środa, 29 kwietnia 2015

Rozdział 95 - "Wspomnienia czy uczucia?" cz. I

Dziękuję wszystkim, że po 194 rozdziałach nadal tu zaglądacie i piszecie swoje zdanie. 

Pozdrawiam wszystkich :*


love nathjaytomaxsiv - Zarówno Lawson jak i One Direction jeszcze się pojawią przy okazji kolejnego (już ostatniego, niestety) zwariowanego pomysłu Toma. Ja też bym widziała Alex z Rickym, ale dziewczyna jest nieprzewidywalna, więc kto wie ;)

Blondi Bliss - czas na zaglądanie na blogi będę miała dopiero za kilka rozdziałów, jak WD2 się zakończy

Marta G. - postaram się, by na majówkę był kolejny rozdział :)

Charlizell - oczywiście, że chętnie poczytam. W drugiej części tego rozdziału dowiemy się, co tam u Karoliny i Luizy, ale jestem otwarta na propozycje. Dla przypomnienia i ułatwienia mój mail:
jaycee.hollander@gmail.com



         Było po pierwszej, a Monika nie widziała prawie żadnych postępów w sprzątaniu. Kubki nadal walały się po ziemi, podobnie jak resztki popcornu i chipsów.
- Najgorsze jeszcze przed nami - westchnęła, spoglądając na Adama, który wynosił właśnie dwa wielkie worki ze śmieciami, które wspólnie zebrali na sali. - Tom się zmył i wszystko wskazuje na to, że grono nauczycielskie również. Od piętnastu minut w tej szkole nie widziałam nikogo oprócz ciebie.
         Adam wrzucił śmieci do kontenera przy tylnym wyjściu ze szkoły, a następnie pogonił Monikę do środka, żeby nie zmarzła. Weszła razem z nim, ale nie była zadowolona, że nie odpowiedział na jej pytanie.
- Jakieś przemyślenia?
- Nikogo nie widziałaś, bo nikogo nie ma - wyjaśnił w końcu. - Oprócz nas, oczywiście.
- Żartujesz, tak? To jakaś kpina. Zostawili dwójkę obcych ludzi w szkole, żeby sprzątnęli bałagan po ich podopiecznych?
- Carol musiała wracać do domu, bo jej córeczka dostała gorączki. Ten chudy z wąsem zasypiał ze szmatą w ręku, więc powiedziałem, żeby wracał do domu, bo sobie poradzimy.
- No a dyrektorka i ta szkolna pedagog?
- Carol jest pedagogiem.
- Wybacz, że nie zapoznałam się z osobami, które zostawiły nas z tym bałaganem na głowie. Zresztą, mam w nosie, gdzie jest dyrektorka i reszta. My na pewno nie będziemy tego sprzątać. - Monika zacisnęła pięści ze złości i ruszyła w stronę wyjścia, po drodze łapiąc swój płaszcz i torebkę. Zanim dotarła do drzwi sali gimnastycznej, zauważyła, że Adam za nią nie idzie. Poirytowana zawróciła i spojrzała na niego wyczekująco. - Idziesz, czy nie?
- Nie możemy zostawić tu takiego bałaganu.
- Możemy. Nie pracujemy w tej szkole, pamiętasz? Z dobroci serca zgodziliśmy się poświęcić walentynki, by być opiekunami na balu, ale nie pisałam się na całonocne sprzątanie.
- Przecież nie mieliśmy nic lepszego do roboty…
- Masz rację, w walentynki. Ale tak się składa, że w nocy mam lepsze rzeczy do roboty niż wycieranie kałuż po rozlanym ponczu.
         Adam uniósł brwi i spojrzał zdziwiony na Monikę, która uderzyła się otwartą dłonią w czoło.
- Chodziło mi o spanie, zboczeńcu. Gdyby te lenie zostały z nami, uwinęlibyśmy się w dwie, góra trzy godziny. Sami będziemy tu sprzątać do rana, a to nie nasz obowiązek! Tak więc skoro oni się zawinęli, my też idziemy. Chodź.
         Dziewczyna złapała swojego byłego chłopaka za nadgarstek, ale on nadal nie ruszał się z miejsca.
- No rusz się wreszcie! - poleciła, a on nerwowo potarł kark.
- Wiesz, tak właściwie to oni poszli przeze mnie… Powiedziałem, że sami sobie poradzimy.
- Sami? We dwójkę? Ty chyba jesteś niepoważny? Skąd pomysł, że sami sobie poradzimy? Zresztą, nawet nie tego chcę się dowiedzieć najpierw. Dlaczego na ochotnika skazałeś nas na noc spędzoną przy sprzątaniu tego bajzlu? - Monika zaczęła nerwowo chodzić w kółko. Za każdym razem, gdy spoglądała na Adama wzruszał ramionami lub pocierał kark. Wyglądał na skruszonego, więc przestała krzyczeć i łazić w kółko. Dopiero wtedy jej odpowiedział.
- Jeśli jesteś zmęczona, odwiozę cię do domu i wrócę sam sprzątnąć - zaproponował. Spojrzała na niego jak na idiotę.
- Oszalałeś? Wtedy przez cały weekend stąd nie wyjdziesz! Zresztą, nie jestem zmęczona. No i nie jestem potworem, nie zostawię cię tu samego. - Dziewczyna rozejrzała się w poszukiwaniu rzeczy, którą zająć się najpierw. - Ale musimy się sprężyć, bo do rana tu siedzieć nie będę. Może złożysz te krzesła jedno w drugie, a mi będzie łatwiej zmieść te śmieci?
         Adam w milczeniu skinął głową, a Monika odłożyła swoje rzeczy i zaczęła się uwijać. Spędziła walentynki praktycznie z byłym chłopakiem, a po tym nie chciała spędzić w jego towarzystwie całej nocy. To było zbyt dziwne. Dziwniejsze nawet niż fakt, że byli przyjaciółmi, choć czasem wątpiła, czy rzeczywiście nimi są, czy tylko udają.
         Żeby nie pogrążać się w rozmyślaniach włączyła taki dopalacz, że sama nie wierzyła, że tak szybko uwinęli się ze sprzątaniem.
- A mówiłaś, że będziemy tu siedzieć całą noc - stwierdził ze śmiechem Adam, ogarniając wzrokiem sprzątniętą salę gimnastyczną.
         Krzesła stały ułożone w piramidki z boku, podłoga była sprzątnięta, dekoracje ściągnięte i ułożone w jednym miejscu.
- Nie doceniłam nas - westchnęła Monika, otrzepując sukienkę z niewidzialnego kurzu. Zapewne śmiesznie wyglądała w długiej kiecce i z miotłą, ale w tej chwili jej to nie obchodziło. - Dopiero trzecia, jak my tego dokonaliśmy?
- Co dwie głowy to nie jedna - odpowiedział Adam.
- Więc teraz możemy się wyspać.
- Mówiłaś, że nie jesteś śpiąca.
- Tak, ale to nie oznacza, że mam ochotę sprzątnąć jeszcze korytarze.
- Nie o to mi chodziło. Cały wieczór pilnowałaś lodowiska, a nawet na nie nie weszłaś - zauważył chłopak. - Nie korci cię, by skorzystać teraz, kiedy nikt nie patrzy?
- Ty patrzysz.
- No tak, ale ja to ja. Widziałem cię w bardziej nieporadnych sytuacjach niż usiłowanie jazdy na łyżwach.
         Monika odłożyła miotłę i spojrzała na chłopaka, podpierając się pod boki.
- Niby w jakich?
- Na przykład podczas usiłowania nauki pływania.
         Rudowłosa zarumieniła się na wspomnienie tego, jak Adam uczył ją pływać, a raczej próbował to robić. Miała swoje lata, ale jakoś nigdy nie opanowała tej umiejętności. Kiedy postanowili być przyjaciółmi, zaoferował się, że będzie jej trenerem i wynajął nawet cały basen, żeby nie była skrępowana. Jej przyjaciele jednak dowiedzieli się o tym i zabrali się razem z nimi, przez co plany zostały zniweczone.
- Mimo warunków, jakie panowały na basenie, lepiej mi idzie utrzymywanie się na powierzchni wody teraz niż przed twoją lekcją - oznajmiła.
- Dobrze się składa. Może jako nauczyciel jazdy na łyżwach też się sprawdzę?
         Adam spojrzał na Monikę wyzywającym wzrokiem i wyciągnął w jej stronę rękę.
- Nie - zaparła się, ale on nie znosił sprzeciwu. Zaczął popychać ją w stronę lodowiska.
- Na pewno nie będziesz żałować. Wiem, że tego chcesz…
- Och, no dobra! Ale tylko zrób mi zdjęcie, to oberwiesz.
- Jak ten biedny dzieciak, którego zdzieliłaś z plaskacza? - roześmiał się Adam.
- Obmacywał mnie i czynił sprośne propozycje. Żałuję, że nie dostał łyżwą i nie stracił zębów tak jak ten cały Noel… Co ty się tak uśmiechasz? - spytała zdziwiona Monika, widząc minę chłopaka.
- Nic. Po prostu zadziwia mnie, że teraz jesteś gotowa zdzielić nastolatka w twarz za napastowanie, a kiedyś nie potrafiłaś nawet wydusić z siebie słowa.
- To było tak dawno, że nawet nie pamiętam.
- Ale ja pamiętam.
- Mniejsza z tym, idziemy czy nie? Bo się rozmyślę - zmieniła temat, a on skinął głową.
         Nie próbował wrócić do rozmowy. Założyli łyżwy i weszli na lodowisko. Monika początkowo niepewnie, ale Adam trzymał ją za rękę, więc stopniowo nabrała pewności siebie, że nie stłucze sobie kości ogonowej. Lodowisko było małe, ale po zatoczeniu kilku kółek dziewczyna radziła sobie nieźle, a raczej po prostu nie wylądowała jeszcze na lodzie.
- Dobra, gdzie nauczyłeś się jeździć na łyżwach? - spytała, kiedy Adam popisywał się kawałek przed nią, gdy ona za wszelką cenę próbowała utrzymać równowagę.
- Po prostu mam talent - obwieścił zawadiacko, ale za chwilę poważnie dodał. - Jeździłem kilka razy, ale chyba równowagę mam we krwi. Wiesz, wiele lat jeździłem na desce.
- Jeszcze to pamiętam - westchnęła. - Nadal to robisz?
- Nie. Od kilku lat nie.
         Zamilkła. Od kilku lat czyli całkiem prawdopodobne, że od ich rozstania. Nic nie powiedziała, tylko spróbowała dojechać do chłopaka, żeby mógł ją pochwalić, co zmieniłoby temat na mniej melancholijny. Na swoje nieszczęście straciła jednak równowagę i runęła jak długa. Nie na kość ogonową, jak się spodziewała, tylko twarzą do przodu.
         Zadźwięczało jej w uszach i pociemniało w oczach. To koniec, pomyślała. Czeka mnie sztuczna szczęka.
         Powoli zamrugała oczami, by zorientować się w sytuacji. Nad sobą miała spanikowanego Adama, który podtrzymywał jej głową i dokonywał oględzin. Usiadła na lodzie o własnych siłach i spojrzała na niego przytomniejszym wzrokiem.
         Przypomniała sobie scenę sprzed ich rozstania, kiedy to wyjechał do innego miasta bez słowa. Ta sama wizja nawiedziła ją, kiedy zapadła w śpiączkę. Adam uczył ją jazdy na swojej desce, ale zawsze była łamagą, więc kiedy chciała się popisać, straciła równowagę i się przewróciła. Rozcięła sobie wargę o deskorolkę, a on zrobił wiele hałasu, obawiając się o jej stan, którym okazało się zwykłe przecięcie, po którym jednak do teraz miała niewielki ślad.
- Jesteś cała? Wszystko w porządku? Coś cię boli? Zawieźć cię do szpitala? - pytał spanikowany Adam, zaglądając jej w oczy, choć nie była pewna, czy to pozwoli mu postawić jakąkolwiek diagnozę.
- Nie - odpowiedziała niepewnie.
- Nie jesteś cała czy nic cię nie boli?
- Nie zawoź mnie do żadnego szpitala, wszystko w porządku - zapewniła. - No chyba że tak jak Noel nie mam któregoś z zębów, wtedy musimy coś zrobić i to szybko.
         Dziewczyna wyszczerzyła się w stronę byłego chłopaka, który odetchnął z ulgą i zapewnił ją, że wszystkie zęby ma na miejscu, co i ją uspokoiło.
- Całe szczęście - westchnęła. Adam pomógł jej wstać i zaczął się jej przyglądać. - Coś nie tak z moją twarzą?
- Nie, wszystko w porządku. Po prostu patrzę na tę bliznę w kąciku ust - wyznał.
- Och, to. - Odruchowo dotknęła wargi. Blizna była niemal niewidoczna, ale za każdym razem, gdy malowała usta, przypominała sobie o tym, jak je rozcięła i jak trzy dni później Adam zniknął z jej życia. - Prawie jej nie zauważam - skłamała.
- Prawie jej nie widać - przyznał i jeszcze dokładniej się jej przyjrzał. - Czy to blizna po…
- … tak - dokończyła za niego.
- Och. Przepraszam.
- To nie była twoja wina. To ja byłam łamagą. Najwyraźniej nadal nią jestem.
         Monika wzruszyła ramionami i nerwowo zachichotała. Adam stał w ciszy i wwiercał w nią wzrok, przez co przez krótką chwilę miała wrażenie, że chce ją pocałować. Nie miała pojęcia, czy chce, by to zrobił. Tak ją skołowała ta myśl, że prawie ponownie się przewróciła. Tym razem jednak były chłopak ją przytrzymał. Nie chciała zbyt dług przebywać w jego ramionach, więc odchrząknęła, odsunęła się od niego i zaczęła na łyżwach jechać w stronę zejścia z lodowiska. Zapomniała nawet, że przed chwilą wyrżnęła twarzą do lodu, co mogło ją pozbawić uzębienia. Liczyło się tylko to, że chciała uciec. Od wspomnień i od uczuć, które mogłyby nią zawładnąć po raz kolejny.
         Miała dziesięć lat, gdy poznała Adama. Była nieśmiałą i znerwicowaną, zakompleksioną dziewczyną. Przestraszoną w każdym możliwym znaczeniu tego słowa. Adam był synem sąsiadów jej babci, którą często odwiedzała, więc kojarzyła go z widzenia. Babcia wiele razy namawiała ją, by z nim porozmawiała, ale Monika stanowczo powtarzała, że wcale się nie nudzi i nie potrzebuje towarzystwa. Zresztą, Adam był starszy, trzymał się ze swoim towarzystwem i ją przerażał. Jeździł na deskorolce dość brawurowo, był zawsze roześmiany i głośny. Nie zwracał uwagi na zamyśloną dziesięcioletnią dziewczynkę, która kręciła się po podwórku z pamiętnikiem, notując coś skrzętnie. Ale któregoś dnia coś go zainteresowało. Monika pamiętała ten dzień doskonale, bo było to jedno z jej największych upokorzeń.
- Co piszesz? - zagadnął Adam, zaglądając jej przez ramię. Była tak pochłonięta pisaniem i podróżowaniem w swoim świecie, że nie zauważyła jego obecności. Odzywał się do niej po raz pierwszy, a dodatkowo był chłopakiem i to starszym, więc zestresowała się i zawstydziła. Zatrzasnęła pamiętnik i odsunęła się. Nic nie odpowiedziała, ale chłopak dalej ją zaczepiał. - Dasz przeczytać?
         Była zbyt nieśmiała, by się odezwać, więc pokręciła głową. Wstała z ławki, na której przysiadła i ruszyła w stronę kamienicy, w której mieszkała jej babcia.
- Hej, ja nie gryzę! - zawołał za nią Adam i zanim się spostrzegła, zagrodził jej drogę. - Chciałem tylko zerknąć na twoje zapiski. Często widuję cię z tym zeszytem, wygląda na to, że lubisz pisać. Wolałbym zapoznać się z twoją twórczością na wypadek, gdybyś kiedyś została sławną pisarką.
         Dlatego właśnie nie ulegała babci, która naciskała, by zaprzyjaźniła się z kimś na osiedlu, by w czasie wizyt nie przebywała sama. Wolała siedzieć z nosem w pamiętniku i pisać niż tworzyć wspomnienia, które mogłaby opisać później. Adam był natrętny i czuła się przy nim wyjątkowo niekomfortowo, więc poczyniła nieudaną próbę wyminięcia go i ucieczki.
         Wtedy wyrwał jej pamiętnik z ręki i uniósł tak wysoko, że nie mogła do niego doskoczyć. Gdyby teraz miała miejsce podobna sytuacja, z pewnością użyłaby pięści, ale wtedy było inaczej. Była naprawdę przestraszoną dziewczynką i nie starała się udawać, że jest inaczej.
         Łzy niemal napłynęły jej do oczu, kiedy Adam otworzył jej pamiętnik na najnowszej stronie i zaczął czytać to, co dopiero napisała. Stała jak wryta, nie miała w sobie nawet dość odwagi, by zabrać mu zeszyt teraz.
- "Nie za bardzo za sobą przepadam. Chciałabym być zabawniejsza, odważniejsza i ciekawsza. Ale nie jestem i nie jestem pewna, czy kiedykolwiek będę. I jak się do tego zabrać? Babcia powtarza, że powinnam wyjść do ludzi, ale jak mogę to zrobić, skoro nie mam nic do zaoferowania? Mogę tylko być. Być sobą. Chciałabym, żeby to wystarczało i żeby więcej osób stwierdziło, że nuda ze mną wcale nie jest taka nudna…" - przeczytał na głos tyle, ile zdołała naskrobać na ostatniej kartce. Spojrzał na nią zdziwiony, z domieszką politowania i skrępowania, że w ręce trafił mu pamiętnik. Wbiła wzrok w ziemię, zawstydzona tym, co przeczytał. Nie zdążył tego skomentować, bo na podwórku pojawili się jego dwaj kumple.
- Adam, ile można na ciebie czekać? - spytał jeden z nich. - Zarywasz do małolaty? Co tam czytałeś?
         Kolega chciał wyrwać chłopakowi pamiętnik Moniki, ale ten oddał go dziewczynie.
- Sprawdzałem sąsiadce zadanie z polskiego - skłamał.
- Aaa… nuda - ziewnął drugi z kolegów. - Idziemy na deskę?
         Adam skinął głową i oddalił się ze swoimi kumplami. Monika, cała roztrzęsiona i zawstydzona pobiegła do domu. Babcia na całe szczęście zajmowała się robieniem obiadu i nie widziała, w jakim stanie jest jej wnuczka. Była zła, ale na siebie. Na to, że nie potrafiła się postawić starszemu sąsiadowi. Zresztą, w tamtym okresie swojego życia nie potrafiła się postawić nikomu.
         Do wieczora nie wyszła z domu, wykręcając się, że boli ją głowa. Babcia była zaniepokojona, ale zrzuciła wszystko na karb ciśnienia i dała wnuczce spokój. Przynajmniej do czasu. Krótko po kolacji, kiedy Monika kontynuowała opisywanie ośmieszającego incydentu w pamiętniku, babcia przyszła do niej, obwieszczając, że ma gościa.
- Ja? - spytała zdziwiona. I wtedy zobaczyła, kto przyszedł.
         W progu stał Adam, w krótkich spodenkach i koszulce, z pofarbowanym na blond irokezem na głowie. Kolana miał świeżo pozdzierane, zapewne po jeździe na deskorolce z kumplami.
- Nie wiedziałam, że wreszcie zapoznałaś się z kolegą! - oświadczyła rozochocona babcia i cmoknęła wnuczkę w czoło. W tej chwili Monika nie miała serca obwieścić jej, że wcale nie jest tak rozrywkowa, by się z kimś zapoznać.
         Patrzyła, jak babcia zostawia ją samą z sąsiadem, który dostarczył jej tego dnia tylu stresów. Adam stał w miejscu i się nie odzywał, więc Monika skorzystała z okazji.
- Chcesz przeczytać resztę? - spytała ze złością. - I tak nie dam sobie z tobą rady, więc zrób to od razu i miejmy to z głowy.
         Chłopak roześmiał się, więc Monika zmierzyła go wzrokiem. Wyglądało, jakby wcale się z niej nie nabijał.
- Co za ulga - westchnął w końcu Adam. - Myślałem, że przeze mnie przestaniesz się odzywać, ale widzę, że wyszło ci to na dobre. Już jesteś "zabawniejsza, odważniejsza i ciekawsza".
         Monika się zarumieniła. Nie dość, że czytał jej osobiste przemyślenia, to jeszcze śmiał je zapamiętać!
- Nabijaj się dalej - westchnęła pod nosem, ale usłyszał jej słowa i ponownie się roześmiał.
- Widzisz? Wcale nie jesteś taka nudna, jak ci się wydaje.
         Chłopak widząc, że dziewczyna nadal się nie odzywa, spoważniał.
- Przepraszam, że przeczytałem twój pamiętnik. Nie powinienem był tego robić, ale jestem ciekawski. No i widuję cię od dawna, zawsze samą i zawsze z nosem w tym zeszycie. Chciałem, żebyś się w końcu rozejrzała.
- To dziennik - wydusiła dziewczyna przez zęby.
- Co?
- To poważny dziennik, nie pamiętnik - poprawiła go, a on po raz kolejny się roześmiał.
- Już cię lubię - przyznał. - Jak masz na imię?
- Nieważne.
- Nie chcesz, nie mów. Spytam twoją babcię, chyba mnie lubi. A chciałbym wiedzieć, jak nazywa się przyszła sławna pisarka. Jak na siedem lat dobrze ci idzie pisanie.
- Mam prawie jedenaście! - obruszyła się dziewczyna.
- O, widzisz. Rozmawiałaś ze mną dwa razy, cóż, w sumie raz, bo wtedy się nie odezwałaś, a już jesteś… - Chłopak urwał, widząc zaciętą minę młodszej koleżanki. - Nieważne. Jestem Adam. Nie musisz się mnie bać, nie będę więcej czytał twojego pamiętnika. Przepraszam, "poważnego dziennika".
         Wyszedł z uśmiechem na ustach. Monika miała nadzieję, że to ich ostatnia rozmowa, ale od tamtej pory witał się z nią, mimo iż mu nie odpowiadała, opowiadał historie, mimo iż udawała, że nie słyszy i wypytywał o nią jej babcię, która go polubiła. Wydawał się niezrażony, że młodsza koleżanka go nie toleruje. Bawiła go jej zawziętość, która powoli zamieniła się w butność. Kiedy Monika miała czternaście lat, nie przypominała już nieśmiałej dziesięciolatki, którą zaczepił. Była otwarta, towarzyska, zabawna i odważna. Miała stałe grono znajomych, z którymi spędzała czas, ilekroć odwiedzała babcię. Tak się złożyło, że byli to również znajomi Adama, którego nauczyła się tolerować. Stopniowo, przy każdym spotkaniu była coraz bardziej przychylna koledze. Zaczęła od zaprzestania ignorowania go i odpowiadania na jego zaczepki. Kiedy miała prawie siedemnaście lat, po raz pierwszy sama do niego zagadała.
         Czekali wtedy na swoich kolegów i koleżanki, on popisywał się jazdą na deskorolce, a ona starała się go ignorować, ale nie wytrzymała.
- Zamiast zdzierać kolana, lepiej byś się do matury pouczył - poradziła. - To już niedługo.
         Adam niemal runął na ziemię, gdy usłyszał jej słowa. Spadł z deskorolki, ale podniósł się do pionu i uniósł ręce do góry w geście dziękczynnym.
- Słodki Jezu! Po siedmiu latach nadszedł ten dzień! Radujmy się!
- O co ci chodzi?
- Potrzebowałaś siedmiu lat, żeby do mnie zagadać - oświecił ją. - Miód dla moich uszu.
- No to może weźmiesz sobie te słowa do serca, bo nie wiem, czy taka konwersacja się powtórzy - poradziła Monika.
- O czym? Że mam się uczyć do matury? Po co, skoro nie wybieram się na studia?
- Nieważne, rób co chcesz. - Monika wzruszyła ramionami, a Adam złapał deskorolkę w rękę i podszedł do niej.
- A może chcesz dać mi korki? Podobno jesteś dobrą uczennicą…
- Taaa, jasne. Czytać umiesz, o czym się boleśnie przekonałam, więc możesz sam się pouczyć.
- Nadal rozpamiętujesz to, jak się poznaliśmy?
- Poznaliśmy? Dla mnie to była trauma, nie nowa znajomość - prychnęła Monika.
- Jak widzę, wyszłaś na ludzi. W gruncie rzeczy to moja zasługa.
- Wmawiaj to sobie dalej.
- No dobra. Skoro nie chcesz dać mi korepetycji i skoro jesteśmy na etapie, w którym wreszcie się do mnie odzywasz z własnej woli, to może wyjdziemy gdzieś razem?
         Adam nerwowo potarł kark i spojrzał na Monikę, która zmierzyła go wzrokiem.
- Przecież wychodzimy.
- Chodziło mi raczej, żebyśmy wyszli tylko we dwoje.
         Roześmiała się głośno.
- Nie - odpowiedziała lakonicznie i nie miał okazji bardziej nalegać, bo dołączyli do nich znajomi.
         Monika jednak doskonale pamiętała, że od tej chwili patrzyła na Adama zupełnie inaczej. Nie miała serca z kamienia, a on był zabawny, uroczy i wytrwały. W końcu zgodziła się z nim wyjść, a krótko potem zostali parą, którą byli do czasu, aż ona studiowała na pierwszym roku. Adam, mimo że był od niej starszy, nie poszedł na studia, mimo iż dzięki jej pomocy zdał dobrze maturę. W końcu przeprowadził się do innego miasta, wyjechał bez słowa i zostawił ją ze złamanym sercem. Dopiero później dowiedziała się, że była to wątpliwa zasługa perswazji jej ojca. Uznał on Adama za nieodpowiedzialnego darmozjada, przez którego jego córka w końcu zginie. Adam z kolei nie chciał, by jego dziewczyna znienawidziła ojca, więc wyjechał bez słowa, by mogła ruszyć ze swoim życiem.
         Musiała przyznać sama przed sobą, że mimo iż cierpiała przez Adama, rozstanie wyszło im na dobre. Kiedy chłopak wyjechał, poszedł na studia, w tym samym czasie pracował, a teraz nie tylko miał stanowisko w agencji reklamowej w Londynie, ale i był menedżerek Wrednych Zalotek. Ona natomiast wyjechała do Angii za siostrą, ale napisała piosenkę, która stała się hitem i kolejną dla Wrednych Zalotek. Gdyby nie rozstała się z Adamem, na pewno nie wyjechałaby z Polski i nie tylko nie przeżyła przygody swojego życia, ale i być może nie spełniałaby swoich marzeń o pisaniu.
- O czym myślisz? - spytał nagle tuż nad jej uchem chłopak, kiedy stanowczo zbyt długo zajmowała się ściąganiem łyżew. Spojrzała na niego, starając się wymyślić jakąś sensowną wymówkę, ale nic nie przyszło jej do głowy.
- Wspominałam.
- Też mi się to ostatnio często zdarza - westchnął Adam i zmienił temat. - Wracamy? Siksa się pewnie o ciebie niepokoi.
- Madzia nie nocuje dziś w domu. Ma swoje sprawy na głowie. - Monika machnęła ręką. - Ale masz rację, nic tu po nas.
         Dziewczyna rzuciła ostatnie spojrzenie na lodowisko i całą salę. W ciszy ubrali się i wyszli. Była prawie czwarta, gdy Adam podwiózł ją pod blok.
- Odprowadzić cię na górę? - zapytał, a ona pokręciła głową.
- Nie, trafię. - Ziewnęła przeciągle i uśmiechnęła się. - Dobranoc.
- Dobranoc - odpowiedział chłopak i obserwował, jak jego była dziewczyna wysiada z samochodu i znika w klatce schodowej.
         Tak szybko nie szła dawno, ale chciała uciec przed palącym wzrokiem byłego chłopaka. Przyjechał do Anglii po latach rozłąki, bez zapowiedzi. Najpierw z nią bezskutecznie flirtował, potem zapraszał na randkę, ale spotkał się z odmową, potem pocałował, ale ostatecznie dał jej spokój, żeby mogła być z Joelem. Karolina wypytywała ją, czy obawia się, że stara miłość nie rdzewieje, ale stwierdziła wtedy, że jej miłość do Adama uległa korozji w tak dalekim stadium, że rozsypała się w proch. Kiedy został menedżerem Wrednych Zalotek i pewne było, że na dłuższy czas zabawi w Londynie, postanowiła, że mogą być przyjaciółmi. Ale teraz nie była pewna żadnej z tych rzeczy - ani tego, czy jej miłość do Adama zupełnie przeminęła, ani tego, czy mogą być przyjaciółmi z czystym sumieniem.
         Weszła do mieszkania i zatrzasnęła drzwi. Wzięła szybki prysznic i poszła się położyć, ale mimo później godziny nie mogła zasnąć. Cieszyła się z wiadomości, którą dostała od siostry, ale jej nieobecność oznaczała, że będzie musiała sama walczyć z demonami przeszłości, które ją nawiedzały.
         Nie spała, bo bombardowały ją wspomnienia, pierwszej randki, pierwszego pocałunku, pierwszego razu… wszystkie te rzeczy przeżyła z Adamem, na pewno dlatego nadal czuła się z nim tak związana. To sentyment, nie miłość, przekonywała sama siebie.
         W końcu przypomniała sobie, jak Adam przyszedł się z nią pożegnać, już w Londynie. Pojawił się ponownie w jej życiu niespodziewanie i równie niespodziewanie obwieścił, że wraca do Polski. Krótko potem okazało się, że jednak zostaje w Wielkiej Brytanii na dłużej, ale w tamtej chwili, gdy przyszedł do jej mieszkania, jeszcze w kamienicy, wydawało jej się, że to ich pożegnanie. Zamknęła oczy i wspomnienie wróciło, tak świeże, jakby dopiero co je przeżyła.

         Z tacy na blacie kuchennym Adam podniósł jedno jabłko, podrzucił i wbił w nie wzrok. Nie miała pojęcia, co mu na to odpowiedzieć. "Krzyż na drogę" nie wydawał się zbyt sympatyczny zważywszy na fakt, że w końcu to on sprowadził ją do domu, kiedy była odurzona marihuaną w urodziny siostry i wystawała na ulicy pod salonem ezoterycznym.
- No to… pa - wydusiła z siebie.
- Już mnie wyganiasz? Myślałem, że porozmawiamy.
- Nie mam pojęcia, o czym moglibyśmy jeszcze rozmawiać.
- O nas.
- Przecież nie ma żadnych nas. - Roześmiała się dość sztucznie, na pewno to zauważył, ale nie dał tego po sobie poznać.
- Myślałem, że uznasz za romantyczny mój gest spontanicznego przyjazdu za tobą do Anglii.
- Wiedziałam! - Dziewczyna uderzyła w blat kuchenny. Była wdzięczna, że dzieli on ją od byłego chłopaka, bo inaczej dobrałaby mu się do skóry. - Nikt bez ukrytych zamiarów nie robi czegoś takiego.
- To nie były ukryte zamiary, Monia. Zaprosiłem cię przecież na randkę, z której zrezygnowałaś.
- Teraz czeka mnie ta gadka w stylu "żałuję, że cię zostawiłem"?
- Starasz się brzmieć jak twarda laska, a ja słyszę tylko dźwięk mięknących kolan. - Adam uśmiechnął się zalotnie i odłożył jabłko na tacę.
         Przeszedł kilka kroków i znalazł się koło swojej byłej dziewczyny, która szczelniej otuliła się szlafrokiem i praktycznie zaczęła od niego uciekać. Zaszedł jej drogę, gdy znalazła się przy drzwiach wejściowych.
- Wiesz, czego bym teraz chciał? - zapytał.
- Nie, ale pewnie zaraz mi powiesz, choć mam to w nosie.
- Chciałbym, żebyś wróciła ze mną.
- Niedoczekanie! - parsknęła śmiechem. - Nigdzie się stąd nie ruszam, a już na pewno nie z tobą.
- Kto cię tu trzyma? Ci piosenkarze? Oni cię nie znają, ani nie rozumieją. Codziennie łamią serca tysiącom dziewczyn.
- Ty złamałeś za to jedno, ale znaczące - obwieściła.
         W duchu zaklęła, bo głos jej się załamał, kiedy przypomniała sobie, jak jego przyjaciel oznajmił jej, że jej długoletni chłopak przeprowadził się na drugi koniec kraju i nie pisnął jej o tym nawet słowa.
- Postaw się w mojej sytuacji. Powiedziałem, że cię kocham, a ty nie odpowiedziałaś. Myślałem, że ci nie zależy. Wtedy pojawiła się szansa studiowania w Gdańsku, więc spakowałem się i wsiadłem do pociągu - tłumaczył się.
- Dobrze że nie byle jakiego - prychnęła.

         Wtedy twierdził, że wyjechał, bo nie był pewien jej uczuć, choć doskonale zdawał sobie z nich sprawę. Była kiepska w ich wyrażaniu słowami, ale była pewna, że wszystkie czyny świadczyły o tym, że go kochała. Wyjaśnienie, które jej podał były tylko po to, by nie przyznać, że to rozmowa z jej ojcem zmusiła go do wyjazdu. W tej chwili Monika nie była pewna, czy Adam zrobił dobrze. Przecież mógł jej powiedzieć prawdę, że jej ojciec go nie akceptuje, więc musi się wziąć w garść, iść na studia albo znaleźć pracę. Ale zamiast tego wolał wyjechać bez słowa. Czy warto było w takim razie o nim myśleć? Nawet jeśli ją kochał i wcale nie chciał jej zostawiać, to dlaczego zostawił ją i to w najgorszy możliwy sposób?
         Ponownie wróciła do tego wspomnienia.

- Stęskniłaś się za mną - powiedział beztrosko. Podszedł do niej stanowczo za blisko i spojrzał jej głęboko w oczy. - Widzę to w twoim spojrzeniu. Tak jak to, że od kilku dni desperacko chcesz mnie pocałować i sprawdzić, czy wprawiłem się w fachu.
- Wcale nie! - zaparła się ostro, ale straciła rezon, kiedy położył jej ręce na talii.  
- Puść mnie - poprosiła spokojnie, ale zdecydowanie.
         Nie puścił. Wręcz przeciwnie, przycisnął swoje usta do jej warg aż zakręciło jej się w głowie. Czy pocałunek można było czuć całym ciałem? Gdyby ktoś zapytał ją o to w tej chwili, bez wahania by potwierdziła. Od kiedy byli ze sobą minęły cztery lata, a on zmienił się nie tylko z wyglądu. Łapczywe i niedbałe pocałunki poszły w zapomnienie, bym namiętny i czuły jednocześnie.
- Nie, przestań, nie mogę - powiedziała w końcu, odzyskując zdrowy rozsądek, odrywając się od niego i wycierając usta wierzchem dłoni.
- Dlaczego? - spytał łapiąc dech. - Masz kogoś?
         Przygwoździł ją w rogu pokoju. Jedyną wolną drogę ucieczki zagradzał jej wyciągniętą ręką w taki sposób, że musiałaby się schylić, by uciec. Nie mogła jednak tego uczynić, bo jedną nogą dotykał jej uda i nie tylko blokował przejście, ale i uniemożliwiał jakikolwiek ruch.
- Masz kogoś? - powtórzył pytanie, patrząc jej głęboko w oczy. - Dobrze wiem, że nie.
- To nie ma znaczenia.
- Skoro ja jestem wolny i ty jesteś wolna i najwyraźniej nadal się sobie podobamy, nie widzę przeciwwskazań.
- Ale ja widzę. Raz nie wypaliło, to i drugi raz nie wypali. - Chłopak zachowywał się, jakby w ogóle nie słyszał wypowiadanych przez nią słów. Zaczął całować ją po szyi, natrafiając na jej słaby punkt. Z trudem zebrała w sobie siłę, by odrzucić jego zaloty. - Adam, przestań. - Oderwał wargi od zagłębienia pod jej uchem i spojrzał jej głęboko w oczy. - Puść - poleciła i tym razem usłuchał.
         Wygładziła ręką bluzkę i poprawiła włosy. Wyminęła go, co było dosyć karkołomnym wyczynem, bo mimo iż rzeczywiście przestał ją dotykać, nadal był niepokojąco blisko, a jego zapach ją oszołamiał.
- Mogę przejść? - zapytała z zaciśniętym gardłem.
- Och, przepraszam. Myślałem, że musisz tylko złapać dech i kontynuujemy - zażartował chłopak i zamaszystym gestem ją przepuścił.
         Nie zdawała sobie sprawy, że cała drży, dopóki nie spojrzała na swoje dygoczące kolana. Aby ukryć to przed nim, przysiadła na kanapie i założyła nogę na nogę. Złapała niesforny kosmyk włosów i zaczęła bezwiednie okręcać go sobie wokół palca.
- Denerwujesz się - zauważył z rozbawieniem chłopak.
- Nie! - zaparła się. Zbyt żywiołowo.
- Mnie nie oszukasz, znam cię zbyt dobrze. Zawsze okręcałaś tak włosy wokół palca, gdy się denerwowałaś…

         Z rozmyślań otrząsnęło ją pukanie do drzwi. Zdała sobie sprawę, że i teraz, usiłując zasnąć, bawi się włosami, nerwowo nakręcając je na palec.
- Nie ma powodu do obaw, to tylko wspomnienia - zapewniła sama siebie i ruszyła otworzyć drzwi.
         Zegar na ścianie wskazywał już dziesiątą, a ona nadal nie zmrużyła oka. Otworzyła drzwi i serce jej zamarło, gdy na progu ujrzała Toma, który bezceremonialnie wpakował się do środka.
- Brukselka, zamknij usta, bo ci mucha wleci - polecił Parker, ściskając przyjaciółkę na powitanie.
         Ona natomiast zmagała się z odkryciem, że denerwowała się nie dlatego, że nawiedzały ją wspomnienia. Jej obawy wiązały się raczej z uczuciami do byłego chłopaka, które uświadomiło jej dopiero ujrzenie Toma. Zdała sobie bowiem sprawę, że podświadomie chciała, żeby odwiedził ją Adam, mimo iż kilka godzin temu go widziała.
- Dobrze się czujesz? - zagadnął Tom. - Wyglądasz okropnie.
- To dlatego, że nie spałam - wyjaśniła.
- Och. Adam tu jest, tak? - Tom znacząco poruszał brwiami.
- Nie! Skąd ten pomysł?
- Myślałem, że wy…
- … sprzątaliśmy do późna, a potem nie mogłam zasnąć.
- Acha. - Parker na porządku dziennym przeszedł do tematu, który w tej chwili najbardziej go interesował. - Ja za to spałem znakomicie. Choć krótko, bo wiesz… Kelsey przyleciała z planu zdjęciowego.
- Wreszcie jej biust znalazł się w dobrych rękach - odpowiedziała z przekąsem Monika. - Chcesz kawy?
- Nie, wpadłem tylko powiedzieć o Kelsey, sprawdzić, czy nie ma tu Adama i spytać, czy wiesz coś o Maggie.
- A co mam wiedzieć?
- No wiesz.
- No właśnie nie wiem. - Monika wywróciła teatralnie oczami. Że też Tom czasem był zbyt bezpośredni, a czasem nie mógł powiedzieć czegoś tak prostego. - Chodzi ci o to, co z moją siostrą i Nathem, tak?
- Yhm - przyznał Parker. - Nurtowało mnie to, odkąd się obudziłem.
- Czyli od jakiś piętnastu minut - zachichotała Monika, a Tom zmroził ją wzrokiem. - Wstałem już pół godziny temu! - obwieścił.
- W porządku, ranny ptaszku. Jeśli musisz wiedzieć, to Madzia napisała mi wczoraj wiadomość, że będzie spała u Natha, wrócili do siebie i mam się nie martwić… Co ty robisz?
         Dziewczyna zmroziła wzrokiem przyjaciela, który ze skupieniem na twarzy zajął się swoim telefonem.
- Uff - westchnął, kiedy się oderwał. - Musiałem dać znać chłopakom. Czekali na to od dawna. Siva wisi mi pięćdziesiąt funtów.
- Co?
- Wiesz, były zakłady co do tej dwójki.
- Nie dziwi mnie to, ale może poczekałbyś z tym ogłaszaniem, że są razem? Jestem pewna, że sami to zrobią, jeśli uznają to za stosowne - zauważyła Monika.
- Oj, Brukselka. Już poszło, więc za późno.
- Byle nie na twitterze - westchnęła pod nosem i ziewnęła. - Coś jeszcze? Przyznam, że zaczynam odczuwać zmęczenie po całonocnym sprzątaniu. Po tym jak nas zostawiłeś, siedzieliśmy w szkole do rana.
- Ale z ciebie bidulka. - Tom wykrzywił usta w podkówkę, ale wiedziała, że się z niej nabija.
- Nie powinieneś wracać do Kelsey?
- Już wracam. Poszła wziąć prysznic, a ja skorzystałem z okazji, by oficjalnie zaprosić cię na… - Tom zaczął przez kilkanaście sekund imitować werble, a kiedy zdał sobie sprawę, że Moniki to nie ekscytuje, powiedział, co mu chodzi po głowie. - Laserowy paintball!
- Kolejna z twoich eskapad integracyjnych?
- Nie! Po co się integrować, skoro się dobrze znamy? - prychnął Tom. - Po prostu Wredne Zalotki wydają singiel, The Wanted się rozchodzi, z tobą to nawet nie wiem, co się stanie… Nasze drogi mogą się rozejść Brukselka i musimy przełknąć tę gorzką pigułkę.
- Jaką pigułkę, Tom? Co ty znowu gadasz? - spytała Monika, a kiedy rozcierała zaspane oczy, Tom objął ją tak mocno, że niemal wypluła płuca.
- To będzie pożegnalne spotkanie naszej gromadki. Ale nie płacz. Być może jeszcze się zobaczymy.
- Tak, to raczej będzie dość łatwe, bo mieszkamy w tym samym bloku - zauważyła Monika i odsunęła przyjaciela od siebie. - Ty tak serio?
- Mam nadzieję, że nie i że nasze drogi wcale się nie rozejdą, no ale muszę znaleźć jakiś powód, żeby wywabić tych aspołeczniaków z ich bezpiecznych jaskiń. Myślisz, że to kupią? - Tom wyszczerzył zęby, a Monika przewróciła teatralnie oczami.
- Czyli się znowu zgrywałeś, tak?
- Tak! - podekscytował się Tom. - Wow, moje zdolności aktorskie robią się coraz lepsze, skoro ty się nie zorientowałaś.
- Nie wiem, czy po prostu jestem tak zmęczona, ale mogłabym ci przyznać Oscara za ten występ - przyznała Monika.
- To co, piszesz się? Zresztą, po co ja pytam? Przecież to nie tak, że masz coś do roboty.
         Tom jeszcze raz uścisnął przyjaciółkę i wybiegł do mieszkania, najpewniej nacieszyć się cyckami Kelsey. Monika jeszcze nie zdążyła przetrawić informacji o tym, że czuje coś do Adama, a już miała kolejne kwestie do zamartwiania się. Tom przekazał chłopakom informację o zejściu się jej siostry i Natha, organizował jakiś pożegnalny wypad, który ją niepokoił, a na dokładkę jeszcze wypomniał jej, że nie ma co robić ze swoim życiem. Musiała spotkać się z Karoliną i Luizą i poważnie z nimi porozmawiać, ale najpierw zamierzała porządnie się wyspać.

9 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział. Wreszcie i Monika budzi się ze swoimi uczuciami do Adama! Jestem taka tym podekscytowana!

    Wysłałam wiadomość, jak ją odczytasz to proszę daj znać czy doszła. Wcześniej nie miałam czasu, aby to napisać. Teraz też mnie czas goni.

    Pozdrawiam,
    Charlizell

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział. Fajnie, że dowiedzieliśmy się więcej o przeszłości Adama i Moniki. Mam nadzieję, że Adam będzie tym jedynym dla Brukselki no, bo w końcu ona też zasługuje na szczęśliwą miłość. Niestety, ale ona nie ma takiego szczęścia do piosenkarzy tak jak jej siostra.
    Mam nadzieję, że szybko dodasz następny rozdział. Pozdrawiam i życzę dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na to czekałam! Cud, miód i maliny. :3 Skoro Monia wie co czuje do Adama to teraz będzie z górki... I lepiej żeby tak było! ;)
    Leserowy paintball - będzie ciekawie. :D
    Rozdział cudowny, uwielbiam Adama. Jest dla Moni idealny!!
    Czekam na kolejny rozdział. :)
    Rebella †

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział. Adam i Monia ^^ coś zwów się kroi :D coś mi się wydaje że bd duża beka z tym paintball'em xd

    OdpowiedzUsuń
  5. Swietny rozdzial czekam na kolejny:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział, mam nadzieje ze Monika i Adam będą razem. A ten paintball pewnie będzie mega beka skoro wszyscy się spotkają. A no i bym zapomniała o najważniejszym, ile mniej więcej będzie rozdziałów? Bo nie chciałabym żebyś kończyła na 100, ponieważ świetnie piszesz i juz się w czułam w te historie...

    Pozdrawiam Maja

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej. Już dwa razy pisałam komentarz ale siew nie zapisał bo mam słaby zasięg z działki. Rozdział super cieszę się że przyblizylas historię Moni i Adama myślę że oni się dalej kochają chociaż wiele się pozmoenialo ale teraz to już nie jest nastoletnie miłość. Mam nadzieję że będą razem. No i nie mogło zabraknąć mojego ulubieńca Toma która znowu coś kombinuje ciekawe co to będzie za wypad i kto na niego pojedzie. Może wszyscy. Tom musiał już wypeplac że Maggie i Nath do siebie wrócili ciekawe jak oni zareagują ze już wyglądał się. Tom przyszedł do Moni powiedzieć o cyckach Kels zapytać o młodych i Adama, caly Tom... mam nadzieję że dodasz jeszcze dzisiaj rozdział. Czekam i nie mogę się doczekać. Pozdrawiam
    Marta G.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy następny ? Dodaj szybko proszę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy rozdział??

    OdpowiedzUsuń

Blog List