Dziękuję za komentarze i cierpliwość. Mam nadzieję, że wytrwałyście w tej długiej przerwie. Dopadł mnie brak czasu, cały czas się uczę i dlatego dopiero w weekend przeczytam Wasze rozdziały, ale tylko jeśli Internet znowu nie nawali. Wszystko jest przeciwko mnie ostatnio.
Dawno nic nie napisałam, ale za to wpadłam na dobry (moim skromnym zdaniem) pomysł na cykl rozdziałów świątecznych. Napiszę tylko, że będzie to miało coś wspólnego z "Opowieścią wigilijną" i mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Pozdrawiam,
Jaycee
Sherry
Jones ("Klejnot Medyny")
Niedziela była dość leniwym dniem i
Monika nie zamierzała wychodzić z łóżka przed dwunastą, ale już o dziesiątej w
babskim mieszkaniu zjawiła się jej młodsza siostra, skutecznie uniemożliwiając
długotrwałe gnicie.
- Pobudka,
słoneczko, masz gościa! - zawołała Luiza. - Gwiazdeczka przybyła.
- Jaka,
kurna, gwiazdeczka? - spytała Monika, nakrywając głowę kołdrą. - Ja chcę spać.
- A podobno
to ja jestem leniuchem, a ty skowronkiem.
- Nie dziś.
- Ale wróciłaś
do domu przed północą, już nie przesadzaj. Jest dziesiąta - wtrąciła Karolina,
ściągając z przyjaciółki kołdrę.
- Ale jest
niedziela.
- Ale jest
ciepło, więc nie nakrywaj się tak na głowę, bo ci się mózg zagotuje.
Rudowłosa zła na cały świat wypełzła
spod pierzyny i udała się do łazienki, by orzeźwił ją zimny prysznic. Ostatnio
działo się tak wiele, że nie nadążała za przetwarzaniem informacji. Mimo iż
miała pod nosem dwie przyjaciółki i siostrę, znowu zaczynała dusić wszystkie
uczucia w sobie, w nadziei, że te odejdą w zapomnienie.
- Idziesz?
Twoja siostra chyba ma dobrą historię do opowiedzenia! - zawołała Luiza pod
drzwiami.
- Wcale nie!
- zapierała się Magda.
- Wcale tak!
Monika wyszła z łazienki, by uciąć
scysję, ale była to niegroźna sprzeczka.
- Chyba ktoś
sobie wczoraj poużywał… - powtarzała Luiza, goniona przez zawstydzoną
nastolatkę wokół stołu. - Poznam te świecąca oczka, a wizyta Natha nasuwa
oczywiste wnioski…
- Daj jej
spokój - nalegała Karolina. - Nie chce, niech nie mówi.
- Nie mam
czego opowiadać. Odwiozłam rano Natha na lotnisko, to wszystko.
- Czyli
nocował u ciebie pod nieobecność Ali, tak? - westchnęła Monika, siadając przy
stole jak gdyby nigdy nic. Dziewczyny spojrzały na nią zdziwione. - No co?
Budzicie mnie, a śniadania nie zrobicie?
- Zrób sobie
płatki, to nie hotel - zachichotała Karolina, a wzrok przeniosła na Magdę,
która spłonęła rumieńcem. - A więc ty i Nath…
- Nie!
- Nie?
- No… Tak.
- No to
gratulację!
- Piąteczka!
- Luiza wyciągnęła ponad stołem rękę, co miało być gestem pojednania. Madzia
wahała się, czy ją przybić. - Przecież przyszłaś tu, żeby się pochwalić!
- Wcale nie!
- Wcale tak!
- Mamy tu
dwie nastolatki czy jedną? - spytała Karolina, ucinając spór, a Luiza się
naburmuszyła.
- Mogłam
zostać u Ryana.
- To
dlaczego nie zostałaś?
- Bo jego
mama ciągle wpada! Polubiła mnie, ale… ile można przebywać pod jednym dachem z
teściową?
- W sumie
racja - westchnęła Madzia.
Doskonale pamiętała, ile czasu spędziła
w domu Beverly. Lubiła tę kobietę, ale gdyby miała codziennie ją odwiedzać u
Alicji, zapewne dostałaby szału. Z chęcią natomiast widywałaby częściej Jessicę,
ale tę normalną, siostrę Natha. Spotykały się od czasu do czasu na przerwach w
szkole, ale obracały się w zupełnie innym towarzystwie, więc nie było to do
końca to, na co liczyły.
- Ja na
przykład nigdy przyszłych-niedoszłych teściów nie poznałam - westchnęła Monika,
ruszając z niechęcią do szafki, by przygotować sobie płatki na śniadanie. - Na
weselu kuzynki Jaya poznałam jego rodzeństwo i nocowaliśmy u jego babci, ale
jego rodziców wtedy nie było. Nie mam doświadczenia z teściowymi.
- Może to i
dobrze? Podobno teściowa to zmora - odpowiedziała Karolina. - Niebawem Max
zabiera mnie do siebie, żebym poznała jego matkę. Są bardzo zżyci i już się
denerwuję. Szczególnie, że mają to być jej urodziny, które chce uroczyście
urządzić.
- Polubi
cię, nie może być inaczej.
- Mam
nadzieję. Już się denerwuje, że będzie tak jak z Luizą. W końcu on mieszka ze
swoją mamą…
- Więc
będzie jeszcze gorzej - podsumowała ze śmiechem wspomniana blondynka.
- Jestem
pewna, że nie będzie źle. - Monika pocieszała przyjaciółkę. - Wszyscy będą żyli
długo i szczęśliwie, w zgodzie z teściami i z gromadką dzieci.
- Nie
zapędzaj się z tą gromadką - prychnęła Madzia.
- A co, nie
zabezpieczyliście się? - spytała zadziornie Luiza. - Żeby nie było powtórki z
rozrywki tak jak z Karoliną…
Gromy ciśnięte z oczu w jej stronę
spowodowały, że zamknęła usta na wyimaginowany kluczyk i wyrzuciła go gdzieś w
oddali. Szybko zaczęła żałować, kiedy padły kolejne słowa.
- Przyszłam,
żeby porozmawiać o mojej osiemnastce.
Kiedy Magda wypowiedziała te słowa,
ręka Luizy wystrzeliła do góry, prosząc o udzielenie jej głosu. Dziewczyny
łaskawie jej na to zezwoliły.
- Mogę się
zająć planowaniem. Niezły ze mnie zwierzak imprezowy.
- To podaj
sobie z Monią rączkę.
- Cóż, nie
byłyśmy na żadnej imprezie razem. Chyba że liczyć parapetówkę.
- A after
party wczoraj? - spytała oburzona nastolatka.
- Impreza z
niepełnoletnimi się nie liczy.
- No ale
noc, w którą się poznałyśmy chyba można zaliczyć do wspólnych imprez. Nie
mogłam was ściągnąć z parkietu - westchnęła Karolina, a dziewczyny roześmiały
się na wspomnienie wieczora w dyskotece Black Velvet, podczas którego Lou
została w spektakularny sposób uratowana.
- Ale Madzi
przy tym nie było. Choć tego rzeczywiście nie da się zapomnieć - oświadczyła. -
Chociaż najpierw byłam nafaszerowana narkotykami, a potem pijana, to pamiętam
urywki. Na pewno było super.
- Na pewno -
oświadczyła Monika z pełnymi ustami. - Wróżka zrobiła nam przysługę, kierując
nas do tego baru. Zyskałyśmy nową przyjaciółkę.
- Och… -
przeciągłe westchnięcie przebiegło po pomieszczeniu.
Karolina zmarszczyła brwi.
- Zaraz,
zaraz… Skoro mowa o wróżce, zupełnie zapomniałam, że jedna z jej przepowiedni
się sprawdziła. Powiedziała, że ta noc zmieni nasze życie i zmieniła. Może coś
jeszcze się sprawdziło? Co ona jeszcze mówiła?
- Że
znajdziesz miłość w mężczyźnie, który nie będzie ojcem twojego dziecka.
- To też się
sprawdziło - zauważyła Madzia. - W końcu okazało się, że ciąża była fałszywym
alarmem.
-
Rzeczywiście! - Karolina zaklaskała w ręce. - To ci dopiero!
- Pierdoły -
westchnęła Monika. - Tak dopasowywać można sobie każdą przepowiednię.
- No dobra,
cwaniaro. A co takiego przepowiedziała tobie? - spytała Madzia siostrę,
podpierając się pod boki.
- Nie
pamiętam.
Rudowłosa wpakowała sobie płatki
śniadaniowe do ust, by uniknąć tej niezręcznej konwersacji. Zerwanie z Jayem
było świeże, nie chciała go roztrząsać i dywagować, w jaki sposób wróżba
nawiedzonej Enigmy wiąże się z jej życiem. Dziewczyny jednak miały inne plany.
Podłapały zabawę i były niebywale zadowolone, kiedy Karolina wysilała umysł, by
sobie przypomnieć, jakie były słowa wróżki.
-
Powiedziała… że znienawidzisz ukochanego. Coś takiego.
- Tak, mniej
więcej tak było - poparła przyjaciółkę beznamiętnie Monika z pełnymi ustami.
- Nie, nie.
- Karolina pokręciła głową. - To było coś o dwóch obliczach… Wiem! Że poznasz
mężczyznę o dwóch twarzach! Jedną z nich pokochasz, drugą znienawidzisz.
- To mi
pasuje na Jaya - obwieściła Madzia.
- Nie, ta
wróżka, Enigma, mówiła o nowych twarzach.
- Tak więc
moja siostra ma jeszcze tego dziwoląga przed sobą.
- Czy ja
wiem? - zamyśliła się Luiza. - Mi to brzmi jak scenariusz, który mamy pod
nosem.
- Co masz na
myśli? - zaciekawiły się dziewczyny.
- Nie co,
tylko kogo. Joela, to chyba oczywiste. Zbliżyli się do siebie, ale z drugiej
strony cały czas prowadzili wojnę przez ścianę. Miłość i nienawiść. Dwie
twarze.
Monika nie słyszała dalszych teorii
konspiracyjnych Lou, bo zakrztusiła się w momencie, w którym padło imię Joela.
Sam fakt, że dziewczyny żartowały w ten sposób ją denerwował. Dlaczego niby
słowa wróżki miałyby się sprawdzić? I dlaczego przypisywały im takie dziwne
znaczenie? Lubiła Joela i nie znosiła go jako wrednego sąsiada, to prawda. Ale
to nie oznaczało, że go kocha czy też nienawidzi. Miał dziewczynę i doskonale
zdawała sobie z tego sprawę. Zresztą, nigdy nie rozważała go jako potencjalnego
kandydata na zastępcę Jaya. Byłaby to zbyt wielka powtórka z rozrywki. No a
serce nadal miała w strzępkach, choć dzień po dniu próbowała je prowizorycznie
pozszywać.
- Taka
zszokowana, a myśli nad tym uparcie - chichotała Lou. - Coś jest na rzeczy.
Teraz przejmujemy Lawson, laseczki.
- Wiecie,
co? Muszę się napić. Co powiecie na niedzielę z karaoke w "Black
Velvet"? Tak? Super.
Monika po rzuceniu tej enigmatycznej
propozycji, wstała i wyszła z pomieszczenia, zostawiając koleżanki osłupiałe.
- A jej co?
- zdziwiła się Lou. - Powiedziałam coś za ostro?
- Nie. Może
tylko… za wcześnie po Jayu - westchnęła Karolina i pokiwały głowami.
Po chwili jednak Monika wróciła
dzierżąc w dłoniach strój imprezowy.
- Kupiłam na
wyprzedaży. Pasuje na wieczór? - spytała, a one popatrzyły po sobie i równo
parsknęły śmiechem. - Co? Taki zły?
- Nie, taki ładny.
I cieszę się, że zaczynasz wracać do żywych - oświadczyła Karolina, cmokając
przyjaciółkę w policzek.
- Jak tylko
się wybawimy za wszystkie czasy, zaczniemy planować osiemnastkę Madzi - dodała
Karolina i pogrążyły się w planach, co takiego założą.
*
- Hej, nie
chcecie ze mną balować? To niemal jak obraza! - Ryan udał, że się obraża, ale
tylko żartował i doskonale o tym wiedziały.
- Co ja
poradzę, że jak usłyszał hasło karaoke, to już zacierał ręce i wybierał
kawałki, które zaśpiewa? - westchnęła Lou. - Siła wyższa.
- Kto jak
kto, ale ty łatwo presji nie ulegasz.
- A kto się
oprze tym oczętom? - spytał retorycznie Ryan i dla pewności, że dziewczyny
zrozumieją, o co mu chodzi, wskazał na swoje oczy. - Acha, zaprosiłem też
Andy'ego i Joela, mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko.
- Ale jak
Andy się dorwie do mikrofonu to już nic nie zaśpiewamy! - uniosła się Monika.
- Chodzi ci
o niego czy o Joela? - szepnęła jej do ucha Lou, a rudowłosa zmrużyła oczy,
westchnęła i pchnęła drzwi, by znaleźć się w środku.
Od razu wzrok jej padł na jedną z lóż w
zaciemnionym kącie, gdzie dwaj członkowie Lawson gawędzili przy piwie, starając
się wtopić w tłum. Karaoke miało się zacząć dopiero o 22, tak więc mieli sporo
czasu. Była bowiem dopiero dziewiąta.
- W barze
jest happy hour - oświadczyła Monika, rzucając torebkę na kanapę obok Andy'ego.
- Ktoś coś chce?
- Pójdę z
tobą - zobowiązał się Joel. - Trochę tego będzie dla siedmiu osób.
- Spokojnie,
kowboju. Dla sześciu. Młoda jest nieletnia - oświadczyła Monika i zapominając,
że pytała o preferencje, sama udała się do baru.
Joel, ku jej niezadowoleniu, poszedł za
nią.
- Gniewasz
się na mnie?
- Ja? -
spytała retorycznie. - Jestem świeżo po zerwaniu. Gniewam się na cały świat.
- Ja też
jestem świeżo po zerwaniu i jakoś zachowuję się normalnie.
- Jesteś
facetem i to sławnym muzykiem. To zupełnie co innego. - Machnęła ręką, a
dopiero po chwili dotarł do niej sens jego słów. - Jak to po zerwaniu?
- Z Kathryn
już od dawna mi się nie układało. Związki na odległość są cholernie trudne.
Można w nich trwać, jeśli ma się pewność co do uczuć i wierności drugiej osoby.
Niestety ja takiej pewności nie miałem. Wydaje mi się, że mnie zdradziła, choć
nie przyznała się wprost, to nie potrafiła też zaprzeczyć.
- Wow. Znaczy…
przykro mi. Cóż, kto jak kto, ale ja wiem, że niezbyt fajnie jest być
zdradzonym.
- Może to i
lepiej? Będę mógł skupić się na muzyce i… i w ogóle.
- I w ogóle?
- Na sobie.
Po raz pierwszy od dawna nie muszę się kontrolować i zastanawiać się, co by
pomyślała Kathryn.
-
Rzeczywiście, kiedy tak się o tym myśli, to zdrada i zerwanie są jak zew
wolności.
- A widzisz.
Trzeba wypatrywać pozytywów w każdej sytuacji. Nawet w takiej, że się na mnie
gniewasz.
- Nie
gniewam się! - zaparła się dziewczyna, ale spojrzał na nią spode łba. - Jestem
po prostu zawstydzona tą sytuacją.
- Jaką? Że
drugi raz w krótkim czasie rozwalam babski wieczór?
- Nie! -
roześmiała się, a napięcie uleciało. - O to całe mieszkanie przez ścianę i
naszą… "wojnę". Dowiedziałeś się o tym w głupi sposób, kiedy niemal
się nie zabiłam, próbując się dostać do mieszkania. Wpadłam nawet do kontenera
na śmieci! Dodatkowo czytałeś mój "Poemat o beznadziejności męskiej
rasy", czy jak to gówno się nazywało. No i słyszałeś moją piosenkę.
- Akurat piosenki
nie musisz się wstydzić - oświadczył z uśmiechem.
- Dzięki.
Chociaż coś.
- Chodzi mi
o to, że nie jest to powód, dla którego powinnaś mnie unikać. Moim zdaniem było
to dość zabawne. Pomyśl, jakie z tego wyniknęły historie. Oblałaś mnie wodą z
wiadra!
- Pamiętasz
to? Jeśli ci to poprawi humor, celowałam w tego drugiego.
- A jeśli
tobie to poprawi humor, każdemu czasem coś nie wychodzi. Ty na przykład
mówiłaś, że zazdrościć mi i Kathryn tego, co mamy, a tymczasem zobacz, jak to
się skończyło.
- Kogo mam
zabić, żeby dostać drugie piwo?! - krzyknął Andy tuż nad uchem Moniki, która
się skrzywiła.
- Jakbym
słyszała Maxa.
- Tak, jest
moją podróbką. Łysą i niską podróbką - obwieścił z uśmiechem wokalista Lawson i
widząc, że ta dwójka się nie kwapi, by zawołać barmana, sam złożył zamówienie.
Chwilę później wrócili do stolika z
piwem dla wszystkich. Madzi dostało się bezalkoholowe, nad czym ubolewała, ale
i tak musiała wyjść dość wcześnie, bo kolejnego dnia miała zajęcia w szkole.
Wielkimi krokami zbliżały się wakacje, a ona miała sporo nauki. Konkurs miała
za sobą, więc mogła nadrabiać zaległości. Cieszyło ją jednak, że udało jej się
zaśpiewać z Andym piosenkę "Eye Of The Tiger". Było to niemal na
samym początku wieczoru, kiedy nikt nie miał na tyle odwagi (i tyle alkoholu we
krwi), by próbować swoich sił wokalnych. Duet zebrał jednak gromie brawa.
- Słychać,
że gwiazdy estrady! - zawołał Ryan i cała loża zgromadzonych zaczęła żywiołowo
klaskać.
Wieczór można było zaliczyć do udanych.
O jedenastej Andy i Monika odeskortowali Madzię do taksówki. Luiza miała nadal
w pamięci nieprzyjemne wspomnienia z tego miejsca, zażądała więc obstawy dla
sióstr, tak więc lider Lawson zgłosił się bohatersko na ochotnika, co Ryan
skwitował, że takie chuchro i tak niewiele zdziała, a nastolatka zażartowała,
że "lepszy rydz niż nic". Pożegnali się więc w dobrych humorach,
które w trakcie wieczoru i wprost proporcjonalnie do wypitego alkoholu tylko
się polepszyły. Lou z Ryanem wykonali w wielkim stylu "Wannabe" Spice
Girls, tańcząc zabawnie w rytmie muzyki, a Monika i Karolina stworzyły duet do
"One Way Or Another" Blondie. Całe towarzystwo bawiło się
wyśmienicie.
Przed północą Lou i Ryan pożegnali się,
gdyż chcieli spędzić wieczór tylko we dwoje. Na "polu bitwy" zostały
więc Monika i Karolina oraz Joel i Andy.
- Twoja
kolej, stary - oświadczył Andy, zachęcająco klepiąc kumpla w plecy tak, że ten omal
nie wypluł płuc.
- Stary? -
spytał Joel. - Nie, dzięki. Zostawię to tobie.
- Zaraz
koniec karaoke, a ten koleś śpiewa już trzeci kawałek i wbija mi szpilki w uszy
- stwierdziła Karolina. - Idź zaśpiewać. Nie możesz być gorszy niż on.
- Wszyscy
śpiewali w duecie, a ja mam śpiewać sam?
- Możesz z
Moniką. Zaraz… gdzie ona jest?
Wszyscy rozejrzeli się dokoła, by
ujrzeć rudowłosą dziewczynę, szalejącą na parkiecie do rytmu fałszów
wyśpiewywanej przez jakiegoś Azjatę piosenki "She Makes Me Wanna"
JLS.
- Niektórym
się podoba występ tego gościa - zachichotał Andy.
- Tak.
Monika wypiła tyle, że podejrzewam iż wszystko jej się podoba.
- Miła
odmiana po złoszczeniu się na cały świat - westchnął Joel.
Wznieśli toast i chcieli dołączyć do
dziewczyny na parkiecie, ale Azjata skończył wyć i ich towarzyszka zajęła jego
miejsce. Była spocona, policzki miała rumiane, a jedno z ramiączek uporczywie zsuwało
jej się z ramienia, zmuszając ją do nieustannego jego poprawiania, ale
wyglądała na zadowoloną. Lekko zatoczyła się, wchodząc na niski podest i
zaczęła śpiewać "Self Control" Laury Branigan.
- Wieczór ze
starymi przebojami? - spytał Andy, popijając piwo.
- I
kabaretem - dodała ze śmiechem Karolina, kiedy jej przyjaciółka zaczęła owijać
sobie kabel od mikrofonu wokół palców, w wyniku czego omal nie runęła jak długa
na ziemię.
Głos jednak miała dość dobry, by nie
zostać wygwizdana. Piosenka pasowała bowiem do jej tonacji i zaśpiewała ją w
dość zabawny i aktorski sposób, a że klienci baru mieli już sporo wypite,
pożegnali ją gromkimi owacjami. Kiedy się ukłoniła, zakręciło jej się w głowie
i Andy, który siedział na brzegu musiał pospieszyć ją przytrzymać. Na szczęście
nie wymiotowała, ale ledwo doszła do stolika. Od razu złapała za piwo Joela i
wypiła je niemal duszkiem.
Posiedzieli jeszcze trochę, ale po
zakończeniu karaoke ten niedzielny wieczór stał się dość senny. Andy wsiadł w
taksówkę i pojechał do siebie, a sąsiedzi zakończyli wieczór spacerując do
kamienicy, było to bowiem niedaleko.
Powitało ich szczekanie Pioruna, Joel
więc życzył dziewczynom dobrej nocy i poszedł do siebie, by wyprowadzić psa.
- Oj, Monia.
Cieszę się, że dobrze bawiłyśmy się tego wieczora. Było nam to potrzebne, nie?
- spytała Karolina, odgarniając przyjaciółce włosy z twarzy, kiedy ta rzuciła
się na kanapę.
- Nie będę
więcej pić… - westchnęła Monika i odpłynęła w krainę snu.
Żaden sen jednak nie nawiedził jej tej
nocy, albo żadnego nie pamiętała. Był to jeden z tych zbawiennych, twardych
snów, które przesypia się od momentu zamknięcia oczu do przebudzenia, mając
gdzieś pomiędzy czarną dziurę. Całe szczęście, że jej życie powoli przestawało
przypominać ten stan śmierci materii. Powoli wracała do życia, niebawem miało
zacząć się lato, a ona zamierzała wziąć los w swoje ręce. W przeciwnym
przypadku to on zawładnie nią.
Świetny rozdział!!!
OdpowiedzUsuńJa wiedziałam, że Joel pasuje do Moni.
WIEDZIAŁAM!!
I teraz czuje jeszcze większą więź z Luizą. ♥
Nie mogę się doczekać 18stki Madzi. Będzie się działo!
Pozdrawiam, Lubię Knedle.
hahahahahaha :D Ale impreza :P
OdpowiedzUsuńA Madzia bezalkoholowe ;)
No hah Max gorszą podróbką i do tego jeszcze łysą no tego jeszcze nie było :D
Madzia i Nath już mają pierwszy raz za sobą ^^
Weny i czekam na nn ^_^
Jak będziesz miała czas to odwiedź moje blogi ;]
No to tylko czekać, aż jakaś chemia miłosna wpełźnie między Moniką i Joelem, chociaż jakaś tam chemia jest, ale nie wiadomo jak ją kategoryzować.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny o pozdrawiam :)
Ja chcę Monię z Tomem! Ewentualnie z Joelem :D
OdpowiedzUsuńZaczepisty rozdział!
Uwielbiam CIęę!