środa, 14 sierpnia 2013

Rozdział 15 - "Monika"

Kochane!
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem :* Ten pewnie zawiedzie niektóre z Was, bo powoli robi się z tego "Moda na sukces", ale nic na to nie poradzę, lubię dramatyzm.
little_psycho - dziękuję za komplement odnośnie mojego stylu pisania. Rozdziały są krótsze, ale staram się bardziej skupić na części opisowej, choć różnie mi to wychodzi.
Tick Tack - witam nową czytelniczkę. Wiele dla mnie znaczy jeśli ktoś poświęca czas na nadrabianie tych mega długich wypocin.
Pozdrawiam serdecznie :*



         "Żal za miłością to wciąż miłość... a jeżeli nie ma już miłości, nie ma i żalu za miłością."
            Antoine de Saint-Exupery

           
         Walentynki zbliżały się nie tyle wielkimi krokami, ile rozpędzonym motorem, by rozdrobnić stan psychiczny Moniki na jeszcze drobniejsze kawałeczki. Straciła zapał nawet do docinania sąsiadom, których nadal, mimo niemal dwutygodniowego stażu w nowym mieszkaniu, nie miały okazji poznać. Chandry nie poprawiał brak jakichkolwiek zajęć lub chociażby weny. Mieszkanie lśniło czystością, bo z nudów sprzątała je kilka razy dziennie. Odwiedzała też Madzię i Alicję, ale wychodziła rzadko, jakby obawiając się, że natknie się na Jaya i nie będzie wiedziała, co ze sobą zrobić. Nie wszystkie sprawy poukładała sobie w głowie, a była pewna, że jeśli go zobaczy, nie będzie potrafiła myśleć trzeźwo.

- I to już któryś dzień z kolei, gdy przychodzi do kawiarni - opowiadała dziewczynom Karolina.

- Kto? - Monika wyrwała się z rozmyślań, a Luiza spojrzała na nią z dezaprobatą.

- Karola się produkuje od pięciu minut, wyliczając zalety Kuby, a ty nie słuchasz?

- Przepraszam.

- Nic się nie stało, rozumiem, że masz swoje zmartwienia, ale uważam, że dobrym rozwiązaniem byłoby danie mu szansy. Teraz, kiedy jesteś singielką… - zaczęła Karolina, ale przyjaciółka jej przerwała.

- A mi się wydaje, że on jest teraz zainteresowany kimś innym.

- Myślisz?

- Myślę.

- W sumie to może być racja - podchwyciła Luiza. - Przychodzi codziennie, ciągle prosi o to samo, a dziś Karolina podała mu nawet zamówienie, zanim cokolwiek powiedział. Zapytał wtedy, czy staje się przewidywalny, a ona na to, że troszeczkę tak i chichotali jak nastolatki, dopóki znacząco nie odchrząknęłam.

- Przestań, wcale nie jak nastolatki.

- A ja myślę, że jednak tak. Ale nic w tym złego. Przynajmniej przy was mogę mieć nadzieję, że i mój książę wkroczy jeszcze kiedyś do kawiarni i tym razem będę miała więcej odwagi, by zapytać go o coś więcej niż imię. Fletcher…

- Jak Tom z McFly - westchnęła Monika.

         Dawno nie widziała chłopaków, ale byli bardzo zajęci i musiała to zrozumieć. Zresztą, była w rozsypce, a przebywanie z nią pod jednym dachem do najłatwiejszych nie należało.

- Myślisz, że to mógł być on?! - Luiza otworzyła szeroko oczy i ku rozbawieniu koleżanek popędziła do tableta, by sprawdzić, czy słowa Moniki mogą być trafne. Po chwili wróciła zrezygnowana. - Też wysoki blondyn, ale to nie on. Mój był znacznie przystojniejszy.

- To pewnie jakiś model - zachichotała Karolina.

- Dla mnie może być nawet ulicznym grajkiem - westchnęła zauroczona dziewczyna. - Tak czy siak, ja wierzę, że jeszcze kiedyś wpadnie do kawiarni na mojej zmianie. I wy też nie powinniście porzucać nadziei. To co, że jesteś w ciąży ze sławnym piosenkarzem? Kręci się wokół ciebie takie ciasteczko o złotym sercu, że grzechem byłoby nie chwytać okazji - zwróciła się Luiza do Karoliny, a następnie przeniosła wzrok na Monikę. - A ty… musisz wziąć się w garść i wyjaśnić sobie wszystko z Jayem. Wieczorem PETA urządza charytatywną zbiórkę w postaci balu przebierańców i zaprosili go jako gościa honorowego, bo zaprojektowana przez niego koszulka poszła za sporo kasy. Uważam, że powinnaś tam iść i z nim porozmawiać.

- Nawet gdybym się zdecydowała, to nie mam zaproszenia. Prędzej poszłabym do niego do mieszkania.

- Nie zapieraj się! Wśród ludzi na pewno pójdzie ci lepiej, bo nie będziesz mogła zrobić mu zbyt wielkiej awantury - wtrąciła Karolina. - A zaproszenie to akurat nie problem, bo tak się składa, że Audrey jako miłośniczka kotów takowe posiada i jest gotowa je odstąpić, bo nie ma z kim zostawić swoich pociech.

- Mówicie, jakbym nie mogła zrezygnować, bo wszystko mam zaserwowane na tacy - westchnęła Monika, rozcierając twarz dłońmi.

- Bo tak jest! Nawet strój ci załatwimy, jeśli tylko zdecydujesz się w końcu doprowadzić do ładu. Mieszkanie aż błyszczy, ale tobie przydałby się prysznic. - Karolina ostentacyjnie zatkała sobie nos, a Monika się skrzywiła.

         Rzeczywiście ostatni prysznic brała kilka dni temu, a zrezygnowała z kolejnych, bo miała dość walki o wodę z sąsiadami. Teraz jednak wszystkie znaki na niebie i ziemi zwiastowały, że nikogo za ścianą nie ma i może w spokoju doprowadzić się do stanu używalności. Wzruszyła ramionami i powlokła się w stronę łazienki, a do jej uszu dobiegło plaśnięcie przybijanej piątki.

         Kiedy godzinę później była wyszorowana i wysuszona, usłyszała kobiecy szczebiot w kuchni, więc wyszła z łazienki, by zorientować się w sytuacji.

- Jestem gotowa na interwencję! - zawołała ochoczo Audrey, machając w górze plastikową torbą, której zawartość w ogóle Moniki nie interesowała. Uwagę skupiła na spinkach w kształcie motyli, które zdobiły głowę kobiety.

- Ja raczej nic nie wpinam we włosy… - oznajmiła, wzdrygając się niezauważalnie.

- Och, tu nie chodzi o fryzurę. Pod peruką i tak nie będzie nic widać.

- Pod… peruką? - Monika czuła, że jest teraz królikiem doświadczalnym i nie za bardzo jej się to podobało, mimo iż Karolina i Luiza uśmiechały się do niej szeroko, a ta druga nawet podsunęła krzesło, by jej nowa koleżanka mogła usiąść.

- Trochę się boję - przyznała zmuszana do metamorfozy dziewczyna, a Audrey zachichotała.

- Niepotrzebnie. Sama miałam się przebrać za kocicę, ale skoro idziesz w moim imieniu równie dobrze mogę pokusić się o większą finezję. Tak jak dekorować moje ciasta uwielbiam też farby do malowania ciała, także na pewno ci się spodoba.

- Jakie farby?! - Monika, która już zamierzała usiąść na krześle nagle podniosła się i spojrzała z przerażeniem na dziwaczną sąsiadkę.

- Spokojnie, zmywalne. Ale najpierw zrobimy próbę alergiczną.

- To najpierw mnie namawiają na prysznic, twierdząc, że się nie myję, a teraz chcą mnie wystawić jako płótno?! - uniosła się dziewczyna.

- Miałyśmy załatwić strój, ale Audrey akurat wyprowadzała koty i po krótkiej pogawędce okazało się, że ma coś specjalnie dla ciebie. - Karolina jak gdyby nigdy nic wzruszyła ramionami.

         Monika zignorowała fakt, że nie potrafiła sobie wyobrazić sąsiadki wyprowadzającej takiej ilości kotów, no ale rzeczywiście musiałaby mieć całą piaskownicę w mieszkaniu, by dogodzić im kuwetą, więc w sumie nie było to takie dziwne. Opadła zrezygnowana na krzesło i wystawiła rękę.

- Smaruj - westchnęła, a Audrey się rozpromieniła. - A co, jeśli mogę spytać, jest "specjalnie dla mnie"?

- Zobaczysz - odpowiedziała enigmatycznie Karolina i razem z Luizą przybiły sobie ukradkową piątkę, której plaśnięcie było tak oczywiste, że Monika się poddała.

         Pod wieczór już wiedziała, za kogo chciały ją przebrać. Od stóp do głów była wymalowana niebieską farbą, na której widniały ciemniejsze smugi i błyszczące kropki. Na głowę wciśnięto jej perukę z warkoczyków, a na uszy doczepiono niemal elfie implanty. Na strój składała się krótka sukienka w stylu Indianki i już wyglądała jak wycięta z planety Pandora z filmu Jamesa Camerona "Avatar".

- Wyglądasz jak Neytiri - zaklaskała Audrey.

- Czyli Jay będzie wniebowzięty - dopowiedziała Karolina.

         Monika pokiwała głową. Nie chciała, żeby był wniebowzięty już prędzej wolała zwalić go z nóg. Nie była stuprocentowo pewna, czy dobrym pomysłem jest udanie się na charytatywny bal przebierańców i wyjaśnienie sobie spraw ze swoim chłopakiem, ale sam fakt, że go zobaczy sprawiał, że jej wnętrzności wykonały salto. Zanim w myślach dokonała bilansu zysków i strat tej romantycznej i szalonej inicjatywy, została wsadzona w taksówkę i pobłogosławiona krzyżem na drogę. Kilkanaście minut później wkraczała do tego samego hotelu, w którym nie tak dawno odbywał się benefis. Tym razem tłumnie lęgli do niego przebrani za różne stwory, księżniczki i zwierzaki działacze organizacji i zaproszeni goście, spóźnieni tak jak ona. Monika z sercem, które podeszło pod samo gardło podała konsjerżowi zaproszenie i skierowała się w miejsce, które wskazał jej ręką.

         Gala wyglądała na dość luźną, więc dziewczyna się uspokoiła. Strój nieco ją krępował, więc obciągała krótką spódniczkę, by schować niebieskie uda. Kiedy jednak koło niej przemknęło dwóch mężczyzn przebranych za wielgaśnego jamnika, odpuściła. Nie tylko ona wyglądała głupio.

         Rozglądała się w poszukiwaniu Jaya i nie zauważyła, że ma przed sobą wolontariuszkę, z którą zderzyła się z impetem, tak że dziewczyna wylądowała na ziemi.

- O, Boże! Przepraszam! Jestem dość roztargniona - tłumaczyła się Monika, kiedy pomagała blondynce podnieść się z ziemi. - Hej, pamiętam cię. Rozsypały ci się ulotki.

- Tak, a ty i twoje koleżanki pomogłyście mi je pozbierać. Dzięki za tamto. Ja też bywam zakręcona, szczególnie teraz. Trzeci raz pomagam jako wolontariuszka przy tak dużej gali, a to bywa stresujące. Szczególnie, kiedy na sali pełno znamienitych gości.

- Jeśli chodzi o to… właściwie to kogoś szukam, może mogłabyś mi pomóc?

         Dziewczyna miała na oko osiemnaście lat i na pewno znała The Wanted. Z pewnością będzie wiedziała, kim jest Jay i wskaże Monice to miejsce, by mogła uniknąć wścibskich spojrzeń, przez które czuła się bombardowana.

- Oczywiście. Chciałaś złowić jakieś autografy?

- Niekoniecznie. Szukam Jaya McGuinessa. To mój… znajomy. Wiesz może, czy już przyszedł? - wydusiła jednym tchem Monika.

- Tak, jest już na sali. Przebrał się w ciasny strój Spidermana i jakieś pięć minut temu poszedł w tamtą stronę z równie ciasno odzianą Kobietą Kot - wyjaśniła wolontariuszka, wskazując kierunek, gdzie podążył znany piosenkarz.

- Dzięki. - Monika uśmiechnęła się z wdzięcznością. - Miłego wieczoru.

- Nawzajem! I świetny strój, tak nawiasem mówiąc! - zawołała za nią blondynka, ale słowa zaginęły w zgiełku robionym przez pozostałych przebierańców.

         Rozgarniając dłońmi tłum Monice udało się dotrzeć do pomieszczenia, które wskazała jej sympatyczna wolontariuszka, ale już w pierwszej sekundzie zaczęła żałować, że to zrobiła. Miała przed sobą swojego byłego chłopaka, który w ciasnym uścisku obejmował odzianą w lateks seksowną ciemnoskórą dziewczynę. Jedna jego ręka spoczywała na jej zgrabnym tyłku, jej dłonie natomiast błądziły po jego lokowanych włosach, kiedy nie zwracając uwagi na otaczający ich świat oddawali się namiętnym pocałunkom.

         Nie namyślając się długo Monika dokonała szybkiego zwrotu, wcześniej zasłaniając sobie usta ręką, by nie zdradzić, że była świadkiem tej bolesnej sceny. Nie powinna mu mieć tego za złe, bo w końcu sama z nim zerwała, a jednak poczuła się jak ofiara. Jeśli rzeczywiście by ją kochał, nie rzuciłby się tak szybko w ramiona innej. Otępiała i przygnębiona przedzierała się przez tłum przebierańców.

- Hej, znalazłaś znajomego? - zagadnęła wolontariuszka, łapiąc ją za rękę i na chwilę sprowadzając na ziemię.

- Co? Och, tak. Ale był zajęty, nie chciałam przeszkadzać. - Monika pociągnęła nosem. Miała nadzieję, że w jej oczach nie widać łez, tego jej tylko brakowało, żeby zdradzić się przed obcym gronem ze swoimi uczuciami. - Muszę już iść, do zobaczenia.

         Nic więcej nie było w stanie dotrzeć do uszu zranionej dziewczyny, kiedy niemal sprintem wybiegła z hotelu, dysząc ciężko. W tej chwili nie myślała o tym, że wygląda śmiesznie. Zapomniała też zabrać płaszcz z szatni i mimo nieco ponad pięciu stopni szła wzdłuż ulicy w kusej spódniczce. Obejmowała się rękoma i pociągała nosem, bo po jej policzkach bezwiednie zaczęły toczyć się łzy. Kilka kropel deszczu spadło jej na głowę, więc ściągnęła perukę, żeby jej nie zniszczyć i pognała na postój taksówek. Żaden kierowca nie chciał jednak brudzić tapicerki spływającą pod wpływem deszczu farbą, więc Monika ruszyła do mieszkania pieszo.

         Na klatce schodowej nawet nie zapaliła światła. Z kanciapy Nicka dobiegł ją kobiecy chichot podobny do głosu Audrey i miała nadzieję, że rzeczywiście jest to ona. Już na parapetówce robiła maślane oczy do właściciela kamienicy i miło by było, gdyby odnaleźli siebie nawzajem. Nie każde uczucie w końcu było zdane na porażkę, tak jak to, które rozsadzało jej serce w tym momencie.

         Mieszkanie było puste, bo dziewczyny wybyły na jakąś imprezę. Pies sąsiada również nie szczekał, więc Monika mogła w spokoju pogrążyć się w smutku. Odkręciła wodę i zrzuciła z siebie strój, a potem weszła pod prysznic i powoli spłukiwała z siebie niebieską farbę. Jej skóra nabierała normalnego kolorytu, a ona miała nadzieję, że uczucie do Jaya uda jej się w ten sam sposób wywabić ze swojego życia.

9 komentarzy:

  1. Ten rozdział złamał mi serce. Naprawdę.
    Biedna Monika. Jay pewnie już był pijany i szukał pocieszenia... palant. A lubiłam go najbardziej z nich wszystkich.
    Przez Ciebię Jayce, gubię się między rzeczywistością a fikcją. To dowód na to, że masz prawdziwy talent.

    OdpowiedzUsuń
  2. Żal mi Moniki. Jak Jay mógł jej coś takiego zrobić?!!!
    Największy Idiota Ever! Powiedz, że to nie on! Albo, że.... eee... No nie wiem, ale powiedz, ze to nie jego wina!
    Ona się tak starała, chciała z nim porozmawiać, znaczy została zmuszona, ale to pominiemy. Pomalowała się na niebiesko! Dla niego!
    A on! Obściskuje sie z jakąś lasią! To jest niemożliwe. To na pewno nie był Jay, jestem tego pewna!
    Czekam na rozwiązanie tej sprawy. Chciałam, żeby Monika z nim porozmawiała, ale nie żeby się to tak skończyło!
    I jeszcze jedno. Nie pieprz mi tutaj, że to staje się jak "Moda na sukces", bo to gónwo prawda! To jest świetne i nawet jeśli byłoby z 10 takich Wanted Direction to bym czytała!
    Amen!

    OdpowiedzUsuń
  3. Monia :(
    Jestem z Tobą! Biedactwo..
    Jay właśnie stracił w moich oczach.
    Jak on mógł!! BYDLAK!!

    Ale poza tym rozdział świetny :3
    Chociaż jak dla mnie mógłby być dłuższy. :D

    I to chyba tyle. ;(
    Nie mam weny na pisanie komentarzy, czekam na Toma.! ♥

    Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Co za debil ! Jak on mógł ?! Tu niby chciał znaleźć Monikę a tu z jakąś dziunią się całuje -,-
    Biedna Monika , chciała zrobić na nim wrażenie, a zobaczyła taką scenę . Biedactwo

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaaa... pojawiłam się ja... Jaram się jak nie powiem co. Jay, Jay, Jay, nie żebym go usprawiedliwiała, ale teoretycznie to on jest singlem, Monka zniknęła bez słowa... i tak dalej... Ale skoro wcześniej mówił, że mu na niej zależy, no to trochę głupio... Moja biedna Monika musi tyle przez niego cierpieć... NIe mogę doczekać się następnego rozdziału :D Jak zwykle fenomenalny rozdział. Nawet dałam mamie do przeczytania i z tego co widziałam do dalej siedzi i czyta poprzednią część (moja mama podziela moją miłość do TW). Buziaki i weny.

    OdpowiedzUsuń
  6. Little_Psycho ma rację . Pewie Jay był pijany i dlatego obściskiwał się z jakąś wypindrzoną lalunią. Ale pomysł na strój Brukselki ... GEENIALNY . ! <3 . Na pewno Jay nie mógłby się od niej odkleić :* . Podsumowując rozterki Jaya i Moni : Jay to kompletny dupek, powinien się wziąć w garść , a nie całować się z kim popadnie...

    Luiza powinna w końcu spotkać swojego wybawcę ! :) . Błagam, napisz kiedy to nastąpi :** .

    Karolina z Maxem ... Wg mnie coraz bardziej prawdopodobny związek. Pewnie Maxa zżera zazdrość że Karolcia "chodzi" z Kubą .. I dobrze, bo może w końcu przejrzy na oczy i zobaczy jaką ona jest świetną dziewczyną ;D . ( i dowie się że będzie tatusiem :3333 ) .

    Dawno nie było nic o Madzi i Nathu. Proszę żeby było coś o noch w najbliższym czasie ;>>> .

    Rozdział suuper ~~~ teraz znowu rację ma little_psycho > że trudno powiedzieć co jest rzeczywistością a co fikcją ;) . Z niecierpliwością czekam na książkę w księgarni ;)

    Życzę weeeny ;)) Pozdrowionka dla wszystkich czytelniczek i oczywiście Jaycee ;**

    ~~ Pats .

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale byłam na wakacjach w cholernie upalnej Chorwacji, z cholernie nikłym Wi-fi. Ale już nadrobiłam :)

    Co do rozdziału to strasznie mi szkoda Moniki. Jay pewnie był pijany jak wcześniej to zasugerowały dziewczęta w powyższych komentarzach. Nie usprawiedliwia go jednak żaden fakt. Skoro tak kocha Monikę, to nie powinien jednak rzucać się w ramiona pierwszej lepszej.
    Mam nadzieję, że losy dziewczyn się potoczą jak najlepiej. Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały.

    A tak nawiasem to uwielbiam te Twoje dramaturgie i w żaden sposób nie przypomina to ''Mody na Sukces''.

    Weny życzę i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak Jay mógł jej to zrobić? Co z tego, że był pijany? To go nie usprawiedliwia... Choć może sytuacja jest podobna do tej z wanted direction, kiedy to Madzia przyłapała kobietę łudząco przypominającą Monikę, i faceta, który wyglądał jak Tom, na migdaleniu się (proszę oby to była prawda)... Niech Ryan i Luiza w końcu się poznają... Już wiem niech ona zacznie robić ciasto, ale z braku cukru pójdzie po niego do nieznośnych sąsiadów! XD

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże, tak mi szkoda Moniki... Ugh, głupi, głupi, głupi kędzior Jay. Rozumiem to, że Monika z nim zerwała, ale według mnie za szybko się pocieszył. Hmm, ale z drugiej strony, może dziewczyny powyżej mają rację, ze był pijany i szukał pocieszenia? Szkoda tylko, że nie wiedział iż jego miłość patrzy jak obciskuje lateksowy tyłek Kobiety Kot. Wtedy na pewno by tak nie postąpił.
    Ech, Jaycee po tym rozdziale chyba zostanę zagorzałą feministką.
    Ohohoh Kuba stałym bywalcem kawiarenki, no kto by pomyślał. Czyżby ktoś wpadł mu w oko? Jeśli to Karolina, mają moje błogosławieństwo;)
    Czekam na kolejny :*
    E.

    OdpowiedzUsuń

Blog List