sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 54 - "Viva Las Vegas!"

Dziewczęta!
Dziękuję Wam za komentarze. Przypominam, że wydarzenia, których jesteśmy świadkami mają miejsce na przełomie lipca i sierpnia 2013. Dzisiaj kolejna szalona wyprawa. Nasi bohaterowie m.in. odwiedzą kasyno w Vegas. Bardzo liczę na Wasze opinie. Wybaczcie jednak, że nie zajrzałam do Was - zupełny brak czasu. 
Pozdrawiam :*
PS. Zrezygnowałam z cytatów, bo czasochłonne było ich dopasowanie. 




     Kształcenie słuchu przyniosło rezultaty i już po kilku kolejnych spotkaniach z "Elą Zapendowską" z Wysp dziewczyny brzmiały o niebo lepiej. Irene wydawało się jednak, że pochwały z ust nauczycielki śpiewu mogły wynikać z rozmowy, którą przeprowadził z nią Adam dzień po rozmowie z młodszą siostrą swojej dziewczyny. Kobieta wydawała się bardziej rozluźniona i Madzia wolała nie zastawiać się nad faktem, w jaki sposób ich nowy menedżer tego dokonał. Pewne było, że zajęta pierwszymi nagraniami w studio nie miała czasu myśleć ani o Nathanie, ani o Tonym i to dawało jej poczucie ulgi, gdyż w głowie nadal miała niepoukładane sprawy.
         Wszystkie swoje rzeczy spakowała do pudeł i czekała tylko na chwilę najbardziej sensowną na przeprowadzkę. Nie miała żadnych mebli i to trochę opóźniało jej przejście do czynów, ale w głowie już podjęła decyzję, że chce zamieszkać sama.
         Praca w studiu niewątpliwie przypadła Wrednym Zalotkom do gustu. Co prawda Alex irytowało, że były zmuszane do nieustannego powtarzania, ale jeśli chciały brzmieć naprawdę dobrze, było to konieczne. W niedalekim czasie mogły więc przesłuchać swoje oficjalne demo i były niewyobrażalnie dumne. Zanim jednak w rozgłośniach puszczą ich pierwszą piosenkę, należało się zająć promocją i kreowaniem wizerunku.
         Styliści w porozumieniu z wytwórnią już chcieli farbować każdej z nich włosy na inny kolor, ale po interwencji Adama wszystko zostało po staremu. Przekonał nawet prezesa, że okulary Irene dodają dziewczynie uroku i uczłowieczają cały zespół. To Little Mix miały być bowiem dziewczynami z sąsiedztwa, a jednak wszystkie dały się przebierać w stroje rodem z klownady, farbować włosy i nakładać tak mocny makijaż, że bez niego trudno którąkolwiek poznać.
- Naprawdę tak im powiedziałeś? - pytała zafascynowana Irene, kiedy po oficjalnym odsłuchaniu singla Adam zabrał wszystkie swoje podopieczne na obiad.
- Broniłem was jak lew. - Chłopak dumnie wypiął pierś.
- No to dzięki! Choć z dziewczynami z Little Mix nieco przegiąłeś - westchnęła Kathy.
- Nie wydaje mi się.
- Kiedyś Tom Parker wziął Perrie za matkę Zayna. To pewnie przez ten okropny kolor włosów - wyrwało się Madzi i wszyscy buchnęli śmiechem.
- Cóż, wy, moje szatynki, zostaniecie sobą. Chyba że zadecydujecie inaczej - zakończył szampański nastrój Adam. - Bo już niebawem będziecie mogły być, kim tylko chcecie.
- Czy nasze nudne wizerunki się sprzedadzą? - spytała z niepokojem Maja. - Nigdy nie widziałam dziewczyny w bluzie z kapturem w girsbandzie.
- Na pewno takie były, tylko na dupie miały stringi, żeby zrównoważyć zakryte rejony ciała - roześmiała się Alex, a oni jej zawtórowali.
         Do towarzystwa podeszła jakaś dziewczyna ze spuszczoną głową. Adam spojrzał na nią zaintrygowany.
- Przepraszam… - odezwała się. - Czy mogłabym was prosić o autograf?
         Dziewczyny popatrzyły po sobie zaskoczone.
- To, że słyszałaś nazwę Little Mix nie oznacza, że nimi jesteśmy - wytłumaczyła Madzia.
- Wiem, kim jesteście. Byłam na waszym koncercie w Oksfordzie. Naprawdę świetny z was zespół i wolę waszą wersję "Wake Me Up" od Aviciiego. Będziecie wielkie.
         Wredne Zalotki rozpromieniły się i zaczęły podpisywać się nastolatce w zeszycie. Chwilę to trwało, bo Maja nie mogła się zdecydować na jakiś podpis, ale ostatecznie rozdały pierwsze autografy. Jakieś małe dzieci zostały przyprowadzone do ich stolika przez rodziców, którzy najprawdopodobniej nie mieli pojęcia, z kim mieli do czynienia, ale zdjęcie z kimś, kto może niebawem być sławny na pewno dobrze będzie wyglądało nad kominkiem.
- No dziewczyny, zaliczyłyście pierwsze autografy! - oświadczył zwycięsko Adam, kiedy odwoził je do swoich mieszkań. - Chyba musicie to oblać w wolny weekend. Jakieś plany? Madzia?
- Właściwie to lecę do Vegas - przyznała się.
- Gdzie lecisz?!
- Do Stanów. Las Vegas. Sąsiadka Moniki urządza tam wieczór panieński i jestem zaproszona.
- A kto będzie tam trzeźwy, żeby was uratować w razie potrzeby?
- Mam nadzieję, że ktoś się znajdzie.
- Może zadzwonię do kuzyna, żeby się wami zaopiekował? Nie chcecie chyba powtórki z rozrywki z twojej osiemnastki, co?
- O, wierz mi. Ja nie będę pić i na pewno nie zjem żadnego murzynka jeszcze przez długi czas.
- Pić nie będziesz, bo nie masz dwudziestu jeden lat, Siksa. W USA nie jesteś pełnoletnia.
         Madzia próbowała się nie uśmiechnąć, ale nie mogła. Zaczęła myśleć, że Adam rzeczywiście się zmienił, więc może i ona może to zrobić? Zapomnieć o niepowodzeniach i zacząć od nowa z czystą kartą? Postanowiła dać sobie szansę na odprężenie i zabawę, mimo iż wiedziała, że nie będzie mogła pić alkoholu (przynajmniej legalnie, ale liczyła na Toma).
         Była jednak pełna obaw, czy aby Nath nie wybierze się z nimi, czym pokrzyżuje jej plany na zapomnienie o problemach. Spakowała się w małą torbę i wyszukała swój paszport. Wszyscy wyjeżdżający załatwili sobie w ambasadzie amerykańskiej wizy turystyczne i byli gotowi do podróży. Dni do wyjazdu zleciały szybko i przygoda stanęła przed nastolatką otworem.
         Skład osobowy wieczoru panieńskiego nie prezentował się zbyt okazale. Kobieta nie miała koleżanek, więc zaprosiła trzy lokatorki kamienicy i Madzię oraz swoją siostrę. W Stanach miała dołączyć do nich jeszcze krewniaczka Nicka. Na kawalerski wieczór Nicka również ciężko było skołować uczestników, gdyż mężczyzna był zupełnym samotnikiem. Audrey poprosiła więc dziewczyny, by zaprosiły swoich chłopaków, których Nick poznał na osiemnastce Madzi. Tak więc do Vegas wybierali się też Joel i Ryan (Nick stanowczo zaznaczył, że Andy i Adam lepiej powinni zostać w Londynie, podobnie jak Siva, którego uznał za dziwaka, nudziarza i pantoflarza), Max, Jay oraz Tom. Natha nie było na urodzinach nastolatki, więc musiał obejść się smakiem. Danny również otrzymał zaproszenie, ale miał zobowiązania wobec McFly, musiał więc zrezygnować. Zebrane grono zapowiadało jednak ciekawy i szalony weekend.
         Monika, Luiza i Karolina zabrały się samochodem Joela razem z Ryanem. Gitarzysta Lawson narzekał na nadmiar dziewczyn, ale te uświadomiły go, że najwięcej rzeczy zabrał jego kolega z zespołu, więc nic więcej nie mówił. Nick i Audrey dojechali taksówką razem z młodszą siostrą kobiety i pozostało tylko czekać na Madzię i resztę chłopaków.
         Nick wydawał się zawstydzony faktem, że nie miał żadnych kolegów, więc bąkał coś do Joela o tym, że nikt nie miał czasu i przeprasza za ten spontaniczny wyjazd. Bawiło to dziewczyny, ale nic nie mówiły, bo w końcu przyszła para młoda płaciła za cały wyjazd z pieniędzy, które uzyskali za sprzedaż kamienicy.
         Madzia pojawiła się spóźniona i nieco zasapana.
- Najmocniej przepraszam - wydyszała zgięta w pół. - Pojechałam obejrzeć mieszkanie od chłopaków, a Tom zaoferował się, że mnie zawiezie na lotnisko. Więc pojechaliśmy do mnie po bagaż, a potem po Maxa i Jaya.
- Tak, bo gwiazdy się nie spóźniają tylko wszyscy inni przychodzą wcześniej. - Karolina wywróciła oczami i poszła się przywitać z Maxem, który taszczył za sobą dużą walizkę. - Jezu, co ty tam wieziesz? Jeśli powiesz, że Natha…
- Nie, nie Natha - zapewnił Łysy, a Madzia nadstawiła uszu, słysząc imię swojego byłego chłopaka. - Powiedział, że "i tak by nie chciał jechać, bo niedawno tam był".
- Czyli nadal przeżywa rozstanie z naszą Maggie?
- Nie wiem, nie chciał o tym gadać. - Max przywitał się ze wszystkimi i zwrócił się do Madzi, jakby to ona była zainteresowana tą wiadomością. - Musiałabyś porozmawiać z jego siostrzyczką, bo ostatnio sporo czasu spędzał w rodzinnym gniazdku.
- A gdzie Tom i Jay? - nastolatka zdecydowała się zmienić temat.
- Fanki ich dopadły. Wiesz, jacy są. Tom musi każdą pocałować, Jay objąć i będą tak stać do wieczora.
- Całe szczęście, że mój chłopak jest nieczuły - zachichotała Karolina i wtuliła się w Maxa.
         Monika spojrzała na Joela.
- Czy nie będzie dziwnie? No wiesz, ty, ja i Jay w jednym samolocie, a potem wy dwaj na jednej imprezie? - spytała po cichu.
- Jesteśmy kumplami, a po wspólnym odmalowaniu siłowni Jay dał mi jasno do zrozumienia, że z dwojga złego między Adamem i mną wybiera mnie i daje nam błogosławieństwo - roześmiał się chłopak, a dziewczyna dźgnęła go łokciem między żebra.
- Ja nie żartuję!
- Nie będzie dziwnie. Nie zamierzam mieć powtórki z rozrywki z urodzin twojej siostry. Wypad do Vegas zapamiętam w całości.
- I nie będzie ci przeszkadzać, że będzie z nami mój były chłopak?
- Jeden lepszy niż dwóch - roześmiał się Joel, a Monika się naburmuszyła. - Zaraz, to ty chcesz, żeby mi przeszkadzało?
- Mógłbyś być choć trochę zazdrosny, ty nieczuły draniu.
- Kiedy jestem! Ale ufam ci i wiem, że tak naprawdę nie mam o co. Tak jak ty ufasz, że moje spotkanie z Kathryn nie będzie nic znaczyło, bo teraz my jesteśmy razem.
         Słowa Joela spowodowały, że Monika na chwilę się zapowietrzyła. Nawet przez chwilę nie przeszło jej przez myśl, że krewna Nicka, z którą mają się spotkać w Stanach to Kathryn. Teraz wszystko się układało w całość, która wcale nie była kusząca.
- Pierwsze problemy? - spytała ze śmiechem Luiza, widząc, jak Joel z niepokojem spogląda na białą jak ściana Monikę.
- Wszystko w porządku - odezwała się dziewczyna. - Tylko trochę źle się poczułam.
- Chyba nie jesteś w ciąży, co? - spytał Tom, który razem z Jayem właśnie dołączyli do towarzystwa.
         Ten drugi, który nieopatrznie kupił sobie bajgla w kiosku zakrztusił się i Max musiał udzielić mu pierwszej pomocy mocno walić w plecy. Joel natomiast zaczerwienił się po koniuszki uszu i nerwowo podrapał się po karku.
- Mam nadzieję, że nie zepsułem niespodzianki. - Tom wzruszył ramionami.
- Nie jestem w ciąży, idioto! - warknęła Monika. - I skoro jesteśmy w komplecie, to możemy już przejść przez odprawę, zanim przyjdzie kolejna porcja chętnych do zdjęć i autografów?
- Dobra, już dobra. Ta ciąża uwydatnia tylko twoją złośliwość - westchnął Tom.
- Po raz ostatni ci mówię, że nie jestem w ciąży!
         Zła na cały świat Monika ruszyła ze swoją torbą w stronę odprawy, a Joel podążył za nią, by jej pomóc nieść.
- Nie wiedziałaś, że Kathryn jest spokrewniona z Nickiem? - spytał swojej dziewczyny. - Przysięgam, że nawet jej nie zauważę.
         Cmoknięcie w policzek nie było w stanie poprawić Monice nastroju. Może i Joel nie będzie miał okazji przebywać z byłą dziewczyną, ale ona będzie na nią skazana na wieczorze panieńskim.
- Ale będzie czadowo! - pisnęła gdzieś z tyłu Audrey. - Bardzo się cieszę, że zgodziliście się lecieć z nami.
- A ja się cieszę, że stawiacie - zachichotała Lou i wszyscy jej zawtórowali.
         Nawet fakt, że pieniądze na ufundowanie drogiego wyjazdu uzyskali sprzedając kamienicę, a ich losy jako lokatorek były niejasne nie był w stanie zepsuć wycieczki. Kilka godzin później z okien samolotu oglądali światła miasta, do którego zmierzali.
- Viva Las Vegas! - zawołał uradowany Tom i szalony weekend oficjalnie się zaczął.
         Miejscem noclegu był hotel Bellagio, w którym znajdowało się też kasyno. Było to miejsce słynne ze względu na efektowne fontanny przed wejściem, które tworzyły wielką ścianę wodną o wyznaczonych godzinach. Całość robiła wrażenie.
- I my będziemy tu spać? - spytała Monika, szeroko otwierając oczy na widok pokazu fontann, na który właśnie trafili. - To jest piękne!
- Witam w Bellagio - powiedział Nick z uśmiechem, jakby był tu stałym bywalcem, mimo iż wszystko, co wiedział o hotelu, pochodziło z internetu.
         Całe towarzystwo trzymało się jeszcze razem. Nick i Audrey zaprowadzili swoich gości do lobby, gdzie każdy otrzymał kartę magnetyczną do swoich pokoi.
         Monika i Joel zajęli jeden, Luiza i Ryan drugi, Karolina i Max trzeci, a Audrey i Nick czwarty apartament dla par. Madzia, ku swojej rozpaczy, utknęła z siostrą Audrey, równie zakręconą jak ona April. Niestety były jedynymi niezwiązanymi dziewczynami w grupie, więc zadowoliły się mniej ekskluzywną "dwójką". Tom również nie był zadowolony z faktu, że będzie dzielił pokój z Loczkiem, ale przynajmniej jego pokój sąsiadował z pokojem nastolatki, zawsze więc mogli sobie porozmawiać.
- Już się wymykasz? - zapytał godzinę później przyjaciółkę, kiedy zauważył jak ta wychodzi z pokoju.
         Póki co dali sobie czas na rozpakowanie, a potem na zwiedzanie okolicy. Każdy chciał zobaczyć co innego, więc podzielili się na grupki i umówili wieczorem. Niektórzy już wyszli z hotelu, Madzia wiedziała o tym, bo Monika przyszła ją poinformować o planach i zapytać, czy się nie przyłączy. Odmówiła, żeby nie być piątym kołem u wozu. Chciała, żeby jej siostra nacieszyła się chłopakiem, zanim spotkają Kathryn, byłą dziewczynę Joela.
- April zapytała, czy nie wolałabym zostać w pokoju hotelowym i posiedzieć z nią na balkonie. Jest chyba nudniejsza niż Audrey, więc skłamałam, że idę z siostrą i jej chłopakiem zwiedzać - wyjaśniła.
- Ale Brukselka z Joelem, Lou z Ryanem i Caroline z Maxem wyszli niemal od razu - słusznie zauważył Tom.
- Ale ona o tym nie wie. A ty dlaczego zostawiłeś Jaya?
- Mieliśmy iść do kasyna, ale stwierdził, że nie ma nastroju i muzy, dzięki której miałby szczęście.
- To może posiedzi z siostrą Audrey na balkonie?
- Nie wiem, może. - Tom wzruszył ramionami. - Zarzekał się, że nie przeszkadza mu, że Brukselka spiknęła się z Joelem i że na sercu leży mu jej szczęście, ale myślę, że ich widok w samolocie trochę go zabolał.
         Madzia pokiwała głową ze zrozumieniem. Sama siedziała między Tomem, który co chwilę pokazywał jej coś za oknem a Jayem, który siedział przy przejściu i miał doskonały widok na swoją byłą dziewczynę jak w obrazek wpatrzoną w innego.
- To co, idziemy do kasyna? - Tom pojaśniał na twarzy i zatarł ręce z uciechy.
- Nie mam dwudziestu jeden lat, geniuszu.
- No i? Myślisz, że będą sprawdzać dowód?
- Myślę, że tak. To kasyno, a nie jakiś bar.
- Masz rację. A z tą niewinną buźką ledwo możesz uchodzić za nastolatkę - westchnął Parker.
- A co miało znaczyć?
- Nieważne. Musisz iść się mocniej pomalować. Ja ci pomogę.
- Nie wrócę do mojego pokoju, więc odpada.
- Może Audrey jeszcze nie wyszła?
- Można to sprawdzić, ale nie jestem pewna, czy chcę się w to bawić. I co jej zresztą powiem? Mogłabyś pożyczyć mi kosmetyki, bo chcę się optycznie postarzyć, by wejść do kasyna? A do swojego pokoju nie wejdę, bo April każe mi siedzieć na balkonie - wydusiła z siebie jednym tchem nastolatka.
- Proste. - Tom nie widział problemu w tej krucjacie.
- Nie, nic z tego. Nie powinieneś zostawiać Jaya samego.
- Nawet jeśli pójdzie spać albo się upije?
- To twój przyjaciel. I chyba po twoim tekście odnośnie ciąży mojej siostry przyda mu się rozmowa.
- Przyda mu się zabawa - poprawił przyjaciółkę Tom. - I właśnie to dostanie. Wyciągniemy go do kasyna.
- Przecież powiedział, że nie ma nastroju.
- To było zanim znalazłem mu muzę.
         Madzia spojrzała na Toma zdziwiona, a ten znacząco poruszał brwiami. Była godzina piętnasta, a ona nie wierzyła, że pozwoliła Tomowi pożyczyć od Audrey kosmetyczkę, a sama została niemal wepchnięta do pokoju hotelowego Jaya, żeby dotrzymać mu towarzystwa.
- Maggie, to ty - odezwał się smętnie chłopak, który siedział na ziemi, opróżniał barek i przerzucał kanały na gigantycznej plazmie. - Myślałem, że twoja siostra.
- A po co miałaby tu przychodzić?! - spytała zszokowana nastolatka, ale szybko odchrząknęła, zdając sobie sprawę, że jej słowa mogły chłopaka zaboleć.
         Nie spodziewała się jednak takiej reakcji, jaką ujrzała. Jay bowiem rzewnie się rozpłakał. Miał już trochę wypite, a do tego emocjonalna podatność, w którą popadł i już nastrój nostalgiczny gotowy. Tylko dlaczego akurat wtedy, kiedy ona miała mu dotrzymać towarzystwa?
- Hej, przepraszam. Tak palnęłam… - Przykucnęła koło Loczka i wyciągnęła mu z dłoni buteleczkę.
- Kiedy masz rację… Po co niby miałaby tu przyjść? Ponabijać się, że ze mnie taki nieudacznik, podczas gdy Joel to książę z bajki?
         Nastolatka nie miała pojęcia, co takiego może powiedzieć przyjacielowi. Prawda była taka, że dawno nie rozmawiali, gdyż Jay nagrabił sobie, pogrywając z jej siostrą. Widać jednak było, że mimo iż definitywnie rozstali się kilka miesięcy wcześniej, nadal ją kochał.
- Jay, spróbujemy szczęścia w kasynie - oświadczyła nagle. - I mi i tobie się to przyda. Kto wie, może wygramy sporo kasy?
         Loczek pociągnął nosem, a Madzia przewróciła oczami i z torebki wyciągnęła paczkę chusteczek, którą mu podała. Smarknął dość obficie, ale nie zdążył wyrazić swojego zdania na ten temat, bo do pokoju wrócił Tom.
- Audrey dała mi swój magiczny kuferek - obwieścił zadowolony. - Ale nie powiedziałem, że to dla ciebie. Pewnie ma mnie i Jaya za transów, ale nie kazała nam spieprzać, gdzie pieprz rośnie, więc nie jest źle. - Parker spojrzał na zapłakanego Jaya i podrapał się po głowie. - Ciebie też przypudrujemy - uznał i położył na łóżku kuferek przyszłej panny młodej. - No dalej, bo wieczorem musimy się stawić na wspólną zbiórkę. Do tego czasu chcę być albo milionerem albo zalanym bankrutem.
         Nastolatka spojrzała podejrzliwie na przyjaciela, ale uznała, że lepsza zabawa z Tomem niż siedzenie z siostrą Audrey w pokoju hotelowym. Wzięła więc kuferek do łazienki i się podmalowała.
- Źle, źle, źle! - podsumował jej wyczyn Tom. - Musisz wyglądać na trzydzieści lat, inaczej będą chcieli dowód, którego nie masz.
- To co mam zrobić?
- Więcej podkładu. Jeśli będziesz ciemniejsza, pomyślą, że masz zmarszczki do ukrycia. Więcej cienia i tuszu, musisz wyglądać jak stara lampucera. I mocno pomalowane usta. Najlepiej trochę krzywo.
- Coś jeszcze, panie stylisto? - parsknęła Madzia.
- Tak, przydałyby ci się inne ciuchy, ale to już zostaw mnie. - Tom przeniósł wzrok na Jaya, który próbował wytrzeźwieć. - Dla Jaybirda też się coś przyda, może doklejany wąs? Z tą japą dzieciaka będą chcieli cię sprawdzić przy wejściu i nici z misternego kamuflażu Meggs.
         Dziewczyna pokręciła głową z dezaprobatą i wróciła do łazienki, robić z siebie lampucerę. Tom w tym czasie wybiegł do sklepiku na dole, skąd przyniósł wydekoltowaną bluzkę w panterkę, obwieszczając, że tylko stara baba włoży coś takiego.
- Czasami Kelsey nie ma podobnej? - spytała zdziwiona nastolatka, a Tom tylko machnął ręką i nakazał jej włożyć bluzkę i mnóstwo bransoletek, które również kupił na dole.
         Z całego efektu był dość zadowolony, ale ku rozpaczy dziewczyny urwał jej pasek od torebki, twierdząc, że z kopertówką wygląda na starszą i natapirował jej włosy, wyrywając pokaźną kępkę. Następnie dźgał ją w głowę wsuwkami, próbując uformować koka, ale wyręczyła go w tym i była gotowa do wyjścia.
- Ile lat mi dajecie? - spytała, okręcając się wkoło w całej okazałości.
- Gdyby nie płaskie buty trzydzieści osiem - palnął Tom, a ona zrobiła duże oczy.
- Aż tak staro wyglądam?!
- Dojrzale - poprawił ją ze śmiechem. - Na pewno dojrzalej niż nasz zapłakany Ptaszek. Może uliżesz te loki żelem? Wtedy się nabiorą, że jesteś pełnoletni.
         Jay spojrzał na Toma jak na idiotę.
- Ale ja jestem pełnoletni, pamiętasz?
- Och, niech ci będzie. Idź jako nudny ty. Tak żadnej dziewczyny nie poderwiesz.
- A kto powiedział, że chcę kogoś poderwać?
- Bo to jest Las Vegas, a ty jesteś zdesperowany i lekko podpity McGuiness. A twoja była już poszła w tango z innym, więc nie masz co marzyć, że Brukselka odpowiednio zmięknie.
- Tom, przestań, bo znowu się rozpłacze - szepnęła przyjacielowi na ucho Madzia, więc ten tylko odchrząknął.
- Dobra, możemy iść. Ja i Maggie wejdziemy jako para, pewnie i z podniesionymi czołami. Ty podążysz za nami, a gdyby cię nie chcieli wpuścić… To już my coś wymyślimy.
         Jay, choć niechętnie, dał się wyciągnąć przyjacielowi z zespołu i siostrze byłej dziewczyny do kasyna. W windzie Tom co chwilę powtarzał, że "przecież to jest Vegas" i trzeba "zagrać w ruletkę życia, póki jest się młodym".
         Przy wejściu do kasyna Madzię przeszedł dreszcz, szczególnie kiedy Tom złapał ją bezceremonialnie za tyłek. Na szczęście nikt nie chciał od nich dowodu tożsamości, zostali tylko uroczyście powitani. Jay za to został zatrzymany, ale nie ze względu na młody wygląd, ale ze względu na dość oczywisty stan nietrzeźwości. Nastolatka była bliska paniki, ale Tom ją uspokoił.
- Ja się tym zajmę - szepnął, po czym donośnym głosem zwrócił się do pracownika hotelu. - Pan wybaczy, czy jest jakiś problem?
- Tak, ten pan jest nietrzeźwy i niestety nie mogę go wpuścić do kasyna.
- Och, klasyczny błąd. Ten pan nie jest nietrzeźwy, tylko upośledzony. Opóźniony w rozwoju, konkretniej. I to bardzo, bardzo opóźniony. Szczerze? Wolny jak żółw. - Jay zmienił obojętną minę na zszokowaną, kiedy Tom objął go ramieniem. - To mój kuzyn… Dupree… Oczko w głowie całej rodziny, ale butów sam nie zawiąże.
- Jak pan w takim razie wyjaśni odór alkoholu? - wypytywał podejrzliwy mężczyzna, a Tom zacisnął pięść.
         Madzia, pewna, że zaraz nastąpi słynny atak wściekłości, weszła między pracownika hotelu, a Toma.
- To syrop! - zawołała.
- Syrop?
- Tak, dokładnie. Bo… widzi pan… - Nastolatka zniżyła głos i zwróciła się do mężczyzny tak, żeby Jay nie słyszał. - Wydaje mu się, że ma chorobę grawitacyjną. Syrop na kaszel to placebo, które pomaga mu myśleć, że nie oderwie się od ziemi.
- Chorobę grawitacyjną?
- Tylko tyle pan wyłapał?! - poirytowała się dziewczyna. - Chodzi o to, że nie jest pijany, tylko opił się syropu na kaszel, który pomaga mu w radzeniu sobie z wyimaginowanym schorzeniem. Chyba nie dyskryminujecie tutaj niepełnosprawnych?
         Podparte na biodrach dłonie, czyli waleczna postawa Madzi skutecznie wyperswadowała mężczyźnie wołanie ochrony. Wpuścił całą trójkę na salę, ale przestrzegł, żeby Jay nie pił ani kropli więcej swojego syropu.
- Dziękujemy bardzo! - Tom odetchnął z ulgą i pociągnął Madzię przed siebie.
         Kiedy Jay chciał minąć pracownika hotelu, ten położył mu rękę na ramieniu i spojrzał mu w oczy.
- Proszę się nie obawiać, chłopcze. Grawitacja w kasynie jest idealnie zbalansowana i nie grozi ci odlot w przestworza.
         Jay zmrużył oczy i przełknął głośno ślinę, ale mimo iż czuł się upokorzony, nic nie powiedział, tylko dołączył do Toma i Madzi. Kiedy zniknęli za automatami, Parker buchnął gromkim śmiechem.
- Meggs, to było świetne!
- Nie, to nie było świetne, Tom - warknął Jay. - Opóźniony kuzyn, tak? Ciebie i tego bramkarza powinienem kopnąć w dupy tak mocno, że i zbalansowana grawitacja nie pomoże.
- Och, nie dąsaj się. Dzięki nam masz szansę się zabawić, a nie smęcić w pokoju o tym jak to Brukselka z Joelem…
- Tom! - krzyknęła Madzia.
- Ok, ok. Już nic nie powiem o Brukselce. Znajdziemy ci tutaj jakieś mięsko. - Parker zatarł ręce i wskazał głową stół do gry w ruletkę. - Idźcie zająć miejsca przy stole, a ja wymienię pieniądze na żetony.
         Madzia i Jay powlekli się na siedzenia, by poobserwować, na czym dokładnie gra polega. Tom wrócił z kupą żetonów i wysypał je wszystkie na blat.
- Czyś ty zgłupiał? - spytała Madzia. - Ile tu jest pieniędzy?
- Spokojnie, tylko pięć tysięcy dolców. Wziąłem mniejsze nominały żetonów, żeby z daleka bardziej szpanować.
         Chłopak zebrał dwie garstki żetonów i wcisnął je nastolatce w ręce, to samo zrobił z Jayem. Krupier spojrzał na niego jak na idiotę, więc odchrząknął.
- Wszystko na czerwoną 12! - zawołał.
- Tom, a może lepiej obstawisz tylko na kolor? - spytała Madzia, ciągnąc przyjaciela za połacie marynarki. - Wiesz, jak małe są szanse, że z tylu numerów kulka zatrzyma się akurat na twoim?
- Interesuje mnie prawdziwy hazard, a nie jakieś pitu pitu. Wszystko na czerwoną 12!
- Jest pan pewien? - upewnił się krupier, ale Tom skinął głową niczym dystyngowany dżentelmen, by dwie minuty później odejść ze stołu z niczym.
- Bo kto tak kręci ruletką?! - unosił się. - Ten gość był podstawiony, ja wam to mówię! Musimy się odegrać przy stole do pokera, jestem w tym świetny.
- Złej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy - westchnęła Madzia. - Miałeś nas zabawiać, a tymczasem popadasz w szał hazardu.
- Nie mam żadnego problemu z hazardem! - zaparł się Tom.
- Tak, a Jay napił się syropu na kaszel, a nie opróżnił cały hotelowy barek… Bez obrazy, Jay.
         Loczek uniósł ręce w geście poddania. Tom, choć niechętnie, zgodził się, że nie powinien lekkomyślnie stawiać niemal całej kwoty na jedną liczbę. Przez kolejne godziny obserwował jak Maggie i Jay dysponują resztką jego żetonów, by ostatecznie skończyć na automatach, w których udało im się nawet coś wygrać.
- Podwoiliśmy twoje żetony - zachichotała Madzia, licząc wygraną. - Teraz mamy osiemset dolarów.
- Pozwólcie mi jeszcze raz spróbować w ruletce!
- Nie ma mowy, jesteś zbyt lekkomyślny!
- No to wy obstawicie!
         Madzia i Jay spojrzeli po sobie i wzruszyli ramionami. Chwilę później siedzieli już przy stole, przy którym krupier dziwacznie popatrzył na Toma.
- Widzę, że Pan Odważny wrócił. Na co teraz obstawiamy?
         Tom założył ręce na piersiach i "walnął focha", a Madzia po namyśle obstawiła połowę żetonów na czarne pole, przez co wygrała i podwoiła nagrodę. Kilka razy razem z Jayem dokonywali takich zakładów, by w końcu niemalże wyjść na zero.
- Tak! Cztery i pół tysiąca! - krzyknął Tom. - Jeszcze raz czerwone i będziemy mieli… jedynkę spuszczam w pamięci… - Chłopak zaczął w myślach mnożyć, by w końcu dojść do ekstatycznego odkrycia. - Dziewięć tysięcy!
- Nie, Tom. Już dosyć - oświadczyła twardo Madzia. - Wygraliśmy kilka razy z rzędu. Niemal niemożliwe jest, byśmy wygrali po raz kolejny.
- Ale o to chodzi w hazardzie! - unosił się Parker. - Kto nie ryzykuje, ten…
- Obstawiają państwo? - zapytał krupier.
         Tom popatrzył błagalnie na Madzię, a ta niemal zmiękła. Ciężko zastanawiała się, czy go posłuchać, były to w końcu jego pieniądze.
- Musicie to zobaczyć! Jakiś upośledzony koleś wygrywa przy stole z ruletką! - zawołał ktoś za plecami Jaya, w wyniku czego Loczek prawie zwalił się ze stołka, na którym siedział.
         Madzia uznała to za znak, że ich łut szczęścia się wyczerpał.
- Dobra, dosyć na dzisiaj. Idziemy!
- Obstawiamy! - zaparł się Jay. - Zaczynam mieć szczęście, nie możemy tego zaprzepaścić.
- Dupree, jeśli nie chcesz, żebym opowiedziała wszystkim dzisiejszą historię ze szczegółami, lepiej rusz dupę i choć do wyjścia - syknęła nastolatka, a Jay zasępił się i ruszył za nią przy sprzeciwach Toma.
         Spieniężyli żetony i wyszli na zewnątrz.
- Ale jutro też przyjdziemy, co? - zapytał podekscytowany Tom.
- Tak, ale jutro ty robisz za upośledzonego kuzyna - obwieścił śmiertelnie poważnie Jay i wszyscy się roześmiali.
         Poszli do restauracji na suty posiłek, a o dwudziestej spotkali się z pozostałymi przy Fremont Street, zadaszonej ulicy, na której kopule wyświetlane są nocą iluminacje. Na tej ulicy mieszczą się sklepy, kasyna i wielki kowboj - wizytówka Vegas.
- I jak się bawiliście? - zagadnęła Monika siostrę, widząc, że ta ma dobry humor i dość ekscentryczny makijaż.
- Dość… szalenie. Ale mam przeczucie, że była to najnormalniejsza z rzeczy, które mnie tu spotkają.

         Nawet nie miała pojęcia, jak bardzo prorocze miały okazać się jej słowa. 

14 komentarzy:

  1. Ahahahahaha kocham ten rozdział :') Uśmiałam się przy nim niesamowicie XD Siva pantoflarz, Brukselka w ciąży, Jay upośledzony kuzyn Dupree.... O mamusiu XDDDD
    Cudny rozdział :)
    Czekam na nexta z niecierpliwością *o*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nominowałam cię do Liebster Award
    więcej informacji na http://nathan-invented-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Monika w ciąży...
    Siva sztywniakiem...
    No i najlepszy Jay pijący "syrop" :)
    To, że rozdział jest śietny i tak nie muszę pisać, bo to przecież wiadomo :P
    Czekam na kolejny rozdział, no i może jakąś akcję z Nathem :]
    Do następnego,
    Hit Girl

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zwykle idealny ^^ Dziś krótko skomentuję, ponieważ nie mam czasu. Czekam na następny :)
    Ps: Nominowałam cię :) http://storyaboutthe-wanted.blogspot.com/2014/01/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolejny ciekawy rozdział i to pełny przygód jakich nikomu chyba nie zdarza się zbyt często albo prawie w ogóle mieć;D
    Jay jako ten niedorozwinięty, pijący syrop o charakterystycznym zapachu. Nieźle musiał się wkurzyć. Ja na jego miejscu odwróciłabym się na pięcie i odeszła xd
    Maggie musiała naprawdę staro wyglądać skoro Tom rzucił jej 38 od razu;p
    Monia, Monia, to chyba obecnie moja ulubiona bohaterka. Mam nadzieję, że te cała była Joela nie namiesza zbyt wiele, bo są naprawdę świetną parą. A Jaybirda można by spiknąć z Olgą. W sumie nieźle się dogadywali;) April musi być rzeczywiście strasznie rozrywkową osobą skoro Madzia niemalże od razu wybiegła z pokoju;p
    Ciąża, nieczuły Max, transwestyci....
    Wszystko co do szczęścia potrzebna jest;D

    Pozdrawiam<3
    Taeyeon

    OdpowiedzUsuń
  6. Jay jako niedorozwinięty? Rozwaliłaś mnie :)
    Nie wyobrażam sobie Madzi wyglądającej na 38 o.o
    Była Joela to może się schować przy Monice! tyle powiem.
    Siva pantoflarzem? Jak spojrzeć od odpowiedniej stron, to może :D
    Tom tranwestytą? Zawsze i wszędzie xD
    chodź jak dla mnie te rozdziały są zbyt krótkie, nie zaspokajają mnie na dłuższą metę, ledwo dożyję do środy xD
    pozdrawiam i weny życzę ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo podoba mi sie dlugosc rozdzialu i tresc przy ktorej plakalam ze smiechu. Jednak obawialam sie ze jak tylko Madzia zerwie z Nathanem to nie bedziesz o nim pisac a przynajmniej malutko i mialam racje pewmie juz teraz nie pojawi sie na zadnej imorezie bo poco. Chocuaz fajnie by bylo gdyby tak pojawil sie w stanach w obecnosci np. Ariany i chcialabym zobaczyc czy Madzia bedzie zazdrosna bo mam wrazenie ze ona ze nie wiem czy go kochala. Brakuje mi Madzi i Nathana i czekam ta pare.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurcze smutno mi się zrobiło, jak Jay się popłakał :(

    OdpowiedzUsuń
  9. No brawo, Vegas! Co jeszcze przed nami ? Ja tak skrywam nadzieję na Bangkok ;) No ale Madzia może wyglądać na starszą z palcem w nosie. No ale przebieranki musiały być :) Czuję szaloną noc i tej właśnie nie mogę się tak doczekać :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Komentuje dopiero teraz, bo mnie nie było.
    Świetny rozdział! Tom jak zwykle rozwala. Zlewałam z niego niesamowicie!
    Szkoda mi Jaya, ale zasłużył sobie!
    Joel i Monia tacy wspaniali!!!! *____* Oby tak zostało! ;3

    Czekam na next! ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. ostatnio poświęciłam duużo czasu na nadrobienie rozdziałów na tym blogu, który nadal kocham i uwielbiam, mimo że bardzo dawno mnie tu nie było. nie mam pewności, czy w ogóle mnie pamiętasz, ale jest mi strasznie głupio, że ostatnio wcale tu nie zaglądałam.
    powiem jedno - wszystko się zmienia, ale nie zmienia się jakość tego bloga. jesteś naprawdę świetna w pisaniu. masz taką wyobraźnię, że tylko można Ci jej pozazdrościć. ja Ci zazdroszczę i ogólnie bardzo podziwiam za całą twórczość, wytrwałość, styl, wyobraźnię... jedno wielkie BRAWO.
    co do bloga, a raczej do opowiadania... w niczym się nie zawiodłam. no i cholera, jest Joel! i to jaki Joel! i to ile Joela! bardzo, bardzo to lubię. mam nadzieję, że chociaż Ty potraktujesz go w dobry sposób, nie tak, jak ja... ;)
    jeśli chodzi o ten rozdział, znalazłam tu to, co tak kocham - humor! dużo, dużo humoru i dużo świetnych żartów. te małe przygody, które można znaleźć u Ciebie na każdym kroku rozbrajają i za każdym razem są wspaniałe.

    posłodziłam, teraz mogę iść. zawsze będę wspierać Twoją twórczość. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej zawsze czytam twojego bloga, ale nie zawsze komentuję teraz założyłam bloga z przyjaciółką i bym prosiła żegyś wchodziła tam i czytała.Bądź na bierząco

    OdpowiedzUsuń
  13. O jesu przepraszam za spam! Pomyliłam się bo myślałam że nie napisałam, wybacz, nie chciałam!!!!!!!!! Naprawdę, sorka, zapomniałam
    :) paaa i czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  14. Nominowałam cię do Liebster Awards :)
    http://lie-to-me-thewanted.blogspot.com/2014/01/liebster-awards.html

    OdpowiedzUsuń

Blog List