sobota, 3 sierpnia 2013

Rozdział 13 - "Luiza"

Rozdział gratisowy, bo mam zapas. Liczba wątków mnie nie przeraża, myślę, że wyrabiam się ze wszystkim, ale zdaję sobie sprawę, że Was może to przerastać. Mam jednak nadzieję, że chociaż trochę się podoba.
Dziękuję za komentarze, wiele dla mnie znaczą ;*
Cheshire Cat † - W "Drodze rozpaczy 4" wystąpi Tom. Będzie to rola epizodyczna... Żartuję. A może nie? W sumie może być zabawnie, pomyślę nad jego filmową karierą xD
Pats. - Jeszcze będzie trzeba poczekać na to aż Max się o wszystkim dowie. Dokładnie nie pamiętam, ale chyba z 10 rozdziałów.

"Siła człowieka nie polega na tym, że nigdy nie upada, ale na tym, że potrafi się podnosić."
Konfucjusz


         Nie chciały iść na spotkanie lokatorów, więc skłamały Monice, że muszą zostać dłużej w pracy, przez co nieźle im się dostało po głowach. Ale przynajmniej nie musiały uczestniczyć w tej bezsensownej naradzie, która nie wnosiła do ich życia nic poza faktem, że kamienica wreszcie wróci do stanu używalności, ale to po żmudnych i długotrwałych remontach, które również miały być uciążliwe. Luiza nie podchodziła do tego jednak tak emocjonalnie jak Monika, która denerwowała się na wszystkich i wszystko, a kiedy próbowały ją przekonać, żeby wyjaśniła sobie sprawy z Jayem, nie chciała słuchać.

         Mieszkanie wreszcie zaczynało przypominać prawdziwy dom, a nie jakiś motel. Oprócz mebli sukcesywnie pojawiały się obrazy, zdjęcia i dodatki i dziewczyny mogły stwierdzić, że jest naprawdę przytulnie. Monika nadal szczyciła się statusem bezrobotnej, którą na dodatek dopadł brak weny, tak więc Karolina i Luiza musiały stanąć na wysokości zadania i utrzymać ich dziwaczną trzyosobową rodzinę. Zrodziła się między nimi przyjaźń, czuły się ze sobą bardzo komfortowo i doskonale się rozumiały.

- Ciekawe, kiedy będzie widać brzuch - oświadczyła któregoś dnia Karolina, przeglądając się w lustrze na zapleczu w kawiarni Audrey.

- Czwarty miesiąc - podsunęła Luiza. - Ale to zależy.

- Może ten fartuch jakoś to zamaskuje? - zastanawiała się na głos ciężarna. - Zaczął mi się drugi miesiąc i jakoś mi się nie uśmiecha dodatkowa oponka.

- Dodatkowa oponka? Takiego określenia na przyszłego potomka jeszcze nie słyszałam - roześmiała się Luiza.

- Bo nie wiem, jak się do tego odnosić. Inaczej wyobrażałam sobie założenie rodziny. Na pewno nie planowałam zostać samotną matką.

         Luiza zawiązała sobie fartuch w pasie i spojrzała na Karolinę z troską.

- Nie będziesz samotną matką. Twój dzidziuś będzie miał dwie ciocie. I niebawem wybierzemy się z tobą do lekarza, bo zwlekasz z tym i przegapiłaś dwie wizyty, na które zarejestrowała cię Monika.

         Spojrzenie pełne dezaprobaty zastąpiło troskliwe i Karolina sposępniała. Luiza doskonale zdawała sobie sprawę, że jej nowa przyjaciółka celowo odkłada to, co nieuniknione, jakby chciała jak najdłużej cieszyć się wolnością i swawolą.

- Idea posiadania dwóch zakręconych ciotek rzeczywiście jest pocieszająca - stwierdziła przyszła mama, pociągając nosem. - Byle żebyście nie zabierały małej na imprezy.

         Luiza się roześmiały i poszły wywiesić tabliczkę "otwarte", bo zegar wskazał odpowiednią godzinę. Tego dnia w pracy nie było Audrey, która załatwiała zlecenia cateringowe, chcąc rozszerzyć działalność swojej kawiarni. Były więc zdane na siebie, ale nie przerażało ich to, bo zdążyły dobrze opanować obsługę kas i ekspresów do kawy. Niektórych klientów już rozpoznawały i kiedy przekraczali oni próg kawiarni, wiedziały, co podać, o czym rozmawiać i jak się zachowywać.

         Jedna otyła kobieta zawsze brała dwanaście pączków do pracy i dziewczyny zawsze chichotały, czy zamierza się nimi dzielić z współpracownikami, czy też wszystko zjada sama. Jeden mężczyzna cały czas nadawał przez telefon komórkowy i zamawiał bardzo mocną kawę. Alergik, którego kojarzyły ze swojej kamienicy przychodził po bezglutenowe ciastka na wagę. Jakiś niski starszy facet w hełmofonie nie lubił, gdy mówiło się do niego zbyt głośno, bo zaczynał się wtedy jąkać. Powoli Luiza czuła, że razem z Karoliną stają się częścią tego miejsca i praca nie była wcale taka zła.

         A już na pewno kiedy dzwoneczek w drzwiach zadzwonił kwadrans po dziewiątej, obwieszczając, że kolejny klient wszedł do kawiarni. Było to gdzieś między ukradkowym podjadaniem błękitnych bez, które nie mieściły się w pojemniku a rozmową na temat remontu w kamienicy. Luiza zastygła z policzkami wypchanymi niczym chomik, kiedy ujrzała chłopaka, który ją uratował od niechybnej śmierci pod kołami autobusu. Blondyn pochylił się nad oszkloną ladą i zaczął przyglądać się ciastkom z wystawy.

         Dziewczyna zaczęła ruchem gałek ocznych dawać koleżance do zrozumienia, że to jej wybranek, ale Karolina nie wyglądała na domyślną. Do kawiarni wszedł też kolejny chłopak, równie wysoki i szczupły, ale z ciemnymi i kręconymi włosami. Początkowo go nie zauważyły, zajęte dziwaczną konwersacją na migi.

- Zamówiłeś coś? - odezwał się drugi przybyły, a blondyn pokręcił głową.

         Karolina uniosła się nieznacznie ze swojej schylonej pozycji pewna, że ma do czynienia z Maxem. Był to jednak ktoś zupełnie inny, choć akcent miał podobny. Luiza skorzystała z okazji, że jej koleżanka ukazała się klientom i schowała się pod ladą. Przyłożyła sobie palec do ust, prosząc o niezdradzanie jej położenia.

- Te eklerki są dobre? - zagadnął blondyn, widząc, że jego towarzysz wyciąga z kieszeni portfel i zamierza coś kupić.

         Luiza uszczypnęła Karolinę w łydkę, by ta szybciej wydała z siebie jakiś dźwięk, bo stała zszokowana i nie rozumiała zachowania towarzyszki.

- Dobre i świeże - powiedziała głosem tak grubym, że Luiza zachichotała spod lady.

         Ciemnowłosy klient zmarszczył brwi.

- Jesteś brzuchomówcą? - spytał, a Karolina pokręciła głową i przełknęła resztę pokruszonych bez, które już rozpuszczały jej się w ustach.

- To my weźmiemy te eklerki - oznajmił rezolutnie blondyn. - Wszystkie.

- Ale to jest dwanaście - słusznie zauważył drugi z chłopaków.

- Cieszę się, że umiesz liczyć. Wiesz też, że to oznacza po trzy na głowę, czyli idealne śniadanie.

- Nie wziąłem tyle gotówki - oznajmił z ciężkim westchnięciem szatyn i spojrzał na Karolinę. - Przyjmujecie karty?

- Zazwyczaj. Teraz niestety sprzęt padł.

         Skłamała i Luiza dobrze o tym wiedziała. Po prostu nie opanowały jeszcze tego urządzenia, a nie chciały przed klientami zdradzić się z brakiem umiejętności i dlatego często ściemniały. Dla Audrey oznaczało to mniejszy utarg, bo klienci bez gotówki szli do konkurencji, ale im pomagało to uniknąć stresu. Teraz było tak samo. Zresztą, Luiza schowała się pod ladą, a Karolina została zdana sama na siebie, a widząc przed sobą dwóch przystojnych chłopaków język zaczynał jej się plątać.

- Fletcher, jeśli nie masz gotówki, to najedz się oczami - westchnął szatyn, a do Karoliny zwrócił się. - Cztery kawy z mlekiem na wynos.

         Zapanowało małe zamieszanie, bo blondyn określany mianem "Fletcher" nie miał gotówki, a chciał koniecznie eklera, więc w ostateczności kupili trzy kawy i ciastko, ale brakowało im jednego funta do pełnej kwoty.

- Czy możemy odrobić dług za piosenkę? - zapytał szatyn, a Karolina zamrugała kilka razy oczami zszokowana. Luiza szczypała ją po łydkach, więc po chwili wahania przystała na taki układ.

         Chłopacy naradzili się i już po chwili ciemnowłosy śpiewał "Grenade" Bruno Marsa, a blondyn robił mu chórki. Rozdziawiona japa Karoliny świadczyła, że poszło im lepiej niż dobrze, a Luiza zaczęła żałować, że schowała się pod ladą, ale nagle dopadła ją przeraźliwa nieśmiałość. Po pierwsze nie chciała pokazywać się w tym komicznym fartuszku, po drugie miała policzki wypchane bezami, a po trzecie... Sama nie wiedziała, dlaczego aż tak się zawstydziła. Teraz głupotą było pokazywanie się i udawanie, że czegoś szukała.

- Powinniście założyć zespół - oświadczyła Karolina, kiedy skończyli śpiewać, a oni popatrzyli po sobie i roześmiali się tak melodyjnie i szczerze, że Luiza ścisnęła dłonie w pięści.

         To jest jej obiekt westchnień, powinna wziąć sprawy w swoje ręce. Zbierała się jednak tak długo, że kiedy w końcu zebrała w sobie odwagę, okazało się, że rozlała herbatę, którą postawiła obok siebie, brudząc sobie fartuch. Zaklęła i nasłuchiwała dzwoneczka, który obwieścił, że klienci wyszli.

- Koniec szopki? - spytała Karolina, unosząc jedną brew i podpierając się pod boki. - Dlaczego się tak gwałtownie schowałaś? I dlaczego jesteś cała ubabrana?

- To herbata - westchnęła zrezygnowana Luiza. - A to był ten chłopak, który mnie uratował przed autobusem.

- Który?

- Ten wysoki.

- Obaj byli wysocy.

- Blondyn od eklerków.

- Oj, Lou. - Karolina przetarła oczy dłońmi. - Gdybym nie była w mojej sytuacji i nie przyjaźniła się z równie dużą wariatką, coś bym ci powiedziała.

- A teraz nie powiesz?

- Co najwyżej mogę poradzić, żebyś go goniła i poprosiła o numer telefonu, ale w tym brudnym fartuchu to na pewno nie będziesz chciała tego zrobić.

- Raczej nie.

- Więc miejmy nadzieję, że eklerek mu zasmakuje i jeszcze tu wróci. - Karolina wzruszyła ramionami i ze słoika z napiwkami wyciągnęła jednego funta, którego włożyła do kasy. - I oby wziął gotówkę.

         Obie się roześmiały, ale Luiza nie mogła oprzeć się wrażeniu, że przegapiła ważną szansę, a na kolejną przyjdzie jej długo czekać. I tak też dłużył się ten dzień w pracy, ale mimo usilnych nadziei tajemniczy blondyn zwany przez kompana "Fletcher" nadal pozostawał enigmatycznym bohaterem, który uratował ją przed śmiercią pod kołami.

         Kiedy wracały z pracy, już ze schodów słyszały śpiewy dochodzące zza drzwi ich mieszkania. Kiedy je otworzyły, ujrzały Monikę z pudełkiem lodów, która ustawiała pokrętło radia na maksimum i wtórowała piosenkarzowi w radiu.

- O, już jesteście?! - wrzasnęła głośno, a Luiza wywróciła oczami, podeszła do odbiornika i ściszyła go.

- Trzeba kupić telewizor - oznajmiła. - Mniejsze szkody dla bębenków.

- Chciałam tylko dać popalić sąsiadom, bo od rana brzdękali. Dwóch ich jest. Chyba się mnożą. No ale chyba gdzieś wyszli, bo nikt nie walił do mnie w ścianę. - Monika jak gdyby nigdy nic wzruszyła ramionami. - Lody na obiad?

- Ona jest w ciąży, powinna się dobrze odżywiać - słusznie zauważyła Luiza.

- Ale ja nie umiem gotować.

- No to ja coś zrobię - zaoferowała się dziewczyna.

- A umiesz?!

- Pominę nutę zszokowania w twoim głosie i odpowiem. Tak.

         Luiza zdjęła kurtkę, umyła ręce pod wodą w kuchni i zajrzała do lodówki. Wyciągnęła piersi z kurczaka i postanowiła przygotować chińszczyznę.

- Mamy ryż? - spytała.

         Karolina pokiwała jej głową w odpowiedzi. Sama wydawała się jednak zaintrygowana.

- Dlaczego tak marszczysz brwi? Zmarszczki ci zostaną - zwróciła jej uwagę Monika.

- Ten głos wydał mi się podobny do tego chłopaka, który dzisiaj zaśpiewał zamiast zapłaty - wyjaśniła, wskazując na radioodbiornik.

         Jej kurtka przeleciała ponad stołem i wylądowała na sofie. Monika podniosła ją i podreptała odwiesić.

- No to praktycznie rozdajecie kawę za darmo, tak? - spytała z rozbawieniem.

- To nie tak. Po prostu przyszedł amant Lou, więc nie chciałam go zniechęcać do kawiarni - wyjaśniła Karolina, a wspomniana dziewczyna się uniosła.

- To nie mój amant!

- Tylko chłopak, który ją uratował przed zostaniem płaskim plackiem.

- Był u was w kawiarni? I co?

- Jajco. Znaczy nic. - Karolina rozłożyła ręce, a Luiza zarzuciła na jakiś czas przygotowanie obiadu i spojrzała na Monikę.

- Spanikowałam i schowałam się pod ladą.

- Jakbym słuchała o sobie. - Monika wywróciła oczami. - Kim ja jestem, żeby cię osądzać? Zanim weszłyście gadałam z radiem.

         Roześmiały się, ale był to słodko-gorzki śmiech. Każda z nich miała swoje własne problemy, z którymi nie potrafiły się uporać.

- Dobra, pomóc w czymś? - spytała Monika, widząc, że Luiza wraca do przygotowywania obiadu.

- Tak. Ugotuj ryż, ja się zajmę mięsem - poleciła dyżurna kucharka.

- Mięso... - wydusiła z siebie Karolina i zasłoniła sobie usta ręką.

         W błyskawicznym tempie wystrzeliła w stronę łazienki, a po chwili do uszu dziewczyn dobiegły odgłosy wymiotów.

- Poranne mdłości? - spytała z troską Monika.

- Chyba popołudniowe!!! - odkrzyknęła jej przyjaciółka.

- Więc może w końcu wybierzesz się do lekarza?

- To samo jej mówiłam.

         Drzwi od łazienki się otworzyły i stanęła w nich ich ciężarna towarzyszka, wycierająca usta ręcznikiem papierowym.

- Na razie nigdzie się nie wybieram. Póki co istnieje jakaś malusieńka szansa, że to nie ciąża. Chcę się tego trzymać najdłużej jak się da.

         Pokiwały głową ze zrozumieniem i wróciły do przygotowania obiadu, do którego zasiadły godzinę później.

- Lou, to jest bardzo dobre - stwierdziła Karolina. - Dziwnie pachnie, ale... Nie chce mi się wymiotować, więc...

- ... jest nadzieja dla mnie jako kucharki?  - dokończyła dziewczyna.

- Tak.

- No więc uczelnia to nie moje miejsce, ale obserwując babcię w kuchni można się co nieco nauczyć.

- Czyli nie umrzemy z głodu. Alleluja! - roześmiała się Monika.

- Tak, ty to już na pewno będziesz pilnowana, żebyś jadła - westchnęła Karolina, a kiedy ich nowa koleżanka zapytała, o co chodzi, opowiedziały jej historię, jak to Monika zdecydowała się przejść na dietę, przez co sporo schudła, straciła przytomność i trafiła do szpitala na kilka dni.

- I dochodzimy do kolejnej konkluzji, że faceci to kłody u nóg. Tylko w kompleksy wpędzają, musimy się dla nich stroić, a w zamian co dostajemy? Jak użyją mydła, to jest dobrze. - Skrzywiła się.

- Wydaje mi się, że jeden niezbyt udany związek przesłania ci widok na wszystko - stwierdziła Luiza. - Mój wybawiciel na pewno byłby świetnym chłopakiem.

- A dlaczego tak ci się wydaje?

- Nie wiem. Przeczucie.

- Przez moje przeczucie zaszłam w ciążę - zauważyła Karolina. - Ale zgadzam się z Lou, nie powinnaś wszystkich mierzyć jedną miarą. No i sądzę, że danie Jayowi drugiej szansy to dobre rozwiązanie. Teraz zaczynasz szaleć.

         Monika spojrzała na wyświetlacz swojego telefonu, ale Luiza nie potrafiła odgadnąć, co się działo w jej głowie. Pewna była, że jej nowa przyjaciółka była bardzo uparta i ciężko było ją odwieźć od tego, co już sobie postanowiła.

- W każdym razie, nie pozwolimy, by faceci stawali nam na drodze do bycia szczęśliwymi - oznajmiła nagle nieco ożywiona Monika, a Luiza się uśmiechnęła i chwyciła za swoją szklankę z sokiem.

- W takim razie za siłę kobiet! - wzniosła toast.

- Za siłę kobiet! - zawtórowała Karolina i wszystkie stuknęły się swoimi szklankami ponad stołem.

         Miały nadzieję, że toast będzie miał moc sprawczą, bo siła teraz jak nigdy była im wszystkim potrzebna.

12 komentarzy:

  1. Dzięki za odpowiedź Jaycee ! :*** .

    Ciekawe gdzie Luiza spotka Fletchera... Obstawiam kawiarnię ! Albo może to ONA teraz go uratuje od niechybnej śmierci á la pod kołami samochodu . Hahahaha xD

    Niech w końcu Monika przejrzy na oczy i zadzwoni do biednego Jaya. On tak bardzo za nią tęsknii ;>>> .

    I mam wieeeelką prośbę, żeby Tom zagrał w Drodze Rozpaczy 4 ! . Może ujawni się jego talent aktorski, zapewne długo skrywany xD .

    Monika gadająca do radia - leżę i nie wstaję !! :D

    Coż rozdział super fajny przez to, co stało się w kawiarence xD. Jak zawsze suuuper suuper suuuper !! ;**

    Pozdro od wiernej fanki Jaycee i jej opowiadań -

    Pats.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha cała Luiza, musiała się oblać herbatą. Szkoda, że się schowała, gdy jej wybawiciel był w kawiarni, ale jak to moja mama mówi, co się odwlecze, to nie uciecze:) Hoh, a jak już się spotkają to znając Ciebie Jaycee, będzie to niezapomniane spotkanie:D
    Jej, akcent Andy'ego rzeczywiście jest podobny do akcentu Maxa. Ba! Jak usłyszałam ich piosenkę "Taking over me" myślałam, ze śpiewa ją Max. Mają baaaardzo podobne barwy głosów:)
    Oj, Monice chyba zaczyna doskwierać samotność, skoro gada do radia:D Szczerze wątpię, że jako pierwsza wyciągnie rękę do Jay'a. To je uparte, nie przegadasz jej.
    A Karolina niech zasuwa do lekarza, dowiedzieć się czy wszystko z jej dzidzią w porządku:)
    Rozdział bardzo długi i przyjemnie mi się go czytało:)
    Czekam oczywiście na kolejny :*
    E.

    OdpowiedzUsuń
  3. hej! bardzo fajny blog! serio, bardzo podoba mi się jak piszesz! :)
    rozdział świetny, bardzo szybko się go czytało!
    weny i czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj Luiza... Nie chowaj się za ladą, tylko wkraczaj do akcji! Do odważnych świat należy. :D
    Karolina źle robi nie idąc do lekarza... Jaka nie ciąża?! Ewidentnie widać, że to ciąża! XD Co ty pie... gadasz?! XD Przepraszam... XD
    Cudo, cudo, cudo i jeszcze raz cudo. :D Czekam na następny. :) Weny!♥

    OdpowiedzUsuń
  5. rozdzial cudowny ;) intryguje mnie tylko kiedy mozna sie spodziewac poznania Luizy i Ryana ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kolejny wspaniały rozdział. Mam nadzieję, że Karolina w końcu powie Maxowi. Jak zwykle pochłaniam rozdział i czekam z niecierpliwością na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział a kiedy Luiza spotka sie z Ryanem jak to nie ciąża to musi być ciąża czwkam na następny weny

    OdpowiedzUsuń
  8. Luiza jak mogłaś stracić szansę i schować się pod ladą .Liczę na ich spotkanie w najbliższej przyszłości.

    Karolina powinna pójść do lekarza, bo jak bd zwlekać to jej ciąża będzie zagrożona , albo coś .

    Monika dobrze robi nie kontaktując się z Jay'em . Niech ten ruszy dupe i jej poszuka , a nie użala się nad sobą , bo gdyby chciał to by mu się udało .

    Z niecierpliwością czekam na następny !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DOBRZE PISZE!!!
      POLAĆ JEJ!!
      Ale Piccolo, bo inne to za słabe. :)

      Usuń
  9. Powiem CI tak, wracając z wczasów, miałam nadzieje, że na Twoim blogu będzie kilka nowych rozdziałów. Zawiodłam sie. :C
    Ale cóż, wybaczam Ci z faktu iż jest to jeden z najlepszych Twoich rozdziałów. [Co ja gadam? xD]
    Wszystkie są genialne, a ten trzyma klasę. [O tag.:$]

    Luiza, Luiza... Lubię Cię. :3
    Spokojnie dodałabym Cię do znajomych na fejsbuku. xD
    I całkowicie Cię rozumiem. Też bym stchórzyła. ;(
    Ale w Twoim przypadku to już jest wkurzające. xD
    Mieszkasz ze swoi ukochanym przez ścianę i nie mozecie sie poznać?!?! To musi być Londyn. :D

    Karolino co do Ciebie to powiem tag.
    CO TY TU JESZCZE ROBISZ?!?! WSTAWAJ I MARSZ DO LEKARZA!!
    Dziekuje za uwagę. xD

    Nienienienie...Jeszcze Cie pomęczę. Znaczy będziesz sobie jeszcze czytać moją dzisiejszą opinie. ;)
    [Jak chcesz to nie musisz czytać{wcale nie, musisz to przeczytać.buuhahaha}, w końcu to Twój wybór, ale skoro to Twój blog, to chyba...{udawajmy, ze wiesz o co mi chodzi}]

    Moniko, kochana, weź napisz do Jaya, że jak mu na Tobie zależy, to żeby chociaż sie postarał. Albo rób to co robisz, czyli nic. Nie mam nic przeciwko. ;)
    Zasłużył sobie kołek patentowany, utalentowany bezuczuciowiec, przystojny debil... -,-
    Nie lubię już Jaya [wcale nie, uwielbiam go :3]

    Tom w filmie... Awww... CZEMU NIE?!?!
    Podoba mi się ten pomysł. xD
    Domagam sie Toma w filmie!! [tak jakby moje zdanie było bardzo ważne xD]


    Dobra, teraz już koniec, nie będę Cię męczyć.
    Pozdrawiam ja, czyli osoba, która żyje w głupim przekonaniu, że jest fajna pisząc notki w nawiasach.


    DOBRANOC.

    OdpowiedzUsuń
  10. Aj, Luiza bardzo głupio zrobiła. Trzeba było mu się pokazać, a coś może by ruszyły sprawy do przodu.
    Karolinę czym prędzej do lekarza zaciągnąć! Jak najszybciej.
    Monika powinna skontaktować się z Jay'em ale trzymać go przez jakiś czas na dystans.
    Świetny rozdział! Komentuję dopiero teraz bo wakacje. Wi-fi nie było.

    OdpowiedzUsuń
  11. Luiza i Ryan - o ironio mieszkają ze sobą przez ścianę, a wciąż nie mogą się poznać.
    Siła kobiet - to jest to!
    Rozumiem Karolinę. Też bym trzymała się choćby ziarnka nadziei, że nie jestem w ciąży.
    Na miejscu Moniki zaczęłabym do Jaya pisać takie krótkie liściki i zostawiać mu je pod drzwiami. Takie zagadki ^^

    OdpowiedzUsuń

Blog List