Moje kochane czytelniczki!
Nawet nie wyobrażacie sobie, jak się za Wami stęskniłam. Dopiero dziś miałam możliwość wejścia na bloga i jakież było moje zdumienie, gdy zobaczyłam komentarze pod ostatnim postem.
Dziękuję za okazaną troskę, za to, że nie zapomniałyście o mnie i moim blogu. Równocześnie bardzo przepraszam, że nie dawałam znaku życia. Złożyło się na to wiele czynników. Brak czasu jest już tradycyjny, po prostu byłam zawalona nauką, sprawdzianami, wszystkim. Potem przyjechała do mnie babcia, więc musiałam spędzić z nią trochę czasu. Dodatkowo czuję, że zaczyna mi się choroba, a komputer jak na złość się psuje od jakiegoś czasu i gdy go włączam, długo muszę kombinować.
Mam nadzieję, że mi wybaczycie, że tak długo nic tu nie napisałam i że jeszcze macie ochotę poczytać o losach zwariowanej paczki. Obiecuję, że tym razem postaram się tradycyjnie dodawać rozdziały w środy i soboty.
Pozdrawiam Was serdecznie.
Wasza, Jaycee.
PS. Acha, a teraz ciąg dalszy opowieści, jeśli jeszcze pamiętacie, o czym pisałam wieki temu.
Dziewczynom zawsze wydawało się, że to
Danny Jones jest prowodyrem wszystkich szalonych akcji. Okazało się jednak, że
nawet kiedy znajduje się on na innym kontynencie, potrafi namieszać. Ale po
kolei.
Wszystko
zaczęło się o godzinie dwudziestej. Chłopacy w składzie wzbogaconym o Kubę z
Nickiem jako przewodnikiem, udali się do kasyna, gdzie spędzili trzy godziny,
wydali sporo pieniędzy (Tom stracił po raz kolejny swoje cztery i pół tysiąca,
stawiając je dość lekkomyślnie w ruletce) i wypili sporo alkoholu. Następnie
byli gotowi na dalszą zabawę i Nick miał propozycję, by udać się do klubu w
hotelu, ale chłopacy z The Wanted wyszli z odważną propozycją wizyty w klubie
ze striptizem, w którym zamówili już stolik. Tak więc mimo protestów przyszłego
pana młodego, udało się go zaciągnąć na prawdziwy peep show.
- To obrzydliwe - stwierdził Nick,
wzdrygając się z obrzydzeniem. - Te kelnerki chodzą nago, przysiadają przy
klientach na kanapie, a potem ktoś na to usiądzie…
Po
kilku głębszych przestało mu to przeszkadzać i z lubością obściskiwał młodą
niewiastę w stroju Ewy, która przedstawiła się jako Candy i wykonała nawet
taniec na jego kolanach. Równo o północy, wszyscy mieli już "wzięte"
i przenieśli się z loży do stolika przy scenie, gdzie mogli obserwować striptiz
pewnej cycatej kobiety, która zrzucała z siebie strój kowbojki w rytm jakiejś
piosenki country.
Ostatnim
etapem na wieczorze kawalerskim Nicka było odholowanie przyszłego pana młodego
do baru, w którym co minutę nie trzeba wydawać banknotów na wdzięki niewiast
zbierających na swoje kariery w przemyśle muzycznym lub filmowym.
Audrey
miała zupełnie inne pomysły na spędzenie tego wieczoru. Zorganizowała swój
wieczór panieński razem z siostrą, która była w przeciwieństwie do Audrey
zamknięta w sobie i z chęcią zostałaby na balkonie, gdyby nie Madzia, która
zapytała lakonicznie "idziesz?" zanim udała się do pokoju przyszłej
panny młodej.
Tak
oto dziewczyny znalazły się bez telefonów komórkowych w barze, w którym
tańczono lambadę.
- Mogłaś powiedzieć, że obowiązującym
strojem będzie bikini - chichotała Kathryn, kiedy weszły w rytm piosenki
"Danza Kuduro".
Klub
był stylizowany na plażę, stoliki łączone były drewnianymi pomostami, pod
którymi płynęła woda lub leżał piasek. Kelnerki miały na sobie hawajskie stroje, podobne do tych, które Monika nosiła,
kiedy pracowała na Barbadosie, gdzie wywołała pożar, psując maszynę do piany.
- Będziemy tańczyć lambadę! - zapowiedziała
Audrey. - Zaraz zaczyna się lekcja dla początkujących.
- To my tu przyszłyśmy się uczyć? -
westchnęła Monika. - Dlaczego my jej nie zorganizowałyśmy wieczoru? - zwróciła
się do Luizy, która wzruszyła ramionami.
- Chciała, żeby było idealnie.
- I dla niej może będzie.
O
dwudziestej pierwszej na piętrze odbywały się instruktażowe pokazy lambady,
którą dziewczyny musiały tańczyć, mimo butów, które pozakładały.
- Aż mi się przypominają wakacje z Joelem
na Hawajach - chichotała Kathryn, przez co Monika uznała, że jej abstynencja
nie zda egzaminu i zdecydowała się na kilka kolorowych drinków, które do ich
stolika przynosiła kelnerka.
-
Czy ty czasami nie miałaś być trzeźwa? - zagadnęła Madzia siostrę, kiedy
ta oddaliła się od roztańczonych współtowarzyszek, by ściągnąć buty i dać nogom
odpocząć.
- Zostawię to tobie. Nie wytrzymam z nią
bez procentów.
- Przykro mi to mówić, ale przy wejściu
nikt nie chciał mojego dowodu, więc i ja zamierzam odbić sobie moją
"trzeźwą osiemnastkę" - zachichotała nastolatka, wznosząc toast z
kolorowego drinka.
- Hej, był mój!
- Zamówisz sobie następnego. Wieczór jest
jeszcze młody. Nie grzej ławy i chodź do nas. Po piasku możesz tańczyć na boso.
Monika
skinęła głową i dołączyła do koleżanek. Wbrew pozorom bawiły się dobrze, ale
były zmęczone i spocone. Dlatego z ulgą przyjęły propozycję Luizy, by przenieść
się w miejsce, gdzie będą mogły posiedzieć i napić się w spokoju. Tak trafiły
do baru z występem chip & dale'sów.
Kobiety
wchodziły za darmo do północy, o której występ miał się odbyć. Zamówiły butelkę
tequili i dały się ponieść emocjom. Madzia, radosna, że tej nocy nikt nie
chciał od niej dowodu, nie miała nawet nic przeciwko, kiedy jeden z młodych
mężczyzn zaczął wić się tuż przy niej jak piskorz, prosząc o zatknięcie za majtki
jakiegoś banknotu. Monika wcisnęła mu tam połowę serwetki, by odczepił się od
jej młodszej siostry i oddalił się, choć nie miały pojęcia, czy dlatego, że
zorientował się, że został oszukany, czy że uznał dług za spłacony. Audrey była
wniebowzięta, że kiedy tylko Luiza szepnęła jednemu z tancerzy, że to jej
wieczór panieński, zyskała uwagę dwóch opalonych i naoliwionych ogierów, którzy
wnieśli ją na scenę. Cała czerwona z wysiłku i podniecenia, dała im się
podrzucać i ocierać, gdzie tylko chcieli, a następnie wręczyła im sto dolarów,
po czym występ zaskakująco szybko się skończył.
Okazało
się też, że Audrey się spłukała, podobnie jak Luiza, a reszta dziewczyn miała
tylko kilka dolarów, które nawet nie starczyłyby na taksówkę. Musiały więc z
baru udać się pieszo do hotelu. Było po północy i najwyższy na to czas, bo
Audrey słaniała się na nogach, a jej biedna siostra nie była w stanie holować
bezwładnego ciała sama, więc pomagała jej Karolina, choć i tak szło im opornie.
- Hej, może was podwieźć?! - zawołał jakiś
gromki głos, a Monika już zamierzała wyzwać delikwenta za zaczepianie podpitych
niewiast, kiedy zauważyła, że osobnikiem owym, wyglądającym przez szyberdach
limuzyny był Tom.
- Skąd wy macie limuzynę? - zdziwiła się
rudowłosa.
- Wypożyczyliśmy. Jedziecie, czy nie?
Dziewczyny
wpakowały się do luksusowego wnętrza. Nick spał już w najlepsze, podobnie jak
Jay. Oboje leżeli niemal przytuleni przodem do kierunku ruchu jazdy. Reszta
usiadła w dość ścisły sposób. Wszyscy byli podpici, a Tom wyciągnął jeszcze z
małej lodówki szampana. Nie każdy dostał kieliszek, bo takowych zabrakło, ale
co bardziej towarzyscy łoili prosto z butelki bez oporów.
Monika
odebrała właśnie telefon, który od jakiegoś czasu dzwonił uparcie. Literki jej
się rozmazywały przed oczami, nie była więc w stanie zweryfikować, kto dzwoni.
- Siema, przyjaciele! - wrzasnął Danny
Jones w słuchawkę. - Jak tam zabawa beze mnie?
- Spokojnie - skłamała dziewczyna.
- Spokojnie? A ja słyszę, że język ci się
plącze. Chcę mieć fajną opowieść, jak wrócicie! Wpadnę w niedzielę wieczorem do
was do kamienicy, pasuje?
- Nie.
- No to jesteśmy umówieni! Dasz swoją
siostrę? - wypytywał dalej Danny.
- A po co ci ona?
- Chcę porozmawiać z pełnoletnią
przyjaciółką. Od kiedy to zabronione? Nie masz mnie na wyłączność.
Monika
wywróciła oczami i pociągnęła Madzię za rąbek sukienki. Podała jej swój
telefon, a ta słuchała w ciszy, raz po raz chichocząc. W końcu rozłączyła się i
zarządziła.
- Otworzyć szyberdach!
Kiedy
Tom wykonał jej polecenie, wstała i wynurzyła się na świeże powietrze. Poczuła
się jeszcze bardziej pijana, o ile było to możliwe. Jej kolejne słowa
przeważyły szalę szaleństwa.
- O, kaplica ślubów! - zawołała. -
Pójdziemy zwiedzić?
Była
pierwsza, gdy kierowca zgodnie z poleceniem Maxa zatrzymał się na podjeździe
przed kaplicą ślubów.
- Jeszcze po jednym - polecił Tom,
wyciągając butelkę ciepłej whisky i pociągając łyk. Potem podał trunek dalej i
każdy wypił po jednym łyku.
- To nie jest dobry pomysł - zapierała się
April, siostra Audrey, która była najbardziej trzeźwa.
Do
towarzystwa nic jednak nie docierało. Zostawili ją ze śpiącymi Nickiem i Audrey
w limuzynie i wyszli na zewnątrz. Kaplica była otwarta dwadzieścia cztery
godziny na dobę, mieli więc szczęście. A raczej, co okazało się dnia następnego,
wielkiego pecha być w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie.
*
Pytanie,
na które musieli sobie odpowiedzieć następnego, było dość dziwne. Żadne z nich
nawet przez chwilę nie sądziło, że coś takiego im się przytrafi. Tymczasem
poprzednia noc zlewała się w dziwaczne skrawki tak irracjonalnych przygód, że
nigdy by się o takie nie podejrzewali.
Monikę
do rzeczywistości przywrócił budzik. Nie miała pojęcia, o której przyłożyła
głowę do poduszki, ale zdawało jej się, że zrobiła to dopiero co. Jednym
kliknięciem wyłączyła pikanie i przewróciła się na drugi bok, by dać sobie
jeszcze pięć minut.
- Monica, musimy wstawać - usłyszała głos,
który należał do Joela, co pozwoliło jej spokojnie odetchnąć.
- Jeszcze chwilkę…
- Nie, nie możemy zwlekać.
Dziewczyna
uniosła ciężkie powieki i spojrzała na swojego chłopaka. Próbowała trzepotania
rzęsami, ale był nieugięty.
- Wstajemy - polecił. - Całe szczęście, że
nastawiłaś budzik.
Uznała,
że najlepszym sposobem, aby się rozbudzić, będzie szybkie wstanie z łóżka.
Wystrzeliła jak z procy do łazienki, gdzie wzięła szybki prysznic i umyła zęby.
- O której my w ogóle wróciliśmy? -
spytała, kiedy wciągała na siebie koszulkę, a Joel wchodził do łazienki.
- Nie jestem pewien. Ze trzy godziny temu,
pewnie.
- Jezu, znowu mam dziury w pamięci.
Pocieszam się tylko faktem, że siostra Audrey mało piła i wszystko nam opowie.
- Masz dziury w pamięci? Więc nie pamiętasz
wiadomości, którą do mnie wysłałaś?
- Nic do ciebie nie wysyłałam.
- Acha. Pogadamy później, teraz nie możemy
tracić czasu.
Monika
zaintrygowana słowami Joela, wyszła obudzić wszystkich, którzy jeszcze nie byli
na nogach. April razem ze skacowaną Audrey próbowały dobudzić Nicka.
- Żyjecie, całe szczęście - westchnęła
Monika. - O dziesiątej mamy samolot.
- Wiem, słonko. A mój narzeczony musi
uregulować rachunek, ale nie mogę go wyciągnąć z łóżka.
Rudowłosa
rozejrzała się po pokoju. Jej wzrok padł na karafkę z wodą, z której kapnęła
odrobinę na głowę śpiącego mężczyzny, który usiadł w oka mgnieniu.
- Voila! - zachichotała Monika. -
Postarajcie się szybko uszykować. Moja siostra już na nogach?
- Udało mi się ją obudzić - wyjaśniła
April, a Monika porwała koszyk z telefonami, z których wyciągnęła dwa należące
do Audrey i April i zostawiła je na komodzie.
Resztę
chciała oddać swoim przyjaciółkom i siostrze. Kiedy doszła do pokoju Madzi, ta
akurat wychodziła, w pełni ubrana, ale z napuchniętymi oczami i potarganymi
włosami.
- Całe szczęście, że wstałaś! Pomożesz mi
obudzić wszystkich?
- Taki mam plan. Liczę na długą opowieść,
bo nie pamiętam, co się działo od momentu wyjścia z klubu do bolesnego
przebudzenia przez April.
- Pojechaliśmy limuzyną z chłopakami do
kaplicy ślubów - wyjaśniła w skrócie starsza siostra.
- Ślubów? Jezu, mam nadzieję, że nikt się
nie chajtnął.
- Nie widziałam u nikogo obrączek, więc
jestem dobrej myśli - zachichotała Monika, podając siostrze jej telefon.
Siostry
się rozdzieliły. Madzia zobowiązała się obudzić Toma i Jaya, domyślała się bowiem,
że może to być ciężki orzech do zgryzienia. Monika postanowiła zajrzeć do
swoich przyjaciółek. Na Luizę nie musiała czekać. Biegła na boso, w samej
koszulce, która najprawdopodobniej należała do Ryana.
- Houston, mamy problem! - zawołała,
hamując w samą porę, by nie przewrócić przyjaciółki.
- Problem?
- Yhm. Poważny.
Wystrzelona
w górę zewnętrzna część dłoni ukazała na serdecznym palcu coś, co zjeżyło
Monice włosy na całym ciele.
- Obrączka? - spytała.
- Słabo pamiętam poprzedni wieczór, ale
wszystko wskazuje na to, że wzięłam ślub z Ryanem.
- Nie, to niemożliwe. Pamiętam, że
chcieliśmy zwiedzić kaplicę ślubów i powitał nas ten gościu w stroju Elvisa i
zachęcał, ale… wyszliśmy.
- Taaak… Ty i Joel wyszliście zobaczyć, co
z Audrey i Nickiem, bo April przybiegła poinformować, że Nick i Audrey się
obudzili i próbują zdemolować limuzynę.
- Co? - zdziwiła się rudowłosa, ale po
dłuższej chwili namysłu stwierdziła, że rzeczywiście tak było. - Kiedy my
zajmowaliśmy się pijanymi przyszłymi małżonkami, ty i Ryan wzięliście ślub?
- Tak - westchnęła zdesperowana blondynka.
- A według aktu ślubu twoja siostra i Tom byli naszymi świadkami. I co ja mam
teraz zrobić?
- Nie wiem. Spakować się, za trzy godziny
mamy samolot.
- A ślub?
- Nie znam się na tym. Pewnie da się jakoś
anulować, w Anglii poszukamy jakiegoś prawnika, który się tym zajmie. Ale
musimy zdążyć na ten samolot, bo doba hotelowa się kończy i jeśli nie zwolnimy
pokoi, policzą nam za kolejną. A nie stać nas na to.
- Liczyłam na jakieś słowa otuchy.
- Ok. Ciesz się, że wzięłaś ślub z Ryanem,
a nie z kimś innym.
Przeciągły
krzyk przerwał rozmowę dziewczyn. Spojrzały po sobie zdziwione i wbiegły do
pokoju Karoliny, z którego hałas dobiegał. Ich oczom ukazał się ciekawy widok.
Zaspany Kuba przecierał oczy na łóżku, a szatynka stała obok i wrzeszczała. Max
wyglądał na równie zbitego z tropu jak one i gdyby miał włosy na głowie,
zacząłby je rwać.
- Co się stało? - spytała zatroskana
Monika. Przez myśl nie przeszło jej, że jej przyjaciółka zdradziła Maxa z Kubą,
to było wręcz niemożliwe. Z drugiej strony pierwsza noc Karoliny i członka The
Wanted też była dość nieprzewidywalna, a jednak miała miejsce.
- Wzięłam ślub! - wrzasnęła Karolina.
- Ja też! - rozpromieniła się Luiza. -
Szkoda, że nie mamy zdjęć, pani George.
- Pani George? - prychnął Max. - Ona wzięła
ślub z NIM!!!
Łysy
z wyrzutem wskazał zaspanego Kubę, który próbował zorientować się w sytuacji.
- Przepraszam, ale nic nie pamiętam -
tłumaczył się Polak, ale jego słowa ginęły we wrzasku.
- Nic nie pamiętasz? Podstępem zmusiłeś
moją dziewczynę do ślubu z tobą!
Monika
podniosła z komody wydrukowany na sztywnym papierze akt ślubu.
- Chyba za twoją zgodą, Max - oświadczyła.
- Z tego dokumentu wynika, że byłeś świadkiem.
- CO?! - krzyknęli wszyscy obecni w pokoju.
Drzwi
otworzyły się i trzasnęły, gdy do pokoju wpadła zasapana Madzia.
- Ludzie, mamy problem - oświadczyła.
- Tom i Jay wzięli gejowski ślub? - spytała
zszokowana Monika.
- Nie! Otóż… to dość delikatna sprawa. W
pokoju chłopaków zastałam rozpłakaną Kathryn. Podobno Jay się do niej dobierał.
- A co robiła w jego pokoju? - prychnęła
Monika. - Na pewno sama mu się pchała do łóżka.
- Nie wiem, jak było. Joel próbuje to
wyjaśnić.
- Joel? Tego jeszcze tam brakowało… -
Monika westchnęła i podała Luizie i Karolinie ich telefony komórkowe. - Idę to
wyjaśnić, a wy się przygotujcie. O dziesiątej mamy samolot.
- Ale jest jeszcze wiele nierozwiązanych
spraw! - zauważyła Karolina. - Wzięłam ślub z Kubą!
- Zupełnie się na tym nie znam. Nie wiem,
czy te małżeństwa są ważne - westchnęła Monika, a Madzia zmarszczyła brwi.
- Małżeństwa?
- Tak, ja i Ryan też stanęliśmy na ślubnym
kobiercu.
Monika
złapała się za głowę. Jej chłopak właśnie mógł bić się z jej byłym chłopakiem w
obronie honoru swojej byłej dziewczyny, a na dokładkę miała na głowie dwa śluby
i masę przyjaciół, którzy niewiele pamiętali z poprzedniej nocy.
- W Anglii znajdziemy prawnika, który się
zajmie tymi ślubami. Nie stać nas na pobyt w tym hotelu ani chwili dłużej, więc
proszę was…
- Ok, zajmiemy się wszystkim - zobowiązała
się Madzia. - Lou i ja poszukamy Toma.
- To Tom zaginął?
- Podejrzewam, że jest w kasynie. Upił
wszystkich, a potem powtarzał, że jest trzeźwy i że nie możemy jeszcze iść
spać.
Jak
uradzili, tak zrobili. Zamieszanie było spore, ale Monika postanowiła najpierw
posprzątać na swoim podwórku. Udała się do pokoju, w którym zakwaterowani
zostali Tom i Jay. Odetchnęła głęboko i zapukała. Nie było żadnej reakcji, więc
pchnęła drzwi.
Kathryn
siedziała na brzegu łóżka i wypłakiwała sobie oczy. Tusz spłynął jej na
policzki, co chwilę wycierała go chusteczkami. Joel i Jay natomiast krzyczeli
na siebie. Ten pierwszy już ubrany, ten drugi dopiero co wyszedł z łóżka. Do
Moniki nie docierały konkretne słowa, ale kiedy jej chłopak użył palca, którym
dźgnął Loczka w klatkę piersiową, zdecydowała się interweniować.
- Hej, hej, chłopaki! Wystarczy! -
powiedziała zdecydowanie, wchodząc między nich i odsuwając Joela, który był
gotowy do ataku.
Bolało
ją, że w taki sposób bronił dziewczyny, która go zdradziła. Doceniłaby jego
dobre serce gdyby nie fakt, że miała złe zdanie o Kathryn i była przekonana, że
Jay nie był jedynym winnym zaistniałej sytuacji. Wolała jednak nikogo nie
oceniać.
- Co tu się dzieje? - spytała, a wbrew jej
woli głos jej się załamał. Miała nadzieję, że nikt tego nie usłyszał.
Joel
i Jay nadal sapali do siebie w bojowych pozycjach. Kathryn pociągnęła więc
nosem i udzieliła odpowiedzi.
- Wczoraj wzięłam z Jayem ślub… Niewiele
pamiętam, ale ten akt małżeństwa o wszystkim świadczy… - zachlipała. - I choć
wcale tego nie chciałam, twój chłopak się do mnie dobierał.
- Joel się do ciebie dobierał?!
- Nie, Jay.
- To nie jest mój chłopak, tylko twój mąż.
I skoro narąbałaś się do tego stopnia, żeby wziąć z nim ślub, to nie dziw się, że
chciał związek skonsumować.
- Monica! - przerwał dziewczynie Joel. -
Nie widzisz, jaka ona jest roztrzęsiona?
- Ale dajcie mi się wytłumaczyć! Słowa
"dobierałem się do niej" są mocno przesadzone.
- A nie było tak?
- No… było. Ale uprawialiśmy już seks, więc
teraz nie powinna zgrywać ofiary! - bronił się Jay.
Joel
zszokowany spojrzał na Kathryn, a Monika podparła się pod boki.
- On kłamie! Nigdy nie poszłabym z nim do
łóżka - tłumaczyła się zapłakana blondynka.
- No i do łóżka nie poszła, tylko do łazienki.
W piątek na wspólnej imprezie, po tym jak przyszedł Kuba zapytała mnie, czy mam
ochotę z nią wyjść i…
- Zamknij się! - warknęła Kathryn. - To nic
nie znaczyło. Nie oznacza to, że jak po pijaku weźmiemy ślub, to zaraz jestem
twoją dziewczyną.
- Nie, bo jesteś moją żoną.
- Jay, przestań - polecił Joel.
- Nie pouczaj mnie. Zajmij się lepiej swoją
dziewczyną!
Ponowna
sprzeczka zawisła w powietrzu. Monika nie miała siły sobie z nią radzić.
- Spakujcie rzeczy. O dziesiątej mamy
samolot - oznajmiła sucho i wyszła, trzaskając drzwiami.
Tym
razem Joel nie podążył za nią. Wróciła do pokoju, sprawdziła, czy wszystkie
rzeczy ma spakowane, a jego kosmetyki wzięła z łazienki i położyła na łóżku, by
ich nie zapomniał. Zeszła na dół, zdołowana i zdenerwowana.
Luiza
właśnie kłóciła się z Ryanem, a Madzia zmuszała Toma do wypicia kawy, bo
wyglądał jakby ktoś go przeżuł i wypluł.
- Znalazł się? - spytała smętnie Monika,
opadając na krzesło obok Parkera.
- Jak widać.
- A im co?
- Pierwsza małżeńska kłótnia. Poszło chyba
o to, że użył jej korektora, żeby zakryć cienie pod oczami. Teraz czepia się
go, że spędza w łazience więcej czasu niż ona.
- Zaraz zażąda rozwodu - zachichotał Tom,
który wbrew pozorom trzymał się zadziwiająco dobrze.
- A gdzie Nick, Audrey i April? -
wypytywała dalej Monika.
- Nick poszedł uregulować rachunek, Audrey
szuka jakiegoś sklepu z tanim jedzeniem, a April pojechała z Maxem, Karoliną i
Kubą do tej kapliczki, w której wzięli ślub, by sprawę wyjaśnić - wytłumaczyła
Madzia. - Właśnie się z nimi minęłaś, spotkamy się na lotnisku.
- A oni wiedzą, gdzie to jest?
- April ma instruować taksówkarza. A jak
sytuacja na górze?
- Ciężko. Jay przystawiał się do Kathryn,
Joel chciał go pobić w obronie jej honoru, a na dodatek okazało się, że
wcześniej ze sobą spali. I wzięli ślub.
- Spali ze sobą?! - spytał zszokowany Tom.
- To dobrze, że ich zostawiłem i poszedłem do kasyna! Nie dość, że wygrałem
ponad pięćdziesiąt tysięcy, to jeszcze mój kumpel zaliczył.
- Wygrałeś?! - zszokowały się siostry.
- Kto nie ryzykuje ten nie wygrywa.
Czerwona dwunastka przyniosła mi szczęście. Potem dziesięć tysięcy przeputałem
w pokera, ale i tak jestem na plusie. Tylko nie mówcie Nickowi, bo każe się
dołożyć. - Tom wzruszył ramionami.
Do
towarzystwa podeszła Audrey z paczkami pełnymi pączków i zaczęła wszystkich
częstować. Monika pokręciła głową, w tej chwili nie mogłaby nic przełknąć.
Obserwowała jak Nick wraca z recepcji i mimo szalonego weekendu całuje swoją
przyszłą żonę jak gdyby nigdy nic i zapragnęła tej zwyczajności dla siebie.
Tymczasem po raz kolejny dostała istną telenowelę.
Joel
zszedł na dół dość szybko i to spakowany, co zwiastowało, że nie za długo
zabawił w pokoju Jaya. Trzymał się jednak na uboczu i nie próbował rozmawiać ze
swoją dziewczyną.
- Pokłóciliście się? - zagadnęła Madzia.
- Nie wprost. Ale fakt, że był gotowy bić
się z Jayem dla Kathryn mnie niepokoi.
- Powinnaś rozważyć powrót do McGuinessa -
zasugerował Tom. - Skoro wyrwał taką laskę jak Kathryn, musiał odnaleźć w sobie
"to coś".
Monika
zignorowała słowa przyjaciela i się zadumała. Czekali już tylko na Kathryn i
Jaya. Wyjścia z hotelu tej pierwszej nawet nie zauważyli. Wysłała Nickowi sms,
że jest już w drodze do hotelu, w którym się zatrzymała z przyjaciółmi. Jay
natomiast, skacowany i zmęczony, pojawił się przy recepcji pół godziny później.
- W samą porę - odetchnęła z ulgą Audrey. -
Zdążymy na samolot!
- Nie krzycz tak, błagam - poprosił Nick,
kiedy zdawali w recepcji karty magnetyczne do swoich pokojów.
Większość
osób była skacowana lub tak jak w przypadku Moniki zdołowana. Na lotnisko
dojechali dwoma taksówkami w ciszy i zdążyli na samolot, podobnie jak ich
zasapani towarzysze, którzy w ostatniej chwili wrócili z kaplicy ślubów, w
której wyjaśniali sprawę zmiany swoich stanów cywilnych.
- I jak, udało się coś załatwić?! - spytała
spanikowana Luiza, dosłownie dopadając Karoliny.
- Rozwód albo unieważnienie. - Dziewczyna
wzruszyła ramionami.
- I ty jesteś taka spokojna?!
- A co mam płakać?
- Mogłabyś - wtrącił naburmuszony Max.
- Naprawdę przepraszam, nie wiem, dlaczego
tak dużo wypiłem - tłumaczył się Kuba.
- To nie tylko twoja wina - zapewniła go
Karolina.
Max
zrobił duże oczy.
- Właśnie, że jego!
- Przecież sam przy tym byłeś! Kiedy Elvis
powiedział "czy ktoś zna powód, dla którego tych dwoje nie powinno
wstępować w związek małżeński", trzeba było się zgłosić i powiedzieć
"ja znam, to moja nawalona dziewczyna".
- Elvis udzielał wam ślubu? - parsknął Tom
niezrażony monologiem Karoliny. - Mam tylko przebłyski z ceremonii.
- Tak, byłeś drugim świadkiem. Wszystko
mamy ładnie uwiecznione na zdjęciach.
- I na nagraniu - wtrącił Kuba, a Max
rzucił w jego stronę mordercze spojrzenie, przez co ten podniósł ręce w geście
poddania. - Dobra, już dobra. Tylko się pożegnam i spadam.
Tom
zrobił zdziwioną minę.
- A mój film?
- Przyjadę do Anglii jak tylko pozałatwiam
sprawy. Obietnica to obietnica, nawet ta złożona po pijaku.
Kuba
się roześmiał, ale zdając sobie sprawę, ze zabrzmiało, jakby uznawał ważność
małżeństwa, odchrząknął, uścisnął wszystkich i ich pożegnał.
Na
pokład samolotu wchodzili w wisielczych nastrojach. Monika siedziała koło
Karoliny i Luizy, miały bowiem sporo do obgadania. Madzia zajęła miejsce obok
Toma i Maxa, Nick, Audrey i April koło siebie oraz Jay i Joel w tym samym
rzędzie siedzeń, jednakże rozdzieleni jednym wolnym, co pozwoliło uniknąć
napięć.
- Co, już kłopoty w raju? - zagadnął
McGuiness, a członek Lawson spojrzał na niego zdziwiony.
- O co ci chodzi?
- O twoją kłótnię z Monicą.
- Nie jesteśmy pokłóceni.
- Czy ona uważa tak samo?
Monika
wstała i posłała chłopakom lodowate spojrzenie.
- Ona siedzi dwa rzędy przed wami i jeśli
zamierzacie rozprawiać na jakieś ważne tematy, to róbcie to półszeptem, bo nie
jest głucha.
- Uuu… Brukselka pokazuje pazurki - chichotał
Tom, prawdopodobnie jedyny wygrany z tego wyjazdu.
Dalszą
drogę do Anglii przebyli w ciszy. Wieczorem byli w Londynie i mimo iż Danny
Jones uporczywie domagał się wizyty i opowieści, Monika poprosiła go, żeby dał
jej na ten dzień spokój. Miała dość swoich zmartwień. Po raz pierwszy od dawna
spała w łóżku w swoim mieszkaniu z kamienicy.
Normalnie odetchnęłam z ulgą... Siłą powstrzymywałam się od gdybania co stało się z Jaycee itd... Normalnie następnym razem tak nie rób, ok? Martwiłam
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny i do tego jeszcze te małżeństwa po pijaku... :] Po prostu cudo :P
Nie wiem co tutaj mogę jeszcze napisać, bo wciąż jestem w szoku, że dodałaś nowy rozdział. :]
Także do napisania,
Hit Girl
hahahahahahahahahahahahahahahahahaaahahahahahahahhahahahahahahaha :)
OdpowiedzUsuńJezuuuuu jakie przygody !:P
Znowu ktoś wziął ślub po pijaku :D
Ja nie mogę ale jazda
Ty to masz pomysły XD
Weny i do nn ^^
wchodzę sobie na bloggera, patrzę a tu rozdział na WD "Obrączki na rączki". Gdybym wtedy piła, cała zawartość moich ust wylądowałaby na ekranie laptopa.
OdpowiedzUsuńDobra, ok, zabieram się za czytanie. I szok. Śluby? To było coś w rodzaju "WTF?Jak to?" Się porobiło xD
Skąd bierzesz te pomysły? :)
Do następnego i weny dużo życzę :)
PS TAK, żyjesz! ^^
UsuńOd dawna nie śmiałam się tak jak dziś. ;)
OdpowiedzUsuńNa początku mój komentarz miał wyglądać tak:
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA.
I koniec. xD
Ale stwierdziłam, ze mogłabyś to źle odebrać. :C
Tom jak zawsze cudowny. ♥
Luiza i Ryan też wspaniali. ♥
Ślub w Vegas... xD
Będą mieli fajne wspomnienia. :D
Ale ja czekam na taki ślub z białą suknią i weselem i w ogóle taki WOW!! ;3
Pozdrawiam!
Zaczynam się zastanawiać kiedy znajdę w końcu czas na swojego bloga i czytanie opowiadań. Mimo że nie komentuję każdego rozdziału (za co przepraszam) wiedz że czytam je na bieżąco, a jak któryś przegapię to szybko go nadrabiam. Rozdziały są świetne czekam oczywiście na kolejne.
OdpowiedzUsuńWeny :***
Nie potrafię napisać tu nic sensownego, bo strasznie dużo się działo :d Nie ma to jak śluby w Vegas po pijaku xD Czekam na kolejny ;*
OdpowiedzUsuńPierwsze odczucie, jak tylko weszłam na bloga to wielka ulga. Później w trakcie czytania, uśmiech nie schodził mi z twarzy, a ile razy wybuchałam śmiechem. Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny na następne, tak śmieszne rozdziały.
Trzymaj się :)
Zastanawiałam się co u ciebie, ta cisza była naprawdę niepokojąca i fakt, że zobaczyłam dodany kolejny rozdział, naprawdę ukoił lekko moje nerwy i rozwiał obawy:)
OdpowiedzUsuńRozdział jak już zwykle był świetny, co mogą potwierdzić nasze komentarze, i to rzeczywiście liczne xd
Te śluby to jeden z najbardziej szalonych pomysłów i przygód jakie spotkały bohaterki odkąt pozostawiły Polskę z dala od siebie i wiesz co....
PODOBA MI SIĘ TO CORAZ BARDZIEJ:D
Pozdrawiam<3
Miss Tae
A ja ciągle miałam nadzieję, że Monia i Tom wezmą ślub :(
OdpowiedzUsuńHej! Wreszcie jesteś! Martwiła, się :) znaczy ja się martwiłam. Ale powróciłaś ze świetnym rozdziałem :) ale z tymi ślubami! Joel i Jay-którego wyberze Moni? Nie wie nikt -,- (ninja) XD no to mam nadzieję, że się ustatkujesz i będziesz dodawać normalnie :)
OdpowiedzUsuńNapraszam na bloga i możesz zostawić po sobie ślad w formie komentarza :3 mogę liczyć na małego koma??? Fajnie by było :) mam nadzieję że wpadniesz :)
http://mystoryiscrazy.blogspot.com/
Uf, nawet nie wiesz, jak się cieszyłam, kiedy weszłam na pocztę, a tam wiadomość, że wszystko z Tobą OK. Wszystkie się martwiłyśmy, ale jestem zadowolona, że nic ci się nie stało (odpukać!).
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam rozdział i jestem zaskoczona takim obrotem sprawy. Naprawdę mnie zaskoczyłaś. Skąd ty bierzesz takie fantastyczne pomysły, dziewczyno? No skąd?
Podobało mi się wszystko, dosłownie wszystko w tym rozdziale, czekam niecierpliwie na następny.
Naprawdę przepraszam, że tak cholernie krótko, ale muszę napisać na jutro trzy jednostronicowe prace (tak, miałam na to całe ferie, ale lenistwo zwyciężyło, znowu...)
I tak pozdrawiam serdecznie,
Madeleine
PS Udało mi się już wybrać profil szkoły: filologiczno- humanistyczny.
Cudo <333 ! ! kocham Twoje opowiadania. :d
OdpowiedzUsuńGejowski Ślub xD <3 Haha Jak ja się przy tym jarałam :d <3 na szczęście mnie ugasili :D Czekam na kolejny rozdział <3
Hej <3
OdpowiedzUsuńChciałam Cię poinformować, że zostałaś nominowana do Libster Award :) Gratuluję xx
Więcej informacji na blogu; http://tw-1d-we-write-story.blogspot.com/ w zakładce 'Libster Award" :D