Wszystkim tym, którym w pamięci
nie zatarł się jeszcze ślad o tym opowiadaniu wielkie dzięki za to, że
przebrnęłyście ze mną przez te mozolne cztery lata, kiedy tworzyłam "Wanted
Direction".
Moja konsekwencja w dodawaniu
nowych rozdziałów z czasem zanikła, ale z biegiem lat więcej obowiązków a mniej
czasu nie ułatwiły sprawy. Bardzo się jednak starałam, by przed końcem 2016
wstawić wam drugą część rozdziału. Zobaczycie, jak kończy się brytyjska
przygoda Magdy i Moniki.
Nie wierzę, jaki kawał życia
spędziłam, pisząc tę historię. Bywało, że wzruszałam się, czytając Wasze
zachęcające komentarze, za które naprawdę z głębi serca dziękuję.
Charlizell love
nathjaytomaxsiv Madeleine Rebella †
Życzę Wam i wszystkim, którzy
czytali lub jeszcze kiedyś przeczytają tę historię znalezienia tego jednego
"pożądanego kierunku" i zapału w podążaniu drogą do marzeń, które
jedno po drugim będziecie spełniać. Na nowy rok i całe życie samych pomyślności…
Jaycee.
Rok później
Wredne Zalotki promowały właśnie swoją
działalność, udzielając wywiadu dla internetowego portalu SugarScape. Na stronę
nagrywano też filmik, więc wcześniej zostały nieco upudrowane, ale mimo tego
zachowały swój naturalny wygląd i miały na sobie ulubione ubrania.
- Widzę Kathy w
wąskich ciemnych spodniach rurkach i zwykłej czarnej bluzce, Maja w za dużej
bluzie i glanach, Irene w dużych wiszących kolczykach… Pozostałyście sobą, mimo iż stałyście się znane - zagaiła
dziennikarka, po tym jak przedstawiła siebie i zespół.
- Mój styl się nie
zmienił, tylko metki przy ciuchach trochę lepsze - odpowiedziała Maja, a
dziewczyny zachichotały.
- I manicure
zrobiony w salonie, a nie we własnym pokoju na biurku - dodała Kathy, chwaląc
się kolorowymi paznokciami, które zawsze lubiła.
- W prasie nazywane
jesteście "Dziewczynami z sąsiedztwa", które wcale nie są takie
wredne, jak wasza nazwa podaje. Jak to jest naprawdę?
- Maja i Alex
mają wybuchowe charaktery - wyjaśniła Irene. - To do nich najbardziej odnosi
się pierwszy człon naszej nazwy.
- Też potrafisz
zaleźć za skórę! - usprawiedliwiała się Maja.
- A kto dokłada
zalotny faktor? - drążyła dziennikarka.
Dziewczyny popatrzyły na siebie. Nie
bardzo wiedziały, co odpowiedzieć.
- Żadne z nas
flirciary - westchnęła w końcu Alex. - Ale najbardziej zalotna jest chyba
Maggie. Członkowie znanych zespołów mają do niej słabość.
Madzia zaczerwieniła się po czubki
uszu, a na ustach dziennikarki pojawił się ciekawski uśmiech.
- Nie jest
tajemnicą, że znacie się z kilkoma brytyjskimi zespołami. Czy przez tą słabość,
którą członkowie żywią do Wrednych Zalotek można spodziewać się jakiejś
kolaboracji?
- Na razie nic
takiego nie planujemy - odpowiedziała dyplomatycznie Irene.
- A jakie są
wasze plany? Po Nowym Roku jedziecie do Stanów…
- Spróbujemy
zdobyć świat - zachichotała Madzia, a dziewczyny jej zawtórowały.
- Myślę, że
jesteście na dobrej drodze. Wasz pierwszy i drugi singiel zajęły pierwsze
miejsca na listach przebojów, a tytułowa piosenka z nowego mini albumu, której
preview mieliśmy okazję słuchać na początku również zapowiada się na hit. Kto
odpowiada za pisanie piosenek w waszym zespole?
- Cóż, dzielimy
się obowiązkami. Początkowo teksty pisała dla nas siostra Maggie, która jest
pisarką, ale teraz staramy się tworzyć muzykę od podstaw same - odpowiedziała
Irene, a Kathy dodała.
- To sprawia
równie wielką frajdę jak występy na scenie dla naszych fanów.
- Co byście
powiedziały o swoim singlu, który zaczynacie promować?
- Piosenka nosi
tytuł "Among the Stars". Wszystkie brałyśmy udział w pisaniu tekstu,
muzykę napisałyśmy ja i Irene - wyjaśniła Maggie.
- Możecie
powiedzieć, o czym jest ta piosenka? Preview pokazał nam kawałek silnej linii
melodycznej…
- To prawda,
utwór z założenia miał przypominać hymn dodający sił. Inspiracją do napisania
tekstu stał się cytat Patricka Suskinda "Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami". Utwór opowiada nie tyle o sile marzeń, ile o tym, że konsekwentne dążenie do celu zawsze przyniesie nam coś dobrego… - dokończyła Irene.
- To piękne przesłanie. Spodziewacie się kolejnego numeru jeden?
- Trzymamy za to kciuki, ale się nie nastawiamy. Gdybyśmy brały pod uwagę tylko nasze rezultaty, nie zaszłybyśmy tak daleko - wyjaśniła Kathy.
- Cieszymy się, że spełniamy swoje marzenia i możemy się nimi dzielić. Choć pewnie, że fajnie jest być numerem jeden, więc proszę fanów, by głosowali na nas, gdzie tylko można… - Maja już miała wymieniać, kiedy Irene zatkała jej usta.
Wszystkie roześmiały się szczerze, łącznie z dziennikarką.
- Mam jeszcze
kilka pytań od fanów na twitterze - kontynuowała dziennikarka. - Po pierwsze
@ilovenathanxxx pyta: "Maggie, jak radzić sobie z miłością w branży
rozrywkowej?".
- To osobiste
pytanie, może zadaj jakieś inne - westchnęła Maja, wywracając oczami. Irene
posłała jej karcące spojrzenie.
- Teraz już
wiadomo, dlaczego to ona przyczyniła się do faktora "Wredne" w naszej
nazwie - zachichotała Alex.
- To jak to jest?
- Dziennikarka sprowadziła rozmowę na temat. - Domyślam się, że ciężko jest
pogodzić miłość i karierę. Dla tych, którzy nie wiedzą, wyjaśnię tylko, że
Maggie jest dziewczyną Nathana Sykesa, znanego z zespołu The Wanted.
Głośne "uuuu" przetoczyło się
przez pomieszczenie, kiedy dziewczyny zaczęły przez chwilę nabijać się z Madzi,
która się zaczerwieniła.
- Nie jesteśmy gwiazdami
statusu światowego. Na rodzimym rynku naprawdę nie jest tak źle - wyznała
szczerze.
- A gdy
wyjedziecie do Stanów?
- Na razie Nath
ma przerwę, więc zawsze może zabrać się z nami. Zresztą, to tylko dwa tygodnie.
- Jak kocha to
poczeka? - spytała przekornie dziennikarka, a Madzia się zaśmiała.
- Dokładnie. Gdy
cały świat oszaleje na punkcie Wrednych Zalotek wtedy będę planować resztę. Na
razie jest dobrze.
- Cieszymy się
wszyscy. Maggie i Nathan zostali wybrani ulubioną parą 2016 roku przez czytelników
SugarScape. Gratulujemy i życzymy najlepszego. A teraz kolejne pytanie…
@wrednajakwy pyta "Mam 16 lat, nadwagę, pryszcze i noszę okulary. Co
zrobić, by być tak fajna, jak wy?". Co byście polecili?
Dziewczyny popatrzyły na siebie.
- Po prostu bądź
sobą - pierwsza odezwała się Kathy. - Kiedyś byłam bardzo nieśmiała, ale
otworzyłam się, gdy dziewczyny wciągnęły mnie do zespołu.
- Ja miałam
czarne, sterczące na wszystkie strony włosy, Alex miała kompleks wysokości i
myślała, że nadaje się tylko na koszykarkę albo modelkę, a Irene nie umiała
krytykować, a teraz cały czas się nas czepia jako nasza liderka… - zachichotała
Maja.
- Tylko kiedy mam
powód zwracam wam uwagę - broniła się Irene. - Ale to prawda, że się
zmieniłyśmy. Kiedyś wolałam samotność, zakładałam słuchawki w uszy i odcinałam
się od świata. Miałam trochę wystający brzuszek i grubawe uda, ale to wszystko
znikło, kiedy zaczęłyśmy treningi. W niektórych piosenkach mamy proste
choreografie. Zresztą, jesteśmy w ciągłym ruchu i ciągle między ludźmi.
- Zmieniłyśmy się
na lepsze, i z wyglądu i z charakteru, ale nie drastycznie. Nadal jesteśmy dziewczynami
z sąsiedztwa. I wcale nie jesteśmy takie wredne - dodała na koniec Madzia.
- Te piękne słowa
to dobry moment, by zakończyć wywiad. W imieniu redakcji i fanów życzę wam
sukcesów na listach przebojów i w życiu. Mam nadzieję, że jeszcze wpadniecie do
nas na dłuższy wywiad…
Dziennikarka kończyła rozmowę, a zespół
dziewczyn mógł się pożegnać i wyjść ze studia. Za drzwiami czekała na nich
Luiza, która oficjalnie została ich menedżerką, po tym jak skończyła studium i
zyskała dyplom czuła się jak ryba w wodzie. Teraz jednak miała nietęgą minę.
Gdy tylko znalazły się na korytarzu, przyspieszyły kroku.
- Myślisz, że
zdążymy? - spytała Madzia, zerkając na zegarek.
- Musimy. Jak
wejdziemy w trakcie, to zwrócimy na siebie większą uwagę i odciągniemy ją od
twojej siostry - odpowiedziała Lou.
Pierwsze spotkanie autorskie
organizowane po premierze drugiej książki Moniki było osią, która układała
terminarze całej grupy przyjaciół. Wszyscy chcieli być przy niej i ją wspierać,
ewentualnie, jak Danny Jones z McFly, nie kryli czysto ciekawskiej motywacji.
Oczywiste było, że stado celebrytów nie mogło tak po prostu zjawić się w
centrum handlowym, w którym Monika miała odczytać jeden z rozdziałów książki.
The Wanted, One Direction, Lawson, McFly, MKTO, a do
tego Wredne Zalotki… Popularność zespołów nieco zmalała z
biegiem czasu, a The Wanted rozeszli się nawet w swoje strony. Zespół
dziewczęcy jednak na listach przebojów radził sobie całkiem nieźle, deklasując
przyjaciół. Madzia, Irene, Maja, Kathy i Alex miały swoje pięć minut z czego
były niebywale zadowolone. Ich wizerunek dziewczyn z sąsiedztwa i muzyka z
pogranicza popu i rocka spodobały się w Wielkiej Brytanii na tyle, że wytwórnia
rozważała podboje amerykańskiego rynku muzycznego. Dlatego na oficjalny odczyt
fragmentu książki zamierzały udać się raczej ukradkiem.
Niestety nie miały czasu na rozdawanie
autografów fankom, które zgromadziły się pod budynkiem. Madzia z uśmiechem na
ustach wspomniała w myślach czasy, gdy towarzyszyła najpierw One Direction, a
potem The Wanted. Miała wtedy okazję obserwować tysiące fanek, wspierających i
napalonych, czasem niezrównoważonych (psychiczna Jess). Ba, sama była jedną z
fanek. Przypomniała sobie, jak jej siostra, ona i Jayne, menadżerka The Wanted,
wzdychały nad wdziękami Marvina z JLS, jak psychiczna Jess porwała Zayna w
sobie tylko znanym celu, jak Jess, siostra Natha była fanką One Direction, a
teraz spotykała się z Niallem już ponad rok… Propozycja, którą kilka lat temu
złożył Madzi poczciwy Joe, który zatrudnił ją jako swoją stażystkę do pomocy
przy teledysku "One Thing" One Direction zmieniła całe życie
dziewczyny. Wtedy jako nieśmiała nastolatka nawet przez sekundę nie pomyślała,
że lata później może kręcić własne teledyski.
- Nad czym się
tak zamyśliłaś? - spytała Irene, machając przyjaciółce rękom przed oczami, by
sprowadzić ją na ziemię.
- Tak ogólnie…
Zdaje mi się, że wieki temu przyleciałam do Wielkiej Brytanii na krótko, a
jestem tu już tyle lat. Aż łezka się w oku kręci.
- Mi też -
odezwała się Luiza z przedniego siedzenia. - Gdyby nie ty i Monia, na pewno
dalej bym imprezowała do białego rana. To, że wy podążałyście za marzeniami
zmotywowało i mnie i wreszcie znalazłam pracę dla siebie. To i mój Ryan i
więcej mi do szczęścia nie trzeba.
- Ja tam wolałam
Adama jako naszego menedżera - westchnęła Maja.
- A to niby
dlaczego?!
- Zawsze
przywoził pączki, jak nas odbierał, komplementował nas i miło było na niego
popatrzeć.
- A na mnie to
co? Źle ci się patrzy?
Madzia, Irene i Kathy zachichotały,
widząc, że te dwie dziewczyny zaczynają się ze sobą niewinnie sprzeczać.
- Musimy
zrozumieć, że Adam jest teraz menedżerem swojej dziewczyny - westchnęła Alex.
- Tak, w związku
ludzie myślą inaczej. Dlatego Alex z taką gorliwością przekonywała wytwórnię,
że duet zalotek z Rickym Marksem to będzie strzał w dziesiątkę.
Alex się naburmuszyła, kiedy Kathy
znowu zaczęła temat, który był dla niej tak wrażliwy. Cały czas nabijały się,
że chłopak jest jej przeznaczony, więc w końcu zaczęła się z nim spotykać, bo
jej się podobał. Bardziej dla śmiechu, jak sama stwierdziła. W końcu jednak
śmiertelnie poważnie zwierzyła się przyjaciółkom, gdy podczas nagrywania singla
ją olśniło. "Dziewczyny, ja chyba go kocham" - powiedziała wtedy i
usłyszała salwę szczerego śmiechu, ale i gratulacje.
Tak więc nieśmiała Kathy od dawna
spotykała się z Samem, który kiedyś był klawiszowcem Buster Sharp, a teraz
pomagał pisać dla Wrednych Zalotek muzykę i często pracował jako pomoc
techniczna przy koncertach zespołu. Irene i Tony oraz Madzia i Nath również od
dawna tworzyli nierozerwalne duety, w których miłość aż skwierczała. Maja
pozostawała jedyną singielką w zespole, co ją bolało najbardziej. Spotykała się
krótko z jednym z tancerzy, którzy byli z dziewczynami w trasie, ale związek
szybko się skończył, gdy Jay McGuiness, który zawsze był ulubieńcem Mai, wygrał
brytyjski "Taniec z Gwiazdami" i dziewczyna zaczęła kwestionować
umiejętności swojego chłopaka.
- Nie martw się,
Maja - zagaiła Luiza, widząc posępną minę podopiecznej. - Każda potwora
znajdzie swoje amatora.
- Mówi się, że
każdy garnek ma swoją pokrywkę - poprawiła ją Madzia.
- E, tam. Nie ma
pokrywek na tę niewymiarową patelnię. - Alex parsknęła śmiechem i nie
wytrzymały.
Nawet jedyna singielka Maja zaśmiewała
się do rozpuku z tych słów. Przez chwilę zapomniały, gdzie się spieszą. Było
zupełnie tak, jak za starych dobrych czasów, kiedy w szkolnej stołówce snuły
marzenia o występie w konkursie talentów.
*
- Kończymy na
dzisiaj, dobra robota! - zawołała Karolina do mikrofonu ze słuchawkami i z ulgą
ściągnęła go z głowy, gdy próba w teatrze dobiegła końca.
Zespół aktorski wiwatował, jako że
pierwsza próba kostiumowa do nowego spektaklu była niewątpliwie udana. Nie
można ukryć, że sporą w tym zasługę miał aktor odgrywający główną rolę.
- Jest i moja
gwiazda! - rozpromieniła się Karolina, podchodząc do swojego narzeczonego.
- Chodzi ci o mój
blask? - spytał Kuba z uśmiechem. - To tylko błysk szpady odbijał światła
reflektorów…
Aktor wyciągnął z pochwy przy pasie
miecz i zaczął nim wymachiwać.
- Przestań, bo
komuś krzywdę zrobisz - zachichotała Karolina. - Wszyscy wiemy, że jesteś
mistrzem fechtunku…
- Już widzę te
nagłówki w gazetach "Główny bohater powalił resztę długością swojego
miecza"…
Karolina parsknęła na te słowa i dla
zgrywy uderzyła narzeczonego piąstką w ramię.
- Nie żartuj,
tylko się przebieraj. Mamy mało czasu, a chcę zdążyć na początek odczytu
Moniki. Utrzymywała swoją drugą książkę w większej tajemnicy niż pierwszą.
Umieram z ciekawości, co takiego tam powypisywała.
- To może pójdę w
tym stroju? W razie czego odgonię natrętne fanki, albo w najlepszym wypadku
wypromuję sztukę…
- Nie, wolę cię w
bardziej tradycyjnym wydaniu.
- A co ci się nie
podoba w tak przystojnym muszkieterze?! - spytał Kuba, udając naburmuszenie.
- Wąsik. Leć się
szybko przebrać, bo kuzyn cię zabije, a Monia zabije mnie, jak się spóźnimy.
- Oj tam. Jeden
za wszystkich, wszyscy za jednego. - Kuba machnął ręką, ale widząc minę swojej
dziewczyny, cmoknął ją w policzek i popędził do garderoby się przebrać. Od zaręczyn Karoliny minął prawie rok. Kuba
oświadczył się dzień po walentynkach, żeby być mniej przewidywalny. Na ustach
dziewczyny zagościł uśmiech, gdy przypomniała sobie, że jej ówczesny chłopak, a
obecny narzeczony obudził ją rano, twierdząc, że przygotował romantyczne
śniadanie. Przyniósł jej je do łóżka, a ona w półśpiku wzięła się za jedzenie
naleśników widelcem, nie zauważając, że na jego trzonku znajdował się pierścionek
zaręczynowy.
- Trzeba kupić
nowe widelce, te są nieporęczne - powiedziała wtedy Karolina.
Skonsternowany Kuba początkowo nie
wiedział, czy jego dziewczyna mówi z sarkazmem, czy serio, ale widząc, że ta
zajada dalej, parsknął śmiechem. Dopiero wtedy Karolina bardziej skupiła się na
sytuacji i dostrzegła pierścionek. Zaczęła piszczeć, zrzuciła z kolan tacę z
jedzeniem i wszystko umorusała. Niezrażony Kuba zatknął jej pierścionek na
palec, gdy krzyczała tak, skacząc po łóżku. Potem śmiała się i płakała na
przemian. Nikt nie wywoływał w niej takich emocji, dlatego wiedziała, że Kuba
jest jej prawdziwą miłością. A już za kolejne pół roku miała zostać jego żoną…
Po przylocie do Anglii miała przygodę
na jedną noc z Maxem, który zagościł w jej myślach i sercu na dłużej. Myślała
nawet, że jest z nim w ciąży i nie wiedziała, co ze sobą pocznie. Kuba pojawił
się najpierw w życiu najlepszej przyjaciółki Karoliny, a dopiero potem, w
wyniku zbiegu okoliczności, poznała go i Karolina. Doskonale pamiętała, że unikała
Maxa jak ognia. Kiedy razem z Moniką była w kawiarni i na chwilę została sama,
zauważyła, że wchodzi do niej ówczesny członek The Wanted i tak spanikowała, że
złapała pod rękę pierwszą lepszą osobę, błagając o ratunek. Stała wtedy w
kolejce po deser, a osobą, którą złapała, okazał się Kuba, który był na tyle
miły, że pozwolił jej uniknąć niezręcznej atmosfery i udawał jej chłopaka.
Wtedy w życiu Karolina nie pomyślałaby, że zostanie nie tylko jej chłopakiem,
ale i narzeczonym. Z Maxem jej się nie ułożyło, byli zbyt różni. Ona uznawała
się raczej za osobę spokojną i zrównoważoną. Piosenkarz był dość narwany, a
jego zazdrość doprowadziła do ich zerwania. Szatynka zastanawiała się, czy w
obawach i zazdrości Maxa nie było czegoś uzasadnionego. Chorobliwie dopatrywał
się romansu u Karoliny i Kuby, którzy wtedy złapali wspólny język i byli po
prostu przyjaciółmi. A może już wtedy coś było na rzeczy? Prawdą było, że nigdy
nie była tak szczęśliwa, jak teraz z Kubą.
Tak się zamyśliła, że nie zauważyła, że
jej narzeczony stoi już przy niej, zwarty i gotowy.
- Idziemy? -
spytał, trącając ją w bok. - Mówiłaś, że Monika i Adam nas zabiją, więc lepiej
się pośpieszmy.
- O, tak! -
przyklasnęła Karolina. - Jak nie oni nas zabiją, to umrę z ciekawości.
Ruszyli do samochodu przyspieszonym
krokiem.
- Swoją drogą,
ciekawe, co w tej książce będzie zdemaskowane. Całość była owiana taką
tajemnicą, że sam jestem zaintrygowany.
- Zamówiłam dwa
egzemplarze w przedsprzedaży, ale oficjalna premiera książki jest dopiero
dzisiaj. Wygląda na to, że dopiero na odczycie się dowiemy.
- Mam tylko
nadzieję, że jeśli napisała o nas, to będę przedstawiony w dobrym świetle.
- Akurat ty
możesz być spokojny - odpowiedziała Karolina ze śmiechem, zapinając pas na
siedzeniu obok kierowcy, podczas gdy jej narzeczony ruszał z parkingu przy
teatrze.
- Rzeczywiście
robię dobre wrażenie.
- Ale potrafisz
zaleźć za skórę. Słyszałam opowieść o tym, jak pomogłeś Monice i Madzi utrzeć
nosa Frankie Sandford z The Saturdays, której podałeś środek przeczyszczający,
w wyniku czego miała niezbyt przyjemną przygodę na scenie, na oczach wielu
celebrytów...
- Wcześniej
oblała twoją najlepszą przyjaciółkę ponczem, więc chyba zrobiłem dobry uczynek,
nie sądzisz? Że już nie wspomnę, jak udawałem twojego chłopaka przed Maxem,
którego unikałaś…
- Tak, dobrze
wiem, że jesteś aniołem. - Karolina wywróciła oczami, a Kuba się roześmiał,
chwycił jej dłoń z pierścionkiem zaręczynowym i cmoknął ją delikatnie.
- Ty też -
odpowiedział cicho.
*
- NIE NO, JA TU
ZARAZ JEŻA SPŁODZĘ!!! - krzyknął na całe gardło Tom. - Melinujesz tę łazienkę
już pół godziny, a ja muszę skorzystać!!!
- Po kiego grzyba
nawpieprzałeś się chilli przed tak ważnym eventem? - westchnął Nath, wychodząc
z łazienki.
- A co miałem
jeść? Twoje kiełki?
Parker pchnął silnie młodszego kolegę
na bok i popędził do toalety. Nath się roześmiał.
- Ty to się chyba
nigdy nie zmienisz.
- To chyba
dobrze, co? Takiego go znamy i kochamy - zauważyła Kelsey, a Nath musiał
przyznać jej rację.
Spojrzał na Jaya, który właśnie uczył
dziewczynę Toma kilku ruchów tanecznych i się uśmiechnął. The Wanted się
rozeszło, ale wszyscy członkowie znaleźli swoje miejsce. Ubolewał tylko, że na
premierę książki Moniki nie przyjadą Max ani Siva, ale oboje mieli swoje zobowiązania
i niestety nie mogli się z nich wyrwać. Dla reszty była to jednak dobra okazja,
by się spotkać i powspominać. Nie widzieli się ze dwa miesiące i mimo iż mieli
ze sobą kontakt telefoniczny, nie było to to samo co wyściskanie dobrego
kumpla.
Nath tak zagłębił się w nostalgii, że
nie zauważył, która jest godzina.
- Raju! Spóźnimy
się! - krzyknął spanikowany i już chwytał kluczyki do samochodu.
- Ty nie będziesz
prowadził - stwierdził Jay. - Kiedyś dostałeś mandat za jechanie zbyt wolno.
- Ty za to wcale
nie masz prawa jazdy - prychnął beniaminek.
- Ja poprowadzę.
Tom po chilli też nie będzie się nadawać - zachichotała Kelsey.
Jak na zawołanie Parker wyszedł z
łazienki cały blady.
- Może zostaniesz
u mnie? - spytał zaniepokojony Nath. - Wyglądasz jak śmierć.
- Założę okulary.
- Ale… chodziło
mi o to, że możesz zasłabnąć.
- Nieważne. Nie
mogę tego przegapić. Coś czuję w kościach, że to ośmieszająca mnie
autobiografia Brukselki.
Jay i Nathan popatrzyli na siebie i
parsknęli śmiechem.
- No co? -
obruszył się Tom.
- Nic, nieważne.
Pędzimy, bo będziemy zbyt późno - ponaglił Nath, kierując kroki do wyjścia.
Tom zagryzł wargę. Widać było, że ledwo
się trzyma, ale również chciał być na odczycie książki na czas.
Całą grupą udali się do samochodu,
który poprowadziła Kelsey.
- Z tą
autobiografią to całkiem prawdopodobne - oznajmiła dziewczyna Toma. - Monika
utrzymywała wszystko w wielkiej tajemnicy.
- Czyli pewnie
obsmaruje nas wszystkich. Już widzę ten tytuł "Katharsis. Życie niczym
chilli" - chichotał Jay.
- A może
"Jak pozbyć się sławnego chłopaka, by znaleźć drugiego sławnego, a
ostatecznie skończyć z nieznanym Polakiem" - odciął się Tom.
- Ja myślę, że
nikt nie zostanie ośmieszony. Nawet jeśli to autobiografia, to Monica nie
zapraszałaby nas tak gorliwie na odczyt swojej książki, gdyby chciała nas
objechać - wtrącił Nath.
- Proszę, proszę.
Ostatnimi czasy żyjesz z Brukselką w zbyt dobrej komitywie. - Tom zmarszczył
brwi, a Jay dodał.
- Czasami ci się
siostry nie pomyliły? To Maggie jest twoją dziewczyną.
- Doskonale o tym
wiem. Ale ze szwagierką też trzeba się dogadać.
- Choć nie zawsze
tak było. O ile dobrze pamiętam, to Monica zawsze chciała, by Maggie spiknęła
się z Liamem - zaczął wspominki Jay.
- Dobrze
pamiętasz. Ty wtedy byłeś moim skrzydłowym i tak na zmianę próbowaliście
zeswatać Meggs z którymś z nas.
- Ważne, że
ostatecznie dostałeś błogosławieństwo - roześmiała się Kelsey. - I wszystko
skończyło się dobrze.
Nath się uśmiechnął. Tom i Kelsey
zaczęli nabijać się z Jaya, że gdyby nie spaprał spraw z Moniką, mógłby teraz
być chłopakiem sławnej pisarki, a nie singlem. Najmłodszy z towarzystwa
pogrążył się w rozmyślaniach. Wydawało mu się, że wieki minęły od pierwszej
wspólnej podróży The Wanted z Maggie na Barbados. Od wtedy przeżyli tyle
przygód… Dzwoniący telefon wyciągnął go z rozmyślań.
- Jess? - odezwał
się w słuchawkę, gdy odebrał.
- No gdzie ty jesteś, baranie?!
- A gdzie
szacunek dla starszego brata?
- Nieważne! Gdzie wy wszyscy jesteście?!
- No… Tom kupił
sobie chilli con carne i miał przygody w toalecie, ale już jedziemy z Jayem i
Kels.
- No a reszta?!
- Jaka reszta? -
Nath zamrugał oczami zdziwiony.
- No mamy tu niezłą nerwówkę. Fani są, ale nie
ma ani Meggs i Lou z Wrednymi Zalotkami, ani Was, ani Danny'ego Jonesa, ani
nawet Adama. Tylko ja z mamą tu jesteśmy…
- Co?!
- Mam ci zdjęcie wysłać, czy co? Mówię ci, że
wszyscy się spóźniają, jakaś babka już zapowiada autorkę…
Nath nie słuchał dalej siostry, tylko
się rozłączył i zwrócił się do kierowcy.
- Dodaj gazu, bo
się spóźnimy.
- Spokojnie, to
tuż za rogiem - zapewniła Kelsey, a do Toma zwróciła się ciszej. - Jeśli dobrze
się czujesz, możesz się przygotować.
- Przygotować? -
spytał zdziwiony Nath, ale został zignorowany.
Kelsey bowiem dojechała do centrum
handlowego, w którym miał się odbyć odczyt. Nath nałożył na głowę czapkę i wyprysnął
z samochodu. Jay popędził za nim w okularach na nosie. Tom z dziewczyną
pojechali najpierw zaparkować. Wszystko wskazywało na to, że byli to pierwsi
goście Moniki, którzy zjawili się na odczycie.
Kiedy Nath z Jayem dobiegli zasapani do
zbiorowiska ludzi, ujrzeli rudowłosą przy mównicy, która rozpromieniła się na
ich widok i mogła rozpocząć swoją przemowę.
- Witam
serdecznie wszystkich, którzy tak tłumnie zjawili się na premierze mojej
drugiej książki. Tym bardziej serdecznie, że w waszych objęciach widzę
zakupione egzemplarze…
Salwa śmiechu przetoczyła się przez
zbiorowisko fanów, więc Nath nie usłyszał dalszych słów. Stał z Jayem nieco z
boku i rozglądał się za Madzią, ale nigdzie jej nie dostrzegł. Dopiero po
chwili jego uwagę przykuło zasapane stadko dziewczyn. Wredne Zalotki i Luiza
przybyły akurat na czas.
Madzia przywitała się ze swoim
chłopakiem całusem w usta i wtuliła się w jego bok.
- Co nas ominęło?
- spytała szeptem.
- Nic. Dopiero
się zaczyna.
- A gdzie reszta?
- Madzia uścisnęła Jaya i rozejrzała się wokoło.
- Wszystko pod
kontrolą. Jesteśmy - odezwał się grubym głosem mężczyzna, który zadyszał jej w
kark tak, że aż podskoczyła. Szybko przekonała się, że to tylko Tom Parker w
długiej czarnej peruce.
- A to co? -
zachichotała? - Aragorn, syn Aratorna, dziedzic Isildura… - zaczęła
przedrzeźniać przyjaciela, który na jeden z balów przebierańców przebrał się
właśnie za postać z "Władcy Pierścieni".
Tom wyglądał na naburmuszonego, ale nie
na tyle, by nie uśmiechnąć się, słysząc słowa, płynące ze sceny. Monika
dziękowała właśnie wszystkim, bez których ta książka by nie powstała. Magda
zauważyła Karoliną i Kubę, którzy siedzieli blisko sceny. Najwyraźniej przybyli
na tyle wcześnie, że zajęli dobre miejsca siedzące. Pozostali postanowili stać
w niewielkiej odległości od krzeseł, by nie rzucać się w oczy. Ktoś jednak ich
rozpoznał.
- Jay? Nath?
Chłopacy spojrzeli zdziwieni na chudego
mężczyznę, który stanął im w klarze, zasłaniając przemawiającą Monikę.
- Patrick Fitzpatrick?!
- zszokował się Tom.
Mieli przed sobą swojego byłego
menadżera, który zajmował się nimi w czasie, gdy poznali Madzię. Dziewczyna
doskonale go pamiętała. Był cholerykiem, który rzekomo dostawał ataków szału z
niedotlenienia mózgu. The Wanted przekonali go, by ją zatrudnił i w sumie to
dzięki niemu została przy zespole.
Teraz stał przed swoimi byłymi
podopiecznymi jak gdyby nigdy nic i ściskał egzemplarz książki Moniki.
- A co wy tu
robicie? - spytał rozpromieniony mężczyzna. Aż dziw, że miał takie łagodne
oblicze.
- To premiera
książki siostry Maggie. Pamięta pan Maggie? - Nath wskazał swoją dziewczynę, a
mężczyźnie oczy wyszły z orbit.
- Maggie? Ta,
która dla mnie pracowała? To… To Wredna Zalotka… Nie wierzę… Jeśli teraz umrę,
to będę w pełni szczęśliwy…
- Weź kopnij w
kalendarz od razu, bo nic nie słyszę ze sceny - warknął Tom, a Kelsey spojrzała
na niego karcąco.
- Ma rację,
przepraszam, że przeszkadzam. - Patrick Fitzpatrick skłonił się nisko i odszedł
kawałek dalej, by zająć wolne krzesło.
- A temu co? -
szepnął Jay do Natha.
- Nie wiem, może poszedł
na jakąś terapię kontrolowania gniewu.
Ze sceny nadal słychać było
podziękowania, a Madzia miała nadzieję, że ktoś je nagrał, bo połowę
przegapiła. Na szczęście w tłumie wypatrzyła Alicję z mężem, który kręcił
występ swoim telefonem. Tak dawno nie widziała Ali! A przecież dość długo
mieszkała u niej, gdy przeprowadziła się do Wielkiej Brytanii i zaczęła tu
szkołę. To właśnie wtedy poznała Wredne Zalotki i Tony'ego… Zdarzyło się to
długo po spotkaniu poczciwego Joe, a jednak i te wydarzenia wydawały się tak
odległe… Na dodatek spotkanie byłego menadżera The Wanted pokazało jej, jak
mały jest świat. Przez chwilę wydawało jej się, że widzi Liama w swojej
charakterystycznej czerwonej bluzie, którą kiedyś jej pożyczył, przez co w
prasie zaroiło się od plotek o ich romansie. Szybko okazało się, że wzrok Madzi
płata jej figle, bo to tylko jakaś fanka jej siostry w krótkich włosach
przypominała jej członka One Direction. Niestety nawet Niall nie mógł się
pojawić, by towarzyszyć siostrze Natha, bo miał swoje zobowiązania wobec
zespołu.
- Jess
przyjechała? - spytała Madzia szeptem swojego chłopaka, zdając sobie sprawę, że
nie ma pewności, czy jego siostra była gdzieś na sali.
- Podobno tak.
Ale jeszcze jej nie wypatrzyłem. Mnóstwo tu ludzi.
- Cholera,
rzeczywiście Brukselka ma zajebiście dużo fanów - skwitował sytuację Tom i
wszyscy zachichotali, ale zostali uciszeni przez jakąś piętnastolatkę siedzącą
na brzegu, która nie poznała ich, a tylko zmroziła ich spojrzeniem, bo nie
słyszała wypowiedzi swojej idolki.
Towarzystwo zamilkło, bo rzeczywiście
nie wiedzieli nic o drugiej książce swojej przyjaciółki.
- "Wanted
Direction" to nie tylko autobiografia z przymrużeniem oka, ale i poradnik
o tym, jak znaleźć swój "pożądany kierunek" i spełniać marzenia… -
kontynuowała Monika ze sceny.
- Wiedziałem, że
Brukselka nas obsmaruje - zasępił się Tom.
- Tego jeszcze
nie wiesz, ale lepiej na zapas idź do toalety - poradził Nath.
- Różowo nie
będzie, bo nawet jak powie coś miłego, to zabije nas na after party za
spóźnienie - szepnął Jay. - A Adama do teraz nie widzę…
Madzia się rozejrzała. Rzeczywiście
nigdzie nie dostrzegła chłopaka swojej siostry.
- Musiało
zatrzymać go coś ważnego - broniła swojego szwagra, a Tom uciszył ją,
zakrywając jej usta.
- Stul buźkę, bo
wujcio Tom gówno słyszy - polecił, a ona wywróciła teatralnie oczami.
Wszyscy postanowili jednak skupić się
na rozdziale czytanym przez Monikę.
- "Wtedy
jeszcze nie wiedziałam, czy ten taniec kankana na lodzie się opłaci. Byłam
świadoma, że noga może mi się powinąć, że lód jest cienki, że pływać nie umiem…
Zawsze chowałam głowę w piasek, ale przy tej jednej decyzji poczułam się jak
największy chojrak świata, odpowiedzialny za swój los. I mimo ryzyka, które
było na szali, gra okazała się warta świeczki. Dlatego równie ważne jak
ustalenie "pożądanego kierunku" jest konsekwentne do niego dążenie.
Moja droga była długa, wyboista i kręta, pełna pustych uliczek i remontów.
Przekonałam się podczas niej, jaka cienka linia dzieli upór i upierdliwość. W
dążeniu do marzeń trzeba znaleźć złoty środek między tymi dwoma cechami. Nadal
to do mnie nie dociera, ale chyba mi się to udało…" - Monika skończyła czytać
rozdział i spojrzała wyczekująco na publiczność, która po króciutkiej chwili
ciszy i refleksji zagrzmiała gromkimi brawami. Na twarzy autorki pojawił się
uśmiech. - To był pierwszy rozdział mojej drugiej książki. Mam nadzieję, że
równie entuzjastycznie odbierzecie i resztę. Oby na waszych twarzach pojawiał
się uśmiech, kiedy razem ze mną będziecie przeżywać opisane przygody.
Ponownie salwa braw przetoczyła się
przez towarzystwo.
- Nie doszła do
żadnych konkretnych treści - zasępił się Jay.
- Może to i
lepiej. Tobie oberwie się najbardziej. - Nath poklepał kumpla po ramieniu.
- Ty też miałeś z
nią na pieńku. Że już nie wspomnę o tym, jak Parker się uwziął na nią na
Barbadosie…
Madzia przypomniała sobie utarczki jej
siostry i Toma. Niechęć chłopaka do Moniki wywołana była przekonaniem, że jest
sobowtórem dziewczyny, z którą zdradził Kelsey. Znacznie później odnalezione
zostało zdjęcie owej Brytyjki, która okazała się nie być ani trochę podobna do
Polki. Dziewczyna zaśmiała się pod nosem na to wspomnienie, mimo iż wtedy
nieporozumienie to było źródłem zatrutej atmosfery, teraz wspominała to z
uśmiechem na twarzy.
Ze sceny moderatorka spotkania
zapowiadała właśnie, że nadszedł czas pytań od fanów. Kilka rąk wystrzeliło w
górę, kobieta wybrała więc jedną z osób, około czterdziestoletnią kobietę,
która pytała o kontynuację.
- Kontynuacja? -
zaśmiała się Monika. - No nie wiem. Kontynuację napisze życie, ale nie jestem
pewna, czy kiedykolwiek będzie wydana. Najpierw musicie przeczytać tę książkę i
sami zdecydować, czy taki koniec wam odpowiada. Dla mnie jest to happy end i
myślę, że będziecie zadowoleni.
Mikrofon został przekazany wąsatemu
facetowi, który pytał o dalsze plany wydawnicze. Z tyłu na widowni wywiązała
się jednak dyskusja po pierwszym z pytań.
- Zadowoleni? -
prychnęła po cichu jakaś gruba nastolatka. - Pewne jest, że nie skończyła z
Jayem, więc jak mogę być zadowolona? Przecież to była miłość od pierwszego
wejrzenia!
Loczek, który zaczął przysłuchiwać się
rozmowie dumnie wypiął pierś.
- Tylko z jego
strony - odpowiedziała druga nastolatka, dla odmiany chorobliwie chuda. - I to
nie miłość, tylko pożądanie.
- A gdzie niby
takie coś było napisane?!
- Naucz się
czytać między wierszami! To Joel był prawdziwą miłością. Ubolewam, że się
rozstali - westchnęła głośno chudzina.
- On by nigdy nie
zaakceptował jej takiej, jaką jest. Był zbyt normalny! Ona i Jay do siebie pasowali.
- Moim zdaniem to
Adam był najlepszy - wtrącił jakiś facet.
- Adam? -
prychnęła Piggy. - Jak można rzucić piosenkarza dla jakiegoś nieroba.
- Nieroba?
Przecież był przystojny, czarujący, zabawny i inteligentny!
- Ale był
nierobem. Dlatego ojciec Moniki kazał mu spadać na drzewo i tam powinien
pozostać. Najlepszy był Joel, jego dojrzałość i romantyzm - westchnęła chuda
nastolatka.
- Jay był sto
razy lepszy. W końcu "Brukselka to idealne danie dla wegetarianina" -
zacytowała grubsza dziewczyna.
Jay ze świecącymi oczami przysłuchiwał
się swojej obrończyni, która cytowała fragment książki, ale Tom odepchnął go do
tyłu i poprawiając niedopasowaną perukę, warknął na małolaty.
- Możecie się
przymknąć?! Gówno słyszę przez te włosy, a jeszcze paplacie. I nie
spojlerujcie, bo jeszcze książki nie czytałem!
- Właśnie! -
podchwyciła jakaś pięćdziesięciolatka siedząca za młodymi dziewczynami. - Kiedy
wy w ogóle zdążyłyście to przeczytać? Książka wyszła dopiero dziś.
- Księgarnię koło
nas otworzyli o ósmej, a jest osiemnasta. Helloł, jesteśmy prawdziwymi fankami,
więc już całość przeczytałyśmy - oświadczyła śmiertelnie poważnie gruba, którą
Madzia w myślach nazwała Piggy.
- I nadal nie
wierzymy w zakończenie - dorzuciła chudzinka. - Jak sławni muzycy mogli przegrać
batalię o serce Brukselki? Nadal jestem w szoku. Ten cały Adam…
- A już
zapomniałyście po tych ośmiu godzinach czytania, dzięki komu książka ujrzała
światło dzienne? - uniósł się największy obrońca Adama.
- Wolałabym, żeby
nie została wydana. To najgorsze zakończenie ever - mruknęła Piggy.
Dalszej konwersacji Madzia nie
słyszała, bo Tom się uniósł.
- JAPA!
Jego słowa skutecznie zamknęły usta
rozgadanemu towarzystwu.
- Cóż, czyli
jednak biografia - szepnął Nath do Madzi. - Myślisz, że jest i coś o nas?
- Nawet jeśli, to
same pozytywy - zapewniła swojego chłopaka dziewczyna i obejrzała się na Wredne
Zalotki, które stały tuż za nią.
Tony przy boku Irene wyszczerzył do
niej zęby na powitanie. Alex i Kathy stały obok zasłuchane w odpowiedziach
Moniki, a Maję gdzieś wcięło.
- Gdzie jest
Maja? - spytała Madzia Irene, widząc, że brakuje ich koleżanki. - Znudziła się?
- Nie, poszła do
tyłu - wyjaśniła Irene, a Tony szybko dodał.
- Rozmawia z
kolegą.
Wokalista MKTO poruszał znacząco
brwiami, co zaintrygowało Madzię. Spojrzała do tyłu w poszukiwaniu Mai, która w
cieniu kartonowej podobizny Moniki rozmawiała z Harrym Stylesem. Nieudolnie się
zamaskował, ale jego uśmiech dość łatwo było poznać. Madzia przypomniała sobie,
że ta dwójka zbliżyła się do siebie na laserowym paintballu.
- Coś z tego
będzie? - spytała przekornie Irene i Tony'ego. Jej przyjaciółka wzruszyła
ramionami, ale Tony odpowiedział szeptem.
- Dzieci.
Roześmiali się, ale szybko zamilkli, bo
Tom ciskał gromy z oczu. Nie usłyszeli kolejnego pytania, ale Madzia
zorientowała się, że mąż Ali przecież wszystko nagrywa, była więc spokojna. Zdziwiło
ją tylko, że skierował aparat na nią i chłopaków. Dopiero po chwili dotarło do
niej, że żarliwy obrońca Adama zadaje właśnie pytanie.
- Wiem, że według
ciebie książka zakończyła się happy endem, ale wiele osób jest zdania, że
przydałoby się coś lepszego…
Pięknie,
zaraz wybuchnie tu głośna kłótnia, pomyślała Madzia, ale nagle coś ją
tknęło i przypatrzyła się bliżej facetowi, w którym rozpoznała Adama.
- Przecież to… -
zaczęła cicho, a Luiza nachyliła się jej nad uchem.
- No, taki
ukochany menadżer, a go nie poznałyście? - prychnęła. - Ja od razu wiedziałam,
że to on.
Madzia machnęła ręką na jej słowa. Nie
rozpoznała chłopaka siostry, bo zapuścił bródkę, a na głowie miał czapkę z
daszkiem, którą założył do garnituru, przez co wzięła go za dziwaka. Teraz
wpatrywała się z półotwartymi ustami w rozwój wypadków.
- Wiele osób? -
spytała zdziwiona Monika. - Nie sądzę, by wiele osób zdążyło od rana przeczytać
książkę.
- Ja zdążyłem.
Czułem się, jakbym sam to przeżył - westchnął ciężko Adam i zdjął czapkę, którą
zasłaniał twarz.
Dopiero wtedy Monika go poznała.
Podczas gdy poprawiał włosy, ona zwęziła oczy w małe szparki i podparła się pod
bok.
- Więc jesteś fanem?
- Największym. Ale, jak mówiłem,
mi by się lepiej podobało inne zakończenie.
Rudowłosa już zamierzała coś odpowiedzieć,
ale nie zdążyła. W tle rozbrzmiała muzyka z gitary akustycznej i zza jednego z
filarów wyszedł Danny Jones, który zaczął śpiewać utwór "All About
You" McFly. Zaskoczona Monika się roześmiała, ale szybko spoważniała,
kiedy zaczęło dochodzić do niej, co zaraz nastąpi.
Adam wśród pisków nastolatek, którym
puścił oczko, a z którymi jeszcze przed chwilą się spierał, podszedł alejką pod
scenę z mikrofonem. Tłum zaskoczony i podniecony kręcił całość telefonami i
śpiewał do wtóru z Dannym. Maja zagadana z Harrym gdzieś z tyłu dołączyła do
przyjaciół, a w oczach Irene zalśniły łzy wzruszenia.
- Chyba się
oświadczy! - podekscytowała się.
- Żeby tylko
kosza nie dostał - westchnął Tony. - Znając charakter siostry Maggie, odważny
gość z Adama, że rzuca się na głęboką wodę.
Muzyka się skończyła, a Adam odłożył
mikrofon na chwilę, by otworzyć pudełko z pierścionkiem. Z tyłu Madzia, Nath i
reszta słabo słyszeli, ale można się było domyślić, że zadał ważne pytanie.
- Kuźwa, nic nie
słyszę! - irytował się Tom.
- To przestań
gadać! - skarcił go Jay.
Wszyscy z zapartym tchem wyczekiwali na
odpowiedź. Zamiast tak usłyszeli jednak pytanie:
- A zgolisz
brodę?
Adam udał, że się zastanawia.
- No dobra… -
odpowiedział w końcu, a rozpromieniona Monika zeszła do niego, a on włożył na
jej palec pierścionek.
Tłum zaczął skandować i wiwatować. Nikt
nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Danny Jones, niepocieszony, że jego
występ nie zrobił takiej furory jak oświadczyny, stanął obok Toma.
- Moja era chyba
przeminęła - westchnął. - Wzięli mnie chyba za grajka ulicznego.
- Dziwisz się? - prychnął Parker.
- Co się nabijasz? Sam wyglądasz jak
Ozzie Osbourne dla ubogich.
- Postaraj się
bardziej. Jay stwierdził wcześniej, że jak Sandra Bullock.
Krótkie przepychanki słowne między
Tomem a Dannym przerwały gromkie brawa fanów. Nastał czas na pamiątkowe
zdjęcia. Madzia nie była pewna, ale wydawało jej się, że w oczach Adama
dostrzegła łzy. Irene chlipała ze wzruszenia w ramię swojego chłopaka i nawet
Maja wzdychała.
- Miejmy tylko
nadzieję, że ludzie będą mówić nie tylko o oświadczynach, ale i o premierze
książki - odezwał się Nath.
- Mam wrażenie,
że menadżer wie, co dobre dla promocji kolejnego bestsellera - roześmiała się
Madzia.
Przyjaciele przyjemnie rozmawiali i
ekscytowali się wydarzeniami tego dnia, a Monika cierpliwie podpisywała książki
fanom, którzy gratulowali jej zaręczyn i ekscytowali się pierwszą książką,
oraz, co bardziej zagorzali, chwalili dzieło, które już zdążyli przeczytać od
porannej premiery.
- Jestem ciekawy,
co Brukselka tam o nas napisała - westchnął Tom, poprawiając włosy za ucho.
Stał kawałek dalej od rzednącego tłumku
z Dannym Jonesem i nie mógł doczekać się, aż puści dymka.
- O McFly na
pewno same pozytywy. Czas, który z nami spędziła był bardzo miły. Rzucaliśmy o
sufit mandarynki, które spadły jej na głowę, zaczęliśmy wrzeszczeć w windzie, w
której jechała z siostrą…
- No to
rzeczywiście, kapelusze z głów - prychnął Tom.
- Ale ogólnie
miło wspomina współpracę z nami. A ze mną to już szczególnie. Pomogłem jej
kiedyś zorganizować akcję charytatywną… że już o tym, że uratowałem wam tyłki
na wyspie Iona nie wspomnę.
- Myślisz, że jak
raz przebrałeś się za biskupa, to świecisz? Na wyspie Iona byliśmy zanim
Brukselka i Maggie w ogóle cię poznały. Wtedy to były przygody. Kapcie by ci z
nóg pospadały, gdybyś tylko znał połowę.
- Znam sto
procent, bo przy każdej okazji wspominasz każą możliwą anegdotę. - Danny
wywrócił oczami.
- Chcę, żebyś
poczuł się częścią grupy, bo mam dobre serce.
Danny spojrzał na kolegę spode łba.
- Filuj uważnie,
zdasz mi relację z dalszej części spotkania. Ja niestety muszę już uciekać.
Zgłoszę się niebawem i skroimy jakąś imprezkę.
Tom przybił Danny'emu piątkę na
pożegnanie.
- Ale coś
konkretnego, a nie żadne pitu-pitu.
- Jasna sprawa!
Ale menu niech zajmie się ktokolwiek, byle nie ty.
- A co to niby
miało znaczyć?
Danny zignorował słowa Parkera, bo już
kierował się do wyjścia z centrum handlowego i machał mu z szerokim uśmiechem.
- Danny już
poszedł? - zagadała Toma Maggie.
Większość przyjaciół udała się już w
miejsce, gdzie miało się odbyć after-party. W centrum handlowym pozostali już
tylko ona, Nath, Tom, Kelsey, Adam i Monica.
- Yhm. A my ile jeszcze
czekamy? Głodny jestem.
- Ja też Tom. Jeszcze tylko
kilka minut, zostało z dziesięć osób.
Zegar wskazywał kilka minut po
dwudziestej. Oficjalny odczyt okazał się sukcesem nie tylko zawodowym, ale i
osobistym.
- Niepotrzebnie
się przebrałeś - zagaił Nath, obejmując swoją dziewczynę od tyłu. - Nikt nas
dzisiaj nie rozpoznał.
- Harry niestety
nie miał tyle szczęścia - westchnęła Madzia. - Wydaje mi się, że ktoś zrobił
zdjęcie jemu i Mai. Mam nadzieję, że nie będzie z tego skandalu.
- No tak, ty to
masz z tym doświadczenie - zachichotał Tom.
Zaczęli wspominać, jak to Madzia na
początku swojej wizyty w Wielkiej Brytanii stawała się częstym bywalcem na
okładkach bulwarówek, które plotkowały o jej romansach.
- Dobra, dobra.
Może lepiej przejdziemy się do księgarni i sprawdzimy, czy jest jeszcze jakiś
egzemplarz? Monika mogłaby nam je podpisać.
- Dobry pomysł! -
podłapał Nath i poszli korzystać z ostatnich chwil otwarcia sklepów, po drodze
zgarniając Kelsey, która zdawała Sivie i Nareeshy relację przez telefon.
Kolejka fanów natomiast zmalała
całkowicie i na placu boju ostały się dwie fanki z egzemplarzami książki
Moniki.
- Dla kogo? -
spytała zmęczona rudowłosa, podnosząc wzrok i napotykając znajomą twarz. - O,
to pani! - ucieszyła się, widząc Dotty, sympatyczną, choć wścibską staruszkę,
która często przesiadywała w kawiarni, w której pracowały Karolina i Luiza.
- A jakże! Napisz
proszę "Dla największej fanki Dotty" - poleciła, pukając w
egzemplarz. - I może jeszcze coś nostalgicznego w stylu "Bez ciebie ta
książka nie powstałaby".
- Mamo! -
skarciła staruszkę młodsza kobieta, która jej towarzyszyła. Jej zwichrzone, potargane włosy wydały się Monice
znajome.
- W sumie coś w tym jest. Już
dawno twierdziła pani, że moja przyjaciółka pasuje do swojego teraźniejszego
narzeczonego. Potrafi pani czytać z ludzi. - Rudowłosa uśmiechnęła się szeroko
i zaczęła pisać dedykację.
Adam, który stał nieco z boku przysłuchiwał
się całej rozmowie.
- A co pani powie
o nas? Widzi pani dla nas jasną przyszłość? - zagadnął.
- Ja widzę tylko
teraźniejszość, słodziutki. Od przyszłości jest moja córka.
Dotty głową wskazała na ekstrawagancko
ubraną córkę z rozczochraną fryzurą, która momentalnie podsunęła Monice swój
egzemplarz do podpisu. Polka zmrużyła oczy, bo osoba, którą miała przed sobą
wydała jej się znajoma.
- Proszę napisz
"Dla Muriel" - poleciła Dotty.
- Tylko nie dla
Muriel!
- Przecież to
twoje imię!
- Ale jest
okropne!
Kobiety zaczęły się sprzeczać, a Monice
nie dawał sprawy fakt, że twarz, którą przed sobą miała, już gdzieś widziała.
- Przepraszam, czy
my się przypadkiem nie znamy? - spytała dociekliwie.
- Cóż… - Owa
Muriel odchrząknęła z powagą. - Tak się składa, że pamiętam wszystkich
klientów.
- Klientów?
- Wróżka Enigma,
do usług. - Ekscentryczka skłoniła się nisko i zamaszyście, niewiadomo kiedy z
rękawa wyciągając wizytówkę, którą podsunęła Monice. - Mój salon ezoteryczny
przeniósł się o kilka przecznic dalej, ale dalej działa prężnie. Zapraszam ponownie.
- Salon ezoteryczny? - parsknął Adam.
- Śmiejesz się, ale Wróżka Enigma przewidziała, że ty i
ja się zejdziemy. To zadziwiające… - Monika nie mogła
uwierzyć ani w to, że na jej drodze ponownie stanęły dwie znane osoby, ani w
to, że posiadały moce czytania w ludziach.
- Wiecie, wróżby
należy traktować z przymrużeniem oka. Każdy jest kowalem własnego losu -
oznajmiła Enigma.
- Czyli nie
wróżysz nam pomyślnych wiatrów? - spytał Adam, sceptycznie zerkając na wróżkę,
która wzruszyła ramionami.
Dotty zdecydowała się jednak
odpowiedzieć.
- Ja wam wróżę
nieustanne wiatry za jakieś pięćdziesiąt lat. W waszym wieku mogłam jeść cały
czas i nic mi nie było, a teraz jak zjem pieczoną fasolkę w pomidorowym sosie
to sadzę tak, że chałupa w szwach pęka…
- Mamo! - Enigma
ponownie skarciła swoją starą matkę. Zabawnie było obserwować tak ekscentryczną
osobę uciszającą kogoś z zawstydzeniem.
Monika uśmiechnęła się na ten widok i napisała
dedykację i dla Enigmy.
- Mam nadzieję,
że książka wam się spodoba - rzuciła na pożegnanie.
- Na pewno. Choć
widziałyśmy już, jak się kończy… - Dotty mrugnęła okiem do świeżo zaręczonej
pary i złapała córkę pod rękę i odeszły.
Rudowłosa zaraz zaczęła szukać
telefonu.
- Muszę zadzwonić
do Karoliny. Nie uwierzy mi w to, kogo spotkałyśmy! Nie chciałam iść do wróżki,
ale to ona mnie wyciągnęła, gdy wprowadziłyśmy się do kamienicy. A Enigma
przewidziała poznanie Luizy i ciebie i… A Dotty? Ona od razu wiedziała, że
Karola spiknie się z twoim kuzynem, to niebywałe!
- Coś ty, nie
poznaję cię - roześmiał się Adam, widząc ekscytację swojej narzeczonej.
- Sama się nie
poznaję, bo nigdy nie wierzyłam w te bajery, ale one… - Polka urwała, widząc,
że matka z córką znikły jak kamfora. - Gdzie one są?
- Nie wiem. Chyba
już wyszły.
- Tak szybko? Magia… Czy one istniały naprawdę? Też je
widziałeś, prawda?
- Tak… - zaśmiał
się Adam. - A ty masz chyba na dziś za dużo wrażeń i ze zmęczenia majaczysz. Może opuścimy after party i udamy się do domu?
- CO?! - wrzasnął
Tom, który właśnie podszedł do stolika z egzemplarzem książki. - To ja ostatnią
biografię kupiłem, a ty się ze mną nie napijesz, by zaręczyny uczcić?!
- Oczywiście, że
się napiję, Tom. - Monika wywróciła oczami.
- No. Masz szczęście. To co, idziemy? Nie
ukrywam, że obawiam się, że nam McGuiness całą gorzałę wyżłopie…
- Już się
zbieramy. Organizatorzy wszystko sprzątną - oświadczył Adam.
Madzia podeszła do siostry i ją
wyściskała. Wszyscy zaczęli gratulować narzeczonym, a członkini Wrednych
Zalotek klasnęła w dłonie z zadowolenia.
- Ale się cieszę
z waszego szczęścia.
- Ja będę się
cieszyć dopiero, jak ktoś tutaj zgoli brodę. Dopiero wtedy zaręczyny nabiorą
mocy prawnej - oznajmiła z przekąsem Monika.
- W takim razie
lecę do drogerii po przybory do golenia - zażartował Adam i trzy zakochane pary
się roześmiały.
Skierowali się na parking w centrum
handlowym, by jechać na after party. Tom wydawał się zamyślony, paląc
papierosa, kiedy stali przed samochodami i zaraz mieli ruszać w trasę. Kelsey
się zaniepokoiła.
- A ciebie coś
trapi, kochanie? - zagadnęła.
- Nie nic… Ale
jedna kwestia mi nie daje spokoju. O co, kuźwa, z tym kankanem chodziło? - spytał
Tom i wszyscy wybuchli najszczerszym śmiechem.
Teraz liczyło się tylko to, że byli
razem, spełniali swoje marzenia i dzielili radość z bliskimi. Wiedzieli, że to
nie koniec ich zwariowanych przygód. Byli młodzi, przed sobą mieli całe życie i
wiele wyzwań.
Nie zdawali sobie sprawy, że
obserwowani są przez Dotty i Enigmę, które w swoim starym wanie z logo salonu
ezoterycznego właśnie szykowały się w trasę.
- Mówiłam ci, że
wszystko skończy się happy endem - oświadczyła dumna z siebie staruszka.
- Mamo, gdybyś
pięćdziesiąt lat temu też była taka mądra, moim ojcem byłby Mick Jagger. Choć
kto wie, czy nie jest… - Enigma wywróciła teatralnie oczami.
- Czemu robisz
takie miny? Opowiadałam ci przecież, że historia tych dziewczyn jest mi bardzo
bliska. Za młodu też byłam ładna i sympatyczna i tak się składa, że los rzucił
mnie między dwa rywalizujące wtedy zespoły, The Beatles i Rolling Stones. Moje
przygody były niemniej szalone niż ich przygody. Choć wtedy była zupełnie inna
mentalność, też mieliśmy psychofanki, bożyszcze kobiet i plotki…
- Musisz znaleźć
sobie inne hobby. Niespełnione marzenia z przeszłości zrobiły z ciebie swatkę,
jakiej świat jeszcze nie widział.
- Sama mnie do
tego zachęcałaś. Zresztą, kto pierwszy przyuważył te dziewczyny? - Dotty
popatrzyła na córkę, która pokręciła głową.
- Nie zwalaj tego
na mnie. Ta para w Irlandii miała być naszą ostatnią.
- Dlaczego? Na
świecie jest tyle par, które ewidentnie są dla siebie stworzone, ale tego nie
widzą… Co powiesz na Amerykę Północną? Myślę, że "Salon Ezoteryczny Wróżki
Enigmy" byłby tam hitem. - Dotty zatarła ręce, a Enigma prychnęła.
- Och, mamo.
Niech będzie i Ameryka Północna. Hollywood to chyba rzeczywiście moja bajka.
Kobiety uśmiechnęły się do siebie i
odpaliły silnik starego samochodu. Odjechały z parkingu, w tyle zostawiając
przytulonych Madzię i Natha, dających sobie kuksańce Toma i Kelsey oraz świeżo
zaręczonych Monikę i Adama. Samozwańcze kreatorki miłości ruszyły dalej w
trasę.
Za starym wanem ciągnął się tylko
dźwięk rockowej melodii i głos staruszki, wtórujący Mickowi Jaggerowi.
- I can get no…
satisfaction…
Monika zapatrzyła się na odjeżdżający pojazd. Czy magia, czy los, czy przypadek… Nie liczyło się co spowodowało szczęśliwe zakończenie. Ważne było, że byli tu razem, spełniali swoje marzenia, wspierali się nawzajem i świetnie się ze sobą bawili. I miała wrażenie, że to jeszcze nie koniec ich przygód.
- O czym tak myślisz, szwagierko? – spytał Nath, machając rudowłosej ręką przed oczami.
- Ja? Hmm… tak się zastanawiam, co nas jeszcze czeka.
- A wiecie, nad czym ja się zastanawiam?
Wszyscy spojrzeli na Madzię, której też jedna kwestia nie dawała spokoju.
- Tak, kochanie? – Nath przytulił mocniej swoją dziewczynę i popatrzył na nią zaintrygowany.
- Co się stało z tą płytką z mojej osiemnastki – wyznała Magda. – Danny wszedł w jej posiadanie na wieczorze panieńsko-kawalerskim Sivy i Nareeshy, a potem gdzieś mu zaginęła podczas przeprowadzki.
- Myślisz, że wpadła w niepowołane ręce? – zatroskał się Nath.
- E, tam. – Tom machnął ręką. – Nawet gdyby to ja się nie boję. Zadziwiające, ale po raz pierwszy jestem mniej znany od was.
- Nie chcesz się dowiedzieć, co się wtedy działo? – spytała swojego chłopaka Kelsey.
- Ja bym bardzo chciała – westchnęła rudowłosa. – Spokoju mi nie daje, o co chodziło z tym kolorowym proszkiem…
Nie można było w
stu procentach przewidzieć przyszłości, ale wszystko wskazywało na to, że w
życiu sióstr zapanowały szczęśliwe chwile. I nic nie wskazywało na to, że
pomyślne wiatry mają przeminąć. Teraz jak nigdy było widać, że pożądany
kierunek, które obrały kilka lat wcześniej, gdy zdecydowały się na
przeprowadzkę do Wielkiej Brytanii okazał się strzałem w dziesiątkę.
~*~
Dziękuję Wam za te cztery lata!
O MÓJ BORZE! CUDOWNE!!!
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać już w sylwestra, ale przygotowania mnie odciągnęły. Niestety...
Mamy wspaniały happy end, typowego Parkera i wspominki.
Skoro to ostatni rozdział, to ja też sobie powspominam.
5 lat temu, właśnie w sylwestra zaczęła się moja przygoda z faficami, a teraz, po dokładnie 5 latach (i 2 dniach)uznaje ją za zakończoną (ewentualnie zawieszoną). Niestety już wiele z opowiadań które czytałam się skończyło, albo przepadło. Ale te 5 lat, to wszystko co przeczytałam zostanie ze mną i za każdym razem jak będę to wspominać, będę też wspominać ciebie i to wspaniałe opowiadanie. To w dużej mierze dzięki niemu czas spędzony na bloggerze był taki cudowny. Jestem w 100% pewna, że nigdy nie zapomnę twojej historii i za każdym razem kiedy będę jadła chili con carne będę się uśmiechać pod nosem na wspomnienie twojej wersji Toma Parkera.
Jaycee dziękuję ci, że postanowiłaś podzielić się swoją twórczością z innymi. I mam nadzieje, że nie przestaniesz pisać.
Wyszło trochę łzawo, ale nic nie poradzę na to jaka jestem. Łatwo się wzruszam.:)
Szczęśliwego Nowego Roku i niech los ci sprzyja.
Rebella †
(teraz już DominaeMortem, nie potrafię się zdecydować na jedną nazwę - kobieta zmienna jest)
Jejku, czułam, że nas nie zostawisz. Nie wiem, czy to zamierzone, ale fakt, że opowiadanie kończy się w starym roku sprawia, że kończy ono również pewien rozdział w moim życiu.
OdpowiedzUsuńNie mogę uwierzyć, że to aż cztery lata... Aż się łezka w oku kręci...
Dziękuję za wszystkie emocje przy czytaniu. Nieraz śmiech, nieraz nostalgia... Dziękuję za wszystkie chwile, które spędzałam zaczytana w "Wanted Direction".
Dziękuję też za te dłuższe momenty oczekiwania na nową porcję przygód bohaterów. To cholernie uczy cierpliowości ;)
Niestety, wszystko kiedyś się kończy. Ludzie dorastają, zmieniają się... Czas wydorośleć i podjąć ważne decyzje w swoim życiu.
Każdemu, kto to przeczyta życzę, żeby wasze wybory doprowadziły do happy endu podobnego jak w "Wanted Direction".
Jaycee, jeszcze raz dziękuję za to opowiadanie. Będzie mi się zawsze kojarzyło z dobrymi czasami, kiedy miałam siano zamiast mózgu, ale byłam szczęśliwa. Tobie życzę, żebyś zawsze była szczęśliwa i nie żałowała ani jednego wyboru w swoim życiu.
Chciałabym napisać więcej, ale nie potrafię tego lepiej ująć.
Jeszcze raz, życzę szczęścia w życiu,
Madeleine
PS Nadal czekam na książkę. Proszę mnie powiadomić w razie wydania takowej. Mój e-mail masz :)
Nie mogę uwierzyć, że to już koniec. To szczerze było najlepsze opowiadanie jakiekolwiek czytałam. Szkoda, że to już koniec tej historii, bo będę tęsknić za tymi bohaterami (w szczególności za szalonym wujciem Tomem). Gdybyś kiedyś planowała opublikować to opowiadanie w postaci książki to pamiętaj przesłać mi jeden egzemplarz ;) Dziękuje, że poświęciłaś cztery lata na pisanie tej niesamowitej przygody. Nie wiem, co mam ci jeszcze napisać, bo mam milion myśli na sekundę.
OdpowiedzUsuńW takim razie kończę i życzę powodzenia na przyszłość.
P.S. możesz być pewna, że przeczytam wszystko od nowa jak tylko znajdę trochę czasu :)
Łezka mi się w oku zakręciła. Nie mogę uwierzyć, że tyle czasu minęło odkąd zaczynałaś przygodę ze swoim pierwszym blogiem, że to już koniec. Cztery lata minęły, gdzie nieco wydoroślałam w różnych kwestiach, ale nie w tej. Zawsze zaglądałam na Twoje wypociny mimo przybywających lat. Kibicowałam od samego początku. Dziękuję Ci za Twoje lata pracy na tym blogu, abym mogła oderwać się na chwilę od wszystkiego i pośmiać beztrosko, śledząc kolejne przygody zwariowanych sióstr (zwłaszcza jednej zakręconej ;)) i ich nietypowych przyjaciół.
OdpowiedzUsuńWierzę, że uda Ci się odnieść sukces i wydać bestseller (i to niejeden). Powodzenia w dalszym etapie Twojego życia. Jejku jak ja nie cierpię pożegnań. Mam nadzieję, że uda Ci się we wszystkim :*
Wierna fanka,
Charlizell
PS: Jak wydasz jakąś książkę to proszę mi przesłać :)
Aż przeczytam sobie je jeszcze raz :D świetne opowiadanie! Na podstawie tego opowiadania powinni nakręcić serial :)
OdpowiedzUsuńJestem w pełni świadoma, że się spóźniłam i pewnie nigdy nawet nie zauważysz tego komentarza. Pomimo tego, wciąż chcę napisać co myślę.
OdpowiedzUsuńPragnę Ci podziękować, z całego serca. Za te wszystkie lata.
Pierwszą część "Wanted Direction" przeczytałam chyba z trzy razy i na pewno jeszcze do niej wrócę. Z tą częścią miałam problem, próbowałam kilka razy, ale nigdy, aż do dzisiaj, nie udało mi się dojść do końca. Załamałam się informacją o rozpadzie The Wanted i po prostu odcięłam się od wszystkiego co było z nimi związane. Ale udało mi się! Mam wrażenie, że trochę źle to ujęłam. Pod żadnym pozorem nie myśl sobie, że moja przerwa w czytaniu wiązała się z tym, że coś mi się nie podobało. Przerwałam tylko i wyłącznie przez własną, słabą psychikę.
Obie części opowiadania są, jak dla mnie, arcydziełem. Wiem, że będę do nich powracać tak długo, jak tylko będę w stanie. Cała ta historia ma stałe miejsce w moim sercu, już zawsze chili con carne kojarzyć mi się będzie z Tomem, a imię Monika z szaloną, rudowłosą Brukselką. Do tej pory pamiętam wszystkie niezręczne sytuacje Maggie, zwłaszcza gdy została uwięziona w chłodni, razem z Nath'e. Bardzo spodobał mi się wątek wróżki Enigmy. To zakończenie było takie niespodziewane! Jak dla mnie, rewelacja pod każdym względem. Każdy rozdział był ciekawy, każda postać miała swój charakter. Podziwiam Cię, za to, że tak dobrze udało Ci się pogodzić role wszystkich bohaterów, nie gubiąc się w ich historiach, każdemu dałaś swoje "5 minut", ale mimo wszystko główni bohaterowie naprawdę byli tymi głównymi. Gratulacje, naprawdę masz ogromny talent.
Sam Twój styl pisania strasznie przypada mi do gustu, piszesz z taką lekkością, przyjemnie się czyta. Dużo lepiej, niż niektóre już wydane powieści.
Czuję, że to pożegnanie, przez co właśnie płaczę. Nie chcę się żegnać. Nawet nie wiesz jak zazdroszczę bohaterom, że mogą mieć własne egzemplarze "Wanted Direction". Ciągle liczę na to, że moje małe marzenie posiadania takiego egzemplarza się spełni. Nawet jeśli nie, Twoje blogi już do końca pozostaną na liście moich ulubionych i pewnie wrócę tu już w przyszłym roku, żeby znów przeżyć to wszystko. To się właśnie działo, przez te kilka lat, dzięki Tobie czułam się jakbym sama przeżywała te wszystkie szalone przygody. To właśnie Ty, swoją twórczością, doprowadzałaś mnie do śmiechu, czasem do płaczu, nieraz potrafiłam się zirytować na danego bohatera i rzucić telefonem w ścianę, pomimo często tak skrajnych emocji zawsze tu wracałam i wrócę jeszcze nie jeden raz.
Na sam koniec, życzę Ci wszystkiego co najlepsze. Mam nadzieję, że uda Ci się spełnić swoje marzenia, te małe i duże. Będę trochę egoistyczna, mam nadzieję że uda Ci się wydać książkę i nawet nie mówię, że chciałabym żeby było to "Wanted Direction" (chociaż bardzo bym tego chciała!), ale bardzo chętnie przeczytam coś innego, Twojego autorstwa.
Pomimo, że się nie znamy, przez te kilka lat wprowadziłaś do mojego życia więcej szczęścia niż niejedna znana mi osoba. Dziękuję Ci, przede wszystkim właśnie za to. Świetnie się bawiłam czytając historię szalonych sióstr.
Jeszcze raz, ogromnie dziękuję za wszystkie dni, emocje, słowa.
Jesteś wielka, Jaycee.
Nie byłam od samego początku, ale zostaję na zawsze.
Twoja wierna fanka.
Ewcia
Nie miałam pojęcia, że aż tak się rozpisałam. Chociaż to chyba i tak nie do końca wyraża wszystko co chciałabym napisać. Mam nadzieję, że kiedyś wrócisz tu do nas, może zauważysz mój komentarz i uśmiechniesz się dzięki mnie, tak ja uśmiechałam się niezliczoną ilość razy dzięki Tobie.
UsuńPozdrawiam i jeszcze raz życzę spełnienia wszystkich marzeń, zdecydowanie na to zasługujesz.
Ewcia
Nawet sobie nie wyobrażasz, ile radości wywołał Twój komentarz! Po ciężkim dniu w pracy nie wiedziałam, co ze sobą zrobić i coś mnie tknęło, by tu zajrzeć. Spotkała mnie niespodzianka, wspaniała niespodzianka. Właśnie dlatego uwielbiam pisać z nutką komedią, bo o to mi właśnie chodzi. Jeśli czytelnik choć na chwilę się uśmiechnie, mogę pisać do szuflady, bo to jest warte więcej niż wszystkie pieniądze świata.
UsuńDziękuję Ci bardzo za wsparcie i ciepłe słowa. Samych radości, wspaniałości i sukcesów. Trzymam kciuki za spełnianie Twoich marzeń :)