Dziękuję za komentarze :*
Kolejny dzień siostry rozpoczęły z niemal
niezauważalnym zapałem. Perspektywa wspólnych, nawet szalonych, świąt wydawała
się kusząca i ze zniecierpliwieniem wyczekiwały Toma, który miał przyjść z
karteczkami do losowania. Wtedy też miało się wyjaśnić, kto na wigilię w domku
nad jeziorem rzeczywiście przybędzie. Było tyle niewiadomych, że Madzia
odczuwała tylko nieznaczną ulgę po przebytej amnezji. Nadal czuła się skołowana
i nie była pewna, na czym stoi. Pewna była tylko jednego - Tom zaprosi Natha i
nawet jeśli ten nie będzie chciał spędzić z nią świąt, zostanie przez
przyjaciela siłą zaciągnięty w miejsce wigilii.
- Zazdroszczę ci, że nie będzie Joela i
niezręcznych spojrzeń i rozmów - odezwała się Magda do siostry, kiedy kolejnego
dnia po południu ta poszła się położyć. - Ja nie mogę przestać myśleć o tym, co
Tom zgotuje dla mnie i Natha.
- Obklei całą chatę jemiołą, ot co. Ale nie
mów, że nie możesz przestać myśleć o planach Toma, kiedy dobrze wiem, że
myślisz o Nathanie - westchnęła Monika, podnosząc się z pozycji leżącej. - I
nie masz mi czego zazdrościć. Będę sama w otoczeniu par.
- Przytulisz karpia - roześmiała się
młodsza siostra i przysiadła na łóżku w pokoju Moniki.
- Chyba będę musiała.
Zaległa
krótka chwila ciszy, którą przerwała rudowłosa.
- Powiedziałaś już komuś?
- O tym, że będziesz przytulać karpia?!
- Nie, głupia! O tym, że odzyskałaś pamięć.
No wiesz, rodzicom, Wrednym Zalotkom, Nathowi…
- Ach, w takiej kolejności mam to zrobić? -
westchnęła ciężko Madzia. - Nie wiem, jak się do tego zabrać. Jak zadzwonię do
mamy, to każe mi wracać na święta, albo tu przyjedzie.
- Powiedz, że lekarz kazał ci na razie
przyzwyczaić się do faktu powolnego wracania do zdrowia - podpowiedziała
Monika.
- Chyba będę musiała tak zrobić. Naprawdę
chcę spędzić święta z przyjaciółmi. Jeśli wrócimy do Polski, zwymiotuję jak
zjem rybę po grecku babci.
Przez
chwilę dziewczyny rozluźniły się i zaczęły przedrzeźniać swoją babcię, która
zawsze wmusza wszystkim dokładki swoich, oględnie mówiąc, niezbyt smacznych
potraw.
- Nie chcę zapeszać, ale przy kuchni Toma
gotowanie naszej babci może okazać się godne gwiazdki Michelina - słusznie
zauważyła Monika.
- Choćby i podał chilli z mięsem i tak
będziemy się świetnie bawić. Znaczy… mam taką nadzieję.
- Tak, potrawy na tej wigilii to najmniejszy
problem. To, co wymyśli Tom… - Monika potrząsnęła głową, jakby chciała oddalić
od siebie te myśli. - Ale nie gdybajmy. Tych wypadów nie da się przewidzieć.
- Masz rację. Nie przeszkadzam ci.
Zadzwonię do rodziców z dobrą nowiną, a potem spotkam się z dziewczynami.
Podczas amnezji ich unikałam i głupio mi z tego powodu, ale muszę im
powiedzieć, że jest szansa dla Wrednych Zalotek. Jezu, a co ja zrobiłam z
Tonym… Zapadnę się pod ziemię przez ten pocałunek…
Nastolatka
nagle sobie przypomniała zajście z przyjacielem w rozgłośni radiowej i ukryła
twarz w dłoniach. Kiedy zapadła na amnezję nie przypadli jej do gustu
członkowie The Wanted, za to bardzo polubiła Tony'ego. Chłopak na szczęście nie
wykorzystał okazji, która mu się nadarzyła, ale i tak fakt ten nie sprawiał, że
Madzia czuła się lepiej.
- Kiedyś spiorę cię na kwaśne jabłko za
ukrywanie przede mną istotnych informacji - stwierdziła Monika. - Będziemy
musiały porozmawiać, ale nie dziś. Zbliżają się dla mnie kiepskie dni i czuję,
że rozszarpałabym cię, gdybym musiała słuchać o tym, jak złączyłaś języki z
członkiem MKTO.
- Fuj. W twoich ustach wszystko brzmi
jeszcze gorzej niż jest w rzeczywistości - wzdrygnęła się nastolatka.
- Talent. - Monika od niechcenia wzruszyła
ramionami.
- Raczej potęga pesymizmu.
Madzia
uznała, że najlepiej będzie zostawić siostrę samą. Nie chciała zadzierać z nią
przed okresem. Obie były wybuchowe, ale jej siostra była w tym mistrzynią. A
gdy do wszystkiego dochodził zespół napięcia przedmiesiączkowego…
- Powiem tylko, że dobrze, że do wigilii ci
przejdzie - oświadczyła Madzia na pożegnanie.
Miękka
poduszka przefrunęła przez pokój i odbiła się od drzwi, w ostatniej chwili
zamkniętych przez nastolatkę.
- Dobrze, że nie rzuciła czymś szklanym -
odetchnęła z ulgą młodsza siostra i chwyciła za twój telefon. - Raz kozie
śmierć.
Dwie
minuty później, kiedy zdecydowała się bez owijania w bawełnę wyłożyć mamie
prawdę, usłyszała najpierw podekscytowane głosy w słuchawce, potem przepychankę
między rodzicami, z których każde chciało się dorwać do telefonu, a potem
wiązankę pod swoim adresem, dlaczego dzwoni dopiero teraz.
- Mamo, wiesz, jaka byłam skołowana? Głowa
mnie rozbolała z nadmiaru odzyskanych informacji, do teraz kręci mi się w
głowie… - powtarzała do swojej rodzicielki i nie bardzo rozmijała się z prawdą.
- Zaraz
kupujemy ci bilet… Albo nie! My wsiadamy w samolot i lecimy na święta do was!
Albo nie… albo… - Mama dziewczyn plątała się w zeznaniach.
- Mamo, spokojnie. Nic mi nie jest, ale nie
mogę do was przylecieć. I wasza wizyta to też niezbyt dobry pomysł.
- A
to niby dlaczego?! - Tym razem to tata wtrącił się i przejął słuchawkę.
Madzia
wywróciła teatralnie oczami.
- Takie ekscesy są teraz dla mnie
niewskazane. Lepiej, żebyśmy z Monią spędziły spokojne święta. Ona się mną zajmie.
- Spokojne
święta?! Chyba jeszcze tylko ciąży z tej Anglii nie wyniosłyście! -
prychnął ojciec, a nastolatka niemal nie uderzyła się otwartą dłonią w czoło.
Nie miała już wymówek, żeby odradzić rodzicom przyjazd.
Do
drzwi wejściowych rozległo się pukanie. Podziękowała w duchu za wizytę Toma, bo
to dało jej dodatkowe chwile na wymyślenie uzasadnionej odmowy. Na progu nie
ujrzała jednak natarczywego sąsiada i przyjaciela, a menedżera swojego zespołu.
- Nie w porę? - spytał Adam, przyglądając
się nietęgiej minie swojej podopiecznej, która z wypiekami na twarzy tłumaczyła
właśnie w słuchawkę, że lot jest kosztowny, co jednak nie okazało się
wystarczającą przeszkodą.
Kiedy
nastolatka ujrzała byłego chłopaka swojej siostry, pojaśniała na twarzy.
- Tato, po tym, jak urządziłeś Monikę nie
powinieneś przyjeżdżać.
- A o
co ci niby chodzi?
Madzia spojrzała na gościa, który
wpuszczony do wnętrza mieszkania nie wiedział co ze sobą zrobić. Zakryła
mikrofon telefonu i zwróciła się do niego.
- Monika jest w swoim pokoju. - Dłonią
wskazała odpowiednie drzwi, a Adam kiwnął głową i wyszedł, żeby jej nie
przeszkadzać.
Na
twarzy nastolatki odmalował się uśmiech zwycięstwa, mimo iż próbowała zachować
powagę.
- Niewskazane jest, bym ja podróżowała, a
i wy nie powinniście przyjeżdżać. Nie teraz, gdy Adam tu jest. Może nawet
spędzi z nami święta i co wtedy? Przy dzieleniu się opłatkiem wszyscy w trójkę
zapadniecie się pod ziemię, mimo iż topór zakopany? Niby Monika nie ma ochoty
cię zabić za zniszczenie jej szansy na miłość, ale niech tylko coś się jej
przestawi, weźmie łopatę i go odkopie? - Madzia po wygłoszeniu monologu
nasłuchiwała odpowiedzi po drugiej stronie słuchawki.
- Co
odkopie? - spytał skonsternowany tata.
- Topór wojenny, nieważne. - Nastolatka
westchnęła ciężko. - Wiesz, jak to bywa z Monią. W jednej chwili jest spokojna
i zarzeka się, że wszystko w porządku, a w następnej... Bach! Szczególnie teraz,
kiedy zerwała z chłopakiem jest podatna na huśtawki nastrojów…
Madzia
urwała. Nagły trzask, który dobiegł z pokoju jej siostry skutecznie odciągnął
jej uwagę od rozmowy telefonicznej. Nie wiedziała, co się dzieje, ale zasapany
Adam, który wybiegł z pokoju Moniki, zatrzaskując za sobą drzwi, wyglądał na
przerażonego i zaznajomionego ze źródłem huku.
- Twoja siostra… ona… jest stuknięta…
jeszcze bardziej niż pamiętam - wydusił z siebie, oddalając się od drzwi.
- Jezu, czym w ciebie rzuciła? Kubkiem?
- Nie, wazonem. - Jak na zawołanie rozległ
się jeszcze głośniejszy huk. Adam podrapał się nerwowo po głowie. - Kubek poleciał
teraz - wyjaśnił.
- Czym ty ją tak rozzłościłeś?
- Nie mieliśmy okazji porozmawiać o akcji z
kradzieżą strojów. Chciałem ją skonfrontować…
- Wybrałeś zły dzień. Lepiej uciekaj, jeśli
ci życie miłe - poradziła nastolatka swojemu menedżerowi.
- Jeśli jemu życie miłe?! - wrzasnęła
Monika, wyściubiając głowę z pokoju. - Wiesz, wolałam cię z amnezją.
Drzwi
ponownie się zamknęły, potem do uszu Madzi i Adama dobiegły przekleństwa,
najpierw po angielsku, potem po polsku, potem dziwna mieszanka, a na końcu
nastolatka nie była pewna, czy czasami jej siostra nie zaczęła wyzywać po
hiszpańsku.
- Musisz jej wybaczyć. Zbliża jej okres i
dlatego tak marudzi.
- Rzucanie wazonami to w twoim słowniku
marudzenie?
- Nie, ale w słowniku mojej siostry być
może. Zresztą, zerwała z Joelem, jest trochę nadwrażliwa w ten magiczny,
przedświąteczny czas…
Madzia
ugryzła się w język. Może nie powinna mówić Adamowi, że jej siostra znowu jest
"na rynku"? Monika przemknęła z pokoju do łazienki, nieco
spokojniejsza, ale zupełnie ignorując siostrę i gościa.
- Chyba powinienem ją przeprosić - odezwał
się Adam. - Naskoczyłem na nią zbyt ostro, a w sumie nic takiego się nie stało.
Nikt nie stracił pracy, policja niczego nie podejrzewa…
- Nie przepraszaj jej, to ona rzuciła w
ciebie kubkiem.
- Wazonem - poprawił nastolatkę chłopak. -
I rzuciła w ścianę tuż obok mnie.
- Zapewne przez to, że nie umie celować -
prychnęła Madzia. - No ale cieszę się, że nie chowasz do niej urazy. Z tą
kradzieżą strojów to była tylko głupia spontaniczna akcja. Jestem pewna, że to
się nie powtórzy.
- Z rachunku prawdopodobieństwa wynika, że
taka okazja się już więcej nie powtórzy - zaśmiał się Adam, ale był to
słodko-gorzki śmiech, albo przynajmniej tak się Madzi wydawało.
Zapanowała
cisza i dopiero teraz nastolatka przypomniała sobie, że rozmawiała przez
telefon. Ze słuchawki, którą trzymała w dłoni rozlegały się raz po raz głośne
"halo?" i "jesteś tam?", a także "cholera jasna".
Madzia pokazała palcem Adamowi, by chwilę zaczekał i rozmówiła się z rodzicami,
tym razem skutecznie. Kiedy wróciła do gościa, zauważyła, że rozmawia on z
Tomem, który oczywiście sam sobie otworzył. Stał z wielką czerwoną skarpetą w
dłoni i właśnie obwieszczał polskiemu znajomemu, że "zaprosiłby go na
wigilię, ale ma już komplet".
- Sam rozumiesz - dodał Parker, a Adam
skinął beznamiętnie głową.
- Rozumiem. Zresztą, jadę do Polski na
święta. Mama nie wybaczyłaby mi, gdybym nie podzielił się z nią opłatkiem i nie
towarzyszył jej na pasterce.
Tom
patrzył ze zdziwieniem na Adama i chyba po raz pierwszy od dawna Madzia
widziała, że zabrakło mu języka w gębie. Albo nie rozumiał wypowiedzianych
przez Polaka słów, albo był pełen podziwu za przywiązania do tradycji i
rodziny.
Do
pomieszczenia weszła Monika z obandażowaną dłonią.
- A tobie co? - zdziwił się Parker.
- Stłukłam kubek i wazon i przecięłam się,
jak zbierałam kawałki - wyjaśniła od niechcenia rudowłosa.
- Stłukłaś, tak? - spytał Adam, ale został
zignorowany.
- To co? Losujemy? - podekscytowała się
Monika.
Ręką
dziewczyny już była nad skarpetą, w której Tom przyniósł karteczki z imionami.
Właściciel "maszyny losującej" miał jednak refleks i odwrócił się
szybko.
- Może najpierw twoja siostra? No wiesz…
tak w nagrodę, że… czuje się lepiej…
Chłopak
owijał w bawełnę i było to aż nazbyt oczywiste. Madzia wywróciła oczami.
- Adam wie, że już odzyskałam pamięć, więc
przy nim nie musisz się hamować - wyjaśniła i wyciągnęła pierwszą lepszą
karteczkę.
- No ładnie. Nawet on wie, a ja chłopakom
nie mogę powiedzieć. Kelsey niestety ze mnie wszystko wyciągnęła. I karteczki z
naszymi imionami też, więc my robimy sobie prezenty nawzajem.
- Oszust - prychnęła Monika. - Czy i my nie
możemy wybrać siebie?
- Nie - odpowiedział lakonicznie Tom i
podsunął jej skarpetę. - Losuj.
Poddawały
jeszcze wątpliwość fakt, czy przedstawiciele wszystkich imion z karteczek
zjawią się na wspólnej wigilii, ale Tom zapewnił je, że panuje nad sytuacją.
- Tak, bo akurat w to uwierzymy…
- Trochę wiary w wujcia Toma. To będzie
niezapomniana wigilia. Miejscówka jeszcze nie potwierdzona, bo Max kręci nosem,
ale w razie czego wynajmę jakąś chatę z kominkiem.
- A po co ci koniecznie chata z kominkiem?
- A jak inaczej przyjdzie Święty Mikołaj? -
spytał śmiertelnie poważnie Tom, ale po chwili się roześmiał. - Żartuję, chcę
gdzieś skarpety powiesić.
- Na lince od prania powieś - prychnęła
Monika i rozwinęła swoją karteczkę. - Super, mam McGuinessa. Chcesz się
zamienić? - zwróciła się do młodszej siostry.
Tom
zatkał sobie usta dłońmi i zaczął nucić coś na kształt "lalala", żeby
nie słyszeć. Pytany, o co mu chodzi, oświadczył, że ofiarodawcy prezentów muszą
pozostać tajni dla dobra zabawy, cokolwiek to znaczyło. Potem ruszył do drzwi.
- Pojawia się i znika - westchnęła Madzia,
zamykając drzwi za przyjacielem. - Nawet nie zapytał, jak się czuję.
- Ja też, przepraszam - zreflektował się
Adam.
- W porządku, miałeś większe zmartwienia.
Latające wazony na przykład.
- Ja wyszłam na tym najgorzej - podsumowała
Monika, pokazując zabandażowaną rękę. - No ale przepraszam, że w ciebie
rzuciłam.
- Wybaczam. - Adam się uśmiechnął. - Choć gdybyś trafiła, to nie podziałałyby nawet te ładne oczy.
- Eeee… dobra… to ja pójdę dalej sprzątać.
Monika
zmyła się, bo zrobiło się niezręcznie. Adam podrapał się po głowie i zaczął
obserwować sufit.
- Rzuca w ciebie wazonem, a ty jej mówisz,
że ma ładne oczy. Może gdybym nie była tak miła, moje życie uczuciowe
wyglądałoby zupełnie inaczej? - spytała nastolatka, a jej menedżer ocknął się z
letargu.
- Co mówiłaś?
- Nic - odpowiedziała lakonicznie. I tak
już pozostało do końca jego wizyty.
Adam
pytał, jak się czuje i opowiadał o Wrednych Zalotkach, ale ona nie słyszała ani
słowa. Zobaczyła bowiem, komu będzie musiała kupić prezent i nie mogła już
myśleć o niczym innym.
Kiedy
siostry wreszcie zostały same, młodsza pokazała starszej skrawek papieru.
- O, ironio - westchnęła Monika.
- Nadal chcesz się zamienić?
- Oszalałaś? A co ja Nathowi kupię? Nawet
go nie lubię. Chociaż… w sumie mam pewien pomysł. Ale on raczej bardziej
ucieszy się z prezentu od ciebie.
- I tak nie będzie wiedział, od kogo to
jest. Przecież to akcja "tajemniczy Mikołaj". A ja wolałabym kupić
coś Jayowi. Mam dosyć ciężkiego myślenia, a z prezentem dla Loczka pójdzie
znacznie łatwiej.
Monika
pokiwała głową ze zrozumieniem. Rozumiała, że jej siostrze do szczęścia na
pewno nie potrzeba dodatkowych stresów związanych z kupnem prezentu.
- No dobra. Kupię coś Nathowi, a ty się
zajmij McGuinessem - oświadczyła w końcu wielkodusznie.
Madzia
odetchnęła z ulgą. Odeszło jej kolejne zmartwienie. Najgorsze jednak było
jeszcze przed nią - konfrontacja z przyjaciółmi, którym musiała wyznać, że
odzyskała pamięć. Mimo iż prosiła Toma o dyskrecję po cichu miała nadzieję, że
jednak przyjaciel wyręczy ją w tej trudnej rozmowie.
*
Max zgodził się udostępnić wykupiony przez siebie dom nad jeziorem, ale nie był zbyt chętny, by wigilię spędzać z dala od swojej matki. Karolina przekonała go, że w Boże Narodzenie odwiedzą jego rodzinę, a wigilię spędzą z przyjaciółmi. Luiza z kolei namówiła Ryana na wspólne świętowanie, mimo iż ten zapierał się, że sytuacja będzie niezręczna ze względu na świeże zerwanie Moniki i Joela.
Wszystko
wydawało się układać pokojowo. Tom wspaniałomyślnie zaprosił na wigilię Liama,
jako że ten przyczynił się do odzyskania przez Madzię pamięci. Jak się również
okazało, Monice nie odpowiadało, że będą same pary (Max i Karolina, Ryan i
Luiza, Siva i Nareesha, Jay i Olga oraz Tom i Kelsey), a także Nath i jej
siostra, którzy co prawda parą nie byli, ale z nimi nigdy nie było do końca
wiadomo. Dziewczynie nie wystarczyły zapewnienia, że Liam dotrzyma jej towarzystwa,
domagała się, by zaprosić chociaż Kubę, żeby nie czuła się niezręcznie. Jak się
okazało, aktor grający główną rolę w filmie Toma nie miał żadnych planów, więc
z radością zgodził się przyjść na imprezę.
- Chyba ci to nie przeszkadza, kochanie? -
spytała Karolina, kiedy razem ze swoim chłopakiem jechali do domku nad jeziorem
w poranek wigilijny, by wszystko przygotować.
- Co? Mi? Och, nie. Lubię gościa. Naprawdę.
Stwierdziłem, że jest w porządku. Wszystko jest w porządku - odpowiedział
nerwowo członek The Wanted, cały czas obserwując drogę przed sobą.
- Wiem, że się pogodziliśmy, bo
twierdziłeś, że jesteś idiotą i nie powinieneś być tak chorobliwie zazdrosny,
ale twoje zdenerwowanie wysyła zupełnie odmienne sygnały.
- Kto jest zdenerwowany? Ja? No co ty! Po
prostu obawiam się potraw, które ma przygotować Tom… Jeżeli w ogóle zajmie się
jedzeniem… I jak my się tam wszyscy pomieścimy?
- Ten domek przeszedł wiele, jedna kolacja
wigilijna nie zmiecie go z powierzchni ziemi. I jakoś się pomieścimy. A jak Tom
nic nie przyniesie, to zrobimy coś na szybko, albo zadowolimy się puszkowaną
mielonką i marynowanymi pieczarkami ze spiżarni - roześmiała się Karolina.
Max
uśmiechnął się do niej, ale na czoło wystąpiły mu kropelki potu.
Nagimnastykował się, żeby przywrócić relację z ukochaną na normalne tory i
mówił prawdę - polubił Kubę i zrozumiał, że nie jest on dla niego zagrożeniem.
Planował jednak oświadczyć się Karolinie i na święta podarować jej pudełeczko z
pierścionkiem, który kupił u jubilera. Obecność Kuby mogła wywołać niepożądane
wspomnienia trudnych początków jego związku z Karoliną (kiedy po wspólnej nocy
ona do niego wzdychała, a na dodatek była przekonana, że jest w ciąży) oraz
afery na wyspie Iona, kiedy wstąpił w niego wielki zazdrośnik. Nie chciał być
takim facetem. Zwalczył w sobie chorobliwy strach przed tym, że Karolina
zostawi go dla młodego aktora. Był gotowy się oświadczyć, bo był zakochany po
uszy, jak nigdy wcześniej. Zdawał sobie sprawę, że nie zna Karoliny tak długo
jak swoich poprzednich dziewczyn, ale ona była zupełnie inna. Ta jedyna,
podpowiadały mu równocześnie zdrowy rozsądek i serce. Uśmiechnął się pod nosem,
uspokajając sam siebie. Karolina kocha jego i nawet obecność chłopaka, który
darzył ją uczuciem nie zmieni jej odpowiedzi. Spodziewał się oczywiście zgody
na oddanie ręki przystojnemu piosenkarzowi. Z odzyskaną pewnością siebie zaparkował
przed domkiem nad jeziorem, który od niedawna był jego własnością.
Po
wizycie ekipy filmowej Toma pozostały niewielkie ślady - barierki, jedna
przyczepa i wytarta tu i ówdzie trawa. Max uwielbiał swojego przyjaciela, ale
posiadał on słomiany zapał - szybko się pojawiał i szybko przemijał. Parker
spodziewał się, że wyprodukowanie i wyreżyserowanie filmu to kaszka z
mleczkiem, ale stopniowo wyrastające jak grzyby po deszczu problemy zniechęcały
go do produkcji, co było widać gołym okiem. Nie pomagał fakt, że wszyscy naokoło
nazywali "Drogę Rozpaczy 4: Runo śmierci" zwykłą szmirą. Max miał
nadzieję, że przymusowa przerwa w produkcji pozwoli jego przyjacielowi świeżym
spojrzeniem przyjrzeć się przedsięwzięciu i albo wziąć się w garść, albo zwinąć
biznes.
- Przybywa odsiecz! - zawołał od progu Tom,
widząc Maxa i Karolinę, którzy wyciągali torby z samochodu. - Maksio, chodź no
tu, byle szybko!
Zaintrygowany
Max spojrzał na swoją dziewczynę. Ta tylko wzruszyła ramionami, więc oboje
poszli za głosem Toma, ciekawi, o co mu chodzi. Ich oczom ukazał się
przekomiczny widok. Kelsey śmiała się do rozpuku ze swojego chłopaka, który
próbował podnieść z ziemi wierzgającego karpia.
- A… to co? - spytała Karolina.
- Kupił żywego karpia, choć mu to odradzałam
- wydusiła Kelsey. - I teraz próbuje go ubić.
- Na ziemi?
- Ześlizgiwał mu się z blatu i w końcu
spadł. Tom uznał, że na ziemi będzie lepiej.
- Nieprawda! Sam go na ziemię zwaliłem, bo
będzie wygodniej gnoja ubić! - wrzasnął Tom. - Panuję nad sytuacją, ale błagam,
Max, przytrzymaj drania, bo wierzga jak zarzynana świnia.
- A powinien wierzgać jak zarzynany karp -
podsunął przyjacielowi Max i się wzdrygnął. - Ja tego obrzydlistwa nie dotknę
nawet kijem przez szmatę.
- Obrzydlistwa? - spytał Tom urażony, na
chwilę przerywając szamotanie się z trzykilową rybą na ziemi. - Nie mów tak o
Barneyu!
- O kim?! - spytali równocześnie Max i
Karolina.
- Nieważne. Skoro twój chłopak jest takim
mięczakiem, to może ty wyciągniesz pomocną dłoń?
Karolina
pokręciła głową przecząco.
- Dobrze ci idzie. To zajęcie dla
prawdziwego mężczyzny.
Mile
połechtany Tom, który sarkazmu najwyraźniej nie wyczuwał, ubił biedną rybę,
uderzając ją młotkiem w łeb.
- A teraz wypatroszę skubańca, zanim
McGuiness przyjedzie i się rozklei - oznajmił z dumą Parker, podnosząc rybę z
ziemi.
- Skubańca? A co się stało z Barneyem? -
zachichotała rozbawiona Kelsey.
- Zamilcz, kobieto. To przez ciebie jestem
ubabrany krwią, bo mi nie pozwoliłaś karpia zadusić reklamówką, normalnie,
humanitarnie.
Nikt
nie komentował już zwyczajów kulinarnych Toma, mimo iż przygotowanie części
posiłku na ziemi budziło niesmak.
Jak
się okazało, większość potraw miał już przygotowanych i przywiózł je ze sobą.
Kelsey opowiedziała Karolinie, że przez cały tydzień nie wychodził z kuchni.
- Wygląda na to, że niepotrzebnie wątpiliśmy
w twojego chłopaka - stwierdziła Karolina, gdy razem z koleżanką ustrajały dom.
Była
mała choinka z kolorowymi bombkami, jemioła, kokardki, łańcuchy i duży
rozkładany stolik turystyczny, który nakryty białym obrusem wyglądał okazale.
Dziewczyny ustawiły nakrycia stołu, jedno zostawiając dla strudzonego wędrowca.
Świeczniki i stroik dopełniły całości i dziewczyny przybiły sobie piątki
zadowolone. Tom jednak był innego zdania. Gdy skończył smażyć karpia i zajrzał,
jak idą przygotowania, przeraził się.
- A sianko pod stół?! - wrzasnął.
Wybiegł
z pomieszczenia i wrócił, niosąc wielki snop siana, który ledwo trzymał w
rękach. Nieudolnie podniósł obrus i zaczął wpychać snop pod stół.
- Eee… Tom… - zaczęła nieśmiało Karolina. -
Sianka wystarczy odrobina pod obrusem, tak symbolicznie…
- A czego symbolem jest odrobina sianka? -
zdziwił się.
- A wielki snop? - odcięła się Karolina.
Musiał
przyznać jej rację i wyniósł większą część zeschniętej trawy, którą Bóg wie
skąd wziął. Max odkurzył rozsypane naokoło kawałki siana, Kelsey powiesiła nad
kominkiem czerwone skarpety z wyszytymi imionami gości, a Karolina włączyła
choinkowe lampki.
- Jeszcze prezenty i możemy witać gości! -
zaklaskał Tom, tym razem zadowolony z pracy, jaką wykonali jego pomocnicy. -
Max, pomożesz mi z prezentami, czy tego też się brzydzisz?
Max
wywrócił teatralnie oczami i wyszedł z Tomem. Nie rozumiał, co ciężkiego Tom
mógł kupić, że potrzebował pomocy, ale okazało się, że chciał tylko
porozmawiać.
- Ani mi się waż siadać pod jemiołą. To
miejsca Maggie i Natha - obwieścił Parker, zrzucając z siebie brudne ubranie.
- Eee… dobra… Ale co ty robisz?
- Przebieram się. Flaki Barneya zabrudziły
mój strój.
- I musisz się przebrać w małą czarną? -
prychnął Max, widząc, że Tom podnosi czarne płótno z torby Kelsey.
- Nie oceniaj. Wziąłem tylko gacie na
zmianę, a to jedyny czysty strój, który mogę włożyć.
- Sutanna?! Po co ci sutanna?!
- Przecież miałem załatwić opłatek… Jezu,
jacy wy nie kumaci. Kelsey też nie rozumiała.
Tom
przeciągnął przez głowę strój księdza Tommaso, który nosił, gdy gościli u
zakonników nie tak dawno temu.
- Nadal nie rozumiem… Oświeć mnie, ojcze -
westchnął ciężko Max.
- Podałem się za księdza i poprosiłem o
opłatek na wigilię w Domu Dziecka, który prowadzę.
- Tom, przysięgam, że kiedy już myślę, że
głupszej rzeczy zrobić nie możesz, ty przechodzisz sam siebie.
- A co w tym głupiego? Dał mi tyle opłatka,
że nawet tym się najemy, gdy wam moje potrawy nie zasmakują. - Tom wzruszył
ramionami i poprawił koloratkę.
Max
uderzył się otwartą dłonią w czoło.
- Wiesz, że mogłeś normalnie wejść do
kościoła i też byś dostał opłatek? Rzuciłbyś co łaska i nie musiałbyś odwalać
tej szopki.
- Co? To tak można?!
Parker
wydawał się szczerze zdziwiony.
- Magia świąt - odparł kąśliwie Max. -
Jestem coraz mniej pewny, czy brać cię na świadka na moim ślubie.
- Ty i Caroline bierzecie ślub?! - krzyknął
Tom.
- Zamknij się idioto! Jeszcze się nie
oświadczyłem.
- Acha. Mam nadzieję, że nie planujesz tego
dzisiaj, bo Siva zamierza oświadczyć się Nareeshy.
- CO?! - Max był zszokowany. Skrupulatnie
zaplanował wszystkie szczegóły. - Skąd wiesz? Czemu ja nie wiem? Czemu dziś?
- Wiem, bo mi powiedział. Uprzedził
organizatora imprezy, bo jest dobrze wychowany. Nieskromnie mówiąc, pomogłem mu
wszystko zaplanować… - Tom urwał, widząc nietęgą minę przyjaciela. - Eee… ty też
chciałeś oświadczyć się dzisiaj, tak?
- Chciałem włożyć Caroline pudełko do
skarpety nad kominkiem, żeby znalazła je jutro rano.
- Spoko, Siva dzisiaj się oświadcza.
Przebierze się za Mikołaja, będzie rozdawał prezenty, a na końcu wręczy wielkie
pudło Nareeshy. W nim będzie mniejsze pudło, w nim jeszcze mniejsze, w nim
jeszcze mniejsze…
- Do rzeczy - przerwał zirytowany Max.
- No i na końcu będzie pierścionek
zaręczynowy. Czy to nie romantyczne?
- Bardzo, kuźwa, ale po co nam wtedy te
skarpety na kominku?!
- Żebyś i ty się mógł oświadczyć?
Max
ukrył twarz w dłoniach.
- Zaczekam kolejny rok.
- I ja tu niby jestem głupi? - prychnął
Tom.
Na
dole rozległy się głosy, więc ubrany w sutannę Tom zszedł, zobaczyć, kto
przybył.
Monika
i Madzia zostały przywiezione przez Ryana i Luizę. Całą drogę członek Lawson
paplał jak najęty, spytany dlaczego, wyjaśnił, że chce zagadać niezręczną
atmosferę. Monika poinformowała go, że nie jest niezręcznie, bo z jego
przyjacielem rozstała się w zgodzie i pozostaną przyjaciółmi. To wydawało się
uspokoić Ryana.
- Całe szczęście, że się zamknął, bo głowa
zaczynała mnie boleć - szepnęła Luiza Monice, gdy ściągały kurtki.
Ryan
układał prezenty pod choinką, Tom dołączył do niego i położył swoje pudełko dla
Kelsey.
- Maggie, jak tam zakupy świąteczne? -
spytał przyjaciółkę.
- Kupienie prezentu dla Jaya było proste
jak bułka z masłem.
- Dla Jaya?! - zszokował się Tom. - To wy
razem Jaya wylosowałyście?
- Nie, wymieniłyśmy się - wyjaśniła Monika.
- Bo mam uwierzyć, że kupiłaś prezent
Beniaminkowi.
Aby
dać świadectwo swoim słowom, Monika wyciągnęła z torebki mały pakunek opatrzony
karteczką "Dla Natha".
- No tego to się nie spodziewałem.
- Tak, mistrz zbrodni chciał, bym to ja
robiła Nathowi prezent. Dlatego przyniósł nam do wylosowania karteczki tylko z
imionami Jaya i Natha. I dlatego przeraził się, że obie wylosowałyśmy jednego.
Tego nie przemyślał w swoim "chytrym planie". - Madzia rozpracowała
przyjaciela i wytknęła język w jego stronę.
- Wiesz, co? Wolałem cię z amnezją!
Wszyscy
spojrzeli w stronę Toma i Maggie. Kelsey wiedziała od swojego chłopaka o
wszystkim. Monika również znała prawdę, ale Max i Karolina oraz stojący właśnie
w progu Nath, Jay, Olga i Jessica nie.
Żeby
ukryć zażenowanie, Tom uniósł ręce do góry.
- Wesołych Świąt! - zawołał, a potem udał
atak kaszlu i się ulotnił.
- Kiedy odzyskałaś pamięć? - spytał bez
ogródek Nath.
Madzia
nerwowo przygryzła wargę.
- Zaraz po powrocie ze Szkocji. Ale… nie
chciałam wam nic mówić, bo nadal byłam skołowana. Miałam wizyty u lekarza,
musiałam poukładać sobie sporo kwestii w głowie.
- I gdyby Tom nie chlapnął jęzorem nadal
żylibyśmy w nieświadomości?
Nath
nie ukrywał, że jest urażony. Zamartwiał się, a tymczasem nie miał o co.
- Chciałam wam dziś powiedzieć. Naprawdę -
zapewniła Madzia.
- Tego się już nigdy nie dowiemy.
Jess
zamiast dąsać się jak brat, rzuciła się przyjaciółce na szyję. Jay i Olga
również gratulowali Madzi i cieszyli się z "jej powrotu". Luiza
wyściskała nastolatkę tak, że ta obawiała się, iż zaraz wypluje płuca, a Karolina
i Max przez chwilę udawali obrażonych, że nikt ich nie poinformował, ale szybko
dołączyli do świętowania.
Jak
się okazało, Nath zabrał ze sobą Jess, żeby nie czuć się niezręcznie. Jego
matka spędzała romantyczny weekend z nowo poznanym facetem na Teneryfie, więc
rodzeństwo Sykes powitało propozycję Toma z uśmiechami na twarzy. Do czasu, gdy
Nath nie zaczął manifestować swojego nadąsania. Foch urósł do rozmiarów
giganta, gdy na przekór wszystkiemu został usadzony tuż obok Madzi.
- Nath, przepraszam. Są święta, czas
dobroci, wybaczania… Naprawdę nie będziesz się do mnie odzywał całą wigilię?
Postaw się w mojej sytuacji. Wyrobiłam sobie o tobie zdanie, a tu nagle
powróciły wspomnienia. Takie ambiwalentne uczucia męczą psychicznie i fizycznie…
Rozumiem, że czujesz się urażony, ale możesz przynajmniej… zrozumieć? -
poprosiła nastolatka, a Nath spojrzał na nią, przez dłuższą chwilę nic nie mówiąc.
- Więc?
- Rozumiem - odpowiedział lakonicznie.
- Ale i tak mi nie wybaczasz. Ja też
rozumiem.
Madzia
spuściła głowę i chciała wstać, by zmienić miejsce, póki nie przyjechali Liam i
Kuba, jedyni na których wszyscy czekali. Kiedy unosiła się z krzesła poczuła
jednak ciepły dotyk dłoni Natha na swojej dłoni.
- Skoro rozumiemy, równie dobrze możemy
siedzieć koło siebie i nadrobić stracony czas. To mi pomoże przestać się dąsać
- oznajmił Nath, a Madzia się rozpromieniła i z powrotem zajęła miejsce.
Przez
chwilę nie wiedziała, co powiedzieć, żeby rozładować atmosferę.
- Czy myślisz, że zrobił to specjalnie? -
zagadnęła Natha, gdy na podjeździe słychać było kolejne parkujące auto.
- Zaprosił Liama?
- Co? - roześmiała się Madzia. - Nie!
Chodziło mi o usadzenie nas pod jemiołą.
Nath
zaczerwienił się. Spojrzał w górę i nerwowo potarł kark.
- Przyznam, że nie zauważyłem jemioły. Ale
teraz, gdy już wiem, że tu jest, nie mogę zostawić tego bez odzewu.
Najmłodszy
członek The Wanted pochylił się i delikatnie pocałował Maggie w usta. Zakręciło
jej się w głowie. Nie była pewna, czy to od urazu głowy, bliskości byłego
chłopaka, pocałunku czy perspektywy jedzenia potraw Toma. Wiedziała tylko, że
nie spodziewała się takiej reakcji Natha. Nie po to wspomniała o jemiole, na
pewno nie. Najpierw chciała sobie wszystko poukładać w głowie, a teraz czuła
jeszcze większy mętlik. Czy pocałował ją, bo była to akurat ona? A może tego
nakazuje zwyczaj, więc zrobił to, co musiał?
- Eee… Tom chyba będzie zadowolony, ale…
dlaczego to zrobiłeś?
Nastolatka
nie mogła uzyskać odpowiedzi na swoje pytania, bo z ust chłopaka wyfrunęły
wściekłe słowa.
- Nie no to jest jakieś przegięcie!
Przez
chwilę Madzia była pewna, że mówi o niej.
- Przepraszam, musiałam zapytać…
- Co? Och, nie. Zobacz, kto przyszedł. -
Nath wskazał głową na Nialla, który zdejmował właśnie kurtkę. Wydawało się, że
w ogóle nie słyszał wcześniejszego pytania dziewczyny.
Tom
właśnie pytał przybyłych Kubę i Nialla, gdzie jest Liam, a członek One
Direction tłumaczył, że nie mógł się pojawić, a on z kolei nie mógł wrócić do
Irlandii na święta, więc stwierdził, że wpadnie na kolejną szaloną imprezę.
- Szalona to ona niewątpliwie będzie -
szepnął Jay Oldze i wyjaśnił jej relacje Nialla i Jess.
Blondyn
zdjął okrycie zwierzchnie i dopiero wtedy zauważył przy stole Jessicę, całą
różową ze wstydu.
- O, cholera - zaklął po cichu.
- Tylko tyle masz do powiedzenia?! -
wrzasnął Nath, wstając z miejsca. - Myślałem, że cię uduszę gołymi rękoma,
kiedy przystawiałeś się do mojej siostry, ale kiedy zaprosiłeś ją na randkę i
nigdy nie zadzwoniłeś… To się klasyfikuje pod tortury. Najlepiej już zacznij
iść pieszo w stronę Londynu, to może ujdziesz z życiem.
Niall
przerażony spojrzał na Toma, szukając ratunku.
- Na mnie nie patrz, nie jestem księdzem,
to tylko przebranie - oświadczył gospodarz. - Nawarzyłeś piwa, to teraz je
wypij.
- Czyli mam wyjść?
Zapanowało
małe zamieszanie. Nath stanowczo domagał się, by chłopak, który wystawił jego
siostrę, poniósł karę, ale reszta stanęła w obronie Nialla.
- Daj spokój, Nath. On nie ma jak wrócić -
przekonywała byłego chłopaka Magda.
- Na swoją obronę dodam, że nie
spodziewałem się, że będzie tu Jess… - wtrącił Niall.
- Grabisz sobie.
- Nigdy się do niej nie przystawiałem. To
już raczej ona do mnie…
- Lepiej nic nie mówi, jeśli ci życie miłe
- szepnął Kuba do znajomego, którego tu podwiózł.
- Więc przyznajesz, że zaprosiłeś ją na
randkę, żeby dopiec mi, a nie dlatego, że ci się podoba? - spytał Nath,
ciskając gromy z oczu.
Siva
ukrył twarz w dłoniach.
- Kiedy my się wreszcie nauczymy, że The
Wanted plus One Direction równa się awantura?
- Właśnie, są święta! Możemy podzielić się
tym opłatkiem i… - Nareesha próbowała przemówić grupie do rozumu, ale nikt nie
zwracał na nią uwagi.
Nath
wrzeszczał na Nialla, który próbował odpierać ataki, ale był na straconej
pozycji, bowiem zasłużył na to, by wytargać go za uszy. Reszta gości usunęła
się w cień i obserwowała rozwój wydarzeń. Dopiero Jess przerwała awanturę.
- DOSYĆ!!!
Nath
spojrzał na siostrę. Stała przy stole z nożem w ręku, który szybko odłożyła,
kiedy zdała sobie sprawę, że wygląda, jakby owładnęła nią chęć mordu.
- Będziesz go jeszcze bronić po tym
wszystkim?! - warknął Nath. - Przecież cię wystawił!
- Jeśli już koniecznie musisz wiedzieć w
obecności wszystkich, to mnie nie wystawił! Byliśmy na randce i było świetnie,
ale… choćbym nie wiem jak bardzo go lubiła, nie mogę się z nim spotykać, a
wszystko przez ciebie! Nie wiem, po co tu przyjeżdżałam.
Jess
rozpłakała się i pobiegła schodami na górę. Nath chciał za nią iść, ale Madzia
pokręciła głową, by go od tego odwieźć i sama ruszyła za przyjaciółką.
- Ale kaszana… To wigilia się opóźni, tak?
- wtrącił Tom, a Kelsey dźgnęła go łokciem w bok, żeby się zamknął.
- Więc… nie wystawiłeś mojej siostry? -
zagadnął Nath, tym razem ze stoickim spokojem.
- Nie. Naprawdę ją lubię i bardzo mi się
podoba. Przymknąłem nawet oko na tę akcję rodem z "Romea i Julii".
Umówiłem się z nią, by ci dopiec, to prawda, ale to świetna dziewczyna. Rzadko
mam czas, żeby kogoś poznać, a poznanie kogoś wspaniałego w naszej profesji
graniczy z cudem, o czym pewnie coś wiesz. - Nath skinął głową, a Niall kontynuował
monolog. - Spotkałem się z twoją siostrą tylko raz, ale ona wyraźnie wyznaczyła
granicę i stwierdziła, że nie możemy się spotykać.
- I to niby przeze mnie? A co ja mam do
gadania? Jestem tylko baranem, starszym bratem, z którym się nie liczy… -
stwierdził Nath.
Jay
odchrząknął i wtrącił.
- Właśnie o to chodzi, Nath, że ona się
bardzo liczy z twoim zdaniem. Nie będzie się spotykać z żadnym chłopakiem,
którego ty nie aprobujesz, nawet jeśli to oznacza, że będzie cierpieć.
- Ostatnimi czasy był ze mnie dupek, co? -
spytał retorycznie najmłodszy członek The Wanted, ale Tom odpowiedział mu z
grubej rury.
- Nie przeczę, baran z ciebie. Idź i
przeproś siostrę. A potem daj jej swoje błogosławieństwo, bo jak będzie czekać,
aż zaakceptujesz jej chłopaków, to umrze dziewicą.
- Tom! - obruszyła się Kelsey.
- No co? Idź, baranie, bo spuchnie od płaczu i nawet Niall jej nie zechce.
Nath
skinął głową i powlókł się na górę. Zapukał do jedynych zamkniętych drzwi,
pewien, że tam znajdzie swoją byłą dziewczynę i siostrę. Rzeczywiście siedziały
w łazience.
- Idź sobie, kimkolwiek jesteś! - krzyknęła
Jess zapłakanym głosem. - Jem kolację wigilijną w łazience i nic, co powiesz,
nie sprawi, że będę chciała stąd wyjść!
- A jeśli powiem, że jestem idiotą i nie
mam prawa mówić ci, z kim możesz się spotykać?
Krótkie
pociągnięcie nosem zwiastowało, że Jessicę zaintrygowały słowa brata.
- Mów dalej - poleciła.
- Posłuchaj… Rywalizujemy z One Direction
na drodze zawodowej, ale to nie znaczy, że w życiu prywatnym też tak powinno
być. Dam Niallowi szansę i nie będę go deprymował tylko dlatego, że należy do
wrogiego zespołu. Jeśli chcesz się z nim spotykać… masz moje błogosławieństwo.
Postaram się go polubić, a nawet jeśli nie polubię, to będę udawał i…
przepraszam Jess. Jesteś świetną siostrą i zawsze mogę na ciebie liczyć. Od
teraz obiecuję, że i ty możesz liczyć na mnie.
Nath
urwał. W łazience słyszał jakieś szepty, najwyraźniej Madzia mówiła coś jego
siostrze, która nagle wystrzeliła z łazienki jak z procy i uwiesiła się na jego
szyi.
- Wybaczam.
- Wy kobiety jesteście takie nieobliczalne.
Przed chwilą mówiłaś, że nic, co powiem…
- Nie sądziłam, że wiesz, co powiedzieć. No
i Maggie mnie przekonała.
- No tak, mogłem się tego spodziewać.
Nath
przytulił siostrę, a znad jej blond włosów spojrzał na byłą dziewczynę i
bezgłośnie wymówił podziękowanie. Kiedy Jess się ogarnęła i opłukała zapłakaną
twarz, mogła zejść na dół.
- Nareszcie! - zaklaskał Tom. - Można
podawać jedzenie?
Jessica
skinęła głową i bez słowa zajęła miejsce koło Nialla. Spojrzał na nią pytająco,
a ona uśmiechnęła się nieznacznie i pod stołem złapała go za rękę.
- Mówiłem, że pójdzie po rozum do głowy -
szepnął blondyn swojej blondynce, która posłała mu promienny uśmiech.
Tom
razem z Kelsey przyniósł ciepłe potrawy na stół, a potem wszyscy zaczęli
dzielić się opłatkiem i składać sobie życzenia. Po Maxie i Kubie nie było widać
dawnego sporu, nawet Nath i Niall wymienili kilka żartów. Zapanowała przyjazna
i spokojna atmosfera.
- Cieszę się, że opłatek złagodził
obyczaje. Natrudziłem się, żeby go zdobyć - westchnął Tom.
- Czy to ma coś wspólnego z twoim strojem?
- spytał Kuba.
- Być może.
- Jeśli chcesz, mogę ci pożyczyć coś do
ubrania. Mam w samochodzie bagaże. Jadę na sylwestra do Polski i pojutrze
wylatuję.
Tom
rozpromienił się, kiedy dowiedział się, że nie będzie musiał przesiedzieć
wieczoru w "sukience". Gdy się przebrał, wyznał, że "ciągnęło mu
po jajach".
Członkowie
The Wanted i Madzia roześmiali się szczerze, bo przypomniały im się pierwsze
wspólne chwile, kiedy to Tom powiedział podobne słowa.
- Nie spodziewałam się, że będzie tak miło
- odezwała się Monika, gdy usiedli do stołu, by zabrać się za jedzenie. - I
naliczyłam nawet dwanaście potraw!
- Zostawiliśmy też talerz dla strudzonego
wędrowca, ale Jess na nim je - zachichotała Kelsey.
- Nawet nie słyszy, tak jest zajęta swoim
Romeo - odpowiedziała koleżance Nareesha. - Urocze, prawda Nath?
- Tak, słodziaki - przyznał starszy brat
dziewczyny i wszyscy się roześmiali.
- A teraz… - zaczął donośnie Tom. -
Wcinajcie to, co wam wujcio Tom podał. Smacznego.
- A co to w ogóle jest? - spytał Jay z
obawą ogarniając wzrokiem stół.
- Ja robiłam pierogi z kapustą i grzybami,
także możesz sobie bezpiecznie zjeść - szepnęła chłopakowi Olga.
- Co to niby ma znaczyć? - uniósł się Tom.
- To, że Jay jest wegetarianinem, skarbie.
Uspokój się.
Na
słowa Kelsey gospodarz spokorniał i odchrząknął.
- Jak zjesz kapustę z grochem to też nie
umrzesz, a co najwyżej będziesz cuchnąco sadził.
Wszyscy
się roześmiali. Nagle Tom zrobił duże oczy i wybiegł do kuchni, by po chwili
wrócić z dodatkowym półmiskiem.
- Trzynasta potrawa? - spytał Kuba, a
gospodarz zabrał coś ze stołu i z dumą oświadczył, że jest dwanaście.
- Właśnie chciałem sobie tego nałożyć -
westchnął zrezygnowany Max.
- Żryj barszcz i nie marudź. To tylko
kapusta z grzybami. Potem sobie zjesz. Zresztą, smakuje jak rzygi.
- A to co trzymasz smakuje lepiej? -
spytała niepewnie Monika. - Wiem, że zwyczaj każe spróbować wszystkiego, ale
chyba ograniczę się do pierogów Olgi.
- Barszcz i uszka też są z paczki, także
nie żałuj sobie - dodała Kelsey.
Tom
rzucił jej mordercze spojrzenie, a potem na centralnym miejscu na stole
postawił półmisek z dziwnie pachnącą potrawą.
- Nowe popisowe danie. Chilli con z karpiem!
- Z Barneyem? Ja spasuję - wzdrygnął się
Max.
- Wiesz, co? Ja się skuszę - odezwała się
Madzia.
Wszyscy
spojrzeli na nią zszokowani.
- Serio? - zdziwiła się Monika.
Tom
drżącymi rękoma, ze łzami w oczach włożył jej trochę na talerz.
- Moja dziewczynka. Jedz na zdrowie.
Ku
zdziwieniu nastolatki, potrawa była całkiem dobra. Mocny smak chilli zabił rybi
zapach.
- Nawet mi smakuje.
- Nadejdzie dzień, w którym powiesz to bez
"nawet".
- Ale to jeszcze nie będzie dziś.
Wszyscy
się roześmiali, ale szybko stwierdzili, że i oni spróbują wszystkich potraw.
Wiele pochwał zebrały pierogi, a także barszcz z uszkami. Głównie od chłopaków,
którzy nabijali się, że jedyne dobre potrawy na stole są z paczki lub wyszły z
kuchni Olgi. Na szczęście dla Toma, jego umiejętności kulinarne urosły w oczach
dziewczyn, którym naprawdę posmakowała jego ryba, pudding czy "chilli con
z karpiem".
- Tom, ale zdajesz sobie sprawę, że w
nazwie potrawy masz dwa razy "z" tylko w różnych językach? - zagadnął
Siva.
- Jasne, że wiem, wielkoludzie. Nie jestem
idiotą. Ale tak brzmi znacznie lepiej.
Przyznali
mu rację i jedli dalej, pili wino i gawędzili wesoło. W tle leciały polskie
kolędy i świąteczne piosenki.
- Ryan, tylko ty nie spróbowałeś chilli -
zauważyła Luiza.
Chłopak
dawał jej sygnały, by nie mówiła tego przy Tomie, ale nie mogła się oprzeć.
- Zaraz ci nałożę - zobowiązał się Parker i
naładował członkowi Lawson cały talerz swojej potrawy.
Ryan
przełknął głośno ślinę i się skrzywił.
- To zemsta? - spytał swoją dziewczynę.
- To za to, że na rocznicy twoich rodziców
musiałam próbować baraniego żołądka. Chilli Toma to przy tym rarytas.
- Ale… to… z żywej… ryby…
- Ale mazgaj. - Luiza wywróciła oczami. -
Mam cię nakarmić?
Wszyscy
śmiali się, kiedy Ryan zaczął zmiatać z talerza chilli tak energicznie, że mu
się uszy trzęsły. Luiza wyznała, że to kolejna zemsta za to, że dziwnie
zachowywał się w podróży. I tak na jaw wyszła kolejna tajemnica, że Monika i
Joel zerwali ze sobą.
- Było do przewidzenia - stwierdziła
Kelsey. - Oni są po prostu zupełnie różni.
- My też się różnimy - zauważył Max,
spoglądając na Karolinę.
- Nie mówię tu o znikomych różnicach, ale
totalnie odwrotnych osobowościach. Można się do tego przyzwyczaić, ale czy
dobrze jest zestarzeć się z osobą, która nigdy w stu procentach cię nie
zrozumie?
- Skoro już trwa czas zwierzeń, to może
Olga opowie, jak tam pożycie z Jayem - zagadnął Siva, żeby zmienić temat na
lżejszy. Zamierzał się oświadczyć tego wieczora, więc wszystkie głębokie rozmowy
musiały odejść w zapomnienie.
Olga
zarumieniła się po koniuszki uszu, więc Monika stanęła w jej obronie.
- Skończmy już te osobiste wywiady i
rozpakujmy prezenty.
- O, nie. Najpierw wszyscy którzy siedzą
pod jemiołą muszą się pocałować! - nakazał Tom.
- Czyli Maggie i Nath - zauważyła Luiza. -
Szoker.
- Co ja poradzę, że tam usiedli?
- To, że na siłę ich tam zaciągnąłeś, a
teraz robisz z nich małpy w cyrku? Daj dziewczynie trochę oddechu, właśnie
odzyskała pamięć.
- To było złośliwe. Ja tylko staram się
trzymać zwyczajów - naburmuszył się Tom.
- Wybacz mojej dziewczynie, jest trochę
roztrzęsiona, bo od nowego roku jest bezdomna.
Luiza
spojrzała wilkiem na chłopaka.
- Karolina też będzie bezdomna - oznajmił
Max, jakby się przechwalał.
- To może od razu zaczniemy urządzać
karton?! - prychnęła Luiza. - Wszyscy wiedzą, że kamienica została sprzedana i
zrobią z niej hotel.
- To co wy mi tu z kartonami wyjeżdżacie? Wynajmiecie
pokój w hotelu i nie ma problemu - roześmiał się Nath.
- Za nędzną pensję w kawiarni?
- A kto ma bogatych chłopaków?
- Nath ma rację. Zawsze możemy zostać
utrzymankami - zauważyła Karolina. Fala śmiechu przetoczyła się przez
towarzystwo. - Ale serio, mam nadzieję, że ktoś nas przygarnie.
- U nas macie rozkładaną kanapę, która
zawsze przywita was z otwartymi ramionami - oznajmiła Monika.
Tom
uderzył pięścią w stół.
- Żarty żartami, ale jemioła się dopomina…
Nie
zdążył skończyć. W ustach miał resztki chilli con z karpiem i kiedy łapczywie
wciągnął powietrze, zaczął się dławić. Na szczęście Kuba w porę zastosował rękoczyn
Heimlicha. Kiedy skończył, wszyscy stali w ciszy, a Tomowi do oczu wstąpiły
łzy. Kelsey przytuliła się do chłopaka, bo przeraziła się nie na żarty.
- Stary… ty… uratowałeś mi życie… - wydusił
w końcu Tom.
- Bo to tobie pierwszemu? Kiedyś na jachcie
uratował tonącą Monikę - przypomniała Nareesha.
Kuba
był skromny i powtarzał, że "nie ma sprawy", ale jego szef odepchnął
swoją dziewczynę i przytulił się do niego.
- Boże, jak ty pasujesz, żeby zagrać mnie!
- wychrapał, a wszyscy się roześmiali, zdając sobie sprawę, że z Tomem wszystko
w porządku.
- Nawet jeśli nie zgoli klaty? - spytał
przez śmiech Jay.
Atmosfera
była tak błoga i radosna, że kiedy Siva przebrał się za Świętego Mikołaja i
zaczął rozdawać prezenty, Nath i Niall nawet zaczęli ramię w ramię płakać ze
śmiechu, kiedy ten pierwszy odpakował prezent od Moniki, którym okazała się biblia
w pozłacanej okładce i wspólne zdjęcie grupy w przebraniach duchownych z
dopiskiem: "Ojcu Reginaldowi w podzięce za duchowe przewodnictwo".
Nie
ustalili cen prezentów, więc była ich gama. Od drogich perfum, przez zabawne
swetry po wielkie, choć lekkie pudełko. Siva był z siebie niebywale zadowolony,
kiedy wręczał Nareeshy prezent, a ta po kolei odkrywała w środku mnóstwo coraz
mniejszych pudeł. Popłakała się, gdy dotarła do najmniejszego, bo już
wiedziała, co się święci. Zgodziła się wyjść za Sivę-Mikołaja, ku radości
wszystkich, którzy klaskali i krzyczeli "gorzko".
- Ale buty też dostanę? - spytała w końcu
Nareesha, kiedy doszła do siebie i fala śmiechu ponownie opanowała towarzystwo.
Tylko
Max był nie w sosie. Jak mógł teraz oświadczyć się Karolinie? Jego pomysł byłby
wtórny, nie byłoby tak romantycznie. Zadumał się, by wymyślić sensowne wyjście
z sytuacji i wtedy usłyszał krzyk Nialla i Jess.
- Choinka się pali!!!
Swietny rozdzial ciekawe co dalej sie wydarzy na tej Wigilli? czekam na kolejny:-)
OdpowiedzUsuńAaaa rozdzial jest fantastyczny. Mamy nowa slodka parke Jess i Niall juz ich kocham no i Nath jaka dojrzala decyzja i bardzo dobrze moze w koncu skoncza sie klotnie 1D i The wanted. Czekam na kolejny swiateczny rozdzial.
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest super nie dość że jak zwykle płakałam ze śmiechu, głównie za sprawą Toma to na dodatek rozdział bardzo długi no i świąteczny. Tak się cieszę , że Nathan i Niall doszli do porozumienia i Mała Jess może być szczęśliwa, oni są taką słodką parą. Mam nadzieję, że coś jeszcze o nich będzie. Nathan powiedział bardzo ważne słowa One direction i The wanted nie muszą być do siebie wrogo nastawieni prywatnie i mam nadzieje że zmieni się to na zawsze. Prezenty super ale szkoda mi Maxa jak on się teraz oświadczy??? Najlepszy prezent od Moni dla Nathana płakałam ze śmiechu i ona twierdzi że go nie lubi ja jej nie wierzę. Zdobywanie opłatków, bicie karpia tyle się wydarzyło. No i Maggie mam nadzieje że ona czuje jeszcze coś do Natha bo dziwnie się zachowuje a tak mi ich brakuje. Kolejny rozdział musi być o nich coś więcej. Chciałam wrócić jeszcze do początku uważam że Adam i Monia to nie skończona jeszcze sprawa mam wrażenie że coś się między nimi wydarzy. Kocham ten rozdział ale już chce kolejny proszę o jak najszybsze dodanie. Ja tu umieram z niedosytu. Bo co się stało z choinką???!!!!!
OdpowiedzUsuńRozdział super::))
OdpowiedzUsuńMam nowy ulubiencow Jess i Niall cos czuje ze bedzie to najslodsza para. Swoha droga juz wiekszosc jest szczesliwie zakochana a Monia i Madzia cos czuje ze za niedlugo tez beda szczesliwe. Wigilia swietna zabawna i mam nadzieje ze ciag dalszy nastapi.
OdpowiedzUsuńN.
Myślałam, że Nail i Nath będą ze sobą jeszcze toczyli wojnę. Madzia i Nath znowu razem, ale znając Ciebie nie potrwa to długo :D Rozdział ciekawy, a jak, ale czekam co z tą choinką ?
OdpowiedzUsuńJaki ten rozdział jest wspaniały no i oczywiście już chce kolejny, bo co się stało z tą choiną mam nadzieję że nic poważnego się nie stanie. No i mogłabyś w końcu pogodzić Madzię i Nathana bo tak jakoś dziwnie między nimi mam nadzieję, że już w następnym rozdziale Madzia i Nathan w roli głównej bo po prostu straaaasznie dawno ich nie było. Monika zrobiła genialny prezent Nathanowi, oj tak przewodniczył im naprawdę wyśmienicie. Tom i te jego pomysły płakałam ze śmiechu czytając jak zdobył opłatki i jak nazwał karpia, którego po chwili zabił. Niall i Jess życzę im dużo szczęścia i niech wszyscy idą ich śladem pomimo niesprzyjającej relacji obu zespołów oni postanowili być razem ( oczywiście za zgodą Nathana) ale to taka była zakazana miłość, na szczęście już nie musi być. Adam ma chrapkę na naszą Monikę i jestem ciekawa w jakim kierunku to pójdzie no i oczywiście jak Max oświadczy się Karolinie. Przeprasza, że tak późno ale jestem zawalona nauką na sesje i tak mi zeszło ale oczywiście bardzo czekam na kolejny rozdział, to jest tak dobra odskocznia od codzienności.
OdpowiedzUsuńPati
Witam
OdpowiedzUsuńprzeczytałam twoje oba blogi aż do tego rozdziału w zaledwie miesiąc jestem zadowolona ze ktoś potrafi pisać takie rzeczy na prawdę świetnie piszesz,stylistyka dosłownie na szóstkę.
PS Rozdział świetny ale co się stało z choinka znowu plush w świeczkę odwalił jejecznym i ja podpalił XD mam nadzieje ze chata nie spłonie <3
Pozdrawiam Maja
Szok, szkok, szok :D
OdpowiedzUsuńTo chyba magia świąt :P
Niall i Jess dostali błogosławieństwo Nathana :D
Cudowny rozdział :P
HHAAHA cały rozdział płakałam ze śmiechu, jest świetną pisarką już czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńKiedy rozdzial ???
OdpowiedzUsuńZa każdym razem jak oglądam film albo widzę gdzieś Joshua Bowman to myślę; "O, Kuba!" :D
OdpowiedzUsuńKiedy rozdziałek???????? Dodaj nowy proszę, proszę!!!!!
OdpowiedzUsuńRozdzial jest swietny. Czekam na kolejny. Dodaj jak najszybciej;)
OdpowiedzUsuńProszę o rozdział;)!!!!!!Bardzo...
OdpowiedzUsuńkiedy rozdział?????????????
OdpowiedzUsuńKiedy rozdział??????Tęsknie;)
OdpowiedzUsuńKochana dodaj kolejny rozdziałek .... PROSZĘ<PROSZĘ, PROSZĘ!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńKiedy rozdzial????????
OdpowiedzUsuńKiedy Rozdział?!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńKochana proszę Cię bardzo dodaj rozdziałek jak najszybciej, tęsknie za tym opowiadaniem. Wiem że pewnie miałaś sesję al. może już będziesz mogła baaaardzo proszę.
OdpowiedzUsuńPati
Czytałam pierwszą część, ale druga pozwoliła mnie na kolana. Jesteś bardzo dobrą pisarką:)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie ;)
aceactor.blogspot.com
OdpowiedzUsuń?????????????????????????????????Kiedy???????????
Dodaj rozdziałek PROSZĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘ!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńBŁAGAM CIĘ DODAJ ROZDZIAŁEK!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń