środa, 6 maja 2015

Rozdział 95 - "Wspomnienia czy uczucia" cz. II

Witajcie ponownie!

Dokończenie rozdziału poprzedniego z niewielkim poślizgiem, gdyż majówka wybiła mnie z rytmu. 
No i czasu brak. 

Dziękuję za komentarze :*

maja olczak - planuję 100 rozdziałów kontynuacji. Jeśli się nie wyrobię, być może powstaną jakieś epilogi dla każdej postaci, ale i tak uważam, że 200 rozdziałów całości (z których niektóre miały po 30 stron w Wordzie) to chyba najdłuższy fanfic w całym Internecie i pora skończyć tę telenowelę xD



       Nie była pewna, czy to, co wydarzyło się po balu walentynkowym było snem czy jawą. Zeszła się z Nathem i wydawało jej się to zbyt piękne, by było prawdziwe. A jednak. Obudziła się dość późno i w pokoju nie zastała już Jess. Był z nią za to Nathan. Przetarła zaspane oczy.
- Długo tu siedzisz? - spytała.
- Wstałem jakiś czas temu. Chciałem cię obudzić, bo się stęskniłem, ale mama mi zabroniła - oświadczył ze śmiechem Nath.      
- A gdzie twoja siostra?
- Wstała dwie godziny temu i pojechała z Niallem na jakąś całodzienną randkę.
         Madzia przysiadła na łóżku i spojrzała zaczepnie na chłopaka.
- Jak się spało z kolegą?
- Chrapał - wyjaśnił lakonicznie Nath i pochylił się nad dziewczyną. - No i wolałbym spać z kimś innym. - Delikatnie pocałował ją w usta i spojrzał na zegarek. - Jest prawie jedenasta. Zaplanowałem coś dla nas na trzynastą.
- Próbujesz dać mi do zrozumienia, że mam się spinać? - zachichotała nastolatka.
- Wiesz, że mógłbym zostać z tobą w łóżku nawet przez cały weekend, ale za ścianą kręci się moja mama, a to niezbyt romantyczne…
- SŁYSZAŁAM TO!!! - zawołała Beverly zza ściany, a Madzia się roześmiała i szepnęła.
- Mimo iż lubię twoją mamę to chyba rzeczywiście lepiej będzie wybrać się gdzieś tylko we dwoje.
         Nath uśmiechnął się od ucha do ucha i pocałował swoją dziewczynę, tym razem nieco dłużej i bardziej namiętnie.
- Nie mogłem się doczekać, aż się obudzisz. Zaplanowałem coś naprawdę fajnego.
- Och, doprawdy? Nie mogę się doczekać.
- W takim razie szykuj się, Śpiąca Królewno! - polecił chłopak i wyszedł z pokoju, by dać jej trochę swobody, a ona nie mogła uwierzyć w swoje szczęście.
         Złapała telefon i napisała wiadomość do siostry. Jeszcze nie chciała nikomu opowiadać ze szczegółami, że zeszła się z Nathem. Chciała nacieszyć się nim sama. Umyła się i ubrała szybciej niż kiedykolwiek i pojawiła się w kuchni akurat, kiedy Nath stawiał na stole śniadanie.
- Ufasz mi? - spytał Nath, kiedy wzięła kęs gofra do ust.
- Dlaczego? - Podejrzliwie spojrzała na swojego chłopaka, a on uśmiechnął się enigmatycznie. - Nath, co ty planujesz?
         Pytanie zadane przez Natha zbiło nastolatkę z tropu. Całą drogę w samochodzie zastanawiała się, co miał na myśli, ale on milczał jak zaklęty. Dopiero kiedy przyjechali w miejsce z pasem startowym, hangarem i wierzą kontrolną, zrozumiała.
         Tak, ufała Nathowi, ale czy na tyle, by wyskoczyć dla niego z samolotu? A to ich właśnie czekało - skok ze spadochronem w tandemie.
- Wiesz, że jeśli zginiemy, to cię zabiję? - spytała z przekąsem, a on cmoknął ją w usta.
- Ze mną nic ci nie grozi.
- Ok, w razie czego będzie na ciebie.
- W razie, gdy zginiemy? - Nath roześmiał się melodyjnie, a ona nie miała czasu na ripostę, bo wywołali ich nazwiska.
         Niebo nie miało zwykłego szarego odcienia angielskiej deszczowej rzeczywistości. Było jasne, piękne i błękitne, dodatkowo usiane kilkoma chmurami. W tej chwili Madzia modliła się o burzę. Być może dzięki temu skok zostanie odwołany.
         Podszedł do nich łysy wysoki mężczyzna z ogromnym rogalem przylepionym do twarzy.
- John Bates, wasz instruktor - przedstawił się i podał im rękę. Miał silny i zdecydowany uścisk dłoni, przez co Madzia zestresowała się jeszcze bardziej. Poczuła jednak, jak Nath łapie ją za rękę i nieco rozluźniła spięte mięśnie. - Gotowi? - zapytał John, jakby rzucał im wyzwanie, więc zgodnie skinęli głowami, choć Nath był zdecydowanie bardziej stanowczy w tym oświadczeniu.
         John zaprowadził ich do hangaru, gdzie wybrał odpowiednie kombinezony. Magda dostała czerwony, Nath niebieski. Włożyli je nie bez problemu, a potem instruktor pomógł im z uprzężami.
- Nath, czemu ten gościu nas filmuje? - spytała nastolatka, dyskretnie wskazując głową kędzierzawego faceta, który stał kawałek dalej.
- Och, zamówiłem nam nagranie. - Nath ponownie cmoknął swoją dziewczynę, którą nękało coraz więcej obaw.
- Super. Teraz nie tylko zginę, ale jeszcze będzie to uwiecznione?
- Twoja siostra i reszta będą mieli niezły ubaw - zachichotał Nath, ale widząc, że jego żart był nie na miejscu, spotulniał i mocniej przycisnął dziewczynę do siebie.
         Była pewna, że wygląda jak kretynka w kombinezonie i uprzęży. Nie widziała się w lustrze, ale jeśli choć w połowie wyglądała tak idiotycznie jak Nath, było źle. Nie to jednak było prawdziwym zmartwieniem. Miała wyskoczyć z lecącego samolotu, do cholery!
         Poczuła się niezręcznie, gdy instruktor poprawiał jej pasy przy pachwinach. Miała nadzieję, że Nath jest choć trochę zazdrosny. W końcu to on ją w to wpakował. Kędzierzawy facet, który filmował wszystko z boku kamerami na swoim kasku również miał z nimi skoczyć, podobnie jak drugi instruktor. Nastolatka z uwagą słuchała instrukcji i zapamiętywała nawet najdrobniejsze szczegóły. Jak trzeba zachować się przy skoku, jaką przybrać pozycję, co zrobić, gdy spadochron się nie otworzy… Gdy instruktor wspomniał o tym ostatnim Madzia spanikowała, ale mówił z przymrużeniem oka. Wydawało się, że John chce, by mieli zabawne nagranie, ale jej nie było do śmiechu. Miała nadzieję, że sarkazm Natha dostarczy rozrywki osobom, które po ich śmierci dorwą się do nagrania.
         Jeszcze w hangarze ćwiczyli, jak zachować się podczas wyjścia z samolotu. Potem instruktor pokazał im sylwetki, które muszą przybrać podczas swobodnego spadania.
- Kiedy konieczna będzie zmiana pozycji, zasygnalizuję to klepnięciem w barki. Podczas lotu nie wolno rozmawiać - poinformował John. - Bo najecie się robaków. Pełno tego cholerstwa w przestworzach - zażartował.
         Mężczyzna wytłumaczył jeszcze, że w samolocie będą spięci razem. Potem przyszedł czas na pytania, których Magda miała milion, ale jakoś w tej chwili ważniejsze wydawało jej się powtarzanie w głowie informacji, które już ma, bo to te były tak naprawdę istotne (to, czy rzeczywiście w locie połknie jakieś muchy wydawało się mniej ważne niż perspektywa rozkwaszenia się na ziemi w przypadku niedziałającego spadochronu).
         W końcu ruszyli do samolotu (Madzia nie wiedziała, co to dokładnie za samolot, ale spodziewała się większego), którego silnik był włączony.
- Już lecimy? - spytała przerażona, a John skwitował jej pytanie śmiechem. Zapewne wziął drżący głos za syndrom ekscytacji. Albo myślał, że jej szczękanie zębami to zgrywa lub powód przemarznięcia.
         Zajęli miejsca w środku. Silnik warczał, jakby miał eksplodować, ale podobno było to normalne. Madzia spojrzała na Natha.
- Może zrezygnujemy, póki jesteśmy na dole? Na pewno wiele par chce skoczyć, niech to zrobią, póki ładna pogoda. Szkoda, żebyśmy my ją marnowali…
- Marnowali?
- No wiesz. Polecimy na odpowiednią wysokość, ja stchórzę i będziesz musiał wyskoczyć sam.
- Na pewno nie skoczę bez ciebie.
- Doceniam to, ale skoro już zapłaciłeś, to sama cię wypchnę w razie potrzeby.
- Doceniam to, że dbasz o moje finanse, ale bez ciebie nigdzie się nie ruszam - zapewnił  Nath. - Już nigdy.
         Cmoknął ją w usta i był to ostatni gest czułości przed wylotem. Byli już bowiem ciasno przypięci z instruktorami i nie było mowy o obściskiwaniu.
         Aby zająć czymś myśli, Madzia zaczęła się zastanawiać, ile Nath zapłacił za ten skok i jakim cudem znaleźli dla nich miejsce. Dlaczego dopisała im pogoda i dlaczego on się tak cholernie uroczo uśmiechał, że zgodziła się na tę misję samobójczą? Stokroć bardziej wolałaby obściskiwać się na kanapie w domu jego mamy. Tymczasem wzlatywała już w przestworza i nic nie mogła na to poradzić.
         Wysokości nabierali szybko, a lot tym małym samolotem w niczym nie przypominał czegokolwiek, co było jej dane doświadczyć podczas rejsów pasażerskich. Wszystko było bardziej rzeczywiste, namacalne, ekscytujące… Również niebezpieczne, podpowiedział Madzi rozsądek.
         Na pokładzie samolotu usłyszeli kilka rozluźniających dowcipów o spadochroniarzach, po których dziewczyna poczuła się jeszcze gorzej.
- Dwóch spadochroniarzy bierze udział w zawodach. Przed wyskoczeniem z dużej wysokości jeden pyta drugiego: "co się stanie, gdy mój spadochron się nie otworzy?", na co drugi odpowiada: "Po prostu, wylądujesz pierwszy"…
         Nath buchnął śmiechem na kolejny kawał, a Madzia zbladła. Gdyby nie fakt, że nie potrafiła mu odmówić, zaparłaby się rękoma i nogami przed tym skokiem.
         Między dowcipami instruktor kontrolował wysokościomierz. Madzia spojrzała na Natha - szczerzył się jak głupi do sera. Z czego tu się cieszyć? Zaraz możemy zginąć! Chciała mu to wykrzyczeć w twarz, ale wolała się nie odzywać. Za bardzo bała się, że zwymiotuje. Na jakiej wysokości byli? Dwa tysiące metrów? Żeby tylko. Apogeum stres osiągnął, gdy instruktor zacisnął jej klamry przy uprzęży po raz ostatni. Wiedziała, że zaraz skaczą.
         John kazał jej usiąść sobie na kolana. Spojrzała na Natha, który właśnie siadał na kolanach instruktorowi, z którym on miał skoczyć. Wyglądał komicznie, więc dziewczyna zachichotała. Po raz pierwszy się rozluźniła, kiedy zdała sobie sprawę, że nagranie może być naprawdę zabawne.
         Pasy były dla nastolatki krępujące. Uciskały jej tułów tak, że ciężko się jej oddychało, ale pewność, że jest ciasno przypięta do Johna dodawała jej pewności. Mężczyzna spojrzał na wysokościomierz na swoim nadgarstku i ona nie omieszkała zerknąć w celu orientacyjnym. Pociemniało jej w oczach, gdy zauważyła na wyświetlaczu cztery tysiące metrów.
         Czuła się taka bezbronna. To, co zaraz ją czekało, w żaden sposób nie przypominało niczego, co kiedykolwiek przeżyła. Nie mogła sobie wyobrazić nawet ułamka uczuć, które ogarną ją po skoku i to przerażało ją najbardziej. Bała się nieznanego. Kędzierzawy facet z kamerą na kasku podszedł do drzwi samolotu i je odsunął. Starała się nie obserwować widoku, bo bała się, że zemdleje.  Kamerzysta wyszedł na zewnątrz samolotu i złapał się barierki. John poinformował ją, że skoczy przed Nathem.
- Nie! - wyrwało jej się z piersi, ale kiedy zobaczyła ciepły i pokrzepiający uśmiech chłopaka, zrobiło jej się lepiej.
         John jeszcze raz zapytał, czy jest pewna skoku, więc skinęła głową twierdząco i odetchnęła głęboko.
         Kamerzysta filmował Magdę i instruktora. Usiedli na krawędzi samolotu. Dziewczyna chciała złapać się rury u góry, ale John pokręcił głową i pokazał jej, że ma trzymać swoją uprząż.
         Jak to? Trzymać się samego siebie? A co to da? Ponad wszystko nie chciała wypaść przedwcześnie, nieprzygotowana. Ale czy na takie coś można było się przygotować? Nie za pierwszym razem. Madzia jeszcze raz zerknęła na Natha. Do twarzy miał przyklejony uśmiech, ale widząc, że dziewczyna na niego patrzy, bezgłośnie poruszał ustami, wyznając jej miłość. Nogi wisiały Magdzie bezwiednie poza samolotem, wiatr szarpał je coraz mocniej, a ona traciła oparcie, ale poczuła nagły przypływ siły. Odwzajemniła wyznanie chłopaka, na wypadek, gdyby były to ostatnie słowa do niego. Potem już tylko przyjęła pozycję, której uczył ją i Natha instruktor i wypadła z samolotu.
         Powietrze smagnęło ją jak biczem. Świszczało w uszach i dęło w kombinezon, podczas gdy ona spadała w dół. Z zaskoczeniem zorientowała się, że czuje się świetnie. Uczucie spadania początkowo wywołało nieprzyjemną falę w żołądku, ale po chwili była w stanie tylko przywoływać twarz Natha w śmiesznym kasku, jego wyznanie miłosne i… chyba nigdy nie czuła się tak dobrze jak w tej chwili.
         Skupiła się i rozluźniła w jednej chwili. Było to dziwne uczucie, z jednej strony czuwała na moment, w którym będzie musiała przyjąć inną pozycję, z drugiej chciała rozkoszować się widokiem i uczuciem, które ją ogarnęło. Czuła się jak pani wszechświata, taka potężna, ale i krucha zarazem. Że też nie chciała wyskoczyć! Co prawda nadal gdzieś w głębi nękały ją obawy, w końcu spadała pionowo w dół z czterech tysięcy metrów, ale nie żałowała, że skoczyła.
         John klepnął ją w ramiona, więc zmieniła pozycję. Zobaczyła przed sobą kamerzystę, więc uśmiechnęła się do obiektywu, by wyjść jak najbardziej uroczo. Nie była pewna, czy to w ogóle możliwe w tym kasku i goglach, ale się starała.
         Przerażenie mieszało się z ekscytacją. Madzia czuła, że te ambiwalentne uczucia rozsadzą ją od środka. Poddała się potędze żywiołu i po chwili zapomniała, że jest przypięta do instruktora. Przez jakiś czas usiłowała wypatrywać Natha, ale ciężko było jej się ruszać, bo opór powietrza był zbyt duży. Dała sobie spokój i rozkoszowała się spadaniem. Czuła prędkość, moc i radość. Uśmiechała się, ale zapomniała o kamerzyście, który co jakiś czas podlatywał do niej i Johna. W końcu Magda poczuła, że coś ciągnie ją w górę. To był spadochron. Swobodne spadanie zakończone i dziewczyna poczuła ulga, ale i zawód. Ta niecała minuta przez którą była bezradna, skazana na łaskę i niełaskę żywiołu, była cudowna i nieporównywalna do niczego innego.
         Najwyraźniej mogli już rozmawiać, bo John zagadnął do dziewczyny, brutalnie przypominając o swojej obecności.
- I jak? Czad, nie?
- Tak, to było niesamowite… - przyznała. Nadal nie mogła wyjść z podziwu, że właśnie wyskoczyła z samolotu.
         Delikatne unoszenie się w powietrzu z rozłożonym spadochronem również robiło wrażenie, ale spadanie z zawrotną prędkością nie miało sobie równych.
         Magda skupiła wzrok na oszałamiającym widoku. John podał jej do rąk dwie taśmy, dzięki którym mogła sterować lotem. Powoli zbliżała się do ziemi. Facet opowiadał kolejne dowcipy, ale się wyłączyła. Myślami odbiegała do Natha, żałowała, że to nie do niego jest przypięta, ale wiedziała, że oboje byli nieprzeszkoleni, musieli więc skakać z instruktorami. John produkował się właśnie z kolejnym dowcipem, a nastolatka chłonęła ostatnie widoki. Postacie na ziemi robiły się coraz większe, z czasem przestały przypominać mrówki i upodobniły się do ludzi.
         Nadszedł koniec tej niezwykłej przygody. John rzucił komendę, którą ćwiczyli jeszcze w hangarze i wylądowali, bardzo bezpiecznie, ale ze względu na ciasne spięcie uprzęży Madzia nie była w stanie utrzymać równowagi i przewróciła się na swojego instruktora. Kamerzysta z lądowaniem poradził sobie lepiej, bo podszedł do nich i pomógł wyswobodzić się z uprzęży.
         Nastolatka otrzepała się z kurzu i wbiła wzrok w przestworza. Widziała Natha, szybującego powoli nad nią. John pytał o coś, ale nie odpowiedziała. Nie wiedziała, co, bo nogi nadal się pod nią uginały. Nie była pewna, czy powinna pomóc składać spadochron, więc oszczędziła sobie i Johnowi stresów. Zdjęła gogle i kask, bo nagle poczuła, że się dusi. Skupiła się na swoim chłopaku, który właśnie lądował, jakoś bardziej gładko niż ona. Nie stracił równowagi, więc instruktor bez problemu odpiął sprzączki uprzęży.
         Bez chwili namysłu Madzia rzuciła się biegiem do Natha. Padła zszokowanemu chłopakowi w ramiona i zaczęła go ściskać i obcałowywać.
- Wiedziałem, że ci się spodoba - odpowiedział ze śmiechem Nath. - Niesamowite, co?
- Kocham cię - wyznała, zamiast odpowiedzieć na jego pytanie.
- W takim razie musimy częściej skakać ze spadochronem - zażartował chłopak i wpił się namiętnie w usta swojej dziewczyny.
         Miała nadzieję, że kamerzysta uchwycił tę chwilę. Rozpierało ją szczęście. Nie przeszkadzało jej nawet, że Nath wygląda przekomicznie w kasku i goglach. Pomogła mu się z nich wyswobodzić i oboje ruszyli do hangaru, gdzie zostawili sprzęt. John dał im dokumenty do podpisania i każde z nich otrzymało dyplom w kształcie chmury.
- No proszę - odezwała się nastolatka, gdy wracali do domu, szczęśliwi jak nigdy. - Kto by pomyślał, że dosłownie podarujesz mi kawałek nieba?
         Madzia zamachała w powietrzu tekturową chmurą, którą otrzymała. Melodyjny śmiech Natha wypełnił auto.
- Rozumiem, że jeszcze to powtórzymy?
- O, tak! Na pewno! Tym razem będę gotowa. I chciałabym skoczyć z tobą, trzeba się dowiedzieć, jak to można zrobić.
- Jeśli nie masz nic przeciwko, ja chciałbym najpierw powtórzyć coś innego - zagadnął zaczepnie Nath, a kiedy dziewczyna zdała sobie sprawę, o czym mówi, zarumieniła się.
- Tak będzie taniej. - Wzruszyła ramionami, a on przewrócił teatralnie oczami.
- I chyba mimo wszystko przyjemniej, nie sądzisz?

*

         Skończyła opowiadać przyjaciółkom wszystko, co wydarzyło się w walentynki, omijając odkrycie, jakiego dokonało jej serce. Z chęcią zwierzyłaby się Karolinie i Luizie ze wszystkiego, co czuje, ale nie pomagał fakt, że rozmawiały w kawiarni, w której pracowały i wszystko wskazywało na to, że jedna z klientek przysłuchiwała się rozmowie.
- I to tyle? - spytała rozczarowana Luiza. - Nie pocałowałaś go na balu, nie pocałowałaś na lodowisku i nie pocałowałaś, gdy cię odwiózł?
- A niby dlaczego miałam to zrobić?! - obruszyła się Monika.
- Walentynki, heloł! Czy to nie oczywiste? Trzeba korzystać z okazji, a Adam jest miły… I miły dla oka. - Lou rozmarzyła się na chwilę.
- Rzucanie się na byłego chłopaka w walentynki nie jest w stylu Moni - zauważyła Karolina.
- Dziękuję! Ktoś tu wreszcie popiera moje zdanie, że słowa Luizy nie mają sensu!
- Ale ja nic takiego nie powiedziałam. Widzę, że nie mówisz nam wszystkiego, a poetycki sposób, w jaki przybliżyłaś nam wczorajszy przebieg wydarzeń….
- Jaki poetycki sposób?!
- Nieważne, znamy cię lepiej niż sądzisz - zauważyła z przekąsem Karolina.
- Nieprawda.
- Nawet nie wiem, któremu stwierdzeniu teraz próbujesz zaprzeczyć.
- No… że wy… że ja… że Adam…
- Wydaje się, że do siebie pasujecie - wtrąciła staruszka, która siedziała przy stoliku obok dziewczyn i najwyraźniej wszystko słyszała.
- Kto to? - spytała Monika szeptem przyjaciółek.
         Luiza machnęła ręką.
- To tylko Dotty, stała klientka. Nie przejmuj się nią.
- Dokładnie, złotko! - zawołała sympatyczna babunia. - Słuch mam dobry, ale pamięć słabą. Jestem ciekawska, ale jak stąd wyjdę, to zapomnę o twojej opowieści.
         Kobieta poprawiła okulary i mrugnęła do Moniki, która uśmiechnęła się do niej dość sztucznie. Zapał do streszczenia poprzedniego wieczoru zupełnie jej przeminął, więc spojrzała na swoje przyjaciółki.
- Lepiej to wy teraz coś opowiedzcie. To nie ja tu jestem w szczęśliwym związku - zauważyła Monika. Karolina przygryzła nerwowo wargę i nie uszło to uwadze jej najlepszej przyjaciółki. - Bo wasze związki są szczęśliwe, tak? - spytała rudowłosa dla spokoju sumienia.
- Dawno nie rozmawiałyśmy tak od serca… Trochę się pozmieniało.
- Ile to jest trochę?
- U mnie niewiele - wtrąciła Luiza. - Ryan przestał mnie wkurzać, gdy wynajęliśmy razem mieszkanie z dala od jego mamy. Od kiedy nie nęka nas wizytami, żyję jak w jakiejś chrzanionej komedii romantycznej i sama w to nie wierzę. Walentynki spędziliśmy w mieszkaniu, ale było bardzo romantycznie. Nie będę wdawać się w szczegóły, bo jestem damą.
- Cieszę się twoim szczęściem. - Monika spojrzała na Karolinę. - Ale co z tobą?
         Nie wierzyła, że w życiu jej najlepszej przyjaciółki dzieje się coś, o czym nie wiedziała. Od kiedy na jakiś czas wyjechała do Polski, kontakt z dziewczynami się zminimalizował, ale była przekonana, że u nich wszystko w porządku. Gdyby wiedziała, już dawno stałaby pod ich drzwiami.
- Coś się dzieje między mną a Maxem. Coś niedobrego - wyznała Karolina po dłuższej chwili ciszy. - Nie mówiłam wam, bo myślałam, że to przejściowe. Wiecie, jaki potrafi być Max. Jego chorobliwa zazdrość o Kubę była niepokojąca, ale zawsze wydawało mi się, że on nie potrafi wyrażać inaczej uczuć. Kocha mnie, więc nie chce mnie stracić.
- A teraz uważasz, że cię nie kocha? - Luiza spojrzała podejrzliwie na przyjaciółkę, która pokręciła głową.
- Kocha, ale to takie przytłaczające. A miłość nie powinna być przytłaczająca, no nie?
         Ani Monika, ani Luiza nie zdążyły odpowiedzieć, bo wtrąciła się staruszka Dotty.
- Ja tam wolę tego Polaka, który cię odwiedza.
         Monika wyczekująco spojrzała na przyjaciółkę, która uniosła ręce w geście poddania.
- To nie tajemnica. Kuba czasami mnie odwiedza.
- Czasami? - prychnęła Dotty. - Czasami to przychodzi ten łysy. Widziałam go tylko raz, a jestem tu codziennie.
- To co innego. Widzi pani, on jest sławnym piosenkarzem - wytłumaczyła Karolina.
- A co ma piernik do wiatraka? Ten brunet jest aktorem i jakoś znajduje czas, żeby tutaj wpaść. Zresztą, chłopak Luizy też przychodzi.
         Monika zmarszczyła brwi. Ta cała Dotty była bardziej poinformowana w życiu jej przyjaciółek niż ona.
- Ryan przychodzi, żeby pożerać eklerki. Mnie odwiedza przy okazji - wyjaśniła ze śmiechem Luiza. - A Max wpada rzadziej, bo ma teraz sporo na głowie. Jego zespół się rozpada.
- Ha! Tym bardziej nie ma nic do roboty i mógłby wpadać częściej. Za moich czasów trzeba było się starać o dziewczynę, a to właśnie robi ten przystojny brunet. Ten łysy mi się nie podoba. Jedynymi osobami bez włosów powinny być niemowlaki i osoby po chemioterapii.
- Wygląd to sprawa gustu - zauważyła Monika z niemałym rozbawieniem.
- Jego usposobienie też mi nie odpowiada. No ale to nie moja sprawa.
         Dziewczyny popatrzyły spode łba na staruszkę, która uśmiechnęła się niewinnie. Do kawiarni wszedł klient, więc Luiza poszła go obsłużyć. Uwinęła się szybko i niemal wypchnęła go za drzwi, by wywiesić plakietkę "zamknięte".
- Audrey nas zabije, gdy to zobaczy - zauważyła Karolina.
- Plotki ważniejsze. - Luiza machnęła ręką. - Zresztą, Dotty zjada tyle pączków, że utarg się zwróci.
- Hej, ja tu jestem!
- Wiem o tym doskonale, dlatego mówię tak głośno i wyraźnie.
         Luiza uśmiechnęła się do starszej kobiety. Nie była złośliwa, tylko dokuczała stałej klientce w żartach. Dotty wydawała się niezrażona. Wstała od swojego stolika i przysiadła się do dziewczyn.
- To co z tym przytłaczającym Maxem? - zagadnęła.
- Jest pani niemożliwa!
- Tak mi mówią, a jednak zawsze cenią rady, które rozdaję.
- W takim razie gdzie pani była przez ostatnie kilka lat? Naprawdę by mi się pani przydała - westchnęła Monika, podpierając ręką brodę.
- Och, ty nie potrzebujesz rady, złotko. Potrzebujesz odwagi, a tę możesz znaleźć tylko w sobie.
- Odwagi? Po co?
- Doskonale słyszałam, w jaki sposób opowiadałaś o tym całym Adamie. Coś cię do niego ciągnie i wydaje mi się, że z wzajemnością, więc jedynym rozwiązaniem jest wyznanie uczuć.
         Monika roześmiała się sztucznie, ale ani Luiza, ani Karolina nie dołączyły do niej. Zrozumiała, że przyjaciółki też zorientowały się z jej opowieści, że Adam nie pozostaje jej obojętny.
- Ma pani rację, że coś mnie ciągnie do Adama, ale…
- … tylko nie mów, że to nie takie proste. Life is brutal, ot co. - Staruszka wbiła zęby w kolejnego pączka, a Monika przetarła twarz dłońmi.
         Nie chciała mówić przy staruszce tego, co miała w głowie i w sercu. Ciężko przychodziło jej dzielenie się uczuciami nawet z przyjaciółkami, a zwierzanie się obcej kobiecie nie wchodziło w grę. Na szczęście nie musiała tego robić, bo do szklanych drzwi zapukał klient. Jak się okazało - Kuba.
         Karolina poszła mu otworzyć, a stara Dotty zmrużyła oczy podejrzliwie.
- Niech mnie piorun trzaśnie, jeśli ta dwójka do siebie nie pasuje - westchnęła. - Zobaczcie jak ładnie razem wyglądają i jak dobrze się dogadują.
- Skąd pani wie, że dobrze się dogadują? - prychnęła Luiza. - Mówili po polsku.
- Och, złotko. Język ciała jest uniwersalny. - Staruszka mrugnęła oczkiem do dziewczyn.
- Co jest uniwersalne? - zainteresował się Kuba, która wpuszczony przez Karolinę podszedł do stolika. - Cześć, dziewczyny. Dzień dobry, pani Dotty.
- Wow, rzeczywiście często tu bywasz - zauważyła ze śmiechem Monika. - Znasz wszystkich klientów?
- Nie, ta pani jest wyjątkowa.
         Staruszka poczerwieniała po koniuszki uszu, kiedy chłopak mrugnął do niej okiem.
- Zawsze ze mną flirtuje, gdy tu przychodzi - wyjaśniła Monice.
- A pani pozostaje odporna na mój urok.
- Mąż. - Kobieta smętnie uniosła rękę, ukazując obrączkę. - Ale jak szczęście dopisze, niedługo się przekręci. Skubany ma już dziewięćdziesiątkę na karku.
         Monika spojrzała zszokowana na staruszkę, ale pozostali śmiali się z żartu szalonej klientki, która miała dość drastyczne poczucie humoru.
- Poszukaj lepiej kogoś w swoim wieku, nie czekaj na mnie - poradziła Dotty. - Masz dziewczynę?
- Nie, proszę pani.
- Jesteś gejem? - spytała podejrzliwie staruszka.
- A wyglądam na geja?
- A jak wygląda gej? - przekomarzała się Dotty. Kuba wyglądał na rozbawionego.
- Nie wiem, ale najwyraźniej coś robię źle, bo mój urok nie działa.
- Kto jest na tyle głupi, by mu nie ulec?
         Luiza przewróciła teatralnie oczami.
- Te dwie - wskazała na Monikę i Karolinę. - Kiedyś był na randce z nią - dziewczyna wskazała na Monikę - ale nie było między nimi chemii, a potem wzdychał do niej - tym razem blondynka palcem wytknęła Karolinę - ale ona zakochała się w innym.
         Monika i Karolina momentalnie pożałowały, że zwierzyły się z tego Luizie. Obie pomyślały o tym samym - jak poczuł się Kuba? Zapewne domyślał się, że przyjaciółki się sobie zwierzają, ale czy wiedział, że tajemnice z jego udziałem staną się przedmiotem plotek? I to w jego obecności.
         Chłopak wydawał się jednak niewzruszony. Stał z uśmiechem na twarzy, oczy zmieniły mu się w małe szparki.
- Pewnie teraz wam łyso. - Dotty z dezaprobatą spojrzała na dwie rozmówczynie.
         Karolina zmieniła temat.
- Chciałeś pogadać czy wpadłeś po kawę? - spytała przyjaciela.
- To i to. Ale kawa może zaczekać. Chciałem pokazać ci to. - Chłopak z tylnej kieszeni spodni wyjął pomiętą kartkę i podał ją Karolinie. - U mnie w teatrze jest rekrutacja.
- Pracujesz w teatrze? - zaciekawiła się Monika. - Nie wiedziałam.
- Dawno nie rozmawialiśmy - zauważył Kuba. - A ja musiałem poszukać jakiejś pracy, bo czekanie na realizację filmu Toma mnie wykańczało finansowo.
- Tak, Tom ma słomiany zapał. Ale podobno wolał poczekać z kręceniem do wiosny. I nie chodzi tylko o pogodę. Wiecie, trwa przecież odbudowa i remont domku nad jeziorem.
- Żeby tylko nie musiał na nowo kompletować obsady. Ja też wiecznie nie będę czekał. Nie mówię, że jestem rozchwytywanym aktorem, ale w teatrze przygotowujemy spektakl, w którym gram jedną z większych ról. Może przez jakiś czas będę miał pewną pracę.
- Musicie się wybrać na ten spektakl! - ożywiła się Dotty.
- Tak, koniecznie - przyznała Karolina. - Ale co do tej pracy, to nie jestem pewna…
- Dlaczego? Mówiłaś, że nie chcesz do końca życia pracować w kawiarni Audrey i nadarza się ku temu okazja. Zerwałem ogłoszenie z szyby, więc może ograniczy ci to konkurencję na rozmowie kwalifikacyjnej. Nie to, że sobie nie poradzisz z większą konkurencją, ale… - Kuba zaczął się plątać w zeznaniach, więc podrapał się po głowie i uśmiechnął, żeby zetrzeć to wrażenie.
- Powinnaś spróbować - dodała Monika. - Zawsze chciałaś pracować w teatrze, a od kiedy tu jesteśmy, nie zrobiłaś nic w tym kierunku.
- Ty też nie do końca realizujesz się zawodowo.
         Słowa Karoliny były eufemizmem na słowo "nierób", ale Monika się tym nie przejęła.
- Cały czas piszę i wysyłam moje wypociny do różnych wydawnictw, a w poniedziałek idę na rozmowę kwalifikacyjną do agencji reklamowej.
- Tej, w której pracuje mój kuzyn? - zainteresował się Kuba.
- Tak, Adam załatwił mi tę rozmowę. Wiecie,  po tym, jak ukradłam te habity… - Monika urwała, widząc pytające spojrzenie Dotty. - Długa historia.
- Właśnie widzę. Ciekawe, że Adam załatwił rozmowę tobie, a Kuba Karolinie… No i że są kuzynami.
- Dlaczego ciekawe? - zaintrygował się Kuba.
- Po prostu, ciekawe. Dla starej baby wszystko, co robią młodzi wydaje się interesujące - wybrnęła staruszka, ale czy Kuba wyłapał, że chciała coś przed nim ukryć, tego nie wiedziały.
- To jak będzie? - Chłopak spojrzał na Karolinę. - Zastanowisz się chociaż?
- Nie muszę. Chyba wysłanie CV nie będzie takim złym pomysłem. Luiza i tak chce wrócić na studia, a sama nie zamierzam tu zostać. Dzięki, że o mnie pomyślałeś.
- Nie ma za co.
- Tak, dzięki, że przez ciebie zostanę tu sama - westchnęła Luiza. - Zemszczę się za to na laserowym paintballu.
- Jak to?
- Tom to wymyślił, ale przedsięwzięcie jest w trakcie realizacji.
- Żeby i to nie okazało się słomianym zapałem. Stęskniłem się za wami i taki wypad by nam się przydał. A tymczasem lecę. - Kuba wyszczerzył zęby i zwrócił się do Karoliny. - Mam nadzieję, że niedługo będziemy pracować razem.
- Tak, byłoby fajnie.
         Chłopak pożegnał się i wyszedł. Monika spojrzała na Karolinę.
- Myślisz, że zorientuje się, że nie kupił kawy?
- Myślę, że on wcale nie przyszedł po kawę - zachichotała Dotty. - Nadal nie widzicie, o czym ja mówię? Ja tu nie tylko widzę chemię, ale całą tablicę Mendelejewa!
- Doceniam pani spostrzeżenia, ale Kuba jest moim przyjacielem - wytłumaczyła Karolina. - Jakkolwiek jest przystojny i miły, ja mam chłopaka.
- Tak, wiem. Tego, który cię przytłacza?
- Co nie oznacza, że go nie kocham. Po prostu wolałabym, żeby ta miłość nie była taka trudna.
         Karolina sposępniała, a Dotty podniosła się z miejsca i wytarła usta serwetką.
- Coś ci powiem, złotko… - zaczęła, ale zawiesiła głos w powietrzu, by założyć kurtkę i szal. Ubrana ruszyła do wyjścia, jakby zapomniała, że miała rzucić złotą radę. Okazało się jednak, że była mistrzynią dramatyzmu, bo lubiła budować napięcie. - Miłość jest łatwa.
         Staruszka wyszła, zostawiając przyjaciółki zamyślone.
- Nie wydaje mi się, żeby miłość była łatwa - westchnęła Karolina.
- Popieram - dodała Monika.
         Obie spojrzały na Luizę.
- Czy ja wiem? - spytała blondynka. Chyba jest łatwa, kiedy trafisz na odpowiednią osobę. Wtedy wydaje ci się, że możesz wszystko.
         Czy rzeczywiście miłość była łatwa, jak śpiewali chłopaki z McFly?

*
        
         Drzwi trzasnęły i do mieszkania Maxa (które ten od niedawna zajmował razem ze swoją dziewczyną) wparował Tom Parker.
- Przysięgam, że jeśli to nic ważnego, własnoręcznie cię uduszę - zwrócił się do gospodarza, a następnie przywitał się z Jayem i Sivą, którzy już siedzieli na kanapie.
- Co może być ważniejszego niż doradzenie przyjacielowi? - spytał obruszony George, a przyjaciel spojrzał na niego wymownie.
- Cycki Kelsey - rzucił.
- Och, no tak.
- To skoro jesteśmy w komplecie, może powiesz, dlaczego nas tu ściągnąłeś? - zaciekawił się Siva. - Raczej nie chodzi o fakt, że Nath ponownie jest z Maggie, bo tę plotkę w obieg puścił Tom…
- To nie plotka, tylko prawda! Oczywiście to moja zasługa i gołąbeczki gruchają sobie gdzieś, nadrabiając stracony czas. - Parker wypiął pierś z dumą. - I nie myśl Siva, że nie pamiętam o twoim długu.
- Spokojnie, spłacę.
- Mam nadzieję. A swoją drogą, ciekawe, co robią gołąbeczki, bo nie odbierają telefonów - zastanowił się Tom.
- Naprawdę się nie domyślasz, co mogą robić? - zaśmiał się Jay. - Ja mam kilka pomysłów. Coś za długo robili podchody, więc teraz korzystają.
- I ja też mógłbym "korzystać" z towarzystwa Kelsey, póki mogę. Mam nadzieję, że sprawa jest ważna, Max.
- Tak, wiem, że inaczej mnie udusisz. Ale zapewniam was, że sprawa jest bardzo poważna. Potrzebuję rady.
- Jezu, a ten znowu z tym? Jeśli chcesz się oświadczyć Caroline, to mogłeś zapytać Sivę! Ja tu cycki Kelsey dla tego odpuszczam, nie wierzę… - zirytował się Tom.
- Daj mu powiedzieć, o co chodzi - pouczył przyjaciela Siva, więc Parker, choć dość niechętnie, przysiadł na fotelu i spojrzał na Maxa.
- Chodzi o parapetówkę? Jeszcze jej nie urządziliście i nie myśl, że o tym zapomniałem.
- Nie, Tom, nic z tych rzeczy. Chodzi o to, że coś się psuje między mną i Caroline. Czuję, jakby się ode mnie oddalała.
         Max zamilkł na chwilę i spojrzał na przyjaciół. Oczekiwał, że któryś z nich coś powie, ale żaden się nie odzywał. W końcu zaczął Tom.
- Eee… nie wiem, co powiedzieć…
- Stary, przykro mi - dodał Jay. - Ale wiesz, że ja ekspertem od związków nie jestem. Olga wyjechała z kraju, ja znowu jestem singlem i chyba nie nadaję się do innego życia. Nie wiem, co mogę ci poradzić.
         Ostatnią deską ratunku był Siva, ale i ten nie miał nic do powiedzenia. Wzruszył ramionami.
- Nie mam żadnej złotej rady w zanadrzu. Ja i Nareesha prawie w ogóle się nie kłócimy i jesteśmy nierozłączni. Nie umiem rozwiązywać problemów w związku.
- Ja już nie wiem, co robić - westchnął ciężko Max. - Wszystko, co robię, robię źle. Od kiedy ze sobą zamieszkaliśmy, ciągle się kłócimy. Na domiar złego od dwóch tygodni… nic.
- No, skoro wszystko robisz źle, to nie możesz winić dziewczyny, że nie chce z tobą spać - skwitował przyjaciela Tom.
- Na tym polu nie mam sobie nic do zarzucenia!
- Na pewno?
- Tak! Nie w tym tkwi problem. Nie wiem, może to moja zazdrość? Trochę z tym przesadzałem, przyznaję. A może fakt, że nieustannie rozmyślam, jak jej się oświadczyć, by było to niezapomniane przeżycie? - wyliczał Max.
- Może coś w tym być. Mogła zauważyć, że coś przed nią ukrywasz i się zdystansowała - zauważył Siva.
- A twoja zazdrość rzeczywiście potrafi być przytłaczająca. Nadal mam w pamięci wybuchy skierowane w stronę Kuby - przypomniał Tom.
         Max zaczął krążyć po pokoju. Wydawało mu się, że nie w tym tkwi sedno sprawy.
- A może The Wanted się rozpada, więc przestałem ją pociągać?
- Nie wiem, za kogo ty masz swoją dziewczynę, ale ten powód jest głupi, nawet jak na ciebie - stwierdził Jay.
- Masz rację, ale ja już nie wiem, co zrobić! - bronił się Max. - W walentynki zorganizowałem romantyczną kolację, a w trakcie zacząłem nawet robić striptiz, ale to na nią nie zadziałało! Zezłościła się i trzasnęła mi drzwiami od sypialni przed nosem.
- Może chciała porozmawiać? - zauważył Siva.
- W walentynki? Kiedy ja się wyprężałem w rytm muzyki i uwodzicielsko śpiewałem?
- I właśnie sobie odpowiedziałeś, czemu nie pobzykałeś. - Tom uderzył się dłonią w czoło.
- Twój taniec pozostawia trochę do życzenia… - podsumował przyjaciela Jay. - Zapewne wyglądało to jak parodia. A skoro coś się między wami psuło, trzeba było lepiej postawić na prostotę.
- Pan singiel i jego złote rady - prychnął Max.
- Wybacz, sam o nie prosiłeś.
- Wiem, przepraszam. Po prostu nie wiem, co jeszcze mogę zrobić.
- Eee… może po prostu z nią porozmawiasz? - poradził Tom. - To chyba jedyne sensowne wyjście. I nie próbuj się jej teraz oświadczać, bo ucieknie, gdzie pieprz rośnie! Najpierw sobie wszystko wyjaśnijcie. Caroline nie jest tak uparta jak Brukselka. Jest nadzieja, że jej uda ci się przemówić do rozsądku.
         Max pokiwał głową. Nie takich rad oczekiwał, ale zdawał sobie sprawę, że sytuacja nie była prosta. Jeśli nie chciał stracić swojej dziewczyny, musiał się bardzo postarać.
- Och, byłbym też wdzięczny, gdybyście dogadali się do czasu wyjazdu - rzucił od niechcenia Tom.
- Hę? Jakiego wyjazdu?
- Na laserowy paintball. Nie wspominałem?
- Nie.
- No to teraz mówię. Jedziemy wszyscy, pod koniec marca. Prawie trzydziestka. - Tom wyszczerzył zęby do przyjaciół. Chciał rozluźnić atmosferę, ale wprowadził tylko zamęt.
- Jaka trzydziestka, co ty mówisz? - zdziwił się Max.
- Och, zobaczysz, Maksiu. W razie czego róbcie sobie miejsce w kalendarzu. Zanim ruszymy każde w swoją drogę, ostatni raz musimy spotkać się w większym gronie. Wiecie, taki kameralny wypad, zabawa, może jakieś kiełbaski…
         Kameralny wypad? Prawie trzydziestka? Chłopacy już teraz wiedzieli, że kolejna organizowana przez Toma impreza będzie godna zapamiętania.

*

         Zaplanowana przez Toma eskapada miała odbyć się pod koniec marca. Do tego czasu Madzia i Nath cieszyli się odnalezionym na nowo szczęściem, The Wanted ogłosiło koniec swojej działalności, a Monika i Karolina wybrały się na rozmowy kwalifikacyjne. O ile tej drugiej udało się dostać pracę w teatrze jako inspicjentka (co niebywale ją ucieszyło), o tyle rudowłosa, poprzez niedawno odkryte w sobie uczucia, była tak roztrzepana, że pomyliła godziny. W efekcie praca przeszła jej koło nosa i w tej chwili uznała to za znak od losu. Nie była pewna, czy praca razem z byłym chłopakiem wyszłaby jej na dobre. Prawdą było, że od walentynek unikała Adama w nadziei, że sprawa rozwiąże się sama. Na to samo liczył Max, który nadal nie porozmawiał szczerze ze swoją dziewczyną. Mimo rezerwy wobec inicjatywy Toma, wszyscy tak naprawdę po cichu wyczekiwali końca miesiąca.
- To co tak naprawdę tu robisz? - spytała Monika Karolinę, kiedy po spektaklu Kuby, na który się w końcu wybrała, poszła za kulisy.
- Wszystko związane ze stroną techniczną - roześmiała się szatynka.
         Do dziewczyn podszedł Kuba, przebrany w swoje zwyczajne ciuchy.
- Wrzeszczy, że czas wejść na scenę, czas zmienić dekoracje, światła, dźwięk…
- Wcale nie wrzeszczę! To przez ten system nagłaśniający - zaparła się Karolina.
- Wiem, zgrywałem się. Mimo, że to dopiero niecałe dwa tygodnie Karolina radzi sobie świetnie.
- Cieszę się. Chociaż komuś powodzi się w życiu zawodowym. Jestem zbyt nierozgarnięta na normalną pracę, a mojej powieści nikt nie chce, więc chyba pomówię z Audrey. Teraz, kiedy odeszłaś z kawiarni, szuka kogoś do pomocy, bo Luiza sama sobie nie poradzi - westchnęła ciężko Monika.
- Jutro jest premiera singla Wrednych Zalotek, którego jesteś współtwórcą - zauważyła Karolina. - Jestem przekonana, że będzie to hit, który otworzy ci wiele drzwi. I nie będziesz musiała podawać pączków.
- Zawsze mnie motywowałaś pochlebstwami. Potrzebuję konstruktywnej krytyki.
- Mam kilka pomysłów - wtrącił Adam, który wyrósł spod ziemi. - Na przykład spóźnialstwo na rozmowy kwalifikacyjne można rozwiązać lepszym planowaniem czasu i nastawianiem budzika.
         Monika nic nie odpowiedziała na słowa byłego chłopaka, mimo iż Karolina spojrzała na nią znacząco. Kuba za to przywitał się z przybyszem.
- Czyżby świat się kończył, że mój kuzyn nie tylko przyszedł do teatru na spektakl z moim udziałem, ale i wpadł za kulisy? Daj mi jeszcze kwiaty, a padnę ze szczęścia.
- Wiesz, że teatr to nie moja bajka. Jestem tutaj na randce - wyjaśnił Adam.
- Och. Mam nadzieję, że przedstawienie nie popsuło romantycznego nastroju - roześmiał się Kuba.
- Nie, możesz być spokojny. I właściwie przyszedłem powiedzieć, że świetnie sobie poradziłeś.
- Dzięki. Oboje świetnie sobie poradziliśmy. - Kuba spojrzał na Karolinę, która pojaśniała na twarzy.
- Od niedawna jestem tu inspicjentką - wyjaśniła Adamowi.
- No proszę, Karolcia. Moje gratulacje.
- Też powinnam ci pogratulować. Wredne Zalotki już od jutra mogą stać się sławne i to po części twoja zasługa.
- Tylko po części?
         Karolina, Adam i Kuba się roześmiali, a Monika złożyła ręce na piersiach. Nie podobało jej się, że najlepsza przyjaciółka dowcipkowała z jej byłym, ale jeszcze bardziej nie podobało jej się, że on był w teatrze na randce, podczas gdy ona przyszła sama jak palec.
- Chyba powinieneś wracać do swojej dziewczyny - zauważyła. - Nie daj jej długo czekać.
- Z tą dziewczyną bym się nie zapędzał, to dopiero pierwsza randka - wyjaśnił Adam.
- Jak się poznaliście? - zainteresował się Kuba.
- Zabawna historia. Przyjęli ją do pracy w agencji reklamowej na stanowisko, o które miała się ubiegać Monika.
- Rzeczywiście boki zrywać - prychnęła rudowłosa. Miała nadzieję, że jej zazdrość nie była zbyt oczywista. W gruncie rzeczy cieszyła się, że Adam na nią nie czekał, tylko żył dalej swoim życiem. To oznaczało, że i ona mogła ruszyć dalej.
- Możesz się złościć, ale gdybyś się nie spóźniła, może to ty pracowałabyś teraz ze mną.
         I może to ja byłabym z tobą na randce, przeszło jej przez myśl. Szybko otrząsnęła się z tego rozmyślania. Całe szczęście, że Adam odebrał jej ton jako zazdrość o utracone stanowisko, nie o niego. Uśmiechnęła się na tyle naturalnie, na ile pozwalały jej nikłe umiejętności aktorskie.
- Muszę już iść. Madzia została sama, bo Nath ma jakiś koncert. A domyślacie się pewnie, jaka jest zestresowana jutrem. - Karolina, Kuba i Adam zgodnie pokiwali głowami. - Świetnie sobie dziś poradziliście. Zapewne oboje, choć nie widziałam, co się działo za kulisami.
         Monika pożegnała się i wyszła. Znowu zaczynało się to, czego obawiała się najbardziej. Budziły się w niej uczucia, które starała się tłumić, co trawiło ją od środka. Całe szczęście, że w mieszkaniu zastała siostrę, która odciągnęła jej myśli od problemów. Spędziły miły wieczór na plotkach o niczym, oglądaniu filmików z występami The Wanted i malowaniu paznokci.
- Taki zwykły dzień był mi bardzo potrzebny - westchnęła nastolatka, kiedy obie stwierdziły, że jest już późno. - Jutro moje życie może się zmienić o sto osiemdziesiąt stopni. Nie wiem, czy jestem na to gotowa.
- Jesteś - zapewniła starsza siostra. - A nawet jeśli nie, to wiem, że i tak sobie poradzisz. W końcu teraz masz Natha, no nie? On cię przeprowadzi za rączkę przez tę dżunglę sławy i szybko złapiesz bakcyla. Mam nadzieję, że nie zapomnisz o bezrobotnej siostrze.
- Na pewno nie! Zaprzęgnę cię do pisania przebojów - zachichotała Madzia.
         Życzyły sobie dobrej nocy i rozeszły się do swoich sypialni. Obie długo nie mogły zasnąć, każda z innych powodów. Monice wydało się, że dopiero zamknęła powieki, kiedy z kuchni usłyszała głośny krzyk siostry.
- Nasza piosenka jest numerem jeden na iTunes!

7 komentarzy:

  1. No proszę, ledwo Madzia z Nathem się zeszła, a ten już wymyślił coś nietypowego. Skok ze spadochronem, to dopiero przeżycie! Najbardziej podobały mi się sytuacje z Panią Dotty, a może raczej jej odzywki :D Jej niewinny flirt z Kubą... to było coś!
    Cieszę się, że Karolina dostała wymarzoną pracę, a Kuba zagrał w spektaklu, na którym Adam się pojawił. Myślę, że ta dziewczyna to ściema. Monika powinna się wziąć w garść. Max to tylko na łaskę z niebios chyba liczy, samo nic się nie rozwiąże.
    Sukces Wrednych Zalotek mnie cieszy! Numer 1 na iTunes to dopiero wydarzenie! Trzeba oblać.
    Czekam z niecierpliwością na następny, który mam nadzieję, szybko się pojawi :D
    Weny i zwariowanych pomysłów!
    Buziaki :*
    Charlizell

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Czekam na kolejny;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Dziewczyny zrobia karierę;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tam myślę, że więcej komentarzy nie będzie, bo pewnie nie zauważyły dopiski : cz. II

    OdpowiedzUsuń
  5. Fantastyczny rozdział czekam na kolejny, oby jak najszybciej;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy następny ?

    OdpowiedzUsuń
  7. Miesiąc już czekamy na następny! Wstaw jak najszybciej.

    OdpowiedzUsuń

Blog List