piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział 94 - "Królowa balu"

Dziękuję wszystkim za komentarze! 

Pod presją próśb i gróźb (z tymi drugimi żartuję, oczywiście) powstał dzisiejszy rozdział. 
Mam nadzieję, że wam się spodoba.


Rebella † - moja wersja niewiele się różni od tej. Jedyną zmianą jest to, że Maggie zdaje sobie sprawę, że kocha Tony'ego. Rozdziały różnią się niuansami. 

Charlizell - masz rację, że mój zapał ostygł. Od roku The Wanted w końcu nie istnieje, wcześniej motywacją były chociażby kolejne piosenki i występy. Rzeczywiście nie było zdrady jako takiej. A Max wydaje ci się taki w rzeczywistości czy w opowiadaniu? Z chęcią poczytam o pomysłach, wcale się nie wcinasz. Choć sama wpadłam na jeden, który nie rozbije paczki przyjaciół (bo w sumie zdrada Maxa rzutowałaby też na jego relacje z Moniką - nie mogłaby się przyjaźnić z kimś, kto zdradził jej najlepszą przyjaciółkę). Także możesz się odezwać na jaycee.hollander@gmail.com

naile (na 100% niezapomniana) - wiele z was chciało sielankowe rozdziały z tą dwójką, więc spełniam życzenie. Ja nie lubię jak jest cukierkowo, bo mnie to nudzi, ale coś wymyślę dla was. Bo rzeczywiście, ile można? Ta dwójka już za długo rozchodziła się i wracała do siebie.

Marta G. - był jeden niezbyt poważny wypadek w części I opowiadania. Madzia i Harry z 1D jechali wtedy do szpitala do Moniki i mieli stłuczkę, ale nic poważniejszego się nie stało. Ja odnoszę wrażenie, że bohaterowie za często tu trafiają do szpitala, więc postaram się już im tego oszczędzić.

Madeleine - myślisz, że Tony jest zbyt grzeczny? Cóż, w końcu wybił komuś ząb, to może być jedna z jego 50 twarzy. Ja tam jestem otwarta na propozycje co do wszelkich miłosnych połączeń. Osobiście nie rozumiem jednak fenomenu niegrzecznych chłopców. 

love nathjaytomaxsiv - życzenie weny zawsze się przydaje. A mi wystarczy, że ktoś czyta, więc dziękuję za poświęcony czas :*

Mr Carrots - a krok pierwszy zrobi... okaże się w tym rozdziale, kto ma większe jaja ;) No Irene coś tam czuje, ale co z tego będzie, to nawet ja jeszcze nie wiem :D



            Monika odetchnęła z ulgą, kiedy jedna z nauczycielek zauważyła, że nie radzi sobie przy pilnowaniu lodowiska i postanowiła ją zastąpić. Rudowłosa upatrywała w tym okazję. Od razu wbiła w telefon numer siostry, ale ta nie odbierała. Nie wiedziała więc, co się wydarzyło na dachu. Ruszyła przez parkiet, by znaleźć kogoś ze swoich znajomych i tym samym minęła się z Tonym. Wpadła za to na Natha, który szedł do pokoju nauczycielskiego, by zapytać, czy Irene jest w stanie odpowiedzieć na kilka pytań dyrekcji.
- Dobrze, że cię widzę! - ucieszyła się rudowłosa, a Nathan spojrzał na nią, jakby w to nie wierzył. - No co? Nie w sensie towarzyskim, chodziło mi raczej o głód informacji.
- Aaaa… ciekawskie jajo.
- Co? Wcale nie! Ja się tylko martwię o Irene!
- No to już nie musisz, wszystko w porządku. Znaleźliśmy ją na dachu, jakiś typek się do niej przystawiał, ale w porę go powstrzymaliśmy. Tony wybił mu nawet zęba.
- Cieszę się, że wszystko skończyło się dobrze, choć ten typek powinien stracić całą szczękę.
- Zgadzam się z tobą. A teraz idę zapytać, czy Irene czuje się na tyle dobrze, by zeznać, co się stało.
- W takim razie ja popilnuję dzieciaków.
         Nath rzucił dziewczynie uśmiech. Od wspólnej przygody z habitami, mimo iż sobie docinali, zrodziła się między nimi nic porozumienia. Zadowolony z tego odkrycia chłopak poszedł do pokoju nauczycielskiego. Irene była skora do udzielenia potrzebnych wyjaśnień, ale Madzia uznała, że lepiej nie umieszczać jej teraz w jednym pomieszczeniu z Noelem. Nath przyznał jej rację i wrócił do pomieszczenia, gdzie przesłuchiwano Noela.
         Rzeczywiście chłopak nie miał przedniego zęba. Siedział w jednej z sal, otoczony dyrektorem, szkolnym pedagogiem, Adamem oraz Tonym i Tomem, którzy przybyli zaciekawieni rozwojem spraw. Noel nieudolnie próbował się tłumaczyć. Z tego, co Nath wywnioskował, zaraz mieli pojawić się jego rodzice.
- Irene nie czuje się zbyt dobrze, by rozmawiać w jego towarzystwie - obwieścił Nath, stając koło Tony'ego. - Ale czy nie wystarczą nasze słowa? Wszyscy tam byliśmy i widzieliśmy, co zaszło. A on ją uratował. - Nath wskazał swojego rywala.
- Właściwie mnie tam nie było, ale wyobrażam sobie, że było tak jak mówią - wtrącił Tom, a Nath powstrzymał się, by nie uderzyć się otwartą dłonią w czoło.
         Próby wyjaśnienia tego, co zaszło, kończyły się zawsze w tym samym miejscu - Noel twierdził, że poszli się przewietrzyć i pomigdalić i co najwyżej może wziąć na siebie winę za "pożyczenie" klucza na dach. Pozostali zgodnie twierdzili, że było to jawne napastowanie.
- Pozwę was, zobaczycie! - odgrażał się chłopak. - A już ciebie w szczególności. Wybiłeś mi ząb!
- Szkoda, że tylko jeden - mruknął Tony, czym jeszcze bardziej rozwścieczył Noela, ale rozbawił swoich kolegów.
         Kiedy po Noela przyjechali rodzice, uradzono, że do sprawy będą jeszcze wracać. Adamowi i Tomowi polecono powrót na parkiet i pilnowanie uczniów, by nie dopuścić do powtórki z tej sytuacji. Nath i Tony zostali sami.
- Cóż, przynajmniej na dziś koniec tej sprawy - westchnął Nath. - Dobrze, że wpadłeś na pomysł, gdzie znaleźć Irene. - I znokautowałeś tego typa. Nie spodziewałem się, że taki z ciebie bokser.
- Istnieje prawdopodobieństwo, że moja ręka ucierpiała na tym bardziej niż jego szczęka, ale z osądem wstrzymam się do prześwietlenia.
         Roześmiali się, jakby byli dobrymi kolegami. Nath poczuł się niebywale swobodnie, mimo iż znajdował się w towarzystwie Tony'ego. Ten chłopak wcale nie był taki zły, jak mu się początkowo wydawało. A może zdanie zmienił dlatego, że Maggie wspomniała, że wcale nie chce z nim być? Wiedząc, że Tony nie jest jego rywalem nagle zaczął dostrzegać jego zalety?
         Kiedy wychodzili z sali, w której przesłuchiwano Noela, zauważyli, że Madzia i Irene siedzą już przy stoliku Wrednych Zalotek.
- Już lepiej? - zagadnął Nath Irene, widząc, że zdecydowała się wyjść z kryjówki.
- Tak, już się otrząsnęłam - przyznała. - Szczególnie kiedy widziałam, jak ojciec ciągnął Noela za ucho przez całą salę.
- Upokorzony szczerbol. Dostał za swoje - dodała Madzia i uśmiechnęła się do przyjaciółki.
         Starała się unikać wzrokiem Natha. Na szczęście nie było to zbyt trudne, bo do towarzystwa podbiegła zasapana Maja.
- Wi… widzieliście? - spytała.
- Upokorzonego Noela? - zainteresował się Tony.
- Nie! Alex pocałowała Ricky'ego! Sama z własnej woli!
- W to nie uwierzę. Jak do tego doszło?
         Madzia spojrzała wyczekująco na Maję, ale ta już uciekała, ścigana przez Alex, która rzucała w powietrzu jakieś wyzwiska i groźby pod adresem przyjaciółki.
- A to ciekawe… - zaintrygowała się Irene. - Alex pocałowała Ricky'ego? Chyba jej się nastrój walentynek udzielił.
         Nath ukradkiem spojrzał na Madzię. Udawała, że tego nie widziała, ale cały czas, nawet kątem oka go obserwowała. Nie była pewna, czy Alex rzeczywiście pocałowała Ricky'ego, którego rzekomo nie znosiła, ale zazdrościła jej tej odwagi. Chciała i w sobie jej trochę wykrzesać, ale nie mogła. Czuła postępujący paraliż, na szczęście miała czym się zająć, bo DJ ze sceny obwieszczał, że za pięć minut okaże się, kto został królem i królową balu.
         Kathy i Sam, a także Alex i Maja, które zaprzestały bezsensownej i dziecinnej gonitwy, dołączyli do zebranych. Partnerzy dwóch ostatnich dziewczyn gdzieś znikli, ale ile w tym było winy rzekomego pocałunku, tego nikt nie wiedział. Madzia zdecydowała się nie wypytywać, co tak naprawdę zaszło, bo widziała, że jeśli Alex zechce o tym porozmawiać, to to zrobi. Całe towarzystwo przeniosło się bliżej sceny, by lepiej widzieć. Jeden z nauczycieli kazał zrobić miejsce na środku parkietu, aby utytułowani zwycięzcy mogli zatańczyć w blasku reflektora. Brooke McBride tuż przy schodkach prowadzących na podest poprawiała włosy, pewna swojej wygranej.
- Przysięgam, że jeśli ta franca wygra, to osobiście przyłożę jej soplem lodu - obwieściła Monika, która właśnie z Tomem dołączyła do swoich przyjaciół.
- Nie bij już więcej tej biednej młodzieży - poprosił Adam.
- Nie bij? - Madzia spojrzała zdziwiona na siostrę, ale ta machnęła ręką.
- Długa historia.
         Musiała zostać odłożona na kiedy indziej, bo jedna z nauczycielek pełniących rolę opiekunów popukała kilka razy w mikrofon. Nie słuchali długiego wstępu o tym, że te wybory to nie żadna dyskryminacja, tylko wyraz uznania i tak dalej, i tak dalej. Uszu nadstawili dopiero, gdy kobieta otworzyła pierwszą kopertę i zmieszana nie wiedziała, co zrobić.
- Ekhm… cóż… tak czasami bywa… kto by się spodziewał… są takie sytuacje… - Nauczycielka doszła do siebie i odchrząknęła. - Jako że Noela… nie ma, koronę przekażemy mu… kiedy indziej.
         Noel był przystojnym i popularnym uczniem, nikogo nie zdziwiło więc, że został wybrany na króla balu. Gdyby można było oddać głos teraz, po nieprzyjemnym incydencie, zapewne wiele osób nie wpisałoby na karcie jego imienia.
         Madzia spytała Irene, czy nie chce czasami wyjść. Dziewczyna pokręciła głową w odpowiedzi. W gruncie rzeczy świadomość, że Noela nie ma już na sali sprawił, że poczuła się niemal zupełnie komfortowo. Do czasu. Zamyślona nie słyszała jak ze sceny wywołują jej imię i nazwisko, jako że została wybrana królową balu. Niemal wszyscy uczniowie zaczęli klaskać. Tylko pojedyncze osoby, jak wściekła Brooke McBride, nie byli zadowoleni z tego wyboru.
- Słyszałaś? - spytał Tony. - Zostałaś królową balu!
- Ja? - Irene głośno przełknęła ślinę. Co prawda wyglądała tego dnia zupełnie inaczej niż zazwyczaj, ale czy to mogło wystarczyć, by została wybrana?
- Za wspaniały pomysł i udaną organizację wieczoru. Za udzielanie się w sprawach uczniowskich, udział w kółku teatralnym i sukcesy wokalne… - wymieniała nauczycielka ze sceny. - Irene jest wyrazem, że tytuł królowej balu to nie tylko taniec z plastikową koroną na głowie. To wskazanie osoby godnej podziwu, aktywnej i bystrej, której wróżę świetlaną przyszłość.
         Wredne Zalotki uściskały swoją przyjaciółkę. Tom zaczął gwizdać, a pozostali uczniowie zaczęli w końcu skandować.
- Dziękujemy! Dziękujemy!
         Osłupiała Irene nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Nie lubiła tego zwyczaju głównie dlatego, że zawsze wygrywały osoby pokroju Brooke czy Noela. Ona była inna, a jednak została doceniona. Spojrzała niepewnie na przyjaciółki, a one zachęciły ją, by poszła na scenę. Gdyby na scenie stał Noel, w życiu nie odważyłaby się stanąć obok niego. Teraz uznała jednak, że powinna chociaż podziękować. Nigdy nie czuła się tak nieprzygotowana jak w tej chwili, kiedy wspinała się po schodach na scenę. Czuła palący zazdrością wzrok Brooke na karku, ale zupełnie go zignorowała. Dała sobie wcisnąć na głowę plastikową koronę i odebrała od nauczycielki bukiet kwiatów.
- Dedykuję ten tytuł każdej dziewczynie, która czuła, że nie ma szans zostać królową balu. Każdej osobie, która jest sobą i nie przejmuje się tym, co inni o niej myślą, ale i tym, którym zdarza się myśleć, że nie są wystarczająco dobrzy, atrakcyjni, mądrzy… To nasze wspólne zwycięstwo. - Irene uśmiechnęła się na koniec i dygnęła, bo nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Chciała uciec ze sceny, ale powstrzymała ją nauczycielka.
- Co prawda Noela nie ma… z oczywistych względów, ale tradycji musi stać się za dość. Królowa balu musi zatańczyć w świetle reflektorów.
- Nie będę tańczyć sama - szepnęła Irene nauczycielce na ucho. - Znam tylko makarenę, a nie chcę wyjść na idiotkę.
- Myślę, że nie musisz się przejmować.
         Twarz nauczycielki się rozpromieniła, kiedy zauważyła, że do sceny podszedł jakiś chłopak, który wyciągał w górę rękę, symbolicznie prosząc królową o taniec. Kobieta wskazała go uczennicy, która się zarumieniła. Tony najpierw ją uratował, a teraz chciał z nią zatańczyć. Ucieszyła ją ta perspektywa. Pochwyciła wystawioną w jej stronę rękę i zeszła po schodach. Tony poprowadził ją prosto w światło reflektorów. Muzyka jednak nie rozbrzmiała. Zapanowała konsternacja. W końcu zorientowali się, że DJ gdzieś zniknął.
         Atmosfera zrobiła się napięta. Irene czuła się niewyobrażalnie głupio. Stała obok Tony'ego na środku parkietu, światło reflektora niemal ją oślepiało, a wszyscy wokoło wwiercali w nią spojrzenia. Panowała niemal zupełna cisza, tylko kilka osób rzucało w tłumie "co jest?" lub "gdzie on poszedł?". Nauczycielka wybiegła na chwilę z sali, ale zaraz wróciła, rozkładając bezradnie ręce.
- Chyba będziemy musieli kończyć bal - oznajmiła, wywołując falę niezadowolenia.
         Wszystko wskazywało jednak na to, że nie ma innego wyjścia. DJ musiał źle się poczuć, nie było bowiem innego wyjaśnienia jego nagłego zniknięcia i to w najważniejszym momencie wieczoru. Kiedy wydawało się, że bal walentynkowy musi się zakończyć, Tom wrzasnął na całe gardło.
- Nie zwijajcie jeszcze imprezy! Na sali jest inny DJ!
         Ku zdumieniu swoich przyjaciół, zaczął się przeciskać przez tłum, by dopaść do konsolety i po chwili rozeznania się w sytuacji, mrugnął oczkiem do Irene i Tony'ego i puścił jakiś wolny kawałek.
         Para zaczęła się kołysać w rytm muzyki, w końcu dołączyła do nich i reszta uczniów. Tom uratował sytuację.
- Teoretycznie każda z nas przyszła na bal z partnerem - zagadnęła Alex Madzię, kiedy zostały same.
- Teoretycznie?
- No… Ty teoretycznie z Nathem, a Irene z Tonym.
- A praktycznie?
- Praktycznie to już zależy od was. Irene wygląda na zadowoloną w objęciach Tony'ego, a ty cały czas wgapiasz się w Natha.
         Madzia zwróciła wzrok ku przyjaciółce. Rzeczywiście nie zdawała sobie sprawy, że obserwuje Natha, który teraz prowadził zażartą dyskusję z Samem i Ricky'm.
- Po prostu się zamyśliłam - usprawiedliwiła się Madzia.
- Tak, na pewno - prychnęła niedowierzająco Alex.
- Zamyśliłam się tak samo jak ty, kiedy wpijałaś się w usta Ricky'ego.
- Och, daj spokój.
- Nie powiesz mi, co tak naprawdę zaszło? Serio go pocałowałaś?
- Zaraz pocałowałam… Cmoknęłam go w usta, w podzięce za pomoc w szukaniu Irene. Przeszukiwał okolicę szkoły i wrócił taki przemarznięty, więc…
- … musiałaś go rozgrzać, rozumiem - dopowiedziała Madzia ze śmiechem, a Alex zmroziła ją wzrokiem.
- Nie oceniaj mnie. Sama masz problemy z rozeznaniem się w swoich uczuciach.
- O, wierz mi, że cię nie oceniam. Jestem ostatnią, która ma prawo rzucić kamieniem. Ale jeśli mogę ci coś poradzić, daj Ricky'emu szansę. Wydaje się tobą zauroczony i to już od dawna.
- A jeśli ja mogę ci coś poradzić, zrób to samo z Nathem.
- To nie takie proste. Chyba zbyt wiele przeszliśmy, żeby…
- … być szczęśliwymi? Maggie, proszę. - Alex wywróciła oczami. - Nath cię kocha, każdy głupi to widzi. Mimo tego, co przeszliście, rozchodząc się i schodząc, nadal się kochacie. Jeśli tylko w jakiś sposób go zachęcisz, będziesz mogła zaliczyć te walentynki do udanych.
         Nie mogły kontynuować rozmowy, bo podszedł do nich Ricky i poprosił Alex do tańca. Trochę się wahała, bo nie chciała zostawić Madzi samej, ale ta przekonała ją, by korzystała z wieczoru. Kathy poszła zatańczyć z Samem, Maja z Sebastianem, Irene nadal tańczyła z Tonym… Madzia stała z boku i obserwowała, jak jej przyjaciółki kołyszą się na parkiecie do piosenek puszczanych przez Toma i walczyła sama ze sobą. Nath stał tak niedaleko… Nie podszedł, by do niej zagadać, przez co nie wiedziała, co ma myśleć. W końcu odetchnęła głęboko i postanowiła, że jak tylko doliczy od dziesięciu do zera, by się uspokoić, postawi sprawę jasno i wyzna Nathowi to, co czuje. Kiedy jednak skończyła liczyć, a wolna piosenka akurat dobiegła końca, chłopak gdzieś zniknął, a ona straciła swoją szansę.
         Bal dobiegł końca. Opiekunowie mieli zostać dłużej, by sprzątnąć po potańcówce, ale niemal wszyscy uczniowie rozjechali się już do domów.
- To był bardzo udany bal - stwierdziła Madzia, żegnając się z siostrą, Tomem i Adamem.
- Tak, mimo jednego przykrego incydentu wszystko skończyło się dobrze - westchnęła Monika. - Dziewczyny już pojechały?
- Tak, Sam zabrał Kathy, Alex i Ricky'ego, Maja wróciła z Sebastianem, a Tony odwozi Irene.
- Biedactwo. Gdyby wujcio Tom wiedział, wprowadziłby ostrzejszy rygor na imprezie - stwierdził Parker.
         Adam spojrzał na niego spode łba.
- Średnio sobie radziłeś. Zresztą, ty też - zwrócił się do Moniki.
- Tak, bo ty byłeś wzorowym opiekunem - prychnęła rudowłosa.
         Widząc, że zbliża się potencjalna kłótnia, Madzia odciągnęła Toma na bok.
- Nath już pojechał?
- Jest w łazience - wytłumaczył przyjaciel. - Niall też, mam nadzieję, że nie okładają się pięściami.
- A dlaczego mieliby to robić?
- Blondasek dziś nocuje w domu beniaminka, jeśli wiesz, co mam na myśli. - Tom znacząco poruszał brwiami, a Madzia pokręciła głową.
         Wbrew pozorom walentynki były udane. Irene się postarała z organizacją balu, DJ Tom dołożył do pieca, a Tony został bohaterem. Gdyby tylko wieczór skończył się inaczej, Madzia byłaby w pełni zadowolona.
- Jak Jess wróci z łazienki, powiedzcie jej, że czekam na zewnątrz - zwróciła się do towarzyszy.
         Siostra Natha i Niall mieli ją odwieźć do mieszkania, bo nie chciała czekać na siostrę i Toma, którzy mogli długo jeszcze zabawić w szkole.
- Pewnie, zmywaj się i zostaw brudną robotę nam! - krzyknął Tom.
         Madzia uśmiechnęła się tylko i wyszła na świeże powietrze, by pobyć chwilę sama. Opiekunowie wrócili do sprzątania, tylko Tom zwlekał ze sprzątaniem, przypomniał sobie bowiem, że walentynki spędził sam.
- A ty co taki sposępniały? - zagadnął Nath, który wyszedł z łazienki.
- Mam jeszcze raz mówić o cyckach Kelsey? Wybacz, to ponad moje siły.
- Daj spokój, o tej godzinie na pewno już skończyła zdjęcia. Powinieneś do niej zadzwonić. Technicznie rzecz biorąc, jeszcze przez kilka minut trwają walentynki. - Nath podsunął Tomowi pod nos swój zegarek, który wskazywał pięć minut do północy.
- Wiesz, że to nie głupi pomysł? - przyznał Tom. - Ale ty jesteś głupi.
- Ja?
- No przecież nie ja! Osioł z ciebie, tchórz, baran i co tam jeszcze. Jessica ma na ciebie lepsze epitety, ale musisz się zadowolić tymi.
- A niby o co ci teraz chodzi?
- Sam powiedziałeś, że do końca walentynek jeszcze kilka minut. Ja zadzwonię do Kelsey, choć to czysta formalność, bo ona wie, jak bardzo ją kocham.
- Nie rozumiem, do czego zmierzasz. - Nath był skonfundowany.
- Maggie nie wie - wyjaśnił Tom i ta enigmatyczna odpowiedź oświeciła Natha.
         Nagle poczuł, że musi wziąć sprawy w swoje ręce. Puścił się biegiem do wyjścia, ale w połowie zawrócił i zapytał jeszcze Toma, gdzie znajdzie byłą dziewczynę. Kiedy usłyszał odpowiednie wskazówki, jeszcze raz pobiegł do drzwi wyjściowych, po drodze potykając się najpierw o plastikowe kubki porzucone na ziemi, a potem o własne nogi.
- Mam nadzieję, że ta łajza wreszcie dogoni miłość - westchnął Tom i zadzwonił do Kelsey.
         Humor od razu mu się poprawił, kiedy usłyszał, że jego dziewczyna wylądowała właśnie w Londynie, by spędzić z nim trochę czasu. Co prawda nie zdążyła na walentynki, ale on nigdy nie przywiązywał wagi do takich świąt. Kochał ją równie mocno jak w każdy inny dzień roku.
- BRUKSELKA!!! - zawołał na głos. Musiał poinformować przyjaciółkę, że niestety sprzątanie zostawi jej i jej byłemu, bo sam jedzie na lotnisko. - Cycki Kelsey na mnie czekają! Nie oddam ich nikomu!
         Jakaś nauczycielka ze szkoły spojrzała na niego jak na potłuczonego, ale zignorował to i pognał do Moniki, by jej przekazać dobrą wiadomość.
         Nath w tym czasie co sił w płucach wybiegł ze szkoły i rozejrzał się rozgorączkowany. Ujrzał Madzię, stojącą przy samochodzie Nialla i obejmującą się rękami. Wieczór był chłodny, ale on tego nie czuł. Krew wzburzyła mu się w żyłach i szukał w sobie odwagi, by wyznać dziewczynie, co nadal do niej czuje. Nie miał czasu na wymyślenie żadnego poruszającego monologu, więc podszedł do Maggie i powiedział pierwsze słowa, które przyszły mu na myśl.
- Jeśli o mnie chodzi, to nic się nie zmieniło - wyznał dość enigmatycznie, a ona spojrzała na niego zdziwiona. Sięgnął dłońmi jej twarzy, pogładził podbródek, a później wargi. Tęskniła za tym dotykiem. Nic nie powiedziała, ale dała mu znać, jak bardzo podobają jej się te pieszczoty, kładąc mu ręce na klatce piersiowej. Poczuła, jakie wywołała u niego spięcie i szybko się wycofała.
- Przepraszam, źle zrozumiałam - wyznała, dość niezręcznie obejmując się obiema rękoma i pocierając ramiona.
- Nie, nie. Zrozumiałaś idealnie - zapewnił ją i podniósł jej podbródek tak, by na niego spojrzała.
         Powoli i niepewnie na jej twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech, a on rozpromienił się ze szczęścia. Oboje zdali sobie sprawę, że tak naprawdę pragną tego samego. Wtedy delikatnie ją pocałował. Dawno nie czuł się tak dobrze. Widząc, że Maggie się nie opiera, pogłębił pocałunek. Dłońmi wędrował po jej twarzy i plecach. Przyciągał ją coraz bardziej do siebie, jakby bał się ją stracić. Była zupełnie bezbronna w jego ramionach i oddawała mu każde muśnięcie warg z większym zaangażowaniem. Przy żadnej dziewczynie nie czuł się w taki sposób. Sprawiała, że był silny i słaby zarazem. W tej chwili czuł, że może wszystko, ale wiedział, że nie może zrobić nic. Maggie owinęła sobie go wokół palca i gdyby powiedziała, że ma skoczyć w przepaść, zapewne by to zrobił.
         Czuł, że pocałunek trwał ułamek sekundy. A może to była wieczność? Nie mógł ocenić czasu, rozpłynął się w miłości, którą czuł do tej dziewczyny niemal od samego początku ich znajomości. Z każdym dniem czuł, że kocha ją coraz bardziej, czy to w dobrych, czy gorszych chwilach.
         Odruchowo złapał się za serce, ale nie przestawał całować dziewczyny. Po prostu nie mógł. Nawet konieczność zaczerpnięcia oddechu nie była w tej chwili tak ważna jak ciepło i miękkość jej warg. Maggie zauważyła jednak, że się rozproszył i odsunęła się lekko, by niepewnie zmierzyć wzrokiem jego dłoń, która badała miejsce z lewej strony klatki piersiowej.
- Coś cię boli? - spytała zaniepokojona.
- Tak, serce - przyznał, a kiedy przez jej twarz przebiegło widmo strachu, cmoknął ją w usta, uspokajająco. - Nie bój się. To wszystko z nadmiaru miłości. Nie wiem, jak to jest możliwe, by kochać kogoś tak bardzo, jak ja kocham ciebie.
- Nagromadziło się przez ten czas rozłąki… Nie możemy dopuścić, byś dostał ataku serca… - Madzia namiętnie wpiła się w usta Natha. Palce wplotła w jego włosy i dłuższą chwilę rozkoszowała się tym nagłym wybuchem pożądania, które ogarnęło ich oboje.
         Kiedy zabrakło im tchu, oderwali od siebie wargi i dłuższą chwilę dochodzili do siebie, zetknięci czołami. Nie wypuszczał jej z objęć. Spojrzał na nią przez dłuższą chwilę.
- Boże, jaka ty jesteś piękna - powiedział w końcu. Nie chodziło mu wcale o to, że tego wieczora wyglądała ślicznie. Nie chodziło mu też o to, że była ładną dziewczyną. Była piękna w każdym tego słowa znaczeniu. Miła, dobra, zabawna, inteligentna… Miał nadzieję, że rozumie, co chce jej przekazać, żadne słowa nie były bowiem oddać jego uczuć do niej. - Sądzę, że nie zniosę kolejnej rozłąki. Wrócisz ze mną i Jess? Chcę powiedzieć mamie, że znowu jesteśmy razem.
         Madzia uśmiechnęła się szeroko. Nic nie odpowiedziała, tylko ponownie pocałowała Natha. Te pocałunki wystarczyły za tysiąc słów. Po nich nie mogło być inaczej. Znowu byli razem, szczęśliwi i zakochani, a ona zupełnie zapomniała o całym świecie. Na ziemię sprowadziła ją dopiero siostra Natha i Niall.
- A już myślałam, że wasza dwójka nie pójdzie po rozum do głowy - oświadczyła Jess. - Ale cieszę się, że będę miała jeszcze szansę zostać druhną na waszym ślubie. Bo jesteście razem, tak?
         Nath i Maggie spojrzeli na siebie i wybuchli śmiechem. Jessica i Niall szybko do nich dołączyli. Wszystko wydawało się wreszcie iść zgodnie z planem. Nath przyjechał swoim samochodem, więc skierował się w stronę, gdzie zaparkował razem z Madzią. Niall miał zawieźć Jessicę i również zostać na noc. Kiedy wsiadali do samochodów, blondynka zawołała jeszcze do brata.
- Tylko nie myśl, że będziesz z Maggie baraszkował! Ściany w domu są cienkie, braciszku!
- Wy też na nic nie liczcie - odciął się Nath. - Nie ma to nic do rzeczy ze ścianami, po prostu jeśli Niall będzie czegoś próbował, będzie miał ze mną do czynienia.
         Członek One Direction wyglądał na nieco zaniepokojonego tą groźbą. Naglące spojrzenie Jess sprawiło jednak, że usiadł za kierownicą i odjechali. Nath jeszcze przez chwilę śmiał się sam do siebie, mimo iż jego dziewczyna wpatrywała się w niego ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma.
- Wiesz, że nie możesz im niczego zabronić? - spytała w końcu.
- Nie chcę im niczego zabraniać. Zaakceptowałem to, że są razem i są szczęśliwi. - Ale wolałbym nie być świadkiem "ich baraszkowania", szczególnie kiedy mama będzie za ścianą.
- Cóż, nie chcę psuć ci humoru, ale to przekreśla również nasz romantyczny wieczór.
         Madzia powiedziała to ze śmiechem, ale Nath spoważniał i sposępniał. Nie zabierał jej do domu, by do czegoś doszło, mimo iż bardzo tego pragnął. Teraz jednak, kiedy zdał sobie sprawę, że na pewno do niczego nie dojdzie, poczuł się fatalnie.
- To może pojedziemy do ciebie? - zagadnął, a Madzia dźgnęła go łokciem, jak za starych, dobrych czasów.
- Mieszkam z siostrą, pamiętasz? - odgryzła się. - Zresztą, dopiero zaczynamy być parą. Nie sądzisz chyba, że tak łatwo zaciągniesz mnie do łóżka.
- Nie zamierzam. - Pochylił się i cmoknął ją w usta. - W tej chwili liczy się tylko to, że cię kocham. Mogę nawet pogapić się na ciebie w milczeniu i będę zadowolony. Choć nie tak bardzo jak gdyby twoja siostra zdecydowała się jednak zanocować u koleżanek…
         Oboje roześmiali się. Madzia wiedziała, że Nath żartuje. Oboje w głębi duszy wiedzieli, że nie powinni się spieszyć. Na razie było dobrze tak, jak jest. Nath ruszył ze szkolnego parkingu, a nastolatka szybko naskrobała do siostry wiadomość. Zdawała sobie sprawę, że Monika będzie niepocieszona z tej zdawkowej informacji, ale miała nadzieję, że jej wybaczy. Tej nocy nadszedł czas, by wreszcie pomyślała o sobie.
         Całą drogę pogodzona para śmiała się, snuła plany i wspominała. Na miejscu oboje zostali wyściskani przez mamę Natha, która jednak oznajmiła, że jeśli na coś liczą, to muszą obejść się smakiem. Dziewczyny zostały ulokowane w jednej sypialni, a chłopacy w drugiej. Nie miało to jednak znaczenia. Kiedy Madzia zasypiała w sypialni Jess, czuła, że rozpiera ją szczęście.
- Myślisz, że się pozabijają? - spytała Jess, czym wywołała jeszcze szerszy uśmiech na twarzy Madzi, którego jednak nie mogła dostrzec przez egipskie ciemności panujące w pokoju.
- Nie. W końcu wszyscy będziemy rodziną, prawda?
          Przepełnione szczęściem i spokojem, zasnęły, zmęczone przeżyciami tego dnia. Tyle się wydarzyło, ale były pewne, że najlepsze jeszcze przed nimi.

7 komentarzy:

  1. Nath i Niall w jednym pokoju ^^ postępy xd po prostu rozpłynęłam się czytając ten rozdział :D! Przydałby mi się taki DJ Tom, ale rozumiem, że Cycki Kelsey go bardziej potrzebują xd kocham ten rozdział! Powoli dochodzimy do końca :c i to jest takie smutne. :c czekam na kolejne rozdziały. :3 pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. JEST! Maggie i Nath są razem! Czego chcieć więcej? No może tego, aby Brukselka znalazła tego jedynego, Tom zakończył swój film może powrotu Lawson bo trochę mi ich brakuje. Świetny rozdział. Tom w końcu będzie miał cycki Kelsey tylko dla siebie XD Nie wiem, co planujesz zrobić z Alex i Rilkym, ale bardzo bym polubiła ich, jako parę. Szkoda, że zbliżamy się do końca opowiadania, ale mam nadzieję, że nie porzucisz pisania i zaczniesz coś nowego.
    Tak jak zawszę, życzę dużo weny i czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Napisałam komentarz ale gdzieś znikł :( zły telefon.
    Ale no:
    Alleluja! Sykes ma jednak jaja. I to takie trudne było? Teraz ty i Madzia jesteście szczęśliwi bo powiedziałeś co czujesz. No i fajnie.
    Alex... No to ten. Rozumiem teraz powstanie Ralex? (wtf haha) Buzi buzi cmok cmok i się skończy jako kolejna para ;)
    Irene i Tony... Nie ja tu wcale nie czuje chemii (sarkazm) No jak Boga kocham przeznaczeni sobie jak nic. On ją przecież uratował no.
    W ogóle to Sykes ma jakiś dziwnie nieogarnięty popęd seksualny, ewidentnie po Parkerze który tylko by o cyckach Kelsey rozmawiał.
    Nie ja nie ogarniam.
    Ejjjjj.... czeba (tak właśnie czeba) naszą
    piękną rudowłosą z kimś wyswatać. Koniec życia naszej pisarki.
    Tak więc z lekkim opóźnieniem przesyłam motywację do kolejnego rozdziału na który niecierpliwie czekam. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Krótko pisząc, bardzo cieszę się, że Madzia i Nath są razem, mimo iż to drugie to wolno myślący idiota. Max ogólnie mi się nie podoba w realu jak i w opowiadaniu. Działa mi na nerwy. Złudnie przypomina mi takiego rozpuszczonego bachora, którego nie cierpię. Cieszę się, że zechcesz poczytać to co wymyśliłam :) Rozdział fajny :) Happy end dla Irene, z czego się bardzo cieszę bo zasługuje :)
    Charlizell

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział :) ogólnie całe opowiadanie jedno i drugie było mega mega super. Nathan jako bałwan był najlepszy. Szczęścia dla niego i Madzi!
    Parker oczywiście rozwala system, ale z to go kocham ♡
    A co z Brulseką? Zostanie sama na lodzie? Oby jednak nie.

    Życzę weny i zapraszam do siebie.

    aceactor.blogspot.com
    Ps: dopiero zaczynam, wiec nie wszystko jest perfekcyjne :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No w końcu znowu razem!! Aż się łezka w oku zakręciła. ;)
    Jeszcze tylko Monia i będzie jeden wielki HAPPY END!!!
    Och jak ja na to czekam... ^.^
    Rozdział wspaniały, czekam na kolejny!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Aaaa rozdział jest piękny. Nie wiem od czego zacząć po pierwsz Tom to mój bohater i właśnie teraz zaczął swoją karierę dj. Monia i Adam czuję że coś z tego będzie nawet wyobrażam sobie taką scenę jak dzień po balu Nath zawiedzie Madzie do domu a tam Monia i Adam razem byłoby zabawnie. Mam nadzieję że się jakoś odnajdą bo życzę im szczęścia a strasznie polubiłam Adama a Tom to jednak dobry obserwator. Co do Irenę to cieszę się że nic się nie stało a Tony okazał się takim wsparciem dla niej. Wredne załogi to super dziewczyny i życzę im samych sukcesów. No i Madzia i Nathan W końcu po tylu miesiącach rozłąki wszystko wraca do normy. Tak się cieszę że się pochodzili jestem ciekawa jak ta nowinę przekażą reszcie i ich redakcji. Poza tym ciekawi mnie jak chłopaki z 1D zareagowali na to że Niall chodzi z siostrą Nathana.?? Czekam na kolejny rozdział i po cichu liczę że w tym tygodniu będą dwa bo ja bym mogła czytać je codziennie a teraz jest majowka. Czekam na kolejny rozdział.
    pozdrawiam
    Marta G.

    OdpowiedzUsuń

Blog List