił
oskarżenie. - I chyba wiem, dlaczego tak jest. Chcesz, żeby Kelsey wygrała, bo
ukatrupi cię, jeśli będzie musiała iść spać w namiocie bez prysznica.
-
Ty przeklęty sabotażysto! - uniosła się Lou. - To prawda?
Tom poczuł się pod ostrzałem i
przyznał, że rzeczywiście jego pośpiech był tylko zmyłką. Obiecał jednak, że
nie będzie już przedkładał swojego związku nad solidarność grupową, co poddali
w wątpliwość, ale zdecydowali się mu częściowo zaufać, ale mieć go na oku.
-
Więc czekamy? - zapytał Ryan.
-
Czekamy - odpowiedział mu Tom i rozsiedli się na trawie w miejscu małej dzikiej
plaży, gdzie przy brzegu nie rosły pałki wodne i inna roślinność, a woda wydawała
się dość przejrzysta i miła do kąpieli.
Drugi brzeg pozostawał na razie pusty.
Ejj no czytam, czytam i tu koniec ;/
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, ale nadal mnie zastanawia jaką strategię obrała Kelsey :PP
Jejciu, jejciu, jejciu... ♥
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIĘ !!!!!!!!!!
Uwielbiam tego bloga. ♥ Normalnie.... Awwwwwwwwwwww....
Rozdział wspaniały, boski, genialny itd,itp.
Tom tak bardzo słodki.
Max tak bardzo ... kurcze. zabrakło mi określenia. :C
O! Już wiem! Tak bardzo szczęśliwy! ;3
Normalnie brak mi słów!
Chcę kolejny. :D
I zadam ci to pytanie kolejny raz. [zadawałam wcześniej! pamiętam!]
Dlaczego w bohaterach nie ma Kelsey?!?!?!
Pozdrawiam!
Super rozdział
OdpowiedzUsuńNormalnie rozpływam się jak to czytam <3
Genialne
I to takie słodkie te ich przekomarzania kto pójdzie
Nath chciał pokazać ,że nie jest chuchrem ale przeciez każdy wie że jest :P
Ale Max wdepnął ,Karolina go zabije jak nie wyjdą z tego lasu :D
Zyczę weny i do nn :*
Wpadnij do mnie jutr powinien pojawic sie next ^^
Ja Cię po prostu ubóstwiam!
OdpowiedzUsuńWiem, że "nie będziesz miał Bogów cudzych.." i tak dalej, ale ty jesteś moim bogiem.
Ja po prostu kocham twoje rozdziały, no nie mogę. Jestem zmęczona, ale po prostu skakałabym na łóżku.
Czekam na następny, mam nadzieje, że niedługo.
Przepraszam, za brak komentarzy w poprzednich rozdziałach (brak internetu) oraz za to, że te komentarz jest krótki, brak czasu.
Genialne. Ja to chyba nie wymyśliłabym własnej wersji podchodów.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że sprawy między Karoliną, a Maxem się wyjaśnią.
Drużyna Toma jest ciekawa, ale czekam na wiadomości z przeciwnej drużyny. Jestem ciekawa jak Monika sobie radzi.
Pozdrawiam ;)
Wydaję mi się, że opowiadanie robi się zbyt długie i na siłę zagmatwane. Przy pierwszej części nie mogłam oderwać wzroku od tekstu, nie tylko zasługa śmiesznych i ciekawych sytuacji, których teraz jest garstka, ale także bardzo wyrazistych postaci, które zrobiły się mdłe jak chociażby Monika,. Oczywiście dalej wielkim atutem jest twój styl pisania i nawet teraz twoje opowiadanie jest lepsze od trzech czwartych zamieszczanych w internecie.
OdpowiedzUsuńTaka jest moja opinia, ale życzę dalszego rozwijania się w pisaniu :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie! <3
OdpowiedzUsuńRozdział super, jak zawsze :) Cieszę się, że wróciłaś do starego stylu pisania.:)
Czekam na następny rozdział!
Suuper <3 . Czekam na nexta :*
OdpowiedzUsuńSuuper <3 . Czekam na nexta :*
OdpowiedzUsuńNajwiekszemu watiatowi Tomowi przybadly dwie teoretycznie najspokojniejsze pary. Ale czy ktokolwiek jest normalny z tej paczki trzeby sie zastanowic. Jestem ciekawa ktora druzyna wygra i czuje ze bedzie sie dzialo to bedzie kolejna niezapomniana przygoda siostr.Maja
OdpowiedzUsuń