Wróciłam!
Pogoda na początku nie była zbyt ciekawa, ale i tak było fajnie. Niestety nie udało mi się wstawić rozdziału, co już naprawiam. Jutro lub najpóźniej w sobotę nadrabiam zaległości u Was.
Pragnę bardzo mocno podziękować wszystkim, którzy skomentowali poprzedni rozdział. Wiele dla mnie znaczy świadectwo, że czytacie i dzielicie się spostrzeżeniami. Mam sporo pomysłów i zapas dalszych szalonych przygód. Niebawem wrócimy do bardziej spójnej formy opowieści, gdzie losy postaci będą się przeplatać. Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Pozdrawiam i dziękuję.
"Przeznaczenie zazwyczaj czeka tuż za rogiem.
Jakby było kieszonkowcem, dziwką albo sprzedawcą losów na loterię: to jego
najczęstsze wcielenia. Do drzwi naszego domu nigdy nie zapuka. Trzeba za nim
ruszyć."
Carlos Ruiz Zafón
("Cień wiatru")
Bycie bezrobotną singielką było dla
Moniki ciężkie. Karolina i Luiza chodziły na ósmą do pracy w kawiarni na rogu,
a ona wychodziła z siebie, by znaleźć sobie jakieś zajęcie. Nie miała weny do
pisania. Wszystko, na co było ją stać to "Poemat do beznadziejności płci
brzydkiej", który co prawda miał czternaście stron, ale nie wymyśliła w
nim nic godnego uwagi poza banalnymi rymowanymi frazesami, które wyrażały jej
wściekłość.
Początek lutego był wyjątkowo ciepły w
tym roku, więc rozdziawiła okno, przy którym usiadła z gorącą herbatą, by przeczytać
swoje dzieło.
-
Beznadzieja - stwierdziła w końcu, ciskając kulkę papieru przez okno, zamiast
pofatygować się do śmietnika.
Dodatkowo samopoczucia nie ułatwiało
jej spotkanie lokatorów, na które miała się stawić za dziewczyny. Pracowały do
siedemnastej, kiedy to właśnie zaczynała się sąsiedzka narada zarządzona przez
Nicka (który zaproponował, by zabrały swoje piwo). Monika próbowała przekonać przyjaciółki, że kawiarnia jest pięć minut drogi stąd, więc najwyżej nieco się
spóźnią, ale nie chciały tego słuchać. W gruncie rzeczy Luizie było wszystko
jedno, ale Karolina przekonała ją, że jej przyjaciółce przyda się jakaś sprawa
do zajęcia myśli.
Tak więc był piątek, dzień, który nie
należał do dni trzeźwości właściciela kamienicy, ale mężczyzna zdecydował się
odstawić piwo na jeden wieczór i przekazać lokatorom dobrą wiadomość. Kamienica
miała wreszcie zostać wyremontowana, a Monika czuła, że od środka sama
potrzebuje renowacji. Szczególnie kiedy jej telefon po raz kolejny zawibrował,
a na wyświetlaczu pojawiło się jej wspólne zdjęcie z Jayem.
Zrobili je sobie po gali People's
Choice Awards. Przełożył ją sobie wtedy przez ramię i uciekł od towarzystwa.
Pojechali do pokoju hotelowego, ale nic między nimi nie zaszło, bo ona nie
chciała się spieszyć.
-
Nie będę na ciebie naciskał - powiedział wtedy.
Znał jej przeszłość z nieudanym
związkiem, przez który długo nie mogła się pozbierać. Był taki wyrozumiały, opiekuńczy i czuły. Leżeli razem na hotelowym
łóżku i wtuleni w siebie wymieniali pocałunki i uśmiechy. W pewnej chwili on
wziął swój telefon, objął ją jeszcze mocniej i z wyciągniętej ręki zrobił
zdjęcie, które teraz pozostawało widmem przeszłości.
-
Dlaczego McGuinessie pozwoliłeś, by sodówka uderzyła ci do głowy? - rzuciła Monika na
wiatr i zamknęła okna, żeby się nie rozłożyć na dobre.
Żeby nie myśleć o fakcie, że zamiast
rozwiązać problemy uciekła od nich, zajęła się wyciąganiem ciuchów z szafy.
Tylko jej garderoba została już w niej ulokowana, rzeczy Karoliny i Luizy nadal
spoczywały w najciemniejszych odmętach ich walizek. Dziewczyna rozważała
ułożenie ich dla nich, ale zdecydowała się z tego zrezygnować. W końcu jej
zapędy pedanckie często bywały obiektem śmiechu, kiedy to na przykład w domku
nad jeziorem odkurzała odkurzacz (ale to raczej wtedy wynikało z faktu, że była
zamyślona i smutna, że musi wrócić do Polski).
Wygrzebała z szafy strój odpowiedni na
okazję "Poznaj Swojego Upierdliwego Sąsiada Zza Ściany" i ułożyła
włosy.
W przeciwieństwie do swojej siostry,
przyjaciółki i nowej koleżanki, nigdy nie przykładała wagi do tego, co na
siebie wkłada. Najczęściej nosiła się w wąskich dżinsach i koszulkach z
zabawnymi napisami lub nadrukami. Pojedyncze epizody, podczas których
zdecydowała się odstrzelić jak woźny na dzień nauczyciela sprawiały, że ludziom
wokoło opadały koparki, ale ona nie zamierzała robić na nikim wrażenia. Wolała
pozostawać niezauważona. Jej niezdarność, nieporadność i fakt, że była w
gorącej wodzie kąpana sprawiały, że i tak zwracała na siebie uwagę aż za
bardzo. Miała szczerą nadzieję, że i teraz uda jej się przebrnąć przez zebranie
lokatorów bez większych przygód.
*
-
Wprowadzam się do ciebie na trochę - oświadczył ni z gruchy, ni z pietruchy
Ryan, sam sobie otwierając drzwi do mieszkania kumpla, który właśnie brzdąkał
na gitarze.
Piorun witał gościa, machając zaciekle
ogonem i sapiąc, jakby właśnie przebiegł kilka mil. Właściciel mieszkania był
jednak mniej pozytywnie nastawiony do nowego lokatora.
-
A co z twoim stwierdzeniem, że to rudera?
Joel zszokowanym wzrokiem zmierzył
blondyna, który rzucił swoją torbę na łóżko i położył się na nie, jak gdyby po
długiej nieobecności wrócił do domu.
-
Powiedzmy, że perspektywa twoich domowych obiadków mnie skusiła. - Fletcher
wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-
Nie wątpię, że o to chodzi. Ale śpisz na kanapie, więc się tak nie zapędzaj.
-
Dobra, niech będzie. Lepsze to niż zostanie u mnie. Moja mama wpada cały czas,
a ja nie mam już sił udawać, że mnie nie ma, kiedy ona stoi pod drzwiami i
puka, aż jej pięść ścierpnie - wyjaśnił blondyn.
-
Tu nie będziesz miał lepiej. Sąsiadki zza ściany ostro dokładają do pieca.
-
Dają się we znaki? - spytał zaintrygowany Ryan. - Ładne chociaż?
-
Nie widziałem. Ale jeśli chcesz, będziesz miał okazję je poznać na dzisiejszym
spotkaniu lokatorów. Za piętnaście minut. - Joel spojrzał na zegarek, a potem
przeniósł wzrok na przyjaciela.
-
Jakkolwiek zaintrygowany jestem tym faktem, wolałbym sobie obejrzeć
"Gwiezdne Wojny", albo pograć w jakąś grę.
-
Skoro chcesz być lokatorem, musisz mieć jakieś obowiązki.
-
Och. A dlaczego ty nie możesz iść? Boisz się krwiożerczych lokatorek?
-
Nie, ale sądząc z tego, co dzisiaj widziałem, powinienem. Obczaj to.
Joel schylił się pod łóżko i złapał
kulkę papieru, którą wcześniej Monika wyrzuciła przez okno. Rzucił ją
przyjacielowi, który zaintrygowany wygładził papier dłonią i odczytał na głos.
-
"Do kibla łeb wsadź, sam sobie radź", "Chcesz tylko jednego, to
spieprzaj na drzewo", "Wszyscy faceci to świnie, nie spocznę, póki
każdy z nich nie zginie, a kobiet męka minie"... - przeczytał wyrywkowo
kilka wersów i spojrzał na Joela.
-
Teraz oficjalnie jestem zaniepokojony.
-
Wiem, jakaś wariatka.
-
Chodziło mi raczej o fakt, że masz to w swoim pokoju. Czy ty się do nich
włamałeś? Przeszedłeś po schodach pożarowych, tak? - Ryan spojrzał na
przyjaciela spode łba i założył sobie ręce na piersiach.
-
Nie! Wiatr to przygnał, a że miałem otwarte okno...
-
W lutym? - zszokował się dziki lokator.
-
Było mi ciepło, nieważne. Ale zaniepokoiło mnie to i nie zamierzam spędzać
mojego wolnego dnia na jakimś tam zebraniu lokatorów.
-
No dobra, niech ci będzie. Ja zejdę. Gdzie to?
-
W siłowni.
-
To wy macie tu siłownię?! I ty nie korzystasz?! Człowieku, te chude wiotkie
rączki trzeba wzmocnić, bo niedługo gitary na koncercie nie utrzymasz - zakpił
Ryan i wyprężył swoje muskuły, na które Joel spojrzał z politowaniem.
-
Wolę inny oręż - oświadczył z przekąsem i popukał się w głowę, by dać do
zrozumienia, że chodziło mu o rozum. - A siłowni to tu już od dawna nie ma, ale
została większa salka, w której mamy się zebrać, żeby obgadać plany remontu.
-
Więc będę apelował o przywrócenie siłowni.
-
Apeluj i tak nie zabawisz tu za długo.
-
Jeśli będziesz mnie bił swoim kijem bejsbolowym... rzeczywiście możesz mieć
rację. - Ryan się roześmiał i poderwał z miejsca. - Dobra, idę na to zebranie.
Poznaj moje dobre serce.
-
Dzięki! - odkrzyknął Joel. - Jeśli jeszcze wyprowadziłbyś Pioruna...
-
Nie ma mowy! Ostatnio mi uciekł i straszył ludzi w parku. Zresztą, to wielki
pies, który robi duże gó...
-
Nie kończ.
-
W porządku. Sam go wyprowadź - poradził Ryan.
Telefon jego przyjaciela zadzwonił, a
ten wystartował do niego jak z procy.
-
Kochanie? - odezwał się w słuchawkę i blondyn wiedział, że nie ma już do kogo
gadać, bo Joel był w swoim świecie.
Ostentacyjnie trzasnął drzwiami i
pogwizdując skierował się schodami na dół.
-
Ciasne dżinsy są wrogami schodów - stwierdził sam do siebie, schodząc z
czwartego piętra.
Dotarł do sali, która kiedyś była
siłownią jako pierwszy i ogarnął ją wzrokiem. Było to pomieszczenie piwniczne,
z niewielkimi okienkami. Wokoło unosił się zapach stęchlizny, więc zaczął
szamotać się z zardzewiałą rączką jednego z nich, by wpuścić do środka nieco
świeżego powietrza. Z przerażeniem stwierdził, że pociągnął za mocno i uchwyt
został mu w dłoni, więc zagwizdał dla niepoznaki i stanął po przeciwległej
stronie sali.
Po sprzętach z siłowni prawie nie było
śladu. Pozostał stojak na hantle w rogu, wioślarz i dwa rowerki. Do tego
umeblowanie piwnicy stanowiły składane krzesła (których chłopak naliczył
osiemnaście) i jedna długa ławka, jakby skradziona ze stadionu. (Ryan znając
właściciela kamienicy byłby gotów uwierzyć, że ten rzeczywiście skądś ją
buchnął).
Powoli zaczynali schodzić się
lokatorzy. Jakaś starsza parka, koleś z wąsem i alergią, dwójka
homoseksualistów, trzymających się za ręce... Kilkoro zwyczajnych facetów z
żonami, jeden nastolatek w zastępstwie za rodziców... Nie było aż tak źle.
Jedna kobieta przytargała kota, na którego wołała "Aladyn". W końcu
przyszedł też Nick, względnie trzeźwy. Stanął przed wszystkimi, krytycznym okiem
zmierzył rozwalone okno i odchrząknął.
-
Witam lokatorów, tych którzy przyszli w ich zastępstwie i... Audrey, nowy kot?
- zwrócił się do kobiety, która pokiwała ochoczo głową i opowiedziała historię
o tym, że pałętał się po dachach, więc nazwała go "Aladyn". Wtedy
właściciel kamienicy kontynuował. - Zwołałem dzisiaj to podniosłe zebranie,
żeby...
Do pomieszczenia jak burza wpadła
spóźniona dziewczyna z rozwianymi włosami, która nogą zahaczyła o postawiony
tuż przy schodach zardzewiały rower treningowy i prawie wywinęła orła, ale
gościu z wąsem ją podtrzymał, dzięki czemu zachowała twarz.
Wyglądała
na zawstydzoną, ale kiedy zauważyła kobietę z kotem jej oczy zamieniły się w
małe szparki, jakby zwietrzyła jakiś podstęp.
-
Skoro jesteśmy w komplecie, chciałbym prosić o zajęcie miejsc - nakazał Nick,
więc rudowłosa musiała odłożyć jakiekolwiek teorie konspiracyjne na później.
Zajęła miejsce z boku i ręką zakryła twarz, tak że Ryan nie mógł się jej
przyjrzeć.
Również przysiadł gdzieś w kącie i po
kolei obserwował lokatorów, próbując zgadnąć, kto mieszka przez ścianę z
Joelem, ale było tak dużo potencjalnych świrusek, że nie potrafił się
zdecydować.
Nick gadał coś o remoncie w kamienicy,
planach odbudowy siłowni i innych pierdołach, ale on nie był w stanie się na
niczym skupić. W końcu spotkanie dobiegło końca, a Ryan wystrzelił na górę, by
uniknąć ewentualnego posądzenia o zniszczenie mienia.
-
I czego się dowiedziałeś na zebraniu lokatorów?
-
Nie za bardzo słuchałem. Ale doszedłem do konkluzji, że kamienica to rudera, a
twoi sąsiedzi są dziwni.
-
Witaj w klubie. Nadal chcesz tu zostać? - spytał z rozbawieniem Joel i uniósł w
górę jedną brew.
-
Właściwie to tak. Sam nie wiem, dlaczego, ale coś mi podpowiada, że wyjdzie mi
to na dobre.
Joel w milczeniu pokiwał głową i wrócił
do brzdąkania na gitarze, a jego przyjaciel opadł na łóżko i zamyślił się
głęboko.
Jeju, zazdroszczę ci talentu. Twoje opowiadanie jest takie... prawdziwe. Czytając je masz wrażenie, że to dzieje się naprawdę. Mam nadzieję, że kiedyś napiszesz książkę i, że będę miała ją na swojej półce. Mam jeszcze pytanko, czy McFly pojawi się w kontynuacji?
OdpowiedzUsuńKOBIETO! Podziwiam Cię.
OdpowiedzUsuńJa męczę się z rozdziałem, i meczę, a Ty dodajesz tak fantastyczne, tak genialne rozdziały! I to już 110 rozdział, licząc z 1 cz. WD. :D
A ja sobie z 8 nie daje rady. ;/
Sukcesem jest, że zaczynam łapać, który to który z Lawson. :)
Wcześniej ich wgl nie znałam, znaczy słyszałam o nich, ale mnie nie zainteresowali. xD
Rozdział piękny. *O*
Monia genialna. :D
"Chcesz tylko jednego to spieprzaj na drzewo"
To było najlepsze!!! :D
Miałam jeszcze o czymś napisać, ale chyba mi z głowy wypadło. :D
Pozdrawiam!!
Genialny! Jak zazwyczaj z resztą. Nie wiem czy to normalne ale właśnie polubiłam Lawson. I wiem który to Joel xD Wreszcie. Pozdrawiam ze Szczecina słońce <3
OdpowiedzUsuńA teraz on się zakocha w Monice :P
OdpowiedzUsuńRozdział super jak zwykle zresztą ...:D
Muszę sie dowiedzieć więcej na temat Lawson skoro czytam twoje opo bo ne wiem kto jest kto :P
Pisz szybko nn :*
Wpadnij do mnie plis ;)
Rayn jest uroczy!
OdpowiedzUsuńA szczególnie, gdy denerwuje Joela;D
Ten skrawek papieru z twórczością Moniki był... MOCNY! xd
Przede wszystkim dla chłopaków z Lawson, którzy nieszczęśliwie, mieli okazję go przeczytać;p
Nie będę się jakoś rozpisywała, bo nie chcę się powtarzać. Rozdział jak zwykle wspaniały. Cieszę się, że już go dodałaś, bo było tu tak pusto:)
Czekam na nexta<3
Pozdrawiam;*
Maddie
Nareszcie wróciłaś! Stęskniłam się. :)
OdpowiedzUsuńRozdział cudny. Coś mi się wydaje, że... Albo nie! Nie będę główkować. :)
"- "Do kibla łeb wsadź, sam sobie radź", "Chcesz tylko jednego to spieprzaj na drzewo", "Wszyscy faceci to świnie, nie spocznę, póki każdy z nich nie zginie, a kobiet męka minie"..." - Se upadłam na podłogę. :D
Nie wiem co napisać, bo skaczę z radości. Do następnego! Weny, kochana. ♥
Cieszę się, że wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńTo zabawne. Cytat, który wstawiłaś, z tejże przecudnej, ale i nieco przerażającej książki, którą czytałam wieki temu, właśnie ten moment i tenże o to cytat utkwił mi w pamięci :)
Co do rozdziału to nie wiem co mam napisać. Już mi się kolokwializmy skończyły do komentowania tejże ekspresji artystycznej! Synonimy zresztą też! A to tak nie wypada, pod każdym rozdziałem pisać to samo. No ale trudno.
Rozdział przezabawny. CUDO. Joel czytający pracę Moniki... bezcenne. Ryan wprowadził się do Joela i może wreszcie spotka Luizę! Ach! Tylko na to czekam. Zresztą wiesz, że tylko czekam na spotkanie dziewczyn z chłopakami z LAWSON!!! Ale czekam cierpliwie. Jestem ciekawa dalszych ekscesów naszych dziewczyn!
Pozdrawiam :)
Dziewczyno, masz ogromny talent pisarski ! Dlaczego jeszcze nie widzę Twoich książek w księgarni ? Jeśli wydałabyś książkę, masz moją gwarancję, że bym ją kupiła . Piszesz BAAAARDZO realistycznie i świetnie wszystko do siebie pasuje. Życzę weny na kolejną kontynuację ( to będzie wtedy coś w stylu niekończącej się opowieści :DDD ) no i jeszcze na kolejne fantastyczne i dłuuuuuuugie rozdziały . ;***
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Pats .
Dziewczyno, masz ogromny talent pisarski ! Dlaczego jeszcze nie widzę Twoich książek w księgarni ? Jeśli wydałabyś książkę, masz moją gwarancję, że bym ją kupiła . Piszesz BAAAARDZO realistycznie i świetnie wszystko do siebie pasuje. Życzę weny na kolejną kontynuację ( to będzie wtedy coś w stylu niekończącej się opowieści :DDD ) no i jeszcze na kolejne fantastyczne i dłuuuuuuugie rozdziały . ;***
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Pats .
"Wszyscy faceci to świnie, nie spocznę, póki każdy z nich nie zginie, a kobiet męka minie". To zdanie nie brzmi zbyt dobrze dla przeciwnej płci. Aczkolwiek z początkiem mogę się zgodzić :p
OdpowiedzUsuńZabrzmiało feministycznie? Cóż, możliwe. Mniejsza o to.
Hohoh Ryan się wprowadził do Joela. Coś czuję, że nie będzie mu się nudziło ze zwariowanymi sąsiadkami. Hmm tym bardziej, że jedną uratował przed pędzącym autobusem i ma do niego emm słabość.
Monika jak zwykle musiała zrobić wejście smoka, bo gdzieżby nie :D To dziwne, że Ryan nie wziął jej pod uwagę typując szaloną sąsiadkę, po tak spektakularnym wejściu. Nie mogę się doczekać ich wspólnej konfrontacji!:D
Uciekam do następnego :*
E.