sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 41 - "Monika"

Hej, kochane!
Dziękuję, że jeszcze to komentujecie. Jestem niebywale wdzięczna, że po tylu rozdziałach ktoś to czyta. Rozumiem, że niektórzy wymiękli :P
Niestety przez brak czasu spowodowany nauką nie byłam w stanie wstawić rozdziału w środę, więc jest dzisiaj. Sprawy trochę się komplikują, a niebawem skomplikują się jeszcze bardziej, ale mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko.
Dziś o Monice, kolejny rozdział o Magdzie.
Pozdrawiam,
wasza Jaycee.

        

        "Tak trudno mi zachowywać się właściwie, gdy jestem przy tobie."
         Maggie Stiefvater ("Drżenie")

                

         Był gorący czerwiec i w kamienicy, mimo skończonego remontu, który przywrócił ją do stanu używalności, zapanował nieznośny zaduch. Karolina i Luiza z ulgą wychodziły codziennie do pracy, gdyż kawiarnia była dobrze klimatyzowana. Monice pozostało duszenie się we wnętrzu małego mieszkania lub szukanie pracy, co również oznaczało spotkanie z upałem. Zdecydowała więc, że przez te dwa tygodnie bezdeszczowych i parnych dni usiądzie sobie przy oknie razem z laptopem i starym wiatrakiem, który będzie chłodził zarówno ją, jak i sprzęt. Czuła, że przyszła do niej wena, postanowiła więc doprowadzić napisaną kiedyś przez siebie powieść do stanu używalności.

         Włosy związała w śmieszny niedbały koczek tuż nad karkiem, założyła najbardziej zwiewną sukienkę, jaką miała i wytężyła wzrok w stronę monitora.

         Przestała odczuwać gorąco i zaczęła pisać, a o Bożym świecie przypomniała sobie dopiero, kiedy wiatraczek około trzeciej zipnął, zarzęził okrutnie i wyzionął ducha.

- Nie, nie, nie! - zawołała, uderzając w niego raz po raz, mając nadzieję, że uda jej się przywrócić go do życia. - Ja tu umrę!

- Mówisz coś do mnie? - zawołał Joel ze schodów przeciwpożarowych tuż za jej oknem, przez co omal nie spadła z krzesła, gdyby nie fakt, że dosłownie się do niego przykleiła.

- Chcesz, żebym dostała zawału? To zacieśnianie więzi sąsiedzkich jest chyba bardziej denerwujące niż wzajemne dokuczanie.

- Mogę wrócić do kradzieży wody i zignorować nasz niepisany grafik - roześmiał się chłopak.

         Wyglądał na nader zadowolonego, jakby pogoda mu się podobała. Miał niemniej niż ona rumiane policzki, klapki, plażowe krótkie spodenki i zwykłą koszulkę bez rękawów.

- Wybierasz się nad jezioro? - spytała zdziwiona Monika, mierząc sąsiada od stóp do głów.

- Nie. Idę z Piorunem na spacer. Masz ochotę się wybrać?

- W taki upał? Na głowę jeszcze nie padłam.

         Dziewczyna szybko zapisała plik i zatrzasnęła laptopa, by uniknąć wścibskich spojrzeń. Wystarczyło jej, że Max kiedyś przeczytał jej powieść i wysłał fragment do wydawnictwa, czym załatwił jej pracę, ale skończyło się to niezbyt dobrze.

         Rzeczywiście duszne mieszkanie nie było zbyt przyjemnym miejscem na spędzanie czasu, szczególnie, że słońce przedarło się przez szyby i ogrzewało oba pomieszczenia.

- A masz może wiatrak?

- Coś się znajdzie, jeśli wyjdziesz mi potowarzyszyć. Pokażę ci fajne miejsce.

- Och, no dobra. Ale daj mi chwilę, muszę się ogarnąć.

         Dziewczyna wyszła do łazienki i włączyła turbo napęd, by doprowadzić się do stanu używalności. Czuła się dziwnie, że oglądał ją bez makijażu, więc mimo upału postanowiła choć trochę się podmalować. Chwilę później stanęła w przedpokoju w pełnej okazałości.

- Możemy iść - obwieściła.

         Nie żałowała, że dała się wyciągnąć z domu. Miejsce, w które zabrał ją Joel był to park z obszernym stawem i fontanną, która pryskała wodą na około, przez co sporo ludzi przyszło tego parnego popołudnia ochłodzić się w to miejsce. Piorun miał niezłą frajdę, kiedy został spuszczony ze smyczy, a Monika i Joel mieli okazję porozmawiać i zatrzymać się przy budce z lodami, by dodać sobie kolejnej ochłody.

         Kiedy wracali do kamienicy, Monika zdała sobie sprawę, że po raz pierwszy od dawna nie myślała o niczym poza tym, co właśnie przeżywała. Liczyła się tylko ta chwila, a wszystko inne odeszło w zapomnienie. Mogła w pełni odpocząć od problemów. Uśmiechnęła się pod nosem, zdając sobie z tego sprawę. Nie uszło to uwadze Joela.

- Co cię tak rozbawiło?

- Nic. Po prostu to było miłe popołudnie. Dzięki, że byłeś uparty i mnie wyciągnąłeś z domu.

- Nie ma sprawy. Mi też przydała się ta ostatnia chwila wytchnienia przed wyjazdem do Stanów.

- Ryan mówił, że pogodziłeś się z Kathryn. To dobrze.

- Co? Nie, nie. Moja wizyta u niej miała być ostatecznym zamknięciem rozdziału, nie wypadało tego załatwiać przez telefon, niezależnie od tego, co zrobiła. Ryan na pewno źle mnie zrozumiał, cały czas buja w obłokach i myśli o Lou. Jadę po prostu z zespołem, promować nową piosenkę. O, ironio, "Brokenhearted".

         Nagle Monice zabrakło języka w gębie. Poczuła się tak niezręcznie, bo bez namysłu palnęła imię byłej dziewczyny Joela, co było świeżą sprawą, która nie powinna być rozdrapywana. Całe szczęście stali już przed wejściem do jej mieszkania, więc klasnęła w ręce, bo nagle sobie coś przypomniała.

- Acha, poczekaj chwilę!

         Nadal miała jego bluzę, którą pożyczył jej, kiedy bawili się w podchody w domku nad jeziorem. Uprała ją, starannie złożyła w kosteczkę i teraz czekała na odpowiedni moment, by mu ją oddać. Moment nadszedł akurat teraz, bo zapadła niezręczna cisza, której nie znosiła. Monika zniknęła więc na dwie sekundy w mieszkaniu i wybiegła z niego, aby oddać sąsiadowi jego własność.

- Mogłaś ją zachować - oświadczył, kiedy wcisnęła mu ciuch w objęcia. - Teraz jest trochę za ciepło.

- Ale mieszkasz w Anglii, jeszcze ci się przyda. No, chyba że zamierzacie wyprowadzić się do Stanów na stałe.

- Nie, nigdy. Dwa tygodnie i będziemy z powrotem.

         Monika uśmiechnęła się i zmarszczyła brwi, by wpaść na jakieś błyskotliwe i niezbyt żenujące pożegnanie, ale zniecierpliwiony Piorun miał swój plan, w jaki sposób zakończyć tę dziwaczną konwersację na korytarzu. Zrobił małe kółko wokół ich sylwetek, a że Joel nadal trzymał go na smyczy, wyszła z tego niezła pętla, która pchnęła dwójkę sąsiadów w swoją stronę, gdyż żadne z nich nie chciało stracić równowagi i rozbić sobie głowy.

         Popatrzyli po sobie, spętani tą dziwaczną liną i nagle buchnęli śmiechem. Joel pochylił się nieudolnie, by wyswobodzić nogi swoje i koleżanki, co przyszło mu z trudem, ale w końcu udało mu się odwinąć smycz.

- Chyba muszę poważnie porozmawiać z Piorunem - obwieścił. - Szlaban na kości. Albo na suczki…

         Monika roześmiała się i pożegnała zdawkowym "do zobaczenia". Wróciła do swojego mieszkania i oparła się o zatrzaśnięte drzwi. Zupełnie zapomniała, że w zamian za wyjście z psem sąsiada na spacer chciała pożyczenia wiatraka.

         Za ścianą słyszała raz po raz szczekanie Pioruna, który wydawał się uradowany. A ona nie mogła wyzbyć się wrażenia, że cieszy się jak głupia do sera po tym nieoczekiwanym spacerze. I po nieoczekiwanym odkryciu, że będzie za Joelem tęsknić.

         Szybko przekonała się, że jej pożegnanie nie zostało odebrane jako krzyż na drogę, kiedy w poniedziałek około czwartej usłyszała pukanie do drzwi. Pewna, że to Nick, którego prosiła o naprawienie wiatraka, otworzyła, by na progu ujrzeć Joela.

- Hej, sąsiadko! - przywitał się. - Zastałem dziewczyny?

- Niestety, tylko ja - westchnęła, wpuszczając go do środka.

         Ociągał się, ale był gotowy do wyjścia, więc domyślała się, że zaraz jedzie na lotnisko. Potwierdził jej przypuszczenia.

- Bagaże mam już na dole, czeka tam samochód. Podskoczymy jeszcze do kawiarni, bo Ryan cały dzień siedział u Luizy. Trzeba go od niej oderwać.

- Miło, że pomyślałeś o mnie, żeby się jeszcze raz pożegnać.

- Właściwie to… chciałem dać ci klucz do mojego mieszkania. Zostawiłem tam Pioruna i Audrey obiecała, że się nim zajmie, ale gdzieś wyszła, więc gdybyś mogła…

- Och, jasne.

         Tak, kolejna niezręczna konwersacja. Nieprzyjemne ściśnięcie w żołądku przypomniało Monice o ilości tarapatów, w które wpakowała się podczas tych niemal dwóch lat spędzonych w Anglii.

- Ale oczywiście pożegnać się też chciałem! Tak jak przodowałaś w rankingu najbardziej nielubianych sąsiadek, tak teraz wysuwasz się na prowadzenie w rankingu ulubionych. - Joel roześmiał się i potargał sobie włosy ręką.

- A kto jest przede mną? - spytała Monika z rozbawieniem.

- Pani Rose z dołu. Ostatnio dała mi pączki za otwarcie jej drzwi.

- Też mogłam ci coś dać za pożyczenie wiatraka - oświadczyła dziewczyna, a kiedy zdała sobie sprawę, jak bardzo głupio to zabrzmiało, ukryła twarz w dłoniach i spłonęła rumieńcem. - Wiesz co? Idź już, bo mimo iż chciałabym powiedzieć, że gorzej być nie może, mam w zanadrzu kilka głupich akcji.

- Nie przeszkadza mi to, dobrze się bawię - zapewnił ją. - W Stanach będą musiały mi wystarczyć odpały chłopaków.

- Do mnie im daleko.

- No, to akurat prawda. - Joel uśmiechnął się i podszedł do Moniki, by ją objąć na pożegnanie.

         Zawahał się na chwilę kiedy znalazł się w odległości pół metra od niej, a kiedy podniosła wzrok, który wcześniej ze wstydu wbiła w ziemię i spojrzała na niego zbita z tropu, zamiast ją objąć, pocałował ją delikatnie w usta.

         Co to było? Co to było? Powtarzała sobie w głowie, ale z jej ust nie wypłynęły żadne słowa. Dokonywała kalkulacji zysków i strat i oceny sytuacji. Dlaczego to zrobił? Był to niewinny pocałunek, ale bynajmniej nie przyjacielski. Czy tak się żegna koleżankę? Czy to miała być zachęta? Co to, u licha, miało być?!

         Tak wiele myśli przepłynęło jej przez głowę w ułamku sekundy, że mózg nie zdążył zahamować spontanicznej reakcji jej organizmu, która nastąpiła po ruchu Joela. Zanim pomyślała, przycisnęła swoje usta do jego, bardziej zdecydowanie niż on, ale i równie krótko. Zdała sobie sprawę, co właśnie robi, więc oderwała się od niego i podeszła do drzwi. Rękę położyła na klamce i zamierzała je otworzyć, by go wypuścić, ale tym razem to on wykonał krok i ją pocałował.

         Pocałunek ten był pełen niecierpliwości, namiętności, ale i czułości. Nie było to ślepe pożądanie, ale zmysłowe doznanie, które ogarnęło ją bez reszty, kiedy zdała sobie sprawę, jak na nią działa ten chłopak. Jego ramiona, które ściśle ją obejmowały nie pozwalały się oderwać od tej niespodziewanej pieszczoty, a przynajmniej tak sobie tłumaczyła swój brak zdecydowanej reakcji. Nie mogła znowu pakować się w to samo bagno, nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki… Ostatnie trzeźwe myśli zakończyły się w tym właśnie momencie. Odrzuciła je równie szybko, jak się pojawiły.

         Od środka zalewał ją żar, kiedy zarzuciła chłopakowi ręce na szyję i przylgnęła do niego całym ciałem. Straciła dech od pocałunków. Taniec zmysłów potęgowało nieustanne ocieranie się o siebie ich rozpalonych ciał. Przygniótł ją swoim ciężarem do drzwi. Jedną rękę trzymał na jej talii, drugą dotykał jej policzka. Całowała go bez opamiętania i nie zwracała uwagi na otaczającą ją rzeczywistość, ale nagle poczuła ból w plecach i zorientowała się, że ktoś próbuje wejść do mieszkania przez drzwi, które blokowali.

         Oderwali się od siebie jak oparzeni i spojrzeli na siebie zdziwieni.

- Monia, to ty? - spytała Karolina po polsku. - Nie uwierzysz, ale Audrey dała mi zaproszenia na swój ślub. Z Nickiem.

- Eee… Poczekaj, zgubiłam pod drzwiami kolczyk! - odkrzyknęła rudowłosa.

- Jeśli jesteś tam z Jayem, to nie musisz wymyślać głupich wymówek.

         Karolina ponownie naparła na drzwi, ale Monika była silniejsza i je zatrzasnęła. Imię Jaya zadźwięczało jej w uszach jak pieprzony dzwon, ale mina Joela nic nie zdradzała.

- Przez schody pożarowe - zwróciła się do niego.

         Spojrzał na nią pytająco, by upewnić się, czy mówi serio, a kiedy ponagliła go gestem ręki, znikł za oknem, rzucając jej ostatnie spojrzenie na do widzenia. Spojrzenie, które w żaden sposób nie zdradzało, że przed chwilą byli bliscy utraty zmysłów w swoich ramionach.

         Monika z ulgą mogła otworzyć drzwi przyjaciółce.

- Nie chodź tu na boso - poleciła, kiedy Karolina pakowała się do środka. - No wiesz… kolczyk. Zadziała jak pinezka.

         Karolina ledwo trzymała torby z zakupami i zaproszenia od Audrey, ale Monika jej nie pomogła. Zbyt była przejęta tym, co się właśnie wydarzyło. Zamknęła się w łazience, by oblać twarz zimną wodą i ochłonąć. Woda jednak okazała się ciepła, jakby sąsiad zza ściany, z którym sukcesywnie zacieśniała stosunki, wpadł na ten sam pomysł.

- Złodziej wody - warknęła dziewczyna, jakby chwila pożądania sprzed dwóch minut poszła w odstawkę.

         Wyszła z łazienki i zabrała się za rozpakowywanie zakupów.

- Cieszę się, że zdecydowałaś się mi pomóc - westchnęła Karolina. - Może powiesz mi, skąd to dziwne zachowanie?

- O kurwa - wydusiła z siebie Monika.

- Hej, ale bez wulgaryzmów!

- Niech ci będzie. Joel mnie pocałował. A potem ja pocałowałam jego. A potem on pocałował mnie.

- O kurwa.

- A sama widzisz.

         Rudowłosa przysiadła na stołku w kuchni i ukryła twarz w dłoniach.

- Karolina, co ja zrobiłam?! - spytała. - Weszłam do tej samej rzeki.

- Lubisz go, tak?

- No… Tak.

- To było bardziej niż oczywiste. Po prostu wariowałaś, ale starałaś się to hamować. Przez co jeszcze bardziej wariowałaś. Ale teraz nie musisz wariować! Skoro cię pocałował, to też mu się podobasz.

- Ale… On dopiero zerwał z dziewczyną. A ja i Jay to też świeża sprawa. Nie można tak szybko ulokować uczuć gdzieś indziej…

- A ja myślę, że gdzie indziej ulokowałaś je już wtedy, kiedy go poznałaś - westchnęła Karolina i cmoknęła przyjaciółkę w czoło. - Rozpakuję zakupy i zjemy lody. Dodają ochłody i ciału, i duszy.

- Zawsze wiesz, co powiedzieć. - Monika pociągnęła nosem.

- Dlatego tak mnie kochasz.

- Dlatego tak cię kocham.

niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 40 - "Luiza"

Pragnę Wam gorąco podziękować za ponad 22 tysiące wejść. Byłam w szoku, gdy to zobaczyłam. Sprawiacie, że chce się pisać dalej! Tak wyszło, że na założonych 50 rozdziałach się nie skończy (niestety/stety), bo mam jeszcze wiele pomysłów, a także pomysły na nowe opowiadania.
A teraz obiecany bonus, bo nie wiem, czy w środę dam radę coś wstawić. Dawno nie było o Luizie, więc najwyższy czas, by dowiedzieć się, co u niej.

"By stać się kimś w swoim fachu, trzeba mieć talent, determinację do ciężkiej pracy i odrobinę szaleństwa w duszy".
Anna J. Szepielak ("Zamówienie z Francji")
            Zakochana Audrey była znacznie bardziej łagodna i Luizie bardzo łatwo udało się ją przekonać, aby dała jej kilka dni wolnego. Zbliżał się wyjazd Ryana z zespołem do Stanów, a ona chciała korzystać z tego, że ma swojego chłopaka przy sobie, dlatego kiedy zaproponował jej weekend w SPA, zgodziła się bez wahania.
         Udało jej się załatwić czwartek i piątek wolny, mogła więc spędzić z ukochanym aż cztery cudowne dni bez marnowania szesnastu godzin w pracy, podczas której każdy eklerek przypominał o jego uśmiechu, a każdy dzwonek przy drzwiach skupiał jej uwagę i przynosił zawód, gdy na progu kawiarni nie dostrzegła swojego chłopaka.
- Spakowałaś wszystko? - spytała Monika, której niebywale się nudziło.
         Chciała wziąć kąpiel, korzystając, że nikt nie będzie jej kradł wody, bo Joela nie było w mieszkaniu, ale Karolina zamknęła się w łazience, by w spokoju porozmawiać z Maxem na Skype.
- Wszystko? - zdziwiła się Luiza. - Z chęcią wzięłabym tylko strój kąpielowy i bieliznę. Nigdy nie byłam w SPA, ale podejrzewam, że więcej mi się nie przyda.
- A okulary i czapka z daszkiem? No wiesz, żeby zamaskować tożsamość.
- Od kiedy ulotki głoszące o moim zniknięciu znikły ze słupów, nie muszę ukrywać twarzy. Nie jestem już poszukiwana. A z Ryanem mogę pokazywać się wśród ludzi bez obaw, że zostanie zacałowany przez fanki. Rzadko go rozpoznają.
- Na razie.
- Być może. Ale powtarza mi wciąż, że "jest tylko basistą". To na wokalistę lecą wszystkie laski. I ja mu wierzę. Możemy cieszyć się odrobiną normalności. Karolina ma z Maxem gorzej.
- Jak to zaprosiliście jakieś dziewczyny?! - dobiegło z łazienki jak na zawołanie. - Jedna rzuciła ci się na szyję?! Mam nadzieję, że pod jej okiem widnieje soczysta śliwa!
         Monika i Luiza spojrzały na siebie i roześmiały się szczerze. Nagle blondynka przybrała poważny wyraz twarzy.
- Wiesz, co? Myślałam o tym, żeby z nim zamieszkać.
- Z Maxem?
- Nie! Z Ryanem.
- Wiem, zgrywam się - westchnęła Monika, przysiadając na łóżku. - Ma to sens, w końcu i tak prawie ciągle przesiadujesz u niego w mieszkaniu.
- To prawda. I naprawdę mi na nim zależy. Potrafi mnie rozbawić, ale i być troskliwy i czuły, gdy tego potrzebuję. Wiem, że poznaliśmy się w dziwnych okolicznościach i wtedy mój osąd był nieco zaburzony. Byłam podniecona faktem, że uratował mi życie, ale teraz, gdy poznałam go lepiej, widzę, że jest dla mnie idealny. Znamy się pięć miesięcy i w sumie wcale nie jest to aż tak krótko. To co, że nasza znajomość zaczęła się jak w filmie? Będzie co dzieciom opowiadać.
- Cieszę się, że jesteś szczęśliwa.
- Jestem, to prawda. On pomaga mi odnajdywać siebie. Zastanawiam się, czy nie zacząć jakichś studiów. Po prostu… czuję, że żyję i chcę to wykorzystać w pełni.
- Wow, Lou. To naprawdę świetnie. - Monika posłała uśmiech w stronę blondynki. - Czy jest kierunek "organizacja imprez"?
- Nie wiem, ale byłoby szałowo! Albo "kaktusologia"!
         Podekscytowana Luiza sprawiła, że Monika parsknęła i przez dobre kilka minut pokładały się na pościeli ze śmiechu.
- Co was tak bawi? Podzielcie się! - nakazała Karolina, która właśnie weszła do pomieszczenia i odłożyła laptopa.
- Twoja konwersacja z Maxem - zażartowała Luiza. - Oberwało mu się za sproszenie panienek?
- Ja ci dam sproszenie panienek! Zresztą, to nie on je sprosił… - Karolina urwała i dziewczynom samo przez się nasunęła się odpowiedź.
- Możesz wymówić jego imię. Nie jestem w końcu kostką cukru na deszczu - westchnęła Monika. - Jay sprosił laski, tak?
- No… Tak.
- Nie musisz hamować żadnych reakcji. Przecież to nie tak, że się jeszcze zejdziemy - oświadczyła sucho Monika.
         Były to pierwsze słowa, podczas których ostatecznie deklarowała, że nie zamierza dawać Jayowi kolejnej szansy. Karolina i Luiza popatrzyły na siebie znacząco.
- No co?
- Cóż, nie jesteś dość słowną osobą, jeśli chodzi o tego pana, więc wstrzymamy się od złośliwych komentarzy. Tak na wszelki wypadek, gdybyś na waszym ślubie miała nam to wypominać - oznajmiła Lou.
- Nie ma takiej możliwości. Prędzej Danny Jones zacznie pukać, Max zapuści włosy, moja siostra pojedzie w trasę po kraju, a piosenka, którą napisałyśmy znajdzie się na szczycie list przebojów.
- Ok, ok. Łapiemy - westchnęła Karolina. - Choć to ostatnie jest całkiem prawdopodobne. W końcu dostałyście nagrodę specjalną. Tylko kwestią czasu jest znalezienie odpowiedniej wytwórni.
- Danny ma dzwonić na dniach, wtedy dowiem się szczegółów i zadecyduję, czy jako menedżerka Wrednych Zalotek się zgadzam.
- Menedżerka? - zachichotała Lou. - Chyba samozwańcza!
- Jakoś trzeba dojść do celu. A pierwszy milion trzeba ukraść, więc… Sama się mianowałam. - Monika się roześmiała.
- Wow, dawno nie widziałam cię tak szczerze roześmianej. Cieszę się, że powoli wszystko wraca do normy. - Karolina uścisnęła Monikę, a widząc, że Luiza się nadąsała, objęła ją wolnym ramieniem.
         Ściskały się tak w dziwacznym trójkącie aż telefon blondynki nie rozdzwonił się piosenką "Taking Over Me" Lawson.
- Ryan - obwieściła beztrosko i w mgnieniu oka odebrała, umieściła telefon w zagłębieniu szyi i zaczęła przytrzymać go przekrzywioną głową, by nie grzmotnął o podłogę. Wolne ręce wykorzystała, by dokończyć pakowanie. - Tak, tak, jestem już gotowa. Wzięłam strój kąpielowy, spokojnie. Seksowną bieliznę też. - Dziewczyna wywróciła oczami i pokazała przyjaciółkom, że jej chłopak jest szalony. - Oczywiście, że musisz wejść na górę. Kogo się boisz? Moniki czy Karoliny? Ha, tak myślałam. Ale ona nie gryzie, możesz przyjść pomóc swojej dziewczynie, jeśli nie chcesz w hotelu spać na kanapie.
- Kogo się boi? - spytała Monika, kiedy przyjaciółka skończyła rozmawiać przez telefon i zaczęła się rozglądać w celu sprawdzenia, czy wzięła wszystko. - Mnie?
- No przecież, że nie mnie - zachichotała Karolina.
- Ale co ja mu takiego zrobiłam?
- Oj, nic. Po prostu… masz dominującą osobowość.
- Co? Wcale nie! Jestem nieśmiała! - zaparła się Monika, a dziewczyny parsknęły.
         Do drzwi rozległo się pukanie, więc Luiza pomknęła otworzyć.
- On wcale się nie boi - oświadczyła, wpuszczając Ryana. - Ale woli chuchać na zimne, prawda skarbie? - Blondynka uwiesiła się na ramieniu wysokiego chłopaka i pocałowała go w usta na powitanie.
- Prawda. A nie chciałem wchodzić, bo po remoncie kamienica wygląda zachęcająco i jeszcze zechciałbym się tu ponownie wprowadzić.
- Chodzi ci o siłownię? - zagadnęła Karolina.
- Nick wyremontował siłownię?
         Ryan zrobił oczy zbitego szczeniaka, a dziewczyny się zaśmiały.
- Wprowadź się do mieszkania po Audrey. Chce je wynająć - zaproponowała Luiza. - Wtedy nie musiałabym jechać na drugi koniec miasta do twojego mieszkania, gdzie czekają mnie częste wizyty twojej mamy.
- Wprowadziłbym się tutaj bez wahania, ale odrzuca mnie świadomość, że ta kobieta miała tam istną kociarnię.
- Rozdała większość kotów - obwieściła Monika bez emocji. - A dwa zdechły, bo zżarły trutkę na szczury przy piwnicy, kiedy Nick zwalczał gryzonie w zeszłym tygodniu.
- Dziwisz się, że masz dominującą osobowość? Nawet ja się czasami ciebie boję! - roześmiała się Luiza, a widząc obrażoną minę przyjaciółki, cmoknęła ją i Karolinę w policzki. - Cieszcie się wolnością, ja wracam w niedzielę. Kochanie, moja torba.
         Ryan podniósł z ziemi spakowany bagaż dziewczyny i przez chwilę narzekał na jego ciężar, by w końcu ruszyć do wyjścia. Coś jednak mu się przypomniało.
- Acha, jeśli Joel wróci przede mną i będzie wypytywał, gdzie jestem, powiedzcie, że nie odebrał telefonu, gdy dzwoniłem, to niech się ugryzie i płyty oddam mu kiedy indziej.
- Zdanie bardzo złożone, ale postaramy się zapamiętać - westchnęła Monika.
- A gdzie Joel pojechał? - zaciekawiła się Karolina.
- Och, do Stanów. Znowu. Godzić się z Kathryn, bo, jak się okazało, wcale go nie zdradziła - wyjaśnił basista Lawson.
- A skąd wcześniejszy pomysł, że to zrobiła?
- Jej telefon odebrał jakiś pijany facet, który rozpowiadał, czego to z nią nie robił. Okazało się, że to chłopak jej współlokatorki. Długa historia i szczerze mówiąc, nudna jak jego życie, kiedy nie przebywa ze mną, więc wybaczcie, ale zostawię ją na kiedy indziej. Czeka mnie pasjonujący weekend w SPA z moją dziewczyną. - Ryan wyszczerzył zęby.
- Nie zatrzymujemy was. Bawcie się dobrze! - Karolina zamknęła za zakochaną parą drzwi i już zamierzała coś powiedzieć, ale drzwi otworzyły się i stanęła w nich blondynka. Spojrzała na Monikę.
- Przykro mi.
- Z jakiego powodu? Że to nie nas wsadzą w błoto i do dusznej sauny? - prychnęła rudowłosa. - Naprawdę nie moje klimaty.
- Lou chodzi o Joela. Zapowiadało się, że teraz, kiedy na horyzoncie nie ma jego dziewczyny, coś może z was wyjść. W końcu się lubicie.
- Ale zawsze będzie coś na horyzoncie. Cieszę się, że są na tym świecie pary, które się nie zdradzają. Jest nadzieja. - Monika się uśmiechnęła, ale Luiza była przekonana, że mówi tak, by poczuć się lepiej.
         Nękało ją to całą drogę do kurortu wypoczynkowego, ale kiedy znalazła się już na miejscu, zapomniała o Bożym świecie. Musiała się nacieszyć Ryanem przed jego wyjazdem do Stanów. I tak też było. Pierwszy dzień praktycznie nie wychodzili z łóżka poza przerwą na obiad i wizytę na basenie. Drugiego dnia Ryan chciał kontynuować błogi stan, ale Luiza sprowadziła go na ziemię.
- O, nie, skarbie. Nie zamierzam leżeć i pachnieć, bo to samo mogę robić w domu. Jeśli chcesz, zostań, a ja pójdę korzystać z dobrodziejstw, za które zapłaciłeś.
- Ale co to za frajda bez ciebie? - spytał Ryan, udając naburmuszenie. - Nie możemy tutaj korzystać z dobrodziejstw?
- Nie. Widziałeś ofertę? Masaże, kuracje, sauna… Zostały trzy dni i zamierzam je wycisnąć do ostatniej kropli.
- Jak chcesz, ja odpocznę tutaj przed trasą w Stanach, a może później skoczę na jakuzzi. Nie zamęcz masażystek. - Ryan zapadł się w poduszki i przymknął oczy.
- Masażystek? Zamierzam poprosić o umięśnionego masażystę. Albo dwóch. Cały pakiet. - Lou zarzuciła sobie na ramię torbę i ruszyła w stronę wyjścia.
         Dobrze wiedziała, jaka będzie reakcja jej chłopaka. Wołał za nią, żeby poczekała i niemal potknął się, kiedy wciągał spodenki. W końcu udało im się wyjść do SPA o dziesiątej rano.        
         Masaż gorącymi kamieniami, hawajski lomi-lomi, relaksacyjny, natryskowy... Maseczki, akupresura, łaźnie, kąpiel błotna... O siedemnastej Ryan miał dość. Czuł się zarówno odprężony jak nigdy jak i głodny jak wilk, co stanowiło dziwaczną mieszankę.
- Lou, błagam. Obiad.
- A może herbatka five o'clock? - parsknęła dziewczyna.
- Ja mówię serio. To niezdrowe tak się głodzić.
- No dobra, masz rację. Zezwalam na przerwę na posiłek, choć przerwa w masażu to jak przerwa w przerwie. Nie sądzisz?
- Nie, nie sądzę. Odprężenie też ma swoje granicę. Czuję, że wszystkie mięśnie przestały mi działać. Jakbym miał dystrofię.
- Wykorzystamy to w saunie. Pójdziemy tam po obiedzie, a potem posiedzimy w jakuzzi, zjemy kolację i wrócimy do pokoju. Jutro trzeba wcześnie wstać. Jest pilates dla par.
- Pila… co? - spytał Ryan, a dziewczyna wywróciła oczami i pociągnęła chłopaka za rękę w stronę baru, gdzie najedli się za wszystkie czasy.
         Następnie udali się do tureckiej sauny parowej. Według broszurki, którą świeciła Ryanowi przed oczami Luiza było to niewielkie, wyłożone błękitnymi płytkami ceramicznymi pomieszczenie przecięte czymś w rodzaju wąskiego basenu wypełnionego parującą wodą. Zakochani jednak nie byli w stanie tego dostrzec, gdyż spóźnili się na wejście i rozpalenie pieca. Kiedy mężczyzna zajmujący się obsługą otworzył przed nimi drzwi, dostrzegli jedynie zwały pary i jakieś cienie. Zakryci ręcznikami w miejscach strategicznych, według przykazania pracownika SPA kierowali się prosto, by zająć miejsce. Kiedy jednak Luiza siadała, pisnęła i odskoczyła na bok, tak że prawie nie przewróciła siebie i Ryana, który próbował ratować sytuację.
- Chyba na kimś usiadłam - oznajmiła bezceremonialnie, a słysząc, jak jej słowa niosą się w wilgotnym powietrzu, zasłoniła usta ręką, zajęła inne miejsce i już się nie odezwała.
         Jeszcze bardziej zawstydzona była jednak, kiedy przyszło saunę opuścić. Ludzie siedzący naprzeciwko wychodzili w trakcie trwania kuracji, ale jegomość, na którego kolanach spoczęła, musiałby iść tuż przed jej nosem, by dostać się do wyjścia, a mimo iż widoczność była słaba, zauważyłaby go na pół metra od twarzy (kiedy siadała nie widziała, bo nie miała oczu z tyłu głowy, zresztą, bała się, że ciepłe powietrze zetnie jej gałki oczne). Facet jednak (na pewno był to facet, nie miała co do tego wątpliwości, no, chyba że była to kobieta bez biustu z ręcznikiem zawiązanym tylko na biodrach), siedział na miejscu i się nie ruszał.
- Ryan, a może on nie oddycha? - zagadnęła Lou po piętnastu minutach, ale jej chłopak nie miał sił jej odpowiedzieć, więc zaniechała rozmowy.
         Po kolejnych piętnastu minutach para stopniowa zaczęła opadać, co zwiastowało, że niedługo będą musieli opuścić pomieszczenie. Widoczność była lepsza i mężczyzna siedzący obok Ryana podniósł się z miejsca i ruszył do wyjścia. Dziewczyna zatkała sobie usta ręką, kiedy zauważyła jego twarz. Złapała swojego chłopaka za rękę i niemal wybiegła za jegomościem, prawie gubiąc ręcznik, którym była owinięta.
         Mężczyzna, a raczej dość młody chłopak, spojrzał na nią bez wyrazu i oddalił się, a ona odprowadziła go wzrokiem jak zahipnotyzowana.
- To się dzieje, to się dzieje - powtarzała.
- Co się dzieje? - zaintrygował się Ryan.
- Jestem wciągana przez świat celebrytów.
- A do teraz nie byłaś?
- Nie. No, może troszeczkę. Byłam tam jedną nogą, a teraz robię kolejny krok.
- Więc… co to za jeden?
- Avicii! Muszę z nim pogadać!
- Spokojnie, Lou. Pół godziny temu usiadłaś mu na kolanach w saunie. Nie sądzę, żeby chciał dla ciebie "zamiksować".
         Ryan zrobił w powietrzu cudzysłów przez co ręcznik prawie zsunął mu się z bioder. Luiza się roześmiała.
- Brzmi, jakbyś był zazdrosny.
- Bo może jestem. Idziemy do jakuzzi?
- Tak! Może spotkamy… - podekscytowała się dziewczyna, ale widząc minę swojego chłopaka, umilkła. - Może nikogo nie spotkamy.
         Nie spotkali. Następnego dnia poszli na pedicure, na który dziewczyna namówiła chłopaka i rozglądała się, czy aby jeden z jej ulubionych DJ'ów nie zechciał odwiedzić kosmetyczki.
- Wątpię, żeby facet zawitał w takie miejsce - obwieścił Ryan, domyślając się, o co chodzi jego dziewczynie.
- A skąd wiesz? Ty jesteś facetem i przyszedłeś.
- Przyszedłem z tobą. Bo mnie zmusiłaś!
         Luiza już chciała powiedzieć kąśliwą uwagę, która tylko świadczyłaby o tym, że lubią się ze sobą droczyć, ale zadzwonił jej telefon. Słuchała w skupieniu, odpowiadała do słuchawki, a w końcu rozłączyła się.
- Coś się stało? - zatroskał się Ryan, kiedy zobaczył jej minę. - Kto to był?
- Monika.
- Stęskniła się?
- Nie, chciała mi przekazać, co z Wrednymi Zalotkami. Wiesz, z zespołem jej siostry, którego została samozwańczym menedżerem. Wyobraź sobie, że znaleźli im wytwórnię, która wyda piosenkę. Jest tylko jeden problem, nie chcą, żeby to one ją zaśpiewały.
- Nie? A kto miałby ją zaśpiewać?
- The Saturdays.
- To nie szczyt marzeń, zapewne chciały zrobić karierę z tym przebojem, ale to zawsze coś. Wiesz, ile może zarobić twórca piosenki, jeśli okaże się ona hitem lub zostanie użyta w filmie, serialu czy nawet zwiastunie? Sporo. A The Sats to znany zespół.
- To nie ma znaczenia. Maggie ma na pieńku z Frankie Sandford, kiedyś prawie się pobiły, a ona oblała Monikę ponczem podczas jednej z imprez, na której znalazły się razem - wyjaśniła Lou.
- Wow, niezłe bagno. Więc siostry nie zgadzają się, by to The Saturdays dostały piosenkę?
- Nie.
- A co zamierzają z tym zrobić?
- Nie wiem, ciężka sprawa. Jury dotrzymało swojej części obietnicy, znaleźli wytwórnię zainteresowaną wydaniem singla. Zapomniano tylko wspomnieć, że Wredne Zalotki nie zaśpiewają.
- Pewnie dziewczyny są załamane - westchnął Ryan.
         Luiza pokiwała głową. Oboje byli smutni z tego powodu. Ona dobrze poznała siostrę przyjaciółki, a on polubił dziewczyny, kiedy razem z resztą Lawson pomagał im zaaranżować kawałek.
         Zadumali się. Kiedy wychodzili od kosmetyczki, do uszu dziewczyny dobiegł jakiś chwytliwy beat. Kiedy rozejrzała się w poszukiwaniu miejsca, skąd dochodzi, ujrzała siedzącego na krześle szwedzkiego DJ'a, który majstrował coś przy swoim i'Padzie.
- Przeszkadza to państwu? - spytała kobieta z recepcji. - Mogę zwrócić mu uwagę, żeby założył słuchawki, choć wcześniej zapowiedział, że i tak ma już rozwalone bębenki, a pracuje nad nowym kawałkiem i idzie mu dość opornie, więc korzysta z każdej chwili.
- Nie przeszkadza nam - zapewniła Luiza. - Wręcz przeciwnie. - W jej głowie zrodził się chytry plan. - Już wiem, kto może zająć się piosenkę! - zaklaskała w ręce.
         Ryan wywrócił oczami.
- Lawson? - spytał dla zgrywy. - Nie wiem, czy to jest w naszym typie, ale możemy pogadać w wytwórni, kto wie, kto wie.
- Wsłuchaj się! - poleciła Luiza.
         Ryan nadstawił ucha i zdał sobie sprawę, o co chodzi jego dziewczynie, która już wyciągała telefon.
- Co robisz? - zaintrygował się.
- Jak to co? Pokażę mu, jak się robi hit.
         Chwilę później niezrażona sytuacją z sauny Lou już zagadywała DJ'a, któremu pokazała nagrany przez Natha występ Wrednych Zalotek. Kiedy zsynchronizowali klubowy beat z jego i'Pada i piosenkę z jej telefonu, młody Szwed wyglądał, jakby dostał olśnienia. I tak samo wyglądała Luiza, kiedy zdała sobie sprawę, że z odrobiną szaleństwa i determinacji może zdziałać wszystko.
- I co? - spytał Ryan, kiedy pięć minut później dziewczyna do niego wróciła, machając w powietrzu karteczką z numerem.
- Jak to co? Musimy się z nim "koniecznie skontaktować w celu współpracy". Nie mogę się doczekać, kiedy powiem Monice, że to ja powinnam być menedżerem Wrednych Zalotek! Szczęka opadnie jej do ziemi!
- O ile dziewczyny w ogóle go lubią.
- Lubią go, a kto go nie lubi?
- Ja na przykład.
- A to niby dlaczego?
- Bo moja dziewczyna usiadła mu na kolanach w saunie - oświadczył Ryan, udając naburmuszenie, a Luiza złapała jego twarz w dłonie i cmoknęła go głośno w usta.
- I właśnie taką historię dzieciom opowiemy, kiedy ich mamusia stanie się bardziej znana niż tatuś! - zachichotała dziewczyna i ruszyła do pokoju hotelowego.
- Kto ma być tym tatusiem? Ja czy on? - pytał za nią Ryan, ale uśmiechnęła się tylko do własnych myśli i nic nie odpowiedziała.
         Wredne Zalotki nie miały prawa głosu w sprawie piosenki, ale pobłogosławiły decyzję sióstr, które przy negocjacjach podekscytowanej Luizy, zgodziły się odsprzedać utwór na przyszły klubowy hit Aviciiego.
         Tak się rodziły wielkie rzeczy.

Blog List