Pozdrawiam i zachęcam do komentowania :)
Impreza halloweenowa wbrew pozorom należała
do najbardziej normalnych. Poza zamieszaniem z Arianą, małą kłótnią o lepszy
kolor włosów dla elfów i oburzeniem Toma, który wzięty został za zwykłego
rycerza, nic takiego się nie działo.
Po
wolnym tańcu Madzia zatańczyła jeszcze kilka razy, ale ani razu z Nathem, który
trzymał się raczej na uboczu. Monika przez swój ciasny syreni ogon omijała
parkiet szerokim łukiem, a i do baru nie zaglądała zbyt często. Miło jej się
jednak gawędziło z Jayem i Olgą, a nawet spotkanie z Ryanem nie było aż tak
niezręczne, jak to sobie wyobrażała, głównie dlatego, że zajęty był
rozplątywaniem supłów w długiej blond peruce i na jej pytania o trasę
odpowiadał raczej lakonicznie.
Pewne
było jednak, że Wredne Zalotki oficjalnie zadebiutowały na salonach i mimo iż
Irene musiała wrócić do domu wcześniej, bo nadgarstek zaczął ją boleć, wieczór
można było zaliczyć do udanych. Po imprezie Madzia nie wróciła do domu. Maja
zaprosiła ją do siebie, a że Polki na obczyźnie musiały trzymać się razem,
osiemnastolatka zgodziła się bez wahania. Następnego dnia przy obiedzie, albo
późny śniadaniu, Madzia opowiedziała przyjaciółce o niezręcznej rozmowie z
Nathem, o swoim planie odnośnie wzbudzenia w nim zazdrości, który został
zduszony w zarodku i o tym, że próbowała porozmawiać o uczuciach byłego chłopaka
z jego siostrą, ale brutalnie przerwał im Tom. W wyniku tego incydentu, Madzia
nadal nie wiedziała na czym stoi. Zasugerowane przez Natha zerwanie z Arianą
dawało nadzieję, ale nic nie było oficjalnie potwierdzone. No a jeszcze był
Tony, którego dziewczyna nie chciała urazić. Irene miała rację, niedobrze było
bawić się jego uczuciami. Zdała sobie sprawę, że nawet jeśli tego nie chciała,
z każdym kolejnym spotkaniem dawała przyjacielowi nadzieję na coś więcej. Z
drugiej strony powiedzenie mu wprost nie wchodziło w grę. Złamałaby mu tym
serce, a ponad wszystko nie chciała stracić tak wspaniałego przyjaciela. Tony
był jedną z najlepszych osób, jakie w życiu spotkała. Bardzo chciała, żeby był
szczęśliwy, ale szczęście z nią nie wchodziło w grę. Szczególnie, kiedy na
horyzoncie nadal był Nath, który, przy dobrych wiatrach, o tej godzinie był już
singlem. Podczas swojego pobytu w Anglii dziewczyna jednak już dawno przekonała
się, że ciężko liczyć tutaj na pomyślne wiatry. Brytyjskie wody teraz były
wzburzone jak nigdy.
Monika
zlądowała w swoim mieszkaniu około czwartek, mimo iż jej siostra i przyjaciele
deklarowali, że zostaną jeszcze dwie godziny na imprezie. Rudowłosa była jednak
tak wyczerpana, że nie dała namówić się na przeciąganie fiesty. Zasnęła w
momencie, w którym jej głowa dotknęła poduszki i spała twardym snem przez bite
dziesięć godzin.
Kiedy
rano wzięła prysznic i doprowadziła się do porządku zorientowała się, że od
dwóch godzin Luiza i Karolina na zmianę próbowały się do niej dodzwonić.
Zamierzała skontaktować się z nimi później, najpierw chciała dowiedzieć się,
jak się czuje jej siostra, ale o żadnym dzieleniu się wrażeniami nie było mowy,
gdyż telefon jeszcze raz zawibrował. Zdjęcie uśmiechniętej od ucha do ucha
Luizy, które wyświetliło się na ekranie telefonu wywołało u Moniki chichot.
Szybko odebrała, żeby nie narazić się na wrzaski. Niestety i tak dostało jej
się po uszach.
- Czy
ty nigdy telefonu nie odbierasz?! - krzyknęła blondynka w słuchawkę, którą
Monika musiała odsunąć z dala od twarzy, by nie ogłuchnąć.
- Miałam wyłączony dźwięk. I spałam -
wytłumaczyła się zdawkowo. - A dlaczego ty jesteś taka rześka?
- Ryan
wrócił, to nie mam czasu leniuchować - wyjaśniła Lou. - Ale kij z nim, mam newsa.
- Ploteczki przede wszystkim. Mów, o co
chodzi i nie każ mi zgadywać.
- Siedzisz?
Monika
rozejrzała się wokoło. Chwilowo nie było pod ręką żadnego siedziska, więc
posłała przyjaciółce półprawdę.
- No… powiedzmy.
- Pewnie
stoisz, ale mniejsza. Jak się wywalisz jak długa, to sama będziesz sobie winna.
Zgadnij, kto nas dziś odwiedził?
- Mówiłam, że nie będę zagadek rozwiązywać.
Nie możesz po prostu powiedzieć?
- Nie.
- Dobra. Max?
- Nie.
- Tom?
- Nie.
Czy ty znasz tylko członków The Wanted?! - zirytowała się Luiza.
- Danny Jones?
- Jezu,
to twój kumpel. Dobra, powiem ci, bo nigdy nie zgadniesz. Przyszedł Joel. Przed
dwunastą normalnie zapukał do drzwi jak gdyby nigdy nic. Karolina otworzyła, bo
ja spałam. Właściwie to mnie obudził. I jak on to powiedział, Karola? -
Blondynka zwróciła się do przyjaciółki, która czatowała przy słuchawce, a ta
przejęła komórkę i wyjaśniła.
- "Hej.
Jest Monica?". Rozumiesz?! - dokończyła szatynka. Po drugiej stronie
słuchawki panowała cisza. - Jesteś tam?
- Jestem.
- Byłam
w szoku, nie wiedziałam, że Luiza zataiła przed Ryanem fakt, że już z nami nie
mieszkasz. I nie wiedziałam, co powiedzieć. Okłamać go, że cię nie ma, czy
powiedzieć, że się wyprowadziłaś.
- A
wtedy wstałam ja i powiedziałam "proszę, proszę, kogo widzą moje oczy, a
oto i zdrajca we własnej osobie".
- Nie
powiedziałaś tego, Lou.
- Ale
chciałam, to prawie tak, jakbym powiedziała.
-
Wstała, zobaczyła go w progu i mnie milczącą i nieogarniającą sytuacji. Powiedziała,
że Ryan jeszcze śpi, a on na to, że nie przyszedł tu dla Ryana. No i wtedy Lou
powiedziała: "jeśli dla twojej byłej dziewczyny, to chyba byłby dobry
moment, żeby cię poinformować, że od dawna z nami nie mieszka". Słuchasz
mnie w ogóle?
- Tak, tak - zapewniła drżącym głosem
Monika. - Mów dalej.
- Powiedział,
że dzwonił do ciebie z trasy, ale zablokowałaś jego numer, a gdy dzwonił z
innego, nie odbierałaś - kontynuowała Karolina. - Dlaczego nie mówiłaś?!
- A skąd miałam wiedzieć, że to on dzwoni?
Nie odbieram nieznanych numerów. Kiedyś dzwonili do mnie z jakiegoś towarzystwa
ubezpieczeniowego, a kobieta miała taki akcent, że nic nie mogłam…
- MONIKA!
- No co?
- Ty
zablokowałaś jego numer, a on chciał z tobą porozmawiać. Nawet jeśli miał co do
twojej wierności wątpliwości, to najwyraźniej chciał sobie coś wyjaśnić. Musisz
z nim pogadać.
- Chyba nie podałyście mu mojego adresu? -
spytała przerażona rudowłosa.
- Co
z tobą jest?! Ilekroć nie wyjdzie ci
z facetem uciekasz przed nim i się chowasz. Nie, nie podałyśmy mu twojego
adresu. Powiedziałam, że jeśli będziesz chciała się odezwać, to to zrobisz. Ale
jeśli o mnie chodzi "zbrodnia" Joela wydaje mi się mała i błaha i
byłabym wniebowzięta, gdybyś się z nim pogodziła.
- JA
TEŻ!!! - wrzasnęła
Luiza.
- Skąd wiecie, że on tego chce?
- Bo
miał zbolałą minę, a kiedy usłyszał, że tu nie mieszkasz, to normalnie się
popłakał! - odpowiedziała Luiza.
- Wcale
się nie popłakał - poprawiła ją Karolina. - Ale było mu przykro. Myślę, że sobie wszystko poukładał w głowie i
zrozumiał, że cię kocha i…
- Sama nie wiem. Nie
chcę się na nic nastawiać, żeby znowu nie cierpieć - westchnęła Monika.
- A
więc jest nadzieja! Nie mówi nie! - krzyknęła Karolina i po drugiej stronie
słuchawki Monika usłyszała przybicie piątki.
- Możecie mówić ciszej?
To wasz sąsiad.
- Już
niedługo. Zapomniałyśmy mówić, ale nasza umowa najmu obowiązuje tylko do końca
roku. Potem nowy właściciel kamienicy zrobi z niej hotel i wszyscy rozejdziemy
się w swoje strony…
- Wiecie, co? To nie
jest rozmowa na telefon. Może spotkamy się dzisiaj w barze Black Velvet i
porozmawiamy jak za starych, dobrych czasów?
- Ona
wraca do żywych!!! - krzyczała
po drugiej stronie słuchawki Luiza, a Karolina zachichotała i jej przerwała.
- Spotkanie
nam pasuje. Dziś o 20?
- Niech będzie.
Stawiam pierwszą kolejkę.
Monika
pożegnała się z przyjaciółkami i odłożyła telefon. Żałowała, że mimo ostrzeżenia
nie usiadła. Nogi trzęsły jej się, jakby były z galery, na nowo odżyła
nadzieja, której iskierki sukcesywnie gasiła w sobie przez prawie dwa miesiące.
Nie chciała cierpieć, ale czy na pewno dobrym sposobem, aby do tego nie
dopuścić było odpychanie od siebie szansy na miłość?
*
- Możemy o tym nie rozmawiać? Przyszłyśmy
się zabawić - oświadczyła Monika, dopijając duszkiem piwo z butelki do końca i
stawiając je na blacie barowego stołu tak, że aż huknęło.
Karolina
i Luiza od kilku godzin próbowały skłonić ją do zeznań, ale jak tylko wypiła
pierwszego drinka, uznała, że zamiast rozmawiać, lepiej będzie jeśli się
zabawi.
- A co ze słowami "może spotkamy się w
barze Black Velvet i porozmawiamy jak za starych, dobrych czasów"? -
dopytywała się Karolina, a jej rudowłosa przyjaciółka wywróciła oczami.
- No to może potańczymy jak za starych,
dobrych czasów? Nie pamiętam, kiedy ostatnio razem tańczyłyśmy…
- Z Luizą tańczyłaś w noc, w którą
uratowałyśmy ją przed gwałtem.
- Gwałt. Słowo, które powinno zabić
atmosferę błogości i swawoli, a jednak… nadal chce mi się tańczyć! -
oświadczyła żywiołowo Monika.
Wypiła
już dwa drinki i ze trzy piwa. Była ostro wstawiona, ale czuła się świetnie.
Alkohol nie zamroczył ją jeszcze do tego stopnia, że popadła w melancholię.
Była podchmielona w dość uroczy, ale i upierdliwy sposób, przytulając to jedną,
to drugą przyjaciółkę, śpiewając głośno i tańcząc nawet na siedząco.
- Pójdę do baru. Chcecie coś? - zapytała w
końcu Monika, a Karolina spojrzała błagalnie na Luizę, by nie wyjść na zabójcę
imprezowego nastroju. Blondynka postanowiła wybawić współlokatorkę.
- Dobra, piękna. Wypiłaś już za dużo. Jest
dopiero dziesiąta, ale chyba odwieziemy cię taksówką do mieszkania.
Monika
zupełnie zignorowała przyjaciółkę i ruszyła w stronę baru. Luiza popędziła za
nią, a Karolina pilnowała toreb i z przerażeniem obserwowała, co wydarzy się
dalej. Przy barze Luiza próbowała wyperswadować pijanej rudowłosej kolejne
drinki, ale ta była nieugięta. Stanęła w kolejce i zamówiła. Obok siebie miała
jakiegoś barczystego kolesia z piwem w ręku, którego jak gdyby nigdy nic
puknęła w ramię, a gdy się odwrócił, wskazała na Luizę.
- Poznałeś już Lou? - spytała beztrosko i
zanim blondynka zdążyła otworzyć usta, Monika porwała podanego jej drinka i
ulotniła się, zostawiając przyjaciółkę z wyszczerzonym kolesiem, który właśnie
informował nową znajomą, że "nie miał przyjemności".
Monika
ze świeżym drinkiem w dłoni klapnęła na siedzeniu koło Karoliny i zachichotała.
Już po chwili dołączyła do nich rozwścieczona Luiza.
- Serio, Monia?! Patenty z "Jak
poznałem waszą matkę?" chcesz odwalać?!
Dziewczyna
nie była skora by odpowiadać, bo wychyliła pół drinka i usłyszawszy, że wraz z
wybiciem dziesiątej rozpoczął się wieczorek karaoke, wstała z miejsca i zdjęła
marynarkę.
- Jak moje cycki? - spytała, łapiąc piersi
w dłoni i je poprawiając.
- Oba i na miejscu. Ale dlaczego pytasz? -
zdziwiła się Karolina, ale nie musiała długo czekać na odpowiedź.
Monika
odrzuciła długie włosy do tyłu i ruszyła do DJ'a, aby zapowiedzieć numer, który
zamierzała wykonać.
- Czy myślisz, że ona… - zaczęła Luiza i
nie zdążyła dokończyć, bo z głośników zabrzmiało "I Will Survive" w
wersji Pussycat Dolls.
- Chyba nadal chce pokazać, że przetrwa
mimo zerwania - westchnęła Karolina i obie załamały ręce, widząc jak ich
przyjaciółka zaczyna piosenkę spokojnie, by potem tańcować z mikrofonem na
kablu, który przy przejściu ją przerósł.
Wygibasy
zakończyły się niemal tragicznie, gdy kostka owinęła jej się o kabel, a statyw
stał się przeszkodą nie do pokonania. Dziewczynie zawirowało w głowie i spadła
z metrowego podwyższenia sceny. Ku swojemu zdziwieniu nie wylądowała jednak
twardo na ziemi. Muzyka urwała się w pół nuty, Karolina i Luiza przejęte i
zasapane dobiegły do niej w mgnieniu oka, ale on był szybszy.
Przez
dłuższą chwilę do dziewczyny nie docierało, że to Joel ją złapał, zanim
grzmotnęła o parkiet. Trzymał ją w ramionach dokładnie tak samo jak w momencie,
w którym go poznała. Tyle że teraz nie miała na sobie sukni ślubnej należącej
do innej kobiety, ale czarny strój, jak bardzo pasujący do jej nastroju. Kiedy
przypomniała sobie, dlaczego tak wlewała w siebie alkohol, wyrwała się z
uścisku byłego chłopaka i wróciła do stolika.
- Ryan powiedział, że tu przyszliście.
Chciałem z nią porozmawiać - wytłumaczył się Joel przed dziewczynami.
- Spóźniłeś się o jakieś dwa piwa i jednego
drinka - odpowiedziała Karolina. - Teraz już dwa drinki - dodała, widząc, że
Monika opróżnia kupiony przed swoim scenicznym popisem procentowy napój.
- Chyba powinna wrócić do domu. Mogła
zrobić sobie krzywdę - zauważył chłopak. - Zadzwonię po taksówkę.
Dziewczyny
w milczeniu pokiwały głową. Kiedy z trudem udało im się zaprowadzić
przyjaciółkę do łazienki i opłukać jej twarz, oczy Karoliny zaświeciły jak
iskierki.
- Knujesz jakiś szatański plan? - zagadnęła
Luiza. - I pewnie to ma coś wspólnego z Joelem, tak?
- Nic nie knuję, ale… niech on ją odwiezie,
co ty na to?
- Jak wytrzeźwieje to nas zabije, że
powiedziałyśmy mu adres i pozwoliłyśmy mu z nią jechać.
- Najpierw nas zabije, ale potem wycałuje -
zapewniła Karolina. - Znam ją prawie całe życie. To jedyny sposób, żeby z nim
porozmawiała.
- Jest zalana w trupa, nic nie będzie
kontaktować. Zresztą, perspektywa bycia zamordowanym, a potem zacałowanym do
mnie nie przemawia.
Luiza
założyła ręce na piersiach. Posadzona na klapie w kabinie Monika wpatrywała się
w swój dekolt i raz po raz poprawiała biust. Blondynka przewróciła teatralnie
oczami.
- Widzisz? Zalana w pestkę.
- Gdzie moja marynarka? - spytała Monika, a
Karolina popatrzyła na Luizę spode łba.
- I oto Ewa spostrzegła, że jest naga.
- Co ty gadasz?
- Nieważne. Mieszka pół godziny drogi stąd.
Zanim dojedzie, wytrzeźwieje.
- I puścisz ją z tym zboczeńcem?!
- Z jakim zboczeńcem? - zaciekawiła się
Monika, ale Karolina zakazała Luizie mówić cokolwiek.
We
trzy wyszły z damskiej toalety. Przed drzwiami do klubu czekał na nich Joel.
- Taksówka już jest - oznajmił, wskazując
na pojazd dwa metry dalej. - Upewnijcie się, że zaśnie, zanim wrócicie do
siebie.
- Właściwie… - zaczęła Karolina. - Tak
sobie pomyślałam, że bez sensu jest, żebyśmy jechały z nią, skoro mieszkamy o
rzut beretem stąd.
- On też, geniuszu - prychnęła Luiza. -
Nasz sąsiad, pamiętasz?
- Och, po prostu weź ją i…
- Mogę sama wrócić, nie jestem pijana -
obwieściła Monika, potykając się o własną nogę. - I nadal nie mam marynarki.
Joel
podał jej element garderoby zostawiony przy stoliku, który opatrznie zabrał z
klubu.
- Dzięki. I arrivederci! - Monika pożegnała się i
chwyciła za klamkę jakiegoś samochodu. Drzwi nie ustępowały, więc spojrzała
zdziwiona na Karolinę, która z rozbawieniem wskazała jej taksówkę dwa metry
dalej. - Och - westchnęła Monika. Wygładziła spodnie i ruszyła w stronę
wspomnianego transportu.
- Kochana, Joel cię odwiezie. My musimy
jutro rano wstać do pracy.
- Sama pojadę!
Monika
usadowiła się w taksówce, ale kierowca nie wydawał się zbyt chętny, by ruszyć z
miejsca. Dopiero gdy Joel wsiadł obok swojej byłej dziewczyny, popatrzył na
niego, a kiedy otrzymał sygnał skinięciem głowy, odpalił silnik.
- To dokąd? - zapytał, a Monika, zanim się
zorientowała, podała mu swoje nowe miejsce zamieszkania.
Droga
z baru była dość długa. Przy uchylonym oknie zaczęło docierać do niej, kto
siedzi bez słowa na siedzeniu obok, co wyprawiała w klubie i jak złapał ją, gdy
spadała ze sceny. Myśli przelatywały jej przez głowę z prędkością światła. Nie
miała pojęcia, w jaki sposób się pożegnać i czy w ogóle to zrobić. Nie miała
pojęcia jak wybrnąć z faktu, że znał już jej adres. Nie miała pojęcia, co
robić.
Złapała
za telefon i zobaczyła dwie wiadomości. Jedna z nich była od Madzi, która
informowała, że zostaje u Mai na drugą noc, razem ze wszystkimi Wrednymi
Zalotkami. Druga była od Karoliny, która nakazywała jej "nie robić nic
głupiego" i "zadzwonić, jak tylko się obudzi".
Monika
ani się obejrzała, a znaleźli się przed jej blokiem. Nie była już pijana, ale
nadal nieco oszołomiona alkoholem. Nie odzywała się w nadziei, że uda jej się
zasnąć, ale zmęczenie nie przychodziło, by zebrać żniwo. Była zbyt nabuzowana.
- Możesz już iść, pa! - pożegnała się przed
budynkiem, gdy on płacił taksówkarzowi.
- Nie uciekniesz mi tak łatwo.
- Mogłeś wracać tą taksówką do siebie.
- Muszę się upewnić, że odstawię cię
bezpiecznie pod same drzwi - oświadczył śmiertelnie poważnie Joel i otworzył
przed Moniką drzwi. - Złapię kolejną taksówkę.
- Jak sobie chcesz. - Dziewczyna wzruszyła
ramionami i ruszyła po schodach.
Czuła
na sobie spojrzenie byłego chłopaka, więc przyspieszyła kroku i już po chwili
mocowała się z zamkiem. Klucze spadły jej na ziemię, a ona zaklęła i jeszcze
raz spróbowała umieścić je w drzwiach, ale szło jej dość opornie, kiedy on stał
obok i obserwował ją z rozbawieniem.
- Pomóc ci?
- Potrafię uporać się z wejściem do
własnego mieszkania.
- Nie wątpię. Ale może lepiej zapukaj.
Obudzisz siostrę, ale wejdziesz do środka przed świtem.
- Madzia nocuje u koleżanki. A do świtu
jeszcze sporo czasu - oświadczyła Monika i udało jej się otworzyć, co przyjęła
z niewątpliwą ulgą. - No. Pora kończyć twój szarmancki gest. Dotarłam
bezpiecznie. Dobranoc.
Monika
wyszczerzyła zęby w czymś, co w jej założeniu miało przypominać uśmiech, ale
było raczej szczękościskiem. Kiedy próbowała zamknąć drzwi, poczuła opór. Joel
wsunął nogę między nie a framugę i spojrzał na nią wzrokiem zbitego szczeniaka.
- Nie masz nic przeciwko, żebym skorzystał
z łazienki? - spytał, zaglądając do środka.
- Eeee… Ja…
- No co ty, boisz się mnie?
- Dobra, właź - westchnęła zrezygnowana.
Kiedy
jednak drzwi trzasnęły, przekonała się, że Joel bynajmniej nie zamierzał
korzystać z łazienki. Poczuła jak z delikatnością i niecierpliwością zarazem
przyciska swoje wargi do jej warg. Nie przerywając pocałunku, drżącymi dłońmi
zaczęła rozpinać guziki przy jego koszuli. Pragnęła jego dotyku na swoim ciele,
pragnęła jego pocałunków, ale niczego nie pospieszała. Przerwał pieszczotę i
spojrzał na nią, jakby nie dowiedział, że poczyniła tak zdecydowane kroki.
Wplotła ręce w jego włosy i pocałowała go głęboko i namiętnie. Kiedy ich wargi
na krótką chwilę się od siebie oderwały, przycisnął nos do jej policzka.
Poczuła jego przyspieszony oddech na szyi.
- Jesteś tego pewna? - spytał zdławionym
głosem.
- Jak nigdy - wyszeptała i to przeważyło
szalę.
Jakiekolwiek
wątpliwości nim targały, teraz przygarnął ją do siebie i zdecydowanym ruchem
ściągnął jej bluzę, którą cisnął na kanapę i wziął się za top. Ona wyswobodziła
jego ramiona z krępującej rozpiętej koszuli. Na oślep zaczęli zmierzać do
sypialni, raz po raz zatrzymując się, by wymienić namiętne pocałunku. Dziewczyna
doskonale widziała w półmroku, w jaki sposób on na nią spogląda. Podobało jej
się to uwielbienie. Wyglądał, jakby wygrał los na loterii i zrobi wszystko,
żeby nie zmarnować wygranej.
Kiedy
oboje byli już tylko w bieliźnie, delikatnie położył ją na satynowej. Naznaczał
pocałunkami jej szyję, obojczyk i dekolt, a ona badała opuszkami palców jego
plecy, które poruszały się do rytmu grającego gdzieś za ścianą romantycznej
piosenki. Wargi chłopaka przesunęły się na jej ramię, jednocześnie powoli
zsunął ramiączko stanika. Potem powoli przesunął się niżej, całując brzuch
całkowicie pozbawił ją stanika.
Ta
delikatność doprowadzała ją do szaleństwa. Chciała poczuć go w sobie, chciała,
żeby był zdecydowany i nie bał się wziąć tego, co podała mu na tacy. On jednak
nie spieszył się. Upajał się każdą sekundą, rozpalał ją od środa.
Ręce,
którymi błądziła po jego plecach zsunęła niżej, sięgając bokserek, które
zaczęła powoli zsuwać. Nie protestował. Zadowolona, że udało jej się przejąć
inicjatywę i przyspieszyć akcję, pocałowała go w szyję. Dłońmi muskała
wewnętrzne strony jego ud i przyciągała jego biodra do siebie. Uśmiechnęła się,
gdy poczuła, jak jego ciało przeszywa dreszcz.
Usiadła
i językiem zaczęła kreślić kółka na jego podbrzuszu, kierując się coraz niżej.
Zatrzymał ją, zanim dotarłam do miejsca przeznaczenia. Złapał jej podbródek i
zmusił, żeby na niego spojrzała. Patrzył na nią z taką… miłością. Bo była to
miłość, nie tylko pożądanie. Nie rozumiała, skąd u niego takie uczucia,
oddanie, tęsknota… Pragnął jej, było to oczywiste, a jednak było coś jeszcze,
co bardzo jej się spodobało. Cokolwiek zaszło między nimi wcześniej, poszło w
niepamięć.
Joel
złożył powolny i długi pocałunek na jej ustach i znalazł się tuż nad nią na
łóżku. Pozwoliła mu przejąć inicjatywę. Przylgnęła do niego i nagimi piersiami
ocierała się o jego tors. Jego ciężar w ogóle jej nie ciążył, chciała go poczuć
w sobie, natychmiast. Miała przyspieszony i urywany oddech, którego wreszcie
zdecydował się wysłuchać. Całował jej płatek uszny i powoli zsuwał jej figi,
które wylądowały gdzieś w ciemnych czeluściach pod łóżkiem.
Dłonią
przejechał od biodra do uda i zatrzymał się w zagłębieniu kolana, by lepiej
ułożyć się między jej nogami. Jęknęła z rozkoszy, kiedy gładził jej nogę,
podczas gdy doskonale czuła go TAM. Był tak samo gotowy jak ona, a jednak nadal
nie poczynił żadnego kroku. Oplotła jego biodra nogami i wpiła paznokcie w jego
plecy.
Wtedy
poczuła, jak powoli w nią wchodzi i wydała z siebie przeciągłe westchnienie
rozkoszy. Poddawała się rytmowi, który nadawał, mimo iż poruszał się wolno,
jakby rozkoszował się każdą chwilą. Ukryła twarz w jego ramieniu, na szyi czuła
jego przyspieszony oddech. Odgarnął jej długie włosy z twarzy i złożył na jej
ustach pocałunek. Patrzył jej głęboko w oczy, a ona zagryzła wargę.
Przyspieszył, jakby zrozumiał jej niewypowiedzianą prośbę. Ich usta po raz
kolejny złączyły się z wielką mocą, a jego pchnięcia były szybsze, mocniejsze i
głębsze.
Próbowała
zdławić jęki, nie dać po sobie poznać, jak na nią działa, ale reakcje organizmu
były silniejsze. Słyszała, że i on nie jest w stanie się pohamować. Napływała
oczekiwana fala rozkoszy. Nie przerywał kontaktu wzrokowego, raz po raz całując
jej usta i brodę. Kilka mocniejszych pchnięć doprowadziło ich do spełnienia w
tym samym momencie. Przepełniony emocjami jęk rozkoszy połączył się w jedno.
Dziewczyna
wpatrywała się w niego z niedowierzaniem, a on posłał jej zmęczony, ale pełen
szczęścia uśmiech, dzięki czemu oczy jej rozbłysły. Powoli wysunął się z niej i
przytulił się do jej pleców, jedną rękę wsuwając pod jej głowę. Sięgnął po
zwiniętą w nogach łóżka kołdrę i przykrył ich nagie sylwetki. Oddechy powoli
się wyrównywały, a ona miała w głowie mętlik, ale w tej chwili nie chciała
myśleć o niczym innym niż o spełnieniu, które napełniło ją spokojem.
Spała
twardo, jak chyba nigdy. I nie miało to nic wspólnego z poduszką z jego ręki,
bo czuła pod głową miękką i puchową, widocznie sama zmieniła w nocy pozycję,
zupełnie o tym zapominając. Budziła się powoli, jakby dopadł ją kac rozkoszy, o
ile coś takiego w ogóle istniało. Niepokoił ją niezręczny poranek. Nie była
rodzajem dziewczyny, która szła do łóżka z facetem pod wpływem impulsu. A
jednak poprzedniego wieczora nie mogła się pohamować. Czy Joel może się liczyć
jako jej chłopak, mimo iż po kłótni niewątpliwie zerwali, a potem nie dawał
znaku życia, gdy wyjechał w trasę z zespołem? A może była to przygoda na jedną
noc?
Kochała
się z facetem, który strasznie ją zawiódł, kiedy jej nie uwierzył, ale mimo
tego, nie czuła się źle. Była… szczęśliwa. Cóż, a przynajmniej więcej niż
zadowolona. Była przekonana, że głupkowaty uśmieszek pałętał jej się po twarzy.
Usiadła na łóżku dość gwałtownie, w nadziei, że odpływ krwi spowoduje
przywrócenie jej normalnej miny.
Gdy
przekręciła głowę, natrafiła na jego wzrok. Musiał nie spać od dłuższego czasu,
ale nie chciał jej budzić, tylko przyglądał jej się z boku, z ręką podpartą na
łokciu.
- Dzień dobry - przywitał się beztrosko,
pochylając się i całując ją w nagie ramię.
Zupełnie
jakby noc, którą wspólnie przeżyli nie miała miejsca, Monika w pośpiechu
pochwyciła rąbek kołdry i zakryła się pod samą szyję.
- Dzień… dobry - odpowiedziała z nutą
wahania.
Joel
wyglądał na rozbawionego.
- Jeśli nie jest dobry, mogę się postarać, żeby
był.
- Słucham?
Chłopak
pochylił się i chciał ją pocałować, a ona uskoczyła tak, że gdyby nie okno,
które było tuż przy łóżku, spadłaby na ziemię.
- Wczoraj sama się na mnie rzucałaś, a
dzisiaj uciekasz? - spytał zdziwiony chłopak. - Dam ci chwilę na dojście do
siebie przed powtórką.
- Przed czym?
Posłał
jej łobuzerski uśmiech i wstał z łóżka, nie bacząc, że jest nagi.
- Co chcesz na śniadanie? - zapytał jak
gdyby nigdy nic.
- Jajecznicę - odpowiedziała zrezygnowana.
- Ale załóż coś na siebie, ok?
- Ok.
Podszedł
do łóżka i pochylił się, by wyciągnąć spod niego swoje bokserki, które wciągnął
w zastraszającym tempie, ukrywając swoje przyrodzenie przed jej wścibskim
spojrzeniem. Bawiła go cała sytuacja, pochylił się i cmoknął Monikę w czoło, a
potem wyszedł, pogwizdując.
Chciała
nakryć głowę poduszką i czekać, aż się obudzi, ale nie był to sen. Jedynym
sensownym rozwiązaniem wydało jej się wzięcie prysznica. Weszła do kabiny i
puściła ciepłą wodę, która koiła nerwy, ale nie oddalała myśli. Umyła głowę i
zęby i nałożyła najgrubszy szlafrok, jaki miała. W tej chwili nie chciała, by
jej siostra wróciła, bo mogłaby wyciągnąć jakieś wnioski. No właśnie, jakie? W
końcu były to fakty, nie wnioski. Aby zagłuszyć myśli, dziewczyna postanowiła
podśpiewywać.
- La la la la la la la la la la, I'm glad
you came! - zawodziła, wychodząc z łazienki i udając się do kuchni.
Zamilkła,
gdy znalazła się dość blisko Joela, który krzątał się przy blacie i merdał
jajka w miseczce.
- Nie musisz przestawać, nie przeszkadza mi
twoje zawodzenie - oświadczył.
- Ja ci dam zawodzenie.
- Żartuję, nie śpiewasz tak źle. Uszy mi
jeszcze nie krwawią. - Joel uśmiechnął się, wylał masę jajeczną na patelnię i z
pochwyconej w pośpiechu chochli uczynił mikrofon, do którego sam zaczął
śpiewać, tym razem "Lightning" w nieco zmienionej przez siebie
wersji. - "Just you and me and the goats in the bathroom"!
- Co? Kozy w łazience? Nie tak leci ta
piosenka - zwróciła mu uwagę dziewczyna.
- Wybacz, wiem, że lubisz takie chłopięce
granie, ale nie jestem zaznajomiony z wszystkimi tekstami The Wanted. To by
było dość dziwne, mimo iż kumpluję się z chłopakami - usprawiedliwił się. -
Może lepiej ty pośpiewasz?
- A może lepiej zajmiesz się swoimi
jajkami?
- Wolę tymi na patelni - oznajmił Joel,
szczerząc zęby, a Monika mimowolnie się roześmiała.
- I o to chodzi! Wiedz, że robię sobie z
ciebie żarty nie po to, by być złośliwym, tylko żeby usłyszeć twój śmiech.
- Acha.
Chciała
roześmiać mu się prosto w twarz, ale była zbyt zawstydzona tym, co wyrabiali w
nocy, więc ugryzła się w język. Joel zachowywał się natomiast nad wyraz
naturalnie. Krzątał się po kuchni, pogwizdywał radośnie i nie czuł się
skrępowany nie tylko wspomnieniem minionej nocy, ale i faktem, że był w samych
bokserkach. Monika rozważała nakazanie mu włożenia szlafroka, ale w mieszkaniu
były tylko damskie, w których wyglądałby komicznie. Sama natomiast otuliła się
szczelniej i przypomniała sobie, jak zadziałał na nią, kiedy pocałował ją
pierwszy raz w mieszkaniu w kamienicy. Po ciele przebiegł jej dreszcz, więc
wzdrygnęła się, mając nadzieję, że tego nie widział i wstawiła sobie wodę na
herbatę.
- Lubisz gwiazdy? - zagadnął chłopak, kiedy
Monika nieobecnym wzrokiem zerkała na czajnik elektryczny.
- Co?
- Nie mam na myśli celebrytów, choć i to miałoby
sens, ale chodzi mi raczej o gwiazdy na niebie - wyjaśnił Joel.
Monika
spojrzała na niego spode łba. Zamierzała rzucić jakąś uwagę o tym, że wcale nie
ma jakiejś zboczonej skłonności do sławnych chłopaków, o którą najwyraźniej
była posądzana. Język plątał jej się jednak w ustach, więc tylko przygryzła
wargę i zakryła twarz luźnymi pasmami włosów wokół twarzy.
- Gwiazdy jak gwiazdy - prychnęła. - Nic
pewnego. Są oddalone o miliony lat świetlnych i kiedy je obserwujemy, mogą być
tylko cieniem dawnych siebie. Ich światło dociera do nas z opóźnieniem, być
może przestały już istnieć, a my żyjemy złudzeniem, że gwieździste niebo jest
takie romantyczne… - wyrzuciła z siebie jednym tchem.
Joel
wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- A więc je lubisz. To świetnie. Co powiedz
na wspólne oglądanie Południowych Taurydów? Jutro piąty listopada, ma być
największe natężenie.
- Chcesz wyrwać laskę na kilka meteorytów
na godzinę? Prędzej zasnę niż będzie to dla mnie odpowiednia rozrywka.
Chłopak
nieco sposępniał. Wziął się za mieszanie jajecznicy, którą uznał za gotową, bo
zdjął ją z palnika i zaczął nakładać na dwa talerze. W milczeniu postawił przed
dziewczyną jej porcję i wziął się za zajadanie swojej. Monika zbita z tropu
zalała sobie herbatę i również zajęła miejsce przy kuchennym stole.
- Nie odgryziesz mi się? - spytała
zdziwiona.
- A co mam powiedzieć? Ciężko cię
zadowolić. Mogłem potajemnie zaplanować piknik w romantycznym miejscu
wzbogacony o oglądanie gwiazd. Wtedy zapewne marudziłabyś, że ci zimno. Mogłem
zaproponować dodatkowe umilenie czasu moimi pocałunkami, ale one również są w
stanie cię zirytować, co wynika z moich obserwacji. Mogłem wreszcie powiedzieć,
że Południowe Taurydy spadają stosunkowo rzadko, ale za to jarzą się jasnym
blaskiem i łatwo je wypatrzyć. A pięć meteorytów na godzinę to pięć życzeń do
spełnienia, ale jeśli ci mało, ja mogę spełnić ich znacznie więcej. Pewne jest
jednak, że "laskę wyrwałem" już wczoraj wieczorem i gdybym chciał,
mógłbym na tym poprzestać.
- To dlaczego nie poprzestaniesz?! -
uniosła się Monika. - To nie tak, że wczorajsza noc coś znaczyła. Byliśmy
podpici, daliśmy się ponieść chwili. Wiemy, jak to się skończy, więc nie musisz
mi proponować wspólnego oglądania gwiazd, nie musisz mi robić śniadania i nie
musisz się uśmiechać.
- Wiem, że nie muszę. Robię to, bo chcę.
Tobie się to pewnie rzadko zdarza.
Nie
zamierzała skomentować jego słów. Gdyby powiedziała, że również robi to, co
chce, pośrednio przyznałaby się, że chciała tego, co między nimi zaszło. A
niezależnie jakie namiętności targały nią dnia poprzedniego, nie mogła tego
chcieć. Nie po tym, jak ją skrzywdził, nie wierząc w jej zapewnienia
niewinności.
- Wrócisz do siebie, zanim przyjdzie moja
siostra?
- Ach. Więc teraz nasz romans będzie
sekretem?
- My nie mamy romansu.
- Acha, a to wczoraj to wypadek przy pracy?
A myślałem, że to faceci są zwolennikami przygód na jedną noc.
- Nieważne. Nie powiesz nic mojej siostrze
na parapetówce? Byłoby dziwne, gdyby…
- … wiedziała, co się działo pod jej
dachem. W porządku nie powiem.
- Dzięki.
-
Nie dokończyłem. Nie powiem, jeśli jutro obejrzysz ze mną deszcz
meteorytów.
- To nie jest żaden deszcz! Pięć meteorytów
na godzinę!
- Postaram się zabawić cię rozmową. Albo
czymś innym…
- Zastanowię się, ok?
- W takim razie zjem i zaraz się zmywam. I
wpadnę po ciebie jutro wieczorem.
Monika
teatralnie wywróciła oczami.
- Powiedziałam "może". I to tylko
dlatego, że mnie szantażowałeś.
- Na ciebie trzeba mieć jakiś sposób -
odpowiedział z uśmiechem Joel i wziął się za kończenie jajecznicy, tym razem w
ciszy.
Dziewczyna
natomiast nie potrafiła go rozgryźć. Zachowywał się aż nazbyt beztrosko, co ją
niepokoiło. Niepokoiła ją też przyszłość, tak niepewna, jak to, czy gwiazdy widziane
na niebie jeszcze istnieją. Pewne było jednak, że bardzo potrzebowała życzenia podarowanego przez spadającą gwiazdę. Nade wszystko chciała być szczęśliwa.
No no no prosze prosze nasza Monia takie rzeczy :)
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się tego po niej :P
Rozdział super :)
Teraz czekam na wyjaśnienie sprawy z Nathem i Maggie :D
Weny Kochana *_*
P.S.
Zapraszam do mnie :*
Jedno wielkie zdziwienie!
OdpowiedzUsuńPo primo-sexy time ^^,
Po drugie-Joel i Monica ^^,
Po trzecie-noc z meteorytami... Wydaje się troszkę nudny pomysł, ale czekam jak go świetnie opiszesz :)
No... Mam nadzieję, że w następnych rozdziałach, wyjaśni się trochę
Co dalej będzie z Madzią i Beniaminkiem.
No to tyle :)
Miłego dnia i weny ;*
Joel ! Monica ! No w końcu coś się stało <3
OdpowiedzUsuńTeraz tylko czekać aż relacje się polepszą i znowu będą razem.
Mam nadzieję , że w następnych rozdziałach rozwinie się wątek Maggie i Natha .
No w końcu coś ruszyło :P Mam szlaban, więc dziś będzie jakoś krócej, bo rodzice w każdej chwili mogą mnie nakryć :(
OdpowiedzUsuńCiekawe jak rozwiną się relacje między Joelem, a Moniką. :3
To już kolejny chłopak, który wykorzystuje szantaż, aby któraś z sióstr się z nim umówiła :]
Podoba mi się taki rozwój wydarzeń. :D
Do napisania,
Hit Girl
Wrócę tu jak będę miała troszkę więcej czasu.
OdpowiedzUsuńCałusy! <3
Świetny rozdział <3 ^_^ Czekam na kolejny nn :o
OdpowiedzUsuńI cóż ja mogę tu napisać...
OdpowiedzUsuńRozdział jak najbardziej mi się podobał. Czytałam, czytałam i wszystko chłonęłam. Nie wiem czy sama byłabym w stanie stworzyć takie opisy jak ty. Widać, że pisanie sprawia ci przyjemność;)
Joel i Monika razem to jedno z moim największych marzeń odnoście tego bloga i historii. Jay też jest całkiem spoko, ale w drugiej części Wanted Direction, nie może się równać z naszych uroczym gitarzystom, który ma tyle magnetyzmu, że ... och! ;D
Być może to tylko tak wykreowane postaci, ale zdecydowanie na bardzo duży plus, który z pewnością nie zmieściłby się w moim komentarzu.... coś jak od Szwecji do RPA ;p
W sumie taki rozdział poświęcony tylko Monice był rzeczywiście potrzebny. Czy rzuciłabym się tak na swojego byłego? Nie wiem, chyba prędzej oczy wydrapała xd
Oglądanie gwiazd z Joelem zapewne będzie niezapomniane. Zastanawia mnie tylko jak oni wyjaśnią między sobą wszystkie nieporozumienia. W końcu zerwali, ale nic więcej nie wiemy. Nie możemy chyba powiedzieć, że był to seks na zgodę? Co nie? :D
Zastanawia mnie jak tam potoczą się losy Nathana i Magdy. Niby mówił o zerwaniu z Arianą, ale wydaje mi się, że to nie będzie takie proste jak wypowiedzenie tych słów. Niech oni się rozstaną, bo niedługo to ten chłopach naprawdę oszaleje ;p
Dobra, nie rozpisuje się dalej, bo mam po prostu multum materiałów z wosu do ogarnięcia, a moja genialna nauczycielka z historii chce zrobić test, chociaż jako klasa maturalna chodzimy niecały tydzień jeszcze, co za dno;(
Czekam na nexta:)
Pozdrawiam<3
Miss Tae
Mega! Świetny! Wspaniały!
OdpowiedzUsuńFantastyczny rozdzial tak sie ciesze ze Monika jest na dobrej drodze do pogodzenia sie z Joelem. Tylko dziwi mbie to jak lekko podszedl do tego Joel bez zadnego tlumaczenia i tylko od razu mysli ze bedzie miedzy nimi jak dawniej. Bardzo podobal mi sie rozdzial jestem ciekawa co bedzie sie dzialo podczas parapetowki dziewczyn. No i mam nadzieje ze wkrotce cos wiecej o Madzi i Nathanie.
OdpowiedzUsuńNo w koncu Monika i Joel sie spotkali i jak to aie skonczylo. Łał! ale bardzo sie ciesze ze sie spotkali i teraz czekam az porzadnie pogadaja i wszystko sobie wyjasnia. Zycze duzo szczescia tej parze:-) Chyba szykuje sie kolejna niezapomniana impreza.Do nastepnego.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, przepraszam, przepraszam! Znów to zrobiłam :( To przez brak czasu. Miałam co nadrabiać... Znaczy, na razie przeczytałam tylko ten rozdział i zaraz biorę się za resztę, więc szybciutko: wow wow wow! Monia i Joel się spotkali omg :o Chyba nic więcej nie wymyślę XD Lepiej zrobię jak pójdę nadrobić resztę ;)
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial. Bardzo kibicuje Monice i Joelowi od poczatku:-) Teraz moze jakis rozdzialek o mlodych Maggie i Nathanie. Czekam na parapetowke. Prosze o szybkiego nexta.
OdpowiedzUsuń