It's #WantedWednesday! :) A co za tym idzie... kolejny rozdział dla Was. Tym razem dedykuję go użytkowniczce GabaRushers, bo jej komentarz bardzo mnie rozbawił oraz użytkowniczce Ola Love, która o mnie nie zapomniała, tak jak ja nie zapomniałam o niej :)
Dziękuję jednakże za wszystkie komentarze, naprawdę cieszę się, że to, co robię, nie jest bezcelowe. Niestety dziś nie mogę zrewanżować się w komentowaniu, gdyż strasznie zamula mi komputer, nie wiem, czy to sprawka tego starego sprzętu, czy burzy, ale dodawanie komentarza trwa wieki, a przeważnie wyskakuje mi komunikat, że strona nie odpowiada i tak produkuję się na darmo. Tak więc tradycyjnie do soboty dodam komentarze u Was, obyście się nie gniewały.
Znowu wyszło długo, a chciałam się streszczać. No cóż... Taki los.
Pozdrawiam serdecznie :*
PS. Nazwisko dziewczyn padło raz, ale będzie o tym jeszcze wspomniane za ok. 10 rozdziałów :)
Znowu wyszło długo, a chciałam się streszczać. No cóż... Taki los.
Pozdrawiam serdecznie :*
PS. Nazwisko dziewczyn padło raz, ale będzie o tym jeszcze wspomniane za ok. 10 rozdziałów :)
"Nieobecność
powoduje, że serce traci na wadze."
Jonathan Carroll
("Poza ciszą")
Drapał się po lokowanych włosach i
próbował przetworzyć informacje, które właśnie potokiem wypłynęły z ust Natha. Byli w salonie jego od niedawna pustego mieszkania. W progu nadal
stała walizka Beniaminka, która nabierała mocy prawnej i czekała aż ktoś się
nią zaopiekuje i wypakuje z niej rzeczy. Jay nie miał pojęcia, co odpowiedzieć
przyjacielowi, dlatego ucieszyło go, że był z nimi Tom.
-
Nic nie rozumiem - oświadczył bezceremonialnie Parker, wrzucając sobie do ust garść
popcornu. - Zabierasz Meggs na romantyczny weekend na Barbadosie, a w
Internecie pojawiają się twoje zdjęcia z Dionne... oględnie mówiąc "w
akcji".
Parker zakreślił w powietrzu cudzysłów
i wypuścił powietrze z płuc. Obaj z Jayem nie potrafili zrozumieć sytuacji,
którą próbował im przybliżyć Nathan.
-
Powiem jeszcze raz w wielkim skrócie - westchnął Młody. - Zadzwonił do mnie
menedżer, który nadal chciał poruszać temat mnie będącego w związku. Paplał, że
ma rozwiązanie, ale tylko skomplikował mi życie.
-
To nie on całował się z Dionne i dał się przyłapać paparazzim - wtrącił Tom, a
Nath rzucił mu mordercze spojrzenie.
-
Ta wariatka się na mnie zasadziła!
-
Tak, podpłynęła do ciebie jak syrena i wbrew woli pocałowała - prychnął Parker.
- Powinienem ci złoić dupę za to, co zrobiłeś Maggie!
-
Kiedy ja nic nie zrobiłem! Nie z własnej woli!
-
No to jak w końcu było? - Jay nie wytrzymał.
Wcześniej przeglądał strony plotkarskie
z nudów i natrafił na kompromitujące jego przyjaciela zdjęcia, które jasno
świadczyły o tym, że mimo iż pojechał na Barbados ze swoją dziewczyną,
przyłapano go na migdaleniu się z inną.
-
Nie kryłem się z tym, że mam dziewczynę. Nawet wpisy na twitterze jasno
świadczyły o fakcie, że jestem zakochany. Zdaniem Scootera groziło to
dobremu wizerunkowi zespołu i wskaźnikom sprzedaży. Wpadł więc na chytry plan
zainscenizowania mojego rzekomego związku z Dionne, tylko po to, by go szybko i
zakończyć i oficjalnie znów być singlem. Miałem się z nią spotkać i upozorować
publiczne zerwanie przy paparazzich. Ale zamiast tego ona...
-
... pocałowała cię - dokończył za przyjaciela Loczek. - Przerąbane. A co na to
Meggs?
-
Zacznę od tego, że powinienem był ją wtajemniczyć w ten jakże głupi plan. Ale
myślałem, że rozwiążę wszystkie problemy bez zawracania jej głowy.
-
Myślałeś, że upozorowane zerwanie z upozorowaną dziewczyną rozwiąże twoje
problemy? - Tom uderzył się otwartą dłonią w czoło. - Idiota!
-
I teraz to wiem. Co prawda Meggs mi uwierzyła, ale... Jezu, gdybyście widzieli
jej minę, kiedy oświadczyłem jej, że musimy lecieć do Anglii osobno.
-
Debil - podsumował wszystko Tom. - Dobrze, że chociaż nie widziała, jak się
migdalicie.
Nath nerwowo potarł kark, a Jay
wywrócił teatralnie oczami.
-
Widziała, tak? - zapytał, a jego przyjaciel smętnie spuścił głowę i ukrył twarz
w dłoniach.
-
Nie chciałem jej budzić, była zmęczona. Poszedłem na plażę sam, a tam była
Dionne. Tylko że jej plan był zupełnie inny niż plan naszego menedżera. Ona
chce się chyba wylansować.
Tom odsunął od siebie michę z
popcornem.
-
Straciłem apetyt.
-
Znowu to robisz. Prawie wszystko zżarłeś!
-
Prawie robi dużą różnicę!
-
Przestańcie się kłócić! - krzyknął Jay, widząc sprzeczkę przyjaciół. - Ta
sprawa już i tak sama w sobie jest beznadziejna. Cóż, przynajmniej z tobą Meggs
nie zerwała.
-
Przykro mi, Jay. Zapomniałem, że masz swoje problemy, a zawalam cię swoimi.
-
Niepotrzebnie. Przynajmniej ty bądź szczęśliwy za nas obu. Monika zapadła się
pod ziemię, nie odbiera moich telefonów, a Nareesha nie chce puścić pary, gdzie
się zatrzymała, mimo iż na pewno wie. Powinieneś przycisnąć Maggie i się
dowiedzieć. Mógłbyś użyć jej telefonu i...
Oczy Jaya nagle pojaśniały nowym
blaskiem, ale przyjaciel popukał się palcem w czoło, by odwieźć go od tego
pomysłu.
-
Nie mogę doszczętnie zniszczyć resztek zaufania, które ma do mnie moja
dziewczyna.
-
Ech, wiem. - Jay westchnął ciężko i przysiadł obok Toma, mimo iż wcześniej
krążył po pokoju, jakby chciał wywiercić dziurę w ziemi. - Chyba jedynym
sposobem jest wynajęcie prywatnego detektywa.
-
I zabójcy - dodał Nath.
Loczek spojrzał na niego zszokowany.
-
A na co mi zabójca?
-
Nie tobie, mi. - Nathan machnął ręką. - Do zlikwidowania moich problemów.
Tom się roześmiał.
-
Dionne to tylko wrzód na tyłku. Napisz na twitterze, że z wami koniec i będzie
koniec, przynajmniej w oczach fanek.
-
To nie takie proste. Czyny bardziej przemawiają niż słowa.
-
No to trzeba było pindzie nos rozkwasić, a nie się z nią w wodzie moczyć! -
warknął ze złością Tom. - I jeszcze pozwalać, żeby Maggie wszystko widziała.
-
Wiem - westchnął Nath. - Ale bądź co bądź przyjaźniłem się z Dionne. Nie
chciałem jej ośmieszyć.
-
I teraz ty wyszedłeś na debila - podsumował wszystko Parker. - Przynajmniej nie
ty jeden, bo Jaybird zgubił metr siedemdziesiąt żywego mięsa ze złośliwym
usposobieniem.
Loczek się uniósł.
-
Mówisz o mojej dziewczynie!
-
Cóż, jeśli dobrze się orientuję, to o byłej. Fakt, że wygrywa z tobą w zabawie
w chowanego jasno świadczy o tym, że...
-
Że jestem idiotą, wiem - westchnął Jay. - Nawet mi się nie chce ci przywalić.
-
I dobrze, bo nie masz powodu. Jesteś młody, przystojny i sławny. Na twoim
miejscu cieszyłbym się, gdybym zrzucił zbędny balast. Teraz możesz się wreszcie
wyszaleć.
-
Jeśli kiedykolwiek powiesz o Maggie jak o balaście, przysięgam, że... - zaczął
Nath, ale Tom spojrzał na niego z politowaniem.
-
Nie dałbyś mi rady, ale możesz być spokojny. Tylko o byłych wypowiadam się
niepochlebnie. Gdybyście słyszeli, jaką wiązankę puściłem pod adresem
Michelle...
-
Ale nam tego oszczędź - polecił Jay, ciskając gromy z oczu. - Kiedy zejdę się z
Moniką, będzie ci głupio.
Tom roześmiał się, ale Loczek nie
potrafił ocenić, czy chodzi o fakt, że będzie mu głupio, czy o poddanie w
wątpliwość ewentualnego zejścia się jego z Brukselką. Parker postanowił wyprowadzić
go z błędu.
-
Słuchaj - powiedział, przysuwając się do przyjaciela i obejmując go ramieniem.
- Głupi jest ten, który goni za Brukselką, podczas gdy na świecie tyle
pysznego mięsa. Jutro idziesz na tę imprezę organizowaną przez tych... no... z
tej tam... organizacji Dla Ludzi, Którzy Z Własnej Woli Decydują Się
Zrezygnować Z Potraw Mięsnych.
Jay potarł swoją twarzy, bo nie miał
pojęcia, co na to odpowiedzieć.
-
Masz na myśli… wegetarian? - podpowiedział kumplowi Nath. Parker nie zdążył
odpowiedzieć, bo drzwi trzasnęły i do towarzystwa dołączyli Max z Sivą.
-
Parker, skończ z tymi metaforami - oznajmił od progu George. - Po pierwsze
gadasz od rzeczy, a po drugie słychać cię już z klatki schodowej. No i on jest
zakochany, więc nie radź mu rzucać się w wir romansów, tylko walczyć o miłość.
-
Dobra, już nic nie mówię. Choć rady, które dawałem Meggs...
-
Wszyscy wiemy, że były świetne - westchnął poirytowany Nath.
-
A oto i nasz antybohater. - Siva podszedł do Młodego i spojrzał na niego z dezaprobatą.
- Chcesz nam coś powiedzieć?
Nath w skrócie przybliżył przybyłym
historię i wszyscy zgodnie stwierdzili, że jest ona nie za ciekawa.
-
A ja nie rozumiem, po co aranżować to zerwanie z Dionne? W ogóle bez sensu. -
Siva wzruszył ramionami.
-
Chodzi o to, że fanki wiedzą, że Nath jest w związku, więc dobrym pomysłem
byłoby podsunięcie im na tacy fikcyjnego związku i szybkie jego zakończenie, a
kontynuowanie prawdziwego w tajemnicy, która nie narazi zespołu na żadne straty
- wyjaśnił na bezdechu Jay, a Max spojrzał na niego zszokowany.
-
Czy czasem to nie był twój pomysł?
-
Nie. Po prostu rozumiem, że mogłoby to mieć swoje plusy. Gdyby było inaczej
zrealizowane.
-
No, patrz! Zupełnie jak twój związek z Brukselką - zachichotał Tom, a Jay
rzucił w jego stronę tak lodowate spojrzenie, że się zamknął.
-
Ale ty i Meggs jesteście razem, tak? - dopytywał Siva, a Nath pokiwał głową
żywiołowo.
-
Oczywiście!
-
Wyrozumiała dziewczyna. Ja bym cię po takim wyskoku pogonił jak Monica Jaya -
oświadczył Max.
Jay zmiażdżył swoją twarz dłońmi, przez
co wyglądał jak pomarszczony buldog. Nie miał pojęcia, co zrobić. Nath również
wpakował się w kłopoty, ale nadal mógł się pochwalić posiadaniem wyrozumiałej
dziewczyny. A co miał on?
-
Nie rób takiej miny zbitego szczeniaczka. - Max wyrwał go z rozmyślań. - To
twoja wina, że Monica przed tobą uciekła. Najpierw się do niej nie odzywałeś
dwa tygodnie, bo "zapomniałeś", a potem pojawiłeś się u niej pijany i
chciałeś bardzo po męsku "wziąć to, co ci się należy". Jak jakiś jaskiniowiec.
Że już o tekście o amerykańskich fankach nie wspomnę.
Loczek uniósł wzrok i spojrzał na
przyjaciół, którzy kiwali głowami na słuszne słowa Maxa. Był idiotą, był to
fakt niemalże potwierdzony naukowo. Swój poprzedni związek zakończył przed wstąpieniem
do zespołu, twierdząc, że nie będzie to miało sensu. Wydawało mu się, że kochał
tamtą dziewczynę, ale zbyt łatwo przyszło mu pożegnanie się z nią. Za to
teraz... Czuł, jakby ktoś z premedytacją wyrwał mu nie tylko serce, ale i
wszystkie wnętrzności, pozostawiając go pustym i bezużytecznym. Bez Moniki był
nikim i nic nie było w stanie zapełnić tej pustki.
-
Czyżbym widział wyrzuty sumienia? - zaintrygował się Siva, pochylając się nad
kumplem.
-
Tak, to jest skruszony Jay - westchnął McGuiness.
-
Dlaczego mówisz o sobie w trzeciej osobie? - zdziwił się Tom.
-
Z tobą nie gadam.
-
Acha. To oglądamy "Drogę Rozpaczy 3"?
Tom po raz kolejny chwycił się
ostatniej deski ratunku i próbował przekonać kompanów do obejrzenia horroru,
którego wcześniej nie chcieli widzieć. Teraz jednak zgodnie stwierdzili, że
banicja, na którą Monika zesłała Jaya i związek w ukryciu, który miał prowadzić
Nath zasługują na powzięcie nietypowych środków. Zasiedli z piwem przed
telewizorem i obserwowali akcję na ekranie.
W tej chwili Jay wiele dałby, żeby
znaleźć się w horrorze, którzy przeżywali bohaterowie filmu, bo jego prywatny
horror, który przeżywał we własnym sercu był o wiele gorszy. Zdawał sobie
sprawę, że to tylko i wyłącznie jego wina, ale naprostowanie spraw wydawało się
o wiele trudniejsze, szczególnie że wybranka serca znikła jak kamfora i
najwyraźniej nie chciała być odnaleziona.
Chłopaki zmyli się dość późno po
wspólnej popijawie, która miała zatopić smutki niektórych z nich i zrelaksować
pozostałych, którym wiodło się lepiej. W tej chwili Jay zazdrościł Sivie i
Tomowi. Ich związki miały zupełnie inną dynamikę, ale wiele by dał, żeby i jemu
ułożyło się tak jak któremukolwiek z nich.
Tego dnia miał wybrać się na
dobroczynną akcję organizacji PETA, dla której zaprojektował koszulkę, która
miała zostać zlicytowana. Po raz kolejny miał pojawić się na jakiejś oficjalnej
mini-gali jako singiel i mimo iż podobno dobrze robiło to dla zespołu, on czuł
pustkę. Włożył na siebie niezbyt dopasowaną marynarkę i koszulę, która kolorem
znacznie odbiegała od modowych kanonów, które obowiązywały na salonach. Był w
tym kiepski, moda nie była jego broszką, ale przecież nie oceniało się książki
po okładce. Zrezygnował z golenia. Monika zawsze narzekała, że jego broda ją
kłuje i podczas ich krótkiego związku zawsze robił wszystko, żeby jej się
podobać, ale teraz nie miał ku temu żadnych powodów.
-
Wyglądasz jak żul - podsumował go Nathan.
Loczek spojrzał na niego smutnym
wzrokiem. Zupełnie zapomniał, że Młody u niego nocował, pili jeden do drugiego
i roztkliwiali się nad beznadziejnością swojego życia. Cieszył się jednak, że
nie jest sam, mimo iż nazwanie go mianem "żula" nie było zbyt
pokrzepiające.
-
Dziękuję - odpowiedział. - Lepiej nie będzie.
Zawiązał muchę na szyi i przejrzał się
w lustrze. Rzeczywiście nie było najlepiej. Wyglądało jakby ktoś zgarnął
żebraka z ulicy i na siłę wcisnął na niego garnitur z lumpeksu. Uśmiechnął się
gorzko.
Nath zapytał, czy może u niego zostać
przez jakiś czas, dopóki sprawa z Dionne nie ucichnie i Loczek zgodził się bez
wahania. Potrzebował teraz przyjaciela. Zresztą, nawet jemu zazdrościł, bo
problemy, które go martwiły, rozmiarem nie dosięgały do pięt kolosowi, który
zagradzał drogę do szczęścia jemu.
-
Poradzisz sobie sam? - zapytał Jay, aby oddalić od siebie nieprzyjemne myśli.
-
Tak. Nie chcę iść z tobą jako osoba towarzysząca. Ostatnie czego potrzebuję to
plotki o mojej orientacji seksualnej.
Loczek uśmiechnął się i wyszedł.
Przypomniał sobie bal przebierańców, na którym on i Nath się upili. Mieli wtedy
głosować na najlepsze stroje i Młody zagłosował na niego dopisując, że jest
najseksowniejszy na sali i wali do niego jak w dym, gdy jego poczynania
heteroseksualne spełzną na niczym. Cóż, teraz jak nigdy wcześniej ta pijacka
przepowiednia mogła okazać się jedyną deską ratunku.
Zajechał na galę w totalnym otępieniu
wspomnieniami. Wszystko przypominało mu o Monice i fakcie, jakim jest idiotą,
więc ostatecznie wyłączył myśli i dał się sfotografować reporterom. Rozmawiał z
kilkoma znajomymi twarzami, poznał kilka osób i ruszył w stronę bufetu, by
zająć ręce czymś procentowym i dalej oddawać się zajmującej czynności
niemyślenia. Niestety na stole mógł uraczyć się tylko wegetariańskimi
przekąskami. Jedną z nich stanowiły brukselki nadziane na wykałaczki z
niewielkimi dodatkami czegoś, czego nie potrafił nazwać ani przypisać do
określonej kategorii. Z pewnością były to jakieś warzywa, które z okrągłą
brukselką tworzyły coś na kształt uśmiechniętej buzi, która wgapiała się w
niego przenikliwie.
-
O, ironio - westchnął pod nosem, podnosząc jedną z wykałaczek na wysokość
wzroku. Nie zamierzał jej jeść, w tej chwili wydawało mu się to barbarzyństwem.
Odłożył przekąskę.
-
Nie lubisz brukselek? - usłyszał tuż obok siebie i spojrzał na dziewczynę, z
której ust wydobywał się ten głos.
-
Do niedawna uwielbiałem - przyznał zgodnie z prawdą, a ona się do niego
uśmiechnęła.
-
Przepraszam, że jestem taka natrętna, ale... jestem twoją wielką fanką. Czy
mogłabym zrobić sobie z tobą zdjęcie?
Skinął głową i ponownie dał się
sfotografować, a widząc, że szczuplutka dziewczyna ma kłopoty ze zmieszczeniem
ich w kadr aparatu w swoim telefonie, sam przejął sprzęt i z wyciągniętej ręki
pstryknął fotkę.
Uśmiechnęła się do niego i odwzajemnił
ten uśmiech.
-
Wolontariuszka? - spytał, głową wskazując na jej koszulkę, która jasno
klasyfikowała ją do kategorii zwykłych, szarych ludzi.
-
Tak! - przyznała podekscytowana, że się zainteresował.
Wyglądała, jakby do ust cisnęło jej się
o wiele więcej, ale nie potrafiła wydobyć z siebie jakiegoś składnego zdania,
więc westchnęła ciężko. Najwyraźniej nie umknęło też jej uwadze, że ma minę,
jakby chciał stąd uciec, więc przygryzła wargę i wbiła wzrok w swoje stopy.
-
To ja już nie przeszkadzam. Muszę wracać do... do zajęć.
Jay nie był pewny, czy rzeczywiście
miała coś do roboty, ale jej nie zatrzymywał. Teraz jak nigdy bardzo chciał być
sam.