sobota, 8 sierpnia 2015

Rozdział 98 - "Droga Rozpaczy 4: Runo Śmierci" cz. I

Witajcie po dłuższej przerwie! 
Upały mnie wykończyły i nawet jak miałam czas pisać, brakowało mi sił. Zniechęcone, czy dacie radę wytrwać do końca?

W niniejszym rozdziale poczytacie o filmie Toma. Będą też miłosne zawirowania, jak zwykle. Niestety rozdział był zbyt długi, więc podzieliłam go na dwie części. Wypatrujcie kolejnej na dniach. 


Dziękuję Wam bardzo za komentarze.

Pozdrawiam, 
Jaycee.

       

       Kiedy Magda i Nath cieszyli się szczęściem, podobnie jak druga zakochana para, Luiza i Ryan, Karolina i Monika znajdowały się w uczuciowym dołku. Prawdą było jednak, że same doprowadziły do takiej sytuacji. Karolina zerwała z Maxem, a Monika nie chciała dać Adamowi kolejnej szansy. Pod tym względem przypominały siebie. Mimo różnic były bardzo uparte, jeśli coś sobie postanowiły.
         Max szybko uświadczył Karolinę w przekonaniu, że niekoniecznie będzie ofiarą zerwania. Kiedy jego drużyna wróciła do pensjonatu po wspólnym świętowaniu z resztą, pomyśleli, że ich przyjaciel smacznie śpi, tymczasem rano widziano, jak wymykał się z pokoju cycatej czterdziestolatki.
- Przewidywalne - mruknęła tylko Karolina. W gruncie rzeczy cieszyło ją, że nie będzie musiała zadręczać się tym, że złamała byłemu chłopakowi serce. Szybko znalazł nowe ucho do pocieszenia, ale ona nadal nie czuła się gotowa, by ruszyć dalej. Być może dlatego, że nie wiedziała, dokąd iść. Dosłownie nie miała się gdzie podziać.
         Siedziała w mieszkaniu Moniki i Madzi, zamyślona nad sensownym rozwiązaniem. Dopiero co wrócili z eskapady Toma, który krzątał się właśnie w kuchni. Ze złością zaznaczył, że chilli con carne nie zrobi, bo dziewczyny nie mają wystarczających składników. Kelsey towarzyszyła swojemu chłopakowi, który najwyraźniej czuł się winny zamieszaniu spowodowanemu przez jego szalony pomysł i próbował się zrehabilitować, przygotowując coś do jedzenia.
- Przecież możesz u nas zostać - zauważyła Monika, widząc, że Karolina bije się z myślami. - Kanapa się nie rozkłada, ale możesz spać ze mną.
- Dziękuję, ale nie chcę wam się zwalać na głowę.
- Powiedz wprost, że nie chcesz z nią spać, bo jej bezsenność cię wykończy - zachichotała Madzia, a Nath szczelniej otulił ją ramieniem.
- Nie, to nie tak - zaparła się Karolina. - Zrobię problem wam, do teatru mam stąd straszny dojazd, a jedzenie chilli mi się nie uśmiecha…
         Szatynka spojrzała znacząco na Toma, który wyściubił nos z lodówki na hasło chilli, ale tak naprawdę nie wiedział, o czym mowa. Karolina natomiast zdawała sobie sprawę, że żartując maskuje tylko swoje prawdziwe zmartwienie. Max na dniach leciał do USA i mogłaby zostać w ich wspólnym mieszkaniu, ale była to ostatnia rzecz, którą rozważała. Wiedziała, że może liczyć na Monikę, ale ta z kolei miała swoje problemy z Adamem.
- No to co zamierzasz zrobić? - spytał Nath. - Rozumiem, że z Maxem nie zostaniesz. Nie dziwię się. Po tym, co odwalił w pensjonacie… - Chłopak urwał, widząc, że Madzia rzuca mu lodowate spojrzenie. - No co? Andy ma długi język i wszystko mi wypaplał.
- Wrócę do mieszkania tylko po rzeczy. Jedną noc zostanę u was, jeśli to nie problem, a potem… - Karolina wzruszyła ramionami. - Albo ekspresowo znajdę mieszkanie, jak kiedyś Luiza, albo wrócę do Polski.
- O, na to ci na pewno nie pozwolę! - uniosła się Monika. - Chcesz zostawić wymarzoną pracę, a co gorsza, mnie?!
- No dobrze, więc dajcie mi komputer, a zacznę szukać jakiegoś lokum - westchnęła szatynka i zapadła się w kanapę.
         Madzia zamierzała przynieść jej swojego laptopa. Kiedy się podniosła z miejsca, zadzwonił telefon Karoliny.
- Max? - spytała Monika.
- Kuba - odpowiedziała siostrze Madzia, która widziała wyświetlacz telefonu koleżanki.
- Nie tylko Max rusza szybko do przodu ze swoim życiem - zachichotał Tom, stawiając na stole zrobione wspólnie z Kelsey kanapki.
- Tom! - skarciła chłopaka dziewczyna.
- No co? Skoro nie ma, gdzie mieszkać… nie ma co wybrzydzać.
         Karolina ociągała się z odebraniem telefonu. Czuła się dziwnie, mając świadomość, jakie uczucia żywił do niej Kuba i widząc, że dzwoni do niej w dzień po zerwaniu. Ciekawość wzięła jednak górę, musiała wiedzieć, o co mu chodzi. Przeprosiła zebranych i wyszła do pomieszczenia obok. Tom wystartował, by podsłuchiwać. Kelsey uderzyła się otwartą dłonią w czoło, ale nie powstrzymała chłopaka. W gruncie rzeczy też była ciekawa przebiegu rozmowy, a nie była pewna, czy Karolina podzieli się nią z kimkolwiek poza Moniką, która w tej chwili wyglądała na nieobecną.
- Chyba rozmawiają po polsku - westchnął zrezygnowany Tom, wracając do stołu i częstując się kanapką.
- Brawo, geniuszu. To sobie podsłuchałeś - roześmiał się Nath. - Dziwi cię, że Polacy rozmawiają po polsku przez telefon?
- Trochę tak. Mieszkają tu tak długo, że mogliby nawet myśleć po angielsku. I to z akcentem najlepiej. Nie, Brukselka?
         Tom spojrzał na Monikę, która przygryzała wargę i obserwowała rysę w podłodze.
- Hę? - spytała nieobecna, kiedy pomachał jej ręką przed twarzą. - Nie, nie chcę chilli.
- Jakiego chilli?! Ja tu kanapki z kiełbą zrobiłem. Co ci się dzisiaj dzieje? Masz jakąś traumę? To przez Adama, tak?
         Parker był wścibski, ale widać było, że zależy mu na przyjaciołach. Monika uśmiechnęła się blado i pokręciła głową.
- Nie przez Adama, przeze mnie - wyjaśniła.
- Uff. A już myślałem, że będę musiał wkroczyć.
- Dobrze wiedzieć, że w razie czego wkroczysz - zauważyła rudowłosa, a kiedy Tom podsunął jej talerz z kanapkami, pokręciła głową. - Nie jestem głodna.
         Do zebranych wróciła Karolina, ściskając swój telefon.
- No i czego chciał? - zainteresował się Tom.
- Hmm… od czego zacząć… - zamyśliła się szatynka. - Trochę to dziwne i niespodziewane, ale… zamieszkam z Kubą.
- WIEDZIAŁEM! - Tom klasnął w ręce. - Od początku wiedziałem, że macie potajemny romans i wreszcie się przyznajesz!
- Jaki romans, co ty gadasz? - Madzia pokręciła głową.
- Żaden romans - westchnęła Karolina. - Kuba przeprowadził się do mieszkania blisko teatru i ma wolny pokój. Zaproponował, że mogę zostać jego współlokatorką.
- Szybko działa… - Tom pokiwał głową. - Co tu się dziwić? W końcu gra mnie w filmie, więc musi być wprawionym flirciarzem.
- Ja ci dam flirciarza - chichotała Kelsey.
- Żaden flirciarz - poprawiła kolegę Karolina. - Zadzwonił spytać, jak się trzymam, a ja powiedziałam, że jestem bezdomna. Szukał współlokatora, ale uznał, że równie dobrze może to być współlokatorka. A że mieszkanie jest blisko pracy i opłaty nie są zbyt wysokie… zgodziłam się bez większego zastanowienia. Dobrze zrobiłam? - ostatnie pytanie Karolina skierowała do Moniki, która pokiwała głową.
- To najlepszy współlokator, jakiego mogłabyś mieć. Po mnie, oczywiście.
         Tom wyglądał na skonfundowanego.
- Zaraz, zaraz. Po co Kubie mieszkanie przy teatrze? W kwietniu zaczynamy zdjęcia do mojego filmu. Potrwają miesiąc.
- Wiemy, że jego realizacja wisi na włosku - wtrącił Nath. - Masz mało czasu, nic nie przemyślałeś, chcesz wprowadzać jakieś zmiany w scenariuszu…
- Właśnie, Brukselka! Jako osoba bezrobotna, która nie ma co robić, wpiszesz Kelsey do scenariusza. Tylko poproszę o zero golizny i romansów. I najlepiej zrób to na wczoraj. - Monika po raz kolejny odpłynęła, więc Tom machnął ręką i przeniósł wzrok na Natha. - Jeszcze ci pokażę, smarkaczu.
- Co zrobisz? Uśmiercisz mojego odpowiednika w filmie?
- A żebyś wiedział! I to w jakiś ośmieszający sposób.
- Akurat ktoś będzie wiedział, że chodzi o mnie - prychnął Nath, a Madzia odkaszlnęła.
- Wiesz, kochanie… Tom Parker reżyseruje i produkuje film o Domie, Silviu, Rexie, Nicku i Rayu, nie mówiąc o Veronice, Maddie i Natashy… Idiota by się zorientował, na kim są te postacie oparte - wyjaśniła chłopakowi, w którego oczach dostrzegła panikę, ale nadal starał się zachować powagę.
         Tom śmiał się gardłowo, twierdząc, że teraz jest panem i władcą i że nie mogą go urazić. Kelsey mu wtórowała. Nath wydawał się nadąsany, a Madzia go przekonywała, że Parker nic nie zmieni w scenariuszu. Monika spojrzała natomiast na Karolinę.
- Naprawdę zamieszkasz z Kubą? - spytała, a jej przyjaciółka pokiwała głową.
- Tak. Myślisz, że to zły pomysł?
- Nie. Ale chcę być pewna, że sobie z tym poradzisz.
- Z czym?
- Dopiero zerwałaś z Maxem i chcesz zamieszkać z chłopakiem, który kiedyś… sama wiesz. Kto wie, czy nadal nie czuje tego samego.
- Nie, na pewno nie. Jesteśmy przyjaciółmi. No i to nie tak, że będziemy spać w jednym łóżku.
- Wiem. Po prostu nie chcę, żeby któreś z was cierpiało.
- A ja nie chcę, żebyś ty cierpiała - zauważyła Karolina.
- Ja? - roześmiała się nerwowo Monika. - U mnie w porządku, naprawdę. Sama tego chciałam.
- I sama możesz to zmienić - podpowiedziała Karolina i na dalszą osobistą rozmowę nie miały czasu, bo między nie wszedł Tom z talerzem kanapek.
- Częstować się, bo się obrażę! - zapowiedział i nie miały wyjścia.
         Wzięły sobie po kanapce, które w gruncie rzeczy były dobre i przywracały nadzieję, że Tom potrafi coś zrobić. Wszyscy nadal z przymrużeniem oka podchodzili do realizacji jego filmu, ale on za punkt honoru obrał sobie pokazanie im, jak bardzo się mylą.

*
- Umieram!
         Głośny krzyk z łazienki obudził Karolinę, która wystrzeliła jak strzała w kierunku, z którego dochodził. Kiedy dotarła na miejsce, ujrzała półnagiego Kubę, który wzrokiem zmierzył jej skąpą koszulę nocną i ładowarkę, którą trzymała w dłoni.
- Co to? - spytał zdziwiony.
- Och, to? - zmieszała się. - Moja piżama. Albo pidżama. W sumie to koszula nocna…
- Karo, spokojnie. Nie chodzi mi o twój strój - roześmiał się Kuba. - Co ty masz w dłoni?
- Ach! - Dziewczyna zachichotała z ulgą. - Najwyraźniej ładowarkę.
- A po co ci ona?
- Krzyczałeś, że umierasz, chciałam cię ratować.
- Miło mi, ale powiedz, co mogłaś zdziałać ładowarką?
- Och, musisz się czepiać? Złapałam, co było pod ręką. Doceń, że byłam tak bohaterska.
- Doceniam. Ale w tym, co robię, nie możesz mi pomóc.
- A co ty robisz?
- Depiluję klatę.
         Karolina buchnęła śmiechem. Zapomniała, że jest skąpo ubrana, przysiadła na sedesie i chichotała, podczas gdy Kuba stał nadąsany.
- Zastanawiam się, czy współlokator nie byłby bardziej wyrozumiały.
- Nie wypominaj mi, że mnie przygarnąłeś. W końcu minął już prawie miesiąc, odkąd mieszkamy razem.
- I jest coraz ciężej. Rozsypały mi się dzisiaj twoje tampony i pół godziny ich szukałem po podłodze.
- I tak cię to przerosło. Przeoczyłeś jeden. - Karolina z uśmiechem podniosła tampon znaleziony koło muszli i podała go przyjacielowi, by się z niego naigrywać.
         Kiedy ich palce na chwilę się zetknęły, poczuła, że przeszedł ją dreszcz. Przypomniała sobie o nagości i otuliła się rękoma.
- Coś chyba przeciąg się zrobił - stwierdziła.
- Weź mój szlafrok. - Kuba wskazał na wieszak, a Karolina z ulgą go założyła.
         Często to robiła, gdy była sama w łazience. Szlafrok Kuby zawsze był czysty, miękki i pachniał jego wodą kolońską, której zapach tak lubiła… Otrząsnęła się, kiedy zdała sobie sprawę, że fantazjuje. Nie było to trudne. Kuba był wysoki, dobrze zbudowany i przystojny, a do tego bardzo miły i sympatyczny. Tak właśnie tłumaczyła sobie "przeciągi", które coraz częściej wywoływały na jej ciele dreszcz.
- Pomóc ci? - spytała, aby przerwać ciszę.
- W depilacji klaty? - roześmiał się Kuba. - Nie, dzięki. Nie jestem nieśmiały, ale czułbym się zbyt nieswojo, gdybyś to robiła.
- A ja będę się czuła nieswojo, słysząc twoje krzyki z łazienki.
- No dobra, żaden ze mnie bohater. Ale przynajmniej w filmie Toma mam okazję takiego zagrać. Plusy bycia aktorem. - Kuba mrugnął w stronę Karoliny.
- Dziś kręcicie jakąś nagą scenę? - zainteresowała się dziewczyna. - To dlatego się depilujesz?
- Niezupełnie nagą… To scena kąpieli w jeziorze, nie chcę ci zdradzać szczegółów. Zresztą, sam ich nie znam. Przed rozpoczęciem zdjęć mieliśmy spotkanie ekipy, ale po nim mam więcej pytań niż odpowiedzi. Nie wiem na przykład, ile potrwa kręcenie.
- Załatwiłeś wszystko w teatrze?
- Tak, po skończeniu zdjęć mogę wrócić do pracy.
- Nie obawiasz się, że po premierze filmu, jeśli do niej dojdzie, będą się z ciebie naśmiewać? Oboje wiemy, że to może być szmira… - słusznie zauważyła Karolina.
- Obawiałem się. Ale dostałem poprawiony scenariusz i powiem ci, że nie jest źle. Monika odwaliła kawał dobrej roboty.
- Wierzę ci, bo znam jej możliwości. Ale nie wiem, dlaczego nie chciałeś dać mi przeczytać tego skryptu.
- Zobaczysz gotowy produkt. Będziesz miała niespodziankę. - Kuba urwał i pociągnął kolejny plaster. - Cholera! - zaklął.
- Czego się nie robi dla urody - zachichotała Karolina. - Zostawię cię, żebyś mógł cierpieć i płakać do woli. - Dziewczyna ruszyła do wyjścia. - Pożyczam szlafrok.
         Kuba mówił coś jeszcze zza zamkniętych drzwi, ale go nie słyszała. Poszła do kuchni zrobić sobie herbatę. Była niedziela, kolejna spędzona w nowym mieszkaniu. Dobrze jej się mieszkało z Kubą. Potrafił gotować, sprzątał po sobie, był zabawnym kompanem. Jego towarzystwo pozwoliło jej przetrwać najgorsze - oglądanie licznych wpisów Maxa na portalach społecznościowych, w których pokazywał, jak dobrze bawi się w USA. Cóż, cieszyła się, że jej były żyje pełnią życia i że ona go nie spowalnia. Zastanowiła się przez chwilę, co by się stało, gdyby naprawdę zaszła w ciążę po ich przygodnej nocy. Czy gdyby mieli dziecko też zdecydowałby się przenieść do Stanów? Potrząsnęła głową, by o tym nie myśleć. W ogóle nie chciała myśleć o niczym, co było związane z nią samą. Było jej dobrze. Nie miała chłopaka, ale była zadowolona. Miała pracę, którą coraz bardziej lubiła, mieszkała z przyjacielem… Na razie tyle jej wystarczało. Nie chciała bardziej komplikować swojego życia.
         Luiza i Ryan wiedli sielankowe życie. Madzia i Nath, młodzi zakochani, mieli w sobie tyle energii, że potrafili podzielić czas między życie osobiste a swoje kariery. Tom pasjonował się filmem, Max aktorstwem, Siva i Nareesha byli szczęśliwi jak nigdy wcześniej, a Jay… on był z natury radosny, nawet jako singiel. Wydawało się, że wszystkim żyje się dobrze. Oprócz Moniki.
         Najlepsza przyjaciółka Karoliny sama odrzuciła zaloty swojego chłopaka i ciągle powtarzała, że tego chciała, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, że ma dość problemów z chłopakami i że jest dobrze tak, jak jest. Ostatni miesiąc poświęciła na poprawki w scenariuszu dla Toma, za co ten jej zapłacił. Dorabiała sobie w kawiarni z Luizą, a po godzinach pisała, ale nikomu nie pokazywała, co tworzy. Karolina zbyt dobrze ją znała. Wiedziała, że wszystkie myśli przyjaciółki krążą wokół Adama. Monika zapewne sama przed sobą nie przyznawała się, że żałuje tego, że nie chciała dać mu szansy. Kochała go, było to tak oczywiste jak fakt, że trawa jest zielona. Musiała to tylko zrozumieć. Karolina nie była pewna, co byłoby impulsem, który zmieniłby myślenie jej przyjaciółki. Może zazdrość? Świadomość, że może Adama stracić na zawsze? Pewne było, że chłopak oświadczył, że definitywnie kończy zabieganie o swoją byłą. Piłeczka była więc po stronie Moniki, a ona nie tylko nie zamierzała jej odbić, ale nawet nie miała jak jej znaleźć na korcie z klapkami na oczach.
         Karolina tak się zamyśliła, że nie zauważyła, że skończyła przygotowywać śniadanie dla siebie i Kuby. To był ich zwyczaj - ona pichciła rano, on wieczorem. Uśmiechnęła się do swoich myśli i wtedy do kuchni wszedł jej współlokator.
- Śniadanie podane z uśmiechem, to lubię - oświadczył, siadając na krześle.
         Dziewczyna spojrzała na jego gołą klatę.
- Gładka jak pupcia niemowlaka. To lubię.
- Gdybym wiedział, że to lubisz, nie miałbym takich oporów, by to robić - roześmiał się chłopak i wziął się za jedzenie omleta, który podsunęła mu Karolina. - Pyszne, jak zawsze.
- Cieszę się, że ci smakuje.
         Wieczorem Kuba wrócił do domu w dobrym nastroju.
- To sprawa gładkiej klaty? - zainteresowała się Karolina. - Ty pogwizdujesz!
- Bo o dziwo, Tom wie, co robi. Podszkolił się i rzucał samymi konkretami. Co prawda podał chilli i zmuszał Kelsey, żeby całość zjadła, bo przegrała zakład sprzed miesiąca, ale ogólnie było wyjątkowo… profesjonalnie.
- Cieszę się. Obawiałam się, że to będzie wielkie klapa.
- Jest nadzieja. Świętujemy? Mam butelkę szampana na takie okazje.
         Karolina pokiwała głową. Kuba umył ręce i wyciągnął z lodówki szampana. Jego współlokatorka przygotowała dwa kieliszki i chwilę później już świętowali dobry początek przedsięwzięcia Toma.
- Uparł się, że to nie będzie "głupia siepanka", tylko film z głębią. Monika wprowadziła zmiany do scenariusza, wpisała postać Kelsey, znaczy Chelsea i całość wygląda bardziej profesjonalnie. Jest nawet jedna wzruszająca scena. Jeśli Tom dobrze to rozegra, to może być tylko początek jego przygody w branży filmowej - opowiadał Kuba, a Karolina słuchała jak urzeczona.
- A są jakieś sceny miłosne? - spytała.
- Silvio i Natasha giną w łóżku.
- A czy ty… bierzesz udział w jakichś scenach miłosnych? - Karolina głośno przełknęła ślinę. Nie chciała tego, ale zabrzmiała, jakby była zazdrosna.
- Nie, jestem tylko bohaterem, który poświęca się dla Chelsea, którą kocha, ale której nie dane mu nawet pocałować. Wiesz, zazdrość Toma.
         Karolina się roześmiała.
- Miało nie być spoilerów.
- Cóż, zasłużyłaś. Chciałaś mnie dziś rano ratować ładowarką, więc się odwdzięczam.
         Ani się obejrzeli, a dopijali butelkę do końca. Karolina nie upijała się aż tak łatwo, ale bąbelki już uderzyły jej do głowy.
- A będziesz miał chociaż okazję prężyć mięśnie? - spytała, chichocząc, a Kuba zabrał jej kieliszek i postawił go na szklanej ławie obok siebie.
- Pani już nie pije. Rozmowa o moich mięśniach świadczy o stopniu upojenia alkoholowego.
- Eee, tam. Jestem trzeźwa jak nigdy - stanęła w swojej obronie Karolina i pochyliła się po kieliszek. Aby go sięgnąć musiała się nieźle wyprężyć, w efekcie czego zawisła tuż przy twarzy Kuby.
         Przez chwilę chłopak jej się przyglądał, a kiedy zauważył, że nie ucieka wzrokiem, ośmielony pocałował ją delikatnie. Zdziwiła się, że tak spodobała jej się ta pieszczota. Bąbelki huczały jej w głowie, ale nie była pijana. Jeśli wcześniej miała wątpliwości, teraz zdała sobie sprawę, że to nie przeciągi wywoływały u niej dreszcze. To Kuba tak na nią działał. Związek z Maxem skończył się jednak tak niedawno… Nie była pewna, czy nadal go kocha, czy kocha tylko wspomnienie o nim, ale mimo wszystko czuła się, jakby go zdradzała. Nie przerwała pocałunku, ale kiedy Kuba spojrzał jej w oczy z uśmiechem, musiała go zgasić.
- Ja… nie mogę. Dopiero zerwałam z Maxem, ja… - Nie wiedziała, jak dobrać słowa, ale Kuba wydawał się ją doskonale rozumieć.
- W porządku.
- Przepraszam. Zaraz się spakuję i nie będziesz musiał mnie więcej oglądać.
- Nie, przestań. Jestem dorosły, a kosza dostaję nie pierwszy raz. I nie pierwszy raz od ciebie. - Kuba się roześmiał. - Możemy być przyjaciółmi. To się więcej nie powtórzy.
         Karolina uśmiechnęła się blado. Kiedy Kuba poszedł umyć kieliszki, poczuła, że coś ściska ją za serce. Perspektywa, że ten pocałunek może się więcej nie powtórzyć była niemal fizycznie bolesna. Postanowiła spytać Moniki i Luizy o radę. Z głową pełną rozmyślań pojawiła się następnego dnia rano w kawiarni, gdzie jej przyjaciółki pracowały.
- Twoja zastępczyni nieźle sobie radzi - wyjaśniła Luiza. - Ma gadane i potrafi sprzedać nawet wczorajsze produkty.
- Cóż, stałych klientów to wam nie przysporzy. Co na to Audrey? - spytała Karolina, a Luiza machnęła ręką.
- Ten biznes to jej hobby. Za sprzedanie kamienicy Nick ma tyle kasy, że może długo utrzymać żonę.
- A Dotty jeszcze przychodzi?
- Przychodzi - westchnęła Monika, przypominając sobie starszą panią, stałą klientkę, która wtrąciła się kiedyś w ich rozmowę o chłopakach. - Jest wniebowzięta, że mieszkasz z Kubą i mówi, że od początku was "shippowała". Cokolwiek to znaczy.
- To znaczy, że chciała, by się spiknęli. W wolnym tłumaczeniu - wyjaśniła Luiza.
- To co tam u was? - Karolina zmieniła temat.
- Nic się nie zmieniło od wczoraj. - Monika machnęła ręką. - A u ciebie? Nie powinnaś być w teatrze?
- Próby zaczynają się później. A u mnie… nic ciekawego.
- Wydaje mi się, że jednak coś. Przyszłaś z samego rana i zadajesz pytania niezwiązane ze sobą. - Monika spojrzała na przyjaciółkę zmrużonymi oczyma.
- Mów, póki nie mamy klientów! - podłapała Luiza.
- W porządku. - Karolina westchnęła. - Kuba mnie wczoraj pocałował. A ja oddałam pocałunek. Ale powiedziałam, że sprawa z Maxem jest świeża. Więc on powiedział, że możemy być przyjaciółmi. A ja nie jestem pewna, czy czasem nie chciałabym czegoś więcej. Ale zerwałam z Maxem miesiąc temu. To byłoby dość dziwne, gdybym zaczęła spotykać się z współlokatorem.
         Monika i Luiza z otwartymi ustami wpatrywały się w Karolinę.
- Wow… - Luiza pokręciła głową z niedowierzaniem. - Tego się nie spodziewałam.
- Przecież od dawna wiesz, że Kuba czuł do niej miętę - zauważyła Monika.
- Tak, ale nie spodziewałam się, że Karolcia też coś czuje!
- Wcale nie!
- O reakcji wyparcia to sobie z Moniką porozmawiaj - prychnęła Luiza. - Nie bierz z niej jednak przykładu. Zastanów się, co poczułaś, gdy cię pocałował i jeśli chcesz to powtórzyć, to bierz się za niego. Więc… co poczułaś?
- Przeciąg… - przyznała szczerze Karolina.
- To taka wersja motyli w brzuchu?
- W sumie tak.
- Więc masz swoją odpowiedź. Nie wskoczyłaś mu do łóżka w dzień zerwania. Tak zrobił Max z tą babą w pensjonacie. Minął miesiąc, więc masz prawo ruszyć dalej. Kuba jest świetny, nawet Dotty zauważyła, że do siebie pasujecie. Nad czym tu się zastanawiać? Nie chcesz chyba skończyć jak Monika?
         Luiza spojrzała na rudowłosą, która wytknęła jej język.
- Masz rację, nie chcę - stwierdziła Karolina.
- Dzięki - prychnęła Monika.
- Nie obrażaj się, Luiza ma rację. Od miesiąca mogłabyś być szczęśliwa z Adamem, a ty go do siebie zraziłaś i w ogóle ze sobą nie rozmawiacie.
- Was też shippuję, jeśli to pomoże - oznajmiła Luiza.
- Dzięki, ale z tego nici.
- Dlaczego? Przecież dobrze wiemy, że chciałabyś zmienić decyzję, tylko się boisz… - zauważyła Karolina.
- To i tak już nieważne. Adam dał sobie spokój, a ja prędzej padnę trupem niż będę latać za jakimś kolesiem. A już na pewno nie za nim - prychnęła Monika.
- Jak ty się za niego nie weźmiesz, to ja się wezmę - oznajmiła Luiza.
- A Ryan?! - Karolina spojrzała na Luizę.
- No co? Jak inaczej mam jej wytłumaczyć, że to dobra partia i nie będzie na rynku dostępny wiecznie?
- Słuszna uwaga. Jej to trzeba na wykresie rozrysować.
- O, przepraszam. Ty jakoś też nie rzuciłaś się w ramiona Kuby tylko przybiegłaś po radę.
- Właśnie. Dostałam od was rady i zamierzam z nich skorzystać. A ty jesteś uparta jak osioł. Nie zawsze facet będzie za tobą gonił. Czasami sama musisz wykonać krok. No wiesz. Zanim go stracisz - poradziła Karolina.
- To i tak nie wypali. Adam niebawem wyjeżdża z Wrednymi Zalotkami w trasę koncertową po Wielkiej Brytanii i Irlandii.
- Niebawem? Z tego, co wiem, to w wakacje - prychnęła Karolina.
- No właśnie. A związek na odległość nie ma szans.
- Możesz pojechać z nim.
- A praca w kawiarni?
- Czerstwe bułki sobie bez ciebie poradzą - zauważyła Luiza. - Powinnaś wziąć przykład z Karoliny.
- Może wezmę, kiedy rzeczywiście zrobi ten krok w stronę Kuby.
- Oczywiście, że zrobi! - Luiza stanęła w obronie przyjaciółki, ale zauważyła, że Karolina spuszcza wzrok. - Bo zrobisz, prawda? Och, wy jesteście niemożliwe! O szczęście trzeba czasem powalczyć. Nie można leżeć i pachnieć w oczekiwaniu na księcia z bajki, a potem go zbyć i oczekiwać, że przyjdzie jeszcze raz. Czasami strasznie ciężko jest się wspiąć po pnączach na wieżę, w której leżą takie księżniczki jak wy.
- Czy ty sugerujesz, że jesteśmy trudne? - spytała Karolina, a Luiza machnęła ręką.
- To ty powinnaś pisać powieści - zauważyła Monika. - To na pewno by wydali.
- Wiesz, co? Twoje powieści też by wydali, gdybyś nauczyła się pisać szczęśliwe zakończenia! - warknęła Luiza w stronę rudowłosej.
         Monika wiedziała, że jej przyjaciółka ma rację, ale za bardzo się bała, że będzie cierpieć tak, jak przed laty. Wiedziała, że może stracić Adama, jeśli czegoś nie zrobi, ale w głębi ducha nadal liczyła, że jeśli jest im pisane być razem i jeśli on choć trochę ją zna, to raz jeszcze o nią zawalczy. A ona będzie miała czas do zastanowienia się, co zrobić ze swoim życiem.
- A księżniczka co? - zwróciła się Luiza do Karoliny. - Porozmawiasz z Kubusiem czy też stchórzysz?
- Porozmawiam. Ale nie od razu…
- W porządku. Tylko nie czekaj tyle, co Monia. Aktor to też dobra partia, a jeśli film Toma okaże się sukcesem…
         Dziewczyny zmieniły temat na lżejszy. Premiera horroru Toma była wydarzeniem wyczekiwanym z ciekawością przez wszystkich. Do końca nie wierzyli w przyjaciela, a jednak Kuba twierdził, że Parker podszkolił się i zaczynał mówić sensownie.
- Nie uwierzę, póki nie zobaczę - westchnęła Monika. - Choć rzeczywiście projekt zaczyna wyglądać nieco mniej jak szmira.
- Oby przyciągnęło to widzów - stwierdziła Karolina.
- Nie wiem, czy wolałabym, żeby film nie okazał się klapą. Jak ludzie skojarzą, że bohaterowie są odpowiednikami prawdziwych postaci, ktoś może się obrazić - westchnęła Monika. - Ale i tak ja wypadam najgorzej. Znaczy… Veronica. Od kiedy Tom kazał mi wpisać do scenariusza Chelsea, Veronica została głupiutką trzpiotką. Przynajmniej na początku.
- To akurat się zgadza - podsumowała Luiza. - Jesteś głupia, jeśli sama sobie stajesz na drodze do szczęścia. Uważaj, żeby coś cię nie rozjechało.
         Karolina pożegnała dziewczyny, żeby nie plątać się w kolejną kłótnię. Postanowiła, że powie Kubie o swoich uczuciach i miała nadzieję, że Monika poczyni krok w stronę Adama. Znała jednak dobrze swoją przyjaciółkę i wiedziała, że nie będzie to łatwe. W pracy skupiła się na jak najlepszym wykonywaniu obowiązków, ale było to ciężkie. Cały czas myślała o pocałunku i przyłapywała się, że robi to z uśmiechem na ustach.
         Po spektaklu zazwyczaj wracała z Kubą jego autem, ale teraz przyjaciel pracował na planie filmu Toma, więc postanowiła się przejść. Teatr znajdował się piętnaście minut pieszo od mieszkania, które razem wynajmowali. Drogę do domu wykorzystała na ćwiczenie monologu, który chciała wygłosić.
- Wiem, że wczoraj twierdziłam, że nie jestem gotowa, ale przemyślałam to i możemy spróbować. Nie, to na pewno odpada! - wzdrygnęła się. - Nie mogłam przestać myśleć o tym pocałunku. Damy sobie szansę? Ech, też nie to!
         Dziewczyna zirytowała się i straciła zapał. Kilka formułek powtórzyła jeszcze na próbę przed drzwiami mieszkania, kiedy nagle te otworzyły się, ukazując w nich Kubę.
- O, cześć - przywitał się. - Dlaczego nie wchodzisz?
- A dlaczego ty czaisz się przy drzwiach?
- Czekałem na ciebie. Miałem zamiar po ciebie jechać, bo długo nie wracałaś.
- A dlaczego wróciłeś tak wcześnie?
- Dobrze nam poszło. Było dobre światło i nie trzeba było nagrywać wielu ujęć. A dlaczego ty przyszłaś tak późno?
         Karolina weszła do mieszkania i rzuciła torbę na komodę.
- Szłam spacerem, bo musiałam pomyśleć.
- Pomyśleć? Brzmi poważnie. Opowiesz mi przy kolacji?
- Wolałabym teraz.
- W porządku.
         Kuba stanął przed przyjaciółką i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Możesz na mnie nie patrzeć?
- Co? A dlaczego? - spytał z rozbawieniem.
- Całą drogę zastanawiałam się, co powiedzieć, a teraz zapomnę.
- To naprawdę poważna sprawa… Zaczynam się trochę bać.
- Niepotrzebnie, to dobra nowina. Chyba. Znaczy nie wiem. Wczoraj wydawało mi się, że należy z nią poczekać, ale dziś myślę, że jednak nie trzeba… Rozumiesz, co mam na myśli?
- Nie za bardzo. Ale na szczęście słyszałem twoją rozmowę z samą sobą przed drzwiami, więc wyznania możesz sobie odpuścić, skoro tak cię peszą - roześmiał się Kuba.
- Dałeś mi się wygłupić, choć wiedziałeś, co chcę powiedzieć?
- Nic, co zrobisz, nie sprawi, że będziesz wyglądać głupio - pocieszył ją chłopak. - No i już od dawna domyślałem się, że moja cierpliwość się opłaciła. Twoje zachowanie, spojrzenie, mowa ciała…
- Dobra, dobra! Nie mów więcej, bo się speszę! - poprosiła Karolina, a Kuba uśmiechnął się szeroko.
- Dobrze, więcej już nic nie powiem - obiecał i pocałował dziewczynę, długo i namiętnie, chwytając jej twarz w dłonie, jakby nigdy nie chciał jej puścić.
         Oddała mu pocałunek, szczęśliwa, że się odważyła, by wyznać swoje uczucia. Nie była pewna, co wyjdzie z tego związku, ale ponad wszystko chciała spróbować.
- Co zrobiłeś na kolację? - spytała, odrywając na chwilę swoje wargi od jego warg.
- Łososia, a co? - spytał zniecierpliwiony.
- Cholera, będzie musiał poczekać.
- A dlaczego?
- Myślę, że już pora, byś mnie oprowadził po swojej sypialni, współlokatorze - oświadczyła zalotnie Karolina, a Kuba ponownie ją pocałował.
         Oboje musieli przejść długą drogę, by się zejść, ale pasowali do siebie idealnie. Wszystko wskazywało na to, że to może być początek wspaniałej przygody.

*

         Wredne Zalotki pracowały nad materiałem na swoją płytę i udzielały się w mediach, jako że ich pierwszy singiel okazał się przebojem. Nath szykował się do kariery solowej, Max kręcił "Glee" w USA, a Toma pochłonął jego film. Karolina dawno nie była tak szczęśliwa jak w towarzystwie Kuby. Irene była zadowolona, że MKTO zajmują się promocją swojego zespołu i nie ma jak wzdychać do Tony'ego. Szybko jednak wszystko miało ulec zmianie, kiedy pod koniec maja do mieszkania Moniki i Madzi zawitał Adam.
- Cześć - przywitał się bez zbędnych zachwytów, gdy w drzwiach ujrzał Monikę.
- Hej.
- Mogę wejść?
- Proszę.
         Niezręczne powitanie zamieniło się w niezręczną konwersację, kiedy Monika wołała młodszą siostrę, zajętą akurat rozmową z Wrednymi Zalotkami w swoim pokoju.
- No idziesz czy nie?! Wasz menedżer przyszedł!!! - krzyknęła Monika.
- Właściwie to przyszedłem do was obu - przyznał się Adam.
- Do obu?
         Monika głośno przełknęła ślinę. Całe szczęście dziewczyny przyszły do salonu, bo nie wiedziała, co się stanie.
- Cześć, siksa. Cześć, dziewczyny! - przywitał się Adam, widząc swoje podopieczne. Twarz mu pojaśniała na ich widok, zupełnie tak jak jeszcze niedawno jaśniała mu na widok Moniki.
         Przez cały kwiecień i maj widzieli się tylko raz i to przelotem, kiedy przywiózł coś dla Madzi. Nie było wątpliwości, że między tą dwójką przyjaźń nie wchodzi w rachubę.
- O co chodzi? - zaintrygowała się Madzia.
- Chodzi o trasę koncertową.
- Wiadomo już, kto będzie naszym supportem? - spytała Irene.
- Właśnie o to chodzi. Jedziecie w trasę z MKTO - pochwalił się swoim osiągnięciem Adam.
- Co?! - zszokowała się Irene, ale po chwili odchrząknęła. - Znaczy… to dobrze, ale czy oni nie są czasem bardziej znanym zespołem niż my? Trochę dziwne, że będą grali jako nasz support.
- Nie będą was supportować - sprostował Adam.
- To jak to ma wyglądać?
- Jedziecie we wspólną trasę. Co drugi koncert będziecie zamieniać się kolejnością. Uznałem, że to ucieszy was bardziej niż bycie supportem The Saturdays, co proponowała wam wytwórnia. Wyperswadowałem im, że macie na koncie przebój numer jeden i to nie wchodzi w grę - wyjaśnił menedżer.
- Alleluja! Nie znoszę Frankie Sandford. Na jednym balu przebierańców dopiekła mi i Moni. Kuba pomógł nam się wtedy na niej zemścić - roześmiała się Madzia na wspomnienie starych, dobrych czasów.
- W takim razie cieszę się, że moje negocjacje się opłaciły - oświadczył z uśmiechem Adam.
- Twoja pomoc zawsze jest nieopisana. Dzięki. Kiedy wyruszamy?
- Drugi tydzień sierpnia. A ja jadę z wami. I tu docieram do drugiej kwestii… - Adam przeniósł wzrok na Monikę. - Nie stawiłaś się na rozmowie kwalifikacyjnej i praca w agencji reklamowej przeszła ci koło nosa, ale może chciałabyś odbyć tam staż? Szukają kogoś na moje zastępstwo.
- Pracuję teraz w kawiarni - wyjaśniła sucho Monika.
- Ale to nic wiążącego - pospieszyła z wyjaśnieniami Madzia. - Taki staż to propozycja niosąca więcej perspektyw, więc możesz go rozważyć, skoro Adam jest na tyle miły i ci to załatwia.
- Hmm… no nie wiem…
- Nie zmuszam cię, daję ci wybór - oznajmił Adam. Przez miesiąc będę w trasie z dziewczynami, a potem mam jeszcze niecałe pół roku do końca umowy o pracę. Wtedy skończyłby się twój staż i mogłabyś pracować na moim stanowisku.
- A ty co będziesz wtedy robił? - zdziwiła się Monika.
- Nie wiem. Zależy od Wrednych Zalotek. Jeśli dobrze im pójdzie, może przeniesiemy się do Stanów, kto wie? A jeśli pójdzie gorzej, to wracam do Polski.
- Och. Miejmy nadzieję, że jednak pójdzie dobrze. - Monika rzuciła byłemu pokrzepiający uśmiech, choć nie podobała jej się żadna z tych dwóch opcji, bo obie oznaczały, że będzie go widywać jeszcze rzadziej.
- To jak będzie? Mam cię umówić na rozmowę? - spytał Adam, wiercąc Monikę wzrokiem.
         Skinęła głową w odpowiedzi. Wiedziała, że Audrey łatwo znajdzie kogoś na jej zastępstwo i tylko Luiza trochę pomarudzi. Nie musiała iść do pracy. Cały czas napływały tantiemy, które wystarczały na skromne życie, a dodatkowo Tom zapłacił jej sporo za poprawki do scenariusza. Czuła jednak, że znajduje się w kropce. Żadne wydawnictwo nie chciało wydać jej powieści, więc musiała ruszyć do przodu. Albo, jak to powiedziała Luiza, nauczyć się pisać dobre zakończenia.

*

- Kto by pomyślał, że wylądujemy w tym miejscu - westchnęła Kathy, siadając w autokarze i wyciągając nogi.
- Wylądujemy? Przyjechaliśmy tu tour busem - zwróciła przyjaciółce uwagę Maja.
         Był późny wieczór, a one skończyły koncert i były zmęczone, ale spełnione. Miały dla siebie cały autokar, ale podróżowała z nimi mama Mai jako opiekun. Była fajną kobietą i choć początkowo dziewczynom nie podobało się to rozwiązanie, podczas miesiąca w trasie zdążyły się przyzwyczaić. Dla Madzi dodatkowym atutem było, że autobus prowadził kierowca Bob, którego poznała na początku swojej przygody z The Wanted. MKTO, ich menedżer, ochroniarze i Adam jechali drugim tour busem. Dziewczyna cieszyła się z towarzystwa, ale chciałaby mieć przy sobie w tych ważnych chwilach swojego chłopaka.
- Musisz psuć nastrój? - skarciła młodszą przyjaciółkę Alex. - Przecież wiesz, o co jej chodziło.
- To musi to mówić po każdym koncercie?
- Dziewczyny, nie kłóćmy się! - poprosiła Madzia.
- Właśnie, spokojnie - podłapała Irene. - Rozumiem, że miesiąc spędzony razem może działać na nerwy, ale przecież to nasza przygoda życia.
- Tak, trzymajcie sztamę - prychnęła Maja.
- O co ci chodzi? - zdziwiła się Kathy.
- O to, że jesteście takie cwane, bo macie chłopaków. A ja w trasę musiałam zabrać mamę. - Naburmuszona dziewczyna założyła ręce na piersiach i wskazała na siedzącą obok kierowcy Boba kobietę, która zajęta była opowiadaniem mu, jak przebiegł koncert.
         Alex wywróciła oczami.
- Proszę cię. Tylko Maggie i Kathy mają chłopaków. O czym oczywiście dość ostentacyjnie przypominają, śmiejąc się do ekranów telefonów i rozmawiając na Skype…
- Ty wcale nie jesteś lepsza. Myślisz, że nie widzimy twoich wiadomości wymienianych z Rickym?
- Chwalę się na bieżąco naszymi sukcesami - usprawiedliwiła się Alex. - Żeby mu dopiec!
- Akurat tu Maja ma rację - wtrąciła Irene. - Wypierasz się, ale my już od dawna wiemy, że macie się ku sobie, a twoje "czekanie na Liama" to tylko odwlekanie nieuniknionego, przyszła pani Marks.
- O, przepraszam! Łatwo ci mówić, bo twój chłoptaś pojechał z nami w trasę, tylko drugim autobusem - warknęła Alex.
- Jaki mój chłoptaś?
- No Tony! To że postanowiłyśmy o tym nie rozmawiać, na wypadek gdyby miał to usłyszeć on albo Malcolm, nie oznacza, że twoje uczucia wyparowały - wyjaśniła Maja.
         Madzia nie dokuczała Irene. Dobrze znała sytuację i wiedziała, że przyjaciółce może być trudno. Wredne Zalotki spędzały bowiem z MKTO sporo czasu. Na początku trasy maglowały Irene i przekonywały ją, by wykonała pierwszy krok, ale była zbyt nieśmiała, by to zrobić. Szczególnie kiedy Adam podsłuchał rozmowę i również zaczął ją do tego zachęcać. Co prawda menedżer obiecał, że nie zdradzi Tony'emu tego, czego się dowiedział, ale dla pewności dziewczyny zawarły pakt, by na czas trwania trasy nie rozmawiać o Irene i Tonym.
- Hej! Proszę was, nie mówmy o tym, bo ktoś usłyszy - poprosiła szeptem Irene.
- Kto? Bob? Albo mama Mai? I pewnie od razu wyskoczą z jadącego autokaru, by wpaść do tego MKTO i obwieścić radosną nowinę - zachichotała Alex.
- Zostały dwa koncerty i wracamy do domu. Nie psujmy atmosfery - poprosiła Magda.
- Ale musimy porozmawiać o "Irony"! - przekonywała Maja.
- O jakiej ironii?
- Nie o ironii, tylko o "Irony". W wolnej chwili wypełnionej patrzeniem jak wzdychacie do swoich książąt wymyśliłam nazwę dla shippu Irene i Tony.
- Nawet niezła - zauważyła Alex.
- Dzięki, jestem z niej dumna. A ty i Ricky to Rilex.
         Uśmiech z twarzy Alex szybo zniknął.
- Zaraz cię kopnę - warknęła na przyjaciółkę. - Nie ma mnie i Ricky'ego.
         Telefon dziewczyny odezwał się, dając znać o nowej wiadomości. Dziewczyny roześmiały się, bo były przekonane, że to właśnie Ricky Marks pisze do ich przyjaciółki. Po chwili spoważniały.
- Nie kłóćmy się - po raz kolejny poprosiła Madzia. - Gdybym wiedziała, że tak będzie, starałabym się, by to Nath jechał z nami w trasę.
- Pewnie, dobij mnie. - Maja udała, że dźga się nożem w serce. - Z dwojga złego to już wolę patrzeć, jak Irene robi maślane oczy do Tony'ego niż oglądać jak miziasz się ze swoim chłopakiem.
- Robię maślane oczy? - wtrąciła Irene, ale jej pytanie pozostało bez odpowiedzi, bo do dziewczyn podeszła mama Mai.
- Kłócicie się? Bo nie jestem pewna, czy interweniować.
- Mamoooo… - Maja uderzyła się otwartą dłonią w czoło, a dziewczyny się roześmiały.
         Madzia odeszła na chwilę, bo dzwonił jej telefon. Była pewna, że to Nath, ale okazało się, że menedżer Wrednych Zalotek.
- Hej, Adam. Co tam? Już się stęskniłeś? - spytała z entuzjazmem.
         Nie miała powodów, by go nie lubić. W końcu to jej siostra była winna zaistniałej sytuacji, bo jej były chciał odpokutować. Miała szczerą nadzieję, że podczas ich nieobecności, Monika oprócz odbywania stażu przemyśli sobie kilka kwestii i powita Adama z otwartymi ramionami.
- Tak właśnie siedzę z chłopakami i zaczęliśmy rozmawiać o Irene…
- CO?! - krzyknęła Madzia w słuchawkę, ale kiedy poruszone Wredne Zalotki spytały, o co chodzi, machnęła ręką i szepnęła. - Powiedziałeś im?
- Co? Nie! Oszalałaś, za kogo mnie masz?
- No to czemu ją obgadujecie?
- No właśnie po to dzwonię! Tony sam zaczął ten temat, powiedział, że Irene ładnie dziś wyglądała i że się zmieniła…
- I co jeszcze? - zaintrygowała się Madzia, słysząc, że jej menedżer przerwał wymienianie.
- Nie wiem, wyszedłem, żeby do ciebie zadzwonić.
- Idiota. Trzeba było podsłuchać do końca, jak już takie z ciebie ciekawskie jajo.
- Oj, siksa. Doceń, że jestem takim wprawnym informatorem. Teraz możemy zacząć działać. - Adam szeptał w słuchawkę, więc ich rozmowa musiała wyglądać nieźle podejrzanie.
- Jak to działać? - spytała, przecierając oczy dłonią.
- Normalnie! Skoro Irene podoba się Tony, a jemu najwyraźniej ona…
- Nie chcę robić jej nadziei bez pokrycia.
- Przecież powiedział, że ładnie wyglądała!
- To mogła być zwykła obserwacja - gdybała Madzia.
- Albo jakiś znak. Za bardzo lubię Irene, żeby dłużej patrzeć na te jej maślane oczy. Choć może to kwestia okularów? - Adam zaczął się zastanawiać, ale Magda wyprowadziła go z błędu.
- To są maślane oczy, ale skoro ona nie chce zrobić pierwszego kroku, ani Tony go nie robi, to nie będziemy się w nic mieszać. Rozumiesz?
         Po drugiej stronie słuchawki zaległa cisza. W Adamie obudził się instynkt swata i jak Madzia go znała, zapewne już knuł swój plan.
- A gdyby tak… - zaczął, ale siostra jego byłej mu przerwała.
- Posłuchaj, lepiej będzie, jeśli zajmiesz się swoim życiem uczuciowym, bo różowo nie jest.
- O co ci chodzi? Ruszyłem dalej ze swoim życiem. Skoro twoja siostra nie chce ze mną być, znajdę kogoś, kto zechce.
- No to słabo ci idzie. Minęło prawie pół roku, a ty prawie z nią nie rozmawiasz, ale nie widziałam też, byś rozmawiał z innymi dziewczynami.
- Przecież jesteśmy w trasie.
- Od miesiąca.
- No właśnie. Jak wrócę, to się rozejrzę - zapewnił Adam. - A skoro o tym mowa, nie wiesz przypadkiem, czy Tom dał twojej siostrze zaproszenie na premierę z osobą towarzyszącą?
- I właśnie o to mi chodzi! - uniosła się Madzia.
- O co?
- Byś normalnie się zapytał, czy z kimś idzie, bo cię to interesuje, to nie. - Nastolatka pacnęła się otwartą dłonią w czoło, ale Adam tego nie widział.
- Nie interesuje mnie to wcale - oznajmił poważnie chłopak, odchrząkując.
- Tak, a kumpla w pracy wypytywałeś o jej postępy na stażu, bo…
- Martwię się o dobro firmy. Oboje wiemy, jaka twoja siostra potrafi być wybuchowa. - Adam roześmiał się nerwowo, a Madzia nie wierzyła, że ciągnie tą dyskusję. Każdy miał swoje racje i nie przyjmował do wiadomości żadnych sugestii.
         Pożegnała menedżera, prosząc, by nie swatał Irene. Szybko jednak przekonała się, że Adam jest równie uparty jak jej siostra. Po ostatnim koncercie dołożył wszelkich starań, by "Irony" (co podłapał od Mai) zostało sam na sam.
         Zaproponował wszystkim, że stawia obiad w restauracji. Kiedy szli na miejsce, zerknął na Irene, która ukradkiem spoglądała na Tony'ego.
- Dobrze się czujesz? - zapytał.
- Tak, a dlaczego? - Dziewczyna się zestresowała.
- Dziwnie latasz oczami i mrugasz. Soczewki kontaktowe cię uwierają?
         Madzia powstrzymała się, by nie uderzyć Adama pięścią w twarz. Domyślała się, co się kroi, ale nie wiedziała, dlaczego ośmiesza dziewczynę, którą rzekomo lubił.
         Irene była tak zmieszana, że przyznała, że to szkła kontaktowe jej zawadzają, mimo iż ostatnio dość często je stosowała i zdążyła się do nich przyzwyczaić.
- Wrócę do autokaru po okulary - stwierdziła w końcu, a na jej twarz wystąpiły rumieńce. Madzi zrobiło się jej żal. Miała zamiar udusić Adama, gdy tylko zostaną sami. Takie chwyty pasowały jej raczej do Toma, nie do byłego chłopaka siostry.
- Będziemy w tej restauracji z zielonymi baldachimami. - Adam wskazał odległość kilkunastu metrów, gdzie znajdował się cel ich wycieczki.
         Kierowca Bob wyciągnął z kieszeni kluczyki do autokaru i wcisnął je do ręki Irene.
- Trafisz sama? - spytał. Było już późno, ulice były niemal puste.
- Tak, przecież widzę stąd autokar - zapewniła dziewczyna i cofnęła się po okulary, by poczuć się swobodnie.
         Madzia przysunęła się do Adama.
- Co ty wyprawiasz? - spytała szeptem.
- Zobaczysz - odpowiedział cicho, a na głos zwrócił się do kierowcy. - Może lepiej z nią pójdziesz, Bob? Trochę się niepokoję, że coś się stanie.
         Mężczyzna głośno przełknął ślinę. Miał nadwagę i zapewne był już bardzo głodny, więc nie palił się do zostania ochroniarzem. Zgodnie jednak z planem Adama, Tony zgłosił się na ochotnika.
- Dogonię ją - oświadczył i zanim ktoś zdążył zaprotestować, chłopak truchtem dreptał za snującą się w stronę autokaru Irene.
         Adam uśmiechnął się zwycięsko w stronę Madzi.
- Gdybyś tylko własne życie potrafił tak gładko rozegrać - warknęła do niego, zła, że jej nie posłuchał.
         W gruncie rzeczy była zadowolona, że dzięki temu podstępowi jej przyjaciele będą mogli wreszcie ze sobą porozmawiać. Miała nadzieję, że przyniesie to jakieś rezultaty.
         Tony wszedł do autokaru akurat gdy Irene wyciągała z oka drugą soczewkę.
- Zostałem oddelegowany jako twój osobisty ochroniarz, więc nie lękaj się! - zagrzmiał jej nad uchem. Przestraszona podskoczyła i wbiła sobie palec w oko. Zaczęła piszczeć z bólu, więc zmartwiony chłopak doskoczył do niej, by dokonać oględzin obrażenia. - Przepraszam, nie pomyślałem. Bardzo boli?
- Już nie - zapewniła dziewczyna, rozmasowując oko.
         Czuła się niebywale niezręcznie, mając świadomość, że Tony stanowczo zbyt długo trzyma jej twarz i przypatruje się jej z przeraźliwego bliska. On wydawał się niezrażony.
- Skoro szkła tak podrażniają ci oczy, zrezygnuj z nich. Ładnie ci w okularach.
- Eee… dzięki. Ale już się przyzwyczajam - odpowiedziała wymijająco dziewczyna i odsunęła się od obiektu swoich westchnień na bezpieczną odległość.
         Zapanowała niezręczna cisza, więc zaczęła szukać okularów. Zupełnie zapomniała, gdzie je położyła. Tony dołączył, by jej pomóc.
- Co myślisz o tej wspaniałomyślnie fundowanej kolacji? - zagadnął, najwyraźniej nie lubiąc ciszy.
- To miłe ze strony Adama.
- Ale nieco podejrzane. Mój menedżer nie zdobyłby się na taki gest.
- Na szczęście nasz nie jest drętwym sztywniakiem - zachichotała Irene, ale szybko zamilkła, kiedy zdała sobie sprawę, że poczuła się zbyt swobodnie.
- Masz rację. Pewnie szukam brudów. A skoro o tym mowa, dlaczego u was tak czysto?
- To autokar dziewczyn, zapomniałeś?
- Nie zapomniałem. - Tony ogarnął wzrokiem stół, na którym leżały okulary. - I są!
         Podniósł przedmiot i podał go przyjaciółce, która pospiesznie wciągnęła go na nos. Mogła najpierw znaleźć okulary, a potem wyjąć soczewki, miałoby to więcej sensu, ale ostatnimi czasy rozsądek nie był jej głównym orężem.
- Możemy wracać - oznajmiła Irene, a Tony gestem dał jej do zrozumienia, by chwilę zaczekała.
         Wziął z lodówki napój gazowany i otworzył go sprawnym ruchem.
- To na wypadek, gdyby Adam na nas oszczędzał - obwieścił i wypił kilka haustów, po czym głośno beknął. - O, przepraszam! - zawstydził się szybko, ale Irene nie wydawała się zrażona.
         Wręcz przeciwnie, jej twarz nagle jakby pojaśniała i się rozluźniła. Chwilę później śmiała się, aż ją brzuch rozbolał. Ledwo zamknęła autokar i nie mogła wykrztusić słowa, kiedy razem z Tonym kierowała się do restauracji.
- O co chodzi? - pytał chłopak. - Przecież przeprosiłem!
- Wiem… po prostu… nie, nic…
- No powiedz, co się stało. Chodzi o mnie? - spytał zafrapowany Tony.
         Irene odetchnęła głośno i zatrzymała się na chwilę. Udało jej się uspokoić i tylko ciche chichoty wydobywały się z jej gardła.
- Po prostu… to głupie, ale powiem ci. Przez ostatnie kilka miesięcy, mniej więcej od walentynek… tak jakby podkochiwałam się w tobie po cichu - wyznała.
- Co? - zdziwił się chłopak.
- Tak, wiem. To dziwne. Wiedziałam, co czułeś do Maggie, ale kiedy mnie uratowałeś… Coś się we mnie zmieniło. Dlatego tak dziwnie się przy tobie zachowywałam, co pewnie zauważyłeś. Ale teraz poczułam taką ulgę! - Irene ponownie roześmiała się, a Tony zmarszczył brwi. Nie rozumiał, o co dziewczynie chodzi.
- Dlatego tak się śmiałaś?
- Nie, wtedy chciało mi się płakać, bo nie miałam dość odwagi, by coś powiedzieć. A teraz nie mogę przestać się śmiać, bo w przyczepie beknąłeś i uświadomiłeś mi, że wcale się nie zadurzyłam! - Dziewczyna podskoczyła kilka razy z radości, a Tony podrapał się po głowie zdezorientowany.
- Tak łatwo cię zniechęciłem? - spytał zawiedziony, a ona położyła mu rękę na ramieniu.
- O, nie. Nadal uważam, że jesteś przystojny i bardzo miły, ale najwyraźniej… wbiłam sobie do głowy obraz ciebie-bohatera. Zapomniałam, że jesteś normalnym chłopakiem.
- I kiedy… beknąłem… to czar prysł? - spytał Tony, by się upewnić.
- Mniej więcej. Nie chcę tego tłumaczyć, bo to dość żenujące. Dziewczyny nawet wymyśliły dla nas ksywkę. "Irony". Łapiesz? Irene i Tony… Takie to ironiczne… Nie mogę… - Okularnica zgięła się w pół i znowu się śmiała, a jej przyjaciel i były, najwyraźniej, obiekt westchnień nic nie rozumiał.
- Czy ty jesteś pijana? - spytał dla pewności, a ona grzmotnęła go ręką w plecy, rzucając coś w stylu "ale z ciebie jajcarz" i pociągnęła go za rękę do restauracji.
- No i są nasze gołąbeczki! - ucieszył się Adam na widok podopiecznych. - I jak tam?
         Irene chichotała jak chora psychicznie, a Tony był blady jak ściana i próbował uśmiechać się półgębkiem, ale wyglądało to przerażająco.
- Jezu, co się stało? - zaniepokoił się Malcolm. - Ktoś cię zgwałcił, Tony? I to ku jej uciesze… - Ciemnoskóry chłopak wskazał na Irene, która wycierała łzy.
- Nie wiem, co się stało - przyznał szczerze Tony.
         Wredne Zalotki również były ciekawe. Konspiracyjnie próbowały wyciągnąć jakieś informacje z Irene, która w końcu się uspokoiła, ale odpowiedź im się nie spodobała. Czar "Irony" prysł, przy czym twardo obstawiała ich przyjaciółka. Nie miały powodu, by jej nie wierzyć, bo całą historię, jakby rzeczywiście była pijana, przedstawiła na forum wszystkim obecnym przy stole. Ba, opowiedziała ją nawet obsługującej ich kelnerce.
- Odbiło jej - szepnął Adam do Madzi, która zmroziła go wzrokiem.
- Twoja wina. Po co ich swatałeś?! Widzisz Tony'ego? Wszystko wskazuje na to, że kiedy ona mu się spodobała, on już nie podoba się jej.

4 komentarze:

  1. W końcu!! Nawet sobie nie wyobrażasz jak się ucieszyłam kiedy zobaczyłam, że dodałaś rozdział! Oczywiście jest cudowny. Na końcu nie mogłam przestać sie śmiać. XD Biedny Tony. Ale za to Karolina i Kuba są razem! W KOŃCU!
    Teraz tylko Monia i Adam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to ? Dlaczego Tony został wyśmiany ? Irene jest okrutna! To nie może się tak skończyć :( Pocieszenie znajduję w tym, że Karolina i Kuba są razem. Czekałam na to. Szkoda, że Monika jest uparta. Kiedy w końcu deklaracja uczuć z jej strony się zdarzy ?! Oczywiście w stronę Adama! To musi się wydarzyć!
    Zauważyłam, że zdarzenia w opowiadaniu mkną niczym światło. Niepostrzeżenie minął miesiąc, a zaraz potem okres wakacji. Wiem, że już Ci się nie chce i czekasz na koniec :)

    Z niecierpliwością już wypatruję, kolejnego rozdziału :) Oby szybko się pojawił.
    Charlizell

    OdpowiedzUsuń
  3. O Mój Boże!
    Cały rozdział uśmiechałam się do ekranu, a na końcówce zaśmiewałam się do rozpuku. Ja naprawdę nie wiem, jak ty to robisz, dziewczyno :)
    Swoją drogą, wydaje mi się, że to wariackie zachowanie Irene to kolejna reakcja wyparcia.Mam nadzieję, że Tony się nie zrazi... Fakt, Adam miał dobre chęci, ale po raz kolejny udowadniasz, źe przyparcie kogoś do muru nigdy nie wychodzi na dobre.
    Z niecierpliwością czekam na kolejną część.
    Pozdrawiam chłodno, bo strasznie gorąco i nie mam sił na pisanie czegoś nowego.
    Madeleine

    OdpowiedzUsuń
  4. Karolina i Kuba ^_^ pasują do Siebie :3 A Monika i Adam w końcu powinni pogadać sam na sam. Wyznać co do Siebie czują. Strasznie są uparci. Oboje :o nie wierze. A jeśli chodzi o Runo Śmierci, aż mam ochote obejrzeć ten film Toma :D szkoda że nie puszczają w kinach xd czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń

Blog List