Witajcie!
Mr Carrots, Madeleine - podejrzewałyście, że Irene podkochuje się w Adamie? Dlaczego, jeśli mogę spytać?
Madeleine - brak czasu to ja i Irene rozumiemy doskonale ;) Dziękuję, że nadal tu zaglądasz :*
love nathjaytomaxsiv - zawsze miło powitać nowego czytelnika. Cieszę się, że przeczytałaś i kontynuację i że ci się spodobało. Jeśli choć na chwilę wywołuję uśmiech na twarzach czytelników, to warto pisać, choćby i dla jednej osoby.
Zapraszam do przeczytania kolejnego rozdziału, tym razem o balu walentynkowym.
Rozbiłam go na części, bo jest dość długi. Mam nadzieję, że wam się spodoba, tym bardziej, że wreszcie wyklarują się uczucia Madzi.
Dwa tygodnie do balu walentynkowego minęły
szybko, ale tym razem Madzia wolałaby, by ciągnęły się dłużej. Najgorsze było
to, że dzień balu rzeczywiście pokrywał się z dniem patrona zakochanych.
Nastolatka oczami wyobraźni już widziała te robiące do siebie maślane oczka
pary i Wredne Zalotki - podpierające ścianę. Od czasu pamiętnej rozmowy, w
której Irene wyznała swoje uczucia, rozmawiały kilka razy, ale raczej były to
sprawy zespołu (na początku marca bowiem ich singiel miał trafić do sprzedaży).
Madzia nie była pewna, czy temat został już wyczerpany, czy po prostu
konwersacja była zbyt niezręczna, by ją prowadzić. Miała szczerą nadzieję, że
jednak to pierwsze, bo nie chciała stracić wspaniałej przyjaciółki, jaką była
Irene. Uwielbiała wszystkie Wredne Zalotki, ale Irene najbardziej ją przypominała
i najlepiej się dogadywały. Cóż, najwyraźniej też gustowały w tych samych
chłopakach, ale tego akurat Madzia nie mogła mieć Irene za złe, bez względu na
to, czy jej uczucia do Natha były platoniczne czy też zupełnie odmienne.
- Czy ty słuchasz, co ja do ciebie mówię? -
spytała poirytowana Monika, machając siostrze przed oczami dłonią, by
sprowadzić ją na ziemię.
- Tak, tak.
- Chyba nie do końca. Zaczęłam ci opowiadać
bajkę o Tomie dosiadającym jednorożca na Times Square.
- Przepraszam, przez to wszystko jestem
jakaś nieswoja. I ty też powinnaś być. W końcu nadal decydujesz się, czy zostać
w Anglii, czy wracać na stałe do Polski.
- Tak… nie wiem, co zrobić. W Polsce
wszystko wydawało się takie proste, a po powrocie dowiaduję się, że The Wanted
się rozpadają, ty doszłaś do wniosku, że kochasz dwóch chłopaków jednocześnie.
Serio, siostra, zdecyduj się. To już nie pierwszy raz. - Monika widziała, że
Madzia chce stanąć w swojej obronie, ale nie pozwoliła sobie przerwać. -
Zresztą, nie tylko twoje życie wywraca się do góry nogami. Max chce się oświadczyć
Karolinie, co mi wygadał największy plotkarz Tom, po tym jak Karo zamieszkała
ze swoim lubym. No i Luiza wprowadziła się do Ryana, bo kamienicę zamieniają w
hotel… Sporo tych zmian. Tylko ja nadal tkwię w miejscu.
- Trzeba było nie wyjeżdżać.
- Potrzebowałam tego. Naładowałam
akumulator i mam w sobie więcej nadziei, że wszystko się ułoży. Adam załatwił
mi rozmowę w sprawie pracy w agencji reklamowej, w której pracuje, może z tego
coś wyjdzie, skoro wydawnictwa się nie odzywają.
- Adam ci załatwił? - spytała Madzia,
podejrzliwie spoglądając na siostrę.
- Też mnie to zdziwiło. Po awanturze, którą
mi zrobił, kiedy z Nathem ukradliśmy te stroje z planu zdjęciowego, myślałam, że
już nie mam szans, że szepnie o mnie dobre słówko.
- A ja myślałam, że pozwoli ci zadecydować,
czy wracasz do Polski, czy zostajesz - prychnęła Madzia.
- Powiedziałaś mu, że rozważam wyjazd?
- Tak, tak jakoś wyszło.
- Chyba go polubiłaś, kiedy został
menedżerem Wrednych Zalotek, co?
- Rzeczywiście. Teraz lubię go o wiele
bardziej niż kiedy był twoim chłopakiem.
- Zabawne, bo ja teraz lubię Natha o wiele
bardziej niż kiedy był twoim. - Monika roześmiała się szczerze, ale po chwili
spoważniała i spojrzała na młodszą siostrę z niepokojem. - Mogę tak żartować?
- Tak, możesz. Od kiedy w głowie i w sercu
poukładałam sobie kilka kwestii, przynajmniej wiem, na czym stoję. Ja i Nath
jesteśmy przyjaciółmi. Ja i Tony najwyraźniej też, tylko że on się obraził. No
i czuję coś do obu, ale nie będę podejmować decyzji. Zdam się na przeznaczenie.
- Tony jest na ciebie obrażony, w sumie
słusznie. Mam nadzieję, że kiedy w końcu dojdzie do jakiejś rozmowy między tobą
a Nathem, również wszystko się nie posypie. - Monika zaniepokoiła Madzię.
- Dlaczego miałoby się posypać? Przecież
nie złamię mu serca, tylko powiem prawdę. Wyznam, że zależy mi na nim, ale podczas
amnezji zrodziły się we mnie też uczucia do Tony'ego, które starałam się
odrzucać, ale nie dałam rady. - wyznała nastolatka, wzruszając ramionami.
- Wiesz, nie wiem, czy oni to zrozumieją.
Cóż, Nath może to zrozumieć, bo z Liamem była podobna sytuacja, ale nie
powiedziane, że się z tym pogodzi. Nie wiem, czy dobrym pomysłem jest mówienie
prawdy. Ja bym nie chciała wiedzieć, że jestem jedną z dwóch rozważanych
kandydatek - wyznała Monika.
- To co mam zrobić? Nie umiem się
zdecydować, nie chcę, żeby ktoś cierpiał.
- To chyba nie do uniknięcia, ale możesz
zminimalizować ofiary. Ja bym ci radziła spędzać z nimi czas, kiedy tylko
możesz. Być może wtedy rozjaśni ci się w głowie. Bo póki co, jak jesteś z Nathem,
stwierdzasz, że tylko z nim możesz być szczęśliwa i mdlejesz pod jemiołą, a jak
jesteś z Tonym, to albo jesteś zazdrosna, albo przykro ci, że go ranisz.
Madzia
w milczeniu pokiwała głową, bo jej siostra trafiła w sedno.
- Zresztą, nie możesz ich unikać i
pozwolić, aby los decydował.
- Dlaczego? - zdziwiła się nastolatka.
- Spójrz na mnie, Jaya i Joela.
- O co ci chodzi?
- Częstotliwość naszych spotkań po zerwaniu
została ograniczona do minimum, mimo iż nadal pozostajemy przyjaciółmi.
- Nie chcę, żeby to spotkało mnie i Natha.
- Więc zadbaj o to, żeby nie tracić
kontaktu. Jeśli on nie proponuje spotkania, ty je zaproponuj - poradziła Monika
i zostawiła siostrę sama, by ta mogła przygotować się do wieczornego balu.
Nastolatce
dało to do myślenia. Postanowiła, że na razie będzie przyjaciółką i dla Natha,
i Tony'ego (jeśli ten w końcu raczy się z nią skontaktować). Nie chciała, by
fakt, że kochała dwóch chłopaków ostatecznie przerodził się w ich niechęć do
niej, a było to całkiem prawdopodobne. Nienawidziła siebie za te uczucia, ale
naprawdę nie miała na nie wpływu. Zupełnie jakby stara Maggie kochała Natha,
swoją pierwszą miłość, a nowa Maggie, ta od amnezji, poleciała na miłego
chłopaka z sąsiedztwa, Tony'ego. Chwyciła telefon i wbiła numer byłego
chłopaka, bo uznała, że ta rozmowa przyjdzie jej łatwiej.
- Maggie,
dobrze cię słyszeć! - odezwał się głos Natha po drugiej stronie słuchawki.
- Hej, ciebie również. Mam do ciebie wielką
prośbę…
- Dla
ciebie wszystko.
- Poczekaj, nie wiesz, o co chodzi. Co
robisz dziś wieczorem?
- Zakładam
piżamkę i idę spać. A co, masz lepszą propozycję?
Madzia
chwilę się zawahała. Powiedział to zwyczajnym tonem, ale ona mimo wszystko
pomyślała o swoim pierwszym razie, który przeżyła z Nathem. Nagle się zmieszała.
- Ach, nie… Wiesz, co? Pomyliły mi się dni.
Zadzwonię jutro, ok?
- Maggie,
dlaczego jesteś taka tajemnicza? O co chodzi?
- Nie, nie, już nic. Wszystko w porządku.
Jutro zadzwonię, jeśli sprawa będzie aktualna - skłamała i się rozłączyła,
zanim do jej uszu dotarły jakieś słowa sprzeciwu.
Telefon
zaraz po skończeniu rozmowy zadzwonił ponownie. Odebrała go machinalnie.
- Nath, mówiłam ci, że to nic takiego! -
warknęła w słuchawkę, a po drugiej stronie zapadła dłuższa cisza.
- Eeee… to ja, Irene.
Szlag.
Że też akurat ona musiała słyszeć, z kim Madzia rozmawiała. Nie było odwrotu i
nie miała powodu kłamać.
- Przepraszam, że krzyknęłam. Po prostu w
desperacji, że idę sama na bal chciałam zaprosić Natha, ale uznałam, że to
głupi pomysł zapraszać go w walentynki, kiedy nie jesteśmy już parą, więc się
wykręciłam.
- Spokojnie, nie musisz mi się tłumaczyć.
Zresztą, nie będziesz sama. Możemy iść razem.
- To jednak idziesz na bal?
Madzia
szczerze się ucieszyła, słysząc, że Irene zdecydowała się pojawić na potańcówce,
którą sama organizowała.
- Tak, zdecydowałam, że nie mogę przegapić
tego, jak wszystko przygotowali pod moją komendą. No i muszę zobaczyć Alex z
Rickym jak wywijają na parkiecie.
- Zaraz… to Alex idzie z Rickym Marksem?!
Madzia
była zszokowana. Były członek Buster Sharp zawsze im dogryzał i raz nawet
podejrzewały go o zatrucie Alex, żeby uniemożliwić Wrednym Zalotkom występ na
koncercie charytatywnym. Później jednak serce mu zmiękło i można było wyczuć,
że czuje do Alex miętę, mimo iż ona ewidentnie go nie znosiła.
- Tak, wyobrażasz sobie? Pamiętasz, że
Ricky kiedyś chodził do naszej szkoły i był w kółku teatralnym?
- Coś mi się kojarzy…
- Chyba mu się spodobało, bo zapragnął
wrócić. Jak się zapisywał, przy sekretariacie wpadł na Alex, a że dowiedział
się o balu, to ją zaprosił. A ona się zgodziła. Nie było mnie przy tym, więc
nie wiem, jak to wyglądało, ale oczekuję, że wieczorem nam wszystko opowie.
Acha, a Kathy przyjdzie z Samem, wiesz, tym klawiszowcem Buster Sharp.
- No to się wykruszyły. Więc tylko my z Mają będziemy same?
- Niezupełnie. Maja przyjdzie ze swoim
sąsiadem, który skądinąd jest ze mną w kółku teatralnym. Powiedziała, że
czekała do ostatniej chwili, a nikt jej nie zaprosił, to nie ma zamiaru dłużej
zgrywać niedostępnej.
- No to pięknie. Wychodzi na to, że my
pójdziemy jako para. - Madzia roześmiała się, a Irene zawtórowała jej w
słuchawkę, czym dała znać, że wszystko między nimi w porządku.
- Tak, mam nadzieję, że nie wywołamy
skandalu obyczajowego. Ale nie po to dzwonię…
- Domyśliłam się, że coś jest nie tak. O co
chodzi?
- Potrzebuję dwójki opiekunów na
potańcówkę. Niektórzy nauczyciele zatruli się od stołówkowej ryby, jakby nie
mogli jeść hamburgerów, jak wszyscy. Oto co dostaje się za wybieranie zdrowego
żarcia w tym kraju otyłych ludzi.
- Podejrzewam, że moja siostra trochę
pomarudzi, ale się zgodzi. I mogę też zapytać Adama… - W głowie Madzi zaczął
się rodzić chytry plan pchnięcia tej dwójki ku sobie.
-
Właściwie to już go prosiłam i zobowiązał się, że będzie. Ale nikt inny
nie chce poświęcić walentynek na pilnowanie młodzieży - westchnęła Irene.
- Zapytam Toma, może się zgodzi, bo Kelsey
nie ma w mieście, kręci jakiś thriller.
- Nie wiedziałam, że gra w filmach… Ale
cieszę się, że Tom ma wolne walentynki.
- Tak, nie martw się opiekunami, przekonam
siostrę, a Tom na pewno się zgodzi - zapewniła Madzia, a Irene jej
podziękowała.
- Mogłabym do ciebie wpaść nieco wcześniej,
żebyśmy się razem wyszykowały? Nie umiem się malować i mogłabyś mi trochę
pomóc…
- Tak, jasne. Wpadnij, kiedy będziesz miała
ochotę.
Dziewczyna
rozłączyła się i zamyśliła. Wreszcie będzie miała okazję porozmawiać z Irene
sam na sam i dowie się, na czym sprawy stoją. Nie chciała stracić tak
wspaniałej przyjaciółki. Może dobrze stało się, że nie zaprosiła Natha na bal
walentynkowy? Jeszcze nie podjęła decyzji co do swoich uczuć, a zapraszanie
byłego chłopaka w święto zakochanych na imprezę, na której będzie też jej
zakochana w nim przyjaciółka? Nie. To nie był dobry pomysł.
- Z kim rozmawiałaś? - spytała Monika,
wchodząc do pokoju z kubkiem herbaty w dłoni.
- Szykuj białą lub niebieską kieckę, bo
zostałaś opiekunką na balu walentynkowym - oświadczyła Madzia.
- Pogrzało cię? Są walentynki, a ja jestem
singielką. Nigdzie się nie ruszam, a już na pewno nie zamierzam niańczyć bandy
nastolatków.
- Nie to nie. - Madzia wzruszyła ramionami.
- Idę się wykąpać.
- Nie będziesz mnie przekonywać?
- Na pewno nie. Nie będę cię już nigdy do
niczego zmuszać.
- Hmm… W sumie samej w domu może mi być
trochę nudno…
Madzia
uśmiechnęła się pod nosem, zanim weszła do łazienki. Wiedziała, że jej siostra
się zgodzi.
*
Wieczorem
Tom wparował do dziewczyn bez pukania, jak zawsze. Miał na sobie biały garnitur
i wyglądał bardzo elegancko, ale zachowywał się zupełnie nieodpowiednio do
stroju.
- Maniery… - Monika wywróciła oczami.
- Brukselka, mnie tu zaraz krew zaleje! Są
walentynki, Kelsey nie ma, bo jest poza miastem i występuje w jakiejś szmirze,
w której, skoro o tym wspominamy, pokazuje cycki. GOŁE! - wrzasnął Tom.
- Dopiero się dowiedziałeś?
- Tak, od niej, przez telefon. Odmraża
sobie biust przed jakimś frajerem, żeby zagrać w podrzędnym filmie. Chyba
obsadzę ją w moim arcydziele, żeby nie musiała się obnażać przed obcymi. - Tom
przetarł dłonią oczy i spojrzał przelotnie na Monikę. - Ładnie wyglądasz.
- Dzięki. Czekamy jeszcze na dziewczyny i
możemy jechać. - Monika spojrzała w lustro i poprawiła włosy, które tego dnia
związała w kucyk. Włożyła błękitną sukienkę do kostek, którą kupiła na szybko,
kiedy Madzia poinformowała ją, że będzie opiekunką na szkolnej zabawie. - Nie
boisz się, że dopadną cię fanki? Wiesz, one jeszcze nie mają pojęcia, że The
Wanted się rozpada.
- Nie rozpada, tylko rozchodzi - sprostował
Parker, a z reklamówki, którą wcześniej tajemniczo ściskał wyciągnął nakrycie
głowy, które włożył. - I nie boję się, bo mam kapelusz.
- Zadbałeś o kamuflaż, cieszę się. Będziesz
musiał mi dotrzymywać towarzystwa, bo będę się strasznie nudzić.
- A ja? Cały czas będę rozmyślał o tym, że
jakaś ekipa filmowa ogląda cycki mojej dziewczyny, a ja, mimo walentynek, nie
mogę tego zrobić. - Tom się zasępił, a Monika położyła mu rękę na ramieniu.
- To tylko jej praca.
- Wiem, ale nie jestem dzięki tej
perspektywie mniej zazdrosny.
Konwersację
przerwało pojawienie się dziewczyn. Obie wyglądały bardzo ładnie. Tom zupełnie
zignorował jednak Madzię, podszedł do Irene i zaczął ją okrążać, by się lepiej
przyjrzeć.
- Wow… no… wow… eee… Irene, czy ty ostatnio
odwiedziłaś chirurga plastycznego? Wyglądasz olśniewająco.
- Co ty za głupoty opowiadasz, ma szkła
kontaktowe zamiast okularów i trochę ją podmalowałam. - Madzia machnęła ręką. -
Cały czas tak wyglądała.
- Nigdy tak nie wyglądała. Gdyby była ciut
starsza, to… - Tom objął Irene ramieniem, a Monika spojrzała na niego z
dezaprobatą.
- Już zapomniałeś o cyckach Kelsey?
- Ech, masz rację - westchnął Parker i
puścił nastolatkę. - Jakkolwiek twój biust zapewne jest świetny, ja wolałbym
oglądać teraz inny.
- Ok… - Irene zrobiła duże oczy i odsunęła
się od Toma, na wszelki wypadek.
- O czym? - spytała w tym samym czasie zszokowana
Madzia.
- Opowiemy wam po drodze, bo się spóźnimy -
zarządziła Monika. - Obie wyglądacie bardzo ładnie. Prawda, Tom?
- Tak, Maggie też wygląda nawet. - Parker
bez ekscytacji wzruszył ramionami. - Możemy jechać.
Wpakowali
się do samochodu Toma i ruszyli do Krainy Lodu. Siostry były przekonany, że bal
urządzony przez Irene przeminie im spokojnie. W końcu Tom sam jeden nie byłby w
stanie spowodować większego zamieszania. A może jednak? Kiedy zaparkowali przed
szkołą, a Parker wyciągnął z samochodowego schowka sztuczny wąs, który
przykleił sobie pod nosem, Madzia nie wiedziała już, w co ma wierzyć.
*
Sala
była pięknie przystrojona. Irene i jej pomocnicy się postarali. Sufit zaaranżowano
na gwiaździste niebo, na którym błyszczały fosforujące gwiazdy. Tu i ówdzie z
góry zwisały białe i srebrne kotary, wydzielając miejsce do robienia zdjęć,
stoliki czy szwedzki bufet. Gdzieniegdzie dostrzec można było walentynkowe
gadżety, jak balony z helem zaczepione o krzesła, które unosiły się w
powietrzu, dodając biało-niebieskiej całości uroku. Co kawałek na ziemi stały
plastikowe rzeźby, które wyglądały jak prawdziwe sople lodu. Wisienką na torcie
było jednak sztuczne lodowisko wydzielone na części sali.
- Wygląda imponująco - stwierdziła z
uznaniem Monika. - Dobra robota, Irene.
- Dzięki, ale nie mogę wziąć na siebie
wszystkich pochwał. Członkowie samorządu pomogli wszystko ustawić.
- Ale ty to wymyśliłaś. I na pewno będzie
to niezapomniany bal. - Monika uśmiechnęła się do przyjaciółki siostry.
Tom
z dziwnym wąsem i w kapeluszu na głowie oraz Monika udali się w miejsce, gdzie
opiekunowie dostawali identyfikatory - w celu wyeliminowania dostania się na
salę przypadkowych osób.
- Brukselka, jak wyglądam? Tylko szczerze, proszę.
- Tom okręcił się wokół własnej osi, a Monika powstrzymała się, by nie
prychnąć. - No co cię tak bawi?
- Wyglądasz jak czeski alfons.
- Czeski?!
- Nie oburza cię, że powiedziałam
"alfons"?
- Nie, bo w sumie tak wyglądam, ale czym
się różni czeski alfons od normalnego?
- Nie wiem, wąsem? - prychnęła Monika, a
Tom udał obrażonego, ale szybko dołączył do przyjaciółki, która wybuchła
śmiechem, bo nie mogła dłużej się powstrzymywać.
Bawili
się tak dobrze, że nie zauważyli, że podszedł do nich Adam.
- O, cześć! - przywitał się uradowany. -
Tom, niezły kamuflaż. Wyglądasz jak członek rosyjskiego boysbandu.
- A nie jak czeski alfons? - spytał Parker.
- To albo to.
- Moja siostra cię w to wmieszała? - Monika
zmieniła temat i spojrzała na Adama, który w przeciwieństwie do Toma wyglądał
normalnie. Miał na sobie ciemnoniebieskie spodnie i elegancką, białą koszulę.
- Irene poprosiła mnie o pomoc, a że mimo
walentynek nie miałem nic do roboty… Wiem, żałosne. - Monika złożyła ręce na
piersiach i spojrzała na byłego chłopaka spode łba, więc zaczął się tłumaczyć.
- Nie to, że ty jesteś żałosna, bo tu przyszłaś w walentynki… Znaczy…
Przepraszam, wołają mnie i muszę iść po identyfikator.
Wiedzieli,
że kłamał, bo miał identyfikator przypięty do koszuli, ale ani Monika, ani Tom
go nie powstrzymali.
- A goguś co tak niezręcznie się zachowuje?
Zawsze kokietuje i żartuje, a teraz… - Tom spojrzał na Monikę, która ze
zmarszczonymi brwiami odprowadzała Adama wzrokiem. - Zaraz… Czy wy… w Polsce…
Tom
urwał, bo oberwał pięścią w klatkę piersiową.
- Czyś ty zgłupiał, Tom? Wolałabym jeść
twoje chilli con carne do końca życia niż ponownie się z nim spiknąć.
- Skoro tak twierdzisz. Ja tylko
pomyślałem, że to dziwne, że spędzasz walentynki z byłym chłopakiem. - Tom
wzruszył ramionami i zamilkł, kiedy usłyszał dźwięk swojego telefonu. - A skoro
mowa o byłych…
Odebrał.
Dzwonił Nath. Parker dłuższą chwilę słuchał, w końcu podał miejsce pobytu i
rozłączył się.
- O co chodziło?
- Nie interesuj się, Brukselka.
Monika
nie miała czasu zapytać, o co chodziło i kto dokładnie dzwonił, bo podeszła do
nich jakaś nauczycielka, spytała o tożsamość i wręczyła im identyfikatory, na
których wpisali swoje imiona.
- Jak jest Tom po czesku? - spytał Parker,
kiedy wychodzili ze spotkania organizacyjnego, ale rudowłosa go zignorowała.
Nie
powiedział jej, kto dzwonił i po co mu adres szkoły Madzi, więc nie będzie się
śmiała z jego żartów. Tom wydał się naburmuszony tą ignorancją, więc zostawił
Monikę samą sobie i poszedł szukać innego towarzysza w nadziei, że nie zostanie
rozpoznany. Skierował się do szwedzkiego bufetu. Jakiś młodzian z kucykiem
wydał mu się dość podejrzany, kręcąc się koło misy z ponczem.
- Młody człowieku, wiedz, że jeśli chcesz
tu dolać alkoholu, musisz się naprawdę postarać, bo będę cię obserwować. - Oczy
członka The Wanted zamieniły się w małe szparki, kiedy spojrzał podejrzliwie na
rozbawionego chłopaka.
- Spokojnie, Tom. Ja tylko nalewam sobie i
mojej towarzyszce coś do picia - roześmiał się "ogoniasty", jak w
myślach Tom nazwał rozmówcę.
Parker
się przeraził. Czyżby jego kamuflaż był aż tak kiepski, że został rozpoznany? I
to przez gościa w kitce?! Chłopak rozwiał jego wątpliwości.
- Spokojnie, to ja, Niall.
- Chryste, od kiedy masz kitkę i bródkę?! -
wrzasnął Tom na całe gardło, ale szybko odchrząknął. - To też przebranie?
- Tak.
- Cóż, najwyraźniej przebrałeś się lepiej
niż ja, bo cię nie poznałem. Jesteś tu z siostrą Natha?
- Tak, poszła szukać Maggie. A ty jesteś tu
opiekunem?
Tom
skinął głową i wypiął pierś, jakby nagle zdał sobie sprawę z odpowiedzialności
stanowiska, które zajmował.
- Ludzie dopiero się schodzą, ale lepiej
zacznij się rozglądać, bo widziałem dwójkę małolatów z piersiówką.
- Sugerujesz, że źle wykonuję swoje
obowiązki, Ogoniasty? - prychnął Tom.
- Ogoniasty? Ja nie chciałem być złośliwy,
tylko zwracam ci uwagę.
Tom
machnął ręką. Od dawna miedzy nim a członkami One Direction było lepiej, ale
nadal odczuwał dziwne napięcie, gdy rozmawiał z którymś z młodszych chłopaków.
Ogoniasty, mimo iż sympatyczny, nie stanowił tu wyjątku. Nath wydawał się
zaakceptować fakt, że Niall był od jakiegoś czasu chłopakiem jego młodszej
siostry, ale Tom, z natury bardziej temperamentny nie potrafił tego przełknąć.
- Widzę, że się poznaliście mimo tych
okropnych przebrań - odezwała się ze śmiechem Jessica, podchodząc do chłopaków.
- Cóż, raczej ja poznałem Toma - słusznie
przyznał Niall i cmoknął Jessicę w policzek. Odsunęła się od niego.
- Dopóki nie odkleisz tej bródki nie myśl o
całowaniu.
- Ty się lepiej tym okropnym kucykiem przejmuj
- poradził Parker.
- Dzięki za troskę, Tom, ale jak zapewne ty
i mój brat wiecie, potrafię sama o siebie zadbać. I rozumiem, że mój chłopak
jest w najbardziej znanym zespole na świecie, więc musi się kamuflować, kiedy
wychodzi między ludzi, bo inaczej nie miałby życia osobistego.
- Przepraszam… w najbardziej znanym? A The
Wanted? - zszokował się Tom.
- Wy i tak się rozpadacie, więc ta cała
rywalizacja nie masz już sensu.
Tom
zamierzał zatkać usta młodszej siostrze przyjaciela, ale na twarzy Nialla nie
zauważył ani śladu zdziwienia na te słowa.
- Wypaplałaś mu, że się rozchodzimy?
- Nie wypaplałam, tylko powiedziałam.
- Nie mamy przed sobą tajemnic - dorzucił
Niall.
- Jezu, z kim ja tu mam do czynienia. - Tom
przetarł twarz dłońmi. - I na was przyjdzie czas. Zmierzacie w jednym kierunku…
Znaczy… jak już dorośnięcie… żeby robić większe rzeczy. Większe i ważniejsze.
Monolog
Parkera przerwała Jess.
- Czy ty czasem nie miałeś pilnować
nastolatków na balu? - przypomniała mu.
Bez
słowa oddalił się w poszukiwaniu osób, które według Nialla przechadzały się po
sali z piersiówką.
Madzia
i Irene bez trudu odnalazły się ze swoimi przyjaciółkami, które dla odmiany
przyszły z towarzyszami. Sala powoli się zapełniała uczniami szkoły i ich
osobami towarzyszącymi, DJ instalował się na swoim stanowisku i wszystko
wyglądało na to, że zaraz rozpocznie się zabawa. O ile Kathy wyglądała na
zadowoloną, że przyszła na bal z Samem, byłym klawiszowcem Buster Sharp, o tyle
Maja i Alex miały nietęgie miny. Widząc to napięcie, Magda poprosiła wszystkie
na stronę, by plotkować na osobności.
- Nie rozumiem - odezwała się. - Sama
zaprosiłaś sąsiada, a teraz siedzisz i się dąsasz? - spytała Maję, która
wzruszyła ramionami.
- Zaprosiłam Sebastiana, bo wydawał się
miły, a ja nie chciałam przyjść sama, ale sama zobacz, co on na siebie założył.
Zwykły biały T-shirt. I cały czas opowiada o kółku teatralnym i o tym, że
chciałby być dzieckiem Meryl Streep i Roberta De Niro… Czy może być gorzej?
- Tak, mógłby być Rickym Marksem i cały
czas śpiewać ci przeboje N'Sync, jakby nie wiedział, co to One Direction -
prychnęła Alex. Spojrzała w stronę chłopaka, który zaprosił ją na bal i
uśmiechnęła się krzywo, widząc, że do niej macha uradowany. - Chyba wolałam go,
kiedy był naszym wrogiem.
- To po co się zgodziłaś z nim iść? -
zaciekawiła się Irene.
- Nie wiem, chyba dostałam jakiegoś udaru.
Wziął mnie z zaskoczenia, nie spodziewałam się, że spotkam go w naszej szkole.
- Jesteście niemożliwe. - Madzia złapała
się za głowę. - Zgodziłaś się z nim wyjść w walentynki, chociaż tego nie
chciałaś? Maja chociaż sama uczyniła krok i nie wiedziała, na co się pisze.
Czyli tylko Kathy jest zadowolona z towarzystwa?
- Cóż, lubię Sama… - Nieśmiała dziewczyna
spojrzała na swojego towarzysza, który szeroko się do niej uśmiechnął.
- Tak, bo on jedyny jest normalny -
prychnęła Maja.
- Mogłaś przyjść sama, tak jak Irene i
Maggie, a nie teraz marudzisz. - Kathy założyła ręce na piersiach. - Daj szansę
temu całemu Sebastianowi, a ty daj ją Ricky'emu. Nie chcecie gadać o Meryl
Streep ani słuchać N'Sync to same zacznijcie jakiś temat
- To w sumie dobra rada - przyznała Irene.
- Rzeczywiście nie powinniście marudzić, bo same sprowadziłyście na siebie ten
los.
- Tak? A kto zgotował wam to? - spytała
Alex, głową wskazując wejście.
Właśnie
stanęli w nim Nath i Tony. Irene nerwowo przygryzła wargę, a Madzia spociła się
ze stresu. Przy wejściu do sali gimnastycznej stało dwóch chłopaków, do których
zapałała uczuciem. Nie miała pojęcia, jak się tu znaleźli.
- Co? Ale… skąd… - wydusiła, obserwując,
jak rozglądają się po sali.
- To po części moja wina - przyznała Irene.
Przyjaciółka spojrzała na nią pytająco. - Pamiętacie, jak dzwonił do mnie Tony,
a ja wyszłam z pomieszczenia? - Wredne Zalotki skinęły głowami na znak potwierdzenia.
- Cóż, miałam z nim kontakt od kiedy obraził się na Maggie. Powiedziałam mu, że
organizuję bal, na który nie idę, a on mnie przekonywał, że powinnam się
wybrać, mimo iż to walentynki. Wyznałam, że będę się czuła niezręcznie sama, bo
inne argumenty do niego nie przemawiały i nie przestawał mnie namawiać. Wtedy
zaoferował, że będzie mi towarzyszył. Nie chciałam tego, więc kazał mi się
zastanowić. W ten dzień, w który zadzwonił, wyszłam, bo nie chciałam, żebyście
słyszały tę rozmowę i źle ją odebrały.
- I tak to odbieramy jako coś niezbyt
normalnego - odezwała się Maja. - Mówisz, że kochasz się w Nathanie, a zgadzasz
się tu przyjść z Tony'm? To nielogiczne.
- Nie zgodziłam się, właśnie o to chodzi.
Powiedziałam, że zastanowiłam się i pójdę, ale sama, bo na miejscu będzie
Maggie, a wiem, jakie są między nimi napięte stosunki i byłoby dziwnie, gdyby
się zjawił i to jako mój towarzysz.
- Tak, bo teraz wcale dziwnie nie jest -
westchnęła Alex. - A drugi kawaler, co tutaj robi?
- To akurat moja wina - wyznała Madzia. -
Siostra mi nagadała, że powinnam utrzymywać z nim kontakt, mimo iż zerwaliśmy,
więc spontanicznie chciałam go dziś zaprosić, ale potem zdałam sobie sprawę,
jakie to głupie…
- Ze względu na Irene - dokończyła Kathy.
- Właśnie.
Magda
nie mówiła dziewczynom całej prawdy. Nie powiedziała, że Monika poradziła jej,
by spędzała czas i z Tonym, i z Nathem, żeby zorientować się, do którego z
nich jej serce bije mocniej, a ona zadzwoniła do Natha… I to wszystko mimo
faktu, że Irene wyznała jej, jakie są jej uczucia do tego chłopaka. Madzia
wmawiała sobie, że wybrała numer Natha, bo Tony się do niej nie odzywał, ale
teraz, kiedy ujrzała ich obu na balu walentynkowym, wszystko nagle stało się
jasne.
Tak,
miała silne uczucia do Tony'ego i kochała go, ale nie mogło się to równać z
uczuciem do Natha. Podświadomie zadzwoniła do niego, bo chciała, żeby był z nią
w tym dniu i zdała sobie z tego sprawę, kiedy nieopisanie ucieszyła się, że
przyszedł, mimo iż go zbyła. W tej chwili zapomniała nawet, że jej przyjaciółka
również zapałała do niego uczuciem.
Nastolatka
napawała się tym rozpracowaniem własnych zagmatwanych uczuć, ale nagle
odzyskała trzeźwość umysłu. Nie mogło teraz dojść do konfrontacji. Nie w
walentynki. Nie przy Irene. Nie podczas gdy obaj tu są.
- Wyglądasz, jakbyś dokonała jakiegoś
odkrycia - odezwała się Kathy.
- Tak… - przyznała Madzia. - I mogę zrobić
tylko jedną rzecz.
- Rozmówić się z nimi? - spytała Irene.
- Nie. Schować się gdzieś.
Zanim
przyjaciółki zdążyły zaoponować, a Tony i Nath ją zauważyć, Madzia zniknęła w
coraz większym tłumie młodych par, by wymyślić jakiś sensowny plan wyjścia cało
z sytuacji. I to w taki sposób, by niczyje serce nie zostało złamane.
Rozdział świetny, jak zawsze zresztą... :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że zarówno Magda jak i Irene zdecydowały się przyjść na bal, szkoda byłoby stracić taką okazję do zabawy.
I oczywiście musiał pojawić się ten szczery do bólu humor Toma, za którym strasznie tęskniłam. "Odwiedziłaś ostatnio chirurga plastycznego?"- Parker zawsze będzie moim mentorem w sprawach takich tekstów. Zabawne, jak opowiadanie pokrywa się z rzeczywistością. Wierz lub nie, ale niedawno przeżyłam podobną sytuację- moja koleżanka z bursy postanowiła zafundować mi totalną przemianę: wiesz, nowa fryzura, trochę makijażu... Kiedy weszłam do szkoły, nikt mnie nie poznał i od kumpla usłyszałam podobne słowa, co Irene od "czeskiego alfonsa" :)
Miło, że Alex, Kathy i Maja znalazły sobie facetów na imprezę. Mam nadzieję, że pomimo początkowych niezgodności i tak będą zadowolone.
Cóż za ironia: Irene zadurzona w Nathanie dogaduje się z Tony'm na bal, a Maggie żywiąca uczucia do Tony'ego zaprasza Natha. Takie rzeczy tylko w Wanted Direction. Ale przynajmniej Magda zdała sobie sprawę, że tak naprawdę chce być z Beniaminkiem... Jeżu, jakie to wszystko pogmatwane...
Na dodatek jeszcze Madzia uciekła. Fakt, przesunęła konfrontację w czasie, ale jej nie rozwiązała.
Ciężko będzie rozwiązać ten galimatias, ale myślę, że jeśli Magda na pewno wybierze Natha, to Irene się z tym pogodzi. Zrozumie motywy przyjaciółki i na bank będzie ją wspierać. Poza tym jest jeszcze Tony... :D No i może się jeszcze pojawić jakiś fajny, porządny kandydat- w końcu niedługo Wredne Zalotki zdobędą popularność, będą pojawiały się na salonach... To wszystko est do ogarnięcia.
Come on! Jesteśmy w Londynie, na dodatek w wymyślonym opowiadaniu. Tu się wszystko może zdarzyć!
Pozdrawiam serdecznie :*,
Madeleine
Jest rozdział!
OdpowiedzUsuńMaggie zaczyna mnie denerwować tym swoim niezdecydowaniem, ale po części ją rozumiem. Jednak powinna, chociaż raz pomyśleć o sobie i swoich uczuciach a nie przejmować się wszystkimi do o koła bo ta dziewczyna kiedyś dostanie na głowę.
Fajnie, że postanowiłaś "zabrać" Toma na ten bal. Kocham jego poczucie humoru i te jego dziwne komentarze.
"Jak jest Tom po czesku?" Tym to normalnie mnie rozwaliłaś.
Super rozdział i mam nadzieję, że szybko dodasz następny. Pozdrawiam i życzę weny.
A więc tak... xd rodział rozbrajający xd Tom jako opiekun ^^ szalony :D Madzia miała przebłysk. Doznała olśnienia. W końcu. Ale jak będzie cały czas uciekać, nigdy niczego nie załatwi. O to z Adamem (komentarz) chodziło tylko o to. Że spodziewałam się każdego, ale nawet przez myśl mi nie przeszło, że to Nath. Czekam na kolejny rozdział. :D
OdpowiedzUsuńNie pamiętam hasła, ani adresu e-mail na gmail, więc będę pisała jako anonim. Przez długi czas mnie nie było, a jak w końcu zajrzałam to tyle rozdziałów miałam do nadrobienia, co mnie bardzo cieszy :)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziałów to jak zawsze świetne, chociaż już nie piszesz tak szczegółowo, przez co wydaje się jakbyś się spieszyła. Wielu bohaterów też odsunęłaś na bok. Niech będzie kolejna szalona impreza ze wszystkimi!
Madzia jak zwykle niezdecydowana, ale odzyskała jasność myślenia, na szczęście. Jest na tyle dorosła, że powinna umieć rozróżnić zakochanie od litości, ale wszystko małymi kroczkami :)
Adam z Moniką to moje marzenie, ale co z Kubą ? Może jednak spiknie się z Karoliną ?
Jeszcze pytanko co to za aktorzy użyczający wizerunku Kubie i Adamowi ?
Czekam na kolejny :)
Pozdrawiam,
Charlizell
Trochę mnie tu nie było, więc szykuj się na długi komentarz. ;)
OdpowiedzUsuńPrzestałam czytać na rozdziale 72 i od razu w 73 wielkie wow. Madzia ma amnezje! O.O
Dowaliłaś. I to mocno! Kocham to! ♥
Wyprawa na wyspę, kradzież strojów (rozdział 83, w którym Monia i Nathan łączą siły trafił do moich zakładek - będzie moim nowym polepszaczem humoru) i ta gra w "podchody"(też tak chce ;C). xD
"Uno, due, tre, to Watykan jest. A my księży udajemy, jak nas znajdą, to umrzemy" PADŁAM!!
Danny bohater wygrał wiadro internetów, a nawet dwa!!
I to jak Madzia sobie przypominała. Wzruszyłam się. ;] Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale Tom w Twoim opowiadaniu przebija wszystkich Tom'ów Parker"ów we wszystkich fanowskich opowiadaniach!
Rozstanie Moni i Joela troszkę mnie zasmuciło, ale chyba faktycznie nie pasują do siebie. Za to Adam to bardzo fajny koleś... *patrzy wymownie* Mieli by z brukselką ślicznie dzieci... Och...
Siva się oświadczył!! TANIEC SZCZĘŚCIA!!! A potem wybuch pożar... Biedny domek nad jeziorem. ;C
Czekam aż w końcu Karolina dostanie pierścionek...Ale ostatnio stałam się strasznie niecierpliwa, więc nie każ mi długo czekać!!! (powtórzeń tak trochę, wow)
Nie spodziewałam się, że Irenie podoba się Nathan... Ale komu on się nie podoba?!?! ♥.♥ Ten nasz przystojniak, to ciacho... Mrrrr... ;3
Takie śliczne oczka, włoski. A jaki fajny śmiech. No i ten głos... Dość. Piszę tutaj o Twoim cudnym opowiadaniu, a nie o Nathanku...♥
No ale się porobiło, jak Irena wyznała dziewczyną prawdę. A jeszcze jak Tony i Nathan pojawili się na balu!!! Wohohooo... Będzie się działo.
To chyba już wszystko co miałam do powiedzenia(napisania). Mam nadzieje, ze mimo mojej dość długiej przerwy pamiętasz, ze była taka osóbka, która często zmieniała nick ale jest ogromną fanką Twojego opowiadania. ;)
(Chodzi o mnie)
Pozdrawiam, Rebella †
A wcześniej Cheshirte Cat †, Alice in Wonderland † i jakoś tam jeszcze. ;)
Świetny rozdział. Czekam na kolejny;
OdpowiedzUsuń