sobota, 27 lipca 2013

Rozdział 11 - "Madzia"

Dziewczyny!
W ramach rekompensaty za przerwę w rozdziałach, dodaję kolejny szybciej. Dedykuję go Pats., która nadrobiła wszystkie rozdziały i zostawiała pod nimi komentarze, które poprawiały mi humor. Nie sądziłam bowiem, że ktoś jeszcze zajrzy na starego bloga. Bardzo mi miło, jeśli uda mi się wywołać u Was uśmiech w stronę monitora. Wszystkie komplementy przyjmuję z pokorą i bardzo za nie dziękuję. Jeśli kiedyś wydam książkę (tutaj następuje parsknięcie, szkoda, że nie słyszycie), to oczywiście dam znać xD
Jeśli ktoś się jeszcze gubi w postaciach, zachęcam do odwiedzenia zakładki "Bohaterowie", którą będę uzupełniać.
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego weekendu :*
Małgosia Duda - zabawne, że o tym wspominasz, myślałam, że McFly nikogo nie interesuje. Otóż pojawi się na pewno Danny Jones, który pomoże Monice w pewnej sprawie, ale nastąpi to dopiero około rozdziału 25. Co do reszty chłopaków jeszcze nie zdecydowałam.



"Przewodnią myślą mego życia jest on. Gdyby wszystko przepadło, a on jeden pozostał, to i ja istniałabym nadal. Ale gdyby wszystko zostało, a on zniknął, wszechświat byłby dla mnie obcy i straszny, nie miałabym z nim po prostu nic wspólnego."
Emily Jane Brontë ("Wichrowe wzgórza")



         Co mógł jeszcze wymyślić? Dorożka? Była. Wynajęte lotnisko? To samo. Bałwan? Tak, sam się ulepił. Lampiony? Spełnił jej marzenia. Chyba jedyną rzeczą, której jej nie podarował była gwiazdka z nieba. Wtedy chyba uleciałaby w kosmos i już nie wróciła. Z Nathem miała dopalacz jak rakieta, czuła się pewna siebie, atrakcyjna, kochana... Była szczęśliwa.

         Romantyczny weekend... Długo zastanawiała się, czy jest gotowa na wszystko, co dla niej zaplanował jej chłopak, ten szalony nudziarz, jakkolwiek paradoksalnie to brzmiało.

- Wow, wybierasz się na rewię mody? - spytała Alicja, jej tymczasowa gospodyni, która właśnie mijała jej pokój ze stertą prania.

- Właściwie to na romantyczny weekend z chłopakiem.

         Nastolatka uśmiechnęła się. Ala była wyjątkowo sympatyczna i w ogóle nie odczuwała różnicy wieku, jaka była między nimi. Traktowała ją jak koleżankę, nie wchodziła w drogę, ale za to zawsze raczyła domowymi obiadkami. Była czarodziejką. Wślizgnęła się do pokoju przez otwarte drzwi i opadła na łóżko w momencie, w którym Madzia zdążyła zaledwie mrugnąć.

         Alicja zmierzyła Madzię wzrokiem. Zamrugała kilka razy spod modnych oprawek okularów. Od kilku lat spotykała się ze swoim narzeczonym, ale nie mieszkali razem, mimo iż często u niej nocował. Uśmiechnęła się, widząc strój młodszej koleżanki. Magda miała na sobie jasnoniebieską sukienkę, dopasowaną do talii i dalej rozszerzaną. Do tego żółty pasek i jasna torebka, ale nadal nie miała pojęcia, co Nath wymyślił.

- Stylowo i dziewczęco - pokiwała Ala z uznaniem. - Ale skoro ma to być weekend, radzę zabrać jeszcze coś na zmianę.

         Nastolatka się zaczerwieniła. Po pierwsze dlatego, że nie pomyślała o ciuchach na zmianę, a po drugie dlatego, że wyobraziła sobie, co przyszło Ali do głowy, kiedy o tym wspomniała. Wygładziła sukienkę dłońmi i zajrzała do szafy, skąd wyciągnęła kolejny zestaw na następny dzień i koszulę nocną.

- Martwi mnie tylko, że moje buty nie pasują do kreacji - westchnęła Madzia, a Ala uniosła w górę palec, który zwiastował jakiś dobry pomysł i zniknęła za drzwiami, by po chwili wrócić z parą ocieplanych, ale eleganckich botków.

- Ta dam! Dla ciebie - oświadczyła bezceremonialnie, wciskając je Madzi do rąk.

- Nie mogę ich przyjąć.

- Ależ możesz! Na mnie są niedobre - stwierdziła kobieta, a nastolatka uśmiechnęła się i uścisnęła ją w geście podziękowania.

- Gdybyś mi tylko pożyczyła jeszcze tę swoją torbę...

         Alicja wywróciła teatralnie oczami i po raz kolejny wyszła z pokoju, by wrócić z torbą, którą pożyczyła młodszej koleżance.

- Czym chata bogata - oznajmiła ze śmiechem. - Ale w zamian muszę wiedzieć, gdzie się wybieracie. W końcu teraz jestem praktycznie twoim opiekunem.

- Właściwie to nie wiem, gdzie. To ma być niespodzianka.

- Niespodzianka? Romantyk?

- Jest Anglikiem, a przyjechał po mnie do Polski i dał ulepić z siebie bałwana, żeby mnie zaskoczyć. On się do tego nie przyzna, ale... tak, to romantyk w każdym calu.

- Diament nie chłopak - zachichotała Ala. - I szczęściarz.

         Do drzwi na dole rozległ się dzwonek, a nastolatce oczy wyszły z orbit, czym dała Alicji do zrozumienia, że jej chłopak przyszedł za wcześnie. Właścicielka domu zobowiązała się zagadać gościa i zeszła na dół.

         Madzia natomiast w pośpiechu wrzuciła ciuchy i kosmetyki do torby i jeszcze raz zerkając w lustro, zbiegła na dół.

- I prawie rozpuścilibyście się w chłodni? - chichotała Ala. - To ci historia!

- Widzę, że szczegóły naszej znajomości już znasz - westchnęła Madzia, podchodząc do Ali, która w najlepsze dyskutowała z Nathem przy szklance soku.

- Niewiele zdradziłem, obiecuję - roześmiał się chłopak i pocałował swoją dziewczynę na przywitanie.

         Zabawne jak czuła się swobodnie w jego towarzystwie, zważając, że podczas pamiętnego zatrzaśnięcia w chłodni zrobiłaby wszystko, żeby zapaść się pod ziemię.

- Przy następnej okazji liczę na szczegóły - nakazała Ala żartobliwie.

         Zakochana para zaczęła zbierać się do wyjścia.

- Och, zapomniałem. Weź paszport - wyszeptał Nath do ucha swojej dziewczyny, a ona zmarszczyła brwi.

- Po co? Czyżbyśmy wybierali się daleko za granicę?

- Tak - odpowiedział enigmatycznie, a ona pobiegła na górę, by wrócić w momencie, w którym Alicja przestrzegała Nathana, że mogą szaleć, ale bez przesady.

         Po chwili wsiadali już do taksówki, która cierpliwie czekała na nich przed domem.

- Nie poznała cię - oświadczyła nastolatka, a chłopak uśmiechnął się szeroko.

- Bo przy tobie mogę wieść życie jak zwykły człowiek.

- Przecież ty nim jesteś!

- Słuszna uwaga.

         Jak się okazało (mimo iż Nath do ostatniej chwili nie chciał puścić pary z ust), zabierał swoją dziewczynę na romantyczny weekend na Barbadosie. Całe The Wanted miało wolne, a że wszyscy mieli swoje sprawy lub problemy, najmłodszy członek zespołu postanowił dla odmiany zadbać o siebie. Ignorował tym samym nakaz menedżera, który kazał mu się nie wychylać, ale nic sobie z tego nie robił. Musiał spędzić z Madzią czas w tym urokliwym miejscu. Próbował do ostatniej chwili ukrywać, jakie jest miejsce ich przeznaczenia, ale zapomniał zatkać jej uszy, kiedy wsiedli na pokład samolotu.

- Barbados wita - zachichotała.

         Nath się naburmuszył.

- To miała być niespodzianka.

- I nadal jest. Jestem ubrana niezbyt stosownie na tamtejsze upały.

- Jakoś temu zaradzimy - oznajmił zalotnie chłopak, pochylając się do niej i składając na jej ustach delikatny i czuły pocałunek, który wywołał dreszcze, które przebiegły wzdłuż kręgosłupa, jeżąc włoski na ciele. - Nie musimy zbyt wiele na siebie zakładać.

         Wcześniej, gdyby rzucił taki tekst zakrztusiłaby się, mimo iż nie miałaby nic w ustach. Teraz uśmiechnęła się zalotnie i zamachała kilka razy długimi rzęsami.

         Prawie całą drogę trzymał ją za rękę i wpatrywał się prosto w jej oczy. Rozmawiali, nadrabiali stracony czas i śmiali się z błahostek.

- Nieco mi głupio, że lecimy na romantyczny weekend na Barbadosie, a moja siostra i Jay... No wiesz.

- Jay jest idiotą, a twoja siostra jest uparta. Jeśli uda im się to przezwyciężyć, może coś jeszcze z nich będzie. Póki co, Siva przegrał zakład z Maxem i Tomem. Obstawiali jak długo ta parka wytrzyma razem.

         Madzia zmarszczyła brwi.

- Czy obstawiali też, ile my ze sobą wytrzymamy?

- Nie, bo nie miałoby to sensu. Będziemy razem na zawsze, a oni nie dożyją tak długo, żeby się o tym przekonać.

         Dziewczyna już zamierzała pocałować chłopaka jako nagrodę za poprawną odpowiedź, ale podeszła do nich stewardessa, która oznajmiła, że uprasza się o zapięcie pasów, bo samolot podchodzi do lądowania. Zapomnieli o całym świecie i nie słyszeli komunikatu. Roześmiali się z tego niedopatrzenia i wykonali polecenie, by powitać Barbados z otwartymi ramionami.

- Zdajesz sobie sprawę, że to nasz drugi raz tutaj? - spytał Nath, łapiąc ją za rękę i dziarsko ruszając przed siebie, nie martwiąc się reporterami, którzy mogliby ich przyłapać.

- Doskonale pamiętam ten pierwszy. Ja zatrzymałam się w pokoju morskim, a ty piętro wyżej w apartamencie.

         Przy ladzie recepcji Nath podał fałszywe nazwisko i przyjął od wyszczerzonej recepcjonistki klucz, by pięć minut później otworzyć przed swoją dziewczyną drzwi do tego samego pokoju, w którym kiedyś spędzili noc w jednym łóżku.

- Tym razem będziemy współlokatorami - oznajmił zmysłowym głosem chłopak i przytulił swoją dziewczynę od tyłu, opierając podbródek na jej ramieniu. - Co ty na to?

- A ja na to jak na lato - odpowiedziała mu po polsku.

- Chyba muszę zacząć uczyć się twojego języka. Teraz masz nade mną sporą przewagę.

- I tak będę miała nad tobą przewagę. - Dziewczyna zachichotała przekornie i wyrwała mu się, by popędzić na balkon.

         Dopadł do niej i spojrzał jej głęboko w oczy. Jego dłoń powędrowała do jej policzka, który pogładził.

- Boże, jaka ty jesteś piękna.

         Zawstydzona zatrzepotała rzęsami, a on wplótł palce w jej włosy, by przyciągnąć jej usta do swoich i złożyć na nich namiętny pocałunek. Przylgnęła do niego całym ciałem i oddawała każde muśnięcie warg i języka. Pragnęła, by trwało to wiecznie. Ciepły wiatr gonił jej długie włosy, które tańczyły wokół ich złączonych twarzy. Było cudownie.

         Do czasu, w którym Nath nie oderwał się od niej i nie założył jej włosów za ucho.

- Przebierz się. Zabieram cię na kolację.

- Teraz? - spytała głosem tak dziwacznym, że sama siebie nie poznała. Było to jak zabieranie jej niebywale pysznego deseru, który zaledwie skosztowała.

- Zaufaj mi.

         Oddalił się w momencie, w którym pochylała się, by umożliwić mu kolejny pocałunek. Zszokowana zamrugała oczami. Weszła z balkonu do pokoju. Na łóżku ujrzała tiulową, zwiewną sukienkę, białą w niebieskie kwiaty i japonki. Nie miała pojęcia, kiedy zdążył to wszystko przygotować, ale postanowiła po raz kolejny mu zaufać i zdjęła swoją kreację, by wymienić ją na coś letniego. Poczuła się o wiele lepiej.

         Był wieczór i temperatura nie dawała się aż tak we znaki, ale fakt, że on był przy niej sprawiał, że skóra paliła, szczególnie w miejscach, których dotykał. Trzymał ją za rękę i szli wzdłuż wybrzeża. Wokoło panowała zupełna cisza, plaża należała tylko do nich.

- Masz ochotę na kąpiel?

- Chyba żartujesz! - prychnęła, ale widząc jego rozbawioną minę, zdała sobie sprawę, że rzeczywiście się zgrywał.

         Dla zabawy pchnęła go lekko w bok i dała mu się dalej prowadzić do miejsca na skałkach, na których wcześniej ktoś przygotował dla nich koc i tajemniczy koszyk.

- Piknik dla mojej księżniczki - oświadczył i wskazał jej miejsce siedzące.

         Wygładziła sukienkę i ułożyła się na kocu najbardziej wygodnie, jak się dało. On w tym czasie uzupełniał ich kieliszki białym winem.

- Za nas - wzniósł toast i podążyła jego tropem, wznosząc swój kieliszek. - Obym zawsze czuł się tak wspaniale jak dzisiaj.

- Za nas - powtórzyła cicho.

         Upili kilka łyków, kiedy chłopak pochylił się w jej stronę.

- To tutaj prawie pocałowałem cię po raz pierwszy - oznajmił. - Tom nam wtedy przerwał.

         Spojrzała na niego rozbawiona, bo doskonale pamiętała tę niezręczną sytuację.

- A teraz możesz mnie pocałować bez "prawie" - powiedziała zalotnie i przygryzła wargę.

- Nie wyobrażam sobie, żebym mógł cię kochać bardziej.

- W takim razie cieszę się, że czujemy to samo.

         Ponownie złączyli wargi, a ona oczyma wyobraźni pofrunęła w kosmos i wróciła z powrotem. Zarzuciła mu ręce na szyję i przyciągnęła go do siebie, ale on delikatnie złapał ją za ramiona i odsunął od siebie.

- Najpierw chciałbym z tobą poważnie porozmawiać.

         Spojrzała na niego zaniepokojona i zatroskana.

- Coś się stało?

- Nieciekawa sytuacja. Chodzi o nas. Nasz menedżer twierdzi, że publiczny związek pozbawia mnie fanek i poprosił mnie, żebyśmy spotykali się w ukryciu.

- I co mu odpowiedziałeś?

         Nath przeczesał włosy dłonią. Sam nie wiedział, jakie rozwiązanie byłoby w tej chwili najbardziej odpowiednie.

- Ja nie chcę ukrywać naszej miłości. Nie wstydzę się ciebie.

- Wiem, Nath. ale skoro tak by było lepiej dla zespołu... Jestem gotowa się ukrywać. W końcu zakazany owoc smakuje lepiej, no nie? - roześmiała się.

- Och, Meggs. Jak ja cię kocham.

         Dziewczyna roześmiała się, kiedy Nath naparł na nią swoimi ustami i zaczął ją całować bez opamiętania. Kieliszek od wina jej się przewrócił i zaplamił koc, ale nie zwracała na to uwagi. Była szczęśliwa i zakochana. Nie liczyło się nic więcej.

- Jesteś głodna? - zapytał nagle Nath, na kilka centymetrów oddalając się od jej warg, kiedy tak bardzo łaknęła więcej pocałunków.

- Nie bardzo - przyznała i wyciągnęła w jego stronę ręce, ale on wstał i podał jej rękę.

- W takim razie wróćmy do pokoju.

- Zaczynamy operację "Miłość w ukryciu" już teraz? - spytała zaintrygowana, a on potrząsnął głową.

- To bardzo romantyczna sceneria jak na nasz pierwszy raz, ale te skały są strasznie niewygodne.

- Popieram.

         Oboje roześmiali się. Ona wzięła koszyk,  a on kieliszki i koc. Szli w milczeniu, pełni oczekiwania i podnieceni zbliżającymi się wydarzeniami.

         Chichotali i wymieniali pocałunki w windzie. W końcu dotarli do drzwi pokoju i znaleźli się w środku. Koszyk i koc wylądowały na ziemi, kiedy Nath zdecydował się wziąć ją w ramiona. Przyciągnął ją do siebie, długo wpatrywał się w oczy, a w końcu złożył na jej ustach delikatny pocałunek, który zostawił ją w oczekiwaniu na więcej. Postanowiła przejąć inicjatywę. Złapała jego twarz w dłonie i delikatnie zębami przygryzła jego dolną wargę, a kiedy jęknął, dając jej znać, że podoba mu się ta nieoczekiwana pieszczota, naparła na niego całym ciałem i pogłębiła pocałunek. Jego dłonie zawędrowały na jej talię i zaczęły rozwiązywać troczki przy sukience. Miała świadomość tego, co się zaraz stanie, ale nie czuła strachu ani zdenerwowania. Była gotowa na swój pierwszy raz.

         I wtedy zadzwonił jego telefon. Zaklął i oderwał się od niej z nieukrywaną irytacją. Wyciągnął przedmiot z tylnej kieszeni i jęknął, tym razem nie z podniecenia, ale z bezsilności.

- Odbierz - poleciła.

- Jesteś pewna?

- Taka praca - zachichotała i założyła włosy za ucho.

         Również nie podobało jej się, że telefon dzwonił w najmniej odpowiednim momencie, ale doskonale rozumiała, że miała za chłopaka znanego piosenkarza. Przysiadła na łóżku i wlała sobie do kieliszka nieco wina, które zaledwie skosztowali na krótkim pikniku. Wypiła je duszkiem, żeby dodać sobie odwagi i ziewnęła. Zegarek wskazywał, że jest dopiero po dziewiątej, ale zmiana czasu dawała jej się we znaki.

         Ułożyła się wygodniej w pozycji półleżącej i obserwowała mijające wskazówki zegara. Nath unosił się w rozmowie z menedżerem, w końcu żeby jej nie denerwować wyszedł na balkon i do jej uszu dobiegał tylko stłumiony podniesiony głos. Przyłożyła głowę do poduszki. Na jej twarzy wykwitł uśmiech, kiedy przypomniała sobie, jak rok temu w tym samym pokoju zatrzymała się z siostrą. Zachwycały się wtedy, że przed nimi był tu Marvin Humes z JLS, Monika kłóciła się z Jayem o to, kto powinien zostać chłopakiem jej siostry, a Liam przysłał jej dziewięćdziesiąt dziewięć róż... Barbados niósł tyle wspomnień, że nie potrafiła ich sobie uporządkować w głowie. Odstawiła kieliszek na szafce nocnej i ziewnęła po raz kolejny.

         Kiedy dziesięć minut później Nath skończył rozmawiać i wszedł do sypialni, zobaczył jak jego dziewczyna śpi. Nie namyślając się długo, przykrył ją cienką muślinową kołdrą i pocałował w czoło.

- Najpiękniejszy widok na świecie - westchnął pod nosem i poszedł do łazienki.

         Romantyczny weekend nie był aż tak romantyczny, jak to sobie wyobrażał. A już na pewno nie po tym, co musiał zrobić następnego dnia...

13 komentarzy:

  1. Romantyczny weekend zaczął się bardzo dobrze, więc niech Nath nie marudzi. :P Telefony... Na takie okazje się je wycisza, wyłącza i chowa głęboko do szafki! XD Taka rada na przyszłość, Panie Sykes. :D
    Ale ten telefon mnie zaniepokoił. :o Pewnie menadżer coś wymyślił. .____. Ouch! Ale oby nie. :D
    Cieszę się, że dodałaś wcześniej rozdział. ;) Znów skaczę z radości. Nie mogę się doczekać kolejnego! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co on musiał zrobić następnego dnia?!?!?!
    Wiem, że do świąt jeszcze daleko, ale szykuj się na rózgę za kończenie w takim momencie!!
    TAK NIE WOLNO!! JA TU TERAZ SPAĆ PO NOCACH NIE BĘDĘ!! TAKA JESTEM ZNIECIERPLIWIONA I PRZESTRASZONA!!! TY WIDZISZ, CO TY ROBISZ?!?!?!
    JA TU ZWARIUJE PRZEZ CIEBIE!!
    No normalnie...
    Ale i tak ten rozdział jest taki słodki, jakbyś wsypała w niego 5t cukru. Tylko ta końcówka... Proszę ją zmienić. ;=;
    Ona nie może taka być. Oni mają być razem. I ma być ślub, i wesele. ;=;
    I bobasy. ;=;
    I pierwsza ma być dziewczynka. I ma mieć na imię Karolina. ;=;
    Po mnie. :D

    Lubię tą Ale. Fajna jest.
    I nie ma co, fajne buty wzieła Madzia na Barbados.
    Ocieplane botki. ;D

    Czyli tak, ochrzaniłam Cię za końcówkę, napisałam jak bardzo słodki jest ten rozdział, oznajmiłam Ci jak ma się skończyć... To chyba wszystko.

    A nie!!
    Jak nie wydasz książki, to ja już z Tobą pogadam. ;=;
    TWÓJ GENIUSZ NIE MOŻE SIE ZMARNOWAĆ!!!!!!!!!!!
    Kumasz?

    I co do McFly, to fajnie gdyby się wszyscy pojawili. :D Lubię ich. Są tacy pozytywni..

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale końcówka!
    Nie możesz trzymać nas w takiej niepewności!
    A jednak możesz;D
    Rozdział boski w każdym calu. Ale co ja tam będę, i tak wszystko dobrze oceniam;)

    Szkoda, że nie wiesz jeszcze ilu członków z McFly pojawi się w opowiadaniu. Grunt, że uwzględniłaś Danny`ego:)
    Wiem, że jak ma się tak wielu8 bohaterów to nie jest zbyt łatwo z pisaniem dalszych losów;)

    Pozdrawiam;*
    Maddie

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG wspaniały rozdział jak zwykle. Nathan jest taki hiper super i w ogóle. Uwielbiam tę dwójkę. Przepraszam, że nie komentuję każdego rozdziału, ale wiedz, że cały czas zawzięcie czytam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Weź, w takich momentach się nie kończy! Jeju, magiczna atmosfera. Romantyczny weekend... Dałabym się pokroić za takiego faceta jak Nath. Jak to ujęła Alicja: 'Diament nie chłopak'. Takiego to tylko ze świecą szukać! mam taką radochę z tego, że pojawi się ćwierć McFly ^^ Podziwiam Cię. Pisanie opowiadania z tyloma bohaterami nie może być łatwe... Jeju, nie wiem jak ja przeżyję następne dwa tygodnie bez Wanted Direction...

    OdpowiedzUsuń
  6. Eh..czemu zawsze telefony muszą przeszkadzać w takich momentach?! Jejku no nie wiem co powiedzieć, po prostu rozdział jest świetny jak to czytam to poprostu zazdrość mnie zzerala. Uh mam wielką nadzieje, że romantyczni chłopcy tacy jak Nath, nie wyginęli gdzieś w epoce kamienia łupanego :D
    Takiego to tylko ze świecą szukać! Szkoda tylko, że muszą ukrywać swój związek. No ale taka praca ;)
    I jeszcze jedno..JAK MOŻNA KOŃCZYĆ W TAKIM MOMENCIE?! :D Dziewczyno, ja nie zasnę spokojnie przez następne dni. Co Nathan będzie musiał jej powiedzieć?
    Po prostu nie mogę się doczekać następnego ^^
    Weny życzę <3
    P.S napisałam notatke na blogu dotycząca zmianę adresu i konta: http://ill-be-your-strength-tw.blogspot.com/2013/07/zmiany-zmiany-zmiany.html?m=0 :) x

    OdpowiedzUsuń
  7. No tak. Jaycee nie byłaby sobą, gdyby nie utrudniła bohaterom dojść do ich celu.
    Ale przecież to, na co długo się czeka, daje większą satysfakcję, nie?
    Alicja- fajna kobitka, wymarzona osoba na wynajmowanie mieszkania. Dodatkowo kusi perspektywą domowych obiadków...
    Kurczę, Madzia to szczęściara. Trafiła na idealnego chłopaka. Lampiony, bałwan, dorożka, Barbados na bis... Eh, żyć, nie umierać po prostu.
    I na końcu znów ujawnia się prawdziwy charakter Jaycee, która w sposób brutalny zostawia swoje czytelniczki w niepewności co do dalszych losów.
    Aż mnie skręca, co też Nath miał do zrobienia następnego dnia.
    Pozdrawiam słonecznie i przesyłam mentalny wentylator na ochłodzenie,
    Madeleine

    OdpowiedzUsuń
  8. Awww słodki weekend ze słodkim, romantycznym chłopakiem. Jeśli gdzieś produkują takie egzemplarze jak Nath, w dodatku w przystępnej cenie, to ja zamawiam takiego jednego, z dostawą do domu :p
    Powracając do rodziału. Barbados, wspomnienia, pocałunki... i TELFEON od Scootera. No kuźwa, facet nie miał kiedy zadzwonić tylko w TAKIM momencie no. Och, Scooter, nie masz za grosz wyczucia czasu, za grosz. Kij mu w oko. Martwi mnie co nakazał Nathanowi, ze ten coś planuje na następny dzień i wcale(według mnie oczywiście) nie zabrzmiało to romantycznie. Mam złe przeczucia, oj złe i oby się one nie sprawdziły.
    Czekam z niecierpliwością na następny :*
    P.S.Uwielbiam romantyczne rozdziały, więc biorę się jeszcze raz za czytanie :)
    E.

    OdpowiedzUsuń
  9. No proszę! Przeoczyłam rozdział. Ale ze mnie czytelniczka. No ale do rzeczy.

    Podoba mi się Alicja. Fajna babka. Co do Madzi i Natha to: Aaaaaw!
    Słodko, bardzo słodko. Byłam bardzo zainteresowana wydarzeniami, które miały nastąpić, a nie nastąpiły z wiadomej przyczyny (czyt. cholerny menedżer musiał zadzwonić akurat w takim momencie!). Nie byłabyś sobą, gdybyś akurat nie namąciła, w tak pięknej chwili, ale przez to właśnie opowiadanie ma swoje napięcie i jest o wiele bardziej ciekawsze :) To nie zmienia faktu jednak, że mnie zżera ciekawość co do następnego ranka.

    Świetny rozdział i czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  10. To jaaa ! Sorki, że długo nie pisałam komentarzy ( całe trzy dni ! ) ale nie miałam czasu. I oczywiście BARDZO DZIĘKUJĘ ZA DEDYKACJĘ DO TAK ŚWIETNEGO I EMOCJONUJĄCEGO ROZDZIAŁU ! . Jak zawsze wszystko jest idealnie dobrane i świetnie wszystko ze sobą się komponuje. Mam nadzieję że Madzia i Nath skończą to, co zaczęli ( if you know what i mean ;D ). I czekam na rozdział o Jayu i Brukselce ;) . Oni muuuuszą się pogodzić ! . A co do Karoliny i Maxa - kiedy on dowie się , że jest ojcem ? Z cierpliwością czekam na następny super rozdział !! ;)

    Weny weny weny i jeszcze raz weny !! ,
    Pozdro - Pats .

    OdpowiedzUsuń
  11. Przepraszam za nieobecnosc, ale praktycznie cały lipiec byłam na wakacjach i nie miałam dostępu do komputera. Nadrobiłam zaległe rozdziały i... jak zwykle są świetne! :) Nath i Madzia są uroczy, mam nadzieję, że do czegoś między nimi dojdzie :D jeśli wiesz co ja znaczę :P

    OdpowiedzUsuń
  12. Awwwwww.....:3333 Boże jak słodziutko ^^ Ten kto zadzwonił do Nathan'a sad najwyższy powinien go osądzić xd już to sobie wyobrażam...
    Woźny: Proszę wstać sąd najwyższy idzie! *wchodzi sąd, le ja ^^*
    Sąd: Proszę usiąść *wszyscy siadają* Dzisiejsza rozprawa dotyczy jakiegoś mega debilnego debila, który przerwał Nathan'owi Sykes'owi i Magdalenie (i tu zapomniałam jej nazwiska -,- moja skleroza się kłania :/ chyba, że nigdy nie podawałaś...:D) w jakże namiętnym przypływie namiętności dzwoniąc do Pana Sykes'a w momencie w którym byli blisko łóżka. Czy oskarżony ma coś na swoja obronę
    Jakiś mega debilowaty debil: Dzwoniłem do Nathan'a w sprawach służbowych
    S: Czyli werdykt jest jednogłośny - Winny!
    JMDD: CO?! Nie ja nie chce iść do więzienia!
    S: A kto ci powiedział, że idziesz do więzienia człowieku? My cię od razu wsadzimy do piekła. Mefistofelesie!
    Mefistofeles:*wchodzi na salę*
    S: Proszę wyprowadzić winnego!
    M: Heheheheh...zabawimy się koleżko. *wyprowadza go*
    S: Posiedzenie uznaję za zakończone.

    Hehe..tak wiem jestem psychiczna ^^ Przepraszam cię jeszcze za to, że nie pokomentowałam twoich wcześniejszych rozdziałów :/ Wróciłam dopiero w późny piątek i przez dwa dni pisałam rozdział i dopiero dziś zabrałam się za komment :)
    Nie mogę się doczekać jutra :)
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  13. od razu przepraszam za krótki komentarz i tylko pod tym rozdziałem, ale miałam czas tylko na przeczytanie rozdziałów i dodanie krótkiego komentarza
    tak jak zawsze twoje rozdziały są świetne można wymieniać i wymieniać jaki jest wspaniały bez końca
    oczywiście czekam na kolejne rozdziały mam nadzieję że będę mogła wtedy dodać dłuższy komentarz :)
    weny!!!!

    OdpowiedzUsuń

Blog List