poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział 65 - "Koncert w Black Velvet"

Witajcie!

Hit Girl - nic nie ominęłaś, pisałam o tym w spoilerach i kilka osób pisało, że nie mogą się doczekać, dlatego do tego nawiązałam :P

Rebella † - rzeczywiście w planach miałam pisać opowiadanie o One Direction, ale po ostatniej płycie, która strasznie mnie zawiodła, moje zainteresowanie tym zespołem przemija, więc fanfic tylko z ich udziałem byłby pisany przeze mnie na siłę. Nie zamierzam jednak skończyć z opowiadaniami o zespołach. Pisanie Wanted Direction 3 byłoby naciągane, tę historię zamierzam skończyć w (jeżeli się uda) 100 rozdziałach. Potem zrobiłby się z tego jeszcze większy tasiemiec, więc lepiej nie ryzykować. Po skończeniu WD2 ruszy prawdopodobnie fikcyjna historia o powstaniu The Wanted z akcją osadzoną gdzieś w tropikach, której mam na razie 30 krótkich rozdziałów. Potem będę pisać kolejno jeden z trzech moich nowych pomysłów z udziałem The Wanted, One Direction lub Lawson. Wszystko zależy od tego, czy znajdą się chętni, by to czytać. Mogę umieścić dodatkową zakładkę na stronie z kolejnymi projektami. 

Miss Tae - cieszę się, że w moim opowiadaniu chłopaki z The Wanted (mimo wzlotów i upadków) wypadają fajnie na tyle, że mogą się spodobać fance dość odmiennej muzyki :) Rzeczywiście Tom już od jakiegoś czasu próbuje coś powiedzieć, nie sądziłam, że ktoś to zauważy. Oczywiście w końcu dojdzie do głosu.

Wszystko skończy się happy endem, tak, jak obiecałam. Specjalnie dla Was napiszę też kilka sielankowych rozdziałów, żeby nie było, że męczę swoje postacie.

Pozdrawiam i dziękuję Wam bardzo, bardzo, bardzo za komentarze :*




      Następnego dnia około południa do mieszkania dziewczyn zawitali goście. Dobrze było przywitać kogoś, kto rzeczywiście zapukał, a nie władował się do środka jak do sklepu. Max i Karolina już dawno zapowiadali, że wpadną, nie wiedzieli tylko, że trafią na skacowaną Monikę.
- Przepraszam, nie będę dzisiaj perfekcyjną panią domu - oświadczyła rudowłosa, przemykając w dresie przez pokój.
- A kiedyś w ogóle byłaś? - prychnął Max, a Karolina rzuciła mu dezaprobujące spojrzenie i zmieniła temat.
- Luiza przeprasza, że nie mogła przyjść. Musiała się niestety stawić w pracy.
- Bierze dodatkowe zmiany, żeby zapłacić za czynsz? - zaintrygowała się Monika. - Przepraszam, że tak was z tym wszystkim zostawiłam…
- Nie, to nie to. Lawson jest w trasie i Lou stara się wyszukiwać sobie jakieś zajęcia. Chciała jechać z nim, ale kiedy stanął po stronie Joela po waszym zerwaniu, obraziła się na niego. Choć jestem przekonana, że teraz tego żałuje i tęskni. No ale będzie musiała się jeszcze trochę pomęczyć…. Jezu, przepraszam. Jestem okropna, że o tym wspominam. - Karolina posmutniała i złapała przyjaciółkę za rękę.
- Wszystko w porządku. To nie tak, że Joel ma Imię-Którego-Nie-Wolno-Wymawiać.
- Właśnie, nie musisz być taka delikatna w stosunku do Brukselki, kochanie - podłapał Max. - Lepiej ponabijajmy się z Jaya.
- A co z nim? - zaintrygowała się Madzia.
- Poczekajmy na Toma, zanim pokażę wam zdjęcie.
- Ostatnimi czasy wszyscy robimy się coraz dziwniejsi… - westchnęła Karolina. - A mój kochany chłopak przeszedł dziś samego siebie.
- Jest papcio Tom, możemy jechać z tym koksem! - Tom wszedł do salonu i rzucił się na kanapę. - Tylko jak będzie nudne, to zasnę, bo przez McGuinessa się nie wyspałem.
- Ciekawe, że o nim wspominasz - zachichotał Max. - Dlaczego nie dał ci spać?
- Tuliłem go wczoraj w bólu, a rano zniknął mi z mieszkania. Wstałem siku i się przeraziłem, że lunatykował, ale dzwoniłem do niego i mówił, że mam się nie martwić. To dalej poszedłem w kimono. - Parker wzruszył ramionami.
- Jak miło. A czemu tuliłeś go w bólu? - wtrąciła Monika.
- Aaa… czyli po wczorajszej libacji nic nie pamiętasz?
- No… niewiele.
- W skrócie Ptaszyna wypłakiwał sobie oczy pod waszymi drzwiami, gdy poszłyście na ten ślub. I czarna robota została zwalona na mnie.
- Dlaczego wypłakiwał sobie oczy pod naszym mieszkaniem?
- Ona tak serio pyta? - Tom uderzył się otwartą dłonią w czoło.
- Tak, Tom. Pytam serio. Wyjaśniłam sobie wszystko z Jayem, więc nie widzę powodu, dla którego miałby płakać pod moimi drzwiami.
- Chyba właśnie fakt, że sobie z nim wszystko wyjaśniłaś do tego doprowadził. Biedaczyna usycha z miłości, że tak poetycko to ujmę. Trzeba było go wziąć na ten ślub. A tak się ululałaś, bo latka lecą, a status singielki ci doskwiera.
- TOM! - skarciła przyjaciela Madzia.
- Ok, ok. Już nic nie mówię. Max, powiedz lepiej, co was tak tutaj gnało z rana.
- Po pierwsze: jest południe. Po drugie: ja przyszłam tylko zapytać, jak ślub - wyjaśniła Karolina.
- Kobiety… - westchnął Max. - Nie doceniają prawdziwej rozrywki, a uwierzcie, jest z czego się pośmiać.
- To, co zrobił jest bardzo głupie, a jeszcze przybiegł z rana się tym pochwalić - skrzywiła się Karolina.
- Kochanie! Nie odbieraj mi tej przyjemności!
         Max wyciągnął swój telefon, odnalazł na nim jakieś zdjęcie i puścił je w obieg. Już po chwili Tom kulił się ze śmiechu, Madzia chichotała cicho, a Monika i Karolina spoglądały na autora fotografii z dezaprobatą.
- Naprawdę was to nie śmieszy?! Przecież to komiczne!
         Zdjęcie przedstawiało bowiem wyszczerzonego Maxa z nożyczkami w jednej dłoni i golarką w drugiej i Jaya z głową ogoloną do połowy.
- Kiedy zrobiłeś to zdjęcie? - spytał przez śmiech Tom. - Wczoraj miał jeszcze normalną fryzurę.
- Normalną? Wcześniej wyglądał jak włóczęga. Dzisiaj z rana przyszedł do mnie z piwem, ale nie chciałem pić, więc obalił zgrzewkę sam i zasnął. Mój wzrok padł na nożyczki, a potem to już się domyślacie… - Max wzruszył ramionami, jakby była to najnormalniejsza rzecz pod słońcem.
- Bardzo to było mądre - prychnęła Karolina. - Na dniach mają występ w X-Factorze, a Jay wygląda jak… ciężko mi to ująć w słowa.
- Gorzej się z nim dzieje wewnątrz - zapewnił swoją dziewczynę Max. - Może teraz się opamięta i ogarnie.
         Wszyscy się zadumali. Monika postanowiła skorzystać z okazji i się wymknąć.
- Przepraszam, źle się czuję. Położę się, żeby wydobrzeć na wieczorny koncert.
- Właśnie! Koncert! - podekscytował się Max. - Przybędziemy oczywiście, by wspierać Maggie. Prawie w komplecie.
- Prawie?
- Beniaminek niestety korzysta z ostatnich chwil wolności i bawi się w "American Dream". - Max wzruszył ramionami. Madzia była wdzięczna, że nie użalał się nad nią i nie próbował jej złączyć z Nathem. Tom za to zagotował się ze złości, ale po raz kolejny nie zdążył wyrazić swojej myśli, bo drzwi otworzyły się i stanęła w nich zasapana Irene.
- Ty! - zawołała, wskazując palcem na Madzię. - Odbieraj… telefony.
- Co się stało? Pali się gdzieś? - zaintrygowała się nastolatka.
- Właśnie! Trochę kultury, młoda panno. Mogłabyś zapukać! - zwrócił Irenę uwagę Tom, przez co właścicielki mieszkania spojrzały na niego krzywo, więc uniósł ręce w geście poddania.
         Irene miała czas, by lakonicznie wyjaśnić powód swojej niespodziewanej wizyty.
- Mamy problem - oświadczyła i w stronę przyjaciółki wyciągnęła swoją rękę. Nadgarstek okolony był jakimś uciskającym opatrunkiem.
- Irene! Co się stało?!
- To dość długa historia. Dziewczyny mówiły mi, bym w dzień przed występem nie szła na kółko teatralne, ale poszłam. Podczas próby się poślizgnęłam, ratowałam zęby i tak niefortunnie spadłam na rękę, że… sama widzisz. - Irene się zadumała. - Hmm… Wcale nie taka długa ta historia, ale konkluzja jest taka, że jedną ręką nie zagram na pianinie!
- Co jest z tym nadgarstkiem? - wtrąciła Monika. - Zwichnięty?
- Dystorsja.
- Jezu, to zaraźliwe?! - wrzasnął przerażony Parker, a Irene spojrzała na niego spode łba.
         Członkowie The Wanted nie byli w stanie jej onieśmielić, bo zdążyła się przyzwyczaić, że często bywają u Madzi, a więc stali się częścią i jej życia. Zresztą, ból był na tyle silny, że o stresie nie było mowy.
- Skręciłam nadgarstek - wytłumaczyła Irene. - I nie, nie jest to zaraźliwe. Lekarz go nastawił, ale mam naciągniętą torebkę stawową i wiązadła. Jestem na tylu prochach, że nie pamiętam, jak mam na imię.
- IRENE! - wrzasnął Tom.
- Tak, dzięki. Już pamiętam.
- Kiedy mi chodziło o to, co z występem.
- Cóż, głos mam w porządku, jeśli o to ci chodzi. Ale ktoś musi mnie zastąpić w grze na pianinie.
- Teraz by się Nath przydał - westchnął smętnie Max, a po chwili rozpromienił się, podszedł do Wrednej Zalotki i pokazał jej wyświetlacz swojego telefonu.
- Matko jedyna, co to jest?!
- Jay!
- A co z jego włosami?!
- Chciałem ci tylko pokazać, że inni mają gorzej. Dasz radę zagrać!
- Dzięki za tę ślepą wiarę, ale nawet gdybym naszprycowała się prochami jeszcze bardziej, to opatrunek uniemożliwia mi ruszanie palcami.
- Polecicie z playbacku i tyle. - Tom machnął ręką, a Madzia się oburzyła.
- Jak możesz! Jako artysta powinieneś wiedzieć, że playback to hańba! Naszym celem jest pokazanie, że nie jesteśmy kolejnym girlbandem, ale…
- … bandem. Złożonym z dziewczyn - dokończyła Irene.
- Dokładnie!
         Przed weselem Alicji sporo ćwiczyły. Miały zaśpiewać swoje piosenki. "Wake Me Up" napisaną dla Aviciiego, "Faded" z tekstem Moniki i kolejne trzy, które napisały wspólnymi siłami. W wytwórni "Faded" zostało co prawda zmienione, ale Adam przekonywał Wredne Zalotki, że powinny zaśpiewać na żywo swoją wersję. Powtarzał im też, że jeśli wypadną dobrze, wytwórnia z nich nie zrezygnuje. Jej przedstawiciel miał się zjawić tego wieczora w barze Black Velvet, by posłuchać, jak dziewczyny śpiewają i grają i podjąć ostateczną decyzję. Tymczasem wszystko obracało się przeciwko dziewczynom.
- Oj, tam! Wszystko będzie dobrze - zapewniła Karolina. - Znajdziecie sobie kogoś, kto zagra na klawiszach i koncert się uda.
- Hej! - Monice nagle zaświtało coś w głowie. - A… ten gościu… koleżka Tony'ego, ten, który grał w Buster Sharp.
- Sam! - podchwyciła Madzia. - Poproszę Tony'ego, żeby go przekonał do pomocy.
- Ale czy opanuje linię melodyczną do wieczora? - Irene była sceptycznie nastawiona.
- Mam nadzieję, że opanuje. Inaczej… Nie wiem, co zrobimy. Na dodatek okazało się, że w rozgłośni radiowej nie możemy nagrać dema, bo jest to małe radio lokalne, które nie posiada odpowiedniego sprzętu. Ten koncert to nasza ostatnia szansa, by utrzymać Wredne Zalotki przy życiu i to w formie, która nam odpowiada.
- Jestem pewna, że będzie dobrze - pokrzepiła Magdę Karolina.
- Nawet piosenek nie słyszałaś!
- Na pewno są świetne. Usłyszę je dzisiaj. Ale tylko jeśli skołujecie sobie klawiszowca. Każda chwila zwłoki…
- Ach, tak! Przepraszam was, porozmawiamy kiedy indziej! - Madzia pochłonięta misją znalezienia zastępstwa za Irene pożegnała się w pośpiechu i złapawszy przyjaciółkę za zdrową rękę, wybiegła z mieszkania, ciągnąc ją za sobą.
         Zapanowała cisza. Monika nie miała nastroju, by być dobrą gospodynią, więc nie zaproponowała nawet gościom nic do picia. Na szczęście lub nieszczęście, Tom czuł się w mieszkaniu dziewczyn jak u siebie, więc rozlał wszystkim do szklanek sok i odchrząknął dość znacząco.
- Chciałem was poinformować, że w listopadzie najprawdopodobniej ruszają zdjęcia do "Drogi rozpaczy 4: Runo śmierci".
- Wow, Tom. To… świetnie - podłapała Karolina. - Choć sobowtór mojego chłopaka będzie chłopakiem sobowtóra mojej najlepszej przyjaciółki i oboje w końcu zginą…
- Dzięki! Wreszcie ktoś entuzjastycznie wyraża się o moim projekcie. Ostatnio nawet Kelsey stwierdziła, że to będzie wielkie gówno, więc moja nadzieja trochę podupadła. Ale są jeszcze dobrzy ludzie na tym świecie. Max, nie daj jej uciec!
- Nie zamierzam - zachichotał Łysy. - Ale oboje musimy już spadać. Jedziemy do mojej mamy, ale wieczorem zobaczymy się w barze.
- Hej… ale… chciałem Was prosić o pomoc…
- O co konkretnie chodzi?
- Zagracie mutanty w moim filmie? Okazało się, że i do tego trzeba zrobić casting.
- Ty chyba jesteś niepoważny - prychnął Tom.
- Też mi nowość - dodała pod nosem Karolina.
- Nie mam mutantów, nie mam nikogo od makijażu, nie mam operatora kamery… Ten film wydaje się mnie przerastać.
- Został ci miesiąc do listopada, a praca w polu. Może dasz sobie z tym spokój? - podsunął przyjacielowi Max, ruszając w stronę wyjścia.
- Nigdy! Za dużo kasy utopiłem w etapie castingowym. Musiałem też zapłacić za scenariusz…
- Ja żadnej kasy nie dostałam - wtrąciła Monika, ale została zupełnie zignorowana.
         Na wychodnym Karolina rzuciła jej jeszcze dłuższe spojrzenie, ale ta machnęła jej z uśmiechem, jakby chciała powiedzieć, że sobie poradzi, więc szatynka podążyła za swoim chłopakiem. Od kiedy Monika się wyprowadziła, rzadko się widywały. Do szesnastej dziewczyny były w kawiarni, a wieczorami rudowłosa raczej wymyślała wymówki i nie chciała ruszać się z domu. Wpadała raz po raz do pracy, by odwiedzić dawne lokatorki, ale nigdy nie zostawała zbyt długo i przychodziła w godzinach, w których był spory ruch. Nie miały okazji porozmawiać i Karolina coraz bardziej się o nią martwiła. Ciężko jednak było wesprzeć kogoś, kto nie chciał zdradzić, co mu leży na sercu. Karolina postanowiła, że wieczorem w końcu z Moniką szczerze porozmawia i zamierzała dopiąć swojego celu.

*

         Wredne Zalotki były zaaferowane koncertem. Było to ich być albo nie być, uwieńczenie wielomiesięcznej wędrówki po szczeblach sukcesu. Pech chciał, że Kathy się przeziębiła, ale zażyła odpowiednie leki. Irene miała skręcony nadgarstek, ale na szczęście Sam, który zgodził się zagrać dla nich na pianinie mógł uratować cały występ.
         Magda stała za kulisami, obejmowała się rękoma i wpatrywała w stolik przy scenie, przy którym usiedli jej przyjaciele. Była Monika i Luiza, Karolina i Max, Tom i Kelsey, Jay w nowej fryzurze, Danny Jones z wyszczerzem jeszcze większym niż zazwyczaj, Kuba, Alicja i jej mąż oraz Agnieszka ze swoim chłopakiem, zaproszona poprzedniego dnia przed ślubem Ali. Przy stoliku obok siedział Adam z rodzinami pozostałych dziewczyn.
- Kogo tak wypatrujesz? - zagadnęła Irene, choć w gruncie rzeczy dobrze znała odpowiedź, więc położyła przyjaciółce rękę na ramieniu, by dodać jej otuchy. - Chodź, Tony i Malcolm przyszli życzyć nam powodzenia.
         Madzia uśmiechnęła się blado i zasłoniła kurtynę, by pójść uściskać kolegów.
- I co, widziałaś gdzieś gościa z wytwórni? - zagadnęła Maja. - Muszę wiedzieć, gdzie się słodko uśmiechać.
- Najlepiej wszędzie, bo nie rozglądałam się za nim. Na pewno nie siedzi koło naszego menedżera.
- Acha, czyli nie uśmiechać się do stolików zaraz przy scenie. Załapałam!
         Kathy i Alex powtarzały słowa do piosenek, Sam stał skupiony gdzieś z boku, w głowie zapewne odtwarzając melodie, Maja przygryzała paznokcie ze zdenerwowania, a Irene masowała nadgarstek. Madzia poczuła jak wiruje jej w głowie, gdy ze sceny zapowiadano nazwę ich zespołu. Żadna jednak nie ruszyła z miejsca.
         Tony wyglądał na skonfundowanego.
- Eee… Nie wiem, czy słyszałyście, ale to wasza wielka chwila… - Chłopak urwał, gdy ze sceny po raz drugi rozległo się zapowiadanie.
- Dziewczyny… musimy wziąć się w garść. Występowałyśmy już przed publicznością i tym razem damy radę - westchnęła Madzia. - Jesteście ze mną?
- Tak! Jakiś złamas z wytwórni nas nie zdołuje! - Pięść Irene z opatrunkiem powędrowała w górę, przez co wyglądała, jakby przyzywała Pokemona, albo zmieniała się w wojowniczkę Power Rangers. Dziewczyny spojrzały na nią zdziwione. - No co?
- Złamas? - zachichotała Maja.
- A co, słyszał mnie?! - spanikowana Irene rozejrzała się wokoło, ale zdała sobie sprawę, że koleżanki nabijają się raczej z jej doboru słów. - Bardzo śmieszne. Jeszcze się z inwalidki śmiejcie.
- Jaka tam z ciebie inwalidka? To ze mną jest gorzej w tych butach na obcasie - zauważyła Maja.
- To po co je zakładałaś?
- No bo jestem od was niższa i nie chciałam odstawać!
         Chrząknięcie Tony'ego przywołało dziewczyny na ziemię. Zorientowały się, że Sam został wypchnięty przez Malcolma na scenę i robił dobrą minę do złej gry, podczas gdy ludzie zaczynali się niecierpliwić.
- Może lepiej wejdźmy na scenę, bo skreślą nas na starcie? - westchnęła Kathy.
- I w tej chwili przydałby się jakiś okrzyk dodający powera… - dodała Madzia. - Irene? Może ty i twoja magiczna piąstka?
- Och, przestańcie się już nabijać. Idziemy!
         Atmosfera nieco się rozluźniła i Wredne Zalotki wyszły na scenę. Wzrok Magdy zaczął błądzić po sali, kiedy pozostałe dziewczyny ustawiały się przy mikrofonach. Dłuższą chwilę zatrzymała spojrzenie na zakapturzonym chłopaku w zaciemnionym rogu. Przez ułamek sekundy wydawało jej się, że to Nath przyszedł zobaczyć, jak sobie radzi, ale wiedziała, że było to niemożliwe. Nawet gdyby się pofatygował, wybrałby miejsce z przodu, ze swoimi przyjaciółmi. Krzywiłby minę, jak to ostatnio miał w zwyczaju, albo, co gorsza obściskiwałby Arianę Grandę. Magda postanowiła oddalić od siebie te myśli, gdyż mogły ją one pogrążyć. Tony i Malcolm właśnie dosiedli się do chłopaków z The Wanted. Ten pierwszy pokrzepiająco uniósł kciuki do góry, a Danny Jones zrobił z rąk trąbkę i krzyknął coś w rodzaju "dajcie do pieca", ale ciężko było go zrozumieć. Blask reflektorów stał się nagle jeszcze bardziej jarzący i wszystkie twarze rozpłynęły się gdzieś w oddali. Pozostała tylko muzyka. Gdy tylko zabrzmiały pierwsze akordy i dziewczyny zaczęły śpiewać, wszystko stało się prostsze, bardziej naturalne. Po każdym utworze otrzymywały brawa i to nie tylko przez liczne grono familii i przyjaciół w pierwszym rzędzie. Cały bar Black Velvet wydawał się bawić dobrze przy muzyce Wrednych Zalotek. Nadal pozostawała jednak ostatnia piosenka, którą miały wykonać, ta, do której słowa napisała Monika, a która miałaby zostać ich pierwszym oficjalnym singlem. Spojrzały na siebie znacząco i pokrzepiająco, zanim zaczęły ją wykonywać i dały się ponieść muzyce.
         Kiedy padła ostatnia nuta, w barze zapanowała zupełna cisza, a przynajmniej tak się dziewczynom wydawało. Były oklaski, od niektórych nawet na stojąco, ale Wrednym Zalotkom ciężko było stwierdzić, jak na to wpłynął fakt, że dwa stoliki pod sceną wystrzeliły w górę. Na twarzach zespołu i ich bliskich malowały się uśmiechy ulgi i zadowolenia. Po raz kolejny wodzirej powtórzył nazwę zespołu i kilka słów od siebie, ale Madzia nie była w stanie ich wyłowić wśród wrzawy. Pozostałe Wredne Zalotki i Sam ruszyli w stronę kulis, ale jej uwagę przykuła tajemnicza męska sylwetka w zaciemnionym rogu, która teraz, po występie, podniosła się i ruszyła w stronę wyjścia. Nie namyślając się ani chwili, nastolatka zeskoczyła ze sceny i ruszyła biegiem między stolikami, by dogonić tajemniczego jegomościa. Sama nie wiedziała, dlaczego się na to zdecydowała. Szanse, że był to Nath były znikome, a jednak coś w głębi duszy podpowiadało jej, że jest powód, dla którego zakapturzony chłopak wytrwał w barze tylko piętnaście minut, akurat tyle, ile trwał koncert Wrednych Zalotek.
- Maggie! - wołał za nią Tony, ale zupełnie go zignorowała, zaaferowana sprintem za gościem, który mógł być tylko zwykłem klientem baru. Tyle że zaczął biec do wyjścia, gdy zauważył, że ona podąża za nim. A to nie mógł być przypadek. I po co mu kaptur?!
         Chłopak wybiegł na ulicę i nie zwalniał, mimo iż nastolatkę złapała kolka. Musiała zwolnić, ale nie mogła pozwolić mu uciec.
- Hej, ty!!! - zawołała na całe gardło. - STÓJ!
         Zakapturzony młodzieniec na dźwięk jej głosu zahamował, jakby wypowiedziała magiczne hasło. Rozejrzał się wokoło, aby zorientować się, czy wokoło nie ma przypadkowych przechodniów i zawrócił w stronę zbitej z tropu nastolatki, która dziwiła się, że poszło jej tak dobrze. Dopiero, kiedy chłopak był na wyciągnięcie ręki zorientowała się, z kim ma do czynienia i dała mu się przytulić.
- Dobrze cię wreszcie zobaczyć - powiedziała w kołnierz jego skórzanej kurtki.
- Ciebie też, Meggs. - Prawie trzy miesiące to sporo czasu. - Tęskniłem.
- To dlaczego uciekałeś, Liam? Tak się przestraszyłeś konfrontacji?
- Chciałem się wymknąć po twoim występie, zanim ktoś mnie zauważy, ale zobaczyłem, że ktoś biegnie w moją stronę, więc przyspieszyłem. Instynkt przetrwania. Przydaje się w ucieczce przed niektórymi fankami. Nie chcę, żeby spotkało mnie to, co Zayna, kiedy twoja świrnięta koleżanka przywiązała go do krzesła i groziła, że wysadzi cały teatr, a jego zgwałci - wyjaśnił z uśmiechem członek One Direction.
- Nie wierzę, że chciałeś się wymknąć bez zamienienia ze mną słowa! W ogóle skąd wiedziałeś o występie?
- Twoja siostra do mnie napisała. Wszyscy chłopacy chcieli przyjść, ale niestety nie mieli czasu. Ja też wpadłem tylko na chwilkę.
- Bardzo ci dziękuję, że przyszedłeś. To wiele dla mnie znaczy.
- Nie ma sprawy, od czego są przyjaciele? Swoją drogą, dałyście dziś czadu. Wróżę wam świetlaną przyszłość.
- Więc teraz zostałeś wróżką? - spytała rozbawiona Magda.
- Ty wywróżyłaś mi, że miłość wpadnie mi w ramiona i tak się stało, więc może i mi uda się coś wywróżyć dla ciebie?
- Właśnie, miłość. Słyszałam, że spotykasz się z koleżanką ze szkolnych lat?
- Zgadza się. Przypadkowo na siebie wpadliśmy i tak od słowa do słowa… Jestem naprawdę szczęśliwy, Maggie - wyznał Liam, a dziewczyna się rozpromieniła.
- Bardzo się cieszę! Mam nadzieję, że niedługo poznam twoją wybrankę. Wyprowadziłam się z poprzedniego domu i teraz mieszkam z siostrą. Dość długo zwlekamy z parapetówką, bo mamy sporo na głowie, ale dzisiaj rozstrzygnie się los Wrednych Zalotek, więc nie będę już żyła w napięciu.
         Zapadła cisza, którą Madzia próbowała zagłuszyć nerwowym chichotem, ale Liam był zbyt bystry, by nie zauważyć, że coś jest nie tak.
- Louis wyczytał w jakimś brukowcu, że Nathan spotyka się z tą amerykańską piosenkarką.
- Eh, tak. To prawda.
- A jak… ty się trzymasz?
- Jakoś. Niezbyt miłym uczuciem jest świadomość, że osoba, na której ci zależy ruszyła dalej ze swoim życiem. Ale staram się.
- Zbyt wielkie nadzieje w nim pokładałem - wyznał nagle Liam. - Myślałem, że jesteście dla siebie stworzeni i nic was nie rozdzieli. Przeszliście razem tak wiele… Jeśli mogę spytać, co było powodem rozstania?
         Magda wzruszyła ramionami i objęła się rękoma.
- Ciężko podać tutaj jeden powód. On był zazdrosny o mojego przyjaciela, z którym spędzałam bardzo dużo czasu, ja byłam sfrustrowana, bo jego menedżer kazał mu utrzymywać nasz związek w tajemnicy… W końcu doszło do kłótni, powiedzieliśmy sobie o kilka słów za dużo i to był zbyt wielki ciężar.
- Naprawdę mi przykro. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się zejdziecie. A jeśli nie… cóż, na pewno będziesz jeszcze szczęśliwa. Jestem o tym przekonany. - Liam uśmiechnął się i objął dawno niewidzianą przyjaciółkę ramieniem. - A jeśli nie, to zawsze mogę wyswatać cię z jakimś kumplem. Co powiesz o Niallu?
         Madzia zachichotała, a łzy, które pojawiły jej się w oczach, nagle się cofnęły. Liam działał na nią jak lekarstwo. Był dobrym przyjacielem i żałowała, że tak rzadko się widują. Rozumiała jednak, że kariera One Direction nabierała zawrotnego tempa na całym świecie, a przecież miał jeszcze dziewczynę, swoją rodzinę i innych przyjaciół. A ona miała zespół i swoje życie, które starała się zebrać do kupy. Ciekawe, w jaki sposób potoczyłyby się jej losy, gdyby wybrała Liama. Gdyby po pocałunku o północy stwierdziła, że to jego kocha i to z nim chce być. Czy nadal byłaby jego dziewczyną?
- Obiecaj, że niedługo się spotkamy - odezwała się, by nie popadać w dalszą nostalgię.
- Obiecuję. Zawsze znajdę dla ciebie czas, ale dziś…
- Wiem, musisz uciekać. Dosłownie.
         Liam cmoknął przyjaciółkę w czoło i skierował kroki w stronę swojego samochodu zaparkowanego po drugiej stronie ulicy. Jak tylko dziewczyna została sama, zaniepokojony Adam wyszedł na zewnątrz, by sprawdzić, dlaczego wybiegła.
- Madzia, gdzie cię wywiało? - spytał.
- To już nie jestem "Siksą"?
- Po takim występie dam ci na jakiś czas spokój z tą ksywką. Wiem, że jej nie znosisz.
- Właściwie to już się do niej przyzwyczaiłam - wyznała Magda.
- No to w takim razie, dalej, Siksa! Przedstawiciel wytwórni chce z wami porozmawiać i dziewczyny czekają tylko na ciebie.
- Serio? - Magda przygryzła wargę ze zdenerwowania. - Życz mi szczęście!
- Po minie gościa stwierdzam, że nie będzie wam potrzebne, ale… co mi tam. Powodzenia!
         Dziewczyna wciągnęła powietrze ze świstem i z zaciśniętymi pięściami wróciła do baru Black Velvet. Adam wskazał jej lożę, w której siedziały Wredne Zalotki w towarzystwie jakiegoś gościa z wytwórni. Maja zamachała w jej stronę dość energicznie, więc podążyła do stolika, by usłyszeć werdykt.
- I jest i piąta Zalotka. Jeff Grayson.
         Przedstawiciel wytwórni przedstawił się dość enigmatycznie, ale sprawiał miłe wrażenie. Magda usiadła na rogu sofy i spojrzała po minach dziewczyn, które wyglądały, jakby wygrały właśnie w totka.
- Coś mnie ominęło? - spytała.
- Podpiszą z nami kontrakt! - wyrwało się Kathy, która szybko zasłoniła sobie usta.
- Jak to?
- Jestem pod wrażeniem waszych kompozycji i występu. Na rynku nie ma obecnie drugiego takiego zespołu, także… jestem dobrej myśli - wyjaśnił Jeff. - Już jutro możecie przyjechać do wytwórni z waszym menedżerem i załatwimy wszystkie formalności i przeprowadzimy długą rozmowę. Dzisiaj nie chcę zakłócać waszego świętowania. Bo macie co świętować. Przy dobrych wiatrach w przyszłym roku na święta będziecie mogły podarować bliskim swoją płytę.
- Wow, to wspaniale! Dziękujemy panu bardzo! - rozpromieniła się Magda.
- W rzecz samej. Mam tylko nadzieję, że ze studia i z koncertów nie będziesz uciekać w takim pośpiechu.
- To się więcej nie powtórzy. Dziś… poniosły mnie emocje - zapewniła dziewczyna.
         Jeff uścisnął dłoń każdej z dziewczyn, a kiedy one padły sobie w ramiona i zaczęły skakać ze szczęście, oświadczył, że idzie zamienić słowo z ich menedżerem.
- Nie wierzę, nie wierzę, nie wierzę! - pokrzykiwała Irene. - Au, moja ręka! - skarciła Alex, która za bardzo się rozochociła.
- Sorki! Też jestem nabuzowana. Jak Maggie wystrzeliła ze sceny sprintem, myślałam, że już po nas. Ten gościu podszedł do nas z taką miną, że aż ciarki mi po plecach przeszły.
- Przepraszam was za tę ucieczkę. Wydawało mi się, że widzę Natha - wytłumaczyła się Magda.
- I goniłaś jakiegoś biedaka, który się nim nie okazał? - dopytywała Maja.
- To był Liam.
- Liam?! - zaintrygowała się Alex.
- Tak, wpadł posłuchać występu, bo moja siostra dała mu znać. Nie miał czasu zostać. Ale Alex…
- Tak?
- Raczej nici z waszego związku. On jest szczęśliwy ze swoją dziewczyną.
- Ech i tak się specjalnie nie nastawiałam. W końcu ile dziewczyn z jednego zespołu może mieć sławnych chłopaków?
- Z rachunku prawdopodobieństwa wynika, że niewiele - westchnęła smętnie Irene.
- A co, tobie też się Liam podobał? - wtrąciła się Kathy. - Ja już nie nadążam.
- Tak tylko wzdycham. Że już po wszystkim. Po stresie… Najgorsza była ta niepewność.
         Dziewczyny przyznały przyjaciółce rację i wróciły do ściskania się i wiwatowania. Z baru Monika miała na to doskonały widok. Na to i na nową fryzurę Jaya, którą niezbyt subtelnie eksponował kilkanaście centymetrów nad jej głową. Uparł się, że będzie jej towarzyszył w drodze po drinki i najwyraźniej chciał porozmawiać, a ona nie miała na to ochoty. Jeszcze bardziej jednak nie chciała go urazić, więc czekając na piwo, zagaiła.
- Chyba im się poszczęściło. - Głową wskazała na Wredne Zalotki, które ściskały się gdzieś na tyłach w loży.
- A nawet na pewno. Dawno nie widziałem twojej siostry tak rozpromienionej - odpowiedział Jay.
- Chyba masz rację. Nie miała ostatnio wiele powodów do radości. Teraz przynajmniej będzie spełniać swoje marzenia.
         Rozmowa utknęła w martwym punkcie. Barman postawił przed Moniką dwa piwa. Chciała zapłacić, ale Jay ją uprzedził i podał mężczyźnie banknot ze swojego portfela.
- Poproszę do tego jeszcze cztery butelki dobrego szampana. I… sporo kieliszków. Siedzimy przy scenie.
         Barman skinął głową i zostawił rozmawiających samych.
- Więc to jest ta pora, w której świętujemy - westchnęła Monika. - Szkoda, że nie mam lepszego nastroju.
         Dziewczyna kiepsko się czuła. Chciała wspierać siostrę, ale upicie się na weselu poprzedniego dnia nie wyszło jej na dobre. Zupełnie zapomniała, że niosła piwo Karolinie. Przysiadła na barowym stołku i przychyliła butelkę do ust. Przypomniało jej się, że miała coś Jayowi powiedzieć.
- Fajna fryzura.
- Och, tak? Dzięki… Max wykorzystał fakt, że przyszedłem do niego w rozsypce i zrobił ze mnie pośmiewisko, więc musiałem podskoczyć do fryzjera. Pewnie pokazywał ci już zdjęcie?
- Pokazywał je wszystkim.
- Tak też myślałem.
- Tom powiedział nam, że czekałeś na nas wczoraj pod mieszkaniem - wyrwało się nagle Monice. Nie chciała zaczynać tej rozmowy, ale tak jakoś wyszło.
- Właściwie to czekałem na ciebie.
- O czym chciałeś porozmawiać?
- Wiesz… To głupie, ale czuję, jakbym wraz ze ścięciem włosów zaczynał nowy etap w życiu.
- To nie jest głupie. Też chciałam zrobić to samo, ale… nie chciałbyś mnie widzieć w krótkich włosach.
- Na pewno wyglądałabyś ładnie.
- Dzięki, ale… nie - zachichotała Monika i przechyliła butelkę piwa, by dopić je do końca. To, które niosła dla Karoliny przejął Jay. Zaczął bawić się etykietką i owijał w bawełnę, więc dziewczyna zachęciła go do kontynuowania opowieści. - Co mówiłeś o tym nowym etapie?
- Będę z tobą szczery. Przyszedłem pijany do waszego mieszkania, bo chciałem ci wyznać, że nadal coś do ciebie do czuję. Raczej oczywiste jest, że nigdy nie przestałem…
- Jay…
- Daj mi skończyć, proszę. Ciężko mi przychodzi ta rozmowa o uczuciach. Wiem, co zrobiłem. Wiem, dlaczego się rozstaliśmy. I wiem, że ten Jay z wczoraj nigdy nie odzyskałby twojej miłości. Ale Jay z dzisiaj… to zupełnie inny człowiek. - Loczek odłożył piwo na blat i złapał Monikę za rękę. Spojrzał na nią miną zbitego szczeniaczka. - Czy myślisz, że mogłabyś dać szansę nowemu Jayowi?
- Jay, ja… myślałam, że sobie wszystko wyjaśniliśmy…
- Te słowa zwiastują, że rozmowa nie pójdzie torami, którymi chciałbym ją pokierować - westchnął ciężko chłopak.
- Tu nie chodzi o ciebie. Wiem, że twoja deklaracja uczuć jest szczera, wierzę w zmianę na lepsze. Ale nie mogę do ciebie wrócić, bo już cię nie kocham.
- Kochasz jego - stwierdził sucho Jay.
         Co prawda ona i Joel nigdy nie wyznali sobie miłości, ale silne uczucie, którym go obdarzyła, nie mogło być niczym innym. Teraz jednak nie miało to większego znaczenia.
- Barman niesie szampana, zawołaj dziewczyny, żeby dołączyły do toastu - poprosiła Monika i zeskoczyła ze stołka. - Ja muszę na chwilę zajrzeć do łazienki.
         Jay smętnie skinął głową i ruszył do stolika, gdzie bawili się ich przyjaciele. Monika szybkim krokiem udała się do łazienki, by oczyścić myśli. Nie mogła w pełni cieszyć się sukcesem siostry, skoro jej myśli powróciły do tego okropnego dnia, w której Joel przestał w nią wierzyć. Tak się zamyśliła, że nie zauważyła, że w łazience jest też Karolina.
- Czego chciał Jay? - zagadnęła przyjaciółkę.
- Kolejnej szansy.
- Której nie dostał…
- Nie.
- Yhm - przytaknęła Karolina. - Wiesz, że nie możesz tak postępować.
- Twoim zdaniem miałam do niego wrócić?
- Nie o tym mówię, Monia. Nie możesz oszukiwać sama siebie. Nie możesz udawać, że zerwanie z Joelem cię nie obeszło. Nie możesz pełna entuzjazmu stwierdzić, że zmieniasz swoje życie i szukasz sobie męża na castingu Toma. - Monika próbowała coś wtrącić, ale Karolina uciszyła ją gestem ręki. - Jak na dłoni widzę, że cierpisz, ale nie chcesz o tym rozmawiać. Rozumiem, że nie chcesz rozmówić się z Joelem, ale ze mną? Jesteśmy przyjaciółkami!
         Monika nerwowo zaczęła nawijać kosmyk włosów na palec. Przespacerowała się po łazience, by upewnić się, że są w niej same.
- Cierpię, to prawda - powiedziała w końcu. - Ale nie mogę chodzić w dresie, aż mi przejdzie, bo to może bardzo długo trwać. Nie chcę, żeby inni mnie taką oglądali.
- Kochanie… Nie możesz skrywać swoich uczuć, bo boisz się, co sobie inni pomyślą. Nikt cię nie będzie osądzał, masz prawo mieć złamane serce. Ale jeśli o mnie chodzi, to nie chcę oglądać ciebie w depresji, więc polecam ci rozmowę z Joelem. Niedługo wraca z trasy, możesz powiedzieć mu prawdę. Miał sporo czasu, by przemyśleć sprawę i być może…  
- Być może mi uwierzy, ale następnym razem w podobnej sytuacji da się zmanipulować byłej dziewczynie. Ja i on… jesteśmy z dwóch różnych światów, jakkolwiek banalnie to zabrzmi. I nie chodzi mi o to, że on jest znanym piosenkarzem, a ja zwykłą dziewczyną.
- To o to chodzi z tą piosenką? Ona jest o nim? Gdy byłaś z Joelem, wydawałaś się szczęśliwa. Nic już nie rozumiem…
- Napisałam ten tekst z myślą o nim. To prawda, że trochę go podkoloryzowałam, żeby było "bardziej dramatycznie", ale… takie są fakty. Nieustannie się przy nim pilnowałam, myślałam, że nie jestem zbyt dobra. Kiedy Adam opowiedział starą historię, która nie stawiała mnie w dobrym świetle, Joel był zniesmaczony. Może to i lepiej, że rozstaliśmy się teraz, zanim stwierdziłby, że ma mnie dosyć?
- Joel wiedział, że jesteś szalona i to właśnie w tobie pokochał! To właśnie wszyscy w tobie kochają, to czyni cię wyjątkową. I nie wydaje mi się, żeby on próbował cię zmienić. Po prostu nowe doświadczenia sprawiły, że sama stałaś się innym człowiekiem. Jesteś dojrzalsza. Nie jesteś już tą nastolatką na początku studiów, która w autobusie nie chciała ustępować miejsca starym babciom. Ale nadal masz w sobie cząstkę szaleństwa. Wspięłaś się po schodach pożarowych, żeby tylko on nie zorientował się, że jesteście sąsiadami!
- Ale i tak się zorientował… - wtrąciła Monika nostalgicznie, a Karolina ją objęła.
- Nie powiem ci, że wszystko będzie dobrze, bo nie wiem, jak będzie. Może być nawet wspaniale, kto wie? Ale teraz musisz wziąć się w garść i iść tam wznieść toast za zespół twojej siostry. Jej też należy się trochę szczęścia, nie sądzisz?
- Bąbelki już pewnie uciekły w popłochu - oznajmiła rudowłosa, wydmuchując nos w podaną jej chusteczkę i spoglądając w lustro.
- Gotowa? - spytała Karolina, otwierając drzwi.
         Monika skinęła głową i razem dołączyły do przyjaciół. Luiza rozpromieniła się na ich widok.
- W samą porę! Bąbelki prawie uciekły!
         Przyjaciółki spojrzały na siebie i wybuchły szczerym śmiechem. Monika zapomniała, jaką jest szczęściarą, posiadając takich zwariowanych, ale i wspaniałych przyjaciół. W takich chwilach wierzyła, że wszystko będzie dobrze. 

11 komentarzy:

  1. Ech no nie wiem co mam tu napisać :D Pisanie, że rozdział jest świetny jest tak oczywiste... :P Emm... Monia cierpi. Dało się to... eee... zauważyć (?) :3
    Najchętniej kopnęłabym Joela w dupę (bardzo przepraszam za użycie niecenzuralnego słowa) i powiedziałabym mu, że rani naszą kochaną rudowłosą :] No bo jak można, ja się pytam ?? :D
    Max obciął włosy Kudłatemu. To musiał być niezapomniany widok :P W dodatku uwieczniony na zdjęciu :]
    Już nie wiem co tutaj mogę jeszcze napisać...
    Aha!
    Jeśli o mnie chodzi, to chętnie przeczytałabym coś o Lawson. W necie jeszcze nie spotkałam się z takim fanficiem, a o 1D i TW jest ich pełno.
    Nie przedłużam :P
    Do napisania,
    Hit Girl

    OdpowiedzUsuń
  2. swietnie 😋 kiedy bedzie wiecej Lawson ? 😍😍😍

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha;D W końcu udało mi się dodać wcześniej komentarz. Zaraz popadnę w samo zachwyt i nici z tego xd
    Nie no żartuję tylko, ale ostatnio moje poczucie humoru jakby podupadło, więc na pewno dziwaczeje albo to już podchodzi pod wiek starczy, chociaż wolałabym nie;p
    Tyle się dzieje, ale ogarniam wszystko. Bardzo podobało mi się ponowne wprowadzenie Liama w historię, to znaczy, że reszta też wróci i to wydaje się, że tak długo, skoro Halloween jest pełne zespołów;)
    W sumie nie zdziwiłabym się jakby gdzieś w tym tłumie ukrywałby się również Nathan, chociaż jest to dość nieprawdopodobne, bo nie można mieć zbyt wiele szczęścia na raz. Ale reakcja Maggie uzmysłowiła mi, że rzeczywiście nadal go kocha<3
    Max i Karolina odświeżyli troszkę towarzystwo, bo postać Toma to stanowczo za mało. Kochane świruski ;p
    W sumie tak sobie ostatnio pomyślałam, że Monika mogłaby dać szansę Jay`owi mimo tego, że moim zdaniem idealnie pasuje do Joela. Nie wiem. Pomieszałaś mi w głowie. To taki trójkąt, z którego ciężko wybrać kogoś właściwego:)
    Wredne Zalotki nareszcie odniosły sukces! Czekamy na pierwszą płytę:D

    Pozdrawiam<3
    Miss Tae

    PS> jestem otwarta na nowe pomysły i chętnie przeczytałabym o Lawson i One Direction.... może razem?;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdzial jest swietny. Jariera dziewczyn idzie do przodu bedzie sie dzialo. Ja chce juz parapetowe dziewczyn:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest to The wanted ktore pokochalam kuedy pekasz ze smiechu za nim jeszcze wiesz co zrobili chodzi mi o Max i Jay i nowa fryzure. Tak poza tym to wystep dziewczyn udal sie i bardzo dobrze ze ktos chce z nimi wspolpracowac ciekawa jestem jakiego temapa nabierze ich kariera. Ale gragment kiedy Madxia byla przekonana ze to Nathan jest zakapturzonym chlopakiem tylko pokazal jak bardzo ona go kocha i chociaz okazal sie to Liam to moze rzeczywiscie on tam tez gdzies byl. Dobrze ze Madzia pogadala sobie z Liam i mam nadzieje ze mial racje mowiac ze moze jeszcze wroca do siebie. I nie moge sie doczekac parapetowki:-) Do nastepnego rozdzialu:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nathan i Madzia sie kochaja tylko o tym zapomnieli mam nadzieje ze w najblizszym czasie sobie to uswiadomia. Ciesze ze razem z wrednymi zalotkami ich sukcesem oby tak dalej. Czekam na next. Mam nadzieje ze jutro:-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam mało czasu, więc szybko, na temat i w puntach :)
    1. Świetnie, że Wrednym Zalotkom udało się zdobyć kontrakt mimo plrzeciwnościom losu w postaci skręconego nadgarstka Irene.
    2.Z drugiej strony jednak cały czas próbuję rozgryźć to, jak rozwiążesz wątek Moniki.
    3. Dobrze, że Jay się nie poddaje w swojej batalii o serce rudowłosej.
    4. Kijowo, że Joel to prosiak, a Monia cały czas do niego wzdycha...
    5. Mam nadzieję, że wybaczysz mi beak komentarza pod poprzednim rozdziałem
    6. Obiecuję poprawę.
    7. Życzę większej ilości czasu.
    8. Pozdrawiam serdecznie, Kochana :*
    Madeleine

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten rozdzial jest swietny mam nadzieje ze kolrjny dzisiaj. Boze Madzia naprawde kocha Natha i mam nadzieje ze on ja tez i ze beda szczesliei i wogole. Ale juz nie moge sie doczekac kolejnych przygod dziewczyn i moich ukochanych zespolow.

    OdpowiedzUsuń
  9. Prosimy o rozdziałek a ten rozdział jest super. Dziewczyny teraz staną się sławene i moze bęą nowym Little mix?

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja też nadrabiam, a przynajmniej sie staram nadrobić komentarz.
    Najpierw przepraszam, e nie komentowała. Czasu nie mam w ogóle w tygodniu ale w weekend mam trochę wolny więc... Jej! Rozdział bombowy! Super, ciekawe... Chyba dziewczyny zostaną nowym Little Mix, jak napisał anonim powyżej. Hmmm czekam na nexta.
    Ps. U mnie pojawi się rozdzial pierwszy :)

    OdpowiedzUsuń

Blog List