Pragnę Wam gorąco podziękować za ponad 22 tysiące wejść. Byłam w szoku, gdy to zobaczyłam. Sprawiacie, że chce się pisać dalej! Tak wyszło, że na założonych 50 rozdziałach się nie skończy (niestety/stety), bo mam jeszcze wiele pomysłów, a także pomysły na nowe opowiadania.
A teraz obiecany bonus, bo nie wiem, czy w środę dam radę coś wstawić. Dawno nie było o Luizie, więc najwyższy czas, by dowiedzieć się, co u niej.
"By stać się kimś w swoim fachu, trzeba mieć
talent, determinację do ciężkiej pracy i odrobinę szaleństwa w duszy".
Anna J. Szepielak ("Zamówienie z Francji")
Zakochana Audrey była znacznie
bardziej łagodna i Luizie bardzo łatwo udało się ją przekonać, aby dała jej
kilka dni wolnego. Zbliżał się wyjazd Ryana z zespołem do Stanów, a ona chciała
korzystać z tego, że ma swojego chłopaka przy sobie, dlatego kiedy zaproponował
jej weekend w SPA, zgodziła się bez wahania.
Udało jej się załatwić czwartek i
piątek wolny, mogła więc spędzić z ukochanym aż cztery cudowne dni bez marnowania
szesnastu godzin w pracy, podczas której każdy eklerek przypominał o jego
uśmiechu, a każdy dzwonek przy drzwiach skupiał jej uwagę i przynosił zawód,
gdy na progu kawiarni nie dostrzegła swojego chłopaka.
- Spakowałaś
wszystko? - spytała Monika, której niebywale się nudziło.
Chciała wziąć kąpiel, korzystając, że
nikt nie będzie jej kradł wody, bo Joela nie było w mieszkaniu, ale Karolina
zamknęła się w łazience, by w spokoju porozmawiać z Maxem na Skype.
- Wszystko?
- zdziwiła się Luiza. - Z chęcią wzięłabym tylko strój kąpielowy i bieliznę.
Nigdy nie byłam w SPA, ale podejrzewam, że więcej mi się nie przyda.
- A okulary
i czapka z daszkiem? No wiesz, żeby zamaskować tożsamość.
- Od kiedy
ulotki głoszące o moim zniknięciu znikły ze słupów, nie muszę ukrywać twarzy.
Nie jestem już poszukiwana. A z Ryanem mogę pokazywać się wśród ludzi bez obaw,
że zostanie zacałowany przez fanki. Rzadko go rozpoznają.
- Na razie.
- Być może. Ale
powtarza mi wciąż, że "jest tylko basistą". To na wokalistę lecą
wszystkie laski. I ja mu wierzę. Możemy cieszyć się odrobiną normalności.
Karolina ma z Maxem gorzej.
- Jak to
zaprosiliście jakieś dziewczyny?! - dobiegło z łazienki jak na zawołanie. - Jedna
rzuciła ci się na szyję?! Mam nadzieję, że pod jej okiem widnieje soczysta
śliwa!
Monika i Luiza spojrzały na siebie i
roześmiały się szczerze. Nagle blondynka przybrała poważny wyraz twarzy.
- Wiesz, co?
Myślałam o tym, żeby z nim zamieszkać.
- Z Maxem?
- Nie! Z
Ryanem.
- Wiem,
zgrywam się - westchnęła Monika, przysiadając na łóżku. - Ma to sens, w końcu i
tak prawie ciągle przesiadujesz u niego w mieszkaniu.
- To prawda.
I naprawdę mi na nim zależy. Potrafi mnie rozbawić, ale i być troskliwy i czuły,
gdy tego potrzebuję. Wiem, że poznaliśmy się w dziwnych okolicznościach i wtedy
mój osąd był nieco zaburzony. Byłam podniecona faktem, że uratował mi życie,
ale teraz, gdy poznałam go lepiej, widzę, że jest dla mnie idealny. Znamy się
pięć miesięcy i w sumie wcale nie jest to aż tak krótko. To co, że
nasza znajomość zaczęła się jak w filmie? Będzie co dzieciom opowiadać.
- Cieszę
się, że jesteś szczęśliwa.
- Jestem, to
prawda. On pomaga mi odnajdywać siebie. Zastanawiam się, czy nie zacząć jakichś
studiów. Po prostu… czuję, że żyję i chcę to
wykorzystać w pełni.
- Wow, Lou.
To naprawdę świetnie. - Monika posłała uśmiech w stronę blondynki. - Czy jest
kierunek "organizacja imprez"?
- Nie wiem,
ale byłoby szałowo! Albo "kaktusologia"!
Podekscytowana Luiza sprawiła, że
Monika parsknęła i przez dobre kilka minut pokładały się na pościeli ze
śmiechu.
- Co was tak
bawi? Podzielcie się! - nakazała Karolina, która właśnie weszła do
pomieszczenia i odłożyła laptopa.
- Twoja
konwersacja z Maxem - zażartowała Luiza. - Oberwało mu się za sproszenie panienek?
- Ja ci dam
sproszenie panienek! Zresztą, to nie on je sprosił… - Karolina urwała i
dziewczynom samo przez się nasunęła się odpowiedź.
- Możesz
wymówić jego imię. Nie jestem w końcu kostką cukru na deszczu - westchnęła
Monika. - Jay sprosił laski, tak?
- No… Tak.
- Nie musisz
hamować żadnych reakcji. Przecież to nie tak, że się jeszcze zejdziemy -
oświadczyła sucho Monika.
Były to pierwsze słowa, podczas których
ostatecznie deklarowała, że nie zamierza dawać Jayowi kolejnej szansy. Karolina
i Luiza popatrzyły na siebie znacząco.
- No co?
- Cóż, nie
jesteś dość słowną osobą, jeśli chodzi o tego pana, więc wstrzymamy się od
złośliwych komentarzy. Tak na wszelki wypadek, gdybyś na waszym ślubie miała
nam to wypominać - oznajmiła Lou.
- Nie ma
takiej możliwości. Prędzej Danny Jones zacznie pukać, Max zapuści włosy, moja
siostra pojedzie w trasę po kraju, a piosenka, którą napisałyśmy znajdzie się
na szczycie list przebojów.
- Ok, ok.
Łapiemy - westchnęła Karolina. - Choć to ostatnie jest całkiem prawdopodobne. W
końcu dostałyście nagrodę specjalną. Tylko kwestią czasu jest znalezienie
odpowiedniej wytwórni.
- Danny ma
dzwonić na dniach, wtedy dowiem się szczegółów i zadecyduję, czy jako
menedżerka Wrednych Zalotek się zgadzam.
-
Menedżerka? - zachichotała Lou. - Chyba samozwańcza!
- Jakoś
trzeba dojść do celu. A pierwszy milion trzeba ukraść, więc… Sama się
mianowałam. - Monika się roześmiała.
- Wow, dawno
nie widziałam cię tak szczerze roześmianej. Cieszę się, że powoli wszystko
wraca do normy. - Karolina uścisnęła Monikę, a widząc, że Luiza się nadąsała,
objęła ją wolnym ramieniem.
Ściskały się tak w dziwacznym trójkącie
aż telefon blondynki nie rozdzwonił się piosenką "Taking Over Me"
Lawson.
- Ryan -
obwieściła beztrosko i w mgnieniu oka odebrała, umieściła telefon w zagłębieniu
szyi i zaczęła przytrzymać go przekrzywioną głową, by nie grzmotnął o podłogę.
Wolne ręce wykorzystała, by dokończyć pakowanie. - Tak, tak, jestem już gotowa.
Wzięłam strój kąpielowy, spokojnie. Seksowną bieliznę też. - Dziewczyna
wywróciła oczami i pokazała przyjaciółkom, że jej chłopak jest szalony. -
Oczywiście, że musisz wejść na górę. Kogo się boisz? Moniki czy Karoliny? Ha,
tak myślałam. Ale ona nie gryzie, możesz przyjść pomóc swojej dziewczynie,
jeśli nie chcesz w hotelu spać na kanapie.
- Kogo się
boi? - spytała Monika, kiedy przyjaciółka skończyła rozmawiać przez telefon i
zaczęła się rozglądać w celu sprawdzenia, czy wzięła wszystko. - Mnie?
- No
przecież, że nie mnie - zachichotała Karolina.
- Ale co ja
mu takiego zrobiłam?
- Oj, nic.
Po prostu… masz dominującą osobowość.
- Co? Wcale
nie! Jestem nieśmiała! - zaparła się Monika, a dziewczyny parsknęły.
Do drzwi rozległo się pukanie, więc
Luiza pomknęła otworzyć.
- On wcale
się nie boi - oświadczyła, wpuszczając Ryana. - Ale woli chuchać na zimne,
prawda skarbie? - Blondynka uwiesiła się na ramieniu wysokiego chłopaka i
pocałowała go w usta na powitanie.
- Prawda. A
nie chciałem wchodzić, bo po remoncie kamienica wygląda zachęcająco i jeszcze
zechciałbym się tu ponownie wprowadzić.
- Chodzi ci
o siłownię? - zagadnęła Karolina.
- Nick
wyremontował siłownię?
Ryan zrobił oczy zbitego szczeniaka, a
dziewczyny się zaśmiały.
- Wprowadź
się do mieszkania po Audrey. Chce je wynająć - zaproponowała Luiza. - Wtedy nie
musiałabym jechać na drugi koniec miasta do twojego mieszkania, gdzie czekają
mnie częste wizyty twojej mamy.
-
Wprowadziłbym się tutaj bez wahania, ale odrzuca mnie świadomość, że ta kobieta
miała tam istną kociarnię.
- Rozdała
większość kotów - obwieściła Monika bez emocji. - A dwa zdechły, bo zżarły
trutkę na szczury przy piwnicy, kiedy Nick zwalczał gryzonie w zeszłym
tygodniu.
- Dziwisz
się, że masz dominującą osobowość? Nawet ja się czasami ciebie boję! -
roześmiała się Luiza, a widząc obrażoną minę przyjaciółki, cmoknęła ją i
Karolinę w policzki. - Cieszcie się wolnością, ja wracam w niedzielę. Kochanie,
moja torba.
Ryan podniósł z ziemi spakowany bagaż
dziewczyny i przez chwilę narzekał na jego ciężar, by w końcu ruszyć do
wyjścia. Coś jednak mu się przypomniało.
- Acha,
jeśli Joel wróci przede mną i będzie wypytywał, gdzie jestem, powiedzcie, że
nie odebrał telefonu, gdy dzwoniłem, to niech się ugryzie i płyty oddam mu
kiedy indziej.
- Zdanie
bardzo złożone, ale postaramy się zapamiętać - westchnęła Monika.
- A gdzie
Joel pojechał? - zaciekawiła się Karolina.
- Och, do
Stanów. Znowu. Godzić się z Kathryn, bo, jak się okazało, wcale go nie
zdradziła - wyjaśnił basista Lawson.
- A skąd
wcześniejszy pomysł, że to zrobiła?
- Jej
telefon odebrał jakiś pijany facet, który rozpowiadał, czego to z nią nie
robił. Okazało się, że to chłopak jej współlokatorki. Długa historia i szczerze
mówiąc, nudna jak jego życie, kiedy nie przebywa ze mną, więc wybaczcie, ale
zostawię ją na kiedy indziej. Czeka mnie pasjonujący weekend w SPA z moją
dziewczyną. - Ryan wyszczerzył zęby.
- Nie
zatrzymujemy was. Bawcie się dobrze! - Karolina zamknęła za zakochaną parą
drzwi i już zamierzała coś powiedzieć, ale drzwi otworzyły się i stanęła w nich
blondynka. Spojrzała na Monikę.
- Przykro
mi.
- Z jakiego
powodu? Że to nie nas wsadzą w błoto i do dusznej sauny? - prychnęła rudowłosa.
- Naprawdę nie moje klimaty.
- Lou chodzi
o Joela. Zapowiadało się, że teraz, kiedy na horyzoncie nie ma jego dziewczyny,
coś może z was wyjść. W końcu się lubicie.
- Ale zawsze
będzie coś na horyzoncie. Cieszę się, że są na tym świecie pary, które się nie
zdradzają. Jest nadzieja. - Monika się uśmiechnęła, ale Luiza była przekonana,
że mówi tak, by poczuć się lepiej.
Nękało ją to całą drogę do kurortu wypoczynkowego,
ale kiedy znalazła się już na miejscu, zapomniała o Bożym świecie. Musiała się
nacieszyć Ryanem przed jego wyjazdem do Stanów. I tak też było. Pierwszy dzień
praktycznie nie wychodzili z łóżka poza przerwą na obiad i wizytę na basenie.
Drugiego dnia Ryan chciał kontynuować błogi stan, ale Luiza sprowadziła go na
ziemię.
- O, nie,
skarbie. Nie zamierzam leżeć i pachnieć, bo to samo mogę robić w domu. Jeśli
chcesz, zostań, a ja pójdę korzystać z dobrodziejstw, za które zapłaciłeś.
- Ale co to
za frajda bez ciebie? - spytał Ryan, udając naburmuszenie. - Nie możemy tutaj
korzystać z dobrodziejstw?
- Nie.
Widziałeś ofertę? Masaże, kuracje, sauna… Zostały trzy dni i zamierzam je
wycisnąć do ostatniej kropli.
- Jak
chcesz, ja odpocznę tutaj przed trasą w Stanach, a może później skoczę na
jakuzzi. Nie zamęcz masażystek. - Ryan zapadł się w poduszki i przymknął oczy.
-
Masażystek? Zamierzam poprosić o umięśnionego masażystę. Albo dwóch. Cały
pakiet. - Lou zarzuciła sobie na ramię torbę i ruszyła w stronę wyjścia.
Dobrze wiedziała, jaka będzie reakcja
jej chłopaka. Wołał za nią, żeby poczekała i niemal potknął się, kiedy wciągał
spodenki. W końcu udało im się wyjść do SPA o dziesiątej rano.
Masaż gorącymi kamieniami, hawajski
lomi-lomi, relaksacyjny, natryskowy... Maseczki, akupresura, łaźnie, kąpiel
błotna... O siedemnastej Ryan miał dość. Czuł się zarówno odprężony jak nigdy
jak i głodny jak wilk, co stanowiło dziwaczną mieszankę.
- Lou,
błagam. Obiad.
- A może
herbatka five o'clock? - parsknęła dziewczyna.
- Ja mówię
serio. To niezdrowe tak się głodzić.
- No dobra,
masz rację. Zezwalam na przerwę na posiłek, choć przerwa w masażu to jak
przerwa w przerwie. Nie sądzisz?
- Nie, nie
sądzę. Odprężenie też ma swoje granicę. Czuję, że wszystkie mięśnie przestały
mi działać. Jakbym miał dystrofię.
-
Wykorzystamy to w saunie. Pójdziemy tam po obiedzie, a potem posiedzimy w
jakuzzi, zjemy kolację i wrócimy do pokoju. Jutro trzeba wcześnie wstać. Jest
pilates dla par.
- Pila… co?
- spytał Ryan, a dziewczyna wywróciła oczami i pociągnęła chłopaka za rękę w
stronę baru, gdzie najedli się za wszystkie czasy.
Następnie udali się do tureckiej sauny
parowej. Według broszurki, którą świeciła Ryanowi przed oczami Luiza było to
niewielkie, wyłożone błękitnymi płytkami ceramicznymi pomieszczenie przecięte
czymś w rodzaju wąskiego basenu wypełnionego parującą wodą. Zakochani jednak
nie byli w stanie tego dostrzec, gdyż spóźnili się na wejście i rozpalenie
pieca. Kiedy mężczyzna zajmujący się obsługą otworzył przed nimi drzwi,
dostrzegli jedynie zwały pary i jakieś cienie. Zakryci ręcznikami w miejscach
strategicznych, według przykazania pracownika SPA kierowali się prosto, by
zająć miejsce. Kiedy jednak Luiza siadała, pisnęła i odskoczyła na bok, tak że
prawie nie przewróciła siebie i Ryana, który próbował ratować sytuację.
- Chyba na
kimś usiadłam - oznajmiła bezceremonialnie, a słysząc, jak jej słowa niosą się
w wilgotnym powietrzu, zasłoniła usta ręką, zajęła inne miejsce i już się nie
odezwała.
Jeszcze bardziej zawstydzona była
jednak, kiedy przyszło saunę opuścić. Ludzie siedzący naprzeciwko wychodzili w
trakcie trwania kuracji, ale jegomość, na którego kolanach spoczęła, musiałby
iść tuż przed jej nosem, by dostać się do wyjścia, a mimo iż widoczność była
słaba, zauważyłaby go na pół metra od twarzy (kiedy siadała nie widziała, bo
nie miała oczu z tyłu głowy, zresztą, bała się, że ciepłe powietrze zetnie jej
gałki oczne). Facet jednak (na pewno był to facet, nie miała co do tego
wątpliwości, no, chyba że była to kobieta bez biustu z ręcznikiem zawiązanym
tylko na biodrach), siedział na miejscu i się nie ruszał.
- Ryan, a
może on nie oddycha? - zagadnęła Lou po piętnastu minutach, ale jej chłopak nie
miał sił jej odpowiedzieć, więc zaniechała rozmowy.
Po kolejnych piętnastu minutach para
stopniowa zaczęła opadać, co zwiastowało, że niedługo będą musieli opuścić
pomieszczenie. Widoczność była lepsza i mężczyzna siedzący obok Ryana podniósł
się z miejsca i ruszył do wyjścia. Dziewczyna zatkała sobie usta ręką, kiedy
zauważyła jego twarz. Złapała swojego chłopaka za rękę i niemal wybiegła za
jegomościem, prawie gubiąc ręcznik, którym była owinięta.
Mężczyzna, a raczej dość młody chłopak,
spojrzał na nią bez wyrazu i oddalił się, a ona odprowadziła go wzrokiem jak
zahipnotyzowana.
- To się
dzieje, to się dzieje - powtarzała.
- Co się
dzieje? - zaintrygował się Ryan.
- Jestem
wciągana przez świat celebrytów.
- A do teraz
nie byłaś?
- Nie. No,
może troszeczkę. Byłam tam jedną nogą, a teraz robię kolejny krok.
- Więc… co
to za jeden?
- Avicii!
Muszę z nim pogadać!
- Spokojnie,
Lou. Pół godziny temu usiadłaś mu na kolanach w saunie. Nie sądzę, żeby chciał
dla ciebie "zamiksować".
Ryan zrobił w powietrzu cudzysłów przez
co ręcznik prawie zsunął mu się z bioder. Luiza się roześmiała.
- Brzmi,
jakbyś był zazdrosny.
- Bo może
jestem. Idziemy do jakuzzi?
- Tak! Może
spotkamy… - podekscytowała się dziewczyna, ale widząc minę swojego chłopaka,
umilkła. - Może nikogo nie spotkamy.
Nie spotkali. Następnego dnia poszli na
pedicure, na który dziewczyna namówiła chłopaka i rozglądała się, czy aby jeden
z jej ulubionych DJ'ów nie zechciał odwiedzić kosmetyczki.
- Wątpię,
żeby facet zawitał w takie miejsce - obwieścił Ryan, domyślając się, o co
chodzi jego dziewczynie.
- A skąd
wiesz? Ty jesteś facetem i przyszedłeś.
-
Przyszedłem z tobą. Bo mnie zmusiłaś!
Luiza już chciała powiedzieć kąśliwą
uwagę, która tylko świadczyłaby o tym, że lubią się ze sobą droczyć, ale
zadzwonił jej telefon. Słuchała w skupieniu, odpowiadała do słuchawki, a w końcu
rozłączyła się.
- Coś się
stało? - zatroskał się Ryan, kiedy zobaczył jej minę. - Kto to był?
- Monika.
- Stęskniła
się?
- Nie,
chciała mi przekazać, co z Wrednymi Zalotkami. Wiesz, z zespołem jej siostry,
którego została samozwańczym menedżerem. Wyobraź sobie, że znaleźli im
wytwórnię, która wyda piosenkę. Jest tylko jeden problem, nie chcą, żeby to one
ją zaśpiewały.
- Nie? A kto
miałby ją zaśpiewać?
- The
Saturdays.
- To nie
szczyt marzeń, zapewne chciały zrobić karierę z tym przebojem, ale to zawsze
coś. Wiesz, ile może zarobić twórca piosenki, jeśli okaże się ona hitem lub
zostanie użyta w filmie, serialu czy nawet zwiastunie? Sporo. A The Sats to
znany zespół.
- To nie ma
znaczenia. Maggie ma na pieńku z Frankie Sandford, kiedyś prawie się pobiły, a
ona oblała Monikę ponczem podczas jednej z imprez, na której znalazły się razem
- wyjaśniła Lou.
- Wow,
niezłe bagno. Więc siostry nie zgadzają się, by to The Saturdays dostały
piosenkę?
- Nie.
- A co
zamierzają z tym zrobić?
- Nie wiem,
ciężka sprawa. Jury dotrzymało swojej części obietnicy, znaleźli wytwórnię
zainteresowaną wydaniem singla. Zapomniano tylko wspomnieć, że Wredne Zalotki
nie zaśpiewają.
- Pewnie
dziewczyny są załamane - westchnął Ryan.
Luiza pokiwała głową. Oboje byli smutni
z tego powodu. Ona dobrze poznała siostrę przyjaciółki, a on polubił
dziewczyny, kiedy razem z resztą Lawson pomagał im zaaranżować kawałek.
Zadumali się. Kiedy wychodzili od
kosmetyczki, do uszu dziewczyny dobiegł jakiś chwytliwy beat. Kiedy rozejrzała
się w poszukiwaniu miejsca, skąd dochodzi, ujrzała siedzącego na krześle
szwedzkiego DJ'a, który majstrował coś przy swoim i'Padzie.
-
Przeszkadza to państwu? - spytała kobieta z recepcji. - Mogę zwrócić mu uwagę,
żeby założył słuchawki, choć wcześniej zapowiedział, że i tak ma już rozwalone
bębenki, a pracuje nad nowym kawałkiem i idzie mu dość opornie, więc korzysta z
każdej chwili.
- Nie
przeszkadza nam - zapewniła Luiza. - Wręcz przeciwnie. - W jej głowie zrodził
się chytry plan. - Już wiem, kto może zająć się piosenkę! - zaklaskała w ręce.
Ryan wywrócił oczami.
- Lawson? -
spytał dla zgrywy. - Nie wiem, czy to jest w naszym typie, ale możemy pogadać w
wytwórni, kto wie, kto wie.
- Wsłuchaj
się! - poleciła Luiza.
Ryan nadstawił ucha i zdał sobie
sprawę, o co chodzi jego dziewczynie, która już wyciągała telefon.
- Co robisz?
- zaintrygował się.
- Jak to co?
Pokażę mu, jak się robi hit.
Chwilę później niezrażona sytuacją z
sauny Lou już zagadywała DJ'a, któremu pokazała nagrany przez Natha występ
Wrednych Zalotek. Kiedy zsynchronizowali klubowy beat z jego i'Pada i piosenkę
z jej telefonu, młody Szwed wyglądał, jakby dostał olśnienia. I tak samo
wyglądała Luiza, kiedy zdała sobie sprawę, że z odrobiną szaleństwa i
determinacji może zdziałać wszystko.
- I co? - spytał
Ryan, kiedy pięć minut później dziewczyna do niego wróciła, machając w
powietrzu karteczką z numerem.
- Jak to co?
Musimy się z nim "koniecznie skontaktować w celu współpracy". Nie
mogę się doczekać, kiedy powiem Monice, że to ja powinnam być menedżerem
Wrednych Zalotek! Szczęka opadnie jej do ziemi!
- O ile
dziewczyny w ogóle go lubią.
- Lubią go,
a kto go nie lubi?
- Ja na
przykład.
- A to niby
dlaczego?
- Bo moja
dziewczyna usiadła mu na kolanach w saunie - oświadczył Ryan, udając
naburmuszenie, a Luiza złapała jego twarz w dłonie i cmoknęła go głośno w usta.
- I właśnie
taką historię dzieciom opowiemy, kiedy ich mamusia stanie się bardziej znana
niż tatuś! - zachichotała dziewczyna i ruszyła do pokoju hotelowego.
- Kto ma być
tym tatusiem? Ja czy on? - pytał za nią Ryan, ale uśmiechnęła się tylko do
własnych myśli i nic nie odpowiedziała.
Wredne Zalotki nie miały prawa głosu w
sprawie piosenki, ale pobłogosławiły decyzję sióstr, które przy negocjacjach
podekscytowanej Luizy, zgodziły się odsprzedać utwór na przyszły klubowy hit
Aviciiego.
Tak się rodziły wielkie rzeczy.
Jejciu.. *__________________________________________*
OdpowiedzUsuńUwielbiam tą parę. ♥
Uwielbiam Ryana, więc to chyba oczywiste.. xD
Luiza taka genialna. WOW. :3
Wiesz co, przeczytałam spoiler i to wgl nie zniszczyło mi przyjemności z czytania. :D
W przypadku tak genialnego opo jest to wręcz nierealne. ;)
Czkam na kolejny rozdział! Pozdro! ;)
Ono są cudna parą
OdpowiedzUsuńAvicii pomoże Wrednym zalotkom :)
Weny i czekam na nn :*
o proszę. takie rzeczy się dzieją w show biznesie. ;)
OdpowiedzUsuńZajebiste *=*
OdpowiedzUsuńKochana ty to masz talent.
Masz twiitera? Bo chetnie bede cie obserwowala
Z nieciepliwosca czekam na next ;)
Zapraszam do mnie
Teczowyswiat.crazylife.pl
Biedny Ryan, tak się musiał męczyć. ^^ Z Lou tworzą świetną parę.
OdpowiedzUsuńKolejny celebryta w opowiadaniu? :D Fajny pomysł z tym Aviciim.
Trochę szkoda, że Joel się schodzi z dziewczyną, bo mogliby tworzyć fajną parę. Z drugiej strony jednak cały czas kibicuję Jayowi i mam nadzieję, że w końcu ułoży mu się z Moniką.
Co do większej ilości rozdziałów to oczywiście, że 'stety'. Im więcej tym lepiej. Przynajmniej dla mnie. Lubię czytać to co piszesz, więc cieszę się że szybko się nie skończy. :)
Pozdrawiam i życzę duuużo weny. :*