Wow! Tyle komentarzy? Dziękuję Wam bardzo! Strasznie mi głupio, że opindalam się z komentowaniem na bieżąco Waszych opowiadań, ale zaraz biorę się za nadrabianie i proszę o cierpliwość :)
Odpowiadając anonimowi, początkowe rozdziały są wprowadzające w akcję, dlatego czasami nie przejawiają się w nich wszystkie postacie. Przez jakiś czas chłopcy z The Wanted będą w Ameryce, a akcja będzie przeskakiwała między przygodami dziewczyn w Anglii, a ich za oceanem. Ale późniejsze rozdziały będą przypominały pierwszą część opowiadania, powrócą znane lokacje i nieco zmienione, choć utarte schematy. Mam nadzieję, że zmiana konwencji i nowe postacie nie będą Wam przeszkadzać. Postanowiłam również, że pojawią się chłopaki z 1D, choć początkowo miał być tylko Liam.
Zachęcam do komentowania kolejnego rozdziału :)
"Zostać matką łatwo. Być matką - znacznie trudniej"
Kazimierz Chyła, satyryk
Nigdy nie
spodziewała się, że patyk, na który nasika zmieni jej życie na zawsze.
Jakkolwiek śmiesznie to brzmiało nawet dla niej samej, kupiony w drogerii test
ciążowy, a raczej wynik, który wskazywał, wcale do śmiesznych nie należał.
Pozytywny. Nie jest już sama we własnym ciele.
Gdyby ktoś zapytał ją miesiąc temu,
gdzie widzi siebie za rok, odpowiedziałaby, że na studiach. W pracy, żeby zarobić
na swoje potrzeby. Na imprezie z przyjaciółmi. Ale nie z dzieckiem na rękach,
na litość boską! To było ponad jej siły. I wszystko wyglądałoby zupełnie
inaczej, gdyby ojcem pociechy, która za osiem miesięcy miała przyjść na świat
był ktoś... zwyczajny. Najlepiej jej chłopak, w którym byłaby zakochana. Miała
w końcu 21 lat i mogłaby się wtedy pogodzić z faktem, że nosi pod sercem osobne
życie. Ale nie w takich okolicznościach.
Sylwester spędzony w Wielkiej Brytanii
zakończył się nocą w ramionach członka sławnego zespołu i mimo iż słabo
pamiętała rozpalone dłonie Maxa na swoim ciele i jego pocałunki, wiedziała, że teraz wszystko się zmieni.
Na domiar złego nie było żadnych
perspektyw, by ona i Max mogli spróbować być razem. Jasno i wyraźnie dał jej
przyjaciółce do zrozumienia, że seks to nie oświadczyny. Oczywiście, że gdyby
dowiedział się, że na świat ma przyjść jego potomek, Max Junior, mały George,
poczciwy Łysolek... Jezu, wyobraźnia płatała jej figle. Nie miała też pojęcia,
dlaczego widziała siebie z synkiem na ramionach. Może pod sercem nosiła
dziewczynkę? Dziewczynkę, która zamruga wielkimi oczami po tatusiu i rzuci
sobie każdego do stóp... Nagle otrząsnęła się z rozmyślań.
- Przestań sobie wyobrażać bycie matką Polką - westchnęła pod nosem Karolina, a mężczyzna, który siedział koło niej
w samolocie spojrzał na nią zdziwiony.
Zignorowała go i zamknęła oczy, a lot
zleciał jej jak pstryknięcie palcami. Stanęła pewnie stopami na angielskiej
ziemi i poszła odebrać bagaż. Na lotnisku czekała na nią jej siostra z wyboru,
najlepsza, choć jeszcze bardziej narwana niż ona, przyjaciółka.
- Niech was
uściskam! - powiedziała Monika z szerokim uśmiechem, przygarniając do siebie
przyjaciółkę.
Jej oczy jednak zdradzały troskę i
zmartwienie, tak samo jak drżąca nuta w jej głosie.
- Nie wiem, co mam
robić - oświadczyła Karolina.
Cała odwaga uleciała z niej niczym
powietrze z przebitego balona. Zawsze była miła, wygadana, pewna siebie,
towarzyska... Teraz miała być mamą.
- Przede wszystkim
powiedzieć Maxowi - poradziła przyjaciółka i zabrała jej walizkę.
- Odpada.
- Ty chyba
żartujesz! Chcesz sama wychowywać dziecko? Zresztą, już nawet nie o to chodzi.
On zasługuje na to, żeby wiedzieć. To dobry człowiek, na pewno zrobi to, co do
niego należy.
- Kiedy ja nie
chcę, żeby zrobił to, co do niego należy. Chcę, żeby zrobił to, bo zależy mu na
mnie i na dziecku.
Monika pokiwała głową ze zrozumieniem.
Rozumiała przyjaciółkę, ale w końcu Max też był jej przyjacielem. Osobną
kwestią był fakt, że alkohol podziałał jak afrodyzjak i pchnął tę dwójkę w
swoje ramiona, przy czym każde z nich miało inne oczekiwania po tym, co zaszło.
- W takim razie ode
mnie się nie dowie - oświadczyła rudowłosa, głową wskazując postój taksówek. -
Na razie.
Powlokły się w stronę pojazdu, do
którego wpakowały walizkę i torbę Karoliny i pojechały do mieszkania Jaya. Całą
drogę były ciche, dla uszu kierowcy nie było przeznaczone takie plotki, które
ze sporym zyskiem mógł sprzedać prasie.
Na miejscu Monika opowiedziała Karolinie
o tym, że jej siostra adaptuje się w nowej szkole i musi zmagać się z
psychofanką Zayna oraz kwitnącym związkiem na odległość z Nathem, który trwał w
najlepsze w fazie zauroczenia.
- Jakkolwiek
ciekawią mnie losy twojej siostry, chciałabym posłuchać o tobie i Jayu. Co się
stało, słońce? - Karolina przykryła swoją dłonią dłoń przyjaciółki, kiedy ta
stawiała przed nią kubek gorącej czekolady, która miała je rozgrzać w ten
zimowy dzień.
- Te nasze kłótnie
początkowo mnie pociągały, ale w końcu zrozumiałam, że na tym nie można
zbudować relacji. On jeździ po świecie i nie raz miał przygody na jedną noc, a
ja czasami po prostu chciałabym z nim porozmawiać.
- Ech, Monia, co z
nami jest?
Karolina westchnęła ciężko i ponownie
tego dnia ukryła twarz w dłoniach. Nie miała pojęcia, jak rozwiązać swoje
problemy, ale jej przyjaciółka już wpadła na pewien pomysł i zamierzała wcielić
go w życie.
- Musimy
zaaranżować wszystko tak, żeby Max miał okazję cię... bardziej niż polubić -
powiedziała w końcu.
- Doceniam twoją
inwencję twórczą, ale czy naprawdę uważasz, że zabawa w swatkę wyjdzie
wszystkim na dobre?
- Cóż, czasami się
sprawdza.
- Max wyswatał
ciebie i Jaya, a co z tego wyszło? - Karolina sięgnęła z lady świstek papieru,
na którym Loczek nabazgrał krótką notkę pożegnalną. - Coś takiego.
- Ale ja i Jay
byliśmy jak... dwie krople wody. Ulepieni z tej samej gliny. To przeciwne
bieguny się przyciągają.
- Jak ja i Max? -
Karolina spojrzała na przyjaciółkę spode łba, a ta rozłożyła bezradnie ręce.
- Jak ty i Max.
- Nie wiem, co tak
bardzo różni mnie i jego poza faktem, że ja jestem zwykłą dziewczyną, cóż,
zwykłą ciężarną dziewczyną, a on sławnym piosenkarzem.
- Znam go trochę
lepiej niż ty i uwierz, pasowalibyście do siebie. No a on byłby wspaniałym
ojcem. Zawsze stawał za moją siostrą murem, jest opiekuńczym tatuśkiem
zespołu... Zaopiekuje się tobą.
- Jeśli poddam się
zabiegu swatania, tak? - Karolina wywróciła teatralnie oczami.
- Ja po prostu
chcę, żebyś była szczęśliwa.
- A ja chcę, żebyś
ty była szczęśliwa. Ale przyszłość jest niezbadana, tak jak nasze losy.
- To chodźmy to
wróżki! - Monika uniosła się do pozycji bojowej, a jej włosy zatańczyły kankana
wokół zarumienionej z ekscytacji twarzy.
- Przecież ty nie
wierzysz w to "ezoteryczne gówno" - westchnęła Karolina, cytując
przyjaciółkę.
- Ale ty wierzysz.
- Znasz moje
poprzednie przygody z wróżkami. Wiesz, jak to może się skończyć.
Nazwanie Karoliny dziewczyną łatwo
ulegającą perswazji było jak nazwanie Jana Pawła II grzecznym. Wiele razy była
zaczepiana przez wróżki i ulegała ich namowom do przekazania świetlanej
przyszłości. Płaciła wtedy swoje zarobione pieniądze by nasłuchać się o swoim
przyszłym mężu, gromadce dzieci, przystojnych brunetach, wygranych w totka i
karierze. Cóż, tylko przepowiednia o dzieciach miała się spełnić, ale Karolina
miała nadzieję, że nie urodzi jej się ich gromadka.
- Myślisz, że
wizyta u wróżki mi pomoże? - spytała dziewczyna, prychając. - Prędzej
stawiałabym na psychiatrę.
- To będzie
następne w kolejności. Pójdziemy do salonu ezoterycznego wróżki... Ech, nie
pamiętam nazwy, ale to dwie przecznice stąd. Raz tam weszłam z nudów i prawie
zadusiłam się od smrodu kadzidełek, ale ty lubisz takie ostre zapachy, więc...
- Dzięki - syknęła Karolina.
- Bardzo zachęcająca reklama.
- No co ja na to
poradzę? Jestem bezrobotną singielką i niebawem zostanę bez dachu nad głową.
Twoim zadaniem jest zapewnienie mi rozrywki.
- A ja jestem
bezrobotną singielką w ciąży. No i tutaj też nie mam się gdzie podziać. Przebij
to.
- Bezrobotną?
- Odeszłam z pracy.
- Karolina machnęła ręką, jakby była to najzwyklejsza rzecz pod słońcem.
- No to mamy
przerąbane.
- W takim razie po
co chcesz iść do wróżki?
- Bo jak zapłacimy,
to powie nam, że czeka nas miłość, przystojni kawalerowie, wygrana na loterii i
wszystko, co sobie wymarzymy! - Monika wyszczerzyła zęby.
Knucie intryg pozwalało jej nie myśleć
o Jayu. Karolina jednak tyle razy dała się zwieść wróżbitom, że nie była tak
pozytywnie nastawiona do pomysłu.
- Dmuchać balonik
iluzji to mogę nawet stąd.
- To nadmuchasz w
drodze. I tak musimy iść do sklepu, a to po drodze.
Karolina nie zdążyła mrugnąć, a już
była ciągnięta przez przyjaciółkę za rękę. W sklepie spożywczym humor jej się
jednak poprawił. Złapała bagietkę i zamachała nią Monice przed nosem.
- Pamiętasz, jak
odwoziłyśmy Madzię na lotnisko i kupiłyśmy jej wielką bagietkę, na wypadek,
gdyby była głodna w samolocie?
- Pewnie, że
pamiętam. Wydaje się, jakby to było miesiąc temu.
- A minął już ponad
rok. Jezu, ja nie chcę wracać. Nie bez ciebie. Nie zniosę tęsknoty. - Karolina
roześmiała się, mimo iż rzeczywiście zrobiło jej się smutno.
- Ciocia twojego
bobasa cię nigdzie nie puści! - oświadczyła twardo Monika i wpakowała bagietkę
do koszyka. - Znajdziemy mieszkanie, pracę choćby na zmywaku i wyjdziemy na tym
lepiej niż w Polsce.
- A może najpierw
skoczymy do tej wróżki? - zapytała Karolina, widząc, że Monika wrzuca do
koszyka nieco za dużo zakupów.
- Och, to by miało
więcej sensu. Nie rozumiem, dlaczego ty zaszłaś w ciążę, skoro to ja jestem
taka roztrzepana - zachichotała Monika, ale zdając sobie sprawę, że żart był
niestosowny, udała, że zamyka usta na kluczyk, który odrzuca gdzieś daleko.
Dwadzieścia minut później weszły do
zatęchłego sklepu ezoterycznego, którego ściany wygłuszone były karmazynowym
atłasem.
- Cholera, z chęcią
wjechałabym tu z odkurzaczem, a nie lubię sprzątać - skrzywiła się Karolina.
- W czymś pomóc?
- Aaaa!!!
Dziewczyny odskoczyły jak na komendę,
przestraszone głosem dobiegającym zza pleców. Wzrokiem zmierzyły kobietę, która
miała na sobie kwiecistą bluzkę, czarną rozkloszowaną spódnicę za kolano i
śmieszne skarpety w paski. Wszystko pasowało do siebie jak pięść do nosa, ale
przynajmniej była konsekwentna w niechlujnym wyglądzie, bo jej włosy, splecione
w dziwnego koka niezdarnie sterczały na prawo i lewo.
- Chcemy znać
przyszłość - oświadczyła Monika niepewnym głosem, a kobieta zmrużyła oczy.
- Czyżby, dziecko?
- No... tak.
- W porządku.
Wróżka Enigma, dziesięć funtów od przepowiedni.
Kobieta wyszczerzyła żółte zęby.
- Do-bra. - Monika
sięgnęła do portfela, z którego wyciągnęła banknoty, które jej podała. Kiedy ta
zniknęła za kotarą, rzucając ciche "zapraszam", zwróciła się do
przyjaciółki. - Dlatego najpierw byliśmy na zakupach. Teraz nie mam już
pieniędzy i nas nie okradnie.
- Ale ja mam! I
teraz stresuję się bardziej tym niż ciążą!
- Zapraszam!
Karolina odchrząknęła i razem z Moniką
weszły do osobnego pomieszczenia, które było jeszcze bardziej zakurzone, o ile
w ogóle było to możliwe. Wróża Enigma poleciła dziewczynom usiąść.
- Która pierwsza?
Zanim Karolina zdążyła cokolwiek
odpowiedzieć zdała sobie sprawę, że palec jej przyjaciółki wskazywał na nią,
więc westchnęła ciężko i wyciągnęła rękę, z której kobieta zaczęła czytać w
swojej wyobraźni. Odchyliła głowę do tyłu i badała palcami jej dłoń.
- Spodziewasz się
dziecka... - wydusiła w końcu niczym w transie.
- Też mi rewelacja,
słyszała, jak to mówiłaś przed wejściem - szepnęła przyjaciółce Monika, kiedy
zauważyła, jak ta robi duże oczy.
- ... mężczyzny, z
którym nie jesteś.
- Też mi rewelacja,
przyszłaś w końcu do wróżki - ponownie szepnęła Monika.
- Przecież sama
mnie tu zaciągnęłaś, daj posłuchać - warknęła w odpowiedzi Karolina.
Monika uniosła ręce w geście poddania,
widząc, że jej przyjaciółka już ulega manipulacji. Miała nadzieję, że wróżka
powie jej przyjaciółce jakieś pokrzepiające słowa.
- To nie on jest ci
przeznaczony - kontynuowała Enigma.
- Super. Zostanę
samotną matką.
- Nie. Już niebawem
w twoim życiu pojawi się nowy przystojny kawaler.
Oczy Karoliny świeciły, a Monika się
uśmiechnęła. Była to jakaś pokrzepiająca przepowiednia, która mogła podtrzymać
jej przyjaciółkę na duchu.
- I nie będzie mu
przeszkadzało, że to nie jego dziecko?
- Nie.
- A... czy będzie
on z Polski?
- Z Polski?! -
zszokowała się Enigma, ale szybko odchrząknęła, przez co Monika prawie uderzyła
się otwartą dłonią w czoło. - Oczywiście, Polska to twoja ojczyzna. Ale tu
będzie twój dom, bo ten kawaler będzie stąd...
Karolina zupełnie zapomniała, że tak
wzbraniała się przed wizytą u wróżki. Teraz była w stanie uwierzyć w każde jej
słowa.
- Gdzie go poznam?
- zapytała dziewczyna z nadzieją, a wróżka pokręciła głową.
- To już się
kwalifikuje na kolejną poradę.
Dziewczyna sięgała po swój portfel, ale
Monika ją powstrzymała.
- Chyba wiesz już
dosyć - powiedziała po polsku. - Jak ci powie, że w supermarkecie, to zaczniesz
tam koczować dniami i nocami.
- Ale przecież
twoim pomysłem była wizyta u wróżki.
- Tak... Nie jestem
pewna, czy to dobry pomysł.
Dziewczyna spojrzała na przyjaciółkę
zmrużonymi oczami. Zdawała sobie sprawę, że ta o wiele bardziej wolałaby ją
wyswatać z Maxem, ale może tym razem przepowiednia wróżki miała się spełnić i w
jej życiu miał pojawić się inny przystojny kawaler?
- Teraz panienki
kolej? - zagadnęła Enigma, zmęczona oczekiwaniem.
- Skąd pani wie, że
to panna? - Karolina pchnęła przyjaciółkę na krzesło przy okrągłym stole.
- Nie mam obrączki
i przyszłam do wróżki. To się rozumie samo przez się.
- Przestań
zrzędzić.
Monika odchrząknęła i podała wróżce
dłoń, którą ta zaczęła obmacywać.
- Jesteś w kropce -
wysapała Enigma w ezoterycznym uniesieniu.
- A nawet w
wykrzykniku.
- Niedługo poznasz
chłopaka o dwóch obliczach, jedno z nich pokochasz, drugie znienawidzisz.
- Już takiego
poznałam. To właśnie z nim się rozstałam.
- Nie, nie. Nowe
twarze, widzę nowe twarze. Tak jak u twojej przyjaciółki...
- Chociaż
przystojny? Jej był przystojny - westchnęła Monika.
- Nie widzę jego
twarzy - oznajmiła tajemniczo wróżka.
- Jak wygodnie.
- Widzę za to bar...
Bar... "Black Velvet".
- I tam poznamy
swoich kawalerów? - wtrąciła Karolina, ale Enigma już otworzyła oczy i się
uśmiechnęła.
- Tego się
dowiedzie za dwadzieścia funtów.
- A dlaczego za
dwadzieścia?
- Cóż, to coraz
poważniejsze szczegóły, które mogą zaburzyć kontinuum czasowe i...
- Wychodzimy!!! -
Monika przerwała wróżce i pochwyciła torby z zakupami, upewniając się, że
wszystko mają.
- Ale mam jeszcze
tyle pytań! - unosiła się Karolina.
- W takim razie
zapraszam. Sklep jest czynny...
Enigma wyjaśniała jeszcze godziny
otwarcia swojego sanktuarium, ale tego Karolina nie słyszała, bo jej
przyjaciółka wyciągnęła ją na zewnątrz.
- Hej, dzięki niej
mogłyśmy się dowiedzieć, gdzie spotkamy miłość! - uniosła się dziewczyna,
zakładając ręce na piersiach.
- Właśnie dlatego
cię kocham! Zapierałaś się, że tam nie pójdziesz, a jednak łykałaś jak pelikan
wszystko, co ta Enigma powiedziała.
- Chyba tego
chciałaś.
- No...
niedosłownie. Chciałam, żeby poprawił ci się humor. I pomogło?
- Niezupełnie. Ale
wieczorem będzie lepiej, kiedy odwiedzimy bar "Black Velvet".
Karolina wyszczerzyła równe białe
ząbki. Ten uśmiech zawsze potrafił skruszyć lód nie tylko w sercu Moniki. Teraz
było podobnie.
- Ale ty nie pijesz
- przestrzegła rudowłosa dziewczyna, a Karolina zasalutowała.
Wieczorem wybierały się na spotkanie z
własnym przeznaczeniem.