Hej, dziewczyny!
Mam teraz problemy w szkole, opuściłam sporo godzin i muszę wszystko nadgonić. Wklejam jednak napisany dość dawno temu rozdział.
Dziękuję Wam za wszystkie komentarze! Sprawiacie, że mimo ponad 150 napisanych rozdziałów, nadal mam wenę na kolejne. Za tydzień wstęp do wyprawy organizowanej przez Toma, podczas której coś tam się zadzieje. Liczę na Wasze komentarze i pozdrawiam!
A teraz baaardzo długie P.S.
Lubię Knedle. - na twoją prośbę, dodałam chłopaków z Buster Sharp do bohaterów.
Madeleine - Twoje komentarze nigdy nie są nieskładne. Piszesz je tak samo świetnie jak Twoje rozdziały. Mam nadzieję, że "randka" się udała :)
Dir,
ogromnie Ci dziękuję za wyczerpującą i szczerą opinię. Nie lubię, gdy ktoś mi tylko kadzi, gdyż wiem, że opowiadanie nie jest idealne. Co do krztuszenia, plucia jedzeniem i ja bym jeszcze dodała do listy gały wychodzące na wierzch, to zdaję sobie sprawę, że jest to zbyt częste i niemal nieprawdopodobne (choć mi akurat często się to zdarza, ale ja przebywam z wariatami). Tak się składa, że są to jedyne momenty, które mnie śmieszą, więc jeszcze wiele razy będą się przewijać (np. w dzisiejszym rozdziale).
Koneksje romantyczne w opowiadaniu są już w ogóle mniej prawdopodobne niż wygrana w totka, ale piszę pod czytelniczki, a one w większości właśnie tego oczekują - jak najwięcej interakcji i romansów z zespołami. Też nie tak dawno temu użyłam określenia "Moda na sukces" w określeniu Wanted Direction. No, jeśli okaże się, że Monica i Jay są rodzeństwem, Siva wyląduje na wózku inwalidzkim, a Nath zostanie gejem - wtedy zacznę się poważnie martwić :P Nie chcę za dużo spoilerować, więc ciężko mi bardziej rzetelnie Ci odpowiedzieć.
Komentarze z pierwszej części opowiadania są teraz bardzo rzadkie, ale czytam je w wolnych chwilach, gdyż powiadomienia dostaję na maila. Moje rozdziały z tamtego bloga to była katorga i wątpię, by więcej niż pięć osób czytało je od deski do deski (wiem, że Ty przeczytałaś, bo z "zegarkiem w ręku" czytałam niektóre dokładnie 40 minut). Dlatego zawsze mnie dziwi, gdy ktoś przebrnie przez nie wszystkie. Na bieżąco jest to jeszcze możliwe, ale nadrabianie od godziny 18 do 4? Podziwiam, ale proponuję się wyspać, bo sen to zdrowie.
Co do odmiany imienia "Louis" - byłam przekonana, że odmienia się je zgodnie z polską zasadą, że jeśli ostatnia głoska jest niema (niemego "s" nie wymawiamy), odmienia się je właśnie w taki "niepolski" sposób z apostrofem. Nie szukałam jednakże nigdzie informacji na ten temat, więc nie będę się kłócić. Zapewne masz rację, a człowiek uczy się na błędach. Wolałabym się uczyć na błędach kogoś innego, nie własnych, ale od czegoś trzeba zacząć ;)
Ogromnym komplementem jest nazwanie mojego opowiadania jednym z najlepszych, jakie czytałaś na blogach. Moją mocną stroną są pomysły, gorzej z wykonaniem. Mogę to zwalić po części na lenistwo - po prostu nie chce mi się wysilać na wyszukane opisy i metafory. Jeśli piszę coś bardziej ambitnego, nie publikuję tego na blogu, bo jeśli coś znajdzie się w Internecie... no wiesz. Jest też dużo błędów stylistycznych, interpunkcyjnych, a nawet ortograficznych, ale mam nadzieję, że nie zakłóca to pełnego odbioru opowiadania. No i że z czasem zaniknie :)
Koneksje romantyczne w opowiadaniu są już w ogóle mniej prawdopodobne niż wygrana w totka, ale piszę pod czytelniczki, a one w większości właśnie tego oczekują - jak najwięcej interakcji i romansów z zespołami. Też nie tak dawno temu użyłam określenia "Moda na sukces" w określeniu Wanted Direction. No, jeśli okaże się, że Monica i Jay są rodzeństwem, Siva wyląduje na wózku inwalidzkim, a Nath zostanie gejem - wtedy zacznę się poważnie martwić :P Nie chcę za dużo spoilerować, więc ciężko mi bardziej rzetelnie Ci odpowiedzieć.
Komentarze z pierwszej części opowiadania są teraz bardzo rzadkie, ale czytam je w wolnych chwilach, gdyż powiadomienia dostaję na maila. Moje rozdziały z tamtego bloga to była katorga i wątpię, by więcej niż pięć osób czytało je od deski do deski (wiem, że Ty przeczytałaś, bo z "zegarkiem w ręku" czytałam niektóre dokładnie 40 minut). Dlatego zawsze mnie dziwi, gdy ktoś przebrnie przez nie wszystkie. Na bieżąco jest to jeszcze możliwe, ale nadrabianie od godziny 18 do 4? Podziwiam, ale proponuję się wyspać, bo sen to zdrowie.
Co do odmiany imienia "Louis" - byłam przekonana, że odmienia się je zgodnie z polską zasadą, że jeśli ostatnia głoska jest niema (niemego "s" nie wymawiamy), odmienia się je właśnie w taki "niepolski" sposób z apostrofem. Nie szukałam jednakże nigdzie informacji na ten temat, więc nie będę się kłócić. Zapewne masz rację, a człowiek uczy się na błędach. Wolałabym się uczyć na błędach kogoś innego, nie własnych, ale od czegoś trzeba zacząć ;)
Ogromnym komplementem jest nazwanie mojego opowiadania jednym z najlepszych, jakie czytałaś na blogach. Moją mocną stroną są pomysły, gorzej z wykonaniem. Mogę to zwalić po części na lenistwo - po prostu nie chce mi się wysilać na wyszukane opisy i metafory. Jeśli piszę coś bardziej ambitnego, nie publikuję tego na blogu, bo jeśli coś znajdzie się w Internecie... no wiesz. Jest też dużo błędów stylistycznych, interpunkcyjnych, a nawet ortograficznych, ale mam nadzieję, że nie zakłóca to pełnego odbioru opowiadania. No i że z czasem zaniknie :)
Uff, takiej długiej odpowiedzi chyba nie dawałam. Mam nadzieję, że jest satysfakcjonująca. Jeszcze raz bardzo dziękuję za konstruktywną krytykę. Oby z czasem było lepiej!
Pozdrawiam serdecznie,
Jaycee.
"Lepiej
zaryzykować pocałunek i parę razy dostać po twarzy, niż w ogóle
zrezygnować."
Stephen King ("Szkieletowa załoga")
Niesamowici, czadowi, genialni… Takie
określenia padły za kulisami, gdy Buster Sharp zeszli ze sceny. Tłum wiwatował,
jakby właśnie wystąpili The Wanted, jeśli nie One Direction, a Madzia żałowała,
że razem z Irene zaszyły się z tyłu, zamiast pchać się pod scenę i zobaczyć,
jak wyglądał występ. Według słów Danny'ego, było lepiej niż świetnie, przez co
nastolatka puściła w jego stronę mordercze spojrzenie, ale on tylko uniósł ręce
w geście poddania.
-
No co? Są więcej niż dobrzy!
-
Są przeciętni - prychnęła Irene.
-
Ale będą wielcy, mówię wam!
Madzia spojrzała wyczekująco na
siostrę, jakby ta miała ją poprzeć, ale Monika tylko wzruszyła ramionami.
-
Uratowali mi tyłek i byli naprawdę dobrzy.
-
Wredne Zalotki byłyby lepsze.
Alex nadal wymiotowała, a Maja i Kathy
się nią zajmowały. Nagle Madzia i Irene poczuły się przytłoczone tą męską
większością, zespół ich rywali i sabotażystów zbliżał się bowiem w ich stronę.
Danny zaklaskał kilka razy i przybił
piątkę jednemu z chłopaków, który w dłoniach dzierżył pałeczki od perkusji.
-
Zapamiętam sobie nazwę Buster Sharp. Macie jakieś swoje kawałki?
-
Tak jest! Zazwyczaj śpiewamy piosenki naszego autorstwa. - Wokalista niemal
zasalutował Danny'emu, a ten się rozpromienił.
Na oczach Madzi wyciągnął telefon i zaczął
śledzić chłopaków na twitterze. Potem oddalił się z Moniką, zostawiając dwie
piąte Wrednych Zalotek z Buster Sharp.
-
No, proszę, proszę… Kogo widzą moje oczy? - spytał z rozbawieniem wokalistka
zespołu, podchodząc do zbitych z tropu dziewczyn. - Czterooka? Pamiętasz mnie
może? Ricky Marks, twój były kolega z kółka teatralnego! - zwrócił się do
Irene.
-
Chyba mnie z kimś mylisz…
-
Nie, nie sądzę. Te ostentacyjne kolczyki poznam wszędzie. Ale ty może mnie nie
poznałaś, bo trochę się zmieniłem. Albo w tych denkach od butelek nic nie
widzisz…
-
Ricky, daj spokój! - Jeden z kolegów chłopaka próbował go opanować, ale było to
ponad jego siły.
-
Daj porozmawiać z przyjaciółką! - odkrzyknął Ricky. - Jak ty miałaś na imię?
Zresztą, nieważne. Zapamiętaj sobie moje, bo "będę wielki".
-
Masz chyba na myśli zespół - podsunęła mu Madzia, ale on uśmiechnął się
szatańsko, przez co teoria o tym, że maczał palce w zatruciu Alex nie wydała
się aż taka niedorzeczna.
-
Dobra, zmywamy się. Miło było wam skopać dupy, na eliminacjach zrobimy to samo,
więc… szykujcie się.
Złowieszczy uśmiech rzucony w stronę
dziewczyn przyprawił je o gęsią skórkę.
-
Czego on od was chciał? - spytała Kathy, która dołączyła do nich jak tylko
Buster Sharp zniknęli z widoku.
-
Powiedzmy, że się przywitać. W zeszłym roku był ze mną w kółku teatralnym i
najwyraźniej to pamięta. Nie wiem, co on knuje, ale mi się to nie podoba -
wyjaśniła Irene i Kathy dalej nie drążyła tematu.
-
Chciałam zapytać, co robimy z Alex. Cały czas wymiotuje, więc chyba trzeba
zadzwonić po karetkę, a my naprawdę nie chcemy przegapić Budki Buziaków.
Szczególnie Maja. Napaliła się, że dorwie Jaya.
-
Dobra, ja zadzwonię i z nią pojadę - oświadczyła Irene. - Przy okazji powiem,
jakie mam podejrzenia, może to coś zmieni.
Dziewczyny pokiwały głowami ze
zrozumieniem i poszły z koleżanką do Alex, która zarzekała się, że nic jej nie
jest i musi iść w kolejkę, by pocałować Liama i otworzyć mu oczy, że to ona
jest jego prawdziwą miłością. Sporo się nagimnastykowały, przekonując ją, że
One Direction nie przyjadą, gdyż chłopak jest chory i "nie jest to żadna
prowokacja, bo chcą mieć go dla siebie". Dodatkowym problemem był nowy
wróg na horyzoncie - zespół Buster Sharp i jego więcej niż zadziorny lider.
-
Jeśli rzeczywiście ten cały Ricky sabotował nasz występ, wierzę, że karma go
dopadnie - oświadczyła Madzia, a Irene jej odpowiedziała.
-
Karma to suka.
-
Oby nie dla nas.
Wszystko się sypało. Pozostawało mieć
tylko nadzieję, że Alex wyzdrowieje do kolejnego dnia i będą w stanie zaśpiewać
na eliminacjach na tyle dobrze, by dostać się do konkursu głównego i stanąć na
wyciągnięcie ręki od spełnienia swoich marzeń.
*
-
Cholera, cholera, cholera… O mały włos… - powtarzała Monika, kręcąc się za
kulisami i starając się, by wszystko było dopięte na ostatni guzik.
Przekonała się, że taka inicjatywa nie
jest dla niej, szczególnie, że One Direction odwołali występ, koleżankę jej
siostry ktoś najwyraźniej zatruł, Jay kręcił się gdzieś w pobliżu, a Siva
stanowczo odmawiał wejścia do "Budki Buziaków".
-
Karolina, całe szczęście! - westchnęła rudowłosa, widząc przyjaciółkę, która
przycupnęła sobie w zacisznym kącie. - Mogłabyś porozmawiać z Sivą? To trochę
dziwnie dla zespołu, że jeden się wyłamuje… Choć to dobrze, że nie chce być
obcałowywany przez obce fanki, w końcu ma dziewczynę i… A tobie co?
Dziewczyna spostrzegła, że jej
przyjaciółka jest wyjątkowo smutna i zamyślona, jakby nieobecna.
-
Coś się stało? - zagadnęła.
-
Dzwonił Kuba, widzieliśmy się - wyjaśniła enigmatycznie Karolina.
-
I stąd ten smutek? To chyba dobrze, że się widzieliście. Myślałam, że go
polubiłaś.
-
Bo polubiłam. Ale on tak jakby… zauważył, że kocham się w Maxie. Nie chce być
plastrem na zranioną ranę, dlatego zapytał, czy byłabym gotowa zaryzykować z
nim. No wiesz… związek. - Karolina pociągnęła nosem. - Powiedziałam, że nie
jestem pewna. Wtedy zaproponował, żebyśmy pojechali do Stanów jako przyjaciele.
Dostał tam pracę i chciał zobaczyć, gdzie nas to zaprowadzi. Ale ja nie mogłam…
Więc się pożegnał. Kazał też pożegnać ciebie, bo powiedziałam, że jesteś
zajęta, a on miał mało czasu do samolotu.
-
Drań! Wpada i pod presją chce cię zmusić do wyjazdu?! - uniosła się Monika. - A
ja się martwiłam swoimi sprawami! Dlaczego nie zadzwoniłaś?!
-
Nie chciałam cię martwić. Byłaś taka zalatana, a jeszcze One Direction odwołali
występ.
-
A gdzie Luiza?
-
Z Ryanem, a gdzie może być? Wie, że jest ze sławnego zespołu, ale "to
tylko basista, fanki go nie zacałują na śmierć, gdy gdzieś razem wyjdą". -
Karolina zarysowała w powietrzu cudzysłów, by podkreślić, że używa słów
koleżanki.
-
Czyli Kuba nie uciekł, bo dowiedział się o twojej ciąży?
-
Nie. O ciąży powiedziałam mu, kiedy na odchodnym chciał jeszcze raz mnie
przekonać. To dobry chłopak, ale serce nie sługa i… - Karolinie zadrżał głos,
więc Monika przysiadła przy niej i objęła ją ramieniem.
-
To dlaczego tak ci przykro? Powinnaś cieszyć się, że nie będzie do ciebie wzdychał,
wiedząc, że i tak nie ma szans, bo kochasz Maxa.
-
Ale czułam się lepiej, wiedząc, że komuś na mnie zależy.
-
Mnie na tobie zależy.
-
To co innego.
-
Wiem.
-
Jak ty to znosisz, Monia? - westchnęła Karolina, ocierając łzy chusteczką. - Ty
i Jay… No wiesz. Mimo iż jest sławny, to ciągle się widujecie, macie wspólnych
przyjaciół… - Słowa Karoliny przerwał odruch wymiotny, który na chwilę
pohamowała, ale kilka sekund później musiała odbiec na stronę, by zwymiotować
pod jakiś lichy krzaczek. - Przynajmniej nie macie dziecka - zwróciła się do
przyjaciółki, która pokiwała głową ze zrozumieniem.
-
Przynajmniej. Ale jeśli o to chodzi, to musisz iść do lekarza. A teraz znajdę
kogoś, kto odwiezie cię do domu. W twoim stanie musisz odpoczywać.
Karolina uśmiechnęła się z
wdzięcznością, ale atak wymiotny po raz kolejny wstrząsnął jej ciałem i nie
była w stanie odpowiedzieć przyjaciółce.
-
CO JEJ SIĘ STAŁO?! - usłyszała za sobą i podniosła głowę. - Też zjadła zatrute
jedzenie tak jak koleżanka Maggie?
Max potrząsał właśnie Moniką, która nie
wiedziała, co powiedzieć i spoglądała na Karolinę, czekając na dalszy rozwój
wypadków. Max był nieugięty w przesłuchaniu.
-
W jakim jej stanie? Co jej jest? - wypytywał. Monice jednak najwyraźniej
zabrakło języka w gębie, więc Karolina postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Akurat
w czasie, w którym jej przyjaciółce rozwiązał się język.
-
Tak, zatruła się.
-
Nie, nie zatrułam się.
Powiedziały to w tym samym czasie i
popatrzyły po sobie. Max wydawał się nie mniej zdziwiony, kiedy patrzył to na
jedną, to na drugą i czekał na weryfikację.
Karolina wytarła usta chusteczką i
kiwnęła w stronę Moniki, która zrozumiałą aluzję i zostawiła dwójkę swoich
przyjaciół samych.
-
Więc o co chodzi z tymi konfundującymi odpowiedziami? Co się w końcu stało? Źle
się czujesz?
W głosie Maxa słychać było troskę, więc
Karolina przywołała na twarz blady uśmiech. Postanowiła, że powie mu prawdę, bo
od zwlekania nic dobrego z tego nie wynikało.
-
Jestem tak jakby… w ciąży - oświadczyła w końcu bez ogródek, a on zrobił oczy
jeszcze większe niż zwykle i zadał najgłupsze pytanie, które mógł zadać w
zaistniałej sytuacji.
-
Z kim?
-
Z tobą, idioto! Gdyby było inaczej, czy mówiłabym ci o tym teraz, mimo mojej
szczerej niechęci do prowadzenia tej niezręcznej konwersacji?!
-
Jezu, spokojnie! Masz więcej z Brukselki niż mi się to wydawało. Jesteś ze mną
w ciąży, a to oznacza…
-
Że będziesz ojcem, tak. Nie trzeba do tego zbyt wielkiej filozofii.
Zapadła cisza podczas której Max
przetwarzał informację, którą właśnie uzyskał. Zaczął nerwowo drapać się po
karku. Karolina zacisnęła pięści. Nudności jej przeszły, więc jeśli zapyta, czy
aby na pewno dziecko nie jest Kuby, albo co gorsza, kogoś jeszcze innego,
znokautuje go, bo nie wytrzyma. Nic jednak takiego nie zarzucił.
-
Jesteś zdruzgotany? - spytała w końcu, bo cisza boleśnie kłuła ją w uszy.
-
Nie, nie zdruzgotany. Ale zdziwiony. Będziemy mieli dziecko, tak?
-
Tak.
-
I to się stało w sylwestra?
-
Zapłodnienie? - prychnęła Karolina. - Z tego co wiem, tylko wtedy mogło to mieć
miejsce.
Pokiwał głową ze zrozumieniem. Czuła
się jak w jakiejś głupiej komedii, ale on był chyba w gorszej sytuacji, bo
informacja spadła na niego jak grom z jasnego nieba.
-
A jak się czujesz?
-
Dobrze. Poza nudnościami od czasu do czasu jest dobrze.
-
A dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej? Chciałbym iść z tobą do lekarza, być
przy tobie… Wiesz, to nie tak że jestem bez serca.
Nie, ty tylko bzykasz laski na prawo i
lewo, pomyślała Karolina, ale zamiast tego powiedziała coś innego.
-
Będziesz miał okazję iść ze mną do lekarza, bo jutro będzie pierwsza wizyta.
-
Pierwsza? Czyli nie masz pewności, że to ciąża?
Karolina wywróciła oczami.
-
Idiota.
Właśnie dlatego nie chciała mu mówić.
Nie oczekiwała, że się ucieszy, ale i nie chciała, aby tak jawnie dawał do
zrozumienia, jak bardzo nie na rękę mu to jest.
-
Jestem zmęczona, wracam do mieszkania - oświadczyła.
-
Pojadę z tobą - zobowiązał się przyszły ojciec jej dziecka.
-
Nie, nie. Ty musisz iść do "Budki Buziaków", bo Monika cię zabije.
-
Jeśli nie pójdę z tobą, ty mnie zabijesz.
-
Zabiję cię, jeśli pójdziesz - westchnęła. - Jutro możesz po mnie przyjechać
około dziesiątej, jeśli masz czas, gwiazdo.
-
W południe mamy lot do Ameryki… - zaczął Max, ale widząc spojrzenie Karoliny,
po raz kolejny nerwowo potarł kark i westchnął. - Ale przyjadę po ciebie. Zdążę
na samolot po wizycie, a jeśli nie, to polecę później.
Dobre było to, że The Wanted mieli
wyjechać. Tak jak Monika potrzebowała wytchnienia od Jaya, tak Karolina
potrzebowała wytchnienia od Maxa. Zrzuciła z siebie ogromny ciężar, ale jeszcze
większy nadal dźwigała. Słowem bowiem nie wspomniała, że mimo iż Max
doprowadzał ją do szału, to zależało jej na nim. Było to irracjonalne i
nieuzasadnione, ale ciągnęło ją do tego Casanovy tak, że ciężko było zachowywać
się normalnie, kiedy miała go przy sobie. To musiała być miłość.
O tym, że ze strony Maxa raczej nie ma
co liczyć na historię rodem z filmów, przekonała się, kiedy kolejnego dnia w
pośpiechu pojechali do lekarza, który obwieścił im, że żadnej ciąży nie ma i
nigdy nie było. Test wykazał omyłkowy wynik, a brak miesiączki spowodowany był
stresem, podobnie jak wymioty, które miały przyczyny psychogenne. Karolina nie
wierzyła w informację, którą usłyszała.
-
Czyli… nie będziemy mieli dziecka? - spytał Max z gulą w gardle. Podniósł do
ust kubeczek z wodą mineralną, który sobie przygotował i zaczął wypijać go
duszkiem.
-
Nie wiem, czy gratulować, czy współczuć, ale nie. Nie jest pani w ciąży. Można
próbować dalej - oświadczył lekarz i w tym momencie zawartość ust Maxa
przeleciała ponad leżącą na kozetce Karoliną i wylądowała na lekarskim kitlu.
-
O nie, nie. Tego nie zamierzamy. Co za ulga!
Cóż, był w znanym zespole, czego więc
Karolina mogła się spodziewać? Wybyła z gabinetu jak burza i nie słuchała, co
Max ma jej do powiedzenia. Przez chwilę wydawało jej się, jakby chciał ją wziąć
w ramiona, ale jeśli miałby ją wyściskać po przyjacielsku i krzyczeć "co
za ulga", wolała tego uniknąć. Wsiadła w taksówkę i wróciła do mieszkania.
Z jednej strony odczuła wielką ulgę, że wystarczą witaminy, by wszystko
unormować, a z drugiej w dziwny sposób już brakowało jej uczucia, że będzie
miała dziecko. Dziecko, które będzie ją kochać bezwarunkowo. Bo jeśli nie ono,
to kto ją pokocha? Nie zanosiło się na to, by Max był zainteresowany.
*
Następnego dnia Alex czuła się lepiej, mimo iż poznanie The Wanted nie wyszło tak, jak to sobie wymarzyła.
Na szczęście Madzia przekonywała dziewczyny, że będzie jeszcze okazja. Na pocieszenie Wrednym Zalotkom udało się przejść przez eliminacje do konkursu, choć niestety Buster Sharp również.
Mimo iż wokalistka żeńskiej grupy była niepocieszona, że nie skorzystała z
uroków "Budki Buziaków", pozostałe dziewczyny były pełne optymizmu,
szczególnie Maja, której udało się cmoknąć w usta Jaya McGuinessa.
-
Coś mi się wydaje, że on o twojej siostrze już zapomniał - stwierdziła, kiedy
po eliminacjach siedziały na korytarzu i dyskutowały o emocjonujących
przygodach minionych dni.
-
Wątpię. Spojrzał na ciebie i spytał, czy nie jesteś czasami za młoda, żeby tak
się na niego rzucać - prychnęła Kathy. - Bo tak zrobiła. Rzuciła się na niego i
pocałowała go w usta. Dość… soczyście.
-
No i co? Taka okazja mogła się więcej nie powtórzyć, nie mogłam nie
zaryzykować. A zresztą, dałam w końcu pięć funtów za tę przyjemność.
-
To może któraś opowie nam na spokojnie, co straciłyśmy, kiedy wyrzygiwałam
wnętrzności? - westchnęła Alex.
-
Nie było One Direction, więc ty nic - roześmiała się Madzia. - The Wanted
siedzieli każdy po pół godziny w budce buziaków i obdarowywali fanki "słodyczą".
-
Albo goryczą, jeśli któraś trafiła nie na tego, co chciała - zachichotała Maja.
- Jedna laska się rozpłakała, kiedy już miała pocałować Natha, a został on
zastąpiony przez Sivę. Więc Młody łaskawie pocałował ją poza kolejką.
-
I ty nie miałaś nic przeciwko? - spytała Irene Madzię.
-
Nie było mnie przy tym. Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Zresztą,
wiem, że fanki nic dla niego nie znaczą.
Dziewczyny zrobiły duże oczy, a Madzia
zaczęła się tłumaczyć, że przecież nie o to jej chodziło, tylko o to, że to
jego praca i część promocji oraz zbieranie pieniędzy na szczytny cel, a nie
zdrada.
-
Czyli nie jesteś zazdrosna, że pocałował co najmniej sto dziewczyn? - spytała
Alex.
-
Nie.
-
Wow, wyrozumiała z ciebie dziewczyna - westchnęła Kathy.
-
Albo po prostu nie czujesz zazdrości, bo przestało ci zależeć - wtrąciła Irene,
a Madzia spojrzała na nią zdziwiona.
Rozmowa dobiegła końca, a one udały się
na lody, żeby uczcić dostanie się do konkursu i fakt, że nie spotkały
zadzierającego nosa Ricky'ego i jego bandy. Postanowiły się skupić tylko na
zbliżającym się konkursie, a dwa śledztwa, jedno przeciwko Jessice, która
wrobiła ich nauczycielkę, a drugie przeciwko konkurencyjnemu zespołowi
chłopaków zostawiły na później. Teraz liczyło się tylko spełnianie marzeń, a
przynajmniej tak się Madzi wydawało, kiedy po powrocie do domu Alicji długo nie
mogła przestać myśleć o słowach Irene.
Czy fakt, że nie czuła już zazdrości o
Natha świadczył o tym, że jej nie zależy?
Ciesze sie, że ich dodałaś. :3
OdpowiedzUsuńDziękuje.
To wyznanie Karoliny było... Dziwne.
I wg, że to nie prawda. :o
WoW. Pieseł. WoW.
xD
Wiedziałam, ze przejdą eliminację. :D
To było pewne!
Nie mogę się doczekać wyjazdu do domku nad jeziorem.
Fajnie by było, gdyby znów była taka sytuacja, ze wymyślali by kto zginie pierwszy. xD
Szczerze, to to chyba najbardziej utknęło mi w pamięci.
I "Droga Rozpaczy".
Ty wiesz, że ja nawet sprawdzałam, czy taki film rzeczywiście istnieje?! xD
Madzi na pewne nie przestało zależeć.
Nie może jest przestać zależeć, a jak tak sie stanie to wpakuj ich do chłodni na kilka dni. :C
Albo do windy, szafy, sejfu, trumny...
Pozdrawiam, Lubię Knedle.
ojejku pocałowałam Jaya!! xD
OdpowiedzUsuńNie lubię tych chłopaków z Buster Sharp... Wredne Zalotki rządzą!!
Na początku sądziłam, że za tym zatruciem jakimś cudem stoi ta świruska Jess.
Szkoda, że Zalotki nie wystąpiły.
OdpowiedzUsuńSytuacja Karolina-Max za szybko się potoczył.
Tak to rozdział bardzo mi się podobał.
Czekam na kolejny i sytuacji w domku :) Co dalej z Karoliną i Maxem, Moniką i Jayem, Madzią, a Nathem ? Jestem cholernie ciekawa :)
Pozdrawiam
Co do mojego spania, to się nie martw :P godzina 4 to u mnie normalka, dlatego mam u mnie troszkę poprzestawiane, że tak powiem. tata się nawet zaczął zastanawiać czy nie jestem czasem wampirem, bo w dzień śpię, a nocami buszuję ;DD no cóż, tak kiedyś zaczęłam i teraz trudno zmienić przyzwyczajenia.
OdpowiedzUsuńWedług mnie, jeśli książka/opowiadanie jest interesujące, to nie ważne jaką długość mają rozdziały i tak przeczytam je do końca :) A powiem Ci, że bardzo mnie cieszyły długie rozdziały, bo mimo iż z jednej strony chciałam, żeby już był koniec, żeby wiedzieć jak się skończyło, to z drugiej strony chciałam trwać jeszcze w tym wyimaginowanym świecie, który tak mnie wciągnął :))
Wiesz co Ci powiem?? To że popełniasz błędy, to nic.. myślisz, że znani pisarze bądź pisarki takowych nie robiły? od tego jest sztab ludzi, żeby w wersji drukowanej nie było powtórzeń, błędów interpunkcyjnych czy stylistycznych. talent i pomysł się liczy, a "obróbką zewnętrzną" zajmą się ludzie do tego przeznaczeni. dlatego myślę, że osiągniesz sukces na tym polu, czego z całego serca Ci życzę!!;x
Założyłam bloga i najprawdopodobniej w najbliższym czasie pojawi się na nim prolog, a później dalsze rozdziały. Opowiadanie o Lawson - tyle mogę zdradzić, bo reszty sama nie jestm pewna ; ) podam Ci wtedy linka i sama się przekonasz, że nie każdemu idzie tak łatwo w pisaniu jak Tobie :P coś o tym wiem, bo już pisałam o One Direction między innymi :))
co do pomysłów, to też mam ich wiele. nie tak szalone jak twoje, ale jednak też niezłe, tyle że nigdy nie umiem tego ubrać w słowa i w sumie w mojej wyobraźni wygląda to cudownie, a na stronie internetowej marnie...
Trochę szkoda, że za późno trafiłam na Twojego bloga, bo może akurat udało by mi się załapać na jedną postać w opowiadaniu. Byłoby to ciekawe doświadczenie, nie powiem.. :))
Tak się ucieszyłam, że Karolina w końcu powiedziała Maxowi! A później... sama nie wiem. wczesniej chcialam, zeby sie okazalo, ze to jednak nie ciaza, ale jak juz to przeczytalam, to nie wiem czy jednak nielepiej by bylo jej z dzidziusiem pod serduszkiem.. :)
haha Maja się rzuca na Jaya, a to łobuziara!
ej a gdzie Jay i Brukselka?? Po cytacie byłam pewna, że większość rozdziału będzie dotyczyła właśnie tej parki.. no nic, czekam na dalsze rozdziały! :))
A takie pytanie z innej beczki, ile masz lat?? :))
Dobra, jednak założyłam tego bloga! Zobaczymy co z tego wyjdzie... Oczywiście serdecznie zapraszam do przeczytania moich wypocin http://belong-to-britain.blogspot.com/ i mam nadzieję, że zostawisz też swoją szczerą opinię. Pozdrawiam! :x
OdpowiedzUsuńOd razu przepraszam za to że tak dawno komentowałam, ale jak zwykle nie mam czasu. I mimo moich największych chęci dodania komentarza kończyło się na tym że czytałam rozdział i zabierałam się za naukę. Wszystkie nowe rozdziały jakie się pojawiły nadrobiłam i postanowiłam w końcu dodać komentarz żebyś wiedziała że nie przestałam czytać. Znalazłam na to czas niestety dzięki chorobie która mnie dopadła :(
OdpowiedzUsuńDobra nie przedłużam czekam na kolejny rozdział.
Weny :)
No i zapraszam do mnie http://as-long-you-love-me.blogspot.com/
Hej, tak na dzień dobry przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale lepiej późno niż wcale, prawda?
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że kiedy zobaczyłam imię Ricky, pierwsze co przyszło mi do głowy to "Martin", więc dużo się nie pomyliłam. Poza tym potwierdziły się moje podejrzenia co do charakteru owego Marksa. Faktycznie, okropna wyniosłość to jego wizytówka. I czuję, że chłopak jeszcze nie raz zamiesza, choćby na tym konkursie wokalnym.
Wątek "ciąży" Karoliny mnie zasmucił. Zastanawiałam się, jak to będzie, kiedy dzieciątko przyjdzie na świat, a tu taka informacja. Poza tym reakcja Maxa mnie dobiła po prostu. Wydała mi się "odrobinę" nietaktowna" ta cała ULGA.
No i jeszcze to końcowe stwierdzenie Magdy... Załamanie ogólne. Myślę, że po prostu ta odległość, którą muszą dzielić z Nathem tak na nich działa.
Czekam na rozdział 27, w którym "coś się zadzieje",
Madeleine
PS. Z Twojego długawego PS zrozumiałam, że chciałabyś jakiejś krytyki. Muszę Cię uprzedzić, żebyś nie liczyła na zbyt dużo tego rodzaju opinii ode mnie. Nie umiem skrytykować kogoś, wiedząc, że sama robię takie czy inne błędy.