sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 88 - "Wigilia z pompą" cz. II

Dziękuję za komentarze :*




         Kolejny dzień siostry rozpoczęły z niemal niezauważalnym zapałem. Perspektywa wspólnych, nawet szalonych, świąt wydawała się kusząca i ze zniecierpliwieniem wyczekiwały Toma, który miał przyjść z karteczkami do losowania. Wtedy też miało się wyjaśnić, kto na wigilię w domku nad jeziorem rzeczywiście przybędzie. Było tyle niewiadomych, że Madzia odczuwała tylko nieznaczną ulgę po przebytej amnezji. Nadal czuła się skołowana i nie była pewna, na czym stoi. Pewna była tylko jednego - Tom zaprosi Natha i nawet jeśli ten nie będzie chciał spędzić z nią świąt, zostanie przez przyjaciela siłą zaciągnięty w miejsce wigilii.
- Zazdroszczę ci, że nie będzie Joela i niezręcznych spojrzeń i rozmów - odezwała się Magda do siostry, kiedy kolejnego dnia po południu ta poszła się położyć. - Ja nie mogę przestać myśleć o tym, co Tom zgotuje dla mnie i Natha.
- Obklei całą chatę jemiołą, ot co. Ale nie mów, że nie możesz przestać myśleć o planach Toma, kiedy dobrze wiem, że myślisz o Nathanie - westchnęła Monika, podnosząc się z pozycji leżącej. - I nie masz mi czego zazdrościć. Będę sama w otoczeniu par.
- Przytulisz karpia - roześmiała się młodsza siostra i przysiadła na łóżku w pokoju Moniki.
- Chyba będę musiała.
         Zaległa krótka chwila ciszy, którą przerwała rudowłosa.
- Powiedziałaś już komuś?
- O tym, że będziesz przytulać karpia?!
- Nie, głupia! O tym, że odzyskałaś pamięć. No wiesz, rodzicom, Wrednym Zalotkom, Nathowi…
- Ach, w takiej kolejności mam to zrobić? - westchnęła ciężko Madzia. - Nie wiem, jak się do tego zabrać. Jak zadzwonię do mamy, to każe mi wracać na święta, albo tu przyjedzie.
- Powiedz, że lekarz kazał ci na razie przyzwyczaić się do faktu powolnego wracania do zdrowia - podpowiedziała Monika.
- Chyba będę musiała tak zrobić. Naprawdę chcę spędzić święta z przyjaciółmi. Jeśli wrócimy do Polski, zwymiotuję jak zjem rybę po grecku babci.
         Przez chwilę dziewczyny rozluźniły się i zaczęły przedrzeźniać swoją babcię, która zawsze wmusza wszystkim dokładki swoich, oględnie mówiąc, niezbyt smacznych potraw.
- Nie chcę zapeszać, ale przy kuchni Toma gotowanie naszej babci może okazać się godne gwiazdki Michelina - słusznie zauważyła Monika.
- Choćby i podał chilli z mięsem i tak będziemy się świetnie bawić. Znaczy… mam taką nadzieję.
- Tak, potrawy na tej wigilii to najmniejszy problem. To, co wymyśli Tom… - Monika potrząsnęła głową, jakby chciała oddalić od siebie te myśli. - Ale nie gdybajmy. Tych wypadów nie da się przewidzieć.
- Masz rację. Nie przeszkadzam ci. Zadzwonię do rodziców z dobrą nowiną, a potem spotkam się z dziewczynami. Podczas amnezji ich unikałam i głupio mi z tego powodu, ale muszę im powiedzieć, że jest szansa dla Wrednych Zalotek. Jezu, a co ja zrobiłam z Tonym… Zapadnę się pod ziemię przez ten pocałunek…
         Nastolatka nagle sobie przypomniała zajście z przyjacielem w rozgłośni radiowej i ukryła twarz w dłoniach. Kiedy zapadła na amnezję nie przypadli jej do gustu członkowie The Wanted, za to bardzo polubiła Tony'ego. Chłopak na szczęście nie wykorzystał okazji, która mu się nadarzyła, ale i tak fakt ten nie sprawiał, że Madzia czuła się lepiej.
- Kiedyś spiorę cię na kwaśne jabłko za ukrywanie przede mną istotnych informacji - stwierdziła Monika. - Będziemy musiały porozmawiać, ale nie dziś. Zbliżają się dla mnie kiepskie dni i czuję, że rozszarpałabym cię, gdybym musiała słuchać o tym, jak złączyłaś języki z członkiem MKTO.
- Fuj. W twoich ustach wszystko brzmi jeszcze gorzej niż jest w rzeczywistości - wzdrygnęła się nastolatka.
- Talent. - Monika od niechcenia wzruszyła ramionami.
- Raczej potęga pesymizmu.
         Madzia uznała, że najlepiej będzie zostawić siostrę samą. Nie chciała zadzierać z nią przed okresem. Obie były wybuchowe, ale jej siostra była w tym mistrzynią. A gdy do wszystkiego dochodził zespół napięcia przedmiesiączkowego…
- Powiem tylko, że dobrze, że do wigilii ci przejdzie - oświadczyła Madzia na pożegnanie.
         Miękka poduszka przefrunęła przez pokój i odbiła się od drzwi, w ostatniej chwili zamkniętych przez nastolatkę.
- Dobrze, że nie rzuciła czymś szklanym - odetchnęła z ulgą młodsza siostra i chwyciła za twój telefon. - Raz kozie śmierć.
         Dwie minuty później, kiedy zdecydowała się bez owijania w bawełnę wyłożyć mamie prawdę, usłyszała najpierw podekscytowane głosy w słuchawce, potem przepychankę między rodzicami, z których każde chciało się dorwać do telefonu, a potem wiązankę pod swoim adresem, dlaczego dzwoni dopiero teraz.
- Mamo, wiesz, jaka byłam skołowana? Głowa mnie rozbolała z nadmiaru odzyskanych informacji, do teraz kręci mi się w głowie… - powtarzała do swojej rodzicielki i nie bardzo rozmijała się z prawdą.
- Zaraz kupujemy ci bilet… Albo nie! My wsiadamy w samolot i lecimy na święta do was! Albo nie… albo… - Mama dziewczyn plątała się w zeznaniach.
- Mamo, spokojnie. Nic mi nie jest, ale nie mogę do was przylecieć. I wasza wizyta to też niezbyt dobry pomysł.
- A to niby dlaczego?! - Tym razem to tata wtrącił się i przejął słuchawkę.
         Madzia wywróciła teatralnie oczami.
- Takie ekscesy są teraz dla mnie niewskazane. Lepiej, żebyśmy z Monią spędziły spokojne święta. Ona się mną zajmie.
- Spokojne święta?! Chyba jeszcze tylko ciąży z tej Anglii nie wyniosłyście! - prychnął ojciec, a nastolatka niemal nie uderzyła się otwartą dłonią w czoło. Nie miała już wymówek, żeby odradzić rodzicom przyjazd.
         Do drzwi wejściowych rozległo się pukanie. Podziękowała w duchu za wizytę Toma, bo to dało jej dodatkowe chwile na wymyślenie uzasadnionej odmowy. Na progu nie ujrzała jednak natarczywego sąsiada i przyjaciela, a menedżera swojego zespołu.
- Nie w porę? - spytał Adam, przyglądając się nietęgiej minie swojej podopiecznej, która z wypiekami na twarzy tłumaczyła właśnie w słuchawkę, że lot jest kosztowny, co jednak nie okazało się wystarczającą przeszkodą.
         Kiedy nastolatka ujrzała byłego chłopaka swojej siostry, pojaśniała na twarzy.
- Tato, po tym, jak urządziłeś Monikę nie powinieneś przyjeżdżać.
- A o co ci niby chodzi?
         Madzia spojrzała na gościa, który wpuszczony do wnętrza mieszkania nie wiedział co ze sobą zrobić. Zakryła mikrofon telefonu i zwróciła się do niego.
- Monika jest w swoim pokoju. - Dłonią wskazała odpowiednie drzwi, a Adam kiwnął głową i wyszedł, żeby jej nie przeszkadzać.
         Na twarzy nastolatki odmalował się uśmiech zwycięstwa, mimo iż próbowała zachować powagę.
- Niewskazane jest, bym ja podróżowała, a i wy nie powinniście przyjeżdżać. Nie teraz, gdy Adam tu jest. Może nawet spędzi z nami święta i co wtedy? Przy dzieleniu się opłatkiem wszyscy w trójkę zapadniecie się pod ziemię, mimo iż topór zakopany? Niby Monika nie ma ochoty cię zabić za zniszczenie jej szansy na miłość, ale niech tylko coś się jej przestawi, weźmie łopatę i go odkopie? - Madzia po wygłoszeniu monologu nasłuchiwała odpowiedzi po drugiej stronie słuchawki.
- Co odkopie? - spytał skonsternowany tata.
- Topór wojenny, nieważne. - Nastolatka westchnęła ciężko. - Wiesz, jak to bywa z Monią. W jednej chwili jest spokojna i zarzeka się, że wszystko w porządku, a w następnej... Bach! Szczególnie teraz, kiedy zerwała z chłopakiem jest podatna na huśtawki nastrojów…
         Madzia urwała. Nagły trzask, który dobiegł z pokoju jej siostry skutecznie odciągnął jej uwagę od rozmowy telefonicznej. Nie wiedziała, co się dzieje, ale zasapany Adam, który wybiegł z pokoju Moniki, zatrzaskując za sobą drzwi, wyglądał na przerażonego i zaznajomionego ze źródłem huku.
- Twoja siostra… ona… jest stuknięta… jeszcze bardziej niż pamiętam - wydusił z siebie, oddalając się od drzwi.
- Jezu, czym w ciebie rzuciła? Kubkiem?
- Nie, wazonem. - Jak na zawołanie rozległ się jeszcze głośniejszy huk. Adam podrapał się nerwowo po głowie. - Kubek poleciał teraz - wyjaśnił.
- Czym ty ją tak rozzłościłeś?
- Nie mieliśmy okazji porozmawiać o akcji z kradzieżą strojów. Chciałem ją skonfrontować…
- Wybrałeś zły dzień. Lepiej uciekaj, jeśli ci życie miłe - poradziła nastolatka swojemu menedżerowi.
- Jeśli jemu życie miłe?! - wrzasnęła Monika, wyściubiając głowę z pokoju. - Wiesz, wolałam cię z amnezją.
         Drzwi ponownie się zamknęły, potem do uszu Madzi i Adama dobiegły przekleństwa, najpierw po angielsku, potem po polsku, potem dziwna mieszanka, a na końcu nastolatka nie była pewna, czy czasami jej siostra nie zaczęła wyzywać po hiszpańsku.
- Musisz jej wybaczyć. Zbliża jej okres i dlatego tak marudzi.
- Rzucanie wazonami to w twoim słowniku marudzenie?
- Nie, ale w słowniku mojej siostry być może. Zresztą, zerwała z Joelem, jest trochę nadwrażliwa w ten magiczny, przedświąteczny czas…
         Madzia ugryzła się w język. Może nie powinna mówić Adamowi, że jej siostra znowu jest "na rynku"? Monika przemknęła z pokoju do łazienki, nieco spokojniejsza, ale zupełnie ignorując siostrę i gościa.
- Chyba powinienem ją przeprosić - odezwał się Adam. - Naskoczyłem na nią zbyt ostro, a w sumie nic takiego się nie stało. Nikt nie stracił pracy, policja niczego nie podejrzewa…
- Nie przepraszaj jej, to ona rzuciła w ciebie kubkiem.
- Wazonem - poprawił nastolatkę chłopak. - I rzuciła w ścianę tuż obok mnie.
- Zapewne przez to, że nie umie celować - prychnęła Madzia. - No ale cieszę się, że nie chowasz do niej urazy. Z tą kradzieżą strojów to była tylko głupia spontaniczna akcja. Jestem pewna, że to się nie powtórzy.
- Z rachunku prawdopodobieństwa wynika, że taka okazja się już więcej nie powtórzy - zaśmiał się Adam, ale był to słodko-gorzki śmiech, albo przynajmniej tak się Madzi wydawało.
         Zapanowała cisza i dopiero teraz nastolatka przypomniała sobie, że rozmawiała przez telefon. Ze słuchawki, którą trzymała w dłoni rozlegały się raz po raz głośne "halo?" i "jesteś tam?", a także "cholera jasna". Madzia pokazała palcem Adamowi, by chwilę zaczekał i rozmówiła się z rodzicami, tym razem skutecznie. Kiedy wróciła do gościa, zauważyła, że rozmawia on z Tomem, który oczywiście sam sobie otworzył. Stał z wielką czerwoną skarpetą w dłoni i właśnie obwieszczał polskiemu znajomemu, że "zaprosiłby go na wigilię, ale ma już komplet".
- Sam rozumiesz - dodał Parker, a Adam skinął beznamiętnie głową.
- Rozumiem. Zresztą, jadę do Polski na święta. Mama nie wybaczyłaby mi, gdybym nie podzielił się z nią opłatkiem i nie towarzyszył jej na pasterce.
         Tom patrzył ze zdziwieniem na Adama i chyba po raz pierwszy od dawna Madzia widziała, że zabrakło mu języka w gębie. Albo nie rozumiał wypowiedzianych przez Polaka słów, albo był pełen podziwu za przywiązania do tradycji i rodziny.
         Do pomieszczenia weszła Monika z obandażowaną dłonią.
- A tobie co? - zdziwił się Parker.
- Stłukłam kubek i wazon i przecięłam się, jak zbierałam kawałki - wyjaśniła od niechcenia rudowłosa.
- Stłukłaś, tak? - spytał Adam, ale został zignorowany.
- To co? Losujemy? - podekscytowała się Monika.
         Ręką dziewczyny już była nad skarpetą, w której Tom przyniósł karteczki z imionami. Właściciel "maszyny losującej" miał jednak refleks i odwrócił się szybko.
- Może najpierw twoja siostra? No wiesz… tak w nagrodę, że… czuje się lepiej…
         Chłopak owijał w bawełnę i było to aż nazbyt oczywiste. Madzia wywróciła oczami.
- Adam wie, że już odzyskałam pamięć, więc przy nim nie musisz się hamować - wyjaśniła i wyciągnęła pierwszą lepszą karteczkę.
- No ładnie. Nawet on wie, a ja chłopakom nie mogę powiedzieć. Kelsey niestety ze mnie wszystko wyciągnęła. I karteczki z naszymi imionami też, więc my robimy sobie prezenty nawzajem.
- Oszust - prychnęła Monika. - Czy i my nie możemy wybrać siebie?
- Nie - odpowiedział lakonicznie Tom i podsunął jej skarpetę. - Losuj.
         Poddawały jeszcze wątpliwość fakt, czy przedstawiciele wszystkich imion z karteczek zjawią się na wspólnej wigilii, ale Tom zapewnił je, że panuje nad sytuacją.
- Tak, bo akurat w to uwierzymy…
- Trochę wiary w wujcia Toma. To będzie niezapomniana wigilia. Miejscówka jeszcze nie potwierdzona, bo Max kręci nosem, ale w razie czego wynajmę jakąś chatę z kominkiem.
- A po co ci koniecznie chata z kominkiem?
- A jak inaczej przyjdzie Święty Mikołaj? - spytał śmiertelnie poważnie Tom, ale po chwili się roześmiał. - Żartuję, chcę gdzieś skarpety powiesić.
- Na lince od prania powieś - prychnęła Monika i rozwinęła swoją karteczkę. - Super, mam McGuinessa. Chcesz się zamienić? - zwróciła się do młodszej siostry.
         Tom zatkał sobie usta dłońmi i zaczął nucić coś na kształt "lalala", żeby nie słyszeć. Pytany, o co mu chodzi, oświadczył, że ofiarodawcy prezentów muszą pozostać tajni dla dobra zabawy, cokolwiek to znaczyło. Potem ruszył do drzwi.
- Pojawia się i znika - westchnęła Madzia, zamykając drzwi za przyjacielem. - Nawet nie zapytał, jak się czuję.
- Ja też, przepraszam - zreflektował się Adam.
- W porządku, miałeś większe zmartwienia. Latające wazony na przykład.
- Ja wyszłam na tym najgorzej - podsumowała Monika, pokazując zabandażowaną rękę. - No ale przepraszam, że w ciebie rzuciłam.
- Wybaczam. - Adam się uśmiechnął. - Choć gdybyś trafiła, to nie podziałałyby nawet te ładne oczy.
- Eeee… dobra… to ja pójdę dalej sprzątać.
         Monika zmyła się, bo zrobiło się niezręcznie. Adam podrapał się po głowie i zaczął obserwować sufit.
- Rzuca w ciebie wazonem, a ty jej mówisz, że ma ładne oczy. Może gdybym nie była tak miła, moje życie uczuciowe wyglądałoby zupełnie inaczej? - spytała nastolatka, a jej menedżer ocknął się z letargu.
- Co mówiłaś?
- Nic - odpowiedziała lakonicznie. I tak już pozostało do końca jego wizyty.
         Adam pytał, jak się czuje i opowiadał o Wrednych Zalotkach, ale ona nie słyszała ani słowa. Zobaczyła bowiem, komu będzie musiała kupić prezent i nie mogła już myśleć o niczym innym.
         Kiedy siostry wreszcie zostały same, młodsza pokazała starszej skrawek papieru.
- O, ironio - westchnęła Monika.
- Nadal chcesz się zamienić?
- Oszalałaś? A co ja Nathowi kupię? Nawet go nie lubię. Chociaż… w sumie mam pewien pomysł. Ale on raczej bardziej ucieszy się z prezentu od ciebie.
- I tak nie będzie wiedział, od kogo to jest. Przecież to akcja "tajemniczy Mikołaj". A ja wolałabym kupić coś Jayowi. Mam dosyć ciężkiego myślenia, a z prezentem dla Loczka pójdzie znacznie łatwiej.
         Monika pokiwała głową ze zrozumieniem. Rozumiała, że jej siostrze do szczęścia na pewno nie potrzeba dodatkowych stresów związanych z kupnem prezentu.
- No dobra. Kupię coś Nathowi, a ty się zajmij McGuinessem - oświadczyła w końcu wielkodusznie.
         Madzia odetchnęła z ulgą. Odeszło jej kolejne zmartwienie. Najgorsze jednak było jeszcze przed nią - konfrontacja z przyjaciółmi, którym musiała wyznać, że odzyskała pamięć. Mimo iż prosiła Toma o dyskrecję po cichu miała nadzieję, że jednak przyjaciel wyręczy ją w tej trudnej rozmowie.


*

         Max zgodził się udostępnić wykupiony przez siebie dom nad jeziorem, ale nie był zbyt chętny, by wigilię spędzać z dala od swojej matki. Karolina przekonała go, że w Boże Narodzenie odwiedzą jego rodzinę, a wigilię spędzą z przyjaciółmi. Luiza z kolei namówiła Ryana na wspólne świętowanie, mimo iż ten zapierał się, że sytuacja będzie niezręczna ze względu na świeże zerwanie Moniki i Joela.
         Wszystko wydawało się układać pokojowo. Tom wspaniałomyślnie zaprosił na wigilię Liama, jako że ten przyczynił się do odzyskania przez Madzię pamięci. Jak się również okazało, Monice nie odpowiadało, że będą same pary (Max i Karolina, Ryan i Luiza, Siva i Nareesha, Jay i Olga oraz Tom i Kelsey), a także Nath i jej siostra, którzy co prawda parą nie byli, ale z nimi nigdy nie było do końca wiadomo. Dziewczynie nie wystarczyły zapewnienia, że Liam dotrzyma jej towarzystwa, domagała się, by zaprosić chociaż Kubę, żeby nie czuła się niezręcznie. Jak się okazało, aktor grający główną rolę w filmie Toma nie miał żadnych planów, więc z radością zgodził się przyjść na imprezę.
- Chyba ci to nie przeszkadza, kochanie? - spytała Karolina, kiedy razem ze swoim chłopakiem jechali do domku nad jeziorem w poranek wigilijny, by wszystko przygotować.
- Co? Mi? Och, nie. Lubię gościa. Naprawdę. Stwierdziłem, że jest w porządku. Wszystko jest w porządku - odpowiedział nerwowo członek The Wanted, cały czas obserwując drogę przed sobą.
- Wiem, że się pogodziliśmy, bo twierdziłeś, że jesteś idiotą i nie powinieneś być tak chorobliwie zazdrosny, ale twoje zdenerwowanie wysyła zupełnie odmienne sygnały.
- Kto jest zdenerwowany? Ja? No co ty! Po prostu obawiam się potraw, które ma przygotować Tom… Jeżeli w ogóle zajmie się jedzeniem… I jak my się tam wszyscy pomieścimy?
- Ten domek przeszedł wiele, jedna kolacja wigilijna nie zmiecie go z powierzchni ziemi. I jakoś się pomieścimy. A jak Tom nic nie przyniesie, to zrobimy coś na szybko, albo zadowolimy się puszkowaną mielonką i marynowanymi pieczarkami ze spiżarni - roześmiała się Karolina.
         Max uśmiechnął się do niej, ale na czoło wystąpiły mu kropelki potu. Nagimnastykował się, żeby przywrócić relację z ukochaną na normalne tory i mówił prawdę - polubił Kubę i zrozumiał, że nie jest on dla niego zagrożeniem. Planował jednak oświadczyć się Karolinie i na święta podarować jej pudełeczko z pierścionkiem, który kupił u jubilera. Obecność Kuby mogła wywołać niepożądane wspomnienia trudnych początków jego związku z Karoliną (kiedy po wspólnej nocy ona do niego wzdychała, a na dodatek była przekonana, że jest w ciąży) oraz afery na wyspie Iona, kiedy wstąpił w niego wielki zazdrośnik. Nie chciał być takim facetem. Zwalczył w sobie chorobliwy strach przed tym, że Karolina zostawi go dla młodego aktora. Był gotowy się oświadczyć, bo był zakochany po uszy, jak nigdy wcześniej. Zdawał sobie sprawę, że nie zna Karoliny tak długo jak swoich poprzednich dziewczyn, ale ona była zupełnie inna. Ta jedyna, podpowiadały mu równocześnie zdrowy rozsądek i serce. Uśmiechnął się pod nosem, uspokajając sam siebie. Karolina kocha jego i nawet obecność chłopaka, który darzył ją uczuciem nie zmieni jej odpowiedzi. Spodziewał się oczywiście zgody na oddanie ręki przystojnemu piosenkarzowi. Z odzyskaną pewnością siebie zaparkował przed domkiem nad jeziorem, który od niedawna był jego własnością.
         Po wizycie ekipy filmowej Toma pozostały niewielkie ślady - barierki, jedna przyczepa i wytarta tu i ówdzie trawa. Max uwielbiał swojego przyjaciela, ale posiadał on słomiany zapał - szybko się pojawiał i szybko przemijał. Parker spodziewał się, że wyprodukowanie i wyreżyserowanie filmu to kaszka z mleczkiem, ale stopniowo wyrastające jak grzyby po deszczu problemy zniechęcały go do produkcji, co było widać gołym okiem. Nie pomagał fakt, że wszyscy naokoło nazywali "Drogę Rozpaczy 4: Runo śmierci" zwykłą szmirą. Max miał nadzieję, że przymusowa przerwa w produkcji pozwoli jego przyjacielowi świeżym spojrzeniem przyjrzeć się przedsięwzięciu i albo wziąć się w garść, albo zwinąć biznes.
- Przybywa odsiecz! - zawołał od progu Tom, widząc Maxa i Karolinę, którzy wyciągali torby z samochodu. - Maksio, chodź no tu, byle szybko!
         Zaintrygowany Max spojrzał na swoją dziewczynę. Ta tylko wzruszyła ramionami, więc oboje poszli za głosem Toma, ciekawi, o co mu chodzi. Ich oczom ukazał się przekomiczny widok. Kelsey śmiała się do rozpuku ze swojego chłopaka, który próbował podnieść z ziemi wierzgającego karpia.
- A… to co? - spytała Karolina.
- Kupił żywego karpia, choć mu to odradzałam - wydusiła Kelsey. - I teraz próbuje go ubić.
- Na ziemi?
- Ześlizgiwał mu się z blatu i w końcu spadł. Tom uznał, że na ziemi będzie lepiej.
- Nieprawda! Sam go na ziemię zwaliłem, bo będzie wygodniej gnoja ubić! - wrzasnął Tom. - Panuję nad sytuacją, ale błagam, Max, przytrzymaj drania, bo wierzga jak zarzynana świnia.
- A powinien wierzgać jak zarzynany karp - podsunął przyjacielowi Max i się wzdrygnął. - Ja tego obrzydlistwa nie dotknę nawet kijem przez szmatę.
- Obrzydlistwa? - spytał Tom urażony, na chwilę przerywając szamotanie się z trzykilową rybą na ziemi. - Nie mów tak o Barneyu!
- O kim?! - spytali równocześnie Max i Karolina.
- Nieważne. Skoro twój chłopak jest takim mięczakiem, to może ty wyciągniesz pomocną dłoń?
         Karolina pokręciła głową przecząco.
- Dobrze ci idzie. To zajęcie dla prawdziwego mężczyzny.
         Mile połechtany Tom, który sarkazmu najwyraźniej nie wyczuwał, ubił biedną rybę, uderzając ją młotkiem w łeb.
- A teraz wypatroszę skubańca, zanim McGuiness przyjedzie i się rozklei - oznajmił z dumą Parker, podnosząc rybę z ziemi.
- Skubańca? A co się stało z Barneyem? - zachichotała rozbawiona Kelsey.
- Zamilcz, kobieto. To przez ciebie jestem ubabrany krwią, bo mi nie pozwoliłaś karpia zadusić reklamówką, normalnie, humanitarnie.
         Nikt nie komentował już zwyczajów kulinarnych Toma, mimo iż przygotowanie części posiłku na ziemi budziło niesmak.
         Jak się okazało, większość potraw miał już przygotowanych i przywiózł je ze sobą. Kelsey opowiedziała Karolinie, że przez cały tydzień nie wychodził z kuchni.
- Wygląda na to, że niepotrzebnie wątpiliśmy w twojego chłopaka - stwierdziła Karolina, gdy razem z koleżanką ustrajały dom.
         Była mała choinka z kolorowymi bombkami, jemioła, kokardki, łańcuchy i duży rozkładany stolik turystyczny, który nakryty białym obrusem wyglądał okazale. Dziewczyny ustawiły nakrycia stołu, jedno zostawiając dla strudzonego wędrowca. Świeczniki i stroik dopełniły całości i dziewczyny przybiły sobie piątki zadowolone. Tom jednak był innego zdania. Gdy skończył smażyć karpia i zajrzał, jak idą przygotowania, przeraził się.
- A sianko pod stół?! - wrzasnął.
         Wybiegł z pomieszczenia i wrócił, niosąc wielki snop siana, który ledwo trzymał w rękach. Nieudolnie podniósł obrus i zaczął wpychać snop pod stół.
- Eee… Tom… - zaczęła nieśmiało Karolina. - Sianka wystarczy odrobina pod obrusem, tak symbolicznie…
- A czego symbolem jest odrobina sianka? - zdziwił się.
- A wielki snop? - odcięła się Karolina.
         Musiał przyznać jej rację i wyniósł większą część zeschniętej trawy, którą Bóg wie skąd wziął. Max odkurzył rozsypane naokoło kawałki siana, Kelsey powiesiła nad kominkiem czerwone skarpety z wyszytymi imionami gości, a Karolina włączyła choinkowe lampki.
- Jeszcze prezenty i możemy witać gości! - zaklaskał Tom, tym razem zadowolony z pracy, jaką wykonali jego pomocnicy. - Max, pomożesz mi z prezentami, czy tego też się brzydzisz?
         Max wywrócił teatralnie oczami i wyszedł z Tomem. Nie rozumiał, co ciężkiego Tom mógł kupić, że potrzebował pomocy, ale okazało się, że chciał tylko porozmawiać.
- Ani mi się waż siadać pod jemiołą. To miejsca Maggie i Natha - obwieścił Parker, zrzucając z siebie brudne ubranie.
- Eee… dobra… Ale co ty robisz?
- Przebieram się. Flaki Barneya zabrudziły mój strój.
- I musisz się przebrać w małą czarną? - prychnął Max, widząc, że Tom podnosi czarne płótno z torby Kelsey.
- Nie oceniaj. Wziąłem tylko gacie na zmianę, a to jedyny czysty strój, który mogę włożyć.
- Sutanna?! Po co ci sutanna?!
- Przecież miałem załatwić opłatek… Jezu, jacy wy nie kumaci. Kelsey też nie rozumiała.
         Tom przeciągnął przez głowę strój księdza Tommaso, który nosił, gdy gościli u zakonników nie tak dawno temu.
- Nadal nie rozumiem… Oświeć mnie, ojcze - westchnął ciężko Max.
- Podałem się za księdza i poprosiłem o opłatek na wigilię w Domu Dziecka, który prowadzę.
- Tom, przysięgam, że kiedy już myślę, że głupszej rzeczy zrobić nie możesz, ty przechodzisz sam siebie.
- A co w tym głupiego? Dał mi tyle opłatka, że nawet tym się najemy, gdy wam moje potrawy nie zasmakują. - Tom wzruszył ramionami i poprawił koloratkę.
         Max uderzył się otwartą dłonią w czoło.
- Wiesz, że mogłeś normalnie wejść do kościoła i też byś dostał opłatek? Rzuciłbyś co łaska i nie musiałbyś odwalać tej szopki.
- Co? To tak można?!
         Parker wydawał się szczerze zdziwiony.
- Magia świąt - odparł kąśliwie Max. - Jestem coraz mniej pewny, czy brać cię na świadka na moim ślubie.
- Ty i Caroline bierzecie ślub?! - krzyknął Tom.
- Zamknij się idioto! Jeszcze się nie oświadczyłem.
- Acha. Mam nadzieję, że nie planujesz tego dzisiaj, bo Siva zamierza oświadczyć się Nareeshy.
- CO?! - Max był zszokowany. Skrupulatnie zaplanował wszystkie szczegóły. - Skąd wiesz? Czemu ja nie wiem? Czemu dziś?
- Wiem, bo mi powiedział. Uprzedził organizatora imprezy, bo jest dobrze wychowany. Nieskromnie mówiąc, pomogłem mu wszystko zaplanować… - Tom urwał, widząc nietęgą minę przyjaciela. - Eee… ty też chciałeś oświadczyć się dzisiaj, tak?
- Chciałem włożyć Caroline pudełko do skarpety nad kominkiem, żeby znalazła je jutro rano.
- Spoko, Siva dzisiaj się oświadcza. Przebierze się za Mikołaja, będzie rozdawał prezenty, a na końcu wręczy wielkie pudło Nareeshy. W nim będzie mniejsze pudło, w nim jeszcze mniejsze, w nim jeszcze mniejsze…
- Do rzeczy - przerwał zirytowany Max.
- No i na końcu będzie pierścionek zaręczynowy. Czy to nie romantyczne?
- Bardzo, kuźwa, ale po co nam wtedy te skarpety na kominku?!
- Żebyś i ty się mógł oświadczyć?
         Max ukrył twarz w dłoniach.
- Zaczekam kolejny rok.
- I ja tu niby jestem głupi? - prychnął Tom.       
         Na dole rozległy się głosy, więc ubrany w sutannę Tom zszedł, zobaczyć, kto przybył.
         Monika i Madzia zostały przywiezione przez Ryana i Luizę. Całą drogę członek Lawson paplał jak najęty, spytany dlaczego, wyjaśnił, że chce zagadać niezręczną atmosferę. Monika poinformowała go, że nie jest niezręcznie, bo z jego przyjacielem rozstała się w zgodzie i pozostaną przyjaciółmi. To wydawało się uspokoić Ryana.
- Całe szczęście, że się zamknął, bo głowa zaczynała mnie boleć - szepnęła Luiza Monice, gdy ściągały kurtki.
         Ryan układał prezenty pod choinką, Tom dołączył do niego i położył swoje pudełko dla Kelsey.
- Maggie, jak tam zakupy świąteczne? - spytał przyjaciółkę.
- Kupienie prezentu dla Jaya było proste jak bułka z masłem.
- Dla Jaya?! - zszokował się Tom. - To wy razem Jaya wylosowałyście?
- Nie, wymieniłyśmy się - wyjaśniła Monika.
- Bo mam uwierzyć, że kupiłaś prezent Beniaminkowi.
         Aby dać świadectwo swoim słowom, Monika wyciągnęła z torebki mały pakunek opatrzony karteczką "Dla Natha".
- No tego to się nie spodziewałem.
- Tak, mistrz zbrodni chciał, bym to ja robiła Nathowi prezent. Dlatego przyniósł nam do wylosowania karteczki tylko z imionami Jaya i Natha. I dlatego przeraził się, że obie wylosowałyśmy jednego. Tego nie przemyślał w swoim "chytrym planie". - Madzia rozpracowała przyjaciela i wytknęła język w jego stronę.
- Wiesz, co? Wolałem cię z amnezją!
         Wszyscy spojrzeli w stronę Toma i Maggie. Kelsey wiedziała od swojego chłopaka o wszystkim. Monika również znała prawdę, ale Max i Karolina oraz stojący właśnie w progu Nath, Jay, Olga i Jessica nie.
         Żeby ukryć zażenowanie, Tom uniósł ręce do góry.
- Wesołych Świąt! - zawołał, a potem udał atak kaszlu i się ulotnił.
- Kiedy odzyskałaś pamięć? - spytał bez ogródek Nath.
         Madzia nerwowo przygryzła wargę.
- Zaraz po powrocie ze Szkocji. Ale… nie chciałam wam nic mówić, bo nadal byłam skołowana. Miałam wizyty u lekarza, musiałam poukładać sobie sporo kwestii w głowie.
- I gdyby Tom nie chlapnął jęzorem nadal żylibyśmy w nieświadomości?
         Nath nie ukrywał, że jest urażony. Zamartwiał się, a tymczasem nie miał o co.
- Chciałam wam dziś powiedzieć. Naprawdę - zapewniła Madzia.
- Tego się już nigdy nie dowiemy.
         Jess zamiast dąsać się jak brat, rzuciła się przyjaciółce na szyję. Jay i Olga również gratulowali Madzi i cieszyli się z "jej powrotu". Luiza wyściskała nastolatkę tak, że ta obawiała się, iż zaraz wypluje płuca, a Karolina i Max przez chwilę udawali obrażonych, że nikt ich nie poinformował, ale szybko dołączyli do świętowania.
         Jak się okazało, Nath zabrał ze sobą Jess, żeby nie czuć się niezręcznie. Jego matka spędzała romantyczny weekend z nowo poznanym facetem na Teneryfie, więc rodzeństwo Sykes powitało propozycję Toma z uśmiechami na twarzy. Do czasu, gdy Nath nie zaczął manifestować swojego nadąsania. Foch urósł do rozmiarów giganta, gdy na przekór wszystkiemu został usadzony tuż obok Madzi.
- Nath, przepraszam. Są święta, czas dobroci, wybaczania… Naprawdę nie będziesz się do mnie odzywał całą wigilię? Postaw się w mojej sytuacji. Wyrobiłam sobie o tobie zdanie, a tu nagle powróciły wspomnienia. Takie ambiwalentne uczucia męczą psychicznie i fizycznie… Rozumiem, że czujesz się urażony, ale możesz przynajmniej… zrozumieć? - poprosiła nastolatka, a Nath spojrzał na nią, przez dłuższą chwilę nic nie mówiąc. - Więc?
- Rozumiem - odpowiedział lakonicznie.
- Ale i tak mi nie wybaczasz. Ja też rozumiem.
         Madzia spuściła głowę i chciała wstać, by zmienić miejsce, póki nie przyjechali Liam i Kuba, jedyni na których wszyscy czekali. Kiedy unosiła się z krzesła poczuła jednak ciepły dotyk dłoni Natha na swojej dłoni.
- Skoro rozumiemy, równie dobrze możemy siedzieć koło siebie i nadrobić stracony czas. To mi pomoże przestać się dąsać - oznajmił Nath, a Madzia się rozpromieniła i z powrotem zajęła miejsce.
         Przez chwilę nie wiedziała, co powiedzieć, żeby rozładować atmosferę.
- Czy myślisz, że zrobił to specjalnie? - zagadnęła Natha, gdy na podjeździe słychać było kolejne parkujące auto.
- Zaprosił Liama?
- Co? - roześmiała się Madzia. - Nie! Chodziło mi o usadzenie nas pod jemiołą.
         Nath zaczerwienił się. Spojrzał w górę i nerwowo potarł kark.
- Przyznam, że nie zauważyłem jemioły. Ale teraz, gdy już wiem, że tu jest, nie mogę zostawić tego bez odzewu.
         Najmłodszy członek The Wanted pochylił się i delikatnie pocałował Maggie w usta. Zakręciło jej się w głowie. Nie była pewna, czy to od urazu głowy, bliskości byłego chłopaka, pocałunku czy perspektywy jedzenia potraw Toma. Wiedziała tylko, że nie spodziewała się takiej reakcji Natha. Nie po to wspomniała o jemiole, na pewno nie. Najpierw chciała sobie wszystko poukładać w głowie, a teraz czuła jeszcze większy mętlik. Czy pocałował ją, bo była to akurat ona? A może tego nakazuje zwyczaj, więc zrobił to, co musiał?
- Eee… Tom chyba będzie zadowolony, ale… dlaczego to zrobiłeś?
         Nastolatka nie mogła uzyskać odpowiedzi na swoje pytania, bo z ust chłopaka wyfrunęły wściekłe słowa.
- Nie no to jest jakieś przegięcie!
         Przez chwilę Madzia była pewna, że mówi o niej.
- Przepraszam, musiałam zapytać…
- Co? Och, nie. Zobacz, kto przyszedł. - Nath wskazał głową na Nialla, który zdejmował właśnie kurtkę. Wydawało się, że w ogóle nie słyszał wcześniejszego pytania dziewczyny.
         Tom właśnie pytał przybyłych Kubę i Nialla, gdzie jest Liam, a członek One Direction tłumaczył, że nie mógł się pojawić, a on z kolei nie mógł wrócić do Irlandii na święta, więc stwierdził, że wpadnie na kolejną szaloną imprezę.
- Szalona to ona niewątpliwie będzie - szepnął Jay Oldze i wyjaśnił jej relacje Nialla i Jess.
         Blondyn zdjął okrycie zwierzchnie i dopiero wtedy zauważył przy stole Jessicę, całą różową ze wstydu.
- O, cholera - zaklął po cichu.
- Tylko tyle masz do powiedzenia?! - wrzasnął Nath, wstając z miejsca. - Myślałem, że cię uduszę gołymi rękoma, kiedy przystawiałeś się do mojej siostry, ale kiedy zaprosiłeś ją na randkę i nigdy nie zadzwoniłeś… To się klasyfikuje pod tortury. Najlepiej już zacznij iść pieszo w stronę Londynu, to może ujdziesz z życiem.
         Niall przerażony spojrzał na Toma, szukając ratunku.
- Na mnie nie patrz, nie jestem księdzem, to tylko przebranie - oświadczył gospodarz. - Nawarzyłeś piwa, to teraz je wypij.
- Czyli mam wyjść?
         Zapanowało małe zamieszanie. Nath stanowczo domagał się, by chłopak, który wystawił jego siostrę, poniósł karę, ale reszta stanęła w obronie Nialla.
- Daj spokój, Nath. On nie ma jak wrócić - przekonywała byłego chłopaka Magda.
- Na swoją obronę dodam, że nie spodziewałem się, że będzie tu Jess… - wtrącił Niall.
- Grabisz sobie.
- Nigdy się do niej nie przystawiałem. To już raczej ona do mnie…
- Lepiej nic nie mówi, jeśli ci życie miłe - szepnął Kuba do znajomego, którego tu podwiózł.
- Więc przyznajesz, że zaprosiłeś ją na randkę, żeby dopiec mi, a nie dlatego, że ci się podoba? - spytał Nath, ciskając gromy z oczu.
         Siva ukrył twarz w dłoniach.
- Kiedy my się wreszcie nauczymy, że The Wanted plus One Direction równa się awantura?
- Właśnie, są święta! Możemy podzielić się tym opłatkiem i… - Nareesha próbowała przemówić grupie do rozumu, ale nikt nie zwracał na nią uwagi.
         Nath wrzeszczał na Nialla, który próbował odpierać ataki, ale był na straconej pozycji, bowiem zasłużył na to, by wytargać go za uszy. Reszta gości usunęła się w cień i obserwowała rozwój wydarzeń. Dopiero Jess przerwała awanturę.
- DOSYĆ!!!
         Nath spojrzał na siostrę. Stała przy stole z nożem w ręku, który szybko odłożyła, kiedy zdała sobie sprawę, że wygląda, jakby owładnęła nią chęć mordu.
- Będziesz go jeszcze bronić po tym wszystkim?! - warknął Nath. - Przecież cię wystawił!
- Jeśli już koniecznie musisz wiedzieć w obecności wszystkich, to mnie nie wystawił! Byliśmy na randce i było świetnie, ale… choćbym nie wiem jak bardzo go lubiła, nie mogę się z nim spotykać, a wszystko przez ciebie! Nie wiem, po co tu przyjeżdżałam.
         Jess rozpłakała się i pobiegła schodami na górę. Nath chciał za nią iść, ale Madzia pokręciła głową, by go od tego odwieźć i sama ruszyła za przyjaciółką.
- Ale kaszana… To wigilia się opóźni, tak? - wtrącił Tom, a Kelsey dźgnęła go łokciem w bok, żeby się zamknął.
- Więc… nie wystawiłeś mojej siostry? - zagadnął Nath, tym razem ze stoickim spokojem.
- Nie. Naprawdę ją lubię i bardzo mi się podoba. Przymknąłem nawet oko na tę akcję rodem z "Romea i Julii". Umówiłem się z nią, by ci dopiec, to prawda, ale to świetna dziewczyna. Rzadko mam czas, żeby kogoś poznać, a poznanie kogoś wspaniałego w naszej profesji graniczy z cudem, o czym pewnie coś wiesz. - Nath skinął głową, a Niall kontynuował monolog. - Spotkałem się z twoją siostrą tylko raz, ale ona wyraźnie wyznaczyła granicę i stwierdziła, że nie możemy się spotykać.
- I to niby przeze mnie? A co ja mam do gadania? Jestem tylko baranem, starszym bratem, z którym się nie liczy… - stwierdził Nath.
         Jay odchrząknął i wtrącił.
- Właśnie o to chodzi, Nath, że ona się bardzo liczy z twoim zdaniem. Nie będzie się spotykać z żadnym chłopakiem, którego ty nie aprobujesz, nawet jeśli to oznacza, że będzie cierpieć.
- Ostatnimi czasy był ze mnie dupek, co? - spytał retorycznie najmłodszy członek The Wanted, ale Tom odpowiedział mu z grubej rury.
- Nie przeczę, baran z ciebie. Idź i przeproś siostrę. A potem daj jej swoje błogosławieństwo, bo jak będzie czekać, aż zaakceptujesz jej chłopaków, to umrze dziewicą.
- Tom! - obruszyła się Kelsey.
- No co? Idź, baranie, bo spuchnie od płaczu i nawet Niall jej nie zechce.
         Nath skinął głową i powlókł się na górę. Zapukał do jedynych zamkniętych drzwi, pewien, że tam znajdzie swoją byłą dziewczynę i siostrę. Rzeczywiście siedziały w łazience.
- Idź sobie, kimkolwiek jesteś! - krzyknęła Jess zapłakanym głosem. - Jem kolację wigilijną w łazience i nic, co powiesz, nie sprawi, że będę chciała stąd wyjść!
- A jeśli powiem, że jestem idiotą i nie mam prawa mówić ci, z kim możesz się spotykać?
         Krótkie pociągnięcie nosem zwiastowało, że Jessicę zaintrygowały słowa brata.
- Mów dalej - poleciła.
- Posłuchaj… Rywalizujemy z One Direction na drodze zawodowej, ale to nie znaczy, że w życiu prywatnym też tak powinno być. Dam Niallowi szansę i nie będę go deprymował tylko dlatego, że należy do wrogiego zespołu. Jeśli chcesz się z nim spotykać… masz moje błogosławieństwo. Postaram się go polubić, a nawet jeśli nie polubię, to będę udawał i… przepraszam Jess. Jesteś świetną siostrą i zawsze mogę na ciebie liczyć. Od teraz obiecuję, że i ty możesz liczyć na mnie.
         Nath urwał. W łazience słyszał jakieś szepty, najwyraźniej Madzia mówiła coś jego siostrze, która nagle wystrzeliła z łazienki jak z procy i uwiesiła się na jego szyi.
- Wybaczam.
- Wy kobiety jesteście takie nieobliczalne. Przed chwilą mówiłaś, że nic, co powiem…
- Nie sądziłam, że wiesz, co powiedzieć. No i Maggie mnie przekonała.
- No tak, mogłem się tego spodziewać.
         Nath przytulił siostrę, a znad jej blond włosów spojrzał na byłą dziewczynę i bezgłośnie wymówił podziękowanie. Kiedy Jess się ogarnęła i opłukała zapłakaną twarz, mogła zejść na dół.
- Nareszcie! - zaklaskał Tom. - Można podawać jedzenie?
         Jessica skinęła głową i bez słowa zajęła miejsce koło Nialla. Spojrzał na nią pytająco, a ona uśmiechnęła się nieznacznie i pod stołem złapała go za rękę.
- Mówiłem, że pójdzie po rozum do głowy - szepnął blondyn swojej blondynce, która posłała mu promienny uśmiech.
         Tom razem z Kelsey przyniósł ciepłe potrawy na stół, a potem wszyscy zaczęli dzielić się opłatkiem i składać sobie życzenia. Po Maxie i Kubie nie było widać dawnego sporu, nawet Nath i Niall wymienili kilka żartów. Zapanowała przyjazna i spokojna atmosfera.
- Cieszę się, że opłatek złagodził obyczaje. Natrudziłem się, żeby go zdobyć - westchnął Tom.
- Czy to ma coś wspólnego z twoim strojem? - spytał Kuba.
- Być może.
- Jeśli chcesz, mogę ci pożyczyć coś do ubrania. Mam w samochodzie bagaże. Jadę na sylwestra do Polski i pojutrze wylatuję.
         Tom rozpromienił się, kiedy dowiedział się, że nie będzie musiał przesiedzieć wieczoru w "sukience". Gdy się przebrał, wyznał, że "ciągnęło mu po jajach".
         Członkowie The Wanted i Madzia roześmiali się szczerze, bo przypomniały im się pierwsze wspólne chwile, kiedy to Tom powiedział podobne słowa.
- Nie spodziewałam się, że będzie tak miło - odezwała się Monika, gdy usiedli do stołu, by zabrać się za jedzenie. - I naliczyłam nawet dwanaście potraw!
- Zostawiliśmy też talerz dla strudzonego wędrowca, ale Jess na nim je - zachichotała Kelsey.
- Nawet nie słyszy, tak jest zajęta swoim Romeo - odpowiedziała koleżance Nareesha. - Urocze, prawda Nath?
- Tak, słodziaki - przyznał starszy brat dziewczyny i wszyscy się roześmiali.
- A teraz… - zaczął donośnie Tom. - Wcinajcie to, co wam wujcio Tom podał. Smacznego.
- A co to w ogóle jest? - spytał Jay z obawą ogarniając wzrokiem stół.
- Ja robiłam pierogi z kapustą i grzybami, także możesz sobie bezpiecznie zjeść - szepnęła chłopakowi Olga.
- Co to niby ma znaczyć? - uniósł się Tom.
- To, że Jay jest wegetarianinem, skarbie. Uspokój się.
         Na słowa Kelsey gospodarz spokorniał i odchrząknął.
- Jak zjesz kapustę z grochem to też nie umrzesz, a co najwyżej będziesz cuchnąco sadził.
         Wszyscy się roześmiali. Nagle Tom zrobił duże oczy i wybiegł do kuchni, by po chwili wrócić z dodatkowym półmiskiem.
- Trzynasta potrawa? - spytał Kuba, a gospodarz zabrał coś ze stołu i z dumą oświadczył, że jest dwanaście.
- Właśnie chciałem sobie tego nałożyć - westchnął zrezygnowany Max.
- Żryj barszcz i nie marudź. To tylko kapusta z grzybami. Potem sobie zjesz. Zresztą, smakuje jak rzygi.
- A to co trzymasz smakuje lepiej? - spytała niepewnie Monika. - Wiem, że zwyczaj każe spróbować wszystkiego, ale chyba ograniczę się do pierogów Olgi.
- Barszcz i uszka też są z paczki, także nie żałuj sobie - dodała Kelsey.
         Tom rzucił jej mordercze spojrzenie, a potem na centralnym miejscu na stole postawił półmisek z dziwnie pachnącą potrawą.
- Nowe popisowe danie. Chilli con z karpiem!
- Z Barneyem? Ja spasuję - wzdrygnął się Max.
- Wiesz, co? Ja się skuszę - odezwała się Madzia.
         Wszyscy spojrzeli na nią zszokowani.
- Serio? - zdziwiła się Monika.
         Tom drżącymi rękoma, ze łzami w oczach włożył jej trochę na talerz.
- Moja dziewczynka. Jedz na zdrowie.
         Ku zdziwieniu nastolatki, potrawa była całkiem dobra. Mocny smak chilli zabił rybi zapach.
- Nawet mi smakuje.
- Nadejdzie dzień, w którym powiesz to bez "nawet".
- Ale to jeszcze nie będzie dziś.
         Wszyscy się roześmiali, ale szybko stwierdzili, że i oni spróbują wszystkich potraw. Wiele pochwał zebrały pierogi, a także barszcz z uszkami. Głównie od chłopaków, którzy nabijali się, że jedyne dobre potrawy na stole są z paczki lub wyszły z kuchni Olgi. Na szczęście dla Toma, jego umiejętności kulinarne urosły w oczach dziewczyn, którym naprawdę posmakowała jego ryba, pudding czy "chilli con z karpiem".
- Tom, ale zdajesz sobie sprawę, że w nazwie potrawy masz dwa razy "z" tylko w różnych językach? - zagadnął Siva.
- Jasne, że wiem, wielkoludzie. Nie jestem idiotą. Ale tak brzmi znacznie lepiej.
         Przyznali mu rację i jedli dalej, pili wino i gawędzili wesoło. W tle leciały polskie kolędy i świąteczne piosenki.
- Ryan, tylko ty nie spróbowałeś chilli - zauważyła Luiza.
         Chłopak dawał jej sygnały, by nie mówiła tego przy Tomie, ale nie mogła się oprzeć.
- Zaraz ci nałożę - zobowiązał się Parker i naładował członkowi Lawson cały talerz swojej potrawy.
         Ryan przełknął głośno ślinę i się skrzywił.
- To zemsta? - spytał swoją dziewczynę.
- To za to, że na rocznicy twoich rodziców musiałam próbować baraniego żołądka. Chilli Toma to przy tym rarytas.
- Ale… to… z żywej… ryby…
- Ale mazgaj. - Luiza wywróciła oczami. - Mam cię nakarmić?
         Wszyscy śmiali się, kiedy Ryan zaczął zmiatać z talerza chilli tak energicznie, że mu się uszy trzęsły. Luiza wyznała, że to kolejna zemsta za to, że dziwnie zachowywał się w podróży. I tak na jaw wyszła kolejna tajemnica, że Monika i Joel zerwali ze sobą.
- Było do przewidzenia - stwierdziła Kelsey. - Oni są po prostu zupełnie różni.
- My też się różnimy - zauważył Max, spoglądając na Karolinę.
- Nie mówię tu o znikomych różnicach, ale totalnie odwrotnych osobowościach. Można się do tego przyzwyczaić, ale czy dobrze jest zestarzeć się z osobą, która nigdy w stu procentach cię nie zrozumie?
- Skoro już trwa czas zwierzeń, to może Olga opowie, jak tam pożycie z Jayem - zagadnął Siva, żeby zmienić temat na lżejszy. Zamierzał się oświadczyć tego wieczora, więc wszystkie głębokie rozmowy musiały odejść w zapomnienie.
         Olga zarumieniła się po koniuszki uszu, więc Monika stanęła w jej obronie.
- Skończmy już te osobiste wywiady i rozpakujmy prezenty.
- O, nie. Najpierw wszyscy którzy siedzą pod jemiołą muszą się pocałować! - nakazał Tom.
- Czyli Maggie i Nath - zauważyła Luiza. - Szoker.
- Co ja poradzę, że tam usiedli?
- To, że na siłę ich tam zaciągnąłeś, a teraz robisz z nich małpy w cyrku? Daj dziewczynie trochę oddechu, właśnie odzyskała pamięć.
- To było złośliwe. Ja tylko staram się trzymać zwyczajów - naburmuszył się Tom.
- Wybacz mojej dziewczynie, jest trochę roztrzęsiona, bo od nowego roku jest bezdomna.
         Luiza spojrzała wilkiem na chłopaka.
- Karolina też będzie bezdomna - oznajmił Max, jakby się przechwalał.
- To może od razu zaczniemy urządzać karton?! - prychnęła Luiza. - Wszyscy wiedzą, że kamienica została sprzedana i zrobią z niej hotel.
- To co wy mi tu z kartonami wyjeżdżacie? Wynajmiecie pokój w hotelu i nie ma problemu - roześmiał się Nath.
- Za nędzną pensję w kawiarni?
- A kto ma bogatych chłopaków?
- Nath ma rację. Zawsze możemy zostać utrzymankami - zauważyła Karolina. Fala śmiechu przetoczyła się przez towarzystwo. - Ale serio, mam nadzieję, że ktoś nas przygarnie.
- U nas macie rozkładaną kanapę, która zawsze przywita was z otwartymi ramionami - oznajmiła Monika.
         Tom uderzył pięścią w stół.
- Żarty żartami, ale jemioła się dopomina…
         Nie zdążył skończyć. W ustach miał resztki chilli con z karpiem i kiedy łapczywie wciągnął powietrze, zaczął się dławić. Na szczęście Kuba w porę zastosował rękoczyn Heimlicha. Kiedy skończył, wszyscy stali w ciszy, a Tomowi do oczu wstąpiły łzy. Kelsey przytuliła się do chłopaka, bo przeraziła się nie na żarty.
- Stary… ty… uratowałeś mi życie… - wydusił w końcu Tom.
- Bo to tobie pierwszemu? Kiedyś na jachcie uratował tonącą Monikę - przypomniała Nareesha.
         Kuba był skromny i powtarzał, że "nie ma sprawy", ale jego szef odepchnął swoją dziewczynę i przytulił się do niego.
- Boże, jak ty pasujesz, żeby zagrać mnie! - wychrapał, a wszyscy się roześmiali, zdając sobie sprawę, że z Tomem wszystko w porządku.
- Nawet jeśli nie zgoli klaty? - spytał przez śmiech Jay.
         Atmosfera była tak błoga i radosna, że kiedy Siva przebrał się za Świętego Mikołaja i zaczął rozdawać prezenty, Nath i Niall nawet zaczęli ramię w ramię płakać ze śmiechu, kiedy ten pierwszy odpakował prezent od Moniki, którym okazała się biblia w pozłacanej okładce i wspólne zdjęcie grupy w przebraniach duchownych z dopiskiem: "Ojcu Reginaldowi w podzięce za duchowe przewodnictwo".
         Nie ustalili cen prezentów, więc była ich gama. Od drogich perfum, przez zabawne swetry po wielkie, choć lekkie pudełko. Siva był z siebie niebywale zadowolony, kiedy wręczał Nareeshy prezent, a ta po kolei odkrywała w środku mnóstwo coraz mniejszych pudeł. Popłakała się, gdy dotarła do najmniejszego, bo już wiedziała, co się święci. Zgodziła się wyjść za Sivę-Mikołaja, ku radości wszystkich, którzy klaskali i krzyczeli "gorzko".
- Ale buty też dostanę? - spytała w końcu Nareesha, kiedy doszła do siebie i fala śmiechu ponownie opanowała towarzystwo.
         Tylko Max był nie w sosie. Jak mógł teraz oświadczyć się Karolinie? Jego pomysł byłby wtórny, nie byłoby tak romantycznie. Zadumał się, by wymyślić sensowne wyjście z sytuacji i wtedy usłyszał krzyk Nialla i Jess.
- Choinka się pali!!!

25 komentarzy:

  1. Swietny rozdzial ciekawe co dalej sie wydarzy na tej Wigilli? czekam na kolejny:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaa rozdzial jest fantastyczny. Mamy nowa slodka parke Jess i Niall juz ich kocham no i Nath jaka dojrzala decyzja i bardzo dobrze moze w koncu skoncza sie klotnie 1D i The wanted. Czekam na kolejny swiateczny rozdzial.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten rozdział jest super nie dość że jak zwykle płakałam ze śmiechu, głównie za sprawą Toma to na dodatek rozdział bardzo długi no i świąteczny. Tak się cieszę , że Nathan i Niall doszli do porozumienia i Mała Jess może być szczęśliwa, oni są taką słodką parą. Mam nadzieję, że coś jeszcze o nich będzie. Nathan powiedział bardzo ważne słowa One direction i The wanted nie muszą być do siebie wrogo nastawieni prywatnie i mam nadzieje że zmieni się to na zawsze. Prezenty super ale szkoda mi Maxa jak on się teraz oświadczy??? Najlepszy prezent od Moni dla Nathana płakałam ze śmiechu i ona twierdzi że go nie lubi ja jej nie wierzę. Zdobywanie opłatków, bicie karpia tyle się wydarzyło. No i Maggie mam nadzieje że ona czuje jeszcze coś do Natha bo dziwnie się zachowuje a tak mi ich brakuje. Kolejny rozdział musi być o nich coś więcej. Chciałam wrócić jeszcze do początku uważam że Adam i Monia to nie skończona jeszcze sprawa mam wrażenie że coś się między nimi wydarzy. Kocham ten rozdział ale już chce kolejny proszę o jak najszybsze dodanie. Ja tu umieram z niedosytu. Bo co się stało z choinką???!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział super::))

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nowy ulubiencow Jess i Niall cos czuje ze bedzie to najslodsza para. Swoha droga juz wiekszosc jest szczesliwie zakochana a Monia i Madzia cos czuje ze za niedlugo tez beda szczesliwe. Wigilia swietna zabawna i mam nadzieje ze ciag dalszy nastapi.
    N.

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślałam, że Nail i Nath będą ze sobą jeszcze toczyli wojnę. Madzia i Nath znowu razem, ale znając Ciebie nie potrwa to długo :D Rozdział ciekawy, a jak, ale czekam co z tą choinką ?

    OdpowiedzUsuń
  7. Jaki ten rozdział jest wspaniały no i oczywiście już chce kolejny, bo co się stało z tą choiną mam nadzieję że nic poważnego się nie stanie. No i mogłabyś w końcu pogodzić Madzię i Nathana bo tak jakoś dziwnie między nimi mam nadzieję, że już w następnym rozdziale Madzia i Nathan w roli głównej bo po prostu straaaasznie dawno ich nie było. Monika zrobiła genialny prezent Nathanowi, oj tak przewodniczył im naprawdę wyśmienicie. Tom i te jego pomysły płakałam ze śmiechu czytając jak zdobył opłatki i jak nazwał karpia, którego po chwili zabił. Niall i Jess życzę im dużo szczęścia i niech wszyscy idą ich śladem pomimo niesprzyjającej relacji obu zespołów oni postanowili być razem ( oczywiście za zgodą Nathana) ale to taka była zakazana miłość, na szczęście już nie musi być. Adam ma chrapkę na naszą Monikę i jestem ciekawa w jakim kierunku to pójdzie no i oczywiście jak Max oświadczy się Karolinie. Przeprasza, że tak późno ale jestem zawalona nauką na sesje i tak mi zeszło ale oczywiście bardzo czekam na kolejny rozdział, to jest tak dobra odskocznia od codzienności.
    Pati

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam
    przeczytałam twoje oba blogi aż do tego rozdziału w zaledwie miesiąc jestem zadowolona ze ktoś potrafi pisać takie rzeczy na prawdę świetnie piszesz,stylistyka dosłownie na szóstkę.

    PS Rozdział świetny ale co się stało z choinka znowu plush w świeczkę odwalił jejecznym i ja podpalił XD mam nadzieje ze chata nie spłonie <3

    Pozdrawiam Maja

    OdpowiedzUsuń
  9. Szok, szkok, szok :D
    To chyba magia świąt :P
    Niall i Jess dostali błogosławieństwo Nathana :D
    Cudowny rozdział :P

    OdpowiedzUsuń
  10. HHAAHA cały rozdział płakałam ze śmiechu, jest świetną pisarką już czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy rozdzial ???

    OdpowiedzUsuń
  12. Za każdym razem jak oglądam film albo widzę gdzieś Joshua Bowman to myślę; "O, Kuba!" :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedy rozdziałek???????? Dodaj nowy proszę, proszę!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdzial jest swietny. Czekam na kolejny. Dodaj jak najszybciej;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Proszę o rozdział;)!!!!!!Bardzo...

    OdpowiedzUsuń
  16. kiedy rozdział?????????????

    OdpowiedzUsuń
  17. Kiedy rozdział??????Tęsknie;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Kochana dodaj kolejny rozdziałek .... PROSZĘ<PROSZĘ, PROSZĘ!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  19. Kiedy rozdzial????????

    OdpowiedzUsuń
  20. Kiedy Rozdział?!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  21. Kochana proszę Cię bardzo dodaj rozdziałek jak najszybciej, tęsknie za tym opowiadaniem. Wiem że pewnie miałaś sesję al. może już będziesz mogła baaaardzo proszę.
    Pati

    OdpowiedzUsuń
  22. Czytałam pierwszą część, ale druga pozwoliła mnie na kolana. Jesteś bardzo dobrą pisarką:)

    Zapraszam do mnie ;)
    aceactor.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

















































































  23. ?????????????????????????????????Kiedy???????????




    OdpowiedzUsuń
  24. Dodaj rozdziałek PROSZĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘ!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  25. BŁAGAM CIĘ DODAJ ROZDZIAŁEK!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń

Blog List