Dziękuję Wam za komentarze :* Cieszę się, że mimo coraz rzadziej pojawiających się odcinków jeszcze tu zaglądacie. Ten rozdział wyjaśnia, co takiego się stało w poprzednich. Ciąg dalszy (przy dobrych wiatrach) za tydzień.
Pozdrawiam :*
Pozdrawiam :*
Jessica patrzyła na swojego brata spode
łba. Właśnie zwierzał się jej ze swoich miłosnych problemów, a za każdym razem, gdy
to robił, zdawała sobie sprawę, że w pewnych kwestiach jest dojrzalsza od
niego. Wyglądał na zagubionego, łaził po pokoju, jakby miał robaki i
gestykulował ponad miarę.
- Za dużo tych energetyków - westchnęła w
końcu Jess. - I informacji. Pozwól, że sobie coś wyjaśnię, zatrzasnęła ci drzwi
przed nosem, tak?
- Tak. Mimo iż poszedłem do niej z kwiatami
i miną szczeniaczka. Cholera, Liam na pewno byłby w tym lepszy. Albo ten cały
Tony…
- Co ty pleciesz, braciszku?
- Nie wychodzi mi to całe bycie
romantycznym. Rzeczywiście zbyt szybko po sprawie z Arianą wyskoczyłem do
kwiaciarni. - Nath przysiadł na łóżku siostry i ukrył twarz w dłoniach. - To
wszystko przez ciebie, za bardzo naciskałaś.
- Ja naciskałam?! To ty kazałeś mi do niej
zadzwonić i odczytać ten list! - zaparła się młodsza siostra Sykesa, ale
widząc, jaki jest bezradny, usiadła koło niego i położyła mu głowę na ramieniu.
- Ty i Maggie jesteście dla siebie stworzeni. No i to jedyna z twoich
dziewczyn, którą lubi cała nasza rodzina. I chłopcy.
- Aż za dużo tych chłopców. Pewnie
zatrzasnęła mi drzwi przed nosem, bo w środku był któryś z jej adoratorów. Nie
dziwię się. Jest piękna, inteligentna, zabawna, dobra… - zaczął wymieniać Nath,
ale Jessica mu przerwała.
- Jest super, łapię! A mi chodziło o The
Wanted, mądralo. Nie o tych jej wszystkich "adoratorów", jak to
mówisz.
- Kogo ja oszukuję, nie mam u niej szans.
Nie dość że jestem przeciętnie wyglądającym gościem o niskim wzroście, to
jeszcze jestem idiotą.
- Masz szczęście, że to typ Maggie -
zachichotała Jess i udało jej się wywołać na twarzy brata uśmiech, który szybko
znikł, kiedy w progu pokoju stanęła blada jak ściana Beverly ze słuchawką od
telefonu w dłoni.
- Coś się stało, mamo? - zatroskał się
Nath.
- Rozładował ci się telefon… A Jess nie
odbierała… - wydusiła Beverly.
- Bo to Tom wydzwaniał, byłam pewna, że
znowu chce mi zaproponować rolę mutanta w filmie - broniła się młodsza siostra
Natha. - To było coś ważnego?
- Maggie i jej siostra są w szpitalu.
Zatruły się tlenkiem węgla. Sprawa jest chyba poważna, bo Tom prawie płakał w
słuchawkę.
Nath
bez słowa poderwał się z miejsca i ruszył do wyjścia. Siostra i matka popędziły
za nim w stronę samochodu. Przez całą drogę nie odezwał się słowem. Był tak
roztrzęsiony, że Beverly musiała przekonywać go, żeby dał jej poprowadzić.
Kilkanaście minut później parkowali przed szpitalem, do którego siostry zostały
przewiezione. Mały tłumek fanek z transparentami podskakiwał przed wejściem,
kiedy z samochodu matki jak z procy wystrzelił ich idol. Nie zostały jednak
zaszczycone nawet jednym spojrzeniem. Nath w mgnieniu oka znalazł się w holu i
podszedł do recepcji, by uzyskać informacje. Usłyszał numer sali i popędził do
windy. Jessica i Beverly ledwo za nim zdążyły.
- To sala ogólna - powiedziała cicho
kobieta, kładąc synowi rękę na ramieniu. - Wszystko będzie dobrze.
Nath
skinął głową, co było ledwie widoczne. Wyglądał, jakby cały wysiłek wkładał, by
nie popłakać się przy matce i siostrze. Na piętrze drzwi windy otworzyły się, a
on wybiegł, by wpaść wprost na Tony'ego. Zamiast denerwować się, że rywal
przybył do szpitala przed nim, zapytał:
- Co z nią?
- Zatruła się tlenkiem węgla z zepsutego
piekarnika. Na szczęście w porę wyszła z mieszkania, ale miała zapaść. Teraz
podają jej tlen.
- Wszystko będzie z nią dobrze? - zapytał
Nath, a głos mu się załamał.
Tony
skinął głową.
- Leży w sali na końcu korytarza. Za kilkanaście
minut przyjdzie lekarz i dowiemy się więcej.
Tym
razem to Nath skinął głową i ramię w ramię podążyli we wskazanego przez
Tony'ego miejsce. Maja i Irene ze swoimi matkami siedziały na krzesłach, Alicja
kręciła się w kółko i obgryzała paznokcie. Winda otworzyła się i wyszedł z niej
Tom. Włosy miał potargane, jakby je sobie wyrywał. Zauważył przyjaciela i
podbiegł kilka kroków, które ich od siebie dzieliły, mimo iż przechodząca obok
pielęgniarka rzuciła mu dezaprobujące spojrzenie.
- Można już zobaczyć Maggie? - spytał
Parker, ale Nath pokręcił głową.
- Powiesz mi, co się stało?
- Cóż, sam niewiele wiem. Wpadłem do
Brukselki, żeby porozmawiać o problemach związanych z filmem, ale ona była
strasznie zmęczona i bolała ją głowa, więc nie była skora do rozmowy. Na dworze
zrobiło się chłodno i padał deszcz, więc wszystkie okna były pozamykane.
Wkrótce i mnie rozbolała głowa. Twierdziłem, że to od jej biadolenia, ale kiedy
zły zostawiłem ją sam… ona się poważnie zatruła, Nath. Leżała tam z godzinę i
gdyby nie fakt, że przypomniałem sobie coś jeszcze, co chciałem jej powiedzieć,
mogłaby już nie żyć.
- Gdyby nie ty, obie mogły już nie żyć -
wtrąciła Beverly, która położyła Tomowi rękę na ramieniu.
- Nie mogłem dobudzić Monici, więc zadzwoniłem
po karetkę. Na schodach znaleźli Maggie i obie zabrali do szpitala. Po raz
drugi trafiły tu razem. Tyle że teraz przeze mnie Monica leży na oddziale
intensywnej terapii.
- Tom, to nie przez ciebie - zapewnił Nath.
- Czad jest bezwonny, nie mogłeś go wyczuć.
- Pewnie masz rację. Ale i tak czuję się
odpowiedzialny. To ja wymyśliłem, żeby wprowadziły się akurat do tego
mieszkania. I ten cholerny piekarnik…
Jessica
dołączyła do brata, Toma i matki.
- Reszta już wie? - spytała.
- Tak, wiedzą. Siva z Nareeshą są jednak w
Irlandii, a Jay pojechał do rodziny. Max i Karolina siedzą na OIOMIE, razem z
Lou, Ryanem i Joelem.
- To stąd te fanki przed wejściem.
- Ochrona szpitala miała zająć się tym, by
nie weszły do środka - wtrącił Adam, który pojawił się niewiadomo skąd. - Jeśli
tu wpadną, sytuacja będzie ciężka do opanowania.
Na
końcu korytarza pojawił się lekarz
- Mogą państwo odetchnąć z ulgą. W porę
wyszła z mieszkania zatrutego tlenkiem węgla i nie wystąpiły poważniejsze
uszkodzenia narządów. Doszło jednak do hipoksji anoksemicznej - niedotlenienia
płuc, dlatego będziemy regularnie podawać jej tlen. Nie wskazane jest, by
rozmawiała, ale mogą się z nią państwo zobaczyć, najlepiej pojedynczo… - Lekarz
skinął głową i chciał się oddalić, ale coś mu się przypomniało. - Proszę nie
wspominać o stanie, w którym jest jej siostra. To mogłoby tylko zaszkodzić.
Kiedy
zostali sami, spojrzeli po sobie. Ciężko było ocenić, kto z nich zasługuje, by
wejść do sali Madzi pierwszy. Irene miała załzawione oczy i w ogóle się nie
odzywała. Tony stał gdzieś z boku, Alicja nadal obgryzała paznokcie…
- Dobra, nikt się nie rusza, to ja pójdę! -
oświadczyła nagle Maja.
Irene
rzuciła jej lodowate spojrzenie.
- No co? To moja przyjaciółka! Włazisz ze
mną, czy zostajesz?
Nikt
nie protestował, kiedy Wredne Zalotki weszły do pokoju, w którym leżała Madzia.
Wyglądała na słabą. Przy ustach miała aparat tlenowy, ale z oczu dziewczyny
wyczytała, że na ich widok się uśmiechnęła.
- Hej - przywitała się Irene. - Jak się
czujesz? Zresztą, nie. Nie odpowiadaj. Lekarz powiedział, że nie powinnaś
mówić. No i ten aparat tlenowy to uniemożliwia…
Ręka
Magdy powędrowała powoli w stronę głowy. Chciała odczepić sobie urządzenie, ale
Maja uderzyła ją w rękę.
- Co ty robisz? - zszokowała się Irene.
- Nie może tego ściągać!
- Ale to nie powód, żeby ją bić!
Do
sali weszła pielęgniarka, która wyprosiła dziewczyny, które narobiły tyle
hałasu. Wołały jeszcze do przyjaciółki, żeby wracała do zdrowia i o nic się nie
martwiła.
- Jezu, wszystko przez ciebie! Choć raz
mogłabyś się zachować odpowiedzialnie - westchnęła zrezygnowana Irene, siadając
koło swojej mamy.
- Nie bądź taka spięta. Ważne, że z Maggie
wszystko w porządku. Porozmawiamy, jak się odpowiednio dotleni.
Irene
pokiwała głową. Chciała uprzedzić przyjaciółkę, że w poczekalni czeka Nath, ale
przez Maję zostały wyproszone. Madzię czekała więc niespodzianka w postaci jej
byłego chłopaka. Najpierw jednak do pomieszczenia weszła Alicja. Potem wepchnął
się Tom, który spieszył się na OIOM, by sprawdzić, co z Moniką. Następnie Beverly
i Jessica. Tony nie chciał wchodzić, żeby nie przeszkadzać przyjaciółce w
odpoczynku, ale Irene i Maja przekonały go, że Maggie na pewno chciałaby się z
nim zobaczyć. Chłopak wszedł więc do środka, ale nie zabawił długo. Na placu
boju pozostali tylko Adam i Nath. Ten ostatni ociągał się z wejściem do środka,
na czym skorzystał menedżer Wrednych Zalotek. Nath wszedł do sali, w której
leżała Madzia jako ostatni.
Na
widok chłopaka, który ze spuszczoną głową zbliżał się do jej łóżka, Magda
zamarła. Poprawiła się lekko na szpitalnym posłaniu, ale była to poza jeszcze
bardziej niewygodna niż wyjściowa. Nath w milczeniu ominął jej łóżko i
przysiadł na jego brzegu, mimo iż obok stało wolne krzesło.
- Jak się czujesz? - zapytał w końcu Nath,
ale przypominając sobie, że nie może mówić, złapał ją za rękę. - Nic nie mów,
ściśnij moją dłoń dwa razy, jeśli dobrze, a raz, jeśli źle.
Biorąc
pod uwagę fakt, że nadal nie dotarło do niej, co tak naprawdę się stało, czuła
się wyśmienicie. Ścisnęła jego dłoń dwa razy. Cudownie było trzymać go za rękę.
Cieszyła się, że przyszedł, mimo iż nikt jej o tym nie uprzedził. Poprosiłaby
wtedy dziewczyny, żeby poprawiły jej włosy i… no właśnie, co? Aparat tlenowy?
Myślenie o wyglądaniu dobrze w zaistniałej sytuacji wydało się takie błahe.
- Powiedzieli ci, co się stało? - pytał
dalej Nath.
Lekarz
ogólnikowo wyjaśnił jej, że zatruła się tlenkiem węgla i całe szczęście, że
wyszła z mieszkania, bo inaczej byłoby z nią źle. Pamiętała, że straciła
przytomność na schodach i to, że widziała sanitariuszy medycznych. Było jednak
wiele niewiadomych, więc ścisnęła dłoń chłopaka tylko raz.
Wyjaśnił
jej w skrócie, co się stało. Zaczynała wszystko rozumieć. Nagle powróciły
wspomnienia, które mogły ją uchronić od zatrucia gazem.
- Cóż
za wspaniały dzień! - Madzia rozciągnęła się rozkosznie w kuchni i spojrzała na
swoją siostrę, która kręciła się przy naczyniach.
-
Ktoś ma dobry humorek? Szkoda, że nie mogę uraczyć cię sufletem na śniadanie.
Chyba mamy zepsuty piekarnik - westchnęła Monika.
-
Tak, bo to wina piekarnika, a nie twoich mizernych umiejętności kucharskich.
-
Hej! Ostatnio trochę się nauczyłam!
Że
też wcześniej nie zwracała uwagi na te szczegóły! Już od jakiegoś czasu
narzekały na zepsuty piekarnik i miały coś z tym zrobić, ale zawsze brakowało
czasu. Dopóki było ciepło i okna były otwarte wszystko było w miarę w porządku.
Magda przypomniała sobie też moment, kiedy żeby się czymś zająć postanowiła
upiec kurczaka w ryżu
-
Miałaś rację z tym piekarnikiem - oświadczyła Monice, kiedy ta wyszła z łazienki.
- Zepsuty.
-
Czasami działa. Mówiłam, że to nie przez moje nikłe zdolności kulinarne.
-
Wiem, czasami mówisz prawdę - westchnęła Madzia.
Nath
głaskał delikatnie jej dłoń i dodawał jej otuchy. Żałowała, że ich pogodzenie
było tylko jej snem lub też halucynacją wywołaną zatruciem. Byłoby jej o wiele
łatwiej, gdyby wiedziała, że między nimi jest w porządku.
- Nie gniewam się, że zatrzasnęłaś mi drzwi
przed nosem - oświadczył nagle chłopak, jakby czytał jej w myślach. - Nie
dziwię ci się. Pojawiłem się jak grom z jasnego nieba…
A
więc rzeczywiście przyszedł do jej mieszkania! Ta część wspomnienia była
prawdziwa, dopiero później dała się ponieść wyobraźni. Uśmiechnęła się blado,
ale nie była pewna, czy przez aparat tlenowy było cokolwiek widać.
- Kiedy ty i twoja siostra wyjdziecie ze
szpitala, chciałbym zaprosić cię na randkę. Co ty na to? Zgadzasz się? -
zapytał Nath ośmielony ledwie widocznym uśmiechem.
Madzia
jednak nie ścisnęła jego ręki tak, jak się spodziewał. Złapała go mocno za
nadgarstek i spojrzała na niego szeroko otwartymi oczyma. Żaden z gości nie
wspomniał o jej siostrze. On był pierwszy, a co gorsza, palnął, że i ona
znalazła się w szpitalu. Nie wiedział, w jaki sposób się wycofać, więc
odetchnął ciężko.
- Monica też się zatruła. Dość poważnie,
ale wszystko będzie dobrze, tak jak z tobą.
Jej
siostra wróciła do mieszkania, kiedy ona wychodziła się przewietrzyć i
przemyśleć kilka spraw. Na pewno była w cięższym stanie! Nastolatka się
zaniepokoiła i chciała zdjąć aparat tlenowy, ale pojawiła się pielęgniarka,
która odwiodła ją od tego pomysłu.
Nathan
musiał wyjść z sali, zdążył tylko rzucić dziewczynie pokrzepiające spojrzenie.
Miał nadzieję, że wiadomość o stanie jej siostry nie wpłynie źle na jej stan
zdrowia.