Rozdział gratisowy, bo mam zapas. Liczba wątków mnie nie przeraża, myślę, że wyrabiam się ze wszystkim, ale zdaję sobie sprawę, że Was może to przerastać. Mam jednak nadzieję, że chociaż trochę się podoba.
Dziękuję za komentarze, wiele dla mnie znaczą ;*
Cheshire Cat † - W "Drodze rozpaczy 4" wystąpi Tom. Będzie to rola epizodyczna... Żartuję. A może nie? W sumie może być zabawnie, pomyślę nad jego filmową karierą xD
Pats. - Jeszcze będzie trzeba poczekać na to aż Max się o wszystkim dowie. Dokładnie nie pamiętam, ale chyba z 10 rozdziałów.
"Siła człowieka nie polega na tym, że nigdy nie
upada, ale na tym, że potrafi się podnosić."
Konfucjusz
Nie chciały iść na spotkanie lokatorów,
więc skłamały Monice, że muszą zostać dłużej w pracy, przez co nieźle im się
dostało po głowach. Ale przynajmniej nie musiały uczestniczyć w tej
bezsensownej naradzie, która nie wnosiła do ich życia nic poza faktem, że
kamienica wreszcie wróci do stanu używalności, ale to po żmudnych i
długotrwałych remontach, które również miały być uciążliwe. Luiza nie
podchodziła do tego jednak tak emocjonalnie jak Monika, która denerwowała się
na wszystkich i wszystko, a kiedy próbowały ją przekonać, żeby wyjaśniła sobie
sprawy z Jayem, nie chciała słuchać.
Mieszkanie wreszcie zaczynało
przypominać prawdziwy dom, a nie jakiś motel. Oprócz mebli sukcesywnie
pojawiały się obrazy, zdjęcia i dodatki i dziewczyny mogły stwierdzić, że jest
naprawdę przytulnie. Monika nadal szczyciła się statusem bezrobotnej, którą na
dodatek dopadł brak weny, tak więc Karolina i Luiza musiały stanąć na wysokości
zadania i utrzymać ich dziwaczną trzyosobową rodzinę. Zrodziła się między nimi
przyjaźń, czuły się ze sobą bardzo komfortowo i doskonale się rozumiały.
-
Ciekawe, kiedy będzie widać brzuch - oświadczyła któregoś dnia Karolina,
przeglądając się w lustrze na zapleczu w kawiarni Audrey.
-
Czwarty miesiąc - podsunęła Luiza. - Ale to zależy.
-
Może ten fartuch jakoś to zamaskuje? - zastanawiała się na głos ciężarna. -
Zaczął mi się drugi miesiąc i jakoś mi się nie uśmiecha dodatkowa oponka.
-
Dodatkowa oponka? Takiego określenia na przyszłego potomka jeszcze nie
słyszałam - roześmiała się Luiza.
-
Bo nie wiem, jak się do tego odnosić. Inaczej wyobrażałam sobie założenie
rodziny. Na pewno nie planowałam zostać samotną matką.
Luiza zawiązała sobie fartuch w pasie i
spojrzała na Karolinę z troską.
-
Nie będziesz samotną matką. Twój dzidziuś będzie miał dwie ciocie. I niebawem wybierzemy
się z tobą do lekarza, bo zwlekasz z tym i przegapiłaś dwie wizyty, na które
zarejestrowała cię Monika.
Spojrzenie pełne dezaprobaty zastąpiło
troskliwe i Karolina sposępniała. Luiza doskonale zdawała sobie sprawę, że jej
nowa przyjaciółka celowo odkłada to, co nieuniknione, jakby chciała jak
najdłużej cieszyć się wolnością i swawolą.
-
Idea posiadania dwóch zakręconych ciotek rzeczywiście jest pocieszająca -
stwierdziła przyszła mama, pociągając nosem. - Byle żebyście nie zabierały
małej na imprezy.
Luiza się roześmiały i poszły wywiesić
tabliczkę "otwarte", bo zegar wskazał odpowiednią godzinę. Tego dnia
w pracy nie było Audrey, która załatwiała zlecenia cateringowe, chcąc
rozszerzyć działalność swojej kawiarni. Były więc zdane na siebie, ale nie
przerażało ich to, bo zdążyły dobrze opanować obsługę kas i ekspresów do kawy.
Niektórych klientów już rozpoznawały i kiedy przekraczali oni próg kawiarni,
wiedziały, co podać, o czym rozmawiać i jak się zachowywać.
Jedna otyła kobieta zawsze brała dwanaście
pączków do pracy i dziewczyny zawsze chichotały, czy zamierza się nimi dzielić
z współpracownikami, czy też wszystko zjada sama. Jeden mężczyzna cały czas
nadawał przez telefon komórkowy i zamawiał bardzo mocną kawę. Alergik, którego
kojarzyły ze swojej kamienicy przychodził po bezglutenowe ciastka na wagę.
Jakiś niski starszy facet w hełmofonie nie lubił, gdy mówiło się do niego zbyt
głośno, bo zaczynał się wtedy jąkać. Powoli Luiza czuła, że razem z Karoliną
stają się częścią tego miejsca i praca nie była wcale taka zła.
A już na pewno kiedy dzwoneczek w
drzwiach zadzwonił kwadrans po dziewiątej, obwieszczając, że kolejny klient
wszedł do kawiarni. Było to gdzieś między ukradkowym podjadaniem błękitnych
bez, które nie mieściły się w pojemniku a rozmową na temat remontu w kamienicy.
Luiza zastygła z policzkami wypchanymi niczym chomik, kiedy ujrzała chłopaka,
który ją uratował od niechybnej śmierci pod kołami autobusu. Blondyn pochylił
się nad oszkloną ladą i zaczął przyglądać się ciastkom z wystawy.
Dziewczyna zaczęła ruchem gałek ocznych
dawać koleżance do zrozumienia, że to jej wybranek, ale Karolina nie wyglądała
na domyślną. Do kawiarni wszedł też kolejny chłopak, równie wysoki i szczupły,
ale z ciemnymi i kręconymi włosami. Początkowo go nie zauważyły, zajęte
dziwaczną konwersacją na migi.
-
Zamówiłeś coś? - odezwał się drugi przybyły, a blondyn pokręcił głową.
Karolina uniosła się nieznacznie ze
swojej schylonej pozycji pewna, że ma do czynienia z Maxem. Był to jednak ktoś
zupełnie inny, choć akcent miał podobny. Luiza skorzystała z okazji, że
jej koleżanka ukazała się klientom i schowała się pod ladą. Przyłożyła sobie
palec do ust, prosząc o niezdradzanie jej położenia.
-
Te eklerki są dobre? - zagadnął blondyn, widząc, że jego towarzysz wyciąga z
kieszeni portfel i zamierza coś kupić.
Luiza uszczypnęła Karolinę w łydkę, by
ta szybciej wydała z siebie jakiś dźwięk, bo stała zszokowana i nie rozumiała
zachowania towarzyszki.
-
Dobre i świeże - powiedziała głosem tak grubym, że Luiza zachichotała spod lady.
Ciemnowłosy klient zmarszczył brwi.
-
Jesteś brzuchomówcą? - spytał, a Karolina pokręciła głową i przełknęła resztę
pokruszonych bez, które już rozpuszczały jej się w ustach.
-
To my weźmiemy te eklerki - oznajmił rezolutnie blondyn. - Wszystkie.
-
Ale to jest dwanaście - słusznie zauważył drugi z chłopaków.
-
Cieszę się, że umiesz liczyć. Wiesz też, że to oznacza po trzy na głowę, czyli
idealne śniadanie.
-
Nie wziąłem tyle gotówki - oznajmił z ciężkim westchnięciem szatyn i spojrzał
na Karolinę. - Przyjmujecie karty?
-
Zazwyczaj. Teraz niestety sprzęt padł.
Skłamała i Luiza dobrze o tym
wiedziała. Po prostu nie opanowały jeszcze tego urządzenia, a nie chciały przed
klientami zdradzić się z brakiem umiejętności i dlatego często ściemniały. Dla
Audrey oznaczało to mniejszy utarg, bo klienci bez gotówki szli do konkurencji,
ale im pomagało to uniknąć stresu. Teraz było tak samo. Zresztą, Luiza schowała
się pod ladą, a Karolina została zdana sama na siebie, a widząc przed sobą dwóch
przystojnych chłopaków język zaczynał jej się plątać.
-
Fletcher, jeśli nie masz gotówki, to najedz się oczami - westchnął szatyn, a do
Karoliny zwrócił się. - Cztery kawy z mlekiem na wynos.
Zapanowało małe zamieszanie, bo blondyn
określany mianem "Fletcher" nie miał gotówki, a chciał koniecznie
eklera, więc w ostateczności kupili trzy kawy i ciastko, ale brakowało im
jednego funta do pełnej kwoty.
-
Czy możemy odrobić dług za piosenkę? - zapytał szatyn, a Karolina zamrugała
kilka razy oczami zszokowana. Luiza szczypała ją po łydkach, więc po chwili
wahania przystała na taki układ.
Chłopacy naradzili się i już po chwili
ciemnowłosy śpiewał "Grenade" Bruno Marsa, a blondyn robił mu chórki.
Rozdziawiona japa Karoliny świadczyła, że poszło im lepiej niż dobrze, a Luiza
zaczęła żałować, że schowała się pod ladą, ale nagle dopadła ją przeraźliwa
nieśmiałość. Po pierwsze nie chciała pokazywać się w tym komicznym fartuszku,
po drugie miała policzki wypchane bezami, a po trzecie... Sama nie wiedziała,
dlaczego aż tak się zawstydziła. Teraz głupotą było pokazywanie się i udawanie,
że czegoś szukała.
-
Powinniście założyć zespół - oświadczyła Karolina, kiedy skończyli śpiewać, a
oni popatrzyli po sobie i roześmiali się tak melodyjnie i szczerze, że Luiza
ścisnęła dłonie w pięści.
To jest jej obiekt westchnień, powinna
wziąć sprawy w swoje ręce. Zbierała się jednak tak długo, że kiedy w końcu
zebrała w sobie odwagę, okazało się, że rozlała herbatę, którą postawiła obok
siebie, brudząc sobie fartuch. Zaklęła i nasłuchiwała dzwoneczka, który
obwieścił, że klienci wyszli.
-
Koniec szopki? - spytała Karolina, unosząc jedną brew i podpierając się pod
boki. - Dlaczego się tak gwałtownie schowałaś? I dlaczego jesteś cała ubabrana?
-
To herbata - westchnęła zrezygnowana Luiza. - A to był ten chłopak, który mnie
uratował przed autobusem.
-
Który?
-
Ten wysoki.
-
Obaj byli wysocy.
-
Blondyn od eklerków.
-
Oj, Lou. - Karolina przetarła oczy dłońmi. - Gdybym nie była w mojej sytuacji i
nie przyjaźniła się z równie dużą wariatką, coś bym ci powiedziała.
-
A teraz nie powiesz?
-
Co najwyżej mogę poradzić, żebyś go goniła i poprosiła o numer telefonu, ale w
tym brudnym fartuchu to na pewno nie będziesz chciała tego zrobić.
-
Raczej nie.
-
Więc miejmy nadzieję, że eklerek mu zasmakuje i jeszcze tu wróci. - Karolina
wzruszyła ramionami i ze słoika z napiwkami wyciągnęła jednego funta, którego
włożyła do kasy. - I oby wziął gotówkę.
Obie się roześmiały, ale Luiza nie
mogła oprzeć się wrażeniu, że przegapiła ważną szansę, a na kolejną przyjdzie
jej długo czekać. I tak też dłużył się ten dzień w pracy, ale mimo usilnych
nadziei tajemniczy blondyn zwany przez kompana "Fletcher" nadal
pozostawał enigmatycznym bohaterem, który uratował ją przed śmiercią pod
kołami.
Kiedy wracały z pracy, już ze schodów
słyszały śpiewy dochodzące zza drzwi ich mieszkania. Kiedy je otworzyły,
ujrzały Monikę z pudełkiem lodów, która ustawiała pokrętło radia na maksimum i
wtórowała piosenkarzowi w radiu.
-
O, już jesteście?! - wrzasnęła głośno, a Luiza wywróciła oczami, podeszła do
odbiornika i ściszyła go.
-
Trzeba kupić telewizor - oznajmiła. - Mniejsze szkody dla bębenków.
-
Chciałam tylko dać popalić sąsiadom, bo od rana brzdękali. Dwóch ich jest. Chyba
się mnożą. No ale chyba gdzieś wyszli, bo nikt nie walił do mnie w ścianę. -
Monika jak gdyby nigdy nic wzruszyła ramionami. - Lody na obiad?
-
Ona jest w ciąży, powinna się dobrze odżywiać - słusznie zauważyła Luiza.
-
Ale ja nie umiem gotować.
-
No to ja coś zrobię - zaoferowała się dziewczyna.
-
A umiesz?!
-
Pominę nutę zszokowania w twoim głosie i odpowiem. Tak.
Luiza zdjęła kurtkę, umyła ręce pod
wodą w kuchni i zajrzała do lodówki. Wyciągnęła piersi z kurczaka i postanowiła
przygotować chińszczyznę.
-
Mamy ryż? - spytała.
Karolina pokiwała jej głową w
odpowiedzi. Sama wydawała się jednak zaintrygowana.
-
Dlaczego tak marszczysz brwi? Zmarszczki ci zostaną - zwróciła jej uwagę
Monika.
-
Ten głos wydał mi się podobny do tego chłopaka, który dzisiaj zaśpiewał zamiast
zapłaty - wyjaśniła, wskazując na radioodbiornik.
Jej kurtka przeleciała ponad stołem i
wylądowała na sofie. Monika podniosła ją i podreptała odwiesić.
-
No to praktycznie rozdajecie kawę za darmo, tak? - spytała z rozbawieniem.
-
To nie tak. Po prostu przyszedł amant Lou, więc nie chciałam go zniechęcać do
kawiarni - wyjaśniła Karolina, a wspomniana dziewczyna się uniosła.
-
To nie mój amant!
-
Tylko chłopak, który ją uratował przed zostaniem płaskim plackiem.
-
Był u was w kawiarni? I co?
-
Jajco. Znaczy nic. - Karolina rozłożyła ręce, a Luiza zarzuciła na jakiś czas
przygotowanie obiadu i spojrzała na Monikę.
-
Spanikowałam i schowałam się pod ladą.
-
Jakbym słuchała o sobie. - Monika wywróciła oczami. - Kim ja jestem, żeby cię
osądzać? Zanim weszłyście gadałam z radiem.
Roześmiały się, ale był to
słodko-gorzki śmiech. Każda z nich miała swoje własne problemy, z którymi nie
potrafiły się uporać.
-
Dobra, pomóc w czymś? - spytała Monika, widząc, że Luiza wraca do przygotowywania
obiadu.
-
Tak. Ugotuj ryż, ja się zajmę mięsem - poleciła dyżurna kucharka.
-
Mięso... - wydusiła z siebie Karolina i zasłoniła sobie usta ręką.
W błyskawicznym tempie wystrzeliła w
stronę łazienki, a po chwili do uszu dziewczyn dobiegły odgłosy wymiotów.
-
Poranne mdłości? - spytała z troską Monika.
-
Chyba popołudniowe!!! - odkrzyknęła jej przyjaciółka.
-
Więc może w końcu wybierzesz się do lekarza?
-
To samo jej mówiłam.
Drzwi od łazienki się otworzyły i
stanęła w nich ich ciężarna towarzyszka, wycierająca usta ręcznikiem
papierowym.
-
Na razie nigdzie się nie wybieram. Póki co istnieje jakaś malusieńka szansa, że
to nie ciąża. Chcę się tego trzymać najdłużej jak się da.
Pokiwały głową ze zrozumieniem i
wróciły do przygotowania obiadu, do którego zasiadły godzinę później.
-
Lou, to jest bardzo dobre - stwierdziła Karolina. - Dziwnie pachnie, ale... Nie
chce mi się wymiotować, więc...
-
... jest nadzieja dla mnie jako kucharki?
- dokończyła dziewczyna.
-
Tak.
-
No więc uczelnia to nie moje miejsce, ale obserwując babcię w kuchni można się
co nieco nauczyć.
-
Czyli nie umrzemy z głodu. Alleluja! - roześmiała się Monika.
-
Tak, ty to już na pewno będziesz pilnowana, żebyś jadła - westchnęła Karolina,
a kiedy ich nowa koleżanka zapytała, o co chodzi, opowiedziały jej historię,
jak to Monika zdecydowała się przejść na dietę, przez co sporo schudła,
straciła przytomność i trafiła do szpitala na kilka dni.
-
I dochodzimy do kolejnej konkluzji, że faceci to kłody u nóg. Tylko w kompleksy
wpędzają, musimy się dla nich stroić, a w zamian co dostajemy? Jak użyją mydła,
to jest dobrze. - Skrzywiła się.
-
Wydaje mi się, że jeden niezbyt udany związek przesłania ci widok na wszystko -
stwierdziła Luiza. - Mój wybawiciel na pewno byłby świetnym chłopakiem.
-
A dlaczego tak ci się wydaje?
-
Nie wiem. Przeczucie.
-
Przez moje przeczucie zaszłam w ciążę - zauważyła Karolina. - Ale zgadzam się z
Lou, nie powinnaś wszystkich mierzyć jedną miarą. No i sądzę, że danie Jayowi
drugiej szansy to dobre rozwiązanie. Teraz zaczynasz szaleć.
Monika spojrzała na wyświetlacz swojego
telefonu, ale Luiza nie potrafiła odgadnąć, co się działo w jej głowie. Pewna
była, że jej nowa przyjaciółka była bardzo uparta i ciężko było ją odwieźć od
tego, co już sobie postanowiła.
-
W każdym razie, nie pozwolimy, by faceci stawali nam na drodze do bycia
szczęśliwymi - oznajmiła nagle nieco ożywiona Monika, a Luiza się uśmiechnęła i
chwyciła za swoją szklankę z sokiem.
-
W takim razie za siłę kobiet! - wzniosła toast.
-
Za siłę kobiet! - zawtórowała Karolina i wszystkie stuknęły się swoimi
szklankami ponad stołem.
Miały nadzieję, że toast będzie miał
moc sprawczą, bo siła teraz jak nigdy była im wszystkim potrzebna.
Dzięki za odpowiedź Jaycee ! :*** .
OdpowiedzUsuńCiekawe gdzie Luiza spotka Fletchera... Obstawiam kawiarnię ! Albo może to ONA teraz go uratuje od niechybnej śmierci á la pod kołami samochodu . Hahahaha xD
Niech w końcu Monika przejrzy na oczy i zadzwoni do biednego Jaya. On tak bardzo za nią tęsknii ;>>> .
I mam wieeeelką prośbę, żeby Tom zagrał w Drodze Rozpaczy 4 ! . Może ujawni się jego talent aktorski, zapewne długo skrywany xD .
Monika gadająca do radia - leżę i nie wstaję !! :D
Coż rozdział super fajny przez to, co stało się w kawiarence xD. Jak zawsze suuuper suuper suuuper !! ;**
Pozdro od wiernej fanki Jaycee i jej opowiadań -
Pats.
Hahaha cała Luiza, musiała się oblać herbatą. Szkoda, że się schowała, gdy jej wybawiciel był w kawiarni, ale jak to moja mama mówi, co się odwlecze, to nie uciecze:) Hoh, a jak już się spotkają to znając Ciebie Jaycee, będzie to niezapomniane spotkanie:D
OdpowiedzUsuńJej, akcent Andy'ego rzeczywiście jest podobny do akcentu Maxa. Ba! Jak usłyszałam ich piosenkę "Taking over me" myślałam, ze śpiewa ją Max. Mają baaaardzo podobne barwy głosów:)
Oj, Monice chyba zaczyna doskwierać samotność, skoro gada do radia:D Szczerze wątpię, że jako pierwsza wyciągnie rękę do Jay'a. To je uparte, nie przegadasz jej.
A Karolina niech zasuwa do lekarza, dowiedzieć się czy wszystko z jej dzidzią w porządku:)
Rozdział bardzo długi i przyjemnie mi się go czytało:)
Czekam oczywiście na kolejny :*
E.
hej! bardzo fajny blog! serio, bardzo podoba mi się jak piszesz! :)
OdpowiedzUsuńrozdział świetny, bardzo szybko się go czytało!
weny i czasu :)
Oj Luiza... Nie chowaj się za ladą, tylko wkraczaj do akcji! Do odważnych świat należy. :D
OdpowiedzUsuńKarolina źle robi nie idąc do lekarza... Jaka nie ciąża?! Ewidentnie widać, że to ciąża! XD Co ty pie... gadasz?! XD Przepraszam... XD
Cudo, cudo, cudo i jeszcze raz cudo. :D Czekam na następny. :) Weny!♥
rozdzial cudowny ;) intryguje mnie tylko kiedy mozna sie spodziewac poznania Luizy i Ryana ;)
OdpowiedzUsuńKolejny wspaniały rozdział. Mam nadzieję, że Karolina w końcu powie Maxowi. Jak zwykle pochłaniam rozdział i czekam z niecierpliwością na kolejny.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział a kiedy Luiza spotka sie z Ryanem jak to nie ciąża to musi być ciąża czwkam na następny weny
OdpowiedzUsuńLuiza jak mogłaś stracić szansę i schować się pod ladą .Liczę na ich spotkanie w najbliższej przyszłości.
OdpowiedzUsuńKarolina powinna pójść do lekarza, bo jak bd zwlekać to jej ciąża będzie zagrożona , albo coś .
Monika dobrze robi nie kontaktując się z Jay'em . Niech ten ruszy dupe i jej poszuka , a nie użala się nad sobą , bo gdyby chciał to by mu się udało .
Z niecierpliwością czekam na następny !
DOBRZE PISZE!!!
UsuńPOLAĆ JEJ!!
Ale Piccolo, bo inne to za słabe. :)
Powiem CI tak, wracając z wczasów, miałam nadzieje, że na Twoim blogu będzie kilka nowych rozdziałów. Zawiodłam sie. :C
OdpowiedzUsuńAle cóż, wybaczam Ci z faktu iż jest to jeden z najlepszych Twoich rozdziałów. [Co ja gadam? xD]
Wszystkie są genialne, a ten trzyma klasę. [O tag.:$]
Luiza, Luiza... Lubię Cię. :3
Spokojnie dodałabym Cię do znajomych na fejsbuku. xD
I całkowicie Cię rozumiem. Też bym stchórzyła. ;(
Ale w Twoim przypadku to już jest wkurzające. xD
Mieszkasz ze swoi ukochanym przez ścianę i nie mozecie sie poznać?!?! To musi być Londyn. :D
Karolino co do Ciebie to powiem tag.
CO TY TU JESZCZE ROBISZ?!?! WSTAWAJ I MARSZ DO LEKARZA!!
Dziekuje za uwagę. xD
Nienienienie...Jeszcze Cie pomęczę. Znaczy będziesz sobie jeszcze czytać moją dzisiejszą opinie. ;)
[Jak chcesz to nie musisz czytać{wcale nie, musisz to przeczytać.buuhahaha}, w końcu to Twój wybór, ale skoro to Twój blog, to chyba...{udawajmy, ze wiesz o co mi chodzi}]
Moniko, kochana, weź napisz do Jaya, że jak mu na Tobie zależy, to żeby chociaż sie postarał. Albo rób to co robisz, czyli nic. Nie mam nic przeciwko. ;)
Zasłużył sobie kołek patentowany, utalentowany bezuczuciowiec, przystojny debil... -,-
Nie lubię już Jaya [wcale nie, uwielbiam go :3]
Tom w filmie... Awww... CZEMU NIE?!?!
Podoba mi się ten pomysł. xD
Domagam sie Toma w filmie!! [tak jakby moje zdanie było bardzo ważne xD]
Dobra, teraz już koniec, nie będę Cię męczyć.
Pozdrawiam ja, czyli osoba, która żyje w głupim przekonaniu, że jest fajna pisząc notki w nawiasach.
DOBRANOC.
Aj, Luiza bardzo głupio zrobiła. Trzeba było mu się pokazać, a coś może by ruszyły sprawy do przodu.
OdpowiedzUsuńKarolinę czym prędzej do lekarza zaciągnąć! Jak najszybciej.
Monika powinna skontaktować się z Jay'em ale trzymać go przez jakiś czas na dystans.
Świetny rozdział! Komentuję dopiero teraz bo wakacje. Wi-fi nie było.
Luiza i Ryan - o ironio mieszkają ze sobą przez ścianę, a wciąż nie mogą się poznać.
OdpowiedzUsuńSiła kobiet - to jest to!
Rozumiem Karolinę. Też bym trzymała się choćby ziarnka nadziei, że nie jestem w ciąży.
Na miejscu Moniki zaczęłabym do Jaya pisać takie krótkie liściki i zostawiać mu je pod drzwiami. Takie zagadki ^^