wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 18 - "Luiza"

Kochane!

Dziękuję Wam za słowa ciepła i wsparcie. Takie czytelniczki jak Wy to skarb, dlatego jeszcze trochę się ze mną pomęczycie, bo kontynuacja na pewno będzie miała minimum 50 rozdziałów (choć wczoraj doszłam do wniosku, że w sumie można ją ciągnąć w nieskończoność).
Pozdrawiam serdecznie :*




         "Przez wszystkie te tysiąclecia ludziom nie udało się rozgryźć zagadki, jaką jest miłość. Na ile jest sprawą ciała, a na ile umysłu? Ile w niej przypadku, a ile przeznaczenia? Dlaczego związki doskonałe się rozpadają, a te pozornie niemożliwe trwają w najlepsze? Ludzie nie znaleźli odpowiedzi na te pytania i ja też ich nie znam. Miłość po prostu jest, albo jej nie ma."
         Stephenie Meyer ("Intruz")

         Czas mijał, a wszystko komplikowało się coraz bardziej. Jay nadal głowił się, w jaki sposób odzyskać swoją dziewczynę, której znalezienie przypominało szukanie igły w stogu siana. Monika w przeciwieństwie do niego starała się zapomnieć, ale było to trudne, gdy nie robiło się nic produktywnego.

         Max odnalazł w sobie rodzące się uczucie do Karoliny, wywołane impulsem zazdrości. Po ujrzeniu dziewczyny w towarzystwie Kuby zaczęło się w nim bowiem budzić uczucie, o którym wcześniej nawet przez chwilę by nie pomyślał. Karolina nadal zmagała się z faktem, że zostanie matką. Nie chciała jednak, żeby stało się to centrum jej życia, więc angażowała się w pracę w kawiarni i ignorowała planowane wizyty u lekarza, jakby to miało sprawić, że problem przestanie istnieć.

         Nath i Maggie, mimo że w przeciwieństwie do swoich przyjaciół szczęśliwi jako para, również mieli swoje problemy. Menedżer zespołu wychodził bowiem z założenia, że odkrywanie przed światem związku idola nastolatek było błędem. W tym celu posunął się do intrygi, która nie była w stanie rozdzielić zakochanej pary, ale stanowczo nadwątliła ich zaufanie do świata show biznesu. Nie byli pewni, w jaki sposób być razem, skoro świat był przeciwko nim.

         W zaistniałym galimatiasie tylko Luiza wydawała się być w normalnej sytuacji. Co prawda nadal nie rozmawiała z rodzicami, ale była przekonana, że jej wybranek wcale jej się nie przyśnił i miała nadzieję, że odwiedzi ją jeszcze kiedyś w pracy, a wtedy będzie miała więcej odwagi i nie schowa się pod ladą, tylko go zagada. Skoro mieszkanie i praca stosunkowo łatwo jej przyszły, warto było pokusić się o optymistyczne prognozy miłosne. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że już przed walentynkami los się do niej uśmiechnie.

         Monika i Karolina wyszły na uroczysty obiad zaręczynowy Alicji, u której tymczasowo mieszkała Madzia. Luiza jej nie znała, ale cieszyła się, że jej współlokatorki przestaną choć na trochę myśleć o problemach. Sama zobowiązała się, że zostanie w pracy dłużej, by posprzątać i pozamykać wszystko, bo Audrey musiała coś załatwić poza miastem.

         Niestety kiedy Luiza stanęła przed drzwiami swojego mieszkania spostrzegła, że nie wzięła klucza.

- O nie, nie, nie! - mówiła sama do siebie, przetrząsając zawartość obszernej torebki. - Tylko nie to!

         Już oczyma wyobraźni widziała jedyne wyjście, spędzenie kilku godzin z Nickiem, kiedy za drzwiami mieszkania sąsiada zza ściany usłyszała niskie tony gitary basowej, przerywane pieskim szczekaniem, co ją zaintrygowało i zachęciło do zapukania do nieznajomego. Przynajmniej dowie się, kim jest jej sąsiad.

         Nie miała pojęcia, że właściciel mieszkania poleciał do Stanów w celu odwiedzenia swojej dziewczyny przed walentynkami. Drzwi otworzył jej więc nie kto inny jak rezydujący w mieszkaniu kumpla jej wybawiciel.

- To ty… - wydusiła z siebie, kiedy otrząsnęła się z szoku.

         Miała przed sobą blondyna, który uchronił ją przed niechybną śmiercią pod kołami autobusu. Stał w progu, uśmiechnięty od ucha do ucha i nagi do pasa, przez co nie mogła oderwać wzroku od jego umięśnionej sylwetki.

- To ja. A to ty - odpowiedział rozbawiony.

         Pies szczekał za jego plecami i mimo iż Luiza kojarzyła zwierzę, które dawało się jej i jej współlokatorkom we znaki, zupełnie zapomniała o wszystkich niesnaskach.

- Miałem iść z Piorunem na spacer, ale chyba szczeka jak oszalały, bo wyczuł, że ktoś jest za drzwiami - odezwał się Ryan.

- Taaaak… Jeśli chodzi o to, to nie podsłuchiwałam, ale zapomniałam klucza, a moich koleżanek nie ma w mieszkaniu.

- Niestety zestaw małego włamywacza gdzieś mi się zapodział - zażartował chłopak. - Ale zapraszam, możesz posiedzieć tutaj dopóki twoje koleżanki nie wrócą.

         Piorun zaszczekał jak na zawołanie, a Luiza spojrzała na niego zszokowana.

- Może jednak trzeba iść z nim na spacer? - spytała, a chłopak przyznał jej rację i poszedł włożyć na siebie bluzkę i kurtkę.

         W czasie, w którym się szykował, blondynka zdążyła zauważyć, że oparta o sofę stoi gitara basowa, a mieszkanie wygląda jak typowa męska miejscówka.

- Tak w ogóle to gdzie moje maniery… - Blondyn wyskoczył nagle tuż przed jej nosem. Tak się zamyśliła, że nie zauważyła, kiedy się zbliżył. - Jestem Ryan.

- Och. Luiza. Lou.

         Była nieco zbita z tropu, bo była przekonana, że ma na imię Fletcher, ale najwyraźniej byłą to ksywa lub też nazwisko. Rzuciła chłopakowi swój słodki uśmiech numer pięć w nadziei, że nie widzi rumieńców, które wystąpiły na jej twarz i nie miały nic wspólnego z mrozem. Po prostu nadal nie była pewna, czy to sen czy jawa.         

         Kiedy schodzili schodami z wielkim mastifem, podszczypywała się, aby się upewnić, czy przypadkiem nie przysnęła w pracy. Na szczęście wszystko wskazywało na to, że rzeczywiście znalazła swojego księcia, który cały czas był na wyciągnięcie ręki.

         Szli tak wzdłuż ulicy, kierując się do pobliskiego parku. Tego dnia panował niebywały ziąb, więc Luiza otoczyła się szczelnie rękami. Ryan zreflektował, że sam ma na głowie wielką futrzaną czapę, podczas gdy jego towarzyszka marznie. Ściągnął ją z głowy i włożył ją na blond czuprynę Lou.

- Tobie w niej znacznie ładniej. Ja wyglądałem jak idiota - oświadczył bezceremonialnie. Ta bezpośredniość urzekła dziewczynę i była przekonana, że to naprawdę fajny chłopak, a nie jakaś iluzja wywołana szokiem pierwszego wrażenia.

         Szli dalej do parku i rozmawiali o pierdołach, głównie o fakcie, że mieszkali przez ścianę, a nie zdawali sobie z tego sprawy.

- Dziękowałam ci już za uratowanie mi życia? - spytała dziewczyna, kiedy wspólnie przypominali sobie, jak odciągnął ją od rozpędzonego autobusu.

- Tak, wydaje mi się, że tak. Ale sam status bohatera mi wystarczy. No, ewentualnie w geście podzięki możesz dać się zaprosić na kawę.

         Blondyn spojrzał w kierunku małego stoiska z automatem, przy którym zebrała się niewielka kolejka. Ta naturalna rozmowa ucieszyła dziewczynę i skinęła głową.

- Kubek białej kawy dobrze mi zrobi.

- W takim razie potrzymaj Pioruna, a ja pójdę w kolejkę - polecił Ryan i podał dziewczynie smycz.

         Tak się na niego zapatrzyła, że złapała rzemyk zbyt słabym uchwytem dłoni i pies pognał w siną dal, a ona zdążyła tylko zrobić duże oczy.

- Ryan! - zawołała przerażona, a on puścił się biegiem w stronę pupila przyjaciela.

         Luiza, nie namyślając się długo, ruszyła za nim, choć w kozakach na obcasie było to dość trudne. Na szczęście jego wąskie spodnie też nie ułatwiały mu biegu, więc była w stanie dotrzymać mu kroku. Przebiegli tak kilka przecznic, kiedy dotarli do parku, do którego się kierowali. Piorun osaczył właśnie jakąś dziewczynę, na którą szczekał i którą trącał pyskiem, mimo iż wydawała się niezbyt zachwycona z tego powodu.

- Przepraszam za tego wariata. To pies na baby - wysapał Ryan, hamując koło zaatakowanej przez psa dziewczyny, w której Luiza rozpoznała Monikę.

- Spoko, jakoś tak zwierzęta do mnie ciągną, nie wiem, dlaczego. Ale byłabym wdzięczna, gdybyś go odciągnął, bo to się staje niezręczne.

         Rudowłosa skrzywiła się, kiedy Piorun zaczął obwąchiwać jej intymne miejsca. Dopiero wtedy zauważyła Luizę, zmarszczyła brwi i zaczęła powoli kojarzyć fakty.

- Co ty tutaj robisz? - spytała zasapana po tym przymusowym biegu blondynka. - Nie jesteś na obiedzie u Ali?

- Skończył się. Co prawda zapraszali nas jeszcze na "after party", ale Karolina nie może pić alkoholu, a nie chciałam, żeby czuła się wyobcowana i wyszłyśmy. Poszła do kawiarni, zobaczyć, czy przyda ci się jeszcze pomoc - wyjaśniła Monika.

- Pocałuje klamkę, bo wszystko zamknęłam. - Luiza wzruszyła ramionami i uznała, że to dobry moment, by przedstawić sobie tę dwójkę. - To jest moja współlokatorka, Monika, też Polka. A to nasz sąsiad zza ściany, Ryan.

         Chciała powiedzieć też, że to on uratował ją przed wpadnięciem pod autobus, ale zdradziłaby się przed chłopakiem, że był centrum jej wszechświata przez miniony miesiąc, a wolała nie wyjść na napaloną i zdesperowaną. Zresztą, wydawało jej się, że jej koleżanka i tak się wszystkiego domyśliła.

- Miło mi cię oficjalnie poznać. - Ryan wyciągnął w stronę Moniki rękę. - Widziałem cię na spotkaniu lokatorów z tym zwariowanym Amerykaninem.

- Och, serio? Pamiętasz to? - Monika zawstydziła się na wspomnienie, że niemal zdemolowała to, co kiedyś było siłownią.

- Też mam wrodzoną zdolność do pakowania się w kłopoty i rozwalania wszystkiego wokoło, więc zauważam podobne symptomy u innych.

- Żeby tylko kamienica nie poszła z dymem, skoro już wiemy, z kim żyjemy przez ścianę. Teraz przynajmniej wiem, z kim walczymy - roześmiała się Monika.

- Właściwie za skórę załazi wam mój współlokator, prawowity właściciel mieszkania i tego oto wariata. Ale mam nadzieję, że teraz, skoro się znamy, zaniechamy tej bezsensownej wojny.

- Każdy ma czasem gorsze dni.

         Luiza poczuła się wykluczona z konwersacji i zmarszczyła brwi. Monika cały czas wygrażała się na sąsiadów, a teraz zwalała wszystko na "gorsze dni"? Przez chwilę była zazdrosna o koleżankę, ale zdała sobie sprawę, że nie ma ona żadnych złych intencji, kiedy spojrzała w jej stronę.

- Zapomniałam, że nie masz klucza, dlatego pędzę do domu, by ci go przekazać - wyjaśniła. - Sama umówiłam się na kawę z Jayne. Dawno jej nie widziałam, a najwyraźniej ma do mnie jakiś interes. Oby nie chodziło o zabawę w swatkę.

         Rudowłosa wywróciła oczami i zaczęła grzebać w torebce. Blondynka z gorliwością próbowała jej przekazać, że spełnieniem jej marzeń będzie spędzenie trochę czasu z Ryanem, co umożliwi jej brak klucza. Całe szczęście Monika była dość domyślna, więc odegrała krótką scenkę pod tytułem "o, cholera, klucz ma Karolina".

         Tak więc ku swojej uciesze, Luiza wróciła do kamienicy w towarzystwie Ryana po krótkim spacerze w parku, który uświadczył ich w przekonaniu, że Piorun wcale spaceru nie potrzebował.

- I tak się dobrałyście, trzy Polki, tak? - roześmiał się Ryan, kiedy znaleźli się w mieszkaniu Joela, zmarznięci i zmęczeni tym przymusowym biegiem.

- Podobno przeznaczenie. Wróżka zapowiedziała im, że na mnie trafią.

- Ciekawe, czy przewidziała też, że i my się spotkamy po raz kolejny. Szalona sprawa z tym mieszkaniem przez ścianę. Dobry materiał na film.

- Chyba było takich wiele - zachichotała Luiza, a Ryan przyznał jej rację i zapytał, czy ma ochotę na coś do jedzenia.

         Dziewczyna dziękowała w duchu losowi, że nie zapukali do jej mieszkania. Karolina mogła już bowiem wrócić i ten cały cyrk z brakiem klucza mógł nie mieć uzasadnienia. Była jednak zadowolona, że może spędzić czas ze swoim księciem i lepiej go poznać. Do czasu, kiedy orientując się, co jadalnego znajduje się w szafkach, nie zadał jej druzgocącego pytania.

- Byłabyś zainteresowana moim kolegą? Ma dziewczynę w Stanach, a wiesz, jakie są związki na odległość. Pewnie go zdradza. Nie to że on ją zdradza, to najporządniejszy gość, jakiego znam. Serio. I kawał ciacha z niego. Nie tak jak ja, ale… sama rozumiesz.

         Luiza straciła cały rezon i nadzieję.

- Szukasz dziewczyny dla zajętego kumpla? Trochę to dziwne - oświadczyła zrezygnowana. - I chyba spasuję. Pójdę sprawdzić, czy moja współlokatorka już wróciła.

- Daj spokój, zostań na kolacji! - Chłopak wyglądał, jakby chwytał się brzytwy. Chwilami Luiza miała wrażenie, że mu się podoba, a zaraz potem wyjeżdżał z dziwaczną propozycją swatania. Teraz stał przy kuchennym blacie, taki uśmiechnięty i uroczy, ściskając paczkę popcornu przygotowanego do mikrofali.

- Kolacja, tak? - spytała dziewczyna podejrzliwie.

- Nie mogę wypuścić cię głodnej, skoro kawa nie wypaliła. - Ryan wzruszył ramionami.

         Co jej szkodziło zostać? W ostateczności zyska sympatycznego kumpla, a jeśli będzie chciał ją swatać wbrew woli, to pokaże mu, czego się wyrzeka na rzecz przyjaciela. Potrafiła być zalotna, jeśli miała na to ochotę. Przytaknęła głową i poczekała trzy minuty niemal w zupełnej ciszy, przerywanej pękającymi ziarnami kukurydzy. Zapach masła wypełnił pomieszczenie, gdy Ryan otworzył mikrofalę.

- Posiłek podano - oświadczył, zamaszystym gestem otwierając opakowanie, ale para, która się z niego wydostawała poparzyła mu palce, przez co upuścił popcorn, który rozsypał się po podłodze.

         Luiza pospieszyła z pomocą.

- Zasada pięciu sekund! - zawołała z rozbawieniem i oboje schylili się i zaczęli wrzucać popcorn z ziemi do miski. Nadal był ciepły i parzył palce i dziwacznie kontrastował z chłodną posadzką, na której klęczeli.

         W pewnym momencie zderzyli się głowami i spojrzeli na siebie. W ułamku sekundy Ryan podjął inicjatywę i delikatnie pocałował nową znajomą, którą niedawno uratował od niechybnej śmierci.

- Wiesz, co? Zapomnij co mówiłem o tym swataniu, ok?

         Luiza przygryzła wargę, podekscytowana i oszołomiona faktem, że jej wybranek tak szybko zmienił zdanie co do swatania jej ze swoim przyjacielem. Uśmiechnęła się zalotnie, a on po raz kolejny przycisnął swoje usta do jej ust. Dopiero Piorun przerwał tę pieszczotę, kiedy wszedł między nich i zaczął zajadać popcorn z podłogi. Roześmiali się szczerze i oboje pogłaskali pupila. Kto by pomyślał, że cały czas mieli siebie pod nosem?

12 komentarzy:

  1. Ohhhh... Jakie to słodkie. ♥
    W koncu sie spotkali! ♥
    Jak na razie, to jest chyba najszczęśliwszy rozdział na tym blogu :D

    Luiza i Ryan to para, która najszybciej się spikneła. :D
    I dobrze! :D

    Czekam na następny!
    Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ojejku jejku jejku.. historia jak z komedii romantycznej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oh... Rzygam tęczą, ale ja tak zawsze.
    To słodkie, bardzo słodkie.
    Nareszcie się spotkali.
    Bardzo dobrze, że tak szybko się spiknęli i mam nadzieje, że tego nie zmienisz!!! Ja Cię tylko ostrzegam!
    Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  4. No niesamowity rozdział! Wreszcie tak oczekiwane spotkanie doszło do skutku! A jaką niespodzianką dla Luizy był fakt, że jej obiekt westchnień i wybawca w jednym, mieszka zaraz za ścianą! Ledwo się znają, a już takie akcje się dzieją. Znając Ciebie to na pewno coś naknocisz między nimi, żeby nie było tak łatwo i kolorowo, a co!

    Teraz czekam na kolejne losy naszych dziewcząt. Jest na co czekać nie ma co! Jak się na samym początku dowiadujemy o takich rzeczach! A to dopiero przed nami :)

    Kochana, to już 18 rozdział, a ja dalej nie widzę dłuugich rozdziałów, które miały być. Aha i tak, ja jestem za, żeby to opowiadanie ciągnęło się w nieskończoność!

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG! Zostawiłaś to w takim momencie ♥ Oni są słodcy i ja po prostu chce nextaa. Jak pisałaś o tym ,że kontynuacja może trwać w nieskończoność to chcę ,żeby tak było ♥ Chcę to czytać wiecznie ♥ Powodzenia ♥ /Sandra

    OdpowiedzUsuń
  6. Nareszcie się spotkali i co jak co pasują do siebie .Czekam na dłuższe rozdziały i oczywiście na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Huuuura! W końcu się spotkali! Ha! Wiedziałam, że ich spotkanie będzie szalone:D
    Pogoń za psem, dziwna konwersacja z Moniką a na koniec popcorn'owa kolacja i pocałunek. Aww słoooodko:')
    Znowu zawaliłam z komentowaniem i tym razem nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, ale obiecuję poprawę:)
    Czekam na kolejny:*
    E.

    OdpowiedzUsuń
  8. Niektórym się nie układa, ale na poprawę humoru szalona "randka" Ryana i Lou !
    Hahahhaha, Monia to zawsze przyciąga zwierzęta xD . Romantyczna kolacja ( popcorn z mikrofali ) i całusek :** . Rety, świetnie wszystko się zgrało i pasuje do siebie ! :) . Pewnie będą słodką parą *.*
    Liczę na to , że ułoży się naszym pechowcom - Mońci i Jaykowi ;) .
    Wszyscy byliby szczęśliwi <3 .

    Czekam na dłuuższe rozdziały !! :***

    Pozdrowionka, Pats. ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. O ale słodko :PP
    I ta ich "romantyczna kolacja " ;DD
    Świetny rozdział :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Czudowny rozdział *u*
    Przepraszam, ale nie mam czasu na dłuższy komentarz ale przy następnym rozdziale napisze długi ^^
    Zostałaś nominowana do nagrody The Versatile Blogger Award! Huhuhu gratulację ^^ Więcej informacji pod rozdziałem http://pamietnik-janette.blogspot.com/2013/08/rozdzia-5.html#comment-form ;) Xx

    OdpowiedzUsuń
  11. Nominowałam cię do versatile blogger awards.
    Szczegóły tutaj:
    http://never-grovv-up.blogspot.com/2013/08/the-versatile-blogger.html
    Pozdrawiam.;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Aww, ta końcówka jest taka słodka :3 Ryan ma być z Luzią! I nic ma im nie stanąć na drodze.
    Dopiero teraz wzięłam się za czytanie, bo nie zauważyłam rozdziału :o Przepraszam! Teraz idę czytać następny :)

    OdpowiedzUsuń

Blog List