środa, 3 września 2014

Rozdział 73 - "Incydent w szpitalu"

Dziękuję za cierpliwość tym, którzy jeszcze wytrwali w oczekiwaniu na ten rozdział. Dalsze losy opowiadania zależą od tego, czy ktoś jeszcze będzie chciał je czytać. 
Historia przybiera nieco nieoczekiwany obrót, ale mam nadzieję, że mimo wszystko się spodoba.
Pozdrawiam :)





        Godzina wizyt się skończyła i Madzia nie była pewna, ilu z jej przyjaciół mogło zostać i czuwać na korytarzu. Czy wyprosili wszystkich? A może mimo iż nie mogli wchodzić do niej na salę, nikt nie mógł im zabronić siedzenia w poczekalni?
         Nie miała ze sobą telefonu ani żadnych rzeczy osobistych poza szczoteczką do zębów, pastą i grzebieniem, które Alicja kupiła jej w szpitalnym sklepiku. Nie były jej wcześniej potrzebne, zakazano jej się ruszać. Cały czas podawano jej tlen i dopiero teraz poczuła, że jest w stanie oddychać samodzielnie bez śmiesznych wąsów tlenowych, które łaskotały ją pod nosem.
         Szpitalne łóżko było wygodne, ale Madzia nie mogła w nim zasnąć. Zdawało jej się, że drzemie przez piętnaście minut, by znowu się obudzić i szukać dogodnej pozycji. Spokojnego zapadnięcia w sen nie ułatwiał fakt, że nie wiedziała, co z jej siostrą. Z wszystkich, którzy ją odwiedzili, tylko Nath wspomniał, że również się zatruła. Spytała o to lekarza, który przyszedł na wieczorny obchód, ale wszystko wskazywało na to, że coś przed nią ukrywają, by jej nie martwić. Zła, sfrustrowana i zaniepokojona, co stanowiło dziwaczną mieszankę, zasnęła w końcu w okolicy godziny trzeciej.
         Kiedy się obudziła, poczuła, że mimo iż oddycha jej się ciężko, jest znacznie lepiej niż dnia poprzedniego. Skutki zatrucia powoli przemijały i wracała do żywych. Przez okno, które pielęgniarka zostawiła odsłonięte, do sali wpadało światło słońca, które z trudem przebijało się przez szare chmury. Zegar na ścianie wskazywał godzinę dziesiątą. Najwyraźniej przespała wizytę lekarza, bo wąsy tlenowe gdzieś zniknęły. Przegapiła też śniadanie, które leżało na tacce tuż przy jej łóżku. Była to jakaś sałatka w plastikowym opakowaniu i sok owocowy w kartonie, a także smakowicie wyglądające jabłko. Nastolatka, mimo głodu, nie mogła się nim nacieszyć. Na korytarzu bowiem dały się słyszeć krzyki i piski oraz tupot wielu kopyt. Stóp, podpowiedział Madzi powoli budzący się do życia umysł. Zapewne fanki wdarły się na piętro i nagabywały któregoś z jej znanych przyjaciół. Być może Natha? Nastolatkę ciekawiło, czy siedział w szpitalu całą noc, czy dopiero przyjechał.
         Ciekawość była silniejsza niż zmęczenie, które nadal jej towarzyszyło. Odkryła kołdrę i zestawiła bose stopy na chłodną posadzkę. Powoli podeszła do drzwi, które otworzyła i wyjrzała na korytarz. Niezrażony hałasem, w karkołomnej pozycji, na krzesłach spał Tom Parker. Ale to nie on był źródłem pisków fanek, które dobiegały z końca korytarza.
         Pielęgniarki i ochrona starały się uspokoić grono napalonych nastolatek, które otoczyły swojego idola. Z miejsca, w którym stała, Madzia nie mogła zweryfikować, kto padł ich ofiarą. Powolnym krokiem skierowała się w stronę zbiorowiska, wytężając wzrok.
- Maggie! - usłyszała głos Liama, który odepchnął na bok jakąś otyłą dziewczynę i starał się opuścić wianuszek molestujących go fanek. - Jesteś cała?
- Jeszcze tu One Direction brakowało - prychnął zaspanym głosem Tom Parker, który wyrósł nagle koło nastolatki. - Dobrze, że już z tobą lepiej, Meggs - oświadczył i chciał przytulić swoją przyjaciółkę, ale tabun fanek, jak na zawołanie, ruszył na niego, orientując się, że ma przed sobą szansę na molestowanie kolejnego idola.
         Dwóch ochroniarzy i trzy pielęgniarki byli bezradni wobec grupy kilkunastu dziewczyn. Otyła nastolatka odtrącona przez Liama wrzasnęła coś niezrozumiale i rzuciła się w stronę Parkera. Madzia poczuła jak z wielką siłą zostaje odepchnięta od piosenkarza na bok. Poczuła jak traci równowagę. Wszystko jakby zamarło, ziemia odpłynęła jej spod stóp, a ona zaczęła powoli opadać. Wydawało jej się, że wszystko odbywa się w zwolnionym tempie. Wydawało jej się, że w oddali słyszy głos Natha, ale nie była pewna, na ile to jej wyobraźnia płata jej figle. Potem coś łupnęło, w ułamku sekundy poczuła ból w tyle głowy i film jej się urwał.

*

         Monika nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała od wróżki Enigmy, a raczej od swojej podświadomości, która w dziwaczny sposób przybrała postać zdziwaczałej kobiety o rzekomych ezoterycznych umiejętnościach.
- Zapadłam w śpiączkę? - spytała w końcu, gdy odzyskała głos. - Czy to gadka Toma mnie tak uśpiła?
- Fakt, że zachowujesz poczucie humoru w tak poważnej sytuacji świadczy, że może uda ci się z tego wyjść - westchnęła Enigma. Machnęła ręką i nagle znalazły się z powrotem w zakurzonym salonie ezoterycznym.
         Rudowłosa kichnęła, ale nie zaszczyciła "ducha" odpowiedzią. Była zajęta rozmyślaniem. Jak to "może uda jej się z tego wyjść"? To istniało zagrożenie, że się nie obudzi?
         Enigma, zupełnie jakby czytała jej w myślach, odpowiedziała.
- Wszystko zależy od ciebie, moja droga.
- Gdyby zależało ode mnie, już bym się obudziła.
- Nie sądzę. Obie się chyba zgodzimy, że istnieją sprawy, które musisz sobie wyjaśnić. No i nadal pozostaje wizja przyszłości, której musisz uświadczyć, żeby doznać katharsis.
- Nie potrzebuję żadnego oczyszczenia tylko wyjaśnienia. W jaki sposób niby zapadłam w śpiączkę?
- Wiem tyle co ty, w końcu jestem wytworem twojego pogrążonego we śnie umysłu. - Enigma wzruszyła ramionami i beztrosko zapytała. - Nie będzie ci przeszkadzało, jeśli sobie zapalę? - Z kieszeni rozkloszowanej spódnicy kobieta wyciągnęła papierośnicę.
- Oczywiście, że będzie mi przeszkadzało! - zaoponowała Monika, a nagle się zamyśliła. - Zaraz… pożar? Wybuchł jakiś pożar i zatrułam się dymem, kiedy spałam?
- Zatrucie to dobry trop, ale nie szarżuj z tym pożarem - westchnęła Enigma, wsadzając między zęby papierosa, ale rezygnując z jego zapalenia.
         Monika wyglądała jak rażona piorunem, gdy zorientowała się w sytuacji.
- Zepsuty piekarnik… Czy to możliwe, że…?
- Pytasz mnie? Bo wydaje mi się, że już znasz odpowiedź.
- Ale… czy jestem w szpitalu? Czy nadal tam leżę i się duszę?
- Nie wiem, kochanieńka. My jesteśmy tutaj, prawdziwy świat jest tam. - Enigma machnęła ręką w jakimś niezidentyfikowanym kierunku, co odebrało Monice nadzieję, że uda jej się o własnych siłach stąd wyrwać.
         Opadła ciężko na zakurzone krzesło i zaczęła przypatrywać się swoim paznokciom. Nagle coś ją tknęło.
- Obudzę się, jeśli pokażesz mi przyszłość! Tak jak Scrooge w "Opowieści wigilijnej"! - Rudowłosa aż klasnęła z zadowolenia, kiedy zwerbalizowała swój błyskotliwy pomysł. - Dobra, zabieraj mnie w przyszłość i miejmy to z głowy. Rozwiążę swoje problemy i się obudzę, zanim zaczadzę się na śmierć.
         Enigma wywróciła teatralnie oczami.
- No co? - zdziwiła się Monika.
- Już jesteśmy w twojej przyszłości.
         Rudowłosa poderwała się z miejsca i podbiegła do lustra. Żadnych siwych włosów i zmarszczek. Skonsternowana spojrzała na Enigmę.
- Nie jesteśmy w aż tak dalekiej przyszłości.
- Więc ile mam lat?
- Niecałe trzydzieści.
- Cóż, nie jest źle. Spodziewałam się, że przez tą Anglię osiwieję do tego czasu. I ominęły mnie kurze łapki!
- Ominęło cię o wiele więcej niż siwe włosy i kurze łapki - oświadczyła gorzko Enigma. - Szansa na wydanie książki, na przykład.
- W alternatywnej teraźniejszości wydałam książkę, a w przyszłości mnie to ominęło? - zdziwiła się Monika. - To się ze mną działo? Przeżyłam zatrucie gazem, a to już plus.
         Enigma roześmiała się gardłowo i równie szybko przybrała poważny wyraz twarzy.
- Przeżyłaś, a jakże. Nie porozmawiałaś z Joelem o tym, że ci nie uwierzył na słowo i musiał usłyszeć prawdę o tej felernej wiadomości z ust Kathryn, sprawczyni zamieszania. Postanowiłaś, że lepiej nie prowadzić do kolejnej kłótni i była to dobra decyzja. Joel naprawdę cię kocha, mimo twoich oczywistych dziwactw. - Wróżka zmierzyła Monikę, która z zapamiętaniem nawijała długie pasmo włosów na palec. - Pojechałaś w trasę po świecie z Lawson i przegapiłaś szansę na wydanie powieści.
- Nie rozumiem w jaki sposób jedno wyklucza drugie.
- Pozornie nie. Ale pisałaś w autokarze, będąc z nimi w trasie. Stworzyłaś coś naprawdę wyjątkowego, ale nie zrobiłaś kopii zapasowej. Sprzęt uległ zniszczeniu przez kumpli z zespołu Joela, a danych nie udało się odzyskać. Nigdy nie wybaczyłaś chłopakom, że urządzili imprezę i pozbawili cię szansy na spełnienie marzeń. Wróciłaś do Londynu, do siostry. Joel wrócił z trasy, ale zaczęło się między wami psuć, bo nie znosiłaś jego przyjaciół. Stałaś się złośliwa i sfrustrowana, zupełnie straciłaś wenę. Pokłóciłaś się z Luizą, bo obwiniałaś Ryana za swoje niepowodzenia, a ona stanęła po stronie chłopaka…
         Monika próbowała przerwać kobiecie, ale ta pokręciła głową, by dała jej dokończyć.
- Twojej siostrze i Wrednym Zalotkom się udało. Nagrały płytę i miały jechać w trasę jako support Little Mix. Musiałaś wyprowadzić się z mieszkania, bo nie było cię na nie stać. Wprowadziłaś się do taniej kawalerki tuż nad tym sklepem ezoterycznym i zaczęłaś tu pracować. Miała to być praca tymczasowa, ale lata mijały, a ty nadal nie miałaś weny, by pisać cokolwiek ani odwagi, by ostatecznie wrócić do Polski.
- Chcesz powiedzieć, że zostałam wróżką?! Teraz to już sobie ze mnie jaja robisz - prychnęła rudowłosa, składając ręce na piersiach.
- Ekspedientką w sklepie ezoterycznym. Sprzedawałaś kadzidełka, podejrzane mazidła, karty tarota i szklane kule. Cóż, a raczej będziesz sprzedawać, bo rozmawiamy o twojej przyszłości.
- Więc wszystkim się udało, tylko ja jestem nieudacznicą, do tego zmierzasz? - spytała gorzko Monika. - I wszystko dlatego, że nie porozmawiałam szczerze z Joelem? Mój umysł chce mi dać do zrozumienia, że to będzie mój największy błąd, czy tak?
- To wszystko są twoje przemyślenia, moja droga. Tom powiedział ci prawdę, dlaczego Joel był taki skory, żeby ci wybaczyć. Załamało cię to. Następnym razem może nie być kogoś, kto poświadczy prawdę na twoją korzyść, a wtedy znowu będziesz cierpieć. I to cię przeraża.
- Przeraża mnie fakt, że po raz drugi w życiu zależy mi na kimś sławnym. Na kimś, kto nigdy w stu procentach nie będzie tylko mój. I być może prawdą jest, że gdzieś w podświadomości obawiam się, że będę musiała zrezygnować ze swoich marzeń, gdyż marzenia Joela były pierwsze. Właśnie przez kłótnię o podobną sprawę moja siostra rozstała się z Nathem. Nie chcę, by którekolwiek z nas musiało wybierać.
         Monika poczuła ulgę, kiedy wyraziła te myśli na głos, mimo iż Enigma wyglądała, jakby doskonale zdawała sobie ze wszystkiego sprawę. Była w końcu w jej głowie, więc nic w tym dziwnego.
- Oczyściłam atmosferę, a nadal się nie budzę - westchnęła nagle Monika. - Może zostanę w tym stanie próżni na zawsze? Przesiąknięta zapachem kadzidełek, ze swetrem pokrytym duszącym kurzem, przez który ciągle… ciągle… - Słowa dziewczyny przerwał atak kilku kichnięć z rzędu. Kiedy doszła do siebie, pociągnęła nosem i dokończyła myśl. - Ciągle kicham.
         Żałosna stara panna, pachnąca kurzem i lawendowymi kadzidełkami, które przywodziły na myśl zapach środki do czyszczenia toalet. Nieustannie kichająca, więc zapewne z przekrwionymi oczami i zaczerwienionym nosem. W takim stanie nie byłaby w stanie zwalić z nóg księcia z bajki, choćby i wszedł teraz do sklepu ezoterycznego. Jeśli miała do końca życia znajdować się w śpiączce i to w takiej smutnej rzeczywistości, wolałaby zatruć się gazem na śmierć. Była pewna, że nawet w piekle będzie jej znacznie lepiej niż tutaj, w sklepie Enigmy.
         Z bezsilności opadła na sofę, zakurzoną jeszcze bardziej niż krzesło, które upodobała sobie wcześniej. Wielki tuman kurzu wzniósł się w górę, przez co najpierw zaczęła kasłać, a po chwili kichać bez opamiętania. Czuła, jakby głowa miała jej zaraz eksplodować.
- Nie mogę tu pracować… - wydusiła między jednym kichnięciem, a drugim. - Ten kurz mnie wykończy…
         Monika poderwała się z miejsca i ruszyła w stronę drzwi, które pchnęła, by wybiec na ulicę. Nie ujrzała jednak znajomych kamienic, ale gładką, białą ścianę. Dodatkowo, nic nie wskazywało na to, by znajdowała się na świeżym powietrzu. Spojrzała w górę. Okrągłe jarzeniówki raziły ją w oczy, szara gładka posadzka hipnotyzowała nudą i sterylnością.
         Dziewczyna nie mogła dojść do siebie i zorientować się w sytuacji. Kręciło jej się w głowie, gdy starała się połączyć elementy układanki. Dopiero po chwili poczuła czyjś ciepły dotyk na swojej dłoni. Z niepokojem spojrzała na rękę, która ją trzymała. Zero tatuaży. Powoli podniosła wzrok do góry i natrafiła na osłupiałą twarz Adama.
- Witamy w śród żywych, Monia - oświadczył jej były chłopak i bezceremonialnie uścisnął ją z całych sił tak, że zabrakło jej tchu.
- Nie mogę… oddychać… - powiedziała cicho, a brunet odskoczył od niej jak poparzony. Wstał z miejsca siedzącego, które zajął przy szpitalnym łóżku byłej dziewczyny i wyjrzał na korytarz, by zawołać siostrę dyżurną.
         Już po kilku sekundach krągła kobieta pochylała się z troską nad pacjentką, poprawiając jej wąsy tlenowe.
- Jak ci się oddycha? - spytała. - Mogę podłączyć cię do aparatu.
- Nie trzeba, jest dobrze.
         Przy każdym wdechu czuła kłucie w płucach, ale podobno było to zupełnie normalne. Nienormalne za to było, że przy jej łóżku czuwał jej były, a nie obecny chłopak. Monika nadal miała w pamięci dziwaczny sen, ale starała się nie skupiać na nim swojej uwagi. Do sali, w której leżała wszedł lekarz. Wyjaśnił, że zatruła się tlenkiem węgla z zepsutego piekarnika, a stężenie było tak duże, że zapadła w śpiączkę na dwie doby. Musieli umieścić ją w komorze hiperbarycznej, żeby dotlenić tkanki, a także wykonać transfuzję krwi, by pozbyć się tej zatrutej. Po wstępnych badaniach doktor uznał, że organizm dziewczyny jest w jak najlepszym porządku, ale zalecił dalsze dotlenianie z pomocą aparatu tlenowego.
- Wypocznij teraz, a ja przyjdę za dwie godziny zbadać cię jeszcze raz. W razie czego wciskaj ten guzik - polecił lekarz, wskazując dziewczynie przyrząd przy łóżku do przywoływania personelu szpitalnego.
         Skinęła głową w milczeniu. Głos miała tak zachrypnięty, że wolała, aby nikt go nie usłyszał. Adam gdzieś zniknął na czas badania lekarskiego i nie wracał, więc nie była w stanie zweryfikować, dlaczego akurat on czuwał nad jej łóżkiem. Nie mogła też dowiedzieć się, co z jej siostrą. W końcu również była w mieszkaniu. Co prawda wyszła, ale mogła się zatruć.
         Przez chwilę Monika zastanawiała się, czy wezwać pielęgniarkę i ją podpytać, ale uznała, że fatygowanie kobiety po to tylko, by uzyskać informację było samolubne. Lekarz kazał jej odpoczywać, więc oparła głowę o poduszkę i przymknęła oczy. Zza drzwi dobiegły ją podniesione głosy, kobiety i mężczyzny, których nie potrafiła rozpoznać.
- Żartujesz?! W jaki sposób one się tu dostały?
- Większość w odwiedziny do krewnych. Dwie powiedziały, że są wolontariuszkami.
- Nikt nie zwrócił uwagi, że kilkanaście nastoletnich dziewczyn, które nagle odwiedzają chorych krewnych jest nieco podejrzanych?
- Przecież nie mogli ich wyrzucić.
- Pewnie teraz podwoją ochronę. Dobrze, że zatrzymały się piętro niżej i nie dotarły na OIOM. Nigdy nie mieliśmy tutaj takiego skupiska celebrytów. Te dwie dziewczyny mają pecha, ale nie można im odmówić ciekawego życia…
         Dwie dziewczyny. Monika zdała sobie sprawę, że personel szpitala za drzwiami musiał rozmawiać o niej i o jej siostrze. Nie miała pojęcia, co się stało, więc postanowiła poddać się i zapytać. Wcisnęła guzik alarmowy i czekała na pojawienie się pielęgniarki. Już po chwili krągła kobieta przydreptała do jej sali. W drzwiach, które zostawiła otwarte Monika ujrzała lekarza i inną pielęgniarkę, którzy rozmawiali przed chwilą o incydencie w szpitalu.
- Co się stało? - spytała z troską i profesjonalizmem pielęgniarka.
- Moja siostra… też przywieziono ją do szpitala - odezwała się słabo Monika. Nie było to pytanie, ale mimo tego kobieta potwierdziła skinieniem głowy i wyjaśniła.
- Byłaś w gorszym stanie. Zasnęłaś, kiedy natężenie tlenku węgla było największe. Twoja siostra w porę wyszła z mieszkania i na szczęście nie oddalała się zbyt daleko, także sanitariusze ją znaleźli na klatce i przywieźli was obie.
         Monika czuła, że jest coś, czego kobieta jej nie mówi. Głową wskazała korytarz.
- Słyszałam ich rozmowę o jakiejś grupie nastolatek. Co się stało?
- Och.
         Jedno westchnienie wyprowadziło Monikę z równowagi. Zmęczenie i ciekawość ustąpiły miejsca zdenerwowaniu.
- Co "och"? Co się stało? - spytała, siadając na łóżku. Nagle zabrakło jej tchu i pielęgniarka podjechała do niej z szafką z aparatem tlenowym. Wyciągnęła dziewczynie z nosa wąsy, wcisnęła kilka przycisków na maszynie i zakręciła pokrętłem, a następnie przystawiła do ust i nosa Moniki plastikową maseczkę. Natężenie tlenu było większe, Monika poczuła się znacznie lepiej i mogła zapytać o to, co ją nurtowało. - Coś nie tak z moją siostrą?
- Cóż, nie powinnam cię martwić, nadal dochodzisz do siebie, ale powinnaś znać prawdę. Kilkanaście fanek wtargnęło podstępem na teren szpitala, bo widziały członka One Direction. Na miejscu zorientowały się, że jest tu więcej znanych osób, zapanowało zamieszanie i jedna z dziewczyn przewróciła twoją siostrę.
         Monika odłożyła na bok maskę tlenową i spojrzała ponaglająco na pielęgniarkę.
- Ale chyba nic się nie stało?
- Nie wiemy. Twoja siostra straciła przytomność pół godziny temu. Roztrzaskała sobie głowę i… dokąd pani idzie?!
         Pielęgniarka spojrzała zszokowana na Monikę, która sprawnym ruchem przerzuciła nogi przez łóżko i podreptała po chłodnej posadzce w stronę drzwi.
- Proszę zaczekać! Aparat tlenowy! Płuca… zatrucie…
         Słowa kobiety ginęły we wnętrzu sali. Monika przyspieszyła kroku w stronę windy. Nie miała pojęcia, gdzie leżała jej siostra, ale z rozmowy lekarza z pielęgniarką wywnioskowała, że incydent miał miejsce piętro niżej. Zorientowała się, na którym jest poziomie i wcisnęła przycisk z numerem dwa.
         Winda już się zamykała, gdy ktoś zablokował drzwi jeżdżącym stolikiem na kółkach z aparatem tlenowym. Monika rozpoznała pielęgniarkę, którą wezwała.
- Nie możesz iść do siostry bez aparatu tlenowego - wytłumaczyła się kobieta, która wbrew sobie postanowiła pomóc w tej konspiracyjnej krucjacie.
         Monika rzuciła jej uśmiech wdzięczności. Już po chwili znalazła się na piętrze, gdzie wydarzyło się zamieszanie. Na widok plamy krwi na posadzce, którą wycierała jakaś kobieta, dziewczyna wciągnęła powietrze ze świstem. Pielęgniarka chciała podać jej aparat tlenowy, ale rudowłosa pokręciła głową przecząco. Chciała zapytać, gdzie leży jej siostra, ale ujrzała Toma i Liama w towarzystwie ochroniarzy i kilka innych osób dalej na korytarzu, więc przyspieszyła kroku w ich stronę.
- Jezu, Brukselka! Uciekłaś z OIOM-u?! - spytał zszokowany Parker, mierząc bladą i zasapaną przyjaciółkę w szpitalnej piżamie.
- Tak, ale… mam obstawę… - wyjaśniła, wskazując na pielęgniarkę, gotową do ewentualnej interwencji. - Co z moją…? Co…?
- Ocknęła się, ale bada ją lekarz - wyjaśnił lakonicznie Liam i jak na zawołanie z sali, w której położono Madzię wyszedł mężczyzna w kitlu.
- Jest problem - oświadczył, poprawiając stetoskop na szyi, który czynił z niego stereotypowego doktorka, ale Monika nie miała czasu się nad tym zastanawiać. - Po wstępnych badaniach nie jestem pewien, czy to przez zatrucie gazem, które spowodowało powikłania w układzie nerwowym, czy przez silne uderzenie przy upadku…
- No niechże pan w końcu to z siebie wykrztusi!!! - zawołała Monika po polsku, a mężczyzna odetchnął i wyjaśnił.
- Ma amnezję. Nie pamięta niczego, co wydarzyło się przez ostatnie półtora roku. 

5 komentarzy:

  1. Aaa rozdzial jest swietny i chce nastepny juz teraz. Boze oby Madzia odzyskala pamiec i zaczely sie jakies przyjembiejsze rozdzialy. Ciesze sie ze z Monika wporzadku.

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny....duzo weny życzę...
    tylko martwi mnie stan Madzi...tylko, żeby sobie przypomniała wszystko...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest nowy rozdział, jestem i ja! Cieszy mnie, że z Moniką coraz lepiej. Madzia dojdzie do siebie i wiem, że odzyska pamięć, ale jestem ciekawa wydarzeń, które nastąpią podczas trwającej amnezji. Proszę o następny rozdział. Uradowana jestem, że wróciłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny ! Naprawdę. Ja nadal jestem <333 Nie zostawię Cię ;) xdd mimo że zaczęłam czytać niedawno :* <3 Zapraszam do Się xdd :*

    OdpowiedzUsuń

Blog List