Witajcie!
Jeśli ktokolwiek jeszcze tu zagląda, niech przyjmie moje najszczersze przeprosiny. Nigdy tak niczego nie zaniedbałam i nie chcę się nawet tłumaczyć. Czegokolwiek nie napiszę i tak będzie mi niezmiernie głupio, że tak Was zawiodłam. Tyle miesięcy przerwy? Ja bym nie miała cierpliwości, by czekać na ostatni rozdział. Jeśli jednak ktoś dotrwał, jestem niezmiernie wdzięczna. Obiecywałam, że opowiadanie zakończę i tak też robię. Przed Wami pierwsza część ostatniego rozdziału przygód sióstr.
O czym przeczytamy?
Będzie ślub, choć może nie pary, o której myślicie.
Będzie impreza, tak szalona, jak się pewnie spodziewacie.
Będzie sielanka, bo jej też w końcu oczekujecie.
Dobra, nie przynudzam już. Do rzeczy - miłej lektury.
Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze zajrzy.
Pozdrawiam i dziękuję za cierpliwość najwytrwalszym i najwspanialszym czytelniczkom :*
Mam nadzieję, że ostatni rozdział Was nie zawiedzie. Jest dość długi, więc będzie w dwóch częściach.
Mam nadzieję, że ostatni rozdział Was nie zawiedzie. Jest dość długi, więc będzie w dwóch częściach.
Jaycee.
Po raz pierwszy od dawna wszystko się układało. Dziewczyny były szczęśliwe jak nigdy – wszystkie, a to zdarzało się niezmiernie rzadko w ich zawiłych przygodach miłosnych i zawodowych.
- Dziwne… -
odezwała się pewnego dnia Irene, kiedy razem z przyjaciółkami z Wrednych
Zalotek oraz Moniką, Karoliną i Luizą siedziały w mieszkaniu sióstr.
- Też mnie to
dziwi – westchnęła Maja. – Słabo znam tę całą Nareeshę, a ona zaprasza nas na
swój wieczór panieński?
- To nie ona was
zaprosiła, tylko ja – sprostowała Monika. – To ja będę jej druhną i to ja
organizuję tę imprezę.
- Swoją drogą,
czuję się urażona. – Madzia udała naburmuszenie, a siostra uderzyła ją łokciem
w bok.
- Chcesz się
zamienić? Wiesz, że ja się nie nadaję do takich sytuacji. Nie znoszę się
stroić, organizować, kombinować…
- Taaa, jasne. A
Ree będzie się do ślubu szykować dłużej niż Siva – prychnęła młodsza siostra.
Obie siostry zdawały sobie sprawę, że
Siva był jednym z tych metroseksualnych mężczyzn, który dbali o siebie bardziej
niż swoje kobiety, więc ironia młodszej została zrozumiana.
Dziewczyny od godziny siedziały nad
pizzą i piwem, dumając nad najlepszym rozwiązaniem na wieczór panieński dla ich
koleżanki. Luiza wydawała się niepocieszona.
- Nie wiem,
dlaczego ci pomagamy z obmyśleniem planu zabawy - zwróciła się do Moniki.
- Och, skończ
marudzić - poleciła Karolina. - Wiemy, że ty byś wymyśliła wszystko najlepiej.
- Helloł!
Organizowanie imprez to moja brocha! Jak Nareesha mogła wybrać Monikę na
druhnę?
- Eeee... specjalistką
od waszych zawiłych relacji nie jestem - wtrąciła Alex. - Ale wydaje mi się, że
są przyjaciółkami.
- My też! -
zaparła się Luiza, ale pozostałe dziewczyny spojrzały na nią krzywo.
- Ja tam się nie
dziwię. Nareesha zawsze miała dziwną słabość do mojej starszej siostry -
przyznała Madzia. - W sumie to od pobytu na Barbadosie, pamiętasz?
Monika skinęła głową.
- Doskonale.
Zbliżyłyśmy się z Nareeshą, kiedy ja oddałam zarobione pieniądze na cel
charytatywny. Wtedy znalazłyśmy nić porozumienia.
- Choć nie zawsze
było różowo. Do dziś pamiętam, jak praktycznie rozebrałaś ją w holu hotelu, bo
nie spodobało ci się, jak na ciebie spojrzała! - zachichotała Madzia.
- Ale wtedy jej
nie znałam! Myślałam, że to nadęta paniusia.
- Cóż, teraz
wiemy, że jest w porządku - dodała Karolina. - Może więc zamiast wspominać
historie, w których tylko wy brałyście udział, wymyślimy coś szałowego na
wieczór panieński?
- Zgadzam się.
Zaczynam czuć się wyobcowana - westchnęła Luiza, wywracając oczami.
- Ja też -
prychnęła Alex. - A Irene na tyle się znudziła, że zaczęła smsować ze swoim
"chłopakiem". - Dziewczyna w powietrzu zaznaczyła cudzysłów.
- Hę? - spytała
skonsternowana Irene, poprawiając okulary na nosie.
- Właśnie! Nawet
nie wie, o czym rozmawiamy!
- A ja nie wiem,
dlaczego określiłaś Tony'ego jako jej "chłopaka". - Madzia również
posłużyła się powietrznym cudzysłowem, by podkreślić sarkastyczne użycie słowa.
- Bo to jest jej
chłopak…
- Tak, ale po co
ten cudzysłów?
Podczas gdy dziewczyny zaczęły się
spierać o to, czy Tony jest chłopakiem Irene, czy tylko jej
"chłopakiem" (jak twierdziła Alex, co wywołało kolejną lawinę tekstów
o jej romansie, czy też "romansie" z Ricky'm Marksem), za drzwiami
mieszkania odbywała się nieco inna sprzeczka.
- Cicho!
- Co?
- No cicho mi
być!
- Nic nie słyszę!
- Krew mnie zaraz
zaleje, cicho możesz być?
- A co za szyk
zdania, Tom? Ochrzciłeś się mistrzem Yodą? - prychnął Jay i rozejrzał się po
kolegach z szerokim wyszczerzem, ale niestety nikt nie przybił mu wyciągniętej
w górę piątki, która smętnie opadła.
- McGuiness,
nakaz ciszy też się ciebie tyczy. Ja chcę słyszeć, o czym rozmawiają!
- Znaczy
podsłuchiwać.
- A jeśli nawet,
to co?
- No... nic. Ale
w jakim celu chcesz podsłuchać, co dziewczyny planują na wieczór panieński? -
dziwił się Nath. - Chcesz ściągnąć od nich pomysł?
- Nie oszukujmy
się, na pewno wymyślą coś lepszego niż my - wtrącił Max.
- Tak, jeśli
malowanie paznokci i robienie maseczek uznajesz za odpowiednie na wieczór
kawalerski, to nie krępuj się i zerżnij pomysł od dziewczyn. Nie zapomnij
zapisać, bo ci się nazwy peelingów pomylą - zwrócił z sarkazmem uwagę Nath.
Tom naburmuszył się, ale tylko na
chwilę. Szybko wrócił do podsłuchiwania rozmowy koleżanek pod drzwiami
mieszkania. Było ich osiem i zachowywały się nad wyraz głośno.
- Chleją tam
chyba wódkę. Słyszę, że Monika jest podchmielona.
- Tak, McGuiness
wszędzie wywącha procenty - prychnął Nath.
- Mówię wam!
- Co za różnica?
Cicho, jełopy, bo nic nie słyszę!
Za drzwiami zapanowała mała
przepychanka. Tom z Jayem walczyli o miejsce przy dziurce od klucza, która i
tak była tak mała, że nic nie było przez nią widać, ale na początku ich
eskapady Nath zażartował, że tam będą najlepiej słyszeć. Sam beniaminek i Max
stali nieco z tyłu, rozbawieni i poirytowani tą sytuacją.
- Nie możemy po
prostu zabrać go do klubu ze striptizem? - podsunął Max.
- Zbyt banalne -
Tom przerwał tarmoszenie McGuinessa i wywrócił oczami.
- No to może
striptiz w Vegas? - zaproponował Nath.
- Nie i już! To
ma być coś wyjątkowego, a nie nasza codzienność.
- Ciężko będzie
przebić tę naszą codzienność.
- Zamkniesz w
końcu jadaczkę? Nic nie słyszę! - warknął ponownie Tom. Nieco za głośno. Zza
drzwi rozległ się dziewczęcy głos.
- My za to
słyszymy was doskonale.
- Tak? Od kiedy?
- spytał zmieszany Tom.
Po drugiej stronie w mieszkaniu dały
się słyszeć kroki. Po chwili drzwi się otworzyły.
- Od kiedy
powiedziałeś "a teraz japa kapcie, bo wujcio Tom zamierza podsłuchiwać, co
one takiego planują na wieczór panieński" - wyjaśniła Monika, z
politowaniem spoglądając na kumpla. - Nie łatwiej było zapytać?
- Nie sądziłem,
że odpowiecie...
- A ja nie
sądziłam, że chcecie ukraść nam pomysł o maseczkach - roześmiała się Madzia.
- No, akurat ten
pomysł to może niekoniecznie, choć Jayowi przydałoby się trochę nawilżenia. Może
wtedy wyrwie jakąś foczkę - zachichotał Parker, a Jay się naburmuszył.
Nath wpił się w usta swojej dziewczyny
i babskie pogaduchy zostały przerwane. Członkowie The Wanted jak gdyby nigdy
nic usadowili się w salonie mieszkania Moniki i Madzi.
- Tak, zapraszam.
Nie krępujcie się - westchnęła rudowłosa i obserwowała, jak pizza znika w
ustach wygłodniałych piosenkarzy.
- Tak sobie
myślę… - zagadnął jak gdyby nigdy nic Tom. - Że moglibyśmy wymyślić coś razem.
- No wiecie, na te wieczory panieńskie i kawalerskie, które musimy
zorganizować.
- Nie pamiętasz,
co się stało w Las Vegas, gdy połączyliśmy te dwie imprezy przed ślubem Nicka i
Audrey? - spytała Karolina.
- Oczywiście, że
pamiętam. Chajtnęłaś się z Kubą, chociaż spotykałaś się z Maxem. A twój chłopak
z kolei wam świadkował.
- Tak, a ile to
wywołało zamieszania? - westchnęła ciężko Karolina.
Tamten wypad do Vegas był po części
początkiem końca jej związku z Maxem. Pijacki wybryk doprowadził do
niewyobrażalnej zazdrości, która z czasem eskalowała do takiego stopnia, że
konieczne było zerwanie.
- E, tam. Tobie
wyszło na dobre - wtrąciła Luiza. - Teraz jesteś z Kubą szczęśliwa. A ja po
pijackim ślubie z Ryanem niemal z nim zerwałam. Jako mój mąż doprowadzał mnie
do szału.
- Niestety nie
wszystkim wyszło na dobre. - Jay zrobił krzywą minę.
- A, no tak. Ten
idiota z kolei ożenił się z byłą dziewczyną Joela, co z kolei przyczyniło się
do jego kłopotów z Moniką. - Tom klasnął w ręce, przypominając sobie całą
historię.
- Na domiar złego
ty i Madzia ośmieszyliście mnie w kasynie, kiedy skłamaliście, że jestem
upośledzony, żeby nas wpuścili - Naburmuszony Jay założył ręce na klatce
piersiowej, a Tom i Madzia roześmiali się szczerze.
- Tak, wbrew
pozorom to był udany wyjazd, który będziemy chyba wspominać do końca życia -
zamyśliła się Madzia.
- Ale to nie
znaczy, że powtórzymy to przed ślubem Sivy i Nareeshy - zauważyła Monika. - Są
spokojni, stonowani, zrównoważeni… Chciałabym, żeby ich wieczory panieński i
kawalerski były niezapomniane, ale nie naładowane kłopotami.
- Ech, Brukselka
ma rację - westchnął Tom. - Siva nie jest fanem Las Vegas, musimy wymyślić coś
innego.
- Najlepiej
samodzielnie - podpowiedziała Luiza. - Podczas gdy my wymyślimy coś na wieczór
panieński Ree…
- Ale to dopiero
w lutym! Nad czym wy chcecie dumać tak długo? - zdziwił się Nath.
- Nad czymś
wyjątkowym - wyjaśniła Madzia i pocałowawszy swojego chłopaka na pożegnanie,
niemal wypchnęła go za drzwi, razem z resztą nieproszonych gości.
- Wow, są
naprawdę zdeterminowani - zauważyła Kathy.
- Cóż, trudno im
się dziwić. Siva to pierwszy z nich, który zostanie zaobrączkowany. Poczuwają
się w obowiązku, by odpowiednio pożegnać go ze stanem kawalerskim. - Irene
wzruszyła ramionami.
- A my musimy to
samo zrobić dla Nareeshy. Dlatego burza mózgów, panie! - Monika zatarła ręce i
upewniwszy się, że nikt nie podsłuchuje pod drzwiami, mogły kontynuować snucie
planów.
*
Ślub został zaplanowany na walentynki,
wśród ochów i achów Luizy o kipiącym romantyzmie przedsięwzięcia. Wszystko było
dopięte na ostatni guzik. Ceremonia miała się odbyć w małym kościółku w Irlandii
Północnej, skąd dorożki miały zabrać gości na miejsce wesela. Tom próbował
przeforsować pomysł z wyspą Iona, ale Nareesha i Siva woleli nie powtarzać
przygód z klasztorem. Jakby to wyglądało, gdyby chcieli, aby ich ślub odbył się
u zakonników, których dwa razy robili w balona, najpierw udając, że są w
uświęconych związkach, a potem podszywając się pod księży i zakonnice?
Wszystko w teorii było pięknie jak w
bajce, gdyby nie jeden mały szczegół. 14 lutego rano, kiedy Monika otworzyła
oczy, mogła wydusić z siebie tylko trzy słowa.
- O… mój… Boże…
I wszystko wskazywało na to, że
spokojne wieczory, które miały pożegnać stan wolny Sivy i Nareeshy przed
ślubem, zamieniły się w kolejną szaloną imprezę. Albo przynajmniej tak się
Monice wydawało, bo nie pamiętała prawie nic. Przez chwilę leżała, próbując
dojść do siebie, ale uznała, że tym nic nie wskóra. W pokoju było jasno, więc
słońce już wstało. Czuła się, jakby ktoś uderzył ją czymś w głowę, a na domiar
złego nie mogła się ruszyć. Z trudem wyciągnęła rękę po telefon, który miała
nadzieję znaleźć na szafce nocnej. Niestety nie tylko nie mogła utrzymać dłoni
w powietrzu dłużej niż przez dwie sekundy, ale i telefonu nie dostrzegła.
Zorientowała się za to, że nie jest u siebie w mieszkaniu. Kiedy jej oczy
przyzwyczaiły się do światła, rozpoznała pomieszczenie jako sypialnię Adama i
odetchnęła z ulgą. Przynajmniej była w mieszkaniu swojego chłopaka, a nie w
jakiejś melinie obcego psychopaty. Spróbowała zawołać imię właściciela, ale
głos uwiązł jej w gardle. Miała szczerą nadzieję, że to nadal sen, bo inaczej
oznaczało to, że znowu dała ciała.
- Żyjesz, dobrze
- usłyszała głos Adama i odetchnęła z ulgą. - Minie jeszcze kilka godzin, zanim
leki przestaną działać.
Jakie leki? Co on mówił? Czy znowu
zapadła w jakąś śpiączkę i odbywała podróż astralną, gdzieś poza swoim ciałem,
które leżało jak kłoda na łóżku?
Nie mogła się odezwać, ale najwyraźniej
jej skonsternowane spojrzenie wystarczyło, by Adam zrozumiał, czego próbuje się
dowiedzieć. Pocałował ją delikatnie w czoło i odgarnął jej włosy, by widzieć
jej oczy.
- Wczorajsza noc
była bardziej szalona niż przewidywałaś.
- Co ty nie
powiesz. - Monika próbowała prychnąć, ale jej nie wyszło.
Dopiero po dziesięciu minutach udało
jej się w miarę wrócić do żywych. Głos miała zachrypnięty, jakby wrzeszczała na
stadionie, mięśnie jej zwiotczały i ledwo trzymała się na siedząco. Adam za to
cały czas, zamiast udzielić jej sensownych informacji, zaśmiewał się do rozpuku.
- Dobra, nie
chcesz, nie mów. Dzwonię do Karoliny, ona mi powie, co się działo.
- Tak, na pewno.
- A to co niby
znaczy?
Adam wywrócił oczami i złapał Monikę za
rękę. Chciała mu się wyrwać, ale była jeszcze otępiała. Zamiast tego wbiła w
swojego chłopaka patrzałki.
Pamiętała, jakie były plany. Razem z
dziewczynami miały zrobić sobie wieczór spa, a potem wsiąść na wynajętą barkę
pływającą po Tamizie. Pierwsza część celebracji przebiegła pomyślnie, podobnie
jak początek drugiej. Była muzyka, szampan, przystawki i tort pusty w środku, z
którego miał wyskoczyć striptizer. Striptizu żadnego jednak Monika nie
pamiętała. Pamiętała za to jak przez mgłę, że z brzegu rzeki chłopaki
wykrzykiwali jakieś miłosne wyznania pod ich adresem, a potem wskoczyli do
wody, a potem…
- Co to jest,
"Pięćdziesiąt twarzy Greya"? Kręci cię znęcanie się nad bezbronną
kobietą? - spytała rudowłosa swojego chłopaka, widząc, że ten nie spieszy z
wyjaśnieniami, mimo iż niewątpliwie wiedział więcej niż ona.
- Ty? Bezbronna?
- Adam roześmiał się gardłowo.
- Ech, nie mam
siły cię uderzyć. Wyobraź sobie, że właśnie dostajesz silny cios między żebra.
- Zrezygnowana Monika oparła głowę na poduszkę. - Która godzina?
Adam spojrzał na swoją dziewczynę spode
łba.
- Dziesiąta. Tak
łatwo się poddajesz?
- Nie chcesz
mówić, to nie mów. Może to i lepiej, że się nie dowiem, jakie leki dostałam w
nocy? Odchoruję swoje i zaczniemy się zbierać na ślub. Samolot mamy o 14, ślub
jest o 18. Na miejscu ma być fryzjerka, ale makijaż będzie musiała mi zrobić
Eliza i…
- Zaraz, zaraz?
Kim jesteś i co zrobiłaś z moją dziewczyną? - spytał zdziwiony Adam,
sprawdzając, czy Monika nie ma temperatury.
- Hę?
- Nie będziesz
dociekać?
- Mówiłam ci, że
nie.
Adam wyglądał na niepocieszonego.
Monika uśmiechnęła się w myślach. Strategia działała. Udawała obojętną, ale
paliła się, by poznać prawdę. Co takiego wydarzyło się w nocy?! Na zewnątrz
wyglądała jednak na opanowaną, a Adam stracił cały rezon. Nerwowo potarł kark i
przespacerował się po pokoju, by odszukać swój telefon, wciśnięty między
poduszki na fotelu. Przez chwilę przeglądał wiadomości, a widząc, że jego
dziewczyna nie wykazuje nimi zainteresowania, sam przybliżył jej ich treść.
- Twoja siostra i
Nath zaraz będą wsiadać do samolotu. Z resztą spotkamy się na lotnisku.
- A Siva i Ree?
- Co z nimi?
- No… żyją?
- Tak, żyją.
Wszyscy żyją. Choć ty ledwo co…
- Cieszę się, że
wszyscy są cali - odpowiedziała dyplomatycznie Monika i spróbowała zwlec się z
łóżka.
- Nie wstawaj
jeszcze. To były silne leki.
- Muszę się wziąć
prysznic i się spakować.
- Pomogę ci -
zaoferował się Adam.
- Więc jedź do
mojego mieszkania i spakuj mi rzeczy. Wszystko jest na wierzchu, łatwo
znajdziesz.
- Miałem na myśli
pomoc z prysznicem… - Adam uśmiechnął się lubieżnie, a Monika zmierzyła go
krytycznym wzrokiem.
- Nie dla psa
kiełbasa - rzuciła oschle i z trudem podniosła się do pionu.
- Monia, jaka
kiełbasa? - spytał skonsternowany chłopak, ale rudowłosa go zignorowała i udała
się do łazienki.
Co ich podkusiło, żeby imprezę
zorganizować na dzień przed ślubem? To mogło mieć katastrofalne skutki, ale
poprzedniego wieczora byli przekonani, że to będzie spokojna noc. Po raz
kolejny się przeliczyli.
Nie tylko Monika miała mętlik w głowie.
Kiedy Madzia i Nath przebudzili się tego ranka pod wpływem hałasu jakieś syreny
okrętowej, początkowo nie wiedzieli, co się stało i gdzie się znajdują. Dopiero
po chwili zaczęły do nich docierać strzępy pamięci z kolejnej szalonej nocy.
Spali w dokach, gdzie zacumowała barka, na której odbywał się wieczór
panieński.
- Gołąbeczki
wstały? - spytał zachrypniętym głosem kapitan, a Magda podskoczyła przerażona,
orientując się, że nie są sami.
Szybko rozeznała się w sytuacji. Byli
ubrani, jej przyzwoitość pozostawała więc nienaruszona. O ile można było tak
mówić, zważywszy na kolejne upicie się do nieprzytomności. Pamiętała bowiem tylko
urywki z późnych nocnych godzin. Nie miała pojęcia, skąd na barce wziął się
Nath, który teraz leżał przy jej boku i przecierał zaspane oczy. Gdzie była
reszta i co się tak naprawdę stało?
Nikt nie odpowiadał na telefony i
wiadomości. Dopiero koło dziesiątej, kiedy razem z Nathem ledwo żywi i
skacowani czekali na samolot, Adam był łaskaw odpowiedzieć na smsa, dzięki
czemu Madzia wiedziała, że pozostali żyją.
- Nath… - zagaiła
nastolatka, kiedy w końcu zajęli miejsca w samolocie. - Nie pijmy już więcej,
co?
Chłopak się roześmiał i cmoknął ją w
dłoń. Wyglądali jak przerzuci i wypluci, ale na jego ustach wykwitł uśmiech.
- Zgadzam się -
przytaknął ze śmiechem. - Choć nie chce mi się wierzyć w to, co opowiadał
kapitan…
Oboje się roześmiali. Przebudzili się
na barce w swoich ramionach. Nikogo nie było, a jedyną obecną osobą był
kapitan, który przybliżył im fakty, które były mu znane. O dwudziestej rejs
panieński wypłynął z przystani. Trzy godziny dziewczyny balowały na rzece,
potem barka zacumowała, bo jedna z dziewczyn (kapitan nie pamiętał imienia)
chciała sikać wprost do rzeki, więc konieczne było znalezienie toalety.
Większość osób była już nieźle ścięta. Podobno panna młoda podrywała kapitana,
ale w to Madzia i Nath nie chcieli wierzyć. Uwierzyli za to w atak paniki
"rudowłosej krzykaczki", która przez telefon ganiła agencję
towarzyską za nieprzysłanie żigolaka. Madzia nie chciała wyjaśniać mężczyźnie,
że chodziło o striptizera, nie żigolaka, który w założeniu miał wyskoczyć z
tortu. Ten jednak okazał się pusty w środku, bo wynajęty chłopak miał chorobę
morską i uciekł bez słowa, niwecząc niespodziankę dla Nareeshy. Mimo wszystko
zabawa była przednia, przynajmniej do momentu, który nastolatka pamiętała. Do
północy wszystko miało jakiś sens, potem dziewczyny zaczęły się wykłócać, która
impreza była najbardziej szalona i zapanowało zamieszanie. Reszta była dla
Madzi rozmazaną plamą świadomości. Kilka puzzli do układanki dołożył Nath,
który opowiedział swoją stronę wydarzeń.
Wielki organizator wieczoru
kawalerskiego, "wujcio Tom", poddał się i na prośbę samego Sivy
zdecydował się zorganizować kameralne spotkanie. Zamiast wódki podał jednak
absynt, przez co wszystkim chłopakom odbiła palma. Podobno drogę do przystani
przemierzyli na koniach, ale w to Madzia nie uwierzyła. Uparcie twierdziła, że
to absynt wywołał jakieś dziwaczne wizje u jej chłopaka i ten ostatecznie się z
nią zgodził, szczególnie kiedy znalazł paragon z taksówki w kieszeni swoich
spodni. Pewne było jednak, że uczestnicy wieczoru kawalerskiego zdzwonili się
przez Kubę z Karoliną i zjawili się na brzegu rzeki, gdzie akurat przepływała
barka z dziewczynami. Najpierw były jakieś wrzaski i miłosne wyznania, a potem
dwóch chłopaków wskoczyło do Tamizy "na bombę" (tego Nath już nie
pamiętał, ale kapitan barki stanowczo zapierał się, że tak było). Wyjaśniło się
więc, w jaki sposób Nath znalazł się u boku Madzi. Niepewne było, co stało się
z drugim delikwentem, który wskoczył do wody. Madzia i Nath obstawiali Toma lub
Jaya, ale niczego nie można było wykluczyć.
W samolocie para zdrzemnęła się
jeszcze, ale już teraz wiedzieli, że wieczorem będą nie do życia.
- Współczuję
Nareeshy - westchnęła Magda, gdy odbierała swój bagaż. - Wychodzić za mąż na kacu…
Jeśli głowa ją boli choć w połowie tak, jak mnie, to jest gorzej niż źle.
- My chyba nigdy
się nie nauczymy, że powinniśmy mieć dożywotni zakaz imprezowania. Myślisz, że
ktoś będzie pamiętał, co się w nocy wydarzyło?
- Nie mam
pojęcia. Mam nadzieję, że coś z tego poskładamy - westchnęła Madzia i
skierowali się na postój taksówek.
Musieli jeszcze dojechać do hotelu w
pobliżu kościoła, gdzie miał się odbyć ślub. Irlandia,
mimo pory roku i mroźnej pogody, była piękna. Niestety para młoda, którą Nath i
Madzia spotkali na miejscu wyglądała po szalonej nocy niczym zombie.
Nareesha siedziała w pokoju hotelowym,
a fryzjerka tańczyła wokół jej głowy i wymyślała coraz to nowe fryzury. Siva
leżał twarzą do poduszki i oddychał ciężko. Po podłodze walały się ubrania,
suknia ślubna leżała wciśnięta między frak Sivy a torbę podróżną.
- Cześć… -
przywitał się zachrypniętym głosem Nath.
- No, to świadków
mamy, kochanie - odetchnęła Ree. - Nawet gdyby reszta nie dotarła, ślub może
się odbyć zgodnie z planem.
Dziewczyna była jeszcze podchmielona.
Opowiedziała, że razem z Sivą przylecieli do Irlandii Północnej porannym
samolotem, niemalże zaraz po imprezie.
- A… pamiętacie
coś? - spytała Madzia.
- Niewiele. Tyle
że się schlaliśmy w trupa - wysapał Siva w poduszkę.
- Z tym trupem to
się zgadza. Od kiedy tu weszliśmy, walnął się tak na łóżko i się nie podnosi.
Wyobrażasz sobie, że pili absynt?
- Nath wspominał…
- Jezu, dzień
przed moim ślubem… Zdjęcia będą okropne! - Nareesha załamała ręce.
- Ważne, że
wspomnienia będą wspaniałe - pocieszyła narzeczoną Sivy Madzia.
- Tak, masz
rację, Meggs. Dzięki za te słowa.
- Do usług. Też
głowa mi pęka, ale trzeba być dobrej myśli. I najlepiej nie pić.
- Tak, zaraz
odwołam wino, które miało być podane na weselu - zachichotała Ree, ale szybko
zreflektowała, że to dobry pomysł.
Aby uniknąć powtórki z rozrywki,
zrezygnowała z podania alkoholu i zdecydowała się jedynie na lampki szampana
dla gości.
Po kolei do hotelu zjeżdżali się
goście. Nie było czasu na dłuższą rozmowę i składanie historii z nocy do kupy.
Wszyscy spieszyli się, by zrobić się na bóstwo, wrócić do żywych albo dopiąć na
ostatni guzik sprawy organizacyjne. Przyjaciele porozumieli się w tylko jednej
kwestii - pamiętali strzępki z nocy. Wydawało się, że najwięcej wie Adam, ale
on nadal nie kwapił się z opowieścią. Albo czekał na większą liczbę słuchaczy,
albo wieczór rzeczywiście miał jakiś upokarzający przebieg, co dla dobra innych
starał się ukryć. Goście i para młoda zgodnie stwierdzili, że na tę chwilę
zajmą się po prostu celebrowaniem chwili.
Malownicze krajobrazy Irlandii nie zostały
przytłumione przez zimową pogodę. Było dość ciepło, a atmosfera była wręcz
gorąca. Starodawny mały kościółek został przystrojony tradycyjnie. Panna młoda,
mimo nocnej imprezy wyglądała pięknie. Luiza powtarzała, że to jej umiejętności
zatuszowały wszystkie niedoskonałości, ale prawdą było, że Siva był wpatrzony w
swoją narzeczoną jak w obrazek nawet zanim blondynka dopadła do niej z
akcesoriami do makijażu. Wszyscy prezentowali się wyjątkowo dobrze. Para młoda
zażyczyła sobie, by ich bliscy ubrali się dość elegancko, ale raczej wygodnie.
Dlatego przyjaciele odetchnęli z ulgą, widząc zaparkowane pod kościołem
dorożki, które miały zabrać ich na miejsce wesela.
- No, w normalnej
kiecce to bym tego konia nie dosiadła - stwierdziła Luiza, a wszystkie
dziewczyny zawtórowały jej śmiechem.
Ceremonia mogła się rozpocząć. Ojciec
Nareeshy doprowadził ją do ołtarza, gdzie stał zdenerwowany, ale szczęśliwy
Siva. Nie było łez u pary młodej, ale rodzice Ree płakali jak bobry, oddając
córkę piosenkarzowi, szczególnie kiedy nadeszły przysięgi.
- Nie ma co
płakać nad rozlanym mlekiem - zażartował szeptem Nath, ale kiedy zauważył, że
jego ukochana się wzruszyła ceremonią, podał jej płócienną chusteczkę - Wiesz,
niedługo to będziemy my.
- Niedługo? -
spytała zdziwiona Madzia, ocierając łzy.
- No... mam taką
nadzieję. Oczywiście tylko jeśli chcesz. Bo ja chcę. Bardzo. Ale nie jakoś
desperacko. Po prostu... byłoby miłą perspektywą stanięcie kiedyś na ślubnym
kobiercu.
Madzia się uśmiechnęła. Nath był taki
uroczy, kiedy plątał mu się język.
- To niedługo czy
kiedyś? - spytała dla zgrywy.
- A jak byś
wolała?
- Nie wiem. Na
razie wystarcza mi to, co jest między nami. Może poczekamy i zobaczymy, co z
tego wyniknie? Co przyniesie los?
- Tak, podoba mi
się taka odpowiedź. - Nath się uśmiechnął i delikatnie pocałował swoją
dziewczynę w usta. Akurat w momencie, w którym pan młody całował pannę młodą.
- Uuu... - Tom
niemal zagwizdał i pochylił się nad siedzącą przed nim i Kelsey parą przyjaciół.
- Czyżby jakiś znak?
- Nie, nie. Teraz
pora na was - odciął się beniaminek i znacząco spojrzał na przyjaciela i
skacowaną Kelsey, która próbowała trzymać fason, ale szło jej dość opornie. Madzia
uśmiechnęła się do niej pokrzepiająco.
Oprócz rodzin Sivy i Nareeshy w
Irlandii zjawili się niemal wszyscy przyjaciele. Była Madzia i Nath, Monika z
Adamem, Karolina z Kubą, Luiza z Ryanem, Tom z Kelsey, Max z dziewczyną (której
imię wszystkim umknęło) oraz samiutki Jay (który podobno korzystał z bycia
singlem). Jako że wesele było kameralne, obecne na wieczorze panieńskim Wredne
Zalotki nie były zaproszone, nad czym Madzia ubolewała, bo była przekonana, że
chociażby Irene pamięta z nocy więcej szczegółów niż ona. Na razie jednak
przebieg wieczoru pozostawał tajemnicą, przyjaciele postanowili więc cieszyć
się szczęściem młodej pary.
Radości nie było końca. Kiedy Siva
wyszedł z kościoła ze swoją świeżo upieczoną małżonką, wszyscy zaczęli sypać
ryż. Dodatkowo zaczął prószyć śnieg, ale wszyscy byli tak ożywieni, że nie
czuli chłodu.
Do miejsca wesela można było przejść
pieszo, ale aby uczynić wieczór jeszcze bardziej niezapomnianym, para młoda
zafundowała przejażdżki dorożkami. Cała droga została oświetlona lampionami,
które odcinały się od czarnego nieba.
- Ale tu
romantycznie... - westchnęła Karolina, wtulając się w Kubę, który starał się ją
rozgrzać wszystkimi znanymi sobie i przyzwoitymi pomysłami.
Jechali sami dorożką, jako jedni z
ostatnich gości. Przy drodze migotało pomarańczowe światło lampionów, w oddali
widać było hotel, do którego zmierzali.
- Tak... -
westchnął chłopak.
- A co, nie?
- Nie... tak...
- No to nie czy
tak?
Kuba odetchnął głęboko.
- Czekaj, coś
mnie gniecie w spodniach - odezwał się i zaczął zmieniać pozycję, a przerażona
Karolina zasłoniła usta ręką.
- Czy ty chcesz
mi się oświadczyć?! - spytała zdziwiona, a dorożkarz obrócił głowę w stronę
chłopaka i pokręcił głową, jakby chciał powiedzieć "nie na ślubie innej
pary, idioto". - Bo wiesz, zgodzę się, ale... czy to aby nie za szybko?
Skonsternowany Kuba popatrzył najpierw
na dorożkarza, który wzruszył ramionami i wrócił do obserwacji drogi, a potem
na swoją dziewczynę.
- Cieszę się, że
byś się zgodziła, ale to tylko mój telefon. - Smartphone zabłysł w świetle
lampionów, a Karolina ukryła twarz w dłoniach.
- Ale wstyd... -
wydyszała.
- Hej, żaden
wstyd. W sumie nie dziwię się, że pomyślałaś o oświadczynach. Romantyzm
otoczenia, piękna ceremonia, walentynki, mój urok...
- Nie zapominaj o
fakcie, że coś cię uwierało. To mnie zmyliło - westchnęła Karolina. - Teraz mi
głupio.
- Dlaczego?
Niepotrzebnie. Teraz, kiedy wiem, że się zgodzisz, mogę pokusić się o kolejny
krok.
- Jezu, byle nie
na weselu! - krzyknęła Karolina, a Kuba zasłonił jej usta ręką. Oboje się
roześmiali i dalszą drogę do hotelu przebyli w ciszy.
Czekała tam na nich niespodzianka.
Prawie wszyscy goście stali przed wejściem do hotelowej restauracji, a jeden z
nich, ubrany w karmazyny garnitur, który odstawał od reszty, krzyczał coś w
stylu "Gorzko!", ku uciesze swojej towarzyszki, wyjątkowo wysokiej
blondynki, odzianej równie elegancko i równie... czerwono.
- Kto to? - Kuba
zmarszczył brwi i pomógł Karolinie wysiąść z dorożki.
- Jeśli mnie
wzrok nie myli, to Danny Jones.
- Spóźniony, jak
zawsze - westchnął Siva, ale przywitał kolegę.
- Ominęła cię
piękna ceremonia ślubna - zauważyła Nareesha, a Danny machnął ręką.
- E, tam. Ja i
tak tylko na wesele ręce zacierałem. Znacie Georgie?
Członek McFly zapoznał swoją małżonkę z
tymi, którzy jej jeszcze nie znali. W gruncie rzeczy wszyscy cieszyli się, że
przybył, bo było z nim zawsze weselej.
- Kto go w ogóle
zaprosił? - spytał szeptem Siva swojej małżonki, a ta wzruszyła ramionami.
- Myślałam, że
ty.
- Ja?
- Nie, ja. - Ree
wywróciła oczami.
- Oboje nas
zaprosiliście - wtrąciła Georgie. - Dokładnie wczoraj w nocy.
- CO?! - spytali
chórem niemal wszyscy obecni.
- A co było
wczoraj? - wtrąciła mama Sivy, ale wszyscy ją zignorowali, więc weszła do
restauracji.
- Jak to w nocy?
Dzwoniłem do ciebie po pijaku? - spytał Siva. - Chyba nawet nie mam twojego
numeru...
- Mężusiu, nieźle
się musiałeś schlać, skoro nie pamiętasz, kto pchnął do przodu twój nudny jak
flaki z olejem wieczór kawalerski.
- No tak, tego
się mogłem domyślać - westchnął poirytowany Tom. W gruncie rzeczy cieszył się z
pojawienia się osoby, która mogła rzucić światło na ich nocne przygody. -
Przydaj się na coś i powiedz, pamiętasz, co robiliśmy w nocy? Jakoś nam film
się urwał.
- Że też ja muszę
wam wszystko wyjaśniać - westchnął Danny. - Ale spoko, w końcu nie pierwszy raz
ratuję was z opresji. Pamiętacie, jak przebraliście się za księży i zakonnice,
a ja w stroju biskupa...
- Wasza
eminencjo, do rzeczy - przerwała przyjacielowi Monika.
Wszyscy widzieli jak członek McFly
chełpi się władzą, którą posiadał. Pamiętał najwięcej z dnia poprzedniego, co
było dość szokujące. Był ich jedyną nadzieją na poznanie prawdy.
- Proponuję wejść
do środka, gdzie Danny na spokojnie wszystko opowie - odezwał się Ryan, a
wszyscy pokiwali głowami na ten trafny pomysł.
Weszli do restauracji i zajęli miejsca.
Sala była wyposażona w dziesięcioosobowe stoliki, ale ci, którzy się nie
zmieścili przy parze młodej, przynieśli sobie krzesła. Towarzystwo trochę się
izolowało, ale mieli ważniejsze sprawy na głowie.
- Ciocia Yvette
chce nam chyba jeszcze raz pogratulować - zauważył Siva, wskazując głową na
starszą kobietę, która przywoływała ich gestem ręki.
- Musi poczekać.
Teraz mamy ważniejsze sprawy! - warknęła walecznie Nareesha.
- Kupiła nam
dosyć drogi prezent… - Seev stanął w obronie swojej krewniaczki.
- A skąd niby to
wiesz? Prezentów jeszcze nie otwieraliśmy.
- Przy składaniu
życzeń pod kościołem powiedziała, że kupiła nam trzydziestokilogramowy złoty posążek
buddy do ogrodu…
- Co?! Przecież
my nie jesteśmy buddystami! Że o tym, że nie mamy ogrodu nie wspomnę… -
Nareesha złapała się za głowę, a Jay się roześmiał.
- Przetopicie
sobie.
- Właśnie, kij z
ciotką Yvette. Może nie dożyć, aż zrobicie te kilka kroków. Opowiadaj, Jones! -
uniósł się Tom. - Brakowało tylko, by złapał go za połacie koszuli i nim ostro
potrząsnął.
Wszyscy zignorowali ciotkę Yvette, jej
dziwny prezent i brak szacunku okazany przez Toma. Danny odchrząknął i założył
nogę na nogę. Madzia ukryła twarz w dłoniach, widząc, że specjalnie wszystko
przeciąga.
- Czy naprawdę
nikt inny nic nie pamięta? - spytała w końcu zrezygnowana Karolina. - Tak to
się zestarzejemy, zanim poznamy przebieg wydarzeń.
- Adam coś
pamięta, ale nie chce nic mówić - westchnęła Monika, która nieco znudzona, a
nieco poirytowana podparła sobie brodę ręką.
- Ja akurat
milczę w słusznej sprawie. - Brunet stanął w swojej obronie.
- W słusznej,
kuzynie? - zdziwił się Kuba.
- Tak. W obronie
honoru mojej kobiety.
- Twoja kobieta
niedługo może stracić cierpliwość i przestać nią być - prychnęła Monika.
- Przestaniesz
być kobietą? - zdziwił się Nath, a Monika zmroziła go wzrokiem.
- Bo zapomnę, że
stwierdziłam, że się lubimy.
- W porządku, szwagierko.
Złość piękności szkodzi.
- Jej to akurat
nie zaszkodzi. - Adam objął swoją dziewczynę ramieniem. - Urody ma w nadmiarze.
Próbował ją pocałować, ale uskoczyła.
- Chyba
złośliwości ma w nadmiarze - zachichotała Madzia.
- W takim razie
to u was rodzinne - skwitował sytuację Nath i złapał swoją dziewczynę za ręce,
zanim ta zaprzęgła do pracy swoje pięści, by się na nim zemścić za te słowa.
Widząc, że wygłupy zajmują miejsce
skupienia, Danny zdecydował się opowiadać.
- No więc, moi
drodzy... Dawno dawno temu...
- Co? Jakie dawno
temu?! - uniósł się Tom. - Przecież to było wczoraj w nocy!
- Nie przerywaj
mu, bo nigdy nie opowie - poprosiła Kelsey, łapiąc się za bolącą głowę.
- No więc dobrze.
Późno, późno w nocy... kiedy wszyscy przysypiali na nudnym wieczorze
kawalerskim Sivy, Tom wykazał, że jednak ma błyskotliwy umysł, bo najpierw
zadzwonił po moje wsparcie, a potem wpadł na pomysł wypicia wysokoprocentowego
absyntu. Pamiętacie zapewne, że pan młody i Nath nie chcieli, ale młody uległ
perswazji naszego Loczka, a Siva został podstępnie spojony, a potem to już łoił
równo i poszło z górki.
- Wiedziałem, że
to musiał być podstęp - westchnął Siva, ale nie bardzo się tym obszedł. - Co
było dalej?
- No... w sumie
nic ciekawego. - Danny wzruszył ramionami.
- No i masz.
Buduje napięcie, a potem jego epicka opowieść okazuje się nudna. - Jay był
niepocieszony.
- Pewnie sam nic
nie pamięta, a pali głupa, żeby być w centrum wydarzeń - warknął Max,
poirytowany, że nie dowie się, co się działo w nocy.
- Nie wiem, czy
coś pamięta, ale ma wiele zdjęć z wieczoru - oświadczyła jak gdyby nigdy nic
Georgie, a wszyscy zrobili duże oczy.
- Pamiętam
większość! Prawie nie piłem, bo wiem, jakie szalone imprezy organizujecie. Tym
razem musiałem to uwiecznić, aby mieć materiał do ewentualnego szantażu. -
Danny wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Walnęłabym cię,
ale ręce nadal mam z waty. - Monika spojrzała na swoje na wpół odrętwiałe
dłonie.
- Tego akurat nie
wyjaśnię, bo nie mam pojęcia, dlaczego w nocy byłaś z Adamem na oddziale
psychiatrycznym.
- Gdzie byłam?! -
Monika zrobiła duże oczy i spojrzała na swojego chłopaka. - Lepiej to tłumacz,
bo obsmaruję cię w następnej powieści.
- Patrzcie, jaka
butna. Jednej jej jeszcze nie wydali, a ona już o drugiej myśli. - Adam
wywrócił oczami i puścił uwagę rudowłosej mimo uszu.
- Też mnie
interesuje, co Brukselka robiła w wariatkowie, ale to akurat jest dość
logiczne, więc może niech Danny kontynuuje swoją opowieść, co? - poprosił Tom.
- Dość logiczne?
A co to niby znaczy? - spytał ze śmiechem Nath.
- Uściskałabym
cię szwagrze. Jedyny mój obrońca! - Ucieszyła się Monika z jedynego sprzymierzeńca,
ale szybko okazało się, że Młodemu chodziło o coś innego.
- Chciałem
powiedzieć, że twoja wizyta w takiej placówce jest po prostu logiczna, nie dość
logiczna...
- Zapomnijcie o
moim błogosławieństwie! - uniosła się Monika, a jej młodsza siostra była
zdziwiona.
- Ja też?!
- Wiecie, co?
Wszystkich was obsmaruję. Kiedy książka stanie się bestsellerem, wyjawię
światu, na kim się wzorowałam, pisząc o poszczególnych postaciach!
- Proszę bardzo,
ja nie mam sobie nic do zarzucenia. - Danny uśmiechnął się zawadiacko.
- Ja też - dodał
Tom. - Ale ty McGuiness... Lepiej zacznij się modlić.
Wszyscy się roześmiali, przez co
naburmuszenie Moniki zmalało do takiego stopnia, że mogła słuchać dalszego
ciągu opowieści Danny'ego.
- No i co było
dalej? Na koniach pogalopowaliście na przystań? - spytała Luiza, której Ryan
opowiadał tę samą historię z wieczoru kawalerskiego co Nath Madzi.
- Nie, jechaliśmy
taksą. - Danny machnął ręką.
- Na pewno? -
spytali równo Nath i Ryan, a potem popatrzyli po sobie i parsknęli śmiechem.
- Na pewno. Mam
zdjęcia.
Danny wyciągnął z kieszeni swój telefon
i pokazał kilka zdjęć towarzystwu.
- O Boże... -
Siva zatkał sobie usta ręką na widok utrwalony na fotografiach.
Zdjęcia przedstawiały członków wieczoru
kawalerskiego: The Wanted, Danny'ego z McFly i Ryana z Lawson oraz Kubę.
- A gdzie Adam? -
spytała podenerwowana Monika.
- Och, wtedy
pewnie wiózł cię do domku bez klamek. Na niektórych zdjęciach go nie ma.
- Pięknie. Mało
materiału kompromitującego.
- Za to jego
kuzyn pofolgował sobie za dwoje - stwierdziła Karolina, widząc jak jej
poukładany chłopak pręży mięśnie w stronę taksówkarza.
- Na swoją obronę
dodam, że nic z tego już nie pamiętam.
- Kiepska ta
twoja obrona. Z flirtów z taksówkarzem też będziesz się tłumaczyć.
Wszyscy stwierdzili zgodnie, że zdjęcia
lepiej opowiedzą historię nocy niż Danny, który co chwilę zbaczał z tematu.
- Hej, może
zapytam organizatorów, czy da się to gdzieś wyświetlić? Może mają rzutnik? -
spytał ochoczo Ryan, a Luiza puknęła się w czoło.
- Chcesz
ośmieszyć pana młodego przed jego rodziną i rodziną jego małżonki?
- No...
niekoniecznie...
- No właśnie.
Siedź cicho i oglądaj.
Wszyscy przyjaciele usiedli blisko
siebie i przekazywali sobie telefon, co chwilę wydając "ochy",
"achy", westchnienia, stęknięcia i jęki. To był szalony wieczór
kawalerski.
Początkowo spokojna męska posiadówa z
piwem i wódeczką zamieniła się w kolejny Kac Londyn, kiedy do gry wkroczył
Danny i "Zielona Wróżka", jak ze względu na właściwości psychoaktywne
nazywa się absynt. Od wtedy Kuba z Tomem na wszystkich zdjęciach byli do połowy
rozebrani. Na kilku widać też, jak członek The Wanted próbuje ogolić klatkę
piersiową aktorowi ze swojego filmu, przed czym ten ucieka.
- Krzyczał, że to
do sequelu, ale nawet napruty Kuba nie zgodził się na depilację - tłumaczył
Danny.
- Czyli zachował
resztki szarych komórek. Na szczęście. - Karolina odetchnęła z ulgą, ale
sprawozdawca pokręcił głową.
- No nie wiem,
czy na szczęście, bo po zażartej gonitwie była kolejna kolejka, po której
zorientowaliśmy się, że Kuba zamiast z nami woli konwersować z Johnny'm.
- Jakim Jonny'm?
- zainteresował się Polak.
- Nie pamiętasz
swojego kumpla? - prychnął Danny i wskazał jedno ze zdjęć. - O, tutaj sobie
gawędzicie.
- Wygląda jakby
mój kuzyn gadał sam do siebie - zwrócił uwagę Adam.
- I tak też było,
moi drodzy. Bo w pijackim zwidzie nasz kolega konwersował z niewidzialnym
Johnny'm Deppem, którzy rzekomo zdradził mu kulisy nowej części "Piratów z
Karaibów"...
- W to ci nie uwierzę.
Na pewno nie byłem aż tak pijany - naburmuszył się Kuba, kiedy wszyscy zaczęli
zwijać się ze śmiechu.
- A pamiętasz
coś, cwaniaczku?
- Nie...
- No właśnie. To
posłuchaj trzeźwego i odpowiedzialnego kolegi.
Karolina prychnęła na te słowa
Danny'ego, ale ten się nie zraził i zaprezentował kolejne fotografie. Max na
większości z nich miętosił cudze lub swoje uszy, co nikogo nie zdziwiło, a jego
honor nie został jakoś bardzo nadwątlony. Jay z Ryanem ściskali się nad wyraz
czule, a na kilku zdjęciach wyglądało, jakby się całowali.
- O, nie ma tyle
wódki na świecie, żebym migdalił się z McGuinessem! - zapierał się członek
Lawson.
- Zapominasz, że
to magiczna moc "Zielonej Wróżki"... - zachichotał Tom.
- Gówno, nie
wróżka! - krzyknął Loczek. - Te zdjęcia są sfabrykowane!
Danny przyrzekł, że przy zdjęciach nie
majstrował, ale na uspokojenie chłopaków i Luizy, która zaczęła panikować, że
jej chłopak jest kryptogejem, dodał, że widział "tylko przytulanki i zero
buziaków", co przyjaciół uspokoiło. Jay jednak przysiągł na forum, że nie
będzie więcej pił, co wywołało falę histerycznego śmiechu. Minęła chwila, zanim
mogli przeglądać zdjęcia dalej.
Na kolejnych grupa wyruszała w miasto.
Nie na koniach, ale taksówkami. Tak trafili na przystań, gdzie po raz kolejny
wznieśli toast.
- A dlaczego mnie
nie ma na tym zdjęciu?
- Tu akurat
poszedłeś poić rumaki - wyjaśnił Danny i ignorując dalsze pytania Natha,
wskazał kolejne zdjęcie. - A tutaj zapada decyzja kąpieli nago.
Na kolejnym zdjęciu chłopaki się
naradzali.
- Kto był taki
mądry, że wpadł na ten pomysł? - spytała Madzia ze śmiechem.
- To wcale nie aż
tak głupie jak pojenie rumaków - stwierdził Tom.
Nath rzucił przyjacielowi mordercze
spojrzenie. Wszyscy byli przekonani, że pomysł z kąpielą był autorstwa
prowodyra wieczoru kawalerskiego, ale okazało się to nieprawdą.
- CO?! - spytał
zszokowany Siva, kiedy Danny oznajmił mu, że to on wymyślił kąpiel w rzece.
- Nie ściemniam,
naprawdę to był twój pomysł. Chciałeś popłynąć do Nareeshy, żeby już nigdy się
z nią nie rozdzielać. Ale nie, chwileczkę. Mógł to być też pomysł Marvina z
JLS.
- A co on tam
robił? - zainteresował się Jay.
- Tego oczywiście
najbardziej interesuje jego idealny facet - zachichotał Nath, przypominając
sobie, jak Jay z Moniką płakali, wspominając urodę piosenkarza z JLS.
- Po prostu
wcześniej nikt nie mówił, że był z nami Marvin, a to dość dziwne, bo się nie
trzymamy... - tłumaczył się Jay.
- O, ale był z
nami - wyjaśniał dalej Danny. - Choć zachowywał się dość sztywno.
Na kolejnym zdjęciu było widać, że
wcale nie towarzyszył mu Marvin, a jego kartonowa podobizna ludzkich rozmiarów.
- Nie wiem, skąd
to wziąłeś, Max, ale wywołało furorę. Szczególnie Siva się ucieszył, że ma
kogoś do konwersacji. Twierdził, że to Marvin wymyślił zawody pływackie, ale
wszyscy wiemy, że był kartonowy, więc wnioski nasuwają się same.
- Nie wierzę. -
Nareesha zakryła usta ręką.
- Spokojnie,
nawet jeśli cię zdradził, to z kartonem się nie liczy - zapewnił Tom, a po
chwili dodał. - Chyba.
- Nie wierzy, że
żłopaliście absynt, idioci! - warknęła Monika w obronie Ree, która uśmiechnęła
się do niej z wdzięcznością.
Adam odchrząknął, jakby chciał
zaznaczyć, że on nie pił. Jego dziewczyna jednak nie zamierzała go za to
chwalić.
- Masz coś do
powiedzenia? - spytała.
- Nie, chciałem
tylko wtrącić, że wasz wieczór był równie... szalony - zwrócił uwagę brunet.
Monika nie zamierzała dać chłopakowi
satysfakcji i udała, że ją to nie obchodzi. Przeniosła wzrok na Danny'ego,
który kontynuował.
- Wtedy to
podzieliliśmy się na pary. Kuba oczywiście z wymyślonym Johnny'm, Siva z
kartonowym przyjacielem z JLS, Jay z Nathem, Ryan z Tomem, a ja z Adamem, jako
że byliśmy najbardziej trzeźwi. Niestety, stanęło na tym, że tylko Siva z
Marvinem wskoczyli. Znaczy Siva z kartonem w objęciach. Chciał płynąć do
Nareeshy, ale w połowie drogi na barkę, dopingowany przez was dziewczyny,
zorientował się, że jego przyjaciel tonie i zawrócił. My zwijaliśmy się na
brzegu ze śmiechu. Wy zmieniłyście plany i kazałyście kapitanowi dobić do
brzegu. Imprezy na chwilę się połączyły. Zaczęliście pić z nami absynt…
- To wiele
wyjaśnia. - Madzia wywróciła oczami. - Kapitan nie miał nic przeciwko?
- Sam się
poczęstował. - Danny wzruszył ramionami. - Było bardzo przyjemnie, zobaczcie na
zdjęciach.
Członek McFly pokazał kolejne
fotografie, na których Kelsey rzygała za burtę, Kathy całowała się z Alex, a Irene
zdjęła bluzkę i siedziała w staniku. To pogrzebało nadzieję Madzi na relację
przyjaciółek. Były tak samo nawalone jak ona.
- Wszyscy pili
absynt? - spytała zdziwiona, a Danny pokręcił głową.
- Nie, wy już
byliście nieźle spojone wódką. Kelsey i Luiza z nami piły, ty, Monika i
Karolina spróbowałyście tylko trochę.
- To dlatego
trafiłam do psychiatryka? - spytała zniecierpliwiona rudowłosa, a Danny
przeniósł wzrok na Adama.
- Ja naprawdę nie
wiem, dlaczego twój chłopak ci tego nie powie. Ja wiem tylko tyle, że
zaczęliśmy rozmawiać i wspominać osiemnastkę Maggie. Żałowaliśmy, że z niej też
nic nie pamiętamy. Wtedy Wredne Zalotki wpadły na pomysł, by skontaktować się
ze swoją nauczycielką, tą, która przyniosła wtedy zielsko.
- Z panią
Bennett?! - zszokowała się Madzia.
- Tak, chyba.
Znalazły ją na facebooku i odezwały się do niej, a ona odpisała im niemal
natychmiast, że ma nagrania wideo z tamtej imprezy.
- CO?! - spytali
wszyscy zebrani.
Goście weselni przyglądali się
stolikowi, przy którym para młoda i ich przyjaciele pochylali się nad
wyświetlaczem telefonu. Zapewne mieli ich za wariatów i, bądźmy szczerzy, mieli
sporo racji.
- No… to prawda. Zaprosiliście
ją na barkę. Przyjechała dosyć szybko. Wtedy zrobiło się jeszcze ciekawiej. -
Danny zaprezentował zdjęcia, na których nauczycielka śpiewu Wrednych Zalotek wrzeszczy
na przyjaciół i kopie Monikę.
- Eee… to stąd
mój siniak. - Monika dotknęła bolącego kolana. - Ale dlaczego jej odbiło?
Zamiast Danny'ego odpowiedział jej
Adam.
- Cóż, odbiło to
dobre słowo. Ta kobieta jest chora psychicznie. Przyjechała z pendrivem z
nagraniem i zaczęła nas szantażować, że je upubliczni, jeśli nie zapłacimy jej
miliona funtów.
- Nagle ci się
język rozwiązał?
- Cóż, prawda i
tak miałaby wyjść na jaw. - Adam wzruszył ramionami.
- A co z ochroną
honoru twojej kobiety? - zdziwił się Kuba.
- Zamiast bronić
jej honoru, muszę zaspokoić jej ciekawość. Tak się bowiem stało, że Monika wywołała
wściekłość tej kobiety, kiedy powiedziała, że może jej co najwyżej dać kopa w
dupę.
- Tak, a Tom
dodał oliwy do ognia, gdy wspomniał o naszej przewadze liczebnej - dodał Danny.
- Wtedy nie mogłem robić zdjęć, ale kiedy ta furiatka zaczęła się rzucać i
kopać nas wokoło, kilka fot trzasnąłem.
- No i prawie
wszystko wiemy - westchnęła Karolina. - Ale co Monika robiła w psychiatryku.
- Pojechaliśmy
tam zawieźć panią Bennett. Była agresywna, ale na policję nie chcieliśmy
dzwonić, bo padło podejrzenie, że absynt o takiej zawartości alkoholu może być
nielegalny. Stąd pomysł zawiezienia jej do domu wariatów.
- A dlaczego to
mi podali tam leki?! - spytała zszokowana Monika.
- Och, to była
zwykła pomyłka. Kobieta tak się wyrywała, że zamiast niej, to ty oberwałaś
silny zastrzyk. - Adam wzruszył ramionami, jakby to było nic takiego.
- To nie mogłeś
mi tego od razu powiedzieć? Spodziewałam się najgorszego!
- No…
przepraszam. Myślałem, że to za bardzo tobą wstrząśnie.
- Wstrząsa mną
tylko jedno. Muszę obejrzeć nagranie z pendrive'a tej wariatki. Gdzie ono jest?
- Monika przeniosła wzrok na Danny'ego, który wyjaśnił.
- U mnie w domu.
Przechwyciłem je po waszym wyjeździe do psychiatryka, kiedy Jay stanowczo
domagał się jego natychmiastowego odtworzenia, wsadził je w zęby i chciał
skakać za burtę, by szukać odtwarzacza.
- W to akurat
uwierzę - zachichotał Tom. - Ale z tym nagraniem to dobra wiadomość. Wreszcie
się dowiemy, co takiego się wtedy działo!
- A może lepiej
nie? Jeśli robiliśmy tam coś gorszego niż wczoraj? - spytała Karolina,
zagryzając wargę.
- Cóż, ja chyba
wolę to niż niewiedzę… - przyznała Madzia i reszta przyznała jej rację.
Wieczór kawalerski i panieński młodej
pary został niemal odtworzony. Zapanowała błoga i spokojna atmosfera.
Przyjaciele mieli pamiątki w postaci zdjęć i spokój sumienia, że nie zrobili
nic aż nazbyt głupiego. Nikt nie zginął poza kartonowym Marvinem i nikt nie
zaginął poza wymyślonym przyjacielem Kuby. Monika szybko wybaczyła Adamowi, że
zataił przed nią wspólną wizytę w psychiatryku. W końcu do swoich szalonych
przygód mogła dodać i to.
- Daj spokój, Monia
- przekonywał Adam. - Będziesz miała co w kolejnych książkach opisywać.
- A żebyś
wiedział, że jakiś pożytek z tego szalonego życia musi być!
Wszyscy się roześmiali. Reszta wieczoru
minęła im na zabawie, śmiechu i wspominkach. Siva i Nareesha byli szczęśliwi
jak nigdy, pozostali dzielili z nimi szczęście. Humor opadł im nieco, kiedy
następnego dnia wrócili do domu i okazało się, że Danny posiał gdzieś dysk
przenośny z cennym materiałem wideo. Roztrzepany przyjaciel obiecał, że go
odnajdzie, ale jego przeprowadzka, która była właśnie w toku utrudniła to
zadanie. Mijało kilka miesięcy, a Danny Jones nadal nie odzywał się w sprawie
znaleziska.
Prawdą stało się, że Alex i Ricky
zostali parą. Tak więc wszystkie Wredne Zalotki miały chłopaków. Kathy
spotykała się z Samem, który został klawiszowcem zespołu, Irene nie widziała
świata poza Tony'm, Madzia miała oczywiście Natha, a Mai serce szybciej zabiło
przy Harry'm Stylesie, z którym podczas laserowego paintballa znalazła wspólny
język. Gdy ich drogi zetknęły się po raz kolejny, odkryli, że mają ze sobą
sporo wspólnego i mimo iż dziewczyna zawsze wolała The Wanted, zdecydowała się
dać szansę członkowi One Direction. "To przez te loczki" - powtarzała
dziewczynom. Śmiały się z tej opowieści. Pamiętały doskonale, jak na początku
wspólnej przygody Maja wzdychała do Jaya. Miały nadzieję, że jej i Harry'emu
się uda. Prawdą było, że byli do siebie bardzo podobni w wielu aspektach.
Siva i Nareesha wrócili z podróży
poślubnej i zgodnie z sugestią Jaya przetopili prezent od ciotki Yvette na
pamiątkowe medaliki dla wszystkich przyjaciół z datą ich ślubu. Ten miły gest
wszystkich wzruszył. Cieszyli się szczęściem świeżo upieczonych małżonków.
Dzień po walentynkach na palcu Karoliny
zalśnił pierścionek zaręczynowy. Kuba bowiem nie oświadczył się jej w dzień
ślubu przyjaciół. Odczekał kilka godzin, co wywołało w dziewczynie złość, ale i
śmiech i łzy.
Luiza świetnie radziła sobie w nowej
roli - menedżerki Wrednych Zalotek. Przymierzała się do menedżerowania zespołem
Lawson, żeby być bliżej swojego ukochanego.
Jay po wygraniu brytyjskiego
"Tańca z Gwiazdami" zaczął nieco kozaczyć i zyskał pewność siebie,
której zawsze mu brakowało.
Tom i Max rozwijali swoje pasje - ten
pierwszy sprawdzał się jako DJ, który nie rezygnował z kariery filmowca, a
drugi podążał aktorską ścieżką.
Nath i Madzia spędzali ze sobą
wszystkie wolne chwile. Dla zgrywy rywalizowali ze sobą na polu muzycznym, a
kiedy okazało się, że nowa piosenka Wrednych Zalotek wyprzedziła przebój Natha
w liście przebojów, radości dziewczyn nie było końca. Chłopak cieszył się
szczęściem swojej dziewczyny. Już nigdy zamierzał umniejszać jej zasług i
marzeń.
Monika natomiast spełniała właśnie
swoje kolejne marzenie. Wydała bestseller.
No wreszcie! Kochana, nie obraź się, ale ile można było czekać na ten rozdział? Już rzadziej zaczęłam sprawdzać, czy coś się dzieje na blogu. Cierpliwość jednak popłaca :)
OdpowiedzUsuńUśmiałam się jak zwykle, podczas opisu sytuacji, którejś już tam imprezy, która była mega, chociaż za mało szczegółów. Za mało rozwinięcia akcji, w każdej z napisanych okoliczności. Chociażby samego wesela, czy opowiadania o samej imprezie, ale rozumiem. Spieszyło Ci się, chciałaś jak najszybciej wstawić na bloga i jeszcze to, że to ostatni rozdział, a wydarzeń tak wiele, ale chyba nigdy nie zapamiętasz, że dla mnie rozdział może mieć po 100 stron i tak będzie mało :)
Cieszę się, że u wszystkich się układa, ale co dalej? Intryguje mnie ciąg dalszy danego rozdziału. Coś musiałaś wymyślić, że jest jego druga część. Pozostaje mi tylko czekać na kolejny odzew od Ciebie.
Pozdrawiam,
Zawsze tu zaglądająca
Charlizell
PS. Czy w ramach rekompensaty, mogłabyś wstawić rozdział nieco szybciej?
PS2. Nie mogę uwierzyć, że to już końcówka ;(
Nawet nie wiesz jak bardzo mi brakowało tego opowiadania i nie mogę uwierzy, że to już prawie koniec. Jak zwykle śmiałam się od samego początku do samego końca. Nie wiem skąd ty bierzesz te szalone pomysły i te teksty. Już nie mogę się doczekać kolejnej części rozdziału.
OdpowiedzUsuńWitaj, słoneczko!
OdpowiedzUsuńStrasznie się cieszę, że wreszcie mogłam powrócić do Twojego opowiadania.
Wiele zmieniło się u mnie, u Ciebie podejrzewam, że zmiany również nastąpiły, ale to, co dzieje się u bohaterów to istna "Moda na sukces". Ale oczywiście pozytywnie :)
Tyle wątków, tyle (szalonych!) imprez. Boże, dziewczyno, skąd Ty masz te wszystkie pomysły?
Jeżeli Monika jest Twoim alter ego, to bierz z niej przykład i szybciutko zabieraj się za pisanie swojego bestsellera!
Nawet jeżeli Monia nie jest Twoim odbiciem, to i tak wydawaj bestseller!
Och, nie mogę się doczekać drugiej części setnego rozdziału. I proszę, nie trzymaj nas tak długo w niepewności, bo przez te kilka miesięcy martwiłam się o Ciebie, naprawdę :)
Pozdrawiam cieplutko,
Madeleine
Jestem za wydawaniem bestsellerów! Cokolwiek wyjdzie spod ręki Jaycee od razu kupuje!
UsuńZ opóźnieniem, ale przeczytałam! I jestem zachwycona - jak zawsze po przeczytaniu twojego rozdziału.
OdpowiedzUsuńNie będę rozpisywać się nad tym jak bardzo uwielbiam stworzony przez ciebie świat, jak przywiązałam się do bohaterów i uwielbiam ich historie. Wystarczy, że napisze że to opowiadanie jest jedną z najlepszych rzeczy jaką czytałam. A trochę już przeczytałam w swoim życiu...
Skończyło się tak, jakby to był koniec - totalny happy end, ale tam pisze, że to I część. Czyli będzie II ?
Kiedy następny?
OdpowiedzUsuńOk... może jednak już czas coś wstawić?
OdpowiedzUsuń