Witajcie po dłuższej przerwie!
Upały mnie wykończyły i nawet jak miałam czas pisać, brakowało mi sił. Zniechęcone, czy dacie radę wytrwać do końca?
W niniejszym rozdziale poczytacie o filmie Toma. Będą też miłosne zawirowania, jak zwykle. Niestety rozdział był zbyt długi, więc podzieliłam go na dwie części. Wypatrujcie kolejnej na dniach.
Dziękuję Wam bardzo za komentarze.
Pozdrawiam,
Jaycee.
Kiedy Magda i Nath cieszyli się szczęściem, podobnie jak
druga zakochana para, Luiza i Ryan, Karolina i Monika znajdowały się w
uczuciowym dołku. Prawdą było jednak, że same doprowadziły do takiej sytuacji.
Karolina zerwała z Maxem, a Monika nie chciała dać Adamowi kolejnej szansy. Pod
tym względem przypominały siebie. Mimo różnic były bardzo uparte, jeśli coś
sobie postanowiły.
Max
szybko uświadczył Karolinę w przekonaniu, że niekoniecznie będzie ofiarą
zerwania. Kiedy jego drużyna wróciła do pensjonatu po wspólnym świętowaniu z
resztą, pomyśleli, że ich przyjaciel smacznie śpi, tymczasem rano widziano, jak
wymykał się z pokoju cycatej czterdziestolatki.
- Przewidywalne - mruknęła tylko Karolina.
W gruncie rzeczy cieszyło ją, że nie będzie musiała zadręczać się tym, że
złamała byłemu chłopakowi serce. Szybko znalazł nowe ucho do pocieszenia, ale
ona nadal nie czuła się gotowa, by ruszyć dalej. Być może dlatego, że nie
wiedziała, dokąd iść. Dosłownie nie miała się gdzie podziać.
Siedziała
w mieszkaniu Moniki i Madzi, zamyślona nad sensownym rozwiązaniem. Dopiero co
wrócili z eskapady Toma, który krzątał się właśnie w kuchni. Ze złością
zaznaczył, że chilli con carne nie zrobi, bo dziewczyny nie mają
wystarczających składników. Kelsey towarzyszyła swojemu chłopakowi, który
najwyraźniej czuł się winny zamieszaniu spowodowanemu przez jego szalony pomysł
i próbował się zrehabilitować, przygotowując coś do jedzenia.
- Przecież możesz u nas zostać - zauważyła
Monika, widząc, że Karolina bije się z myślami. - Kanapa się nie rozkłada, ale
możesz spać ze mną.
- Dziękuję, ale nie chcę wam się zwalać na
głowę.
- Powiedz wprost, że nie chcesz z nią spać,
bo jej bezsenność cię wykończy - zachichotała Madzia, a Nath szczelniej otulił
ją ramieniem.
- Nie, to nie tak - zaparła się Karolina. -
Zrobię problem wam, do teatru mam stąd straszny dojazd, a jedzenie chilli mi
się nie uśmiecha…
Szatynka
spojrzała znacząco na Toma, który wyściubił nos z lodówki na hasło chilli, ale
tak naprawdę nie wiedział, o czym mowa. Karolina natomiast zdawała sobie
sprawę, że żartując maskuje tylko swoje prawdziwe zmartwienie. Max na dniach
leciał do USA i mogłaby zostać w ich wspólnym mieszkaniu, ale była to ostatnia
rzecz, którą rozważała. Wiedziała, że może liczyć na Monikę, ale ta z kolei
miała swoje problemy z Adamem.
- No to co zamierzasz zrobić? - spytał Nath.
- Rozumiem, że z Maxem nie zostaniesz. Nie dziwię się. Po tym, co odwalił w
pensjonacie… - Chłopak urwał, widząc, że Madzia rzuca mu lodowate spojrzenie. -
No co? Andy ma długi język i wszystko mi wypaplał.
- Wrócę do mieszkania tylko po rzeczy.
Jedną noc zostanę u was, jeśli to nie problem, a potem… - Karolina wzruszyła
ramionami. - Albo ekspresowo znajdę mieszkanie, jak kiedyś Luiza, albo wrócę do
Polski.
- O, na to ci na pewno nie pozwolę! -
uniosła się Monika. - Chcesz zostawić wymarzoną pracę, a co gorsza, mnie?!
- No dobrze, więc dajcie mi komputer, a
zacznę szukać jakiegoś lokum - westchnęła szatynka i zapadła się w kanapę.
Madzia
zamierzała przynieść jej swojego laptopa. Kiedy się podniosła z miejsca,
zadzwonił telefon Karoliny.
- Max? - spytała Monika.
- Kuba - odpowiedziała siostrze Madzia,
która widziała wyświetlacz telefonu koleżanki.
- Nie tylko Max rusza szybko do przodu ze
swoim życiem - zachichotał Tom, stawiając na stole zrobione wspólnie z Kelsey
kanapki.
- Tom! - skarciła chłopaka dziewczyna.
- No co? Skoro nie ma, gdzie mieszkać… nie
ma co wybrzydzać.
Karolina
ociągała się z odebraniem telefonu. Czuła się dziwnie, mając świadomość, jakie
uczucia żywił do niej Kuba i widząc, że dzwoni do niej w dzień po zerwaniu.
Ciekawość wzięła jednak górę, musiała wiedzieć, o co mu chodzi. Przeprosiła
zebranych i wyszła do pomieszczenia obok. Tom wystartował, by podsłuchiwać.
Kelsey uderzyła się otwartą dłonią w czoło, ale nie powstrzymała chłopaka. W
gruncie rzeczy też była ciekawa przebiegu rozmowy, a nie była pewna, czy
Karolina podzieli się nią z kimkolwiek poza Moniką, która w tej chwili
wyglądała na nieobecną.
- Chyba rozmawiają po polsku - westchnął
zrezygnowany Tom, wracając do stołu i częstując się kanapką.
- Brawo, geniuszu. To sobie podsłuchałeś -
roześmiał się Nath. - Dziwi cię, że Polacy rozmawiają po polsku przez telefon?
- Trochę tak. Mieszkają tu tak długo, że
mogliby nawet myśleć po angielsku. I to z akcentem najlepiej. Nie, Brukselka?
Tom
spojrzał na Monikę, która przygryzała wargę i obserwowała rysę w podłodze.
- Hę? - spytała nieobecna, kiedy pomachał
jej ręką przed twarzą. - Nie, nie chcę chilli.
- Jakiego chilli?! Ja tu kanapki z kiełbą
zrobiłem. Co ci się dzisiaj dzieje? Masz jakąś traumę? To przez Adama, tak?
Parker
był wścibski, ale widać było, że zależy mu na przyjaciołach. Monika uśmiechnęła
się blado i pokręciła głową.
- Nie przez Adama, przeze mnie - wyjaśniła.
- Uff. A już myślałem, że będę musiał
wkroczyć.
- Dobrze wiedzieć, że w razie czego
wkroczysz - zauważyła rudowłosa, a kiedy Tom podsunął jej talerz z kanapkami,
pokręciła głową. - Nie jestem głodna.
Do
zebranych wróciła Karolina, ściskając swój telefon.
- No i czego chciał? - zainteresował się
Tom.
- Hmm… od czego zacząć… - zamyśliła się
szatynka. - Trochę to dziwne i niespodziewane, ale… zamieszkam z Kubą.
- WIEDZIAŁEM! - Tom klasnął w ręce. - Od
początku wiedziałem, że macie potajemny romans i wreszcie się przyznajesz!
- Jaki romans, co ty gadasz? - Madzia
pokręciła głową.
- Żaden romans - westchnęła Karolina. -
Kuba przeprowadził się do mieszkania blisko teatru i ma wolny pokój.
Zaproponował, że mogę zostać jego współlokatorką.
- Szybko działa… - Tom pokiwał głową. - Co
tu się dziwić? W końcu gra mnie w filmie, więc musi być wprawionym flirciarzem.
- Ja ci dam flirciarza - chichotała Kelsey.
- Żaden flirciarz - poprawiła kolegę
Karolina. - Zadzwonił spytać, jak się trzymam, a ja powiedziałam, że jestem
bezdomna. Szukał współlokatora, ale uznał, że równie dobrze może to być
współlokatorka. A że mieszkanie jest blisko pracy i opłaty nie są zbyt wysokie…
zgodziłam się bez większego zastanowienia. Dobrze zrobiłam? - ostatnie pytanie
Karolina skierowała do Moniki, która pokiwała głową.
- To najlepszy współlokator, jakiego
mogłabyś mieć. Po mnie, oczywiście.
Tom
wyglądał na skonfundowanego.
- Zaraz, zaraz. Po co Kubie mieszkanie przy
teatrze? W kwietniu zaczynamy zdjęcia do mojego filmu. Potrwają miesiąc.
- Wiemy, że jego realizacja wisi na włosku
- wtrącił Nath. - Masz mało czasu, nic nie przemyślałeś, chcesz wprowadzać
jakieś zmiany w scenariuszu…
- Właśnie, Brukselka! Jako osoba
bezrobotna, która nie ma co robić, wpiszesz Kelsey do scenariusza. Tylko
poproszę o zero golizny i romansów. I najlepiej zrób to na wczoraj. - Monika po
raz kolejny odpłynęła, więc Tom machnął ręką i przeniósł wzrok na Natha. -
Jeszcze ci pokażę, smarkaczu.
- Co zrobisz? Uśmiercisz mojego
odpowiednika w filmie?
- A żebyś wiedział! I to w jakiś
ośmieszający sposób.
- Akurat ktoś będzie wiedział, że chodzi o
mnie - prychnął Nath, a Madzia odkaszlnęła.
- Wiesz, kochanie… Tom Parker reżyseruje i
produkuje film o Domie, Silviu, Rexie, Nicku i Rayu, nie mówiąc o Veronice,
Maddie i Natashy… Idiota by się zorientował, na kim są te postacie oparte -
wyjaśniła chłopakowi, w którego oczach dostrzegła panikę, ale nadal starał się
zachować powagę.
Tom
śmiał się gardłowo, twierdząc, że teraz jest panem i władcą i że nie mogą go
urazić. Kelsey mu wtórowała. Nath wydawał się nadąsany, a Madzia go
przekonywała, że Parker nic nie zmieni w scenariuszu. Monika spojrzała natomiast
na Karolinę.
- Naprawdę zamieszkasz z Kubą? - spytała, a
jej przyjaciółka pokiwała głową.
- Tak. Myślisz, że to zły pomysł?
- Nie. Ale chcę być pewna, że sobie z tym
poradzisz.
- Z czym?
- Dopiero zerwałaś z Maxem i chcesz
zamieszkać z chłopakiem, który kiedyś… sama wiesz. Kto wie, czy nadal nie czuje
tego samego.
- Nie, na pewno nie. Jesteśmy przyjaciółmi.
No i to nie tak, że będziemy spać w jednym łóżku.
- Wiem. Po prostu nie chcę, żeby któreś z
was cierpiało.
- A ja nie chcę, żebyś ty cierpiała - zauważyła
Karolina.
- Ja? - roześmiała się nerwowo Monika. - U
mnie w porządku, naprawdę. Sama tego chciałam.
- I sama możesz to zmienić - podpowiedziała
Karolina i na dalszą osobistą rozmowę nie miały czasu, bo między nie wszedł Tom
z talerzem kanapek.
- Częstować się, bo się obrażę! -
zapowiedział i nie miały wyjścia.
Wzięły
sobie po kanapce, które w gruncie rzeczy były dobre i przywracały nadzieję, że
Tom potrafi coś zrobić. Wszyscy nadal z przymrużeniem oka podchodzili do
realizacji jego filmu, ale on za punkt honoru obrał sobie pokazanie im, jak
bardzo się mylą.
*
- Umieram!
Głośny
krzyk z łazienki obudził Karolinę, która wystrzeliła jak strzała w kierunku, z
którego dochodził. Kiedy dotarła na miejsce, ujrzała półnagiego Kubę, który
wzrokiem zmierzył jej skąpą koszulę nocną i ładowarkę, którą trzymała w dłoni.
- Co to? - spytał zdziwiony.
- Och, to? - zmieszała się. - Moja piżama.
Albo pidżama. W sumie to koszula nocna…
- Karo, spokojnie. Nie chodzi mi o twój
strój - roześmiał się Kuba. - Co ty masz w dłoni?
- Ach! - Dziewczyna zachichotała z ulgą. -
Najwyraźniej ładowarkę.
- A po co ci ona?
- Krzyczałeś, że umierasz, chciałam cię
ratować.
- Miło mi, ale powiedz, co mogłaś zdziałać
ładowarką?
- Och, musisz się czepiać? Złapałam, co
było pod ręką. Doceń, że byłam tak bohaterska.
- Doceniam. Ale w tym, co robię, nie możesz
mi pomóc.
- A co ty robisz?
- Depiluję klatę.
Karolina
buchnęła śmiechem. Zapomniała, że jest skąpo ubrana, przysiadła na sedesie i
chichotała, podczas gdy Kuba stał nadąsany.
- Zastanawiam się, czy współlokator nie
byłby bardziej wyrozumiały.
- Nie wypominaj mi, że mnie przygarnąłeś. W
końcu minął już prawie miesiąc, odkąd mieszkamy razem.
- I jest coraz ciężej. Rozsypały mi się
dzisiaj twoje tampony i pół godziny ich szukałem po podłodze.
- I tak cię to przerosło. Przeoczyłeś
jeden. - Karolina z uśmiechem podniosła tampon znaleziony koło muszli i podała
go przyjacielowi, by się z niego naigrywać.
Kiedy
ich palce na chwilę się zetknęły, poczuła, że przeszedł ją dreszcz.
Przypomniała sobie o nagości i otuliła się rękoma.
- Coś chyba przeciąg się zrobił -
stwierdziła.
- Weź mój szlafrok. - Kuba wskazał na
wieszak, a Karolina z ulgą go założyła.
Często
to robiła, gdy była sama w łazience. Szlafrok Kuby zawsze był czysty, miękki i
pachniał jego wodą kolońską, której zapach tak lubiła… Otrząsnęła się, kiedy
zdała sobie sprawę, że fantazjuje. Nie było to trudne. Kuba był wysoki, dobrze
zbudowany i przystojny, a do tego bardzo miły i sympatyczny. Tak właśnie
tłumaczyła sobie "przeciągi", które coraz częściej wywoływały na jej
ciele dreszcz.
- Pomóc ci? - spytała, aby przerwać ciszę.
- W depilacji klaty? - roześmiał się Kuba.
- Nie, dzięki. Nie jestem nieśmiały, ale czułbym się zbyt nieswojo, gdybyś to
robiła.
- A ja będę się czuła nieswojo, słysząc
twoje krzyki z łazienki.
- No dobra, żaden ze mnie bohater. Ale
przynajmniej w filmie Toma mam okazję takiego zagrać. Plusy bycia aktorem. -
Kuba mrugnął w stronę Karoliny.
- Dziś kręcicie jakąś nagą scenę? -
zainteresowała się dziewczyna. - To dlatego się depilujesz?
- Niezupełnie nagą… To scena kąpieli w
jeziorze, nie chcę ci zdradzać szczegółów. Zresztą, sam ich nie znam. Przed
rozpoczęciem zdjęć mieliśmy spotkanie ekipy, ale po nim mam więcej pytań niż
odpowiedzi. Nie wiem na przykład, ile potrwa kręcenie.
- Załatwiłeś wszystko w teatrze?
- Tak, po skończeniu zdjęć mogę wrócić do
pracy.
- Nie obawiasz się, że po premierze filmu,
jeśli do niej dojdzie, będą się z ciebie naśmiewać? Oboje wiemy, że to może być
szmira… - słusznie zauważyła Karolina.
- Obawiałem się. Ale dostałem poprawiony
scenariusz i powiem ci, że nie jest źle. Monika odwaliła kawał dobrej roboty.
- Wierzę ci, bo znam jej możliwości. Ale
nie wiem, dlaczego nie chciałeś dać mi przeczytać tego skryptu.
- Zobaczysz gotowy produkt. Będziesz miała
niespodziankę. - Kuba urwał i pociągnął kolejny plaster. - Cholera! - zaklął.
- Czego się nie robi dla urody -
zachichotała Karolina. - Zostawię cię, żebyś mógł cierpieć i płakać do woli. -
Dziewczyna ruszyła do wyjścia. - Pożyczam szlafrok.
Kuba
mówił coś jeszcze zza zamkniętych drzwi, ale go nie słyszała. Poszła do kuchni
zrobić sobie herbatę. Była niedziela, kolejna spędzona w nowym mieszkaniu.
Dobrze jej się mieszkało z Kubą. Potrafił gotować, sprzątał po sobie, był
zabawnym kompanem. Jego towarzystwo pozwoliło jej przetrwać najgorsze -
oglądanie licznych wpisów Maxa na portalach społecznościowych, w których
pokazywał, jak dobrze bawi się w USA. Cóż, cieszyła się, że jej były żyje
pełnią życia i że ona go nie spowalnia. Zastanowiła się przez chwilę, co by się
stało, gdyby naprawdę zaszła w ciążę po ich przygodnej nocy. Czy gdyby mieli
dziecko też zdecydowałby się przenieść do Stanów? Potrząsnęła głową, by o tym
nie myśleć. W ogóle nie chciała myśleć o niczym, co było związane z nią samą.
Było jej dobrze. Nie miała chłopaka, ale była zadowolona. Miała pracę, którą
coraz bardziej lubiła, mieszkała z przyjacielem… Na razie tyle jej wystarczało.
Nie chciała bardziej komplikować swojego życia.
Luiza
i Ryan wiedli sielankowe życie. Madzia i Nath, młodzi zakochani, mieli w sobie
tyle energii, że potrafili podzielić czas między życie osobiste a swoje
kariery. Tom pasjonował się filmem, Max aktorstwem, Siva i Nareesha byli szczęśliwi
jak nigdy wcześniej, a Jay… on był z natury radosny, nawet jako singiel.
Wydawało się, że wszystkim żyje się dobrze. Oprócz Moniki.
Najlepsza
przyjaciółka Karoliny sama odrzuciła zaloty swojego chłopaka i ciągle
powtarzała, że tego chciała, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, że
ma dość problemów z chłopakami i że jest dobrze tak, jak jest. Ostatni miesiąc
poświęciła na poprawki w scenariuszu dla Toma, za co ten jej zapłacił.
Dorabiała sobie w kawiarni z Luizą, a po godzinach pisała, ale nikomu nie
pokazywała, co tworzy. Karolina zbyt dobrze ją znała. Wiedziała, że wszystkie
myśli przyjaciółki krążą wokół Adama. Monika zapewne sama przed sobą nie
przyznawała się, że żałuje tego, że nie chciała dać mu szansy. Kochała go, było
to tak oczywiste jak fakt, że trawa jest zielona. Musiała to tylko zrozumieć.
Karolina nie była pewna, co byłoby impulsem, który zmieniłby myślenie jej
przyjaciółki. Może zazdrość? Świadomość, że może Adama stracić na zawsze? Pewne
było, że chłopak oświadczył, że definitywnie kończy zabieganie o swoją byłą.
Piłeczka była więc po stronie Moniki, a ona nie tylko nie zamierzała jej odbić,
ale nawet nie miała jak jej znaleźć na korcie z klapkami na oczach.
Karolina
tak się zamyśliła, że nie zauważyła, że skończyła przygotowywać śniadanie dla
siebie i Kuby. To był ich zwyczaj - ona pichciła rano, on wieczorem.
Uśmiechnęła się do swoich myśli i wtedy do kuchni wszedł jej współlokator.
- Śniadanie podane z uśmiechem, to lubię -
oświadczył, siadając na krześle.
Dziewczyna
spojrzała na jego gołą klatę.
- Gładka jak pupcia niemowlaka. To lubię.
- Gdybym wiedział, że to lubisz, nie
miałbym takich oporów, by to robić - roześmiał się chłopak i wziął się za
jedzenie omleta, który podsunęła mu Karolina. - Pyszne, jak zawsze.
- Cieszę się, że ci smakuje.
Wieczorem
Kuba wrócił do domu w dobrym nastroju.
- To sprawa gładkiej klaty? -
zainteresowała się Karolina. - Ty pogwizdujesz!
- Bo o dziwo, Tom wie, co robi. Podszkolił
się i rzucał samymi konkretami. Co prawda podał chilli i zmuszał Kelsey, żeby
całość zjadła, bo przegrała zakład sprzed miesiąca, ale ogólnie było wyjątkowo…
profesjonalnie.
- Cieszę się. Obawiałam się, że to będzie
wielkie klapa.
- Jest nadzieja. Świętujemy? Mam butelkę
szampana na takie okazje.
Karolina
pokiwała głową. Kuba umył ręce i wyciągnął z lodówki szampana. Jego
współlokatorka przygotowała dwa kieliszki i chwilę później już świętowali dobry
początek przedsięwzięcia Toma.
- Uparł się, że to nie będzie "głupia
siepanka", tylko film z głębią. Monika wprowadziła zmiany do scenariusza,
wpisała postać Kelsey, znaczy Chelsea i całość wygląda bardziej profesjonalnie.
Jest nawet jedna wzruszająca scena. Jeśli Tom dobrze to rozegra, to może być
tylko początek jego przygody w branży filmowej - opowiadał Kuba, a Karolina
słuchała jak urzeczona.
- A są jakieś sceny miłosne? - spytała.
- Silvio i Natasha giną w łóżku.
- A czy ty… bierzesz udział w jakichś
scenach miłosnych? - Karolina głośno przełknęła ślinę. Nie chciała tego, ale
zabrzmiała, jakby była zazdrosna.
- Nie, jestem tylko bohaterem, który
poświęca się dla Chelsea, którą kocha, ale której nie dane mu nawet pocałować.
Wiesz, zazdrość Toma.
Karolina
się roześmiała.
- Miało nie być spoilerów.
- Cóż, zasłużyłaś. Chciałaś mnie dziś rano
ratować ładowarką, więc się odwdzięczam.
Ani
się obejrzeli, a dopijali butelkę do końca. Karolina nie upijała się aż tak
łatwo, ale bąbelki już uderzyły jej do głowy.
- A będziesz miał chociaż okazję prężyć
mięśnie? - spytała, chichocząc, a Kuba zabrał jej kieliszek i postawił go na
szklanej ławie obok siebie.
- Pani już nie pije. Rozmowa o moich
mięśniach świadczy o stopniu upojenia alkoholowego.
- Eee, tam. Jestem trzeźwa jak nigdy -
stanęła w swojej obronie Karolina i pochyliła się po kieliszek. Aby go sięgnąć
musiała się nieźle wyprężyć, w efekcie czego zawisła tuż przy twarzy Kuby.
Przez
chwilę chłopak jej się przyglądał, a kiedy zauważył, że nie ucieka wzrokiem,
ośmielony pocałował ją delikatnie. Zdziwiła się, że tak spodobała jej się ta
pieszczota. Bąbelki huczały jej w głowie, ale nie była pijana. Jeśli wcześniej
miała wątpliwości, teraz zdała sobie sprawę, że to nie przeciągi wywoływały u
niej dreszcze. To Kuba tak na nią działał. Związek z Maxem skończył się jednak
tak niedawno… Nie była pewna, czy nadal go kocha, czy kocha tylko wspomnienie o
nim, ale mimo wszystko czuła się, jakby go zdradzała. Nie przerwała pocałunku,
ale kiedy Kuba spojrzał jej w oczy z uśmiechem, musiała go zgasić.
- Ja… nie mogę. Dopiero zerwałam z Maxem,
ja… - Nie wiedziała, jak dobrać słowa, ale Kuba wydawał się ją doskonale
rozumieć.
- W porządku.
- Przepraszam. Zaraz się spakuję i nie
będziesz musiał mnie więcej oglądać.
- Nie, przestań. Jestem dorosły, a kosza
dostaję nie pierwszy raz. I nie pierwszy raz od ciebie. - Kuba się roześmiał. -
Możemy być przyjaciółmi. To się więcej nie powtórzy.
Karolina
uśmiechnęła się blado. Kiedy Kuba poszedł umyć kieliszki, poczuła, że coś
ściska ją za serce. Perspektywa, że ten pocałunek może się więcej nie powtórzyć
była niemal fizycznie bolesna. Postanowiła spytać Moniki i Luizy o radę. Z
głową pełną rozmyślań pojawiła się następnego dnia rano w kawiarni, gdzie jej
przyjaciółki pracowały.
- Twoja zastępczyni nieźle sobie radzi -
wyjaśniła Luiza. - Ma gadane i potrafi sprzedać nawet wczorajsze produkty.
- Cóż, stałych klientów to wam nie
przysporzy. Co na to Audrey? - spytała Karolina, a Luiza machnęła ręką.
- Ten biznes to jej hobby. Za sprzedanie
kamienicy Nick ma tyle kasy, że może długo utrzymać żonę.
- A Dotty jeszcze przychodzi?
- Przychodzi - westchnęła Monika,
przypominając sobie starszą panią, stałą klientkę, która wtrąciła się kiedyś w
ich rozmowę o chłopakach. - Jest wniebowzięta, że mieszkasz z Kubą i mówi, że
od początku was "shippowała". Cokolwiek to znaczy.
- To znaczy, że chciała, by się spiknęli. W
wolnym tłumaczeniu - wyjaśniła Luiza.
- To co tam u was? - Karolina zmieniła
temat.
- Nic się nie zmieniło od wczoraj. - Monika
machnęła ręką. - A u ciebie? Nie powinnaś być w teatrze?
- Próby zaczynają się później. A u mnie…
nic ciekawego.
- Wydaje mi się, że jednak coś. Przyszłaś z
samego rana i zadajesz pytania niezwiązane ze sobą. - Monika spojrzała na
przyjaciółkę zmrużonymi oczyma.
- Mów, póki nie mamy klientów! - podłapała
Luiza.
- W porządku. - Karolina westchnęła. - Kuba
mnie wczoraj pocałował. A ja oddałam pocałunek. Ale powiedziałam, że sprawa z
Maxem jest świeża. Więc on powiedział, że możemy być przyjaciółmi. A ja nie
jestem pewna, czy czasem nie chciałabym czegoś więcej. Ale zerwałam z Maxem
miesiąc temu. To byłoby dość dziwne, gdybym zaczęła spotykać się z
współlokatorem.
Monika
i Luiza z otwartymi ustami wpatrywały się w Karolinę.
- Wow… - Luiza pokręciła głową z
niedowierzaniem. - Tego się nie spodziewałam.
- Przecież od dawna wiesz, że Kuba czuł do
niej miętę - zauważyła Monika.
- Tak, ale nie spodziewałam się, że
Karolcia też coś czuje!
- Wcale nie!
- O reakcji wyparcia to sobie z Moniką
porozmawiaj - prychnęła Luiza. - Nie bierz z niej jednak przykładu. Zastanów
się, co poczułaś, gdy cię pocałował i jeśli chcesz to powtórzyć, to bierz się
za niego. Więc… co poczułaś?
- Przeciąg… - przyznała szczerze Karolina.
- To taka wersja motyli w brzuchu?
- W sumie tak.
- Więc masz swoją odpowiedź. Nie wskoczyłaś
mu do łóżka w dzień zerwania. Tak zrobił Max z tą babą w pensjonacie. Minął miesiąc,
więc masz prawo ruszyć dalej. Kuba jest świetny, nawet Dotty zauważyła, że do
siebie pasujecie. Nad czym tu się zastanawiać? Nie chcesz chyba skończyć jak
Monika?
Luiza
spojrzała na rudowłosą, która wytknęła jej język.
- Masz rację, nie chcę - stwierdziła
Karolina.
- Dzięki - prychnęła Monika.
- Nie obrażaj się, Luiza ma rację. Od
miesiąca mogłabyś być szczęśliwa z Adamem, a ty go do siebie zraziłaś i w ogóle
ze sobą nie rozmawiacie.
- Was też shippuję, jeśli to pomoże -
oznajmiła Luiza.
- Dzięki, ale z tego nici.
- Dlaczego? Przecież dobrze wiemy, że
chciałabyś zmienić decyzję, tylko się boisz… - zauważyła Karolina.
- To i tak już nieważne. Adam dał sobie
spokój, a ja prędzej padnę trupem niż będę latać za jakimś kolesiem. A już na
pewno nie za nim - prychnęła Monika.
- Jak ty się za niego nie weźmiesz, to ja
się wezmę - oznajmiła Luiza.
- A Ryan?! - Karolina spojrzała na Luizę.
- No co? Jak inaczej mam jej wytłumaczyć,
że to dobra partia i nie będzie na rynku dostępny wiecznie?
- Słuszna uwaga. Jej to trzeba na wykresie
rozrysować.
- O, przepraszam. Ty jakoś też nie rzuciłaś
się w ramiona Kuby tylko przybiegłaś po radę.
- Właśnie. Dostałam od was rady i zamierzam
z nich skorzystać. A ty jesteś uparta jak osioł. Nie zawsze facet będzie za
tobą gonił. Czasami sama musisz wykonać krok. No wiesz. Zanim go stracisz -
poradziła Karolina.
- To i tak nie wypali. Adam niebawem
wyjeżdża z Wrednymi Zalotkami w trasę koncertową po Wielkiej Brytanii i
Irlandii.
- Niebawem? Z tego, co wiem, to w wakacje -
prychnęła Karolina.
- No właśnie. A związek na odległość nie ma
szans.
- Możesz pojechać z nim.
- A praca w kawiarni?
- Czerstwe bułki sobie bez ciebie poradzą -
zauważyła Luiza. - Powinnaś wziąć przykład z Karoliny.
- Może wezmę, kiedy rzeczywiście zrobi ten
krok w stronę Kuby.
- Oczywiście, że zrobi! - Luiza stanęła w
obronie przyjaciółki, ale zauważyła, że Karolina spuszcza wzrok. - Bo zrobisz,
prawda? Och, wy jesteście niemożliwe! O szczęście trzeba czasem powalczyć. Nie
można leżeć i pachnieć w oczekiwaniu na księcia z bajki, a potem go zbyć i
oczekiwać, że przyjdzie jeszcze raz. Czasami strasznie ciężko jest się wspiąć
po pnączach na wieżę, w której leżą takie księżniczki jak wy.
- Czy ty sugerujesz, że jesteśmy trudne? -
spytała Karolina, a Luiza machnęła ręką.
- To ty powinnaś pisać powieści - zauważyła
Monika. - To na pewno by wydali.
- Wiesz, co? Twoje powieści też by wydali,
gdybyś nauczyła się pisać szczęśliwe zakończenia! - warknęła Luiza w stronę
rudowłosej.
Monika
wiedziała, że jej przyjaciółka ma rację, ale za bardzo się bała, że będzie
cierpieć tak, jak przed laty. Wiedziała, że może stracić Adama, jeśli czegoś
nie zrobi, ale w głębi ducha nadal liczyła, że jeśli jest im pisane być razem i
jeśli on choć trochę ją zna, to raz jeszcze o nią zawalczy. A ona będzie miała
czas do zastanowienia się, co zrobić ze swoim życiem.
- A księżniczka co? - zwróciła się Luiza do
Karoliny. - Porozmawiasz z Kubusiem czy też stchórzysz?
- Porozmawiam. Ale nie od razu…
- W porządku. Tylko nie czekaj tyle, co
Monia. Aktor to też dobra partia, a jeśli film Toma okaże się sukcesem…
Dziewczyny
zmieniły temat na lżejszy. Premiera horroru Toma była wydarzeniem wyczekiwanym
z ciekawością przez wszystkich. Do końca nie wierzyli w przyjaciela, a jednak
Kuba twierdził, że Parker podszkolił się i zaczynał mówić sensownie.
- Nie uwierzę, póki nie zobaczę -
westchnęła Monika. - Choć rzeczywiście projekt zaczyna wyglądać nieco mniej jak
szmira.
- Oby przyciągnęło to widzów - stwierdziła
Karolina.
- Nie wiem, czy wolałabym, żeby film nie
okazał się klapą. Jak ludzie skojarzą, że bohaterowie są odpowiednikami
prawdziwych postaci, ktoś może się obrazić - westchnęła Monika. - Ale i tak ja
wypadam najgorzej. Znaczy… Veronica. Od kiedy Tom kazał mi wpisać do
scenariusza Chelsea, Veronica została głupiutką trzpiotką. Przynajmniej na
początku.
- To akurat się zgadza - podsumowała Luiza.
- Jesteś głupia, jeśli sama sobie stajesz na drodze do szczęścia. Uważaj, żeby coś
cię nie rozjechało.
Karolina
pożegnała dziewczyny, żeby nie plątać się w kolejną kłótnię. Postanowiła, że
powie Kubie o swoich uczuciach i miała nadzieję, że Monika poczyni krok w
stronę Adama. Znała jednak dobrze swoją przyjaciółkę i wiedziała, że nie będzie
to łatwe. W pracy skupiła się na jak najlepszym wykonywaniu obowiązków, ale
było to ciężkie. Cały czas myślała o pocałunku i przyłapywała się, że robi to z
uśmiechem na ustach.
Po
spektaklu zazwyczaj wracała z Kubą jego autem, ale teraz przyjaciel pracował na
planie filmu Toma, więc postanowiła się przejść. Teatr znajdował się piętnaście
minut pieszo od mieszkania, które razem wynajmowali. Drogę do domu wykorzystała
na ćwiczenie monologu, który chciała wygłosić.
- Wiem, że wczoraj twierdziłam, że nie
jestem gotowa, ale przemyślałam to i możemy spróbować. Nie, to na pewno odpada!
- wzdrygnęła się. - Nie mogłam przestać myśleć o tym pocałunku. Damy sobie
szansę? Ech, też nie to!
Dziewczyna
zirytowała się i straciła zapał. Kilka formułek powtórzyła jeszcze na próbę
przed drzwiami mieszkania, kiedy nagle te otworzyły się, ukazując w nich Kubę.
- O, cześć - przywitał się. - Dlaczego nie
wchodzisz?
- A dlaczego ty czaisz się przy drzwiach?
- Czekałem na ciebie. Miałem zamiar po
ciebie jechać, bo długo nie wracałaś.
- A dlaczego wróciłeś tak wcześnie?
- Dobrze nam poszło. Było dobre światło i
nie trzeba było nagrywać wielu ujęć. A dlaczego ty przyszłaś tak późno?
Karolina
weszła do mieszkania i rzuciła torbę na komodę.
- Szłam spacerem, bo musiałam pomyśleć.
- Pomyśleć? Brzmi poważnie. Opowiesz mi
przy kolacji?
- Wolałabym teraz.
- W porządku.
Kuba
stanął przed przyjaciółką i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Możesz na mnie nie patrzeć?
- Co? A dlaczego? - spytał z rozbawieniem.
- Całą drogę zastanawiałam się, co
powiedzieć, a teraz zapomnę.
- To naprawdę poważna sprawa… Zaczynam się
trochę bać.
- Niepotrzebnie, to dobra nowina. Chyba.
Znaczy nie wiem. Wczoraj wydawało mi się, że należy z nią poczekać, ale dziś
myślę, że jednak nie trzeba… Rozumiesz, co mam na myśli?
- Nie za bardzo. Ale na szczęście słyszałem
twoją rozmowę z samą sobą przed drzwiami, więc wyznania możesz sobie odpuścić,
skoro tak cię peszą - roześmiał się Kuba.
- Dałeś mi się wygłupić, choć wiedziałeś,
co chcę powiedzieć?
- Nic, co zrobisz, nie sprawi, że będziesz
wyglądać głupio - pocieszył ją chłopak. - No i już od dawna domyślałem się, że
moja cierpliwość się opłaciła. Twoje zachowanie, spojrzenie, mowa ciała…
- Dobra, dobra! Nie mów więcej, bo się
speszę! - poprosiła Karolina, a Kuba uśmiechnął się szeroko.
- Dobrze, więcej już nic nie powiem -
obiecał i pocałował dziewczynę, długo i namiętnie, chwytając jej twarz w
dłonie, jakby nigdy nie chciał jej puścić.
Oddała
mu pocałunek, szczęśliwa, że się odważyła, by wyznać swoje uczucia. Nie była
pewna, co wyjdzie z tego związku, ale ponad wszystko chciała spróbować.
- Co zrobiłeś na kolację? - spytała,
odrywając na chwilę swoje wargi od jego warg.
- Łososia, a co? - spytał zniecierpliwiony.
- Cholera, będzie musiał poczekać.
- A dlaczego?
- Myślę, że już pora, byś mnie oprowadził
po swojej sypialni, współlokatorze - oświadczyła zalotnie Karolina, a Kuba
ponownie ją pocałował.
Oboje
musieli przejść długą drogę, by się zejść, ale pasowali do siebie idealnie.
Wszystko wskazywało na to, że to może być początek wspaniałej przygody.
*
Wredne
Zalotki pracowały nad materiałem na swoją płytę i udzielały się w mediach, jako
że ich pierwszy singiel okazał się przebojem. Nath szykował się do kariery
solowej, Max kręcił "Glee" w USA, a Toma pochłonął jego film.
Karolina dawno nie była tak szczęśliwa jak w towarzystwie Kuby. Irene była
zadowolona, że MKTO zajmują się promocją swojego zespołu i nie ma jak wzdychać
do Tony'ego. Szybko jednak wszystko miało ulec zmianie, kiedy pod koniec maja
do mieszkania Moniki i Madzi zawitał Adam.
- Cześć - przywitał się bez zbędnych
zachwytów, gdy w drzwiach ujrzał Monikę.
- Hej.
- Mogę wejść?
- Proszę.
Niezręczne
powitanie zamieniło się w niezręczną konwersację, kiedy Monika wołała młodszą siostrę,
zajętą akurat rozmową z Wrednymi Zalotkami w swoim pokoju.
- No idziesz czy nie?! Wasz menedżer
przyszedł!!! - krzyknęła Monika.
- Właściwie to przyszedłem do was obu -
przyznał się Adam.
- Do obu?
Monika
głośno przełknęła ślinę. Całe szczęście dziewczyny przyszły do salonu, bo nie
wiedziała, co się stanie.
- Cześć, siksa. Cześć, dziewczyny! -
przywitał się Adam, widząc swoje podopieczne. Twarz mu pojaśniała na ich widok,
zupełnie tak jak jeszcze niedawno jaśniała mu na widok Moniki.
Przez
cały kwiecień i maj widzieli się tylko raz i to przelotem, kiedy przywiózł coś
dla Madzi. Nie było wątpliwości, że między tą dwójką przyjaźń nie wchodzi w
rachubę.
- O co chodzi? - zaintrygowała się Madzia.
- Chodzi o trasę koncertową.
- Wiadomo już, kto będzie naszym supportem?
- spytała Irene.
- Właśnie o to chodzi. Jedziecie w trasę z
MKTO - pochwalił się swoim osiągnięciem Adam.
- Co?! - zszokowała się Irene, ale po
chwili odchrząknęła. - Znaczy… to dobrze, ale czy oni nie są czasem bardziej
znanym zespołem niż my? Trochę dziwne, że będą grali jako nasz support.
- Nie będą was supportować - sprostował
Adam.
- To jak to ma wyglądać?
- Jedziecie we wspólną trasę. Co drugi
koncert będziecie zamieniać się kolejnością. Uznałem, że to ucieszy was bardziej
niż bycie supportem The Saturdays, co proponowała wam wytwórnia.
Wyperswadowałem im, że macie na koncie przebój numer jeden i to nie wchodzi w
grę - wyjaśnił menedżer.
- Alleluja! Nie znoszę Frankie Sandford. Na
jednym balu przebierańców dopiekła mi i Moni. Kuba pomógł nam się wtedy na niej
zemścić - roześmiała się Madzia na wspomnienie starych, dobrych czasów.
- W takim razie cieszę się, że moje
negocjacje się opłaciły - oświadczył z uśmiechem Adam.
- Twoja pomoc zawsze jest nieopisana.
Dzięki. Kiedy wyruszamy?
- Drugi tydzień sierpnia. A ja jadę z wami.
I tu docieram do drugiej kwestii… - Adam przeniósł wzrok na Monikę. - Nie
stawiłaś się na rozmowie kwalifikacyjnej i praca w agencji reklamowej przeszła
ci koło nosa, ale może chciałabyś odbyć tam staż? Szukają kogoś na moje
zastępstwo.
- Pracuję teraz w kawiarni - wyjaśniła
sucho Monika.
- Ale to nic wiążącego - pospieszyła z
wyjaśnieniami Madzia. - Taki staż to propozycja niosąca więcej perspektyw, więc
możesz go rozważyć, skoro Adam jest na tyle miły i ci to załatwia.
- Hmm… no nie wiem…
- Nie zmuszam cię, daję ci wybór - oznajmił
Adam. Przez miesiąc będę w trasie z dziewczynami, a potem mam jeszcze niecałe
pół roku do końca umowy o pracę. Wtedy skończyłby się twój staż i mogłabyś
pracować na moim stanowisku.
- A ty co będziesz wtedy robił? - zdziwiła
się Monika.
- Nie wiem. Zależy od Wrednych Zalotek.
Jeśli dobrze im pójdzie, może przeniesiemy się do Stanów, kto wie? A jeśli
pójdzie gorzej, to wracam do Polski.
- Och. Miejmy nadzieję, że jednak pójdzie
dobrze. - Monika rzuciła byłemu pokrzepiający uśmiech, choć nie podobała jej
się żadna z tych dwóch opcji, bo obie oznaczały, że będzie go widywać jeszcze
rzadziej.
- To jak będzie? Mam cię umówić na rozmowę?
- spytał Adam, wiercąc Monikę wzrokiem.
Skinęła
głową w odpowiedzi. Wiedziała, że Audrey łatwo znajdzie kogoś na jej zastępstwo
i tylko Luiza trochę pomarudzi. Nie musiała iść do pracy. Cały czas napływały
tantiemy, które wystarczały na skromne życie, a dodatkowo Tom zapłacił jej
sporo za poprawki do scenariusza. Czuła jednak, że znajduje się w kropce. Żadne
wydawnictwo nie chciało wydać jej powieści, więc musiała ruszyć do przodu.
Albo, jak to powiedziała Luiza, nauczyć się pisać dobre zakończenia.
*
- Kto by pomyślał, że wylądujemy w tym
miejscu - westchnęła Kathy, siadając w autokarze i wyciągając nogi.
- Wylądujemy? Przyjechaliśmy tu tour busem
- zwróciła przyjaciółce uwagę Maja.
Był
późny wieczór, a one skończyły koncert i były zmęczone, ale spełnione. Miały
dla siebie cały autokar, ale podróżowała z nimi mama Mai jako opiekun. Była
fajną kobietą i choć początkowo dziewczynom nie podobało się to rozwiązanie,
podczas miesiąca w trasie zdążyły się przyzwyczaić. Dla Madzi dodatkowym atutem
było, że autobus prowadził kierowca Bob, którego poznała na początku swojej
przygody z The Wanted. MKTO, ich menedżer, ochroniarze i Adam jechali drugim
tour busem. Dziewczyna cieszyła się z towarzystwa, ale chciałaby mieć przy
sobie w tych ważnych chwilach swojego chłopaka.
- Musisz psuć nastrój? - skarciła młodszą
przyjaciółkę Alex. - Przecież wiesz, o co jej chodziło.
- To musi to mówić po każdym koncercie?
- Dziewczyny, nie kłóćmy się! - poprosiła
Madzia.
- Właśnie, spokojnie - podłapała Irene. -
Rozumiem, że miesiąc spędzony razem może działać na nerwy, ale przecież to
nasza przygoda życia.
- Tak, trzymajcie sztamę - prychnęła Maja.
- O co ci chodzi? - zdziwiła się Kathy.
- O to, że jesteście takie cwane, bo macie
chłopaków. A ja w trasę musiałam zabrać mamę. - Naburmuszona dziewczyna
założyła ręce na piersiach i wskazała na siedzącą obok kierowcy Boba kobietę,
która zajęta była opowiadaniem mu, jak przebiegł koncert.
Alex
wywróciła oczami.
- Proszę cię. Tylko Maggie i Kathy mają
chłopaków. O czym oczywiście dość ostentacyjnie przypominają, śmiejąc się do
ekranów telefonów i rozmawiając na Skype…
- Ty wcale nie jesteś lepsza. Myślisz, że
nie widzimy twoich wiadomości wymienianych z Rickym?
- Chwalę się na bieżąco naszymi sukcesami -
usprawiedliwiła się Alex. - Żeby mu dopiec!
- Akurat tu Maja ma rację - wtrąciła Irene.
- Wypierasz się, ale my już od dawna wiemy, że macie się ku sobie, a twoje
"czekanie na Liama" to tylko odwlekanie nieuniknionego, przyszła pani
Marks.
- O, przepraszam! Łatwo ci mówić, bo twój
chłoptaś pojechał z nami w trasę, tylko drugim autobusem - warknęła Alex.
- Jaki mój chłoptaś?
- No Tony! To że postanowiłyśmy o tym nie
rozmawiać, na wypadek gdyby miał to usłyszeć on albo Malcolm, nie oznacza, że
twoje uczucia wyparowały - wyjaśniła Maja.
Madzia
nie dokuczała Irene. Dobrze znała sytuację i wiedziała, że przyjaciółce może
być trudno. Wredne Zalotki spędzały bowiem z MKTO sporo czasu. Na początku
trasy maglowały Irene i przekonywały ją, by wykonała pierwszy krok, ale była
zbyt nieśmiała, by to zrobić. Szczególnie kiedy Adam podsłuchał rozmowę i
również zaczął ją do tego zachęcać. Co prawda menedżer obiecał, że nie zdradzi
Tony'emu tego, czego się dowiedział, ale dla pewności dziewczyny zawarły pakt,
by na czas trwania trasy nie rozmawiać o Irene i Tonym.
- Hej! Proszę was, nie mówmy o tym, bo ktoś
usłyszy - poprosiła szeptem Irene.
- Kto? Bob? Albo mama Mai? I pewnie od razu
wyskoczą z jadącego autokaru, by wpaść do tego MKTO i obwieścić radosną nowinę
- zachichotała Alex.
- Zostały dwa koncerty i wracamy do domu.
Nie psujmy atmosfery - poprosiła Magda.
- Ale musimy porozmawiać o
"Irony"! - przekonywała Maja.
- O jakiej ironii?
- Nie o ironii, tylko o "Irony". W
wolnej chwili wypełnionej patrzeniem jak wzdychacie do swoich książąt
wymyśliłam nazwę dla shippu Irene i Tony.
- Nawet niezła - zauważyła Alex.
- Dzięki, jestem z niej dumna. A ty i Ricky to Rilex.
Uśmiech z twarzy
Alex szybo zniknął.
- Zaraz cię kopnę - warknęła na przyjaciółkę.
- Nie ma mnie i Ricky'ego.
Telefon
dziewczyny odezwał się, dając znać o nowej wiadomości. Dziewczyny roześmiały
się, bo były przekonane, że to właśnie Ricky Marks pisze do ich przyjaciółki.
Po chwili spoważniały.
- Nie kłóćmy się - po raz kolejny poprosiła
Madzia. - Gdybym wiedziała, że tak będzie, starałabym się, by to Nath jechał z
nami w trasę.
- Pewnie, dobij mnie. - Maja udała, że dźga
się nożem w serce. - Z dwojga złego to już wolę patrzeć, jak Irene robi maślane
oczy do Tony'ego niż oglądać jak miziasz się ze swoim chłopakiem.
- Robię maślane oczy? - wtrąciła Irene, ale
jej pytanie pozostało bez odpowiedzi, bo do dziewczyn podeszła mama Mai.
- Kłócicie się? Bo nie jestem pewna, czy
interweniować.
- Mamoooo… - Maja uderzyła się otwartą
dłonią w czoło, a dziewczyny się roześmiały.
Madzia
odeszła na chwilę, bo dzwonił jej telefon. Była pewna, że to Nath, ale okazało
się, że menedżer Wrednych Zalotek.
- Hej, Adam. Co tam? Już się stęskniłeś? -
spytała z entuzjazmem.
Nie
miała powodów, by go nie lubić. W końcu to jej siostra była winna zaistniałej
sytuacji, bo jej były chciał odpokutować. Miała szczerą nadzieję, że podczas
ich nieobecności, Monika oprócz odbywania stażu przemyśli sobie kilka kwestii i
powita Adama z otwartymi ramionami.
- Tak właśnie siedzę z chłopakami i
zaczęliśmy rozmawiać o Irene…
- CO?! - krzyknęła Madzia w słuchawkę, ale
kiedy poruszone Wredne Zalotki spytały, o co chodzi, machnęła ręką i szepnęła.
- Powiedziałeś im?
- Co? Nie! Oszalałaś, za kogo mnie masz?
- No to czemu ją obgadujecie?
- No właśnie po to dzwonię! Tony sam zaczął
ten temat, powiedział, że Irene ładnie dziś wyglądała i że się zmieniła…
- I co jeszcze? - zaintrygowała się Madzia,
słysząc, że jej menedżer przerwał wymienianie.
- Nie wiem, wyszedłem, żeby do ciebie
zadzwonić.
- Idiota. Trzeba było podsłuchać do końca,
jak już takie z ciebie ciekawskie jajo.
- Oj, siksa. Doceń, że jestem takim
wprawnym informatorem. Teraz możemy zacząć działać. - Adam szeptał w słuchawkę,
więc ich rozmowa musiała wyglądać nieźle podejrzanie.
- Jak to działać? - spytała, przecierając
oczy dłonią.
- Normalnie! Skoro Irene podoba się Tony, a
jemu najwyraźniej ona…
- Nie chcę robić jej nadziei bez pokrycia.
- Przecież powiedział, że ładnie wyglądała!
- To mogła być zwykła obserwacja - gdybała
Madzia.
- Albo jakiś znak. Za bardzo lubię Irene,
żeby dłużej patrzeć na te jej maślane oczy. Choć może to kwestia okularów? -
Adam zaczął się zastanawiać, ale Magda wyprowadziła go z błędu.
- To są maślane oczy, ale skoro ona nie
chce zrobić pierwszego kroku, ani Tony go nie robi, to nie będziemy się w nic
mieszać. Rozumiesz?
Po
drugiej stronie słuchawki zaległa cisza. W Adamie obudził się instynkt swata i
jak Madzia go znała, zapewne już knuł swój plan.
- A gdyby tak… - zaczął, ale siostra jego
byłej mu przerwała.
- Posłuchaj, lepiej będzie, jeśli zajmiesz
się swoim życiem uczuciowym, bo różowo nie jest.
- O co ci chodzi? Ruszyłem dalej ze swoim
życiem. Skoro twoja siostra nie chce ze mną być, znajdę kogoś, kto zechce.
- No to słabo ci idzie. Minęło prawie pół
roku, a ty prawie z nią nie rozmawiasz, ale nie widziałam też, byś rozmawiał z
innymi dziewczynami.
- Przecież jesteśmy w trasie.
- Od miesiąca.
- No właśnie. Jak wrócę, to się rozejrzę -
zapewnił Adam. - A skoro o tym mowa, nie wiesz przypadkiem, czy Tom dał twojej
siostrze zaproszenie na premierę z osobą towarzyszącą?
- I właśnie o to mi chodzi! - uniosła się
Madzia.
- O co?
- Byś normalnie się zapytał, czy z kimś
idzie, bo cię to interesuje, to nie. - Nastolatka pacnęła się otwartą dłonią w
czoło, ale Adam tego nie widział.
- Nie interesuje mnie to wcale - oznajmił
poważnie chłopak, odchrząkując.
- Tak, a kumpla w pracy wypytywałeś o jej
postępy na stażu, bo…
- Martwię się o dobro firmy. Oboje wiemy,
jaka twoja siostra potrafi być wybuchowa. - Adam roześmiał się nerwowo, a
Madzia nie wierzyła, że ciągnie tą dyskusję. Każdy miał swoje racje i nie
przyjmował do wiadomości żadnych sugestii.
Pożegnała
menedżera, prosząc, by nie swatał Irene. Szybko jednak przekonała się, że Adam
jest równie uparty jak jej siostra. Po ostatnim koncercie dołożył wszelkich
starań, by "Irony" (co podłapał od Mai) zostało sam na sam.
Zaproponował
wszystkim, że stawia obiad w restauracji. Kiedy szli na miejsce, zerknął na
Irene, która ukradkiem spoglądała na Tony'ego.
- Dobrze się czujesz? - zapytał.
- Tak, a dlaczego? - Dziewczyna się
zestresowała.
- Dziwnie latasz oczami i mrugasz. Soczewki
kontaktowe cię uwierają?
Madzia
powstrzymała się, by nie uderzyć Adama pięścią w twarz. Domyślała się, co się
kroi, ale nie wiedziała, dlaczego ośmiesza dziewczynę, którą rzekomo lubił.
Irene
była tak zmieszana, że przyznała, że to szkła kontaktowe jej zawadzają, mimo iż
ostatnio dość często je stosowała i zdążyła się do nich przyzwyczaić.
- Wrócę do autokaru po okulary -
stwierdziła w końcu, a na jej twarz wystąpiły rumieńce. Madzi zrobiło się jej
żal. Miała zamiar udusić Adama, gdy tylko zostaną sami. Takie chwyty pasowały
jej raczej do Toma, nie do byłego chłopaka siostry.
- Będziemy w tej restauracji z zielonymi
baldachimami. - Adam wskazał odległość kilkunastu metrów, gdzie znajdował się
cel ich wycieczki.
Kierowca
Bob wyciągnął z kieszeni kluczyki do autokaru i wcisnął je do ręki Irene.
- Trafisz sama? - spytał. Było już późno,
ulice były niemal puste.
- Tak, przecież widzę stąd autokar -
zapewniła dziewczyna i cofnęła się po okulary, by poczuć się swobodnie.
Madzia
przysunęła się do Adama.
- Co ty wyprawiasz? - spytała szeptem.
- Zobaczysz - odpowiedział cicho, a na głos
zwrócił się do kierowcy. - Może lepiej z nią pójdziesz, Bob? Trochę się
niepokoję, że coś się stanie.
Mężczyzna
głośno przełknął ślinę. Miał nadwagę i zapewne był już bardzo głodny, więc nie
palił się do zostania ochroniarzem. Zgodnie jednak z planem Adama, Tony zgłosił
się na ochotnika.
- Dogonię ją - oświadczył i zanim ktoś
zdążył zaprotestować, chłopak truchtem dreptał za snującą się w stronę autokaru
Irene.
Adam
uśmiechnął się zwycięsko w stronę Madzi.
- Gdybyś tylko własne życie potrafił tak
gładko rozegrać - warknęła do niego, zła, że jej nie posłuchał.
W
gruncie rzeczy była zadowolona, że dzięki temu podstępowi jej przyjaciele będą
mogli wreszcie ze sobą porozmawiać. Miała nadzieję, że przyniesie to jakieś
rezultaty.
Tony
wszedł do autokaru akurat gdy Irene wyciągała z oka drugą soczewkę.
- Zostałem oddelegowany jako twój osobisty
ochroniarz, więc nie lękaj się! - zagrzmiał jej nad uchem. Przestraszona
podskoczyła i wbiła sobie palec w oko. Zaczęła piszczeć z bólu, więc zmartwiony
chłopak doskoczył do niej, by dokonać oględzin obrażenia. - Przepraszam, nie
pomyślałem. Bardzo boli?
- Już nie - zapewniła dziewczyna,
rozmasowując oko.
Czuła
się niebywale niezręcznie, mając świadomość, że Tony stanowczo zbyt długo
trzyma jej twarz i przypatruje się jej z przeraźliwego bliska. On wydawał się
niezrażony.
- Skoro szkła tak podrażniają ci oczy,
zrezygnuj z nich. Ładnie ci w okularach.
- Eee… dzięki. Ale już się przyzwyczajam -
odpowiedziała wymijająco dziewczyna i odsunęła się od obiektu swoich westchnień
na bezpieczną odległość.
Zapanowała
niezręczna cisza, więc zaczęła szukać okularów. Zupełnie zapomniała, gdzie je
położyła. Tony dołączył, by jej pomóc.
- Co myślisz o tej wspaniałomyślnie
fundowanej kolacji? - zagadnął, najwyraźniej nie lubiąc ciszy.
- To miłe ze strony Adama.
- Ale nieco podejrzane. Mój menedżer nie
zdobyłby się na taki gest.
- Na szczęście nasz nie jest drętwym
sztywniakiem - zachichotała Irene, ale szybko zamilkła, kiedy zdała sobie
sprawę, że poczuła się zbyt swobodnie.
- Masz rację. Pewnie szukam brudów. A skoro
o tym mowa, dlaczego u was tak czysto?
- To autokar dziewczyn, zapomniałeś?
- Nie zapomniałem. - Tony ogarnął wzrokiem
stół, na którym leżały okulary. - I są!
Podniósł
przedmiot i podał go przyjaciółce, która pospiesznie wciągnęła go na nos. Mogła
najpierw znaleźć okulary, a potem wyjąć soczewki, miałoby to więcej sensu, ale
ostatnimi czasy rozsądek nie był jej głównym orężem.
- Możemy wracać - oznajmiła Irene, a Tony
gestem dał jej do zrozumienia, by chwilę zaczekała.
Wziął
z lodówki napój gazowany i otworzył go sprawnym ruchem.
- To na wypadek, gdyby Adam na nas
oszczędzał - obwieścił i wypił kilka haustów, po czym głośno beknął. - O,
przepraszam! - zawstydził się szybko, ale Irene nie wydawała się zrażona.
Wręcz
przeciwnie, jej twarz nagle jakby pojaśniała i się rozluźniła. Chwilę później
śmiała się, aż ją brzuch rozbolał. Ledwo zamknęła autokar i nie mogła wykrztusić
słowa, kiedy razem z Tonym kierowała się do restauracji.
- O co chodzi? - pytał chłopak. - Przecież
przeprosiłem!
- Wiem… po prostu… nie, nic…
- No powiedz, co się stało. Chodzi o mnie?
- spytał zafrapowany Tony.
Irene
odetchnęła głośno i zatrzymała się na chwilę. Udało jej się uspokoić i tylko
ciche chichoty wydobywały się z jej gardła.
- Po prostu… to głupie, ale powiem ci.
Przez ostatnie kilka miesięcy, mniej więcej od walentynek… tak jakby
podkochiwałam się w tobie po cichu - wyznała.
- Co? - zdziwił się chłopak.
- Tak, wiem. To dziwne. Wiedziałam, co
czułeś do Maggie, ale kiedy mnie uratowałeś… Coś się we mnie zmieniło. Dlatego
tak dziwnie się przy tobie zachowywałam, co pewnie zauważyłeś. Ale teraz
poczułam taką ulgę! - Irene ponownie roześmiała się, a Tony zmarszczył brwi.
Nie rozumiał, o co dziewczynie chodzi.
- Dlatego tak się śmiałaś?
- Nie, wtedy chciało mi się płakać, bo nie
miałam dość odwagi, by coś powiedzieć. A teraz nie mogę przestać się śmiać, bo
w przyczepie beknąłeś i uświadomiłeś mi, że wcale się nie zadurzyłam! -
Dziewczyna podskoczyła kilka razy z radości, a Tony podrapał się po głowie
zdezorientowany.
- Tak łatwo cię zniechęciłem? - spytał
zawiedziony, a ona położyła mu rękę na ramieniu.
- O, nie. Nadal uważam, że jesteś przystojny
i bardzo miły, ale najwyraźniej… wbiłam sobie do głowy obraz ciebie-bohatera.
Zapomniałam, że jesteś normalnym chłopakiem.
- I kiedy… beknąłem… to czar prysł? -
spytał Tony, by się upewnić.
- Mniej więcej. Nie chcę tego tłumaczyć, bo
to dość żenujące. Dziewczyny nawet wymyśliły dla nas ksywkę. "Irony".
Łapiesz? Irene i Tony… Takie to ironiczne… Nie mogę… - Okularnica zgięła się w
pół i znowu się śmiała, a jej przyjaciel i były, najwyraźniej, obiekt
westchnień nic nie rozumiał.
- Czy ty jesteś pijana? - spytał dla
pewności, a ona grzmotnęła go ręką w plecy, rzucając coś w stylu "ale z
ciebie jajcarz" i pociągnęła go za rękę do restauracji.
- No i są nasze gołąbeczki! - ucieszył się
Adam na widok podopiecznych. - I jak tam?
Irene
chichotała jak chora psychicznie, a Tony był blady jak ściana i próbował
uśmiechać się półgębkiem, ale wyglądało to przerażająco.
- Jezu, co się stało? - zaniepokoił się
Malcolm. - Ktoś cię zgwałcił, Tony? I to ku jej uciesze… - Ciemnoskóry chłopak
wskazał na Irene, która wycierała łzy.
- Nie wiem, co się stało - przyznał
szczerze Tony.
Wredne
Zalotki również były ciekawe. Konspiracyjnie próbowały wyciągnąć jakieś
informacje z Irene, która w końcu się uspokoiła, ale odpowiedź im się nie
spodobała. Czar "Irony" prysł, przy czym twardo obstawiała ich
przyjaciółka. Nie miały powodu, by jej nie wierzyć, bo całą historię, jakby
rzeczywiście była pijana, przedstawiła na forum wszystkim obecnym przy stole.
Ba, opowiedziała ją nawet obsługującej ich kelnerce.
- Odbiło jej - szepnął Adam do Madzi, która
zmroziła go wzrokiem.
- Twoja wina. Po co ich swatałeś?! Widzisz
Tony'ego? Wszystko wskazuje na to, że kiedy ona mu się spodobała, on już nie
podoba się jej.
W końcu!! Nawet sobie nie wyobrażasz jak się ucieszyłam kiedy zobaczyłam, że dodałaś rozdział! Oczywiście jest cudowny. Na końcu nie mogłam przestać sie śmiać. XD Biedny Tony. Ale za to Karolina i Kuba są razem! W KOŃCU!
OdpowiedzUsuńTeraz tylko Monia i Adam. ;)
Jak to ? Dlaczego Tony został wyśmiany ? Irene jest okrutna! To nie może się tak skończyć :( Pocieszenie znajduję w tym, że Karolina i Kuba są razem. Czekałam na to. Szkoda, że Monika jest uparta. Kiedy w końcu deklaracja uczuć z jej strony się zdarzy ?! Oczywiście w stronę Adama! To musi się wydarzyć!
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że zdarzenia w opowiadaniu mkną niczym światło. Niepostrzeżenie minął miesiąc, a zaraz potem okres wakacji. Wiem, że już Ci się nie chce i czekasz na koniec :)
Z niecierpliwością już wypatruję, kolejnego rozdziału :) Oby szybko się pojawił.
Charlizell
O Mój Boże!
OdpowiedzUsuńCały rozdział uśmiechałam się do ekranu, a na końcówce zaśmiewałam się do rozpuku. Ja naprawdę nie wiem, jak ty to robisz, dziewczyno :)
Swoją drogą, wydaje mi się, że to wariackie zachowanie Irene to kolejna reakcja wyparcia.Mam nadzieję, że Tony się nie zrazi... Fakt, Adam miał dobre chęci, ale po raz kolejny udowadniasz, źe przyparcie kogoś do muru nigdy nie wychodzi na dobre.
Z niecierpliwością czekam na kolejną część.
Pozdrawiam chłodno, bo strasznie gorąco i nie mam sił na pisanie czegoś nowego.
Madeleine
Karolina i Kuba ^_^ pasują do Siebie :3 A Monika i Adam w końcu powinni pogadać sam na sam. Wyznać co do Siebie czują. Strasznie są uparci. Oboje :o nie wierze. A jeśli chodzi o Runo Śmierci, aż mam ochote obejrzeć ten film Toma :D szkoda że nie puszczają w kinach xd czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuń