piątek, 17 kwietnia 2015

Rozdział 93 - "Walić walentynki" cz. II

Witajcie ponownie!

Opowiadanie powoli (ale sukcesywnie) dobiega do końca. Dziękuję, że jeszcze tu zaglądacie. Zapraszam do czytania i komentowania :*

Pozdrawiam, 
Jaycee.

Madeleine - moje zdolności prorocze znowu się przejawiają ;) Czasami mnie to przeraża, bo moje pomysły z Wanted Direction często pokrywały się z rzeczywistością (najbardziej wychodziło mi przewidywanie życia miłosnego Liama z 1D, ale przewidziałam też rozpad The Wanted i odejście Zayna). Rozbawiał mnie twój komentarz, dziękuję bardzo, że jeszcze tu zaglądasz :*

Rebella † - oczywiście, że pamiętam "tę osóbkę" ;) Miło mi, że powróciłaś. Ogromnie się cieszę, że tak przypadło ci to gustu to, jak wykreowałam Toma. Nie ukrywam, że jest to moja ulubiona postać w całym opowiadaniu (a wcześniej nawet nie był moim ulubionym członkiem The Wanted). To nie koniec szaleństw Parkera. Zostało mało odcinków, ale dorzuci on jeszcze więcej niż tylko swoje trzy grosze :)

Charlizell - mi się jednak cały czas wydaje, że piszę zbyt szczegółowo i się za bardzo rozdrabniam (stąd odsunięcie wielu postaci). Kiedyś pisałam bardzo szybko, teraz napisanie jednego rozdziału to dla mnie ciężka sprawa. Nie chodzi tu o nadmiar postaci, po prostu w tym opowiadaniu było już wszystko, oprócz ślepoty, kalectwa, śmierci i tego, by okazało się, że Madzia i Nath są rodzeństwem (xD). Karolina i Luiza powrócą już w kolejnym rozdziale, kiedy to same opowiedzą, co się u nich działo. Będzie też niebawem wspólny wypad większej części gromadki! Oczywiście pomysłodawcą będzie Tom, a bohaterowie wybiorą się na paintball lub laserowy paintball :P
Odczuwam konflikt wewnętrzny, bo ja osobiście widziałabym Magdę z Tonym, a Karolinę z Kubą, ale rozumiem, że jest to fanfiction, czytane ze względu na członków The Wanted. Dlatego od jakiegoś czasu piszę dwie wersje opowiadania, jedno dla siebie, drugie na bloga. Ale dałaś mi do myślenia. Pora namieszać w związku Maxa i Karoliny, teraz, kiedy zamieszkali ze sobą, mam na to kilka pomysłów. Cieszę się, że choć jeden z moich eksperymentów (Monika i Adam) się przyjął - nie spodziewałam się, że ta para zyska Waszą aprobatę. Muszę poświęcić im pięć minut w którymś z nadchodzących rozdziałów.
Kurka, ale się rozpisałam... Więc na koniec - nasi polscy chłopcy:

Rolę aktora, który zabłyśnie w "szmirze" Toma "Droga rozpaczy 4: Runo śmierci" odgrywa brytyjski aktor Josh Bowman ("Zemsta").

W byłego chłopaka Brukselki wciela się amerykański aktor Drew Roy ("Wrogie niebo").



- Po co ty jej mówiłaś, co czujesz do Natha? - spytała z wyrzutem Alex. - Teraz nie może dokonać wyboru zgodnie z tym, co podpowiada jej serce, bo boi się ciebie zranić.
- Przestań, naciskałyśmy ją, żeby wyznała, do kogo czuje mięte, to to zrobiła. Jesteśmy przyjaciółkami, dobrze, że powiedziała prawdę. - Kathy wywróciła oczami. - Wybacz Alex, wiesz, jaka ona potrafi być.
- Ale ona ma rację. Nie dość, że namieszałam Maggie w głowie moim wyznaniem, to jeszcze przeze mnie przyszedł tu Tony.
- I wyszło, jakbyś chciała ją z nim wyswatać, żeby mieć wolną rękę w drodze do Natha - dodała Maja, a Kathy spojrzała na nią krzywo.
         Zapanowała chwila ciszy. Irene zerknęła na Natha, który właśnie rozmawiał z Tonym przy wejściu.
- Wiecie, co? Trochę boli mnie brzuch. Pójdę do łazienki, a wy wróćcie do swoich towarzyszy, bo się niecierpliwią.
- Pójść z tobą? - zapytała z troską Kathy.
- Nie, w razie czego dam znać.
         W milczeniu pokiwały głowami i odprowadziły Irene wzrokiem.
- Czy mi się wydaje, czy ona uciekła tak jak Maggie? - spytała Alex.
- Nie wydaje ci się. Ale czy możesz ją za to winić?
         Pokiwały głowami na znak zgody na słowa Kathy. Z mniejszym lub większym entuzjazmem wróciły do swoich towarzyszy tego wieczora, choć bardziej interesowało je, co się dzieje z ich przyjaciółkami.
         Tymczasem dwóch rywali stanęło ze sobą twarzą w twarz, kiedy oboje weszli na salę gimnastyczną.
- Nathan.
- Tony.
- …
- ???
         Najbardziej niezręczna konwersacja w historii rozgrywała się z ich udziałem. Nath ubrany w białą marynarkę wcisnął ręce w kieszenie ciasnych spodni, wbił wzrok w plastikowy sopel i zaczął pogwizdywać.
- Przyszedłeś z Maggie? - spytał Tony. Wydawało się, że to jemu zależy bardziej, by rozluźnić atmosferę.
- Nie. Tom mnie zaprosił.
- Acha.
- A ty?
- Irene mnie zaprosiła.
- Acha.
- …
- …
- To baw się dobrze.
- Dzięki, ty też.
         Obaj po wymianie lakonicznych wypowiedzi rozeszli się, każdy w inną stronę.
- Za długo nie pogadali - westchnęła Maja, która razem z resztą Zalotek przyglądała się sytuacji.
- A o czym mieli gadać? Sytuacja jest posrana - stwierdziła Maja.
- Chyba nie jestem w temacie - wtrącił Ricky. - Co tu robi ten gostek z The Wanted i dlaczego jego relacje z Tonym są posrane?
- Och, nie twój zakichany interes! - uniosła się Alex. - Lepiej przynieś mi coś do picia.
         Ricky usłużnie skierował się do szwedzkiego bufetu. Sam zaoferował się, że będzie mu towarzyszył. Po kilku znaczących spojrzeniach i Sebastian, zaproszony przez Maję, zrozumiał, że lepiej zostawić teraz dziewczyny same.
- Co robimy? Ingerujemy? - Alex zatarła ręce.
- Nie, z tego nic dobrego nie wyjdzie. Maggie i Irene to nasze przyjaciółki i myślę, że nie chciałyby, żebyśmy…
- Cała Kathy, zawsze psuje zabawę.
- Ale teraz akurat ma rację - westchnęła Maja. - Zdajmy się na los.
- Niech wam będzie, ale ja czuję, że nic dobrego z tego nie wyjdzie - stwierdziła Alex. - Ktoś ucierpi, chyba że jakimś szczęśliwym trafem Nath zakocha się w Irene, a Maggie stwierdzi, że jednak kocha Tony'ego, który jej wybaczy.
- To raczej niemożliwe.
- Tak, mało prawdopodobne. Że też Irene nie mogła poczuć mięty do Tony'ego. Wtedy wszystko byłoby o wiele łatwiejsze.
- Miejmy nadzieję, że nasze życie uczuciowe się ułoży tak samo jak zawodowe - podsumowała Kathy, ale dziewczyny nie miały okazji jej odpowiedzieć, bo rozległ się gardłowy szyderczy śmiech tuż nad stolikiem, który zajęły.
         Spojrzały na źródło owego rechotu. Stała nad nimi jedna z najpopularniejszych i najładniejszych dziewczyn w szkole, Brooke McBride. Była wysoką i szczupłą blondynką o nieskazitelnej cerze, ale jej maniery w stosunku do innych uczniów pozostawiały wiele do życzenia. Tak samo było i teraz.
- Proszę was, jesteście żałosne - wtrąciła się w rozmowę. - Wasze "życie zawodowe"? - W powietrzu zakreśliła cudzysłów, jakby chciała zaznaczyć, że nic takiego nie istnieje. - Ta, pożal się Boże, kariera to wymysł waszych małych móżdżków. Ona nie istnieje, tak samo jak wasze życie uczuciowe.
- Odczep się, nie masz co robić w walentynki, tylko podsłuchujesz cudze rozmowy? - warknęła Maja.
- Daj spokój, ona jest po prostu zazdrosna. Słyszała że w marcu wychodzi nasz singiel i zzieleniała z zazdrości - roześmiała się Alex.
         Kathy, jako że najbardziej nieśmiała, siedziała cicho. Konfrontacja nie była jej na rękę. Miała szczerą nadzieję, że nie dojdzie do żadnej bójki.
- Możecie innym wciskać kit, ale ja wam nie wierzę. Nikt o zdrowych zmysłach nie podpisałby z wami kontraktu ani nie zostałby waszym menedżerem. - Brooke odrzuciła długie blond włosy do tyłu. - Nie mam o co być zazdrosna. Jesteście żałosne.
- Wybacz, to nie my wszczynamy kłótnie na balu walentynkowym - zauważyła Alex. - I nasi partnerzy nie muszą pić na balu z piersiówki, tak jak twój chłopak, który najwyraźniej na trzeźwo nie może z tobą wytrzymać.
         Brooke zacisnęła pięści aż zbielały jej kostki. Alex uśmiechnęła się. Widziała wcześniej, że chłopak, z którym ta wredota przyszła miał już wzięte na wejściu i udało jej się to wykorzystać na ciętą ripostę.
- Mam w nosie tego młokosa, dla mnie może się zapić na śmierć - prychnęła blondynka. - Skoro już musicie wiedzieć, przy bufecie stoi mój przyszły chłopak. Jest starszy, wy tego nie zrozumiecie.
         Trzy Wredne Zalotki spojrzały w kierunku, o którym Brooke wspominała, żeby zobaczyć, o kim mówi. Parsknęły śmiechem, widząc Adama.
- Co was tak śmieszy? Myślicie, że kłamię? Nie jestem mitomanką, tak jak wy.
- Na twoje nieszczęście twoim "przyszłym chłopakiem" jest nasz menedżer - oznajmiła Alex, parodiując sposób, w którym Brooke wcześniej zakreśliła w powietrzu cudzysłów. - I właśnie idziemy z nim porozmawiać o naszym pierwszym singlu pod tytułem "Faded".
- Dobre sobie. Zaraz pęknę ze śmiechu.
         Brooke roześmiała się szyderczo, ale mina jej zrzedła, kiedy Maja energicznie zamachała do Adama, który przeszedł przez salę gimnastyczną i do nich dołączył.
- Co jest dziewczyny? - zapytał beztrosko, spoglądając na ich zadowolone i roześmiane miny. - Dlaczego nie tańczycie?
- A dlaczego ty nie tańczysz ze swoją dziewczyną? - Alex powstrzymywała śmiech, kiedy głową wskazała na Brooke, która poczerwieniała po koniuszki uszu.
- Z moją… z kim?! - Adam wydawał się zbity z tropu.
         Brooke zagotowała się z wściekłości i odeszła szybkim krokiem, a Maja, Alex i Kathy zaczęły przybijać sobie piątki z nieukrywanym zadowoleniem.
- Możecie mi powiedzieć, o co chodziło?
- Ach, nieważne. Właśnie utarłyśmy nosa tej jędzy i tylko to się liczy - zachichotała Kathy, a dziewczyny do niej dołączyły.
- Jesteście tajemnicze, ale nie będę naciskał. Widziałyście gdzieś może siostrę Maggie? - zmienił temat Adam.
- Chyba pilnuje lodowiska - odpowiedziała Maja.
         Adam pokiwał obojętnie głową i wahał się przez chwilę, w którą stronę odejść, w końcu poszedł w kierunku, z którego przyszedł.
- Z takimi opiekunami od razu czuję się bezpieczniej - prychnęła Maja.
         Dalsza rozmowa została przerwana, bo wrócili chłopacy z napojami.
- Jezu, co wy sadziliście owoce na te soki? Nie było was całe wieki! - westchnęła Alex.
         Oczy Ricky'ego rozbłysły.
- A co, stęskniłaś się?
- Nawet nie zaczynaj…
         Sala gimnastyczna była duża i podzielona na oddzielone kotarami sektory, ale Madzia uznała, że nie zdoła się w niej ukryć ani przed Nathem, ani przed Tonym, ani przed swoimi uczuciami. Postanowiła udać się do łazienki, żeby przeczekać najgorsze. Nie dotarła na miejsce, bo wpadła na Jessicę.
- Maggie! Jak dobrze cię widzieć! - Siostra Natha rzuciła się koleżance na szyję. - Wyglądasz czadowo, zresztą, jak zawsze.
- Ty też wyglądasz bardzo ładnie. I cieszę się, że na siebie wpadłyśmy. Właściwie to chciałam z tobą porozmawiać…
         To było jak zrządzenie losu. Wredne Zalotki, jakkolwiek były jej przyjaciółkami, nie były aż tak zaangażowane w sprawę. Rozmowa z Jess mogła natomiast być dla Magdy wymierzonym policzkiem, którego tak teraz potrzebowała.
         Obie przysiadły na schodach na piętro, z dala od zgiełku. Kiedy siostra Natha zauważyła, że Madzia nie pali się, by zacząć konwersację, sama zagaiła.
- Nie możemy tu siedzieć wiecznie. Nie powinniśmy się kręcić poza łazienkami, bo wlepią nam karę.
- Dla mnie już gorzej być nie może, żadna kara mi nie straszna - przyznała słodko-gorzko Magda.
- W sumie u mnie też różowo nie jest. Przyszłam z Niallem, który założył perukę z długą kitką i przykleił sobie bródkę.
- Muszę się z nim zobaczyć, to na pewno zabawny widok.
- Komiczny. Ale Tom nie wygląda wiele lepiej.
- Przynajmniej się zakamuflowali. Twój brat przyszedł bez przebrania…
         Wreszcie Magda dotarła do sedna i jej ulżyło. Cieszyła się, że zrzuciła ciężar z piersi.
- Na czym stoją wasze relacje?
- Brat ci nie mówił?
- Opowiadał tylko o tym, jak bardzo jest podekscytowany tym, że będzie pracował nad własnym materiałem. Nie ciągnęłam go za język, ale niezmiernie ciekawi mnie, czy są jakieś perspektywy na to, że zostaniemy rodziną.
         Madzia rzuciła Jess smutny uśmiech.
- To skomplikowane. Wydawało mi się, że wszystko jest na dobrej drodze, żebyśmy się zeszli, ale najpierw pojawiły się moje uczucia do innego chłopaka, a potem twój brat nie wykazał żadnego zainteresowania moją osobą, przez co straciłam nadzieję, mimo iż zdałam sobie sprawę, że tylko z Nathem chcę być.
- Czegokolwiek mój brat nie powie o chęci realizowania się jako solowy artysta, nigdy nie był tak szczęśliwy jak wtedy, kiedy byliście razem. I w jego oczach widzę tęsknotę i miłość, gdy o tobie wspomina - wyznała Jess. - Nie zwierzył mi się, że chciałby cię odzyskać, ale myślę, że bardzo tego pragnie i byłby w stanie zrezygnować z kariery, byleś tylko ty mogła realizować swoje marzenia.
- Myślisz, że by to zrobił?
- Tak, mój brat idiota, który nazwał twoje marzenia mrzonkami dostał zimny prysznic, kiedy uświadomił sobie, że w związku nie można być egoistą. Wydaje mi się, że ty jesteś dla niego ważniejsza niż wszystko inne, nawet jego kariera. - Jess objęła Madzię ramieniem. - Teraz pozostaje czekać, aż któreś z was ruszy dupę, a ja zostanę druhną na waszym ślubie.
- Nie wiem, jak powiedzieć twojemu bratu, co czuję… - wyznała Madzia.
- Radziłabym prosto z mostu, bo z owijania w bawełnę nigdy nic dobrego nie wychodzi - poradziła Jess. - Bo jeśli będziesz czekać na niego… Wiesz, jacy są chłopacy. Nie każda znajduje takiego Nialla jak ja.
         Jess się roześmiała, a Madzia jej zawtórowała.
- A tak serio, jak wam się układa?
- Świetnie, choć ciężko. Ale porozmawiałam sama ze sobą i doszłam do wniosku, że jest warty wyrzeczeń. W końcu jest ze mną na balu walentynkowym, mimo iż jako międzynarodowa gwiazda musiał się przebrać. Jak dla mnie może koncertować, nagrywać płyty i ściskać fanki, jeśli tylko zawsze wróci do mnie - wyznała siostra Natha.
- Nie wolałabyś czasem, żeby wszystko było o wiele prostsze? Żeby spodobał ci się zwykły chłopak?
- Wolałabym, żeby Niall był tym zwykłym, ale dobrze wiem, że to niemożliwe. Jest niezwykły w każdym możliwym tego słowa znaczeniu.
- A wy co tu robicie?! - krzyknął Tom, który natknął się na nastolatki. - Na salę, ale już! Bo mnie stąd w kajdankach wyprowadzą, jak wam się coś stanie!
- Dobrze, panie władzo! - zachichotały, zasalutowały i podreptały na miejsce imprezy.
         Konfrontacja z Nathem nagle wydała się Madzi mniej straszna, a nawet chciała, by do niej jak najszybciej doszło. Niestety, jak na złość nigdzie nie widziała ani jego, ani Tony'ego. Postanowiła więc poszukać Irene, żeby zasięgnąć rady u niej. Ponad wszystko nie chciała jej skrzywdzić i wolała zapytać, czy nie miałaby nic przeciwko, gdyby wróciła do Natha.
         W tym czasie zasapany Tom podszedł do Adama, który zajmował się pilnowaniem bufetu.
- Wyobrażasz to sobie? - zagadnął. - Goniłem dzieciaka po dwóch piętrach, żeby zabrać mu pustą piersiówkę. Wszystko w drodze wyżłopał, nie wiem, jak on się na nogach trzyma.
- Wąs ci się odkleja - zauważył Adam z nieukrywanym rozbawieniem.
- Dzięki.
         Tom przyklepał swój subtelny kamuflaż i po chwili znów wyglądał jak czeski alfons.
- A gdzie ten dzieciak? - spytał Adam.
- Hę?
- Ten, którego goniłeś.
- A, ten. Zwiał mi, skubany. Mam już swoje lata. - Tom zauważył, że jakaś dziewczyna z dwoma koleżankami patrzy w ich stronę i nieśmiało się uśmiechają. - Ale nadal się podobam paniom, bez względu na wiek.
- Przystopuj, większość z nich jest niepełnoletnia.
- Wiem, tęsknię za Kelsey. Właśnie pokazuje cycki obcym kolesiom, wyobrażasz to sobie?
- Wolałbym nie… - odpowiedział zbity z tropu Adam.
- No ja też nie. A jak tam się powodzi tobie?
- Nie narzekam.
- Taaa… może zawodowo, ale dzięki nieprzeniknionej błyskotliwości mojego umysłu byłem w stanie dojrzeć, jak zachowujesz się przy Brukselce. - Tom zmienił oczy w małe szparki i spojrzał na Adama, który podrapał się po głowie.
- Przy kim?
- Przy MONICE. Nie udawaj, że nie wiesz, do czego piję.
         Podejrzliwy wzrok Toma ponownie przeszył Adama, który się lekko zmieszał.
- Co? Ja? Że niby dziwnie się zachowuję przy Monice?
- A kto powiedział, że dziwnie?
- No… ty…
- Nie, ja powiedziałem, że zauważyłem, jak się przy niej zachowujesz. Nie mówiłem, że dziwnie.
         Adam nie wiedział, jak uciec od niezręcznej konwersacji. Na szczęście przy stanowisku DJ'a, w zaciemnionym kącie ujrzał wianuszek dziewczyn, które otaczały Natha, którego rozpoznał bez trudu.
- Dotrzymaj lepiej towarzystwa przyjacielowi, bo te dziewczyny zjedzą go żywcem.
         Tom spojrzał na Natha i zdał sobie sprawę, że nastolatki, które brał za zainteresowane nim, w rzeczywistości patrzyły na jego przyjaciela.
- Upiekło ci się - zwrócił się do Adama i pobiegł ratować Natha.
- To Nathan z The Wanted, mówię wam - powtarzała jakaś niska dziewczyna.
- Coś wam się pomyliło, dziewczyny. Może jestem do niego trochę podobny… - tłumaczył się najmłodszy członek The Wanted i wtedy z ulgą przywitał widok Toma, który przybył z odsieczą.
- Drogie panie, dajcie temu biedakowi trochę swobody. Może i jest trochę podobny do tego piosenkarza, ale nawet w połowie nie jest tak przystojny.
- W sumie wąsior ma rację - przyznała jedna z dziewczyn. - Ma takie dziwne oczy.
- I kształt głowy… - dodała kolejna.
- Tak, to nie może być Nath.
- Oczywiście, że to nie jest Nath, bo to Reginald - wyjaśnił Tom. - I ma syndrom Aspergera, więc zostawcie go w spokoju.
         Dziewczyny uskoczyły jak oparzone. Chłopacy nie byli pewni, czy wiedzą, co to za choroba, ale najwyraźniej uznały, że jakaś weneryczna, bo uciekły, powtarzając, że "ten cały Reginald w sumie wcale nie był podobny do Nathana".
- Dzięki za ratunek. Dobrze wiedzieć, że w telewizji prezentuję się lepiej niż w rzeczywistości - westchnął Nath, poprawiając marynarkę.
- Też mi nowość, od dawna powinieneś o tym wiedzieć. Wpadłeś spędzić z Maggie walentynki?
- Tak, ale nie w sensie, o którym myślisz.
- Dlaczego wszyscy sugerują, że mój szósty zmysł nie działa? - obruszył się Tom.
- Jacy wszyscy?
- Nieważne. Oświeć mnie lepiej, o jaki sens ci chodziło.
- Dzwoniła do mnie i pytała, co robię dziś wieczorem. Ale kiedy zdała sobie sprawę, że to dziwne zapraszać byłego chłopaka w walentynki, rozłączyła się. Od Jessici dowiedziałem się o szkolnym balu i pomyślałem, że raźniej jej będzie w moim towarzystwie. Tylko że to było zanim natknąłem się na Tony'ego.
- Jesteś zazdrosny, że Maggie gra na dwa fronty? - Tom ucieszony zatarł dłonie. Nadal miał nadzieję, że dwójka jego przyjaciół się zejdzie.
- Nie gra na dwa fronty, Tony'ego zaprosiła Irene. Ale to nieistotne. Nie przyszedłem tu odzyskać Maggie. Gdyby chciała ze mną być, zrobiłaby pierwszy krok.
- To po co w ogóle tu przychodziłeś, idioto?! Te laski mogły cię zgwałcić, gdyby nie moja błyskawiczna interwencja! - uniósł się Parker. - Musisz zrobić pierwszy krok, jeśli zależy ci na Maggie. Inaczej oznacza to, że nie masz jaj.
- Jeśli chcesz mnie sprowokować, to kiepsko ci idzie. Ciężko jest mi uczynić pierwszy krok, bo boję się odrzucenia. Zresztą, na sali jest Tony, to by było zbyt niezręczne - westchnął Nath.
- No to jakie masz plany względem Maggie?
- Nie mam planów względem niej. Mam plany względem siebie. Lada moment ogłaszamy koniec działalności i idziemy każde w swoją stronę.
- Tak, ale to nie oznacza, że ty i ona musicie iść każde w swoją stronę - zauważył Tom.
- Oczywiście, że nie, ale teraz, kiedy Wredne Zalotki wydają pierwszy singiel, a ja biorę się za pracę nad swoim materiałem, będziemy mieli dla siebie bardzo mało czasu - wyjaśnił Nath. - A ja nie zniósłbym kolejnego zerwania.
- Ale… ale… wy jesteście jak Ross i Rachel, musicie być razem!
         Głos Toma odbił się echem w sali gimnastycznej, bo kawałek grany przez DJ'a właśnie się skończył. Kiedy ponownie rozbrzmiała muzyka, Tom złapał młodszego kumpla za połacie marynarki.
- Możesz raz w życiu być facetem i zaryzykować dostanie kosza, żeby dać Maggie do zrozumienia, że nadal ją kochasz i chcesz z nią być?
- Nawet jeśli to będzie trudne, bo oboje podążamy teraz za marzeniami i możemy mieć dla siebie mniej czasu? - spytał Nath.
- No i? Chyba lepiej mało czasu z Maggie niż dużo z tą pustą Arianą, nie sądzisz?
         Nath w milczeniu pokiwał głową, kiedy przypomniał sobie, jaka głupiutka była ta piosenkarka.
- Zastanów się, czy pokażesz jaja - poradził Tom. - Bo jeśli przez ciebie Maggie będzie cierpieć, to przysięgam, że ci przyleję i cię rodzona matka nie pozna.
- Dobra, cieszę się, że się o nią troszczysz - roześmiał się Nath. - Uwierz, że ostatnie, czego chcę, to widzieć cierpiącą Maggie. Chcę tylko, żeby była szczęśliwa.
- Nawet jeśli to oznacza jej spiknięcie się z dryblasem? - zapytał Tom, wskazując parkiet, gdzie Madzia stanęła właśnie naprzeciw Tony'ego.
         Nath poczuł, jak skręca mu się w żołądku. Bał się poczynić pierwszy krok i wyznać byłej dziewczynie, co czuje. Być może inni mieli więcej odwagi i to oni dostaną szansę od losu. Zdał sobie sprawę, że rzeczywiście chce, by Maggie była szczęśliwa, ale tylko z nim.
- Tak, nawet jeśli spiknie się z dryblasem - odpowiedział Tomowi, ale w głębi serca, wiedział, że to nieprawda.
         Wiedział, że jeśli Maggie zejdzie się z kimkolwiek innym, jego życie się skończy i nawet najbardziej obiecująca kariera zawodowa nie będzie mu w stanie tego wynagrodzić.
         Tymczasem kawałek dalej Madzia stanęła twarzą w twarz z chłopakiem, do którego po zapadnięciu na amnezję coś poczuła. Uczucia nie były jednak na tyle silne, by wymazać lata spędzone na kochaniu Natha. Wiedziała, że nie jest obojętna Tony'emu, dlatego tak trudne było poinformowanie go raz na zawsze, że jej miłością jest jej były chłopak. Mogła co prawda zignorować sprawę, ale jeśli chciała, aby Tony jeszcze kiedyś był jej przyjacielem, musiała być z nim szczera. Po rozmowie z Jess uznała, że najlepiej będzie najpierw porozmawiać z nim i przeprosić go za to, że ukrywała przed nim powrót do zdrowia, a dopiero potem iść do Natha. Teraz jednak przypadkowe wpadnięcie na Tony'ego spowodowało, że straciła małe pokłady odwagi, które wykrzesała w sobie jeszcze przed chwilą.
- Hej - przywitała się, widząc, że Tony tylko jej się przygląda.
- Cześć - odpowiedział. Nie wyglądało na to, że czuł się niezręcznie tak jak ona.
- Szukasz Irene? - spytała o pierwszą rzecz, która przyszła jej do głowy.
- Tak, właściwie tak. Wiesz, gdzie ją znajdę?
- Nie, spytaj dziewczyn, one ostatnie z nią rozmawiały.
- Ok, dzięki. - Tony zakończył rozmowę i zamierzał się oddalić, ale nie Magda nie mogła pozwolić mu odejść bez rozmowy.
- Chyba jestem ci winna przeprosiny - wypaliła prosto z mostu.
- Chyba tak… - przyznał szczerze.
- Cóż… więc przepraszam. To, że ukrywałam przed tobą mój powrót do zdrowia i odzyskanie pamięci było nie w porządku. Ale chciałabym, żebyś postarał się mnie zrozumieć. Kiedy miałam amnezję, pocałowałam cię. Co prawda, odsunąłeś się, bo nie chciałeś wykorzystywać sytuacji i teraz, kiedy wszystko pamiętam, rozumiem cię doskonale, ale nie sprawia to, że czuję się mniej niezręcznie z tym wszystkim - westchnęła nastolatka. - Moje życie w Anglii zawsze było skomplikowane, ale amnezja… to wszystko pogmatwało jeszcze bardziej. I przykro mi, że ty zostałeś w to wplątany.
         Madzia skończyła wywód i spojrzała wyczekująco na Tony'ego. Od jego odpowiedzi zależało wiele - ich przyjaźń albo rozstanie na dobre. Być może nie chciał mieć z nią nic do czynienia. Jak na złość się nie odzywał, tylko wwiercał w nią swoje przenikliwe spojrzenie.
- Jest sens, żebym tu stała, czy usłyszę, że mam spadać? - spytała w końcu poirytowana, a Tony najpierw zrobił duże oczy, a kiedy zatkała sobie usta, bo nie chciała tego powiedzieć na głos, parsknął śmiechem.
- Jesteś niemożliwa!
- No co? To ty stoisz jak kołek, zamiast powiedzieć "wybaczam ci" albo "spadaj na drzewo". To nie takie trudne.
- Wiesz, chciałbym powiedzieć wiele rzeczy, które jednak wydają mi się dość trudne do powiedzenia - oświadczył Tony, czym zbił ją z tropu.
         Miała szczerą nadzieję, że nie będzie nawiązywał do uczuć, którymi niewątpliwie ją darzył. Niestety przeliczyła się i poczuła się jeszcze bardziej niezręcznie. Żeby to ukryć, odchrząknęła.
- To gniewasz się jeszcze?
- Nie mógłbym się na ciebie długo gniewać - przyznał z rozbawieniem.
- Nie mógłbyś?! A ostatni miesiąc to co? Przyśnił mi się?
- Nie mógłbym się na ciebie gniewać dłużej niż miesiąc. Zresztą, za bardzo tęskniłem.
         Madzi zrobiło się niezmiernie miło i była świadoma, że szeroki uśmiech na jej twarzy mówi sam za siebie. Oby tylko Tony nie odebrał tego jako zachęty do jakiegoś romantycznego kroku. Nie chciała mu dawać fałszywej nadziei. Nie po raz kolejny.
- Ja za to odchodziłam od zmysłów, bo nie odbierałeś moich telefonów ani nie odpisywałeś na wiadomości - przyznała.
- Uznajmy więc, że jesteśmy kwita.
- Nie jestem pewna, czy da się to odpowiednio wyliczyć, ale niech będzie.
- Skoro więc ustaliliśmy, że jesteśmy kwita, to może dasz się namówić na taniec?
- Na taniec?
- Póki DJ puszcza wolniaka. Szybki kawałek będzie dość niezręczny w moim wykonaniu.
         Nastolatka zawahała się chwilę. Czy właśnie nie tego chciała uniknąć? Dawania mu nadziei na to, że ich przyjaźń przerodzi się w coś więcej? Zupełnie jakby Tony odgadł jej myśli, roześmiał się szczerze.
- W porządku, nie proszę cię o rękę tylko o taniec. Doskonale rozumiem, że nie patrzysz na mnie w taki sposób.
- Rozumiesz? - Nie była pewna, czy rzeczywiście rozumiał. Patrzył na nią z nutą rozbawienia i nonszalancji, jakby cały czas z nią flirtował. Ale może taki był jego sposób bycia?
- Zrozumiałem to już dawno, ale jak mówią, nadzieja umiera ostatnia. A nam po prostu było pisane zostać przyjaciółmi.
- I nie masz nic przeciwko?
- Zależy, jak na to spojrzeć. Żałuję, że nie mieliśmy swojej szansy. Ale jeśli mielibyśmy ją dostać, a ty nadal czułabyś do Natha coś choć w połowie tak silnego jak teraz, cieszę się, że pozostaniemy przyjaciółmi - wyznał Tony. Magda skinęła głową. Rozumiała go, nie chciał być z nią ze świadomością, że uczucia do tego drugiego nie wygasły. - Będę trzymał kciuki za ciebie i Natha - dodał Tony.
- Chyba potrzebne będzie coś o wiele silniejszego, żebyśmy się zeszli.
- Nie doceniasz siły moich kciuków! - zaparł się chłopak, a ona roześmiała się melodyjnie.
         Był szczery, czuła, że nie chowa do niej urazy. Wybaczył jej zatajenie tak ważnego faktu i wybór, którego w końcu dokonało jej serce. Miała nadzieję, że ich przyjaźń się nie zakończy na tym epizodzie. Kiedy Tony wyciągnął do niej rękę, złapała ją od razu i dała się prowadzić na parkiet. W drodze zdążyła jeszcze zauważyć Irene, która co prawda podpierała ścianę, ale właśnie podchodził do niej jakiś wysoki i przystojny blondyn, co Madzia uznała za dobry znak. Potem skupiła się na dobrej zabawie. Przez dwie minuty kołysała się wolno z Tonym na parkiecie, co jakiś czas śmiejąc się z jego żartów.
- Pewnego dnia uczynisz pewną dziewczynę wielką szczęściarą - oświadczyła Magda, gdy muzyka dobiegła końca.
- O, mam nadzieję… a teraz wybacz, ale chyba poszukam Irene - odezwał się Tony. - A ty chyba powinnaś porozmawiać ze swoim byłym. Bo wiesz, że jest tu, na balu?
         Madzia skinęła głową w odpowiedzi. Przyjaciel życzył jej jeszcze powodzenia i poszedł szukać Irene, która nagle gdzieś zniknęła.
- Zatańczymy? - spytał jakiś pierwszoklasista, o dobre pół głowy niższy od Magdy.
- Innym razem - oświadczyła i zeszła z parkietu, by nie plątać się młodzieży pod nogami, DJ bowiem puścił na cały regulator jakiś przebój Nicky Minaj.
         Poszła do bufetu, by ochłonąć i żałowała, że nie serwują nic z alkoholem. Musiała zadowolić się ponczem, który jak na jej gust był za słodki. Nie zauważyła, że podszedł do niej Nath.
- Czy muszę się wpisać do jakiegoś karnetu, żeby z tobą zatańczyć? - spytał.
- Nath… nie, nie ma karnetu, ale… nie boisz się, że cię rozpoznają i zacałują na śmierć?
- To byłby przyjemny rodzaj śmierci. - Sykes roześmiał się i pochwycił jakąś przystawkę ze stołu. - Ale nie, nie boję się. Tom zadbał o to, żeby tutejsze nastolatki miały mnie za niejakiego Reginalda z zespołem Aspergera. Zresztą, nawet w połowie nie jestem tak przystojny jak w teledyskach, więc jestem bezpieczny.
         Nastolatka poczuła się niebywale niezręcznie. Na rozmowę z Tonym nie była gotowa, ale ta totalnie zbiła ją z tropu.
- Tom ma szalone pomysły, ale cieszę się, że cię uratował. Teraz możesz mi przynajmniej powiedzieć, co tu robisz? - Grała na zwłokę, taką taktykę sobie obrała. Miała nadzieję, że jej się to opłaci.
- Przecież praktycznie mnie zaprosiłaś.
- Niezupełnie. Zdałam sobie sprawę, że zapraszanie byłego w walentynki jest dziwne, więc się wymigałam.
- Tak, a ja od siostry dowiedziałem się o balu i przybyłem jako osoba towarzysząca.
- Właśnie… - Madzia zmarszczyła brwi. - Jak ty i Tony się tu dostaliście bez zaproszeń? Przecież przy wejściu trzeba je okazać.
- Nie doceniasz mojego uroku. - Nath znacząco poruszał brwiami, ale Magda patrzyła na niego spode łba, więc się poddał. - No dobra, bileterka się odwróciła, więc przemknąłem niezauważony. Tony chyba zrobił to samo chwilę przede mną. A skoro o nim mowa… Widziałem was na parkiecie.
         Madzia głośno przełknęła poncz, który wzięła do ust. Miała nadzieję, że Nath nie odebrał tego tańca opatrznie. Nie pomyślała, że ktoś może zobaczyć ją i Tony'ego na parkiecie. Ponad wszystko nie chciała teraz, by Nath źle to odebrał. Musiała zdobyć się na odwagę, by poznać prawdę.
- Nath, doceniam, że przyszedłeś tutaj, żeby mi towarzyszyć, ale muszę zapytać… czy to naprawdę był jedyny powód?
         Fakt, że zdobyła w sobie siłę, by go o to zapytać, wywołał u niej rewolucje żołądkowe. Nie potrafiła dobrać słów i zaczęła panikować. Zupełnie jakby Nath czytał jej w myślach, położył jej rękę na ramieniu.
- Spokojnie. - Odetchnęła głęboko, ale jego kolejne słowa nie spodobały jej się ani trochę. - Nie chciałem w wielkim romantycznym geście cię odzyskać. Widząc, jak tańczysz z Tonym zdałem sobie sprawę, że choćbym i chciał, nic by to nie dało.
- Że co?!
         Tak jak się spodziewała, faceci nie byli zbyt spostrzegawczy. Dla niej to był zwykły taniec z przyjacielem, a Nath zobaczył zakochanych, którzy zapewne śmiali się z jego głupoty i jego uczuć. Magda powstrzymała się, by nie uderzyć się otwartą dłonią w czoło. Cóż, w sumie to była jej wina, nikt nie zmuszał jej, by zatańczyła z Tonym. Ale z drugiej strony, jak mogła mu odmówić? Jej serce mu odmówiło, więc chciała podarować mu chociaż taniec… Nie zdążyła nic wytłumaczyć, bo Nath mówił dalej.
- No… chcę, żebyś była szczęśliwa. Widzę, że wiesz, czego chcesz i będę ci kibicował, byś to zdobyła, zarówno osobiście jak i zawodowo. A ja pójdę swoją ścieżką. Może teraz nie było nam pisane? Ale zawsze będę cię kochać i nigdy nie zapomnę, że byłeś moją pierwszą miłością.
         Madzi zrobiło się ciepło na sercu. Wiedziała, że Nath mówi szczerze, że chce, żeby była szczęśliwa. Brakowało jej tylko odwagi, by wyznać, że to z nim chce przeżyć swoje szczęśliwe chwile.
- Ja nie zapomnę, że ty byłaś moją - powiedziała wbrew temu, co powinna była wyznać.
- Więc przyjaciele? - spytał, a kiedy niepewnie skinęła głową, były chłopak objął ją ramieniem i cmoknął w czoło. - A za kilka lat, kto wie, może wrócimy do siebie jak Ross i Rachel?
         Roześmiał się, a ona mu zawtórowała, ale dość sztucznie. Za kilka lat? Ma czekać kilka lat, aż Nath zorientuje się, że ona wcale nie chce być z Tonym? Nie mogła pozwolić, by tak to się skończyło, ale nie wiedziała, w jaki sposób wyznać mu uczucia. W każdym romantycznym filmie czy powieści to bohater musiał się starać, by okazać bohaterce miłość. Nie wiedziała, jak ma go przy sobie zatrzymać. Jessica radziła jej, by wyznać prawdę "prosto z mostu", ale Magda nigdy nie była wylewna, jeśli chodzi o uczucia. Tę cechę akurat miała wspólną ze swoją siostrą. W tej chwili za bardzo bała się odrzucenia, by wyznać Nathowi miłość. W końcu gdyby naprawdę chciał z nią być, walczyłby o nią, czyż nie?
         Przeżyli ze sobą wspaniałe dni. Byli razem, rozchodzili się, robili podchody, byli swatani, kłócili się, kochali… To była prawdziwa przejażdżka górską kolejką, ze wzlotami i upadkami. Madzia wiedziała, że może się od tego zrobić niedobrze, ale ona nie chciała przesiadać się na żadną inną karuzelę.
- Pięknie, znowu myślę głupimi metaforami - westchnęła pod nosem.
- Co? - zaintrygował się Nath. Pokręciła głową, dając do zrozumienia, że to głupota.
- Nath? - zagadnęła, widząc, że rozmowa może się zakończyć, jeśli teraz nie powie, co jeszcze leżało jej na wątrobie.
- Tak?
- Ja też chcę, żebyś był szczęśliwy. Naprawdę. I nigdy nie będę żałować tych dwóch lat, które poświęciłam na kochanie ciebie.
- Przestań tak ładnie mówić, bo zmienię zdanie - roześmiał się Nath, a kiedy w jej oczach rozbłysła nadzieja, spoważniał i dodał. - Ja nigdy nie będę żałował naszych wspólnych chwil. Jedyną rzeczą, którą żałuję, że zrobiłem, to nazwanie twojej kariery muzycznej "mrzonką". Mam nadzieję, że dojdziesz z Wrednymi Zalotkami na sam szczyt i utrzesz mi za to nosa.
- Ja też mam taką nadzieję. Jak tylko nagramy swoje płyty, zobaczymy, kto tu rządzi - zakończyła Madzia, a Nath uśmiechnął się do niej i wznieśli toast za słodkim ponczem.
- Za przyjaźń - zaproponował chłopak i stuknęli się plastikowymi kubeczkami. Nie zdawał sobie sprawy, jaką wewnętrzną bitwę sama ze sobą musiała stoczyć Madzia, żeby odgrywać rolę przyjaciółki. - Zabawne, że kiedy wreszcie przekonałem się do twojej siostry, nie zostanę jej szwagrem.
- Tak, ona pewnie też będzie nad tym ubolewać - dodała Madzia. O swoich uczuciach nadal nie wspomniała, choć miała ochotę sama siebie spoliczkować.
         Może tak było lepiej? W końcu uczucia Irene w ten sposób zostaną mniej nadszarpnięte? Ale co z nią? W jakim układzie najmniej osób ucierpi?
- Powinnaś powiedzieć Tony'emu, co do niego czujesz - poradził nagle Nath.
         Madzia ze złości na siebie i na niego zacisnęła pięści.
- Skąd wiesz, że jeszcze tego nie zrobiłam? - wysyczała przez zęby.
- Bo zagryzasz wargę i zastanawiasz się nad czymś uparcie? Bo gdybyś mu powiedziała, nie wypuściłby cię z objęć do końca wieczoru?
         Nastolatka postanowiła poczynić choć jeden krok, by na zawsze nie pogrążyć swojej szansy na zejście się z chłopakiem, którego kochała. Trochę na przekór sobie, trochę na przekór losowi, a trochę na przekór Nathowi, wyznała.
- Masz rację. Rozgryzłeś wszystko, naprawdę. Ale gdybym powiedziała Tony'emu, że chcę z nim być, to bym skłamała
- Co?!
         Nath spojrzał zszokowany na swoją byłą dziewczynę. Nie otrzymał jednak wyjaśnienia, bo zjawił się członek One Direction.
- O, Chryste - westchnął Niall, który właśnie do nich podszedł. - Głowa mi się poci od tej peruki. I swędzi, jakbym miał wszy.
- To po co wkładałeś to obrzydlistwo? - spytała Madzia, przytulając kumpla na przywitanie, ale kątek oka zerkając na Natha, który nie mógł wykrztusić słowa. Miała nadzieję, że to wyznanie da mu kopa do działania. Może teraz poczyni w stosunku do niej jakiś krok, jeśli mu jeszcze zależy.
- Chciałem, żeby Jess miała normalny wieczór. Gdybym przyszedł bez przebrania, musiałbym rozdawać autografy, pozować do zdjęć… A ona musiałaby znosić to, że wszystkie oczy są skierowane na nas, ludzie podszeptują, nikt nie zachowuje się normalnie… Taki związek jest ciężki.
- Tak, my coś o tym wiemy. - Magda znacząco spojrzała na Natha. - Prawda?
         Nath otrząsnął się z otępienia i odchrząknął.
- Tak, tak. Ale dobrze sobie radzicie, ty i moja siostra. Znacznie lepiej niż ja. Ale to dopiero początek waszego związku, zobaczymy, co będzie później.
         Nath przez chwilę udał, że mierzy Nialla krytycznym wzrokiem, ale szybko się roześmiał i poklepał go po ramieniu.
- Jestem pewien, że sobie z tym poradzicie. Widać, że się starasz. I mam nadzieję, że tak pozostanie, bo inaczej… - Nath przejechał palcem po szyi, czyniąc symboliczny gest. Niall nerwowo przełknął ślinę.
         Do towarzystwa dołączyła Jess, która wtuliła się w swojego chłopaka. Nie przeszkadzało jej, że miał na sobie śmieszną perukę i doklejaną bródkę. Liczyło się tylko to, że zostawił wszystko, by być z nią w walentynki.
- Wyczuwam dziwną atmosferę... - odezwała się, zerkając na przyjaciółkę i swojego brata. - Porozmawialiście już?
         Madzia i Nath skinęli głowami. Atmosfera rzeczywiście była niezręczna. Ona wreszcie zasygnalizowała mu, że nie chce być z Tonym, a on powoli próbował to strawić. Jess nie zamierzała dłużej zabawić nad tą sprawą i klasnęła w dłonie.
- Super, w takim razie chodźmy na parkiet.
         Czwórka przyjaciół w rytm "Glad You Came", które ku uciesze Toma wreszcie zagrał DJ, poszła zatańczyć. Madzia czuła się dziwnie. Nath unikał jej spojrzenia, więc zaczęła rozglądać się po sali. Kątem oka zauważyła, że Alex dała się wyciągnąć na parkiet Ricky'emu, a Maja swojemu partnerowi na wieczór, Sebastianowi. Kathy tańcząca z Samem nie była zaskoczeniem. Nastolatka pomachała przyjaciółkom, ale zaniepokoiła się, że nigdzie nie było Tony'ego i Irene. Czyżby dziewczynę przerósł fakt, że na balu pojawił się Nath i wróciła do domu? A może płakała a w łazience, podczas gdy oni bawili się w najlepsze?
         Przepełniona wyrzutami sumienia Magda przeprosiła towarzystwo i poszła do swojej siostry, która właśnie próbowała wytłumaczyć grupce małolatów, że muszą poczekać na swoją kolej, by wejść na lodowisko.
- Ze względów bezpieczeństwa wpuszczam tylko po sześć osób. Musicie zaczekać jeszcze dziesięć minut, aż…
- Ale z ciebie wredna wywłoka! - unosiła się blondynka, w której Madzia rozpoznała Brooke McBride.
- Nie jestem pewna, czy znasz znaczenie tego słowa, dziewczynko, ale będę wdzięczna, jeśli zajmiesz się sobą i swoimi przyjaciółmi przez dziesięć minut.
- Kiedy ja chcę tam wejść TERAZ!!!
         Madzia zdała sobie sprawę, że nie powinna teraz przeszkadzać siostrze, która starała się tarasować wejście na lodowisko, którego miała pilnować. Brooke stała na czele kilku chłopaków, którzy podążali za nią jak pieski. Wszyscy chcieli poza kolejką wejść na lód.
- Widziałaś Irene? - spytała Madzia, przez co Monika na chwilę się rozproszyła i wredna blondynka oraz jeden z jej towarzyszy weszli na lodowisko.
- Nie, nie widziałam.
- A Tony'ego?
- Też nie. Wybacz, jestem trochę zajęta.
         Rudowłosa zerknęła na intruzów, który wtargnęli na jej rejon i właśnie zakładali łyżwy. Miała nadzieję, że dzieciaki nie poobijają się o siebie za bardzo. Trzech chłopaków nadal czekało, aby ich wpuściła bez kolejki, nie miała więc czasu na konwersację z siostrą. Madzia to rozumiała. Monika komicznie wyglądała w długiej sukience, balansując na ugiętych nogach i zagradzając wejście.
         Nastolatce zrobiło się żal, że ją w to wplątała, ale nie miała czasu na kolejne wyrzuty sumienia, gdyż zaczęła martwić się o Irene. Wbiła jej numer w telefon, ale ta nie odbierała. Natha zepchnęła na razie na dalszy plan i szybkim krokiem podeszła do Adama, którego wypatrzyła w tłumie.
- Nie mogę nigdzie znaleźć Irene. Widziałeś ją może?
- Podpierała ścianę i chwilę z nią rozmawiałem, bo była przybita. Poszedłem, żeby przynieść jej coś do picia, ale zauważyłem, że zagadał do niej jakiś chłopak, więc ustąpiłem. - Zadowolony z siebie menedżer Wrednych Zalotek uśmiechnął się szeroko.
- Idiota! - warknęła Madzia. - Pewnie jeszcze ten obcy koleś przyniósł jej coś do picia, a ty nie zainterweniowałeś! Niewiarygodne! Co to za opiekunów tutaj przyjmują? Co to za szkoła? Moja siostra nie radzi sobie przy lodowisku, ty nie radzisz sobie tutaj, Tom… on nie radzi sobie nigdzie. Jezu!
         Zdenerwowana nastolatka ruszyła na dalsze poszukiwania. Adam podrapał się po głowie. Próbował się usprawiedliwiać, bo był pewien, że jakiemuś chłopakowi Irene po prostu wpadła w oko. Mimo iż nie do końca rozumiał, dlaczego Madzia się o nią martwi, sam zaczął się niepokoić. Udał się do Moniki, by sprawdzić, jak jej idzie i wypytać, o co chodzi z Irene.
         Brukselka zmagała się właśnie z trzema typami, którzy próbowali wtargnąć na lodowisko.
- Sztywniara nas nie wpuści. Pewnie dawno nikt jej rury nie przeczyścił, dlatego ma kij w tyłku - mówił jeden z nich.
         Drugi był bardziej odważny, bo zwracał się wprost do Moniki.
- Ja mogę się tym zająć. Jestem świetny w te klocki, nie będziesz żałować.
         Zrobiło jej się niedobrze, gdy się do niej zbliżył. Nie pił alkoholu, ale z ust wyziewał mu sos czosnkowy.
- Krowa, która dużo ryczy, mało mleka daje - westchnęła rudowłosa z obrzydzeniem.
- To nie fałszywa skromność. On jest hojnie obdarzony przez naturę - poparł kumpla trzeci typek, a Monika spojrzała na niego zdziwiona.
- Ja bym się nie chwaliła, że widziałam jego sprzęt, koleś. Wychodzi na to, że jesteście gejami.
- Wcale nie! - Ostry sprzeciw wywołał kolejny wyziew czosnkowego smrodu tak, że Monika musiała zatkać sobie nos. - Jestem stuprocentowym facetem i interesują mnie tylko kobiety. Zaraz ci to udowodnię!
         Na oko osiemnastolatek z niezbyt świeżym oddechem jedną ręką złapał Monikę w pasie, a drugą najwyraźniej zamierzał wymacać jej cycek. Nie zdążył, gdyż oberwał prawdopodobnie najmocniejszego plaskacza w swoim życiu.
- Świrnięta jakaś! Chodźcie, spadamy!
         Gromadka oddaliła się, rezygnując z wejścia na lodowisko.
- Ciesz się, że nie dostałeś łyżwą, prosiaku! - wołała za nimi Monika.
        Adam, który właśnie podszedł do swojej byłej dziewczyny, spojrzał na nią z rozbawieniem.
- Dlaczego mnie to nie dziwi? - zapytał.
- Nie znasz całej historii. Uwierz, że sobie zasłużył.
- Och, w to nie wątpię.
- Przyszedłeś mnie zastąpić? Nie daję sobie tutaj rady.
- W to też nie wątpię, ale niestety ja mam swój rejon. Chciałem tylko zapytać, czy widziałaś może Irene?
- Zignoruję obelgę zawartą w twojej wypowiedzi. Dlaczego wszyscy szukają Irene? Z tego, co widziałam, to się dobrze bawiła. Jakiś przystojny blondasek szeptał jej coś na ucho jakiś czas temu, kiedy moja siostra poszła w tango z Tonym.
- Madzia martwi się, że ten "przystojny blondasek" ma niecne zamiary.
- Dlaczego zaraz niecne? - zdziwiła się Monika. - Irene wygląda dziś ślicznie i przyszła sama. Może ten chłopak po prostu docenił jej atuty?
- Chyba właśnie to martwi twoją siostrę - oświadczył Adam.
- Och. - Monika rozumiała, o co chodziło. Irene była w kiepskim stanie, bardzo podatna. Niecne zamiary przystojnego blondasa równały się właśnie docenianiu atutów. - Brytyjska młodzież jest bardzo rozwiązła…
- A Irene nie jest. A mimo to gdzieś znikła…
- W takim razie pomóż mojej siostrze jej szukać. Ja muszę pilnować tej hałastry, bo rozwalą lodowisko. - Monika rzuciła spojrzenie Brooke i jej towarzyszowi, którzy wpadali na pozostałych uczniów, którzy próbowali się dobrze bawić.
         Adam skinął głową i poszedł szukać Irene. Jakiś czas później nawet wszystkie Wredne Zalotki zostały zaalarmowane o zniknięciu przyjaciółki i wszyscy zaczęli jej szukać. Nie odpowiadała na wiadomości, nie odbierała telefonu, nikt jej nigdzie nie widział… Ostatnim śladem był jakiś wysoki przystojny blondyn, z którym była widziana ostatnia.
         Wredne Zalotki spotkały się przy stanowisku DJ'a, by omówić postępy w poszukiwaniach. Do pracy zaprzęgły swoich towarzyszy, szukać pomagali również Adam, Nath i Tony. Tom i Monika musieli zająć się swoimi obowiązkami, a Madzia nie miała serca prosić o pomoc Jess i Nialla. Ekipa poszukiwawcza już i tak składała się z wielu członków. Chciała, żeby chociaż ktoś mógł nacieszyć się walentynkami.
- Na parkingu nic - oświadczył Nath swojej byłej dziewczynie, która właśnie rozbawiała z Wrednymi Zalotkami o postępach w poszukiwaniu. Nie była pewna, czy jej wcześniejsze słowa wywarły na jej byłym jakieś wrażenie, bo teraz mieli ważniejsze sprawy na głowie.
- Cóż, przynajmniej można wykluczyć figle na tylnym siedzeniu - westchnęła Madzia. - Na pewno nie ma jej też na sali i w łazienkach, w parku, na placu… Do domu też nie wróciła, bo dzwoniłam.
- Oszalałaś? Chcesz wpędzić jej matkę w zawał?! - uniosła się Alex.
- Spokojnie, nie powiedziałam, że zaginęła, bo przecież nie mamy pewności.
- Tak, może rozkoszuje się jakimś przystojniakiem w motelu - dodała Maja. Wszyscy spojrzeli na dziewczynę krzywo. - No co? Może tak jest.
- Dobrze wiesz, że Irene jest ostatnio dość rozbita emocjonalnie… - zauważyła Kathy.
- Dlaczego? - spytał Nath, ale został celowo zignorowany. Nie mogły mu powiedzieć, że się w nim zakochała, bo nie tylko zdradziłyby jej zaufanie, ale i wprawiły go w niezręczną atmosferę.
         Tony z Adamem podeszli do zbiorowiska i starali się wyjaśnić swoje odkrycia przez głośno wyjącą muzykę.
- Woźny powiedział, że wszystkie drzwi do sal są pozamykane, żeby młodzież nie rozpierzchła się po szkole. Dla pewności sprawdziliśmy piętra i nie kłamał - wyjaśnił Adam.
- Wszystko wskazuje na to, że Irene wyszła z tym gościem ze szkoły - dodał Tony.
- Ale bileterka twierdzi, że jej nie widziała! - wtrąciła Kathy.
- Ja z Tonym też tu się wślizgnęliśmy bez jej wiedzy, więc to nie takie trudne - zauważył Nath.
- Więc to wszystko, co możemy zrobić? - Madzia była zrezygnowana. Nie było pewności, że Irene potrzebuje ich pomocy, ale fakt, że nie odpowiadała na telefony i wyszła bez słowa był niepokojący.
- Obawiam się, że nic więcej nie wymyślimy. Możemy jej szukać w mieście, ale może być wszędzie. - Tony wzruszył ramionami.
- Ale ona jest bystra! Nie poszłaby nigdzie z chłopakiem, którego nie zna. - Kathy nadal broniła Irene.
- A jeśli go zna? Może to jej kolega z kółka? Albo ktoś z samorządu? - podsunęła Alex.
- Wtedy przyszłaby nam powiedzieć. Jesteśmy przyjaciółkami. Myślę, że powiedziałaby nam nawet, gdyby szła odetchnąć.
         Dziewczyny pokiwały głowami ze zrozumieniem. Właśnie dlatego tak się niepokoiły o przyjaciółkę. Tony wyglądał jednak, jakby doznał olśnienia.
- Odetchnąć… - powiedział po cichu. - Chyba wiem, gdzie jeszcze nie szukaliśmy!  - Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni, więc ich oświecił. - Może poszli na dach?
- Cóż, tam nie sprawdzaliśmy… - przyznał Adam.
- Może zabrali klucz woźnemu i… - zanim Nath zdążył dokończyć, zauważył, że Tony już ruszył, by sprawdzić tę teorię. Wredne Zalotki zostały nieco z tyłu, bo ciężko im się biegło w obcasach. Nie namyślając się długo, Adam i Nath dołączyli do reszty ekipy poszukiwawczej.
         Drzwi na dach szkoły rzeczywiście były otwarte. Tony miał jednak wrażenie, że pchnął je z taką siłą, że gdyby jednak były zamknięte, ustąpiły mu. Reszta dziewczyn i chłopaki zostali w tyle, on jednak poczuł nagły napływ adrenaliny. Chłodne zimowe powietrze uderzyło go w twarz jak smagnięcie biczem. Rozejrzał się wokoło, ale nikogo nie zauważył. Już zamierzał zrezygnowany wrócić, kiedy usłyszał ciche, stłumione piśnięcie. Zmarszczył brwi. Skierował się w stronę, skąd wydawało mu się, że dochodził dźwięk. Nie pomylił się. Tuż za zakrętem, w niewielkiej wnęce zauważył ubranego na biało blondyna, który wyraźnie odcinał się od ciemnej struktury budynku. Przyciskał od do ściany jakąś dziewczynę, której zatykał usta ręką. Najwyraźniej usłyszał trzask drzwi i zamierzał się schować, a towarzyszkę zmusić do milczenia.
         Tony poczuł, że to jego szansa. Miał przewagę, bo chłopak wydawał się go nie zauważyć. Piosenkarz z MKTO rozpędził się więc i z całych sił odepchnął napastnika od Irene. Obaj przewrócili się na ziemię. Tony wykorzystał to, że znajdował się na górze. Nogami przyszpilił wysokiego przeciwnika do ziemi i zadał mu cios pięścią w twarz. Poczuł jak ból rozlewa mu się od kłykci po nadgarstek. Nie był pewien, ale całkiem prawdopodobne było, że ręka bolała go bardziej niż tego typa szczęka. Blondyn zepchnął go na bok, podniósł się z ziemi i wypluł ciemnoczerwoną krew.
- Wybiłeś mi ząb, idioto! - warknął z wściekłością. - Zapłacisz mi za to!!!
         Napastnik już zamierzał rzucić się na Tony'ego, ale nie przewidział przybycia odsieczy. Adam i Nath wbiegli na dach w tej samej chwili i widząc jego zamiary, momentalnie rzucili się, by go obezwładnić.
         Wrednym Zalotkom zajęło chwilę dołączenie do członków incydentu.
- Przeklęte szpilki! - wyzywała Maja, kiedy już znalazły się na dachu. - Mogło być za późno.
- Ale nie jest - westchnęła z ulgą Madzia i podeszła do Irene, która stała oparta o ścianę budynku i trzęsła się jak osika. Nastolatka była pewna, że zimno nie miało tu nic do rzeczy. Jej przyjaciółka była roztrzęsiona. - Nie zdążył ci nic zrobić? - spytała z troską.
         Irene pokręciła głową. Dopiero teraz dała upust emocjom i z jej oczu zaczęły sączyć się łzy.
- Zabierzcie ją gdzieś, żeby się ogrzała - polecił Adam. - My zajmiemy się tym delikwentem.
- Nic mi nie możecie zrobić! Sama się zgodziła ze mną wyjść na dach! - roześmiał się blondyn.
         Nath i Adam zacisnęli uścisk i zaczęli prowadzić go, szarpiącego się, do wyjścia. Alex pobiegła za nimi, by otworzyć im drzwi i powiadomić kogoś o tym, co zaszło. Maja objęła Kathy, która wydawała się tak roztrzęsiona, jakby sama stała się właśnie ofiarą napaści. Tony ściągnął z siebie marynarkę i okrył nią Irene, która bąknęła tylko ciche "dziękuję" i dała się objąć Madzi ramieniem.
         Po chwili zeszli na dół. Alex przybiegła z kluczem do pokoju nauczycielskiego i udali się tam, by Irene mogła odpocząć i się ogrzać. Dziewczyna poczuła się lepiej z kubkiem ciepłej herbaty w dłoni, okryta kocem i otoczona przyjaciółkami. Tony trzymał się na uboczu. Nikt nie wyprosił go za drzwi, więc nie wychodził.
- Ochłonęłaś już na tyle, żeby nam opowiedzieć, co robiłaś z tym typem na dachu? - spytała Maja bez ogródek, a Madzia spojrzała na nią z dezaprobatą.
- Trochę delikatności.
- No co? Chyba wszystkich nas to ciekawi. Praktycznie wywróciliśmy do góry nogami całą szkołę, by ją znaleźć.
- Tak i całe szczęście nic jej nie jest. Ale nie powinnyśmy naciskać…
- Nie, w porządku, Maggie. Wszystko wam powiem. - Irene pociągnęła nosem i otarła ostatnie łzy, które zostały jej na policzkach. - Kiepsko się czułam przez to wszystko, co się ostatnio działo - wyznała. - Patrzyłam, jak tańczycie i rozmyślałam, kiedy podszedł do mnie Noel.
- Ten frajer ma jakieś imię?! - uniosła się Alex. Ją uciszyła Kathy i Irene mogła kontynuować.
- Kojarzyłam go z wyglądu, jest w szkolnej reprezentacji koszykówki. No i jest miły dla oka, więc nie uciekłam.
- Jak ja z nim skończę, to ta buźka będzie poharatana bardziej niż gdyby wpadł pod kosiarkę - warknęła Maja.
         Niezrażona tym komentarzem Irene mówiła dalej.
- Zaczął mnie komplementować, że zwrócił na mnie uwagę jakiś czas temu, ale że dziś wyglądam zjawiskowo… i mówił jeszcze inne rzeczy, ale krępuję się je powtarzać. Mówił, że zaryzykował i do mnie zagadał, mimo iż są walentynki, ale oboje przyszliśmy tu sami i to musi być znak…
- I mu uwierzyłaś? - spytała Madzia, a Irene skinęła głową.
- Pomyślałam, że rzeczywiście, być może to jest znak. Być może zainteresował się mną przystojny i miły chłopak… I w sumie był zainteresowany, ale czymś zupełnie innym niż ja. Najpierw powiedział, że tu gorąco, potem, że mu duszno. Zapytał, czy chcę z nim wyjść. Nie chciałam, ale żartował, że skoro boję się, że mnie porwie, możemy zostać w szkole. Miał klucze na dach, które ukradł wcześniej woźnemu. Nie chciałam iść, ale przekonywał mnie, że życie przemyka mi przez palce, a są walentynki, że można sobie pozwolić na odrobinę romantyzmu…
         Teraz już żadna z dziewczyn ani Tony nie przerywali opowieści Irene, która wbiła wzrok w podłogę.
- Pomyślałam sobie, że nie mam nic do stracenia. Rzeczywiście robię miliony rzeczy, ale wszystko dokładnie planuję. Kalendarz mam zapchany i nie ma w nim czasu na romantyzm ani spontaniczność. Postanowiłam więc zaryzykować. Wymknęliśmy się na dach. Było chłodno, ale przyjemnie. Potrzebowałam świeżego powietrza i rzeczywiście poczułam się przez chwilę lepiej. Rozmawialiśmy przez jakiś czas, a raczej ja mówiłam, a on słuchał. Wyglądał jak urzeczony… Jakbym rzeczywiście go obchodziła. To było dla mnie coś nowego. Byłam tak rozentuzjazmowana, że nie czułam chłodu. Ale nagle on stwierdził, że jest mu zimno. Zaproponowałam, byśmy wrócili na zabawę, ale on stwierdził, że ma lepsze sposoby na rozgrzanie… - Irene wzdrygnęła się na to przykre wspomnienie. - Odepchnęłam go, kiedy chciał mnie pocałować, więc usłyszałam, że jestem sztywniarą. Więc dałam mu się pocałować, a to był kolejny błąd, bo uznał, że jestem chętna… na więcej. Zaczął mnie obmacywać, a na to nie mogłam pozwolić. Mówił, że zrobiłam mu nadzieję, a teraz zgrywam trudną do zdobycia. Chciałam mu się wyrwać i biec do wyjścia, ale złapał mnie dość mocno. - Dziewczyna spojrzała na swoje ramię, gdzie już teraz widać było zaczątki porządnego sińca. - Przyparł mnie do ściany i… cóż, do niczego poważniejszego nie doszło, bo pojawiliście się wy… - Irene spojrzała na Tony'ego. Że też akurat on ją uratował. - Skąd wiedzieliście, gdzie jestem?
- Na to akurat wpadł Tony, nie wiem, jakim cudem - przyznała Madzia. Uśmiechnęła się do chłopaka, czym dała przyjaciółkom znać, że się pogodzili.
- Nie tylko moje kciuki są magiczne. Moje pięści też. - Tony uniósł w górę ręce. Nadgarstek miał zsiniały, zapewne zwichnięty, ale adrenalina nadal krążyła mu w żyłach, więc nie czuł bólu.
         Irene zamyśliła się. Co by się stało, gdyby Tony nie przyszedł na bal? Czy ktoś wpadłby na to, że Noel zabrał ją na dach? Była wdzięczna chłopakowi za ratunek, ale i czuła się niezręcznie, że był świadkiem takiej sceny i słyszał tę upokarzającą opowieść.
- Przepraszam, czujesz się niezręcznie? Mogę wyjść - zaproponował Tony, odgadując jej intencje, ale ona pokręciła głową.
         Alex uderzyła się otwartą dłonią w czoło.
- Teraz chcesz wyjść, jak wszystko słyszałeś?
         Tony poczerwieniał i spuścił głowę. Zrobiło się dziwnie niezręcznie, więc Irene musiała dodać coś jeszcze.
- Dziękuję, że się martwiliście i mnie w porę znaleźliście. Nie wiem, czy sama dałabym sobie z nim radę.
- Całe szczęście dotarliśmy w porę. A teraz ten okropny typ zapłaci za to, co zrobił. - Madzia położyła Irene rękę na ramieniu i uśmiechnęła się pokrzepiająco.
- Czy tylko mi nasuwa się na myśl, że większość naszych walentynek była do dupy, ale te przebijają wszystko? - wtrąciła Maja.
         Irene uśmiechnęła się delikatnie na te słowa, a po chwili zaczęła się śmiać. Powoli i niepewnie dziewczyny dołączyły do niej, a nawet Tony buchnął śmiechem, widząc jak od płaczu przeszły do wesołości, jakby to było na porządku dziennym.
- Śmiej się, śmiej - poleciła Alex. - Raduj się, że masz takie przyjaciółki. Choć Maja była przekonana, że "rozkoszujesz się tym przystojniakiem w motelu".
- Wcale nie! - zaparła się wspomniana dziewczyna.
- Właśnie, że tak!
         Atmosfera się rozluźniła. Ulga była wyraźnie wyczuwalna. Nie stało się nic gorszego, a to było najważniejsze.
- Czy wy czasem nie powinniście poinformować swoich towarzyszy, że nie muszą już szukać? - spytała Madzia, wymownie spoglądając na przyjaciółki.
- Zapomniałam o tych kretynach! - krzyknęła Alex.
- Hej, mów za siebie. Sam jest w porządku - stwierdziła Kathy.
- Mniejsza z tym, musimy im powiedzieć, że akcja odwołana.
- I powinniście wrócić na zabawę. Jeszcze kilka godzin do końca - poleciła Irene.
- Nie zostawimy cię.
- Przecież z rachunku prawdopodobieństwa wynika, że tego samego wieczora nie zdarzy mi się to samo.
- A ta znowu z tym naukowym bełkotem… - Maja wywróciła oczami. - Jeśli nie chcesz, żebyśmy wróciły tu dla ciebie, to pozwól nam wrócić, żeby się schować przed Rickym i Sebastianem.
- A ja zostanę na sali sama? - spytała Kathy, wykrzywiając usta w podkówkę.
- Ja zostanę z Irene, a wy możecie iść - zakończyła dyskusję Madzia.
         Dziewczyny przyznały przyjaciółce rację. Obie miały do pogadania. Wredne Zalotki uściskały więc Irene i wróciły na salę szukać swoich partnerów na ten wieczór.
- Pójdę sprawdzić, co z tym całym Noelem - obwieścił Tony, zdając sobie sprawę, że jego obecność w pomieszczeniu jest niepotrzebna. - Nawet jeśli nie spotka go kara, to wiedz, że chyba wybiłem mu ząb. - Irene uśmiechnęła się szeroko do swojego wybawcy. - I dam znać Tomowi i twojej siostrze, że wszystko się dobrze skończyło.
         Madzia skinęła głową, a Tony chwycił za klamkę. Nie wyszedł jednak, bo usłyszał słaby głos Irene.
- Poczekaj.
         Spojrzał na nią powoli. Nie rozumiał, jak ktoś mógłby chcieć skrzywdzić jakąkolwiek dziewczynę, a Irene dodatkowo była wyjątkowo miła, pomocna i dobra. Niektórzy faceci byli po prostu niereformowalni i miał nadzieję, że Noel dostanie za swoje.
- Dziękuję za ratunek. Tobie w szczególności.
- Dlaczego mi w szczególności? - spytał zmieszany. - Bo nadwyrężyłem rękę czy wybiłem mu ząb?
- Bo gdyby nie ty, nie wiem, jak wszystko by się skończyło. Dziękuję, nawet jeśli zrobiłeś to ze względu na Maggie.
- Nie zrobiłem tego ze względu na Maggie - wyznał Tony. - Zrobiłem to tylko dla ciebie.
         Ciepły uśmiech rzucony w stronę dziewczyny wywołał u niej dziwne uczucie w żołądku, przypominające pierwsze zauroczenie. Zmieszała się tym odkryciem i ukryła twarz za rozpuszczonymi włosami. Kiedy w końcu została z Magdą sama, odłożyła kubek z ciepłą herbatą, która zdążyła już ostygnąć.
- Przepraszam, że psuję ci walentynki - odezwała się.
- Przestań, nawet tak nie mów. Same w sobie szału nie robiły, a ty nie jesteś niczemu winna.
- Tak, może sprawie z Noelem, ale fakt, że praktycznie przeze mnie przyszedł tu Tony… Wiedz, że jeśli wstrzymujesz uczucia do Natha ze względu na mnie, to nie musisz się hamować. Naprawdę, przeżyję. Przejdzie mi - zapewniła Irene.
         Madzia złapała ją za rękę i spojrzała jej w oczy, żeby dokładnie zrozumiała jej słowa.
- Gdyby nie przyszedł Tony, niewiadomo, co by się stało z tobą. Może jego obecność trochę skomplikowała sprawę z Nathem, ale nie bardziej niż ona sama w swej istocie była skomplikowana - wytłumaczyła Magda. - I naprawdę mam wyrzuty sumienia, że samolubnie nadal chciałabym wrócić do Natha.
- Miłość nie powinna być powodem wyrzutów sumienia. Przestań się mną przejmować i pomyśl wreszcie o sobie. To szlachetne, że martwisz się o mnie i moje uczucia, ale zapewniam cię, że nic nie ucieszy mnie bardziej niż twoje zejście się z Nathem.
- Nie jestem pewna, czy do tego dojdzie. Powiedziałam mu, że nie chcę być z Tonym i dałam mu wolną rękę. Jeśli chce ze mną być, zrobi jakiś krok w tym kierunku. Na pewno ci to nie przeszkadza? - Madzia spojrzała wyczekująco na Irene, która po chwili zastanowienia skinęła głową.
         Tego wieczoru przeżyła coś okropnego, ale odkryła też, że jej życie nie kończy się na nieszczęśliwej miłości. Zdała sobie sprawę, że jest zdolna poczuć coś do kogoś innego, więc jej sprawa nie była jeszcze stracona. Powiedziała o tym Madzi.
- Cóż, mam nadzieję, że te motylki w brzuchu to nie rezultat tego, że cię uratował. Tony to świetny chłopak i obojgu życzę wam szczęścia. Jesteście jednymi z najbliższych mi osób na świecie. Nic nie ucieszyłoby mnie bardziej niż to, że każde z nas dostałoby szczęśliwe zakończenie.
         Przytuliły się do siebie i przez chwilę trwały w ciszy. Madzia nigdy nie miała bliższej przyjaciółki. W Polsce miała tylko koleżanki, no i była jeszcze Monika, ale z siostrą nie mogła omawiać wszystkiego. No i były zupełnie różne. Za to Irene… Irene była dla niej jak bratnia dusza. Warto było przyjechać do Anglii choćby po to tylko, by ją poznać. Zdała sobie sprawę, że z chęcią zrezygnowałaby ze swojego szczęścia, żeby tylko jej przyjaciółka mogła być szczęśliwa.
- Walić walentynki - szepnęła Magda na ucho Irene. - W roku jest jeszcze 364 dni, żeby znaleźć miłość.
         Irene się roześmiała i wytarła rozmazany tusz.
- Gdyby tylko to było takie proste - westchnęła i obie zadumały się nad kolejnymi walentynkami, które pozostawiały wiele do życzenia.

9 komentarzy:

  1. Przepraszam, ale nie mam czasu na długi komentarz, więc tylko powiem, że świetny rozdział (tak jak zawszę) i już nie mogę się doczekać następnego. Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo przyjemny rozdział. A Nathan to idiota...
    Dla mnie idealny koniec tego opowiadania to gdyby Madzia była z Nathanem, Monika z Adamem,a Irena z Tonym. Tak, to byłoby takie słodkie. ♥
    Napisałaś we wstępie, ze piszesz swoją wersje opowiadania - czy myślałaś o tym, aby ją też opublikować? ;>
    Jestem ciekawa, jak ona wygląda. Madzia i Tonym - ciekawe. :)
    I widzę, że Ty to trochę takie medium. :D
    O wielka Jaycee, jak dużo musisz o mnie wiedzieć, żeby przepowiedzieć mi przyszłość? ;D
    Rozdział bardzo dobry, nawet nie wiesz jak na niego czekałam! Nie zawiodłam się, jak zawsze. Czekam na kolejny!
    Rebella †

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem tak... odrobinę grozy w tym opowiadaniu to dobry kierunek! To była niesamowita odmienność w porównaniu co do reszty rozdziałów :)
    Zgodzę się z Rabellą z tym, że Nath to idiota i co do przydzielenia par. Bardzo ciekawy rozdział, nie mogłam się oderwać. To by było na tyle jeśli chodzi o rozdział :)

    Dziękuję za odpowiedź. Za nazwiska aktorów i ogólnie, że zadałaś sobie trud pisząc ją tak długą. Może wydaje Ci się, że piszesz tak długo bo nie masz już w sobie tego zapału co na początku ? Obowiązki robią swoje. W tym opowiadaniu jeszcze nie było zdrady cielesnej! Oglądałam serial i to mi przyszło na myśl. Ja też widzę Karolinę z Kubą!!! Weź ich spiknij. Max wydaje się coraz to większym bałwanem, a Karolina (biorąc pod uwagę to, że była lub nadal jest mną?) jest poważna i konkretna. Mam parę pomysłów, więc jakbyś chciała o nich poczytać (doznasz szoku na co mnie stać!) daj znać to, podam adres e-mail (nowy), bo na gmaila zapomniałam adresu. Ciekawa jestem co u Luizy.
    Mam też inny pomysł! Weź załóż podstronę i wciśnij tam opowiadanie, które piszesz dla siebie. To będzie takie alternatywne :D
    No nic, to na tyle. Przepraszam, że się wcinam, ale jakbyś chociaż zechciała poczytać o pomysłach :)
    Czekam na kolejny. Życzę weny i chęci :*
    Charlizell

    OdpowiedzUsuń
  4. ja chcę więcej!
    Nawet nie wiem czy mnie jeszcze pamiętasz ale to tak w nawiasie.
    I taka ważna wiadomoś: No matter what (idk czy dobrze xD) albo Madzia albo Nathan popierdylają do siebie i mówią co czują bo ile można!
    A jak się zejdą to Alleluja!
    Matko to wszystko czasem staje się takie pogmatwane. No ale na fuck logic Tony uratował życie Irene, halo- lifesaver. Mogłaby zakochać się bez pamięci w swoim wybawcy... byłoby fajnie, nie powiem. Poza tym coś tak czuję, że Nathan i tak by nie poczuł do niej mięty, takie zderzenie się z rzeczywistością dunno why.
    Plus sytuacja z jak jej tam... Brooke, przekomiczna! O ile wkurzają mnie takie laski i wątki z nimi związane to Alex świetnie wybrnęła z ripostą, podziwiam ją.
    Sorry ale mam kompletny mętlik w głowie a ty kochana dolewasz oliwy do ognia trzymając cały czas w niepewności.
    Także ten...
    Nie to że coś, ale czekam na następny rozdział.
    Na sto procent zapomniana naile :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział! :D Czekam tylko na ten jeden pierwszy krok, ze strony którego kolwiek. Irene czuje mięte do Tony'ego? ^…^ xd mrrr..

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział ale w sumie jak każdy po prostu kocham to opowiadanie. Moja droga nie czytam tylko dla Madzi i Nathana ale najbardziej lubię tą pare i po prostu i czekam na to aż będą znowu razem. Kocham też Monię i życzę jej szczęścia myślę że Adam do niej pasuje no i oczywiście mój bohater to Tom bez niego to opowiadanie by nie istniało ale Jess i Niall to też słodka para mam nadzieję że się jeszcze pojawią. Mam nadzieję że szybko dodasz kolejny rozdział bo już nie mogę się doczekać no i niech ten nasz Nath w końcu pokaże i zrobi coś żeby pokazać jak bardzo kocha Maggie. Tak sobie myślę że jeszcze nie było w tym opowiadaniu jakiegoś wypadku Nathana czy oś takiego może to by ich do siebie popchnęło. Zapomniała hasła i za nic nie mogę sobie przypomnieć dlatego pisze jako anonim.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.
    Marta G.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana, dobry, długi i treściwy rozdział. Bardzo przyjemnie mi się go czytało. To chyba była jedna z dłuższych części w Wanted Direction.
    Jejku, tyle się porobiło... Dobrze, że Tony nie obraził się na Magdę- udowodnił, że jest naprawdę porządnym chłopakiem. Szkoda za to, że Nathan nie wykonał żadnego kroku w stronę Maggie. Może to jednak lepiej, że zostawił tę sprawę zawieszoną. Pewnie los pod postacią mistycznego medium- Jaycee- wykombinuje co nieco.
    Ubawiły mnie sytuacje z Brooke- nie znoszę takich osób, każdy ich gest powoduje u mnie irytację, więc bardzo dobrze, że dzielne Kathy, Alex i Maja sprowadziły ją do parteru, polać im! :D
    No i Irene- głupio, że Noel potraktował ją w taki sposób. Dziewczyna potrzebowała odskoczni od swojego idealnie poukładanego życia, w którym nie było czasu na uczucia (na co to komu?), jednak zawsze znajdzie się szuja, która pokrzyżuje takie plany... Dobrze, że Tony zdążył uratować naszą okularnicę z opresji- znów udowadniając swoją rycerskość.On to chyba w ogóle nie ma wad- jest po prostu zbyt dobry, a Irene potrzebuje kogoś, kto zrównoważy szalę poukładania, bycia odpowiedzialnym swoimi cechami: szaleństwem, buntem... Nie mówię tu o jakimś baaaardzo złym chłopcu... No chyba, że Tony ma jeszcze inną twarz (najlepiej, żeby miał ich 50 ;) )
    Ostatnie akapity rozczuliły mnie: wspaniale, że Magda odnalazła swoją bratnią duszę. Przyjaciółka to według mnie bardzo ważna osoba w życiu, jednak naprawdę ciężko znaleźć prawdziwą przyjaźń w tym świecie fałszu, obłudy i egoizmu. Cieszę się, że w opowiadaniu udało się to dziewczynom.
    Pozdrawiam i czekam na następny rozdział,
    Madeleine

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy kolejny rozdziałek????? Już nie mogę się doczekać ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej. Będzie dzisiaj rozdziałek?????? Już nie mogę się doczekać:
    Jak tylko możesz to dodaj;)
    Marta G.

    OdpowiedzUsuń

Blog List