sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 19 - "Monika"

Witajcie, moje kochane czytelniczki!

C
ały czas piszę "Wanted Direction 2". Tom już planuje "Drogę Rozpaczy 4" o ciekawym podtytule, zbliża się osiemnastka Madzi i aż dwa wieczory panieńskie. Także The Wanted będzie jeszcze o wiele, wiele więcej. Mam nadzieję, że doczekacie :)
Tymczasem proszę Was o opinie i głosy w ankiecie.

Pozdrawiam i miłej końcówki wakacji życzę :*




            "Życie jest jak pudełko czekoladek - nigdy nie wiesz, co ci się trafi."
            Winston Groom ("Forrest Gump")


            Spotkanie z Jayne po takim długim czasie było dla Moniki miłym przeżyciem. Szczególnie, że okazało się, że kobieta już oficjalnie spotyka się z Bobem, kierowcą autobusu The Wanted, z którym kiedyś dobrze się dziewczynie rozmawiało, kiedy wszyscy sprzysięgli się przeciwko niej. Dziewczyna cieszyła się, że jej była szefowa jest szczęśliwa z porządnym facetem, który rzeczywiście miał coś z Simona Cowella, który zawsze się kobiecie podobał. Na szczęście żadne ze szczęśliwie zakochanych nie wspomniało o Jayu, dzięki czemu dzień Moniki zleciał w miłej atmosferze. Na pożegnanie jednak kierowca Bob wytoczył ciężkie działo.

- Wspominałem kiedyś twojej siostrze o moim siostrzeńcu, nie wiem, czy coś z tego pamięta… - zagadnął, kiedy wychodzili z kawiarni i otulali się szalikami, by przygotować się na mróz.

- Maggie ma chłopaka, z którym jest szczęśliwa, więc jeśli liczyłeś na swatanie, to nici z tego.

- O, nie, nie! Chodziło mi raczej o ciebie, bo mój siostrzeniec jest w twoim wieku. Ale nie o swatanie, nie jestem taki podstępny i złośliwy. Po prostu jeśli będziesz potrzebowała towarzystwa… No wiesz, nowa znajomość nie zaszkodzi. - Bob zaczął się nieco gmatwać w zeznaniach, przez co dziewczyna była przekonana, że mimo wszystko chodzi mu jednak o jej wyswatanie.

- Dam ci znać, dobrze? Ta cała sprawa z zerwaniem jest jeszcze dość świeża. I nieoficjalnie potwierdzona - wyznała.

         Zdawała sobie sprawę, że prędzej czy później będzie musiała porozmawiać z Jayem, ale wolała, żeby nastąpiło to jak najpóźniej, żeby mogła się psychicznie przygotować.

         Całą noc rozmyślała o propozycji Boba i uznała, że w gruncie rzeczy poznanie kogoś nowego to nic złego. Kolejnego dnia nie miała nic do roboty, co powoli wchodziło w zwyczaj, więc była skłonna zaryzykować.

         Kiedy dziewczyny wyszły do pracy, a ona została sama i wzięła się za przygotowywanie tostów, do mieszkania weszła jej młodsza siostra.

- Siema! - przywitała się z nietęgą miną.

- Po pierwsze: zawsze narzekałaś, że Danny z McFly zjawiał się u nas znienacka, a sama robisz to samo, a po drugie: skąd taki wisielczy nastrój? - spytała gospodyni.

         Gestem ręki wskazała na tosty, a Madzia pokiwała głową twierdząco, bo wyszła z domu bez śniadania.

- Trzeba zamykać drzwi - odpowiedziała lakonicznie na pierwszy zarzut. - A mój nastrój wynika z faktu, że macie dziwnego ciecia.

- To właściciel kamienicy.

- Cóż, jeden pies. - Madzia wgryzła się w tost i zaczęła snuć opowieść. - Mam dzisiaj zajęcia na późniejszą godzinę, więc postanowiłam cię odwiedzić i wyżalić się przed walentynkami. Na dole dobiegły mnie odgłosy rodem z porno i krzyki "nie kiedy Bestia patrzy!". Właściciel kamienicy poczynał sobie z jakąś kobietą, a co gorsza, kazał jej nazywać swój sprzęt mianem Bestii.

- Źle to zrozumiałaś. Zapewne była z nim Audrey, nasza sąsiadka. Ma mnóstwo kotów i nazywa je jak postacie z bajek. Zapewne jeden z nich miał byś świadkiem tego samego miłosnego uniesienia, co ty - zachichotała Monika. - Ale nadal nie wiem, skąd ten humor.

- Bo nie wisi żadne ostrzeżenie, że macie remont! Grzebałam w torbie i otworzyłam drzwi wejściowe biodrem i sama popatrz!

         Nastolatka wstała z krzesła i pokazała siostrze ubrudzone zieloną farbą dżinsy.

- Cóż, możemy sprawdzić w Internecie, czym to wywabić - zaproponowała Monia.

- O, nie. Nie powierzę tobie ulubionych dżinsów.

- Wolisz mieć brudne?

- Jak będę wracać, to oprę się drugą stroną dla równowagi.

- Nick będzie wściekły, że na świeżo malowanym będą ślady - zauważyła Monika.

- Jest wściekły. Wyszedł z kantorka, gdy go mijałam i złorzeczył, że po co płaci za remont, skoro nikt nie szanuje jego pracy. Miał rozpięty rozporek.

- Fajnie, że spiknął się z Audrey. Zbliżają się walentynki, wszyscy powinni być szczęśliwi - wtrąciła Monika.

         Dość smętnie zaczęła smarować masłem orzechowym po swoim toście, co nie uszło uwadze jej młodszej siostry.

- A jak ty się trzymasz?

- Lepiej. Naprawdę. Wczoraj spotkałam się z Jayne i Bobem. Wspominał, że kiedyś chciał mnie zapoznać ze swoim siostrzeńcem i zamierzam z tego skorzystać.

- Swatanie? Nigdy nie wychodziło nam najlepiej.

- Cóż, muszę zająć się czymkolwiek, bo zwariuję.

- I ja właśnie przychodzę w tej sprawie. Chodź jak teraz o tym myślę, to dość głupia prośba. A nawet bardzo głupia. Ale nie mogłam sprzeciwić się Ali. - Madzia wywróciła oczami, a Monika spojrzała na nią zaintrygowana.

- O co chodzi?

- Po wczorajszym obiedzie, kiedy się z Karoliną zmyłyście, trochę popiliśmy i Ala zaczęła smęcić, że strasznie przytyła, bo ze stresu się objada. A dziś ma przymiarkę sukni ślubnej…

         Monika zrobiła duże oczy.

- Co? O, nie! Nie ma mowy! I nie chodzi wcale o fakt, że jestem świeżo po zerwaniu. Jaką wymówkę ci wcisnęła?

- Że się wstydzi rozmiaru, bo kobieta, u której zamówiła suknię może pomyśleć, że jest w ciąży i wychodzi za mąż z rozsądku.

- To najgłupsza rzecz, jaką ostatnio słyszałam. A czemu ja mam być tą szczęściarą, która dokona przymiarki?

- Bo jesteście podobne wzrostem i figurą. Cóż, zanim Alicja przytyła…

         Starsza z sióstr uderzyła się otwartą dłonią w czoło.

- I nie mogę odmówić, bo inaczej wywali cię na bruk, czyż nie?

- Coś takiego - roześmiała się Madzia. - Pójdziesz? Bo jeśli nie, to coś wymyślę. Powiem, że leżysz w rozpaczy i depresji, a takie zadanie może spowodować twoją śmierć z żalu za utraconą miłością.

- Co ty pleciesz? Pójdę! - Monika prychnęła i poszła zalać sobie i siostrze herbatę, bo czajnik podskakiwał od jakiegoś czasu na palniku.

         Madzia doskonale zdawała sobie sprawę, że zrobienie ze starszej siostry ofiary to doskonały sposób, by nakłonić ją do wykonania tej przysługi dla ich wspólnej koleżanki. Uśmiech zwycięstwa zszedł jej z twarzy, gdy Monika spytała o Natha.

- To skomplikowane - odpowiedziała lakonicznie.

- Liczę na dłuższą relację. Wczoraj nie było jak porozmawiać.

- Co chcesz wiedzieć? Niedługo The Wanted jadą do Ameryki na ponad miesiąc, a on ciągle musi odwoływać nasze spotkania. Wszystko przez jego menedżera. Gdyby dziennikarze zobaczyli mnie z Nathem, pomyśleliby, że chłopak gra na dwa fronty, ze mną i Dionne. A to by było "katastrofalne dla jego wizerunku romantyka poszukującego miłości". - Madzia zaczęła przedrzeźniać mężczyznę, którego nie znosiła.

- Kawał dupka z tego faceta.

- A żebyś wiedziała! No ale co ja mogę zrobić? Dziewczyny z zespołu mnie przyciskają, żeby poznać moich "licznych przyjaciół", a ja nie widuję żadnych z nich - westchnęła nastolatka.

- Ciężki kawałek chleba. A jak ci idzie w szkole?

- Co? To moje najmniejsze zmartwienie. - Madzia machnęła ręką. - Zaadoptowałam się już i gdyby nie ta dziwna psychofanka Zayna, przez którą czuję się obserwowana, byłoby dobrze. Dostałam nawet piątkę z testu.

- Gratuluję. - Monika uśmiechnęła się do siostry. - Ale czy ty czasem nie musisz już wychodzić, żeby zdążyć?

- Muszę. Ale chcę najpierw wiedzieć, czy na pewno dasz sobie radę.

- Tak, na pewno. Napisz mi tylko adres tego salonu sukni ślubnych. Kiedy mam tam być?

         Madzia wzięła kartkę z notesiku leżącego na stole i coś na niej nabazgrała.

- O dwunastej. Ale wiesz, że nie o to mi chodziło - odezwała się, podając siostrze karteczkę.

- Wiem.

         I tyle musiało nastolatce wystarczyć. Wyszła, by zdążyć na autobus na zajęcia, a jej siostra została sama. Postanowiła upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i wziąć się w garść. Zadzwoniła do Jayne, by ta podała jej numer Boba. Chwilę później już rozmawiała z sympatycznym kierowcą, z którym umówiła się na lunch. Tak się składało, że jego siostrzeniec właśnie wrócił do miasta i mieli się spotkać.

- Możemy we czwórkę! - ekscytował się mężczyzna.

         Tak, podwójna randka to to, czego jej było trzeba. Uśmiechnęła się gorzko i dziękowała w duchu, że Bob nie widzi jej miny. Pożegnała się i zobowiązała, że przyjdzie, a on zapowiedział, że wyśle jej smsem adres restauracji. Dziewczyna tymczasem wzięła szybki prysznic. Tym razem nic nie zakłóciło jej rytuału higieny. Odkąd poprzedniego dnia sąsiadem zza ściany okazał się wybawca Luizy, panował spokój. Tylko szczekanie psa pod wieczór go zburzyło, ale trwało względnie krótko, więc dała sobie spokój z tą wojną. Blondyn, z którym Luiza najwyraźniej poszła w tango lub chociażby w ślinę (o czym świadczył jej uśmiech nieschodzący z twarzy i podśpiewywanie pod nosem blondynki) wydawał się Monice znajomy, ale nie mogła się teraz zastanawiać ani nad tym, ani nad faktem, że Karolina uznała, że Max był zazdrosny o Kubę, więc ciągnięcie dalej tej szarady wydawało jej się jak najbardziej w porządku.

         Monika ułożyła włosy, ubrała marynarkę, by wypaść dość poważnie i pomalowała się, by zakryć bladą cerę i worki pod oczami. Wyglądała dość dobrze, by pokazać się ludziom, więc spakowała torebkę i wyszła z mieszkania, ostrożnie, by nie dotknąć do niczego, co mogło być świeżo malowane i nieoznaczone.

         Na dole zastała Nicka, który na nowo malował drzwi wejściowe.

- Dzień dobry! - przywitała się. - Sam robisz remont?

- Będzie ekipa, ale od jutra. Zaczynają od waszego piętra. Trzeba trochę odświeżyć tę ruderę.

- W takim razie… miłego dnia!

         Nie była pewna, czy coś jej odpowiedział, ale sam fakt, że wyszła z inicjatywą konwersacji, była miła i uzyskała pożyteczne informacje był na plus. Mogło to świadczyć, że wychodzi ze świata zombie i wkracza do normalności. Wydawało jej się też, że Nick był trzeźwy, więc może posiadanie Audrey u boku dobrze mu robiło? Byli dziwaczną, ale sympatyczną parą i zdała sobie sprawę, że życzy im jak najlepiej.

         Dobry humor nieco minął jej, kiedy trafiła punktualnie do salonu sukni ślubnych. Sprzedawczyni najwyraźniej była w zastępstwie za koleżankę i nie dawała sobie wytłumaczyć, że to nie Monika bierze ślub, a jedynie robi komuś przysługę. Była to jakaś Hinduska, która słabo mówiła po angielsku, co utrudniało komunikację.

- Szampan! - zawołała nagle kobieta i zaklaskała, by zniknąć i zostawić Monikę samą w przymierzalni.

         Dziewczyna nie miała pojęcia, w którą dziurę wsadzić głowę, więc postanowiła poczekać na sprzedawczynię. Skorzystała z chwili spokoju i sprawdziła telefon, ale adres podany jej w wiadomości przez Boba nic jej nie mówił, więc zadzwoniła do niego, by poprosić o pomoc.

- Mówisz dość chaotycznie - westchnęła w słuchawkę. - To jest to blisko od… butiku, w którym jestem, czy nie? - Nie chciała przyznać się, że przymierza suknię za swoją koleżankę. Również przed samą sobą, bo podobno przynosiło to pecha. Nie była tylko pewna, czy chodziło o pecha dla panny młodej czy dziewczyny, która wbiła się w jej suknię. Bob rzucał jej jeszcze nazwami ulic, które nic jej nie mówiły. - To wyjdź po mnie, skoro to jest tak blisko - prychnęła, ale po chwili wróciła do grzecznego tonu. - Dobra znajdę, a w razie czego będę dzwonić.

         Rozłączyła się szybko, bo do pomieszczenia wróciła Hinduska z kieliszkiem szampana, którego Monika wychyliła duszkiem, żeby zapomnieć o stresie. Pomogło. Już po chwili się wyluzowała i wbijała się w suknię, bez obaw o jakiegokolwiek pecha. Bawiło ją nawet to, że sprzedawczyni była bardzo podniecona i wychwalała, jak to cudownie w tej sukni wygląda.

- Serio? - spytała Monika po polsku. - Przestała się wysilać na angielski, bo Hinduska i tak ni joty nie rozumiała. - Może masz rację. O ile nie jesteś przekonana, że "pięknie" znaczy "obleśnie". W końcu obie zgodzimy się, że twoje zdolności językowe są na dość niskim poziomie, oględnie mówiąc.

         Hinduska przytakiwała i uśmiechała się cały czas.

- Zostawię samą! - powiedziała w końcu, kiedy w głębi sklepu usłyszała dźwięk telefonu.

         Dopiero teraz Monika mogła przyjrzeć się swojemu odbiciu w lustrze. Znajdowała się w półokrągłej sali z wysokim, zdobionym arabeskami sufitem, które nadawały klasycznego uroku. Nowoczesnym akcentem były wielkie okna, który zajmowały obszerny kawał ściany od podłogi aż do sufitu, wpuszczając mnóstwo światła do wnętrza. Wyposażenie meblowe pomieszczenia stanowiło kilka foteli obitych aksamitem i stoliczek z broszurkami.

        Mniej więcej na środku natomiast znajdował się podest otoczony rozsuwaną zasłoną na kolistym karniszu, usytuowany na wprost wielkiego lustra również w kształcie półkola, które umożliwiało zobaczenie się z każdej strony. Monika skorzystała z tej możliwości. Wygładziła dłońmi sukienkę i westchnęła ciężko. Czy kiedykolwiek jej przyjdzie przywdziać biel? Dziwacznie wyglądał tak jasny kolor sukienki z jej odcieniem skóry, ale krój leżał niemal idealnie. Gorset z wyciętymi miseczkami doskonale eksponował biust i modelował sylwetkę. Wplecione w koronki subtelne kryształki Svarovsky'ego dodawały sukni uroku, a rozkloszowany dół czynił z każdej dziewczyny, która włoży tę suknię niemal księżniczkę. Dla zgrywy Monika zebrała długie, lekko falowane włosy nad karkiem i uniosła je, by zobaczyć, jak wyglądałaby w upiętych.

         Przeceniła swoje umiejętności równowagi. Szampan dał się we znaki i zatoczyła się, machając w powietrzu rękoma, ale na próżno. Nie udało jej się pozostać na podeście. Z cichym westchnieniem oczekiwała bólu w kości ogonowej, który jednak nie nadszedł. Po krótkiej sekundzie spadania, poczuła, że spadła dość miękko, a po otworzeniu zaciśniętych w panice oczu zorientowała się, że prosto w męskie ramiona. Minęło dobrych kilka sekund, a nieznajomy nadal trzymał ją na rękach do akompaniamentu oklasków ze strony Hinduski, która skończyła rozmawiać przez telefon.

- Piękna para, piękna! - powtarzała.

- Nie jesteśmy parą - odezwał się chłopak, stawiając skołowaną Monikę na ziemi. - Ja tylko złapałem ją, kiedy straciła równowagę i spadała z podestu. Tylko kogoś szukam.

- To nic nie da. Nie za dobrze zna angielski - westchnęła Monika. - I wydaje mi się, że szukasz właśnie mnie.

- Panny młodej? No nie wiem…

- Jeśli jesteś siostrzeńcem Boba, to dobrze trafiłeś - roześmiała się Monika, a chłopak jej zawtórował.

- A jednak. Nie mogłaś trafić do restauracji, więc wuj mnie przysłał do tego… "butiku" jako przewodnika.

- Dzięki. Zaraz ściągam z siebie ten abażur i możemy iść.

         Wyglądał na sympatycznego. Kiedy uśmiechnął się i wyszedł z półokrągłego pomieszczenia, by mogła się przebrać, zaczęła się zastanawiać, czy pomysł z tym swataniem wcale nie jest taki zły. W pośpiechu ściągnęła z siebie sukienkę Ali, podczas gdy Hinduska notowała na kartce jakieś cyferki, najprawdopodobniej rozmiar.

- Piękna para! - obwieściła na pożegnanie.

- Tak, tak, do widzenia! - odpowiedziała jej Monika, kiedy ramię w ramię z nowym znajomym wychodziła z salonu sukni ślubnych.

- Dziwny początek znajomości - zagadnął chłopak.

- To prawda. Muszę ci podziękować za uchronienie mojego tyłka od upadku.

- Cała przyjemność po mojej stronie - roześmiał się, ale na chwilę spoważniał, kiedy szli w stronę restauracji, w której Monika umówiła się z Bobem i Jayne. - Zanim jednak tam wejdziemy, chciałbym coś sprostować. Mam dziewczynę, ale mój wuj nie jest jej fanem, stąd pomysł tej podwójnej randki.

         Monika pokiwała głową ze zrozumieniem. No tak, to było zbyt piękne, by było prawdziwe. Pierwszy sympatyczny chłopak, który wpada jej w oko po Jayu i już zawód. Nie poczuła się jednak, jakby dostała kosza. Przecież sama nie nastawiała się zbyt entuzjastycznie na to swatanie, bo wiedziała, jakie mogą z tego wyniknąć konsekwencje.

- W porządku, rozumiem - odpowiedziała w końcu, by nie wyjść na jakąś desperatkę. - Sama też nie jestem pewna, jak to jest z moim statusem na facebooku, ale poznanie nowych ludzi to nic złego.

- Masz rację. - Chłopak zatrzymał się przed wejściem do restauracji, która rzeczywiście była o rzut beretem od salonu sukni ślubnych. - Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy się zaprzyjaźnili. Jestem Joel.

         Wyciągnięta w stronę Moniki dłoń była początkiem udanego lunchu i popołudnia. Choć na kilka godzin zapomniała o złamanym sercu i o fakcie, że przymierzanie cudzych sukni ślubnych przynosi pecha.

11 komentarzy:

  1. To ten Joel, który miesza z nimi przez ścianę, co nie?
    Jeśli tak to będzie fajnie. :)
    Współczuje dziewczyną. Taki remont chyba nie będzie dość przyjemny, ale trzeba będzie go przejść. ;)
    W ankiecie oczywiście zaznaczyłam pierwszą opcje.
    I według mnie możesz usunąć pozostałe 3, bo nie sądzę, aby ktokolwiek je zaznaczył.
    Twoje opowiadanie jest świetne. Każdy rozdział trzyma poziom.

    Czekam na następny rozdział! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekaj muszę pomyśleć, jak zwykle brak słów...
    I za to Cię właśnie uwielbiam.
    Moje opowiadanie jest tak pogmatwane, że sama się w nim gubię i nie potrafię złożyc go do kupy. W tym cudnym opowiadaniu jak i w pierwszej części było i jest tyle wątków, że tyż się gubie, może mam po prostu coś z głową, ale ty je wszystkie potrafisz połączyć w całość. No nie pomyślałabym, że siostrzeniec Boba to ten sam gość co mieszka obok Moniki, Karoliny i Luizy. Zacznijmy od tego, że nawet bym tego nie wymyśliła!
    Ta sytuacja z przymierzaniem sukienki była dziwna... Jeszcze nie wiem dlaczego, ale była taka... No dziwna, nie mam innego słowa.
    Oczywiście czekam niecierpliwie na Toma w "Drodze Rozpaczy 3".
    I według mnie w ankiecie powinnaś zostawić tylko tę pierwszą opcję, a resztę usunąć w cholerę. Kiedy pojawia się nowy rozdział skaczę po pokoju z radości [no jakaś psychiczna ;D] i od razu zabieram się za czytanie.
    Taaa, tyż nie lubię szkoły. Dobra nie lubię początku roku szkolnego, najabrdziej kocham koniec ;D.
    No cóż, chyba się wypisałam, ale i tak bym mogła o tym blogu pisać dużo więcej.
    Czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominowałam cię do Versatile Blogger Awards :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Joel zza ściany ? Zapowiada się super :) . Monia w sukni ślubnej na pewno wygłądała świetnie *.*
    I będzie rozdział z walentynek ? Jeśli tak to super ;*

    Tym razem krótki komentarz .
    Pozdrawiam , Pats ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Joel ten co za ścianą mieszka ? Nieźle *.*
    Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  6. Aha, oł yea, wiedziałam, że to będzie Joel! Jestem po prostu wyśmienicie genialna, nie? :D
    Ale... WAIT! Ryan i Luiza - mieszkają za ścianą. Monia i Joel - też mieszkają za ścianą... Toż to... Ahhh *-* Jestem ciekawa jak to dalej będzie. Obie pary mają być razem! Bata nie ma ;D
    Aww, Ali wychodzi za mąż. :3 Będzie wesle! #HappyDance XD
    No cóż... Czekam na następny :) I oczywiście, że będę tu zaglądać! Codziennie nawet pomimo 3 klasy gimnazjum. Eh...
    Weny, kochana! ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten rozdział to coś niesamowitego! Podejrzewałam, że tym siostrzeńcem będzie Joel. Pamiętam przepowiednię wróżki, a kiedy wspomniałaś o siostrzeńcu wiedziałam, że to będzie on.

    Czekam na kolejny, a tym czasem życzę weny na następne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hahahah...tak się właśnie zastanawiałam kiedy wróci Joel :D
    Monica w sukni ślubnej Ali....hmmmm...jestem ciekawa co z tego wyniknie....
    Stwierdzam z tego miejsca pardon z tego komentarza, że NIE CIERPIĘ menadżera The Wanted.....Boże co za cieć ;_;
    Ta hinduska w sklepie jest rozwalająca xd
    No to dużo, dużo weny i powodzenia w dżungli :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Czy to ten Joel, o którym myślę? Jeśli tak, to świat jest straaaaasznie mały. Dobrze, że Monika nie robiła sobie nadziei na coś większego. Aczkolwiek moment, gdy została ocalona przed upadkiem w butiku był dość hmm, romantyczny i nie spodziewałam się, że wybawiciel okaże się zajęty. Cóż, przynajmniej Monika poznała nowego znajomego:)
    Czekam na kolejny:)
    E.

    OdpowiedzUsuń
  10. Czy to ten Joel, o którym myślę? Jeśli tak, to świat jest straaaaasznie mały. Dobrze, że Monika nie robiła sobie nadziei na coś większego. Aczkolwiek moment, gdy została ocalona przed upadkiem w butiku był dość hmm, romantyczny i nie spodziewałam się, że wybawiciel okaże się zajęty. Cóż, przynajmniej Monika poznała nowego znajomego:)
    Czekam na kolejny:)
    E.

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń

Blog List